Zbigniew Sawicki, Afrykańskie i inne zmyślenia OPINIA

Transkrypt

Zbigniew Sawicki, Afrykańskie i inne zmyślenia OPINIA
Zbigniew Sawicki, Afrykańskie i inne zmyślenia
OPINIA WYDAWNICZA
Debiut książkowy Ryszarda Kapuścińskiego nosił tytuł Busz po polsku. I w jakimś
stopniu tamta książka sprzed pół wieku prawie patronuje Afrykańskim i innym zmyśleniom
Zbigniewa Sawickiego. Chociaż Sawicki nie pisze reportaży, ale obaj twórcy z niekłamaną
pasją dążą do odkrycia prawdy. O współczesnej cywilizacji, jej źródłach i stanie obecnym,
o ludzkiej kondycji i skali wartości, o człowieku, jego nędzy i – coraz rzadziej – wielkości.
Książka Kapuścińskiego swoim tytułem w jedność wiązała skojarzenia afrykańskie z
nieoczekiwaną rzeczywistością polską. Zbiór opowiadań Zbigniewa Sawickiego ma po
prostu budowę dwudzielną: na pierwszą część składają się teksty inspirowane
doświadczeniami afrykańskimi Autora, druga zawiera teksty „polskie”. Wspólnym
mianownikiem opowiadań w obu częściach jest swoista gra, jaka prowadzona jest między
narratorem, który usytuowany został na zewnątrz przedstawianego świata i wyposażony w
rodzaj obiektywnych osądów oraz bohaterem przedstawianym w osobie trzeciej, którego
pasja odczuwania i przeżywania świata każe jednak czytelnikowi domyślać się bliskiego
pokrewieństwa pomiędzy autorem a owym trzecioosobowym bohaterem.
Kategoria gry, organizująca wzajemne relacje pomiędzy bohaterem, narratorem,
światem przedstawionym i czytelnikiem nie oznacza, iżby proza Sawickiego stanowiła
rodzaj zabawy, pożytecznej a lekkiej rozrywki, oderwania od szarej codzienności. Owa gra
jest bowiem raczej sposobem zorganizowania narracji, nad którą unosi się moralizatorska
w istocie pasja nazywania, dociekania prawdy, oceniania i sądzenia. Nie jest do końca
istotne, czy to Sawicki, czy narrator kipi gniewem, gdy przedstawia bezmyślna
zbrodniczość ludzkiej mierzwy na Czarnym Lądzie czy bezdenną głupotę cywilizowanego
świata, który przy pomocy strupieszałych de facto struktur usiłuje wprowadzić
sprawiedliwe zasady w slumsach Nairobi czy innych afrykańskich metropolii. Sawicki
szydzi z poprawności, która obowiązuje tych cywilizowanych (szczególnie w okresie
przedwyborczym), ale z której nic sobie nie robią tabuny bandytów, rodzących się po to
tylko, by chorować, mnożyć się, zadawać cierpienie, zabijać. Trudno nazwać zmyśleniem
gorzką prawdę zapętlenia współczesnej cywilizacji, która to prawda w opowiadaniach
Sawickiego wyłuszczona zostaje z precyzją filozoficznego dyskursu i podana na tacy
fabuły jak gorzka, ale lecząca, pigułka.
W jakimś stopniu rozpoznanie kondycji ludzkiej w opowiadaniach Sawickiego
przypomina sytuację świata Kafkowskiego. Tam jednostka ludzka dotknięta neurozą nie
mogła odnaleźć się i harmonijnie istnieć w ramach brutalnej rzeczywistości. Tu, u
Sawickiego, neurotyczna jest cała rzeczywistość. Z daleka tylko, z bardzo daleka
przypomina twór zdrowy, każde przybliżenie obnaża świeżo zadane lub niezagojone
jeszcze, ropiejące wciąż rany (np. w opowiadaniu Dżidłebni). I to nie jednostka, jak u
Kanta, narzuca rzeczywistości swe kategorie poznawcze, więc w sobie winna poszukać sił
sanacyjnych. Jednostka ugina się tu raczej, jak Jezus pod krzyżem, pod ciężarem absurdu
istnienia.
W opowiadaniach Sawickiego odżywa też astralna równoległość makro- i
mikrokosmosu. Chorobie świata odpowiada choroba ludzkiej duszy i ludzkiego ciała.
Zrzucając, jak zbędne, fałszywe maski kolejne kulturowe i cywilizacyjne pęta, dociera
Sawicki do rdzenia ludzkiej egzystencji, do miłości, która stała się początkiem cywilizacji i
która jest (i może być) jedyną nieskłamaną wartością, jedynym sensownym motywem
podjęcia trudu istnienia. Ale miłość w świecie opowiadań Sawickiego także jest zagrożona.
Umykać musi zamachom cywilizacji (np. katastrofie lotniczej) lub – co częstsze –
własnemu wynaturzeniu, komercjalizacji, fałszowi, po prostu poróbstwu.
Afrykańskie i inne zmyślenia to nie jest lektura na jeden wieczór, to nie jest lektura
wagonowa. W opowiadaniach Sawickiego pulsuje gniew i autentyczna pasja jednostki
konfrontującej się z okrucieństwem i fałszem świata. Dlatego, choć nie jest to lektura łatwa
ani radosna, trzeba się z nią zapoznać.
Andrzej Fabianowski
Instytut Literatury Polskiej
Wydział Polonistyki
Uniwersytet Warszawski