D I A L
Transkrypt
D I A L
ŚWIĘTY
AUGUSTYN
D I A L O G I
F I L O Z O F I C Z N E
O
NAUCZYClHLtJ
U WOL^EJ W O L I
o
I)
I
y
WOLNEJ
WOLJ
U l ^ O « d n c i woli iD. U b . ™ ^r^itrio, ie.t d.leł.m, Któro po^
i A i ^ ^
<A.»
^
.
r 7 - , - n V sn AuFJSlyn zimą r. 367/3Ba
niei ^ dlalaga O wielkoici
duszy.
Dialog miaJ spełnić ż-ulanla polemiczne. „Podjąłem
dy
sputę — piszG
Augustyn w Rctraelcticnes <1, 9, 1) — ^ niy&l^
0 łych. któr^- iwterłlza, ^ zło nie ma żradla w wolnym ^v^-bo^ze
woli, i dmvo-|zq. że w U k i m rjjzi^j Bogu nalepy prj^ypisac tu winę,
jako twórcy wizelklch byló^u (flntura>-um), Choą ooi w teQ sposób
— w DiySl swjCh beibo^nych błędów (bo to B^ manlchejc?.ycy) —
wprowadzić jakąfi niezmienną i wapóhwitczną z Bogiem natucĘ
zła." J E S Ł to zatem dzieło stanowiące w stosunku do dialogu Pr£?clło akademikom jcszeati jeden krok naprzód w zwalczaniu poglą
dów mozcrficaiych, którym Augustyn uległ w latach poprzednii^h,
1 jah ra?łfte/! rijaJpfi byl MlaJpim sJoivem Augustyna w s p r a w i e
akademickiego tłeptycyzmu, lak Łen daje fitanowciij odpowiedź na
błędne poglądy manichejciiyków. Je^ll Augustyn jeszcze potom do
Łwaltzania łych poglądów nieraz powraca, to dlatego, żc herezja
manichejaka była w jego ctaaach żywotna. Z e fitarożylnyml scepłykami nic trztba Już było więcej •uralczyć.
Obok tej poJcmicznol tendencji u podslnw gonezy dialogu
kżą rozważania podjęte nSezaicinle od określonych herezji czy
b^dów. Już w CsBBiciacum Augualyn pm-usiył w dlaluftu O porznahu ptoblcm zła i Jeno stoEtunku do potZHdku panującego we
wazecMwiecle. Stwierdził lam. że.zlo nie przeczy Opalrznnści Qo"łjp łera iest wplecione w ramy porządku, nad którym la Opotrz^ S t m i w a , i Etanowi jed<^n z jego clcintnlów. Nie rozpmwadsił
Wolał
mćwlt szczegółowo o porządku poznania, zostawiając sobie
do
oalBzycJi loawaiań teiy ledwie mimochodem rzucone w l a m -
71
Hflcsoijni Mfc^dnJtnle dialogu O i P ^ f n ę j y^oH to 7,afiacinitnie
i^achddz^n{a | i3KMln)^^'^l<i n^ilury zla: tzy złe? i^^t dzjfcfem Bogan
zjjmujc ojiłj
poc^.^dl^^ onŁolog»«nym^ imij^mi słowy: czy isljilejfl
£la moralnego, pit I M E ' ^ ^ ^
'='^^0
nie wyktip^ysł^ł w s w e j lyzDrawLc
fliyl-g, z iego poj<jtif^ni byŁu- Ai.iguat^-n pogiedł ^j^aMiią droeuktói-ej kJeraił^k wyjjii^tzyła religia obJEiWicrT^an ^ ^ o w a d z a h ś n i y
ciyj>pul<j w fen spusób — pisz& w PłeŁrucfariog^i^^ (1^ St 1> — i c b y
w niaari; rnoźl(tvo*ci \vy^^^J ŁOZUmo^vy^ pi io^ł^owadzony st^i^annie
l tJv/a^nl<?T poswohi n^P^ tafcie zrozumieć to, W cośmy j u ś wier^ylE
chyląc cjolch przed Bożym autoti-LetEm
Te5 inctod?iH naczt^lnp
w augustyńsklej filos^jfii. podkreślomi wiole Taiy w smjiyni d i a
logu O looJn^j ^oii,
rozwiązania ngwłjt Ł^l^ charaklpryetyczne
dla Augustyna^ choć m^j^tiG niejaki związek i z Ploty nem. A u g u btyn bovrieii!, odrzucając Ptotynową interpreE^cjĘ z ł a moraiłiego.
za&tapi] ją wta^n^r oi/^i^tiiln^p ale nawir^KujaCi^ da P l o t y n o w e g o
za^dnienia zla fi^ycjfiefiOp dt? tego mitinowLclCh czy zło rfiicficl sie
w ramach poiTndJtLt. ^^'iSi^'^*?^-^ odpH:łw1edi:icil ri3 tn pytiDie I w i o r dzŁjCD JUZ w dlaloł^u O por^fld^cu, Tei^&z^ prseniosłRTiy nef^plali^ńskii
Jstmcflpcją zia Iizyczr^cfi« ^v dzłedsm^? moraliioici, uzasaanił c b 5ZŁmJ£ jego zgodność £ porządkiem wazccht-^iF^ł^^y i •^^^yia^tl]t^ j a k
2I0 morafrLŁ Ittt m^^iii-^t vjobtt OpatrziŁoSci Eozej,
,,Ro7.^'żywszy
pilnie H^^g^dnl^nu^ — plsae w RĘił^acJftftoaie,-^ (U Sr I ) — ustalUiśmy.
ze sio po^ysulo wł^iśrhjf?
wtrlneiio wyboru wolin DiaŁe^o l e i tt^y
Djaioecfwi O tuolTtej tuoh pr?y caJym bogadwlt^ 1 i^ĘJiorod-
7i
lilni^i, łlłt ma w njm ^^'i jednej dygresji^ kt^ra b y oddalała się
od linii priHiiwydtiieJ roigmowania. Niemniej t^t,
i e pierwszą
^K^lĘgĘ dzloU Pd dwńcJi ptłz^lalycn oki^s ośiniu lal* poiostawlł
w bomposycji ^^^iP^n d/anJy, które ^ki&niiy Thf>ntłard^ <3o pray^
pi4Sii:aeDl^, żt pltrwsita hslo^a mogli by* wydana ocid^JtitłlĘ
dłleło iiłfc Tem&l E I Ę (I>e ArHito)-! Wi^ tr^kiując Itj hipottzy jako
(sŁowIgsuiyc^jh pfzyp^Łnriły SJĘ układowi Ireici dialoguKsłC^a plcrwsM Łajmult aic szciegńlowo problemem zJa mo
ralnego ™ rta CŁysii Ono polega ] jak(e josl J ^ Ę O arodlo- Jako pOcJdanle rcjiijitiu iiłiinictncsc:Łom, łest ono urze&^p^twcin wohec pra
wa witsfzriugo t go^l w Ix^k;S^}^vy T^JIJU jsrawu p o i / ą d t i b . Orzech
człowieka burzi^cy poiZx"sdtilt nie jtsL i nie mo?a byt ^powodcłwany
pr^j2i ^o|[ah poni<>AV3iź 0óg jpsl sprawcą porss^dlcup ani [Pi^e?H tiiiEte
od czloVr']ckft JifimiĘtnoScij ani przoi mnych lu^izi, równych mu
w porządku natuiy, — spsuwcą JCE& mo^o byi tylko tr^łna wól&.
ludzka, przy pti^noty h t i i e j człowiek Vr'ybiera to, co Soirszc^ i s p i ^
wadi^-a nu sŁuhie l^artj za ten grŁesŁny wybOr, Rozroinionie
Mrali 1 dabi^j v^'oIi to juz lylko rt>^biidov^acLlc i spłecy^QWałile
inySU, Se żrodlfim zła jest woltia "WOla c?:Uswlek^.
istnionie Uoga w ksjędcc drugiej, opai^Ły "W z a ^ d i i t o tiw, ali^ksandryjskl schtsmpt metafizyki (tłd^aa wzwyż^',
tj. od bytów nizsiycri feu ^^Łszym, U Flotyns. włal^iw^a tfj"<7fia irarówno poznania jak 1 doŁikonalenia si^ morbhineBD], naiDelnieJszy
j Auguslynaj wi^J.e ĘIĘ ^ problomati^krj caJoSti o tyło, ze stanow
cze tlv;lE:'dzi>rtie iłszumcłwe i^tnieci^ niezmlenriDJ Prawdy i TATIOCZnej Mądto^i, w Ictórcj ijciĘstaiczy wszysŁ3^&s co jest dobte, p o T i W ^ a prs^e.i^ć do roswai^n k s i ^
trzecic^j* bf^ąc^j pocli%łFaią
Op3tr7nosci Bo£e3,
Do^AFpd
11) problem lA^oln&j ^oli i Bo?sei wszetbwleazyn czy racaeł
j}Tzedwiedzy" ipTaeatiieTłtlłłH Augustyn ^yka^uje Jasna i nic^bi^ie^
Se Boia ^pisiedwiedza'' nie wyklucza ani nawet nic ofirapicz*
wolnolc] woli: rna ona za piy-cdmloŁ a k t y w o l n e i choC Bóg
s^a 2 G^iy pcKSt^powanlł; c^Towaekap ta Jego wiedza nl^ zmusza
fit^^incgo posŁępłjw^nJa, bcj co innego jest znać,
co innego
VŁ) jłioblwo arisechu l OpiiU"3nofici Boie}. Uroi^ą głębokiej
] by^lrej nn&lizy psychalogicinej fnkesw^c^AlIwi gj-iemnicy, Kl<5rzy
t ^ L rdzd, ŹQ woleliby nie l^tniofi nli tlerpled otrai^tnEj kaiCh okta-^
mują ja^ycH sJ^bJtp bc> d^j^qc ri^ftomn do nfebylu^ naprawdę S Ł U Kaj4 spc^koju, etyli »Uinu lepszego t^iż tat, ^ Jakim ale i^najduj^)
dochodzi AupisŁya da stutrlerdztnicha 4^ kaide pr^gnlc^nief Jako
skifirowfhnię d& bytu^ moie znaltiźi zaspokojenie tylko W z b l l ^ n i U
konlŁicZłioicią, n^a wifliciwe Tnlojsiitr w pori^dku^ nii<ł Ittfiryrti czu
wa 0£łaU-inoS*T i Ule }GSI F nim spricc^^hp IJO er^ct:hp klóry Jest
okazuje iic
be>:uiylctcny, Kaćdy b y t jest dohrjT H iE>Sli g a Dimy b3ad lub sepsutiJĘ, lo j u i w loj nafiariic mteńci B I Ę p&chwala
dis Stl^-li^^:5^
l3) mtwtąsanie Łrudn&ści wyauwiuiyoh pr^ez manlchelt^yfcAvr, prrede \vs?yEtkirti jeali Edzlt^ u ^'-ło IndywidufilTie pojtrdjiiC7.ych óusz ludzkich^ Auguslyn d j j c na nie o d p o w i e d Ł wychodząc
od cEi^retli nłr^jJiwych hipolłi^ powstunia duez ludzkich: 1) S I W Ę J raonje. ?1 prMgzysKnciri i ,,upaciEk'' w ciaJti po B^^e^^Łllip
zstą
pienie w ciało bc? uprEedniego ^i^ethu — i wT^i^nc] woli l u b
E
Boga, 4) t^Wr traducjanizm spiryLuaHEŁyczny^ z klórjcft
żadnej nie T^^ybier^e, ale podkreśla lylko> ze nieznlt^nie od tegO*
kiJ^rą i Łych ^ I p d l K
przyjmie^ iakl i^lnienJa Bożej Opatranoici
jesl pewTiy. Wywody Au&ifclyna koócKy psychOlF"eic:iria interprelacja p^zec^u piervvs35xh Jijdzt 1 przechufiznEwnEi^mająca za z a d a
nie YTkazaćt w jatl sposób Łcn Ęr^^cb moisllwy b y ł dla wolnej
woli siwipa^l
pTzpi Bfi0i, j ^ l l ia w o l n a w o l a jesl czymś d o b -
5ac7fiind ld«e dzk?a> mimo ranmidloScl omaTAianych w nim
i ^ ^ t e m ^ p ieffl JHinfłlila 1 z^h^arta. I^™x:i^vpl^swJiljtlc dane O b j a
wienia błędnym IntCTpreUciOm 1 poiQy«tam mfiniohejaklm Aiifiu•t/iŁ dowóii
sznohił przfit Uczńc onv4wl«lta 1 dy^rrcaje, 4o i r ń d tein ^ r ^ h u 1 ^
wolna wolu ludzkn. N^le^^ Eylko u^spraw l ^ i w i ć , czy
wytłumj^ł-^y*, ^ JlO la wolna « o ] ^ . b^jdąo
^^"arcą (rzechtip łama Jrrt dobrami. Augujityn aLwicrdza.
Ka^d^
byt Jffft doŁoy: ^Wizy^tklemu n a l ^ y sic us^rittnlc ZB ^nmo lo, t «
ifłt, pontewaft WKystko J<=it dobre p r w l to *Bmo- i e Jeal*' {3^
Uyflt ta, podkr^loruj 1 uzaiiAdfłton;j W w i d u mM^^^^ch i^lalogii, jest
tundam«ntefn dUflujdyABkl^j ttt^adytłvl, ktńrpj J^Jitt:?.o tUenu; dfi w y Kii 1* flWolch THivmAr^, n;ijnb^vrnla] w D e nnliira boTłi_ "l^mcia*cm P'>)awhu sli; <ma w nuJAcJAloJi^rym /wlii^ku u problemem
v;ebiei woli I irfuiy Jłgo rmwlijZflfilu. ppartcch i kara ftti s t T i w h
zło) —r Btvkrdz^ AuHuHlyn — nlis Aii byienih lucaE tylkn D i i y padkoT^yiflk alanam!- PlfimB^y Jtul wynikiem Wolnego w y b o r u
l^oll), dfuEl kary" iH^ 26)^ A k t^.y łiVolnti wfłlft nln Jfłst w l u l n l e
^^ m ! « ą sią, flłcoro ntoj płynie arz^rtb? Hio — odpowiada Auauatyn
iTfj
nozwalp
— b o "woiiia wola
7. dw6ch możliwości w y b , . * Jedn^. 1 dlatogo s a m .
S ' o 6 r . m , . ^ . . . ^ w l ^ y . fl^' posUdm'^^
i-lot=. l u d . k . g r . e szł „Kadeu c2Jo^vil?k rozumny nie moie micf wąlpliwości^ co Jeflt
dg^onglsae i pol^Jjiitjszo: wszystkie pfc^y zLeml, wolne ofl wady.
czj natura ludzka, nawet spaciona przez wad^" (3, 39). ManlcheJikJ dn^Uzm ii^^U-it w len spo^h pokonana,
3^
O siX^ auĘUslyńEkich w y w o d ó w świadczy Jakt, że nlłr z a w a
haj ai^ WEiąi ich na Swó] użytek PtLaStusz, twierdzący, że i b a wicnie K3l<!ine jcsŁ iedyiłie od woli cztowieke, a nie jest dla niego
pci^^bna Jaska Boża, AugJsŁyn cytuje w fietrat^fidowes długi
szereg Eiań z dialogu O wolne) woli. na które p o w o ł y w a ł aic P e l a g i i i S L , i podkreśla przy tym, że dialog nie zawierz jego w y p o ajedzi na im-nst łaski tylko dtalego, ze c^l jego b y ł inny- Mimo to
rfiniA treiĆ dtsiagu zaktada, ie autor pizyjmuje lask^, & nieraz
i-,.?Fat na prz^itiad gdy jest mowa o t j m , ?e człowiek upacU
j K l ^ C i ^ i woli. a p o d n i e t ŁLĘ może tylko z pomocą B o g a (2, 54),
W T i a ż E j e j ą podloesia
Warto sobie upr^jtomntó, że AŁigustyn,
CTŁUJI^C W BeiFactatumes
wykorzi-Jitane przez Pelagiusza twieri^enia I D * Jibpro arbitrio i wyhazuląc nieprŁydytni>!>i: dialogu
dla syKstPi P^taginiza, aie odwoła! oni jednogo zdania z tego
dziefe b ^ . C '
Tl oimiototnkh praemyśleń, podobnie jak
11-^
Z> o pltf lat wcześniej dialogu O
bj'lQ OTłd ważnym k r a k i m nsprz/>d
Trmirjytielu.
nLe tylko Jako ostater^na roz
prawa z manicłiełciykamL ZoirtnJy w nim sformułownne podstaw p e tftzj auftirtyńiłsiean wcrluntaryzmu | aasloBOwane do naczel
n a hatia
liiotofił okrt-WcintKO /duniom: „Wukn est /jopn-Łni
™ « jAUołophanrft, qul uł bcalrił irił," JcŻfiU w dialogach z C a s siclaeŁto na p^-fw^jj- pton w dąkK-nki do iy^fa Hzozi=^LwQHg,> w y ,
^ a J Augua-.^^ inurleki i stawiał połlulal mHdioicl (sapisnjioł,
^ terg^ pr^tuMM-m
iwych O.icli-kflń uczynił w o l ę l jej w y z n a ^^Tł r ^ k 7.^n\^z^. Nlft Łr>ac/y to Jadruik.
lamtB p o s a d y u d ^akt^"^"^'. ^ " ^ ' ^
C
LT^r,
^""^ ''''' ^
ow^B'- woluntaryzmu moi*my d . . t . . « c
j.^w
^^l"^" ^ • ' " ^ 1 ^
^-"^'tkl
[-.«ro
.koro
c?ego thce. a nic chce nicicait i^li^gf,.
TC
-•H-
-
O WOLNEJ W O U
I. Grzech 1 fręo tfćOU
1—1. Kwodiusz. Proszą dc,
powiedz, czy
nie jest
ArJpłffil^n. Chł,tnLf!, lecz wytłumacz, o jakim iłu myJi^j Iłó poloc^niii używamy tegn słowa w podwójnym
lllaLcWl^lu'. nlbo mówuny, że ktoś pcłpelnii 7.I0. albo że spot
kało go coś złego.
Pragną wiedzieć, skąd x>ocłiodzi jedno i drugie
Ho.
A. Z a l o t y , że Bóg jest dobry. Jesteś o tym przekiiniinyj lub przynajmniej wicrzysi^ ponieważ inaczej my^h^t nie wolno. Czyli — Bóg nie czyni zła. Ale przyznaje- '
my lakże, że Bóg jesl sprawiedliwy; każde twierdzenie
prii-ciwne byłoby bluźnier.stwem. Jako sprawiedliwy, nagrattza dobrych, a na zJycłi z^yla kary. Te właśnie kary
są zffni w pojęciu karanych. Co z Lego wynika? Ponieważ
wierzymy, ze Opatrzność Boża rządzi naszym światem,
musimy także wierzyć, że kara nie spada bez winy. W ta
kim razie tamto zło, które Ikwi w przewinieniu, nie po
chodzi od Boga, aie io drugie — kara — z cala oew- '
E. Dobrze, dowiodłeś, że Bóg nie Stworzjł zla mo
ralnego. Czy jest wiqc inny sprawca?
A. To pp^^.ne, przecież nie powstało samo. Pytasz kto
ic^kro.slony;
k^ r;^^*,M*^-Poszc^egóJny
,^'^'
P^^'^^"^' To nie kŁ>ś jedenzły czło«'iek jest sprawca
. w ^ f i o czynu. Wątpisz? domysł o lym.
c^oS^
liśmy praed chwilą, ie sprawiedliwość Bo^a ^ i f i ^
B^^^yatwa, djcy sprawiedliwa byłaby Uara, g d y b y w o l a l u e
bruła udj^L^Ju w złym ciynle? *
2, fc'- Chyba nikt nie gr^esŁy, kto si^ n i e na-aczyl
gweazyć. Jpfiji to prawda, c h c i a l b y n i wiedzieć, kto b y ł
tł'm pferwsKyrn n a u c s y ^ I E L E M
zla.
^ , Jak myślisz^ c^y n a u k a ' jest czyjłis dotoryTD?
£, Kt6ż by oj^mfelił
^^-idi^ieć w niej i^lo?
A. A joŁfli niy iest ona a^i dobrem, ajii ziem?
E. Ja marri ją
r^^ecz d o b r ą .
A. Uusz słuszność. Przecież o n a d a j e narn w i e d z e l u b
przyczynia sią do rozbudzenia jej w n a s / W s z e l k i e w i a
domości zdobywamy lylko przez liauk^. ZgadŁssŁ ei^?
E, Tak. S^dzĘ N A W E T T ze przez nią u c z y m y si*; w y
łącznie dobra.'
A. W Lakim razie strzei sltj, tebyS i3le m ó w i l i że zła
uczymy
Frzecioa nauka wzit,'^a n a s w Ę w l a n i e o d
uczenia si(;K'fji^c biecse sią Z & J W ludzkich czynach, s k o r o
aię go TIIE uczymy^
A. Może .stąd, żc odwracamy się i stronimy od n a u k i ,
czyli od środków prowadzących do wiedzy. Lecz vi'ezysI.ko
jedno, fidzic leży przyczyna. P e w n e jest, że w ogóle nie
• możn?i uczyć siQ zia; bo od czasownika „uczyć si^'' b i e r z e
swoją nazwę nauka, a nauka jest czymś d o b r y m . Jeżeli
moina nauczyć si^^ zła, aawlera SIĘ ono w nauce i w t e d y
nauka nie b^d2]e rzeci^ą d o b r ą . A przecież s a m p r z y z n a
jesz, że jpst dobrem. Nie uczymy S I Ę więc zła i n a próżno
szuk^s'/. tcE*5, kt^ uyiy ns* ż\e po^iępować. JeżeU zaś czynitny zfo przedmiotem nauki, uczymy sit; unikać go, a n i e
popełniać. A więc zły c ^ y n _ ^ j ; ^ | i £ a i , i ^ ą u k ą .
3, K. Właściwie uwaiato,
tótme]ą
d w a rodzaje
nauki. Jedna uczy na^ postępować dobrze, d r u g a —• żle.
AJe kiedy zapytałeś, czy naiika jeat dobrem, samo p r z y r——
_^
—•
.j
- I
1
. —n
n
_-
.
—
—
.1 pi
" Tw^^ii^its na tfc^rt powoly^val Bię P^t^Siusii dla obrony" sw^łj&l
Ciyli yn^lelflttio^ {&Or. O ulB*^J*rtił[^Odcf 4 u j ^
nynrtoAf uc^opi^a SlĘ, Czyli ^ J w i t i P R O ^ A J Z A ^
*
1, przyp.
wLiKlzy-
Jak 1
popcł^^ri.t r^ ptsnia-"b łEKJt. C5 nCesł»Ł^r^trETitłtfdUaj-y 1^ pfiyp. DJ U ^ a J
A.^ij(usiyi> na ołcell^n
naijKi m;łraine] luft wychcrwan-fl H I * - * ! *
"Jiy^łi
za KJO, Jej to yjlaśnie nauczytiela poszukujeA. A moŹEz przyn aj mniej rozum^ uważasz
czyste
dobro?
. ,
e. O, tak, J(?nku przypisuję wartość bezwzględną i nie
wjdlĘ żadnej lcp3F<?j władzy W c^towioku. Ziidną
J " ' * * '
r4 Jiie posunćiJbym sią do twierdzenia,
jakllcolwieiŁ r o
zum moie b^i: ałą potęga.
A cóż powi'?^^ na lo, gdy ktoś uc^y
ale nio
rozumie? Wydaje ci sit? uczcmyin taki człowiek?
Er W żaden sposób.
^ . Jeżeli W I Ę C wsio!Xi rc^uni jo?! siłą dobrą i tylko
ten \iC7.y sili. k!o po?ifaje rn^urot^isi, to każdy ucE^cy sią
Spełnia dobrą czynnośi; bo każdy, kto nią uc/y, ten t>nznaje
ro?umpni, kto zaś pgznaje i-cjsuniem, postępuje dobri^e.
Ktokolwiek więc sauka sprawoy nanz^go wykształcenia,
zaiste szuka sprawcy naszych dobrych uczynków. D l a t e g o
(laj sobie spokój Ł tą ch^tkłł wypatrzenia laklĘ^goi tam
nauczyciela z3a J u i r a l n e g u . Jeżeli bowiem je&t zły, iiie
uczy; jeżeli zai da,]E? wiedzę, to Ktiak, Ż P nit? ]*5at z l y /
li—4. E. Dobrze; skoro już zmus^as^ mnie, żebym
przy?nal, że nre uczymy sią czynić żle, powiedz mi, skąd
właśoiwip poohod/,ą nasze złu Ci^yny.
A. Poruszasz zagjtdnienie, klóte nie d a w a ł o mi spo
koju już w bard/o młodym witku; wreszcie wycj^erpane^o
popchnęło w pr7,epaś6 herezji,^ Tm upade^k podziałał n a
mnie bardzo przyj^n^biającn. Zatala mnie lala ezezych
baśni. Sam nic zdołałbym wydobyć sit; z tego sfajiu i ocfetchnąt atmosferą swobodnpfio badania, które jest podsta
wą wszetkiej wolności. Ale tęsknota za znalezłentem
prawdy zjednała mi Bntą pomoc Wiele starań dołożyłem,
aby
wyzwolić od ttj myślowej udręki. Toteż i ciebie
P^P^owadzĘ^^^m^ drogą, klóra wywiodła mnie z biedy.
* HOł! b^x|p p r z y naa J da nain zrozumieć to, w co w i e r z y n i ^ '
Piwcitz J^tf^iwny przeświadczeni, że trzymamy się z a - Mriy, Ł s i e W T i P j w ajowach Proroifa: „Jest^Jj nie u w i e r z y c i e ,
Jiłe ^riizumJecifis"' Wierzymy zai, że wszystko, co isUjieje,
iBdwdiiccza byt wyłącznie samcrou Bogu, a j e d n a k g r z e c h
nie jfsi .Jego d^iJeJern. A l e oto co i n i r y g u j ^ nasz u m y s t :
j )ete]\ grz**chy p^hodzą od dusz. które B ó g s t w o r z y ł i k t ó r e
'Jemu ?.dw&ń^c?-^}ą cwe istnienie, jak można nie odnosić
Ich nipinaJ bezpośrednio do Boga?
fi. Ł T^raz nareszcie jasno wyraziłeś To, z c z y m l u e mało borykam sią w myślach. To właśnie p r z y n a | d H o m n i e
l wciąH'J'?'" w
pos-iukiwania,
-
A. Bądi wfł?c Stanowczy i iru-aj pr^y tym. w co w i e
rzysz Ta prawda jeat najbardziej w a r t a w i a r y , c h o ć b y
riHWeŁ u;'Qaadnlenie jej nie było j:isnc- Przecież p o c z ą t k i e m
prawdziwej rctigijnoJŚcl jest wysokii? wyobr&j-cme o B o g u /
A tile pojmuje Go wzniosie ten, kfo nie w i e r z y w J e g o
wszi^chmoc i bezwzględni^ riiezraienność; co w i ę c e j , kto
TIJL' wier/y, że On stworzył wszeikie dobra, a s a m
jeat
ponjitt nimi, a tak^f?, że rządzi całym stworzeniern 7. naj~
większą aprawlL^dSiwo^ciąi że do aktu stworzenia nie p o s l u iyl ńię żodnym Innym byiern, jak len komu ni.c w y s t a r CzŁijjj własno możliwości; inaczej mówiąc, uf^y^jil wszystka
i niczego, 'A własnej gai naiury nie stworzył, lecz zrodził
Istc>Cę sobie równ^, którą my n a z y w a m y j e d y n y m Syn(?m
firtżym. Dokładniej okrcśłamy Jij jako M o c I M ą d r o ś ć
Bożą.' prze?: Nią uczyń?! Bć^ wszystko, co wj'dcibyl z n i caści.' Takie pr^esłaiiki ustaSamy. S t a r a j m y się teraa
1. BoAą pimuwą dQ]s4ć do zrozumienia tego, o CQ pytasz,
w nasttjpujący sposób.
III—6, Pytas2 mfanowicie, skgd sią biorą nas^e
« y n y . Trzeba zaiem zastanowić sie najpierw, na < a y m
ł O * " ! ! ! !
Cf>',
^łhif p^ilp^flJĘ- Powiedz TH], co o tym myślisz. Może nie poIrjifi^łi oijirnąt całości w krótkkh słowach;
daj mi WiĘ"^
płtóna^ aWUjt? zdanie ivyJJtZ3JĘc praynajmniej poszczególne
fic czyny,
£, K(>źtly chyba przygna, że takimi czynajoi aą cudsol(j3lwa, mordersŁwa, Świętokradztwa,' nie mówiło już
o imiycti pr/.estł^ffjłtwach, Czaeu nie starc?yłoby- żeby je
l^'ymJC•nić, a i pamiije nie obejmie.
A. PowiPCt^^ mi wlł,-c na początek, dlaczego uważasz
cudiołditwi) zi\ czyn nienioi-alny. C^y dlatego, że prawo go
/pbriirila?
Rc/iimic
nio c^ni go złem zaka^ prowa.
Odwrutnie: dlatego że jeat ono ziem, jesl prawnie ^ k a zane.
'
A przypuśćmy, że ktoś wyolbrzyrrfla rozkosze ciidUolć/^lwu i. nie daj^c nam spokoju, nalega, abytmy powii^diieli, ii1ajj^|5j,,«w»^^y je za coS niemoralnego i nagawiegu C^y uw^as^; 3^ ludzie, którym ni& wystarcza
ftiiara, kc-/. pragjq tcjkzłi zvozuniienla, powinni ^aaianiać
^it; powagą prawa^ Ja IrJ^t.' wiera^ razem z tobą, i to nieaachwiutiie, i wuiam do w^z^atMcia narodów i ludów* że
muszą wierzyć^ iż cudzoj<jgtwo to zło. Lecz obecnie sta
ramy sił' również poina6,iE;iK;iiniOWo i uanać za pewnik to,
co przedtem przyjmowaliśmy na Wiar^, Zastanów si^ wi^c,
na ile clą stfiC, i powiedz ml, na jakiej rozumnej podstawie
L(^naleB, że cudzołóstwo jeat złem.
Jcslcm o tym przekonany, ponieważ sam nie chdalbym* żeby mojs żona padła ofiarą cudzołóstwa, Każdy zaś,
kto c?yni dfugicmu to, cze^o nie chciałby dla siebje, na
pewna popełni a z3o moralne,
A. A co powiesz na to, jeŹeU rzłowEek jest owładnięty
iirimmncJM:tą do tego stopnia, że użycza swojej żony drugiemij 1 cni,Łme ?.(^adz^ sią. £t^hy tamten ją gwałci], ponie*
waż Chye mleć nawzajem podobną fiwobodę w stosunkw da
.' ''>'&nwQj;|[; na pipi-ws^y pian ' «
pr^MEępaiwa A^aurtyn po-
HIO T y wyiii.criiono JtriCT^y l^sUlowBll laiia aycclalTlIe ŁilęŁli.e. W.inianld
o tymfl[nil>KHn¥w iełLalfl'.li
UciujuHa lAa- na#.'efl. 3. u, I4>. fiw, O -
jego żony? Cay w tH-oJm pojęciu nie pł^i^nia on niczego
E Owszem, popcfnra zlo i to jak najgorsze.
A. Tak. ale grzeszy nie według tej twojej zasady.
Pr;cclcż nie mym lego, czego nie chciałby saiti doznać.
Muflisz wit^ obejrzeć sic,' zg jakimś innym dowodem^ a b y
przekonać, że cudzc^ćstwo jest niemoralne.
7.
MySlę, że jest przeslepatwein, ponieważ ściąga
nJi lud^i polepienie, jak to cicElo widziałem,
A. A czy nie bywało nieraz tak, 4e potępiano lud^i
£ powodu dobrych czynów? Nie b<^dc odsyłać ci^ d o i n nycłi ksiąźfk. Przejrzyj Pismo awi^le, które p r z e w y ż s z a
v/s?^ysikle powsgą Ibosifjfgo aatchaicnis. Pr^rekorrass stę^
Jak ujtmnic musieEiby&my oceniat piłSl^powanie apostołów
i wiłZyslkicłi męczenników, gdybyśmy uznali sądy p o i ^
plające za niezbity dowód przestępstwa- PiJ^ccież ich
wSŁyatkJch potępiono aa wyznawanie wLary, Jeii^eli w s z y s t
ko, co spoŁylca sie z potqpten.iem, jeal: alem, to ziem b y ł a
W tamtych c i s a c h wiara w Clitystuaa i jej pubłiezne w y Enawanie, Może wic;c nie wszystko jest ^lera tylko dlatefio.
ze ściągnęło na siebie potopienie. Tole^ pog/^ukaj Jeszczt
innego spoeobu, aby przekonać o zdrożncsci cudzołóstwa.
E- Nie przycłiodzi mi na myi^l ^adii;i odpowiedź.
8. A. Może namiijtność jest tym, co złe w cudlO^
łćslwie, a ty borykasz się z trudnościami, bo szukasz XISL
zewnątr? zla, które tkwi w samym czynie? A b y ś mógł
zrozumieć, że o przestępstwie w cudzołóstwie stanowi n a
miętność, wiedz: może niejeden nit^ ma «pQ5obności obco
wać cieleśnie z cudzą zoną, al^ tak czy owak w i d a e po
nim, że pożąda i golów jest dopuścić sie lego przy okazji;
jest on nie mniej winjiy, nii gdyby złapano go na g o r ą
cym uczynku.
E. Lepiej nie mogioS wythimaczyć. Ju?; wida^, że nie
trzeba rtługich wywodów, ^ebym zaczął myśleć lak samo
o zabójstwie, świętokradztwie i wszystkich w ogóle
gtiecluch. Zrozumiałem nareszcie, że w całej dziedzinie
as niemaraJnych czynów panuje niepodziehiie namiglnoSć.
aa pi-tiiafnzmtiu do tĘczu.
uiTaCU-
kiore
taoSTm
IV—9. A. C z y
ta^^e, że *^ n a m i ą t n o ś ć nai-ywaniy i r a c z e j pożądliwoSoią?'
Wiem.
A, Jak sądzisz, c:?y fiależy o n a d o ł e g o s a m e g o r o ^
dzBjii i j a w i s k , co uczucie strachu, c z y leż z a c h o d z i m i ę d z y
nimi pŁ!Wn:[ TbŻJ^iCa?
E- W e d ł u g m t g o zdania r e z m u a ta jest n a w e t t>ardzo
dużs,
A. OpŁi^rasi a w n j e p r z e k o n a n i e , j a k p r z y p u s z c z a m , n a
tym,
te
poż^dbwoi^ podąża ^
Bwoiirj p r z p d m j o t e m .
B Łt^adi smLka gis.
•
-
Ą. Jeżeli w i e c do zabJcEa c z ł o w i e k a p o p c l m i e k o g o £
'
lęk p r z f d w ł a s n y m iiiobezpieczefiHtwpm, a nie p o ż ą d a n i e
^^dobycay, czy hqdzie on w t e U y m o r d e r c ą ?
'
E. Będzie w p r a w d z i e , lecz m o t y w s t r a c h u pr:iy p o p e ł
nieniu teji^o czynu nie wykliiCKa p o ż ą d a n i a . K o g n s t r a c h
d o p r o w a d z a do m o r d e i a t w a , ten z c a ł ą p e w m ^ r i ą p o ż ą d a
w y z w o k ' n i a o d tego uczucia.
A. A czy aądzisz, że Życie b e z l ę k u j e s t m a ł y m d o
brem?
E- W i e l k i m ; lecz jest n i e m o ż l i w e , ż t b y o w e m u z a b ó j
cy udału sie osiijgnąć j e przez ^brodnicr
A- N i c chodzi m l o to, co matę m u się u d a ć , lecz o to,
cz-^go on Łam pożąda; b o ten, kto p o ż ą d a ż y c i a w o l n e g o *
itd strachuj z całą p e w n o ś c i ą p o ż ą d a rł^eczy d o b r e j . D l a t e g o
p^łią^sn^c "tego l o d z n j u nic Kaslnguje n a
poli?prenieW p f i e c i w n y m razie b ę d z i e m y o b w i n i a ć w s z y s t k i c h , k t ó r ^
priigną diłbra. Z a t e m m u s i m y p r a y z n a ć , ze i s t n i e j e taki
r o d i a j ?:abójslwa, w k t ó r y m nie m o ż n a d o s z u k a ć siij d e
cydującego w p ł y w u temŁcgo złego p o ż ą d a n i a , i f a ł s z y w y m
oka?ie siłt twlerdzeni^c, że o niemoraJności g r z e c h u r o z slr^.yga pamijaca w nim nartucLaość; a l b o też b ę d z i e m o ż
l i w e bezgrzeszne z a b ó j s t w o .
Jeżeli z a b ó j s t w o p o l e g a n a o d e b r a n i u ż y c i a c z ł o
w i e k o w i , może ono w p e w A y n h okolicznościach n i e był^
1 POT. De MaOMn VH łJ, la.
grzechem. Bo nie wydaje mi ^i^, żeby grzeszył żołnierz,
gdy zabija wroga, aibo sędzia czy wykonawca jego wyroku
(Kf^bsv/iając y.yeia safeodJJwego przestępcę/ albo wreszcie
czlowicl^, Irt6remu mimo woli i nieświadomie wymknął
slĘ cioa śmiertelny.
Zgadzam się. Lecz takli:ł] nie mamy zwyczaju na
zywać zabójcami. Toteż odpowiedz mi. czy według ciebie
należy zaliczyć do lego rodzaju zabójców, nie zasługują
cych nawet na nazw^ zabójcy, człowieka, który zabii swego
pana bijjąc się wielkich młjczacni z jego ręki.
E. Widzę wielką różnicę młędzy nim a tamtymi
ludami. Tamci dzia;fają na mocy prawa, albo pnrynajmniej
nie Jamią go. Zbrodni zaś tego me pochwala żadne prawo
10. A. Znowu odsyłasz mnie do autorytetu. Ak'
musisz pamiętać, źe obecnie pn^djęliśmy s\ą zrozumieć to,
co jest przł?dm?o!em wiary; wobec praw Z3Ś zachowujemy
postawę wierzącego. A zatem naszym zadaniem jest zro
zumieć — o ile sie da — właśnie lo, czy prawo, karząc
taki czyn, nie popełnia niesprawiedliwości.
E. Bynajmniej; karze przecież tego, który samowol
nie i rozmyślnie zabija swego pana. Tak zaś nie postępuje
żaden z poprzednio wymienionych ludzi.
A. Mo^e przypominasz sobie, że zgodnie z tym, co po
wiedziałeś, w każdym przeslgjstwic panuje namiętność
i że z t^o wJa^Tiie powodu jesl ono niemoralne,
E. Oczywi.ście, przypominam sobie.
A^ Przyznałeś także, ie ten, kto pragnie żyć bez bajaźni, nie ras. złego pragnienia. Nieprawda?
E. To również pamiętam.
-4. Gdy więc niewolnik zabija swego pana pod wpły
wem takiego pragnienia, nie kieruje jego czynem owo złe
pożądanie. Wobec tego nie rozumiemy jeszcze, dlac?ego
ten czyn jest zly. Przecież zgodziliśmy się, że niemoralność każdego przestępstwa tkwi jedynie w namiętności,
to jest w niegodziwym pożądaniu, z jakim zostaje popełriione.
Kr Już zaczynam przypuszczać, że niesprawiedliwie
potępiłem tego niewolnika, choć nie ośmieliłbym się po~— M
^
^ por. o
pcTT^E^hli
2, Lis Ełt Cłtrftnlc Del 1, 51.
wiedzieć tego, góyhym
gumen
^
inny ar^
miał w pogotowiu jaldś
wmówiłeS w siebie, że należy
puScić bPKkarnie tak wielką zbrodnię, a nie zastanowiłeś
się nad tym, czy len niewolnik nie pragnął uwolnić siłj od
sirachu pried panem dla zaspokojenia własnych natniętnoŚLJ. Pr/ecii-ż nie tylko dobrzy, ale i żii pragną żyć hez
bojjiżni. T"afea jednak zJChodzi różnica, że dobrzy, pragnąc
ijpokojne^łj zycia, oddalają przywiązanie od tych przed- mii'lów, których nie można posiadać bez niebezpieczeńj^twa uIraLy. Natomiast żli starają sią usunąć przeszkody,
aby bezpiecznie oddać się icb u/ywaniu, Z tego powodu
prowEidził wśród wy';tf.-pków i zbrodni życie, dla którego
w l i l r i w K a jest nazwa śmierci,'
—
M
J
V " l l . Proszę cię więc, zbadajmy teraz, Cży namięt
ność przejawia swą władzę także w świętokradztwach;
wił^kszość z nich, jak widzimy, ma źródło w przesądach.
A. Czy przypadkiem nie za wcześnie n a to? Z d a j e się
bowiem, że pi-^edtem trzeba rozważyć, czy można zupełnie
beznamiętnie zamordować bądź napadającego wroga, bądź
czatującego bandytę — w obronie życia, swobody czy leż
niewinnok'1E. Jak móelbym przypuścić, że nie współdziała przy
tym namiętność, skoro mieczem broni sią tego, Crt można
utracić wbrew swej woli? A jeżeli taka u t r a U nie
jot
mizliwj, pa cc* posuwać obronę tych rzeczy aż do zabójatwa człowieka?
A . A więc nie jest sprawiedliwe prawo, które pozwala
p«^róznemu zabić w obronie własnego życia bandyta,
a każdemu mężczyźnie lub kobiecie zamordować — o ile
' Por. o fycte nMłfliwyin
wykonawców, którzy na mocy prawa i hierarchicznego
tfrzHdku podlegają jakiejkoi^viek władzy.
^
Lecz jak, uniewinniając prawo, można by rozgrzeszyć
tamtych drugich ludzi, tego nie pojmuję.
przeciec prawo nie przymusza ich do zabójstwa, lecz
zostawia im swobodę działania. Toteż wolno I M M E za
bijać nikogo w obronie tych rzeczy, których strata może
\ch dotknie- wbrew ich woli i których z tego powodu me
powinni kochać. Co 5iE> tyczy życia, to może ktoś me jest
powny, czy dusza nie traci go równocześnie ze zniszcze
niem ciata,' Ale jeżeli może być odebrane, należy ] e lekce
ważyć; Jeżeli zaś nie można go odebrać, zbyteczne są
iibuwy.
Nikt chyba nie wątpi, że czystość, jako cnota,
n a U ' ^ do samej duszy; stąd wniosek, że i jej nie zdoła
wydrzeć przemoc Tiierządnika,'
A więc to wszystko, cokolwiek zamierzał odebrać
Łziowiek, którego zabijamy, nie jesl całkowicie w na^7.ej mocy. T^ie roj^imiem żalem, jak możemy nazywać to
t^iasnoscią. Toleż nie ganię wprawdzie prawa, które po
zwala zabijać takich iudai, lecz nie widzę, jak mógłbym
broniEĆ ich /jfbójców.^^^'^
tSi A Daleko trudniej mnie zrozumieć, dlaczego szu
kasz obrony dla ludzi, których żadne prawo nie traktuje
jako winowajców.
E. Może żadne, lecz z tych praw, które mają zewnęuzną paslsć i m ^ ą być czytane przez Judzi Bo nie wiem,
c?y nie obowiązuje ich jakieś potężniejsze a głęboko ukryte
prawo, jeżeli Opatrzność Boża rozciąga władzę na wszyst
ko liez wyjątku. W jaki sposób bowiem mogą być wobec
niej wolni od grzechu ci, którzy splamili się zabójstwem
człowieka, broniąc rzeczy zasługujących na lekceważenie^
Wydaje mi się więc, że i U m l o prawo, spisywane dla
utrzymania spojeczeństwe w karności, słusznie pozwala
na takie postępowanie i również słusznie Opatrzność Boża
karze za me. To ludzkie prawo bowiem podejm^uje się
l^rae te przestępstwa, których ukaranie v.TStareza do zastosunków między ludźmi nieuświa'^^^^^^^^^^^
P^^^^^
li,rt,kich kompetencji;
Srj^^^lT"^"^
V . obinnlc m^loacł dlui™, ŁE
AiiRugtyjł asTil samołiĆlJŁwe
tylku zdote;ą — ńapa^łująccgo ich nicr^łrinika. aby u p r z e dilt xgviken\e.
Bo iołnierzorti prawo nakazuje nawet,
afry tibłjai wroga, i gdyby wstrzymywał sią od tego, wóda
Mkity ftA niego k*rĘ- C Ż > ośmielimy sn: na^ivat I G p r a w a
rtJ»ptawiedlia-7mi, lub raczej o d m ó w i m y i m
wartości
iwnejT Moim zdaniem niepraw-iedliwc p r a w o przestaje
, ^ prawem,
K
12.
t
Wyd^ji mi si-'. te p n e c i w k o tego rodzaju
wyslartł^jącfi zabezpiec^onr jtst p r a w o , które
w obrąbie podlegającego sobie spolet^^tr.slwa ' z a p e w n i a
bnk»rniiśi^ mniejsiym przestępstwom, dhy nie dopuszczat
do wi^teych, l'r?.&:\H bardziej odpt>wi,i(!^i poczuciu hu, muHaruoSci. żeby j^lnul napastnik, u HJO ferii kio brnni
**e([o życia. I wit^kiim yro^Eł przejna-uji^ Ukt. że człowiek
io»ta;e pnemocą zh:tńh'uiny, rńż źe gwałojciel traci życie
1 ryki swej niedoszłej ofiary. Co SIĘ t y ^ y /^^inierza, to on,
ttbi;ając ni^rajjai^łeis, jest aykcgijy/i-• p r a w a ; d l a l e g o
b^amtętne wypełnienie obowiązku nie .oprawia mu t r u d -
gikcrźMiu
NasŁąpnle samo T>rawQ, fetóre zosnuo w y d a n e dla
othroiiy społeczeństwa, nie iuote byf uTk^rżone o ifłprowanle się namiętnościponieważ praw^nł^uca, o ile o g ł o
sił je na r o L t a Boga. lo jest wedhjg p r z e p i s ó w odwiec?>
nej ^rawietitiwości, był w stanie ucz^Tiić to zupełnie
nicsahme QĆ namiętności J^eli
ustanawiając
pr7ytnie57af itMhą namli;Łności, to ni<' w y n i k a z tego.
żeby ineba było podtbwać się jej przy w y k o n y w a n i u tego
prawa, bo i niedobry człowiek m o / o ustanowić d o b r e
prawo.
Na pnykiad crłowiek jakiś, d o r w a w s z y si^ d o w ł a diy tyrana, weźmie pieniądze od kogoś, kto m a w t y m
iatOT^ w Łamian za <^łoszemc p r a w a zakazującego p o r y
wać kobietę nawet w zamiarach po.^lubieniiŁ jej.
Prawo
lo nic będzie złe z lego powodu, ze w p r o w a d z i ł j e niesprawiedJJfl^' i przekupny c z l o w i ^ . Mo^na w i t ^ nie u l e natm^inoaci prz3" stłeowaniu tamtego p r a w a , kt6rp
dft ochrony obywateli kaz<? przemoc w r o g a odpierać ta
ką samą przemocą. A la reguJa stosujt' się do wszystkich
ipitó
.Jiirta-
PO- lir HnufT*
nti 1. ii
1.
iV i»
M
r™nsTw.
avH
je
A. Przypuśćmy więc, że naród żyje ubyczajnie i rcffiważnie, sitzegąc gorliwie dobra wspólnego, 1 każdy jego
członek ł>ez wyjątku bardziej ceni sobio interes publiczny
niż osobistą korzyść. Czy w takich warunkach uzasad
nione jest uchwalenie prawa, które pozwala temu włainie
narodowi na samodzielny obiór urzędników, mających zai^^dzać jego, to jest publicznym dobrem?
ff. aj zupełniej uzasadnione.
A. Przypuśćmy dalej, że len sam naród, zwolna dege
nerując się, wyniesie interes prywatny nad publiczny
i zacznie kupczyć głosami, a przekupiony przez ambitnych
ludzi, pnwierzy władzf? nad sobą przestępcom i zbrodnia
rzom, C-^y nie z taką samą słusznością jakiś wartościowy
a wpływowy człowiek — o ile wtedy znajdzie się taki —
będzie mógł odebrać temu narodowi władzę nadawania
urzędów i ograniczyć ją do decyzji kilku uczciwych ludzi
c^y nawc't jednego?
E. l to jest słuszne,
A. Oto wi^c dwa prawa pozornie sprzeczne: jedno
z nich Thiidaje nai^odowi władzę rozdzielania urzędów, dru
gie odbiera ją, A to drugie jest takiej treści, że w żaden
sposób nija nie mogą istnieć równocześnie w tym samym
państ^N'!?, Czy wobec tego powiemy, że któreś z nich }t3st
niesprawiedliwe i że nie należało go wnosić?
E. Bynajmniej,
A. A więc jeżeji nie masz nic przeciw temu, nazwijmy
doczesnym to prawo, które, choć jest sprawiedliwe^ może
jednak zależnie od warunków c-zasu ulegać slusznvm
zmianom.
E, Dobrze, nazwijmy.
15. A. A czy tamto prawo, nazywane najwyższym
rozumem,' może przedstawiać się komukolwiek rtjzumDemu inaczej jak niezmienne i wieczne? Przecież wobec
nipgo zawsze obowiązuje posłuszeństwo. Ono sprawia, że
zasługują na nieszczęśliwe, a dobrzy na szczęśliwe ży^
cie. Ono decyduje o słuszności aktów ustawodawczych
j zmian w zakresie tych praw, które naszym zdaniem na
leży nazwać doczesnymi. Czy kiedykolwiek może być nie' .^OkrpftUHiEP
cycerańak
^^^^łAlbc
^"^ ubyczfljnj- i rozważny naród sam w y *^
«bie iiraciinikf^i^. ro^wf^zły za.^ 1 znikczcmniały jest
£ WJdKi
pfawo jeat wiec?jiv i nici^imemie,
j4 ctfldJisz thyba również, 2c |ud£ie zapożyctyii z pratamtego prawa doczesnego. Jeźeh na przykład w ptwnym
ofcrebJL^ sprawiedliwość domagała SIĘ, żeby naród nadawał
urzcriy. a
indzio;. żeby nie nadawał, to ta
iiniana W czasie czerpie uzasadnienie z tamtych odwiecznvt'li nom", wedlufi których zaWSze jpst sprawiedliwe, że
by naród rtizwainy był szalarien) godność:, a lekłtomy<Iny nie. Czy jesle.^ innego ?dania? '
£\ Zgfldjam sjęA. Po^raram się wi^c w miarę możności ująó w krót
kich słowach pojęcie odwiecznego pj^awa, kfój-c mamy
w sobie wyT>'le.-' Jest to pra^ł'o. v.'edłvłg luórego sp^-awio^ 'iiiw<^ jesl nJwnoznac7na z ]łows;^echnym panowaniem
Idealnego ładu. Jeżeli jesteś innego zdania, powiedz co sie
lobie wydaje,
wis^pra^wdę""'"^
' " ' ' ^ P^^^^^•«sUw5ć, p c ^ i ^ ^ ż
^ .
Awi^-c j.lnieje jedno prawo, klóre deeyduie
o ^ a n ^ c h w ^ d j , , , h praw doc.e^ych klen^ących^udi!
mi. Czy wobec t.^0 może Ono ^mo ulegać j . k i m .mianom?
II.
Woinu
uMila jako
iródln grsećhu
Zycie a tipt^Hamoić
Vll"-16. A. Teraz przypalrzmy się, ] a k wygląda ideafny Jad w samym czJowieku. Naród bowiem skiada się
£ Judzi zrzeszonych pod jednym prawem. To zaś prawo,
iflk powiedzieliśmy, jest doczesne. Powiedz mi najpierw,
czy jestoś ?:i]peinie pewny, ze żyjesz,
E. Nic powniejszego nad to/
A. A pcłlrfifisz zdać .sobie s p r a w - z tego, ze co innego
iyt, a co innego wiedzieć, że się żyje?
K- Wiem przynajmniej, że ty]ko żywa istota wie, że
żyje, lecfl nij.* wiem^ czy każda żywa Istota ma świadomość
życia.
A. Jakbym chciBł, żebyś me \y}k^ wierzył. a3e i wie
dział, żi' zwierzęta nif mają rozumu. Wtedy moglibyśmy
p'ęd]irj up.irać się z tym zagadnieniem. Twierdząc, Że nie
wiesz, wszczynasz długą dyskusje, ponieważ jest to tego
rodzaju kwestia, że pominąwszy ją, nie można zdążać do
celu, nic rezygnując przy lym z lak logicznego powiąza
nia w :ozumDwaniu, jakie moim zdaniem jest nam poIrzebne Toteż odpowiedz mi na nastłjpujące pytanie: Czę
sto widzimy zwierzęta poskromione przez ludzi, to jest
nie tylko ciało zwierzęcia, lecz i jego duszę tak ujarzmio
ną przez człowieka, że instynktownie jakoś i z przyzwy
czajenia siuzy jego woli. Chyba nie przypuszczasz, że może
dojść do te^o, żeby zwierzę próbowało ujarzmić człowieka
w podobny sposób, jakkolwiek groźno byłyby jego rozmia
ry, diiikostf budowa ciała czy też działanie pewnych narząĄ przeciL>ż niejedno zwierzę zdoła zniszczyć ciało
człowieka siłą lub nieposti^zcżęnie,
E. Zgadzam się, że do tego dojść nie może.
A. To dobrze. Lecz powiedz mi także, jaką właściwość
posiada człowiek w tym stopniu, że może rozkazywać wielu
zwierzętom, padc?-as gdy żadne zwierzę nie potrafi zapano
wać nad nim. Wiadomo przecież, ze większość z nich prze
wyższa go siłą i innynłi cechami fizycznymi. Czy przy-
^ pjidkifm
ią
nie
jesi rak z w a n y iiaiwycr,aj
roKa^,
ii>a-
E. Innej nil' znajduję, ponieważ ta w y w y ż s z a j ą c a na.'^
piinatf twicnąia włajitm^ó znajduje się w duszy. G d y b y
/.wiertąia nh
mój^ibym p o w i e d a i o ć , że n a s z ą
wyźszoić sianowi poaiaóanie duszy. T y m c z a s e m i on^ aą
tjiyvńoiit pne2 duszĘ. A więc w dusJy £n3jdujc sią i t ł a d z a .
fctdrrj btsk decydxije o zależności zmerząi o d lućzi i o d -
iUJafy
d
wrotnic: ptmJiidaMie j t j daje n a m nad n i m i przewagę.
Po
nieważ, jflJi każdy widzi, wiadza ta f a k t y c z n i e i s t n i e j e
j posUda dużo znaf^cnie, jfłusznie c h y b a mogi^ n a z w a ć }ą
A. Spójrz, jak przy pomocy Bo^ej staje nią ł a t w e tO,
co lud2\e uwjizajj] za n[cprzczwycic;ii>ną t r u d n o ś ć . P r z y *
mam ci się, ^dziicm, że lo zagadnienie z a t r / y n m na^ p r a
wic tak długo, jak to wszystko, o c z y m m ó w i l i ś m y o d s a
mego początku. A tymczasem u w a ż a m j e za \ v y c 7 e r p a n e .
Zapamiętaj wlco to, a b y nawią^^ć d o t-^i^fj d^Ul-i u i u m o wanie. Wiadomo cl chyba, że tak z w a n a wied?.a p o l e g a n a
rozumowym posimniu.
e. Tak jest.
A. Kto więc wie, że żyje,
zumu.
Kr Tak by wynilsało.
nie
jest p o z b a w i o n y
ro
A. Zwietw^ta l a ś t y j ą i, ji^li s i f łrka:^a^u. ;iif iiia;ił r o
zumu.
E, To jasne.
Oto wii^-c wiesz j u ż to, cze^o, j a k m ó w i ł e ś , n i e
wi^Ą działeś: nie każda istota ż y j ą c a w t e , że ż y j e , a l e m u s i
miet życie to wszystko, co m a ^ w i a d o m o ś t ż y c i a .
17, U, Ta p r a w d a me bud^ti j u ż w c m n i e w ą l p l i w u ś c i .
Idż dalei do cclUj ponieważ arosiumlałem w y s t a r c i a j ą c o ,
y żyć i Qii«ł świadomoći życia to d^Jłio TiSżnt- r z e c z y .
A. Który w!<^ Ł ł y c h
d w ó c h j^tanów w y d a j a Ci si.
fi. Chyba nie wąlpiiJZ, ze ś w i a d o m o ś ć ż y c i a .
A. Czy i w l a d o m o i t życia p r z e d s t a w i a d l a c i e b i e w y ż '
szą wartość niż sarno życie? C i y też m u ż e ro7.umies7,
te
hriadoaość ieat jakimń w y ż s z y m i p i a w d z i w S Ł y ^ r o d z * -
życia i może ją posiadać l y l k o a e n , kto włada rozu^'^m' Takie zaś w ł a d a m e r o z u m e m to nie innego jak
•"^niajsze i bardziej doskonałe życie, opromienione awiaS
fnyśli. Dlatego, Jeśli się nie mylę, nie postawiłeś in"
dobra ponad życiem, lecz w porównaniu z p e w n y m
rodzajem iy<:i3. dałeś pierwszeiicIwD Eemu, które
przećstawia wyższą wartość,
E. Doskonale zrozumiałeś i wyłożyłeś moją myśl. Jeden tylko warunek, że świadomość m g d y nie może być ^
złem.
A. SądżQ, że nigdyi c h y b a ze u ż y j e m y t e m u n u „świa
domość" przenośnie, w sensie doznawania. r>oznawame
bowiem nie zawsze jest rzeczą dobrą. T a k n a przykład
doznawanie mieczami. P o n i e w a ż zaś świadomość w czy
stym i właściwym znaczeniu jest zdobyczą rozumnej m y - ^
ślj, nie może być złem.
E. Uchwyciłem i tę różnicę. Tdź dalej.
, VTir—IB.
Chcę wypowiedzieć następującą inyśl:
człowiek osiąga pełnię harmonii wtedy, kiedy nad wszel
kimi mnymi tdementami jego natury p a n u j e i przev/od?;i
ten pieru'iastek, który wynosi go ponad zwier/.ęta. O b o
jętne, czy nazwiemy go myślą.' czy duchem, czy też
z większą słusznością zachowamy obie n a z w y , ponieważ
obie znajdujemy w Piśmie świętym.
A.
Widzimy, że mamy wiele wspólnych cech nie tylko
^ 7-wterzi:;tami, lecz także z drzewami i z tym wszystkim,
^ zapuszcza korzenie w ziemię. D r z e w a b o w i e m , które
? ^ ^ ™ ^ ^ ^ i ^ j ą najniższy l y p życia, lakże pobierają pokarm
yczny, rosną, rozmnażają się, nabierają mocy, Z d r u sa w t ^-^ ^^^^ rzeczą oczywistą i uznaną, że zwierzęta
j?
stanie widzieć, słyszeć oraz odczuwać przedmioty fidalek^ .^^^^ł>em. smakiem, dotykiem, wieJe z iiicb
.____lj^^^i3ywniej niż my. Dodaj do tego siły, tę<-jUi^t. ^"or"'^'^^*^^^'^^^ •nyi! łfflGus; f duch /splriiusj ^>oi:. Dus=a i teł
iym^ i wyir^ymaJoa^ć dzionków,
stzyhkość i iwinność r u i-h;,w. W tym wazysUim pewne zwicrząta pnewyisza}jiy. pewayni dorównujemy, a niektórym nawet usiąpuje-
jny. W samej klasyfikacji istot stwor?/:jnych naJ^^żymy jed^
jłak z pewni>scią do wspólnej grupy
zwierzętami. W ta
kich na przykład o b j a w j c h jak popi^-d do p r z y j e m n o ^ i
cielesnych i ucieczka przed fizycznym cierpieniem wypoYłiada się cala dkŁywność zwier2<,"cego życia;' isimeją paza
tym pewne tiThy^ ftlóre, jak się zrfajo. nie 5^ udajaiem
zwii'[74t, a jciin^k nie na^e^ą w człowieku do zjawisk
najwyzazegif i/\-du. jak zdoino^i: do żartów i śmiechu, ludz
ku wprawdzie^ lecz jedna 2 najniższych w człowieku, p r z y
najmniej w oczach t^Of kto ma wiasciwy sąd o naturze
lud;łkiej. Naa^^pnie upudobunic w pochwala[:h i sławie,
przesadny i nlcumiarkowany p^d do władzy. W p r a w d z i e
zwierzęta nie posiadają takich skłonności, nie trzeba j e d
nak przypuszczać,
pozijdanie tych rzeczy stanowi o n a
szej wyzszi>ści nad zwierzętami. Te b o w i e m popł^dy, nie
podporządkowanL' ro?ijinowi, unies?,czcyliwiają na^. Chyba
- zas nie byic takiego, kto b y we własnym nieszczęściu
widzifl! powód do wywyższania się nad kogokolwiek. M o ż Ud więc mówić o uporządkowanym człowieku w t e d y ,
kiedy roztim paniije nad tymi w l a i n i e odruchami duszy.
Taki buwiem sUn, w którym to, co lepsze, pudiega g o r sicmu, nia zaslM^uje nie lyiko na nazw*; doskonałego p o
rządku, ale w oi-óle jakiegokolwiek p o r z ą d k u . N i e p r a w d a ?
E. Oczy'Ai^cie.
A. Kiedy wit^c ten rozum czy myśl, czy też duch k i e
ruje nierozumnymi odrui:hami duszy, w t e d y naturalnie
^ panuje w człowieku pierwiaiitek. któremu należy
się
zwiorv.chnicŁwo z wyroku lego p m w a , które u z n a l i ś m y x a
odwieczne.
E. Rozumiem i podąiarn za YwoimJ w y w o d a m i .
IK—JS. A. Czy wit;c nie w y d a j e ci się. żc człowiek
w ten sposób zorganizowany i uporządkowany jesl m^tdry?
K. Jeżeli taki człowiek nie w y d a m i się m ą d r y , l o
thybn JUŻ żaden inny.
A. I to takie wiesz, jak myśl^. że b l n i e j e w i e l u ludzi
niemądrych.
E. Tak, to również jest dosyt p e w n e .
.
p^ez jxr/nanit- m ą d r e g o Ryjesz zapewne, j a k w y -
«^^^l^i^i/dv
widzi, że to taki czSowiek, w k t o i y m rozum
^' najwyz.^zej
^
w ładzy.
w y p a d a powiedzieć o takim stanie czło. , :
jnu brak rozumu, czy też, że m a rozum, lecz
Wieka, y-"-^
"^^Tcli^rwi^c
Kaczej to fistalnie.A Chciałbym bard^'? usiyszeć od Ciebie, z czego -Jdnoaisz w^a>^<^^iE^
w człowieku z n a j d u j e się rozum, j e
żeli nie widać je^o p a n o w a n i a ,
:^,r^.
E Zechciej wziąć tę rolę na siebie, b o mnie jest trud
no pudjiić Bię CKŁpowiedai na po.stawione przez ciebie p y
tanie.
A. Bez trudu pi-zynajmniej przypomnisz sobie, co
powiedzieliśmy nieco przedtem, j a k to słuką zwierzęta poskroniione i ob5aakawione przez ludzi. R o z u m o w a n i e prze
konało rias, ie z kolei W z i e b y l i b y w takiej służbie
u zwierząts g d y b y m e g ó r o w a l i n a d nimi czymś, czego
nie znalcilifuiy w ciele. P o n i e w a ż okazało się, źe to w ł a
sność duchowa, nie mieliśmy di^ niej innego określenia
jalc rozum, Póżs^J przypomnieliśmy sobie, że b y w a ona
n^-ywana także myślą i duchem. Lecz jeśl! rozum i myśl
nie są tym samym, p e w n e jest pr?,ynairaniej, że tylko m y ś l ^
może posługiwać się rozumem. W y n i k a z tego, że ten, kto ^
posiada rnzum, nie może być p o z b a w i o n y myśli.
E. Dobrze sobie przypominam i rozumiem to,
A. A czy wierzysz w to, że tylko ludzie m ą d r z y m o g ą
być poskramiaezami zwierząt? M ą d r y m i zaa n a z y w a m
tych, kfórych p r a w d a nakazuje tak nazwać, to jest t a sich, którzy poddając wszystkie s w o j e namiętności p a n o
waniu myśli Osiągnęli spokój w e w n ę t r z n y .
*
E. Byłoby śmieszne sądzić, ^e takimi są ludzie zwani
p o d l i c i e poskramiaczaml zwierząt l u b też past&rze czy
w u w " / ^ ^ ^ woźnicy, cityli wszyscy, którzy trzymają
w uiegłoścL zwierzęta poskromione, a nieposkromione p r z e "i^sinyin/ zabiegami doprowadzają do ulegloścL
^^PWczloiL^i^i^ najpewniejszy i najoczywists^y dowód,
zapewne w ? ^ '"''^'^ znajdować Mą mysi pozbawiona s t e r w * * * ^
^^^'^h . 7 y ^ ó w
f-^L'^'^^'^ "'''^^
Dokonują b o w i e m
-y^^^"^. jakich m e mogliby spełnić be^ ud^iahi »fi
my^li Wie panuje ona jednak, bo są niemądrzy; a jest
prawdą uznaną ogólnie, że panowanie myśli cechuje tylko
ludzi mądrych,
,
,
- , .
Ł\ Dziwi mnie. ze nie mogłem znaleźć odpowiedzi ua
twoje pytanie, mimo źe juz przedtem przedyskutowaliśmy
te sprawy.
'
Tfjilfc Tiioftio fala
jnote stcloni^ 'OZ^TII iTn
X—^U. Lecz przejdźmy do dalszych spraw. Juz udoMtłdniliśmy, źe mądrast lud:?ka to panowanie myśli w czło
wieku i że niozp także bral^ować tego panowania.
A. Czy ^ąd^lsz, że namiętność może być potężniejsza
niż ta myil, której odwieczne prawo oddało, jak wiemy,
władzę nad namiętnościami? B o ja w żaden sposób. Nie
byłoby bowiem doskonałego porządku, gdyby nleokielznare. niesfo"ne siły rozkazywały temu, co jest opanowane
i zdyscyplinowane. Dlatego uważam ze konieczne, żeby
.myśj byEa potężniejąca niż pożądliwość, ze wzglądu na to,
dzięki czemu słusznie i sprawiedliwie otrzymała władzę
nad pożądliwością.
E. Ja myślĘ tak samo,
A, A czy ktokolwiek wątpi, że TA'yzszość cnoty nad
złem mcralnym leiy w jej sile i nieugii^tości tym wit;ksaej.
im dcsl^cnalsza i wznioślejsza jest sama cnota?
Chyba nie ma takiego.
A. Wobec tego żaden duch skażony ^lem nie ma w y ż
szości nad duchem uzbrojonym w cnotę.
E. Zupełna prawda.
A. Zgiid-/.<t5if^ sii; lakże, myślę, źe jaki b ą d i duch jest
wartością i potęgą wyżs^jj niż wazelkle ciało,'
E. Każdy t-j przyzna, kto dostrzega, a to nie trudno,
że należy stawiać byt żyj^jcy nad nieżyjący i ten, któn'
daje zycle, nad ten, klóry lylito przyjmuje,"
A. Tym bardziej więc ciało, jakieliolwlek by było, nie
przewyższa ducha wyposażonego w cnotęn
E. Oczywiście,
'
por. O iff^SminnsinASei luszy 30 n^.
Ą. A c/y duch sprawiedliwy i myśl strzegąca w l a !«iych praw i władzy nrjże stracić z wyżyn inną myśl, p a
nującą z rńwną sprawiedliwością i cnotą, i wprząc j ą
w jarzmo namiętności?
To niemożliwe; i to nie tylko z powodu jednakowej
doskonałości obu, lepz także dlatego, i e myśl, która p o
kus" sił; o depraw(łwaviie drugi^ej, pierwsza odpadnie od
sprawiedliwf>śf;i i ulegnie skażeniu, a pr^ez to samo stanie
fliij ftłabs^ii.
21. A. nobrj^e zro^^umialeś. Toteż pozostaje już tylko,
abv:^ odpowiedział, jeżeli możesz, czy widzisz coś wspanial
szego od rozumnej i modrej myśli,
E. Nic poza Bogiem, jak ^ądzę.
A. Ja także jestem tt^o udania. A l e niełatwe to za
gadnienie i w tsj chY/ill nie ma jeszcze sprzyjających w a
runków, żeby je zrozumieć, jakkolwiek ogarniamy Je dzię
ki silnei wierzG. Odióżiny W I Ę C na razie uważne i g r u n
towne jJjadanie.'
Xr Ob^cinte bow'Iem jeste^ruy tylko zdolni wiedzieć,
że %v żadnym w^^padku nie może być niesprawiedliwy iakikolwiek byt fiodny tego, żeby stanąć ponad my^l^ posia- •
dającą cnotĘ. Toteż nawet on nie zmusi innej myśli d o
ulegania namiętnościom, choćby naweL b y l na tyle p c
E. To z pewnością każdy prjyzna bez wahsnSa,
A. Czyli ostateczny wniosek jest następujący: tylko
własna wola i wolny wybór czynią myśl, wyposażoną
we władcę i cnotę, wsijolniczką namiętności. N i e s p r a w i a
tego żaden byt równy czy nadrzędny ^ p o w o d u s w o j e j
z a w i e d l i w oś<?i. Wszystko zaś, co niższe, nie może dopiąć
tęgo, bo jest za słabe. Tak nas pouczają wspólnie ustalone
prawdy.
E. Tak, pozostaje ten jedyny i konieczny wniosek.
T — luaktgi Iw AueiaWna ^ L rcf
J/l,
^™
j3
Wolna
liwlfl U
ttsczęHiwosó
fUllTUI horę
A
Wobec l*^o powiifieneś d^ć sią przekonać, ze
myśl Jjłuaznic p^mosi kare za [ak wielką winę.
e. Nie mugę zaprzeczyć.
A Jak?^ wif;^^ Czy mala lo kara w pojęciu ludzlum.
że pfzewod:4i jej narDiętm>ść i szarpie ją między R ę c z
nymi sL=ii.^mi jak bezsilną nędzarkę, w y z u w ^ y ją ponrmJmo z .bogactwa cnoty? B y w a
ka^e jej po
chwalać fałsz zamiast prawdy, innym razem n a w e t bromc
ao- io ^nowu każe zastępować naganami d a w n e pochwały,
itrącaJEłc ją priy lym w nowe błędy, Czasamj działa h a
mująco na jej gotowość do zgr>dy i często wywirfuje w nrej
obawę przed jasnymi dowodami Przygniata ją zwątpiejijem w mozlfwo^Ł odkrycia p r a w d y i więzi w ci&mnyeh
otchtoJach ;^iupoly. C h w i l o w y pęd ku światłu poznania
toficzy się depresją i uczuciem znużenia. A tymczasem
sroży EJę tyrańska władza namiętności. Wzniecając burze
zmionn; ch a sprzecznych uczuć, wprowadza zamęt w duszę
i w c^łe życie cziowieka. Odstręcza obawą, w a b i pożąda
niem. 1'Q przy^.fjbia zgryzotami, to znowu mami osi^ukańczą radofkią
Dręczy świadomością utraty ukochanego
przedmiulu, hib pali pragnieniem zdobycia nie posiadanego.
Bądź ją1r?y boleśnie puczuciem k r z y w d y , bądź podsyca
płomień mściwości, A dzieje się to w zakresie wszystkiego,
ku czemukolwiek zwraca się zaciśnięta dłoń sk^łca, m a r noŁrawcza rozrzuUiika, zaborczy egoizm ziej ambicji, n a
dęta wielkość pychy,
zgryzoty zazdrości, r o z k U d o w e
działame lenistwa, buntowniczy upór, gniotący ciężar p r z v gnębienia i wszystkie inne złe siły zaludniające to państwo
namiętrwisci,
którym ujęły ster. Czy możemy po tym
wszy.-lkim lekceważyć tę karę, klóra, jak widzisz, spada
nieuchronnie na tych, co nie są ugruntowani w mądrości?
nie s l u s z t J"^^
^'Prawdzie, że wielka to kara i zupeł
na.h^T? ' ' ^ l ^ ^ ^ " '
człowiek, będący na w v ^ w snuoę namiętnościom. A l e czy można znaleźć ta-
KU ,
I
•
I
I . ;
W piKOHzloati, bądi ^ecnit^
lit
ŁZPCZ
iiippewtui, WierzyTny wpiawdaie, ie Bóg uk doskonale _
,-;tworzył człowieka i umieścił w stcz^Uwyjn żyeiu, i e len
'
Tylko 1^ wlasnoj woli mógł apaśt- z tej wysokości w nędzę
życia ^ierlcTnego. Ale mimo tego* że wterzę w to sUnie.
nie zdobykni je&Tczo pewjiości, jaką d«je zi^iimii>nie.
Postępujes7. w i ę c whrcw mej woli, jeżeli uważasz^ żo na
leży o d k l . i d L i f iJokMiie zbadanie tej sipniwy.
XI1--;H. A l t pod żednym warunkitm nie zgodzę si^,
żebyś odkładał wyjaśnienie — jeżeli ciq atat n a nie
tęgo,
co mnie najbardziej niepokoi. Dlaczego mianowicie fego
rodzaju dutktiuc kfiry |>ono5imy my, b « a wątpienia niem^drry, którzy nigdy nie piisiadaliśmy O B tyle mądrości,
^eby można było priwii^dziee ^e słus7me d e i p i m y , ponie
waż l>orzunlitmy ^^c^yly cnoty i wybraliśmy SiuŹbĘ pod
A. T a k o tym mó^ l£z. jakbyś wiedział z całą pfwnosL;iŁ|. Że nigdy nie byilńmy mądrzy, Nie ait^gasz bowiem
0070 cbwlli;, w której narod^ilt-śmy się do ziemskiego ży<:ia. Ale wobc^ lego, że mądioSć jest włpsnoficifi dujzy,
wylaoia się wolinę zagadnienie, wiłiika tajenuiica, w y m a
gająca osobn<*@o rozważenia: czy dusza pi-zed połączeniem
i cialeun prow^dsjla jakieś inne życie 1 czy byl taki czas.
kietiy żjift n-.ĄdrM.' Tn jednak nic pn-cszkadia, żeby w y
jaśnić w miarę mo^Pości zagadnienie, ktdre i^j™atrujenjy
-ibecnie,
23. Pytam cic mianowicie, czy mamy i^^W
E. Nie wierni.
A. A ciitt-sz wi^^dzieć?
fi', TeBo t^ikip nic wiem.
A. A więt: nic pytaj mnie wlljcej,
o|i>iwir tlter. np Oe Trldi-t* U, ii^
wfedzę
^
^
E. Dlaczego?
j ' • • • 14 Bo nic mam obowiązku odpowiadać ci, jezeU me
chcesz wiedzieć tego, o co pytasZ. Następnie, jeżeli nie
chcesz dojj^ć do mądrości, nie ma celu rozmawiać z tobą
tvch sprawach. Wreszcie nie możesz być dalej moim
^' Drzviacie!em, jeżeli nie chcesz dla mnie dobra. Zobacz
przynajmniej, czy sam dla siebie nie chc^z^^szczęśliwa
życia,
, ,
E Zgadzam się, nie można zaprzeczyć, ze mamy wolę.
Idź tylko dalej; zobaczymy, do jakich dojdziesz wyników,
A. Dobrze, aie powiedz mi n a j p i e r w jeszcze to. czy
masz świadomość, że posiadasz także dobrą wolę.
E. Co to jest dobra wola?
A. Jest to wola, dzięki której pragniemy zyć spra
wiedliwie i uczciwie i dojść do najwyższej mądrości. U w a
żaj więc, czy nie pragniesz p r a w e g o i uczciwego życia,
czynie chcesz usilnie być m ą d r y m i czy zaryzykujesz twier
dzenie, że posiadanie tokiej w o U nie 3^t d o w o d e m dobrei
woli.
E. Zgadzam się na wszystko 1 dlatego mogę przygnać,
ze mam rxie tylko wolę, ale także dobrą wolę.
A. Powiedz mi, proszę, jaką wartość przypisujesz lej
woli. Czy uważasz, że można porównać z nią pod jakimkol
wiek wzgliidem iKigaclwa albo dostojeństwa, a l b o przy
jemności cielesne, albo wszystkie le rzeezy razem wzięte?
£. Nic-ch mnre Bóg broni od takiego bezbożnego za
pamiętania!
A. Czy więc mały to p o w ó d do radości, że mamy
w duszy laką moc — mam na myśii tę właśnie dobrą wolę
— w porównaniu z którą wspomniane w y ż e j wartości
schodzą do rzędu naj nędzniejszych? A przecież dla ich
idobycia ogromna większość ludzi nio cofa się praed żad
nym trudem, przed żadnym niebezpieczeństwem.
E. Trzeba cieszyć się, i to jak n a j b a r d i i e j ,
A A czy sądzisz, że dla tych, którzy nie przeżyv/ają
^bra?
^' ^^^^ ^^^^^^ ^'^^
^'^ ^""^"^
| . PrzcciwnieT'6ardzo wielką,
luh.fl>. Widzisz więc już, jak sądzę, że
!S
nX5ToU Votr'"^"^^^'
^
wielkiego
korzystanie
prawdziwego d o b r a W
bowiem lak zawisło od woli. jak wlaś-
nie sama wola?' Kio ma ją dobrą, z pewnością posiada to,
co O cale niebo przewyższa wszystkie królestwa ziemi
i wszyetklG cielesne rozkosze. Ten zas, kto jej nie ma, po
zbawiony jest w istocie rzeczy, która przewyższa w a r
tością ws7-ystkie dobra nie będące w naszej mocy, a może
być nabyta jedynie i samodzielnie pr?^z wolę. Toteż on
sam uważa się ia bardzo nieszczęśliwego, gdy utracił zaifzczytną opinię, znaczny njaj^tek luh jskie hąćź dobra ciełesne; a ty będziesz miał go za nieszczęśliwca nawet wtedy,
gdyby opływa! w to wszystko, gdyż przylgnął sercem do
tcjio, CD może łatwo utracić i czego nic ma, gdy chce,
a brak mu dobrej woli. Nieprawda? Z nią bowiem nie
można nawet płorównywać tamtycb rzeczy, a choć jeet
tak wielkim dobrem, potrzeba jedynie chcieć, aby ją
posiąść.
ł
E. To prawda,
Ji. A \vięc sprawiedliwie i zasłużenie spotyka taka
niedola ludzi niemądrych^ choćby nawet nigdy nie byli
OTadrjTfi; (co ^r&sztą jest wątpliwe i bardzo
niej^ne).
E. Zgadzam się.
XIII—27. Ą . Zastanów się teraz, Gzy nie wydaje ci
się, że roztropność jest znajomością rzeczy, których należy
pragnąć lub unikać.
Owszem.
A. A męstwo? — Prawda, że jest taJtim stanem duszy,
w którym lekceważymy wszystkie niept>wodzenia i straty
w zakresie rzeczy nic,będących w naszej mocy?
E. Prawda.
A. Dalej: skłonność, dzięki której ograniczamy i p o w
yciągamy pożądanie rzeczy nie przynoszących zaszczytu*
— to umiarkowanie. Czy myiilsz inaczej?
E. PrzeciwJiie, tak myślę, jak mówisz,
0. J. '
^^^^
eowoiy^^fiU sią pelesianle; por.
fleirocwHoiw*
i.
1
A. A czy w r e s z c i e 3 p r a w i e d i i w o & Ł nie jest cnotą, ^tóiii
i>dd(ije każdemu, co mu się należy?
E. Tak właśnie pojmuje sprawiedliwość.
A. Przypuśćmy wiąc, że człowiek dobrej wołi — od
dawna już mńwimy o jej wysołdej wartości — nie mając
dobra wyższego od niej, ją jedynie ukoctia, a rozmj-śłając I prTekonuJąc się, jak jest wielka, j a k niedostępna
wzeikJin próbom wydarcia czy wykradnięcia, posługuje
tii^ Tuą radośnie i z ro^oszą. Czy liędziemy mogli wątpić,
że stawia on opór wszystkiemu, co jesl wrogiem tego je
dynego dobra?
E. Stanowczo musi sprzeciwiać się temu wa^yslkiemu.
-4. prawda^ źe nic odmówimy roztropności temu, kto
widzi. 7 0 Irzebu pragnąć tego dobra, a unikać wszystkiego,
00 jest mu nieprzyjazne?
E. Wydaja; mi się niemr.iżUwe. żeby ktoś, nie waiąc
roztropności, zdobył się na taki sąd.
A. Słusznie. A l e dlaczego nie mielibyśmy przypisać
mu także męstwa? Z pewnością nie może on kocłiać ani
wysoko cenić tych wszystkich rzeczy, które nie leżą W na.saej mocy, ponieważ kochamy je zla wolą, jej zaś, jako
nieprzyjaciotce swego najdroższego dobra, musi stawiać
opór. Skoro zaś nie kocha ich, nie boleje z powodu utraty
1 gardzŁ nimi zupełnie. To — jsk powLedziatem, a ty przyBnałei
sprawia męstwo.
£. Naturalnie, że można przypisać mu meitwo. Bo nie
wyobrażam sobie, kogo prawdziwiej mógłbym nazwać
mężnym, jak nie tego. kto z równowagą i spokojem 2nosi
brak rzeczy, których nie możemy ani osiągnąć, ani utrzy
mać sami przez się. A udowodniliśmy, ze wspomniany
człowiek postępuje właśnie w taki sposób.
A. A l,erav- p^smyśi, C7,y możemy odmówić mu urpiarkowania. lej cnoty, która trzyma w lcarbach namięmośd
Czy jest coś tak wrogiego dobrej woli jak aamiętnfwe?
Nic. Wobec tego zapewne rozumiesz, że kio kocha swoj^
p dobrą wolę, wszelkimi sposobami opiera się i spr3ecii'\'ia
namtĘtnościom; słusznie wiec otrzymuje nazwę umiarko
wanego.
-.'•'^1'^'
1-
m
E. Idż dalej, zgadŁum się.
A. Pozostaje sprawiedliwość. Doprawdy nie widzq,
jak może brakować jej lemu człowiekowi. Przecież ten,
kto posiada i Jiocho dobrą wolę i — jak powiedziano —
opiera się w r t ^ m jej siłom, nie może chcieć zła dla nikoRo.
Co za tym idzie— nikomu nie wyrządzi krzywdy, a to jeat
możliwe :ylko wlody. j^dy oddaje on każdemu, co mu się
naJeżj-. Przypominasz sobie chyba, że przyznałeś mi rację,
gdy logo rodzEfju postępowanie przypisywałem sprawie
dliwości.
E. przypominam sobie i przyznaję^ że wszystkie cztery
cnot5'r które niedawno opisałeś zgodnie z moim przekona
niem, znajdują się w tym człowieku, który wysoko ceni
i kocha swoją dobrą wolę.
2S. A. Cóż więc przeszkadza, żebyśmy uznali życie
takiego c7io\^Łeka za godne pochwaty?
E. Absolutnie nic. Owszem, wszystko zachęca do tegOj
• A ^ w e l zmusza.
A. Czy potrafisz oprzeć się przekonaniu, że należy
unikać niesż^częśliwego życia?
*
E. Jestem przeświadczony o tym jak najmocniej i są
dzę, że jest to nasz jedyny obowiązek.
A, Życia, które zasługuje na pi>chwalę, z pewnością
nie trzeba unikać, prawdo?
E. Oczywiście, sądzę nawet, że należy zabiegać o nie
^<3Tiiwie.
A. A wi^c życie godne pochwały nie jest życiem nie
szczęśliwym?
E. Tak wynika z konieczności,
A- Juk chyba wszystkie trudności usunięte i możesz
przyznać, że właśnie to życie jest szczęśliwe^ które jest .-^^
wolne od nieszczęścia.
E. To jasne.
-4. A więc zgadzamy się, że szczęśliwy jerit człowiek,
kióry kocha swoją dobrą wolę 1 w porównaniu z nią gardzi
^vaiystkim innym, co nazywa się dobrem, a to posladająej'
m o ż e wbrŁ'w swej woli utracić,
E. Dlaczego nie miałbym zgod/ić się, skoro wszystko,
co uatatii^śmy poprzednio, prowadzi oas koniecznie do
tego wniosku?
103
A. Jesteś na dobrej drodze. Ale pro&zę cię, powiedz,
czy miłość do własnej dobrej wo]i i takie jej poszanowa
nie, o jakim mówiliśmy, nie jesl włai^nie dobrą wolą?
E. Jest.
A. Jeżeli więc shjsznle uważamy takiego człowieka
za szczęśliwego, czy nie mamy racji, gdy nieszczęśliwego
widzimy w tym, kto ma wolę przeciwną?
£, Mamy rację.
A. C o więc każe nam powątpiewać, że choćbyśmy
nigdy przedtem mądrymi nie byli, wola decyduje zarówno
0 lym ^fciłi. które przynoj?i chlubę i szczęście, jak prze
sądzał o życiu haniebnym i nędznym i ponosi odpowiedzial
ność za jedoo i d r u ^ ? '
£ . Pr7\'anaję, że przesłanki, które dcc>rowadzdły do
lego wniosku, są pewne i nie da się im zaprzeczyć.
29. A. Jeszcze jedno. Pamiętasz chyba, jaka była
nasza definicja dobrej wołi. Mam wrażenie, że nazwaliśmy
tak wolę, która kieruje nasze pragnienia ku prawemu
1 uczcittemu. życiuE. Przypominam sobie lo samo.
A- Jeżeli więc ukochamy tę wolę, przygajniemy z taką
samą dobrą vr<Aą i damy jej pierwszeństwo przed wszyst^
^im, czego wold nie /doła n^tm trwale zabezpieczyć, skutek
b ę d ^ takJ, te zamlefzJtają w naazej dusj^y tamte cnoty,
k . .h pońfldanle j « t tstot^ prawego \ ycŁciwego życiaJax nas potłczyi rozum. Wynika z tego, że ktokolwiek
cbce źyć moralnie 1 uczciwie — jeżeli tylku zechce wynjefeć lo p r a w i e n i e prjnad znikome dobra — osiągnie ten
wielki cel z tak wielka łaiw<Mciq, że chcenie i posiadanie
Manie su; w rdm Jednym.
£. S z c z e m ci miwi^;
mało nie krzyczę z radońiM.
widząc, jak nagle wyłania się przecie nmą dobro nieitcciiio'
ne, a tak łatwe do zti^łbycia,
A. A p r 2 e c i r z taka wlainlc radość, klóia rodzi się
z osiągnięcia Wł«o dobra, njizywa Hlę życiem Hzczę.^llwym
wtedy, gdy ożywia duszę *pukojnie, bez jej wynilku, a slale
—
IM
'
nca 1( 9.
,
,
;X^Jii:j^1ł^riif'i;'-''^v I
Tetaii, lUi kWry powoływiii łlfl pnl-ilunlt;
-i^./r- ,!• M - r , M ..-i.
por. - RefracloHo-
Chyba
wetUug ciebie życie szczęśliwe m e aol^i,^ n
^ i , Jctńm daje p r a w d z i w i e i nielawodnie
ffi^
^
^. Myślę tak jak ty.
X I V — 3 0 . A. D o b r z e . A l e czy sądzjsz, że ktokolwiek
£ ludzi nie chce szczęśliwego życia i nie pragnie go ia
wszelką cenę?
E. Takie pragnienie jest niewątpli^Ańe powszechne,
A. Dlaczego więc nie osiągają go wszyscy? Przecież
Kgodnic uznaliśmy, że ludzie zasługują na nie wolą^ tak
samo jak na życie nieszczęśliwe, j że mają to, na co za
dłużyli. Tyme-zasem zaś w y ł a n i a się jakaś sprzeczność
i jeżeli nie poświęcimy j e j bacznej uwagi, gotowa jest za
kłócić tak o p r a c o w a n y i konsekwentny tok poprzedniego
OLVan'3
.Tslł tn
ipi^f m n ^ l i w p
vphv Vtn^ ? wl^Ti^nni
Wicka, który chciałby zyc nieszczęśliwier A l b o jak raoze
być, żeby csiowiek z d o b y w a ł szczęśliwe życic przez wolę,
gdy tak wielu jest nieszczęśliwych, a przecież wszyscy
pragną byc .'^^częśliwi? ' Czy i tego nie wynika, ze co in
nego chcieć dobrze a l b o ż e, a co innego zasłużyć na coś
przez dobrq a l b o złą wolę? Przecież ludzie szczęśliwi.
a więc z konieczności dobrzy, nie dlatego są szczęśliwi, że
chcieli żyć ozc^ęśliwie — bo i źli chcą tego — ale dlatego, ,
źe chcieli cnotliwego życia, czego źli nie chcą.
Nic więc d z i w n e g o , że ludzie nieszczęśliwi nie osią
gają tego, czego chcą, to jest szczęśliwego życia, ponieważ
chcą równoc7.eśnie tego, czemu szczęście towarzyszy,
oez czego nikt nie jest go godny i nie osiąga go, miano^t=ie życia cnotliwego. Tamto b o w i e m odwieczne prawo
- < ^ B
już wrócić do niego ^ P ^ ^ ^ " ^ ^ ^ ^'t^"^^^^
^«by zaslugu leżała w woli, szczęście
,^f^/^^^
V ł o nagrodą i karą.= Toteż mówiąc, ze Ujdzie są me•^•1,
'
aicŁĘjSŁlUjytn 10.
hlńry p o w o l y w a U
n^iaeianleS I Ę pe^EiaTiie.
porv^
Ret'a^f°'**>-
'
UTł
szczęśliwi K własnej woli, nie mamy na myśli tego, że cłicą
ł być nieszczęśliwi, lecz że nastawienie ich w^oli jest takie,
iż z konieczności pociąga za sobą nieszczęście nawet wbrew
ich chęciom.
Dlatego twierdzenie, że nie wszyscy mogą być szczęśli
wi, mimo że chcą, nie sprzeciwia się poprzedniemu rozuI mowaniu; nie wszyscy bowiem chcą żyć cnotliwie. A tylko
przy takim nastaiAnenin woli przysługuje przywilej szczę
śliwego życia. Może masz jakie zarzuty?
K, Ja żadnego.
m
XV—31^ Lecz zastanówmy się już, w jakim stosunku
pozostaje to do ł>wego zagadnienia dwóch praw.
A. Dobrze.
najpierw powiedz mi, czy człowiek,
który rozmiłował się w cnotliwym życiu i takie ma w nim
iipjidubanie, że odczuwa nie tylko jego słuszność, ale także
słodycz i przyjemność — kocha jako rzecz najdroższą to
prawo, które dobrej woli ^przeznaczyło życie szczęśliwe,
a ziej nieszczęśliwe?
E. Kocha, i to bardzo, bo doznaje szczęścia dziękf
temu, że postępuje właśnie w e d ł u g tego prawa,
Ą. C z y w tycn w y p a d k u przedmiot jego miłości jest
zmienny i przemijający, czy też niezmienny i wieczny?
E. Oczywiście, że wieczny i niezmienny.
A. A czy ci; którzy zapamiętali się w złej woh, a mimo
tego pragną szczęścia, jnogą kochać prawo, które takim
lud^^iom słusznie odpłaca nieszczęściem?
E. Sądzę, że nie mogą,
A. A czy nic kochają oni czego innego?
E. A i e owszem, bardzo wiele rzeczy, tych miano
wicie, przy których upiera się owa zła woła chcąc je zdo
być hib zatrzymać.
A. Mówisz — zdaje mi fię — o bogactwach, dostojt^ńslwach, rozkoszach, o pięknie cielesnym i wszystkich
innych dobrach, które dla spragnionych byw-^iją nicdoslępnc, a posiadaczom w y m y k a j ą się w b r e w ich woli.
E. Właśnie o nich mówię,
A Czy sądzisz- i c mają wieczną warlość, skoro w i
dzisz, ze są ^-aleźne od zmienności czasu?
E. Tak nie będzie uważał nawet skończony szaieniec.
A. A więc iH> pierwsze ottazało się, że jedni ludzie roz- ^
miiitweni są w rzeczach wiecznych, inni w doczesnych.
Następnie zgodziliśmy się, że istnieją d w a prawa; iedno v^
wieczne, drijgic doczesne. Jeżeli ma,sz jakie poczucie spra
wiedliwości, piiwiedz już na podstawie tych dwóch prze^
jilanek, którzy z tych ludzi powinni według twego zdania
[łodiegać prawu wJecznemu, a którzy doczesnemu.
Ł\ Sądzę, że odpowiedź na twoje pytanie jest łatwa.
MyśJę, że tamci azc^ęśliwi żyją pod wiecznym prawem,
ponieważ ukochali j^eczy wieczne. N a d nieszczęśliwymi
Ziiś ciąży prawo docaesne>—
- — —
A. Masz słuszność, bylebyś nie dał zachwiać się
W przekon;miu, że siLidzy doczesnego p r a w a nie mogą
uwolnić .się od wiecznego. D o w o d y na to były zupełnie
jasne, PinviedzieJiśmy, że od lego ostatniego p r a w a po
chodzą wszystkie przejawy sprawiedliwości i wszystkie?
sprawiedliwe zmiany. Natomiast dobrowolni zwolennicy
prawa wiecznego nie potrzebują prawa doczesnego. To, jak
widat, roaumiesz dostatecznie.
Pojmuję wszystkof co mówisz,
32- A. A więc p r a w o wieczne każe odrywać miłftót
od rzeczy doczesnych i oczyszczona kierować ku temu,
co wletzne.
E. Tak jest, każe.
A. A cóż dalej? Nieprawda, że prawo doczesne naka
zuje jedynie, aby lud/ie, gdy przylgną pragnieniem do tych
dóbr, które tylko czasowo mogą nazywać się naszymi,
posiadali je w laki sposób, żeby byl zachowany pokój
1 {ąt^zn^ł^ vn\ędzy ludźmi, przynajmnie) w lakim stopniał,
j a k i da się osiągnąć w zakresie tych rzeczy? Do nich zaś
nah'zy najpierw ciało i tak zwane dobra cielesne,
dobre zdrowie, sprawność zmysłów, siły, piękność i wszel
kie inne przymioty, jedne niezbędne przy wykonywaniu
pożytecznych zawodów i zasługujące z tego powodu na
wvższe uznanie, inne pośledniejsze.
m
Nasiąpnie woiniJŚć. Wprawdzie prawdziwej woJrti
zażywają jedynie szczęśliwi zwolennicy wiecznego prawa,
W tej chwili jednak mam na myśli taką wolność, która
daje poczucie swobody ludziom n i e z B i l e i G y m od władzy
drugiego człowieka i za którą tęsknią niewolnicy prag
nący wydwoliodzenia spod tejże władzy Dalej rodzice,
bracia, żona, dzieci, krewni, powinowaci, przyjaciele i ci
wszyscy, z klórymi i^zą nas au-iązki krwi i przyjaźni.
Wreszcie saiita i>jczyzna uważana zazwyczaj za matk5.
a lakże zaszczyty, stawa i tak zwana popularność. N a ko
niec pieniądze. W tej jednej nazwie zawiera się wszysUto,
czego jesteśmy prawnymi panami i co — według ogólnej
opinii — mamy możność spi",iedawać łub darowywać. W y
jaśnianie, w jaki sposób owo p r a w o przydziela z tych
rzeczy lo, co sjc komu należy, byłoby zbyt trudne i długie,
a dla naszych celów zupełnie niepotrzebne. Wystarczy
bowiem wiedi^ieć, że władza tego prawa w zakresie kara
nia ogranicza się do pozbawienia ukaranego całości lub
części tycłi dóbr,
Tolez przystosowanie do kierowania nieszczęśliwymi
Łrzyma ich w uległości przy pomocy lęku i nagina do
swojej zmiennej wnli. Oni J:x>wiem bojąc się utraly łych
rzeczy, przestrzegają w ich używaniu pewnej granicy, o d
powiedniej do stopnia solidarnfiści, jaki można osiągnąć
w państwie złożonym z ludzi tego pokroju. Prawdo lo nie
kar7.e grzechu, który polega n^ przywiązaniu do tych dóbr,
lecz niegodziwe odebranie ich innym. Przypatrz się więc,
czy już doszhśmy do końca tego, co uważałeś za nieskoń
czone. Wszak postanowiliśmy zbadać, jak daleko sięga
władza karania przysługująca temu prawu> które kieruje
narodami i państwami ziemskimi.
E. Widzę, że doszliśmy.
33. A. Widzisz więc t ^ ż e , że gdyby ludzie nie ko
chali tych rzeczy, które mogą być im odebrane w b r e w ich
woli, nie byłoby kary ani za krzywdy- ani nawet za dozwo
lone ubieganie się o te dohra,^
^^E, To widzę także.
-.JhLmi^^
^ ^^>LJ^?-
_-^! :^:''.-4.^'E-_.-'—r i^y-- ••
'tflTBtoby Ich ani piBifo
docieariB u
^rływay w y r ^ ł m ^ j *
oftlJiB nf[Vłel UJ A p o o ^ doiWOkUiy p r t ł » prawo dOClMW,
Ą A
tych samych rzeczy jeden u ż y w a źle, drugi
dobrze Pierwszy lgnie do nich sercem i w i k ł a się, p o p a jajac w zaieżnu.ść od tego, co p o w i n n o j e m u podlegać,
LTo^truJe on osobiste d o b r o w rzeczach, n a które s a m
pi^inien w y w i e r a ć d o b r o c z y n n y w p ł y w z a p r o w a d z a j ą c
iyśród nich porządek i należycie nimi z a w i a d u j ą c . D r u g i
^
używając ich p r a w i d ł o w o , pokazuje, że w p r a w d z i e
są dobrem,
nie dla niego, p o n i e w a ż nie robią go d o bryjn ani lepszym, lecz raczej dzięki niemu nabierają
wartoścr. I dlatego nie łączy się z nimi uczuciera, nic p o
zwala, żeby przez miłość w r a s t a ł y w duszę j a k ż y w e
członki, aby, kiedy zacznie się ich odcinanie, nie zosta
wiały bolesnych i oszpecającycti ran, lecz wznosi się ponad
nie, gotowy, g d y trzeba, wziąć je w posiadanie i w zarząd
a jeszcze bardziej p r z y g o t o w a n y n a ich utratę i nieposia
danie. Czy w o b e c tego stanu rzeczy sądzisz, że należy
oskarżać srebro i złoto z p o w o d u skąpców, a p o k a r m y
i powodu tych, co grzeszą o b ż a r s t w e m , a l b o w i n o z p o
wodu pijaków, a l b o w d z i ę k i niewiast z p o w o d u nierząd
nych i ciid/oJożników, podobnie wszystko inne? Z w ł a s z c z a
gdy wldzj.^z dobroczynne działanie ognia w ręce lekarza
1 zbrodnicza moc chleba w rękach truciciela?
E, M i r f k a to p r a w d a , że trzeba przypisać w i n ę nie
samym r^.eczom, ale ludziom, którzy u ż y w a j ą ich ku złemu.
XVI—34. A. Słusznie. Lecz, j a k sądzę, zaczynamy
JUZ dostrzegać znaczenie p r a w a odwiecznego i d o w i e d z i e l^*niy się, jak daleko może posunąć się p r a w o doczesne
"W stosowaniu kar. P r z e p r o w a d z i l i ś m y r ó w n i e ż dość w y "^^ztie rozróżnienie między d w o m a rodzajami rzeczy: wiecz
nymi i doczesnymi; i pHxlobnie między d w i e m a kategoląm^L łudzi: jedni kierują s w o j e zabiegi i uczucia d o rzeczy
^tecznych, inni do przemijających. Stwierdziliśmy zaś,
^ wybór przedmiotu należy do w o l i ' i że tylko w o l a może
^^yc z ^ n u p i e r w i a s Ł ^ roz^niny i uniemożliwić j e g o
prawidłowi! działanie.
Wykazaliśmy wreszcie, że Irzeba
obwiniać człowieka, który robi zły użytek z rzeczy, a nie
rzecz fiam^. Po tym wszystkim, proszę cię, wróćmy do za
gadnienia, które p<]stawdiśmy n a początku rtHmowy, i za.-•tanówmy się, czy otrzymało rozwiązanie. Post ano w^lJsmy
zbadać, w czym leży istota złego czynu, i to było powodem
wjłzyslkiego, cośmy powiedzieli Tólez wolno nam teraz
/wrócić .'^ię ku temu : przyjrzeć się, czy pocełniaiiie_zl^jije
pcł]cga na pogoni za dobrami doczesnynuT^odciuwanymi
przez fizyczną^ najlichszą stronę człowieka, zawsze nie
pewnymi, i na zaniedbaniu rzeczy wiecznych, którymi
myśl sama się rozkoszuje i które sama przez się poznaje.
W y d a j e mi się bowiem, że wszystkie złe czyny, to jest
wszystkie rodzaje grzechu można zidiczyć do lej jednej
iateRorii,
Czekam, żebyś mi powiedział, co ty myślisic
w lej sprawie.
35- £- Tak jesl, jak mówisz. Z g a d z a m się, że w^izyslde grzechy zawierają się w t y m j e d n y m rodzaju zła,
W odwróceniu się od dóbr boskich, p r a w d z i w i e trwałych,
ku zmiennym i n i e p e w n y m . W p r a w d z i e i te dobra majił
miejsce w ł a ś c i w e w ogólnym porządku i osiągają pewne
swoiste piękno. A l e duch zepsuty i nieuporządkowany
podąża z& nimi niewolniczo. A tymczasem boski porządek
boskie p r a w o postanowiło, a b y raczej przewodził im w e
dług własnej w o h jak zwierzchnik. W y d a j e mi się również,
że widzę ostaleczne wyjaśnienie zagadnienia, które posta
nowiliśmy zbadać po tamtym p i e r w s z y m , d o t y e z ^ y m
istoty złego uczynku: mianowicie skąd pochodzą nasze zł^_
czyny, Jeśh się nie mylę, źródłem ich jest decyzja w o l n e j
woli. Tak wykapało p r z e p r o w a d z o n e rozumowanie. L e c z - '
pylam, czy Stwórca powinien b y ł dać nam samą wolną
wolę, której, j a k widzimy, zawdzięczamy lo, ze możemy
naszy
złych czynów-
110
A. N i e bój się o lo. Jednak na dokładniejsze zbadanie
tego musimy przeznaczyć iiiny czas, gdyż obecna r o z m o w a
domaga się już p e w n y c h granic i zakończenia. Chcę. żebyś
wierzył, że w niej zapukaliśmy niejako do b r a m wielkich
i tajemniczycli zagadnień. G d v pi,xl przewodnictwem Boga
zaczniemy docierać do ich wnętrza, przekonasz stę, j a k
wielka różnica zachodzi między tą r o z m o w ą a następ
nymi; o ile większa w nich przenikliwość w badaniu, d o stojniejszy temat, jaśniejszy blask p r a w d y . P r o ś m y tylko.
zeby Opatrzność Boża pozwoliła nam trzymać się aż d o
końca obranego kierunku i osiągnąć postawiony cel.
E. Usti^uję t w o j e j w o l i i przyłączam się do niej
jak najchętniej, z całym przekonaniem i z c a ł ^ o serca.
Ksiąga
druga
Wstąp
1 -i, E. W y j a ś n i j mi, jeśli to możliwe, dlaczego B ó g
diił człowiekowi wolną w o l ę ; przecież bez niej na p e w n o
nie moglibyśmy grzeszyć.
A. C z y rzeczywiście poznałeś już z całą pewnością,
że Bóg dał człowiekowi dar, którego t w o i m zdaniem nie
powinien b y l dawać?
K. M a m y przecież w o l n ą woJę» a w niej j e d y n e n a
rzędzie grzechu. P r z y n a j m n i e j takie w r a ż e n i e odniosłem
z rozniowy, pomieszczonej w p i e r w s z e j księdze — o ile
zrozumiałem j e j treść,
..
A. Ja także pamiętam, że V % y m punkcie doszliśmy
do zupełnej jasności. Lecz teraz zapytałem, czy w^esz.
źc wfGśnie B ó g d a ł n a m tę "władzę, która j ^ t n a p e w n o
naszą własnością i środkiem do grzecłiu.
E, Sądzę, że tylko O n . Przecież o d N i e g o pochodzimy.
Oli wyraieraa n a m zasłużoną karę za grzechy l u b n a g r o d ę
za dobre czyny.
A- P r a g n ę wiedzieć, czy i len sąd opierasz n a j a s n y m
poznaniu, A może polegasz- nn autorytecie i g o t ó w jesteś
P*łpr;iestać na w i e r z e bez poznania?
E- P r z y z n a j ę w p r a w d z i e , że w tej s p r a w i e zawiei'zyl^m najpierw cudzej p o w a d z e . Lecz czy m o g ą b y ć p r a w d y
bardziej pn-ekonujące niż te. że każde d o b r o pochodzi od
in
.5 B o g a że wszystko, co s p r a w i e d U w e , jesl d o b r e i że s p r a
w i e d l i w a jest Itara za grzech i nagroda za d o b r e uczynki?
Stąd wniosek, że niedola grzeszników i szczęście d o b r y c h
p«>chodxi od Boga-^.r^^;^ ^^..^
2, A. N i e m a m nic p r z e c i w Temu, lec^ p y t a m o tamto
drugie; na jakiej podstawie wiesz, że m y pochodzimy o d
Boga? Tego b o w i e m obecnie nie wytłumaczyłeś. W y j a ś n i
łeś tylko, że B ó g w y m i e r z a n a m zashiżoną k a r ę l u b n a gnwię.
E. Otóż widzę, że nasze pochodzenie od B o g a staje się
oc/ywisLe tylko w l e d y , g d y j u ż u p e w n i l i ś m y się, że B ó g
karze gn^echy. Przecież O n jest ź r ó d ł e m całej s p r a w i e d l i ''' wości, a s p r a w i e d l i w o ś ć nie karze obcych. Inaczej postę
puje dobroć, która Świadczy d o b r o d z i e j s t w a n a w e t o b c y m .
Jasne więc, żo n a l e ż y m y d o B o g a , p o n i e w a ż tak sam^j
• karze nas Jego s p r a w i e d l i w o ś ć , j a k o b d a r t a nas Jego ł a
skawość. Następnie n a p o d s t a w i e p r a w d y , że wszelkie do
bro jest dziełem B o ż y m ( w p r o w a d z i ł e m j ą za t w o j ą zgodą),
można w y w n i o s k o w a ć , że c z ł o w i e k także pochodzi od
Uoga. Przecież człowiek, j a k o istota ludzka, przedstawia
pew.ne dobro, p o n i e w a ż może żyć dobrze, o ile chce.'
iS. A. Jeżeli tak jest rzeczywiście, r o z w i ą z a l i ś m y p o stav.ione przez d e b l e zagadnienie. B o jeśli to p r a w d a ,
, ' f « » . c / ł o w i e k s t a n o w i p e w n e d o b r o i że tylko w t e d y może
' czynić dobrze, kiedy chce — musiał otrzymać w o l n ą w o l ę ,
p,oi;leważ bez niej nie m ó g ł b y czynić dobrze. D l a t e g o zaś.
•>że u ż y w a m y j e j d o grzechu, nie m o ż n a przypuszczać, że
B ó g dał jq w t y m celu. A więc •y,'ys tarcz aj ącą przyczyną,
dli' której należał się n a m d a r w o l n e j w o l i , jest to, że bez
niej człowiek nie może żyć moralnie. T o przeznaczenie
wolnej woii można poznać stąd, że grzeszne użycie j e j
sprowadza B o ż ą karę. T a k a kara j e s l n i e s p r a w i e d l i w a ,
jpżeJl ł>trzymsłiś'my w w o l n e j woli nie tylko środek do dobrego życia, lecz także narzędzie grzechu. Jaka b y ł a b y to
sprawiedliwość, g d y b y ponosił Itarę c?lowiek, k t ó r y użył
wolnej w o l i w tym celu, w j a k i m j ą ctrzymał? A tymcza\ sem czy nie odnosisz w r a ż e n i a , ż e B ó g , i k r z ą c grzesznika,
tak przemawia do niego: „ D l a c z e g o n i e użyłeś w o l n e j w o l i
*
tego, do czego ci j ą dałem, to jest a b y ś czynił dobrze?"
hrtfiil
'S^^J^
^^6<r» powoływał sie PelaSUisz a u uiasailnienU swoJ*J
A dalci iakźc mogtaby Istnieć kara za grzech i nagroda za
d o b w uc/ynek ^ w kiorych o b j a w i a się Ulota . p r a w i e - .
Hh.vLi
Kdyby cziowieK me mial wolnej w o u i przecież
l v r ^ > i ^ ^ " ^ ^ / ' > ^ j^j
^y^^
grzeszny.,
arii oLiSirr tzyli g a y b y tziowiek nie posiada! w o m e j w o i i .
niesprawledJma byiaby i kara, i nagrooa. A tymczasem
i w Karze, i w n a g i o d z i e p o w m n a byc sprawiedliwość, p o
nieważ jest ona jednym z łych dobr, które pochodzą o d ,
Boga, Tolez trzeba byjo, żeby Bóg oai człowiekowi woiną '
wolę.
.
,
_ '
11^^
E. Z g a d z a m się iuź, że B o g dal wolng wolę.
Ale p r o s ^ cię, powiedz, czy nie masz wrażenia, ze w o i n a
wifiA fjd początku powinna być niezdolna do grzechu, j & ieli oŁrzymaliJ;my ją, żeby czynić dobrze. Tak samo ma się
ze sprawiedliwością, klorą dano człowiekowi, żeby żyl
dobrze. Przecież sprawiedliwość ule może pomagać nikomu
do złego życia. Tak samo wola nie służyłaby nikomu d o
grzechu, gdyby była dana do dobrego.
A. ^^Ł^odziewam się, że przy łasee B o g a b ę d ę m ó g ł
ci odpowiedź, aibo raczej odpowiesz sobie sam, gdyż
pouczy cię wewnętrzny glos P r a w d y , najwyższej n a u c z y clelki wszystkich ludzik hecz jeżeli uwa^asa za rzecz p e w
ną i sprav,dioaą to, o co cię pytałem, to jest, że B ó g dal n a m
wolną wolę, proszę d ę , powiedz w krótkich słowach, czy
wypada mówić, żc nie powinniśmy otrzymać tego, w czym
uznajemy dar Boga. Jpżeli b o w i e m nie jest p e w n e , że
wolną wolę dal nam Bóg, mamy p r a w o pytać, czy dobrze
postąpiono dając ją nam. K i e d y zaś przekonamy się, że
dobrze zrobiono, poznamy, że dał ją Ten, od kogo pochodzą
wszystkie dobra człowieka.
Jeżeli jednak okaże się, że
posrąpcnn^i _ż/e, należy uznać, że nie otrzymaliśmy j e j od
Tego, którego nie wolno oskarżać. Lecz jeżeli jest p e w n e ,
że \4^Dlna woJa pochodzi od Boga, mcisimy przyznać^ że
Bóg nie był obowiązany odmówić n a m j e j ani udzielić
w inny sposób, jak udzicOił — bez względu na to jaki
był ten spost,b. Przecież dał nam ją T e n , którego postępowanda nie mamy p r a w a ganić,
;
« i « K f '^P^a'^d^ie m a m w tej sprav,ne mocną w i a r ę .
7^
\,
^ \ 1^^'-^^^ vjiedzy. Toteż b a d a j m y tak, j a k b y
^ s t k o było niepewne. Widzę bowiem, że z tej p i e i C z e ^
»
niepewności czy wolna wola została nam dana do dobrego,
skoro możemy pr^ez nią grzeszyć, wynika także druga
niepewność; c^y dobrze postąpiono, ńsjąc nam wcJnił
wolę^ Jeżeli nie jesteśmy pewTiŁ, czy ud-dclono nam j e j
w tym celu, żebyśmy czynili dobrze, to również nie jest
pewne, że należało j e j udzielić. Wskutek tego nie rnożemy
także mieć pewności, czy dał ją Bóg. Jeśli b o w i e m kwestio
nujemy stoSDwność tego daru, musimy kwestionować także
• j e g o pocliodzenie od Boga, ponieważ nie woltro p r z y
puszczać, że Bóg darował coś n i c s t o s w n e g o .
A, M e masz przynajmniej pewność, że Bóg Istnieje?
E. 1 ta pewność pochodzi z wiary, a nie z przemyślenia.
A. A wjcc przypuśćmy, żc k l ó r y ś z tych. o których
napisano: „Powiedział... w sercu s w o i m : nie masz Boga"S
powie w len sposób do ciebie i nie zechce przejąć się twoją
wiarą, lecz będzie chciał sprawdzić, czy lo, w co wierzysz,
jesl prawdą. Czy zostawisz l e g o człowieka, czy też uznasz
za swój obowiązek przekonać go w jakiś sposób o l y m ,
czego jesteś p e w n y , zwłaszcza jeżeli nie będzie uparcie
oporic.waii lecz okaże gorliwość i chęć poznania?
i'\ Ostatnia twoja u w a g a wystarcza, a b y mi nasunąć
właściwą odpowiedź, Z pewnością, choćby b y ł nie w i e m
j a k iJlefozsaany, przyzna mi, że z podstępnym i upartym
nie można dyskutować na żaden lemat, a zwłaszcza w spra
w i e U k ważnej. W o b e c tego pierwszy będzie mnie prosił,
żebym mu wierzył, że pyta w u c z c i w y m zamiarze i źe
w Stosunku do tego zagadnienia nie kieruje nim żaden
ukrj'ty podstęp ani upór. W t e d y m u u d o w o d n i ę — a to.
Jak sądzę, potrafi icto bądź — że sprawiedliwość domaga
się, żł^by uwierzył w istnienie B o g a opierając się na dzie
łach tych wielkich ludzi, którzy na piśmie pozostawili
świadectwo o swoim współżyciu z S y n e m B o ż y m . T y m I n
dziej, że sam chce, żeby w najtajniejszych sprawach jego
duszy, znanych jemu samemu, dawał mu wiarę drugi czło
wiek, nie mający możności poznania ich. Otóż tamci stwier
dzili na piśmie, że oglądali zdarzenia, które mogły zajść
^ I k o w tym w y p a d k u , jezeii istnieje B ó g . 1 zbyt naiwny
będzie człowiek, który ganiąc mnie za lo, że wierzę ich
świadectwu, będzie równoc?:eśnie domagał się w i a r y dla
siebie W każdym razie nie znajdzie w y m ó w k i , żeby u s p r a wiedliwlt swpją niechęć do n a ś l a d o w a n i a tego, czego nie
może shiaznie ganić.
Ą. U w a ż a s z więc. że w s p r a w i e istmenia B o g a w y
starczy rozważne przekonanie, że należy u w i e r z y ć l u d z i o m
tak poważnym- W o b e c lego p y t a m cię, dlaczego nie są
dzisz również, że trzeba w i e r z y ć p o w a d z e tych s a m y c h
ludai w sprawach, które p ( s t a n o w i l i 3 m > zbadać j a k o niepewr>e i zwpeJnJe nieznane. N i e m u s i e l i b y ś m y w i ę c e j b i e
dzić się nad ich dociekaniem,
E. A l e m y chcemy znać i rozumieć lo, w co w i e r z y m y .
6.
D o b r z e pamiętasz. N i e m o g ę zaprzeczyć, że p o
stawiliśmy sobie takie zadanie n a początku p o p r z e d n i e j
rozmowy. G d y b y w i a r a i wiedza byty t y m s a m y m i g d y b y
w i a r a nic musiała poprzedzać zrozumienie w i e l k i c h p r a w d
Bożych, me m i a ł y b y znoczenis s ł o w a p r o r o k a ; „Jeżeli nie ^
uwjei-zycie, nie zrozumiecde."' T a k i e sam P a n nasz sło
w a m i i c-^ynami zachęcał n a j p i e r w ludzi, których p o w o ł a ł
fio sbawienia, a b y M u u w i e r z y l i . A l e potem, kiedy już m ó yal o Si^mym darze przeznaczonym d l a w i e r z ą c y c h , nie
powiedział: ^j^ycie wieczne polega n a w i e r z e " , lecz: .jŻycie
wieczne to pognanie Cjebie, j e d y n e g o p r a w d z i w e g o B o g a i>
i posianego pr^ez Ciebie Jezusa C h r y s t u s a . N a s t ę p n i e
mówi do tych, którzy już wierzą; „Szukajcie, a z n a j d z i e
cie.^" B o jak wierząc w p r a w d ę niepoznaną nie m o ż n a
mówić, że się ją znalazło^ tak też nikt nie jest z d o l n y do
znalezienia Boga, jeżeli przedtem nie u w i e r z y w to, co m a
potem poznać.* Toteż stosownie do poleceń P a n a s z u k a j m y
nieustępliwie. W poszukiwaniach podjętych n a Jego z a
chętę On sam pokaże d r o g ę do znalezienia celu, o ile l u
dzie tacy jak m y są w stanie odkryć w życiu ziemskim
tego rodzaju p r a w d y . T r z e b a b o w i e m w i e r z y ć , że ludzie
l ^ s i widzą je w y r a ź n i e j i posiadają doskonałej jeszcze
za s w e g o pobytu n a ziemi, a wszyscy d o b r z y i pobożni
z pewnością po tym życiu. M u s i m y ż y w i ć nadzieję, że i m y
dostąpimy tego, a o d w r ó c i w s z y się od ziemskich, c z ł o w i e
czych spraw, całą istotą tęsknić do tych p r a w d i m i ł o
wać je.
*
ML. T,
4,
* Por. noi^ MoŁofla
fiiotafil auoi-sti/^sklflł.
tl5
Danyód na istnienie
Boga
1. Różne stopnie doskontilości bytów
j
I l j _ 7 Jeśli się zgadzasz, zastosujmy w naszych b a d a
niach następujący porządek: p o p i e r w s z e s z u k a j m y oczywistege dowodu na istnienie B o g a ; następnie p r ó b u j m y
odpowiedzieć, czy od N i e g o pochodzi k a ż d e d o b r o w j a
kiejkolwiek mierze jest d o b r e m ; n a k o m e c : czy do d o b r
należy zaliczyć w o l n ą w o l ę . O d p o w i e d ź n a te trzy p u n k t y
wystarczy, moim zdaniem, żeby w y j a ś n i ć , czy b y ł o rzeczą
słuszną d a w a ć człowiekowi w o l n ą w o l ę . A b y w i ę c zacząć
od rzeczy najbardziej oczywistych — p o w i e d z m i , czy
sam Istniejesz. M o ż e m a j ą c odpowiedzieć n a to p y t a n i e
boisz się pomyłki? A l e g d y b y ś nie istniał, z p e w n o ś c i ą
nie mógłbyś w ogóle mylić s i ę /
E. Pr^^ejdż raczej do następnych p y t a ń .
A. A więc t w o j e istrdenie jest f a k t e m o c z y w i s t y m .
Nie by?ofcy tK:zywisŁe, g d y b y ś nie żyl; w o b e c tego j a s n e
jesl także to, że żyjesz. C z y rozumiesz, źe te d w i e p r a w d y
są zupehi^e pewne?
K. T a k jest.
A , W takim ra^ie jasna jest jeszcze ta trzecia, że masz
rozum.
K. Jasna.'
A , Jak sądzisz, która z tych trzech w ł a s n o ś c i j e s l
najwyższa?
E. Rozum,
73.
* P o r . o iTMu $IC7ĄAIIN,ym 7, Sofi[ofcu>tfl a, 1, o ioie^e
nrayidilwei
KlasycŁfie Łft-imiilowanie l^] pewno&ci własniigo iBiciienLa d a j e A u e u -
hoc scim, SI ioU^r." Fakt isHiiema myfiiąceso . . j a - jest aii
prawd bctpn&,edn1o nlewqtpll..</y>:ii, ^tó-e j.i.naknLe
f
A u p u s i y n a feOna
w"f>dM^^^^^
^ ^ ^ ^ ^ p r a w d y i^^o lodraiu lo p r a w a Uczb 1 leguiir mądroŁcl
[por nlłe],. Opjfici tych prawd Umyal o^w.eeony p r t « Bo^a i^oLny ]esl na
?.\^tl^.^.^^rL^±i=L^^^^
iie
. . ^ l e n > = B o g . opiera .'l4^^Jed:
A. Dlaczego lak myślisz?
E. Ponieważ spośród Łych trzech stanów: bytu, życia
1 rozumienia — kamień posiada byt, a zwierzę żyje; nie
przypuszczam jednak, zeby kamień żył, a zwierzę miało
rozum. Nie ma ząś^ątpliwości, że istnieje i żyje. len, kto
p^iiuda ro7ijm."&Ja!ego nie waham się powiedzieć, że ten.
kló posiada wszystkie trzy własności, przewyższa tego,
któremu brak dwu lub jednej z nich. B o kto żyje, len na
pewno istnieje, lecz nie wynika z lego, że lakże ma rozum.
R^^dzę, że takie jest życie zwierząt. To zaś, co istnieje, nie
musJ mieć koniecznie życia i rozumu. Mogę na przykład
powicsińeć, i e Mniejij zwłoki zmarłych, ale nikt nie powie.
żyją; czemu zaś brak życia, terou tym bardziej brak
rozumu.^
A. A więc przekonaliśmy się, że t tych trzech w ł a s
no' i nvTrtwym zwłokom brak jest dwóch, zwierzęciu j e d
nej, c/l'>wiekowi żadnej.
S. Ti> prawda.
A. Uznajemy również, że między tymi trzema w ł a
snościami najwyższą wartość ma ta, która przynależy
człowiekowi wspólnie z dwiema pozostałymi, tO Jest rozum. ^
Jemu towarzyszy byl i życie,'
E. Tak jest, uznajemy.
Zthuaiy
lewjiĘiTine^ tmysi u^Buniciimy, rozum
B, A. Powiedi mi teraz, czy wi^sz. że posiadasz o w e
powszechnie znane zmysły cielesne: wzrok, słuch, p o w o
nienie, smak i dotyk.'
^-"^
E. Wiem.
A . Jąk sądzisz, co należy do zmyshi widzenia, innymi
słowami: co jest przedmiotem wrażeń wzrokowych?
E. Wszystkie przedmioty fizyczne.
' Por. o KieinicrieJnHłEiri d u s ^ . ]>asaim.
T . " ^ y O trtfflfcftłei IJU^^ Ą\, Tradycyms, nowjwany Jut »
fUoEOD^
w i t M j (par. l u . i. PMiuszkfl, Patchoiopia og^j,a, Lublin, iłrt, IH UTł.
117
Czy wzrok pozwala nam odczuć także twardość
i miękkość?
E. Nie,
A. Co więc jest właściwym przedmiotem wrażeń
wzrokowych?
E. Barwa,
A. A wrażeń słuchowych?
E. Dźwięk.
A. Węchowych?
E. ZapachA. Smakowych?
E. Smak,
A. Dotykowych?
E. Miękkość i twardość, gładkość i szorstkość i wiele
właściwości lego rodzaju.
A. A czy kształtów ciał i wszystkich własności tego
rodzaju, jak wielkość, krótkość, I^ztałt czworokątny lub
kolisty, nie odczuwamy równocześnie i dotykiem, i wzro
kiem? I dlatego takich wrażeń nie można przypisać ani
wyłącznie dotykowi, ani wyłącznie w z r o k o w i , lecz obu
tym zmysłom.
E. Rozumiem.
A. Rozumiesz więc, ze p e w n e zjawiska są przedmioIcłn w y r a ż e ń dla pojedynczych zmysłów, niektóre zaś dla ,
kUln.i zmysłów wspólnie?
E. T o także rozumiem,
A. Czy więc możemy rozpoznaj przy pomocy jednego
z tych zmysłów, które zjawiska należą do każdego zmysłu
1 są wspólnym przedmiotem wszystkich lub niektórych
wrażeń zmysłowych?
E. W żaden sposób.
Takie zjawiska rozpoznajemy
jakimś wewnętrznym zmysłem,
A. Czy przypadkiem nie jesl lo sam rozum, którego
nie majf^ zwierzęta? .Ja przynajmniej sądzę, że zjawiska
tego rodzaju ujmujemy dzięki rozumowi i również przy
pomocy rozumu poznajemy, że n-iają laki właśnie cha
rakter.
E, Rozumem — zdaje mi się — poznajemy raczej, że
^istnieje wewnętrzny zmysł, do którego tamte pięć ogólnie
znany eh zmysłów odsyła wszystkie odebrane wrażenia,
lis
Innym bowtem zmysłem zwierzę widzi, a innym unika lub
^IHĘi
f
]
n o ż a d a t e g o . co z o b a c z y ł o ; U m t e n z m y s ł z n a j d u j e
sią ,
w ochach Łc^ z a ś w e w n ą t r z , w s a m e j d u s z y . D z i ę k i m e m u
z w ? S , /^l^^^i^
przyjemnego czy przykrego wrazeS ą d a j ą lub unikają, przyswajają sobie lub odrzucają
n f e ' t y l k o to, c o w i d z ą , a l e i t o . c o p o z n a j ą s ł u c h e m i m jiymi zmysłami cielf^nymi. T e g o zmysłu nie można nazwać
ani w z r o k i e m , ani s ł u c h e m , ani p o w o n i e n i e m , a n i s m a
k i e m ani d o t y k i e m , l e c z c z y m ś i n n y m , co r z ą d z i w s z y s t - ^
kimi zmysłami bez wyjątku. Jak p o w i e d z i a ł e m , p o z n a j e m y
go roziimem; nie m o g ę jednak utożsamiać g o z r o z u m e m ,
ponieważ w i d o c z n y jest także w zwierzętach.'
9. A . C z y m k o l w i e k j e s t t e n z m y s ł , u z n a j ę j e g o I s t
nienie i nie w a h a m się n a z w a ć g o z m y s ł e m w e w n ę t r z n y m .
Lec^- w s z y s t k i e w r a ż e n i a z m y s ł o w e t y l k o w t e d y m o g ą z a - ^
m i e n i ć się w w i e d z ę , k i e d y w y j d ą t a k ż e p o z a l e n z m y s ł . '
P r z e c i e ż cała nasza w i e d z a p o l e g a na p o z n a n i u r o z u m o
w y m . Ył^iemy z a ś — r e s z t ę p o m i n ę — ż e n i e m o ż n a o d e b r a ć
wrażenia b a r w y przez słuch ani w r a ż e n i a d ź w i ę k u p r z e z
wzrok. A skoro w i e m y , to w i e m y nie dzięki o c z o m czy
uszom ani dzięki t a m t e m u w e w n ę t r z n e m u z m y s ł o w i , k t ó r y
posiadają także z w i e r z ę t a . T r u d n o b o w i e m p r z y p u s z c z a ć ,
ż e b y one po-i\'iedziały o t y m . ż e n i e m o ż n a o d b i e r a ć w r a ż e ń
ś w i a t i o y c h pi-zez s ł u c h , a w r a ż e ń
dźwiękowych
przez
v / z r o k , p o n i e w a ż ray s a m i r o z p o z n a j e m y t o t y l k o r o z u m e m
i myślą.
E. N i e m o g ę p o w i e d z i e ć , ż e b y m t o p o j m o w a ł .
Co
powiesz, jeżeli zwierzęta rozeznają
tym
wewnętrznym
zmysłem, który i m przyznajesz, że nie m o ż n a
otrzymać
w r a ż e n i a b a r w y p r z e z słuch, a w r a ż e n i a d ź w i ę k u p r z e z
wzrok?
A . C h y b a nie sądzisz t a k ż e , ż e p o t r a f i ą o n e r o z r ó ż n i ć
m i ę d z y sobą o g l ą d a n ą b a r w ę ,
zmysł, który
mieści
się
w oku tamten w e w n ę t r z n y z m y s ł w duszy i r o z u m , k t ó r y
s z c z e g ó ł o w o o k r e ś l a i o b l i c z a te z j a w i s k a ,
E. B y n a j m n i e j ,
Wk.nle
l^SiZ^
m.
,.z którego
IBJt. Kreulz,
itftw. wr.
i,. iBfij
m>^LQwS
i
^^d^,7J^^^
fn^^^if'
^^i!^LJ^^^^*^^
^ ™ '
^y-^-clui^oy
poz^d.nie
lub
^"Btsct^, 6. Parls, iSłS,
P ł a t a ł o pojecie Swiadm^i-i^i"
^ K'"JaOŁQWsl.i, FUozofUi
^^czylta. K r a -
119
A A czy rozum mógłby rozróżnić te cztery elementy
i dać ich definicję, gdyby nie poznawał b a r w y dzięki zmy>
filowi wzroku, zmyslo wzroku dzięki temu wewnętrznemu
zmysłowi, który kieruje wzrokiem, i gdyby z kolei ten
vrG"^riątrzj^y zmy^ł nie p o d a w a ł mu wiadomości sam o sobie
(o ile nie ma już między nimi żadnej pośredniej instancji)?
E. Widzę, że w innych w a r u n k a c h b y ł o b y to niemoĘ^
Hwe-
.
.
^
.
A, A czy zdajesz some s p r a w ę , ze zmysł wzroku,
który dostrzega b a r w ę , nie dostrzega s w e g o własnego do
znania? Przecież nie oglądasz tym samym zmysłem b a r w y
sameRo wrażenia wzrokowego.'
E. W żadnym wypadku.
A. Spróbuj uchwycić jKSzcze taką różnicę. Zgadzasz
się. jak sądzę, że b a r w a i widz&nie b a r w y lo d w i e różne
rzeczy: a jeszcze czym innym jest zmysł, który istnieje
w nas nawet z dala od b a r w y i pozwala widzieć ją, kiedy
zjawi się przed oczami.
E. Rozróżniam także te rzeczy i uznaję Ich odrębność.
A . Prawda, że spośród tych trzech rzeczy widzimy
ocaanw tylko barwę?
J-r, P r a w d a .
A. i^owiedz mi więc, dzięki czemu widzisz d w i e inne,
Fi-zecież nie mógłbyś Ich rozróżnić, g d y b y ś ich nie
widział.
E, N i e wiem, co to takiego. W i e m tylko, że jest; nic
ponadto,
A , Nie wiesz więc, czy p r a w i ą to sam m u m , czy leż
tamten picrwiaslek życiowy, k l ó r y określamy jako zmysł
wewnętrzny. v/yższy nad zmysły cielesne, czy też coś
inne^?
Nie wiem,
A Wiesz jednak, że tylko rozum może określić te zja
wiska i może uczynić lo tylko z tymi, które otrzymuje do
zbadania,
E. To pewne,
A- Wszelka więc imia władza, która dośiriadczalnie
poznaje to, co potem staje się przedmiotem naszej wieq^y> lest na usługach rozumu. Jemu oznajmia i przed120
'
Por- o ii?itr[h.Ddi:i auazy «
na.
. ;u vL.szvstko 7. czym slą styka, aby mógi zdefiniować
pM^TÓ^^^^^^^
i przemienić doświadczenie
w wiedzęe Tek jest.
Ą A c-^y ro^um sam poznaje siebie, czy tez przy p o
mocy innej władzy? On. który przeprowadza rozróżnienie
między swymi wsadzam: sitiżebnymi i dostarczonym przez
nie matcnidem. poznaje odlegloSć, jaka dzieli je od niego,
i sLwierd/ia swoją bezwzględną przewagę- Czy wiedziałbyś,
że mu^;': nł^um, gdyby on ssm nie poznawai lego?
/•;. Istotnie, nie wiedziałbym.
A. Ja-sne, źe żaden z tamtych pięciu zmysłów nie może
oiiczuć \VTUżcA któregokolwiek z mch, mJmo że odczuw^ią
one wszystkie zjawiska fizyczne. Odczuwając bowiem zmyilcm l^arwt; nie odczuw;imy w podobny sposób samym
£suysłem rówrnleź swojego oóaucia i słysząc dźwięk n i e
słyszymy tego, że słyszymy^ pr^y wąchaniu róży nie pa^
chniie i'am wcale samo doznawanie węchowe ani dozna
nie smakoHJp nie wywołuje j:am smaku w usiach, gdy ko
sztujemy Czegoś. Nie możemy tez dotykać samego w r a
żenia dotykowego, gdy dotykamy jakiejś rzeczyE. Dc^'^4'iście.
JV—JO, A. Moim zdaniem i to tskże jest jasne, że
tamten wewnętrzny zmysł poznaje nie tylko materiał prze
kazany mu przez pięć zmysłów cielesnych, lecz także sa
me wrjizeuja zmysłowe. W przeciwnym razie, gdyby zwie
rzę nie czuło, że czuje — pożądanie łub popęd do ucieczki
nie popychałyby go do wykonywania ruchów. To odczucie,
ze czuje, nie A-yatarcza, żeby dać mu wiedzę — bo lo jesl
rzecz rozumu — lecz skłania je do poruszania się. a tego
nie może spowodować i^aden z pięcia zmysłów. Może nie
to jeazeze zrozumiale, ale wj'jaśni się. jeżeli poddamy
obserwacji jakiś jeden zmysł, na przykład zmysł wzroku,
zwierzę otwiera oczy i kieruje wzrok na przedmiot który
stara się zobaczyć, tylko dlatego, że czuje, iż go nie widzi,
gdy ma oczy zainknięte lub odwrócone. Jeżeli nie widząc,
M
czuje to, musi także odczuwać, gdy widzi. Z tym samym
pożąd^uiem wpatruje się nieruchomo w przedmiot widzia2 jakim odwraca oczy, żeby zobaczyć to, czego nie
widzi. Fakt ten wskazuje, że odczuwa oba stany.
Ale nie tak jasno przedstawia sią sprawa, czy ten
^ pierwiastek życiowy, który odczuwa wrażenia zmysłowe,
odczuwa także sam siebie. Chyba że badając własne w n ę
trze przekonamy się, że w każdej ż y w e j istocie znajduje
się popęd do unikania śmierci. Jest ona przeciwna pier
wiastkowi życiowemu, toteż ucieczka życia przed swoim
przeciwieństwem świadczy niezbicie, że posiada ono odczu
cie samego siebie. Jeżeli nie jest to jeszcze jasne, zostaw
my tę sprawę. Dążąc do celu opierajmy się tylko n a do
wodach jasnych i oczywistych. D o nich należy to, że zmyf- sły cielesne odczuwają przedmioty fizyczne; że te zmysiy
nie mogą odczuwać własnych doznań; że zmysł w e w n ę
trzny odczuwa z a r ó w n a przedmioty fizyczne za pośred
nictwem zmysłów cielesnych, jak i doznania samych z m y
słów; rozum zaś noznaje cały ten zespół zjawisk oraz sie
bie samego i przekształca to poznanie w wiedzę. Czy nie
t.-ik?
E, Tak, oczywiScie.
A . A l e powiedz mi teraz, gdzie jest zagadnienie, ktfee
chcemy rozwiązać za pomocą tego uciążliwego i długiego
dowodu.
tmyslów
zeianątrznych.
V—11. E. O ile pamiętam, o m a w i a m y teraz pierwszą
z tamtych trzech kwestii \ które wysunęliśmy przedtem,
a b y wyznaczyć porządek obecnej dyskusji, to jest, j a k
można udowodnić istnienie Boga nie podważając l nie osłabiają<^ roli wiary w j w j m o w a n i u tej p r a w d y .
Ą. Dobrze zapamiętałeś. Chcę, Żebyś zapamiętał do
kładnie także i to, że gdy zapytałem cię, czy wiesz, że
jesteś, okazało się, że wiesz jeszcze d w i e inne rzeczy.^
T o także pamiętam-
Tl. ±0 żyjesi i
myńUai.
A Tpraz wiec zastanów się, jaki stan spośród tych
TRZJ:
przedstawia, twoim zdaniem, to ^vszystko, czego
S a d c z a j ą zmysły cielesne, to znaczy w s r o d jakich b y r ^ " ż y
umieścić pi7,edmioty naszych w r a z e n zmysł<^
wy^h z którymi nasze zmysły stykają się przez oczy,
lub przez jakikłłlwiek narząd cielesny: czy w s r o d tych,
które tylko istnieją, czy tych, które także Żyją, czy w r e s z
cie wśród łych, które prócz tego mają rozum.
E Zaliczam je do tych, które tylko istnieją.
A. A jak sadzisz? W której z tych trzech g r u p z n a j du.ią się .same zmysły?
K, Pośród bytów żyjących,
; ^
A . Który z tych dwóch b y t ó w uwazas?: za lepszy: sam
^^^ysł, czy przedmiot jego wrażeń?
^ a ^ ^ u i ^ i s sii;, że zmysł.
A. Tsl^czego?
i;. Po^ileważ lepKze jest to, co prócz istnienia posiada
ż y ^ i^ź to, co tylko istnieje.
12, A , A jak będzie z tamtym w e w n ę t r z n y m z m y
słem? Jest on wprawdzie niższy od :Tizumu i w s p ó l n y nam
jeszcze ze zwierzętami. Tak wykazafy poprzednie poszu
kiwania. Czy jednak będziesz się w a h a ł postawić go w y
żej od zmysłu, którym doświadczamy przedmiotów fizycz^
fe.^ś któremu przyznałeś wyższość n a d tymi przedB. A n i trochę.
A . A dlaczego? B o to także chcę wiedzieć. N i e możesz
chyba twierdzić, że należy zaliczyć ten w e w n ę t r z n y zmysł
do trzeciej kategorii — do b y t ó w rozumnych; raczej j ^
szcze do łych, które istnieją i żyją, aJe me ma}ą r o ^ m u .
Ten zmysł bowiem znajduje się także w besrozumnych
zwierzętach. Wobec tego powiedz, dlaczego wynosisz zmysł
wewnętrzny ponad zmysł, który odczuwa przedmioty
ff^yczne. Temu ostatniemu zmysłowi, służącemu do odbie
rania wrażeń zmysłowych, przyznałeś wyższość nad cia
łami. Skłoniło cię do tego przeświadczenie, że przedmioty
iuyczne należą do tego, co tylko istnieje, on zaś przed
stawia taki typ bytów, które prócz i.stnienia posiadają
jeszcze życie. Wśród tych ostatnich jednak znajdujemy
także tamten zmysł wewnętrzny. Powiedz więc dlaczego
uważasz go za coś lepszego. Może powołasz się na to, że
odczuwa on wrażenia zmysłów zewnętrznych. Kie sądzę,
żebyś przez to znalazł regułę, która pozwoliłaby ustalió,
że w dzied:<inie poznania strona czynna ma przewagę nad
- bierną.' Przyjmując takie założenie, musielibyśmy może
i powiedzieć, że istota ołsdarznna rozumem jest lepsza od
' przerimioto s w o j e j rozumowego poznania. To zaś jest
fałszem, gdyż człowiek poznaje mądrość, a nie jest lepszy
- od niej samej. Zastanów się zatem, co skłoniło cię do ieeo,
że wyniosłeś zmysł wewnętrzny ponad ten zmysł, którym
odczuwamy rzeczy fizyczne.
E. To, ze widzę w nim kierownika^ w pewnym sen
sie sędziego nad tym zewnętrznym zmysłem. Przecież le
żeli ten nie dopisze w wykonaniu swego zadania, tamten
wewnętrzny zmysł domaga się od niego, iakby od słu
żącego, żeby spełnił swoią powinność. Tak powiedzieli
śmy poprzednio. Bo zmysł wzroku nie czuje, że widzi albo
że nie widzi: a ponieważ nie czuje, nie może rozstrzygnąć,
czego m.u niedostaje albo jaki stopień widzenia jest w y
starczający, Czvni to ten wewnętrzny zmysł, który pobu
dza dus7ę zwierzęcia', żeby otworzyła zamknięte oko*
i icbv postarała się uzupełnić odczuwane braki. Chyba
zsśi nikt nie wątpi, źe ważniejszy jest ten, kto wyrokuje,
niź len. o kim wydaje sąd,'
^
A. Czy więc widzis?., że zmysł cielesny także niejako
wj-daie sąd ^ o przedmiotach fizycznych? Przecież odczuwa
on przyjemność lub ból. zależnie od tego, jak dniała na
niejjii fizyczny przedmiot: łagodnie ci^y ostro. Jak tamten
wewnętrzny zmysł ocenia, czy widzimy wyraźnie, czy nie
wyraźnie, t&k samo -^ysł W7.roku wyrokuje, czy barwa
jest dostatecznie mocna, czy zbyt słaba. Tamten WG^
wnętrzny zmysł ocenia siłę wrażeń słuchowych; sam zmysł
słuchu <M-zeka o dżwięltach: który z nich wp(yw:x łagod-
'
nie, a który obija się o uszy z przykrym hałasem. Nie po^ TJ. f*t ccdinini
tolasifiŁ
posolenia Rmyttoieago ma
onuwne^
nett
"^""^ imifłH™* {I i ł ń J b H j togo imlefiaJm), y ,
\
-.'^
pmdplar-
tóarai. por. O ii.itf[ko*ci dułiir H; De am^ni »ii mtiram la. U. m.
howaiiia sLĘ mtflieKo byiu wij^zirnu hyifiwi, ftianowi ona rtin^ie u i a s A d niefllp arąurncnlii t u i iElnICiiLe O^Ko IpUr, (T. Cayrt, dt, cyt. 1&4 na.i.
E l Ę na t D z5nK
^1 6Ł'slyTli 7 H B r 7 ^ I i l U . RDYP zmy^ V f e w n ę [ f Ł n y nie muM
-.4
4
Irieba opisywać reszty z m y s ł ó w cielesnych, GÓYT, j a k
sadzę, dusUzegasz juz, co chcę powiedzieć. T o m i a n o w i
cie, że wewnęir/.ny zmysł w taki sposób w y d a j e sąd o z m y Biaćh cielesnych, w jaki sposób same zmysły cielesne o s ^
dzają przedmioty fizyczne. Tamten pochwala spi^awnedziaiame zmysłów cieiesnych l u b domaga się, a b y speł
niły powinność. Z m y s ł y cielesne poddają się łagodnemu
dziaianiu przedmiotów fizycznych, a odrzucają to. co im
BzkodiiiI^. KzOczywiście spostrzegam to i zgadzam się, że tak
jCKt, j a k mówisz.
zmysłu
wtiunĄfinego
VI—13. A. Zast&nów się teraz, czy fozisrn w y d a j e
sądy także o tym w e w n ę t r z n y m zmyśle. N i e pytam już
o io, czy jesle.'^ poiifny, że ma wyższa warloSć n i i tejj
wewnętrzny zmysł, ponieważ jestem przekonany, że ta
kie jest twoje zdanie. Właściwie nie widzę potrzeby, żeby
pyla^ nawet o to, czy ten zmysł poddany jest sądom r o zLLriiu. Przecież tylko rozum w y d a j e sądy w zakresie tego,
co jeat oo niego niższe, to jest przedmiotów fizycznych, cie^
leśnych zmysłów i tego wewnętrznego zmysłu, pod j a k i m
wzj^iędem jedno jest lepsze od drugiego i o ile on sam je
przewyższa. A to d o p r a w d y byłoby niemożlivve, g d y b y sąd
o tych sprawach nic należał do niego.
fi. Rozumie się.
A. N a j p i e r w więc ten rodzaj bytu, który prÓcz istnie
nia posiada jeszcze życie, choć nie ma rozumu (taka jeat
dusza EWJerzęcia), przewyższa byi ograniczony do samego
istnienia, pozbawiony i życia, i rozumu, jakom jest m a r t w e
cJaJo. A znowu byi, który łączy w sobie wszystkie stopnia:
istnienia, życia i rozumu — rozumna dusza w człowieku,
— góruje nad tamtymi pierwszymi. Czy myślisz, że w nas,
to jeat między elementami, które składają się na naszą
ludaką naturę, możemy znaleźć jakąś własność wyższą
niż ta, którą postawiliśmy na trzecim miejscu wśród tych
Irzech rodzajów bytu? Jasne jest, że mamy ciało i jakieś
125
fjfae; które je ożyvńa i powoduje jego fizyczny r c E Z w ń j . .
Obie te wŁasnoŁci dostrzegamy także w zwierzętach. M a
my wreszcie coś trzeciego, jakby głowę albo oko naszej
duszy'; może dałoby się znaleźć odpowiedniejszą nazwę
na określenie rozumu i władzy myślenia, której brak na
turze zwierzęcej- Dlatego proszę cię. przypatrz się. czy mo^ żedz znaleźć w naturze człowieka jakiś pierwiastek w y ż
szy od rozumu,*
K. W ogóle nie widzę niczego lepszego.
•nic nie p'zaniV±fZa
14, A. A przypuśćmy, że uda nam się znaleźć coś takiego, o czym będziesz przekonany, ze istnieje i że prócz
tego przewyższa nawet nasz rozuim~Jski]tołwiek b y ł b y to
bytj czy zawahasz się nazwać go Bogiem?
E. nTeżeli zdołam znaleźć coś doskonalszego niż n a j iep.iza część mej istoty, nie mogę twierdzić zaraz, że to
2 ^ U w a ż a m bowiem, że Bogiem wypada nazywać nie tę
istotę, która przewyższa mój rozum* lecz taką, której nic
iiie przewyższa.
A. Masz zupełną rację. To pobożne i prawdziwe po
jęcie o Bogu dał twojemu rozumowi On sam,^ Lec^ jeżeli
przekonasz się, że ponad rozumem stoi juz tylko byt wiecz
ny i niezmienny, powiedz, proszę cię, czy będziesz waliał
się nazwać go Bogiem? Widzisz przecież, że byty cielesne
są zmienne; okazuje się, że i życie, ożywiające ciało, nie
jest pozbawione zmienności, ponieważ przechodzi przez
różne stany. Pewne jest, że rozum także jest niestały, gdyż
raz siara się dojść do prawdy, innym razem nie dba o to
* w oryginale ^ctnimne łiosrrue uculum" — wyraienla. JflK a.^ EdaJ?,
1 Por, ffnHf; Oiisia I ]ej rj^ladje.
^
""'^ Taopia Hanunncu — W słowach lych i i w l O i « n t i sjc re'ipiny i:harattter (llozirfll AuguaŁyna; me m a c i y lo leJnak, i * Augiulyn
fBittailB ItiTii^nl* Bt^a łkloreflo wla±n:e mn aowieSt)
^ w l e d z k m e . bo
w tHUlm Wi-jłłdku całe fniMmo-^anlE Jego p<^adlof>y w bteJne koło. ..Fnwny usrniorie pi-tti sam rnitim &• laiiże prieamloipm M-lary, bu nic wj-star'
ł ^ 1,.
teurif, niior[i^,TEi ".jiffl, o która chodii, jest carurnwi^-m
IM
nirtionnm. Paru. lan.
itOj; por. sarm^ łi.
dochodzi, czasem nie dcrchodzi. Jeżeli tedy rozum
własnych silach j a l d ś b y t wieczny i niezmienny,
^^^o!MM^
P^^Y ^Y^^
cielesnym narządem
ni dolYkiem, aoi smakiem, ani powonieniem,
ani uszaini Z oczami czy Jakimkolwiek zmysłem niższym od siebie, ,
to musi uznać, że jest niższy od tego bytu i że ten b y t jest
If^tfo
E^Co do mnie, iiznam za Boga tylko ten byt, nad któ
rym nic ma z pewnością żadnej wyższej istoty.
C
A To dobrze, ponieważ to wystarczy, żebym u d o w o d
nił, że istnieie b y t tego rodzaju, że a l b o w n i m u a i m z
Boga, albo w bycie wyższym od niego, o ile taki istnieje.
Dlatego bez względu na to, czy jest coś wyższego, czy t^ż
nie raa, okaże się, że Bóg istnieje, kiedy przy pomocy saOiGi^-i Bo^Jf udowodnimy jak oUeealem, że istmeje byt wy^szy od rozumu.E. Dowiedź więc tego, co t>biecujesa.
V I I — l o . A- Dobrze. A l e proszę cię, powiedz n a j
pierw, czy zmysły cielęcinę mamy do spółki, czy też moje
zmysty należą tylko do mnie, a twoje tylko do ciebie.
W przeciwnym razie nie mógłbym widzieć swoimi oczami
rzeczy, której nie widziałbyś równocześnie i ty.
E. Zgadzam się całkowicie, że każdy pojedynczy czło
wiek ma własne zmysty wzroku, słuchu i wszelkie inne,
choć n każdego mają one tę samą naturę. Przecież jeden
człowiek może nie tylko widzieć, ale także słyszeć to. częso
—•
••
—
.-
i Augustyn rChŁwijB Bwą ortpowleai, kTńm wydaje flię nLejBliD mija^
X zflT^uleTP E;wo:"vi57ir WralenLe la icdnjiżt Jesl poiorne. bu v.- i?z^owJe|Eu
r»ie lUB nic ^tmad roBum, 6 ciłowfeh jest ponad w^yatiiiin, cu itat aa
Bwiecio do&iępnv 'lia człowieka; TJtlcm łio jeat punad rofiumem, jesi 1 poiiaJ
•ffszyaklm ( p o r . E- Gitson. d ? , cyt. itj. Augu^iyn me opLera swego rozu
mowania na pDJĘCiu ŁeBO, co najw^ĘlisM. ialc to czyni Bw. Anzelm, a|a
doeiifldłf do nleflo lak flo wniu&K.u (por. F. c a y r * a ; t w 123 m — m>
Foi. nadto O vielkoSci rfnaif* IS orjiz aoli: Znaańu oupufftif^^ipgo cJoiJiDdTJ
na iflŁnlenle Boga
w,-..,-',*'^^' ° u^Jeue pj-aiv4Ettueł I T . iiehroć św. Augustyn pr-^e= ruiumowłnle wytrywB aatiiŁenle punadzmysłowe] isLoly wyższe] od loztimu,
^5 uiożyamin 4 B o g i e m . i'i,c. ka. W. sujiiyAakE, Ptabiem \sinienia
wooa u (w, AususŁj/^fo, w- |iL-acy zblorowef pod red^Kcfa ka. S Brofisa,
nie słyszy drugi. 1 każdym innym zmysłem można odezuć
to. czego nie odczuwa ktoś inny. Stąd widaćj ze twój zmysł
lyik!/ hv^m< a mój tylko moim.
A. Czy tak samo odpowiesz, gdy cię zapytam o tam
ten wewnętrzny zmysł, czy też inaczej?
E. Z pewnością nie inaczej. Przecież i w t y m w y p a d ku mój zmysł wewnętrzny odczuwa moje wrażenia z m y slowef a twój twoje. Często b o w i e m człowiek, k l ó r y coś w i dal, pyta mnie, ezy i ja to widzę. Dzieje się lak dlatego,
że to ja odczuwam, że widzę, a nie tamten pytający.
A.' A ro7,um? Czy każdy z nas nie posiada go odrębnie?
Pm^cież może się zdarzyó, że j a coś rozumiem, g d y ty nie
rozumiesz i nie możesz wiedzieć, czy rozumiem, ja zaś
wiem.
W i d a ć więe, że każdy poszczególny człowiek p o
siada odrębnie rozumny umysł.
16. A. C z y także będzie.sz mógł powiedzieć, że każdy
z nas ma swoje własne słońce, które widzi, a l b o księżyc,
albij gwiazdy, lub inne tego rodzaju przedmioty?
E. To niemożliwe.
A. A więc wielu nas może \vidzieć razem jedną rzecz,
choć każdy ma osobny zmysł. K a ż d y s w o i m zmysłem o d
biera wrażenie tej jednej rzeczy, którą w i d z i m y wspólnie,
W ten spodób, choć mój zmysi jesl inny, a t w ó j inny, może
jednak zdarzyć się, że m ó j przedmiot widzenia nie różni
sit od twego, lecz jeden przedmiot ukazuje się n a m obu
i obaj :'arówno go widzimy.
E. To jest zupełnie jasne.
A. T a k samo możemy słuchać razem jakiegoś jednego
dźwięku, tak że choć mój słuch jest inny. a t w ó j inny,
dźwięk, który wspólnie słyszymy, nie jest inny w moim
wypadku, a inny w twoim^ ani też jedna część tego d ź w i ę
ku nie wchodzi do moich uszu, a d r u g a do twoich, lecz za
każdym razem słyszymy obaj jeden d ź w i ę k w całości,
E. To także jest oczywiste,
17, A. Teraz już możesz zauważyć także, co p o w i e m
o reszcie zmysłów; mianowicie że rzecz ma się z nimi po
niekąd lak jak z tymi d w o m a : wzroku i słuchu, a poniekąd
fnaczej. 1 ty, i ja możemy oddychać tym s a m y m p o w i e
trzem i odczuwać powonieniem jego własności. Tak samo
obaj możemy kosztować tego samego miodu lub jakiego-
kolwiek pokarmu czy napoju i odczuwać smakiem j e g o
własności, mimo że przedmiot jeat jeden, zmysJ zaś w każ
dym z nas jest odrębny, w tobie twój, a w e mnie m ó j .
W o b e c tego, chociaż obaj czujemy jeden zapach l u b jeden
smak, to jednak ty nie czujesz moim zmysłem ani j a
twoim, ani jakimś j e d n y m , który mogiibysmy posiadać do
spófki, lecz ja m a m zupełnie osobny zmysł, a ty osobny,
mimo, że obaj czujemy jeden zapach l u b smak. O k a z u j e
się, że pod tym wzgięd^ni zmysfy te mają coś
podobnego
do tamtych dwóch zmysłów: wzroku i słuchu. A l e jest mię
dzy nimi ta różnica — przynajmniej w zakresie Lego. co
nas obchodzi obecnie — że nie w d y c h a m tej samej części
powietrza co ty, ani nie spożywam tej samej części p O "
karmu, lecz ja inną część, a ty inną, mimo że obaj w d y
chamy nosem jedno powietrze i kosztujemy jednej potra
w y , K i e d y oddycham, czeipię z całego powietrza taką
część, jaka mi wy.starcza. i ty tak samo wdychasz z całoici
jakąś inną część, która wystarcza tobie, 1 choć obaj spo
ż y w a m y w całości jedną potrawę, nie może każdy z nas,
i ty, i ja, spożyć j e j całkowicie tak, jak i ty, i ja słyszymy
równocześnie całe słowo, albo w jakich rozmiarach j a w i
dzę jakiś obraz, w takich samych widzisz ze mną razem
I ty. Inna część pokarmu czy napoju musi przejść w m ó j
organizm, a inna w twój. N i e bardzo rozumiesz?
E. Przeciwnie, przyznaję, że jest to całkowicie zrozu
miałe i pewne.
18. A , C^y nie sądzisz, że w związku z tym, co teraz
omawiamy, możemy porównać zmysł dotyku ze zmysłem
wzroku i słuchu? Pr/.ecież nie tylko obaj możemy odczuć
dotykiem jeden przedmiot, lecz będziesz mógł także dot
knąć tej części, której Ja uprzednio dotknąłem. M o ż e m y
więc obaj odczuć dotykiem nie tylko ten sam przedmiot,
ale nawot tę samą część przedmiotu, K i e d y j e m y jakąś po
daną potrawę, nie możemy spożyć jej i j a w całości, i ty
w całości. Z dotykiem sprawa ma się inaczej. Jednej i tej
samej rzeczy, dotkniętej w całości przeze mnie, możesz i ty
dotknąć w taki sposób, ze nie dotykamy osobnych części,
lecz każdy dotyka całości.
.
E. Przyznaję, że pod tym względem"zmysł dotyku jest
zupehilc podobny do tamtych dwóch poprzeonich zmysłów.
Różnicę widzę w tym, że możemy razem, to jest w lym sa« — OLa^o^l
AuBuilyną — l.
lii
•
mym czasie, widzieć j słyszeć w całości lo samo zjawisko
natomiast możemy w p r a w d z i e obaj dotknąć jednocześnie '
caŁego pri^cdmiotUj ale w ten sposób, że każdy doiyS^a
osobnej jego części- T e j samej części możemy doti^nąć
tylko w różnych odcinkach czasu. N i e mogę b o w i e m zbli,
żyć swojego dotyku do żadnej części, której ty dotykasz,
jeżeli nie odsuniesz przedtem swojego.
]0. A. Bystra to odpowiedź.^ A więc spośród tych
wszystkich zmysłowych przedmiotów jedne odczuwamy
obaj, inne odczuwa tylko jeden z nas. Natcmiast same
zmysłowe wrażania każdy odczuwa indywidualnie, tak"7e^
ani ja nie czuję twojego wrażenia, ani ty mojefiJh W o b e c
tego trzeba, ż^byś zauważył także, że spośród rzeczy, które
odc-:uwamy przez zmysły cielesne, to jest spośród _prz6^
miotów fizycznych; obaj nie możemy odczuć jedynie tego,
co tak dulece slaje się naszym, że możemy przemienić
i zupełnie przetworzyć w swój organizm. T a k i e rzeczy
może odczuć tylko jeden z nas. Tak jest z p o k a r m e m i n a
pojem. N i e będziesz mógł spożyć żadnej jego części, którą
ja popr/cdnio spozyję. 1 choć niańlu oddają dzieciom prze
żute pokarmy,^ to jednak w żaden sposób nie można w p r o
wadzić w pokarm dziecka tego, co smak przywłaszczył so
bie i pi^emienił w organizm przeżuwającego. Podniebienie
bowiem, smakując w czymś z przyjemnością, prayswiija
sobie szczupłą wprawdzie czę^ć, lecz bezpowrotnie, i z m u s/-a, aby stała się tym, co odpowiada naturze ciała. W prze
ciwnym razie po oddaniu i wypluciu przeżutego pokarmu
nie pozostałby w ustach żaden smak. Równie słusznie moż
na to powiedzieć o tej części powietrza, którą w d y c h a m y
przez nozdrza. W p r a w d z i e ty także możesz pobrać z w r ó
coną przeze mnie część powietrza, nie zdołasz jednak przy
swoić sobie tego procentu, który zasilił mój organizm.
Eo i przez oddychanie, jak uc^ą nas lekarze, takż^ odży
wiamy swoje ciało. Sam tylko mogę odczuć tę odż>'wkę,
gdy pobieram powietrze, i nie mogę zwrócić jej prz^
wydechu tak, ^ebyś jeszcze ty mógł ją pobrać i odczuć.
Wszystkie inne substancje zmysłowe odczuwamy w p ^ ^ w dzic, ale nie ni.szczymy przez przeroian^ * s w ó j lizycany
•*•
Ml
' Zmysły Tiależii
Iceldcgo n a o h n l k a , a l e ich prft^Jrnlot Je&t w^pOlny
dla wiiynikkH. Ta ^o-uic^ii icli rT^iJ-w-stoicl.
m-m
•JIMÓW iiMWi'
"
« iii »^
III _.L
/ ją pojąć. Zrozumiana przez człowieka, nie zmienia się i nie
• przechodzi w niego, niby jakiś pokarm. Nasze błędne sądy
nie przynoszą jej uszczerbku. To człowiek jest w błędzie
tym głęhiej, im mniej ją widzi. Ona zaś t r w a zaws?:e p r a w . dzŁwa i nieskazitelna.
21. A. Niewątpliwie masz słuszność. Widzę, że jako
człowiek dobrze obznajmiony z tymi sprawami, prędko
znalazłeś przykład. Jeżeli Jednak powie ei ktoś, że poję
cia liczbowe zostały w y r y t e w naszym umyśle nie same
przez się, lecz za pośrednictwem tych przedmiotów, z któ
rymi stykamy się przez zmysły ciała; ŻĘ mają to być
jakby jakieś obrazy wszystkich rzeczy widzialnych, co od
powiesz? Czy Łłędzjesz podzielał ten s ą d ? '
E, Bynajmniej. Jeżeli nawet poznałem liczby dzięki
zmysłom ciała, nie mogłem pojąć dzięki nim zasady dzie
lenia i dodawania liczb. T y l k o światło umysłu podwala mi
zaprzeczyć temu, kto podaje nii błędny wynik dodawa
nia lub odejmowania, I nie wiem, jalc długo będzie trwało
to, z czym stykam się przez zmysły cielesne, to jest niebo,
ziemia i wszystlde inne ciała, które dostrzegam w ieh
granicach. Natomiast siedem [ trzy daje dziesięć nie tylko
teraz, lecz zawsze. N i e było i nie będzie takiego czasu,
żeby siedem i trzy nie tworzyło dziesięciu. Jak powie
działem, ta niezniszczalna prawdziwość stosunków liczbo
wych jest wspólna dla mnie i dla każdego, kto rozumuje,
22.
N i e sprzeciwiam się, ponieważ odpowiedzia
łeś zgodnie z p r a w d ą , posługując się zupełnie pewnymi
dowodami. A l e bez trudu przekonasz się, że zmysły cie
lesne nie poznały nawet samych liezb. Pomyśl, ze każda
liczłja bierze nazwę od ilości zawartych w niej jedno
stek, na przykład* jeżeli jedynka mieści 3ię w niej d w a
ra^^y, hczba nazywa się dwójką, jeżeli trzy razy — trójką,
jeżeli dziesięć razy — dziesiątką. Stąd pochodzą nazwy
wszystkich łiczb w ogóle, wyrażające tyli^ jednostek, i]e
k h mieści liczba. A ten, kto ma prawdziwe pojęcie jed
ności, rozumie z pewnością, że nie można dostrzec jej
> pi-zyjcnuiąc aprioryCEny charakter 'krS (prBw'ii»'o^* Hczb ril»
pociiodzi le Łuiystów, lect losi wyiyln w mySiL T i a « t i | Au^j^iyn aiinuca
a/y^toiflłEM^irtftą aUaira^cjĘ Julto meiodĘ po^iianlB, Poi, M " " Teoria
*S2
' Por. o niĘŚrnierteliiotcs dyszy S nrt.; prred-ii ai^rie^mfom ^'Jn'
O łJjiMTJca 6, 35 n s . sicŁeB^lnyml cetnami kairitj p r a w d y s ą ; k o j i . e c i n * * * niE^iiniennoŁ? i wioeiność (por. E. Gilson, J Ł . cyt. iiU
zmysłami ciała. Wszystko, z czymkolwiek stykają sl^ le >
^mygfy, nar/uca pojęcie wielości, a m e jedności- Jest
bowiem ciałem i dlatego ma niezliczone części. Pominę
te drot^ne i mniej wyraine- N a w e t siajdrobniejsze ciało
posiada z pewnością stronę p r a w ą i lewą, górną i dolną,
tylną i przednią, krańce i jakiś środek. Przyznajemy, że
wszystkie te własności muszą znajdować się nawet w ciele
o najmniejszych wymiarach. Dlatego nie możemy zgodzić
się, żeby jakiekolwiek ciało było n a p r a w d ę t i e z w z g l ^ n ą
jednością. A l e nie mogiibysmy naliczyć w nim tyle części,
gdybyśmy nie odróżniali ich dzięki pognaniu tamtej jed
ności. Szukam jedności w ciałach i jestem p e w n y , że ,
jej nie znajduję. N a pewno więc wi<?m, czego w nich
szukam J czego nie znajduję; i poznaję,, że nie można
znnleźć tego w ciałach, albo raczej, że to w ogóle nie:
Istnieje w nich. Odkąd wiem, że ciało nie jest jednością,
wiem ró^\mież, czym jest jedność. Przecież nie znając jednrłści, nie mógłbym naliczyć w ciałach wielu częściGdziekolwiek zaś poznaję jedność, na pewno nie poznaję
jej przez zmysł cielesny, gdyż przez zmysł cielesny
znaję tylko ciało, a ono, jak dowodzimy, nie jest p r a w
dziwą i absolutną jednością. Następnie, jeżeli nie pozna
liśmy umysłem cielesnym jedności, nie poznaliśmy nim
żadnej liczby, przynajmniej z tych lic^b, które widzimy
umysłem. Nic ma bnwiem między nimi żadnej, która by
nie otrzymała swojej n a z w y od ilości zawartych w niej
jednostek, a poznanie jedn()sŁki nie o d b y w a się przy p o
mocy umysłów cielesnych.' Przecież połowa najmniej
szego nawet ciała, tworząca z drugą połową jego całość,
sama ma swoją połowę. A więc te dwie części ciała same
nie są prostymi jednoiciami. Tamta za^ liczba, zwana
dwójką, d w a razy zawiera w sobie niepodzielną jedność.
adu.
-'?_^>'A^..^.?>*?^*''.l^l''''™*""ł'y
]ertnofić Meainiii. Grcba?e hflaanie jMnoftci
dOpiau^aif£3 do odklTi'!;
najwyiaie], bo^k^el łeniioici fpor. O miinee 6, l;
o p^i-iąalzu 2, ii — 13
łT; por. nadro
Alfaric, S'- Au^uattn. Pflrla. SBli.
łłfl - liai. AUjłusIyiSHkH
nauka o lEczbAdt ]e3i japoiyczona prawdoportubnie ufl W a r r o n a [por
o
liOrifjiI^:^ 5,
kIóreTTlu Aiicir«|yn łm
cyt)
prijpiftuje dokiianą znajomofif
łraklalLi Q htaliachl. O c i y w t ^ i a
JednoAi^l itniża glc tiarfl70 do Augustyn W Bwycb ItUwaZanladh na ipiual
myiU Piolyofl (por. A , KroJtlei^leŁ. Nuuka
Dlatofio jej polowa, czyli to właśnie, co jest prostą j ^ noLią n e
mieć znowu połowy, czy jednej tr^ec.ej,
czTjakiejl^wiek czyści, ponieważ jest niezlozone i praw^
'^"Ta
^ Nas^iWnie, trzymając się kolejnego p o r z ą d k u
I k z b po }ećytice
widzimy
dwójkę:
p o r ó w n u j ą c ją z j e
dynką spostrzegamy, źe jesl jej p o d w o j e n i e m . Z a r a z za
nją nie tć/^ie p o d w o j e n i e d w ó j k i , lecz w środek wkracza
tróika a dopiero później następuje czwórka, która jest
podwojeniem dwójki. Ten stos^jnek przebiega w e d ł u g
zawodnego i niezmiennego p r a w a przez resztę liczb. P o
jedynce, Lo jest po }iczbie
picynA's2ej
wiród
ws2y5ikieh
liczb, pierwsza — poza nią samą — jest ta, k l ó r a stanowi
jej podwojenie; następuje bawicnt
d w ó j k a . Po d r u g i e j zaś
liczb[c\ to jest p o dwójce, nie licząc jej samej, następuje
jako ćrugu ta liczba,
ktdra jest j e j podwojeniem,
poni^
waż po dwójce pierwsza następuje trójka, a d r u g a c z w ó r
ka, kEói'a p o d w a j a dwójkę.
trzecim miejscu
po trzeciej
liczbie, to jest po trójce, zawsze nie licząc j e j samej, n a
stępuje j e j podwojenie, p o n i e w a ż po trzeciej łlczbfe, to
jest po trójce, p i e r w s z a jest czwórka, d r u g a piątka, trzecfa szóiika, a ta jest p o d w o j e n i e m trójki. T a k samo
czwarta liczba po czwórce, nie wliczając samej czwórki,
jest j e j podwojeniem, bo po czwartej, to jest po czwórce,
na p i e r w s z y m miejscu jest piątka, n a d r u g i m szóRlka,
na trzecim siódemka, n a c z w a r t y m ósemka, czyli pocJwojona czwórka. ! tak między wszystkimi następnymi licz
bami znajdzie.sz ten sam .stosunek, który odkryliśmy
w piorv;szej parze liczb, to jest między j e d y n k ą i d w ó j k ą .
Mianowicie odTegbść między liczbą a j e j p o d w o j e n i e m
równa się odległości samej liczby o d początku skali liezbow e j . Dzięki czemu w i ę c widzimy ten stosunek, który
; ?^chod?l na przestrzeni wszystkich lic^b w sposób nieJ-miennyj niezawodny J bezbłędny? N i k t przecież nie o g a r J ^ a żadnym zmysłem wszystkich lie^b, gdyż są niezliczone;
i
wiemy, że i^n stosunek przebiega przez w s z y s l . l kie liczby? Jakie "wyobrażenie czy p r z e d s t a w i e n i e ' poniaga
; ^S^^.
^^J^^^^ ^ takim poczuciem pewności tę niezawodną
'^^^^^0,^0%'^^^!^'%^''°'^^'''^'^^ ieaŁ obrazem odt^arMSącym
wspomnij
prawdą stosunków liczbowych w obrębie niezliczonych
wypadków? Chyba czyni 1^ tylko w e w n ę t r z n e ś w i a t ł o /
którego nie znają zmysły cielesne,
24. Te dowody i wreie im podobnych spra\viają, źe liiktórych B ó g uzdolnił do takich rozważań, a upór nie
Baciemnił ich władz poznawczych, muszą przyznać, że
rawda zawarta w stosunkach liczbowycłi nie należy do
•ledziny zmysłowego poznania, że pozostaje niezmienna
nieskazitelna i że og ądanie jej p r z y s ł u g u j e wspólnie
szy^ilkim ludziom, którzy rozumuje. Toteż nie miałem
p^ctenf^ji, że kiedyś chciałeś odpowiedzieć na moje pytanie,
pierwi!^ym rzędzie przyszła ci na myśl prawdziwość
liłzb ] ich stosunków, mimo że mogło nasunąć się wnełe
Jlijych p r a w d , którymi dysponują ws?yscy rozumni ludzie
jĄo wspólną i jakby publiczną własnością. K a ż d y , kto
l a n a w i a się nad nimi, może oglądać je myślą i rozuraarn w całej ich nJt'tykaJności j niezmienności. B o nie bez
poijodu P i s m o święte łączy liczbę z mądrością w następującim zdaniu: ,,Przeszukałem n a w e t moje serce, żeby
poziać, r o z w a ż y ć i zbadać mądrość i liczbę.""
'ńiie,
i
Ct^m jest mądrość. Mądjoió
a praioda
P o w i e d z mi jednak, jak zapatrujesz się na
samąlmądrość. Co należy o niej sądzić? C z y przypuszczasz,
że kak!y człowiek ma s w o j ą w ł a s n ą mądrość, czy leż jest
jedna mądrość dostępna wspólnie dla wszystkich i tym
mądr^'jszy jest każdy, im więicszy ma w niej udział?
E N i e w i e m jeszcze, o jakiej mądrości mówisz. W i
dzę piecież, że p o g l ą d y ludzlde na mądrość w postępowaniuU stówach są rozmaite. Z a w o d o w y m w o j s k o w y m
v/ydajriBię, że ich zajęcie jest mądre. Ci. którzy pogardzili
zawodAn w o j s k o w y m i zabiegają troskliwie około u p r a
n y roli chwalą raczej ten t r y b ż y d a i sądzą, ze mądrze
go obrdi. Z a m ą d r y c h m a j ą się ludzie, którym wrodzony
nniP Teoria T J U ł u J f i a o j ł ,
7, ifl wcflliii^ sciH'>o3i-'iV
w
ul
C l rDlkmem,"
—
quni?riT-L'fn S r t | l i e J i r i ( l l ! l
;_ , ^
WbJęjDtie.
..Luainwi i m t u a r E Por.
na-itn O
Si>tiiot<wta ] , B - Jl; O u H « 1 ^ 4 j ^ <1UKV " —
pO-
O "i^-
li
spryt podsuwa sposoby zdobycia pieniędzy. Inni znowu
Z leitceważeniom odrzucają te wszystkie i podobne im
doczesne zainterc-sowania i kierują cały zapał ku bada
niu prawdy, żeby poznać siebie samych i Boga;,' w tym
widzą wielkie zadanie mądredieł; Za mądrych uważają
filę także i ci, którzy nie chcą trawić czasu na tę cichą
i spokojną kontemplację szukanej prawdy, lecz raczef.biorą na siebie uciążliwe kłopoty i obowiązki, aby d"^
pomóc bliźnim kierując i zarządzając sprawami ludzkinii
xved]ug zasad sprawiedliwości.^ Wreszcie są tacy, k l ó r ^
Jączą oba tc rodzaje życia i żyją czqścią oddani konien*piticji prawdy, częścią pracy i świadczeniu usług, kiói?,
jak sądzą, winni są społeczeństwu. Tacy są przekonani, te
wszystkich przewyższyli w mądrości. Pomijam niezlic::..-,e
odłamy szkól filozoficznych ^ każdy stawia swoich -lw^
lenników ponad innymi i twierdzi, że tylko oni są i^ądrzy. A i e w tej chwili chodzi nam o to, żeby w oc^pwiedziach kierować się nie wiarą, lecz wyraźnym uiiysłoR^^m poznaniem. Dlatego w żaden sposób nie
mógł odpowiedzieć na twoje pytanie, jeżeli nie zastmowię się i nie poznam także rozumem, na czym pdega
mądrość, którą obecnie pojmuję dzięki wierze.
,
26. A. Czy nic sądzisz, że'mądrość to nic innego jak
prawda, dzięki której widzimy i posiadamy najwyższ/ do
bro?^ Wszak ci wszyscy wspomniani przez ciebie z\'Mennicy r ^ n y c h życiowych zasad pragną dobra i ucifkają
' Parnanle aŁeble l Potfa airmowl pizedifltoi; aujiustyńpiicicj
POV, fioUrokmki i, 7: z. u O porjądkii H,
' Pł>r. De cOfJJiMJiCU euangclio'a.'vm i, 5, S; Contia F,iu%Mił ŁamfhiKUjn Ba, 5Z. BiOiLJnyml unaubiemaiin łych d w u r o d i B l ć w 7'-^, Ito"WłnOlalyvnir(^i3 i czynnego bu Rathel S MEHlfl-M^^daLena łkoiiŁ.'łpla-J*^!*
L]fl ( Unria lżycie ciyriFu^l. — W napitępnym ad^nlu JflSl mn^-jnio
RiEca'£UnyYn, iwunym ppołiolsklm ( p o r . Oe <.lj?'Eale Dci i&, 1—21. ,'
^ W De cijHtala Del 19, I na. AUfiTAl^n wylJ<:ifl {la ze^uhUWnrrwia O JUosaJHi 9flB BŁkóf aimoUczayca,
wScńd nich fy]n,.-lllJl
różniące ajc -jj ł.apairywanŁHCh n a ArodkL wiodące tlo celu. B 'mf^
trywanlu triu
fl!'v-i>fll
w BŁt/łjfeciii.
,
PT7ce!ijj nica-jemitiMm 1 , 1 E . 25. Od p i H v y d Woieijcznycli. p. •
PL-iRcfioi!zi Aiiłiuaiyn oa p r a w d prflłtiyttnych, h i ń i - c j t d J i i i K .
aaiTk^ niiiazEi mleć Łe aome cethy co pi'Bu:<Jy Łenrocycnne (pQr.
az. eyt lałf. Fnił^clc m ą d r a ć Ł - i p i i d j i n ? p r f i e ; AuMu&iyna Jesl n
ni^draficL p[a]ftyi'znei ^ mii^ruf^ li^^włem JeiiŁ ztitoiem władomości
J^J^^JJ^filuWlułtpwf oalflgni|Ł- TlEiJWyzBae d n b i r ł {poi\ P . ńlfrtr'
^aryscy ludzie zmi&hnią
O^Ju, d o l i l ń r e g o " J l e d i l e mu h^r ^.^
^r.^ł.l '•^^'^^ '^^'^^ pnaii^flć, o c o ŁH l y m litilc, m a j ą p e w n e I>J^^ lińa
b^Si
riajwyJsM
flobił)
^ — ^1, P . AlfBlIc, d Ł . cyt.
"""
moinfl r ó ż n i e pojmowafi. >fsv in^
.r
r
przed złero; a dlatego idą w różnych kierunkach, że każ
demu dobro pr?-Ł'dstawia się inaczej. Każdy więc, kto po- ,
żąda riCcKy niewartych pożądania, popełnia błąd, cho
ciaż pożąda ich tylko dlatego, że widzi w nich dobro.' Nie
może za.4 myhć się ani ten, kto nie ma żadnych pragnień.,.. - _ ,
sni ten, kto kieruje j e ku właściwemu celowi. A więc
ogólnoludzkie pragtiienie szczęśliwego życia nie jest pomytką. Błądzi zaś każdy o tyle, o ile nie trzyma się drogi
prowadzącej ku szczęściu, choć wyznaje i głosi, że chce
dojśt tylko do szczęścia. Błąd bowiem zachodzi wtedy,
kiedy idziemy za czymś, co nie prowadzi do celu, do któ
rego chcemy dojść.' Im błędniej obiera ktoś drogę życia, ^
tym mniej ma mądrości, ponieważ tym większa odlegitiś*
dzidi go od prawdy. A tylko prawda pozwala poznać i po-
^
^
i\ad:it najwyż.sze dobro. Każdy zaś, kto osiągnie 1
—^
dzie najwyżjize dobro, slaje się szczęśliwy, a szcz(;ścia_jwjfci
'
gną bezsprzecznie wszysty. Jeżeli więc na pewno chcemy
szczęścia, chcemy też na pewno mądroścU. bo nie ma
szczę.^liwych bez mądrości.^ Jedynym łrawiem źródłem
szczęścia je.st naJ4vyżHz& debca^^po^nawane i posiadane
dzięki tej prawdzie^-k*^?ą nazy.wamsiniąd^rniicy^.. Zśihim'
więc doświadczyliśmy- szczęścia, miel;.^my utrwalone
w śy^md^jności jego pojęclfo Dzięki niemu wiemy, że
chcemy być szczęśliwi, i stwierdzamy to śmiało, bez w a
hania. Tąk samo przedtem, zanim jesteśmy mądrzy, mamy
wyryte w umyśle pojęcie mądrości. Ono to sprawia, że
każdy z nas na zapytanie, czy chce być mądry, odpowiada
bez cienia wahania, że chce,*
him
iatal roiuinnT/ch, Prnwdfl a
dobro
naiwyisit
27- Zgodziliśmy się już, na czym polega mądrość.
Może tylko nie potrafiłeś wyjaśnić jej słowami {bo gdyby
loturseBoLa
'
'
r u xemai
ittaty
Por. o tyciu a:i^zi!itin-iim 10 I I Ł
Por. nolĄ Teoria liumoiacft.
b i ^ u , mtacHa
^
akadBmUam
W
ó
n
twój umysł nie pt>znawał jej wcale, nie mógłbyś w żaden
sposób wiedzieć, że chcesz być mądrym i że masz obo
wiązek chcieć tego; a nie przypuszczam, żebyś temu za• przeczył). P o w i e d z mi więc teraz, czy sądzisz, że mądrość,
podobnie jak p r a w d a stosunków liczł>owych, iest w & p « n y m dobrem dla wszystkich i^lot którp po^h^pijf^ c^,^
zumem, czy też uważasz, że tyle jest rodzajów mądrości.
nu może być mądrych, ponieważ ilu ludil, tyle ludzkich
umysłów, z czego wynika, że ani ja nie widzę niczego
twoim umysłem, ani ty moim.
r
'"^
i
•
E. Jeżeli najwyższa dobro j e s t jedno dla wszystkich,
i to tak samo mądrość, czyli p r a w d a , która pozwala pO'
i n a ć je i posiąśćr powinna być jedna i wspólna,
A. A czy wątpisz, że najwyższe dobro —
wiek jest ono — jest jedno dla wszystkich?
czymkol
E. W samej rzeczy wątpię, ponieważ widzę, jak różni
ludzie cieszą się z różnych rzeczy, j a k b y b y ł y ich n a j
w y ż s z y m dobrem.
A. C h c i a ł b y m , żeby najwyższe dobro nie budziło
w n i k i m wątpliwości, tak jak nikt nie wątpi, że tylko
jego osiągnięcie może uczynić człowieka szczęśliwym —
niezależnie od tego, czym ono jest. Lecz jest to obszerne ,
zagadnienie i może w y m a g a długiej rozmowy. Przyjmijmy
zatem, że tyle jest najwyższycłi dóbr, ile jest różnych
przedmiotów, których .pożądają rozmaici ludzie w prze
konaniu., że są to najwyższe dobra. Czy z tego, że mądrość
pomaga ludslom poznawać i w y b i e r a ć rozhczne i różno
rodne dobra, w y n i k a , że ona sama nie jest jedna i wspól
n a dla wszystkich? Jeżeli tak sądzisz, możesz także wątpić,
czy jest jedno światło słoneczne, skoro widzimy dzięki
niemu wiele rozmaitych rzeczy- Z tej wielości każdy w y biera jeden dowolny przedmiot, w którym jego wzrok
znajduje upodobanie. Jeden przygląda się wysokiej górze
i odczuwa przyjemność na ten widok; inny wpatruje się
w rozległą płaszczyznę pól; jeszcze inny zatapia wzrok
w głębiach dolin, w zieleni lasów l u b obserwtije ruchliwą
powierzchnię morza. S ą i tacy, którzy chcąc nacieszyć
' oczy. łączą te wszystkie piękne widoki albo niektóre z nich.
J A więc wiele jest różnych obrazów, które ludzie widz^
i w świetle słonecznym i w y b i e r a j ą , aby się nimi radować.
UW ). lecz jedno jest samo to światło, w którym w z r o k każdego
1
*
^
^
(.g^o widzi i 'bierae w p o s i a d a n i e p r z e d m i o t radości.
T ^ k s a m o są w p r a w d z i e liczne i r o z m a i t e d o b r a i każdy
rtj^e w y b r a ć z nich to, k t ó r e zechce,' i z g o d n i e z p r a w d ą
i własnym pożytkiem uczynić z n i e g o s w o j e n a j w y ż s z e
dahro, którego w i d o k i p o s i a d a n i e s p r a w i a j ą m u p r z y iemność- J * ^ ^ j e d n a k m o ż l i w e , że s a m o ś w i a t ł o mądrości.
(UJrki klóremił m o ż n a widzieć i p o s i a d a ć te d o b r a , jest '
urepóine dla wszystkich m ą d r y c h .
^
E. Pr^yT^n^ją, ż e m o ż e tak b y ć . i nic n i e przeszkadza,
^eby mądrość b y ł a w s p ó l n ą w ł a s n o ś c i ą w s z y s t k i c h , m i m o
żo n a j w y ż s z e d o b r a są Uczne i r ó ż n o r o d n e - C h c i a J b y m
jednak wiedzieć, czy r z e c z y w i ś c i e tak jest. Z g o d a n a to.
żo tak być może, nie oznacza zaraz z g o d y , że tak jest.
A. W i e m y n a razie, że istnieje m ą d r o ś ć . A l e nie w i e
my jeijzcze, czy jest w s p ó l n a d l a w s z y s t k i c h , czy też p o
szczególni m ą d r z y Indzie m a j ą s w o j ą m ^ r c ^ ć , l a k j a k
dusz^ a l b o u m y s ł .
'-E. Txik ieBt
Stmatto rnfidroitA jest wspólne <ila
uwzyat-
X'—28. A. A gd^e
w l d E i m y te u z n a n e p r a w d y ,
że
są ludzie m ą d r z y , że w s z y s c y l u d z i e chcą b y ć szczęśliwi?
B o przecież nie m o g ę w^tpić^ że widzisz to i że jest to
p r a w d ą - A l e j a k widzisz, że je^t to p r a w d ą ? C z y tak, j a k
widzisz s w o j ą m y ś l , której ja zupełnie nie z n a m , jeśli rai
Jej nie w y p o w i e s z ? C z y tez ze sposobu, w j a k i widzisz
p r a w d ę , wnioakujosz, źe i j a m o g ę j ą ogIą<iać, choćbyś
mi nie powiedział o niej?
E. O w s z e m , w i d z ę j ą tak, że nie w ą t p i ę , iż ty także
możesz ją widzieć, n a w e t w b r e w mej woli.
A. C z y wiQc jedna p r a w d a , którą w i d z i m y o b a j , k a ż d y
w ł a s n y m u m y s ł e m , nie jest w s p ó l n a dla nas obu?
E. N a t u r a l n i e , że jest.
A. T a k samo nie zaprzeczasz, myślę, że trzeba sta
r a - się o mądrość, i zgadzasz się, że to także jest p r a w d ą .
E. N i e m a m co do tego najmniejszej wątpliwości.
wlsbv n^E^^JS.^^^,"^™^"'^ Sądnego reiatywlajnu. ale
aviją
łnacw*. te
A N i e możemy U k ż e zaprzeczyć, że ta p r a w d a jest
iediia i da się oglądać wspólnie wszystkim, którzy ją znają,
ehoć każdy widzi ją swoim umysłem, a nie moim ani
twoim ani kogokolwiek drugiego. N i e p r a w d a ? B o przecież
przedmiot widzenia jest d o s ^ y ws^rde
M^ystkim
patrzącym.
'^'^^
E Prawda,
A. Czy zgodzisz się także, ze trzeba żyć s p r a w i e d l i
wie, dawać piei^wszeńsiwo większym d o b r o m p r z e d m n i e j
szymi stawiać na ^-m s a m y m poziomie dobra r ó w n e ,
każde uwzfjlędniać, jak n a to zasługuje, i że te wssystkią^
p r a w d y Są zupełnie pe^vne i dostępne wspólnie tak dla
m^Je jyk dla ciebie i dla w ^ ^ Ł k i c J Ł ktergiy j e widzą?
E. Zgadzam się.
'
" "
A. A czy będziesz mógl zaprzeczyć, że lepsze jest tOn
co nieskażone od skażonego, wieczne od doczesnego, nie
zniszczalne od tego, co niszczeje?
E. Któż może zaprzeczyć?
A. Czy ktoś może przywłaszczyć sobie tę p r a w d ę ,
skoro jednakowo d a j e się ona oglądać wszystkim, którzy
są do tego zdolni?
B. K t o twierdzi, że jest ona jego własnością, nie ma
racji, ponieważ jest ona jedna i wspólna dla wszystkich
w tej samej mierze, w jakiej jest p r a w d z i w a A. Tak samo nikt chyba nie zaprzeczy, że trzeba o d
wracać się od skażenia i zvjracać się do nieskazitelności,
to znaczy kochać nieskazitelność, a nie skażenie. Któż
zaś uznając tę p r a w d ę nie rozumie przy tym, że jest nie
zmienna, i nie widzi, że o b j a w i a się wspólnie wszystkim
umysłom zdolnym ją oglądać?
E. Chyba nic ma takiego.
A. A czy wreszcie można wątpić, że lepsze jest życie,
którego żadne przeciwności nie sprowadzają z prostej
j ucacjwej drogi, niż to, które pod naciskiem doczesnych
niepowodzeń łatwo ulega załamaniom i wstrząsom?
E. Nie można wątpić.
29. A. Poprzestaję na tych pytaniach; wystarczy, że
wiozisz razem ze mną i uznajesz jako i-zecz zupełnie p e w -
enótiLer^r^
^^^^^ ^"^^^
sygnały świetlne, służące
oddliZ^ 1
^'ezmiennymi p r a w d a m i ; że każda
odd..eln.c lub wszystkie razem są d ^ t ę p n e d L rozumu
.V i.;,żdeflo człowieka, k t ó r y jest w stanie je poznać.
1 iTiySii
rtd
p r a w d y m a j ą związel^ z m ą d r o « ! i riiyba uważasz za m ą d r e g o człowieka, który zdt>§cią- pO L i y
był mądrosc.
£ Oczywiście.
A. A czy t(?n, kto ż y j e s p r a w i e d l i w i e , m ó g ł b y tak żyć,
gdyby nie widział, jakie wartości niżsii-j ma p o d p o r z ą d
kować godniejszym, jakie ma stawiać na tyra s a m y m p o
ziomie j a k o r ó w n e i j a k ma znaleźć w ł a ś c i w ą oceną dla
każdego dobra?
E. N i e mogilny.
A - Przyznasz w i ę c , ze m ą d r z e ż y j e ten, kto w i d z i
to wszystko — p r a w d a ?
E. N i e przeczę.
A A p r a w d a , że ten, kto ż y j e mądrze, w y b i e r a d o
bra, które nie podlegają zepsuciu, i decyduje, że n a l e ż j j :
dać im pierwszeństwo p r z e d tym, co niszczeje?
^
E. Ocj^y wiście,
A. C z y możesz zaprzeczyć, że robi m ą d r y w y b ó r w y
bierając za przedmiot p r z y w i ą z a n i a dobro, które w oczach
wszystkich g o d n e jest w y b o r u ?
E. W ż a d n y m w y p a d k u .
A. A więc p r z y w i ą z a n i e j e g o jest r ó w n i e ż m ą d r e ,
ponieważ mądrze w y b r a ł j e g o przedmiot.
E. Z całą pewnością,
A. l ten z a p e w n e postępuje mądrze, kto ani p o s t r a
chem, ani żadnymi k a r a m i nie da odwieść się od tego,
co mądrze w y b r a ł i mądrze umiłował?
E. N i e ma najmniejszej wątpliwości.
A. W i d a ć więc w y r a ź n i e , że te wszystkie zasady, które
nazwaliśmy regułami i d r o g o w s k a z a m i cnotliwego życia,
są częścią mądrości, ponieważ tym mądrzejsze jest nasze
życie i postępowanie, im bardziej stosujemy j e do tych
Easad. N i e mamy zaś p r a w a mówić, że m ą d r e p o s t ę p o w a nie nie ma związku z mądrością.
E. Tak jest, j a k mówisz.
A. Jak więc prawd7,[we i niezmienne są r e g u ł y licz
b o w e , a prawdziwość liczb i ich stosunków jest dostępna
niezmiennie 1 wspólnie dla wszystkich, którzy ją spostrze
gają, tak samo p r a w d z i w e i niezmienne są zasady m ą d r o
ści. Z a p y t a n y osobno o kilka z nich odpowiedziałeś, że są
zdolności.
XT 30. E. N i e m o g ę w ą t p i ć , L e c z b a r d z o c h c i a l b ;
w i e d z i e ć , ezy te d w i e r z e c z y , to j e s t m ą d r o ś ć i liczbą^
należą do b y t ó w tego s a m e g o r o d z a j u . J a k w s p o m n i a
łeś n a w e t P i s m o ś w i ę t e u m i e s z c z a j e r a z e m . M o z ę j e d n o
w y w f j d z i siQ z d r u g i e g o , n a p r z y k ł a d l i c z b a z m ą d r o ś c i ,
l u b j e d n o istnieje w d r u g i m , n a p r z y k ł a d l i c z b a w m ą
d r o ś c i N i e m i a ł b y m o d w a g i p o w i e d z i e ć , ż e to m ą d r o ś ć
pochodzi o d l i c z b y a l b o m i e ś c i się w l i c z b i e . B o m ą d r o ś ć
w y d a j e m i się j a k a ś d o s t o j n i e j sza, c h o ć b y d l a t e g o , że
z n a m w i c i u r a c h m i s t r z ó w i a r y t m e t y k ó w , c z y j a k ich t a m
inaczej p o n a z y w a ć , k t ó r z y liczą d o s k o n a l e , w p r o s t z a d z i
wiająco, a tylko n i e w i e l u m ą d r y c h , może n a w e t radnego.
A. M ó w i s z o t y m , co z a z w y c z a j z a d z i w i a t a k ż e i m n i e .
B y w a , że r o z w a ż a m s a m z s o b ą n i e z m i e n n ą p r a w d ę liczb.
Rozmyślam o jej j a k b y d o m u , s a n k t u a r i u m , czy o jakiejś
k r a i n i e ( m o ż e d a się z n a l e ź ć i n n ą n a z w ę , k t ó r a odpo^jdadalaby temu n i b y m i e s z k a n i u 1 siedzibie liczb). W t e d y
wybiegam myślą daleko poza świat
cielesny.
Znajdują
może coś, c z e m u zdota s p r o s t a ć m y ś l , n i c z e g o j e d n a k , co
mógłbym wyrazić w słowach.' W r a c a m więc, j a k b y zmę
czony, d o iiaszej ludzkiej
rzeczywistości,
a b y móc mó
w i ć ; i m ó w i ę o r z e c z a c h , l e ż ą c y c h p r z e d n a s z y m i oczami,
w taki s p o s ó b , w j a k i z a z w y c z a j m ó w i się o nich. T o
s a m o z d a r z a m i się t a k ż e , k i e d y r o z m y ś l a m o n i ą d r o ś c i ;
a w k ł a d a m w tę c z y n n o ś ć t y k s l c u p i e n i a i w j - s i l k u . n a ile
t y l k o m o g ę się z d o b y ć . Z l e g o p o w o d u d z i w i ę się b a r d z o ,
dlaczego d l a o g r o m n e j w i ę k s z o ś c i l u d z i h c z b a j e s t b e z
w a r t o ś c i , p o d c z a s g d y m ą d r o ś ć p r z e d s t a w i a się i m i a k o
coś cennego. O b i e p r z e c i e ż p r z e b y w a j ą w s f e r z e t a j e m n i
czej, n i e w z r u s z o n e j p r a w d y . P o t w i e r d z a to n a w e t ś w i a d e c IWO P^sma ś w i ę t e g o , k t ó r e , j a k w s p o m n i a ł e m , w y m i e n i a
] e j ^ s i e b i e . Z a p e w n e są o n e j e d n y m i t y m s a m y m .
ł*2
o idtMhr^'^^'"^*^
^ ' ^ ^
clicie V I I stwierdza niewyrażalność nauki
ś
Jednak kuK^ śv^dele mówią tak samo, i e „mądrość ^ g a
sija od krańca do krańca i urządza wszyslko ze słodycza"' Mozę więc liczbą nazywają potęgę, -przy pomocy,
której mądrość aięga od krańca do krańca; ta zaś m o e , przez którą urządza wszystko ze słodyczą, jest nazwana
mądrością we właściwym znaczeniu, Obie te władze jed
nak naEożą do jednej i lej samej mądrości,
31. Wprawdzie ujęła ona w liczbę wszystkie rzeczy,
nawet te najniższe, umieszczone gdzieś w ostatnim sze
regu bytów, i wszystkie ciała fizyczne, ctioc są na sa
mym końcu pomiędzy bytami,' mają cecłiy liczbowe. M ą
drości jednak przedmioty lizyczne nie otrzymały; nawel
nie wszystkie byty ożywione posiadają ją, lecz tylko r o
zumne, jakby w nich obrafa sobie mieszkanie i stamtąd
zarządzała wszystkimi rzeczami, nawet tymi najnizszega
rzędu, którym dala własności liczbowe. Toteż ponieważ
bez tnidu wydajemy sądy o przedmiotach fizycznych, jako
o rzeczach umieszczonych w porządku bytów, nizej od
nas, sądzimy także, że wyrażone w nich wartości lix^b0W.^
są czymś niższym od nas. Dlatego mamy je za coś lichszego.' Lecz kiedy zaczniemy jakby wracać w górę,'
przekonujemy się, że przewyższają one nawet nasze omy^
siy i że trwają niezmiennie w samej prawdzie, 1 ludzie
podziwiają m ą d r j ^ , ^ mają za nic liczby, bo tylko nie
wielu może ją posiadać, liczyć zaś polraii nawet głupiKatomiast zapaleńcy nauki, im bardziej oddalają się od
zJLynskjego skażenia, tym Jepjej \h'idzą 1 mądrość, i hczbę
w samej prawdzie i cenią wysoko obydwie. W porów
naniu z nimi traci na wartości w ich oczach nie tylko
złoto, srebro i wszystko inne, o co spierają się ludzie,
ale X oni sami zaczynają wydawać się sobie nędzniejsL
32. I nie dziw się, że ludzie odarU z wartości liczby,
a cenią mądrość — łatwiej im liczyć, niż być mądrymi.
< Por. UĄOe. 8, 1.
^•UforT.ny
d i f l ] byru,
~
^^plyw HioLyr.w€aiL,-L JtLńieso niEitETia aiauDisT n a j n . z » y
j j y j liPĘs ctfiflnBciL, Por. Enneadi/ t. 5, ł. n.
li?
Irotć w b y ud nsŁ,
' ^ n w Oraz
^n^riia
i^^,
^^^"'"'^
"^^'^^ wpJyw Ploljna, wtdlus któreso kleruTiek
poe m a i l BCJl, [ Z T L
Widzisz przecież, że wyżej cenią zł&to niż światło lampy
choć w porównaniu z nim wartość złota wydaje sią śmie^
fizna. A jednak odbiera cześć rzecz daleko niższa, gdyż
latarnię zapaJa sobie nawet żebrak, niewielu zaś ludzi
.posiada zlolo. Nie dopuszczajmy jednak myśli, że modrość
:może okazać stq niższa w porównaniu z liczbą, ponieważ
sq tym samym. Trzeba tylko specjalnego oka, żeby ją
oglądać. Jak w jednym ogniu odczuwamy blask i ciepło
jako dwie cechy współistnipjące, nie dające się rozdzie
lić, ciepło jednak dociera tylko do tego, co jest w pobliżu,
światło zaś rozprasza Giq dalej i szerzej — tak samo potłj^ja myśli, która znajduje sit^ w mądrości, rozpala Ło, co
bliskie, a więc rozumne dusze. Przedmiotów fizycznych,
które są bardziej oddalono, nie dotyka żar mądro^i, Roz
jaśnia je światło liczb. Może widzisz to nie bardzo jasno.
Nie ma bowiem żadnej widzialnej rzeczy, która pasowa
łaby pod każdym względem do tego, co niewidzialne.
Zwróć uwagę tylko na to jedno, co wystarcza, aby dać
odpowiedź na postawiono przez nas pytanie, i co jest wi
doczne nawet dta takich miemycli umysłów jak nasze.
Wprawdzie nie możemy poznać jasno, czy liczba jest
w mądroŁci, czy też pochodzi z mądrości, czy odwrotnie
— sama mądrość bierze początek z fzczby albo znajduje
się w liczbie, czy wreszcie można udowodnić, że obie
nazwy należą do tej sarnej rzeczy; — ale jedno z catą
pewnością jesl oczywiste, ?e i mądrość, i liczba są praw
dziwe, i to prawdziwe niezmiennie.'
rotumem
Xri—33, Musisz więc przyznać, że istnieje pmwda
I zawsze jednakowa, w której mieści się to wszystko, co
'jest niezmiennie prawdziwe.' Nie możesz nazwać jej swOJą
ani moją albo któregukalwick człowieka. Jest ona do
dyspozycji wszystkich, którzy widzą niezmienne prawdy,
,
, ,.
'
I p y r , o n1e''FiFerlefPiD^i tluaiy S n i ,
' pcawfla ZBVJi%c l^nnKouiB — maLodzycau lyodstawu prawd
Łem4.LycfiiijJ:fLH mLn^nSnyiih Hu.
"H-
i udziela si^ im wspólnie dziwnymi sposobami, tak jal
Awlallu ukiyle, a zarazem przeznaczone dla wszystkie!
Nikt zitA nie powie, że to, do czego mają wspólny dosti
wszyscy, którzy rozumują i myślą, je^t związane jakf
wlaJłnoić z nalurą kogokolwiek z nich- P r a w d a ? Pamiętasz.
jak myśli?, co powiedzieliśmy nieco wcześniej o zmysłach
ciflla
że takie zjawiska jak b a r w y i dźwięki, i którymi
stykamy si(f przez oczy i uszy, które i ty, i ja równocześnie
wid/imy l u b słyszymy, nie należą do natury naszych oczu
lub uszu, lecz odczuwamy j e wspólnie. Tak samo nie m ó w ,
że to, co ja i ty widzimy wspólnie, każdy własnym u m y Hlem, należy dtj natury umysłu któregokolwiek z nas. Nie
mo/na przecież powiedzieć, że prł^edmiol, oglądany r ó w n o
cześnie '!(•/.iini dwóch ludzi, jest samymi oczami jednego
lub
riTii".i'.-I
nich; jesl on czymś trzecim, ku czemu
zwraca aie^ ,^pojŁ"zenie obu tych ludzi.
K. Nie jaśniejszego i bardziej prawdziwego.
34. A. Co więc ,'jądzisz o lej prawdzie, o której dhigo
Już mówimy i która daje nam widzieć tyle rzeczy, mimo
że sama jest jedna> Czy jest ona wyższa od naszego u m y
słu, czy równa, czy nawet niższa? A l e g d y b y b y ł a niysza.
nie byłaby prawidłem, lecz przĘdmlotem naszych sądów,
tak jak ciaia fizyczne. Ponieważ zajmują niższe miejsce,
ezijsto m ó w i m y nie tylko: ,jSą one takie", lub: „nie są ta
kie", ale także: „takie powinny być", l u b : „takie byt nie
ptiwinny''. T a k samo jeśJi idzie o nasze dusze, nje tylko
wiemy, że dusza jest taka, lecz także, że powinna być taka.
O cJaJach fizycznych wydajemy laki sąd, gdy ?nóu'imy.„jeijl mniej białe, niż natezy", albo: „kształt jego odbiega
nłcco od doskonałego czworokąta", i wiele podobnych
uwn^, Kiedy zaś o duszach mówimy:,-jest mniej doskonalą,
niż powinna być", albo: „za mało łagodna", albo: ^.za raaio
energiczna", zależnie od tego; jak przedstawia się r^sz~
charakter, stosujemy nas£e sądy do tamtych wewnętrznymi
reguł prawdy, które widzimy wspóLnie. O nich zaś nikt'
nie wydaje sądu. Bo gdy ktoś powie, że wartości wieczne
są wy/sze od doczesnych albo ze siedem i trzy daje dziesii-ć, io nie w tyra sensie, że tak powinno byŁ — Stwier
dza on tylko, że tak jest, i nie zabiera się, jak sędzia, do
i
P m . w y t e j 1, 15—H,
IB — Dialogi i w . A u f ^ t y r u " i m
czynienia poprawek, lecz cieszy się ze znalezionej prawd
Gdyby aai ta prawda stalą na jednym poziomie z nasa^
umysłem, i ona byłaby zmienna. Umysł nasz bowiem raz
widzi ją w większym stopniu, raz w mniejszym. N a podstaiyie tego przyznaje, że jest zmienny. Tymczasem ona,
trwając w samej sobie, nie zwiększa się, kiedy ją więcej
widzimy, ani nic zmniejsza się, gdy ją mniej widzimy, lecz
nietykabia i niezniszczalna raduje blaskiem ludzi, którzy
zwracają się ku niej, a karze ślepotą tych, co się od niej
od\*jracają, A co powiedzieć na to, że choć nic możemy
wydać o niej sądu, w e d ł u g niej oceniamy zdolności naszego
rozumu? Mówimy przecież rozumie mniej, niż powinien",
albo: „tyle pojmuje, ile powinien". Rozum zaś powinien
pojmować w takiej mierze, w jakiej zdoła zbliżyć SIĘ do
niezmiennej prawdy i przylgnąć do niej. Pozostaje więc, że
prawda jcst wyższa i lepsza niż rozum, skoro nie jest ani
niższa, ani równa jemu.'
"KJll—35. Obiecałem, jeśli pamiętasz, że udowodnię
Ci istnienie bytu w y i f i i e g o , , ^ nasz rozumny umysł, ,Qto
jest nim sania pfawd£ot>ejmij ją, jeśli zdołasz, raduj się
nią i rozkoszuj się w Panu, a spełni pragnienia twego
serca.' Bo czy pragniesz czegoś więcej poza tym, żeby być
szczęśliwym? A Czy jest istota szczęśliwsza od człowieka,
który znajduje upodobaniu w niezachwianej, niezmiennej
i najwznioślejszej prawdzie? Ludzie zapewniają, że są
szczęśliwi, kiedy zaspokajają namiętne pożądanie tntymając w objęciach swe piękne żony lub .nawet nałożnice,
A my mamy wątpliwości, czy jesteśmy szczęśliwi, kiedy
obejmujemy prawdę? Ludzie mają się za szczęśliwcówn
kiedy przypadną wyschłymi od upału ustami do źródła,
E którego tryska strumień zdrowej wody, albo gdy w y g ł o
dzeni zastają przygotowany obfity obiad czy kolację. A my
nie powiemy, że jesteśmy szczęśUwi, kiedy poi nas prawda,
^
•
( y
a jej pokarm zaspokaja nasz głód? Nieraz słyszymy, ja
iudzio wyznają swoje szczęście spoczywając na płaŁkacli
róż iuh innycłi kwiatów, a l b o rozkoszując się zapachem
jwjwonniejszycb o k j k ó w . Cóż bardziej wonnego i p r z y
jemnego jak tchnienie prawdy? 1 m y w a h a m y się mówić
0 naszym szczęściu, kiedy oddychamy j e j atmosferą? Wielu
anajduje ... ^ ^.^cte życia w śpiewie, w dźwiękach strun
1 tonach fletu i mają się za nieszczęśliwych, gdy im tego
brakuje, 3 sluciiając ich, nie posiadają się z radości. A kie
dy w naszą duszę sączy się bezgłośnie — że tak p o w i e m —
jakaś harmonijna, w y m o w n a cisza p r a w d y , czy m a m y
szukać innego szczęścia w życiu, a nie cieszyć się tak nie
zawodnym i bliskim? Ludzie znajdują rozkosz w połysku
złota i srebra, w kolorowych ogniach drogich kamieni
1 w innych barwnych przedmiotach; cieszą się n a w e t czy
stym powabnym blaskiem, który ukazuje się naszym oczom
bądź w ziemskich światłach, bądź tez w gwiazdach, księ
życu i słot\cu. l mają się za szczęśliwych, kiedy nie o d '
rywają ich od tej radości żadne zmartwienia i żadne p o
trzeby. Z tego powodu chcieliby żyć wiecznie. A my lę
kamy się umieścić szczęście życia w jasności p r a w d y ? '
36. Przeciwnie, u p a t r u j m y w niej najwyższe dobro,
uchwyćmy je, n a p a w a j m y się nim. Przecież ona jest n a j wyzi^ym dobrem z Łych, które znamy i p>osiadamy, ona jest
mądrością. "Z pewnością zaś szczęśliwy jest csdowiek,
klóry cieszy się najwyższym dobrem. T a p r a w d a pokazuje ^
wszystkie Istotne dobra, a ludzie, zależnie od stopnia zro
zumienia, wybierają z nich po jedjiym lub więcej dla s w o
jej przyjemności. A l e umysł o bystrym, z d r o w y m wzroku,
kiedy już dostrzegł i poznał wyraźnie wiele wartości nie
zmiennych i prawdziwszych, zwraca oczy na samą prawdę,
która pokazuje wszystko; przylgnąwszy do niej zapomina
jakby o reszcie. W niej cieszy się wszystkim równocześnie,
ponieważ z niej samej pochodzi wszelki urok innych p r a w
dziwych dóbr. Podobnie b y w a z ludźmi, którzy w świetle
słonecznym wybierają przedmioty, na które chętnie patrzą
1 cieszą się ich widokiem. W ś r ó d nich znajdzie się ten i ó w ,
obdarzony wytrzymałym, zdrowym a bardzo silnym w z r o
kiem. Taki najchętniej będzie patrzał w samo sionce, które
oświetla wszystkie inne przedmioty, jakie radują ludzi
o słabszych oczach,
147
u*
PłaiŁdfl Jako żTÓdto teolnoSci i beipiecseńatwa
\
J
Zł. Nasza wolność to uległość wobec tej najwyższej
prawdy, a naszym wyijawicleiem od śmierci, czyli ze sta
nu grzechu, jest sam Bóg, ^•przecież sama P r a w d a W c i e
lona, rozmawiając z ludźmi, powiedziała .tym, co w N i ą '
wierzą: „jĘ]żeiI wytrwacie przy tym. co mówię, jesteście
prawdziwie moimi uczniami, i poznacie prawdą, a prawda
wyswobodzi was."' Dusza zaś, ciesząc się jakimś dobrem,
tylko wtedy ma poczucie wolności, kiedy cieszy si^ nim
bezpiecznie,
X I V . 2aden człowiek nie jest bezpieczny w posiada
niu lych rzeczy, które może utracić w b r e w woli. Nie iraci
siq jednak w b r e w s w e j woli p r a w d y i mądrości. Nikogo
nie może oddzleiit od niej przestrzeń. T a k zwane roźiączcnie z mądrością i p r a w d ą jeat. to zla wola, którą CzitH,.
wiek przywiązuje się do dóbr. niższych.' N i e można zai
chcieć czegoś, nie chcąc. . A WIĘC W prawd:^ie i mądfofifiL,
mamy dobro, % którego możemy korzystać wszyscy wspól
nie w równej mierze. N i e ma w niej żadnych ogranic^eńj
żadnych niedostatków. P r z y j m u j e wszystkich, którzy ją
kochają, nie powodując w nich wzajemnej zazdrości; dla
wszystklt^h jest wspólna, a przecież oddając sie każdemu
pG;iostaje czysta. Nilct nie mówi drugiemu: „Odstąp, żebym
i ja mógł się zbliżyć; odsuń rękę, żebym i ja mógi objąć."
Wszyscy garną się do niej, wszyscy dotykają tego samego.
Karmiąc się nią, nie dzielimy jej na części. Wszystko, czym
poi ciebie, może być Ł moim napojem. Mając bowiem udział
w jej bogactwach, nie przemieniasz niczego w swoją oso
bistą własność, lee^ to, co ty z niej bierzesz, i dla mnie
pozostaje w całości. Chcąc zaczerpnąć z niej oddechu, nie
czekam, żebyś zwrócił to, co tchnęła w ciebie. N i g d y bo
wiem żadne z jej bogactw nie staje się własnością jednego
lub kliku ludzi, lecz cala Ckna jest wspólna równocześnie dla
wszystkich.
38. A więc przedniioty naszych wrażeń słuchowych
i wzrokowych są bardziej podobne do tej prawdy niż
Vi, tiego dotykamy, kosztujemy l u b wąchamy, pcmieważ
każde Łfys^atiE Słowo jest słyszane przez wszystkich stu^h^iacYch a równocześnie przez każdego z nich. T a k samo
ieden człowiek jak dnigi c^ląda w jednakowych rozmia
rach każdy widok, który przedstawia się jego oczom. Lecz
zbyt dalekie to podobieństwo. B o i głos nie r o z b r z m i e w a
cały równocześnie, ponieważ rozciąga się i przedłuża
w czasie, i jedna jego część brzmi wcześniej, inna później
—' i każdy obraz miejscami j a k b y rośnie i nie wszędzie
ukazuje się W całości. Zresztą te wszystkie rzeczy możemy
utracić w b r e w woli i niejedna trudność staje na przesz
kodzie, żebyśmy mogli korzystać z nich, g d y chcemy.
Gdyby tak na przykład słodki śpiew jakiegoś człowieka
mógł trwać wiecznie, jego wielbiciele cisnęliby się na
wyścigi, żeby go słuchać. W miarę powiększania się tłumu,
zaczęliby walczyć o miejsca, aby znaleźć się bliżej śpiewa^
jącego. Slocłiając w taki sposób tej melodii, nie mogliby
wynieść żadnego trwałego wrażenia, lecz wszystkie p r z e
lotne glosy obijałyby sję O ich uszy. Podobnie, g d y b y m
chciał wpatrywać się w słońce i g d y b y m mógł odda
wać się temu bez przerwy, słońce zachodząc zostawiłoby
mnie samego albo zniknęłoby za chmurą i wiele innych
przesi^kód mogłoby mimo mej woli pozbawić mnie p r z y
jemności jego widoku.
koniec, g d y b y n a w e t urok ś w i a
tła zawsze zachwycał me oczy, a czarem głosu rozkoszował
aię niói ^.l^Łcb, jaka stąd wielkość dla. mnie, skoro by^by
fco przywilej wspólny ze zwierzętami?
Natomiast od
piękna prawdy i mądrości nie wyklucza n o w o p r z y b y ł y c h
tłum cisnących się słuchaczy (byleby tylko nie zbrakło
chęci 1 wytrwałości). Czas nie kładzie mu kre.su, nie prze
nosi się ono z miejsca na miejsce, nie p r z e r y w a g o noc
ani nie przesłania cień, nie podpada pod zmysły ciała.
Z całego świata zwracają się ku niemu rozmiłowani w i e l
biciele; każdemu do niego blisko, dla każdego jest wiecz
ne. Nie związane z miejscem, znajduje się wszędzie U p o - .
imna z zewnątrz, poucza w głębi serca. Czyni lepszynu \
wszystkich, którzy je widzą; jego zaś wartości nikt nie
zdoła obmzyc Kie podlega sądom ludzkim, a be? niego
nie podobna dobrze sądzić. Ono obdarza mądrością każdy
rozum i daje mu sąd o wszystkim prócz siebie samego.
ll.TcT''^''^
^''^'"^^ ' "^^^^^
wyższość nad naszym rozumem.
niezaprzeczoną
XV—39. Zgodziłeś się, że jeżeli udowodnię, iż ist
nieje byt wyższy od naszego rozumu, uznasz w nim Boga,
_pod warunkiem, że nie ma już niczego wyższego nad tyro - ^
'^ytem. Przyjmując twoją zgodę powiedziałem, że wysiar^'*''^
czy udowodnić mi to pierwsze, bo jeżeli nie istnieje nic
wyższego, sama prawda jest Bogiem; jeśli saś istnieje, to
wiaśnie to jest Bogiem.^ Tak czy o w a k , nie będziesz mćgi
zaprzeczyć, że jest Bóg, T o jest właśnie zagadnienie, które
postanowiliśmy rozważyć i omówić. Może niepokoi cię
dogmat o Ojcu Mądrości, przyjęty przez nas ze świętej
nauki Chrystusa. Pamiętaj jednak i o tym, że zgodnie
z naszą wiarą, zrodzona przez N i e g o Mądrość jest równa
s w e m u odwiecznemu Ojcu, N i e ma tu więc miejsca na
dyskusję, trzeba pi^ejąć się niewzruszoną wiarą; B ó g jest
rzeczywistym i najwyższym bytem. W y d a j e mi się, że już
nie tylko v^erzymy w to bez wahania, lecz również po
znajemy w sposób dający pewność, choć jeszcze bardzo
wątłą. A l e to na razie wystarczy, abyśmy mogli wyjaśnić
wszystko inne. co ma związ.ek z tym tematem. A może
masz jakie zarzuty?
E. Ja? N i e dasz wiary i nie potrafię wysłowić cl, z j a
ką radrócią chłonę to wszystko i wołam, że nie ma nic
•pewniejszego. A l e wołani t y m wewnętrznym głosem
i pragnę, aby sama P r a w d a wysłuchała to moje wołanie
. i przygarnęła mnie ku sobie. Zgadzam się bowiem, że to
nie tylko dobro, lecz dobro najwyższe i uszczęśliwiające.
' PrŁepiov/ndŁ5w^£jr t>bszt>my -wywfid na t^mat p r a w d j i atwMycllI^A'^^?, 12 pTElWda £luS ponad r^^zuim^m, pOTiScWaż JBmt T i l c z m i e n n a n A T^ymim zmt&nny (pctr. O nłe^^f«rf?[fiaJcH d u » v \ T\^.\ Ó I H E ^ ^ C C 4, 13^
O tłicj^ie pr-aii^zluidf
Augustyn iitożspmLa prawiła i Bosiefi^ (ppdobnl*
aUn? M^tcip^y^i^C der Ef^ftCłlntnEjr Berhn, laaŁ, t37>. w
ciuirath> Del P. £
AliŁ^st-yn odpyla dił PlOCyna Jalco żrodła toj przeslanlcl: ,,Mdwi InJant^wlcie
wielltL piatcinllCj It dus-/^ ro^umnfl^ co
myS^enŁeni abdar^mM
w a t RiĘ powiiina — Q do Wtfo gatunftu zalicza oii tei dusre nacimierttHlpt|^ybyt>ŁI i ł l e b l ^ E K F E _ lUe miL f>ortad fiobą innt] natury. Jedno — &>g^,
JOOry Łwlat ^t^onyt i p r w j k t f U ^ o cma sama uciynlanA jest" <crtuj»Ły
2. Kamile dobro pochodzi od Bcgu
40, A. Ma-S7 zupełną słuszność. Ja także cieszą sią
niezmiernie,
A l e powiedz mi, proszę, czy już jesteśmy
mądrzy j szczęśliwi, czy dopiero zdążamy do tego.
Er Sądzę raczej, że jesteśmy jeszcze w drodze.
A Jak się więc dzieje, że rozumiesz te sprawy i w y kr:iykujesz SWOJEJ radość z ich prawdziwości i pewności,
i zgadzasz się, że mają związek z mądrością? Czy nie
mądry może znać mądrość?'
E. Tak długo n^e może, dopóki jest niemądryA- A więc albo już jesteś mądry, albo jeszcze nie
znasz mądrości.
E, Wprawdzie nie jestem jeszcze mądry, ale nie po
wiedziałbym też; że jestem głupi.
Przecież znam już
w pewnej mierze mądrość, gdyż te wiadomości, jakie mam.
są łjardzo pewne i nie mogę zaprzeczyć, że wchodzą w zakres mądrości.
A . Powiedz mi, proszę, czy nie zgodzisz aię, że kto
nie jest sprawiedliwy, jest niesprawiedliwy, kto nie jest
roztropny, jest nieroztropny, a kto nie jest umiarkowany,
lest nieumiarkowany. Czy można wątpić o tym?
E. Przyznaję, że człowiek jest niesprawiedliwy, gdy
nie jest sprawiedliwy. To samo także mogę odpowiedzieć
i> roztropnym i unrdarkowanym,
A. Dlaczego więc nie ma być głupim, gdy nie jest
mądry?
E. To także przyznaję, że człowiek nie będąc mądrym
ject niemądry.
A . A ty którym z nich jesteś?
E. Niezależnie od tego, jak mnte nazwiesz, nie mam
jeszcze odwagi powiedzieć, że jestem mądry. Z tego zas
ną co przystałem, wynika, jak widzę, że nie ma co wahać
się; trzeba przyjąć nazwę niemądrego.
A. Zna więc niemądry mądrość. Przecież gdyby po
jęcie mądrości nie tkwiło w jego umyśle, nie byłby p c w I
T
•
-, _
ny — jflk już powiedzieliśmy - źe chce b y ć m ą d r y i zc
trzeba chcieć tego. Tak samo jest u tymi n^ec^amł, które
tidnusią się do mądrości; — ich poznanie sprnwilo ci radość
Pytałem ciif o kaidą z olch osobno i umiałeś mi odpo^
wiedzieć.
B. Tak jvsl, jak mówit^..'
XVJ—'11. A. Kiedy więu staramy sii^ 'ł mądrość, całą
energię duszy, na Jak^ n j i s stać, skupiamy n a p r z e d m i o
cie poznawanym przc<^ roaum. Zaglębiao^iy się w nim cał
kowicie i wiążemy się z nim na stole. W ten sposób chce^
my iA.-y2woIi6 du-szę z egoSstycznycłi ladości i i i r ^ u ć , które
.uwikłała w rzeczach pr?cmijaiących. T a k wykuta ze
wszystkich pr?ywią?.ań zin^.czonyjih z czasem i miejscem,
ma uchwycić si^ lego, po jest ^nw^-ie jedno i takie samo.
Bo jsk dus^a jfst całym życiem ciału^ Łuk B ó g jest szczę
ściem w iyi"iu duszy. Oddani tym zabiegom, jesteśmy
w drodze, póki nie dojdziemy do celu. J w o l n o nan:i cie&iyt sil? tymi prawdziwymi, niezawodnymi dobrami, choć
na razie migocą one w cicranościach w ę d r ó w k i . Z a u w a ż ,
czy to, co napisano o mądrości, nie dotyczy jej postępo
wania 7. ludźmi, którzy z miłości przyciiodzą do niej i szu
kają jej. Powletiziano mianowicie^ „Rozweiisli ich w d r o
dze swoim widokiem i wyjdzii* t m naprzeciw
całą s w o j ^
opatrznością." Rzeczywiście, dokądkolwiek się z w r a t a S 3 y
priomawia do ciebie śladami, które wycisnęła na swoich
dziełach; kiedy staczasz sit^ w rzeczy zewnętrzne, po,'T'ługuje SIĘ samyni ich pięknem, aby p r i y w o ł a ć cię do w n ę
trza, a to w tym iselu, abyś w i d i ą t cielesnymi xiłiysl;imi
Mchwycającą harmonię ksitałtów cielesnyoh, zaiiiteresowoł &ię, skąd pochodzi. Ta ciekawość każe ci pctwrócić
w siebie. Zrozumiesz wtedy, że nie b y ł b y ś w stanie pcfchwalać lub ganić tego, czogo dotykasz cielesnymi s m y -
162
ThniłJ ^ ' Y T P i i i o JediiLlt /ni W d i a l o g u O viietkoS-!i [ J w s z y .
' UflflT. b, 1^.
^ hv4 nie miał w soMc pewnych prawideł piękna, f
f1^V'^'-^^^^^^^
^^^^^ P*^^""
•
^i=emu
ich jiranicach jańmcje w górze, p e t e , \
Ti^^^^l^'!^ P ^ - wszystko ma kształty p o m e - '
na
liczbowe wymiary. Odbierz Je, a mc me pozo
waz
stanie z iycrt r^ec/y- Od Uogo wJęc pochodzą.
^
Tego kio stworzył litzb^? Przecież liczba jest warunkiem •
(eh iktnienia. I ludzie-artyśd. którzy t w o m przedmioty
Tnalcrialoe o wszelkich l^ztałtacb, posługują się w pracy
Uczbami. Z nimi uzgadniają swe dzieła, I tak długo pod
czas pracy wvkonują ruchy rąką i narzędziem, dopóki
zEwnctJ-zny kszlall dzieła, porównywany Z blaskiem lij:jb,
ktćrv jaśnieje wewnątrz, nie osiągnie dostępnej dla siebie
doskonałości i nie spodoba się za pośrednictwem zmysłów
wewnętrznemu sędziemu, wpatrzonemu w zaziemskie pro
porcje. Poszukaj następnie siły. która porusza rącc arty
sty, Bf;dzie nią liczba. Przecież ich ruchy także zależą od
praw liczbowych. Lecz wyjmij z r^k dzieło i usuń z myśli
zamiar \^konanid go; niech te ruchy członków zwrócą się
ku przyjemności; — nazwiemy je wtedy tańcem. Posiaraj się znaleźć to, co stano^vi przyjemność w tańcu, a od
powie ci liczba: ,.ja tu jestem". Przypatrz się pięknu
kształtnego ciaia — widzisz liczby w przestrzeni. Spójrz
na piękne ruchy ciała
to liczby działają w czasie.
A wejdź w samą sztukę^ która ujęła w liczbę te zjawiska.
Szukaj w niej czasu i miejsca. Nie znajdztes/ ani jediiego, ani dnigiego; a jednak żyje w niej liczba. Jej dzie
dziny me mieri-.ą się przestrzenią, ani dniami jei trwanie
A przecież d , którzy chcą być artystami, ucząc się sztuki
poruszają ciało w przestrzeni i czasie; duszę zaŚ w p r a WMją w ruch tylko w czasie, ponieważ z postępem czasu
^"f"^^^T
f2^'r.\^T^"^
- ^ . L ' ' ^
odwieczną liczbę. Już tera
snie Cl mądrość z samego wnętrza swej siedziby,
tajem
niczego sanktuarium prawdy. Jeżeh razi jeszcze twój
me•priy
prflwłdlB
ich poTuncy
pięłtna. Por, nndlo n<^t^
Cm^nisz swe siły
f
i sdrowie ^
43 Mądrości, najmilsze światło oczyszczonego uroy,>^r Biada tym, którzy opuszczają ciebie, przewodniczkę,
siĘ wśród twoich siadów. Biada tym, co kochają
woje znaki zamiast ciebie i zapominają, co chcesz im
Dokazać Bo nie przestajesz o b j a w i a ć n a m s w e ] istoty
i wielko^Li, a objav/ieniem Iwoim jest całe piękno s t w o rr^enla. Arysta także wskazuje w pewjen sposób temu, kto
oi-rada wykonane przez niego dzieło, a b y m e tonął bez
pamKci w jcj^o pięknie, lecz tak przebiegał je w z r o k i e m ,
ieby uczucie je^o wracało ku w y k o n a w c y , — Mądrości,
ci, którzy kochają twe dzieła zamiast ciebie, są podobni
do ludzj, klórzy, słuchając człowieka m ą d r e g o a w y m o w
nego, chciwie chłoną słodkie b r z m i c i e jego głosu i uktad
artystycznie rozmieszczonych syJab. a tymczasem z a t r a
cają rzecz najważniejszą — myśL A przecież d i w l ^ k tych
stów byl jakby obrazem treści, — B i a d a tym, którzy,
odwiapając sie od twego światka i" tonąc w mrokach, d o
znają słodyczy. Obracają sie b o w i e m j a k b y plecami do
ciebie i pogrążają się w tworach cielesnych, które dzia
łają na nich niby ciemności- A jednak jeszcze i t a m r o z
kosz swoją zawdzięczają twej jasności, która rozsyła w o
koło promirame blaski, ATe zamiłowanie do cienmości stę
pia wzrok duchowy i czyni go zbyt niedołężnym, żeby
mógł znieść twój widok. Dlatego człowiek coraz b a r d z i e j
pogryza siq w mrokach, idąc chętniej za tym, co jest zno.mej.ze dla j>go słabości. Już nie jest w stanie w i d z i e ć
najwyższego bytu. U w a ż a za zło wszelkie z a w o d y któi^ch
cioi
cie^TL S
"^kczemną
niewolę.
A prze-
^ . AlfńTlC-
Cl7. cvi
J
j|
^
44, A więc ani ajnyslami cieleanyini, ani w d u c h o w e j
kontemplacji nie moiiesz dostrzec żadnego b y t u z m i e n
nego, k:i6ry się tobie przedstawi, jeżeli liczby nie n a d a ł y
mu pewnej doskonałości.' Be^ niej r o z p a d a się w nicoSć,
Tak saPło nie powątpiewaj, że istnieje jakaś doskonałość
wieczna i ntezmienna, która nie d a j e zginąć t y m zmieli- '
nym rzeczom, lecz pozwala im przemierzać n i e j a k o szlaki
ozeau w całej różnorodności z d e c y d o w a n y c h k s z t a ł t ó w
I obftczofiych ruchów. S^ma ta doskonałość nie jest s:amk'
cięta i jakby rozmieszczona w przestrzeni, n i e r o z w i j a
nię i nie zmienia w czasie. O n a n a d a j e doskonałość t y m
wszystkim rzeczom. Dzięki niej każda z ntch, z g o d n i e ze •
s-woją naturą, urzeczywistnia zasady l i c z b o w e w p r i a Htrzenł i czasie.
x v i i — 4 5 , Każda bowletn zmienna rzecz m u s i o t r z y
mać właściwą sobie doskonałość, A p o n i o w a a z m i e n n y m ^
nazywamy to, co może ulec zmiaaiie, tak samo n a z w a ł b y m
podległym doskonaleniu to, co daje się doskonalić, Ż a d n a
zaś rzecz nie potrafi sama nadać sobie doskonałości,
po
nieważ nic nie mcże dat nobie tego, czego n i c m a ,
A z pewnością w tym celu podlega coś doskonaleniu, a b y
miało doskonałość. Dlatego każda rzecz, która p o s i a d a pe
wną doskonałość, nie potrzebuje o t r z y m y w a ć tego, co m a ;
la zaś, która nie ma doskonałości, nie może dać sobie tego,
wtego nie ma. Ą więc, jak powiedzieliśmy, ż a d n a rzeez i
nie może doskonalić samej siebie. Cóż w i ę c e j m o ż n a
po-^
Wiedzieć o OTiienności ciała i duszy? W y s t a r c z y to, co po
wiedzieliśmy powyżej. W y n i k a ^ tego, że jakaś doskołia-k>&ć niezmienna i wieczna nadaje doskonałi^ć ciahi i duszy.
Do tej doskonałej potęgi skierowane są s ł o w a : „Zcoienise
je \ ulegną zmianie; ty zaś zawsze jesteś ten s a m i lata
twoje nie zaznają u b y t k u " - Prorok uż^l ^^.^^rażenia „lata
_
' W aryg,
'
„frrtTn^",
ł^. 101, Tl m.
r
—
.
—
-J-V.;.'^^-^
—-
- -
Wyra* ten w aiipus-.jiniltpej kisnceiłcjł ^ ^ ' ^ ^
'So
abytkM'^ zamiast wieczności. T a k samo p o w i e d ^ a a o
o lej doskonałości, że „ t r w a j ą c sam-ł w sobie, o d n a w i a
wszystko".' Stąd można także zrozumieć, że Opatrzność
kieruje wszystkim. Jeżea b o w i e m wszystkie b y ł y "prze
staną istnieć, g d y usuniemy z nich doskonałość, to o w a
niezmienna doskonałość, która d a j e im byt, jest ich O p a trzm^dą. D>^icki niej wszystkie rzeczy istnieją w t^ki spo
sób, źe wartości liczbowe, które d e c y d u j ą o ich doskona
łości, nadają im miejsce w przestrzeni i czasie," G d y b y
nie było tamtej doskonałości, nie b y ł o b y r ó w n i e ż zmien
nych bytów. K t o k o l w i e k więc idzie do mądrości i p r z y
patruje się z r o z w a g ą całości stworzenia, dostrzega, i e
w dr^^dze inądro:ić pokaztijc się mu z t w a r z ą radosną i yJybiegii naprzeciw niego pełna opatrzności. Toteż tym g o
ręcej prai^nie dojść do kreau tej drcłgi. Im w i ę c e j piękna
rozsiała na niej mądrość, do której r w i e się j e g o dusza,
43. Jeżeli znajdziesz jakiś inny r o d z a j s t w o r z e n i a
poza tym, które istnieje, lecz nie żyje, i t y m , k t ó r e z istnie
niem łączy życie, lecz nie posiada razamu, i wreszcie poza
tym, które równocześnie istnieje, ż y j e i jest w y p o s a ż o n e
w rozum — -wtedy 'dopiero miej o d w a g a m ó w i ć o j a k i m ś
dobru nie pochodzącym od B o g a . T e trzy stany m o ż n a w y
razić przeR d w a określenia: ciało i życie-i B o i to życie,
które poleca jedynie na procesie b i o l o g i c z n y m , a nie m a
pierwiastka rozumnego, i to d r u g i e , u z u p e ł n i o n e przez r o
zum, zupełnie słusznie nazyw^amy życiem. T a m t o poaia^
dają zwierzęta, a to ludzie. T e zaś d w i e rzeczy: ciało i ży
cie — to mianowicie, które p r z y p i s u j e m y s t w o r z e n i o m {ho
mówimy także o życiu S t w ó r c y , a jest to n a j w y ż s z y r o
dzaj życia) — otóż. p o w t a r z a m , te d w a r o d z a j e b y t ó w
stworzonych, ciało i życie, w y m a g a j ą p e w n e j doskonałości;
pozbawione jej zupełnie, p o w r a c a j ą w nicość. Z tego w i
dać dostatecznie, że ich istnienie jest zależne o d t e j d o
skonałości, która jest zawsze j e d n a k o w a - D l a t e g o w s z e l k i e ,
dobra, od największych do n a j m n i e j s z y c h , m o g ą pochodzić
jedynie od B o g a / B o czy może hyó w ś r ó d tego, co o t w o
rzone, jakiś rodzaj bytu wyżsEy o d r o z u m n e g o życia a l b o
niższy od dala? ' Niezależnie
tego. j a k i e są ich b r ^
,»u
'
Pff.
O mfer^tf p r d U H ^ i c f f ai.
moteli.
ur
. a one nicości, zawsze u t r z y m u j e się w nich
i jak b];3kle^^ on^
s p r a w i a , że jeszcze m o g ą j a k o ś
wteTadoskonałość, n a w e t n a j b a r d z i e j uboga^
L f r z c c z y niedoskonałej, pochodzi od tej d ^
która nie zna b r a k ó w i nie p o z w a l a , z e b y r u c ^
za^ik^^iem l u b r o z w o j e m rzeczy
P/ztezał
M ™ u ,
bez w z g l ę d u n a to, czy w l u d z k i m m n i e m a
niu Va sługuje na wielkie uznanie, czy tylko n a s k r o m n ą . . .
p ; X S ^ a l e ż y odnieść do chwały S t w ó r c y , której w . e l ^
kości nikt nie wystowh — C z y masz jakie zarzuty?
3.
P/oIftO
yyitla należy do dóbr
WuJmi TiJofcj. n dobra
cielesne
X V n i - " 4 7 . E. Przyznaję, że p r z e k o n a ł e m się dosta
tecznie (o ile pozwalają n a t O d o c z e s n e życie t nasze l u d z k i e
możfiwości) zarówno o tym, w jaki sposób m o ż n a u d o
wodnić, że istnieje Bóg. jak i o tym, że o d B o g a pochodzą
wszy^lkie dobra. Przecież od N i e g o biorą początek w s z y s t
kie byty; i te. które posiadają rozum i życie, i te, które
mają tylko życie i istnienie, czy wreszcie te, które t y l k o
istnieją. — Teraz przypatrzmy się jeszcze, czy da się r o z
wiązać trzecie zagadnienie: czy w o l n ą wolę należy u m i e
ścić między dobrami. Jeżeli u d o w o d n i m y to, zgodzę się b e z
wahania, że otrzymaliśmy j ą od Boga, a otrzymaliśmy j a k o
dar, klóry się nam należał.
A Dobrze pamiętasz nasz p r o g r a m i widać, że b a c z n i e
Śledzisz lok rozważań, skoro .spostrzegłeś, że w y j a ś n i l i ś m y
uz d r u p e zagadnienie. Lecz powinieneś b y ł widzieć, że
trzecie także postało rozwiązane. Powiedziałeś przecież że
Ii"'
^lze.h .
mo^n^i.i^
d a l T l t
pnnieważ służy ona do
" ^ t ^ ^ ^ ^ ^ Ł ^ ^ e m , że hez w o l n e j w o l i n i e ,
PosKpowac moralnie.^ 1 twieniziłem, że B ó g t i
^^""'f
^^^'l^^
na
tH^S^^^T.'''"- ^
powiedział J
n a ^ i e ^ t i ^ e b ^ b y ł o dać nam wo3ę w t ^ i sposób, w j a k i
zoslala aana sprawit^dliwość, której m o m a użyć tylko do
dobreHO Ta twoja odpowiedź zmusiła mnie do obszernej
dY^esii' abym ci udowodnił, źe i większe, i mniejsze dobra
obchodzą tylko od Boga. Chcąc, żeby d o w ó d mój b y ł jasny,
musiałem najpierw zaatakować opinie tych ludzi, którzy
mówią w e w n ą t r z serca: „ N i e ma Boga",' i doprowadzić
podjęte rozważania do jakiegoś oczywistego w y n i k u . U c z y
niłem to tak, jak mi pozwoliły moje słabe siły i wielkośi'
zagadnienia. Bóg wspierał mnie w tej niebezpiecznej w ę
drówce. Poprzednio wierzyliśmy mocno w te d w i e p r a w d y ;
że istnieje Bóg i że wszystko pochodzi od B o g a , Obecnie
jednak wyłożyliśmy je w ten sposób, źe stała się jasna
także tri^ecia p r a w d a , że w o ł n a w o l a należy do dóbr.
48. Już w poprzedniej rozmowie pokazało się, że n a
tura ciała jest niższa od natury ducha i że Z tego p o w o d u
duch fest wyższym d o b r e m niż ciało. N a to zgodziliśmy
się obaj.^ A l e przecież w ś r ó d d ó b r cielesnych z n a j d u j e m y
takie, których człowiek może użyć źle. M i m o tego nie m ó
wimy, że nie należało ich d a w a ć , ponieważ u z n a j e m y
w nich dobro. Cóż więc dziwnego, jeżeli i dusza posiada
pewne dobra, z których możemy zrobić zły użytek? A l e
poniewai są dobrami, mogliśmy otrzymać je tylko o d T e g o ,
kto dał wszystkie dobra.
Widzh/.. jak wielkiego dobra p o z b a w i o n e jest ciało
człowieka, który nie ma rąk. T e n jednak, kto przy ich p o
mocy popełnia okrucieństwa l u b oddaje się h a n i e b n y m nati^om, źle z nich korzysta. W i d z ą c człowieka bez nóg,
przyznajesz, ze jego ciało doznało n i e p o w e t o w a n e g o
uszczerbku. A przecież nie zaprzeczysz, że Sie u ż y w a nóg
człowiek, który idzie, aby szkodzić d r u g i e m u albo' zanrzepa.^cić swoją godność. Oczy pozwalają nam widzieć dzienne
światło ! rozróżniać k?iztałty fizycznych przedmiotów. Jest
to specjalme piękny organ naszego ciała, dlatego też z n a j
duje się w miejscu najbardziej zaszczytnym. Oczy służą do
ochrony zycia ! zdrowia i są pożyteczne pod wielu innvmi
względami. Tymczasem większość haniebnych
czynów
lurlzki^h dokonywa się przy udziale wzroku. Z m u s z o n y
przez nas. walczy pod sztandarem namiętności. A chyba
^ ^ ^ s z , jak wielkiego dobra brak jest twarzy, jeżeli nie
1^
' p<. iiTT
' '
~ ~
~—"
.yczii Kiedy zaś ^ . kto je dał, jezeii m e B o g szczodry
wszystkich dóbr? Uznajesz więc te d o b r a c ; e ^ ^
Ine i d^wailsz Tego. kto je dal, nie z w a ż a j ą c n a ittdzi. ktOr
m używają ich żle. T a k samo musisz przyznać, ze w o l a a
Lola bes k^'^f''"J
""^ prawego życia, jest dobrem otrzy
manym od Boga i że raczej trzeba potępiać lych, którzy
uiywają żle tego dobra, niż mówić, że T e n . > t o dał j e , m e
DO winien był postąpić w ten^SE«Sgfc.
ma
I
Tolnfl wola }wLViy do poAratrilcf.
4W, E. A więc udowodnij mi n a j p i e r w , że w o l n a w o l a
jeat dobrom. Wtedy zgodzę się, że dal ją Bóg, ponieważ
przynaję, że od Niego pochodzą wszystkie dobra.
A. Czy nie udowodniłem ci jeszcze tego, mimo że w ł o
żyłem tyle wysiłku w poprzedni wykład? Przyznałeś p r z e
cież wtedy, żc wszelkie piękno i doskonałość
cieje_sna
istnieją dzięki najwyższej doskonałości, to jest dzięki p r a w
dzie, 1 są dobrem^ Bo P r a w d a mówi w Ewangelii, że n a w e t
nasze włosy zostały policzone/ A czy zapomniałeś, co po
wiedzieliśmy o supremacji liczby, o jej potędze sięgającej
od krańca do l^rańca? Co za przewrotność zaliczać do dóbr
wlosy> tak małe i nędzne, i przypisywać ich powstanie sa
memu Bogu, Stworzycielowi wszystkich dóbr. w tym p r z e
konaniu, że największe i najmniejsze dobra pochodzą od
Tego, od kogo pochodzi wszeikie dobro
a rrileć w ą t p l i
wości cp. do wolnej woli, skoro nawet ludzie, którzy ż y j ą
jak najgorzej, zgadzają się, że bez niej nie m a moralnego
zyna^ — A teraz odpowiedz mi przynajmniej, co uważasz
^ lepsze: to, bez czego można żyć sprawiedliwie, czy też
to, bez czego nie można.
K'tA*\^'^AT
^"^^ wstydzę się s^vego zaślepienia.
KtOz by móel wątpić, że dal^Łco lepsze jest to, bez c z ^ O •
nie ma moralnego życia?
-sSLJSS^-ti^ ^
mo*e\?dobr^z^e?
^i-^viek
jednooki
E. Kiech mnie B ó g strzeże od takiej bezdemiej głu
poty,
A. Zgadr-asz się, ze oko jest csymś d o b r y m w ciele,
a mimo [egn jego utrata nie p r z ^ z k a d z a w d y b r y m życiu.
Czy więc oie ucinasz dobra w wolnej woli, bea której nikt
m& może żyć jak należy?
50. Przypatrujesz się spra^j^edliwośc^, której riie Uiożna użyć źle. Zabłjzamy ją do najwyższych. dóiJJ:-w czfo, wieko, tak jak wszystkie cnoty duszy, na których polega
prawe i uczciwe życie. Przecież nie ifiożna użyć źle ani
roztropności, ani męstwa, ani umiarkowania, gdyż w tych
wszystkich cnotach, podobnie jak w e wspomnianej przez
ciebie sprawiedliwości, działa rozum Idący sa p r a w d ą ,
którego nie m a cnót. ISikt zaii nie może użyć źle r o
zumu, który trzyma sie p r a w d y .
X I X . Są to więc wielkie dobra; ale musiSZ pamiętać,
, że nie tylko wielkie, lecz i te najmniejsze mogą pochodzić
jedynie od Istoty, która dala wszystkie dobra, to jest od
Boga. O tym przekonała nas poprzednia r o z m o w a , w której
przytakiwałoś mi tyle razy z w y r a ź n a radością. — A więc
cnoty są dobrami wysokiej wartości, ponieważ są treścią
życia moralnego. Mniejszyrni dobrami są wszelkie cechy
fizyczne, które nre mają żadnego w p ł y w u na naszą moral-^
noŁĆ, Dobrarni pośrednimi są wszelkie władze duchowe —
jako siły ułatwiające nam moralne postępowanie. N i k t nie
robi złego użytku £ cnót; ale pozostałe dobra, to j s a t p o
średnie i najmniejsze, mogą stać Się w ręllu każdego czfowieka nar^dzlcm zarówno do złego ^ak do ^i>bregQ. K i k t
zafi nie używa cnoty do złego dlatego, żc jej zadaniem jest
dobre używacie tych rzeczy, których można użyć także
W złym C(?lUr Dobre zaś używanie wyklucza złe używanie.
Wspaniałomyślny BÓB W nadmiarze dobroci dał nam do
dyspozycji nie tylko wlcEkie dobra ale talcże średnie i n a j
mniejsze. WiE?ikie dobra bardziej powinny pobudzać do
chwalenia J e g o dobroci niż średniej średnie -— bard7.łej
', ni^ najmniejsze. Lecz jeszcze bardziej należy Go chwalić
i za wszystkie dary, jakie dał, olż g d y b y nam któregoś o<j,I rnówił,
,3 E Zgadzam się. Lecz jedno mc daje rm spokoju.
Mówimy o w^nej woli : widzimy, że ona jest tą władzą,
żle lub dobrze innych dóbr. Jak
m^zna
Lliczyć ją samą do Łych dóbr, których używamy?
/ Porównaj ją z rozumem. Służy on do poznawania
w W k i c f i o , co wiemy; a przecież zaliczamy go także do
pr/tflmiul6w, które prjznajomy rozumem. Nie zapommafes
Chyba, i^e gdy szukaliśmy tego, co po/najemy rozumem,
przyznałeś, że poznajemy nim także sam rozum. Nic dziw
ńq więtJ, zc? przy pomocy wolnej woli, która służy do uży
wania innych dóbr, możemy posłużyć się również samą
wolaki wolą.' Jak roziim. poznając wszystko, poznaje także
sitóiG. ^Hk samo 'jfolna 'jj^^Ła, która używa innych rzeczy,
poehiffiijc si*; też w pewien sposób samą sobą. Przecież
i pamięć ogarnia nie tylko te wszystkie rzeczy, które pa
miętamy, !ecz także pamięta vj nas niejako sama o sobie,
ponieważ nie zapominamy, ze mamy pamięć. Pamięta ona
nie tylko u innych rzeczach, ale i o ,'?obie, albo raczej my
pamiętamy dzięki niej o wszystkicli innych rzeczach
i o niei samei.
ftórn^ywa
5Z. Kiędy wi^-t wo^a, to pośrednie dobro, przylenie do
mezm,ennego dobra, które jest wfa.nością ws^lLą^ a ^ k
osobistą o znaczy do prawdy (tyle mówiliśmy o
bra, z ktńo^ch n^^ni.T
^
r ' ^ ' wszystkie cnoly, te donaczelne w
c^.^
nu
,^ku nie są wspólne, lecz stanowią ^ b i s t ą własno
bowiem atają sie mądrzy i szcz^ślli
™1ą^
p r a w d y i mądrości, które . ą wspóln
0wszystkich. Natomiast szczęśce jednego
w i e k r n i e ^^.cz^ę^U^-ia drugiego, p o m e w a z n a w e t wtedy,
^edy naśladuje tamtego, a b y zdobyć szczęście, szuka go
w tym w czym widzi źródło szczęścia s w e g o Łowai^y^za,
to iest W owej niezmiennej i wspólnej p r a w d z i e . T a k cudza
roztropność nie czyni nikogo roztropnym, ani męstwo
mc?nym ani umiarkowanie — u m i a r k o w a n y m i nikt nie
fitaje się sprawiedliwy dzięki sprawiedliwości drugiego
człowieka, Żeby lo 'jsiągnąć, musi przystosować się do tych
nie^młPnnych z;isad jaśniejących w cnotach ' — podobnie
jak przystosował się i przylgnął do nich cnotliwy człowiek,
I którego postanowił naśladować; cnoty za^ żyją w e w n ^ t r i
samej prawdy i mądro^^ci i nie ulegają skażeniu.
r.l^wS'sey
S^b^em
dli
53. A więc wola^ przywrązując się do wspólnego i nie
zmiennego dobra, osiąga naczelne i największe dobra czło
wieka, choć sama jest jakimś dobrem pośredniej wartości.
Grzeszy zaś wola, która odwróciła się od niezmiennego
i wspólnego dobra, a zwróciła się albo ku s w e m u dobru
osobistemu, albo ku zewnętrznemu, albo ku niższemu. K u
OsSobistemu dobru zwraca się wtedy, kiedy chce być niezaleiną panią samej siebie. K u aevjnętrznęmu dci>rj —
wtedy, kiedy chce piiznać to, co należy do innych, l u b tO
wszystko, co jej nie dotyczy. K u niższemu — wtedy, kiedy
kocha rozkosze cielesne, — I tak człowiek, ulegając pysze,
ciekawości i nieczystości, stacza się w życie, które w p o
równaniu z życiem wyższ^-m jest śmiercią. Jednak i tym
życiem kieruje Boża Opatrzność, która wszystko umieszcza
na właściwym miejscu i odpowiednio do zasługi każdego
daje to, co mu sie należy, Z tego wynika, że w żaden spo
sób me są złe am owe dobra pożądane przez grzeazr^ików,
^ ^ J f ^ J ^ ^ l ^ ^ J ^ . którą, jak wiemy, należy zaliczyć
«vs,i&lpm^,i3^
pH-t«fpn,*,^,',,"l*^^
»«3
"^'''^
" ^ l ^
" l e "1" w ™ E J n a u c e
iluJi^l^^'^'''^'^ V^'^'^i'^""zi^^^^^
Zdalna
^"l^^i.'
o
^^^^
^ w n y c h dóbr pośrednich. Zło natomiast t k w i w t y m /
woia Odwraca mą od niezmiernego dobra i z w r a f a " f k u dobrom zmiennym. A ponieważ czyni l o z w l a - •
i nie pod przymusem, następuje k a r a w pos«»cv
do
niedoU, sprawiedliwa i odpowiednia do w i n y
Zridfem
zta jest nlawlaiciwy
uryttdr tcolTiei wtAi
X X — 5 4 . Lecz może zapytasz, skąd p o w s t a j e takie p o
ruszenie woli; bo przecież wola, odwracając slą od dobra
niezmiennego k u z m i e n n e m u , w y k o n u j e ruch. T o porusze-f
nie jest bez wątpienia złe, mimo że w o l n ą w o l ę należy za-s ^j^t^.
licz^/ć dł> dóbr, ponieważ bes niej nie można dobrze żyćj^
Przyjmując, że to poruszenie, to jest odwrócenie się woliod Boga, jej Pana, jest na p e w n o grzechem, nie m o ż e m y
chyba mówić, ze przyczyną tego grzechu jest B ó g . A w i ę c
to poruszenie nie pochodzi od Boga, Skąd więc bierze się?
Może zasmucę cię, jeżeli odpowiem n a t w o j e pytanie, że
nie wiem. A jednak moja odpowiedź będzie p r a w d z i w a Przecież nie można wiedzieć o tym, czego nie m a , ' U m o c
nij się tylko w pobożnym przekonaniu, że ani t w o j e z m y
sły, ani rozum, ani myśl nie zdołają natrafić na żadne d o
bro, które nie pochodziłoby od B o g a . Wie w a h a j się p r z y pisać Bogu wykonania każdej rzeczy, w której zobaczysz
m.iarę. liczbę i układ; od czego zaś odejmiesz lupeln^e te
trzy dementy, z tego nic nre pozostanie. Przy^juśćmy, że
pozostaną jakieś zaczątki doskonałości tam, gdzie nie z n a j
dujesz ani miary, ani liczba, ani u k ł a d u ( p o n i e w a ż
Btyi.B.
W,.,la
TATalyi
dowodem
razi. po n^w^ńcenlu.
ni4i airfnpj p r i y i : Ł y n y
U-
EWOIUL:JI
umyBfolUe, Anfiu-
.ofwl^iinlL. Hjgo problerau nie od
^
w y u b r a z a ć aubit p r / y c t y n ę 3.-i;oicl, Ł u k ę a l e
.^•ł
103
.
,
I
te trzy elementy, tam jest pełna d o a k o - l
t r ^ b ę ^ e , żebyś .sun^^ także i te zaezątki ^
Hmkonałońcl; ene b o w i e m robią ATażenie j a k b y m a t e n a ł u .
mTsi^^y
dy.pozyeji a r t y ^ y a b y w j e g o r^kaeh
ostateczne wykończenie. A jesli doskonałość jesL.
dobrem, to m nim także w p e w n e j m i e i ^ same zarysy
doskonałości. Toteż g d y usuniemy zupełnie wszelkie do-^
bro, nie zostanie już w ogóJe nic, n a w e t n a j m n i e j s z y siad
jakiegoś bytu.' Każde za."^ d o b r o pochodzi od B o g a , a więc
nic ma żadnej stworzonej natury, która nie p o c h o d i U a b y
rfd Boga. Czyli to poruszenie, przez kióre człowiek o d w r a c a
flię; i>d najwyższego dobra i w k t ó r y m u z n a j e m y istotę
grzechu, |cst ruchem niedoskonałym; w s z e l k a zaś piedg.^konałońe pochodzi z nicości. — W o b e c tego zastanów ^ię,
komu przypisać to poruszenie, i bądź p e w n y , że nie ma
ono związku z B o g i e m / P o n i e w a ż jednak ta niedoskonałość
wywołana jest przez nas dobrowolnie, jest zależna o d nas.
Jeżcti bowiem btfisz się j e j , nie powinieneś jej chcieć; jeżeli
zai nie chcesz, nie będzie j o j . N a j b e z p i e c z n i e j w i ę c mieć
takie warunki życia, w których nic nie może spotkać czło
wieka w b r e w jego woli. U p a d ł człowiek z w ł a s n e j w o l i ,
lecz nie może podżwignąć się w ł a s n o wolnie.^ D l a t e g o z sil
ną wiarą uchwyćmy się ręki Bożej, w y c i ą g n i ę t e j k u nam
z góry. to jest P a n a naszego Jezusa Chrystusa, o c z e k u j m y
Go z ż y w ą niidzicją i z płomienną miłościi^ stęsknionej d u
szy. — Może uważasz, ze trzeba jeszcze dokładniej z b a d a ć
pochodzenie grzechu, bo ja sądzę, że jest l o zupełnie nie
potrzebne. Jeśli jednak uważasz, że trzeba, m u s i m y to o d
łożyć do innej rozmowy.
Xvmać
E. Oczywiście przychylam się do t w o j e j w o l i , żeby
odłożyć na inny czas to, co zechciałeś tutaj poruszyć N i e
inogę się bowiem zgodzić z twoim sądem, j a k o b y już z tą
chwilą zagadnienie zostało wj-czerpane.
i
nlrtytS.
emanflojl.
B
witfc czeg™,
Vlf,'??'^^y^"^L,.^;^g;i>^
co
msjdu^e się na
gi^itój
bytu
sig poglądom manŁrhejCi^-
Kstąga trzecia
Wstąp
Hiiclłn PFZ^Z ktArji duszd otiuyr^^ sB^ od _Jtte7tTT,ŁriT^-\
1—1.
Widzę dość jasno, że ^'olną wolę trzeba zali
czyć do dóbr, i to wcale nie tycii najmniejszych.^ Toteż
musimy przyznać, że jest ona darem Bożym, który się nam
należał.-' A leraa pragnę dowiedzieć się przy Iwojej pomocy
— jeśli uważasz, żc nadeszła już odpowiednia chwila —
skąd pochodzi to poruszenie, przez które sama w o l a o d
wraca się od wspólnego i niez mi innego dobra i zwraca
się do dóbr osobistych albo cudzych, albo bardzo niskich,
które wszystkie bez wyjątku są zmienne.
A do czego potrzebna ta wiadomość?
E. Jeżeli otrzymaliśmy wolę w takim stanie, ze to p o
ruszenie jest w niej objawem n a t j r a l n y m , to zwraca się
ona do tych dóbr z konieczności: a nie można dopatr-^yć
się żadnej winy tam. gdzie panujo przymus natury.
A. Czy to poruszenie podoba się tobie, czy też me po
doba się?
E- N i e p-idoba się.
A. A wdęc ganisz je?
E. Zapewne.
A. Ganisz więc niezawinione poruszenie duszy.
E, Nie ganię niezawinionego poruszenia duSŁy, lecz
me wiem, czy nic ma jakiej winy, kiedy opuszczamy nie
zmienne dobro i zwracamy .się do rzeczy zmiennych,
A Czyli ganisz to, czego nie wiesz,
E, Nie chwytaj za słowa. Mówiąc: „nie wiem, czy nie
ma jakiej winy^'. chciałem dać do zrozumienia, że jesl
»
^ Dla AuEualyiia v.'n)n ludzka le&E Wtm^tpt
żu synDnimU^CrLii:
B
, . w o | f l ' I ..wafna
i p Q r ^ ! f f i f a , 3 . 1 . fl. i . i ł ; poi. J. M a i H\Ji!>-^ł-,
^aris, jBOi, 174—leeii t druplej siro^iy woia — indwiac
-ruS^li
naleiy do l:.loly c^lowlefta |por. Wyanfl-ilo S, 5, n>. B6fl Wlec
Go
^^^^^^lehfl muiiat
wyposRT.yt w > O 1 Ę nie aiaieBo. » ŁrausMto
• vj,>wi^xii rri,i^inl dai^ lemu i:ifo'*'li>fiuWL In.
nflleźy d.i JeĘfl liloly.
liłS
Vf tym wina £ całą pewnością, Prsea to siowt. „nie wli
dostatecznie daJem poziiae, jak śmieozne są wątpili
w eprawie tak riczywfstej,
A. Zobacz, CD zrJftc^y pewność p r a w d y , jf.k SKI
anłusila clę do zapumEitcnia. tego, co powlodziale:^ ^-rn
. terft, Priecitż jeżeli to porusKenie .s^powodowaie jesL pra(
naturę albo konieczność, żadną miarą nie może b y t
winieniem. Ty za& z
Etanowezoscią upatrujesz w
wir>q, że wszelkie powątpiewanie o rzeczy tak pei^naj
dfllo ci się nawet godne śmiechu. D l a c z e g o w i ę c nważałt
że należy wypowiadać w formie twierdzenia^ c^y chcćt
nawet pOM^ątpiewania, pogląd, lł|.óry sam zbijasz jako oł
wisty fałsz? Powiedziałeś przecież; „Jeżeli otrzymaliśmi
Wolną woi^ w takim stanie, że to porusz-snie jest w
objawem naturalnym, to zwin^^a się ona do tych dóbr z '.
nfeczności; a nie można dopatrywać się żadnej w i n y ti
gdzie panuje przymus natury,'* A poł\iHW3ż nie w?itpl*
że to poruszenie jest zawinione, nie masz p o w o d u wątpl^7
że nie otrzymaliśmy woli właśnie w tekim stanie.
E. Powiedziałem, Łe samo poruszenie jest ^awmk
i że dlatego nie pijdoba mi S J Ę i nie mog$ -wątpić, że za-^,
fuguje na nagana. Lecz tNvierdzę, że nie ponosi winy dukióca to poruszenie Ł>drywa od niezmiennego dobra '
do dóbr zmiennych, e ile poruszenie w tamtym kieru^
jest konieczne z ptłWodu natury, jaką otrzymała,
2. A. Korou przypisać I D porusiienie, które jest zai
nione. J3k to sam przyznajesz?
fi. Widzę
w du9?:y. ale nie wiem, od kogo pochi
A. A. czy
zapr/eci^yć, że pj^ez to porusaem^
dusza sama wykonuje ruch?
E H i e przeca*;.
A. A wL*;c, ^zy rnożeaz i^aprzoczyć, że rucbn klórym
rusza aJK kamjcń, jen! własnym cuchfri\ k^irnipnia? Ń i c
^ ę a tym ruchu, który nadajemy JMM my albo .jnkań obea
5iła, na puykłud gdy p^dj"/iit:imy fio w górę; ]ec:t mówię
o nfthu spowodowanym własnym iefl<v c\ęż&rem* ^iŚTy
Kwc^cn gti kil zinrni I ^rmusza do epjidjanhi.
Wie przc[!iq wprawdzie, że len ruch, który. Jak mó.-'.
W I S Z , riadaji? mu kierunek kU d o ł o w i jeat wtasnyoi ^uctie^n
kamienia, ale twJerd?^, że ruch ten jest naturalny. 2a_.
"lae pewne w i ^ i lamto porutiT^enii^ duszy jeat naturalne,
is\ożes7
, Ar. ^^*>^ W taki sposób: za to za^, że porusza się
^'"H:;? ^
'
e
^
w
^
r
^
^
^
^
^
^
^
^
^
"
'
^
^
rlt^^k^"je ruch zgubny, przymusza ją do mego
Sra. Lecz żadną miarą nie możemy uznać tego
rucr^naturabiy, ponieważ nie ulega wątpi,wo.ci ze
won^awiniony. Z tego powodu różm się od tamtegoru^
chu, którym ponisza się kamień w sposób wiasciwy swo
je] naturze.
,,.
A. A czy doszliśmy do jakiegoś rezultatu w dwóch po
przednich rozmowach?
Oczywiście.
A A więe przypaminasz sobie zapewne, jak to w Pier
wszej rozmowie poznaliśmy dostatecznie, ze myśl popada A\
w niewolę namiętnoftct jedynie z własnej woli. Do takiego U
pohańbienia nie może zmusić jej ans istota wyższa, |
równa, ponieważ taki czyn jest niesprawiedliwością; niższa >^
zaś nie ma wystarczającej mocy. Pozostaje więc, że to
poruszenie, przez które myśl oćwrsca wolę od Stwórcy,
że-by szukać rozkoszy w Jego stwiuzeniu, jest jej wła
snym poruszeniem. Jeżeli uważamy je za winę (według
ciebie wszelkie wątpliwości na ten temat są śmieszne),
z pewnością nie jest naturalne, lecz dobrowolne^
. I pod tym
względem jest podobne do tamtego ruchu, którym spada
kamień, że jest własnym poruszeniem duszy, tak jak tam
ten jest własnym ruchem kamienia. Ta jednak różnica za
chodzi między nimi, żc kamień nie jest w stanie zatrzymać
ruchu, który znosi go na dól. Dusza zaś nie porzuca do
bra wyższego i nie wybiera niższego, jeśh nie chce. I dla
tego ruch kamienia jest naturalny, a poruszenie duszy
pochodzi z woli. Toteż ten. kto powie, że kamień grzeszy,
ponieważ własnym ciężarem dąży ku dołowi, będzie w opi
nii Mzi — jeżeli już nie głupszy od kamienia, to na
pewno obrany z rozumu. Natomiast oskarżamy o grzech
PoatębJenlD
w
WySr,lBr>h,
^,in^^:.*^
fp
i
I, to wiece;, pe^^nego b r a t u
id7
dusiĘ, kled!; mi>*eniy dowieić, źe porzuciła dohra w y i
i wniała cieszyć Się niższymi. Vfł t o Wiiłc nvamy 5^^sk.-jd pochodzi to złe poruszenie, przez k t ó r t Uuaza
wraca sic ^ dobra niezmiennego do zmiennogo? I
Łoajemy przecież, źe jest ono w ł a s n y m poruszeniem .
sj^y, dobrowolnym i z tegc? p o w o d u za\viiiiorjym. Wazel
pożyteczne pouczenia w tej sprawie m^j^ł przyczynić 2
do lego, żeby przez naganę i hamujący w p ł y w s k i e r w
ni\^-/.Ą wolq, pogrążoną W rzec^^cti doczesnych, ku radjakii daje dobro wlec^nc.'
3. £, Widzł; jakby naniacttinie i r o z u m i e m praw.
wośt lego, co mówisz. Niczego nii.' o d c z u w a m tak mo
i Bkbiłko jak tego. źe mam wol^ i że ona d e c y d u j e o 1kitrunku moich upodobań. Jeżeli zaś nie należy do mnie wola.
w
!
przi?Z którą chce ' nie chci,^ nie widzę Ttfnłtt iłlczegi co
mcij^Jbynj nazw^it swojij włusnOŁCią Dlaii'gfJ cnyna i
mnip można pr-^ypisać zly Ccyn popełniony
udziale. Z pewnością Ten, który mnie ^tw-^r-^ł- J<^=*i
gU'm dobrym; i lo pewne, że wszelki d o b r y czyn r
ap^'Snit t^lko prz:f pomiicy woli. W i d a ó i^ąd, że
Bó[; dal ją raczej po to> żebym czyni! d o b r / o A l e
P^'
puscmy, że to poruszenie, które unosi dus-ii; w te 1
stroTił^. nie jesi dobmwoine l nie jeot w na^jtej mocy- W la^
kim riije nie możemy chwalić człowieka, ^dy ^^"''^^''^7^
iwcj woli ( U k lo nazwijmy! ku dobrom wyi^szym, a^" fi**"
ni<i go, gdy odchyla ją w dóŁ 1 w o^fóLe nic ^ ' ^ ^ ^
minąć go, żeby wzgardził doczesnością i p r a g n ą ł
i Zidobra wiec-rne, ani żeby nic thciał żyć żlc. lecz ^**™^J^.
dobrze. Tylko że każdy, kło lak sądzi, zasługuje oa lo,
BO wykluczyf sponiifidzy \udrA.
I
Grzech
n ^.pr^PdMiifdzu'-
Boża
^t^^e^i^tOza- hota n(c oaDlt^a 'uiisimni un>l7"'l f^^^
Wobt:f tego j&iie.n poważtu--' zan^^^P^^^^^JJ*
J^kmdzng iiogfld-zi<; lo, że Bóg ana z. góry cal^
_
' Por.
1,
a
łHtr, -JS,
pizyp B>r p o . .
neU-~Cłfl*^^»^
* ' ^'
Ji -
me ulegamy przeznaczeniu. Przecież każ-
Jma
przedtem
rKi^^^^^^^^^
^Te-.ńdzial ten jesl szaleńcem
przekonanie, ze Bog
znrpr/T^zlość To^ jeżeli B6g przewidzia£ grzech pierw " e ' g o U > w i e k a (a to musi przyznać mi każdy kto ra^
11 ze mną .ł.naje Bożą znajomość przyszłości), to n ^
s i e r d z ę w^awdzic,
nie powinien by! stwarzać go, bo
stworzy! go dobrym i nie mógł przeszkadzać Bogu grzech
\stoty którą Sam stworzył jako dobrą; przeciwnie, w jej
losach znalazły odbicie Boże przymioty: dobroć w stwo-;
rzeniUn sprawiedliwość w karze, miłosierdzie w zbawieniu,
T(rteż — powtarzam — nie twierdza, żc nie powinien hyi
stwarzać czbwieka, lecz że grzech przewidziany przez
Soga musia! nastąpić, .lak wiąc można mówić o wolnej
woli tam, gdzie widzimy tak nieudirnnną konieczność?
5, A, Zapukałeś z wielką siłą. Oby :ijawilo się Boże
miłosierdzie L otworzyło na nasze pukfinic- Gotów jednak
jestem przypusł^caać. że ludzie po największej części drę
czą si^ tym zagadnieniem tylko dlatego, że brak w ich
proaukiWaniach pobożności L że pochopniejsi są, żeby
usprawiedliwiać awnje grzechy, niż żebv je wyznawać.
Jedni chętnie godzE^ Ł I C na pogląd, że w ogóle nie ma Bo
żej Opatrzności kierującej ludzkimi losami.' Powierzając
przypadkowi tiato i duszę, poddają sic; citeom rozdzierają
cych namiętności. Nie uznają sądów Bożych, oszukują
sądy ludzkie. Myślą, żc los obroni ich przed oskarżycie
lami, A przecież, mają zwyczaj przedstawiać go w posągach
I na obrazach z zŁ,wiązanymi otzami. A więc albo więcej
są warci rr,'i ich domniemany kierownik, albo przyznają
ze tak samo jak on, nu ślepo urabiają i wypowiadają swoje
a^dy, t nie mowiniy niedorzeczności twierdząc, ze całe ich
dzialame jest jednym szeregiem przypadków, ponieważ to
warzyszą im ciągk^ upadki. Lt'cz sądzę, że w naszej druffiej
razmowie dosU-teczn Ł.; zaatakowaliśmy len pogląd pelei^
'^'"^'^^^^^
wprawdzie U^erdzić, że
utegacfalszywetau i bezbożnemu przekonaniu, że ,isl ona
oŁ^or^"'^
ti-CH&ką^
^tóta file > « t
H
14
3
05
^
g
N
^
Hi
0^
^ -
^5
^ •
rfl>
i =
LU
35 S
^
a.
„
n
P --Ij
-Cl
a
M
l i
p
C l "
T^rfc-^'2
hv
o
^
n
^•3
gf^
& g
13
^
^
r-j ^
w
^ ^ ^ ^Ts CK
O
to
?
^
^
?i
lii
.
^ r
ł
'
r"
1
Ul
[^5
i „ ftr?ech iest rezullatera
ko-
ssie. S = 3 - - . ^ ? i fpSu.™,
\^P^^y^
że wszystko, o czym Bóg wie
ule Z3. 5f?raw3 w o l i /
^tri.:
grzechu, c7-y do dobrego?
E. Nie wiem. „
A I cóz? Sąd^i^, że Bóg tak .amo me wie?
E W żaden sposób nie mogę tak sądzie,
A Jeżeli więc Bóg zna twoją jutrzejszą w o ^ i przewidcje przyszłe nastawienie woli u wszysUucłi Ji-i^^i*
równo współczesnych, jak i tych, co nastaną, daleko b a r
dziej przewiduje, jak ^ s t ą p i ze sprawiedliwymi i grzesznj^miE. Zapewne, jeżeli twierdzę, żc Bóg zna 7. góry moje
utrzymywać, że zna
przyszłe czyTty, tym .^njJeJej
swoje przyszłe czyny i przewiduje' 7. cała pewnością, jak
postąpi.
A. Nie boisz się więc zarzutu, że Bóg także uczyni
pod naciskiem konieczności, a nic z własnej woli, to wszy
stko, cokolwiek uczyni? Przecież podobno wszystko, co
przewiduje Bóg, dzieje sie z konieczności, a nie dobro
wolnie,
mo^^c
E. Mówiąc, że rzeczy przyszłe, jako prze^^-idzlane
przez Boga, następują z konieczności, miałem na myśli
tylko to, co dokonuje się w Jego stworzeniu, a nie to,
co zachodzi w Nim samym; to bowiem nie powsŁaieH lecz
trwa odwiecznie.
A. A wiłjc Bóg wcale nie działa w swoim s t w o 5 ^ ' u ?
f Raz już postanowi!, w jakim porządku ma się roa^ •
w i j a c stworzony prze/ Niej^o wszechświat, i trwając przy '
P ™ ^ j woli, nie wprowadza żadnych nowych zaJ-z,d^^
l7.cn.
znać
^ flfu- 171
^. A czy
Owszem.
«««^"»^'"'
^
^^^^cśliwym wtedy, kiedy
^' TeLi^t^ięc na p r / y k U d będziesz szczęśliwy za rok,
rok uczyni cię .^zc^^śJiwym?
Tak
A A wiec JUZ dzisiaj przewiduje, co uczyni za rok-*
E Przewidywał tu zawsze, a zgadzam się, że przuiduje lakże obecnie, jeżeli ma t" nastąpić.
Ą
7, A. Powiedz mi, proszę, czy nie jesteś Jego stwo
rzeniem i czy twoji? szczęście nie spejm się w lobie,
^
E. Owszem, i jesicm Jego stworzeniem, i to, ze nęaę
jaczpśliwy, dokona nię we mnie,
A- Ponieważ więc twoje szczł;ście urzeczywistni snę
w tobie za sprawą Błiga będzie ono wynikiem koniecz
ności, a nie woli.
E. Jego wola jest dla mnie koniecznością.
A. Bt^dziesz więc szczęśliwy w b r e w swojej woli?
E. Gdyby moje szczęście zależało ode mnie. z p e w
nością już byłbym szczęśliwy. Przecież i teraz takie chcę
być szczc;śliwy, a nic jestem, ponieważ niy ja uszczęśHwiam siebie^ ale B ó g daje mi szczęście.'
A. Najft'yraźniej prawda przemawia przez twoje
usta, ponieważ tylko w tym wypadku możemy odczuwać,
ze coś jest w naszej moty, jeżeli czynimy tu, gdy chcemy.
Dlatego też nie ma niczego, co byłoby do tego stc^nia
w naszej mocy jak właśnie nasza wola, (5na b o w i e m zjawia
iię natychmiast, gdy chcemy, bez żadnej przerwy w czasię
z k'jT\i^xnoścv
sie.^l^dlal^oslu^^nie
możemy Dowiedzieć, że starrejemy
a me dobrowolnie, i że musimy umrae*.
F
AiieifitJi* " ŁŁiinęBcLii w l ł i e * woli.
prm
uuiiB, 4t»y DviD ^Luwodntkkcm m u w i r K A d o B o l a
l>Eiianicit'ni sicrz.Ęii!la. nli: If^f. uno d o k o w o l n t , l a zruczy
"fpiiui, na kiA>-v
Itinit
i nodobnie we wszystkich innych wypadiia<;h
a me c h « m y , . P"^"^^;^ nawet obłąkany ni^ o d w a ż y si^
,«go « ' ^ ^ 3 ' ' , / , L e m y bez udziału w o U . Toteż chocmz
Sóg przewiduje, ]akd
"/^
.^^^i,^ ^
w jakim-
bvm ja temu zaprzeczał. Ja tymczasem twierdza, ze kiedy
^l^^dl
T .J.^kYm^. dokona sie to zgodnie z t w o ą
l,„ojc pr?y.z!e szczc^de 1 m e może stac
i^^^^J;^^'
przewidział (w pir.eciwnym razie m e istmeje w ogólwiedza dotycząca przyszłości^); z tego p o w o d u j e d n a k m e .
mi^^-^imy i^yśleć, że będziesz szczęśliwy w b r e w woli. T a k i e
przypuszczenie jest ^.decydowanie niedorzeczne \ dalekie
ud prawdy. To, że stajesz siq szczęśliwy zgodnie z B o ż y m
przewidywaniem, nie podkreśla lego,
że chciałeś b y ć
szczęśliwy. Przecież Bóg i dziś wie n a p e w n o o t w y m przy-^
,-i7.iyrn szczęściu. Tak samo^ Jeżeli powstanie w tobie zła
wola, nie przestanie być wo!^ z tego powodu, że B ó g p^rzewidział jej powstanie,
.^ - ^ ^ ^
B. Zastanów się, o jakim zaślepterilu świadczą nastę
pujące słowa: „Jeżeli Bóg znał K góry m o j ą przyszłą wol^.
7. konieczności chcę tego, co O n przewidział, p o n i e w a ż nic
nie może stać sią Inaczej, niż pi-zewidział. Jeżeli zaś jest
to konieczne, to trzeba przyznać, że nie chcę, ale muszę
tak chcieć," Co za osobUwa gtijpotal Jaki^e to b y ć może,
ze dzieje sit- tylko to, co Bóg przewidział, jeżeli nie będzie
wob którą On przewidział? Pomijam
Umio,
meda^o
przytoczone, a podobnie niedorzeczne, zdanie tego s a m e g o
człowieka, k l ó ^ podstawia konieczność, a usiłuje obaHĆ
ch^'eć . W
^
<^hdeć." Jeżeli b o w i e m m u s i '
iedntk n t ^ .
""'^ ^ ^ ^ ' ^ woli? M o ż e
fJiedy, te ^yhy to byto w I w e j mocy, j u ż hy\hy^ sza
śliwy, ponieważ chcesz, ]ec3 jeszcze nie moaesz. N a ™
d<trzijcUcm, że prawd;i p r z f m ó w i i a preez ciebio, pOJiiewa?
lylkn wU*dy ntoi:cmy mówić, że brak nam mfłCy, k i e d y nie
praiadamy lego^ ci^cgo chcemy. 'Z pewjiością nie c h c e m y ,
gdy nam brak woli. A j&teli iiiemotliwe jcst. a b y ś m y chcj^C
nip chcieli, na pewny nie br^k woli tym. którty chcą.
! tylko 10 jest w nss^oj mocy. co posiadamy, }^ćy chcemyA wlł,'C naaza wo!a nip byłaby woJą, g d y b y nfe b y ! a w tiaaicj m<h:y, A dalpj, pi>nji?wfli jt-sl w naszej m o c y , jest
w nas wolna, bo nie posiadamy w nieza^esny sposób tego,
iCo nie jest w nas?.ej mocy. N i e m o ż l i w e z a ś j o s l . ż e b y to,
fTO mamy w swej m o c y nic było w nas w u l n e . T a k w i ^
nie aapr^eczamyf źe i Bóg wie-z g ó r y o w s z y s t k i m , c o ria-
Blupi. i mimo to, my chcemy tego. c^.ego chcemy. Skr>ro
bowiem Bóg przewiduje wolę, nasUłpi właśnit: p r z e w i d z i a
na przez Nie^o wola, Badzie to więo woi<ł. puniewat B ó g
przewidział wolę. Leci nie byfaby to w o l a , g d y b y nie b y ł a
w nasŁOj mocy. Ci^yli Bóg p r z e w i d u j e także naszłi njt^zaleiność- A wii;c jego p r z e w i d y w a n i e nie o d b i e r a m i n i e ŁaJcżnaści- Pi/.L-ciwitie, z l y m wlt^ks-tij pownoJicią bQdi* ją
poaiadaTj ponioważ przewidział j ą T e n , k t ó r y nie m y l i się
w swoich przewidy waniach/
E. Teraz już nie mogę zaprzeczyć, że chociaż musi rjtigtąpić lo. co Bóg pj^ewidział, i chociaż p r z e w i d u j e On n a s z e
^ M c h y , dziejo s\q to w taki sposób, że p o z o s t a j e n a m
jednak wolna i niezaJeżna w o l a .
— ^
Karu ro flrtechu, <uKo p^tpo/njanc <iotinnooinie,
icit fpiawu-iilitpa
IV—9, A . A więc co cię niepokoi?
C z y m o ż e na
pomniałeś o wyniku naszej pitrws£ei r o z m o w y i n i c c h c e s z
uznać, że grzes7,ymy wolą. nie przymuszeni ani prze:i istotfvi?,aŁ^, ani wyższą, ani równą?
Piif|dmłoitłri uiłii^flnicj ^^aliy t;oiei Jesi rńwoiei i wolna wola luaiMa;
odwagi zaprzeczyć któremukolw^S
E. Nie mam
Pr^yznajĘ sEe jednak, ze me widzę
tych wniosków.
^i^r\r ia Że BÓE zna nasze przyszłe
-ozn.
Mulimy przecież
i
**Tvt^ć i fo że Bó^ j e ^ sprawiedliwy, i to, że zna pr^ywiedzieć, jak Bóg może sprawie»
ka^e grzechy, jeżeli są one komeczne albo ak ;
może nic być konieczne to, co Bog przewidział albo ja]^
mo^żna me przypr.^^ fttwótcy t^go. co w sposób konieczny
daieJE się w Jego tti^orieniu10 A. Dlaczego sądzisz, że istnieje
sprzeczność
miedzy wolnością nasiej woli a tym. że Bog wie, CO n a
słani w przyszłości? Czy dlatego, że chodzi O znajomość
przyszłości, czy też dlatego, że to Bóg zna tę przyszłość?
E. Eaczej dlatego, żc chodzi o Boga.
A. Jak to? Jeżeli więc ty będziesz wiedział z góry, że
ktoś zgrzeszy, tamten nic będzie musiał zgrzeszyć?
L
!^^^L^M^
E. Owszem, musi zgrzeszyć, ponieważ moje przewidy
wanie tylko w tym wypadku ma charakter wiedzy, jeżeli
dotyczy rzeczy pewnych.
A. Czyli rzeczy przyszłe, o których
wie z góry,
muszą nastąpić nie dlatego, że to Bóg wie, ale dlatego, ze
chodzi w ogółe o wiedzę. Jeżeli zaś taka wiedza o przy
szłości nie dotyczy rzeczy pewnych, w ogóle nie jest
wiedzą.
E. Zgadzam si^, lecz do czego to zmierza?
A. Do tego, że choć wiesz o przyszłym grzechu jakie
goś człowieka, nie zmuszasz go przez to, żeby zgrzeszył.
Chyba mam rację. Nie zmusi go do grzechu sam ten fakt,
ze wips^, numo że na pewno zgrzeszy. Inaczej nie mógłbyś
wied:^iec, ze lo nastąpi. Jak męc nie ma sprzeczności
w tym, ze wtesz t^ócy, co uczym dobrowolnie druei człowie z ; ^ r v ^ , ^
""'"^
u'"^ "^'^^SO do gi^echu, chociaż '
Wie z góry, kto zgrze&zy dobrowolnie.'
HC^S^
11 Dlaczego więc Bóg me miałby karać sprawiedliwie czynów, do których nie zmusza przez to, że je prze' widuje? podobnie jak ty nie powodujesz przeszłych zda
rzeń przez to, że je pamiętasz, tak samo Bóg nie wywiera
przymusu na przyszłe wypadki przez to, że je zna. 1 jak
ty pamlęTasz niektóre ze swoich dawnych czynów, lecz nie
wfizyjłtko. o czym pamiętasz, było spełnione pr^ez ciebie,
lak samo Bóg przewiduje wszystko, co uczyni, lecz nie
jest sprawcą wszystkiego, co przewiduje. Nie będąc zas
; sprawt^ zła, .sprawiedliwie je karze. Chyba już teraz ro
zumiesz, dlaczego Bó^ może sprawiedliwie karać grzechy,
skoro nie są ońe Jego dziełem, mimo że wie o nich z góry.
Jeżeli bowiem nie powinien karać grzeszników, nie po
winien także nagradzać tych, którzy postępują dobrze.
Przecież jednakowo przewiduje czyny jednych j drugich,
przyznajmy raczej, że jak wiedza, którą ma o przyszłości,
musi obejmować każde przyszłe wydarzenie, tak samJi
Jego sprawiedliwość nie może przepuścić bezkarnie żad
nego grzechu^ ponieważ grzech jest czynenj dobrowolnym,
a nie koniecznym rezultatem Bożego przewidywania.'
2.
GRZECH
A OPTIFRZNOŚĆ
BOIA
Bogu tialsty siĘ chmala la 'oisij/stkC? Jf^o łtiieiu
V—11. A teraz twoje trzecie pytanie:- jak można ni*?
przypisać Stwórcy tego, co dzieje się w Jego stworzeniu
na mocy konieczności? Bez trudu zrozumiesz to, jeżeli
zastosujesz tę pobożną zasadę, że powinniśmy dziękować
naszemu Stwórcy, Wypada^ abyśmy o. niej pamiętali. Z a -
I7*ł
• Broniąc aplrtwled|L^•.•^^ścl kar Boiycli AuROElyji pomlirje a l e n B
Iu4sh:| z n A f o m g ^ i ^ praes^rt^ł^l. huS™ n^c ^Hiwodule p r z e s z ł y c l ! z d a c T e ń
p n M l o , rc 3Lę Je pamiĘia. OEći Hń^r pnjm'.!
i Ł s i y p i l h l e sp^a-wy j a l t o
it\2&5t\^ \ l i f n l c y o n i e matc p i j y j m i s i e a i ; nac d o .ii-iysiłycłi a k l & w , a w l c "
WTawl&iiiwie tarze Kcaechy, bo nie jffBt icli sprawoą. W De liirc-ais guawHąrUbiis i. Ai4Aiiaijii wypowiaiia pojil^d na^L(:DuSący: Pnesjłn^cL ani p n y KlMcJ nie ma, Isirale^e aktiiaJnle l y l k o leiazuia^uośfi^ prie^słućcl I p n y «łi>Acl ł>]fllcib]e, w H D S T I aaś nip ma braku, n t a l o D u Niego jest ly!*!"
lorażiilcj'jm5fi. Por. Off cjrjfnie o d n .
p . jUJarlc, dz. cyi.
_ E Dwa popr^i^ditże p y l a n i a doiyc^yiy HlOEUnhii między ,j)r?edwle"-^^
spiflw^isiliUr-ożcLEi Buzą
w o m y j n , czynami Jit^zitim^ ortJ odpo^
wifrjTUiino^ci 7y nie; ticecie pytanie wpiowadaa pro&łtm Opaifsnofc'
pewne nawet wtedy slaa^nie c h w a l i l i b y ś m y
szlachetną
hojność Jj>go dobroci, g d y b y umieścił nas na j a k i m ś n i i a^ym ntupniu .slv/orzeiiia. Bo chociaż grzech iepeuł naszą'
dus/t;, jednak ma ona wyższą godność, nii: gdyby p r ^ e - ,
mienija się w to iwlatio.
które oglądają nasze oczy.',
A t pewnością widzisz, j a k b a r d z o c h w a l ą B c g a z a l o w s p a
niale fiwiallo nawel te dus-^e, które oddały się cielesnej
zmysłowości. Niech więc nagany, jakie spadają na g n e s z n e
dusze, nie skłaniają cię do cichego przypuszczeni a, że b y
łoby lepiej, gdyby takie dusze nie istniały, G a n i m y j e p r M cieź, ^dy porównujemy je z nimi s a m y m i i w y o b r a ż a m y
flobie, jakie b y ł y b y , gdyby ich wola nie poszU za g r z e c h e m .
Jednakże Bogu. ich Stwórcy, nslcżn się naj wspanialsze
pochwtiiy, na jakie człowiek mcjźe si<i zdobyć. nJe tytko
dlalego, ze g d y grzeszą, wyznacza inn s p r a w i e d l i w e m i e j
sce, lecz także diatego, że stwarzając j e nadal im l a k ą
daskonalość, ic nawet skalane grzechami nie ttstępują p o d
żadnym wzgl4'dem piękności światJa fizyc;^ego, A p r z e
c i e z powodu tego światła B ó g sttisznie odbiera u w i e l
bienia.
13. Wpirawdzic m o i c ntG powiesz,
byłoby lepie],
gdyby te dusze nie istniały, A l e ostrzegam cię r ó w n i e ż ,
żebyi przypadkiem nie powiedział, żc powinny b y ł y o t r i y rnać inną naturę. Wiedz bowiem, że Bó^, S t w ó r c a w s z y 3 t >
kicii dóbr. uczynił wszystko, cokolwiek vf
rozumowanm
zgodnym z p r a w d ą przedstawia się tobie j a k o lepsze. K i e d y
zaś myil o lepszym bycie rodzi niechęć do wszelkiego
bytu niższego, nie śwjadc2y to o zgodnym z p r a w d ą r o z u
mowaniu, lecz o zazdrosnym niedołęstwie. Jest to zupełnie
lak, jakby ktoś przyjrzawszy się niebu nie chciał, żeby
islniiila ziemia. Zupełnie ntciprawiedliwie. K r y t y k a j o g o
byłaby słuszna wtedy, g d y b y widział, że slw<rzono ziemię
pominąwszy niebo. Wtedy b o w i e m mógłby inówić, że p o
winna byó stworzona wcdłufi lego po]t,^ia, jakie mógł sobie
wytworzyć o niebie. Kiedy w i ł ^ zobaczy, że został s t w o
rzony byt o takiej doskonałości, do jakiej chciał d o p r o
wadzić ziemię, i że len b y t nazywa się nie ziemią, i e c i
niebem, niepotrzebnie, jak sądzę, będzie niezadowolony,
że pnwsUl takzc byt niższy, czyli że istnieje ziemia, g d y ż
nie został pozbawiony rzeczy łepszej. Ziemia i n o w u p r z e d - I ^ T
u -
DUIO0
AufUBlma » L m
tak
'T"^
"^wa^i ganić ż a Z e j
ńkh T ^ ^ " ^ ^ " , j ą y. lepszą, j m o ż ^ w t a k 7 ™ ^ ó ^ t i : ^ - ^ ' ' ^ Porń^^-^^j^e
. c h w a ł y , że choi . n a j d r i e ^
b ^ d z i ^ z cheiai jednak, i e b y S m v ^ '
^
^^"^ ^'^'^i'- "'^
n^t.^n'
cie-^ z n a j d u j e się s u b s t a ^ j a p i y i i „ a T ™ a % T l ^""^
Mo-^e w.^;^^ ^ n a j d o w a t się wśród i^eczy s t w o ^ o n - h
^
i o czym me pomyśli twój r<mm>. Niemożliwe jest jednak'
; z e b y n i e b y ł o tego, o czym możemy wytworzyć sobie poje
cie dzięki zgodnemu 2 p r a w d ą rcaumowaniu, pcmiewai
n i e m o ż l i w e jest, a b y t w o j a m y l i wyobraziła sobie co4
l e p s z e g o w zakresie stworzonych rzeczy, co uszło uwag:
T w ó r c y stworzenia. Przecież dusza ludzka pozoslaje w na
t u r a l n y m z w i ą z k u z ideami Bożymi,' od którycli jest za
leżna. Toteż g d y m ó w i : „to byłoby lepsze niż tamlo" —
jeżeli m 6 w i p r a w d Ę i widzi to, co mówi — widzi to w tych
B o ż y c h ideach, z którymi jest złączona, Niecii więc wierzy,
że B ó g uczynił to wszystko, czego domaga SIĘ zgodne
•i p r a w d ą rozumowanie. Niech wiei^y nawet wtedy, g<i>
' nie w i d z i tc-go między stv.orz<inymi rzeczami. P " y P ^ ^ >
b o w i e m , że nie mo^e zobaczyć nieba oczami,
^ ^ i ^
ro^muU^
zgodnie z prawdą, dojść do P ^ ^ ^ ^ '
^
s t w o ^ e n i c czegoś takiego było ^ " ^ ^ ' ^ Z f ^ t l Z " ^ .
o b o w i ą z e k w i e , . y e , że - ^ y ; " ^ " ^ , , . t ^ ^ e T ^ - ^
choćby nie widziała tego oczara^.
°°
m y ś l ą konieczność stworaema tej
r z e ^ * - ' ' ^ ^ ^
ma-
?^
uSrmuwfliie
Jest
WŁ^ySt-D.
iS'"^"'
.rl^STstóre
^ - " ^ r i ^ ' '
'^i^
lvch Bożych ideach. wodluE których wszystko z^\^to'
ZSzS^Czego
zaś w nich n.e ma, lego o.e nio.na w i - •
^TT^&oćnym
z prawdą rozuniowaoiu, pomew.z
należy lo do rzecsy prawdziwych-
14. Większość hfdzi popełnia ten błąd, że kiedy zo
baczył W myśli coś doskonalszego, nic szukają tego w od^
powiednim miejscu oczami. Podobnie postępuje ktoś, kto
nigdy nie widział żadnego kulistegn ciała poza orzechem
1 gniewa się, że nie znajduje w nim tak idtalnej kulistości,
Jak ją pojmuje rozumem. Tak samo nił?którzy ludzie po
znają roiumem, że lepsze jest stworzenie, które mimo i w e j
wolnej woli nigdy przez grzech nie zerwało z Bogiem, a pa- •
irząc na grzechy ludzi ubolewają nic nad tym, że trwają
w grzechach, lecz nad tym, że Eóg ich stworzył. Oto ich
słowa: .,Czemu nie dał nam takiej woli, żebyśmy chcieli
l a w ^ e radować się Jego mezmieimą prawdą i nigdy nie
grzeszyć?" Niech nic krzyczą, niech się nie irytują. Ich
Bamyth ta^że nie zmusił do grzechu przez to, i e ich stwo
rzył, ponieważ dal im możnaiić wolnego wybom. I tacy są
niektórzy aniołowie, co nigdy tiie z^rzes/yli ani nie
zgrzeszą." Jeżeli więc zachwyca cię stworzenie, kl6re
2 wytrwałością woti wstrzymuje się od grzechu, bez wąt
pienia masz rację, że stawiasz je ponad stworzeniem
grzesznym. Lecz jak ty dajesz mu pierwszeństwo w myśli/
tak samo Bóg dał mu wyższe miejsce w hierarchii slwo-^
Ken. Bądz przekonany, że takie stwtłrzcnje znajduje .^ę'
wyżej gdzieś wśród najwyższych w.spanir^łości nieba, Eo
]ezeh S wórca dal dowód dobroci powołując do bytti stworzenxe, którego przyszłe g n ^ h y przewidział jakże mógł
'
« B..i^iach.
k.drzTmS; w i ^ . f 7 ^
i:,7^r^'^
nie okazać dobroci stwarzając istotę, o której wiedział
z góry, że nigdy nie zgrzeszy?'
,
15 Te wzniosłe stworzenia m a j ą s w o j e wiecziie szczę
ście, ponieważ cieszą sią wiecznie s w o i m Stwórcą. Zasłu
gują na tOf bo ich wola nieustannie przestrzega sprawief dliwoścj- A l e i tamie grzeszne stworzenia mają s w o j e miej' sce niżej, gdyż tracąc przez grzech szczęście nie u t r a c i ^
'I mużności odzyskania go. One z n o w u przewyższają stwo
rzenia, które na zawsze przywiązały s w ą wolę do grzechu.
Pomiędzy tymi oslalnimi i tamtymi pierwszymi, klóre
trwają wolą pr/,y sprawiedliwości, z n a j d u j ą się istoty, które
przez pokorną pokuta odzyskują s w o j ą w y s o k ą godność.
Stanowią one jakby pośrednie stadium. B ó g nie poskąpił
swej hojnej dobroci, lecz dat byt n a w e t tym istotom,
w których przewidział nie tylko grzech, ale i upór w grze
chuBo lepszy jest koń nawet znarowiony niż kamień,
który dlatego nie zbacza z drogi, że nie posiada czucia
ii własnego ruchu. Tak samo doskonalsze jest stworze1 nie, klóre grzeszy z wolnej woli, niż to, które nie grzeszy
• dlatego, że nic ma wolnej woli, I pochwala wino, które
samo w sobie jest dobre, lecz zganię człowieka, który upił
się tym winem. A jednak tego samego człowieka, którego
już potępiłem i który jeszcze dotychczas jest nietrzeźwy,
ł wyżej cenię niż w y c h w a l a n e wino, k t ó r y m się upił. T a k
samo wszystkie cielesne stworzenia zasługują na p<x?hwalc
odpowiednią do stopnia swoje] godności. N a g a n a zaś należy
•się tym, którzy używając ich nieumiarkowanie odwra'cają wzrok od prawdy. A l e znowu lych samych ludzi, już
zepsutych i jakby pijanych, w y w y ż s z a m y ponad stworzenie, w swoltn porządku godne pochwały, klórego nad
miernie pożądali i przez to zgubili się. Bierzemy b o w i e m
pod uwagę to, co jeszcze zachowali ze swej wrodzonej
godności, a nie to, n a co zasłużyli prsez s w e w i n y . '
1 Z kotiTpli&iij iilaje sbĘ wynikać, tt FliDdEi o anmfow, b o on! M I " *
^nt?^l
^^'''^ 'P'^'- * ""^'^^ Ll&erjo, arl. w Dici. opol. de ifl M
i 2'_l*SL4a, 15:^, 1B53), iwlas«itfl IE udaniem AKĘuaLyna. po=a jEdnyi*
« } • dwoma wypadkami, nie ma ludil b e i g n e s i n y c h na aemJ. Por. EpiłŁ
• l ^ M . .
I
-w
W a n k
Vr^,'
'^^y^- ^"^'^i^
tn'ł*i
o
rfiliiyth
pal'OiOł^le CI hjkrolre de la
ih^ot^e.
aicipUia,.!! d o a r f o n a l M c i « J ^ J t ą i . y c »
.ieJnv S^^-
• fi Kflżd^ du^za m a wyższą wartość mi
\
^ ' ^ ^ ^ J ^''^^•^ jakikolwiek b y ł b y j e ] )
która b y przemieniła .ie w ciało i w y z b y ł a si^
Ste
jest 6u.z'^.' l dlatego pod żadnym w a r u n k i e m n i e
trad swej wyższości nad bytami cielesnemu, w . r o d których
Z^s.e\n^}^^^.
zajmuje światło.^ W y n i k a stąd ze o s t a
nie; dus^y należy się pierwszeństwo przed najdoskonal-szym cłalem. I może zdarzyć się, że uznajemy njzszosc
dała, należącego do jednej dus^y, w o b e c jakiegoś m n e g o
dala, ale w ^.adcn spo.^ob nie możemy u^nać niższości samej
dusŁy. Dlaczego wii^c nte mamy chwalić Boga, i to tak,
jak sitr nawet nie da wysłowić, za to, że stwarzając dusze,
które miały przestrzegać p r a w sprawiedliwości, stworzył
również inne, w których przeuddział upadek l u b n a wet
upóp w ziem? Prieci&ż i takie dusze są jeszcze lepsze od
tych istot żywych, które nie mogą grzeszyć, ponieważ nie
majjj rozumu i wolnej woh. A jednak i te ostatnie są d o
skonalsze niż nie wiem jak wspaniały blask jakichkolwiek
ciał fizycznych, klóry pewni ludzie czczą błędnie jako
istolę samego najwyższego Boga." A więc w hierarchii
stworzeń cielesnych, począwszy od mgławic gwiezdnych
aż do liczby naszych włosów, piękno i dobro układa BIĘ
stopniowo w taki sposób, że tylko bardzo nieuświadomiony
moŻĘ pytać: „Co to jest? Jaki to ma cel?" Wszystko b o - [
wiem zostaio stworzone n a swoim m i e j s c u / O ile większą I
oieświadomość zdradza ten, kto w taki sposób w y r a ż a się
o duszyl PrzffcK^ una b e z wątpienia b<jdzie przewyższała
zawsze w godności wsiolkie ciała b e z w z g l ę d u na to, j a k '
bardzo zmniejszy sią jej szlachetne piękno.
n . Inaczej bowiem ocenia rozum, a Inaczej zmysł
praktyczny. Rozum ocenia w świetle p r a w d y w taki sposób, :
że na mocy słusznej oceny sądu podp^j^rządkowiije wartości l
niższe wyższym. Natomiast zmysł praktyczny, p r z y z w y -
^
Por. O Jilcim^e^retuuirł dusi],
SerripTSru wvV-*n^''^^
13 n B
^..L.^kDivy4:n.
"
^
Autu^,yńBka
i
-
.
Itoncep^ja
i«aj^y
wygody, i^kłania się c z ^ t o , aby cenić bard..^,
trrzec2V które prawda ukazuje jako mssz£. Przecież
orzyzJle ogromną pnewagę chałom raebkskim „ad
iklmi A Jednak któryż z cielesnych hidzi nie wohłby
tebv niebo straciło choćby więk^osc swych gwiazd, r.^
żeby jedno drzewko zniknęło na jego polu iub jedna krowa
ubyła 7. jego stada? Gdy dzieci pragną, aby umarł racie,
iitokoiwiek z ludzi (z wyjątkiem tych kilku osób, których
milońć fłprawia im uciechę) niż ich ptaszek, zwłaszcza
żeli człowiek wztwdza w nkh lęk. ptaszek zaś jc^l pł^Tiv
i ładnie ?ip"ewa, starsi albo w ogóle lekceważą sądy dziecka,
albo przynajmniej czekają cierpliście, aż je poprawi. Po
dobnie pi>winni postępować ci, którzy przez posltjp du
chowy doszli do mądrości. Gdy różni niedoświadcz^u sę
dziowie chwalą Boga w różnych stworzeniach, ponieważ
hardziej fłdpowiadają ich eielesnym zmysłom, natomiast
dzieła wyższe i doskonalsze albo nie chwalą Go wcak,
albo chwalą mniej, albo nawet próbują ganJć i wprowa
dzać :poprawki, lub w ogóle nie wierzą, że Bóg jesl ich
Stwómą, wtedy tamci m ą d i ^ y ludzie powinni się przy
zwyczajać albo do z^peh^ego pogardzania ich sądami, o sie
nie mogą ich poprawić, albo też znosić je cierpliwie i spo
kojnie w nadziei, że się poprawią.
niż
fjifL-
iLEe??czc&iiovTn"
VI—la. Skoro tak stoją sprawy, nieprawdziwe jeet
przypuszczenie, że należy przypisywać Stwórcy grzechy
stworzenia, mimo że musi stać si^ to, co On przewidział.
Że nie widzisz, jak można nie przyS^rzen'!'i?'^^
"^^'^^^ ^ k o n i ^ ^ o ś c i w Jego
h^Z
• }\'^^^^^^^^^.
«ddzę sposol^- w jaki moejia
n L S ' ^ '
^ ^^wor^euiach te zjTwi^ka, k t ó i ^ ko
nieczność wynd^a z woh grzeszących; i twierdzę/że nie
J^tt
takiego sposobu, bo go w
'óle
ni^^o.yshwy. a p „ e c i e 7 tylko dlatego nie chcwi
„mrzeć żi? chi:e^^ istnieć. T a k męc, choć nie chcesz b y ć ,
'^c^U]>wy
L:hresz jednak być. Dziękuj więc za to, czymi
'^ef^S
swoją wolą. abyś w y z ^ l i l się od t ^ g o /
'fvm nie chcesz być. Chcesz bowiem byc, ale me chcesz
Ovć r^ies^c^ę^iwy. Jeżeli zas jesteś niewdzięczny za to.
Łzym chcesz być, słusznie musisz być tym, czym byc me
^.•hcesz Chwalę więc dot^oć Stwórcy za to, że m^mo swej
niewdzi<^^^n!JŚci ma.^ to, c^ego chcesz. Natomiast ą>ra''^edliwoftć władcy chwalę za to, że z powodu swej nie'tfd^ił^tzności zniłsisz to, czego nie chcesz."
19. Może fwwje: „Nie d i a i ^ o nie chcą umrzet, że
•ATOlę być niesz-częśiiwy niż w ogóle nie być, łeca dlatego,
zebymnie był bardziej nieszczęśliwy po śmierci." OdpoKi&m: „NIC fjędsiesz, jeżeJi jest to niesprawiedliwe,- jeżeli
iaś jest sprawiedliwe, chwalmy Tego, którego prawa zgoTUją ci taki los." Powie może: ,,Skąd mogę przypuszczać,
ze iiieszc?,ę^cie nie spotka mnie nieapra wiedli wie?" W od
powiedzi przedstawię mu wszystkie możliwe sytuacje:
-Jeżeli będziesz zależał od siebie, to albo nie będziesz nie
szczęśliwy, albo sam aaslużysz na nieszczęście postępując
TiiESpiawiedliwie. Jeżeli jednak będziesz chciał żyć sprawjedliwit. a mi; będziesz mógł, będzie to znakiem, że m e
,iesŁeś zależny od siebie. A wtedy albo będziesz w ogóie
niezależny, albo będziesz zależny od kogoś drugiego. Jeżeli
będziesz zupełnie niezależny, będzie to albo zgodne z twoją
Willą, albo w b r e w twej woli. Lecz tylko wtedy możesz być
czyin^ wbrew swej woli. gdy cię .pokona jakaś wyższa Siła;
^ drugiej strony ten. kto jest zupełnie niezależny, nie może
ule^<^ żadnej sile. Jeżeli z^s twoja niezależność będzie
di^browolna, ro:tum wskazuje, że jesteś panem siebie. A l b o
więc po&tępujesz niesprawiedliwie i słusznie jesteś nieł^.częśiiwy, albo możesz być tym, czym zechcesz, a w takim
f ^ i e masz jeszcze powód di> dziękowania Bogu za Jego
dobroć. Jeśli nic będziesz panem siebie, z pewnością b e dr-iesz zależny albo od potężniejszego, albo od s ł a b s z a . '
JL^eh od słabszego, twoja w tym wina. a więc twoje łiie"T^zęscie będzie sprawiedliwe. Bo jeśli zechcesz, będziesz
niogJ pokonać słabszego. J&zeli zaś jako słabszy popad
niesz w zależność od silniejszego, porz-ąd^ taki będzie
/^•odny Ł rozumem i nic będziesz miał racji zarzucając mu
lełłprawiedliwość. Pr-awdziwe więc były słowa: . Nie bę-
^T.-.^r-^P^liwY ieżcli jest to niesprawiedliwe; jeżeli
<:hw.)^y Tego, k l 6 r . g . p r a w .
^"l«r:^Ł!
postanowimy"
C
VII—30 Przypuśćmy, że powie: .Ponieważ już
lesteai dlatego woię być nawet nieszczęśliwa', niż w ogóle
nie być, Gdybyui jednali mógł być zapytany o zdanie, za
nim zacząłem istnieć, wybrałbym raczej niebyt niż życie
nieszcii;śliwe. To, ze obecnie boje sią niebytu, mimo że
jestem nieszczęśliwy, jest właśnie dowodem mojej nędz^.
Ona io sprawia, ^e nie chcę tego, czego powinienem chcieć,
- P^y?J^ajĘ, że teraz wolę byt nieszczeńliiyy n l i nicość. Lecz
' to pragnienie jest również nierozsądne jak ^lądzne i tym
nedzniejszCf im prawdziwiej widi^, że nie tego powinie
nem chcieć.^' Odpowiem mu w ten sposób; „Strzeż się
raczej, żebyś nie mylił się tam, gdzie w swoim przekonaniti widztsz prawdę. B o gdybyś hyi szczęś)iv^y, z p e w
nością wolałbyś być, niż nie być, T teraz, będąc njeszczęsliwszym, v/olisz jednak być nawet nioszczijńliwym. niż
w t^óle nie być, mimo że nie chcesz być nieszczęśliwym:
Zastanów si^ wi^c, na ile cię stać, jak wielkim dobrem
jesl samo istnienie, którego chcą tak szczęśliwi, jak n i ^
szczęśliwi. Jeżeli zastanowisz się nad lym dobi^ze, dostrze
żesz trzy r;^eczy^ p-j pler^jsze, i e w takim stopniu jesteś
nieszcz-jsliwy w jakim oddaliłeś się od tego, co jest naj
pełniejszym bytem; po drugie, żc lym silniej jesteś prze
konany, że nicoSć jest lepsza od nieszczęśliwego bytu,
im slatjiej widzisz Byt Najwyższy; wreszcie, że j e d n ^
wicesa istnieć, ponieważ pi^Vi^ziaz .-id tego t^ajwyiszego
' Bytu.
- *
2L Toteż jeieli chcesz uniknąć nieszczęścia, k o < ^ j
;w sobie właśnie Ło pragnienie istnienia, Im bardziej hą^ z
chciał istnieć, tym bardziej zbliżysz Się do N a j [ W ^ a s z ^ H y U , a teraz dziękiij za to, że istniejesz. W p r a w d.je stois. mzej od szczęśliwych, przewyż.szasz j ^ n ^ k
-
\
istoty, które nie mają nawet pragnienia szc^ąścia. A prze
cież nawet nieszczęśliwi chwalą wiele spośród nieh.
Waiystkiemu jednak należy się uznanie za to samo, że jest,
ponieważ wszystko jest dobre przez to samo, że jest. Im
bardziej będziesz kochał istnienie, tym bardziej bt^dziesz
pożądał żyeia wiecznego. 1 będziesz pragnął za wszelką
ceną wypracować w sobie u^posobiejjie wolne od docze
snych skłonności, którymi piętnuje nas miłość do rzeczy
doczesnych — tych rzeczy, które przed swoim powstaniem
są nicością, w okresie istnienia dążą ku nicości, a ginąc
przechodzą w nicość.' Toteż kiedy mają powstać, jeszeze
nJG istnieje, kiedy przeminęły, już me istnieją. Jakże więc
można posiadjić je trwale, skoro początek istnienia jest
.]
dla nich drogą do nicości? Kto kocha istnienie, ten po ' 1
chwala rzeczy przemijające w tym stopniu, w jakim posia
dają istnienie, kocha zaś to, co istnieje wiecznie. Jeżeli
by} niestsly w miłości do tych rzeczy, atrwsii sią w itńSości do Bytu Wiecznego. 1 jeżeli trwonił siły kochając
rzeczy przemijające, wzmocni go umiłowanie bytu trwa^
łego. Ustali się i oalągnie ten byt. którego chciał, kiedy,
bal się nicości, a nie mógł zatrzymać się, ponieważ usidliły
go rzeczy przemijające. A wjąc nie mariw się już. Prze
ciwnie, bądź ^adovJolony z tego, że wolisz być nawet nie
szczęśliwy, niż wyzwolić się Z nieszczęścia przechodząc
w nSeoi^ć. Jeżeli bowiem rozwijasz coraz bardziej to poc^fątkowe pragnienie bytu, wznosisz się i dochodzisz do
te^ĘO. co jest Najwyższym Bytem, i w ten sposób chro
nisz swoją dtiszę od wszelkiej zmiany, przez którą prze
chodzą do nicości byty najniższe niszcząc wraz ze sobą
siły rozmiłowanego w nich człowieka. Stąd ten, kto woli
nie być, aby nie być nieszczęśliwym, musi być nieSizczęśliwy, ponieważ nie może nie być. Czyja zaś milośf
do bytu jest większa niż wstręt do nieszczęścia, ten niech
usunie to, czego nienawidzi, przez postęp w tym. co kocha.
Jego nieszczęście skończy się z tą chwilą, gdy dojdzie do
doskonałości bytu odpowiadającej jego naturze.
Vin^2a. Pfsypatrs si^. jak pozbawione sensu
j jiprBec/ff^ jpsŁ pr>wjea?eftre: „WoUlbym nie istrtieć, niż
być niHzcirf;^Iiwym/' Kio bowiem mówi: .jWolatbyoi tt*
nli lamy/'r
^^J^ v<fyWera Nicość aaś nie jest czytrtó,
Ijeca niczym, i rlUtógo w Mdefi spcisób nie możesz dokonać
łjt»ttivycgct iftyboriJ. hieóy ^rybierasa to, c^ego nie n a
Mdwiszn ^ mimu niesic^ęsciji chcesz Istnieć leci z* Tiie
powinj^jnei thciet Ł&go. Czego W I Ę C povtiniene^ chcieć?
.Racj^Ej ^ mówisz — nic iatnJet. Je^U powii\vftT^ ehcitt
legtłp jest lo lepsze; alt nie może być lepszym io. co n-te
i^lnieje, a v/i<?f nit i t g o pth^-lni&rwłt. ^hci-at. I bUśai^ p r a w d y
jest wyc^cjCj klór& kaae ci nie chcieć i&gO. ajłiżelj d<łra^sSy Ę prrypiiiiztzenia., z^ powinientó chcieć. Następnie
i-pcłmenie sktsznegci pragnienia musi czynić kflżd*flo
lep?i"^vm Ten zasp kUy pizesUnie JSlnieć^ nie będ^ife mógt
' sldL -in^ [ L e p s z y m H[kt \vi^" nie mu słus^nostt wybwrfljąc
Jiicośc ?Jie W(;lno nam powodować sio s^dem tych, któi^y
pod cSEji^rem nieszczĘScia ort(.^mr] E^obie Jiyc^e. Bo ^bo
schrfmili się tam, gdzie w ich mniemaniu czekała it=h If^js^a
da[p., i jŁkkal^jfiek p&jrfiO^f^Łi
sąd nie
'^pf7^
ciwja SIĘ na^mu rozumowaniu: albo jf>zefi ^^dzilip że
^tan^i sic; niczym^ jeszcze mnie| pr--tcJmowaĆ nas b^drfe
fats^ywy wyb^^p kiorego pr^udmiołem jest
caego nie
ma- JiiJt bowiem możemy i^c
^yyb^^rem lego, kto z^yłany, co i^ybiera, odpowie. .,nic'^? Pra^cie^ j ^ t rze^q
udowodnioną, źe kto wybiera niebyt, ^^bjera Uf, cz^go
Tiie niłŁp eho^by fi^^^^sri nie thcia^ tale odpowieiizieć/'
23. Chc(; jednak w miar^ sij pcwit^i^iećp co my^iw
o tej <:aJtJ sprfiwie. Moim -ulŁmwn riikt
popełniających
samobójsturo^ <3y lez pr^gnątych umrtec ^ jaKii bąd^
sposób^ nie tsuje,
przest^tnił? isUiiĘC po Sm>^n. choflby
nau?et urobił sobie do pewnego sttjpnia lakle mniemanie.
Mniemanie opjcra 5ie n? roisumowaniu lub na wi^rie,
któr*^ Tfio^ą byc^ mylne lub tgtłdne z prawdą. Czuj*^my ^afi
dzii^Ki natuiTe Jub pi^yzw'ycsajenłu. Moce sie zdarzyć^ że
triacj^i 5ąclzin\y, ^ iti&ozej ńdcza^&niy. t-alwo to pc?znflć
choćby z lego.
t s ^ o naa^ sfld P lym, co n^Łe^y czyta
IM
nie fgad^ siĘ
Łyni. co r\avri ^>TavV~La przyj?fnrŁł>ś^- fłi^^
wdziwsze jest to, c o c z u j e m y , a i ź n a s z e s ą d y ,
naturze, a s ą d n a
na
i^^^^ui^S ^i^r.^ ^ ^ ' ^ ^
tylko s p r a w i a p t ^ j e m n o s c
P ^ ^ ^ ^ lU także p o m a g a do z d r o w i a , m i m o ze o n s ą d n ,
^•^^^ii^j^^
Czasami b b ż s z y p r a w d y jest
to
c z u j m y , na przykład jeżeli chory wierzy
^ \ . ^ w i że zaszkodzi m u ^inma w o d a , i r z e c z y w i ś c i e
1^fa\u- s/kodliwę skutki, a j e d n a k pije j ą z prrzyjem•loŁią B y w a tak. że p r a w d z i w a jest j e d n o i d r u g i e . D z i e j e
L
wtedy, kiedy równocześnie z g a d z a 3lc p o ż y t e k , s ą d
^ przyjemność. Wreszcie j e d n o i d r u g i e jest m y l n e , kiedy
S??e^Va
i
'
"a
iaiszu.
necz szkodliwa ma opinię pożytecznej i n i e c h c e m y po-^
niechać jej dobrowolnie. L e c z Z3z^^'yczai prawy sąd po-)
prawią złe przy z w^-cza jenie, a z ł y s ą d p s u j e p r a w o ś ć n a - |
^-ury. Tak wielka jest siła r o z u m u j a k o naczelnej w ł a d z y '
w człowieku.
K i e d y w i ę c nieznośne cierpienia d o p r o - i
'sadzają kogoś d o namiętnego p o ż ą d a n i a śmierci w p r z e lionaniu, że p o niej czeka ^go nicość, a n a s t ę p n i e d o s z y b
kiego wykonania decyzjij to
z j e d n e j strony dsdała
pod w p ł y w e m b ł ę d n e g o s ą d u o c a i k o w i t y r n u n i c e s t w i e n i u ,
z drugiej strany popycha g o n a t u r a ł n e p r a g n i e n i e s p o k o j u .
Jitóre odczuwa. W s z e l k i zaś spokój n i e j e s t nicością, p r z e ciwiue, jest nawet czymś więcej n i ż n i e p o k ó j . N i e p o k ó j
bowiem w y t w a r z a zmienne stany duszy, k t ó r e w y n i s z c z a j ą
^ię nawzajem. Spokój :^aś z a w i e r a stataść, k t ó r a d a j e n a j -epste pojęcie o tak z w a n y m bycie. Toteż gdy ktoś chce
anierci, całym pożądaniem zmierza d o s p o k o j u a n i e d o
TOi.
1 t^k sądzi mylnie, że przestanie istnieć, lecz z n a -
tald
TSZJ'''^^?'^^^
żebv i-i^i-^t •
^ ^ ' ^ ^ ^P^^^i^-
Dlatego, j a k
s ^ o m e powinno zdarzyć sie
doszło do nicHiczĘSliwKfo atanu? Przecież pozwalała M u
na to wsj^&chmoc, a Jego dobroć nie zazdrościła nam
szcz<?śda/' Odpowiem w ten sposób: Hierarchia stworzeń
od najwyższego do najniższego zstępuje w l^k sprawie
dliwych stopniach, że jest dowodem p e w n e g o rodzaju
Eflzdro^i, gtly kto mówi^ „tego być nie powinno"; podob
nie, gdy kii>ś inny twierdzi: „to powinno być takie". Może
chce. zL^by było takie, jakim jest byt wyższy, ale przecież
tamten już istnieje i jest tak wspaniały, że nie trzeba mu
niczego dodawać, ponieważ jest doskonały.
Toteż kto
mówi; „chciałbym, żeby i to niższe było lakie", len albo
chce dodawać do doskonałości tamtego wyższego bytiŁ —
a witjc brak mu poczucia umiaru i sprawiedliwości, albo
chce zniszczyć byt niższy, co bajdzie dowodem złośliwości
i zazdrości/ — N i e mniej złośliwy i zawistny będzie ten,
kto powie: „powinno nie być tego stworzenia". N i e chce
bowiem, żeby ono iHlniało. mimo iże musi chwalić stwo
rzenia jeszcze niższe od niego. Jest to zupełnie tak, jakby
powiedział, żeby nie b y ł o księżyca. A tymczasem przy
znaje, że nawet światło lampy, znacznie słabsze, ale pięk
ne w swoim rodzaju, uprzyjemnia godziny zmierzchu na
ziemi i jest przydatne 3x>dczas nocy i dlatego należy mu
sit; pochwała odpowiednia do tych skromnych przysługJeśli zaś nie przyznaje, daje dowody że jest niemądry albo
kłótliwy. Jak więc ezłowiek rozumny odważy sią powie
dzieć: „księżyc nie powinien istnieć'", skoro czuje, że na
raziłby sią na drwiny mówiąc: „nie powinno być lampy".
A może nie mówi: „nie powinno być księżyca", lecz w i
dząc, jak w y g l ą d a słońce, mówi, ze l a M powinien być
ksiĘżyc? W takim razie nie rozumie, że mówiąc w ten
sposób, mówi właściwie: „niech nie będzie księżyca, a niech
będą d w a słońca". W ten sposób błądzi podwójnie; pragnąc
bowiem drugiego słońca, pragnie dodać cos do doskonałości
wszechświata; cticąc zaś usunąć księżyc, ma chęć zmniej^
szyć doskonałość całości.
25, N a to powie może, że wcale nie użala się nad
księżycom, ponieważ księżyc nie jest nieszczęśliwy z po
wodu ubóstwa swego blasku. Natomiast gdy chodzi o dusze.
^olYka go boleśnie jcn niedola, a nie niższy stopień ś w i e U .
Z^l
Niech p o m y ś l i rozsądnie: jeśli w ł a s n y b l a s k nie
uszczęśliwia słońca, la)^ s a m o b l a s k księżyca nie ma nic
n^^pólnego z nieszczęściem. W p r a w d z i e b o w i e m są ona
cialanii niebieskimi, są j e d n a k b y t a m i cielesnymi, jeżeli
mamy "a u w a d z e to ś w i a t ł o , k t ó r e można dostrzec cie
lesnymi oczami, Żiadne zaś ciało nie może b y c samo z siebie
szczęśliwe l u b nieszczęśliwe, choć może należeć do szczę
śliwego lub nieszczęśliwego c z ł o w i e k a , L ć c z te świetlne
dała pozwalają n a m n a p r z e p r o w a d z e n i e pouczającego po
równania.
R o z w a ż a j ą c różnice zachodzące między nimi
i widząc, że jednŁ? z nich są jaśniejsze, niesłusznie chcesz
usunąć te. które s w i e c ą s ł a b i e j , l u b z r ó w n a ć je z tamtymi
jaśniejszymi- R o z p a t r u j ą c natomiast wszystko pod kątem
doskonałości w s z e c h ś w i a t a , t y m w y r a ź n i e j widzisz, że są
wszystkie, i m r ó ż n o r o d n i e j s z y jest stcpień ich światła,
1 tylko w t e d y całość u k a z u j e się w pełnej doskonałości,
gdy obok b y t ó w w y ż s z y c h w y s t ę p u j ą niżsae,' T a k samo
musisz myśleć o różnicach między duszami. I tutaj d o j - [
dziesz do przekonania, że nieszczęście, n a d którym b o l e
jesz, ma to samo znaczenie. S p r a w i a ono, że do pełnej',
doskonałości w s z e c h ś w i a t a nie b r a k i tamtych dusz, które
musiały popaść w nieszczęście, ponieważ chciały grzeszyć.
1 Bóg nie tylko postąpił dobrze stwarzając je, lecz tai^e
należy M u się c h w a t a n a w e t za to, że stworzył inne byty,
dalekfj niższe niż nieszczęśliwe dusze.
26. A l e zdaje się, że m ó j rozmówca ma jeszcze jitkieś
zarzuty, ponieważ nie bardzo rozumie to, co p o w i e d z i a ł e m
Mówi bowiem: „ P r z y p u ś ć m y , ze n a w e t nasze nieszczęście
uzupełnia doskonałość całości, W takim razie brakowałoby
czegoś do doskonałości, g d y b y ś m y byli zawsze szczęśliwi.
A ponieważ dusza dochodzi do nieszczęścia tylko przez
grzech, więc n a w e t nasze grzechy są konieczne do dosko
nałości stworzonego prze^ B o g a wszechświata. Bo gdyby
ich zabrakło, dzieło Stwórcy nie byłoby pełne i doskonałe,,
Jakże więc kara Boża za grzech może być sprawiedliwa,
^5 to odpowiemy: Nie są konieczne do
ćoskon^łoBCi.
wszechświata same grzechy, czy samo meazczęście, lecz
^U3ze jako takie. O n e to grzeszą, g d y chcą. i stają s^ę me-
^szczęśliwe z powodu grzechu. Jeżeli b o w i e m nieszczęaciw
trwa dalej, gdy juz grzechy ustały, albo n a w e t wyprz&dza grzechy, słusznie m ó w i m y , że psuje się porządek i r7ądy nad światem, Z drugiej strony niemniej szpeci porząJdek tego rodzaju niesprawiedliwość; gdy za grzechem nie
'idzie nieszczęście. Całość zaś wtedy jest doskonalą, kiedy
•. zarówno szczęście towairzyszy bezgrzes^mymj jak nieszczęECie grzesznikom, A ponieważ nie brak
nieszczęśliwych
dusz grzesznych i szczęśliwych dusz sprawiedliwych, dla
tego dzięki różnorodnoid b y t ó w wszechświat posiada za
wsze pełnię i doskonałość. B o grzech 1 kara za grzech nte
są bytem, lecz tylko przypadkoxvymi stanami. Pierwszy
jest w y n i k i e m wolnego w y b o r u , drugi kary. Lecz dobro
w o l n y stan grzechu jest poniżający. Dlatego stosuje się
przeciwko niemu karę, a b y wyznaczyć mu miejsce równie
haniebne, j a k jego brzydota i zmusić g o d o zharmoniaowania się z pięknem wszechświata w laki sposób, żeby
kara za grzech zmyła hańbę grzechu.
27- W s k u t e k tego niższe stworzenia wymie]-zaj4 karę
stworzeniu wyższemu, które zgrzeszyło, ponieważ ich
wartość jest tak niska, że nawet brzydkie dusze raoga
przyczynić sią do ich ozdoby i w ten :^posób uzgodnić je
z pięknem całuści. Czy jest w domu coś równie wielkiego
j a k człowiek i równic obrzydłego i godnego pogardy jak
ściek domowy? A tymczasem niewolnik przytapany na
grzechu tego rodzaju, że zasługuje n a to, żeby za karę
czyścić ściek, przynosi mu zaszczyt nawet przez swą hań
bę. I zarówno jedno i drugie, to jest hańba niewolnika
i czyszczenie ścieku, które w połączeniu tworzą swojego
rodzaju jedność, tak zgodnie splatają się z ogólnym po
rządkiem domu. Że harra-onizują z jego całością w sposób
pełny ładu i piękna. G d y b y ten niewolnik nie popełnił
grzechu, zarząd domu znalazłby inny sposób, żeby zapro
wadzić konieczna czystość, — Czy jest toś tak niskiegc
wśród stworzeń jak wszelkie ciało ziemskie? A przecież
nawet grzeszna dusza do tego stopnia ozdabia to ciaJo
podlegające zepsuciu, źe nadaje mu cudowne piękno i ży
cie, a z nim zdolność poruszania się. A więe taka dusza
z powodu swego grzesznego stanu nic nadaje się do prze
bywania w niebie. Natomiast pasuje do w a r u n k ó w ziemiflO akich zc względu na karę, którą ponosi. Niezależnie więc
^
!
3
f
vhicrze caiość, stworzona i k i t o w a n a przez
od lego, co w?;-rzawsze piękno i porządek, ktdry p o l e g a
Boga- zachowuje
"Hoskonalej h a r m ^ ^ i - ^ 0 1 . B o kiody doskonale dusze
^ ^ ^ i f
stworzenia, d o d a j ą im piękna m e
Li^^^^
P
^S"r
e m^ia G d v b y zaś grzesznym duszom pozwolo^io
sferach, b y ł b y to nieporządek.
S r ^ ^ i e z ^ pasuje cio takiego otoczenia, p o n i e w a ż m e
rnogą ani g o dobrze wykorzystać, ani p r z y d a ć m u choć
irochą ozdoby.'
2B W p r a w d z i e nasz ziemski ś w i a t został p r z e z n a cet^y na siedzibę dla rzeczy nietrwałych, j e d n a k z a c h o
wując w miarę możności obraz b y t ó w w y ż s z y c h , nie p r z e
staje dostarczać nam p r z y k ł a d ó w i pouczeń,- Jeżeli b o
wiem widzimy, że jakiś człowiek zacnego i w i e l k i e g o c h a lakieru ginie w płomieniach, idąc za g ł o s e m o b o w i ą z k u
i uczciwości- nie naz^-wamy tego karą za grsjech, lec7^ d o
wodem męstwa i wytrzymałości, I m i m o j e g o l i z y c z n e g o
os^łecenia i wyniszczenia kochamy go b a r d z i e j , niż g d y b y
nie wycierpiał niczego podobnego, p o n i e w a ż d z i w i m y się,
że zmiany, jakim ulega ciało, nie w y w o ł u j ą z m i a n w n a
turze duszy. A przecież g d y w i d z i m y , że p o d o b n e męki fizytzjie cierpi okrulnik, złoczyńca, z uznaniem w y r a ż a m y
się o prawach, które stoją na straży p o r z ą d k u . A w i ę c ci
obaj iudzie nadają piękno tym m ę c i a r n i o m lecz k a ż d y
w inny spoeób. Tamten sziachetny
pi-zez s w o j ą b o h a
terską postawę, ten zaś niegodziwiec — przez to, że p o
nosi zasłużoną karę za grzech. A l e g d y b y ś m y po tych m ę
czarniach o p i i w y c h , ajbo jeszcze p r z e d nimi, z o b a c z y l i
u m l e g o dobrego czlo\iieka, j a k przemieniony w g o d n e g o
mieszkahta meba wznoei aię ku g w i a z d o m , z pewnońcią
Cieszylibyśmy aię. K t o zań nie oburi^ałby się w i d z ą c , że
pliuini,ia-':r'n'iV^-''^,^
przeciwną
ptdwdy
Jej
POI-
V
Lublin,
j
.
h
'Mai
iiDląccfmia
ffaWVw
z
dainn
zbrodniarz i iolr, u k a r a n y czy jeszcze n i e u k a r a n y , zostaje
podniesiony do nieba n a tron w i e c z n e j c h w a ł y , m i m o że
t r w a u p o r c z y w i e w złej wołi? T a k w i ę e o b a j mogli dodać
o z d o b y niższym s t w o r z e n i o m , ale t y l k o j e d e n z
nich
m ó g ł upił^kszyć s t w o r z e n i a w y ż s z e .
T e n p r z y k ł a d n a s u w a n a s t ę p u j ą c e spostrzeżenie. Jak
p i e r w s z y człowiek upiększył to śmiertelne ciało ponosząc
na n i m k a r ę r ó w n o w a g ą g r z e c h o w i , tak samo P a n nasz
dodał m u b l a s k u przez to, że w s w y m miłosierdziu uczynił
z niego narzędzie w y z w o l e n i a o d g r z e c h u . I w p r a w d z i e
s p r a w i e d l i w y , k t ó r y n i g d y nie oddalił się od s a m e j s p r a Ljy w i o d l i w o ś c i ) m ó g ł miec śmiertelne ciało, nie może j e d n a k
Q n i e p r a w y — d o p ó k i t r w a w t y m stanie — dojść do nteV śniierlelności ś w i ę t y c h , to jest do w z n i o s ł e j nieśmierteliS^i ności a n i o ł ó w , nio lych, o których m y ś l i A p o s t o ł mówTąc:
„ N i e wiecie, że b ę d z i e m y sądzić a n i o ł ó w ? " ', lecz tych,
których ma n a m y ś l i P a n , g d y m ó w i : ,,1 b ę d ą r ó w n i anio
łom Bożym"
E o ci, którzy dla w ł a s n e j próżnej c h w a ł y
p r a g n ą z r ó w n a ć się z aniołami, n i e chcą wznieść się do ich
pozi<3mu, ale ich chcą ściągnąć k u sobie. Toteż jeżeli nie
p o n i e c h a j ą tych p r a g n i e ń , zostaną u k a r a n i n a r ó w n i z p r z e n i e w i e r c z y m i a n i o ł a m i , którzy b a r d z i e j kochają s w o j ą p o
tęgę niż potęgę w s z e c h m o c n e g o B o g a . T a c y b o w i e m znajdą
się p o l e w e j stronie i usłyszą s ł o w a : „Idźcie w ogień w i e
czny, p r z y g o t o w a n y dla szatana i a n i o ł ó w j e g o " , ' ponie
w a ż nie szli d o B o g a przez b r a m ę p o k o r y , którą Jezus
Chrystus u k a z a ł n a m w s a m y m sobie, lecz żyli nadęci
pychą, a o b c y miłosierdziu,
i2
>•
I
f
X—29- Istnieje p o d w ó j n e źródło g r z e c h u : d o b r o w o h i a
myśl i cudza n a m o w a . M a m w r a ż e n i e , że do nich odnoszą
aię s ł o w a P r o r o k a ; „ O c z y ś ć mnie, B o ż e , od moich tajemnych w y s t ę p k ó w i przebacz s w e m u słudze grzechy obce.
^ \
K o r . 6, 3.
I
f
^
\
i i« w obu wypadkach decyduje wola. E o j a k '
L ^ e r n t l l nie j c s t ^ o w o l n y , J k
na p e w n o
^ k f d o b Ł i e ulegamy zlej radzie. A l e pope^mc g ^ e d ^
^ w b s m s ioicjatywy, bez cudzej n a m o w y Itib — co wjęcej
L p r ^ ^ ^ z ^ ^ ^ ^ ^ doradzać p . d s ^ p n i e grzech d r u g i e m u .
jeat gorszym przestępstwem, niż dać sią nąmow:c do grze
chu %0g więc wymierzył sprawiedliwą karę w obu w y p a d
kach' bo i lamia decyzja została odważona na szalach s p r a
wiedliwości, na mDcy której nie odmówiono szatanowi
władzy nud człowiekiem, nad któr>'m zdobył p r z e w a g ę
przez swijją przewrotną radę.' W rzeczy samej byłoby nie
sprawiedliwe, żeby niL' panował nad tym, który stal sią
jego zdobyczą. Lecz najwyżsjy i p r a w d z i w y Bóg nie mc^e
w ż^adcn spłiaób opuścić stworzenia, nawet w rozkładzie
gr^fichu, nie przywracając w nim porządku. Ponieważ j e d
nak gr^euh człowieka był mniejs^^y od grzechu złego d u chn, zdołało go odnowić i ocalić samo to, że został poddiiny we wsi^ystkim, aż do śmiertelności ciała, księciu lego
świata, przez który rozumiemy stworzenie
śmiertelne
i najniższe, to jest władcy wszystkich grzeszników i panu
śmierci. — Przerażony poczuciem swej śmiertelności, lę
kając się cierpień, a nawet śmierci zc ptrony najlichszych,
iiajn(,'dznie]szych i najmniejszych zwierząt, w ciągłej nie
pewności o przyszłość przyzwyczaił się powściągać nie
dozwolone radości, a przede wszystkim łamać pychę. Jej
namowy przecież przywiodły go do upadku, ponieważ jesl
to jedyna wada, która odrzuca lekarstwo, ofiarowane przez
miłosiernego Boga. Czy jest bowiem jakaś istota, która b y
tak potrzebowała miłosierdzia jak nieszczęśliwe stworze
nie? Lecz też nie ma chyba niczego, co by mniej zasługi
wało na miłosierdzie jak pycha nędzarza.
;
30. Dlatego owo Słowo Boże. przez które wszystko
zostało stworione, źródło całego szczęścia aniołów, zstąpiło
mUościwie aż do naszej nędzy i Słowo stało się Ciałem
1 mi^zkalo między nami.' C z ł o w i ^ bowiem, nie będąc
m
jeszezo równy aniołom, tylko pod tym warunkiem mógł
żywić się Chlebem anielskim, że On sam, ten Chleb anii>łów. raczył zniżyć SIQ do poziomu ludzh A zstępując do
nas nic opuścił aniołów, lecz udziela się w peini zarówno
im, jak nam. Ich karmi wewnętrznie samą istotą swego
bóstwa, nas poucza z zewnątrz przez swe człowieczeństwo
i przez wiarę czyni nas zdolnymi na równi z aniołami na
pawać się Jego widokiem. Dla rozumnego stworzenia Sło
wo Boże jest jak najlepszy pokarm; a dusza ludzka jest
irozumna. Lecz po grzechu była skrępowana za karę więI zami śmiertelności ciała ' i skarłowaciała do tego stcpnia,
że na podstawie rzeczy widzialnych snuła przypuszczenia
0 świecie niewidzialnym i w taki żmudny sposób wytwa1 rżała sobie o nim pojęcie. Toteż Ten, który był pokar
mem rozumnego stworzenia, objawił się widzialnie i nie
zmieniając swej natury, przybrał naturę naszą, aby nasz
pociąg do tego, co widzialne, skierować z powrotem ku
sobie — Bytowi Niewidzialnemu. I tak dusza spotkała się
w świecie zewnętrznym z pokorą Tego, którego przez
pychę opuściła w swoim wnętrzu. Stało się to w tym
celu, aby naśladując Jego widzialną pokorę wróciła z po
wrotem do Jego niewidzialnej wielkości, której nie dostrzegała.
31- A Słowo Boże, jedyny Syn Boży, przybrało na
turę człowieczą, aby również człowiekowi poddać szatana,
którego po wszystkie czasy trzyma pod swymi prawami.
Szatan mianowicie, odkąd zwiódł niewiastę i przy jej
udziale dc^rowadził do upadku mężczyznę, domagał się,
aby całe potomstwo pierwszego człowieka, jako obciążone
grzechem, podlegało prawom śmierci. I mimo że czynił to
w złośliwej żądzy szkodzenia, miał jednak za sobą prawo.
Syn Boży nie wydzierał mu niczego mocą swej władzy, lecz
sprawiedliwym prawem pokonał jego prawa. Władza sza
tana miała trwać do tej chwili, kiedy pozbawi życia czło
wieka sprawiedliwego, w którym nie zdoła wykazać ni
czego, co zasługiwałoby na śmierć; — nie tylko dlatego, że
ifi
1 w orys. „mortatlbus uLncuEJa pfci?aLl poena tenehofur". Mimo
iBrmLnolosia aiiRiL!,l>'liska pnzostaje l!i pnd ^ i n y m
wjłfj-mem
PJatune
laaamra^fim - - vinL-ala. i^naozenia użytycJi l e r m . n ó w udblcsa matznic ™
plrilonikiefio. Augustyn, ly^oiinlt z ocŁudoksyjną chrze^cijań^li.T xo'ifep..Ifl
• ciiowLeMi, nifl na myśli Sin.ui-ielnoif ciala pn gciEChu p[pnvLif(xinyip, a nia
'°'
^'"^ diiata ludzka po Erzechu łoftAla gtrgi^na w tlało [ 2 aiatm^
1
t
tGstat zamordowany nłewinnie, lecz także ćM<fgo, że pr^ysicdi na a^iat wolny oć lej nami*jin^>sci, w kti>rej j a r z m o
wprzągł siatan swojq zdobycz^ aby w zi^j żądzy pobiadarjifl, aie jednak na mocy s i u s z n ^ o prawa własności, z a ł r z y mać d U sicbio jako owoc swojego drZG\\ra
wszystko, co
mlaiit jiarodzić sią z pierwsTego c^towieka. ! tak w i m i ę 5
sprawiedliwości musi uwolnić iudzi wierzących w Tego,
łtlórego uśmiercił w b r e w wszelkiej s p r a w i e d l i w o ś c i - '
W len spiisóh ich śmierć doc;est\a jest osobistym w y r \ i w iitthiom aługu, a ^ycie wieczne jest zashtgą
Tego,
który
M. nich spłacił nie ^woje długi.
Ci jednak, których si^a-tan nakionit do uporu w niewierze, słusznie podzielą z nim
wieczne polt.pienie-^ Tak w i ^ bez u/ycia p r z e m o c y o d e
brano człowieka szatanowi, ponieważ on lakzf* z d o b y ł g o j,
namową, a njp gwaiiem, 1 jak zasłużony b y l nadmiar u p o - [
kurzonia, jaklo przebył człowiek aiuząc z k n i u d o r a a c y ,
do którego
pny^tai^ tak samo siusznie otrzymał wolnoać
d/iijki TemUj za którym opowiedział się w d o b r e j s p r a w i e .
Słuchając bowiem złego doradcy popełnił mnJejszy grzech
nii Laroten priiez swą złą radą.
.
.
WaaeiJLEc ititie--zenie. spraMifctiUi^ia czyprzyczynia się rto parzniikit caioici
ariezin e.
Kl—sa. A wiQc B i ^ stworzył wszystkie istoty, nie
tylko tc. które miały w y t r w a ć w cnocie i s p r a w i e d l i w o ś c i ,
lecz i te, które miały zgrzeszyć. N i e stworzył ich w t y m
celu, żeby zgrzeszyły, lecz żeby powickiizyly p i ę k n o
wszechświata bez względu na to, czy zechcą zgrzeszyć, czy
też me zechcq- Świat stworzeń b y ł b y p o z b a w i o n y w i e l k i e j
wartości, gdyby zabrakło w nim dusz, któro najmują n a j
wyższe miejsce w hierarchii stworzeń w laki sposób, że
z pow(xlu ich grzechu całość doznałaby osłabienia i w s t r z ą
su, Z nimi bowiem zabrakłoby tego, b o i czego p o w s t a ł o b y
•^Cielony
natEirie
prJiwo
riŁioŁlsiny byiy
niitury liidi-
I
Rfty
poddiil s^^latis, dolycJic^aw^eS^ l y r a n a
KiBł, t,.|zti
BjEdnoczonej z aosit;, osatiĄ Sfpwa. Któremu ta s i o w u
syi tańsze pa-.tiBny [por. EunnaTjo-iFs
ps BB, J2I W^kuiek test szatan
uiiacii BWe
do lułiiJtoicL
'ejp? nadużyt^e \^ sKt^unSu d a z.>awi-y. KloiSBO
wałne od aoiad^iwo^n, a imiei-e rialntewinniel-
j#
D
prztŁ
T^ie inaczy to, te kflidy n i e w . e n a c y musi b v ć p i r « i l a n y . a tylkoLip nWi»rJi bĘłiiie wjiuklefli jeao lini woil " pwępltme naatópL. ŁO
zamieszanie w równowadze i w harmonii wszechświata.
Takie jjiaczenle wśród stworzeń mają doskonałe, święte,
wzniosłe potęgi, przebywające w niebie tub ponad nie
bem, którycłi panem jest tylko Bóg, cały zaś świat jest
im poddany. Bez ich sprawiedliwego i doskonałego dzia
łania wszechświat nie mógiby istnieć. Podobnie gdyby bra
kowało dusz, które nie wywierają żadnego wpływu na po
rządek świata przez swój grzech czy sprawiedliwość, to
' i ten brak byłby bardzo dotkliwy. Przecież dusze są ro
zumne i chociaż funkcją nie dorównują tamtym wyż
szym, stoją na równi pod względem natury.' Poniżej nich
znajaują się jeszcze liczne stopnie rzeczy stworzonych
przez najwyższego Boga, które zasługują na pochwalę
mimo swej niższości.
^
33. A więc wznioślejsza jest funkcja takiego bytu,
którego zarówno grzech, jak nieistnienie umniejszyłoby
porząoek wszechświata. Skromniejsze zadanie spełnia byt,
który powoduje zubożenie wszechświata nie przez swój
grzech, lecz przez samo tylko nieistnienie. Tamten pierw
szy otrzymał, jal^o właściwe sobie zadanie, władzę zacho
wywania w całości wszelkich bytów. Porządek wszech
świata nie mógłby się obejść bez jego działania. Jego wy
trwałości w dobrej woli nie należy przypisywać temu, ze
przeznaczono mu takie zadanie, lecz otrzymał je dlatego,
że Ten. który je dał, przewidział jego wytrwałość. Jed
nakże utrzymując wszystko w całości nie działa w swoim
imieniu, ale opiera się na powadze Tego, od którego, przez
którego i w którym ^ wszystko wzięło początek i słucha
Jego rozkazów z największym oddaniem. I ten drugi byt
otrzymał funkcję utrzymywania w całości wszechświata
i władzę potrzebną do jej wykonania, ale pod tym warun
kiem, że nie zgrzeszy. Nie został jednak usamodzielniony,
lecz musi działać łącznie z pierwszym, ponieważ przewi
dziano, że może zgrzeszyć. W samej rzeczy istoty duchowe
'
P o r , t) urfpfJcaSci dugzjt 5G.
i p r t y p j s e k 3 na a:r, |fi4 tomu IX„ ^ i ijiio. per ąusm. in
oUnosi SLĘ do iiz€-ch OflMł
iTftjcy 3wlqifi.j. „ExwskE^kiJc na przyczynę I okreilfl pderwaią zaaade.
?I,VT„*' P^J^PisuJe się diLeio stwoi^^tnia, a W I Ę I ? Boga OjCa. „ j w r " w^ksiiije na spoańb dzlflianie; nie chodzi lu o narzęJzie niższe od dsiaiajEicctfo
• -T^.-" ^'-^^^ ^'^^e, kL6iej40 i d e e - w a o r y sa śwLullem iliim,n^bjąvy-[n akr
ni
Ł"^
i'Om"iu i,tr ipsiim /new sunf' |;
wskazuje
rJiM 7 I?" , '^«'i'Et,kLch r Ł M y ao kiei-owaniH s'ę ku nlcii sim^rcy j a k o ŁrńIW
uswL^^^cloS*
'
apofiób okreSEa się DuPim SwiĘJCfio —
ri->Li
która po grzechu znalazła się miqdzy
dałem niezupełnie według swoje] w o l ^ lecz tak, jaK m
Z to po.wal.ja prawa wszechświata. A ł e ^ - ^ ^
jest
po^^^ od
niebieskich, k t ó r y m
podlegają nawet ciała ziemskie. Przecież łachmany skaza
nego niewolnika mają wartość znacznie mniejszą mz u b r a
nie niewolnika wiernego, którego pan darzy w i e l k i m sza-cunkiem. Ale sam niewolnik jesl ważniejszy, niź nie w i e m
jak kosztowne ubranie, ponieważ jest człowiekiem. A w i ę c
tamta istota wyższa trzyma się Boga, i p r z e b y w a j ą c w d e l e
niebiefikim,^ obdarzona aaiieJską potęgą, ozdabia także ciaJo
ziemskie i rządzi nim tak, jak jej każe Ten, którego w o l ę
t^ląda w niewymownej kontemplacji. T a zaś, obciążona
śmiertelnym ciałem, z trudnością kieruje od w e w n ą t r z
tym ciijiarcm, który ją przygniata, A jednak dodaje m u
tyle pi^jkna, na ile ją stać. Natomiast na inne ciała, leżące
z zewnątrz niej, działa w miarę sił od ze^Tiątrz z daleko
slabazą energią.
.1.
mTmsJz togo
l'>i\ałLicj naL,T;i o p o l ą c Ł e r i u
^ffi^l
ci.}
TT,^> ' ' • ^ ' • f ^ . ^ e s ą silne w^Fywy
l tu. ii<>J'^biile'^jflk%" W e r ,
•^S^ai^[dTi]jj„] • _
^ i e leinii,-
5^^^ W^-.i.riHicc,^ 3_
o'aia
,P^?*'
i^th^t^
spoczywa
Uduchowione
^IĄ^
" wi^^lIenS
ni
wvraŁ-e,
UJ^ Gene%i
XII—35. St^d wniosek: Najniższe stworzenia mate
rialne nie b y ł y b y pozbawiane piękna doskonale zharmoni
zowanego z jego naturą, g d y b y n a w e t o w a dusza n i ż ^ e g o
rodzaju nie zechciała zgrzeszyć. Dusza b o w i e m , która może
kierować całością, może także kierować jej częścią, ta zaś
która ma mniejsze możliwości, nie może od razu p o r y w a ć
się na większe zadania.
Doskonały lekarz leczy skutecznie także schorzenia
skóry. A l e len, kto d a j e skuteczne rady przeciw choro
b o m skóry, "nie zaraz może leczyć wszystkie lv,dj:kie cho
roby- 1 jeżeli rozum w s k a z u j e z całą pewnością, że mu
si istnieć stworzenie, które nigdy nie zgrzeszyło i nigdy
nie zgrzeszy, te sazme w z g l i ^ y przekonują także, że to
stworzenie z w o l n e j woli pow5?trzymuje się od grzechu
i dobrowolnie, a nie pod przymusem, nie grzeszy.
P r z y p u ś ć m y jednali, ze zgrzeszyło — chociaż nie
zgrzeszyło, tak jak to przewidział Bóg; ale przypuśćmy,
że n a w e t ono zgrzeszyło. Przecież władza Boga, którego
potęga nie da się wyrazić, wystarczyłaby do kierowania
tym wszechświatem tak, żeby przyznając każdemu to, co
dla niego stosowne i na co zasłużył, nie dopuścić w ca-łyra swoim państwie do najmniejszego zakłócenia piękna
' i harmonii. Przypuśćmy, że wszystkie anioły sprzeniewiei rzyłyby się przez grzech przykazaniom Boga. W t e d y b y
łyby możliwe d w a wyjścia. M ó g ł b y sam B ó g w swoim ma
jestacie kierować wszystkim w sposób doskonały i pełny
porządku nie posługując się żadnymi stworzonimii w tym
celu potęgami, nie dlatego jednak, żeby byl niechętny
^tnieniu stworzeń duchowych. Przecież nawel materialne
byty, znacznie niższe od grzesznych istot duchowych, w y
posażył lak hojnie i dabrotliwio, że każdy musi wierzyć
w Boga Stwórcę j uznać Jego p r a w o do niewypowiedzianej
chwały, zwłaszcza gdy patrząc rozumnie na niebo i ziemię
widzi w e wszystkich istotach widzialnych up&rządkowame
wodlug gatunków i odpowiednie do tego proporcje
193 i kształty.
Pr,vou*tniy jednak, źe doskonały porządek w S w i ^
^Sfr^'vmat!a żeby Tiajwyższe miejsce w o r g a o w
i prawej woli. N a w e t w t y m w y p a d k u
^ h ^ ^ ^ y s l k i c h aniołów nie pozbawiłby S t w ó r c y anio^
fów środków do rządzenia swoim państwem. B o z j e d n e j
strony Jego dobroć nie zna zniechęcenia, a wszechmoc
Irudnoici. Stworzyłby innych aniołów i umieścił n a sta
nowiskach, którt tamci opuścili przez grzech- Z d r u g i e j
strony płjU.plonc istoty duchowe, bez względu na liczbę.
n\r monn umniejszyć porządku, w którym wszyscy godni
k)iry znajdują miejsce odjjowifdnie dla siebie i harmoniziij4L]tf z [Tj-Ólnym pięknem. Dokądkolwiek więc skierujemy
myńl, przekonujemy aię^ że należy się niewypowiedziana
diwafd Bogu, jako najle^>szcmu Stwórcy wszystkich b y
tów i pehiemu sprawiedliwości rządcy.
^ioT.S^^^O'
36. A wreszcie niech pif^kno stworzenia kontemplują
ci, którzy z Bożej łaski umieją je widzieć, tych za*, któ
rych na to nic siać. nie próbujmy namawiać, a b y w p a
trywali się w rzeczy niewjTażalnc. A l e z p o w o d J g a d a
niny pewnych ludzi słabych czy podstępnych, zastanówmy
^ę przynajmniej pokrótce >]ad tym wielkim zagadnieniem/
kazeino nniurd
łes!
aobra
X1U. Dobra jest wszelka natura', która może stać
się mniej dobra; a każda staje się mniej dobra, gdy ulega
zepsuciu. Zepsucie bowiem może nie szkodzić jej, a wtedy
ona mu nie uleRa; jeżeli zaś ulega zepsuciu, ono jej szko
dzi, 1 ifrżeh szkodzi jej, odejmuje i^kąs część z jej dobroci
X czyni ją mniej dobrą. Bo gdy zepsucie wyzuje ją zupełnie
1 wszelkiego dobra. to> co pozostanie w niej, nie będzie
się mi^glo popsuć. Wskutek t ^ o zepsucie, nie mając już
HoBh.
^rTłmjłu
Pni Dr
T*Mbici
..iMHira-
ATBuicliaeoaKiB
tu
AUJLŁUJII
1—%-
OBU
inucf
rA«Aa-fivn(«
H
cmtra
• W i n
1»0
czego odebrać, nie będzie mogło j e j szkodzić. C z e m u zaś
zepsucie nic może szkodzić, to nie p s u j e si^. A dalej: na
tura która nie psuje się, jest odporna n a zepsucie, A więc
wynika z tego niedorzeczny wniosek, ze przez zepsucie
uodporniła się p r z e c i w k o zeipsuciu. P r a w d z i w e zatem jest
powiedzenie, że każda n a t u r a j a k o n a t u r a jest d o b r a . Jeżeli
' b o w i e m opiera SIĘ zepsuciu, jest lep.sza o d tej, która rau
ulega; jeżeli zaś jest rau poddana, n i e w ą t p l i w i e jest dnbra,
ponieważ psując sią ponosi uszczerbek w dobroci. Istnieją
zaś lylko d w i e kategorie na£ur; n a j e d n e dziHła zepsucie,
wobec drugich jest bezsilne, A w i ą c wszystkie n a t u r y są
dobre. Przez naturę zaś r o z u m i e m to, co z a z w y c z a j n a z y
w a m y także subtancjg. W o b e c tego k a ż d y b y t j e s t a l b o
B o g i e m , albo pochodzi od B o g a , p o n i e w a ż k a ż d e dobro
a l b o jest B o g i e m , a l b o pochodzi od B o g a .
37. Ustaliliśmy te p r a w d y , k t ó r e m a j ą posłużyć n a m
j a k b y za punkt w y j ś c i a w r o z u m o w a n i u , A teraz u w a ż a j ,
co p o w i e m . K a ż d e j rozumnej naturze, o b d a r z o n e j w ł a d z ą
wolnej w o l i , n a p e w n o należy się p o c h w a l a , jeżeli w y
t r w a l e cieszy si^ n a j w y ż s z y m d o b r e m . T r z e b a c h w a l i ć
także i t^, która dąży do takiej t r w a ł e j radości. A l e m u
simy ganić każdą natur^j, która nie jest zjednoczona z tym
d o b r e m i nie stara się o to. 1 m u s i m y ganić j ą w takim
.stopniu, w j a k i m nie dąży do tego zjednoczenia. Jeżeli
więc rozumne stworzenie o t r z y m u j e p o c h w a l ę , nikt nie
wątpi, źe należy chwalić jego Stwórcą; jeżeli w y w o ł u j e
naganę, k a ż d y przyzna, że sama n a g a n a stworzenia jest
p o c h w a l ą otjdaną S t w ó r c y . Przecież kiedy g a n i m y je dla
tego, że nie chce cieszyć sią n a j w y ż s z y m i niezmiennym
dobrem, to jest s w o i m Stworzycielem, n i e w ą t p l i w i e g ł o
simy chwałę T e g o , kto je stworzył. Jakże w i ę c w i e l k i m
óohrem jest Bóg, S i w ó r c a wszystkiego, j a k n i e w y m o w n i e
p o w i n n y w y c h w a l a ć G o i czcić wszystkie języki i wszyst
kie myśU, skoro z a r ó w n o pochwały, j a k nadany, które nas
spotykają, przyczyniają się do Jego cbwa?yj T y l k o di'^tego
można nas ganić za oddalenie siQ od N i e g o , że lącmość
z N i m jest naszym n a j w y ż s z y m i n a j p i e r w s z y m dobrem.
A dlaczego? P o n i e w a ż O n sam jest dobrem n i e w y p o w i e ; dzianym. Jakże można ganić G o z p o w o d u naszych grze
chów, skoro ganiąc nasze grzechy oddajemy M u chwalą?
3ff, Po co mówień? TrzeHoź nawet w rzeczach, ktćvc
ganimy, nagana dotyka lylko tego. co jest w nich w a
dliwi, A g^iiriy
wadliwość rzeczy tylko w t y m w y p a d k u . '
gdy pot'hvialamy jej naturę. K i e d y b o w i e m o b j a w , k t ó r y
ganimy, jest zgodny z naturą, w t ^ y nio jest w a d ą , 1 nie
to Uzeba poprawiać, co garł'}S2 bez p o w o d u , lecz raczej cieblSt żebyś nauc/.yt sią ganić sprawiedliwie. Jeżeli zas to,
cog3J\\Tfiy.
jest wadą, musi być, jako w a d a , sprzeczne z n a
turą, Hby mogło zasłużyć na naganę, Z pewiiością każda
wada z samej swojej istoty spriicciwis się naturze. N i e
jeat wadą, jeżeli nie s^ktrdzi naturze. Jeielj zaś Jako w a d a
szkodzi naturze, jest prze^ to aamo sprzeczna z naturą.
Niesprawiedliwie ganimy naturę, która Jest zepsuta n a
skutek cudzej wady o nJe swojej. Trzeba zbadać, czy t a m
ta nrłlura nie jest zepsuta przes awoią w a d ę . która p o t r a
f i - popsi/ć pr^ez ntą ohcą naiui-^. Ale C7.y ^^adYiwy t/i n i e
taki, który jest zepsuty nsi alcutek wady? A dalej: natura,
którji nie jest wadtiwEi, jest wolna od w a d y . Z pewnością
zaś natura ma wadę, jeżeli jej w a d a doprowadza do zepsu
cia inną naturę. A wił^c ta natura, która pr^oz s w ą w a d ą
może popsuć także drugą natił?'e, pjeru-sza fest wadJiwa
i pierwsza jest zepsuta przi?z swoj^ w a d ę . Stąd wniosek,
że każda wada jest sprzetma z naturą n a w e t te] rzeczy,,
do klórei naleiy. W każdej rzeczy ganimy nie co innego, \
lylko jej wadę, a istotą w a d y je,^t spcjcczność z n a t u r ą '
tej rzeczy, które ją posiada. Dlatego lylko w t e d y m a m y
prawo ganić wadę jakiejś rzeczy, kiedy p o c h w a l a m y j e j
naturę. I tylko dlatego czujemy słuszną odrazę do w a d y ,
że psuje ona to, co podoba sią nam w naturae.'
XiV—39, Tr:£eba zastanowić się i nad tym, czy siuszne
jest ^ wre rdzenie, że jakaś natura ulega zepsuciu na akutek
cudnej wady, nie mając własnej, przecież netura, która
zbliia się do drugiej^ żeby ją zepsuć prrez s w o j ą w a d ^ .
nie ojiląga lego, o Iłe nie znajduje w niej zepsutych skloD,- [
-
. . — . . -
_ . -
•
_
—
_
—
^
— i ^ . ™ . ^
^
.
•
,.,
•
>
^1
ności, JpŹGJi zaś znajdzie, dołącza lej w a d ę do swojej l uk
dopełnia jej zefffiucia. Natura słateza nie może popsuć silinŁejszeJn jeżeli !a nie chce. Jeżeli zaś chce, jest już zepsuta
przez własną wadę, zanim zaszkodziła j e j cudza wada. Tak
flamo jedna natura nie może popsuć drugiej natury w b r e w
Jej woŁi, o Ile obie są sobie równe.' B o gdy natura obariczona wadą zbliża się do natury wolnej od wady, aby ją
popsuć, nie podchodzi jako równa właśnie z tego powodu,
źe o.słabiła ją wla.=;na wada. Może zaś silniejsza psuć słab
szą. I wtedy albo obie przyczyniają się do tego, każda
przez swą wadę, o ile obie są pod w p ł y w e m zlej pożądli
wości, aJbo decyduje w a d a silniejszej, o ile jej natura jest
tak doskonała, że nawet zepsuta przez wadę, wyprzedza
naturę niższą, którą deprawuje. Kto miałby rację ganiąc
płody ziemi za to, że ludzie, zepsuci przez s w o j e wady. nie
używają ich dobrze, lecz niszczą je przez nadużycie, żeby
aa&pokoić żądzę zbytku? A jednak żaden człowiek rozum
ny nie może mieć wątpliwości, co jest doskonalsze i potęż
niejsze: wszystkie płody ziemi wolne od wady, czy na
tura ludzka, nawet spaczona przez w a d ę . '
40, Może zdarzyć się również, że natura potężniejsza
psuje jakąś niższą naturę, mimo że obie są bez w a d y (wadą
n a z y w a m y właśnie to, co zasługuje na naganę). A chyba
nikt nie odważy się ganić człowieka umiarkowanego, który
w płodach ziemi szuka tylko środków podtrzymania swych
sił fizycznych, tak jak nikt nie o d w a ż y się ganić samych
tych płodów, że służąc czlowieifowi jako pokarm, ulegają
zepsuciu. Takiego b o w i e m zespucia przez zużycie nie na
zywamy
zespuciem,
ponieważ tak n a z y w a m y przede
wszystkim wadę,
Ł a t w o można zauważyć 1 takie zjawisko, że natura potężnioisza psuje często naturę niższą wcale nie po to, żeby
zaspokoić swoje potrzeby. Dzieje się to w dwóch w y p a d
kach: albo gdy karze winę w imię porządku nakazanego
przez sprawiedliwość (na tej zasadzie opierają się słowa
Apostola: . , A jeśli kto świątynię Bożą narusza, zatraci go
Bóg") ^. albo utrzymule porządek wśród zmiennych rze
czy, które ustępują sobie nawzajem w kolejności odpO'
J
ft/in
Por. w y i c j 1, M na.
^'^ moiiliKl Hanieltaenrain S TH• K m . 3, tl.
wit^dnloj do stopnia trwałości, jaką kaśdej części w s z e c h
świata nadały zgodne prawa. Przypuśćmy, że blask słońca
zniszczy ocŁy cjjłowieka, który z natury ma tak słaby
w Krok, ŻE? nit' może znieść światła. C h y b a nie można są
dzić* że ty zmianę w y w o ł a ł o słońce, czy to z p o w o d u s w o
jej wady, czy to chcąc u^upeJnić jakieś braki w s w o i m
świetle. Nie można ganić nawet samych oczu, że poshach;ify swego pana i otworzyły się na światło, a także, że
dajy się zniszcz^'ć samemu światłu. A więc ze wszystkie}^
rodzajów ^espucia na sprawiedliwą nagana zasługuje tylko
to zepsucie, które^'o dokonuje wada. Innych zaś n a w e t nie j
można nazwać :j:epsuciem, a w każdym razie nie m o g ą
zasługiwać na naganę, ponieważ nie w y n i k a j ą ze złej
aktofiności. Utrzyjnuje się b o w i e m mniemanie, że sama n a
gana otrzynićifa swą nazwę od tego, że jest „parafa", to
znaczy odpafi;iednia
i tta]GŻns samej iyJko -wadzie, Ciiyji
iifitlo", i stąd naaywa się pO łacinie „uiliiperatio"/
41, Wada zaś, jak już powiedziałem n a początki], tylko
dUtcgo jest złem, że sprzeciwia sio naturze lej w ł a ś n i e
rzeczy, do której należy. Jasne więc, ±& ta sama rzec?.,
którą ganimy za jej wadę, zasługuje na p o c h w a ł ę z p o w o
da swoiej natuiy. Wobec tego przyznajemy, że ganiac
wady chwalimy natury, oczywiście te, których w a d y g a
nimy. Ponieważ za^ w a d a sprzeciwia się naturze, t y m
bardziej rośnie jej alośliwor^ć, im bardziej zmniejsza się
doskonałość natury. Kiedy więc ganisz w a d ę , w r z e c z y w i
stości chwalisz tę rzecz, którą pragniesz widzieć w Stanie
doskonałym. A cóż to za r^ecz jak nie natura? Przecież
doskonała natura nie zasługuje na żadną n a g a n ę ; p r z e
ciwnie, jest nawet godna swojego rodzaju c h w a ł y , A w i ę c
wadą nazywsmy brak, jaki dostrzegłeś w doskonałości
natury. W ten sposób dajess świadectwo, że p o d o b a się
tobie natura, ganigz bowiem jej niedoskonałość, p o n i e w a ż
chciałbyś widzieć ją doskonałą,'
• KiyioLidaabL u
dftot^^bilo
plJUri^SL^A
(uirupcrarc E fiirum i porar^ł jest maio pr^t^doicULię
nimefli
Jako fró-Jia
*JA. W y d a j e
ti^
JUDNAS,
XV—42. Skotc więc gautąc wady głosimy piękno
i godnońć samych nawet wadliwych natur, o ilez większą
chwaJę powinien odbierać Bóg, stwórca wszystkich na. tur, nawet z powodu ich wad. Wszak od Niego otrzymały
to, żc są naturami W takim stopniu są wadŁiwe, w jakim
oddalają się od boskiego wzoru, wedł-jg którego zostały
stworzono. Nagany zaś o tyie mają słuszność, o ile ten,
kto ganlj widzi wzór, według którego powstały natury,
i gani w nich to, czego nic widzi w e w z o r z e / A jeżeli
sam wzór, według którego wszystko zostało stworzone,
!to jest najwyższa i niezmienna mądrość Boż^, jest p r a w 'dziwym i najwyź^izym bytem — a tak jest n a p r a w d ę —
spójrz, dokąd zdfjża to, co się od niej oddala, A jednak
to oddalenie " nie byłoby godne nagany, g d y b y nie byjo
dobrowolne. Proszę clę, zastanów się. czy masz rację g a
niać to. co jest takie, jakie powinno być. N i e sądzę. A l e na
pewno słusznie ganisz to, co nie jest takie, jakie być po
winno. Otóż nikt nie jest winien tego, czego nie otrzy
mał- A ten, kto jest winien, czy nie jest winien temu, od
kogo otrzymał rzecz, którą ma zwrócić? Przecież i to, co
zwracamy na ręce prawnych p^^oraocników, wróci do
tego, kto im dał pełnomocnictwo, i to, co zwracamy p r a w
nym spadkobiercom wierzycieli, zwracamy faktycznie sa
mym wierzycielom, po których spadkobiercy prawnie dzie
dziczą. W przeciwnym razie należałoby to nazwać p r a w nj-m ustąpieniem sJbo darem aJbo czymś podobnym, a nie
zwrotem. Nie ma więc sensu mówić, że byty doczesne
I nie powinny ginąć.^ Przecież zajmują one takie miejsce
w porządku ogólnym, że gdyby nie ginęły, przyszłość nie
mogUby następować po przeszłości i całe piękno świata
doczesnego nie mogłoby się rozwinąć, Czas ich trwania
jest proporcjonalny do otrzymanych sil żywotnych i w j a
kiej mierze posiadają istnienie, w takiej zw-racają je temu.
któremu są winne. Kto utwlewa nad tym, że giną. ten po-
^ Wzoi-em tym M idee Eozs: por. wyJej 3, 1 3 , p n y p . 1.
«cK,,,ir.fe„r?j;^^^^5^^^^
^^^^ ^^^J^-"
winien zwrócić uwagę na s w o j ą własną m o w ę , tę Samą,
w którei wyraża swe skargi. Czy uważa, że jest słuszna
i podylttawana przez roztropność/ D a j m y na to, źe ktoś
ma jeden ulubiony dźwięk i nie chce, zeoy on ustał i a a ł
imejsce innym dźwJ!,]!C>m; a przecież cala m o w a jest spleciona z koŁejno ustępujących i następujących d ź w i ę k ó w .
Taki człowiek z pewnością będzie miał opinię jakiegoś
osobliwego maniaka.
43. Nil<t więc nie ma racji, g d y k r y t y k u j e proces za
niku w tych stworzeniach, klóre giną dlatego, że nie d a n o
im istnieć tak długo, żeby w czasJe ich itJlnienja wszystko
mogło dojść do skutku. Bo skoro jakaś istota nie b y ł o
w stanie wyjść poza to, co otrzymała, nikt nie m o i e p O ' '
wiedzieć, że powinna była nadał istnieć.
i^rzejdżmy do stworzeń ro^^umnych, które w n o s z ą '
łiarmoni]ne wykończenie w piękno wszechświata
bez
względu na to, czy są grzeszne, czy niewinna. Tutaj m o
żemy przypuścić trzy możliwości: albo stworzenia r o z u m '
ne nio mają w ogóle grzechów, albo ich grzechów nie
trzeba ganić. Oba twierdzenia Jią w n a j w y ż s z y m stopniu
niedorzeczne. W pierwszym w y p a d k u grz^ty
przynaj
mniej ten, kto potępia jako grzech to, co nie jest g r z e
chem/ W drugim wypadku dojdzie do tego, źe zaczniemy
chwalić także złe Cijyny (u.-prowad/,i to zamieszanie w iia^
sze myśli i podkopie całe i^ycie) albo b^d/iemy ganić czyn
spełniony tak, jak należy, a będzie to wprost odrażająca
głupota, czy — mówiąc delikatniej — godne pożałowania
omamienie, W trzecim w y p a d k u — skoro z d r o w y ro2um
zmusza, żeby ganić grzechy, i wszystko, co g a n i m y s p r a
wiedliwie, ganimy dlatego, że nie jest takie, jakie p o w i n
no być — zastanów się, co winna Je^i grzeszna n a i u r a ; '
przekonasz się, że winna jest dobrze czynić. Poszukaj d a - ;
lej, komu jesl to winna — zobaczys?^ Boga, O n dał jeJ \
możność czyttjenia dobrze, gdy chce, i On także pr^ezna-"
czyi jej nieszczęście, jeżeli zaniedba dobro, a szczŁ^ście, j e ^ l i je spełni,
41. Ponieważ prawa wszechmocnego S t w ó r c y p a n u j ą
nad vj^zystkim, dusza nie ma innego wyjścia, jak awrócić •
swoją należność. Zwraca albo w ten sposób, że robi d o b r y .
' Hyćl doŁć za'vHp, cliodzl, lóait nl^, o Bogn, kLftry polepią Rriecłiy I kaiie B i i t 5 7 n ^ k ó w c-JylłJ sf^'')ii^^rsia iBZUrfine naprawdę nie a^tsł i / ' ? , ka.a la Itli rz^JŁanio B[fei:h>' UyJaby e^wchem
^
^
..w,
ma
'użytek z otrzymanych darów, albo traci to, z czego nie
•chcliila dobrze korzystać. 1 tak odda przez cierpienie i nie
szczęście tOr czego nie chce zwrócić przez pełnienie sprawiedjiwojsci. W obu wypadkach pobrzmiewa to słowo: na
leżność. T ę samą mysi możemy przecież wyrazić jeszcze
następująco: Jeżeli dusza nie zwraca należności przez speł
nianie tego, co należy spełnić, zwróci Ją, cierpiąc to, co
należy wycierpieć. A te dwie okoliczności zachodzą jedno
cześnie, tak że dusza nie spełniając tego, co powinna,
w tym samym czasie cierpi to, co powinna. Dzieje się tak
w tym celu, żeby piękno wszechświata nie uległo zeszpe
ceniu nawet przez jedną chwilę z tego powodu, że kara
nie przywróciła w duszy r ó w n o w a g i zachwianej przez
grzech, A l e lo, co teraz oabiera karę w zupełnym ukryciu,
zostanie zachowane do przyszłego sądu, a b y siało się j a
wne i żeby w ten sposób doprowadziło do szczytu poczu
cie nieszczęścia w duszy grzesznika. Przecież kto nie czuiwa, ten śpi. T a k samo kto nie czyni tego, co powinien
'czynić, bez p r z e r w y cierpi to, co powinien cierpieć, p o
nieważ szczęście, jakie daje sprawiedliwość, jest tak w i e l
kie, że oddalenie od niej prowadzi wprost do nieszczę
ścia. A więc w e wszystkich wypadkach, gdy zaczyna u b y
wać jakiegoś bytu, działa któraś z tych dwóch przyczyn.
A l b o bytom niszczejącym nie przeznaczono dłuższego
istnienia i nie ma w tym ich w i n y [podobnie, gdy istnie
ją, nie ponoszą w i n y za to, że nie otrzymały istnienia
w wyższym stopniu, niż mają), albo nie chcą być tym.
czym dano im być, ^ d y b y zechciały. A ponieważ takie
przeinaczenie jest dobrem, panoszą U'inę, jeżeli go nie
: chcą.
GrzecriTj nie motna prz-j/pisaó Sluiórcy
X V I — 4 5 , Bóg zaś nikomu nie jest winny, ponieważ
wszystko daje za darmo.' Może ktoś powie, że należy mu
się Coś od Boga za Jego zasługi. Z pewnością jednak Bóg
nie byl obowiązany d a w a ć mu istnienia, ponieważ nie
miał obowiązków wobec tego. k o g L . \\ ogóle nie było.
i T^iKt^d AuEiiityr.a na wEaE^noiiż naszych Z3stug w o t w : Boga I
» , « t łaiha leat nam r i A W « n a dłTmD, irlepfll p E i V n F l twoluc?]. Do rcAu
n i ninlf^nml AUAUftlyn. że pLei-wsje d o b i B poruizfuiie oalliry inoł* w y ł l u 'yc DLarwtfe laskl Lpr^nLeni^ wiary 1 nawrń-^cniai. Od roku a T iRdnah:.
-.Air. ^a^hiea
ndy zwracasz się do
P''^^^f^':^':rŁ\\<^i^^
Tego, od kcgo
daiei M u , tebyś m o g }
JcK
' " ^ - A ^ n l a ^ a k o s w " ą w l a ^ ^ o ś ć ? P r . e c i e ż jeżeli
Si,; upomnieć o " ' ^ . / - ^ ° . ^ ^ - j L , , on nie straci na tym;
„ i , .chcesz .wrócic ^ ^ j ' ^
b^ibyl r>i«ym. Otrzy-
Z^^^^^^
w takim stopniu, w j a k i m j e
o l ^ W
N ^ n i e pcst<;p w d o b r y m , który m o g ą os.ąchcąTdotyczy to s t w o r z e - które otrzyrnały
wote mcs7.de
zrealizowanie i n d y w i d u a l n e g o celu, do j a ^
ItiOL-o każde jest przeznaczone. N i k t wi^c m e jest o d p o wiodz-ialny za to, czego nie otrzymał, aie słusznie ponosi
WLnq, gdy nic czyni tego, co powinien czynie. P o w m i e n
7^ś, jeżeli oirzymaf wolną wolę i środki aż nadto w y s t a r
czające.
iSji^
46, I nic ma żadnej w i n y Stworzyciela, kiedy a t w o rzeniEi nie czynią tego, co p o w i n n y . Frzcciwmie, o d b i e r a
On chwal)?, ponieważ wtedy cierpią to, co p o w i n n y . S k o r o
ciebie chwalą z lego powodu, że widzisz lo, co p o w i n i e n e ś
czynić — a przecież widzisz to jedynie w T y m , który jest
niezmienną P r a w d ą ' — o ile większa j e s t c h w a l ą T e g o ,
to J « t ofl napisania dzielą Ds diver3is ftuaessioniitjii ufl StTJinFidanuni
•mienił l « i pugL^łi ] giosil, ±'i tn^kn, Wiócej smbja nie itKfznu w żade.i fiw>soii
WyBłiiiyf. ZQi.taiEi dana j a d^nno (por. d£. C y t . l, 3, l
I, Ciiowleif oo-
iaakl i i D i i k e c i i i e
do wykony w. ;ui;a
Uh a^mo jait i i a ^ ^ / t s m i e r i i r w
dobrych uczvn]iów
kflłl^r^^
1
do
wvi™ai^
^^^'^ .^'^Taz p r i e k o n a n m ,
który kazał ci chcieć, dal siią w y k o n a n i a i nie puści h&zkacnio nieposłuszeństwa. B o jeżeli każdy powinien z w r ó
cić to, co otrzymał, i jeżeli człowiek został stworzony
w taki sposób, że grzeszy z konieczności, £o grzech jest
jego powinnością. A więc grzesząc spełnia to, co p o
winien,
ri-r/.Takie twierdzenie jest przeciwne poczuciu moralnemu.
Własna nalura nie zmusza niicogo do grzechu.^ A l e cudza
także nie zmusza, gcJyż nikt nie grzeszy, kiedy znosi to,
czego nie chce. Jezeh znosi s p r a w i e d l i w i e , nie grzeszy
przez to, co obecnie musi znosić w b r e w s w e j woli, lecz
zgrzeszył przedtem, ponieważ z własnej w o l i postąpił
w taki sposób, że słusznie musi znosić teraz to, czego nie
chce; jeżeli zaś znosi niesprawiedliwie, j a k może grzeszyć?
Przecież grzechem jest postępować niesprawiedliwiej a nie
/znosić niesprawiedliwość. K:ogo zaś nie zmusza do grze^ chu ani własna, ani cudza natura, pozostaje tylko, że g r z e
szy on z własnej woli. Jeżeli przypisujesz grzech S t w ó r c y ,
uniewinniasz grzesznika, który spełnił tylko zamiary s w e g o
Stworzyciela. I jeżeli możesz bronić go sprawiedliwie, to
jest on n a p r a w d ę niewinny. Gdzież zatem grzech, który
chcesz przypisać Stwóicy? A więc zawsze c h w a l m y S t w ó r
cę bez względu na lo, czy można obronić grzesznika, czy
nie można. B o nie jest on grzesznikiem, jeżeli można obrO"
nić go sprawiedliwie; chwal więc Stwórcę. G d y obrona
jest niemożliwa, grzech stworzenia jest tak wielki, jak
wielkie jest odwrócenie od Boga, który nas stworzył.
A więc i w t y m w y p a d k u oddaj chwałę Stwórcy. 1 tak
nie znajduję żadnego sposobu, w jaki można b y przypisać
nasze grzechy Bogu, naszemu Stwórcy, i twierdzę, że nie
można znaleźć takiego sposobu, bo go w ogóle nie ma.
N a w e t w grzechach widzę powód, żeby chwalić B o g a , nie
•tylko dlatego, że karze O n grzechy, lecz także dlatego,
że popełniamy je lylko wtedy, g d y oddalamy się od Jego
prawdy.
Jak najchętniej uznaję to i p o c h w a l a m . Zgadzam
żaden sposób nie możemy przypisać naszych grze
chów naszemu Stwórcy, Razem z tobą p r z y j m u j e to jako
najpewniejszą prawdę.
f
^
^^^^^
b —J _
l—^
• • JB
•
—
klAry koral ci chcieć, d a ł stl^ w y k o n a n i a i nie puści b e z
karnie nieposłuszeństwa. B o jeżeli k a ż d y powinien z w r ó
cić lo, co otrzymał, i jeżeli człowiek został s t w o r z o n y
w taki sposób, ze grzeszy z konieczJłości, to grzech jest
jego powinnością. A w i < ^ grzesząc spełnia to, co p o
winien.
1 ^
•
r
I
Takit' iwierdzejije Je^t p r z e c i w n e poczuciu moralnemu.
Wlnnna natura nie Kmus^a nikogo d o g r z e c h u / A l e cudza
takie nlo zmusza, g d y ż nikt nie grzeszy, kiedy znosi lo»
czestł nic chce. Je?.eii ?nosi s p r a w i e d l i w i e , nie grzeaiy
przez to, to obecnie musi wiosit w b r e w s w e j woil, lecz
zgrzeszył przedtem, p o n i e w a ż z w ł a s n e j w o l i poslĄpiŁ
W taki sposób, że słusznie musi znosić teraz
czego nie
chce; jeżeli zaś znosi n i e s p r a w i e d l i w i e , j a k może grzeszyć?
Przecież grzecliera jest postłjpować n i c s p r a w i e c l i w i e , a n i e
znosit niesprawiedliwość. K o g o zaś n i e zmusza d o g r z e
chu ani własna, ani cudza naturaj pozostaje tylko, ze j^rzeszy on z w ł a s n e j woli. Jeżtli pr7.ypisujes^ grzech S t w ó r c y ,
uniewinniasz grzesznika, który spełnił tylko z a m i a r y s w e g o
SLworzyijiela. i jeżeli możesz bronić go s p r a w i e d l i w i e , to
jest on n a p r a w d ę niewinny. G d z i e ż z a t e m grzech, który
chcesz przypisać S t w ó r c y ? A wi^c zawsze c h w a . m y S t w ó r CQ bez w z g l ę d u na to, czy można obronić grzesznika, c z y
nie można. B o nie jest on grzesznikiem, jeżeli można o b r o nić go s p r a w i e d l i w i e ; c h w a l w i ę c S t w ó r c ę . G d y o b r o n a
jest niemażłirt'a, g r z e c h s t w o r z e n i a j e s t t a k w i e l k i , j a k
wielkie jest odwrócenie o d B o g a , który nas s t w o r z y ł .
A więc i w t y m w y p a d k u o d d a j c h w a ł ę S t w ó r c y . 1 tak
nie z n a j d u j ę Żadnego sposobu, w j a k j jnożna hy p r z y p i s a ć
nasze grzechy B o g u , naszemu S t w ó r c y , i twierdzę, ze nie
można znaleźć takiefio sposobu, bu go w ogóle nie ma.
N a w e t w grzechach w i d z ę p o w ó d , ż e b y c h w a l i ć B o g a , nie
lyiko dlalego, że karze O n grzechy, lecz także dlatego,
t e popełniamy j e tylko w t e d y , g d y o d d a l a m y się o d J e g o
prawdy.
Jak najcbętnżej uznaję io i p o c h w a l a m . Z g a d z a m
łlę, i e w żaden sposób nie możemy przypisać naszych g r z e
chów n a s 7 e m u Stwórcy. R a z e m z lol>ą p r z y j m u j ę to j a k o
najpewniejszą p r a w d ę .
srebra) Przez chciwość trzeba rozumieć nieumiarkowane
zamifowame do wszelkich rzeczy, występujące zawsze,
jjriedy ktoś chce więcej, niż m u wystarcza. T a k a chciwość
/ i e s t żądzą a żądza jest złą wolą. A więc zła w o l a jest
''przyczyną wszelkiego zła moralnego. G d y b y b y ł a zgod^
na z naturą, z pewnością nie szkodziłaby j e j , lecz p r z y Jezyniałaby się do jej zachowania; w o b e c tego nie b y ł a b y
*zła. Stąd wynika, że to, co jest korzeniem wszelkiego zła,
jest niezgodne z naturą, a to wysl*rczy, a b y odeprzeć z a
rzuty tych wszystkich, którzy chcą oskarżać natury. T y
chcesz znaleźć przyczynę tej pierwszej przyczyny. W ta
kim razie przestanie być ona źródłem wszelkiego zła, a b ę
dzie nim to drugie, co jest jej przyczyną. Jeżeli znajdziesz
to, zaczniesz, j a k powiedziałem, i dla tego szukać przyczy
ny i tak będziesz szukał bez końca,'
49, Jaka wreszcie może b y ć przyczyna w o l i , która b y
-wyprzedzała wolę? A l b o ona sama jest w o l ą i w o b e c lego
poalrzymujemy twierdzenie, że w o l a jest przyczyną, a l b o
nie jest wolą, a w takim razie nic m a m o w y o grzechu.
Tak więc pierwszą przyczyną grzechu aibo jest sama wola,
albo ta pierwsza przyczyna jest bezgrzeszna. A grzech
można przypisać tylko temu^ kto grzeszy. M a m y więc
prawo przypisywać grzech tylko temu, kto m a złą w o l ę . '
Nie wiem, dlaczego chcesz szukać innej przyczyny. C o w i ę
cej — jakakolwiek jest tamta przyczyna woli, z p e w n o
ścią jest czymś sprawiedliwym l u b n i e s p r a w i e d l i w y m ,
W pierwszym w y p a d k u ten, kto jej ulegnie, nie popełni
grzechu; w drugim — niech nie ulega, a nie zgrzeszy.
I
Czu
oriecTipm jeat to. przed
ezwn
lUa można al? uiirzec
1
X V I I I — 5 0 . Może jest lo przyczyna, która działa prze
mocą 1 gwałci naszą wolę? Czy mamy tyło razy powtarzać
tożsamo? Przypomnij sobie poprzednie długie w y w o d y na
'
« y J « > r = i , l y w B n * p r , « , p e i B g l ^ i . ; p o r . ń.trflcwil£m« 1. i. J,
.
i;
Tężeli t r u d n o ci
spamiątać
v.prowadM w b!ąd '"f"-' ""^„j ^eby nas nie z m y l i ł a .
w \ k i m razie b ^ d . m y osH^^"^^ nie może ustrzec
siq
A może iest tak P<>f^ ^ ^ ^ ' ^ f
g^chu.
Któż b o przed nią? Jezeb la'^ J'^'' ^ ' ^ ^ ^ ^
może uchronić
?r4efgrzechy i s t n i e j , , c y h ,
S^S^/A
można ustrzec się/
51. A l e ganimy także p e w n e c z y n y p o p e ł n i o n e n i e
świadomie i uważamy, źe należy je n a p r a w i ć . P r z y k ł a d y
na to znajdziemy w Piśmie ś w i ę t y m , które o p i e r a się n a
Bożym autorytecie- Apostoł na p r z y k ł a d m ó w i : „ D o s t ą
piłem miłosierdzia, ponieważ działałem b e z w i e d n i e . " ^ M ó
wi także Prorok: „ N i e pamiętaj moich g r z e c h ó w , p o p e ł
nionych w młodości i meświadomie," ^ W i d o c z n i e t a k ż e
i to, co czynimy pod przymusem, z a s ł u g u j e n a n a g a n ę , '
kiedy człowiek chce czynić dobrze, a nie może. B o s k ą d
pochodzą takie słowa: „ N i e czynię dobra, k t ó r e g o chcę a l e
zło, którego nie chcę, to czynię'\° „Ciało.,, p o ż ą d a p r z e c i w
^wnym razłe b o w i ™ Sc mog^li^
j»kusŁenie,"
• Pof. 1 Tym. 1,
'i |ioir,;>t,T n,>iq; w prze-;
mufiimysmy SLĘ modiifi Głowami: NJe wódż naa na 1
duchowi, a duch p r z e c i w d a l u , bo sprzeciwiają się ^^^^
sobie n a w z a j e m , abyście nie czynili, cokolwiek chcecie."^
Lecz to wszystko dotyczy iudzi, którzy zrodzili się już po
^tamtym w y r o k u s k a z u j ą c y m n a śmierć. Jeżeli przytoczone
iprzyKłady przedstawiajij stan n a t u r a l n y , a nie spowodo!wany karą, nic ma w nich żadnego grzechu. Jeżeli człov,iek
nie oddaia sią od tej n a t u r y , którą otrzymał w chwili stwo
rzenia j a k o n a j w y ż s z y stopień przeznaczonej mu dosko
nałości, to czyniąc to, o czym w s p o m n i e l i ś m y , wypełnia
: s w o j ą powinność. Lecz j e ż e a człowiek b y i b y aubry, goyby
było inaczej, a w s w y m o b e c n y m stanie nie jest dobry i nie
ma władzy, żeby hyc d o b r y m — aino dlatego, że nie widzi,
jaki powinien być, a l b o dlatego, ze nie m a sił być takim
— czy mozc kto wątpić, że jest to kara? K a ż d a zaś spra
w i e d l i w a kara jest karą za grzech i n a z y w a sią pokutą.
Natomiast n i e s p r a w i e d l i w ą karę, k t ó r a w oczach wsi^ystkich uchodzi za karę, m u s i a ł b y nałożyć n a człowieka j a
kiś n i e s p r a w i e d l i w y w ł a d c a , A dalej, ponieważ trzeba
nie mieć rozumu, żeby wątpić o wszechmocy j sjprawiedliwości Boga, 1 ta k a r a jest s p r a w i e d l i w a i została w y
mierzona za jakiś grzech. Przecież żaden niesprawiedli'
w y w ł a d c a nie m ó g ł b y w y k r a ś ć człowieka bez wiedzy
Boga, ahy go dręczyć n i e s p r a w i e d l i w ą karą. N i e mógł
b y leż w y d r z e ć go przemocą, j a k słabszemu przeciwni
k o w i , przy pomocy g r ó ź b i u b w a ł k i . Pozostaje więc tylko
jedno: że la s p r a w i e d l i w a kara jest w y n i k i e m potępie
nia człowieka,"
52. I nic dziwnego, że a l b o niewiedza pozbawia czło
wieka swobodnej
ćacyzji woli, żeby mógł wy-brać dj>bro,
• ; które powinien czynić, a l b o cielesne nałogi, które z powodu
'. brutamosci, towarzyszącej p r z e k a z y w a n i u śmiertelnego
życia, zakorzeniły się j a k b y d r u g a natura —- stawiają
opór i nie p o z w a l a j ą mu pełnić dobra, m i m o że je widzi
1 i pragnie go. N a j s p r a w i e d l i w s z ą b o w i e m karą za grzech
jest lo, że każdy traci to, czego nie chciał dobrze używać,
choć mógł bez żadnej trudności, g d y b y był zechciał. To
znaczy, że kto zna dobro, a nie czyni tego, co jesl dobre,
straci znajomość dobra. A kto nie chciał czynić dobrze,
aia
* c n , !, it.
t POT, jutracUuUrmę
B, I .
chodai mógł, stfaci moSrjośC wtedy, gdy zechce. W istocie
kiiińJi grzeszną dusię spotykają te d w i e kary: niewiedza
1 trudnośti. Z niewiedzy rodzą się poniżające błędy; t r u d
ności przytłaczają iidrt^kę, A l e to nie jest pierwotną naturą
Ci^łowleka, /.c pochwala fahz zamiast prawdy, tak że b ł ą d z i
wbrew woU i ie na skutek dręczącego bólu i oporu ciała
nie może powstr?!ymst się od jiożądliwych czynów. Jest
to kara, na jaką został akazany, Kiedy ^aś m ó w i m y o wChlnej woli do dobrego, mamy oczywiście na myśli tę wolą,
którą człowiek otrzymał w momencie atworzenia.'
Ntewf^itza 1 bNBilnoSf — ait^itki orzechu
p^trmoriłflnflflo
XIX—53. Tutaj przychodzi n a myśl
zagadnienie,
które mają zwyczaj przeżuwać wśród w z a j e m n y c h n a
rzekań ludzie, gotowi E powodu swego grzecłiu oskarżać
wszystko inne z wyjątkiem siebie. M ó w i ą oni:
„Adam
i Ewa zgrzeszyU; ale co uczyniliśmy m y nic-szczęśiiwi, 2e
rodzimy się w ślepocie niewiedzy i w dręczących t r u d
nościach i najpierw błądzimy, ponieważ nie w i e m y , co
mamy czynić; następnie, skoro zaczną odsłaniać się p r z e d
nami.zasady sprawiedliwości, chcemy je stostiwać, a nie
maiTiv !^łv, ponieważ przemoc ciełesne.i żądzy stawia nam
opór?" T y m odpowiemy krótko, żeby się uspokoili i p r z e
stali szemrać przeciw Bogu, Może słuszne b y ł y b y ich żale,
gdyby żaden człowiek nie odniósł zwycięstwa nad b ł ę d e m
i pożądliwością. A l e przecież wszędzie jeat obecny T e n ,
który posługuje się swoim w i e r n y m stworzeniem, a b y
przywołać tego, który się odwrócił, pouczyć wierzącego,
pocieszyć ufającego, zachęcić kochającego, pomóc w w y s i ł
kach, wysłuchać błagania. N i k t nie oskarża cię o m l n w wolną niewiedzę, ale o niedbalstwo w badaniu tego, czego
nie wiesz; a także nie o to, że nie opatrujesz poranionych
członków, lecz ŻE gardzisz tym. kto thce je uleczyć. T o są
twoje własne grzechy. Nikomu łx)wiem nie odebrano ś w l a '
w Petr/irtaifo-^es ł, 9r 5 A u ^ s t y a
zwraca Uwag*, ae to
Iranie
zia
domoSclj ze badanie przynosi pożytek^ a niewiedza Jest
bezużyŁec?na i AG trzeba pokornie w y z n a w a ć s w o j ą niemoc
B o dopiero wtedy, kiedy c z ł o w i e k b a d a i przyznaje sią
do słabości, może liczyć n a T e g o , kto p o m a g a nieomylnie
\i bea trudu.
54- Złe c^yny, popełnione przez niewiedzę, i prawe
pragnienia, nie w y ^ o n a r i e z p o w o d u niemocy, dlatego na
zywamy grzechem,
jedno i d r u g i e pochodzi z tamtego
pierwszego grzechu, który popełniła w o l n a wola» i jest za
służonym na.^tępslwem tego, co j e poprzedziło. Posłużmy
sią porównaniem. Językiem n a z y w a m y nie tylko członek,
którym poruszamy w ustach, g d y m ó w i m y , leez także to,
co jeat wynikiem lego ruchu, to jest k.^ztalt słów i ich
powiązanie. W tym sensie m ó w i m y , że jqzyk łaciński różni
się od języka greckiego. T a k samo g r z e c h e m nazywamy
nie tylko to, co jest grzechem w sensie w ł a ś c i w y m , jako
skutek wolnej i Świadomej w o l i , lecz także to, co jest ko
niecznym następstwem k a r y , s p o w o d o w a n e j przez ten
grzech. Tak samo inną treść d a j e m y s ł o w u natura, kiedy
mówimy o naturze człowieka w e w ł a ś c i w y m znaczeniu,
rozumiejąc przez nią lą naturę, z k t ó r ą został stworzony
na początku jako niowinna istota o d r ę b n e g o rodzaju; co
innego zaś mamy na myśli m ó w i ą c o naturze, z którą się
rodzimy jako istoty śmiertelne, n i e ś w i a d o m e , poddane
ciału z powodu kary, n a j a k ą został skazany pierwszy
człowie-k-' Do tego stanu odnoszą sią s ł o w a Apostoła: „I my
według natury byliśmy d^^iećmi g n i e w u tak, j a k wszyscy
inni,"'
a KariL
KI grzech
aictnorotinu
XX—55, Rodząc się dziedziczymy po tamtej pierwszej
parze ludzi niewiedzą, trudności i amiertelnoSć, ponieważ
I stan. Jaki człowiek pn^inflBr w r s j u , Jati l e g u w i a l c l w a n a l i f ą , P^"
nievra£ łKifłci%viflda on odwie^intii łd&i B o i e j i takim c h d o i sos c^łołiŁ^eitfl
• Tnfot- NaJuia, J^iora ic| dosKuniilofi^l m e posiana, jost ..naEut^ lepauUi
(vHiota Tia«u'a; p o f Oe (jeccaidrum m c l t i o
rBmisaume
i. et-. C M f o
j u r ł a n u T n npus ^JtpB^J.
J, ]$&(). tjla m a ona też te] pelnl uytu, Jflfeł POB i f t d s t piiwLnisa, i aa tym poioga jei a e ^ u c i r . FOT. ks. A> Eioiukow&kJp
SI I
* EJ. a, 5.
oni po grzechu także żcetali strąceni w omamienie^ udręki
\ imierć. Taki sprawiedliwy wyrok wydal Bóg. najwyższy
rtąika świata, w lym celu, aby od początku w samyni na
rodzeniu cziowieka objawiła się sprawiedliwość karzącego,
a w j<*go dalszych losach miłosierdzie Odkupiciela. Pierw
szy c/łowiek, tracfic szczc;.^ciy, nie został pozbawiony pło<3jio^ci. 1 jego potomstwo* chociaż cielesne i śmiertelne,
mogło siać się swojego rodzsju pięknem i ozdobą liemi,
Natomiast gdyby i^odził dzieci lepsze od siebie, nie byłoby
aprawiedliwości- Lecz aby każdy mógJ odnieść zwycięstwo
nad cierpieniem, na które zasłużył rodząc się w odwró
ceniu od Boga, trzeba było, żeby na drodze powrotnej
znula:^! Boj^a, który by nic tylko nie przeszkadzał jego
dobrej woli. lecz jessci:c wspomagał ją. I w ten sposób
także St^jórca wsiechnttzy pokazuje, z jaką łatwością
człowiek, gdyby był chciał- mógł utrzymać stan, w jakim
zo^ał stworzony, skoro jego potomstwo zdołało pa!<orła6
warunki, w jakicłi pr^j-szło na świat*
0 grzfch
pteriEOrodny
-4
56, Naslftpnie, ieieli lióg stworzy! jedną dusz^, od
której pochodną dusze wsEystkich rod^^ących sią ludzi, kto
może powiedzieć, źe nie zgrzeszył wtedy, kiedy zgrzear^-l
tamto pierwszy czlcrwiek? Je^.eli zaś dusze powstają od
rębnie w każdym rodzącym si*; czlo"«iGU\\,' nie można
jewnl* niB
ro^wlaiujn
L lutu], « l c nj|lvłr
rtinaCTy*.
l a obłpni*
•fflrtnu-
W ^ l a ^ K ^ p o * . , e f l Ł l na p y i m l * . Jaki* ] B « 1 pochodzenie
d^iB^y
Protlcmu
m
orUHn*
t; c*i»ra
tud Hi,rmn,m»tm>i
\w
lod Opwium?: De amma BI
^IUS
Slfl
widzieć zła w tym. że u p a d e k p i e r w s z e j przechodzi drogą
naturałną na d r u g ą i że z a s ł u g a n a s t i ^ n e j sŁaje się natu^
relną własnością p o p r z e d n i e j . P r z e c i w n i e , odnosimy w r a zenie, że zgadza się to n a j z u p e ł n i e j t przyzwoitością \ po_
rządkiem. C z y jest w t y m coś niesłusznego, jeżeli Stwórca
w ten także sposób chciał p o k a z a ć godność duszy, która
I do tego stopnia p r z e w y ż ^ a s t w o r z e n i a cielesne, że poziom,
do jakiego spadła j e d n a dusza, m o ż e b y ć p u n k t e m wyjścia
dla drugiej duszy? N i e w i e d z a i trudności, w które tamta
dus^a popadła przez grzech, słusznie n a z y \ v a j ą się karą,
ponieważ dusza p r z e d t e m b y ł a lepsza. Jeżeli zaś dusza nie
tylko przed grzechem, ale od s a m e g o początku s w o j e g o
istnienia jest t^ka, jaką inna stała się po życiu grzesznym,
posiada niemałe dobro, za k t ó r e p o w i n n a d z i ę k o w a ć s w o j e
mu Stworzycielowi.
N a w e t ten j e j stan początkowy
w chwili narodzin jest doskonalszy od nie w i e m j a k dosko
nałego ciała. B o niemałe to dobro, że jest duszą i już swą
ducłiową naturą p r z e w y ż s z a w s z e l k i e ciało; a l e do tego
jeszcze może p r z y p o m o c y 5 t w 6 r c y udoskonalić samą
siebie, może przez pobożność i g o r l i w y w y s i ł e k dojść do
posiadania wszystkich cnót, dzięki k t ó r y m u w o l n i się od
dręczących ją trudności i zaślepiającej n i e w i e d a y . W o b e c
t&go n i e w i e d z a i Irudności T^le są dla dusz w chwili ich
—
•— - - — —
-r^TTf?
•
ńw, Hle-oił^infl wghaaale, Be A i i ę h s I y t i skfikn^al się do p T 7 y l ł j e l a Jn-
LJbŁ
mofiiiwLsla mu TRWANC-FJR.
plvn;vca 7. %A\^T^W\^
Erzf^tm plerwarfltlneco (leżeli
<1U3TC S 3 filwar^ane od^^clelnle. drac^ęgo sa oOoiiwled'Jalrn* za Sf^ei^li A-iflmg*), W nlrtlMB-ym d^aloifu Auffi.i«vn ro»pnLi-iHe ten p^-oblem po^ k'»l'-ni
uftcfiwieiinwlenla BoĘa z zgriuŁńw wynLkfli3''yc:h z n l e w i e d 2 V I trudnuS^^
kifl-e ij&;awLa|ą ^[c w duszy ludiklel <ofpLpkc)e te wykorzyslulfl manl. Bhelciyi^y, por. c. B o y e r , dz. cyi.JcfiJi nlżel Aiiciialyn zdpie 5'c
•- s v m T i a i y t " w a t 1. Ł'-a''ii'-'BniKinem ' w . m . z iio^e"fl-'ij.ni'Ejn'-mt du howym. n
dlatego, ie — po plprw^z^ — i - D z w l a ^ B n t F takie nplera sie na EB''B''z1f duehowo^-l dTi]i7.y, lin tiruRlp — pocLnła w nim nł^wlazanle trudnnS^i, htćra
iiiiU^ji^d-inł dręczyła uanysl AtiffiiBlyns, mLałiowicie, w fnkl apoaftTi p-T*dzledi1riv/n ffize^hu plerwn^cyineRo no ontomkAw Ad^rtis Tnidnftiot
1 11^
znLkfl*. ie*Li ale pr^yimle. Je d z i w i e 'pst nip <viko k-SHu
D 1"^ Ł ""^"^ ro-iTirńw, lecz tak?P riLis^.g z Jch dua^y (por. E. B u -
chDd.'i
że F£i° b<JłpoS»-ednlft - I w a n a kaJda pnszoieeOlna
niP
^le
oł"^"
^L?.?^H^'^^ AdELma na skutek dil^dzlclw^ po Brzesznyn.
mHz1~g
?e r
nrimir^i^^r
J*' ' ^
TMJWOdu
rLle
flusicl
rtalp
UEraclly ich, a mimo to n j i S ł
narod^łj? k&rą M g r z ^ h , Jccr wezwayiwm do poatępii i p o * ,'
fiołkiem óoskonatości. Nie jest to m a ł a ncQi. i e o t r z y
maliśmy naturainą w l o l n o i ć sądzenia, i to j e s z c z e i a n i m
i&siu/yllstny na 1Q przez j e d e n c h o ć b y d o b r y ctyn. Dii^jki
HJiV wv/:<'j cenimy mądrość niz fałsz i spokój^ niz t m d n m i . A di>chodzin>y (io nich nie p r z e z urodzenie^ a l e p r z e z
prac^ ł wysihk. Jeżeli dusza nie zechce tak p o s t ę p o w a ć ,
B^us^nltf oskarżymy ją o grzech, p o n i e w a ż nre użyJa óobr7.&
zd(i\niikc\. W{órą tńrzysji&la. B o chociaż p r z y s z ł a n a ś w i a t
W nicwiwlzy i niemocy, fcadna konieczność n i e z m u i z a j p j ,
ieby Irwała w l y m sfanie, w ktdrj""! sią n a r o d z i ł a . J l y l k o
wszechmocny Bóg mógł b y ć s t w ó r c ą n a w e t l a k l c h d u s z ,
klóre stworzył niekochany, n a p r a w i ł z m i l o w i i p r z e x
milo&i do siebie do doskonałości d o p r o w a d z a . O n d a j e b y t
duszom, które nie istnieją, 1 siczĘŚcie t y m , k t ó r e k o c h a j ą
JeyOf sj>iawcłj ich tstnionia,
57. A l e może dusze istnieją j u ż p r z e d t e m w j a k i i n S
ustroniu przeznaczcrry;?* dla nich f>rEe^ B o g a , k t ó r y p o s y ł a
j e nastgpnie. a b y o^ywiflly ciała poĘzczeg<Mnych r o d z ą c y c h
sit^ islol i kierowały nimtT' W l a k i m w y p a d k u m a j ą o l X ł łtiflipk pnygD-towac w o d p o w i e d n i m czasie i k o l e j n o ś c i d o
nieprzemijającego pobytu w niebip s a m e n a w e t c i a ł a , k t ó r e
Totlsą sił.' pod brzi^mieniem k a r y z^ g r z e c h , Jaka p o d p o
stacią śmiertelności dotknęła p i e r w s z e g o c z ł o w i e k a . A b y
to Dsi^gnąf, muszą je w z l q ć p o d d o b r y k i e r u n e k , 1" j e s i
ująt w k a r b y cnoty i nałożyć n a n i e j a r z m o p o r z ą d k u
l prawu, K i e d y dusze w c h o d z ą w życie ziemskie, a b y d ś w i śraierlelne czlorki, muszą także z a p o m n i e ć o popned-
• gtć
^
frjiu
duu.
V p ^ t w i ł y n wypadku
{3Ew6rta pomyta iiprudnlo
utnfcjąc*
w [>cn itfnia, gdy fljiu zoniriiouje oboin^tek m o d l i l w y 1 p r » c j n*d
prH£wyH:tqŁ«nL?Tii tych tr-udnaAi;L. W aruiiim ivypai]}iii fdiuie
» wUłiiej
Wo|«, Ht^ri pTTj J»flo ponocy ntotc
Ofl pnyjfCił. KfyWTlłim sr^ył^cłi
]E
p c i y w i e ł * dt» I
C M M O
Hanu
A'JS"-
m t>'»waz5wp p o f t c * B o f * r P c w n *
sss" ^ ^ ' ^ ^ ^ .sfS"™ ^ Ł / 3 S ;
dSaŁ *>
nim życiu i p r z y j ą ć dolegliwości życia obecnego, W tym
znajduje wytłumaczenie ta n i e w i e d z a i trudności, które
w pierwszym człowieku b y ł y k a r ą towarzyszącą śmiertel
ności ciała i pcffiwalały m u ocenić w ł a s n ą nędzę duchową.
Lecz innym duszom udostępniły one w y k o n a n i e zadania,
jakim jest p r z y w r ó c e n i e cielesnej nieśnruertelności.
T ę niewiedzę i trudności n a z y w a m y grzechem tylko
w tym sensie, że ciało, zrodzone z nasienia grzesznika,
w p r o w a d z a j e w dusze, które do niego p r z y c h o d z ą . A l e nie
p r z y p i s u j m y j e j jako w i n y ani tym duszom, ani ich S t w ó r
cy. O n b o w i e m dał nie tylko możność czynienia dobirze
w i r ó d trudnych cbowiązkó^v, aJe t^ikie d r o g ę w i a r y w ś l e
pocie zapomnienia, p r z e d e w s z y s t k i m zaś o w ą zdolność
sądzenia, dzięki której k a ż d a dusza u z n a j e , że p o w i n n a
szukać tego^ co poznane przyniesie j e j pożytek, w k ł a d a ć
w y t r w a ł y w y s i ł e k w o l x ł w i ą z k o w e prace, a b y p r z e z w y c i ^
żyć trudności z w i ą z a n e <z d o b r y m p o s t ę p o w a n i e m i b ł a g a ć
Stwórcę, żeby w s p o m ó g ł j e j w y s i ł k i . O n to poleca jej
wysiłek bądź z z e w n ą t r z przez s w e p r a w o , b ą d ź przez
w e w n ę t r z n ą zachętę w g ł ę b i serca, a dla z w y c i ę z c ó w n a d
tym, który p o k o n a ł p i e r w s z e g o c z ł o w i e k a p r z e z s w ą p r z e
wrotną radę i d o p r o w a d z i ł go do tej strasznej nędzy, p r z y
g o t o w u j e p o b y t pełen chwały i szczęścia w s w o i m k r ó ł e stwie. O n i zaś biorą na siebie tę nędzę, a b y z a t r i u m f o w a ć
nad szatanem przez doskonalą w i a r ę . N i e m a ł e j c h w a ł y to
boje, g d y się zwycięża szatana p r z y j m u j ą c n a siebie l o
samo cierpienie, w które w t r ą c i ł on z w y c i ę ż o n e g o czło
w i e k a , u p o j o n y p y c h ą z p o w o d u s w e g o zwycięstwa, A l e
każdy, kto z miłości do życia doczesnego z a n i e d b a ! ten
obowiązek, w c a l e nie m a p r a w a p r z y p i s y w a ć s w o j e j ha
niebnej dezercji n a k a z o w i króla. Raczej n a rozkaz P a n a
wszechrzeczy zostanie umieszczony w ś r ó d z w o l e n n i k ó w
tego, dla którego opuścił s w ó j obóz, p o n i e w a ż w^olał sromotną służbę pod j e g o chorągwią.
58. Jeżeli zaś dUsze, umieszczone gdzie indziej, wcho^ I, dzą nie z polecenia Bożego, ale z w ł a s n e j w o l i w mieszkanie
ciała ludzkiego, wniosek narzuca się sam, W żaden sposób
nie można obwiniać S t w ó r c y z p o w o d u niewiedzy i t r u d
ności, jakie ściągną na siebie przez w ł a s n ą wolę. Zresztą,
nawet g d y b y posłał je sam osobiście, b y ł b y zupełnie w o l n y
SiB od winy, ponieważ w tym stanie niewiedzy i trudności nie
odebrał im wolnej woli, żeby prosiły, szukały i robiły
wysiłki, i zawsze jest gotów spełnić prośbę, wskazać drogę
szukająt^ym, otworzyć na pukanie.' W ten sposób spra
wił, że [lus?.e gorliwe i dobrej woli mają zdobyć koronę
chwały przez zwyciti^two nad niewiedzą i trudnościami,
niedbałym zaś ludziom, którzy w słabości szukają w y
mówki dla swych grzechów, nie zarzuca ^ m e j niewie
dzy i trudności, lecz karze ich sprawiedliwie za to, że
wołeli raczej pozostać w tym stanie, niż dojść do p r a w d y
i łatwości, pilnie szukając i ucząc się, z pokorą wyznając
grzechy i aanosząc prośby.
Wto^duiP pojęcie Bisa^ Jflko noa^eflo cE[u, Jest uhit*
XXr—59. Istnieją więc czlcry opinie na lemat pacho-'
dzenia dus^: slbo natura duchowa jest przekazywana
przeia płodzenie," albo w chwili narodzin każdego czło
wieka Bóg stwarza nową duszę, altło dusze istnieją juz
przedtem w jakimś miejscu i stąd albo Bófi wysyła je
w ciftfa rodzących się ludzi, albo zatt^pują w nie z własnej
woli. tJie trzeba jednak lekkomyślnie potwierdzać żadnej
z lych czterech opinii,^ ponieważ katoliccy tłumacze ksiąg
Bożych [\ie ro^vikłali jeszcze i nie oświetlili jak należy
tego ciemnego i zagmatwanego zagadnienia. A może p o w
stały już piama tfgo rodzaju, lecz jeszcze nio doszły do
naszych rąk. Mieimy tyłko wiar^, żeby nie dopuszczać
żadnego fałszywego mniemania o naturze Stwórcy, ninie^
mania, które byłoby niegodne Boga. Do Niego przecież
zdążamy drogą pobożności. Jeżeli wi^c nasze pojęcie o N i m
będzie niezgodn(^ a rzeczywistością, nasze wysiłki nie do- i
prowad-ią nas do szczęścia, lecz trafią w próżnię. Nie ma
natomiast żadnego niebezpieczPristwa, jeżeli -wydajemy
nieprawdziwe sądy o stworaeiniach., bylebyśmy tylko nie
' Por. Ml. 7, T.
' O n y ł j L t d P dichowi'. A i L p i i s l y n iKn-A-cm, >o« lUynllfH E pHjprTOdnlea
WyftodfiWi nłe p i K f r ^ l a l l-rwil y c j a n i
u m a t e r i a l n i ^ ' * , rcpreMiltowmfieSO nft^
nnr? T e r l u l L a n a , h l f l i y flinsll. W Ohsib Jeat malem I p f l w i 5 E « ] e nrac ,
AdAFnik.
Pnr. TerluU^n,
De anima 21-
• uwaŁali k h za oczywiste i obowiązujące. Przecież nie do
' stworzenia, lec^ do samego S t w ó r c y kazano nam dążyć,
: abyśmy byli szczęśliwi.' 1 jeżeli pojęcie, jakie m a m y
o Nim, jesl przeciwne Jego godności i niezgodne z rzeczy
wistością, ulegamy naj zgubniejszemu błędowi, ponieważ
nikt nie może dojść do szczęśliwego życia, kiedy zdąża do
tego, co nie Istnieje, a jeśli n a w e t istnieje, nie uszczęśliwia.
60, A l e żebyfemy byli w stanie kontemplować wiecz
ną prawdę, cieszyć się nią i przylgnąć do niej, wytyczono
nam, słabym istotom, drogę przez rzeczy doczesne. Jest
nią wiara w przeszłość 1 przyszłość. Jej zasoby muszą być
tak łK>gate| żeby wystarczyły podróżnym zdążającym do
, wieczności. Te pouczenia w i a r y mają najwyższą p o w a g ę ,
ponieważ kieruje nimi miłosierny Bóg- Teraźniejszość n a
tomiast, o ile dotyczy stworzeń, o d c z u w a m y j a k o coś
przejściowego, a to z p o w o d u rucłd^iwości i zmienności
zarówno ciała, jak duszy. Poznajemy j ą tylko przez d o
świadczenie. Czego zaś w ś r ó d zjawisk teraźniejszych nie
poznajemy pizez doświadczenie, tego w ogóle nie możemy
poznać. A więc trzel>a wierzyć bez wahania w te wszyst
kie wiadomości dotyczące przeszłego Jub przyszłego stanu
stworzerua, jakie autorytet Boży p o d a j e nam jako prŁcdmiot wiary, mimo że jedne z tych zdarzeń przeminęły, za
nim mogliśmy je spostrzec, inne nie doszły jeszcze do n a
szych zmysłów. Przyczyniają się jednaik one ogromnie
do wzmocnienia naszej nadziei, działają pobudzająco na
miłość^ ponieważ pokazują nam na szeregu uporządkowa
nych w czasie w y p a d k ó w , jak B ó g troszczy się o nasze
wyzwolenie. Każjią fałszywą teorię, która podszywa się
pod Boży autorytet, demaskujemy i zbijamy przede wszy
stkim w ten sposób, że w y k a z u j e m y , iż podaje ona jako
domysł lub pewnik następujące tezy: że
zmienność
istnieje nie tylko w stworzeniach, lecz także poza nimi.
że tkwi ona w samoistnym bycie Boga i że istota B o g a nie
polega na trój osobowość i, lecz jest czymś więcej lub mniej.
Cały wysiłek wiedzy chrześciiańskiei 1 cały jei postęp
zmierza do tego. żeby pojąć tę Trójcę zachowując postawę
pobożną i pełną ostrożności. Nie tutaj miejsce na rozpra
w y o jedności i równości tej Trójcy i o właściwościach j e j
poszczególnych Osób. Można b y wspomnieć p e w n e p r a w d y
0 Bogu, na przykład źe dai wszystkiemu b y t i w ł a ś c i w ą
doskonałość,' że rządzi wszechświatem. N i e s p r a w i a to
trudności i wielu już powtarzało takie próby. Są to n a j
bardziej zbawienne prawdy wiary, ponieważ nimi. n i b y
mlekiem, karmi się niemowlęca pobożność, która d ( ^ i e r o
laczyna wznosić się od rzeczy ziemskich ku niebieskim.'
A l e zgłębić całe to zagadnienie Trójcy i tak je przedsta
wić, żeby jasność rozumowania dostępna w ziemskich w a
runkach podbiła caJkowicie ludzki rozum, jest dia każdego
c:"łowieka, a przynajmniej dla mnie,
przedsięwzięciem
zbyi długim i trudnym do wykonania nie tylko w słowach,
Jecz JiaweJ w myślj. Toteż obecnie w miarę w ł a s n y c h sil
1 otrzymanej pomocy dokończmy to, o czym zaczęliśmy
mówić; Musimy wierzyć bez wałiania wszelkim o p i s o m '
przeszłości świata stworzonego i przepowiedniom dotyczą
cym jego przyszłych losów, o ile potrafią dać d o b r e ś w i a
dectwo nieskazitelności naszej religu, pobudzając nas do
rzetelnej miłości Boga i bliźniego, Ngtomi^isi p^^zeiJw n i e
wierzącym trzeba bronić tych prawd staraj:ic się, żeby ich
niewiara uznała p o w a g ę autoryipłij. albo wykazać im, o ile
się da, jak mądry jest ten, kto wierzy w to p r a w d y , a czego
brak temu, co nie wierzy. Jednakże raczej trzeba zbijać
fsiszywe poglądy na teraźniejszość, a zwłaszcza na rzeczy
niezmienne, niż na przeszłość 1 przyszłość. Należy pokonać
je w miart; możności przy pomocy jasnego rozumowania.
61, Zapewne w zakresie rzeczy docaesnych lepiej jest
oczekiwać przyszłości, niż roztrząsać przeszłość. N a w e t
w Piśmie świętym opis przeszłych zdŁrzcń jest albo figurą,
a!lw obietnica, albo świadectwem przyszłości. I rzeczywticie, nawet w sprawach doczesnych, pomyślnych czy
niepomyślnych, nikt nie troszczy się 7,bylnio o to, czym
był, lecz wszystkie gorączkowe troski skupiają się na n a ^ w oryg.: .HA D S O OMtWrt < ( formaioreZkrytawiijfl ile tu lotwL\'y w pń^nL-ł|pi?y:h OElituti. p0Hl4d AuflUBtvni na akt i t w o r c i y Biiiin
•r, w m i a. M ; Ł)C
" ^"iiĘal i, a. i p a w i m ;
wizionti
>Kby
dwa cfap/'
al^arzłmt.
t j . p«*.iliinre
^ nUwicl
nlepDrliiiorrfi
mi-
dziejach przyszłości. N i e w i e m mianowicie, jakie w e
wnętrzne i w r o d z o n e poczucie s p r a w i a , ze to, co nas spot
kało, ponieważ już przeminęło, m a taki w p ł y w n a nasze
, szczęście czy nieszczęście, j a k b y n i g d y nie miało miejsca.
Cóż więc mnie obchodzi, że nie w i e m , kiedy zacząłem
istnieć, skoro w i e m , że istnieję, i n i e w ą t p i ę , że b ę d ę
I istnieć? N i e b o j ę się, że zgubi m n i e b ł ę d n y sąd o p r z e
szłości, i dlatego nie z w r a c a m na nią u w a g i , lecz k i e r u j ę
kroki ku przyszłości, m a j ą c p r z e w o d n i k a w m y m miłosier
n y m S t w ó r c y . Z a w s z e l k ą cenę zatem, m u s z ę w y s t r z e g a ć
się m y l n y c h s ą d ó w i p r z e k o n a ń o m o i m p r z y s z ł y m stanie
i o T y m , u którego b ę d ę . B o ?:achodzi o b a w a , że kiedy będę
brał jedną rzecz za drugą, to a l b o nie z d o ł a m z d o b y ć dla
siebie koniecznych środliów, a l b o nie b ę d ę m ó g ł dojść do
zamierzonego celu. Z a p o m n i e n i e o minionej zimie n i e
przeszkodzi m i p r z y g o t o w a ć u b r a n i a , ale przeszkodzi mi,
jeżeli nie będę w i e r z y ł , że czeka przyszła zima. T a k s a m o
nie zaszkodsi duszy, jeżeli z a p o m n i a ł a o tym, co prze
b y ł a , b y l e b y tylko u w a ż n i e z b a d a ł a i zapamiętała cel, do
którego obecnie ma się p r z y g o t o w a ć . I żeglarz p ł y n ą c y
do R z y m u nie poniesie szkody, jeżeli zaipomnl w y b r z e ż e ,
z którego puścił się w drogę, b y l e b y tylko wiedział, w j a
kim k i e r u n k u m a p o p r o w a d z i ć statek z tego miejsca, n a
k t ó r y m się z n a j d u j e . N i c m u b o w i e m nie pomoże,
pa
mięta w y b r z e ż e , skąd w y r u s z y ł , jeżeli w p a d n i e n a skały
wskutek b ł ę d n e g o w y o b r a ż e n i a o położeniu portu r z y m
skiego.^ Podobnie i j a nie poniosę szkody, jeżeli nie będę
pamiętał początków m e g o życia, b y l e b y m l y l k o wiedział,
gdzie w końcu znajdę spoczynek. I nie pomoże mi pamięć
o początku Życia ani d o m y s ł y n a ten temat, jeżeli m a j ą c
' niegodne pojęcie o B o g u , j e d y n y m celu, do którego zmie
rzają wysiłki duszy, w p a d n ę na skały fałszu.'
62. Zresztą mówiąc to wszystko nie chciałem w y w o
ł y w a ć wrażenia, że zakazuję ludziom uzdolnionym badać
. na podstawie p i s m natchnionych przez Boga, czy dusza
rodzi się z duszy, czy też każda p o w s t a j e odrębnie w s w o i m
954
TiMU^cych się do i[>3 tłhlFTnii poi^t^adzenEa duszy LuJzkL^J i w Augustyn od
początku budnv/fLciia 3v/ej50 H y s t e m u mLaT u s b a J m y pcfiSąd na ccl*. l^u
j L W r y m czItFWLek wŁnLeii ŁmiejTcać. Pogląd ten nie ulegał u nleao KplAnom^
ciele które ożywia, a l b o czy w o l a Boża w y s y ł a j e z i n neco' miejsca, żeby kierowały i ożywiały ciało, czy teź
wchodzą tam z wiasiiej woli. Możemy rozważać i o m a w i a ć ,
le sprawy w związku z jakimś zagadnieniem, które m u
simy rozwiązać, albo żeby wypełnić w o l n y czas, który
. nam zostaje po załatwieniu 5praw bardziej koniecznychPowiedziałem to wszystko raczej w tyrn celu, a b y w tej
sprawie nikt nie gniewał się nierozważnie na tego, kto
nie ustępuje przed jego opinią z p o w o d u może nazbyt ludz-r
kich wątpliwości, A l b o jeżeli nawet doszedł kto w t y m
zagadnieniu do pewnych i jasnych wniosków, żeby nie
sądził, że inny stracił nad/ieję przyszłego szczęścia, p o
nieważ nie wraca .pamięcią do minionych początków s w e g o
życia.
nawet Ttlev^e^za i drud^iO^ei sfl
Tjaltfalnym
tianem duszy [udzfjlej, S[jj--Orcj^ doiza iwileży
chwata
XXn—63.
Wszystko jedno, jak się m a ta sprawa, czy
należy w ogóle pominąć ją, czy też odłożyć i rozważyć
w innym czasie. Obecne rozważanie p o z w a l a n a m dostrzec
bez trudu, że mimo kar, jakie ponoszą dusze z p o w o d u
swych grzechów, majestat i natura Boga nie doznają n a j
mniejszego uszczerbku, wstrząsu czy zmiany i pozostają
w pełni sprawiedliwe. Grzechy zaś należy przypisać j e
dynie własnej woli dusz i nie trzel>a szukać dla nich żad
nej dalszej przyczyny- O tym mówiliśmy już dość długo.
64. Jeżeli zaś niewiedza i trudności są naturalnym
stanem duszy, stanowią one pierwszy etap jej rozwoju
i dążenia do poznania i spokoju, pochodu, który kończy
się urzeczywistnieniem szczęśliwego życia w duszy. G d y
z własnej woli zaniedba ten postęp w najszlacljetniejszej
wiedzy i pobożności, do jakiej jest uzdolniona, słusznie
popada w jeszcze głębszą niewiedzę i doŁkUwsze trud
ności. I zostaje umieszczona pomiędzy najniższymi stwo
rzeniami zgodnie z harmonią i porządkiem, jakie panują
w rządach nad światem. A tym razem jest to już kara.
Za naturalną niewiedzę i naturalną niemoc dusza nie po-
m
nosi w i n y lecz ponosi j ą za to, że ń i e z a b i e g a ł a o w i e d z ę
: j
whłżyia o d p o w i e d n i e g o w y s i ł k u , ż e b y w y r o b i ć w s o
. bie JaŁwość czynienia dobrze.
N a t u r a l n y m o b j a w e m u dziecka jest to, że nie urnie
1 nie może mówić- B ł ę d n a i niedołężna w y m o w a dziecka
nie tylko nie idzie po<ł sąd g r a m a t y k ó w , lecz n a w e l cieszy
j czaruje serce ludzkie, bo nie m a j ( ^ o w i n y i n i e d b a l s t w a
w tym, że nie nauczyło się m ó w i ć , a n i nie straciło tej
umiejętności przez żadną w ł a s n ą w i n ę - Prz>-puśćmy, że
naaiie szczęście zależy o d w y m o w y i że b ł ę d y p o p e ł n i a n e
p r z y w y m a w i a n i u s ł ó w uchodzą za takie s a m o p r z e s t ^ i -
BtwOj j a k wykroczenia przeciw
moralności.
Z pewnością
nie będziemy n i k o m u robić w y r z u t ó w , że postępy w w y
m o w i e rozpoczął od poziomu w ł a ś c i w e g o dziecku. A l e
' słusznie m o g l i b y ś m y go potępiać, g d y b y ze złej w o l i s p a d ł
z p o w r o t e m do tego poziomu a l b o w ogóle nie p r ó b o w a ł
wznieść się w y ż e j . T a k s a m o jest w n a s z y m w y p a d k u - N i k t
nie ma p r a w a oskarżać c z ł o w i e k a o to, że n i e w i e d z a w z a
kresie p r a w d y i trudności, j a k i e n a p o t y k a chcąc żyć m o
ralnie, są dziedzictwem o t r z y m a n e j n a początku n a t u r y
i punktem w y j ś c i a , z którego wznosi się k u szczęściu, j a
kim d a r z y m ą d r o ś ć i spokój. A l e słus:^me i s p r a w i e d l i w i e
poniesie karę, jeżeli nie będzie chciał doskonalić się, a l b o
postąpiwszy n a p r z ó d zechce cofnąć się wstecz65. S t w ó r c a duszy jest g o d n y c h w a ł y w k a ż d y m w y
padku: i za to, ze o d s a m e g o początku uzdolnił j ą do p o
siadania n a j w y ż s z e g o dobra, i za to, że p o m a g a j e j w d o akonaleniu się, i za to, że uzupełnia i d o p r o w a d z a do skut
ku jej postęp; i za to, że karze j ą s p r a w i e d l i w i e , p r z e z n a
czając jej w o g ó l n y m porządku miejsce, n a które zasłu
guje przez grzechy, kiedy to nie chce w y j ś ć ze stanu p o
czątkowego i wspinać się k u doskonałości, a l b o z r o b i w s z y
już jakiś krok naprzód, cofa się z p o w r o t e m w s t e c Ł N i e
znaczy to, że stworzył ją złą. p o n i e w a ż nie ma jeszcze lej
doskonałości, jakiej zadatki otrzymała, a b y j e rozwinąć.
Przecież najdoskonalsze b y t y cielesne są nieporówmanie
niższe od tes^o, czym ona jest w swoich począlitacb. J e d
nak każdy, kto ma z d r o w y sąd o rzeczywistości, uznaje,
te i te byty zasługują na chwalę odpowiednią ich r o d z a jowi. A więc, jeżeli dusza nie w i e jeszcze, co powinna
aai
czynić, pochodzi to stąd, że nie dano jej jeszcze poznać
tPffo- lecz otrzyma także i to poznanie, o ile zużytkuje
dobrze tc możliwości, które j u ż otrzymała. M o z ę zaś szukfit pobożnie i gorUwie, jeżeli tylko zechce. T a k samo
liiedy poznaje już s w o j e obowiązki, lecz m e od razu czuje
się na sifach, żeby j e wykonać, znaczy to, że jeszcze nie
otrzymała potrzebnej mocy. W p r a w d z i e jakaś szlachetniej
sza czę^ć j e j istoty w y c z u w a wcześniej. j3kie dobro wy
pada jej spełniać; lecz inna, bardziej ociężała i zmysłowa,
nie zaraz ulega zdaniu tamtej. T e n opór m a pobudzać
duszę, aby na drodze do doskonałości błagała o p o m o c
Tego, w którym w y c z u w a sprawcę s w e g o początku. 1 B ó g
ma się stać dtozszy dla niej przez to, że wznosi się do
szczęścia nie o własnycli silach, ale przy pomocy m i ł o
siernego dobroczyńcy, od którego otrzymała istnienie. I m
zaś droższy jest jej Ton, od kogo pochodzi, t y m p e w n i e j
szy jest odpoczynek, którego w N i m zaznaje, lyin p e ł
niejsza radość z powodu Jego wieczności- N i e m a m y słusz
ności nazywając bezpłodną n o w ą gałązkę d r z e w a , zupełnie
młodą, mimo że parę l a l upłynie be/, owocu, zanim w o d
powiednim czasie okaże swą płodność. P o d o b n i e Stwćrcs
duszy w pierwszym momencie stw^^rzania złożył w niej
zadatki, które przy jej wysiłku i postępie w y d a d z ą na k o
niec owoc mądrości i sprswiedJJił^ości. 3 tak wysoko p o d
niósł jej godność, ze dążenie do szczęścia uzależnił od j e j
woli- Dlaczego więc nie mamy chwalić G o z pobożnością,
jaka M u się od nas należy'.'
Przetiaczesna
^(GT^
i
t:ierptenia
d-tfci
nie *Q
^
XXIU—65N a takie rozumowanie ludzie nieuSwiadornieni odpowiadają zazwyczaj fałszywym zarzutem skie
rowanym przeciwko śmierci małych dzieci i p e w n y m cier
pieniom nzycznyixi, które, jak widzmiy, często i m dołegają.
Mowią w ten sposób: „Po co rodziło się, skoro umarło, z a
nim zdążyło spełnić w życiu jakiś zasługujący czyn? W j a
kim charakterze stanie na przyszłym sądzie? N i e m a dla
mego miejsca między sprawiedliwymi, ponieważ nie uczy
niło nic dobrego; ale lakże nie może być wśród złych, gdyż
m e popełniło żadnego grzechu. D l a nich m a m y taką od
powiedź: Z e względu n a całosc w s z e c h ś w i a t a 1 doskonały
g r z ą d e k , który łączy wszystkie s t w o r z e m a w przestrzeni
i czasie, jest niemożliwe, z e b y j a k i k o l w i e k człowiek był
stworzony niepotrzebnie, skoro żaden liść na drzewie nie
zostaje stworzony bez p r z y c z y n y . A l e z pewnością niepo^
trzebnic pytamy o zasltigi tego, k t ó r y nie m i a ł żadnych
zasług. Nie ma p o w o d u o b a w i a ć się, że n i e może być j a i^iegoś pośredniego życia między d o b r e m a grzechem i że
w y r o k sędziego nie może w y z n a c z y ć losu
pośredniego
między nagrodą i karą.^
67, P r z y tej sptjsobności ludzie rozstrząsajg zazwyczaj
jeszcze i to, jaką korzyść przynosi n i e m o w l ę t o m Chrystu
s o w y sakrament chrztu,' skoro często u m i e r a j ą one zaraz
po jego przyjęciu, zanim zdołały zrozumieć g o choć cokolwiek. W tej s p r a w i e p a n u j e p o b o ż n e i dosyć usprawiedliwione przekonanie, że w i a r a tych, którzy ofiarują dziec
ko, żeby je poświęcić B o g u , przynosi iiiemowlęciu pożytek.
Autorytet Kościoła, p r o w a d z ą c y nas d o z b a w i e n i a , popiera ten pogląd, a b y k a ż d y zrozumiał, j a k i pożytek daje
mu własna w i a r a , skoro w i a r a d r u g i e g o człowieka może
działać dobroczynnie n a tytii, którzy nie m a j ą s w o j e j . Czy
synowi w d o w y p o m o g ł a w ł a s n a w i a r a ? przecież jako
zmarły nie posiadał j e j . To w i a r a matki przyczyniła się
do fego wskx'ze3zenja,^ T y m bardziej więc w i a r a drugiego
może przynieść pożytek niemowlęciu, p o n i e w a ż j e m u nie
nioina zarzucić osobistej niewierności.
63, Fizyczne cierpienia m a ł y c h dzieci, które z po
w o d u w i e k u nie m a j ą żadnych g r z e c h ó w , w y w o ł u j ą j e Erueuje na
uwai!i>, bo w pńijtieiszyeh plsmacłi Augusiy!"
urnawal dl& o n a r i y c h b e i clirŁin cji^lecL mlej&ca pogieitn^eco między i'*"
tłem a pleWem \ uswalal, że za karą grzechii pLerworodnego Ida
YiLecłiit p^,i.;]łitnLe. thoc i)ijii!n:enLc lo jest barSzo tomne I raczcł
fluBioa.ciny do pipkij rti^i-oslytli inilępleńcńw. J»or. UiluseJfi dr. cyl, MUsl^p ten ięsŁ bardzo intecusulacy ze w i e l e d u na iilesltryslaflił^
nfi
^
d^jękl swej mocy i^r operę op«ra(^?f t ijdŁlefaM lasJ^L
" ' ' ^
iawfl^jy in^ri T>"iP"!'fi«3 obictm - w y r a z e m e w y w o d ź ^1?
. 'f'^
^f^^
i k S p l . n n ^ ' ^ ' ^ ^ p o d n o s i le d y s p o z y c i r ^ T"'*
niuo^
^.^"'^"'^J clirfilu i e a « : i e w r. J95, kJedV^ pisze [isecią Jc^lłSł
^l^le 1*8.
v/yraia B'.t>: ie doleci p r z y j n i j j i ł ^ p h ^ '
ihLii^^.^
asa
'
i
^
'
;
'
'
szcze więl«2e ubolewania, rzekomo z litości nad ich l o
sem- Mówi się: „Cóż ^łego uczyniły, żeby 'znosić takie
Ęierpienie?" — Jakże niewinoość mogła b y ć zasługą, za^
fiim jeszcze jesteśmy zdolni do złego? A jeżeli B ó g działa
dla dobra slarszycii, żeby ich poprawić przez cjerpicnie
i śmierć drogich im dzieci, to dlaczego nie miałoby b y ć
tych utrapień?' Przecioż g d y raz przeminą, nie zostawią
żadnego śladu w swych małych ofiarach, zupełnie j a k b y
ich nie było. A ci, którzy byli Ich przyczyną, albo będą
lepsi- jeżeli pod w p ł y w e m doczesnych nicszczą^ć poprawią
się i obiorą lepszy tryb życia: albo nie będą mogli w y m a
wiać się przed karzącym wy ro k i em na przyszłym sądzie,
Jeżeli mimo utrapień nie chcieli zwrócić swoich pragnień
do życia wiecznego. Zresztą, kto może wiedzieć, jaką na
grodę zachowują wyroki Boże tym małeństwom, którycłi
udręki kruszą zaiwardziałosć dorosłych, ćwiczą ich w w i e
rze iub wystawiają na próbę ich miłosierd/ie? To p r a w d a ,
że nie dokonałj' żadnego dobrego czynu, ale też wycier^
piały ból i Śmierć, choć były bez winy. 1 nie bez p o w o d u
Kościćd poleca nam czcić jako męczenników n a wet te
dzieci, które zostały u m o r d o w a n e , kiedy H e r o d szukał
Pana naszego Jezusa Chryatusa, żeby G o zgładzić."
69. A l e ci krętacze 1 kuglarze, którzy tylko dużo
roaprawiają, aie nja badają pHnie l y c h zagadnień, mają
zwyczaj powoływać się nawet na cierpienia 1 trudy z w i e
rząt i w ten sposób niepokoją lud^i wicr^Jicych, lecz mniej
wykształconych. Oto ich słowa- „jakie zło popełniły zwie
rzęta, ŻG znoszą takie cierpienia, 1 jakiej nagrody mo^ą
spodziewać się za tyle niedoli?" Jeżeli tak mówią czy my
ślą, te dlatego, ze oceniają rzeczy najzupełniej niespra
wiedliwie. Nie mogąc dojrzeć istoty i wielko.sci najwyższe
go dobra, chcą, żeby ws^tystko odpowiadało wyolirażeniu.
™ -
— —
•
'I,
p
•
I
For- Mt- S, iflf EjłlaŁ J6B. Xa.
• " !
^
^ 1
llhU • •
I I I
237
r
j a k i e oni w y t w a r z a j ą sobie o t y m d o b r u N i e n^w.r
w i e m w y o b r a z i ć sot-.e d o b r a najwyzs^e^
^^^^^^^
^
bieskinii, k l o r e są n a j a o s k o n a i s z e i w mniels/J^
p o a i e i - a j ą ^ o ^ k ł a d o w i . D l a t e g o d o m a g a j ą si^ wbr^w'^^'^'^
/ K i e m u p o r z ą a k o w i , z e b y cia>a z w i e r z ^ U
a m z a a n e m u zepsuciu. JaJiby te ciała, najniższe
wLS
m e b y i y s m i e r t e m e a l b o j . k b y b y ł y zie alatego ż^,^,f'
mebies^W
są l^^pszel Zre^ą
ból, który odczuwają z w
r z ę t a . u w y d a t n i a j a k ą s U ł ^ c u d o w n ą w swoim ^ r o ^ ^
1 g o d n ą p o c h w a ł y , z n a j d u j ą c ą się w duszy z w i e r z ę c e T t a
m o 10 w s k a z u j e j u z aostaiecznie. j a k ta dusza zwierzęca
k i e r u j ą c i o ż y w i a j ą c s w e ciaio. p r a g n i e zachować w nim
j e a n o s o . P r z e c i e ż boi j e s t o d r u c h e m buntu przeciwko po
d z i a ł o w i i zepsuciu. W^iuać stąd wyraiiniej niz w świetle
stonca, j a k b a r d z o ta dusza zwierzęca pożąda jedności
w c a i y m s w o i m ciele i j a k k u r c z o w o jest do niej przy
w i ą z a n a . W Jej r e a k c j i n a cierpienie ciaia nie wioać ani
p r z y j e m n o ś c i , ani obojętności, lecz raczej opór i walkę,
i l y i k o z b ó l e m z g a d z a się dusza na zniszczenie jedności
i d o s k o n a ł o ś c i ciała. A w i ę c bez bólu zwierząt nie widzie
l i b y ś m y , j a k b a r d z o p r a g n ą jedności stworzenia żyjące
n i ż s z e g o r o d z a j u . D o p i e r o Ło objawienie przypomina nam
o d p o w i e d n i o silnie, że wszystko zostało stworzone przez
T e g o . k t ó r y j e s t n a j w y ż s z ą , najwznioślejszą i niewypow i e a z i a n ą jednością.
'
^ieSy^^^^^^^
70. 1 rzeczywiście
patrz tylko pobożnie I "^^^J^;^
— w k a ż d y m s t w o r z e n i u piękno ruchów, które jest zdolne
p o b u d z i ć nas do zastanowienia, m a dla nas P ^ ; ^ ^ W
w y m o w ę . T e r u c h y wyradzające rożne uczucia są J ^ ^ y
r o z m a i t y m i j ę z y k a m i , którymi otworzenie wola do n a s z e
wszystkich stron i napomina, że P o w m m W poznać
S t w ó r c ę . W ś r ó d rzeczy n i e w r a ż l i w y c h na hol
^J^^^
każda zawdzięcza piękno charakterystyczne ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^
tunku, czyli ^ prostu wszelką r ó w n o w a g ę ^ ^ ' ^ J ^ ^ " ^ ^ '
p e w n e j j e d n ^ c i ^ T a k samo wśród istot, ^^^ore c^czuw^^
przykrość bólu i przyjenmość rozkoszy, me ™ " " l ^ d
która b y nie d a w a ł a poznać, że unikając ^ ' " ^
rozdarciem, a pożądając rozkoszy p r a g n i e jednCtfciw samych rorumnych duszach wszelka chęć P<^^^'"^^
^
rym cieszy się rozumna natura, dąży do lego.
brać w Jeiiność wszystkie doświadczenia, a W O H J U * *
"'^J^f
m
unika jedynie zaplątania sią w niezrozumiałą wieloznaczno^t A
wszelka wieloznaczność nie jest uciążliwa dlat^o, że nie z a w i e r a jedności? ' W i d a ć z tego, żc wszystko,
^ tvywołuje przykrość l u b przyjemność, i wszystko, co
ich doznaje, p o d s u w a m y ś l o jedności S t w ó r c y , którą
^^:łsi. Jeżeli zaś niewiedza i trudności, od k t & y c h musimy
zaczynać ziemskie życie, n i e są w r o d z o n e duszom, pozo
stają d w a rozwiązania- aibo zostały podjęte j a k o środek
do wypełnienia o b o w i ą z k u , a l b o nałożone jako kara, A l e
myńlę, że już wystarczająco o m ó w i l i ś m y ten temat.
Grzech
TJfFrujsEcpo rilourtele^i.
X X I V — 7 1 . N a l e ż y \uięc raczej badać, jaki b y ł sam
pierwszy czło^ńek, niż w ^aki sposób zostało zrodzone jego
potomstwo. S ą ludzie, którzy m ó w i ą : ,,Jeżeli pierwszy
człowiek został stworzony j a k o istota mądra, dlaczego dał
się podejść? Jeżeli zaś nie otrzymał mądrości, czy B ó g
nie iest sprawcą w y s t ę p k ó w ? Przecież największym w y
stępkiem jest g ł u p o t a " Ci ludzie maią wrażenie, że b a r
dzo bystro stawiają pytanie. Jakby ludzka natura nie m o
gła podlegać żadnemu pośredniemu stanowi, k t ó r e - nie
można n a w e t n a z w a ć ani głupotą, ani mądrością! N a z w ę
głupiego czy m ą d r e g o miesimy nadać człowiekowi, który
odznacza się zdecydowana głupf?ią l u b zdecydowaną m ą
drością, A dzieje się to wtedy, kiedy już jest w stanie
posiadać mądrość, o ile nie zaniedba j e j . W t e d y już jego
woig ponosi w i n ę za występną głupotę. N i k t nie jest do
tego stopnia nierozsądny, żeby n a z y w a ć dziecko głupim
człowiekiem. Jeszcze większym nonsensem byłoby nazy
wać je człowiekiem m ą d r y m . A więc dziecka nie można
nazwać ani głupim człowiekiem, ani m ą d r y m człowie
kiem, chociai jest już człowiekiem. Tak samo g d y b y stan
czyjegoś Umysłu był taki, jaki jest u tych, którym brak
^^droaci z powodu własnego niedbalstwa, nikt nie mialoy prawa nazwać go głupotą, o ile by widział, że ten stan
'
t^.
o POriądka 1, 1-6.
119
j e s t n a t u r a l n y , a n!e z a w i n i o n y . W i d a t stąd, że natum
c z ł o w i e k - dopuszcza j a k i ś slati p o i r e d n i , Wfrry nie zasłu
g u j e ani n a n a a w ę m ą d r o ś c i , ani n a n a z w ę głupoty. Głu
pota bowiem w zakresie tego, czego należy pożądać i uni
kać, n i e jest p i e r w s z ą lepszą niewiedzą, ale niewiedzą
iivyst<ipną. Dlatego toż n i e r o z u m n e g o zwierzĘcJ^ nie nazy
w a m y g ł u p i m , p o n i e w a ż nie o t r z y m a ł o w a r u n k ó w , aby
m o g ł o b y ć m ą d r y m . I^iemniej często Jładajemy tę nazwą
n i e w ł a ś c i w i e ny p o d s t a w i e a n a l o g i i . I ślepota^ największe
k a l e c t w o oczu, nie j e s t liJomnością w nowcmarodzcmych
szczeniętach i nie m o ż n a n a z w a ć j e j ślepotą w e właściwym
sensie.
72, Jeżeli w i ę c człowiek 3osta} stworzot^y w takim
stanie, że chociaż nie b y ł jeszcze m ą d r y , m ó g ł jednak
o t r z y m a ć p r z y k a z a n i e , ł;tćce3nu w i n i e n b y ) poshiszeńslWD^
to nic dziwnegO; że m ó g ł ulec uwodzicielowi, i nic niespra
w i e d l i w e g o , że p o k u t u j e za nieposłuszeństwa w o b e c na
kazu, a B ó g nie ponosi odpowiedzialności za jego winy.
p o n i e w a ż b r a k mądrości nic byf jeszcze w i n ą czJowieka,
jeśli nie otrzyrnał on jeszcze wJirnnków do tego, żeby być
m ą d r y m . M i a ł j e d n a k środek, przez który mógł wznieść
się do tego, czego nie posiadała g d y b y chciał uży£
230
dobrze.
B o co innego rozum, a co inn&go mądrość. Dzięki r o 2iimowi jesteśmy zdoJni p o j ą ć nakaz, który powinniśmy
w i e r n i e w y k o n a - . Jak z natury rozum prowadzi do zro
zumienia nakazu, tak przestrzeganie nakazu prowadzi do
mądroici. W o l a o d g r y w a taka samą rolę w wykonaniu
rozkazu, jaką o d g r y w a natura w jego zrozumieniu. I jak
rozumna natura u p r a w n i a w p e w n y m sensie do otrzyma
nia nakoz?j| tuk samo w y k o n u j ą c rozkaz zasługujemy na
otrzymanie mądrości- A l e odkqd człowiek zaczyna rozu
mieć nakaz, zaczyna flię także jego zdolność do grzechu,
Zanim jeszcze jest m ą d r y może grzeszyć w dwojaki sposób:
albo
pr7,ygolow\ije ^ii; do p n y j i ^ i a nakaiu, albo przy-iąwszy go — nie zachowuje. Będąc już cziowTckiem mfldryjji, gr^Sizy, jeżeli o d w r a c a się od mądrości. B o jak
nakaz nie pochodzi od tego, komu jest dany, ale od roz
kazodawcy, tak samo sprawcą mądrości jeat ten, kto dai^
ośwjiicenie. a nie ten, kto j e atrzymuje.
Czv
^^^^ j ^ ^ ^ p o w ó d , dla którego S t w ó r c a b y ł b y
'eeodny c h w a ł y ? P r z e c i e ż c z ł o w i e k j e s t d o b r e m , i to d o ^konalszy"^ niż z w i e r z ę , p o n i e w a ż j e s t z d o l n y z r o z u m i e ć
aka^. l jeszcze j e s t d o s k o n a l s z y , k i e d y p o s i u c ł i a n a k a r u ,
a już najdos^^^^^^-^y J^^"^ w t e d y , k i e d y u s z c z ę ś l i w i a
go
^ a t ł o w i e c z n e j m ą d r o ś c i . G r z e c h zaś j e s t z ł e m , a p o I ^ a na t y m , że j e s t e ś m y n i e d b a l i , g d y chodzi o p r z y j ę
cie roskazu czy też o j e g o w y k o n a n i e , czy w r e s z c i e o w i e r
ne utrzynianie się w k o n t e m p l a c j i m ą d r o ś c i .
podstawie
tego można z r o z u m i e ć , że p i e r w s z y c z ł o w i e k , m i m o sAvej
n)i\dn}ści, m ó g ł u l e c uwodzicie}owL A po tym grzechu w o l
nej w o l i na^itąpila s p r a w i e d l i w a k a r a w y m i e r z o n a p r z e z
prawo Boże. W tyra scn.^ie t r z e b a r o z u m i e ć s ł o w a A p o s t o l a
Pawia: „ P o d a j ą c się za m ą d r y c h , g ł u p i m i się stalh*'' P y - \
cha I w w i e m o d w r a c a o d m ą d r o ś c i , a n a s t ę p s t w e m t e g c o d - \
wrócenia j e s t g ł u p o t a . G ł u p o t a zaś j e s t p e w n ą ślepotą, j a k
mówi ten s a m A p o s t o ł : , , Z a ć m i o n e z o s t a ł o b e z r o z u m n e
serce ich."* A c z y ta c i e m n o ś ć nie p o w s t a j e t y l k o w t e d y ,
gdy o d w r a c a m y się o d ś w i a t ł a m ą d r o ś c i ? Sl^ąd zaś p o
chodzi to o d w r ó c e n i e ? C z y nie s t ą d , że s t w o r z e n i e , d i a
którego d o b r e m j e s t B ó g , c h c e b y ć d o b r e m s a m o d l a s i e
bie, podobnie j a k Bóg jest dobrem ssm dJa s i e b i e ? Toteż
Psalmista m ó w i : „ W d u s z y m o j e j z a p a n o w a ł o z a m i e s z a n i e ,
ponieważ z w r ó c i ł a się d o siebie,'' ^ A w K s i ę d z e R o d z a j u
czytamy: ,,Skosztujcie, a b ę d z i e c i e j a k b o g o w i e . " *
73, N i e k t ó r z y zaś r o z m y ś l a j ą c p o p a d a j ą w n i e p o k ó j ,
ponieważ p y t a j ą w ten s p o s ó b : „ C z y p i e r w s z y c z ł o w i e k
odstąpił od B o g a p r z e z g ł u p o t ę , czy też stał się g ł u p i z p o
wodu odstępstwa?" Jeżeli o d p o w i e m y , że w s k u t e k g ł u
p c y odstąpi! o d m ą d r o ś c i , b ę d z i e w y d a w a ł o si^, że b y l
mernądry j u ż p r z e d t e m , z a n i m o d s z e d ł o d m ą d r o ś c i , i że
głupota b y ł a p r z y c z y n ą j e g o odejścia. P o d o b n i e k i e d y o d
p o w i a d a m y , że s U l się n i e m ą d r y n a s k u t e k l e g o o d e j ś c i a ,
Rn ' ^-^ i*^'^^ o d s t ę p u j ą c postąpił m ą d r z e , czy n i e m ą d r z e ,
.'^jeżeli postąpił m ą d r z e , m i a ł słuszność i nie p o p e ł n i ł
aa^nego grzechu; jeżeli postąpił n i e m ą d r z e ,
b y ł a już
Tiim
jai{ rn5wią — g ł u p o t a , k t ó r a spoY^-odowala j e g o
^ | ^ t ę ^ v / o . r^jg j^^g^ przecież p o p e ł n i ć głupstwa b e z głu-
,
^^^^i. stqd, że jest j a k i ś p o ś r e d n i stan, p r z e z
p^echo^imy
pa^^^^
^
ani m ą d r o ś c i ą , a w t y m żyeiu m^^
p o d s t a w i e t y c h d w ó c h przecie
S t w . K a ż d y c z ł o w i e k staje się m ą d r y t y l k o wtedy,
edy D T z ^ h e d z i od g ł u p o t y do m ą d r o s c u J e ż e l i zas samo
nrzeiście jest czynem n i e m ą d r y m , z p e w n o ś c i ą nie jest
dobrym czynem; a przecież takie t w i e r d z e n i e m e ma naj
mniejszego sensu. Jeżeli zaś p r z e c h o d z ą c o d g ł u p o t y do
mądrości postępujemy m ą d r z e , to m ą d r o ś ć b y ł a j u ż w czło
wieku, zanim przeszedł do n i e j . T o t w i e r d z e n i e jest takim
samym a b s u r d e m jak p o p r z e d n i e . S t ą d m o ż e m y zrozumieć,
że istnieje stan pośredni, k t ó r e g o nie m o ż n a n a z w a ć
ani mądrością, ani głupotą. T a k s a m o k i e d y p i e r w s z y
człovLiek przechodził ze s z c z y t ó w m ą d r o ś c i d o głupoty,
samo przejście nie b y ł o ani m ą d r o ś c i ą , a n i g ł u p o t ą . M o ż n a
przeprowadzić p o r ó w n a n i e do snu i c z u w a n i a . S p a ć to nie
to samo, co zasypiać, a c z u w a ć to nie to s a m o , co budzić
się. Zasypianie i budzenie się jest s t a n e m p r z e j ś c i o w y m
między snem i c z u w a n i e m . T a jest t y l k o różnica, że te
zjawiska zachodzą często b e z w o l i c z ł o w i e k a , tamte zaś
tyłko za s p r a w ą woli. Oto dlaczego idzie za n i m i s p r a
w i e d l i w a odpłata.
Pftychotogta grzechu Adorna i grmi^hu sintanO.
Pyciii Jest iródlem wnzelKie^o
grieclta
•-
x x v — 7 4 . A l e tylko w i d z i a l n a p r z y c z y n a może p o b u azit wolĘ do spełnienia określonego czynu K a ż d y zaś jest
w stanie decydować o tym, co p r z y j m i e , a co odrzuci;
ale me może decydować o tym, Jakie podniety m a j ą odd z u a c na mego. M u s i m y u ^ n a ć . ^ e d w a r o d z a j e podniet
ce u ilh""
•'• '"^'"^'^ '
° ^ i e j e siĘ tak w tym
A ^ ^ ^ •^"^""'"^ ' ' " " ^ ""y^^^i" s p 4 ó d nich lo, co
s^iri^
P--^^ swój w y b ó r zasłużyła n a niedolę lufa
R;
T P^^yl^ł^d w raju podnietą z gńry by3
n'e m i f , " L ' „ . ^ " ^ ^ ^ ^ '
- ^^amowa w^ża- C z ł o w i e k
podsunął wąz. Jakże j e d n a k s w o b o d n i e i ł a t w o może
stawia^ f ^ * r na w i d o k niższych p o n ę t c z ł o w i e k p o s i a d a j ^ ^
pełnię mądrości? Można to w y w n i o s k o w a ć c h o ć b y z tegOi
ip pr^ezwyc^ta^ą je n a w e t ludzie n i e m ą d r z y , a b y p r z e j ś ć
do mądrości, mimo udręki, z j a k ą w y r z e k a j ą sie T-aiT^"
lycłi słodyczy zgubnych n a ł o g ó w .
75. Przed człowiekiem tedy z j a w i ł y się p o d n i e t y
Z dwóch stron: nakaz B o g a i n a m o w a w ę ż a , W t y m m i e j
scu można 7.}\r:V^ć, skąd s a m e m u s z a t a n o w i p r z y s z ł a myśl>
żeby wybrać zło, które strąciło g o ?. w y ż y n j e g o troniiPrzedeź gdyby nie była podziałała n a n i e g o j a k a ^ w i d z i a l
na podnieta, nie b y ł b y w y b r a ł tego, co uczynił. G d y b y r^'^
coś nie przyszło na myśl, ż a d n ą m i a r ą n i e b y ł b y E w r ó c i ł
woli do złego. Skąd więc pT?,yszlo m u n a m j ś l t e ^ j m k o l wiek jest to, co przychodzi m m y ś l ) , ż e b y uczynić to. eo
z dobrego anioła przemieniło go w złego ducha? K t o chce,
z pewnością chce czegoś. N i e m o ż e zaś chcieć czegoi, j e
żeli ani zmysły cielesne nie d a j ą m u znać o tym z z e w n ą t r z ,
ani nic zjawia się to w umyśle w jakiś tajemniczy sposóbTrzeba wir^c rozróżnić d w a rodźcie w i d z i a l n y c h podniet.
Jpdnych dostarcza w o l a doradcy. T a k b y ł o w t y m w y p a d
ku z szat^mem. Człowiek zgodził się z n i m i p o p a d ł
w grzech. Drugie pochodzą od przedmiotów, które p o d l e E^ią duchowemu widzeniu albo są materiałem z m y s ł o w y c h
wrażeń. Widzeniu duchowemu podlega (z w y j ą t k i e m n i e
zmiennej Trójcy, która nie podlega, lecz raczej g ó r u i e n a d
umysłem) po pierwsze sama dusza i dlatego m a m y ś w i a d o
mość życia; następnie ciało, którj-m duasa zarządza; d l a
tego w każdpj czynności porusza o d p o w i e d n i e członki
w odpowiednim czasie. Natomiast przedmiotem w r a ż e ń
zmysłowych są wszelkie byty ciełosne,
70. Ale dlaczego dusza, kontemplując najwyż5Zg m ą oroić fa ta z pewni>ścią nie jest du.'^Łą. ponieważ jest niezmienvLa'V ^^sMo \akr.c samą siebie l niefako sama sobie
^ y c h o d z i na myńl? Pochodzi to stąd, że choć nie posiada
Makiej natury, ma jednak coi, co po Bogii może budzić
w mej upodobanie. A l e jest lepsza, kiody z miłości do nieim^imcgo Boga zaptimina o sobie aibo p o r ó w n u j ą c się
z N i m , gardzi zupełnie sama j;obą. Jeżeli za^ idąc
mo^^a by powiedzieć ^ na własne spotkanie, do tego
tZil^t^^^^^^
j ł.fl m\p sobie, źe p o c y w a slą na przewrotne naB o L f t o . t a j e . i . t y m r mn
Skdowanie m
.
^ ^ ^ ^ znaczenie m a j ą słowa:
^vcrtst X
S k a i d e g o grzechu^^ i te.
PoczątŁ c ^ k a jest odstęg^two o d B o g a ' ; . ' S z a ^
^TdSal
do pychy zazdrosną m c n a w i s c i n a m o w . t czło
wieka do tej pychy, w której w i d z i a ł p o w ó d s w o j e g o p o
topienia. Dlatego kara, j a k a spotkała (^Jowieka, m i a ł a ra^
czej na celu poprawić g o , a nie z a d a ć m u śmierć. 1 tak
Pan nasz, którv przez s w e zasługi o b i e c u j e n a m życie
wieczne, stanął przed człowiekiem j a k o "wzór p o k o r y ; sta
nął przed tym człowiekiem, któremu szatan u k a z a ł w sobie
ideał pychy. Odkupieni przez k r e w C h r y s t u s a , p o trudach,
i nJe^^TpowJedzianych niedolach m a m y p r z y l ^ g ć d-o n a
szego Oswobodzi ciel a z taką miłością, a Jego b l a s k tak m a
nas porwać do Niego, żeby nic o d w r ó c i ł nas o d tej w z n i o
słej kontemplacji w i d o k żadnego niższego piękna, Hresztą^
jeżeli niższe pożądanie przesłoni nasz w z j ^ k , niech nas
odwiedzie od niego pamięć o w i e c z n y m potępieniu i mę-.
kach szatana.
"77. A l e piękno sprawiedliwości, u r o k ś w i a t ł a wiecz
nego czyli niezmiennej p r a w d y i mądroj^ci, jest niezmierT^y- 1 gdybyśmy mogli p r z e b y w a ć w n i m choćby tylko
przez }eden dzień, słusznie l e k c e w a ż y l i b y ś m y z tego jed
nego powodu niezliczone łata życia ziemskiego, p e ł n e roz
koszy ] bogate w dobra cielesne. Szczere i potężno uczua e zawierają słowa: „ L e p s z y jest jeden dzień w twoich
przedsieniach niż tysiące dni".' M o ż n a j e d n a k n>zumleć
te slowa jeszcze w innym znaczeniu; mianowicie „tysiące
Seń'^^^ • "^"f
' tkll, ID. TB,
^ ^ i ^ n o ś ć czasu, a określenie „jeden
wiecznośd.
\
• -_
1
m
\
'
NOTY
l.
^
Teoria reminiscencji
---r
; L L u ™
a przyswajać sobie w i e d z , nie . a - ^ - ^ ^ J^"
wiadczcnia czy naukU lecz przypomir-aiac .ob;e ie P - - < ^ ^ - ^^^^^
po.ladałB Już przed zlączeni.m z ciałem. U podstaw tej leoril lezy
pi^glMd, ±G dusza istniała przed połączeniem stQ z ciałem 1 posia
dała wówczas pełnię prawdy.
Pierwsze Siady tej tconf spotykamy u pitagorejeżyków; rozwinqł ją i uzasadnił Platon (429—348 przed CVji%ł, przejęli neoplalonicy, zwłaszcza Plotyn (205—270) i Porfirlusz (232—305). Uznając
preegaystencJĘ duszy platonizm czy neoplatonlzm zakłada posia
danie przez duszę wiedzy w życiu poprzednim. Wskutek złączenia
z materią, klóre było karą za popełnione winy, dusza zapomniała
wszystko, co wiedziała przed złączeniem si^ z ciałem, i diatego
musi całą wied^^ zdobywać na nowo. Zdobywanie wiedzy w tym
iyclu polega jednak tylko na przypominaniu tego, co dusza w i e
działa prted złficzeniem się z ciałem.
Sw. Augustyn czytał, jak wiadomo, niektóre dzieła Platona
1 neoplatonlków i stamtąd poznał teorię remmiscencji. N i e ulega
J ,1
J ^
ptzypomlnnTile łobJe.' Ju* jednak » r. 389 p o j a w i a się w dlalocu
O Mufii/clcI" oBlaktana fenna oryginalnej auffusiyriskiei leorU
r(MT.rnlł*:en<:JI odbl^-gał^ca daleko od korcĘpcji p U l o ó s k i e j . Jak
wyTilka 7- braku JakltjKoJwiek korekty w B « r a c r a l i p n e s , Augustyn
do konta ftycla kona*? k'A'ł=n lnie uznawał ią l a ^uszn*W sŁoHunku do platwirtOei reminiswnc^ Innowacja Aa^ustyii« p-tli-itun n^J'3a61nleJ rzecz b k r ^ na tym. ±e p r w d m l o t c m „ p a
mięci" c^ynl on nie pf^eiŁłołć, leci ponadczasowe p r a w d y wiccirw.
BluR^n-! wlijc J^Bt IwJerdienie, fce p e w n e p r a w d y dusza inajduje
w ajim<fj Boblir, błędem byłoby i e d n ^ pojmować to m a i d o w a n l e
pj-Bwd w duiiy Joko przypominanie » b i e , podobne d o iHłrporalnim1-i djiwrjtej zdobytego pomania. N a p r a w d ę — i w t e r d i l flw.
Auiiunłyn — „priypomlnanie" jest „pamięcią t c i a i n ł e j n o ł c i - , ' T o l^t w Łornilnalugll liuguBtyńskltJ, o Jle nie odnogi ( * c ona do uml*J^tnuicl nubywjinyth drogii poznań i ił aniyilowcao, międay ałowami
.fUciy* Hlfl"t „przypominać sobie" J H,myileć" nie ma po prostu
Żadnej rńinicy. Jesl lo możliwe dlatego, że prawda, praedmlol
ciynjiuśel „ucaenia się", „przypoiulnania Eobic*', ,.myślenla", Jeat
7.ftWi?e w nusKym Zdt1<?ga diE^ki M i i l t z o w l w E w n ę l r m e m u , klóry
Jq nam wykrada; mu&imy tyJka zwrócić u w a g ą na treić Jea^
Nn czym pulega dziataJnuić Mislrza w e w n e t r i n e g o — C b r y slusja, wyjaśni następna nota. Tymczasem warto jeszcze uprzytom
nić sobie, i e Jeżeli nawet AugusLyn w pierwszych laŁaeh po n a wrńcĘ'nlu łiiczyl s platoiiskĄ teorią reminiscencji platońiką teorię
ptepgzystencji duszy,* a później nigdy nie odrzucił zdecydowanie.
Jako nil pett-no faJszywej, pfecg?y^tencjl,a to jednak w ostalecincj
BMTOjeJ koncepcji leoriopoznawc^ej możliwości tej w ogóle nie bral
p^id uwagĘ. Ontologiezną p o d b u d o w ę dla tej koncepcji dala m a
iluminaeja, wobec którcj platońskie ptzedisttiienie okazało się
JeśU idiie o sŁosurjck augustyńskiej reminisceneji d o inne^
l » n u , ezyli pogltidu, ±e B ó g stwarzając człowieka zamknął w duszy
Jego nie wlediĘ całkiem uformowaną, lecz idee, zasady pierwsze.
• o uiflkojct diŁ?^ 34: „Twoim TOazi.on Va«W1 AiilTJljłi do Erwogumu) flusifl nie WTynwals 7e soOfl iadnytO tRq^>emDt^~ia
sąd«.
I ł ftnynLo^fl 7e n b ^ n-aa^'Jtso,
m n i t T a k i w a t a oauk* * m [ ł o . Jak
M ^ f , jcdjiiitf ifflłanJd paiuiĘcia wstecŁ etyh przTWMaEnaS taftW-'
•
Pnr. t
OUnon, <1ł c y t » ł
2 klńiTch następnie przy pomocy rozumu w y w o d z i m y noszą w i e
dzę, l o reminiscencja a u g u s t y ń s k a jest Inncizmem w tym znaczeniUj w j a k i m p r z e c i w s t a w i a się arystotolcsowsklomu e m p i r y z m o w i
wywodzącemu w s z e l k i e poznanie (nie tylko poznanie rzeczy cie
lesnych) z doświadczenia. W innym, ogólniejszym znaczeniu jest
ona ioneizniem o tyle, że w s z e l k i e poznanie, z a r ó w n o natury cie
lesnej, j a k d u c h o w e j , z a w i e r a w auguitynizmie p e w i e n p i e r w i a
stek wrodzony w takim stopniu, w jakirn jest p r a w d ą . N i e jest
on jednak d a n y raz na zawsze. „ P r a w d a . , - nie pochodzi z naszego
wnątiza, choć t a m w ł a ś n i o ją z n a j d u j e m y l koniecznie musi tam
tędy przejść. Pochodzi ona od Boga, w k t ó r y m jesteśmy bardziej
niz O n w nas. D l a i e g o to dusza augusŁyiiska przechodząc przez
sama siebie, b y ^"yjśe na spoŁkasiie boskiego Mistrza, p r z e b y w a
przez samą siebie p o to, b y sią przeliroczyć." ^
A. B.
2. Teoria
iluminacji
Z d o b y w a n i e mądrości w e d i u e ftw. A u g u s t y n a następuje dzięki
o&wieceniu p r a w d ą Boż^, czyli przez twórczy w p ł y w B o g a . Dzięki
niemu dusza uczeelniczy nSe tylko w jrnlennych formach życia,
określonych czasem i przeEtrzeniii ( w bycie substancjalnym, w ży
ciu w e g e l a t y w n y m , w po:-nan1u zmysłowym), wie też w niezmien
nej doskonałości samej p r a w d y . Jticfi przyczyna sprawczą p r a w d
wiecznych nie Jest rzeczywistońć zmysłowa, rile Jest też nią dusza.
Ograniczona w swych możliwościach poznawczych, skazana na
ciągle wątpienie: ich Istnienie zaś zakłada Istnienie ich doskona
łego i nl&tmicsmago żródia. Trzeba więc nia tylko przyjmować
istnienie p r a w d y jako bytu rzeczywistego, w lilórym urzeczywist
nia się w pełni ś w i a t Idealny (augustyńskl dowód istnienia Boga,
szeroko rozwinięty w d i u g l u j kaiędzc dialogu O walnej ujoli), ale
też twierdzić, że umysł człowieka, aby mó^ł uchwycić 1 w y t ł u m a
czyć p r a w d ę w aobJe ńamym, mułłl uczestniczyć b&rdzo blisko
w tej P r a w d z i e bytującej. Działanie Innych bytfiw staje się oświe
cające dla umysłu i w ten apos6b wylJiŚnla alę zupełny i p o
wszechny charakter naszych sądów.
!. OiiHon,
cyt.
105
Już w 387 r. w Solilok^Diach
Augustyn porównał Boga do
Ełońca umysłów, umożliwja.iąccgo zrozumietiia p r a w d pojęciowych;*
royśl Ła nie została tam jednak rozwinięta i uzasadniotia. Dopiero
w dialogu O naucżycielii po raz p i e r w s z y b i d z i e ją głosił jako
pewną. W tym s a m y m czii!.iG podejmie ją w liście do N e b r y d i u s z a ,
Edzio mówi, że p e w n e rzeczy p o z n a j e m y nie za pośrednictwem
zmysłów, ale „rfe eo ąuod apud nos Detim consuJendo",' Później
człiSto jeszci^E p o w r a c a do tej myśli, n a s y w a j ą c B o g a , 4 w i a U e m
iSuszy''- Porusza też lo zagadnienie w djalogu O ujoLTŁe^ ułolL^
Teoria iluminacji jest centralnym zagadnieniem augustyńskiej teorii poznania. U m y s ł poznaje p r a w d y wieczne, a źródłem
tego poznania nie jest ani Świat zmysJowy, ani sama myś] — źródło
Jego jest w Rogu, który te p r a w d y ukazuje duszy drogą bezpo
średniego Jej oświecenia. B ó g wi-^c je^t w e w n ę t r z n y m nauczycie
lem człowieka — jedynym nauczycieieni p r a w d z i w y m .
A. B .
3, Dusza i j e j władze
S w . Augustyn u j m u j ą c intuicyjnie pełną i prostą rzeozywistose duszy nie wyróżniał zazwyczaj j e j w ł a d z . P r o b l e m ten j e d n a k
nie był mu zupełnie obcy. W / i e Trinilate.
stukając o b r a z u
Trójcy Św., w s k a z u j e na wspólsub^tancjalność trzech wtadz; p a
mięci, umysłu i woii, które stanowią jedną dussę.* W dialogn
O wofnej luoU w y r a i n l e mówi o tym, że dusza p r z e j a w i a swą dzia
łalność w różnych funkcjach: z jednej strony b^H^zle to ożywianie
ciała j czuwanie nad nim, z drugiej — wznoszenie si^ k u B o g u
poprzez s^ftywno^- naiwy^szych jej CKc^'V. Augustyn siara sl^ rozgraniczyć te czijócl czy tei ustopniowane funl^cie duszy i chf-c
terminologia Jego jest czgsto chwiejna i trudna do ścisłego ujęcia,
można spróbować uatalić nastąpujgcą klasyfikacJĘ.
"W p o r z ą d k u b y t u AufiTisŁyn rozróżnia poza w s p ó l n y m
nam j roślinom pierwiastkiem życiowym, który należy nazywać
rnczej „życiem" niź „duszą", d w a rodzaje dusz: amma i ojiimus.
'
'
a;0
Por, SoilloKuiia 1, ! !
Ejiłalr 13, Ł
^ a, %\. 2H.
' Por, Dfl Trlmia.e 10, 11, ig; E . OUaiiO, <U. cyt.
^Ini-na - - to d u ^ a w ufiól.:. Ui3ta. jaką posiadają również z w i e rzcl"' ^łil"*"*' ^ ^ dusza myśląca, czyli rozumna, wtaśeJwa czło
wiekowi.' N a j w y ż s z a cKfltó d i a z y tak p o j ^ j . siedziba mądrości,
nosi nazwę „umysłu" {mens).*
Tłł lny *lopfJie dufizy, określone Jako anlma, onimua, m^na.
odpowiadają dość dokładnie podziałowi P l o t y o a . który widzi
w i^itowie^u d w a uhlcrafchizowane pierwiastki: „duszę niższą",
utzflslnlezącą w „duBZy świata", posiadającą życie z m y s ł o w e i r o zomcłwe, oraz .xduŁzę w y Ż K ą " , uczestniczącą w R o z u m i e i \ o u s ł ,
obdarzoną Intuicją i Kdolną w z n m l ć iię ku Bogu.* A u g u s t y n , jak
/wyStli' — w świetle w i a r y i własnych przemyśleń, przekształca
upLiśclzui- neoplatonlzmu. W b i c w Plotynowl, dla którego obie c i ę Ści duazy rńiniły sic realnie Jako przyczyna i skutek, staje na
srunowlsku jedności duszy Judzkiej.
W
pu r z ą d k u
poznania,
z
punktu
widzenia
funkcji
Łub też w ł a d z duazy, A u g u s t y n w y r ó ż n i a cztery zasadnicze alopnle.
r
1.
Z m y s ł y zewnętrzne.
zewnętrznym
przy
pomocy
U t r z y m u j ą one kontakt
organó^r cłała;
w
ze
fiwiatem
ciyrmośclach
Ich
przejawia się dominująca rola duszy."
2,
Zmysł wewnętrzny.* Z a d a n i e m jego jest osądzanie
zmy
słów zewnętrznych, k o o r d y n o w a n i e i k i e r o w a n i e ich działalnościąr
Zmysł ten stanowi część duszy pojętej j a k o fiTUma, ponieważ p o
siadają
go rćwnioż
zwierzęta.
Razem z
nim
może
występować
„pamięć zmysłowa"^ również w s p ó l n a n a m i a\ł'ierzętom
<oprócz
niej istnieje jeszcze inna pamięj^, należąca do u m y s ł u — mens).
Do tofto stopnia
należy
wyobraźnię
odtwórczą,
(phnifiasia),
bądź
lei
również zaliczyć
której
w y o b r a ź n i ę — b ą d ź to
przedmiotem
wytwórczą,
tworzącą
jest
wspomnienie
nowe
wyobrażenia
{phantasjitataiJ
Trzeba
za/nifczyć,
że
byfoby f a t w e
BTLeLliy Pjj.giiŁtysiy^ z klBsyCsUatj^
się na Arystotelesie
oTweraiąc
wyróżnia cztery zmysły w o w n e l r s i e : sertsus
rmyslowy (te d w a pojęcia mieszczą
por. ErtiirracrnnDj tn >»>, in,
aeslimatim,
się w augustyńskira
P ł r . EniHod^ 4, ł.
• D laUnc} u'oj| 1 3-
czyli sąd
„zmyfle
Ł
• Pfłr. D * tiv4raTF D ł ł T, 23,1.
tfi taau^i^i^
THtiiiase 15. T. i; D e dtceriij tptatraanibmt
•
powyższej
Tcma^aa, ^ t t r y
fommunis, czyli świadomość zmysłową, fis
'
uzgodnienie
T, O IDO*-
wewiujŁranyin'), pamięć zmysłową
sty na), i
i w y o b r a ź n i ą fjak u i w . Augu
3, R o z u m w ścisłym l e g o ^ Q w a ^naczenlTł, Ciyli rozum niższj.
Pi^aedmiotern j o g o jest o r g a n i i o w a o i G rzect-j w systemy naukowe"
4. I t o z u m wyżsiiy, n a z y w a n y „łnteŁigeneją" [inullecHis lub
intelligentia).
D^iąki n i e m u dusza może się wznosić do intuicyj
n e g o U j m o w a n i a i k o n t e m p l a c j i p r a w d wiec?,nych i samego Bo^a.
Jest on wiłjc w ł a d z ą miidrońci, n a j w y ż s z ą działalnością umysłu.
,.acie3 mentia"."
W p o j j ^ n d k u p o ż ą d a w c Ł y m można by łatwo 'v&ka2at
Ijodobnc w ł a d z e czy leż f u n k c j e duszy. G ł ó w n e z nich. to; 11 po
żądliwość
('coticupiffcentJaL
t o w a r z y s z ą c a niższej cz^ci
duszy,
i 2) wnJs ff:iD!ir;iSas), towaisysa^ca umysłowi- Jest ona siedzibą mi
łości G o g a i z n a j d u j e r a d o i ć w m ą d r o ś c i , „gau-dlum de ^eńtate^.^
T e r m i n „apirilKs" nie
Dugustyńakim.
m a ustalonego
znaczenia
w' słowniku
a) O z n a c z a on „zasadę o r g a n i z u j ą c ą wyobrażenia cielesne",
należy go wl<^c zaliczyć d o d r u g i e g o stopnia (zmysł wewnęirzj]y)>
b ) P o d w p ł y w e m tekstów P i s m a ś w , otrzymuje znaczenie
unnysłu l u b d u c h a . K o m e n t u j ą c ŚW. P a w ł a (Ef. 4, 23: „spirltuł
meTilŁS vestras"} m ó w i A u g u s t y n : .^piritujn meniia dicere ueiuJi
e u m spiritunt, quas TUGUS uocatur'.'^
W n a s a y m Uumapł^enlu mons o d d a j e m y zwykle jako UTn;jsl
l u b g d y t e r m i n Trten^ jest połączony ze spiritTis — jako myśl. cłiar a k t o r y s t y c z n e działiinio „acies
mentfs",
B. L
4. Metoiifi
filozofii
św.
AugtLStyna
W y s u n i ę c i e „ c r e d o " na p i e r w s z y plan w metodzie augusiyO'
sklej w i ą ż e aię ściśle z ogólną koncepcją filozofii Św. Doklora,
I P o r . S^mma theol. ]—a p, q 7 l a . 4
» p o r . o porjq(iFru 2. 30; O wti^r^e praipd^ieej sa, a EłsIafiŁoa
TrtnHare, icdziP w k&, x i i s ^ ^ ^ A t o w o Jest omćwlone lOinira nted?^
s
Iłe CJcuesl r,,| ^Łlreram 12. lO, u; Cplslr I ł i : in /ofl^""* E*"^""
oeHuTTi 15, 4, 19; Eiarralt^ncs In Ps. Si. tł.
__,
9, « .
o mhEyea 8, » .
» T^r. Ete fiMffjł orf Jllitf^om 11. 33. ą9: D€ cH-itaie twi ll, » , 3
- De TriłłilnŁe
Ifi, =7; pni-. De ^cn"?! j d :i!te<^m ii. H.
_
Filozofia dla nJefi"
iest wymcznie u m y s ł o w y m i t e o r e t y c m y m
wysiłkiem mi^jącym na coiu i^ozwiązanle najoeólnieiszycłi z a g a d - ;
nifiń dotycz^jcycti człowieka i wszechświata. Cała filozofia A u g u - j
Btyna to wznoszenie się do mądrości j a k o poznania i posiadania
najwyższego Dobra — B o g a . A u g u s t y n o w i chodzi mniej o r o z w i ą - •
zanle problemu, a raczej o znalezienie p r a w i d e ł d l a życia. C h a - '
raklł?rystyc7.ne dla auiiuaŁynizmu jest to, że znalezienie tycłi p r a
wideł możliwe jeat tylko pod w a r u n k i e m „zaprowadzenia p o k o j y
w chceniu przez opanowanie zmysłów umysłem i p r z ^ z a p r o w a 'dzenie porządku w myślach za pomocą systemu p r a w d całkowicie
wyzwolonych od powrotu w Wijtpliwości",' Zadośćuczynienie tym
wymaganiom znajdujjż Augustyn na płaszczyźnie wyższej niż
ludzka. Wyzwolenie człowieka z gnębiącej EO pożądliwości i b ł ę
dów sprzecznych systemów myślowych może się dokonać jedynie
poprzez Chrystusa, który stal się ciałem, b y nas uwolnić od eiala,
i na drodze przyjęcia autorytetu O b j a w i e n i a , ustalającego zbiór
zbawczych i niezmiennych p r a w d . Chai^akterystyczne dTa a u g u stynizmu jept gjębokie przekonanie, że p r a w d z i w a filozofia musi
zakładać^ akt przyjęcia poj'ządku nadprzyrodzonego, który w y z w a l a
wolę od ciała pruez laskę, a myśl od sceptycyzmu przez O b j a w i e
nie. Augustyńskie „credo, ut intelligam" f^ynie więc z poczucia
niezdolności ezłowiekan pozostawionego w ł a s n y m siiom, do osią
gnięcia całkowitej pewności, bez której nie m a ani pokoju, ani
szczęścia. Przyczyna tej słabości cztoivieka t k w i w grzechu pier
worodnym, który zniszczył pierwotny stan jego umysłu. P o w r ó t
do doskonałości możliwy jest jedynie dzięki pomocy B o g a i dlatego :
pierwszym krokiem na drodze du mądrości musi być w i a r a .
Poza tą ogólną koncepcją flio:tofii, w y r o s ł ą w dużej mierze
na gruncie osobiJłtych doświadczeń, m o t y w e m augusty ńsk Lego
„credo, jit int^Uigam- jest tekst Izajasza (7, S): „Wisi crcdideri^is,
nOTŁ ł-ntElUpelis/' VJ ten spos&b akt w i a r y w y p r z e d z a j ą c y b a d a n i e
rozumowe staje się zarazem aktem posłuszeństwa w o b e c w y r a ż o
nej w i^iśmie ŚW. woli Boga. Augustyn często będzie p o w r a c a ł d o
lO] myśli I z i i j a a ^ w e j powlarzająe ją w różnych w e r s j a c h ;
Intellibere m.? Crede.,. InU-Uectu. ^nim m e r c e . est /fdei. E r g o ncli
ąuaerer^ intelligere.
cr^doa. .ed cred^, ul intelliga^." ^ ,,Crede,
'
*
Hermu Htt, l.
Sffjniu 137.
S43
Ti-amini
intHtig^te:
Sit int^Uectu.
Mes
enim
debet
Sidei p ^ m . u m - i
^<^^^^r.
^nt^lleci^,^
C z y m Je«t ten w y s u w a n y pr^ez Angastroa na
akt
wiary
i
jaki
m
Jego
. t ^ e k
^ ^^^'^'
T^eT
„ra^amienia"? Wiara auguatyńska lo w i s t o c T ^ - ^ " ^ ' *
towarzyszy
jak
W i e d z a w ś c i s ł y m znaczeniu tego
pc-chodzeniem
pr^yzwo[eW•^
Jerf ^^^mlT^'
r.J
1 niższym
stopniem
T
sło^f^TROHLE, Z ^ '
„oczywisto&i wrdienia'-
AkC w i ^ r y ni*^ tyZkn w i ^ nfe Jest l>ezroiuniny. ate doskonale
m o r a l n y . W ^yciu Jeat s l o a o w a n y ciągle: dostarcza wie^u win
domufici paisiEidanycU prze? jednoslkĘ. a z drugiej strony daje pod
s t a w y ^yciu ftpf^Jecznemu. A u g u s t y n w&pomina o tym. i e nawet
lak
Zii3iiiinic:^.y óin istnienia
rodzifiy fakt p e ł m o j d poslałfania
tych, a nie i n n y c h r o d z i c ó w — w y r a a l a z w i a r y w ich świadectwo.
Z a g a d n i e n i e to, p i z e s u n i c t e na płaszczyznę religii, nic uloga zmia
nie. D a n o O b j a w i e n i a są n a m przekazane przeje wiatogodnych
Ś w i a d k ó w ; nit! m a w i q c nic niedorzecznego w przyjęciu Ich i w l u d e c Ł w a . W i ę c e j — s a m a decyzja poddania rozumu autorytetowi
O b j a w i e n i a J G E Ł g ł ę b o k o rozumna. O b j a w i e n i e podaje prawdy
j a s n e , p e w n e \ niezmienne, takie, na których motna budowo^
życie. E o z u m , p o z o s t a w i o n y sam sobie, i b y t iatwo zbaC7a na beid i o z a eceptycyamu l u b p o p a d a w sprzeczności rozbieżnych wySternów,
W
do
ten
mądrości
sposób
p r z y z n a n i e wierne pierwszeństwa w dążeniu
posiada
dla
Augustyna
rozumowe
uzasadnienie
M o ż n a w i e r z y ć p r z e d zrozumieniem, ponieważ są pozytywne
w o d y d o tego, a b y w i e r z y ć . W katolicyzmie
r o z u m , a l e są p o w o d y d o przyjęcia lego
autorytet
po
wypr«d.H
autorytetu."'
N a s t ę p n y etap to zrozumienie treści w i a r y . Pełnia tego zro
z u m i e n i a u w a r u n k o w a n a jest j e d n a k pchną
wiary. A
to nie tylko p o d d a n i e r o z u m u Bożej p o w a d z e , ale petmenie w o ^
BOŻ.J, p o d d a n i e B o g u całej istoty ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ T j ^ ^ ^ J ^ " ^ ^
r o z u m i a n a w l ^ r a o c y s z c z a j ą c serce ^ rozświetla mnyii i daje
j a k o nag:'odę ^t-o^omieni^: „intellectus
merces est fidez .
Ten
z w i ą z e k w i a r y . p r a w d z i w y n . poznaniem
konieczności w y s i ł k u
no^e.
2U
w
r o . u m u ani nie o g r a n i c z
'"'l^^^
badaniu. W i a r a u Augustyna u k a ^ ^ ^ = ^
< t. onnn. m. ert.
^
nie wykazuje, oAwltea rozimi i d o s l a r e z a mu przedmiotu, a l e nte
nr^^BUnek d o w o d u .
Augustyna
WUra nit jesl ars^mentózn w r o z u m o w a n i u
P r a w d y s w y c h w n i o s k ó w filozoficznych
na fakcie, żc zostafy
wyciągnięte
chce
przyjaciółką
być
prawdziwą
nie o p i e r a on
z O b j a w i e n i a . Filozofia, która
mądroSci, jest
zrozumieniem
wiary, ale to zrozumienie d o k o n u j e siq n a d r o d z e samodzŁelneao
działania
umysłu.
H. I.
5. Zaaady auguslyiiskiego
dowodu na istrtienie B o g a
D o w ó d istnienia B o g a , rozwinięty w d r u g i e j księdze O m o l n e j
ujoli, podaje później A u g u s t y n w skróceniu w
Wyznaniach:
„Poszukując zyś, skąd pochodziło, że m o g ł e m oceniać pięk
ność elał^ czy to niebieskich, czy to ziemskich, co mt byto p r z e
wodnikiem w sądzeniu o rzeczach zmiennych i w t y m w y r o k o
w a n i u , że to p o w i n n o b y ć tak, a nie inaczej, poszukując, m ó w i ę ,
iródfa sądu takowego, znalazłem niezmienną i p r a w d z i w ą w i e c z
ność P r a w d y , p a n u j ą c ą n a d zmienną myślą m o j ą .
1 tak stopniowo przechodząc od ciat do czującej przez cia?o
duszy, od duszy do jej siły w e w n ę t r z n e j , której zmysły ciała p o
d a w a ł y przedmioty zewnętrzne, co i zwieri^ęta m a j ą w s p ó l n e g o
I riami, od tego doszedłem do v/!adzy r o z u m u j ą c e j , która sądzi
o rzee^jich podpadających pod zmysły d a ł a - T a w ł a d z a , skora d o stnegla, źe jest w e mnie zmienna, podniosła się do s w e g o sposobu
p o i n a w a n i a i uwolniła myślenie od p r z y z w y c z a j e n i a , w y z w a l a j ą c
siebie spod sprzeciwiających sig sobie t ł u m ó w w y o b r a ż e ń , ażeby
Knależć, j a k i m światłem b y ł a skrapiana, kiedy bez żadnych w ą t p l i
wości wołała, ±e to, co jest nlcimienne. należy p r z e d k ł a d a ć temu,
co jesl zmienne: ażeby ^-nalezć. skąd ona p o z n a w a ł a to, co jest nie
zmienne, ponieważ gdyby w żaden sposób nie p o z n a w a ł a , w żaden
sposób nie p r z e k ł a d a ł a b y go z pewnością temu, co jest zmienne.
T y m sposobem w m a l e n i u d r g a j ą c e g o o k a doszta do tego,
co jesl/^ '
Siedząc bieg myśli św. A u g u s t y n a w tym d o w o d z i e w i d z i m y ,
stopniowa przechodzi on o d ś w i a t a maleriatnego d o n i e m a im^ Wygnania 7, n, as tpor. ks. W. s^ia^yńaki, ProWem IrtiiUnia Boga
du^'^y. od zyeia .my^Jowego do życia umy.tuw^aa
^
rzeczy zmlennycli d o p r a w d niezmiennych ! wreszcie od ivnh
outstnich d o istnienia P r a w d y , którą n a z y w a Bogiem
A b y u c b w y c t t sens tej diaJektyki auguslyńskiej, warto p o
r ó w n a ć ja . d l a l e k t y k a Plotyna. Ideą centralną n e o p l a f n b C
w y j a ś n i a j ą c ą jego wnioski, jest zasada uczestnietwa Każdy byi
rfoakonaly p r z e j a w i a w sposób konieczny s w o j e bogaclwo t w o
rząc o b r a z p o d o b n y m b i e , a l e zarazem różniący sią od nie^o real
nie przez niższy ntopifń doskonałości. U szczytu bytów iest W B O lut, najwyJisza zai^ada, w pełni rozumna sama z siebie, a więc
iSlniejąca koniecznie. P l o l y n nie dowi^lzi nigdy Jej istniema; jest
nno dla niego oczywistością bezpośrednimi^ ponieważ bez lej l a łJidy nic nJe m o g ł o b y IsLnieć, ani jile nie bylotoy rozumne. T m
doskonały A b s o l u t p r z e j a w i a się w Rozumie, w którym uczestni
czy nasz umysł, a z kniei R o z u m p r z e j a w i a się tworząc materię,
której częścl-ł jest nasze ciało. Ta teoria stopniowej emanacji sila
n o w i klucz d o z i m u m i e n i a w.szi"itkich spekulacji Płotynn. Jest l<»
Ki'osztą udoskonalenie koncepcji Platona wyjaśniającego śodal
z m y s ł o w y pr^y pomocy rzeczywistości idealnej.
Sw.
Augustyn
przejmuje
to
rozumowanie, ale zmienia
je
w świetle w ł a s n y c h pr/.emyślefi i zasad wiary. Przede wszystkim
nie u w a ż a istnienia
dowód
lozumowy,
prawdziwego,
Druga
B o g a za bezpośrednio oczywiste f podejni'ile
wznosząc
najwyższej
zasadnicza
się
popizez różne Stopnie do Boga
Jedności.
różnica
między
Augu&iyTiem i P l o t y n ™
io e u g u s t y n s k a pewność, że wszystkie te stopnie są tłozpośrednio
stworzone przez B o g a i tylko przez B o g a . Pouczony przez i w . Jana
ł.iwszystko
przez
Niego się
staJo. y
b t j Niego nic
nie
został';
uczynione") Auguslyri nie m a co do tego żadnej wąlpHwoścL Nie
jest
więc
dla niego
możliwe porządkowanie stopni
doskonałości
b y t ó w przez wyprow^idzanie jednych z drugich na drodze emaiiac.ll. Neoplatońska zasada uczestnictwa
szym
ulega
u
A u g u s t y n a modyfikaeji,
bytu
a *
niższego
w
wyż
dowodzŁe istnienia
B o g a zostaje z a c h o w a n a tylko dla ostatniego stofmła, gdzie chodii
o ostateczne osiągniĘcio najwyższej P r a w d y .
^
Dla etapów niższych Augustyn znajduje inne zasady hierar^:hil, Zarjiz na wstępie Ewodiuaz proponuje ..zasadę u s l ł ^ W ^ nlm". Xo. ca wytsze. zawiera w sobie wszystkie doskonałości ntow * ł n . W len spcsób *ycJe jest ponad istnieniem, a m.vśl
tyciem. Pł.niflwHł jednak lo kryterium )esl niewystarMftjflce * '
wyka^aiila w y s i t i ś t i zmysłu wewnętrznego nad zmysłami ze^
v/ngŁrinyml, AugusŁyfi pra^jmujc órug^ zasadę, zasadę „kierowa
nia'' lub ,,pi]<rporządkowania'": to, co kieruie i sądzie jest wyższe
(jd ttrgtj, w y m kieruje i o czym sąń w y d a j e . Opierając
na tej
/.asadzle możemy wyka^^at nic tylko wy^gzoSc zmysłu w e w n ę l r z neso nad KmyałŁimi i^nctrsnymŁ^ ałe i umysły n^d zmysłem
wewnętrznym.
Przet:hod/.MC do analizy umysłu i badania zakresu jego pizedinioŁ6w Aufiuslyn przyjmuje trzecią zasadę: przedmioty wspóEne
^iBlu umysłom^ fctórc nie ulegy^ji) żadnt=i zmianie i nie sŁają Się
wyląCŁDi! ^yJasnoścl^ żadn^^^o z umysłów poznających, nie nalezn
do natury samego umysłu- Takimi pr/,cdmiolami są p r a w a ILczb
1 reguły mądrości — p r a w d y niezmienne i wieezne i dżIęki tym
przymiotom przewyższające umysJ.
O d tycłi p r a w d wiecznyehp isŁniejucych w umyśle^ przechodzL
Augustyn do stwierdzenia istnienia Boga. W tym piMJiciu le^y
punkt ciężkości dowodu,
teź i pewna niejasność. Augustyn z a znacKa w p i a w d z i e różnicę miedzy niezmi&nnymi p r a w d a m i istniek c y m i w umyśle a iedną niezmienną prawdą, ogarniająca wszy:*!/fifi
prawdy szczegółowa: ..Mu^^iaz więc przyzi^t
— mówi
Au^v!^iyn do Ewodiusza — ze istnieje prawda zawsze jednakowa,
w klóre] mieaci sJę to iviizysŁko. co jest niezmiennie prawdziwe.
Nie możesz nazwać jej swoją albo moj^f albo któregokfjfwiek ciłow i e k a / J e s l ona do dyspozycji wszystkich^ którzy widz^ niezmien
ne prawdy^ i udzieLa się Im wspólnie dziwnymi spo^obarnlp tak
jak światto ukryte, a zarazem przeznaczone dla wszystkich,'^ •
Brak tu jednak wyraźnego piiejścia między tymi dwoma czło
nami. Augustyn nie wykazujp drogi lozumowania opartego o zuprzyczynoT.vośt:i czy tez lacji dostatecznej konieczności isŁnienia jedynej Prawdy, j a t o źrddia wszysikieh p r a w d szczegółowych
i nie dowodzi toźsamo^i tej p r a w d y z Bogiem. Stwierdza tylko
jej wyśszosć wobec n a s z e j rozumu, natomiast ro^patri^wanle
problemu, czy nie istnieje cnś od niej wyższego, uważa za nieiwtrzebne.
Aktem intuiejii czyli bezpośredniego uchwycenia przedmlotUr
ujmuje Augustyn, tę jedną prawdę }ak<y prawzór wszyslkich p r a w d
i jako P r a w d ę n a j w y ż s z ą , c?,ylS Bn^a- Ta i n i u i c j a o p i e r a S I Ę na
w s p o m n i a n e j j u ż zasadzie M U c z e s t n i e z e n i a " o i a z n a posiadanym
prz^z duRzę na drodze oświecenia Epor. notę Teoria UuminacjO