Untitled - Poezjem
Transkrypt
Untitled - Poezjem
Justyna Bargielska China shipping 中国海运 Biuro Literackie • Stronie Śląskie – Wrocław 2016 1 Gadułka Chce mieć na imię Ala, bo ala to znaczy oddział jazdy, ale mówię do niej Lipiec, więc idzie do matki z płaczem, że chce mieć na imię Ala i przez całe miasto pędzić dni świetliste jak koń Mahometa, ale matka pyta ją: żołnierzu, kto wam dowozi oranżadę na front? Więc wraca do mnie, krzycząc, że chce mieć na imię Ala, a pudełka na długopisy i listy wypełniać tylko księżycowym światłem. Słucham ptaka, co dostał się w komin, słucham, jak moje serce gra smutno na kamertonie: Niebo na księżycu jest czarne. Światło drąży w nim tunele. W szparach w ścianach tych tuneli bawią się nieżywe dzieci. 2 Na przykład Abraham I kiedy już nawet nie można dać mi pić, bo topię szkło, zanim doniosę szklankę do ust, pojawia się podpis, który czekał niewidoczny, póki było za zimno: nie jestem zwykłą służącą, jestem jego córką, a on nie jest tylko gangsterem, jest też własnym psem. Przetrząśnij jego leże i znajdziesz pogubione zabawki, bursztynowe pessaria, lalki z ludzkimi włosami, a na końcu komiksy gotykiem, które głoszą, że w ogniu najsuchsza szczapka nabiera pozorów życia. Stąd zwyczaj palenia trupów: by mogły nam jeszcze pomachać. Stąd odkąd wożą to drewno, wożą je zawsze we mnie. 3 Ding Chyba widziałam kosztele, chyba widziałam helikopter. Od dawna nie robią koszteli. Tułuby, które helikopter zostawił na dachu szkoły, na trzeci dzień podniosły się i poszły. Taki jest świat w kształcie okna: niecierpek nie zamknie się dla ciebie, choćbyś bardzo chciał. A w świecie w kształcie tramwaju mówią nade mną: niektóre kobiety są tak popierdolone, że mózg staje. I mam się cieszyć, że tylko mózg. Mój mężczyzna musiał wozić jakieś suki, bo zostawiły kłaki. Ciekawe, czy dawał im kosztele. Ta miłość to tylko ramka. Za to w grudniu ma być kilka przedziwnie jasnych dni. 4 Czy mógłby mi pan pomóc pogasić światła Dwadzieścia siedem lat ze zwłokami pod podłogą to niby nie pięćdziesiąt, niemniej cześć, kometo! wreszcie jesteś, a teraz rozpierdalaj chatkę, mój meksykański domek z piniatami mrówek. Potem niech zrobią dla mnie radiostację, która nadaje tylko szum kosmiczny, bo mieć cały eter dla siebie oznacza nie dać się nim znieczulić i patrzeć, jak zniszczenia, które posiejesz, obrodzą treściwym pejzażem: kałużą krwi, dziurą w ziemi, powodzią i pożarem, które stąd oglądane ułożą się w to słowo. 5 Highway Dziadek kazał mi kupić cytrynę na jasność myśli, jakoś tak przed samą śmiercią, gdy na niebie całymi dniami płonął i spadał samolot, a aż do wylotu naszej ulicy ciągnął statecznie sznur lśniących starych aut. Różni się wtedy do nas dobijali, zapomniani albo zmarli, co gniewało babcię. To wtedy dziadek kazał mi znaleźć grób rotmistrza, ale sam przyznał, że napis na grobie, jedyna wskazówka, wziął się również z tych myśli, na które miała pomóc cytryna. Głupia byłam, sądząc, że ważne napisy biorą się z książek, dokumentów lub ubiegłych stuleci. Odtąd wciąż znajduję dziwnych kształtów małe przedmioty, dla których nie widzę lepszego wyjaśnienia, niż że to część mojego dziedzictwa. Odtąd lepsi i gorsi malarze są mi za jedno, na każdym obrazku jest lisek w potrzasku. 6 stuk-puk że też się dałeś nabrać na ten mój uśmiech percepcjonistki, na archanioły, które mają we mnie dziuplę, i na dolny kościół. na obietnice ukryte w popękanych kącikach: że sen jest ciemniej niż noc, że można spać tak, żeby niczego nie dotykać, nawet powietrza, modlić się w trwożnicy swojego własnego ucha. sól wytrąca się z takich szeptów. teraz musisz zdjąć ten lichy paltocik na futerku kocim: wrzucę go w głuche pokrzywy, a ty oddychaj przetchlinkami, jak kamyk. przebiegałeś wersety i kruszyłeś kostki na mąkę, na chleb. przeszedł grudzień, w windzie brokat i krew, pożegnali starego. 7 Lowe Nie wiem, co jeszcze napisać, by oddać to, co czuję. Znów mi się śniła różnica między zjedzeniem a wcieleniem. Ci, co porywają autobus, biorą się znikąd, jak mlecze czy Chińczycy: słońce przesuwa się o stopień, a oni już tam są i płoną dyskretnie. A gdy chcą uciec, to właśnie zawsze mi rzucają pistolet (tylko ty wiesz, że naprawdę nie boję strzelać, ale zostań, proszę). Tego drugiego porywacza od dobrego już kwadransa kocham na swój nerwowy sposób, ale to do niego zawsze strzelam, gdy ktoś ze współpasażerów pyta: i ujdą bezkarnie? I to nad nim zawsze się dziwię, że mężczyzna ma serce wszędzie. 8 Kot leśnika Kot leśnika to nie jest jakiś wygrzebywacz kości. Od mi do mi i z powrotem zalicza tyle ksamitnych seksów, deserów, owoców, że ich liczba nie mieści się w książce telefonicznej New Yorku. Na koniec zdobywa wszystkie medale, a tarcze słoneczne wszystkich układów lecą w jego kierunku, furkocząc. I wszystko, co się rozszerza, jest jego. Kot leśnika to nie jest jakiś wygrzebywacz kości. Gdyby to zależało od kota, leżałbyś na śmietniku do sądnego dnia. Robi miejsce dla swoich dzieci, zjadając cudze. A więc czy mówię nie? Nawet nie nie mówię. 9 Spis wierszy Gadułka Miejsce po balonikach Na odejście wszystkich zwierząt Sępolia Ding Ultrasonograf pasażerski dla jerzego dudka, bramkarza Herbata, po herbacie Ja i gen koloru justynex Trauma o piesku Koniki Czy mógłby mi pan pomóc pogasić światła In love again China shipping Wiersz na „p” Wiersz na „m” Artykuły oświetleniowe „Aslan” Dopisek pod cudzym listem Faros Ługowałem Ciemne wody Legendy i ich mapy E. & E. Poszła, poszła, zaszyła mu rękawki Dookoła świata, raz Fado dla chomika, fado dla pieska Wszerz, w głąb Hale Faelbetu Poszalałe i pomarte 10 Highway Nie mili ludzie, ale staw pokryty rzęsą Mieczem, strzałą, włócznią, żelaznym grzebieniem stuk-puk Fugowanie Kawa z imprinterką Wiersz na „ja” Timbuktu vii Egipska bawełna Lowe Umlauty Gipsiarka Kot leśnika Amateur pissing Seria drobnych okaleczeń Kobieta wstaje i wychodzi pani jeżowa przechodzi przez e7 Foka 11