plik
Transkrypt
plik
RATOWNICTWO I OCHRONA LUDNOŚCI Służba pokory Elżbieta Przyłuska Zorganizowane ratownictwo górnicze ma już w Polsce ponad stuletnią tradycję. Jego początki wiążą się z katastrofą w kopalni „Courriere” we Francji w 1906 r., w której zginęło około 1100 górników. Wydarzenie to stało się impulsem utworzenia w Bytomiu w 1907 r. Górnośląskiej Głównej Stacji Ratowniczej (od 1959 r. Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego). Struktura i system ratownictwa górniczego są więc wynikiem nie tyle odgórnych uregulowań, ile wieloletniej ewolucji uwzględniającej specyfikę przeprowadzonych akcji ratowniczych, ich analizę, a także zmieniający się stan bezpieczeństwa w zakładach górniczych. System ratownictwa górniczego obejmuje swoim zasięgiem cały polski przemysł górniczy (węglowy, rud, nafty i gazu, surowców chemicznych i budowlanych). W poszczególnych zakładach górniczych działają kopalniane drużyny ratownicze oraz odpowiednio wyposażone kopalniane stacje ratownictwa górniczego lub punkty ratownictwa górniczego. Ratownicy zatrudnieni w kopalniach są górnikami wykonującymi swoje zwykłe obowiązki – jest ich około 3,5 tys. (sektor węgla kamiennego). W ramach kopalnianych drużyn ratowniczych, jeśli ze względu na bezpieczeństwo pracy zachodzi taka potrzeba, działają też specjalistyczne zastępy wykonujące podczas akcji ratowniczej prace, które wymagają szczególnych umiejętności (podwodne, wiertnicze, w wyrobiskach pionowych i o dużym nachyleniu). Ratownictwem górniczym zawodowo trudnią się cztery jednostki: Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego SA (CSRG) w Bytomiu, Ratownicza Stacja Górnictwa Otworowego Poszukiwania Nafty i Gazu (RSGO) w Krakowie (utworzona jako służba ratownictwa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA), Jednostka Ratownictwa Górniczo-Hutniczego (JRGH) w Lubinie (utworzona jako służba ratownicza KGHM Polska Miedź SA), a także Jednostka Ratownictwa Górniczego (JRG) w Tarnobrzegu (utworzona jako służba ratownictwa Kopalnie i Zakłady Przetwórcze „Siarkopol”). Zawodowi ratownicy górniczy to grupa licząca około ... Jak to robią w CSRG Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego posiada w swojej strukturze dyżurujące zespoły ratownicze, które uczestniczą w prowadzonych akcjach ratowniczych – bezpośrednio zwalczają pożary podziemne i usuwają skutki tąpnięć, zawałów, wdarć wody do kopalń. CSRG SA ma również pogotowia specjalistyczne, zajmujące się m.in. pomiarami stanu powietrza kopalnianego i gazów pożarowych podczas akcji ratowniczych oraz inertyzacją powietrza kopalnianego (czyli m.in. zapobieganiem wybuchom gazów pożarowych poprzez ich neutralizację gazami obojętnymi). Drużyny ratownicze rozmieszczone są w pięciu okręgowych stacjach ratownictwa górniczego (Bytom, Jaworzno, Wodzisław Śląski, Zabrze). W OSRG utrzymywany jest stały, całodobowy dyżur pogotowia ratowniczego (zastępów) wraz z lekarzem – posiadającym przeszkolenie w zakresie ratownictwa górniczego. Wyposażone w odpowiedni sprzęt i środki transportowe zastępy pogotowia mają obowiązek natychmiastowego udania się do kopalni, w której trzeba podjąć akcję ratowniczą. Skuteczne i sprawnie prowadzone akcje ratownicze wymagają, jak wiadomo, żmudnych szkoleń i codziennych ćwiczeń. Na poziomie zakładu górniczego ratownika szkoli kopalnia, natomiast na poziomie ratowniczym – jednostka ratownictwa górniczego. W bytomskiej siedzibie CSRG prowadzone są szkolenia zawodowe zarówno dla ratowników górniczych, jak i kadry kierowniczej kopalń, kierowników akcji ratowniczych czy konserwatorów sprzętu. Realizowane są ponadto kursy dotyczące zwalczania zagrożeń górniczych, prewencji pożarowej, samoratowania załóg górniczych i wspomagania w ratowaniu środkami wentylacyjnymi. Gwarancją jakości praktyki szkoleniowej CSRG SA jest przede wszystkim profesjonalizm wyszkolonych przez stację ratowników. Przypomnijmy, że to właśnie ratownicy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, przeszukując gruzowisko po katastrofie hali Międzynarodowych Targów Katowickich (2006) nie wahali się wchodzić w najbardziej niebezpieczne szczeliny, w wielu przypadkach skutecznie pomagając poszkodowanym. Zostać ratownikiem górniczym nie jest łatwo. Zgodnie z prawem powinna to być osoba, która ukończyła 21 lat, ma przepracowane na dole kopalni co najmniej 12 miesięcy, nieskazitelną opinię w środowisku pracy i doskonałą kondycję psychofizyczną. Wstępne badania lekarskie przechodzi się w zakładzie pracy i jeśli kandydat na ratownika ma „końskie” zdrowie, zostaje skierowany na dalsze badania (prowadzi je działający przy CSRG ośrodek badań lekarskich CEN-MED Sp. z o.o.). Koordynator medyczny CSRG opracował „Metodykę badań lekarskich i psychologicznych oraz kryteria i zasady oceny medycznej zdolności do pracy w ratownictwie górniczym”. Jest to standard badań, według którego sprawdza się stan zdrowia zarówno kandydatów na ratowników, jak i samych ratowników (obejmuje badanie laboratoryjne, EKG, audiogram, spirometrię, badania psychologiczne, RTG, próbę wysiłkową, tolerancji na wysokie temperatury – godzina w komorze cieplnej w temperaturze 45 st. C przy 60-procentowej wilgotności powietrza). Badania lekarskie są decydujące, jakakolwiek wątpliwość dotycząca stanu zdrowia dyskwalifikuje z zawodu (na ratownika nie nadaje się osoba, która na przykład opuści komorę cieplną przed upływem 60 minut z powodu złego samopoczucia). Ratownicy do 45. roku życia przechodzą tak dokładne badania co rok, starsi co pół roku. Prowadzony przez CSRG SA dwutygodniowy kurs podstawowy dla ratowników składa się z części teoretycznej, w trakcie której omawia się akcje ratownicze (w tym najczęściej popełniane błędy) oraz zapoznaje ze sprzętem. W części praktycznej kandydaci na ratowników szkolą się w komorze ćwiczeń, w której symulowane są akcje ratownicze. Polegają one najczęściej na pokonywaniu pseudopodziemnych wyrobisk w zadymieniu, wysokiej temperaturze i przy dużej wilgotności powietrza. Doświadczeni ratownicy twierdzą, że te ćwiczenia dają w kość – od razu wiadomo, czy ktoś nadaje się do tego zawodu. W programie kursu przewidziane są cztery godziny zajęć z psychologiem. Kurs podstawowy odbywają kandydaci na ratowników, a ratownicy powtarzają go co pięć lat. Każdy ratownik w ciągu roku obowiązkowo przechodzi sześciokrotnie rozbudowane ćwiczenia ratownicze (trzy razy w okręgowej stacji ratownictwa, trzy w zakładzie macierzystym), natomiast przebywanie w zadymionych komorach to element codziennego treningu. Ratownicy zwiększają swoją sprawność fizyczną również na kursach specjalistycznych, np. wysokościowych lub nurkowania. Jak podkreśla Jerzy Kaczmarek, kierownik działu ratownictwa ds. szkolenia CSRG SA, istotnym elementem systemu szkolenia i jednocześnie praktycznym sprawdzianem umiejętności są też coroczne ogólnopolskie i międzynarodowe zawody w ratownictwie górniczym. Coraz ważniejszym punktem w działalności szkoleniowej CSRG SA staje się szkolenie w zakresie udzielania pierwszej pomocy, które prowadzą dyplomowane pielęgniarki ze specjalizacją w ratownictwie medycznym. Trzeba przyznać, że przestrzenna sala, dostosowana zarówno do zajęć teoretycznych, jak i praktycznych, z materiałami szkoleniowymi (m.in. zestawy defibrylatorów, fantomy, różnego rodzaju gumowe rany) robi wrażenie. Doświadczenie zdobyte w trakcie wszystkich tych szkoleń, a potem w akcjach ratowniczych łączy się z optymalnym wyposażeniem technicznym. Ratownicy CSRG SA dysponują najnowocześniejszą aparaturą elektroniczną – pulsometry umożliwiają bieżącą kontrolę tętna, podnośniki pneumatyczne i hydrauliczne podnoszą elementy o wadze nawet do 100 ton, a system lokalizacji zasypanych wspomaga podczas prowadzenia akcji zawałowych. Od kilkudziesięciu lat nie zmieniały się za to aparaty tlenowe. Stare, ale skuteczne W-70 (blaszane plecaki z układem regeneracji powietrza w środku) pozwalają górnikom oddychać w beztlenowej atmosferze nawet przez cztery godziny i sprawdzają się w najgorszych warunkach. OSRG w Bytomiu ma dodatkowo w swoim wyposażeniu nowoczesne niemieckie aparaty tlenowe z lodowymi wkładami, które schładzają wdychane powietrze (jeden taki aparat to spory wydatek). Nowoczesny sprzęt jest koniecznością, w ekstremalnych warunkach niezastąpione pozostają jednak: łopata, kilof, siła mięśni i zdrowy rozsądek. Z duchem czasów Organizację i funkcjonowanie współczesnych służb ratownictwa górniczego w Polsce porządkuje m.in. ustawa z 4 lutego 1994 r. Prawo geologiczne i górnicze (DzU 2005, nr 228, poz. 1947 ze zm.). Obecnie trwają prace nad projektem nowej ustawy. Zdaniem Eugeniusza Kentnowskiego, prezesa Zarządu CSRG SA w Bytomiu, badania i szkolenia ratownicze są na tyle wyspecjalizowane, że powinny je prowadzić według jednolitych standardów równie wyspecjalizowane jednostki, mające wieloletnie doświadczenie w materii ratownictwa górniczego („Ratownictwo Górnicze” 2009, nr 2). W najbliższych latach nieunikniona wydaje się stopniowa specjalizacja ratownictwa górniczego, przejawiająca się m.in. zmniejszeniem liczby ratowniczych drużyn kopalnianych. Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego, zaznacza, że niektóre kopalnie powinny zostać zwolnione z obowiązku posiadania własnych drużyn ratowniczych (Gazetaprawna.pl, 19 sierpnia 2009). Jego zdaniem w przedsiębiorstwach eksploatujących kopaliny metodą odkrywkową akcje ratownicze mogłyby prowadzić jednostki Państwowej Straży Pożarnej. We wrześniu br. ruszył projekt badawczy – realizowany przez Główny Instytut Górnictwa (GIG) w Katowicach, przy współpracy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego (CSRG SA) w Bytomiu i Związku Zawodowego Ratowników Górniczych w Polsce – służący dostosowaniu ratownictwa górniczego do potrzeb kopalń i zmieniających się realiów. Eksploatacja górnicza w Polsce schodzi coraz głębiej – w miejsca, gdzie nasilają się podziemne zagrożenia (m.in. wybuchy pyłu węglowego, metanu, tąpnięcia, pożary, wybuchy gazów pożarowych). Bezpieczna praca pod ziemią wymaga więc nowych rozwiązań zarówno z zakresu prewencji, jak i nowoczesnego systemu ratownictwa górniczego. Mirosław Bagiński, dyrektor techniczny Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego SA w Bytomiu: Nie możemy powiedzieć, że już nic nie ma do zrobienia, bo cały czas coś jest i nawet to, co już zostało zrobione, musi ewoluować. Trwa restrukturyzacja górnictwa. Jak Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego dopasowuje się do sytuacji? Ratownictwo górnicze, tak jak całe górnictwo dostosowuje się do nowych wyzwań i potrzeb; jesteśmy częścią tego systemu. Zatrudnienie w Centralnej stacji Ratownictwa Górniczego jest o ponad 50 proc. mniejsze niż było kilkanaście lat temu, zmniejszyła się również liczba okręgowych stacji ratowniczych, jednak oczywiście z utrzymaniem właściwego dotychczasowego zabezpieczenia kopalń. Zmieniają się przepisy. Tak, chociażby kodeks pracy określa nam wymagania w zakresie czasu pracy. Kiedy prowadzimy akcję ratowniczą, ten przepisowy czas pracy staje się mniej istotny, bo cenny jest po prostu czas.. Nie zawsze jest to łatwe do pogodzenia, bowiem czas pracy podczas prowadzonej akcji ratowniczej wynika z konkretnie prowadzonych działań w odniesieniu do występujących zagrożeń i zadań do wykonania, szczególnie jeśli walczymy o zagrożonych ludzi. Dla nas najważniejsze jest to, by w każdej sytuacji móc pomagać nie tylko naszym kopalniom, lecz także tym poza granicami naszego kraju. Chcemy też, jeśli zajdzie taka potrzeba, wspomagać ratownictwo na powierzchni. Mamy bardzo dobry sprzęt, przeszkolonych ludzi, wieloletnie doświadczenie. Wszystko to wymaga jednak uregulowań prawnych. Słyniecie ze znakomicie wyszkolonych ratowników. Wychodzimy z założenia, że ratownictwo jest służbą pokory. Człowiek uczy się go przez całe życie, żadne szkolenia nigdy nie dadzą pełnej wiedzy ani o zagrożeniach, ani o ratownictwie. Niewątpliwie mamy znakomicie wyszkolonych i oddanych tej pracy ratowników, ale ponadto mamy olbrzymie doświadczenie wynikające z bezpośredniego uczestnictwa w różnorodnych akcjach ratowniczych. Niezbędnym do tego uzupełnieniem jest oczywiście wyposażenie techniczne, które wykorzystujemy w działaniach ratowniczych. O zawodową pomoc proszą was ratownicy z zagranicy. Współpracujemy na bieżąco z ratownictwem czeskim i słowackim oraz w ramach różnych przedsięwzięć z ratownictwem różnych krajów na świecie. Gościmy u siebie ratowników m.in. z Chin, Kolumbii, Argentyny, Ukrainy. W tym roku przeprowadziliśmy na przykład pełne szkolenie ratownicze w Kolumbii. Począwszy od diagnozy stanu tamtejszego ratownictwa górniczego poprzez szkolenie wielopoziomowe – a więc od tego podstawowego ratowniczego do szkolenia kadry kierowniczej, która będzie odpowiadać za prowadzenie działań ratowniczych – aż po seminaria dla właścicieli kopalń i przygotowanie zawodów ratowniczych. Oczywiście to namiastka, ponieważ górnictwo jest tam duże i rozległe. Czy wasze umiejętności i doświadczenie, zdobyte przecież głównie w naszych kopalniach, mogą im się przydać? Oni mają inne kopalnie, inne zagrożenia, inną specyfikę górnictwa. Czy polskie doświadczenia dają się przeszczepić? Wprost może i nie. Struktura i system ratownictwa górniczego zawsze powinny być dostosowane do potrzeb górnictwa. Nie jest wskazany ani przerost, ani niedorozwój tej struktury. Staramy się przekazać również jedną szczególnie istotną rzecz: że system ratownictwa należy wspomagać prawodawstwem. Chodzi na przykład o to, że pracodawca patrzy głównie na wynik finansowy i musi posiadać regulacje, które go zobowiążą do dbałości o bezpieczeństwo oraz dadzą podstawę do właściwego w tym zakresie postępowania. A jak ocenia pan poziom bezpieczeństwa w polskich kopalniach? Biorąc pod uwagę zagrożenia i trudności, z jakimi musimy się borykać, ten poziom jest naprawdę przyzwoity. Oczywiście, nie można przewidzieć takich zdarzeń, jak w „Halembie”, czy teraz ostatnio w kopalni „Wujek-Śląsk”. Jest to nieustanna walka z żywiołem, który w jakimś stopniu daje nam się monitorować, ale na pewno nigdy nie uda nam się go ujarzmić. Wiemy bardzo dużo, wiele zainwestowano w systemy bezpieczeństwa w kopalniach, w system ratownictwa górniczego, ale nie możemy powiedzieć, że już nic nie ma do zrobienia, bo cały czas coś jest i nawet to, co już zostało zrobione, musi ewoluować. Doc. dr hab. inż. Krzysztof Cybulski, dyrektor Kopalni Doświadczalnej „Barbara”: Do tragicznych zdarzeń wciąż dochodzi. My robimy wszystko, by jednak nie dochodziło i mamy sukcesy, ale mamy też porażki. Kopalnia Doświadczalna „Barbara” to jedyna w Europie jednostka badawcza z własnym podziemnym poligonem doświadczalnym. Czym dokładnie zajmuje się państwa placówka? Działamy w strukturach Głównego Instytutu Górnictwa i najogólniej mówiąc, zajmujemy się bezpieczeństwem w górnictwie – zwalczaniem zagrożeń gazowych, pyłowych, badaniem materiałów wybuchowych, a także dopuszczaniem urządzeń elektrycznych do pracy w przestrzeni zagrożonej wybuchem. Co istotne, wychodzimy też poza górnictwo – zajmujemy się wybuchami pyłów przemysłowych (m.in. zbożowych, drzewnych, włókienniczych). Jesteśmy jedyną w Polsce placówką notyfikowaną przez Unię Europejską do badań materiałów wybuchowych przeznaczonych do użytku cywilnego oraz dopuszczania urządzeń elektrycznych do pracy w przestrzeni zagrożonej wybuchem. Prowadzicie także działalność szkoleniową. Poligon umożliwia nam nie tylko prowadzenie badań, lecz także pokazywanie zagrożeń, ich skutków. Nic tak nie przemawia do wyobraźni, jak prawdziwy wybuch. W dobie symulacji komputerowych poligon doświadczalny może wydawać się przeżytkiem. Kiedy nastały komputery, wydawało się, że wszystko da się zamodelować, wyliczyć, przewidzieć. Symulacje komputerowe są bardzo ważne, niemniej jednak wszyscy ci, którzy je robią, chętnie sprawdzają – oczywiście jeśli jest taka możliwość – czy wszystko zostało dobrze wyliczone. W wielu przypadkach wyliczenia się potwierdzają, ale nawet komputer nie jest w stanie wziąć pod uwagę wszystkich czynników, bo wybuchy pyłu czy gazu to niezwykle złożone zjawiska. My mamy możliwość sprawdzenia wyliczeń w naturalnych warunkach i wiele instytucji z tego korzysta. Czy mają miejsce zdarzenia (naturalne), które badaczy i specjalistów od prewencji górniczej całkowicie zaskakują? Mogą na przykład pojawić się nagłe wypływy metanu – maszyna urabia węgiel, napotka jakąś pustkę wypełnioną metanem i on nagle wypłynie. Jest cała skala zdarzeń związanych z tąpnięciami. My im przeciwdziałamy: robi się strzelania wstrząsowe, kopalnie wyposażone są w system geofonów, są obudowy chroniące wyrobiska, wyznaczone strefy szczególnego zagrożenia, a okazuje się, że i tak pojawia się tąpnięcie, którego nikt nie prognozował. Czasami możemy przewidzieć zjawisko, ale jego skali już nie. Jak wygląda profilaktyka pożarowa pod ziemią? Przede wszystkim pobiera się próbki na stężenie tlenku węgla i gazów. Węgiel zaczyna się palić w temperaturze 600 st. C, ale 300 st. C to już zagrożenie. W GIG-u mamy aparaturę, która pozwala na podstawie próbek gazów pobranych z wyrobisk precyzyjnie określić moment, gdy węgiel zaczyna się grzać. Co się wtedy robi? Różnie, można zastosować azotowanie albo pyły ziemnicowe, skala profilaktyczna jest bardzo szeroka. Co jest newralgicznym punktem prewencji górniczej? Natura, bo mimo wszystko ona jest nieprzewidywalna. Do tragicznych zdarzeń wciąż dochodzi. My robimy wszystko, by jednak nie dochodziło i mamy sukcesy, ale mamy też porażki. Porażkę mierzy się liczbą ofiar, a jak zmierzyć sukces? Sukcesem jest to, że mimo tylu zagrożeń – a proszę mi wierzyć, w polskim górnictwie mamy ich niemało – potrafimy wydobywać węgiel z coraz głębszych pokładów. W wielu krajach węgiel kamienny wydobywają z odkrywek, my takich możliwości nie mamy, więc robimy wiele rzeczy jako GIG, by węgiel dało się wydobyć bezpiecznie w takich warunkach, jakie są. fot. archiwum GIG w Katowicach (1), Elżbieta Przyłuska (2)