Zlot z górnej półki
Transkrypt
Zlot z górnej półki
fot. Barbara Kluska szawa, Zakopane czy Kraków, do późnych wieczornych godzin w piątek, a często też w sobotę, witani oklaskami i kiełbasą z ogniska – docierali zmęczeni drogą, ale szczęśliwi i pełni wigoru zlotowicze. Ognisko Płonęło dzień i noc. Kto mielił językiem na prawo i lewo, a nie zdążył skosztować przy wieczornym ogniu smakowitych, pachnących przygodą potraw serwowanych ze wspólnego stołu, mógł odrobić swe kulinarne zaległości nawet o poranku (ciesząc jednocześnie oczy wspaniałym wschodem słońca). Rzecz jasna, gdy drewno trzeszczy i ciska iskry a dym drażni gardła, nie obeszło się bez wspólnego śpiewania, tym bardziej, że znalazły się trzy gitary, harmonijki ustne i śpiewnik turystyczny. Dawno już zapomniane rajdowe piosenki (a nawet blues czy country) przeżywały tutaj swoją drugą młodość. Kopalnia złota, karabin i… fot. Zenon Wnuczyński Uczestnicy zlotu. Camper Band przy ognisku. 20 „Czy zwiedzał ktoś kopalnię złota? Bądźcie gotowi za dwie godziny do wyjazdu na wycieczkę!”. Nie trzeba było niczego planować i nad niczym dyskutować. Wkrótce poczuliśmy przyjemny dla każdego samochodziarza zapach spalin z rury wydechowej skutera i... po chwili stał na placu mikrobus gotowy do drogi. Kto chciał, ten wsiadł i bez zbędnych ceregieli zajął najlepsze miejsce, zabierając na wszelki wypadek sakiewkę na urobek. Dużym powodzeniem cieszyły się też zabawy w strzelaniu do tarczy z wiatrówki, która stanowi nieodłączne wyposażenie jednego z kamperów. Podobno ktoś trafił nawet w dziesiątkę, ale... to nie potwierdzone wiadomości. Nie można było temu dać wiary, gdyż jego strzelecki konkurent zapewniał, że dziurkę w tarczy zrobił ktoś inny patykiem! Inni skrzyknęli się na krótki rowerowy wypad do oddalonego o osiem kilometrów Otmuchowa, pokonując – jak na prawdziwych traperów przystało – dzikie leśne drogi, wały i szutrowe ścieżki. fot. Barbara Kluska Podróże i nowe nabytki… Nie obyło się też bez wspólnych dyskusji na temat naszych wakacyjnych, kamperowych wojaży. Chętnie opowiadano o swoich przygodach, dzielono się spostrzeżeniami i uwagami. Ktoś opowiadał o Turcji, ktoś o Rumunii czy Skandynawii. Ciśnienie z pewnością każdemu rosło, gdy pojawiały się nagle plany wspólnych wyjazdów na Krym, do Portugalii czy Indii. Kilku kolegów zaprezentowało swoje nowe nabytki, do których ustawiały się kolejki oglądaczy. Prawdziwą furorę zrobił kamper, który zwiedził część Skandynawii na... lawecie! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był nowy i pachnący jeszcze fabrycznym lakierem. O zwiedzaniu 6,5-tonowego, prawdziwego amerykańskiego kampera już nie wspomnę, gdyż tak wrósł w nasz zlotowy krajobraz, że praktycznie każdy musiał do niego wejść i cicho powzdychać… Wycieczka rowerowa. Słup ogłoszeniowy na kółkach. Prima sort Ten traperski IV Zlot Camper Clubu Poland tak podsumował jeden z uczestników: „Był prima sort. Atmosfera i pogoda z górnej półki .Akumulatory naładowane, a te 600 kilometrów za kółkiem... To przecież nasza pasja!”. Przy wtórze zlotowej gitary można by tylko dodać: „... przy innym ogniu, w inną noc – do zobaczenia znów!”. Kazimierz Kluska Spotkanie-zlot w Kozienicach fot. Ryszard Zdaniewicz Zlot z górnej półki Naklejki, flagi klubowe i gadżety znalazły swoich nowych nabywców dzięki zaimprowizowanemu naprędce sklepikowi-ławeczce. A wybór był ogromny! Nalepki Camper Clubu Poland, małe, średnie i duże flagi, breloczki do kluczy i mapy Europy w postaci zgrabnych i estetycznych naklejek na kampera. Nie brakło też promocyjnych akcentów zaprzyjaźnionej „Małej Karawany”, która swoją obecnością zaszczyciła nasze spotkanie oraz CamperParku i CamperTeamu. Kilka kamperów po takim oklejaniu przypominało raczej słupy ogłoszeniowe niż dostojne, turystyczne samochody! Chodziły też słuchy, że krąży wśród załóg jeden egzemplarz jeszcze ciepłego, najnowszego numeru „Polskiego Caravaningu” (numeru 5 (13) – przyp. red.). Trudno było go jednak upolować, gdyż ten, kto dostał go w swoje ręce nie odstępował na krok, póki nie przeczytał od deski do deski. A czytelników w tych dniach miał naprawdę sporo! Uczestnicy zlotu. Karawaning.pl gromadzi wokół siebie entuzjastów tej formy turystyki. Na co dzień na forum pomagają sobie w problemach ze sprzętem, dyskutują o caravaningu i nie tylko. Są jednak dni, gdy wszystko tam zamiera. Dlaczego? Forumowicze zjeżdżają z całego kraju, by się spotkać. Takimi dniami były 1-4 września 2007 roku. Wtedy to spotkaliśmy się już po raz drugi (nie licząc spotkań lokalnych), tym razem w Kozienicach koło Radomia. Prawdopodobnie nie najlepiej zapowiadająca się pogoda sprawiła, że przybyło tylko 20 załóg. Nikt jednak nie żałował. Warto w tym miejscu podkreślić, że nasze spotkania różnią się formą od typowych zlotów caravaningowych organizowanych np. przez kluby zrzeszone w PZM czy PFCC. Nie ma ściśle określonego rozkładu dnia i zaplanowanych zajęć, lecz każdy ma całkowicie wolną rękę w tym zakresie. Uczestnicy mogli zwiedzić między innymi Studzianki Pancerne - miejsce bitwy pancernej z 1944 r., wielu znane z serialu „Czterej pancerni i pies”, oraz skansen uzbrojenia z czasów II wojny światowej. Niektórzy spotykali się na poprzednich zlotach i wspólnych wyjazdach, z innymi dotychczas znaliśmy się tylko z rzeczywistości wirtualnej - w tym przypadku zlot był więc testem takich znajomości. Wypadł on w stu procentach pozytywnie, co potwierdziło, że caravaniarska brać ludzi pozytywnie zakręconych zawsze znajdzie wspólny język. Pojawiło się także kilka załóg nieuczestniczących (w kilku przypadkach: tylko do tamtej pory) w życiu forum i oni również doskonale się bawili. Pomimo niekorzystnych zapowiedzi, podczas pierwszych dni zlotu pogoda nie dała nam zbyt wielu powodów do narze- kań. Było ciepło i padało tylko przelotnie. Jednak pod koniec wyjazdu niebo „płakało”, że niedługo musimy odjechać. W ciągu dnia dyskutowaliśmy, prezentowaliśmy swoje „patenty” i pomysły. Oglądając wspólnie zdjęcia z wakacji wspominaliśmy miniony sezon i już planowaliśmy następny. Wieczorem spotykaliśmy się przy wspólnym ognisku, piekąc kiełbaski i rozmawiając. Dopiero ulewa zmusiła nas do schronienia się pod daszkami naszych przyczep i kamperów. Spotkanie bezsprzecznie było udane. Wspaniale spędziliśmy ze sobą czas, zacieśniliśmy znajomości, może nawet przyjaźnie, poznaliśmy nowych wspaniałych ludzi. Oczywistym tego następstwem będzie kolejny zlot, który zaplanowaliśmy na długi weekend majowy (1-4 maja 2008 r.). Już teraz zachęcam do zarezerwowania sobie czasu. Po szczegóły zapraszam już wkrótce pod adres: www.zlot.karawaning.pl Piotr Ratajczak fot. Zbigniew Leppert fot. Zenon Wnuczyński Traperski Zlot – to określenie, które cisnęło się chyba na usta każdemu uczestnikowi. Dlaczego? Nie było przeciągania liny, zawodów sportowych, z góry zaplanowanych wycieczek, stawiania na baczność, władz gminy czy powiatu, zawodowej orkiestry, potańcówek, hymnów pochwalnych, a nawet komandora czy organizatora. Na apel kilku zapaleńców odpowiedzieli bez zająknięcia nasi klubowi traperzy, pokonując często setki kilometrów. Z Belgii, Niemiec, w powrotnej drodze z wypoczynku na Węgrzech i w drodze na Węgry, z tak odległych miast, jak: Elbląg, Radom, War- Oklejanie i czytanie fot. Barbara Kluska Chciałoby się, by IV Zlot Camper Clubu Poland trwał nieskończenie długo. Na kempingu „Fregata” w Ściborzu nad Jeziorem Otmuchowskim, gdzie w dniach 21-23 września na powakacyjne spotkanie zjechały załogi z flagą CCP, chyba długo nie urośnie nowa trawa, gdyż w tych dniach została solidnie przygnieciona ciężarem trzydziestu kamperów! zloty fot. Lech Mazurkiewicz zloty Stoliczek-sklepiczek. 21