Już nie sam - Zsstawki.pl
Transkrypt
Już nie sam - Zsstawki.pl
"Już nie sam" Renata Tarzyńska kl. III B Praca zdobyła III miejsce w III edycji Międzynarodowego Konkursu Literackiego im. Marii Danilewicz Zielińskiej „Słowo i tożsamość”w 2015 roku. Renata Tarzyńska - fan fiction ,,Już nie sam” tekst wyjściowy - Ernest Hemingway - ,,Stary człowiek i morze” Manolin wstał wcześnie rano, aby przekazać Pedricowi, że głowa wielkiego marlina jest dla niego. Chłopiec po krótkiej rozmowie z właścicielem wybrał się do Santiago. Stary już nie spał, czekał na chłopca. Gdy zobaczył, jak idzie, uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Przyniosłeś dla mnie gazety? - zapytał stary. - Tak, przyniosłem. Mam też dla ciebie koszulę - odrzekł chłopiec. - Świetnie, dziękuję. Rozmawiałeś może z Pedricem? - Tak, przekazałem mu, że głowa jest jego. Rozmowa toczyła się dalej, stary czytał gazety i odpowiadał na pytania Manolina dotyczące jego przeżyć podczas wypłynięcia w morze. Stary opowiadał wszystko, tak jak czuł i pamiętał. Chłopiec słuchał z niedowierzaniem. Po tym, co się wydarzyło, Manolin dopiero zdał sobie sprawę, ile dla niego znaczy Santiago i jak bardzo go kocha. Podczas rozmowy chłopiec powiedział, że już nigdy nie zostawi Santiago samego i zawsze będzie z nim wypływał. Poprosił go więc o to, aby porozmawiał z rodzicami i przekonał ich, aby zgodzili się na wypływanie w morze z nim. Po długich namowach i przekonywaniu na wszystkie sposoby, zgodzili się. Chłopiec i Santiago bardzo się ucieszyli. Postanowili, że już jutro wyruszą w morze. Stary rano poszedł i obudził Manolina tak, jak wcześniej, łapiąc go delikatnie za stopę. Wzięli to, co potrzebne i wyruszyli w morze. Rano było jeszcze ciemno i chłodno, nie zapowiadało się na brzydką pogodę. Po kilku godzinach płynięcia stary wyciągnął linki i haczyki, osadził przynęty i wpuścił linki do morza, każdą zanurzając na innej głębokości. Płynęli i obserwowali delikatne ruchy linek. Przez pierwszą godzinę żadna ryba nie chciała spróbować przysmaków nanizanych na haczyki. Później szczęście zaczęło wracać do starego. Ryby brały cały czas, Manolin nie mógł wyjść z podziwu. Wracając wieczorem do brzegu cały czas dyskutowali na temat połowów. Gdy dobili już do przystani, wyjęli ryby i zanieśli je Pedricowi. Ten się bardzo zdziwił. Podczas krótkiej rozmowy z gospodarzem dowiedzieli się, że inni rybacy mieli dziś wielki problem z łowieniem ryb. Tym bardziej byli zadowoleni. Najwyraźniej pech miał już innych właścicieli! - Jutro po ciebie przyjdę o tej samej porze, co dziś - powiedział stary. Idź już spać. - Dobrze - odpowiedział chłopiec z uśmiechem. - Do jutrzejszych udanych połowów - dodał. Stary położył się do łóżka i zasnął. Rano poszedł do chłopca, aby go obudzić, lecz ten nie spał i był już gotowy. Stary zaśmiał się i ruszył w stronę łodzi. Wsiedli na łódź i zaczęli dyskutować o wczorajszych połowach. Mieli nadzieję, że dziś też im się uda. Zarzucili linki i czekali. Chłopiec trochę się martwił, bo długo nic nie brało, lecz stary był spokojny i uśmiechnięty. Manolin co chwila sprawdzał niecierpliwie, czy coś nie wzięło, niestety haczyki spoczywały nieruchomo... Dopiero po paru godzinach coś ruszyło linkę. Obaj obserwowali jej ruchy i powolne napinanie się. Ryba! Duża! Może marlin, w końcu to ich pora, pora dużych ryb. Manolin chciał wyciągnąć rybę, ale sam nie dawał rady. Santiago pomógł mu ciągnąc linkę, później pouczył, w które miejsce rzucić harpunem, by trafić prosto w serce, strona 1 / 3 "Już nie sam" Renata Tarzyńska kl. III B aby ryba się nie męczyła przy umieraniu. Po jej pokonaniu Santiago postanowił, że czas wracać do domu. Ryba przyniosła im dużo pieniędzy, miała dobre i wartościowe mięso. Chłopiec kładł się spać z nadzieją, że jutro będzie kolejny wspaniały dzień i znów złowią wiele dużych ryb. Rankiem Manolin nie mógł już spać,więc wstał i zaczął się szykować, po chwili wyszedł do starego. Nie spotkał go po drodze, więc poszedł do niego do domu. Okazało się, że stary jeszcze śpi. Chłopiec postanowił, że obudzi Santiago, tak jak on budzi jego. Stary po dotknięciu przez chłopca stopy obudził się. Bardzo się zdziwił obecnością Manolina u niego w domu, ale nic nie powiedział, uszykował się i wyszli. Płynąc coraz dalej w morze, Manolin cały czas rozmawiał o świetnych połowach. Kolejne też były bardzo udane. Tak działo się przez 85 dni. Wszyscy rybacy na tarasach podziwiali Santiago za wyjątkowe szczęście. Przestał być nazywany pechowcem, chętnie z nim rozmawiano i traktowano go z większym szacunkiem. Pewnego dnia rano stary obudził się ze złymi przeczuciami, ale zignorował to. Poszedł po Manolina i wyruszyli w morze. Nic nie brało przez pół dnia. Manolin nie przejmował się tym zbytnio, ponieważ wiedział, że na pewno złapią dziś wiele ryb, lecz stary nie był tego tak pewien. Nic nie mówił, nie chciał martwić chłopca. Był już wieczór, nic nie brało, żadnej ryby na pokładzie. Chłopiec bardzo się zmartwił. Zaczął wypytywać Starego, czy coś złowią, Santiago nie odpowiadał. Już chcieli wracać, gdy zobaczyli, że linka się napina. Chłopiec zaczął zacierać ręce, a Santiago schwycił linkę. Jednak ryba ciągnęła tak mocno, że nie dawał rady. Wiedział, że musi zmęczyć rybę, aby zataczała koła i żeby można było ją zabić. Przewidywał długą walkę i myślał o tym, że swoim zwyczajem nie wziął na łódź nic do jedzenia, a tym razem nie był tu sam. Nie miał też jak powiadomić rodziców chłopca o tym, że nie wrócą tego dnia, a dopiero wtedy, gdy pokonają rybę. Zaczął myśleć tym, że może lepiej byłoby odciąć linkę i puścić rybę wolno. Podczas gdy stary walczył z ciągnącym łódź marlinem, Manolin złowił dwie latające ryby, aby mogli się najeść. Tym razem sól była na łodzi, więc dało się je zjeść bez obrzydzenia. Po zjedzeniu Santiago kazał Manolinowi iść spać, bo było już późno. Przez część nocy walczył z kurczem prawej ręki, bardzo się złościł na swoje niedoskonałości, ale przysiągł sobie, że dopóki prawa nie odpocznie, wszystko będzie robił lewą. Chciał poprosić o pomoc śpiącego chłopca, ale pomyślał, że ten nie będzie tak silny, aby sobie z tym poradzić. Modlił się do Boga o pomoc i o ustąpienie bólu ręki. Patrząc na czarne nocne morze, uspokajał się. W końcu ból był tak silny, że obudził chłopca i poprosił, aby rozmasował mu rękę. Wtedy poczuł, że linka zmienia kąt. Marlin ciągnął coraz mocniej i szybciej. Stary marzył, aby pozwolił mu zasnąć i śnić o lwach, niestety, tak sie nie stało. Rankiem Manolin mimo oporów starego przejął linkę. Musiał zaprzeć się mocno nogami, bo wydawało mu się, że ryba wciągnie go w głąb oceanu, uczepionego do drugiego końca liny.Po odpoczynku i zjedzeniu kawałka surowej ryby, stary zaczął się na głos modlić. Wtórował mu chłopiec. Ryba zaczęła szarpać, więc stary popuścił kilka metrów liny, którą przejął od chłopca. Upał, ból pleców i kolejny kurcz ręki dawał się we znaki Santiago, który był wystarczająco zmęczony nieprzespaną nocą. Czuł się strasznie, ale zaczął przyzwyczajać się do bólu. Ryba ciągnęła ze stałym natężeniem i musiała kiedyś się zmęczyć. Pod wieczór stary poczuł niepokój. Nie wiedział jednak, czego on dotyczy, więc go zignorował. Mrok zapadł zaraz po zachodzie słońca, rybak oparł się o deski i starał się odpocząć. Cieszyła go obecność chłopca. Miał do kogo mówić i na kim polegać. Nauczył już go tak wielu rzeczy, że właściwie mógłby niedługo wypływać w morze sam. Ryba zwolniła i powróciła do wolnego tempa. Santiago poczuł ulgę, spojrzał na drzemiącego chłopca i po chwili sam zasnął. Obudziło go szarpnięcie linki. Zaciskał dłoń, ale to było na nic, bo linka cały czas wysuwała mu się z dłoni. Złapał ją drugą ręką i stawił opór. Kosztowało go to dużo bólu. Ryba wyskoczyła, lecz Santiago jej nie widział. Manolin obudził się bardzo przestraszony, słysząc głośny plusk wody. Zapytał starego, co się dzieje. Santiago odpowiedział, że ryba wyskoczyła i niedługo ją zabiją. Marlin wydawał się rybakowi mniejszy od tego, którego złapał na ostatnim samotnym połowie, więc wiedział, że dadzą sobie z nim radę. Santiago sprytnie zabierał linkę przy każdym okrążeniu ryby i przybliżał ją do łodzi na tyle, aby mógł jej dosięgnąć i zabić. Ryba jednak nadal nie była na tyle blisko, aby dźgnąć ją harpunem. Linkę ciągnęli obaj, zapierali się nogami, ile sił. Aż stary zebrał w sobie wszystkie siły, aby pokonać rybę, a wtedy ta przypłynęła tuż obok, prawie dotykając o brzeg burty. Stary, widząc to, kazał Manolinowi iść po harpun. Wbił go strona 2 / 3 "Już nie sam" Renata Tarzyńska kl. III B jednym celnym ciosem, zadziwiająco mocnym jak na zmęczenie. Woda zaczęła czerwienieć od krwi zwierzęcia. Santiago miał mieszane uczucia, bał się, że rekiny znów przypłyną i zjedzą rybę. Razem z chłopcem przytroczył marlina do burty i osunął się ze zmęczenia na dno łodzi. Obaj, wykończeni walką, położyli się i zasnęli. Gdy kilka godzin później Manolin obudził się, zobaczył, że rybę obgryzają już rekiny. Szybko obudził starego. Stary dał harpun chłopcu i kazał zabijać rekiny, sam też wziął drugi harpun i robił to samo. Coraz więcej krwi było w wodzie, co wabiło następne rekiny. Stary zrozumiał, że znów z nimi przegra, ale nie przestawał dźgać harpunem w ich nienawistne ciała. Po około dwugodzinnej walce z rekinami całkowicie opadli z sił. Rekiny uderzały swoimi potężnymi szczękami o łódź rybaka, która z każdym uderzeniem stawała się słabsza. Wreszcie otoczyły łódź i zaczęły walić coraz mocniej. Łódź nie wytrzymała i zaczęła przeciekać. Po następnej godzinie po łodzi nie było prawie śladu. Rekiny krążyły wokół jej resztek. Morze przybrało kolor krwi. Było spokojne, za spokojne na rozegrany przed chwilą dramat. Straż przybrzeżna bezskutecznie szukała Manolina i Santiago. Po trzech dniach poszukiwań poszukujący wrócili z niczym. Kilka dni później morze wyrzuciło na brzeg kilka desek z przytroczonym do nich szkieletem olbrzymiego marlina. Były poznaczone zębami rekinów. strona 3 / 3