posłowie - Żydowski Instytut Historyczny

Transkrypt

posłowie - Żydowski Instytut Historyczny
POSŁOWIE
I
faktycznie, łódź nie przybiła do brzegu. 23 października 1944, rok
po wręczeniu dziennika do rąk Magistra, Władysława Błażewskiego,
spisał Calek Perechodnik swój ostatni testament, zawierający, między
innymi, prośbę do Magistra „o wydanie drukiem mych pamiętników,
które znajdują się w jego posiadaniu”.234 Perechodnik zmarł pod koniec miesiąca, być może na tyfus, być może z rąk szabrowników.
W testamencie podkreślał Perechodnik, że uważa prośbę o opublikowanie swoich wspomnień tylko za „obowiązek moralny, gdyż może się
okazać, że nie nadają się one do druku”. Również w ostatnich zdaniach
epilogu wyraził obawę o to, że „pamiętniki moje okażą się za słabe, za
blade w porównaniu z tragedią żydowską”. Czytając te słowa po sześćdziesięciu z górą latach, można się dziwić, co mógł mieć do zarzucenia
spisanym przez siebie wspomnieniom. Zawarte bowiem w tekście Perechodnika opisy okrucieństw niemieckich należą do najmocniejszych
i najżywszych ustępów w całej rozległej literaturze Holokaustu.
Okazuje się, że autor odnosił się do swych wspomnień w głównej
mierze nie jako do świadectwa ani o zbrodniach okupanta, ani o stosunkach polsko-żydowskich, ale jako do „wieczystego pomnika” ku
chwale ukochanej żony, o zgon której oskarżał nie tylko sadyzm niemiecki, podłość polską i tchórzostwo żydowskie, ale i samego siebie.
W jego oczach pamiętnik miał odegrać rolę „dziecka, zrodzonego
234 Pamiętniki z getta warszawskiego: fragmenty i regesty, opracował M. Grynberg, PWN ,
Warszawa 1993, s. 266.
319
w bólach śmierci”, które „w czasie, gdy zapanuje znów wolność ludów
i wolność słowa w Europie”, pomści swoją „matkę”, tak że „żadna siła
nie zabije” jej pamięci. Wystawienie takiego pomnika wymagało od
niego dokonania głębokiej introspekcji i wyspowiadania się, w celu
uzyskania od żony przebaczenia za przestępstwa, które, jego zdaniem,
popełnił wobec niej. „Tak się zmieniłem przez ten rok. – napisał –
Anko, Anko, jaką przyjemność miałabyś teraz ze mnie?”
Ale udokumentowanie własnej poprawy moralnej i wychwalanie
pamięci ukochanej zmarłej nie zawsze są tożsame ze „smutną rolą
kronikarza” zagłady Żydów polskich, którą zarazem uważał za swoje
powołanie. Być może, że z tego powodu Perechodnik nie był pewien
wartości historycznej swego dzieła.
Toteż po napisaniu epilogu, 19 października 1943, zaczął pracę
nad drugą historią, w której odmalował brutalność okupantów w jak
najstraszliwszych kolorach. We wrześniu 1944, kiedy powstanie warszawskie (podczas którego służył w szeregach AK) osiągnęło swoje
apogeum, przekazał dwa bruliony, obejmujące zapis tej historii, do rąk
znajomej, Żydówki, która ukrywała się po aryjskiej stronie. Zwrócił
się do niej z prośbą:
„Przyniosłem dwa pamiętniki, w których opisałem swoją tragedię
od wybuchu wojny w 1939 roku do powstania, barbarzyństwa hitlerowskie, akcje «wysiedlenia», represje i znęcanie się nad ofiarami, sadyzm
podczas gnania Żydów do komór gazowych. Pisałem o tym wszystkim,
czego byłem naocznym świadkiem... Mam starszego brata, który uciekł
z żoną i dzieckiem do Rosji. Tam mają szanse przeżyć. Po wojnie na
pewno wrócą do Polski. Wierzę, że ty pozostaniesz wśród polskiej
ludności. Proszę ciebie, zapamiętaj, że jedynym ostatnim moim życzeniem i prośbą jest, aby odnaleźć mojego brata i oddać mu do rąk te dwa
pamiętniki, które nie atramentem, ale własną krwią zapisałem!”235.
Od tego momentu sprawy się dziwnie powikłały. Okazuje się,
że bruliony nie pozostały na długo u owej znajomej; pod koniec września przekazał je Perechodnik do rąk młodej Polki, byłej służącej
235 Cz. Fater, Aniołowie bez skrzydeł, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1995,
s. 126–127.
320
w domu jego rodziców w Otwocku.236 Później powierzył jej też swój
testament. Razem schowali bruliony pod gruzami domu pani Heli,
który został zniszczony podczas bombardowania stolicy; testament
natomiast zatrzymała służąca u siebie.
Po wojnie wróciła ona do Otwocka i pokazała testament Stefanowi Maleszewskiemu – temu samemu Stefanowi X, wymienionemu
w dzienniku – bo Perechodnik pozostawił mu w spadku udział w majątku swojej rodziny. Od Stefana dowiedziała się o tym, że brat Perechodnika, Pejsach (który został wymieniony zarówno w testamencie,
jak i w dzienniku), przeżył wojnę i mieszka w Otwocku razem z żoną
i córką. Jak opowiada Pejsach Perechodnik:
„Stefan wyjaśnił jej, że testament nie ma wartości, ponieważ ja,
brat Calka, zostałem przy życiu i już dostałem cały majątek rodziny,
stosownie do prawa polskiego. Więc testament ma tylko sentymentalną wartość dla mnie. Ona dała mi testament. Z testamentu zrozumiałem, że Calek napisał dziennik i wręczył pierwszą część do rąk
polskiego adwokata, magistra Błażewskiego, który pomagał naszej
rodzinie w czasie wojny i mieszka na Pradze. Adres Magistra był
spisany w testamencie. Przyjechałem tam.
Drzwi się otworzyły. Przede mną stała kobieta. Przedstawiłem się
jako inżynier Perechodnik. [...] Wyjaśniłem, że mój brat zginął. [...]
Wpuściła mnie. Prosiłem, żeby dała mi dziennik. Odmówiła, twierdząc, że dziennik należy do jej brata [tj. do Magistra]. Dopiero później,
kiedy dostałem dziennik do ręki, zrozumiałem, dlaczego nie chciała
go wypuścić: dla niej był on dowodem na to, że pomogła Żydom. Nagle usłyszałem głos starego człowieka z drugiego pokoju: «Co się tam
dzieje..?». Kobieta poszła do tego staruszka, swego ojca. [...] On był
szlachetnym Polakiem. Powiedział: «Jak to, ty nie oddajesz? To należy
do jego rodziny». Tak dostałem dziennik.
[Potem] pojechałem do Warszawy razem z dziewczyną [służącą]. Szukaliśmy drugiej części dziennika między gruzami. Niestety [...] nie mogliśmy znaleźć ani domu, ani ulicy, i ślad po tej części dziennika zaginął”.237
236 Tamże, s. 130–131; C. Perechodnik, Ha-tafkid he-acuw szel ha-ti’ud: Yoman machbo, Keter,
Tel Awiw 1993.
237 Relacja Pejsacha Perechodnika, w: C. Perechodnik, Ha-tafkid he-acuw...
321
Natomiast trzy zeszyty, należące do pierwszej części pamiętnika,
dobrze przechował Magister. Pejsach Perechodnik wziął na siebie
odpowiedzialność za opublikowanie pamiętnika swego brata. Przepisał on rękopis na maszynie i oddał maszynopis w ręce Centralnej
Żydowskiej Komisji Historycznej w Łodzi, poprzedniczki dzisiejszego Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. W dniu
29 listopada 1946 dyrekcja Centralnej Komisji podpisała umowę
z Pejsachem Perechodnikiem, według której „pan Perechodnik daje
do dyspozycji CŻKH wspomnienia swego zmarłego brata [...] z prawem
do opublikowania 5000 egzemplarzy w języku polskim, po niezbędnym skorygowaniu redakcyjnym”.238 Wkrótce potem Pejsach wyjechał do Palestyny, zabierając ze sobą oryginalny rękopis, który złożył
w depozyt w archiwum Yad Vashem w Jerozolimie. Rękopis znajduje
się tam po dzień dzisiejszy.
Nie wiadomo dlaczego CŻKH nie wywiązała się z obietnicy, zgodnie
z zawartą umową. Być może rzeczywiście mianowała redaktora, który
dokonał „niezbędnych poprawek”,239 ale bardziej prawdopodobnym
wydaje się, że z upływem lat zupełnie o niej zapomniała. Co prawda,
dwa fragmenty pamiętnika zostały opublikowane w 1988 roku w tomie
Pamiętniki z getta warszawskiego, ale dołączono do nich uwagę, że „brak
[...] informacji, kto po wojnie przekazał maszynopis do ŻIH”.240 W każdym razie, kiedy Pejsach Perechodnik odwiedził Żydowski Instytut
Historyczny w 1990 roku, musiał przypomnieć dyrekcji Instytutu o samym istnieniu umowy.241 Tak w 1993 roku ukazały się wspomnienia
Calela Perechodnika, pod tytułem Czy ja jestem mordercą?
238 „Opmach cwiszn Pejsach Perechodnik mit di ekzekutiw mitglider fun der C.J.H.K., N. Blumenthal [un] J. Kermisz...”, Łódź, 29 listopada 1946. Kopia dokumentu znajduje się
w posiadaniu kuzyna Perechodnika, Nachuma Zolotowa z Jerozolimy.
239 W archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego znajdują się dwie wersje pamiętnika.
Jedna jest identyczna z kopią, którą Pejsach Perechodnik trzymał u siebie do czasu
swojej śmierci w roku 1994; druga zaś zawiera istotne odchylenia od tego tekstu.
240 Pamiętniki z getta warszawskiego..., s. 355. Przedtem ukazał się większy fragment w księdze pamiątkowej Żydów otwockich: Sz. Kanc (red.), Jizkor-buch cu farejwikn dem ondenk
fun di chorew-geworene jidisze kehiles Otwock [un] Karczew, Irgun Joc’ej Otwock be-jisra’el,
Tel Awiw 1968.
241 Tak według relacji Pejsacha Perechodnika; nagranie na taśmie w posiadaniu Nachuma
Zolotowa.
322
Niestety, to pierwsze polskie wydanie, jak i kolejne z roku 1995,
zawierały istotne odchylenia od oryginalnego tekstu pamiętnika.
W obydwu opublikowanych wcześniej polskich wydaniach brakuje
wielu zdań, a nawet całych ustępów, obecnych w rękopisie, a wiele
fragmentów zostało całkowicie przerobionych.242
Obecne wydanie zostało przygotowane na podstawie oryginalnego
rękopisu. Polski czytelnik może zapoznać się z tekstem Perechodnika
w całości, w brzmieniu takim, jak go zapisał sam autor w melinie
na ulicy Pańskiej w czasie od 7 maja do 19 października 1943.243
Wspomnienia Perechodnika można odczytywać z kilku różnych
punktów widzenia, z których każdy pozwala nam skupić uwagę na
innym aspekcie dzieła autora. Z jednej strony przedstawia Perechodnik wiele zbiorowych obrazów dwóch społeczeństw – żydowskiego
i polskiego – pod okupacją niemiecką. Nakreśla on ogólny przebieg
procesów przystosowania się obu grup do nowych warunków życia
w okupowanym kraju i rozwój stosunków polsko-żydowskich.
Autor ostro i krytycznie charakteryzuje ogół Żydów jako „tchórzy”, bo jego zdaniem nie stawiali oni żadnego czynnego oporu
wobec niemieckiej kampanii zagłady, a co gorsze – nie zdawali
sobie nawet w wystarczającej mierze sprawy z zagrażającego im
niebezpieczeństwa. W podobny sposób potępia on ogół Polaków
z powodu „podłości”, którą przejawiali, wedle Perechodnika, wobec
losu ich żydowskich sąsiadów w czasie zagłady: Polacy rabowali, szantażowali i pomagali Niemcom znaleźć ukrywających się
242 Analiza niektórych, najbardziej rażących różnic znajduje się w: D. Engel, On the Bowdlerization of a Holocaust Testimony: The Wartime Journal of Calek Perechodnik, „Polin:
Studies in Polish Jewry”, nr 12, 1999, s. 316–329.
243 Dokonano niewielu drobnych ingerencji edytorskich w tekście. Poprawiono rażące błędy
gramatyczne i ortograficzne. Przystosowano pisownię niektórych słów do form obecnie
używanych (np. „żandarmeria” zamiast „żandarmerja”, „o tym” zamiast „o tem”, „przede
wszystkim” zamiast „przedewszystkiem”, „toteż” zamiast „to też”). Standaryzowano
wyrażenia regionalne i gwarowe. Podzielono niektóre niezwykle długie zdania na części. Wprowadzono znaki przestankowe tam, gdzie umożliwiło to lepsze zrozumienie
wypowiedzi Autora. Oprócz wymienionych zmian, powyższy tekst stanowi dokładną
transkrypcję słów Calka Perechodnika.
323
Żydów. Ale z drugiej strony Perechodnik dba o przedstawienie
przykładów chwalebnego, szlachetnego postępowania pojedynczych
Żydów i Polaków – przykłady, które może zadają kłam wszystkim
uogólniającym sądom.
Choć żona i córka Perechodnika „padły ofiarą”, jak pisze, nie tylko
„sadyzmu niemieckiego”, ale także „podłości polskiej” i „tchórzostwa
żydowskiego”, wydaje się, że Perechodnik interesuje się bardziej czynami indywidualnymi niż zbiorowymi. Nie dąży on przede wszystkim
do wydania ogólnego wyroku na temat „narodowego charakteru” Żydów czy Polaków, ale do zbadania całej złożoności ludzkich reakcji
w obliczu najskrajniejszych sytuacji, jakie człowiek może sobie wyobrazić.
Na podstawie dziennika Perechodnika trudno też pokusić się
o uogólniające wnioski na temat warunków życia Żydów w gettach.
Otwock, znajdujący się w centrum wydarzeń opisywanych w dwóch
pierwszych rozdziałach pamiętnika, był pod pewnymi względami
gettem nietypowym.244
Miasto, oddalone od Warszawy zaledwie o 28 kilometrów, nie było
ani ośrodkiem przemysłowym, ani też handlowym, lecz kurortem,
którego gospodarka zależała od stałego napływu letników ze stolicy.
Żydzi, którzy stanowili większość mieszkańców miasta przez cały
okres międzywojenny,245 utrzymywali się z usług świadczonych turystom, które w latach dwudziestych były dla wielu ludzi dobrym
źródłem dochodów. Niektórzy nawet zdołali na ich podstawie zgromadzić znaczne majątki.246
Jednak w okresie stagnacji ekonomicznej po 1929 roku zmniejszył
się napływ pensjonariuszy. Mieszkańcy Otwocka zmuszeni byli do
szukania nowych źródeł utrzymania. W ten sposób Otwock stopniowo przekształcił się w miejscowość uzdrowiskową, a Żydzi odegrali
244 O historii getta w ogóle zob. S. Szymańska, Ludność żydowska w Otwocku...
245 W 1921 roku ogólna liczba mieszkańców Otwocka wynosiła 8560, w tym 5408 Żydów.
W 1941 roku, w momencie zamknięcia getta, zamieszkiwało tam około 12 tysięcy Żydów
spośród 23.238 mieszkańców. Pinkas ha-kehilot: „Polin” nr 4, s. 130; K. Kubiak, Zarys
dziejów Otwocka w latach 1407–1944, w: Otwock 1407–1967 (praca zbiorowa pod redakcją
Józefa Kazimierskiego), „Książka i Wiedza”, Warszawa 1972, s. 70.
246 B. Orensztajn, Churbn Otwock..., s. 5.
324
ważną rolę w tym procesie. W latach 1927–34 założono tu co najmniej
trzy sanatoria pod patronatem organizacji żydowskich – „Zofiówka”
(szpital psychiatryczny), „Brius”247 (dla chorych na gruźlicę) i „Marpe”
(dla biednych).248 Znaczny odsetek miejscowej ludności żydowskiej
pracował w tych i podobnych zakładach.
Na skutek takiej struktury zawodowej miasta, życie gospodarcze Żydów otwockich załamało się prawie zupełnie po inwazji niemieckiej. Ustał napływ turystów i chorych.249 Brakowało również
większej liczby wykwalifikowanych robotników żydowskich, dzięki
którym można byłoby utworzyć sieć przedsiębiorstw niemieckich,
analogicznych do zakładów przemysłowych tworzonych w innych
gettach. Ta sytuacja ukształtowała życie w getcie na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim, przytłaczająca większość Żydów zmuszona została do zdobywania środków do życia ze stopniowej sprzedaży
ruchomości.
Z tego powodu powiększyła się przepaść między garstką bogaczy,
którzy posiadali środki na utrzymywanie względnie wygodnych warunków życia (a później również na dawanie łapówek urzędnikom
niemieckim w celu uchylania się od pracy przymusowej oraz uniknięcia innych dolegliwości wynikających z dekretów władz niemieckich),
i resztą ludności żydowskiej, niemającą należytych środków.
Powszechna bieda prowadziła do katastrofalnej śmiertelności
w getcie; do czasu masowej deportacji 19 sierpnia 1942 zginęło około 2000 Żydów (szósta część ludności żydowskiej miasta).250 Ostra
świadomość tych podziałów majątkowych, której Perechodnik daje
często wyraz na kartach pamiętnika, wynika prawdopodobnie z tego
kontekstu. Być może jego decyzja o wstąpieniu w szeregi policji żydowskiej krystalizowała się częściowo na tle struktury ekonomicznej
getta. W innych gettach mieszkańcy mieli stosunkowo więcej okazji,
247 Hebr.-żyd.: zdrowie.
248 B. Orensztajn, Churbn Otwock..., s. 5–6; Pinkas ha-kehilot, 4, s. 131.
249 Brak turystów i chorych był niekorzystny zarówno dla społeczeństwa polskiego, jak i dla
gospodarki całego miasta. Zob. K. Kubiak, Zarys dziejów..., s. 69–70.
250 M. Kalinowski, Lata wojny i okupacji, w: Zarys dziejów miasta Otwocka, pod redakcją
M. Kalinowskiego, Otwock 1996, s. 84; Pinkas ha-kehilot, 4, s. 132.
325
by minimalizować najcięższe aspekty prześladowań poprzez podjęcie
pracy w tak zwanych szopach.
Brak takich „szopów” w getcie otwockim, zwłaszcza w pierwszym
okresie okupacji,251 doprowadził Żydów do rozpaczliwych starań
o znalezienie innych rozwiązań prowadzących do tego samego celu.
Toteż wstąpienie w szeregi policji żydowskiej (początkowo policjantów żydowskich było tylko 31252) było wysoce pożądane. Perechodnik
miał żonę i małą córeczkę, które liczyły na jego wsparcie; wstąpił
do służby porządkowej, jak pisze, „żeby być wolnym od łapanek do
obozów”. Być może w innej sytuacji, dającej więcej sposobności do
podjęcia pracy cenionej przez Niemców, znalazłby Perechodnik inne
zatrudnienie.
W ocenie służby w policji żydowskiej, sformułowanej przez Perechodnika z perspektywy masowej deportacji z getta w sierpniu 1942,
służba ta stanowiła w jego oczach dowód tej samej podłości i tego
samego tchórzostwa, o które oskarżał zarówno społeczeństwo polskie,
jak i żydowskie. Zarówno jego wina, jak i wina Polaków i Żydów w ogóle, według Perechodnika, polegała na naruszeniu granic społecznej
solidarności w celu osiągnięcia osobistego pożytku.
Początkowo zakładał on, że istnieje wyraźna różnica moralna między obowiązkiem człowieka wobec swoich najbliższych a jego obowiązkiem wobec ogółu społeczeństwa lub ludzkości. Po utracie żony
i córki doszedł do przekonania, że nie można i nie wolno rozdzielać
tych dwóch obowiązków moralnych. To właśnie jest przedmiotem
najważniejszej przemiany świadomości, która staje się jego udziałem
na przestrzeni miesięcy, opisanych w dzienniku. Dla Perechodnika
jest ona powodem do dumy.
Tak więc wspomnienia Perechodnika można też interpretować,
między innymi, jako ogólne rozważania na temat znaczenia i granic odpowiedzialności ludzkiej w świetle doświadczeń ich autora
w okresie najcięższych i najboleśniejszych lat w dziejach ludzkości.
Uwagi autora o postępowaniu różnych osób, pojawiających się na
251 Pierwsze szopy w Otwocku powstały dopiero w 1942 roku, w przededniu deportacji.
B. Orensztajn, Churbn Otwock..., s. 15, 24.
252 K. Kubiak, Zarys dziejów..., s. 80.
326
stronach pamiętnika – rodziców Perechodnika, Kronenberga, Janka,
pani Heli, Magistra, Willendorfa i wielu innych – jak i o sobie samym,
odzwierciedlają jego zmieniające się rozumienie granic ich moralnej
powinności jako Żydów, Polaków czy po prostu ludzi. Odczytanie
pamiętnika Perechodnika z tego właśnie uniwersalnego punktu widzenia otwiera dla jego czytelnika nową perspektywę na tragiczną
historię Holokaustu.
David Engel
327