Rzym, 18 sierpnia 1866 Laudetur Jesus Christus! Dla braku czasu

Transkrypt

Rzym, 18 sierpnia 1866 Laudetur Jesus Christus! Dla braku czasu
18 (1)
Do ks. Karola Krementowskiego
Rzym, 18 sierpnia 1866
Laudetur Jesus Christus!
Dla braku czasu piszę od razu do wszystkich, niechaj więc jeden
drugiemu ten list przesłać raczy
Najdrożsi Koledzy i Bracia!
Długo, długo milczeliśmy; czy z zapomnienia lub obojętności?
Nie daj Boże! Przynajm niej moje sumienie wolne jest od tego
zarzutu. Przeciwnie, mimo 300 milowego rozłączenia żyjecie
wszyscy w pamięci i w sercu jak dawniej; jeżeli bowiem przy­
jaźń zawiązana w czasach niestałej młodości tak była silną i go­
rącą, iż wiele burz przetrwała, jakąż winna być teraz, gdy pod
brzemieniem wielkich myśli, prac i doświadczeń duch spoważniał
i już nie szuka li tylko wymiany chwilowego uczucia ale pomocy
istotnej w modlitwie, jedności w działaniu i pociechy w zwąt­
pieniu.
Moi drodzy! nie uwierzycie jak przez oddalenie wzmogła się
tęsknota za wami. Nieraz myśl odrywa się gwałtem od pracy
i biegnie Was szukać po kościołach, szkółkach i domach w a­
szych, nieraz w patruję się długo w twarze wasze a wtenczas cały
szereg różnych wspomnień przesuwa się przed duszą. O, jakżebym
rad widzieć Was wszystkich w Bogu szczęśliwymi, a jakże pra­
gnę, aby Was Pan Jezus jako wierne sługi miłował i szczęścił
pracy waszej, aby przez Was lud nasz poczciwy uzacniał się
i uświęcał, aby jak najwięcej łask i błogosławieństw spływało
przez Was z nieba na ziemię. Szczęść Wam Boże! a gdy inaczej
pomagać nie mogę, niech mi będzie wolno przynajmniej modlić
się za Was codziennie.
1
List pisany jest jednocześnie do w szystkich kolegów z święceń
kapłańskich: ks. Tomasza Gliwy, wikarego w Jaćmierzu, ks. Józefa
Godka, w ikarego w Ołpinach, ks. Franciszka M iklaszewskiego i ks. Salezego Wojnara, w ikarych w Leżajsku, ks. Szczęsnego Rudnickiego,
wikarego w Dobromilu, ks. P aw ła Sapeckiego, w ikarego w Dzikowcu,
ks. Alojzego Swiętnickiego, wikarego w Bieczu.
P rzybyłem do Rzym u 19 grudnia 1865 po 10 dniow ej bardzo
m iłej podróży. Pierw szych w rażeń opisać nie podobna a urok
jaki to m iasto św ięte z jego licznym i kopułam i, wieżam i i obe­
liskam i, z 7 wzgórzam i i płynącym w śród nich T ybrem spraw ia,
jest niew ym ow ny, bo też zaraz przychodzą na pam ięć dzieje prze­
szło dw udziestu w ieków. W łaśnie zbliżało się Boże Narodzenie,
więc m ogłem oglądać żłóbek betlejem ski w Bazylice N ajśw ięt­
szej P an n y M aryi Śnieżnej, ojca św. celebrującego u Św. P iotra,
cudow ne Dzieciątko Jezus w A ra Coeli, kazania dzieci, akadem ię
w 30 językach w Propagandzie itd. Lecz o Rzymie dam Wam
potem kilka praw dziw ych rysów , teraz w racam do osobistych m o­
ich zdarzeń. W ysiadłszy na dw orcu udałem się w prost do Zgro­
m adzenia OO. Z m artw ychw stańców i zostałem od w szystkich ser­
decznie przyjęty. Zgrom adzenie to, jak później poznałem , liczy
prócz dom u i now icjatu w Rzymie, dw ie m isje w B ułgarii i A m e­
ryce północnej. S kłada się z 20 księży i to Polaków, Niemców
i W łochów i tyluż praw ie nowicjuszów, ludzi po w iększej części
doświadczonych i różnym i burzam i ze św iata tu ta j zagnanych,
poświęcenie ich chw alebne, cel szlachetny, lecz niestety muszą
w alczyć z ciągłym niedostatkiem a przy tym w ielu m ają wrogów
w p a rtii rew olucyjnej i księżach em igrow anych, którzy niweczą
ich działalność. Gdy przybyłem , z przyszłego kolegium zaledwie
m u ry były wzniesione, a budow a cała pow ierzona kom isji z k a r­
dynałem C larellim n a czele bardzo leniw o postępowała. P rzykre
to były czasy, bo pom inąwszy, że nieraz chleba w dom u oo. zm ar­
tw ychw stańców zabrakło (wśród których z czteru innym i zam ie­
szkałem), że codziennie potrzeba było cztery razy w ielką i górzy­
stą przestrzeń drogi przebiec do Collegium Rom anum , przyszło
jeszcze znękanie m oralne. Oto wrogow ie nasi wszelkich sprężyn
używ ali, aby zniszczyć w zarodach nienaw istny im zakład, z d ru ­
giej strony p a rtia kardynałów zm artw ychw stańcom niechętna, nie
im, lecz jezuitom chciała oddać zw ierzchnictwo. T ak się rzeczy
w ażyły przez trzy m iesiące, wreszcie ojciec św. i najw iększy nasz
przyjaciel mimo wszelkich w pływ ów kazał otworzyć Kolegium
i m ianow ał re k to ra ojca Sem enenkę. I oto 24 m arca weszliśmy
do upragnionego C anaan — sam k ard y n ał C larelli otw orzył uro­
czyście nowe sem inarium , k tóre zbudow ane m odlitw ą i jałm użną
biednego narodu, oby przetrw ało w ieki i stało się dlań błogosła­
w ieństw em i chlubą. Leży ono na południow ej stronie Rzymu,
tuż o stóp K apitolu, obok Łuków Septim usa Severa, T ytusa po
zburzeniu Jerozolim y i K onstantyna W ielkiego, obok ru in pała­
ców daw nych cezarów i licznych św iątyń, obok sławnego w dzie­
jach m ęczenników Colosseum i w ięzień m am ertyńskich, słowem
w okolicy bogatej w pam iątki, a składa się z jednego skrzy a
odjętego zakonow i m ercedaryjuszów i niewykończonego jeszcze
frontu. W nętrze obejm uje prócz skrom nej kapliczki (gdzie jednak
m amy P rzenajśw iętszy S akram ent) sali rek reacy jn ej i refektarza,
19 izb m ieszkalnych a w każdej z nich łóżko żelazne, kom oda’
biurko, szafka na książki, kilka stołkow i obrazków. Przełożeni
Kolegium są o. Sem enenko, konsultor Indexu 2 , m ający w ielkie
imię w Rzymie, i ks. w icerektor K rechow iecki z Żytom ierza,
ludzie nadzw yczaj zacni i św iatli, członkam i zaś prócz m ojej
skromności, jeden akadem ik lwowski, dwóch Poznańczyków, z tych
jeden były oficer pruski i dwóch K oroniarzów , obaj em igranci
z 1863, w ogóle ludzie dojrzali i dobrego ducha. Życie nasze
jednostajne i pracow ite, reg u ła ścisła. Rano o godzinie 4 , 4 5 w sta­
jemy, po czym następuje p raw ie godzinna m odlitw a i m edytacja,
dalej msza św., o godzinie 7-m ej śniadanie i silentium aż do
wyjścia z m urów Collegium. Po powrocie z p relekcji znowu
silentium, o 11,30 czytanie duchow ne, a w niedzielę konferencja,
o 12—
tej rachunek sum ienia i Anioł Pański, dalej obiad, wśród
którego kolejnie czytamy. Po obiedzie adoracja Sanctissim i i go­
dzinna rek reacja, gdzie w raz z przełożonym i swobodnie sobie
gwarzymy. I znowu silentium, prelekcje, wspólna przechadzka
w najw iększym porządku, w śród k tó rej zw ykle odm aw iam y prze­
pisaną część różańca św. i jak iś kościół odwiedzam y; wreszcie
przed „Ave M aria” w racam y do domu, gdzie n astępuje kolacja,
półgodzinna rekreacja, „De p ro fu n d is” i pacierze w ieczorne i tak
dzień się kończy. Prócz tego do w yrobienia życia duchow nego
w alum nach (co jest głównym zadaniem sem inarium w Rzymie)
służą 8 -dniow e coroczne a jednodniow e miesięczne rekolekcje,
częste konferencje i nieustanny w pływ przełożonych n ad każdym
krokiem alum nów czuw ających. Pod względem studiów system
tutejszy zupełnie jest różny od naszego. K urs teologii obejm uje
4 lata a zasadza się na gruntow nym i czteroletnim w ykładzie dog­
m atyki, gdy inne przedm ioty są tylko pomocnicze i poboczne, fo r­
ma zaś w ykładu przechow ała się jeszcze z czasów scholastycyzmu. Chodzimy wszyscy do Collegium Rom anum , gdzie najuczeńsi jezuici w ykładają, do tej sam ej sali, w której w ykładali B allen m ’ Suarez 3. Lugo 4, Tolet 5, C ornelius a Lapide 6 itd., a w któ^ Konsultor Indeksu Książek Zakazanych.
szvch , f - 1Fr?nciszek S u a r e z (1548— 1617) TJ, jeden z najw ybitniejficznych
W SWe:l ep
’ autor liczny ch Prac teologicznych i filozo162i!_5,S‘
?e L u g 0 (1583—1660) TJ, w ybitny teolog, w latach
dynał
w ykładow ca teologii w Collegium Romanum, od 1641 r. karautnr nl' Fratnciszek T o l e t (1532— 1596) TJ, w ybitny filozof i teolog,
kardynaTn
PraC Z ^ dziedziny’ współpracownik Wulgaty, od 1593 r.
Prof
Korneliusz a L a p i d e (1566— 1637) TJ, znakomity egzegeta,
• w .Loyamum i w Collegium Romanum w Rzymie, autor kom en-
L IS T Y
rej teraz przeszło 300 młodzieży doborowej w szystkim ziem i ję­
zyków (bo jest i M urzyn jeden) w najpiękniejszej zgodzie zasia­
dają, wszyscy uszykowani w edług Kolegiów i w najróżniejszych
strojach. Tam i ja także w zielonym pasiku i w płaszczu akade­
m ickim jak najskrom niejszy kleryczek 1 -go roku przez sześć mie­
sięcy chodziłem, wreszcie zniecierpliw iony podałem się do egzami­
nu i przy pomocy Bożej dnia 5 lipca złożyłem bardzo szczęśliwie
odrazu drugi egzam in na m agistra ś-tej teologii. Egzam in ten, czy­
li licentiatus, trw a ł przeszło godzinę, a zasadzał się na dysputow an iu scholastycznym w form ie sylogizm u z trzem a profesoram i,
którzy czynili zarzuty przeciwko tezom: 1. de possibilitate et existentia m eriti, 2. de operibus injidelium et peccatorum i 3. de conciliatione libertatis nostrae cum scientia divina visionis. Zostaje
jeszcze egzam in trzeci na doktora ś-tej teologii, gdzie prócz dog­
m atyki potrzebne są historia i egze[ge]tyka, a do tego przygoto­
w uję się teraz z natężeniem , aby go złożyć w jesieni i zaraz roz­
począć k u rs p raw a kanonicznego. Do w ykształcenia umysłowego
nie b rak u je tu ta j środków i zachęty, ale czasu; nad er pożytecznym
jest dla nas w ykład filozofii ojca Sem enenki, głębokiego m yśliciela
a przy tym wielkiego m istyka.
Lecz za to strona zew nętrzna sem inarium polskiego nie jest tak
św ietną. Bieda polska i nam czuć się daje. Dzieło rozpoczęte a brak
n ań funduszów , potrzeby w ielkie a z k ra ju nie m a zasiłku. Szcze­
gólnie b ra k książek i sukni czuć się daje, bo fundusze nasze po
1 0 0 0 franków nie w ystarczają, lecz w ięcej n ad to nas bolą kno­
w ania i obelgi rodaków, niechęć i podejrzenia obcych: rzecz dziw­
na, iż w szystko co polskie m usi mieć swych wrogów. Stąd jak
żołnierze czujni jesteśm y na straży, by nie dać żadnych pozorów,
stąd nam dano za spow iednika Niemca jezuitę, który w szystkie ję­
zyki (naw et chiński) prócz polskiego posiada, stąd też kom isja
przedłuża swą działalność. Lecz z drugiej strony m am y życzliwych
przyjaciół w niektórych kardynałach jak Reisachu, P itrze 7, A ltierim , a najw iększego w sam ym ojcu św. Oto nowe dowody jego
współczucia dla nieszczęśliwej Polski. Dnia 27 kw ietnia byliśmy
z ojcem Jełow ickim na audjencji u ojca św. P rzy jął nas bardzo
serdecznie w sali konsystorzów tajnych. Gdy wszedł i zobaczył nas
w rzędzie klęczących zawołał wesoło: Ecce pusillus grex, a na
słowa o. rektora: „Ojcze święty, oto pierw sze roślinki zaszczepio­
ne na chw ałę Kościoła proszą twego błogosław ieństw a”, r z e k ł:
tarzy do Ksiąg St. Test. z w yjątkiem K sięgi Joba i Nowego Testa­
mentu.
, , . „
7
Ks. Jan Chrzciciel Franciszek P i t r a (1812— 1889), benedyktyn,
w ybitny archeolog, od 1863 r. kardynał, od 1869 prefekt Biblioteki Wa­
tykańskiej, od 1879 r. bp Frascati, wicedziekan Collegium Romanuffl.
autor szeregu prac i rozpraw naukowych.
DO OSÓ B
DUCHOW NYCH
133
B ło g o sła w ię wam, przybyliście tu ta j nabrać ducha Bożego i n au ­
ki bądźcież w iernym i w aszem u pow ołaniu i obowiązkom, abyście
kiedyś, gdy Bóg pozwoli w am wrócić do k raju, stali się pociechą
dla tego nieszczęśliwego n aro d u ”. Po czym dodał kilk a słów za­
chęty, zbliżył się do każdego, dał m edalik i nogę do pocałow ania,
w r e s z c i e pobłogosławił i odszedł mówiąc: Addio m iei jigliuoli,
addio mio caro rettore.
Piękniejszym był dla nas dzień 16 m aja, bo w nim ojciec św.
odwiedził skrom ne polskie progi. P rzybył w tow arzystw ie kom isji
i w zw ykłym orszaku gw ardii a pobłogosławiwszy nas przy
drzwiach klęczących wszedł po schodach kw iatam i usłanych n a j­
przód do kaplicy, gdzie na w idok obrazu św. Ja n a K antego w y­
rzekł: „O, gdyby Polska m iała teraz takich kapłanów !” Potem
w sali rek reacy jn ej usiadł n a tronie, m y zaś w rzędzie uklękli.
Tutaj powiedział do nas kilka słów gorących i apostolskich, za­
chęcających do pobożności, miłości Kościoła i p racy gorliw ej,
„abyśmy się stali kiedyś pociechą dla tego nieszczęśliwego k ró ­
lestw a, nie wiem bowiem, co P an Bóg w zględem w as zam ie­
rzył” — po czym dodał tonem nieco żartobliw ym : „ten naród pol­
ski jest trochę dobrym , ale i trochę złym, m usiał on dużo zaw i­
nić, kiedy go P an Bóg tak karze, lecz m usi on także być P an u
Bogu drogim , bo quem Deus diligit — castigat”, na co odrzekł
ojciec P iotr: „Ojcze święty, od Ciebie oczekujem y odrodzenia n a ­
szego, a i ta garstk a pracow ać będzie, aby z P olski złej uczynić
św iętą”. Po czym ojciec św. przypuścił każdego z nas do ucało­
w ania nogi i pobłogosławił, dalej odwiedził nasze izby i refektarz,
a wszędzie coś powiedział żartobliw ego lub serdecznego, iż m y go
z taką swobodą jak dzieci ojca otaczali. Od kucharza np. zażą­
dał, aby m u dał jeść „pieczeń z sosem pom idorow ym ”, bo on to
lubi, jednego z naszych p o targał za włosy, to znowu w bibliotece
opadliśm y go z taką natarczyw ością, aby nam swe p o rtre ty pod­
pisał, że m usiał usiąść na prostym krześle i podpisać stosowne
wierszyki (mnie np. Dominus regat vos et nihil vobis deerit).
Podczas pisania ja trzym ałem kałam arz, lecz w łaśnie gdy ojciec
św. pióro podaw ał, głowę na bok zwróciłem i zaraz nie spo­
strzegłem, tedy on zawołał tonem niby gniew nym : „U ważaj mój
sekretarzyku”, co w szystkim dało pochop do serdecznego śm ie­
chu. W reszcie zabawiwszy u nas blisko godzinę pobłogosławił
i odjechał, żegnany okrzykam i ludu. W krótce potem (1 czerwca)
byłem znow u u ojca św., w y b ran y w raz z drugim klerykiem , by
złożyć podziękow anie ojcu św. za łaskaw e odwiedziny. P ojecha­
liśmy do W atykanu k aretą papieską, a po półgodzinnym
oczekiwaniu w przedpokoju oglądaliśm y nadzwyczaj m iłe oblicze
°jca św. P rzy jął nas z rów ną serdecznością, a na k ró tk ą prze­
mowę ojca P iotra odrzekł: „B iednym Polakom źle idzie” i w czu­
łych słowach ubolew ał nad stanem Kościoła Polskiego, iż „k a r­
ność zepsow ana a co najgorsza trad y cje naw et g iną”. T utaj
o. P io tr w trącił kilka słów o sm utnym stanie sem inariów w P ol­
sce, a arcybiskup F ranchi dodał, że i biskupi są w ygnani lub
prześladow ani, n a co ojciec św.: „Praw da! ten nieszczęśliwy n a­
ród w ciągłym jest ucisku, więc nie dziw, że praw a i swobody
rozw inąć się nie mogą. Wy więc (i tu do nas się zwrócił) m acie
w skrzesić ducha kościelnego i być jako lucernae ardentes in loco
caiginoso, vere caliginoso”. T utaj odważyłem się odezwać: Noi
spenam o in Deo”, z czego bardzo się ucieszył ojciec św. w oła­
jąc: „bravo! bravo, więc oni rozum ieją coś po włosku, ci Polacy
m ają bardzo dobre ucho do nauczenia się obcych języków. Sły­
szałem P olaków m ówiących po francusku jak rodowici F ran cu zi”.
A ojciec P io tr dodał: „Polacy m ają także dobre serce do naucze­
nia się p ra w d y ”. W reszcie pobłogosław ił nas i pożegnał.
Jesteśm y teraz n a w illi w Genzano, pięknym m iasteczku
w górach n ad daw nym Alba Longa leżącym, skąd się otw iera
prześliczny widok n a k ra j i m orze. T u taj oddycham y świeżym
pow ietrzem po strasznych upałach rzym skich, dzień cały p ra cu ­
jem y, w południe słucham y głębokiej flozofii o. Sem enenki a w ie­
czorem uzbrojeni w kije na brygantów idziem y wszyscy w górv.
Zycie praw dziw ie sielankowe. Tym czasem nad Rzymem zbierają
się czarne chm ury, jak niegdyś za czasów P iusa VI-go i groźniej­
sza niz pierw ej podnosi się burza przeciw Kościołowi. Ś w iat całv
przen u rto w an y jest m asonerią, k tó ra sam ych ludzi wysokie god­
ności piastujących do 80 0 0 0 , a w szystkich członków praw ie 8 m ilonow liczy, ona to w yw ołała ostatnią wojnę, a teraz gotuje się
do stanowczego ciosu n a Kościół. Rzym w re i czeka hasła do re ­
w olucji, a tym czasem Francuzi już wychodzą. Zbliżają się groźne
Pr.zePow ledm e zw iastują rzeź bliską, dnie ciemności
try u m f Kościoła, więc m e dziw, że um ysły katolików sa strw o ­
żone, n aw et ojciec sw. 2 sierpnia w kościele Sw. F ranciszka mo­
dlił się głośno, aby P an Bóg zachow ał m iasto od tych „drapież­
nych b e stn ’\ M y zostajem y w Rzym ie z ojcem św iętym , któ ry nie
chce uciekac przed niebezpieczeństw em , lecz któż wie, czy nas
„czerwone koszule” nie rozpędzą. U fajm y jednak, że Kościół
i z tej burzy w yjdzie zwycięsko, a w przyszłym roku w dzień
sw. P io tra i P aw ła obchodzić będzie try u m f swych dzieci w po­
czet m ieszkańców nieba w pisanych (jak św. Józefata, P aw ła od
Krzyża, Oliera, którego życie niegdyś czytaliśm y itd.) i 18-wiekową rocznicę m ęczeństw a K siążąt Apostolskich.
A w am , m oi m ili Salezy, K saw ery, K arolu, Tomaszu, Józefie,
Szczęsny, Paw le, Alojzy, W ładysław ie, jakże się powodzi? Jak
idzie p raca około roli Bożej? Zapew ne żwawo i pom yślnie, jak
na praw dziw ych robotników przystoi, bo znam wasze serca pocz­
ciwe i pełne poświęcenia. Spokojni od b u rz św iata, otoczeni m i­
łością swej trzódki, dzielicie swe chw ile m iędzy kościółek, szkół­
kę łoże chorego i skrom ną izdebkę; życie to ciche, ale jakże
wielkie i błogosławione u Boga; ja za nim tęsknić nie p rzesta­
łem. O moi drodzy! pracujcie ile W am sił starczy dla naszego
ludu, bo to lud złoty i św ięty, k tó rem u nie masz podobnego.
Trzeba poznać inne ludy, aby go cenić. W nim jest potęga nasza
i przyszłość narodu polskiego, bo on m a w iarę żywą, ta k rzad ­
ką teraz niestety, a nią odrodzi się inną nadpsutą część narodu.
Gdy się zastanaw iam nad kolejam i, którym i nas Bóg prow adzi,
muszę błogosławić tę rękę, co nas karze, aby nas zachow ała od
powszechnej trucizny, którą ludzkość się zabija. Lecz o tym
więcej kiedyś, gdy P an Bóg pozwoli w ustnych pogadankach.
A tym czasem m ódlcie się, K ochani Koledzy, za uciśniony Koś­
ciół i św iętego starca, któ ry przypom ina w iarą i m ęstw em swego
poprzednika Apostoła, m ódlcie się także za waszego kolegę, k tó ­
ry ciągle w sercu W as nosi, nigdy w m odlitw ach swych n ie opusz­
cza, a teraz wszelkiego błogosław ieństw a z nieba życzy, Bóg
z Wami, Bracia.
Wasz b ra t
ks. Józef
Niech W am nie będzie dziwno, że ta k rzadko piszę, bo też
u m nie chw ila w olna jest rzadką. W y nie zapom inajcie o m nie,
wszakże list jeden choć na rok napisać nie w iele kosztuje. P r o ­
s z ę W a s o t o g o r ą c o i spodziew am się od każdego w prze­
ciągu m iesiąca odpisu.
Oto adres: A M onsieur TAbbe J. P.
P re tre du College Polonais a R o m e
Via S alara Vecchia (pres de Campidoglio) Nro 53
par Suisse
Proszę, aby każdy pozdrow ił swego proboszcza i okolicznych
księży, których znać mogę. A ksiądz Salezy niechaj pozdrowi
ks. G oneta i ks. D ornw alda — a i pierw szy odpisze n a t y c h ­
m i a s t o w szystkich dziejach diecezji. M arka 23 flr.
19 (2)
Przem yśl, 3 listopada 1869
L JX
Drogi K arolu.
Po pięciu latach włóczęgi w róciłem znow u do tej m acierzy
naszej, k tó ra nas w św iat n a apostolstwo w ysłała. Lecz jakże
inny wróciłem , aniżeli w yszedłem — m łodzieńcza ona swoboda
u stąpiła m iejsca głębszej powadze życia, złote m arzenia czasów
kleryckich jedne zniknęły, inne przybrały form ę rzeczywistości,
w yobraźni podcięto nieco skrzydła, ale za to doświadczenie zys­
kało, bo już niejedno się widziało i niejedno przebolało — sło­
wem w róciłem już mężem. I gdy czasem puszczę m yśl w ubiegłe
lata lub przechodzę obok tych sal, któreśm y niegdyś zam ieszki­
wali, zaraz m i przychodzą na pam ięć w szyscy kochani tow arzy­
sze i przyjaciele. I gdzież oni są teraz? Trzej w nieznanej k ra i­
nie wieczności, jeden za furtą, jeden w gw arze stolicy, a inni roz­
prószeni n a roli Bożej. Dziś szczególnie w ięcej niż kiedy indziej
dusza tęsknotą przesiąkła, bo wszakże ju tro dzień im ienin jedne­
go z drogich kolegów, a więc uroczystość wspólna dla w szyst­
kich. O, jakżebym pragnął, drogi K arolu, być przynajm niej dzi­
siaj z Tobą i podzielić razem chw ilę sam otną, lecz gdy inna jest
wola Boża, więc przynajm niej duszą przenoszę się do Ciebie,
by Ci złożyć najserdeczniejsze życzenia, na jakie się tylko przy­
jaźń praw dziw a zdobyć może. Oby Ci P an Jezus użyczył m i­
łości swej i błogosław ieństw a swego w całej pełni, abyś uśw ię­
cił siebie i w raz z sobą lud swój, a za to otrzym ał kiedyś podw ój­
ną koronę sługi w iernego i pasterza troskliwego. Ja nie przestanę
nigdy w spierać Cię m odlitwą, a przy tym dzielić się Twoją ra ­
dością i Twoim sm utkiem .
Od 5 października jestem w P rzem yślu jako p refekt w sem i­
narium . P racy nie m am żadnej prócz tej, jaką sobie znajdę, lecz
zdaje się niezadługo obejm ę k ated rę dogm atyki, bo ks. L. M a­
zurkiew icz praw ie z pewnością przenosi się do Lwowa, chociaż
dotychczas d ek retu nie otrzym ał. S em inarium nasze obecnie do­
syć w dobrym jest stanie — w iększy w nim ład i pokój, aniżeli
daw niej i w ięcej też duchowego nam aszczenia — przynajm niej
na zew nątrz, tylko to nieszczęsne stronienie od przełożonych
z zasady i pew ien terroryzm opinii i teraz panuje. Przełożeni
wszyscy działają zgodnie, zdaje mi się tylko, że ksiądz R ektor
m niej się teraz udziela. Aby się tem u praw dziw em u ojcu od­
wdzięczyć za jego ofiary, postanow iłem poświęcić 3 godziny ty ­
godniowo n a nau k ę języka francuskiego dla kleryków , co już
weszło w czyn. W Przem yślu cisza i b ra k wszelkich nowin. Ks.
biskup [Józef M onastyrski] w rócił ze Lw ow a w sobotę, zdrow ie
jego jest bardzo w ątłe, cierpi bowiem na hem oroidy, do Rzymu
m a jechać 12 bm. bez żadnej świty. W pierw szych dniach paź­
dziernika b y ł nasz poczciwy P aw eł 8 w Przem yślu, by się poddać
konkursow i; m a bowiem nadzieję na jakieś beneficjum , które do­
piero czeka erekcji. K ochany T o m e k 9 jest zdrów dosyć; lubo
8 Mowa o ks. Paw le S a p e c k i m , w ikarym w Dzikowcu.
9 Mowa o ks. Tomaszu G 1 i w i e, późniejszym proboszczu w Odrzykoniu.
aca w ielka nie m ało go natęża, za to ks. K rukow ski słabuje na
żołądek w skutek w ysilenia i n ad m iaru pracy. W m iejsce zacnego
ks F a ła ta 10 przyszedł rów nież zacny ks. B ie g a 11 z Dobrzechowa 12 . Ks. D ą b ro w sk i 13 proboszcz z D ybał przeniósł się 2 bm. do
w ieczn ości żałow any od wszystkich.
A Ty jak się masz, drogi K arolu; zapew ne pracujesz spokojnie
lubo nie bez tru d u i cierni około sw ojej ow czarni otoczony czcią
ł przyw iązaniem owieczek. Gdy P an Bóg pozwoli doczekać,
odwiedzę Cię w lecie z Tomusiem. Tym czasem niechaj P an Jezus
zachowa Ciebie i trzódkę Tw oją w sw ojej miłości, a M atka N aj­
świętsza niech pieszczotami sw ym i osładza Ci liczne trudy. Módl
się za tw oim kochającym Cię przyjacielem i kolegą
ks. Józefem
PS. M ik lu ś 14 w ybiera się do Rzym u z ks. Podgórskim 15, m a
już przeszło 100 fl. M iałem w tych dniach w ielkie zm artw ienie.
Siostra m oja, Kasia, w alczyła 3 dni ze śm iercią przy połogu —
już m iano zrobić sekcję, lecz dzięki Bogu na 3 dzień porodziła
dziecię nieżyw e; teraz zaś jest mocno słabą. Rodzice o m ało nie
um arli z w ielkiego żalu — w spom nij o nich w Memento.
20 (3)
Korczyna, 3 czerwca 1871
L JX
Drogi K arolu.
P rzyrzekłem Ci przybyć na odpust ś-tej A nny i powiedzieć
kazanie, lecz niestety nie mogę dotrzym ać słowa. Ju ż drugi
miesiąc słabuję na w ątrobę (chorobę a raczej usposobienie odzie­
dziczyłem od M atki) i poddaję się p rzy k rej kuracji. Bo pom i­
nąwszy, że cały m aj piłem wodę karlsbadzką, muszę nadto przez
dwa m iesiące kąpać się w wodzie m ydłem roztw orzonej, pić róż­
ne ziółka, a na dobitek w ychylić jeszcze 30 kam ionek wody
karlsbadzkiej. Podczas tej k uracji, k tó ra dopiero w sierpniu się
skończy, m uszę unikać wszelkiego natężenia np. spowiedzi, k a­
10 Ks. Józef F a ł a t , w yśw ięcony na kapłana w 1868 r.
11 Ks. Michał B i e g a , wyświęcony na kapłana w 1868 r., proboszcz
w Dobrzechowie.
12 Dobrzechów, wieś w pow. przemyskim.
13 Ks. Józef D ą b r o w s k i , w yśw ięcony na kapłana w 1825 r.,
Proboszcz w Łużnej w latach 1829—40 oraz w Moszczenicy w latach
1841—69.
14 Ks. Franciszek M i k l a s z e w s k i , w ikary w Leżajsku.
15 Ks. A ntoni Maria P o d g ó r s k i , w yśw ięcony w 1854 r., w ikary
^ Grodzisku, Majdanie, Leżajsku, Przeworsku, Tarnowcu, następnie
Proboszcz w Woli Zarczyckiej.
zania, n auki itp. a więc jestem zmuszony prosić Cię o uw olnienie
z danej obietnicy i złożyć zaszczyt sław ienia ś-tej A nny na kogo
innego. Nasz Godzio 16 obiecał m ię zrazu wyręczyć, stąd tak długo
ociągałem się z listem , lecz dzisiaj w łaśnie odm ówił stanowczo.
Racz więc poszukać kaznodziei w okolicy, m nie zostaw iając na
później.
Nasz Tom uś został za łaską Bożą i dobrych ludzi proboszczem
w O drzykoniu. Oby by ł tylko tam szczęśliwym i przyniósł ludo­
w i szczęście Boże. Mam tę błogą nadzieję. W łaśnie w tych dniach
bierze dla niego Godzio tem poralia, bo pierw sza licytacja została
obaloną, on sam zapew ne w lipcu nadjedzie. Czy atoli będzie
m ógł przybyć n a odpust trudno powiedzieć, jeżeliby się w strzy­
m ał do sierpnia, przyjadę z nim razem . Mam z Tobą w w aż­
nej spraw ie pomówić. Jeżeli P an Bóg pozwoli, odbędę w jesieni
przyszłego ro k u pielgrzym kę do Ziemi Św iętej i zapraszam Cię
na tow arzysza. Lecz więcej o tym ustnie pomówimy. Pozdraw iam
Cię więc po b ra te rsk u i polecam się Tw ojej m odlitw ie
Tw ój kochający Cię przyjaciel i kolega.
ks. Józef
PS. P ozdraw iają Cię uprzejm ie moi Rodzice i cała rodzina.
Pozdrów Twoich Rodziców a przy sposobności oświadcz ukłony
p an u h ra b ie m u 17. Racz mi w krótce odpisać, czyli w yszukałeś
kaznodzieję, bo w ostatnim razie nam ów iłbym Tomusia, po w tó­
re czy nie zaw itasz sam w nasze strony.
21
(4 )
Przem yśl, 2 listopada 1872
Drogi K arolu.
Otóż znow u zbliża się uroczystość Twojego P atro n a a więc
przyjm ij od szczerze kochającego Cię przyjaciela i kolegi n aj­
serdeczniejsze życzenia. Oby Ci ten św ięty uprosił podobnej
gorliwości około pow ierzonej trzódki i podobnej miłości Boga
w raz z duchem zaparcia, abyś w stępując w jego ślady stał się
oraz uczestnikiem jego chw ały. Tego Ci życzę i o to prosić będę
ju tro podczas Najśw. Ofiary.
Jak że się masz, mój m iły K arolu? Zapew ne ciągniesz z tru ­
dem ciężki pług życia, któ ry m usi orać rolę w ielką i tw ardą, bo
nie tylko swoją, ale i obcą. Trosk m usisz mieć nie mało, zwłaszcza,
że pielgrzym ka jerozolim ska i słota letn ia nowych dodały, lecz
m am ufność, że przy pomocy Bożej i znanej m i sprężystości tw e­
go ducha w krótce z nich w ybrniesz. Zresztą bez krzyża nie może
być życie ludzkie.
16 Mowa o ks. Józefie G o d k u , w ikarym w Ołpinach.
17 Hr. Tomasz R o m e r , patron Święcan.
Co do m nie m am sm utek niem ały, bo zdrow ie m oje ciągle
szwankuje. Niedaw no leżałem dw a tygodnie na febrę gastryczną,
teraz zaś łażę i udaję zdrowego, ale nim nie jestem . W lecie
przyjdzie jechać koniecznie do K arlsbadu, aby nieco popraw ić
żołądek i w ątrobę, inaczej trzeba by w krótce um ierać. Nosiłem
się naw et z m yślą, aby uciekać z Przem yśla, ale gdzież pójdę?
Nie uwierzysz, ile to trzeba cierpliw ości z tak lichym ciałem,
zwłaszcza gdy dusza rw ie się do czynu, ale niech i w tym się
dzieje wola Boża. Obecnie pokusiłem się o rzecz nie m ałą, bo
w ystąpiłem n a publiczną w idow nię z moim pismem. U fam w Bo­
gu, iż m i pozwoli uskutecznić to dzieło dla Jego chw ały podjęte
i nastręczy potrzebnych do tego środków ; inaczej zrobię fiasco
i zalezę w długi po uszy, bo od przedsięw zięcia nie odstąpię.
Gdyby podczas d ru k u zabrakło m i na razie jakiej kwoty,
czybyś m i nie mógł pożyczyć u ks. Radom skiego 18 a ja — rozu­
mie się — zaraz po sprzedażjy takow ą bym zwrócił; racz go o to
otw arcie zapytać. Sam przedpłaty nie przesyłaj, bo miło m i b ę­
dzie ofiarow ać Ci pierw szą m oją pracę w upom inku; lecz jeżeli
możesz kogoś do przedpłaty zachęcić, racz tego nie odmówić,
a przynajm niej duszom pobożnym daw aj potem do czytania. Do
druku zabiorę się praw dopodobnie w styczniu, gdy się pew na
liczba prenum eratorów zbierze, tym czasem zaś spisuję notatki
do opisu pielgrzym ki, prosił m nie bowiem ks. Podolski w, abym
do jego „P rzeglądu” pisywał.
W P rzem yślu nie w iele nowin. W świecie k lerykalnym zaszła
ta zm iana, że ks. P aszyński już się instytuow ał n a Jasło, dokąd
w tych dniach w yjechał, czy jed n ak nie da się ułowić n a złoty
łańcuch, przyszłość okaże. W pierw szych dniach października
m ieliśm y tu gościem zacnego o. K ajsiew icza przejeżdżającego
tędy z A ndrianopola do Rzym u i starającego się przesiedlić swo­
je zgrom adzenie do Galicji. N iestety kołatającym do drzw i ojczy­
stych n ik t nie chce otworzyć; biskupi mówią: nie m a u nas m iej­
sca, i odpraw iają ich z kw itkiem , a lib erały nasze rzucają za nim i
błotem. W tym m iesiącu przybył do nas rów nież in n y gość ze
wschodu — ale nie bardzo pożądany, dla w ielu naw et straszny —
cholera. W net kilkudziesięciu Zydków powędrowało tam , gdzie
już nie m ożna robić geszeftów, z naszych zaś dopiero dw ie osoby
um arły. W Sam borze lepiej się uw ija, m ianowicie koło Nam i-
h„c, Ks Kornel R a d o m s k i , w yśw ięcony w 1857 r., proboszcz w LiDuszy w latach 1866— 1882.
redakt?S‘ ??dward P o d o l s k i , kanonik lw ow ski, w latach 1879—81
Wom
r
rze§ ^ du L w ow skiego”, dwutygodnika poświęconego spraWp t , lg.ljn ym > naukowym, literackim i politycznym , który w vchodził
Lwowie w latach 1871—1883.
LISTY DO OSÓB DUCHOWNYCH
siów (?), skąd nie m ały strach dla naszego Pudlonusa 20. J a k już
wiesz zapewne, przeznaczono go do W iednia, z czego jednak nie
bardzo kontent.
Ks. Glazer otrzym ał Twój list, którego długo oczekiwał; gdy­
byś innych książek potrzebował, racz napisać, a chętnie Ci spro­
wadzi. P rzy sposobności pozdrów Tomusia, oświadcz w inne ukło­
ny p. hrabiem u, a sam przyjm ij b ra te rsk i uścisk i zapew nienie
nieustającej przyjaźni.
Twój przyjaciel i kolega
ks. Józef
22 (5)
Przem yśl, 22 stycznia 1874
L JX
Drogi K arolu.
Przepraszam Cię najprzód, że Ci tak długo nie odpisuję, lecz
jakoś nie było dogodnej chwili, bo tak i konkurs i egzamin z kle­
rykam i i kazanie u reform atów i m owa przy otw arciu Stow a­
rzyszenia K atolickiego i różne inne zajęcia, a w szystkie odw ra­
cają gdzie indziej uwagę. P rzepraszam Cię po w tóre, iż Ci nie­
rozważnym listem nie mało może przykrości spraw iłem . Sądzi­
łem, że mogę wziąć na barki ciężar tak w ielki, jakim jest cura
animarum i powiedziałem placet, lecz w stanowczej chw ili za­
brakło odwagi, zwłaszcza że odezwały się inne i nader silne
prądy, k tó re od daw na rw ą duszę gdzie indziej. Co się ze m ną
dalej stanie, nie wiem, tym czasem płynę z falą czasu, czekając
rychło li Opatrzność zwróci łódź życia w tę stronę, dokąd ją
prze w ew nętrzne pragnienie. Lecz może to i nigdy nie nastąpi,
bo czasem Bóg daje pragnienie, a nie pozw ala go ziścić. Fiat voluntas Dei. Poniew aż wszedłem n a chw ilę na drogę, którą się
idzie po beneficjum , więc trzeba się było poddać egzaminowi
konkursow em u i zrobiłem to bez w ielkiego tru d u , lubo z za­
chow aniem wszelkich formalności. Teraz zaś korzystając z czasu
swobody i lepszego nieco zdrow ia pracuję dalej nad pielgrzym ­
ką i niebaw em uporam się z Jerozolim ą, k tó ra kilkanaście za­
bierze arkuszy. Być może, że niektóre uryw ki ukażą się w „Prze­
glądzie Lw ow skim ”.
U nas nic nowego prócz znanych Ci także cierpień Kościoła,
k tó re nas w szystkich obchodzą. Gdy praw a antyreligijne przejdą
w Izbie, zjadą się biskupi austriaccy w W iedniu i uchw alą jednozgodne postępowanie, a zapewne i w ypowiedzenie wojny. Tak
pisał k ard y n ał R auscher do ks. arcybiskupa, lecz to jest jeszcze
20 Sprawa bliżej nie zidentyfikowana.
141
iemnicą, więc racz zachować milczenie. Starszyzna nasza zdro­
wa tylko ks. biskupa męczy czasem ów kurcz piersiowy. Chcia­
łem u ks. rek to ra zapisać Ci jakich książek, lecz nie wiem d la­
czego zw leka przesyłkę i nie chce zapisywać. Za to posyłam Ci
piękny brew iarzyk w 4 tom ach, k tó ry racz przyjąć ode m nie
w upom inku, jako dowód szczerej przyjaźni i jako pam iątkę ra ­
zem odpraw ionej pielgrzym ki. P rzy jm go tak chętnym sercem,
jak chętnie został dany. Zresztą tan i to bardzo upom inek, bo n a­
byłem go za intencje, a więc nie m yśl naw et o jakim rew anżu.
Na Św ięta W ielkanocne, gdy P an Jezus pozwoli — przyjadę,
a wtenczas zobaczymy się z pewnością u Tomka, bo przecież
przyjedziesz na uroczystość założenia węgielnego kam ienia, którą
zaraz po W ielkiej Nocy myśli odprawić. Cieszę się, że nasze proś­
by skutkow ały, bo w łaśnie otrzym ał w ikarego w osobie ks. Niebieszczańskiego21, m łodzieniaszka w sierpniu wyświęconego.
Tymczasem przyjm ode m nie b ratersk ie pozdrowienie i ser­
deczne Szczęść Boże do duchowego żniwa.
Twój najoddańszy kolega i przyjaciel
Ks. J. Pelczar
Na Tarnow iec 22 podał się ks. Fischer 23, ks. Balw ierczak
K a rp isz 25, zapewne otrzym a ks. Fischer.
23 (6 )
24
i ks.
[Przemyśl.] 26 stycznia 1874
L JX
Drogi K arolu.
Zaledwie po dłuższym w ahaniu się napisałem list do Ciebie,
powstała w duszy m ojej uporczywa w alka połączona z głębokim
sm utkiem, z tego m ianowicie powodu, że uczułem w sobie niez­
m ierną niem oc i obawę do przyjęcia tak w ielkiej odpowiedzial­
ności, a pow tóre że przyjm ując probostwo zrzekłem się tym cza­
sem nadziei w stąpienia do zakonu, która, jak wiesz — była m yślą
21 Ks. Leon N i e b i e s z c z a ń s k i , w yśw ięcony w 1873 r., wikary
w Sanoku, Monasterze, Jasionowie, Odrzykoniu.
22 Tarnowiec, w ieś w pow. jasielskim.
23 Ks. Karol F i s c h e r (1847—1931), późniejszy sufragan przemyski,
wyśw ięcony na kapłana w Przem yślu w 1869 r., w ikary w Sanoku,
Drohobyczu, Jaśle, w latach 1874— 87 proboszcz w Tarnawce oraz w la ­
tach 1887—99 w Dobrzechowie, od 1899 r. kanonik K apituły przem ys­
kiej, dnia 19 V 1901 r. konsekrowany na bpa sufragana.
24 Ks Jan B a l w i e r c z a k , w yśw ięcony w 1866 r., w ikary w Ra­
cławicach, Jaśle, w latach 1870—97 proboszcz w Ostrowie.
26
Ks. Marcin K a r p i s z , w yśw ięcony w 1865 r., wikary w Mrowli,
administrator, następnie w latach 1879—82 proboszcz w Gacu oraz
w latach 1882—1900 w Markowej.
przewodnią i jakby ideałem mojego życia. Dwa dni pasowałem
się z sobą, wreszcie widząc, że ta walka potrwa dłużej i zrodzi
rozstrój trw ający całe może życie, chwyciłem za pióro, aby Ci,
Drogi Karolu, za Twoje przyjacielskie zabiegi podziękować, a oraz
prosić, abyś dalszych zaniechał, jeżeli zaś jakie zrobiłeś, abyś
takowe odwołał 26. Przepraszam Cię serdecznie za [niejmiły zawód
i wyniknąć mogące przykrości, lecz inaczej teraz postąpić nie
mogę: jest to moje postanowienie stanowcze i na teraz niez­
mienne. Może mię nazwiesz chimerykiem, marzycielem, idealistą
ulegającym wybrykom swej fantazji — prawda to wszystko,
miej więc cierpliwość ze mną i módl się za mnie, aby mi Pan
Jezus pozwolił ziścić upragniony ideał, albo to pragnienie ode
mnie odjął, bo nie wiesz, jaki to stan bolesny, a taki stan rozsterki duchowej trw a już u mnie lat kilka. Będę więc dalej praco­
wał w moim zawodzie, a przy tym modlił się i czekał chwili
Pańskiej. Tobie zaś raz jeszcze dziękuję za ten nowy objaw
Twej przyjaźni, którym mię aż na dnie serca uchwyciłeś. Teraz
przesyłam Ci najserdeczniejsze pozdrowienie
Twój przyjaciel i brat w Chrystusie
ks. Józef
PS. Tomuś Gliwa wróciwszy wczoraj z Jarosław ia dziś odjeż­
dża pocztą do Jasienicy.
24
(?)
Przemyśl, 23 marca 1876
LJX
Drogi i Kochany Karolu.
Dziękuję ci z całego serca za Twoje szczere iście braterskie
życzenia. Te dowody życzliwości, które zwłaszcza od kolegów
odbieram jak z jednej strony upokarzają mię głęboko, gdyż na
nie wcale nie zasłużyłem, tak z drugiej strony są dla mnie silnym
bodźcem do ciągłej pracy i ciągłego postępu, by się stać godnym
waszej przyjaźni. Wprawdzie wiele, bardzo wiele czuję niedostat­
ków i nędz własnych, których by się koniecznie pozbyć trzeba,
aby służyć Bogu doskonalej, lecz tego przynajmniej wyrzucać so­
bie nie mogę, jakobym zapomniał o kolegach, lub stał się dla
nich obcym. Owszem uczucie to przywiązania i duchowego bra­
terstw a tak jest świeże i silne, jakbyśmy dopiero wczoraj opuś­
cili seminarium, a przecież to już tem u lat blisko dwanaście.
Oby to uczucie było i nadal naszą podporą, dźwignią i zachętą
26 Mowa o zabiegach o probostwo tarnowieckie.
naszą że tak powiem gwiazdą nieustannie świecącą wśród ciem­
ności'i zawieruch życia.
Skarżysz się na mnie, Drogi Karolu, że nie pisuję do Ciebie,
lecz trudno Ci nawet wyrazić, jak tu jestem pochłonięty prawie
przez różnorodne zajęcia, których pozbyć się trudno. Nie dziw,
że i głowa siwieje i zdrowie szwankuje. Prawdziwie, jeżeli zech­
cą pożyć trochę dłużej i zrealizować niektóre plany, muszę myśleć
o miejscu swobodniejszym.
Teraz do interesów. Erekcja probostwa w W ójtow ej 27 nie
prędko przyjdzie do skutku. Wprawdzie ks. biskup jest dotąd
rozrzewniony prośbami deputacji, atoli są jeszcze wielkie przesz­
kody, mianowicie brak dotacji całkowitej bez uszczerbku probo­
stwa w Lipinkach 28 i brak patrona; teraźniejsza bowiem właści­
cielka sprzedaje Wojtową. Odłożono zatem tę sprawę na później.
Ks. Pawłowi W rońskiem u 29 radbym z całej duszy pomóc do
Żurowej 30, ale cóż kiedy on nie ma konkursu, uwolnionym zaś
być nie może, jeżeli się przynajmniej raz egzaminowi nie podda.
Tylko w takim razie mógłby biskup zrobić wyjątek, gdyby się
nikt a nikt na to beneficjum nie podał.
Okólnik do kolegów z zaproszeniem na zjazd do Święcan na­
piszę, ale dopiero po Wielkiejnocy; pierwej jednak będziemy
się widzieć w Odrzykoniu, dokąd przecież we wtorek po świę­
tach przyj edziesz, a gdzie i ja przy pomocy Bożej się stawię. Za
datek 10 fl. na Hospicjum Polskie dziękuję, resztę zaś pieniędzy
doręczę Ci na Wielkanoc, bo jak widzę u Ciebie teraz nie lepiej
stoją finanse jak u sułtana tureckiego. Datki płyną powoli,
w kraju bieda.
Teraz polecam się Twojej modlitwie, a Ciebie oddaję Sercu
Jezusowemu pozdrawiając po bratersku
najoddańszy brat i przyjaciel
ks. Józef Pelczar
PS. Kleryk
31
sprawuje się bardzo dobrze, reszta ustnie.
27 Wojtowa, w ieś w pow. gorlickim.
28 Lipinki, w ieś w pow. gorlickim.
29 Ks. P aw eł W r o ń s k i , w yśw ięcony w 1844 r., w ikary w S w ięcanach, Moszczenicy.
30 Żurowa, w ieś w pow. jasielskim .
31 Mowa o kleryku Piotrze W e n c i e , z parafii Swięcany. W yśw ię­
cony na kapłana w 1879 r., następnie proboszcz w Husowie, w icedzie­
kan dziekanatu przeworskiego.
25 (8 )
Kraków 2 XI 1878
powodów.
JM J
Drogi Karolu.
Na zbliżający się dzień imienin przesyłam Ci najserdeczniej­
sze, prawdziwie braterskie życzenia. Oby Cię Pan Jezus napełnił
łaską swoją i uczynił podobnym do Twojego wielkiego Patrona.
U mnie jak pierwej, gwar i roztargnienie, bo zajęcia, wizyty,
kazania etc. idą jedne po drugich, tak że czasem czuję znuże­
nie. O pracach literackich nie ma ani mowy — Pius IX spoczywa
w papierach 32.
W Krakowie jak zwykle, dosyć ruchu zwłaszcza w ostatnich
czasach podczas obchodu matejkowskiego. Stara stolica krakow­
ska otrzyma tan dem aliąuando pasterza w osobie ks. Dunajew­
skiego, którego nominacja zapewne niezadługo będzie ogłoszo­
na. Szkoda tylko, że biedaczek niedomaga na zdrowiu a tu go
czeka praca herkulesowa. Proces ks. Serw atow skiego 33 skończył
się dlań niepomyślnie; wprawdzie założył rekurs, ale czeka go
drugi jeszcze gorszy.
Ks. Drews 34 i ks. Goszkowski mile Cię pozdrawiają i wysy­
łają także bilety.
Polecając Cię Sercu Pana Jezusa przesyłam przyjacielski uścisk.
Najoddańszy
ks. Józef Pelczar
PS. Ukłony panu hrabiem u i księżom znajomym.
26 (9)
brać to, co i ku chwale Bożej i pożytkowi Twojemu by wyszło.
Moje zdanie jest takie, abyś się n i e p r z e n o s i ł , a to z tych
Kraków 17 II 1879
JM J
Drogi Karolu.
Żądasz bezzwłocznego odpisu, bo sprawa jest nagląca, więc
odpisuję natychmiast.
Gdyby władza duchowna nakazała lub radziła przenieść się do
Kobylanki 35, wtenczas bez wahania wyrzekłbym: idź, skoro atoli
wybór Ci zostawiony, przeto należy dobrze się namyśleć, aby wy­
32 Zob. Pius IX i jego wiek, t. 1—2, Kraków 1880.
33 Ks. W alerian S e r w a t o w s k i , w yśw ięcony w 1834 r., kanonik
honorowy lubelski, prałat i dziekan przy parafii W szystkich Świętych
w Krakowie, cenzor książek religijnych. Jego proces bliżej nie zidenty­
fikowany.
34 Ks. Edward D r e w s , em igrant z diecezji poznańskiej przeby­
w ający w Krakowie.
35 Kobylanka, w ieś w pow. gorlickim.
Najprzód pozyskałeś sobie miłość i zaufanie ludu święcańskiego, wskutek czego praca Twoja jest płodną w owoce. Nie wątpię,
2 e to samo nastąpiłoby i w Kobylance, lecz na to potrzeba by
czasu.
Po wtóre, masz już utarty stosunek z hrabią i jego spadko­
biercami, a nie wiesz co Cię czeka w Kobylance.
Po trzecie, w Kobylance ogromna jest praca, zwłaszcza w lecie, a siły Twoje nie herkulesowe, mógłbyś je stargać w krótkim
czasie, przy Twojej szczególnie gorliwości i żywym tem peram en­
cie. Jeżeli teraz zapadasz na gardło, cóż dopiero w Kobylance,
która w dziesięciu latach podkopała tak silne zdrowie, jak je miał
ks. Jabczyński.
Po czwarte, ciągłe odpusty, zjazdy, odwiedziny odebrałyby Ci
ten tak drogi kapłanowi spokój, tak że mając Pana Jezusa pod
bokiem, najm niej może ze swych owieczek i licznych pielgrzy­
mów mógłbyś czasu poświęcić na modlitwę.
Po piąte, otwarta restauracja w domu przy skromnych zresztą
dochodach i przy Twojej gościnności, nadszarpałaby wkrótce Two­
je finanse, zwłaszcza że sąsiednie Gorlice częstoby zaglądały, je­
żeli nie do Pana Jezusa, to z pewnością do proboszcza kobylańskiego.
Po szóste, nie wiedzieć także, czy znana Twoja stanowczość
i otwartość nie sprowadziłaby Ci niemiłych kolizji z okolicznymi
braćmi.
Jeżeli tedy chcesz się uświęcić przez większe krzyże, tedy idź
do Kobylanki, ale mam to przekonanie, że stam tąd prędzej byś
się wyniósł, niż ks. Jabczyński.
Moim zdaniem jest: zostań w Swięcanach, pracuj jak dotąd
nadal nad poczciwym ludem, a gdy siły zaczną ubywać, przygo­
tuj miejsce dla wikarego. Zresztą masz m ir u ludzi i niejedna je­
szcze taka oferta spotka Cię w życiu.
O
sobie mało piszę. Jak mogę, ciągnę pług pracy codziennej,
ale ta praca coraz większa. Teraz np. po odejściu ks. Krzysiaka
mam trzy przedmioty i aż 23 godzin wykładu za lichym stosun­
kowo wynagrodzeniem. Są też i boczne zatrudnienia, ale niech to
wszystko chwali Pana Boga. Sprawa biskupstwa krakowskiego
dotąd nie rozstrzygnięta dzięki nieprzychylności S trohm ajera 36
i intrygom niektórych rodaków, z czego ks. Dunajewski niezmier-
M Józef S t r o h m a y e r , w 1. 1878—93 podlegał mu departament
budownictwa lądowego i wodnego w M inisterstw ie Spraw W ewnętrznych w W iedniu. (Zob. Hof und Staats-Handbuch. Wien 1878— 1893).
nie cierpi. D ostałem się i ja ni stąd ni zowąd pod pręgierz dzien­
nikarski, bo jak zapew ne wiesz, p. Potocki w dobrej snadź inten­
cji ale nieroztropnie um ieścił mię w ternie.
Jad ąc na św ięta lub w racając będę u Ciebie, lecz o tym póź­
niej napiszę. Tym czasem niech Cię P an Jezus oświeci, co lepsze
dla Tw ojej duszy i dla Jego chwały.
Całuję Cię po b ratersk u
ks. J. Pelczar
PS. Miłe pozdrow ienie od ks. D rew sa i ks. Goszkowskiego.
27 (10)
[Kraków, listopad 1882]
JM J
Drogi K arolu.
Z przyjacielskiego serca ślę Ci życzenia najobfitszych łask Bo­
żych, a osobliwie ducha apostolskiego, abyś uświęcił siebie i tę
trzódkę, k tórej przewodniczysz. Obyś także zażywał zawsze zdro­
w ia duszy i ciała.
P rzykro m i było, żeś nie mógł jechać z nam i do kolegów, któ­
rzy Cię serdecznie kochają i m ile w idzieliby u siebie. Ksiądz Rek­
to r oczekiwał Cię rów nież sercem ojcowskim, a Tyś w ostatniej
chw ili zawiódł. Parcat Tibi Deus!
Ma być u Ciebie ju tro Tomuś z Odrzykonia; nota bene, jeżeli
nie zm arudzi. Otóż powiedz mu, że obecność jego w K rakow ie by­
łaby teraz pożądaną, aby p rojekt m alow ania kościoła, za którym
stanowczo jestem , przywieść do skutku. Zapow iedziałem już jego
przyjazd G e b au ero w i37, którego m am y odwiedzić we czw artek
po 5-ej, a zapowiem także Ł uszczkiew iczow i 38 i M atzk iem u 39.
Otóż czybyś i Ty, K ochany K arolu, nie zechciał przyjechać z Tom ­
kiem w e czw artek o 2.30 po południu? Uczciłbyś grób św. S tani­
sława, odwiedziłbyś znajom ych i w róciłbyś w sobotę. Sądzę, że do
rzeczy niepodobnych to nie należy, bo przecież na dw a dni mógł­
by Cię ktoś z sąsiadów zastąpić.
M am nadzieję, że Cię w czw artek uściskam , tym czasem zaś
przesyłam Ci b ra te rsk ie pozdrowienie.
Twój najoddańszy kolega i druh
ks. Józef
37 Aleksander G e b a u e r, inżynier architekt.
38 W ładysław Ł u s z c z k i e w i c z (1828—1900) historyk sztuki, prof.
m alarstw a w Akadem ii Sztuk Pięknych w Krakowie, od 1884 r. dy­
rektor Muzeum Narodowego w Krakowie, autor licznych prac z zakre­
su dziejów sztuki w Polsce.
89 Franciszek M a t z k e, malarz.
pS. Paniom 40 uprzejm y ukłon. Poniew aż gdzieś teraz przypa­
dają im ieniny p. Mumy, przeto posyłam bilet, Ty zaś dodaj datę
i kopertę, a potem w ręcz osobiście.
28
(11)
[Kraków, czerwiec 1884?]
JM J
K ochany K arolu.
Serdecznie się ucieszyłem, że tak chętnie przyjąłeś m oją pro­
pozycję. R achuję zawsze na C iebie jak n a Zawiszę i dziękuję Ci
za to zupełne zaufanie. Racz tedy, gdy Bóg pozwoli, około 2 lipca
wyruszyć z domu, abyśm y 3 V II mogli przybyć do W rocławia.
Zresztą o chw ili w yjazdu około 26 b.m. doniosę. P rzygotuj się na
dw utygodniow ą podróż i weźm ij z sobą oprócz rew erendy dobrej
a letniej ubiór całkiem świecki, tak jak w roku zeszłym. P aszport
mamy obydw aj, ferm atae przeszłoroczne może w ystarczą p rzy­
najm niej dla Ciebie. J a tym czasem postaram się o „R undreisebillety ”, napiszę do ks. Falkenberga, przestudiuję B adeckera etc.
P rzyjm ij serdeczne współczucie z powodu straty poczciwego
ojca. Czemuś mi zaraz o tym nie doniósł? Byłbym zaraz odpraw ił
mszę św. za jego duszę. Zrobię to jutro.
Cieszę się, że Tom ek podniósł się n a duchu, bo mi żal było bie­
daka. Czybyś go nie m ógł w ypchnąć do zakładu hydropatycznego?
Kończę b ratersk im pozdrowieniem
N ajoddańszy przyjaciel i kolega
ks. Józef
PS. Paniom uprzejm y ukłon.
Oprócz su rd u ta zda się lek k a zarzutka. Ks. biskup D u n ajew ­
ski ma propozycję ustną uczynioną m u w sobotę 7 b.m. przez
nam iestnika, by przy jął stolicę lw ow ską, odpowiedział nadspo­
dziewanie — negative.
29 (12)
K raków , 25 czerw ca 1884
JM J
Drogi K arolu.
Jeden tydzień spraw ił w ielką zm ianę w k ra ju i w planach
moich. Gdybyś był odpisał, że jedziesz w edług program u 3 lipca,
40
Mowa o Felicji P r u s z y ń s k i e j , w łaścicielce dworu i patron­
ce Swięcan oraz jej córkach: Oldze, która w yszła za mąż za hr. Ludw i­
ka Dębickiego, Marii i Mumie. Z rodziną tą łączyły ks. J. S. Pelczara
1 ks. K. K rem entowskiego przyjazne stosunki.
byłbym może w y trw ał w przedsięwzięciu, tym czasem zwłoka z Twej
strony i in n e okoliczności tak n a m nie w płynęły, że obecnie nie
m am ochoty puszczać się za granicę. Tym i okolicznościami zaś
to po pierw sze w ylew wody, k tó ry każe odmówić sobie przy­
jemności, by grosz zaoszczędzony w inną stronę obrócić; po w tóre
sekundacje ks. R ektora Skw ierezyńskiego dnia 7 lipca przypa­
dające, na k tó re przybyć w ypada; po trzecie b ra k tow arzysza do
kąpiel m orskich. Z tych powodów odkładam podróż n a lepsze
czasy, natom iast dnia 3 lipca udam się, gdy P an Bóg pozwoli,
do Nowosielec dla odw iedzenia ks. Goneta, stam tąd n a drugi
dzień puszczę się n a Grodzisko i L eżajsk do Szarzyny, skąd 6 lip­
ca przybędę do Przem yśla, by n azaju trz być obecnym przy skła­
d aniu życzeń. W racając z tej w ycieczki 8 lipca, zboczę n a parę
godzin (między jednym a drugim pociągiem) do P aw ła w Sędzi­
szowie; n azaju trz zaś tj. 9 VII m yślę na jakie dw a tygodnie w y­
brać się do T atr, by odetchnąć górskim pow ietrzem i w ykąpać
się w Jaszczurów ce. Jadąc tam że zawadzę może o K alw arię Ze­
brzydow ską.
Czybyś, K ochany K arolu, nie chciał mi tow arzyszyć w tej w y­
cieczce? Wszakże by Ci było m iło odwiedzić kolegów i uczcić
zacnego ks. R ektora, któ ry był nam ojcem praw dziw ym . A może
puściłbyś się n a kilka dni w góry, by w edrzeć się na Zaw rat,
zm ierzyć głębię M orskiego Oka i wrócić n a S tary Sącz do domu.
Wycieczkę do Poznania odłożymy natom iast do roku przyszłego,
gdy nasi Poznańczycy tam wrócą. Czy zgoda? Odpisz natychm iast
i to stanowczo. Gdybyś się zdecydował n a projektow aną w ę­
drówkę, przybądź we czw artek 3 V II ran n y m pociągiem do T ar­
nowa, dokąd i ja przyjadę około południa.
Paniom uprzejm y ukłon, Tobie b ra te rsk i uścisk
od najprzyw iązańszego
ks. Józefa
PS. Odpisz zaraz i stanowczo. Gdybyś się n a kilka dni w ybrał
w T atry, zabierz z sobą palto, kołdrę lub koc i jakąś poduszczynę,
choćby jaśka w rzem ienie.
3 Q (1 3 )
K raków , 30 m arca 1886.
JM J
Drogi K arolu.
Na św. Józefa odpraw iałem rekolekcje, a n astępnie m iałem
tyle w izyt i zajęć, że niepodobna było odpisać zaraz na w szystkie
listy, jakim i m ię życzliwe serca, a więc i Twoje, obdarzyły. Obec­
nie korzystając z kilku chw il w olniejszych, chw ytam za pióro,
by Ci, K ochany K arolu, serdecznie podziękować za T w oje p ra w ­
dziwie przyjacielskie życzenia. Nie potrzebuję Ci mówić, jak
Cię cenię i kocham ; radbym też częściej w idyw ać się z Tobą,
ale tak jak' u Ciebie, tak i u m nie chw ała Boża n a pierw szym
miejscu, w skutek czego na odw iedziny i listy nie m a w iele czasu.
W każdym razie m am nadzieję, że n ajd alej w lipcu zobaczymy
się, a może naw et razem zrobim y pielgrzym kę do św. W ojciecha
w Gnieźnie, albo przynajm niej poskaczem y po T atrach, lecz o tym
później.
Z łaski Bożej zdrów jestem dosyć; czasem tylko zwłaszcza po
dniu postnym m achina żołądkow a leniw iej się obraca.
Na św ięta nie pojadę do Korczyny, bo najprzód łańcuch trz y ­
ma m ię przykutego do W aw elu, a po w tóre d ru k u ję n a gw ałt
czw arte popraw ione i znow u nieco pomnożone w ydanie Życia
duchownego. Bogu chw ała za w szystko dobre, jakie ta książka
spraw ia. Po św iętach radbym na p arę dni zaglądnąć do P rze­
myśla, aby odwiedzić kochanego ks. R ektora, k tó ry bardzo pod­
upadł na siłach. Oby go P an Bóg dłużej zachował przy życiu!
Za sufraganią przem yską nie płaczę, bo pragnę we w szyst­
kim uw ielbiać wolę Bożą; zresztą plotek dziennikarskich nie b ra ­
łem na serio.
W K rakow ie dosyć sm utno z powodu klęsk i obaw. P oznań­
czycy, zwłaszcza ks. biskup Janiszew ski i ks. K urow ski, bardzo
przygnębieni, tylko ks. Drew s cieszy się, że w krótce w róci do
swej diecezji.
Resztę opowiem ustnie; tym czasem przesyłam Ci b ra te rsk ie
pozdrowienie i polecam się Tw ojej m odlitw ie.
Najoddańszy
ks. Józef
PS. Paniom racz oświadczyć uprzejm y ukłon.
31 (14)
[Kraków, kwiecień? 1886]
aziębiło się w pierwszy dzień na Wawelu; ale teraz czuję się
wiele mocniejszym niż w lecie i mogę bez wielkiego zmęczenia
pracować tak na katedrze, jak w konfesjonale i przy stoliku.
Obecnie obrabiam dalej kazania o Matce Bożej, których pierwsza
część wyjdzie, da Bóg, na wiosnę. Myślę też o wycieczce naszej
do Francji i Hiszpanii, ale do języka hiszpańskiego zabiorę się
dopiero za kilka miesięcy. Być może, że towarzyszem naszym
będzie ks. Pawlicki.
Znajomi Twoi zdrowi; tylko u państwa Markiewiczów trochę
jest smutku i zaniepokojenia, że mariaż Malci, spodziewany na
pewne, jakoś się nie wiąże. Do pp. Dębickich miałem iść dzisiaj
wraz z Tobą i zaprosić Lola na soiree; szczęściem, że altilia et
volatilia coeli[\] jeszcze nie pobito, inaczej przysłałbym Ci rachu­
nek.
Spodziewam się, że kiedyś odwiedzisz Panią Mumę, a wten­
czas zawadzisz i o Kraków.
Tymczasem przyjm braterski uścisk od najoddańszego
ks. Józefa
0
JM J
Kochany Karolu.
Chciałbym odwiedzić zacnego ks. Rektora, który coś mocno
niedomaga, a przy tej sposobności zajrzeć do Matusi choć na
dzień jeden. Otóż we wtorek po świętach wyjadę, da Bóg zdro­
wie, do Korczyny, gdzie przez środę zabawię. Czybyś, Kochany
Karolu, nie mógł opuścić na chwilę Twoich Święcan i zrobić
małą ekskursję do Odrzykonia? W takim razie złączyłbyś się ze
mną we wtorek po południu w Skołyszynie 41 (podobno około 7-ej),
z Krosna zaś odjechałbyś do Tomusia, którego trzeba pierw uwia­
domić. W środę przyjechalibyście na święcone do Korczyny, po
czym tegoż dnia oddalibyśmy Wam wizytę. Czy zgoda na ten
program?
Oczekując pomyślnej odpowiedzi, przesyłam Ci miłe pozdro­
wienie i życzenia wesołych świąt.
Twój najoddańszy
ks. Józef
PS. Paniom uprzejmy ukłon.
PS. Uprzejmy ukłon Paniom.
33
32 (15)
Kraków, 4 listopada 1888
JM J
Kochany Karolu.
Już to nie pierwszy raz tracisz prawo do zaszczytnego przydomka „wierny jak Zawisza”, a niech jeszcze nastąpi kilka ta ­
kich zawodów, nie tylko odbiorę Ci ten przydomek, ale ogłoszę
urbi et orbi, żeś bałam utnik, nie mniejszy od Tomka z Odrzy­
konia. Oczekiwałem Cię wczoraj dzień cały i gotowałem wielką
fetę na dzisiaj, bo wszakże miałem najuroczystszą obietnicę. Tym­
czasem Ty siedzisz spokojnie za piecem święcańskim i może w tej
chwili śmiejesz się ze mnie. Powinienem zerwać stosunki dyplo­
matyczne, ale ja mam serce tak miękkie, że nie lubię gniewać
się na moich nieprzyjaciół, a cóż dopiero na przyjaciół.
Zamiast tedy słać Ci gromy, przesyłam przyjacielskie życze­
nia, a mianowicie abyś o ile można stał się podobnym do swego
Patrona, jużci nie co do pontyfikaliów i purpury kardynalskiej,
ale co do świętości życia i gorliwości pasterskiej. Reszta dodana
będzie.
Z wycieczki naszej przywiozłem sobie kilkudniowy gastrycyzm z „rosyjską pocztą”, snadź zjadło się coś niezdrowego albo
41
Skołyszyn, wieś w pow. jasielskim.
(16)
Kraków, 3 XI 1890
JM J
Kochany Karolu.
Jutro święto Twego Patrona, a zarazem i mojego, raz dlatego,
że co Twoje to i moje, a powtóre, że św. Karol jest jednym
z kilkunastu patronów opiekuńczych, jakich sam sobie obrałem,
by mi byli wzorami i orędownikami. Jako ideał pasterzy i praw ­
dziwy apostoł swego czasu niech Ci uprosi ducha apostolskiego;
więc żarliwej miłości, męstwa i wytrwałości w pracach dla Imie­
nia Pańskiego podjętych, a przy tym w chwilach ciemności niech
przynosi światło, w chwilach goryczy Bożą pociechę, w chwilach
zniechęcenia niebieską otuchę i pomoc.
Cóż u Ciebie słychać? Czy zwykły gość jesienny, katar nie
zjawił się w tym roku? Czy myślisz o wycieczce do Krakowa
i Zatora i kiedy takowa nastąpi? Nie potrzebuję Cię zapraszać,
bo wiesz, że Cię powitam am babus ulnis i że, jak Hiszpanie mó­
wią, dom mój jest Twoim.
Zdrowie moje po powrocie ze Swięcan znacznie się poprawiło,
a wycieczka do Przemyśla, Nowosielec, Leżajska i Szarzyny pod­
jęta sam na sam, bo Szczęsny z powodu słabości został w domu,
nie wyszła mi na złe. W Przemyślu witali mię wszyscy serdecz­
nie, szczególnie zaś zacny ks. Rektor, który acz mizerniejszy tro­
chę niż przed rokiem, trzyma się prosto i nie folguje w pracy.
Ks. biskup Ostoja skarżył się trochę na hemoroidy, za to mały
biskupek mimo przerzedzonych i posiwiałych lepiej włosów, wy­
gląda świetnie, do czego ostatnia wizyta pasterska niemało się
przyczyniła. Miklusiowi w Szarzynie posłużyła kuracja, tak że
z ulubioną pierw i nieodłączną maszynką wziął zupełny rozbrat.
Miłość praw dy każe wyznać, że i u mnie żołądek ruchliwy a ner­
wy spokojniejsze, mimo że zaraz po powrocie do Krakowa spadły
na mnie jako na tegorocznego dziekana różne czynności. Trudno
też pozbyć się żyłki pisarskiej i oto niezadługo pójdą do druku
Konferencje apologetyczne w drugim pomnożonym w y d aniu42,
później zaś trzy kazania okolicznościowe.
O
zbiorze m ateriałów kaznodziejskich nie ma co myśleć, bo
jeden z księży krakowskich (ks. Stachowicz)« już od kilku lat
poświęca chwile wolne tej pracy.
Na tym kończę, bo się spodziewam, że przyjedziesz na ustną
pogadankę; byle tylko w czasie wolnym od natłoku zajęć.
Polecając Cię raz jeszcze opiece Bożej, przesyłam braterski
uścisk.
Najoddańszy kolega i przyjaciel
ks. Józef Pelczar
na wybrzeżu belgijskim; otóż nie wątpię, że w tej sprawie ze­
chcesz mi towarzyszyć, choćby Ci się przyszło trochę poświęcić,
po drodze zwiedzimy wystawę obrazów w Berlinie i tumy w Ko­
lonii, Akwizgranie i Antwerpii; z powrotem uczcimy suknię P.
Jezusa w Trewirze a przy tym zahaczymy o Brukselę, Moguncję,
Frankfurt, Wiirzburg, Regensburg, Pragę. Czas pobytu 4—5 ty ­
godni, koszta 300—400 fl. Bliższe szczegóły omówimy ustnie.
Przed wyjazdem z Karlsbadu wyprawię jeszcze do Swięcan ko­
respondentkę, tymczasem przesyłam Ci serdeczne pozdrowienie
Twój najoddańszy kolega i przyjaciel
ks. Józef
PS. Paniom uprzejmy ukłon. Nie wątpię, że mi zaraz odpiszesz.
Adres mój taki: Sr Hochwiirden etc. in Karlsbad (Bohmen)
(Gartenzeile, St. Josef)
Zmartwiła mię wiadomość, że was grad nawiedził.
35
(18)
Kraków, 15 IX 1891
JM J
PS. Paniom uprzejmy ukłon.
(17)
Karlsbad, lipiec 1891
JM J
Drogi Karolu.
Spełniając obietnicę, donoszę Ci parę słów o sobie. Od dwóch
tygodni bawię w Karlsbadzie, a na przyszły piątek ukończę ku­
rację. Idzie ona dosyć pomyślnie, chociaż powoli, bo według zda­
nia dra Stichego, mój żołądek gorętszych źródeł nie znosi. W każ­
dym razie jest w Bogu nadzieja, że dla Jego chwały sił trochę
przybędzie. W sobotę 25 bm. mam przyjechać do Krakowa, a prze­
pędziwszy tam niedzielę, puszczę się w poniedziałek 27 VII rano
o 8 -ej wprost do Swięcan; racz tedy na godzinę 1 2 -ą wysłać
konie do Biecza i każ mi przysposobić „karlsbadzki obiadek”,
to jest bulion, pieczyste (lub pieczeń) i kompot. U Ciebie zaba­
wię kilka dni, po czym odwiedzę rodzinę, założywszy główną
kwaterę w Odrzykoniu. Po dwutygodniowym wypoczynku mam
z polecenia lekarza wziąć kilkanaście kąpiel morskich w Heist
42 Zob.
Konferencje apologetyczne o przyczynach niedowiarstwa
w naszych czasach i o potrzebie religii miane w roku 1884 w K rako ­
wie, wyd. 1, Kraków 1885; wyd. 2, 1890.
43 Ks. Jan S t a c h o w i c z , w yśw ięcony w Krakowie w 1878 r.
Kochany Karolu.
Jeżeli Pan Bóg pozwoli, przyjadę do Ciebie z Tomusiem i to
w ten czwartek (17 bm.); racz tedy na godz. 5-tą wysłać konie
do Skołyszyna. Sądzę, że Tomek tą razą obietnicy dotrzyma;
przynajmniej dał ją bez trudności. Zbyteczna dodawać, że trzeba
go przyjąć tak, jakby nic między wami nie zaszło. Dobrze by
było, abyś na czwartek zaprosił Godkusia. W piątek po obiedzie
(w którym będzie figurował potężny szczupak) odjedziemy; ja
do Krakowa, Tomuś do Odrzykonia, albo także do Krakowra.
Tymczasem do widzenia się.
Twój najoddańszy druh
ks. Józef Pelczar
PS. Odpowiedz korespondentką. Paniom ukłony.
36 (19)
Kraków, 14 X 1891
JM J
Kochany Karolu.
Redde quod debes — przyrzekłeś dać miodu, a więc daj, bo
żołądek mój ciągle leniwy, potrzebuje tej słodkiej podniety. Abyś
zaś nie troszczył się o naczynie i o miarę, posyłam puszkę, w któ-
rej niegdyś poczciwy M ikluś przysłał m i w yrób pszczół szarzyńskich. G dyby ą u a n tu m w ydało się zbyt wielkim , m ożna je zm niej­
szyć, lubo wiem, że hojność Tw oja n a to się nie zgodzi.
J a k z Twoim zdrowiem ? Czy już nie kaszlesz? Czy pani P ru szyńska m a się lepiej? Wiem, że nie lubisz często pisać, ale może
byś za to przejechał się do K rakow a n a dzień św. K arola? Bę­
dziesz m i m iłym gościem.
Co do m nie jestem rzeczywiście jak skrzypiące koło, które
jed n ak służby nie odm awia. Obecnie krzątam się około zorgani­
zowania B ractw a Najśw. P anny M aryi Królow ej K orony Polskiej,
a przy tym w w olnych chw ilach piszę rozm yślania o życiu k a­
płańskim .
W sferach duchow nych żadna zm iana nie zaszła, a stosunek
mój do k ard y n ała ciągle ten sam.
Ze sm utkiem dowiedziałem się o śm ierci ks. biskupa Janiszew ­
skiego, bo był to m ąż pełen cnót i zasług, a przy tym wielce mi
życzliwy. C hciałem też jechać n a pogrzeb, ale niestety było już
za późno, bo dopiero w w igilię pogrzebu wiadomość ta nadeszła.
Pokój jego duszy!
Odpisz zaraz, albo co lepsza, sam przyjedź, pierw atoli miodu
przyślij.
Ściska Cię po b ra te rsk u Twój przyjaciel i kolega
ks. Józef
[PS.] Paniom uprzejm y ukłon. D la M atusi posyłam książkę do
m odlenia, daw niej obiecaną.
37 (20)
K raków , 27 X II 1891
JM J
K ochany K arolu.
M iałem dziś pociągiem pospiesznym jechać do Korczyny, gdzie
po nieszporach odbędzie się pogrzeb biednego Stasia. Tymczasem
w nocy zjaw ił się po raz trzeci napad influenzy (gastrycyzm , d re­
szcze, ból kości), w skutek czego m usiałem zostać w domu, aby
się nie narazić na gorszą słabość. Z tego powodu nie będę i u
Ciebie, acz tego szczerze pragnąłem , i tylko listow nie przesyłam
Ci życzenia noworoczne. Obyśmy w roku 1892 jak najlepiej Panu
Bogu służyli, a zdrow ia m ieli tyle, ile potrzeba do pracy.
C ałuję Cię po przyjacielsku Twój najoddańszy
ks. Józef
PS. Paniom uniżony ukłon i uprzejm e życzenia.
gg (21)
K orczyna pod Krosnem , 30 V III 1892
JM J
C a rissim e.
Nie odpisałem Ci zaraz na Twój list, bo nie w iedziałem sta­
nowczo, kiedy i dokąd w yjadę. Dziś już decyzja zapadła: w ten
piątek po południu puszczam się przy pomocy Bożej do Sam bora,
a nazajutrz na S try j do Lwowa, bo w jednym i drugim mieście
m am odwiedzić daw nych znajom ych, a przy tym w grodzie n ad pełtw iańskim załatw ić pew ne interesa. Ze Lwowa w yjadę w po­
niedziałek, po czym do środy zabaw ię w Przem yślu, wieczorem
zaś tegoż dnia pragnę stanąć w K rakow ie. W ątpię, czy Ci się
zechce teraz zrobić wycieczkę do W erchraty; gdyby to m iało n a ­
stąpić, przyjedź w poniedziałek wieczór do Przem yśla, lecz p ie r­
wej daj m i znać odw rotną pocztą, abym Ci w sem inarium p rzy­
gotował nocleg.
Serdecznie się zm artw iłem śm iercią Ignasia G d u li44, którego
dla cichego a zacnego ch a rak teru i okazyw anej nam życzliwości
wielce ceniłem. Pokój jego duszy, o k tórej nie zapominam. Co do
jego następcy, radbym , by nim był ks. Śliw ka, bo byś m iał usłuż­
nego sąsiada, a on sam pod Twoim okiem m ógłby się w yrobić
na dobrego proboszcza. T eraz chyba to zarzucić by m u można, że
mało siedzi w dom u i lubi „obrazki”.
Ju tro spodziew am się gości. Zapow iedzieli się: ks. Janu szk ie­
wicz 45 i ks. R udnicki, a z O drzykonia m a przybyć Tomuś z daw ­
nym kolegą Bogusławskim, k tó ry u niego baw i na w ilegiaturze.
Obiecał się także m ecenas M arkiewicz, ale nie wiem, kiedy przyjedzie i czy m nie jeszcze tu zastanie. Poczciwy ks. B ro n isła w 46
ma ciężkie strapienie z powodu pożaru strasznego, a jak sam m ó­
wił do mojego szwagra, w trzeci dzień już 100 fl w ydał n a żyw ­
ność dla pogorzelców, lubo sam jest n a dorobku. Możebyś m u co
posłał?
44 Ks. Ignacy G d u l a , w yśw ięcony w 1861 r., proboszcz w Sze­
rzynach.
45 Ks. Józef J a n u s z k i e w i c z , w yśw ięcony w 1841 r., w latach
1858—1900 proboszcz w m iejscow ości Bliznę.
46 Ks. Bronisław M a r k i e w i c z (1842— 1912), brat W ładysław a
Markiewicza, adwokata w Krakowie, z rodziną którego ks. J. S. P el­
czar serdecznie się przyjaźnił. W yśw ięcony na kapłana w 1867 r., w i­
kary w Harcie, przy katedrze przem yskiej, proboszcz w Gacu, Błażo­
wej, w 1. 1882—86 prof. teologii pasterskiej w Sem inarium D uchow ­
nym w Przem yślu, w 1885 r. w Turynie w stąpił do salezjanów.
w 1892 r. w rócił do kraju i objął probostwo w M iejscu Piastowym ;
założyciel dwóch Zgromadzeń Św. Michała Archanioła: m ęskiego i żeń­
skiego.
Oświadcz uprzejmy ukłon Paniom a sam przyjm serdeczny
uścisk od najoddańszego druha
ks. Józefa Pelczara
+
PS Paniom uprzejmy ukłon.
Drogi Karolu.
Pojutrze dzień Twojego Patrona, którego i ja obrałem sobie
obok innych za wzór i Opiekuna; toż z podwójną radością śpie­
szę polecić Cię Jego modlitwie i przesłać Ci serdeczne acz krót­
kie słowo. Oby Ci Pan Jezus użyczył choć cząstkę gorliwości
św. Karola i uczynił Cię „pasterzem dobrym”, a trzódkę Twoją
świętą.
Co porabiasz i jak się miewasz mój Drogi? Czy dobrze odbyła
się kongregacja dekanalna, pierwsza pod Twoim sterem? Jakie
wrażenie wyniosłeś z Łąki? Czy poczciwy Mikluś da sobie radę
i czy nie wlazł z deszczu pod rynnę? Jak się miewają panie we
dworze? Dziś mogłem się o nich dowiedzieć świeżych nowin, bo
państwo Dębiccy byli u mnie, ale mnie nie zastali. Biedni, za­
pewne przyjechali wylać nowe potoki łez nad grobem Jerzego.
Wczoraj właśnie mówił mi p. Szeptycki, że p. Ludwik ciągle
płacze, jak długo siedzi w domu; trzeba by tedy dążyć do tego,
by gdzieś wyjechał za granicę np. do Rzymu. Cieszyło mię, że
pani Szeptycka (która jedzie na zimę do Gries w Tyrolu) odda­
wała wielkie pochwały pani Ludwikowej.
U mnie nic nowego, prócz małych a nie ustających interesów,
które pochłaniają wiele czasu. Za to na brak zajęć i na spleen
angielski skarżyć się nie potrzebuję.
Jak Ci wiadomo, drukuję w „Gazecie Kościelnej” szkic o Annecy i Paray-le-M onial 50, którego parę odbitek prześlę także do
Swięcan. Ponieważ pióro ma jeszcze dla mnie wiele pociągu,
przeto być może że znowu rozpocznę jakąś robótkę, może prak­
tyczne dziełko o homiletyce wraz z krótką historią kaznodziej­
stwa 5i. Czy Ci się to podoba?
W tych dniach napisałem w dobrym duchu do ks. Stojałowskiego 52 i wytknąłem mu, co w jego pismach i w działaniu w y­
daje mi się szkodliwym lub niebezpiecznym, bo sam mię o to
47 Ks. Jan S z a ł a j , w yśw ięcony na kapłana w 1854 r., proboszcz
w Bóbrce.
48 Schónbrunn, letnia rezydencja cesarza austriackiego pod Wied­
niem w Austrii, z XVIII w., ze w spaniałym parkiem, słynna z zawar­
cia pokoju tzw. w iedeńskiego m iędzy Francją a Austrią 14 X 1809 r.
48 Mowa o przyszłej pielgrzym ce do Rzymu, którą ks. P elczar
odbył z ks. Julianem Bukowskim , proboszczem parafii Sw. Anny
z Krakowa w kw ietniu 1893 r. bez udziału ks. K. Krem entowskiego.
(Zob. „Mój życiorys”, s. 83; rkps w AGSK).
50 Zob. Wspomnienia z pielgrzym ki do Annecy i Paray-le-M onial.
Lwów 1893.
51 Zarys d ziejów kaznodziejstwa w Kościele Katolickim. Cz. I:
Kaznodzieje greccy do IX wieku, łacińscy do X V I wieku. Cz. II: K a z­
nodzieje polscy, Kraków 1896. Dodatek do cz. II, Kraków 1897. Cz. III:
Kaznod.zie je ludów słowiańskich, romańskich i germańskich. Kra­
ków 1900.
52 Ks. Stanisław S t o j a ł o w s k i (1845— 1911), znany działacz lu ­
dowy, redaktor „Wieńca i Pszczółki”, w 1898 r. poseł do parlam entu,
w 1901 i 1907 r. do Sejmu Galicyjskiego. Uznany za w ichrzyciela i de­
magoga został usunięty z probostwa w Kulikowie, w 1896 r. ekskomunikowany.
PS. Ks. Szałaj 47 już pojechał do Lwowa witać cesarza, a cesarz
nie ruszy się z Schonbrunnu! 48
39 (22)
Kraków 15 III 1893
JM J
Drogi Karolu.
Serdeczne ślę dzięki za przyjacielskie z głębi serca idące ży­
czenia i za wspaniały upominek. Paraduje on już na moim biur­
ku. Zajmuje mię niemało rozwiązanie przesilenia dziekańskiego
w Jaśle. Ileż to w nim epizodów przykrych, ale i komicznych f
T andem praw da i sprawiedliwość zwyciężyły. Zapewne i urząd
dziekański przyniesie z sobą pewne przykrości, ale w każdym
razie cieszę się, że Ci dają nowy dowód zaufania. Resztę Pan
Bóg zrobi.
Nie chciałbym jednak, aby ta nominacja wstrzymała Twoją
pielgrzymkę 49, albo ją opóźniła, dlatego obstawaj koniecznie przy
udzieleniu Ci choć 20-dniowego urlopu. Wszakże tymczasem nie
wybuchnie jakaś rewolucja w dekanacie.
Gdyby Cię przed świętami wezwano do Przemyśla, racz oświad­
czyć tam serdeczny ukłon zacnemu ks. Rektorowi i kochanemu
ks. Glazerowi.
W każdym razie donieś przy końcu marca, że się przy po­
mocy Bożej stawisz w poniedziałek wieczorem w Krakowie, bo
około 25 III trzeba będzie napisać do Loretu i Vianchinturo.
Tymczasem przyjm braterski uścisk od najoddańszego
ks. Józefa
prosił. W odpowiedzi swej, dosyć um iarkow anej, objaw ił mi
wdzięczność za spokojny ton dyskusji, ale przy tym sta ra ł się
oczyścić ze w szystkich praw ie, w edług mego zdania uzasadnio­
nych zarzutów . O nim, o ks. arcbpie Stablew skim i o innych spra­
w ach krakow skich pom ówim y ustnie, skoro do m nie przyjedziesz.
Spodziewam się, że to w net nastąpi, a tym czasem polecam Clę
opiece Bożej i ściskam po przyjacielsku
Twój najoddańszy
ks. Józef
PS. Paniom w e dworze racz oświadczyć uprzejm y ukłon i zapew­
nienie pam ięci przed Bogiem. Moje p a n n y 53 całują rączki
i ślą swe m alutkie życzenia.
41 (24)
K raków , 27 X II 1893
+
Drogi K arolu.
Daj Ci Boże wszystko dobre w now ym roku, a szczególnie
obfite żniwo n a polu duchownym .
Cieszę się, że jako dziekan znakom icie sobie poczynasz i m i­
mo energicznego utrzym yw ania porządku w dekanacie m ir po­
siadasz u w spółbraci. Spodziewam się, że rozbroisz n aw et nie­
chętnych, a ks. S ro c z y ń sk ie m u ]54 nie dasz uczuć swej wyższo­
ści, daleki od uczuć zemsty.
U m nie w ielki ruch w duszy, bo w ziąłem się do rzeczy w iel­
kiej i tru d n ej, to jest do zaw iązania zgrom adzenia zakonnego
Służebnic Serca Jezusowego, któreby roztoczyło swą opiekę nad
służącymi, robotnicam i i chorym i po domach. Nie jest że to zu­
chw alstw em ? Oby Bóg dobry nie w zgardził ta k lichym narzę­
dziem i nie odm ówił m u swego św iatła i sw ojej siły.
Poniew aż now e zgrom adzenie m usi m ieć dom w łasny, przeto
pukam natarczyw ie do Serca Zbaw iciela o pomoc i sam składam
M u w ofierze, co m am , a raczej co naprzód przeznaczyłem dla
rodziny, z w y jątk iem M aryni, dla której konieczną jest kaucja
7 500 złr. wynosząca. Nie w iele zostało u m nie grosza, trzeba bę­
dzie zatem zaciągnąć pożyczkę. Otóż proszę Cię, K ochany Karolu,
abyś pozwolił użyć Twojej książeczki tytułem pożyczki, rozumie
63
Mowa o jego siostrzenicach Marii Długoszów nie i Marii Urbankównie.
54
Ks. Leon S r o c z y ń s k i , w yśw ięcony w 1853 r., w ikary w Strzy­
żowie, Jaśle, Sieklów ce, proboszcz w Przewrotnem w latach 1878—9?>
honorowy kanonik jasielski.
się za tym sam ym procentem i za m oją gw arancją. Czy zgoda?
Racz parę słów odpisać, a zresztą o tej spraw ie zachować ścisłe
milczenie, o ile ona dotyczy m ojego udziału.
Spodziewam się, że m ię w zapusty odwiedzisz; tym czasem
przyjm przyjacielski uścisk od najoddańszego kolegi
ks. Józefa
[PS.] Paniom ukłon. Załączam parę broszur. Od panien ucałow a­
nie rączek.
42 (25)
K raków , 24 I 1894
JM J
Kochany i Drogi K arolu.
D ziękuję Ci najserdeczniej, żeś ta k chętnie ofiarow ał m i po­
życzkę, której obecnie bardzo potrzebuję. Po tym poznaję p ra w ­
dziwego przyjaciela i kolegę. Jeżeliś łaskaw , przyślij także, albo
co lepsza przyw ieź z sobą tysiączek jasielski, bo Tom uś Gliwa
nie pozwolił tknąć swojej książeczki (chyba że tylko do 1 k w iet­
nia), tw ierdząc, że m u niebaw em cały k ap itał będzie potrzebny.
Jestem chwilowo w tru d n y m położeniu, ale m am niezachw ia­
ną ufność w Sercu Zbaw iciela, że przyjdzie nam w pomoc.
Spodziewam się n a p e w n e Twego przybycia w o s t a t k i ,
tymczasem przesyłam Ci przyjacielski uścisk.
Twój najoddańszy
ks. Józef
[PS.] Racz odpisać, a paniom oświadczyć uprzejm y ukłon.
43 (26)
K raków , 3 m aja 1894
+
K ochany K arolu.
Zbliża się rocznica setna urodzin P iusa IX i zewsząd podążą
do Rzymu deputacje. U nas dotąd głucho i zimno, bo zbyt p ręd ­
ko, niestety, zapom niał N aród polski o w ielkodusznym swoim
Opiekunie. Pom nik Jego leży dotąd w pace, acz od ty lu lat go­
towy! Czy to nie hańba? Nie uw ierzysz, jak m ię to boli i gnie­
wa. Lubo nie m am czasu i pieniędzy, m yślę pojechać do Rzym u
na °ną uroczystość, a z pow rotem do L o retu i Sinigagli.
A Ty czy nie chciałbyć m i towarzyszyć? Podróż p o trw a nie
więcej jak 15—18 dni. K oszta wyniosą 200—250 złr. Jeżeli b ę -
dzie w ola Boże, w yruszam y w poniedziałek po Św iętej Trójcy,
albo najpóźniej w piątek po Bożym Ciele 55. Cóż Ty n a to?
Odpisz zaraz a teraz przyjm b ra te rsk i uścisk od kochającego
Cię przyjaciela i kolegi
ks. Józefa
[PS.] Paniom uprzejm y ukłon.
44 (27)
Korczyna, 22 sierpnia 1894
+
K ochany K arolu.
P rzy k ro mi, że z powodu influenzy nie mogłeś do nas przy­
być; co w ięcej, ten częsty pow rót niedobrej chorób ki zaczyna
m ię wreszcie niepokoić. Dobrze przynajm niej, że w ypiłeś 60 fla­
szek Józefiny, bo przynajm niej katarow i płucnem u zatam ujesz
drogę. Zaczynam przy tym w padać na domysł, że może w Swięcanach pow ietrze jest zbyt wilgotne, a stąd usposabia do influ­
enzy.
W czoraj m ieliśm y w K orczynie i w O drzykoniu sporo gości,
bo oprócz księży: Januszkiew icza, Rudnickiego, M ączk i56 i Bie­
lenia 57 przybył także ks. M iklaszewski. Żałowaliśm y, że Cię nie
było w naszym gronie, a przy kielichach pam iętano i o Tobie.
Ks. M iklaszew ski chciał Cię w tych dniach odwiedzić, ale pro­
sił go ks. Szczęsny R udnicki, by tę w izytę na później odłożył,
gdy i on będzie mógł towarzyszyć.
Co do stolicy krakow skiej zapew ne wiesz, że p. B adeni z pew ­
ną p artią Stańczyków , chciał na nią wynieść o. Jackowskiego,
ale m ąd ry jezuita oparł się stanowczo i uderzył aż do cesarza,
do którego też napisał ich generał. Mimo to 14 sierpnia powołał
m in ister M adejski ojca Jackow skiego do K rakow a n a jak ąś kon­
ferencję. Co więcej, p. B adeni n a przedstaw ienie jezuitów, że
o. Jackow ski jest już sty ran y n a siłach i chory, m iał powie­
dzieć, że m u da sufragana! Co z tego będzie, nie wiadom o; w każ­
dym razie niech się dzieje wola Boża. Co do mnie, nie robię so­
bie żadnych nadziei (bo m aledictus qui confid.it in homine) i n aj­
55 Na uroczystość 100-ej rocznicy urodzin Piusa IX ks. J. S. P el­
czar w yruszył dnia 21 V 1894 r. w tow arzystw ie ks. bpa Jakuba Glazera.
56 Ks. W alenty M ą c z k a , w yśw ięcony w 1865 r., kapelan ks. bpa
Józefa Monastyrskiego, w ikary w Jarosławiu, Żołyni, K r o ś c ie n k u ,
w latach 1876— 1907 proboszcz w W esołej.
57 Ks. Jan B i e l e ń , w yśw ięcony w 1868 r., w ikary w J a r o s ła w iu ,
w Przem yślu przy katedrze, w latach 1877—1903 proboszcz w Doma­
radzu.
mniejszych naw et nie podejm uję starań , ale losy m oje składam
w ręce Najśw. P anny. Z drugiej stro n y jest niem ało ludzi p ra g ­
nących szczerze, bym został pasterzem krakow skim , m iędzy
innym i zacny p. L udw ik Dębicki, k tó ry n aw et m odli się o to
wraz z swoją rodziną, jak m i sam pisał w serdecznym bardzo
liście.
Już w ten piątek (24 bm.) odjeżdżam do K rakow a, by p rzy j­
mować biskupów m ających przybyć n a uroczystość św. Jacka.
Czybyś i Ty nie chciał przyjechać i zamieszkać u m nie z ks.
bpem Glazerem ? Al<= Ty się w ybierasz do Przem yśla, gdzie i ja
będę w e wrześniu.
Teraz przyjm przyjacielski uścisk od najoddańszego
ks. Józefa Pelczara
("PS.] Paniom uprzejm y ukłon.
45 (28)
K raków , 3 listopada 1894
+
Drogi Karolu.
Najprzód bardzo i bardzo serdeczne, bo przyjacielskie ży­
czenia. Daj Boże Tobie i Tw ojej ow czarni wszelkich łask i po­
ciech, abyś sam był św iętym i drugich uświęcał, sam po Boże­
mu szczęśliwym i drugich uszczęśliwiał.
U nas ta sam a niepewność. Mogę o sobie powiedzieć: expectans expectavi Dominum, ale przy ty m dzięki Bogu, jestem spo­
kojny, bo cokolwiek nastąpi, przyjm ę z pokorą, jako z woli Bo­
żej pochodzące. Ja k słyszę, nom inacja ks. biskupa P uzyny
została już podpisana przez cesarza, a za nią m iała zaraz iść m oja
na sufragana lwowskiego, ale ks. arcybiskup chciałby koniecznie
zatrzym ać ks. bpa Puzynę i wniósł podobno prośbę o zam ianow a­
nie go koadiutorem cum jurę successionis. S praw a obecnie jest
w Rzymie i zapew ne nie w n et będzie rozstrzygniętą. Skoro się
dowiem coś pewnego, zaraz Ci doniosę; tym czasem nie m ając
obecnie w iele czasu, przesyłam Ci b ra te rsk i uścisk, Twój n a joddańszy d ru h
ks. Pelczar
[PS.] Paniom uprzejm y ukłon.
D ow iedziałem się w Przem yślu, że nasz drogi ks. R ektor
znowu ciężko zaniem ógł na gorączkę trawiącą!
+
Drogi Karolu.
Niech Cię to nie dziwi, że rzadko do Ciebie pisuję i że listy
moje są chude, bo skąd tu wziąć chwilę wolną na obszerną i czu­
łą korespondencję. Jeszcze nigdy nie miałem tyle zajęć co teraz
i czasem zaczynam się lękać, czy długo to brzemię potrafię
dźwigać. Ale niech się dzieje wola Boża, choćby odwołała wkrót­
ce z ziemskiego posterunku.
Przede wszystkim pochłania mię sprawa zorganizowania Zgro­
madzenia Służebnic Serca Jezusowego, a zarazem stworzenia
dlań dobrych podstaw moralnych i m aterialnych. Sprawa to niez­
miernie trudna i przechodząca wręcz siły ludzkie, tak że gdyby
Pan Bóg nie dopomagał, nic by się nie zrobiło. Ale Pan Bóg nie
opuszcza nas z swej opieki i przysyła coraz nowe i chętne du­
sze, które już to pracują nad służącymi w przytulisku, już zara­
biają na chleb codzienny w pralni, już z wielkim poświęceniem
pielęgnują chorych po domach. Obecnie myślimy o budowie
obszerniejszego domu, bo dotychczasowe gniazdko okazało się za
szczupłe. Ale jak tu budować, kiedy za sam plac pod budowę
trzebaby zapłacić ze 20 000 et amplius. Cała nasza ufność w Ser­
su Jezusowym.
W Krakowie głucha cisza. Kiedy przyjedzie nowy biskup
nie wiadomo; zdaje się, dopiero około Wielkanocy, bo Konsystorz odkładają do wiosny. O przyszłych konstelacjach tyle wiem,
co Twój Giemza.
Co do sufraganii lwowskiej, dowiedziałem się od ks. Paw ­
lickiego, który w tych dniach jeździł do Lwowa, że ks. arcybiskup
na przedstawienie mojej kandydatury przez m inistra Madej­
skiego odpowiedział negative, a natom iast zaproponował na tę
godność ks. Zabłockiego, albo (gdyby tenże nie znalazł łaski
u rządu) ks. Webera. Rząd nie powziął dotąd żadnej decyzji; ze
słów p. namiestnika można jednak wnioskować, że ustąpi ks.
arcybiskupowi, chyba że m inister Madejski osobiście tegoż prze­
kona, co jest rzeczą nieprawdopodobną. Ja jestem przygotowa­
ny na nowy zawód i już naprzód powtarzam: bonum m ihi quia
+
Drogi Karolu.
Budujemy nowy dom dla Zgromadzenia Służebnic Serca Je ­
zusowego, a że koszt wielki (30 000 złr.) my zaś biedni, przeto
wysyłam siostry na kwestę. W tej też myśli dwie siostry wybie­
rają się w jasielskie, by objechać niektóre dwory i zapukać do
twardych serc nafciarzy, swoich i obcych. Główna kw atera bę­
dzie w Swięcanach; raczże tedy być ich szefem sztabu i ułożyć
plan kampanii, a przy tym na wycieczkę w najbliższą okolicę
(mianowicie do Skołyszyna) dać podwody i w razie potrzeby
zapewnić nocleg. Wiem, że będziesz miał stąd trochę kłopotu,
ale nie wątpię, że ofiarujesz to chętnie Najśw. Sercu Jezuso­
wemu.
U mnie nic nowego prócz ciągłych zajęć i trosk, ale niech
to wszystko chwali Pana Boga. W czerwcu i lipcu mam siedzieć
w Krakowie, by pilnować katedry i konsystorza, bo w Kapitule
kilku członków jest słabych i potrzebuje kuracji; dokąd zaś
w sierpniu się udam, nie mogę jeszcze powiedzieć z pewnością.
Czy nie miałbyś ochoty przejechać się w początkach sierpnia po
Szwajcarii? W każdym razie doniosę Ci o moich planach wa­
kacyjnych; tymczasem zaś przesyłam braterski i przyjacielski
uścisk.
Twój najoddańszy
ks. Józef
[PS.] Siostry przyjadą jeśli Pan Bóg pozwoli w ten piątek
(14 bm.) o godzinie 10.45 rano do Siepietnicy 5J, racz tedy wysłać
tamże konie. Po obiedzie zrobią wycieczkę do Skołyszyna i Trzcinnicy 59 > a w sobotę rano puszczą się koleją do Jasła.
Napisz mi wkrótce, co myślisz robić podczas wakacji i jak
się ma Tomuś.
Paniom we dworze uprzejmy ukłon, ks. w ikarem u 60 pozdro­
wienie.
humiliasti me!
Może przyjadę do Ciebie na ostatki, by trochę wypocząć.
Tymczasem przesyłam Ci przyjacielski uścisk Twój najoddańszy
ks. Józef
[PS.] Paniom najuprzejmiejszy ukłon.
Posyłam należytość za kupony w kwocie 8 8 fl. 50 kr., obli­
gacje zaś są u mnie w depozycie. Załączam rachunek.
58 Siepietnica, w ieś w pow. jasielskim .
50 Trzcinnica, w ieś w pow. jasielskim .
60 Mowa o ks. Józefie W o j n a r z e , wikarym w Swięcanach.
48 (31)
[Kraków, czerwiec 1895]
+
Carissime.
D ziękuję Ci, żeś m oje siostrzyczki ta k łaskaw ie przyjął. Skoro
do Ciebie pow tórnie zaglądną, racz im powiedzieć, by najpóźniej
1-go lipca przy b y ły do K rakow a, bo 3-go lipca zasiada siostra
E lżbieta 61 n a rekolekcje przed ślubam i.
W spraw ie naszego zjazdu napisz do P aw ła E rem ity 62, b y na
dzień 17 lipca zaprosił w szystkich kolegów, bo to nasza rocznica.
Jako curiosum donoszę Ci, że w niosłem przez nasz rząd do
rządu rosyjskiego prośbę o przypuszczenie m nie do bibliotek
w W arszaw ie i P etersburgu, by tam robić poszukiw ania za k a­
zaniam i średniow iecznym i, bo obecnie piszę historię kaznodziej­
stwa. W ten sposób m ożebym się dostał na Jasną Górę i do
O strej B ram y, ale czy m ię M oskaluszki puszczą?
Reszta ustnie; tym czasem przesyłam Ci b ra te rsk i uścisk.
Twój najoddańszy
ks. Józef
[PS.] Paniom ukłon.
49 (32)
[Kraków, listopad 1895]
+
JM J
Drogi K arolu.
Niechże Ci P a n Jezus za w staw ieniem się św. K arola da
wszelkie dobro, a szczególnie miłość swoją w obfitości, byś sam
św ięty uśw ięcał swą trzódkę i był po bożem u szczęśliwy. Resztę
dopowiem przy ołtarzu.
Za m iodek ślicznie dziękuję; zda się on bardzo, bo żołądek
mój leniw y i kapryśny. Zdaje się, że to spraw ia n aw ał zajęć
i kłopotów, k tórych z woli Bożej ciągle przybyw a. Ot i teraz
trzeba nie tylko m yśleć o w ykładach, referatach konsystorskich,
d ru k u dzieła o h istorii kaznodziejstw a i budow ie nowego domu
dla Służebnic Serca Jezusowego, ale także o w ydaniu nowego
61 S. Elżbieta (Feliksa M aksymiliana) W i e r z e j s k a (1830—1912),
przyjęta do now icjatu 8 VII 1895 r., urodzona w Kozienicach w Kró­
lestw ie Polskim , pracowała przy chorych w Krakowie, Lwowie, Za­
kopanem.
62 Mowa o ks. Paw le S a p e c k i m , proboszczu w Sędziszowie, żar­
tobliw ie nazwanym Eremitą.
ludowego, do którego grono duchow nych krakow skich
się zabiera i o czym u m nie nieraz obraduje. Oby
tylko w szystko wyszło na chw ałę Bożą.
A cóż u Ciebie słychać? J a k idzie w dekanacie? Czy n afta
strugam i płynie? Po Bożym N arodzeniu podczas ferii m uszę Cię
s p r o w a d z i ć do K rakow a, zwłaszcza że wtenczas będą tu już pp.
Dębiccy. Tym czasem przesyłam Ci przyjacielski uścisk.
Twój najoddańszy
c z a s o p is m a
e n e r g ic z n ie
ks. Józef
[PS.] Paniom uprzejm y ukłon.
50 (33)
K raków , 22 m aja 1897
+
K ochany K arolu.
Piszę do Ciebie w spraw ie d elikatnej. Oto racz w ybadać we
dworze, czyby nie przyjęto gratis dwóch sióstr potrzebujących
wypoczynku, m leka i świeżego pow ietrza, choć na p arę tygodni.
Gdyby odpowiedź w ypadła pom yślnie, przełożona napisałaby sa­
ma list proszący, ale do kogo? czy do pani P ruszyńskiej, czy do
państw a Brykczyńskich. Ciebie prosiłbym w takim razie o opiekę
duchowną dla siostrzyczek.
Z apytuję się przy tej sposobności, czy nie m iałbyś ochoty prze­
jechać się przy końcu lipca, albo przy końcu sierpnia do W ielko­
polski, a m ianow icie do G robu św. W ojciecha?
Odpisz stanowczo i rychło, a teraz przyjm b ra te rsk i uścisk od
najoddańszego
ks. Józefa
[PS.] P ań stw u ukłon.
51 (34)
K raków , 31 m aja 1897
+
K ochany K arolu.
D ziękuję Ci za Twe przyobiecane pośrednictw o i proszę p rzy­
gotować panią Brykczyńską, że przyjdzie od przełożonej prośba
o przyjęcie dwóch sióstr na m leko w drugiej połowie czerwca.
P rzykro mi, że jakoś niedom agasz i uw ażam za słuszne, abyś
się zaradził jakiegoś eskulapa krakow skiego i odbył w ty m roku
dłuższą kurację, może hydropatyczną u d ra C hram ca w Zakopa­
nem?
Co do m nie m yślę przy pomocy Bożej w yjechać 30 czerwca
(już po egzam inie) do Korczyny, w rócić 17 lipca za tydzień do
K rakow a, puścić się około 24 lipca do Częstochowy, W arszawy
i Gniezna, a sierpień przepędzić znow u w K orczynie i n a wy­
cieczkach do kolegów, do których W asza Miłość należeć będzie.
Twój najoddańszy
ks. Józef
PS. P ań stw u w e dworze uprzejm y ukłon.
52 (35)
K raków , 5 lutego 1898
+
K ochany K arolu.
Należy Ci się 160 fl. od Sióstr tytułem procentu i 80 koron
za dw a kupony z r. 1897; otóż zapytuję się, co z tym i pieniędzm i
m am zrobić?
R adbym przy tym wiedzieć, jak Ci się powodzi na ciele i du­
szy, bo od daw na nie m am wieści od Ciebie. Pisałem na Twoje
im ieniny, nie byłeś łaskaw choć ze dw a słowa przysłać w odpo­
wiedzi. Dobrze powiedziano, że honores m utant mores, bo odkąd
zostałeś dziekanem jasielskim , patrzysz z góry na biednego k a­
nonika krakowskiego.
To m ię tylko pociesza, że zapewne w W ielkim Poście odpra­
wisz rekolekcje, a więc może jaki jezuita nauczy Cię pierwszego
stopnia pokory.
W tej nadziei przesyłam Ci serdeczne pozdrow ienie i zostaję
najoddańszym
ks. Józef
PS. P ań stw u uprzejm y ukłon, ks. Sufraganow i uszanowanie.
53 (36)
K raków , 31 października 1898
+
K ochany K arolu.
N ajprzód życzenia na bliski dzień św. K arola i to bardzo go­
rące, bardzo przyjacielskie, bardzo szerokie, bo wszelkich łask
duchow nych i ziem skich, a szczególnie nie starzejącej się z wie­
kiem gorliwości kapłańskiej, m ocnych i nieustających sił do pracy
i płodnych jej owoców przy ciągłym błogosław ieństw ie Bożym!
Po w tóre serdeczna podzięka za przesłane mi życzenia, które
z głębin serca wydobyłeś. Dodaj tylko do nich gorącą modlitwę,
by m i Bóg dobry użyczył łask swoich w obfitości, bo nieraz strach
m ię nap ad a na sam ą myśl, że ta k w ysoka godność i tak ciężki
urząd dostaną m i się w udziale. W praw dzie pociesza mię nieco
zapewnienie z różnych stron przychodzące, że duchow ieństw o die­
cezji przem yskiej jest dla m nie życzliwie usposobione, ale to
samo z drugiej strony rodzi obawę, czy zdołam odpowiedzieć do­
syć w ygórow anym oczekiwaniom . Ha, niech się dzieje w e w szyst­
kim wola Boże i niech będzie ze w szystkiego chw ała Boża.
Oczekiwałem w ostatnich czasach Twego przybycia, ale snadź
dziekańskie spraw y nie pozwoliły Ci w yjechać. Spodziewam się,
że w ciągu listopada odwiedzisz K raków , byśm y tu jeszcze po­
gwarzyli o różnych rzeczach. Nie w yb ieraj się jednak dopóki
ode m nie zaproszenia na pew ien dzień wyznaczony nie otrzym asz;
lękam się bowiem, byś się w tenczas w łaśnie nie trudził, kiedy
ja będę m usiał w yjechać do L w ow a (do nam iestnika) i do W ied­
nia (do nuncjusza). Zapew ne n astąp i to niezadługo, bo pisał mi
ks. biskup Solecki, że w podaniu do cesarza prosił o jak n a j­
rychlejsze załatw ienie spraw y.
Jestem teraz ogrom nie zajęty, a gorsze czasy przyjdą; toż
przed w yjazdem do Przem yśla będę się stara ł przepędzić kilka
dni w Swięcanach, by w ytchnąć nieco i przygotow ać się do no­
wych prac.
Tymczasem przesyłam Ci przyjacielski uścisk. Twój
ks. Józef
[PS.] P ań stw u we dworze uprzejm y ukłon.
Do ks. Stefana Pawlickiego
A utografy przechow uje Bibl. Jag.
54 (1)
K raków , 25 lutego 1880
L JX
Wielce Czcigodny Księże Dobrodzieju.
Zgodnie z życzeniam i Wielmożnego Księdza D obrodzieja adres 1
przyszedł do skutku, ale podpisali go tylko profesorow ie fak u l­
tetu teologicznego i kilku profesorów świeckich; już bow iem sa­
rna treść i stylizacja w ykluczała w szystkich nienależących do
grona profesorów U niw ersytetu. P rzesyłka adresu dlatego się
wstrzym ała, że w ydział teologiczny był obecnie bardzo zajęty,
a naw et trochę zakłopotany i że techniczna robota w iele w ym a­
gała czasu. Poniew aż żaden z profesorów z powodu zbliżających
S1Q egzam inów i innych trudności nie może puścić się do Rzymu,
1 Wspomniany Adres dotyczył reorganizacji W ydziału Teologiczne­
go UJ. (Zob. rkps WT II 28: Organizacja W ydziału Teologicznego
1850— 1954; AUJ).
przeto w ydział uprasza Wielmożnego Księdza Dobrodzieja, iżby
jako przedstaw iciel U niw ersytetu K rakow skiego raczył wręczyć
nasz adres.
Przepraszam , że nie usłuchałem rad y W ielmożnego Księdza
Dobrodzieja i n ie załączyłem w łasnych pism, bo byłoby to z mojej
strony dowodem nie m ałej zarozum iałości. N ajprędzej jeszcze możnaby ofiarow ać ojcu św. egzem plarz dzieła: Pius IX i jego wiek,
którego pierw szy tom w łaśnie co wyszedł, ale i n a to b ra k mi
odwagi. Za to ośm ielam się naprzykrzać tym upom inkiem Wiel­
m ożnem u K siędzu Dobrodziejowi.
Na pierw szy list W ielmożnego Księdza Dobrodzieja żądający
ode m nie inform acji o p. Zaszłowcie byłbym już daw no odpisał,
ale cóż, kiedy ów młodzieniec nie przybył dotąd do K rakow a
i nie m iałem sposobności poznać go bliżej. Słyszałem tylko, że
zapowiedział swój przyjazd. Skoro zasięgnę pew nych wiadomości,
nie om ieszkam ich udzielić. Tym czasem proszę przyjąć zapew nie­
nie głębokiego szacunku i wysokiego pow ażania z jakim zostaję.
N ajoddańszy w C hrystusie sługa
ks. Józef Pelczar
PS. Za pośrednictw em W ielmożnego Księdza D obrodzieja prześlę
w tych dniach egzem plarz: Pius IX i jego w iek dla Wielmożnego
Księdza Dobrodzieja, jeden dla ks. d r W yszyńskiego a jeden dla
biblioteki K olegium Polskiego.
Proszę świadczyć W ielm ożnem u Ks. G rabow skiem u m oje usza­
nowanie, alum nom zaś m iłe pozdrowienie.
ników- Z tym w szystkim , ponieważ ta k ojciec św., jak jego em inen­
cja k ardynał życzą sobie, aby w śród pielgrzym ki słow iańskiej
i Polska była reprezentow ana, co jest rzeczą racjonalną i sp ra­
wiedliwą, przeto 5-go lipca nie tylko W ielkopolanie i M ałopola­
nie będą przy pomocy Bożej w W atykanie.
Już m am y piękny adres do ojca św. i k rzątam y się około
utw orzenia kom itetu i zebrania pokaźnej liczby pielgrzym ów ze
wszystkich stanów. Chcąc atoli uniknąć takiego rozdw ojenia, ja ­
kie m iało m iejsce w r. 1878, postanow iliśm y utw orzyć jeden tylko
kom itet i jeden w ysłać adres z Galicji. W tym celu w następny
poniedziałek (16 bm.) jadę z h r. Lasockim do Lwowa, by skłonić
ks. arcybiskupa do przyjęcia adresu krakow skiego i zaprosić zna­
komitszych mężów ze W schodniej G alicji do wspólnego kom itetu.
Równocześnie w erbuję w raz z innym i uczestników przyszłej piel­
grzymki; chcąc zaś drugim dać dobry przykład, m usiałem zapisać
się na ich listę. Uczyniłem to chętnie, bo gdzie idzie o spraw ę
ogólną, tam nie należy szczędzić ofiar. Ks. biskup krakow ski obie­
cał swe poparcie, a nie w ątpię, że inni biskupi toż samo uczynią.
A więc ufajm y w Bogu, że pielgrzym ka, acz nie zbyt liczna,
przyjdzie szczęśliwie do skutku. Po powrocie ze Lwowa i po ufo r­
m owaniu się kom itetu znow u napiszę i w im ieniu tegoż będę
prosił o łaskaw ą pomoc, którą P rzew ielebny Ksiądz R ektor w liś­
cie swoim raczył nam przyobiecać.
Tym czasem przesyłam w yrazy głębokiego szacunku i pow a­
żania.
N ajoddańszy w C hrystusie sługa
ks. Józef Pelczar
(2)
K raków, 13 m aja 1881
JM J
P rzew ielebny Księże Rektorze.
Nie odpisyw ałem tak długo n a list Przew ielebnego Ks. R ekto­
ra; raz że nie było m nie przez pew ien czas w K rakow ie, a po
w tóre że nie mogłem donieść coś pocieszającego. S praw a piel­
grzym ki nie budzi u nas takiego zapału, jak w K roacji lub w Cze­
chach, czemu zresztą dziwić się nie można. Polska nie m iała bez­
pośredniej styczności z św. C yrylem i M etodym , a chociaż uznaje
całą doniosłość encykliki „G randę m unus” i wdzięczną jest ojcu
św. za zajęcie się Słowiańszczyzną, to jed n ak nie zbyt jest skorą
do w ysyłania po dwóch zaledw ie latach now ej deputacji, zw ła­
szcza p rzy powszechnej posusze kieszeni i w porze tak przykrej.
Ks. biskup k rakow ski jechać żadną m iarą nie może, bo na lipiec
zapow iedział już w izytację kanoniczną, której opuścić nie może;
ze szlachty zaś i duchow ieństw a bardzo m ało zgłasza się ochot-
PS. Proszę oświadczyć głębokie uszanow anie N ajprzew ielebniejszemu Ojcu G enerałow i i Ojcu Grabow skiem u.
56 (3)
Korczyna, 23 sierpnia 1881
JM J
Przew ielebny Księże R ektorze Dobrodzieju.
List Przew ielebnego Księdza R ektora odbył długą podróż, bo
zaglądnął aż do W arszaw y i dopiero 22 sierpnia dostał się do rąk
moich. Co on tam robił w W arszaw ie, nie wiem ; zapew ne P rze­
wielebny Ks. R ektor dał m u jakąś tajem n ą m isję, k tó rą on też
rzetelnie spełnił.
O
zam ierzeniach Wielmożnego Ks. R ektora przeniesienia się
do K rakow a i poświęcenia się studiom filozoficznym dow iedzia­
łem się zaraz po powrocie z ust ks. biskupa D unajew skiego, przy
czym rozbieraliśm y poruszoną w Rzym ie m yśl sprow adzenia W iel­
możnego Ks. R ektora na docenta filozofii w edług św. Tom asza
B P J . S. P E L C Z A R : W Y B Ó R
l
L IS T Y
P IS M
przy w ydziale teologicznym. Nie potrzebuję zapewniać, że się
z tego w ielce ucieszyłem i całą duszą poprę tę spraw ę, idzie mi
bowiem nie tylko o spełnienie życzeń Wielmożnego Ks. R ektora,
co już samo przez się byłoby dla m nie n ad er silnym bodźcem,
ale także o pozyskanie dla fa k u ltetu tak znakom itego pracow nika.
Myśl ta znalazła także u dwóch m oich kolegów, ks. prof. Spisa
i ks. d r Lenkiewicza, bardzo przychylne przyjęcie; o dwóch in ­
nych (ks. Czerlunczakiew iczu i ks. Droździewiczu) nie mogę nic
pew nego powiedzieć, bo zbyt często różnią się w zdaniach. Ale
m niejsza o to; w ystarczy głos większości, zdanie dziekana (dzie­
kanem zaś na ro k nąstępny jestem ja) i poparcie ks. biskupa.
T rzeba tylko wystosować ad venerabile Collegium professorum
facultatis teologicae podanie tej treśni: że W ielm ożny Ks. R ektor
od daw na oddaje się studiom filozoficznym i pragnie się im
nadal oddaw ać biorąc za tło filozofię św. Tomasza, a uw zględ­
niając w szystkie zdobycze ducha tak daw ne, jak nowsze na tym
polu, że w tym celu stara się o opróżnione munus docendi przy
w ydziale teologicznym i prosi o poparcie kolegium profesorów.
Do podania należy dołączyć swoje świadectwo, m ianow icie dy­
plom doktorski, k ró tkie curriculum vitae i w szystkie dzieła, oso­
bliw ie zaś filozoficzne. Dobrze by było także Przysłać odpowiedź
ck. m in isterstw a n a poprzednie podanie w ydziału filozoficznego
w K rakow ie. W szystkie te allegata raczy W ielmożny Ks. R ektor
wysłać pod moim nazwiskiem , ale nie pierw ej aż po 20-ym w rze­
śnia, gdyż dopiero około 28 IX nadciągnę do K rakow a. Skoro się
kurs rozpocznie (po 1 października) zwołam sesję i przedłożę
rzecz całą profesorom w ydziału. Dobrze by było, aby W ielmożny
Ks. R ektor w ostatnich dniach w rześnia przybył do G alicji i po­
robił potrzebne k ro ki dla otrzym ania obyw atelstw a austriackiego,
które w razie otrzym ania kated ry byłoby potrzebnym . W praw ­
dzie z początku będzie to tylko docentura rem unerow ana ze
sk ro m n iu tk ą płacą (dla ks. Goliana proponow aliśm y 500 fl. za 3
godziny tygodniowo), ale ks. biskup znajdzie jakieś inne źródło
utrzym ania, później zaś i fa k u ltet może coś w ięcej w yrobi, albo
inną doda k atedrę. W każdym razie proszę rachow ać n a m oje
najżyczliw sze poparcie, a teraz przyjąć w yrazy głębokiego sza­
cunku i wysokiego poważania.
N ajoddańszy sługa
ks. Józef Pelczar
PS. Do 26 w rześnia, jeżeli coś nadzw yczajnego nie zajdzie, zo­
stan ę w K o r c z y n i e p o d K r o s n e m , gdzie pracuję nad dzie­
łem praw niczym „O m ałżeństw ie w kościele katolickim ” 2.
2 Prawo katolickie małżeńskie z uwzględnieniem praw a cywilnego
DO OSÓ B
DUCHOW NYCH
171
JM J
Przew ielebny Księże Rektorze.
Miło mi donieść, że na ostatnim posiedzeniu 26 bm. kolegium
profesorów uchw aliło jednogłośnie powołać Przew ielebnego K się­
dza R ektora na docenta rem unerow anego filozofii w edług św.
Tomasza i prosić zarazem m inisterstw o o przyznanie W ielm ożne­
mu Księdzu Dobrodziejowi ty tu łu profesora. Liczba godzin pozo­
stała ta sam a, to jest pięć; rem u n eracji żądaliśm y o ile m ożna
wysokiej, to jest 800 fl. rocznie, lubo w ątpim y, czy m inisterstw o
na nią się zgodzi. S praw a stoi zatem dobrze, a jeżeli ks. biskup
użyczy swego poparcia, co jest rzeczą pew ną, m ożna się spodzie­
wać pom yślnego rezultatu.
Śmiem prosić Przew ielebnego Ks. R ektora, aby raczył ks.
Przew łockiem u polecić znaną m u już spraw ę naszą, k tórą k a r­
dynał N in a 3 rozpoznaje, a n a k tó rej szczęśliwym zakończeniu
wiele nam zależy. Idzie tu nie tylko o p raw a nasze (tj. moje
i ks. prof. Spisa), ale o przyw ileje fa k u lte tu i całej wszechnicy,
które kapituła chce praw ie do szczętu zagładzić.
Miło m i załączyć przy tej sposobności zapew nienie głębokiego
szacunku i praw dziw ego pow ażania Przew ielebnego Księdza
Rektora.
O ddany w C hrystusie sługa
ks. Józef Pelczar
[PS.] N ajprzew ielebniejszem u O. Przełożonem u i W ielm ożnemu
Ojcu G rabow skiem u śm iem przesłać głębokie uszanowanie.
58 (5)
K raków , 24 m arca 1882
JM J
Wielmożny Księże Rektorze Dobrodzieju.
Serdeczne „Bóg zapłać” za pam ięć n a m oje im ieniny i za życz­
liwe słowa. Proszę do nich dołączyć łaskaw ie paciorek, zwłaszcza
u grobu Apostołów lub w innych sanktuariach.
Ja k pisałem w ostatnim liście, uchw ała w spraw ie w ykładów
filozofii św. Tomasza zapadła zgodnie z życzeniem W ielmożnego
obowiązującego w Austrii, w Prusach i w K rólestw ie Polskim. Wyd. 1,
Kraków 1882; wyd. 2, 1885; wyd. 3 , 1890; wyd. 4, 1898.
3
Kard. W awrzyniec N i n a (1812—1885), od 1877 r. kardynał,
w 1878 r. sekretarz stanu, położył zasługi na polu porozumienia m ię­
dzy władzam i świeckim i a Kościołem.
Ks. R ektora; spraw ozdanie zaś z tejże sesji poszło jak najpom yśl­
niejsze do ck. m inisterstw a. Idzie teraz o to, by propozycja wy­
działu została silnie poparta, aby rząd z chudej kasy wydobył
kilkaset p rzynajm niej złotych reńskich, dobrze zatem Wielmożny
Ks. R ektor uczynił, że się zw rócił z prośbą do N ajprzew ielebniejszego Ks. Biskupa, k tó ry przez b ra ta swego w iele zrobić może.
W yczytałem w czoraj w „Przeglądzie L w ow skim ”, że W ielmo­
żny Ks. R ektor m a zająć kated rę nowo utw orzoną w Akadem ii
R eligijnej R zym skiej; a jak to pow ołanie uznałem za bardzo za­
szczytne tak dla W ielmożnego ks. R ektora, jak dla Polaków
w ogólności, ta k nie m ogłem pozbyć się obawy, by fa k u ltet k ra ­
kow ski przez to nie ucierpiał. Spodziewam się jednak, że w ra ­
zie pom yślnej odpowiedzi, jakiej z upragnieniem od m inisterstw a
w yglądam y, W ielm ożny Ks. R ektor nie w zgardzi skrom ną posadą,
jaką w tej chw ili m ożem y ofiarować.
Z naszej strony zrobim y wszystko, co będzie m ożna zrobić;
m ianowicie uproszę prof. Z ato rsk ieg o 4, aby w niósł instancję
do re fere n ta m inisterialnego. W ątpię atoli, czy rezolucja nadej­
dzie przed rozpoczęciem drugiego półrocza.
G dyby coś zaszło ważnego w tej spraw ie, nie om ieszkam do­
nieść; tym czasem zaś raczy W ielmożny Ks. R ektor przyjąć za­
pew nienie głębokiego szacunku i pow ażania.
N ajoddańszy sługa
ks. Józef Pelczar
PS. Śm iem prosić o w yrażenie winnego uszanow ania N ajprzew ielebniejszem u Ks. Sem enence, W ielm ożnym Księżom: G rabow ­
skiem u i Przew łockiem u.
Do ks. arcbpa Józefa Bilczewskiego 1
A utografy przechow uje AMK.
59 (1)
Przem yśl, 10 stycznia 1901
+
N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskupie.
Bardzo m i przykro, że nie będę m iał szczęścia pow itania Wa4 M aksym ilian Z a t o r s k i (1835— 1886), prof. prawa c y w il n e g o
austriackiego na UJ, od 1866 zastępca prof. na tym że U n i w e r s y t e c i e ,
1868 prof. nadzwyczajny, 1870 zw yczajny, w 1. 1873—74 i 1880—81
dziekan w ydziału prawniczego, członek towarzysTw naukowych, AU,
poseł na Sejm Krajow y i do Rady Państw a, autor prac z dziedziny
prawa cyw ilnego.
1 Ks. Józef B i l c z e w s k i (1860— 1923), arcbp lw ow ski, w y ś w i ę c o -
szej A rcy b isk u p iej Mości w Przem yślu, ale p ojm u ję, że n a tę
u roczystość trzeb a b y w y stą p ić w fioletach, k tóre tym czasem
skrew iły 2.
Jeżeli P an Bóg zdrow ia użyczy, bo w łaśnie teraz dosyć szw an­
kuję — przyjadę jak się zdaje w sobotę o 5,45 po południu do
L w ow a i to sam, aby nazaju trz przy pomocy miejscowego jak ie­
goś kapelana uczestniczyć w obrzędzie konsekracji.
Tymczasem życząc obfitych łask D ucha Świętego do ta k w aż­
nego aktu, zostaję z głębokim szacunkiem i pow ażaniem
sługa oddany w C hrystusie
+ Józef Sebastian Pelczar
Przem yśl, 26 w rześnia 1902
60 (2)
+
Wasza A rcybiskupia Mość.
Dziękuję za przesłany referat, n a k tó ry rów nież się godzę.
Co do pism a lu d o w eg o 3 znalazłem odpowiedniego (według mego
zdania) redaktora w osobie ks. d r Trzeciaka 4, którego równocze­
śnie do Lw ow a posyłam. T rzeba by tylko powierzyć m u posadę
prefekta sem inarium i dać drugiego p refek ta lub innego księdza
na pomocnika. Sądzę, że odpow iedziałby sw em u zadaniu i mógłby
wyrobić przy sobie innych pracow ników na tym polu.
Ks. W esoliński nie w szystkie posiada w arunki, a w ątpię, czy
by przyjął tę misję, bo on m arzy o probostwie.
Życząc W aszej A rcybiskupiej Mości najm ilszej podróży, zo­
staję najoddańszym w C hrystusie sługą i bratem .
+ Józef Sebastian P elczar
PS. W tej chw ili otrzym uję pismo od ks. Stojałowskiego, k tó ry
zapewne i W aszą A rcybiskupią Mość tak ą sam ą prośbą obdarzył.
ny na kapłana w 1884 r., w 1886 r. uzyskał doktorat z teologii,
w 1890 r. habilitow ał się na UJ z teologii fundam entalnej, w 1891 r.
Prof. nadzwyczajny Uniw. Lw ow skiego, 1893 r. zwyczajny, dziekan
i rektor, od 1900 r. arcbp lw ow ski ob. łac., członek AU, w ybitny dzia­
łacz społeczny, autor prac z zakresu teologii fundam entalnej i archeo­
logii chrześcijańskiej. W arto zaznaczyć, że w czasie studiów był on
uczniem ks. J. S. Pelczara.
2
Konsekracja ks. J. Bilczew skiego na arcbpa lw ow skiego odbyła
s>ę 20 I 1901 r.
9
Była to „Gazeta Niedzielna”, tygodnik założony w 1902 r., organ
duchowieństwa lw ow skiego.
4
Ks. Stanisław T r z e c i a k , w yśw ięcony na kapłana w 1898 r.
^ Krakowie, w 1906 r .został przyjęty do diecezji przem yskiej, pro­
boszcz w Dembowcu, rektor, następnie proboszcz kościoła Sw. Jacka
w Warszawie, prof. Akadem ii Duchownej w Petersburgu, rozstrzelany
Przez Niemców w czasie I wojny światowej.
O dpisuję m u w kilku słowach, że błogosławię pielgrzymom , któ­
rzy udadzą się do Ziemi Św iętej, ale że nad to w obecnych oko­
licznościach nic więcej zrobić nie mogę.
61 (3)
Przem yśl, 28 listopada 1902
+
'
Illustrissim e Domine.
Bardzo m ię zm artw iła wiadomość, że ks. arcbp Teodorowicz 5
w niósł skargę na Waszą A rcybiskupią Mość przed nuncjuszem ;
spodziew ałem się bowiem, że ta spraw a da się załagodzić. Teraz
alea iacta est; trzeb a się bronić.
Co do kw estii poruszonych w liście W aszej A rcybiskupiej Mo­
ści, odpowiadam , że przyrzekłem dać na rok 1902 jakąś subw en­
cję. Ks. arcbp Teodorowicz postaw ił jako m inim um 3 000 złr.,
ale ja odpowiedziałem , że w styczniu r. 1902 dam tysiąc złr., cze­
go też dotrzym ałem . Dalsza subw encja zależeć będzie od oko­
liczności.
Co do zobowiązań Waszej A rcybiskupiej Mości, ks. arcbp Teo­
dorowicz pokazyw ał m i list Illustrissim i Domini z 26 stycznia br.
upow ażniający jego b ra ta do prow adzenia dziennika dopóki coś
stanowczego w w yborze red ak to ra nie zapadnie. Na tym opiera
on swoje p reten sje nie uw ażając rozm ow y naszej n a dniu 3 lu­
tego za odw ołanie um owy, czyli raczej zobowiązania. J a sądzę, że
nie m ożna dopuścić do procesu przed forum cywilnym , ale trzeba
poddać tę spraw ę sądowi polubownem u. Gotów jestem przyjechać
w tym celu do Lw ow a skoro, da Bóg, w rócę z W iednia, dokąd ju­
tro się w ybieram , by uratow ać od zagłady kościół pojezuicki.
Tymczasem proszę przyjąć zapew nienie mojego najgłębszego
szacunku i bratersk iego afektu.
O ddany w C hrystusie sługa
+
Józef Sebastian Pelczar
PS. Z daje się, że w W iedniu odwiedzę nuncjusza, a wrócę oko­
ło 4 grudnia. Proszę m i w tenczas donieść, jak rzeczy stoją.
5
Ks. Józef T e o d o r o w i c z (1864—1938), arcbp lw ow ski ob. orm.,
w yśw ięcony na kapłana w 1887 r. w e Lw ow ie, w 1. 1890— 1901 pro­
boszcz w Brzeżanach, od 1897 r. kanonik lw ow ski, w 1901 r. prekonizowany arcbpem, w 1902 r. odznaczony przez U niw ersytet Lwowski
doktoratem honoris causa, członek Izby Panów, tajny radca austriacki,
jeden z najznakom itszych m ówców ówczesnej epoki.
g2 (4)
W iedeń, 1 gru d n ia 1902
+
Illustrissim e Domine.
Zaraz po powrocie z W iednia w ybieram się do Lwowa dla za­
łatw ienia kilku spraw bardzo w ażnych. Jeżeli P an Bóg pozwoli,
przyjadę tam w piątek 5 gru d n ia tym pociągiem, co przychodzi
do Lwowa przed 11-tą rano i zaraz udam się do nam iestnictw a,
a potem do W aszej A rcybiskupiej Mości. Może byśm y po obiedzie
rozpatrzyli ponownie i załatw ili spokojnie spraw ę z ks. arcbpem
T eodorow iczem , którego w takim razie zaprosićby trzeba n a kon­
ferencję. W nadziei bliskiego zobaczenia się zostaję z głębokim
szacunkiem i b ratersk im afektem .
O ddany w C hrystusie sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
63 (5)
Przem yśl, 15 gru d n ia 1902
+
N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskupie.
W yjaśniłem wczoraj w liście ks. arcbpow i Teodorowiczowi, że
mnie nie zrozum iał, bo o sądzie polubow nym i jego członkach
ew entualnie m ówiłem jako o m oim projekcie, w razie gdyby ugo­
da dobrow olna nie doszła do skutku.
Co do subw encji obiecałem dać coś w r. 1902, ale nie m yśla­
łem się wiązać ściśle do płacenia rocznie 3000 złr., acz m i tę su­
mę ks. arcbp Teodorowicz uporczyw ie narzucał. Mimo to w tym
roku dałem już 3000 złr. Co do pokrycia długów m ówiłem hipothetice: w razie likw idacji; tym czasem dziennik sprzedaje się, a więc
spółka nabyw ająca pow inna przyjąć przynajm niej część długów.
Mimo to, aby nie dopuścić do procesu m iędzy dwom a A rcybisku­
pami, zobow iązuję się dać jeszcze w r. 1903 trzy tysiące złr. i to
1500 złr. w styczniu a 1500 złr. w lipcu. K rom tego obiecuję złożyć
na utrzym anie dziennika ludowego-robotniczego 500 złr. w stycz­
niu, 500 złr. w lipcu, ale tę subw encję daw ać będę tylko tak długo,
jak długo gazetka nie znajdzie gdzie indziej pokrycia kosztów.
Więcej niech Wasze A rcybiskupie Moście nie żądają ode mnie,
bo i tak ledw ie dycham pod brzem ieniem w ydatków na re sta u ­
rację katedry, n a utrzym anie sem inarium chłopców w Przem yślu,
ochronki w Jaśliskach, domu p rzy tu łk u w K orczynie itd.,
a w przyszłym roku czeka mię nadto odbudow anie kościoła p o jezuickiego. Przecież z Waszą A rcybiskupią Mością m ierzyć się nie
boby to było głupią i śm ieszną zarozumiałością! A więc
niechże mój M etropolita daje przynajm niej dziesięć razy więcej,
a może by też ofiarow ał kilka tysiączków n a kated rę przem yską?
P opierając gorąco m yśl dobrow olnej ugody Polaków z Orm ia­
nam i i życząc W aszej A rcybiskupiej Mości najm ilszych świąt
i szczęśliwego ro ku nowego, zostaję z najgłębszym szacunkiem
i afektem .
Oddany w C hrystusie sługa i brat
+ Józef S ebastian Pelczar
PS. M am w ielki kłopot z ks. M arkiew iczem z M iejsca P iasto­
wego 6, k tó ry jako „drugi Bosco” chce koniecznie założyć dwa
nowe zakony: m ęski i żeński, robiąc w szystko po sw ojem u i nie
troszcząc się w cale o praw o kanoniczne. L ękając się szkodliwych
następstw , m usiałem w ystąpić stanowczo i odnieść się do Rzymu.
Załączam też list ks. Juszczakiew icza do wiadomości Waszej
A rcybiskupiej Mości.
64 (6)
Przem yśl, 20 grudnia 1903
+
Ekscelencjo.
N ajserdeczniej dziękuję za przesłane m i życzenia i wzajem
najm ilszych św iąt i najpom yślniejszego ro k u życzę.
Gazetę ludow ą m ile pow itam i jak najchętniej klerow i w sty­
czniow ym zeszycie „K roniki” p o lecę7. Oby tylko odpowiedziała
w ygórow anym dosyć oczekiwaniom! Z pisaniem artykułów będzie
tru dniejsza spraw a, bo księża m ają przew ażnie w ielki w stręt do
pióra. Z resztą m usim y tu m yśleć także o „K ronice” diecezjalnej
i o „Echu P rzem yskim ”, które pragnę koniecznie zreform ować.
Na wiec m a ria ń s k i8 da Bóg zdrow ie przyjadę, ale dopiero
w niedzielę św iąteczną po południu. Czas to dla biskupów n aj­
gorszy, bo m usim y w sam e św ięta bierzm ować, a przedtem i po­
tem wizytować parafie.
Co do ponownego potępienia „P rzyjaciela L u d u ” w naszych
diecezjach trzeb a się p ierw naradzić, jak niem niej co do dezyde­
ratów , jakie by trzeba przedstaw ić Radzie Szkolnej Krajowej.
K onieczną by była konferencja w szystkich ordynariuszów gali­
cyjskich, ale czy ks. k ard y n ał n a nią się zgodzi?
O statnią spraw ę omówię ustnie z W aszą Ekscelencją, bo i tak
mam kiedyś być we Lwowie, aby w yjednać sobie u nam iestnictw a
pożyczkę 40 000 kor. na re stau rację kościoła pojezuickiego.
6 M iejsce Piastow e, w ieś w pow. krośnieńskim.
7 Zob. KDP, R. 4: 1904, z, 2.
* Wiec m ariański odbył się w e Lw ow ie w dn. 28—29 IX 1904 r.
12. Katedra w Przem yślu
LISTY DO OSÓB DUCHOWNYCH
T y m cza sem
p roszę
p rzyjąć
w yrazy
n a jg łę b szeg o
177
sza cu n k u
i afektu.
Oddany w C hrystusie sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
65
(7)
Przem yśl, 1 stycznia 1906
+
E k scelen cjo .
W edług obietnicy przesyłam statu ta Z w iąz k u 9 z niektórym i
uwagami i to we dwóch egzem plarzach, aby jeden egzem plarz
można dać zaraz do przedyskutow ania g ronu duchow nych i świec­
kich, którzyby mogli utw orzyć zaraz tym czasowy K o m i t e t d i e c e z j a 1 n y, zająć się ostateczną redakcją i w ydrukow aniem sta­
tutów, jako też w niesieniem prośby do nam iestnictw a o zatw ier­
dzenie tychże.
Co do m nie uw ażam za rzecz konieczną działać prędko i sta ­
nowczo, postarać się już w styczniu o zatw ierdzenie statutów ,
a w lutym ogłosić list pasterski, k tó ry przedtem W aszej Eksce­
lencji zakom unikuję.
Po dw a egzem plarze posyłam równocześnie do K rakow a i T ar­
nowa.
Prosząc o rychłe w yjaw ienie swego zdania, a względnie za­
kom unikow anie popraw ek do statutów , zostaję z najgłębszym
szacunkiem i afektem , jako oddany w C hrystusie sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
66 (8)
Przem yśl, 23 m arca 1906
+
Ekscelencjo, N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolito.
Proszę przyjąć w upom inku nasze skrom ne album y przem ys­
kie n> Załączam zarazem odpis listu w ystosowanego do ks. arcbpa
S zeptyckiegon , a zaw ierającego nasze skargi i postulaty. Czy
on co pomoże? Zobaczymy.
* Zob. Statuta Związku kat.-społ.; KDP, R. 5: 1905— 1906, nr
11—21, z. 1.
10 Zob. K atedra przem yska w r a z z kościołem filialnym Najśw.
Serca Jezusowego. Przem yśl 1906.
11 Ks. Andrzej Roman S z e p t y c k i (1865— 1944) arcbp lw ow ski
°b- grecko-kat., bazylianin, w yśw ięcony na kapłana w 1892 r., w y ­
chowawca nowicjatu bazylianów w Dobromilu, rektor m isji bazynańskich w e Wschodniej Galicji, w 1899 r. m ianowany bpem stani­
sławowskim, w 1900 r. arcbpem lw ow skim .
Mówił mi ks. biskup Czechowicz, że w liście do Waszej Eksce­
lencji pisanym zaprzeczył doniesieniom moim o wycieczkach
nagannych o. bazylianina. N iestety, św iadkow ie przesłuchani
w Ostrow ie przez sekretarza mojego ks. [Tomasza] W ąsika
stw ierdzili, że te doniesienia są praw dziw e. Jeżeli kanonicy ruscy
owych wycieczek nie słyszeli, stąd zapew ne pochodzi, że n a owym
kazaniu nie byli.
Przykro mi, że W asza Ekscelencja jadąc do K rakow a lub
w racając, do m nie nie w stąpił. A m ielibyśm y tyle do omówienia.
Zdałaby się n aw et konferencja księży biskupów o.ł., skoro ruscy
już drugą w tym roku odbyw ają. Ale u nas m niej, niestety, h a r­
monii!
Proszę przyjąć w yrazy najgłębszego szacunku i braterskiego
afektu.
N ajoddańszy w C hrystusie
+
Józef Sebastian Pelczar
PS. D rugi egzem plarz z biletem proszę kazać przesłać ks.
arcbpow i W eberowi. Dokąd on w yjechał i po co?
67 (9)
Jaśliska, 24 czerwca 1906
5) Czy nie byłoby dobrze, abyśm y, biskupi łacińscy, odbyli
wspólną n arad ę przed konferencją wiedeńską?
6) Czy i dokąd W asza Ekscelencja m yśli wyjechać?
Do tych py tań dołączam prośbę o słówko życzliwe do p. Ko­
rzeniowskiego, by m oje podanie co do podatku od funduszu re ligijnego pom yślnie załatw iono w nam iestnictw ie.
Ja obecnie baw ię w Jaśliskach, gdzie odbywam m ałą k u ­
rację i zajm uję się kw estiam i apologetycznym i, bo chciałbym , je­
żeli P an Bóg pozwoli, urządzić w P rzem yślu dla ludzi w ykształ­
conych stały kurs apologetyczny.
Dnia 30 czerwca m am być w Przem yślu, ale już 3 lipca w y ja­
dę do K orczyny n a pierw szy egzam in praktycznej szkoły dla
dziew cząt,4, a 5 lipca wrócę znow u do Jaślisk.
Taką szkołę chcieliśm y założyć w Bełzie w raz z ochronką,
ais trudno było dojść do ładu z ks. C hm urą is, k tó ry chciał mieć
zakonnice u siebie, ale nie m yślał o zabezpieczeniu im stałego
utrzym ania. M usieliśm y tedy siostry Serca Jezusowego z Bełza
odwołać.
Polecając się m odlitwom W aszej Ekscelencji, zostaję z n a j­
głębszym szacunkiem i b ratersk im afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+
+
Ekscelencjo.
Przepraszam , że śm iem się naprzykrzać w porze tak gorącej
i prosić o odpowiedź n a kilka pytań bardzo m ię obchodzących:
1) Czy jest praw dą, że N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolita
wniósł do Rzym u skargę na ks. biskupa C hom yszyna12 i jaka
tego przyczyna? J a przez dochodzenie ścisłe, którego protokół
prześlę ks. arcbpow i Szeptyckiem u, spraw dziłem , że bazylianin
podczas rekolekcji w katedrze ruskiej przem yskiej pozw alał so­
bie niegodnych wycieczek przeciw naszem u obrządkowi.
2) Czy re fe ra ty ku rsu społecznego będą w ydane drukiem ?
3) Czy przyjdzie do skutku w ydaw anie broszur na czasie?
4) Czy ks. Tw ardow ski 13 zostanie rzeczywiście sufraganem
i kiedy to nastąpi?
12 Ks. Stanisław Grzegorz C h o m y s z y n (1870—1945), b p ob.
grecko-kat., w yśw ięcony na kapłana w 1893 r., rektor Seminarium
Duchownego grecko-kat. w e Lwowie, w 1900 r. m ianowany bpem sta­
nisław ow skim , założyciel Sem inarium Duchownego w S t a n i s ł a w o w i e
i szeregu innych towarzystw. W roku 1945 w yw ieziony, zmarł w Ki­
jowie tegoż roku.
. .
13 Ks. B olesław T w a r d o w s k i (1864—1944), arcbp lw ow ski od.
łac., w yśw ięcony na kapłana w 1886 r„ prekonizowany 14 IX 1918 r.,
m ianowany arcbpem i m etropolitą lw ow skim 3 VIII 1923 r.
68 (10)
Józef Sebastian Pelczar
Przem yśl, 27 k w ietn ia 1908
+
Wasza Ekscelencjo.
N ajserdeczniej dziękuję za ta k ry ch łe przesłanie konsensu na
pożyczkę.
Do zarządu głównego T ow arzystw a Szkoły Ludow ej nap isa­
łem, że pozwolę umieścić m oje nazwisko pod odezwą, jeżeli W a­
sza Ekscelencja da tak ie samo pozwolenie. Pierw sza odpowiedź
przychylna opierała się na tym zapew nieniu Zarządu, że chcą
i będą działać w duchu religijnym i narodow ym .
Na przyszłego nam iestnika proszę mocno wpływ ać, aby sp ra­
wy kościelne i katolickie gorąco popierał, bo jeden z n ajlep ­
szych katolików lwowskich zaręczał mi, że p. B[obrzyński] jest
w gruncie duszy liberałem . Jak o profesor krakow ski był on zim ­
nym w tych spraw ach, a dla m nie w szczególności nie okazy14
Praktyczna szkoła dla dziewcząt pod kierunkiem Służ. NSJ
w Korczynie została założona przez ks. bpa Pelczara we wrześniu
1905 r.; w Przemyślu we wrześniu 1919 r.
Mowa o proboszczu ks. Marcelim C h m u r z e .
w ał w ielkiej sym patii, ale tem pora m utantur et nos mutamur
in illis.
Rozeszła się tu wieść niepokojąca, że W asza Ekscelencja otrzy­
m ał od Rusinów w yrok śm ierci; sądzę jednak, że nie masz
w tym praw dy.
Prosząc o pam ięć w m odlitwie, zostaję z najgłębszym sza­
cunkiem i b ratersk im afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef S ebastian Pelczar
P o n o w n ie zapraszam ks. Zajchow skiego 19 jako delegata lw ow ­
skiego do siebie na m ieszkanie i stół. G dyby ks. Zajchow ski nie
mógł przybyć, proszę wysłać kogo innego.
Jeżeli P an Bóg pozwoli, przy jad ę na otw arcie sejm u w dniu
1 5 w rześn ia albo dopiero 5 października, bo przedtem odbędę
wizytację w trzech parafiach.
Prosząc o m odlitwę, zostaję z najgłębszym szacunkiem i b ra ­
terskim afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Ju tro odpraw ię nabożeństwo za duszę śp. hr. Potockiego 16
zarządzone przez zwierzchność m iejską, ale o w ezw aniu wszyst­
kich rządców kościołów nie myślę, chyba gdyby wszyscy księża
biskupi łacińscy tak postanowili. W yjeżdżam w ten piątek, a w ró­
cę da Bóg 6 m aja wieczór.
PS. R eferacik o wychodźcach w D anii raczy ks. Rudolf przes­
łać do Jaślisk, gdzie do 16 sierp n ia pozostanę. Może i stosunki
w Szwecji są znane?
70 (12)
69 (11)
Jaśliska, 1 sierpnia 1908
+
Ekscelencjo, N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolito.
Na kongregacji synodalnej i? będzie także m owa o naszym
wychodźctwie. R eferat m am już gotowy, b rak u je mi tylko relacji
o stosunkach em igracyjnych w D anii i Szwecji. Poniew aż Wasza
Ekscelencja zna stosunki w D anii de visu, przeto proszę przez
ks. R udolfa 13 łaskaw ie m i donieść:
1) czy jest rzeczą korzystną dla naszych robotników praco­
wać w tam tych stronach,
2) kto prócz ks. O rtw eda opiekuje się nim i duchownie,
3) gdzie są kościoły katolickie, a w zględnie polskie,
4) gdzie w ostatnich czasach osiedli nasi franciszkanie.
J a k zdrow ie Waszej Ekscelencji? Czy w lecie dużo się zro­
biło? M nie M arienbad dosyć dał się w e znaki, ale może później
będzie lepiej. M ateriał dla kongregacji synodalnej dzięki Bogu
praw ie przygotow any, a po otw arciu tejże prześlę telegram
z prośbą o m odlitw ę i błogosław ieństw o W aszej Ekscelencji.
Przem yśl, 30 m aja 1909
+
Ekscelencjo.
Podczas audjencji u ojca św. poruszyłem kilka sp raw ogól­
nych, a m iędzy nim i spraw ę b eaty fik acji Królow ej Jadw igi i za­
łożenia H ospicjum Polskiego w R z y m ie 20, co ojciec św. przyjął
nader łaskaw ie. P rzedru k m ojej petycji i błogosławieństwo ojca
św. przesłał Waszej Ekscelencji ks. Ledóchowski. Proszę te u w a­
gi przeczytać i przesłać mi łaskaw ie ze swoimi uw agam i, abym
mógł ułożyć projekt odezwy E piskopatu w celu zbierania ofiar
i przedłożyć ją, gdy da Bóg, 18 VI przybędę do Lwowa.
We środę wyjeżdżam na pierw szą podróż w izytacyjną, a ta ­
kich będzie cztery w tym lecie.
Łączę w yrazy najgłębszego szacunku i braterskiego afektu.
O ddany w C hrystusie sługa
+
71 (13)
Józef Sebastian Pelczar
K raków , 29 w rześnia 1909
+
16 Andrzej P o t o c k i (1861—1908), konserw atywny polityk gali­
cyjski, od 1902 r. nam iestnik Galicji, poseł do Sejmu Galicyjskiego
i parlamentu wiedeńskiego, zwolennik ugody narodowościowej w Ga­
licji W schodniej, zginął zamordowany przez ukraińskiego studenta,
M irosława Siczyńskiego 12 IV 1908 r.
17 Kongregacja synodalna, czyli II synod diecezjalny odbył się
w Przem yślu w dn. 24—27 VIII 1908 r. (Zob. KDP, R. 8: 1908,
z. 6).
18 Ks. Rudolf N o w o w i e j s k i , kapelan ks. arcbpa Józefa B y ­
czewskiego.
Ekscelencjo.
Jeżeli prosiłem Waszą Ekscelencję o in stancję do K apituły, by
10 Ks. Józef Z a j c h o w s k i , kanonik lwowski.
20
Hospicjum P olskie założone zostało w 1910 r. przez biskupów
galicyjskich, którego głównym inicjatorem był ks. bp Pelczar. Przez­
naczone ono było w yłącznie dla polskich kapłanów studiujących w Rzy­
mie. Obecnie nosi nazwę: Instytut Kościelny Papieski Polski.
zrestaurow ała kościół Sw. J a n a 21, to dlatego tylko, że zgroma­
dzenie biedne nie m ogłoby udźw ignąć tego ciężaru i że jakieś
zobow iązania na kapitule ciążą. Jeszcze raz o to proszę (przynaj­
m niej o polecenie tego ks. Lenkiewiczowi), ale zarazem oświad­
czam, że zgrom adzenie jest wdzięczne za to, co N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolita dlań dotąd uczynił i że prosząc o dal­
szą opiekę, p rzystąpi w im ię Boże do kupna realności. Jako zada­
tek niech służy sum a 18 000 k. złożona w kancelarii konsystor­
skiej; k o n trak t napisze adw okat M orawiecki.
„Odezwę do rodaków ” proszę drukow ać bez zm iany, a co do
k u ltu królow ej Jadw igi m ożna wziąć mój p rojekt za substrat.
Czy ks. k ard y nał ogłosi składki — nie wiadomo, bo gdym mu
to przedstaw ił, że jest konieczną rzeczą odwołać się do ofiarności
k leru i ludu, on podnosił nic nie znaczące zarzuty, a potem dostał
atak u tak, że m usiałem przerw ać rozmowę. Później przepraszał
m ię za to, ale i w czasie drugiej rozm ow y dostał ataku. Ks. bis­
kup W ałęga boi się znow u oporu ludowców, ale obydw aj rzecz
samą bardzo pochw alają. J a na nic nie zważam, a za kilka dni
w yjdzie „K ronika” z odezwami.
Do Lwowa chcę przyjechać na rozpraw ę budżetow ą, a świerzbi
m ię język, by niektóre kw estie piekące poruszyć.
Tym czasem proszę przyjąć w yrazy najgłębszego szacunku
i serdecznego afektu.
O ddany w C hrystusie sługa i b rat
+ Józef Sebastian Pelczar
72 (14)
Przem yśl, 28 października 1909
+
W asza Ekscelencjo.
P rzy k ro mi, że k ard y n ał M erry del V a l 22 dał się zastraszyć
P rusakow i czy M oskalowi i widzi tam niebezpieczeństwo dla sto­
licy św., gdzie go wcale nie ma. Już w czoraj na takie samo za­
pytanie przesłałem ks. kardynałow i Puzynie odpowiedź m niej w ię­
cej tej treści (po polsku, bo innej nie żądał): „Ustęp wym ieniony
m a takie znaczenie: Hospicjum Polskie będzie instytutem du­
chownym (kościelnym), poddanym całkow icie i w e wszystkim
21 Pośw ięcenie odrestaurowanego k o ś c i o ł a Sw. Jana oraz domu
przy ul. Słodowej odbyło się 8 X 1911 r. (Zob. „Historia Z g r o m a d z e n ia
1894—1924”, t. I, s. 90).
22 Kard. M e r r y d e l V a l (1865-—1930), sekretarz Stanu, s z a m b e lan tajny papieski i dyplomata, od 1903 r. kardynał, w 1. 1903—14 se­
kretarz stanu, członek kom isji do studiów biblijnych, k o o d y f ik a c j i
prawa kanonicznego, protektor szeregu kongregacji zakonnych.
stolicy Św. Zarazem będzie in sty tu tem narodowym , to jest k a­
płani polscy, skądkolw iek przybędą, będą mieć do niego przy­
stęp- Nie będzie zaś instytutem państw ow ym , to jest zależnym
0d któregokolw iek z tych państw , w których m ieszkają Polacy,
a tym sam ym nie będzie podlegać przejściom i zmianom, jakie
stosunki tegoż państw a z rządem włoskim , zwłaszcza w razie w oj­
ny, wywołać by mogły. Ci kapłani, którzy w Hospicjum kształ­
cić' się będą, nie przestaną być poddanym i tych państw , z któ­
rych będą pochodzić. Słowem, H ospicjum to będzie założone na
tych sam ych w arunkach i będzie mieć tak i sam ch arak ter, jak
Kolegium Polskie, a polityka będzie zeń całkowicie w ykluczona”
Proszę do tego w yjaśnienia dodać, co W asza Ekscelencja za
stosowne uzna, albo to lub owo zmienić. Stylizacja m usi być
ostrożna, bo z pewnością będzie ściśle roztrząsana. P okazuje się
znowu, jak staran n ie trzeba spraw naszych w Rzymie bronić.
Może to otw orzy oczy ks. k ardynałow i Puzynie, k tó ry jak mi p i­
sze Ks. M azanek, żałuje teraz, że na odezwie swój podpis poło­
żył. U derza także to, że spraw ę całą ta k przedstaw ia, jakby była
przeze m nie tylko „zainicjow ana”. Słowem trudności z różnych
stron, ale tym większa niech będzie ufność nasza w Bogu, bo
Jego to jest spraw a.
Polecając się m odlitwom Waszej Miłości, zostaję z n ajgłęb­
szym szacunkiem i serdecznym afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. H rabina M iero w a23 odpowiedziała, że może coś zapisze
w testam encie!
73 (15)
Przem yśl, 30 października 1909
+
W asza Ekscelencjo.
Zapom niałem napisać, że resztę należytości za realność przy
kościele Sw. Ja n a w ypłaci adw okat M orawiecki, ale pierw ej m u­
si zaciągnąć pożyczkę na dom przy ul. Słodowej. Ja, w ydaw szy
25 000 k. (z tych 15 000 k. pożyczonych), nic więcej dać nie m o­
gę, choćby m ię Ekscelencja chciał sprzedać w niewolę, albo
w trącić do ciemnicy.
Z ałączoną odezwę proszę podpisać i przez ks. K ulińskiego
oddać Ekscelencji A braham ow iczow i24, a może go potem odwie­
23 Hr. Celina B a d e n i o w a , z demu hr. Mierowa, żona W łady­
sława Badeniego.
24 Dawid A b r a h a m o w i c z (1839— 1926), polityk, poseł do Sej­
dzić. Odezwy przesłałem eksm inistrow i K orytow skiem u25 i mi.
nistrow i B iliń sk iem u 26, ale nic dotąd nie dali. Tylko p. Zaleski
W acław przysłał 100 k. a księżna M aria L u b o m irsk a 27 dała aż
50 k. Ciężko idzie, ale mówię sobie: In Te Domine speravi.
Pozw alam sobie polecić Waszej Ekscelencji p. starostę Ricciego, k tó ry osobiście przedłoży swą prośbę.
Łączę w yrazy najgłębszego szacunku i braterskiego afektu.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
174
(16)
Przem yśl, 22 listopada 1909
+
Ekscelencjo, N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskupie.
P rzesyłam list otrzym any w czoraj od ks. arcbpa Symona 2»
w spraw ie Hospicjum Polskiego. J a radziłem , aby nie w ynajm o­
wać lokalu, ale dom odpowiedni kupić na spłatę, wiem bowiem,
że tylko w drugim razie możemy się spodziewać obfitszych d at­
ków i subw encji od sejm u, a może i od rządu. Proszę także tę
myśl poprzeć. Jeżeli sejm zbierze się w gru dniu lub styczniu,
nie omieszkam, Deo opitulante, przybyć do Lwowa, a w kw ietniu
w ybierani się do Rzymu, niechże tedy Wasza Ekscelencja zbiera
pieniążki, aby się ich uzbierało przynajm niej 50 000 kor.
Tymczasem proszę o m odlitw ę i o przyjęcie w yrazów n aj­
głębszego szacunku, z jakim zostaję.
O ddany w C hrystusie sługa i b rat
+ Józef Sebastian Pelczar
mu Galicyjskiego, prezes Koła Polskiego w Wiedniu, w 1 1907—09
minister Galicji.
25 Witold K o r y t o w s k i
(1850—1923), prawnik i finansista,
w 1. 190,6—08 austriacki m inister skarbu, a w 1913— 15 namiestnik
Galicji.
26 Leon B i l i ń s k i (1846—1923), ekonomista i polityk, od 1871 r.
prof. Uniw. Lw owskiego, w 1878—9 rektor tegoż U niwersytetu, kilka­
krotny dziekan, od 1882 członek AU, poseł na Sejm Galicyjski,
w 1883 r. poseł do Rady Państwa, jn in iste r skarbu: Austrii (18*95—97),
Węgier (1905—07), A ustro-W ęgier (1912—15), Polski (1919), prezes Ban­
ku Austro-Węgier^ (1900—09), prezes Koła Polskiego, jeden z inicja­
torów NKN i legionów po stronie m ocarstw centralnych, autor pa­
miętników.
27 Maria L u b o m i r s k a , z domu hr. Zamoyska.
88
Ks. Albin S y m o n (1841—1918), od 1891 r. bp sufragan m ohylewski, w 1897 r. nominat płocki, w 1897 r. za w alkę przeciw rusyfi­
kacji aresztowany i zesłany do Odessy. Po czterech latach zesłania
w yjechał do Rzymu, gdzie m ianowany został arcbpem atalijskim. Po
powrocie do kraju osiadł jako proboszcz przv parafii NMP w Kra­
kowie.
^
(1 7 )
'
Przem yśl, 24 gru d n ia 1909
+
E k scelen cjo , N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolito.
Cieszę się, że Hospicjum Polskie, nim powstało, już n atrafia
na przeciw ieństw a, bo znak to, że jest dziełem Bożym i szatano­
wi niem iłym .
P. nam iestnikow i radzę odpisać tak, jak Ekscelencja propo­
nuje, ale mocno podkreślić, że H ospicjum zakładają biskupi z Ga­
licji, że tam m ieszkać będą i ci księża, którzy pracow ać będą
w archiw ach w atykańskich, że H ospicjum jest zakładem nauko­
wym i nie m a nic do czynienia z polityką.
Dostałem list od ks. arcbpa Symona, że porzucono m yśl k u ­
pienia klasztoru podom inikańskiego, a natom iast zwoła w krótce
kom itet rzym ski, by radził z budow niczym -katolikiem , czyby się
nie dało w ybudow ać nowego dom u na Hospicjum. N iestety mało
się tam ruszają, aby zebrać więcej pieniędzy.
Życzę m iłych św iąt i zostaję z najgłębszym szacunkiem i b ra ­
terskim afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. W styczniu, da Bóg, przyjadę na sejm, aby naszych p a ­
nów trochę obedrzeć, jeżeli się dadzą.
76 (18)
Przem yśl, 6 m arca 1910
+
Wasza Ekscelencjo.
P rzesyłam list ks. arcbpa Sym ona z dobrą bardzo wieścią.
Proszę zebrać, co się da, pieniędzy, a ew entualnie dopożyczyć
i przesłać zaraz jutro ks. arcbpow i Symonowi (Via Giusti) czy to
w papierach austriackich, czy też czekiem ban k u krajow ego lub
innego.
Proszę także napisać do ks. k ard y n ała P uzyny i do ks. bpa
W ałęg i29, aby i oni przesłali tam że swoje i duchow ieństw a ofia­
ry.
29
Ks. Leon W a ł ę g a (1859—1933), bp tarnowski. W yświęcony
na kapłana w 1883 r. w Rzymie, w 1. 1883—8 w ikary w e Lw ow ie oraz
w ic e r e k t o r S e m i n a r iu m Duchownego, w 1. 1889—93 w ykładow ca ka­
techetyki, a w 1890—93 dogmatyki w Uniw. Lwowskim , w 1894 r.
Prof. nadzwyczajny, w 1897 r. kanonik lw ow ski, w 1901 r. preitonizowany n a bpa tarnowskiego, założyciel w 1913/14 stronnictwa katolicko-ludow ego z organem prasowym „Lud Katolicki”, inicjator pierw ­
szego synodu diecezjalnego w 1928 r.
J a zaraz ju tro posyłam, zdaje się czekiem, 40 000 koron.
Łączę w yrazy najgłębszego szacunku i serdecznego przyw ią­
zania.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
nu dla H ospicjum Polskiego. W W iedniu będę go prosił, aby ze
inną w tej spraw ie udał się do m inistrów , zwłaszcza że p. K oller
zrobił m i nadzieję w yrobienia n a ten cel subwencji.
^2 0 )
Przem yśl, 23 m arca 1910
+
77 (19)
Przem yśl, 8 m arca 1910
+
Wasza Ekscelencjo.
Przesłane n a m oje imię 10 000 k. zaraz wczoraj przekazem
bankierskim do Rzym u w ypraw iłem , a od k leru i diecezji prze­
m yskiej 41 000 lir. Fotografię dom u upatrzonego posyłam, ale
proszę m i ją zwrócić, fco mi będzie potrzebna w Wiedniu.
A d re s 30 w edług mojego zdania nie m a być ani długi, ani
ozdobny, bo szkoda zbytecznego w ydatku. Skoro będzie gotowy,
proszę go przesłać do K rakow a, T arnow a i Przem yśla, skąd
mógłbym go wziąć do Rzymu i w tow arzystw ie ks. arcbpa Symona, jako też księży Polaków wręczyć uroczyściej ojcu św.
W ysłanie deputacji uw ażam za zbyteczne. A dres niech we Lw o­
w ie podpiszą trzej księża biskupi, dygnitarze K apituły i n aj­
wyżsi dostojnicy świeccy. W K rakow ie m ógłby go podpisać hr.
S tanisław T arnow ski i może ktoś jeszcze.
Jeżeli P an Bóg pozwoli, 15 kw ietnia w yjadę do W iednia,
gdzie z m in istram i i posłam i konferow ać będę, by uzyskać sub­
w encję na Hospicjum . Proszę w tej m yśli obrobić d ra G łąbińskiego
gdy na św ięta przyjedzie do Lwowa.
P rzy pomocy Bożej 19 kw ietnia stanę w Rzymie, a 30 kw ietnia
chcę stam tąd wyjechać, by po drodze zatrzym ać się w W iedniu
i K rakow ie.
Potem może się zobaczymy, a tym czasem przesyłam w yrazy
najgłębszego szacunku i braterskiego afektu.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczarz
PS. Proszę drow i G łąbińskiem u podsunąć tę myśl, czyby się
nic udało uzyskać pro tek to ratu cesarza, w zględnie następcy tro 80
Adres dziękczynny Episkopatu polskiego Galicji wręczony został
ojcu św. Piusow i X dnia 23 IV 1910 r. (Zob. KDP, R. 10: 1910, z. 5).
31
Stanisław G ł ą b i ń s k i (1862—1943), ekonomista i działacz spo­
łeczny, w roku 1892 prof. Uniw. Lwowskiego, 1899—1900 dziekan w y ­
działu prawa, w 1908—9 rektor, w 1. 1890—92 zastępca głównego re­
daktora „Gazety Niedzielnej", członek szeregu towarzystw.
W asza Ekscelencjo.
Proszę koniecznie ta k się urządzić, aby przypadło W aszej
E k scelen cji zatrzym ać się w W iedniu i to 16 i 17 kw ietnia, kiedy
Rada P aństw a obradować, a m inisterstw o dla Galicji Oświaty
i S karbu przyjm ow ać będzie, bo inny będzie skutek, gdy obyd­
w aj im ieniem E piskopatu do każdego z nich zapukam y. P rze­
cież to dla W aszej Ekscelencji rzecz obojętna, czy o dw a dni
później przybędzie do Rzymu. Zresztą posiedzenie K om itetu
Rzymskiego odbędzie się dopiero 19 k w ietn ia o 5-ej po południu
w m ieszkaniu arcbpa Symona.
Jeżeli P an Bóg pozwoli, w yjadę z Przem yśla 15-go kw ietnia
pociągiem błyskaw icznym i liczę na pew ne, że się w W iedniu
zobaczymy.
Tym czasem życząc m iłych św iąt, zostaję z najgłębszym szacun­
kiem i b ra tn im afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian P elczar
79 (21)
K raków , 23 czerwca 1910
+
Ekscelencjo, N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolito.
Z powodu pogrzebu śp. kolegi mojego, M adejskiego, zatrzy­
m ałem się w K rakow ie i dopiero ju tro stanę w Przem yślu. M ia­
łem stam tąd zrobić wycieczkę do Lw ow a i to w uroczystość
świętych Apostołów po w yśw ięceniu kleryków na kapłanów . P o­
nieważ jednak W asza Ekscelencja w ten dzień będzie wojować
z K rzyżakam i pod G runw aldem i zaraz w ybiera się do W yżnian 32, ja zaś m uszę przyspieszyć mój w yjazd do Jaślisk, przeto
odkładając ustną rozmowę na później, piszę tym czasem , aby N aj­
przew ielebniejszy Ks. M etropolita raczył usposobić dobrze p. n a ­
m iestnika i p. m arszałka dla spraw y Hospicjum Polskiego w Rzy­
mie, t o konieczną będzie rzeczą w yjednać subw encję od rządu
1 od sejm u. Pisałem w m aju do ks. S a p ie h y 33, aby ułożyli sta32 W yżniany, w ieś w pow. przemyskim.
33 Kard. Adam Stefan S a p i e h a (1867—1951), w yśw ięcony na ka­
tuta, uporządkow ali stosunek H ospicjum do K olegium i przygo­
tow ali nową odezwę do społeczeństwa polskiego o nowe składki.
Czy jest jak a odpowiedź od ks. Sapiehy? Ze swej strony Episko­
pat galicyjski polski ułoży petycję do m inisterstw a i sejm u, czym
może W asza Em inencja się zajmie.
Proszę m i łaskaw ie odpisać do Przem yśla, a teraz przyjąć
w yrazy najgłębszego szacunku i b ratersk iej miłości.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
(22)
Jaśliska, 1 w rześnia 1910
+
Wasza Ekscelencjo.
Czy Ekscelencja N ajprzew ielebniejszy A rcybiskup otrzym ał
mój list z 21 sierpnia i napisał do ks. arcbpa B auera? Ks. Potulic k i34 oczekuje niecierpliw ie odpowiedzi w Żmigrodzie. Czy
przyszły rów nież petycje z K rakow a i Tarnow a, i czy Eksce­
lencja A rcybiskup w ręczył prośbę do M inisterstw a p. nam iestni­
kowi? Pośpiech tu konieczny, aby p. B iliński um ieścił subwencję
na H ospicjum w budżecie, inaczej cały rok stracony. Proszę
naglić w nam iestnictw ie.
Z Rzym u otrzym ałem parę w ażnych wiadomości, a m ianow i­
cie, że ojciec św. zatw ierdził definityw nie sta tu t i zam ianował
p rotektorem H ospicjum kard y n ała G otti’ego 35, że roboty w Hos­
picjum do końca października będą gotowe, tak że otw arcie za­
k ładu (przy którym i W asza E kscelencja będzie obecny) może
nastąpić 13 listopada, w dzień św. Stanisław a Kostki, że ocze­
k ują tam ks. Potulickiego w początkach października, że ks.
arcbp Symon uw iadom i w szystkich biskupów i rządców diecezji
polskich, by w listopadzie przysyłali swoich kandydatów . Ja
im ieniem tutejszego E piskopatu napiszę do ks. arcbpa P o p ie la 36.
płana w 1893 r., konsekrowany 27 X I 1911 r., w yniesiony do godności
m etropolity 14 X II 1925 r., intronizowany 17 I 1926 r., dnia 18 II
1946 r. m ianow any kardynałem. Jako kardynał i metropolita krakow­
ski położył w ielkie zasługi na polu Kościoła i ojczyzny. Podczas oku­
pacji hitlerowskiej zasłynął ze swej patriotycznej postaw y wobec
wroga.
34 Ks. Adam P o t u l i c k i , prałat żytom ierski, pierwszy rektor
Hospicjum Polskiego.
35 Kard. Hierom in-M aria G o 11 i, karm elita bosy, od 1892 r. arcbp
tytularny i internuncjusz w Brazylii, od 1895 r. kardynał, prefekt ge­
neralny Kongregacji de Propaganda Fide, oraz Propagandy do spraw
rytu wsch.
38
K s. W incenty Teofil P o p i e l (1825—1913), a r c b p w a r s z a w s k i,
w yśw ięcony w 1849 r., doktorat z teologii uzyskał w Rzymie, od 1856 r.
J a k jest ze zdrowiem W aszej Ekscelencji? Jeżeli P an Bóg
pozwoli, przyjadę do Lwowa około 25 lub 26 września.
Tym czasem zostaję z najgłębszym szacunkiem i z b ratersk im
afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+
81
(23)
Józef Sebastian Pelczar
Przem yśl, 24 w rześnia 1910
+
W asza Ekscelencjo.
W tej chw ili doniósł m i ks. R a w s k iS7, że we Lw owie ma
wakować k ated ra dogm atyki fundam entalnej i że on pragnie
się tam dostać, jeżeli to będzie zgodne z wolą W aszej Eksce­
lencji. Mówię sum iennie, że nie chciałbym go tracić dla P rze­
myśla, ale nie mogę też przeszkodzić jego prom ocji, jak nie prze­
szkodziłem księżom: M azan k o w i3S, Zajchow skiem u i W ajsowi.
Sum ienie każe mi także dać ks. R aw skiem u świadectwo, że jest
kapłanem w ierzącym i m oralnym , a profesorem zdolnym i p ra ­
cowitym. U niw ersytet zyskałby w nim znakom itą siłę, a Excellentissimus Dominus w ybornego referen ta. Na gadania k rak o w ­
skie proszę nie zważać.
Jeżeli W asza Ekscelencja powie: placet, ks. Rawski zaraz się
przedstaw i i poda.
Proszę o rychłą odpowiedź, zostaję z najgłębszym szacun­
kiem i afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Ks. R aw skiego ciągnie tam ks. Wajs. Da Bóg 31 bm. w y­
jadę. W W iedniu proszę być u S tiirgha nie czekając n a mnie.
kanonik honorowy lubelski, w 1. 1862—63 rektor Akademii Duchownej
w W arszawie, w 1863 r. prekonizowany na bpa płockiego, w 1. 1868—75
uwięziony i w yw ieziony do Nowogródka. Po powrocie z w ygnania
w 1875 r. został przeniesiony do diecezji w łocław skiej, w 1883 r. pre­
konizowany na bpa warszawskiego.
37 Ks. Paw eł R a w s k i (1863—1911), w 1. 1888—1891 w ikary w Jaśle,
w Andrychowie, Drohobyczu, Krośnie ,od 1906 r. prof. teologii m o­
ralnej w Sem inarium Duchownym w Przem yślu, od 1908 r. filozofii
i dogmatyki fundam entalnej, radca konsystorski, rektor Małego S e­
minarium w Przem yślu.
38 Ks. Jan M a z a n e k (1858—1915), w yśw ięcony na kapłana
w 1882 r., w ykładow ca teologii i filozofii oraz Pism a św., prefekt
w Sem inarium Duchownym w Przem yślu, w 1907 r. m ianowany ka­
nonikiem Kapituły krakowskiej, prałat domowy ojca św.
82 (24)
Przemyśl, 19 grudnia 1910
+
Wasza Ekscelencjo.
Jak mi donoszą z Rzymu, sprawa Hospicjum musi walczyć
z trudnościami a nawet z nienawiścią wrogów, z czego poznaję,
że Boże to dzieło. Uwagi ks. Smolikowskiego, którego list za­
łączam, są bardzo słuszne; toż nie tylko sam już w styczniu
posyłam jednego z księży do Rzymu (co już pierwej z pewną
zwłoką zamierzałem), ale usilnie proszę, aby Excellentissimus
Dominus również w styczniu wysłał tam księdza na prawo czy
na filozofię lub na Pismo św.
Gdyby pieniążków zabrakło,
można by tysiączek pożyczyć z tych 5 tysięcy, które Wasza Eks­
celencja myśli ofiarować dla Hospicjum w r. 1911, bo ten wy­
datek jest naglejszy. Po wtóre proszę również usilnie, aby Excellentissimus Dominus raczył wpłynąć na księży biskupów: Wałęgę i N ow aka39, by swoim księżom mieszkającym tymczasowo
u misjonarzy kazali przenieść się po Nowym Roku do Hospi­
cjum. Nie mają ci księża wielkiej ochoty dostać się pod ściślej­
szy nadzór (zwłaszcza ks. Niemczewski), ale ich dobro i dobro
Hospicjum tego wymaga.
Proszę wreszcie o odpowiedź na moje pytanie co do pro­
gramu Kongresu Mariańskiego i wyboru referentów.
W tych dniach przyślę petycję do Rzymu wystosować się
mającą, a tymczasem przesyłam najserdeczniejsze życzenia świą­
teczne z wyrazami najgłębszego szacunku.
Oddany w Chrystusie sługa i brat
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. List ks. Smolikowskiego proszę przesłać ks. biskupowi tar­
nowskiemu z prośbą, by go zakomunikował biskupowi Nowa­
kowi z listem Waszej Ekscelencji. Zapewne pisał ks. Potulicki
(którego imieniny przypadają w sobotę), że zdaje się wskutek
nacisku naszych przyjaciół kardynał Gotti obowiązki prefekta
złożył i że Hospicjum bezpośrednio podlega ojcu św. Do panów:
Bilińskiego i Kollera w tych dniach pisałem, ale przy tym po­
wtarzam: In te Domine speravi...
+
Wasza Ekscelencjo.
Posyłam prośbę do ojca św. w sprawie Kas. Jeżeli otrzyma
placet, proszę ją kazać przepisać i z podpisem własnym prze­
słać do Przemyśla, skąd powędruje do Tarnowa i Krakowa,
a stam tąd do Rzymu.
Ks. biskup Nowak odpisał mi, że swoich księży chyba do­
piero w przyszłym roku szkolnym przeniesie do Hospicjum.
To samo odpowie zapewne biskup tarnowski, a więc na nas
obydwóch ciąży obowiązek ratowania sytuacji. Mój ks. Staw ar­
czyk 40 11 stycznia jedzie na Peszt i Fiume do Rzymu; niechże
w tym samym czasie wybierze się jakiś ksiądz ze Lwowa.
Wprawdzie nie ma tam księży do zbytku, ale wyjazd jednego
nie przyprawi diecezji o ruinę, zwłaszcza [że] go zastąpią chęt­
nie zakonnicy. A więc nil cunctandum!
W sprawie Hospicjum otrzymałem wiadomość, że minister
Biliński gotów jest dać subwencję, nim złoży tekę. Chodzi za
tym p. Czajkowski.
Obaw ks. Potulickiego nie trzeba brać tragicznie, bo oni
tam wszyscy strachem podszyci. Otwarcie Hospicjum — jak
widzę — było potrzebne, inaczej nasi wrogowie mogli je zdusić
w kolebce. Teraz muszą się liczyć z faktem dokonanym — inde
irae. Nie rozumiem, dlaczego kardynał Merry na niechęci dwóch
rządów tak bardzo reflektuje. Sprawa Kolegium Polskiego była
ongi daleko trudniejsza, a jednak przy pomocy Bożej przeszła.
Ergo spes nostra in Deo est!
List pasterski biskupów austriackich dałem do tłumaczenia
ks. Rawskiemu, rozumie się z opuszczeniem nieodpowiednich
dla naszych diecezji ustępów.
11
stycznia ma być konferencja w Stanisławowie, a więc
już 9 I wieczór przybędę, da Bóg, do Lwowa.
Tymczasem ponawiając moje życzenia, zostaję z najgłębszym
szacunkiem i braterskim afektem.
Oddany w Chrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Ksiądz przeznaczony do Hospicjum niech przybędzie 10 sty­
cznia wieczór do Przemyśla i u mnie zanocuje.
39
Ks. A natol N o w a k (1862—1933), bp przemyski, w yśw ięcony na
kapłana w 1885 r. w Krakowie, od 1896 kanonik Kapituły krakowskiej,
od 1900 r. bp tytularny irenopolitański i sufragan krakowski, jedno­
cześnie do 1912 r. rektor Sem inarium Duchownego.
śmierci ks. bpa
J. S. Pelczara w 1924 r. przeniesiony został na stolicę przemyską, którą
rządził do 1933 r.
40
Ks. Jan S t a w a r c z y k , w yśw ięcony na kapłana w 1910 r., póź­
niejszy prof. na wydziale teologicznym Uniw. W arszawskiego.
(26)
Jaśliska, 1 października 191]
+
Ekscelencjo, Najprzewielebniejszy Ks. Metropolito.
Ponieważ sprawa organizacji katolickiej jest nadzwyczaj wa­
żna, przeto na konferencję mającą się odbyć 1 2 października
0 3-ej po południu w pałacu Waszej Ekscelencji zaprosiłem nie
tylko panów Czerkawskiego, Sapiehę i Starowiejskiego, ale tak­
że panów: Laskowskiego i Białego, tego ostatniego jako dobrego
katolika, chętnego działacza i przedstawiciela Stronnictwa Lu­
dowego. Ze swej strony raczy Wasza Ekscelencja zaprosić księży
biskupów: Teodorowicza i Bandurskiego 41 i panów: Piłata, Thulliego, wreszcie jakiegoś dobrego katolika z Narodowej Demo­
kracji, może Głąbińskiego.
Z Przemyśla, gdzie przy Bożej pomocy 3 bm. stanę, bo jadę
jeszcze jutro do Korczyny, napiszę do księży biskupów: Wałęgi
1 Nowaka i poślę im statuta naszej organizacji.
Pod sekretem donoszę, że na krakowską stolicę zapropono­
wałem namiestnikowi pisemnie takie terno:
1) bp Nowak,
2 ) bp Fischer,
3) bp Bandurski, to jest trzech sufraganów, bo trudno tych dwóch
było pominąć.
Jeżeli Pan Bóg pozwoli, przyjadę do Lwowa już 11 paździer­
nika rano; proszę tedy, aby o 10,15 rano czekały na mnie ko­
niki na stacji. Jest to pociąg osobowy.
Tymczasem miło mi przesłać Waszej Ekscelencji wyrazy naj­
głębszego szacunku i braterskiego przywiązania.
Oddany w Chrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
Przemyśl, 15 października 1911
85
+
Ekscelencjo.
Najserdeczniej dziękuję za poświęcenie nowego klasztoru
Sercanek i za hojną, bo jak się domyślam, przynajmniej 20 000
kor. wynoszącą ofiarę. Retrib uat S. Josephus!
41
Ks. W ładysław B a n d u r s k i (1885—1932), bp żytomierski, wy­
św ięcony na kapłana w 1887 r. w e Lwowie, kanclerz Kurii w Krako­
wie, od 1903 r. kanonik K apituły krakowskiej, rektor Seminarium Du­
chownego w e Lw ow ie, w roku 1906 konsekrowany na bpa sufragana
lwowskiego.
Donoszę przy tym, że wysyłam na listopad i grudzień ks.
dr K otu lę 42 do Wiednia, Lubiany, Gladbach i Poznania dla
zwiedzenia tamtejszych stowarzyszeń i dzieł społecznych. Może
by i Najprzewielebniejszy Ks. Metropolita zechciał wysłać tam
równocześnie ks. misjonarza Gaworzewskiego? Zarazem zwołuję
zjazd dziekanów na dzień 26 października i przeprowadzam nie­
które reformy.
Proszę w Wiedniu nalegać mocno o przyznanie subwencji
i omówić sprawę pożyczki na Hospicjum.
W sprawie ks. Ledóchowskiego proszę pisać do ks. arcbpa
Teodorowicza, który — jak mówił — ma w październiku dawać
rekolekcje kolegiastom w Albano.
Polecając się modlitwom Waszej Ekscelencji, zostaję z n aj­
głębszym szacunkiem i z braterskim przywiązaniem.
Oddany w Chrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
86
(28)
Przemyśl, 20 października 1911
+
Wasza Ekscelencjo.
Jestem jakiś słaby od paru dni. Wprawdzie w dzień chodzę
i pracuję, ale w nocy spać nie mogę, bo miewam boleści gło­
wy, serca i żołądka. Rzecz dziwna, że siostry sercanki odpra­
wiały w tym miesiącu nowenny, by mi uprosić łask i sił po­
trzebnych, a tymczasem może mi wyproszą śmierć rychłą, oby
tylko szczęśliwą. Fiat voluntas Dei; nie będę się targował z P a­
nem Bogiem o kilka lat życia.
Chcąc siostrzyczkom Serca Jezusowego zabezpieczyć jakąś
przyszłość i uwolnić je od ciężkich kłopotów finansowych, w ja­
kie wskutek budowy nowego domu we Lwowie popadły, po­
stanowiłem 42 000 koron, jakie mi jeszcze Hospicjum rzymskie
winno, przeznaczyć na umorzenie długu, jaki dom lwowski
w funduszu korczyńskim ( 1 0 0 0 0 0 kor.) przeze mnie złożonym,
zaciągnął. Proszę tedy z przyszłej subwencji rządu czy sejmu,
jako też z ofiar prywatnych, jakie na ręce Waszej Ekscelencji
złożone będą, odciągnąć 42 000 kor. i oddać tę kwotę Matce Ge­
neralnej Zgromadzenia Służebnic Serca Jezusowego na uzupeł­
nienie funduszu korczyńskiego. Rozumie się, że procentów nie
liczę, bo je ofiarowałem dla Hospicjum.
42
Ks. Kazimierz K o t u l a (1880—1962), w yśw ięcony na kapłana
w 1905 r., w ikary w Przem yślu, proboszcz a zarazem dziekan w Dro­
hobyczu i w Charcie, w 1. 1919—25 w ykładow ca historii K ościoła w S e­
minarium Duchownym w Przem yślu, w 1952 r. eksordynowany do die­
cezji w rocław skiej, gdzie był kanonikiem K apituły wrocław skiej.
Zapew ne W aszą Ekscelencję niem ile to dotknęło, że „G azeta
N arodow a”
pow tórzyła
niem ądre
doniesienie
w iedeńskiej
„Reichspost” o obsadzeniu stolicy krakow skiej. Proszę się tym
nie trapić, że doznałem pewnego upokorzenia, bo ono zawsze
mi się przyda; to atoli jest przykrym , że ktoś może nie bez
oburzenia myśleć, jakoby rząd w porozum ieniu z Jego E m inen­
cją ks. M etropolitą postaw ił na trzecim m iejscu starszego bi­
skupa, a Stolica św. kan d y d atu rę jego odrzuciła, dlatego, że on
nie jest księciem ani hrabią. To przypuszczenie, acz nieuzasad­
nione, w yw ołałoby niedobre w rażenie, a naw et zaszkodziłoby
ks. Sapieże; też dobrze by było, gdyby księża i świeccy zw ła­
szcza w diecezji krakow skiej wiedzieli, że o stolicę krakow ską
wcale się nie ubiegam i że dlatego k an d y d atu ry m ojej n ik t nie
staw iał ani odrzucał. Nie żądam atoli form alnego sprostow ania
w „Gazecie N arodow ej” i zdaję się zupełnie na sąd Waszej
Ekscelencji.
Proszę zarazem przyjąć w yrazy najgłębszego szacunku i b ra ­
terskiego afektu.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
87
(29)
Przem yśl, 13 grudnia 1911
+
Ekscelencjo.
Posyłam podanie w spraw ie Kas. Proszę je podpisać na
pierw szym m iejscu i przesłać do T arnow a z prośbą, by ks. bp
Leon [Wałęga] przesłał je ks. biskupow i Sapieże do podpisania
i w ręczenia K ongregacji.
P etycje w spraw ie św iąt proszę przysłać najprzód do Przemyśla, po czym tą sam ą drogą pójdzie do K ongregacji.
Od ks. bpa S apiehy nie m am do dziś odpowiedzi i nie wiem,
kiedy on Rzym opuści. Obecność jego tam że w spraw ie Hospi­
cjum jest dla nas konieczną, dlatego m usim y się do jego pla­
nów zastosować. Czytam dziś w „V aterlandzie”, że ks. bp Sa­
pieha m a być w W iedniu u cesarza 7 stycznia, a więc m usieli­
byśm y zaraz po Bożym N arodzeniu wyjechać, aby z nim spra­
wę pożyczki rzym skiej i inne spraw y rozstrzygnąć, bo on potem
jedzie do Szw ajcarii (jak „Czas” pisze).
Czy W asza Ekscelencja godzi się na ta k rychły wyjazd?
Proszę m i zaraz odpisać a teraz przyjąć w yrazy najgłębszego
szacunku i b raterskiego przyw iązania.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Sejm będzie otw arty 11 stycznia; a więc trzeba wcześnie
z Rzym u w rócić i pilnow ać subw encji n a Hospicjum.
88
(30)
Przem yśl, 28 m aja 1912
+
Ekscelencjo.
Z bólem serca przeznaczyłem ks. K ochow skiego 43 do Hospi­
cjum i oświadczyłem to dzisiaj kapitule. M ałą za to rekom pen­
satą będzie (jak poprzednio za księży: Puchalskiego, Zajchow skiego i W ajsa), że Ekscelencja zgodzi się na to, aby ks. Sobczak,
ekspozyt z L u d w ik ó w k i 44 podał się na probostwo w M iejscu
Piastow ym , bo dla zachow ania T ow arzystw a i zakładu ta m te j­
szego jest to koniecznym. Proszę ob bonum commune ani na
chw ilę się nie w ahać, a teraz przyjąć ode m nie w yrazy n a j­
głębszego szacunku i afektu.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian P elczar
PS. Ruscy biskupi już w ydrukow ali odezwę w spraw ie K ongresu
E ucharystycznego45, a ja doczekać się jej nie mogę, mimo że
pisałem także do arcbpa Teodorowicza!
Ju tro (we środę) jadę znow u na w izytację. Dnia 3 czerwca
obchodzi bp Czechowicz im ieniny (telegrafow ać: Ł o m n a 46, Rypiany w).
89 (31)
Przem yśl, 12 gru d n ia 1912
+
W asza Ekscelencjo.
Posyłam ostatecznie zredagow any p ro jek t listu p astersk ie g o 48.
Czy m am zamówić dla diecezji lw ow skiej pew ną liczbę egzem 43 Ks. W ładysław K o c h o w s k i (1872—1917), w yśw ięcony na ka­
płana w 1895 r., kapelan ks. bpa Pelczara, jednocześnie w ykładow ca
prawa kanonicznego w Sem inarium Duchownym przemyskim, od 1900 r.
kanonik K apituły przem yskiej, w 1. 1907—08 rektor Małego Sem ina­
rium a w 1912—15 rektor Hospicjum Polskiego w Rzymie, autor prac
z zakresu prawa kanonicznego i historii Kościoła.
44 Ludwikówka, w ieś w pow. m ohylew skim .
1 _ ___
45 Kongres Eucharystyczny odbył się w W iedniu w dn. 12 15 IX
1912 r.
46 Łomna, w ieś w pow. dobromilskim.
47 Rypiany, w ieś w pow. turczańskim .
48 Zob. L ist pasterski ks. bpa Pelczara; KDP. R. 12: 1912, z. 1.
plarzy? Taniej to wypadnie, aniżeli gdyby się drukowało we
Lwowie.
Piszę do prof. Bandrowskiego 49 w spraw ie darowizny nie­
których moich dzieł dla czytelń miejskich TSL, wspomniałem
„o zdziwieniu i oburzeniu księży biskupów” z powodu nowych
wyborów i zapytałem go, jakim będzie dalszy kierunek działal­
ności TSL. W onej chwili zapomniałem, że Wasza Ekscelencja
w tejże sprawie m iał się do niego odnieść. Dobrze atoli się stało,
że wyręczyłem Waszą Ekscelencję, widzę bowiem ze smutkiem,
że mój Najdostojniejszy Metropolita mimo młodszego nierównie
wieku zaczyna również szwankować na pamięci, zapewne wsku­
tek coraz liczniejszych prac i kłopotów. List prof. Bandrow­
skiego w tych dniach otrzymany, załączam.
Miło mi ponowić życzenia i przesłać wyrazy najgłębszego
szacunku.
Oddany w Chrystusie brat i sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
90 (32)
Przemyśl, 10 stycznia 1913
+
Wasza Ekscelencjo.
Skoro Wasza Ekscelencja podejmuje się napisania listu pa­
sterskiego o wychodźctwie, przeto odsyłam zapiski ks. B isztygi 50
z tą uwagą, że list pasterski mię zadowalnia, a natom iast orę­
dzie do duchowieństwa jest zanadto pobieżne. Dla uzupełnienia
tegoż posyłam to, co o wychodźcach ogłosiłem w Kongregacji
S y n o d a l n e j 51 i co na tym tle napisałem w dziele P a ste rz w e ­
dług Serca Jezusow ego 52. Jest moim życzeniem, aby tak list
pasterski, jak orędzie podpisali wszyscy biskupi i aby list pa­
sterski odczytany został przynajmniej w Quinquagesimę albo
w I niedzielę Quadragesimy. Proszę zatem wziąć się czym prędzaj do roboty i kazać z a r a z list drukować, a odbitkę szczot­
kową przesłać do Przemyśla, Tarnowa i Krakowa w celu zro« Ernest B a n d r o w s k i (1853—1920), chem ik, działacz społeczny.
W 1877 r. uzyskał doktorat z chem ii w Uniw. Lw ow skim , habilitował
się na U J w 1880 r., od 1896 r. prof. UJ, od 1894 r. członek wydziału
m atem atyczno-przyrodniczego AU, jeden z założycieli dziennika
.
R eform a”, poseł do Sejm u G alicyjskiego, od 1915 r. w ieePrezyaen
m. Krakowa, w iceprezes i dyrektor TSL, prezes Kasy Oszczędnosc ,
autor prac z zakresu chemii.
50 Ks Kazim ierz B i s z t y g a , M isje i misjonarze. Kraków 194981 Zob. A kta i S tatuta Kongregacji Synodalnej, czyli Synodu die­
cezjalnego dwudziestego. Przem yśl 1908.
“ Zob. Ks. Józef Sebastian P e l c z a r , P asterz według Serca Jezu
nowego, czyli ascetyka pasterska. L w ów 1913.
bienia uwag. Radbym, aby druk listu był gotowy do 20 stycz­
nia, bo odczytanie tegoż na nic się nie przyda, gdy wychodźcy
kraj opuszczą. Orędzie może trochę poczekać.
^ _
Dziś piszę do ks. Kochowskiego, by mu donieść wieść jobową, że w tym roku budować nie można i zapytać się, czy zor­
ganizowanie ajencji już nastąpiło.
Załączając wyrazy najgłębszego szacunku zostaję
najoddańszym w Chrystusie sługą
+ Józef Sebastian Pelczar
[PS ] Proszę zadecydować, który obraz Najśw. Panny Maryi
Łaskawej jest wierny, bo każę go wymalować w ramach obrazu
NPM. Królowej Korony Polskiej w Korczynie.
91
(3 3 )
Przemyśl, 30 października 1915
+
Ekscelencjo, Najprzewielebniejszy Ks. Metropolito.
Zapewne Wasza Ekscelencja z ks. arcbpem Teodorowiczem
pojedzie na konferencję do Wiednia; otóż pożądaną jest rzeczą,
abyśmy przy tej sposobności odbyli choć krótką konferencję
w Krakowie, bo oprócz projektowanego listu do ojca św. i mozei
już zredagowanego listu pasterskiego wspólnego są inne jeszcze
spraw y-w ażne do załatwienia. Jeżeli Wasza Ekscelencja na to
się zgadza, proszę napisać do biskupa Sapiehy, aby na jakiś
dzień przed konferencją Kom itetu Wiedeńskiego zaprosił wszyst­
kich biskupów obrządku łacińskiego (także i biskupa Fischera)
do Krakowa. Sądzę, że biskup tarnow ski będzie mógł przyje­
chać, chociaż mi pisze, że zdrowie jego jest liche. W przeciw­
nym razie zjechalibyśmy się w Tarnowie. A gdzie jest obecnie
arcbp Teodorowicz?
.
Prosząc o rychłą odpowiedź zostaję z najgłębszym szacunkiem
Oddany w Chrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Ja do Wiednia nie pojadę, ale w Krakowie być muszę. Po­
syłam list ten urzędownie, bo prędzej i pewniej dojdzie.
92
(3 4 )
Przemyśl, 20 m arca 1916
+
Wasza Ekscelencjo.
_
,
. .
Za przesłane mi łaskawie serdeczne życzenia również ser­
decznie dziękuję. Zrobiłbym to ustnie, ale w tym tygodniu mam
dw ie celebry, kazanie i sesję, a do tego przyrzekłem być na
deklam acjach i gratulacjach w trzech ochronkach.
Om ówienie sp raw y znanej byłoby pożądane; widzę jednak,
że księża biskupi tak się utw ierdzili w swoim zdaniu, że tru d ­
no by było ich przekonać. Z drugiej strony i ja m am zdanie w y­
robione, k tóre streszczam w tych słowach:
Jeżeli zjazd w K rakow ie przyjdzie do skutku i przyjdzie do
księży ordynariuszów jako członków Sejm u zaproszenie ogólne
lub osobiste, jestem za tym , aby ordynariusze się staw ili i W a­
sza Ekscelencja, albo zresztą jeden z biskupów jako przedsta­
wiciel E piskopatu wypow iedział otw arcie, ale ze spokojem
i z godnością, jaką pow inna być zgoda i dalsza działalność
w szystkich stronnictw polskich, iżby była zgodną z zasadam i
katolickim i i pożyteczną zarówno dla Kościoła i narodu. Sądzę
że do tego m am y praw o i obowiązek.
Jestem rów nież za tym , aby jeden z biskupów — najstosow ­
niej może ks. arcybiskup Teodorowicz — należał do Kom isji po­
litycznej i b ra ł czynny udział w jej obradach.
N atom iast nie jestem za tym , aby jakiś przedstaw iciel Epi­
skopatu, choćby ksiądz, był członkiem NKN, bo zadaniem tegoż
w yłącznym być powinno zajm ow anie się legionam i.
Z daje m i się, że na te propozycje wszyscy biskupi ordyna­
riusze zgodzić się mogą. Zupełna ich absencja w tej spraw ie
tak w ażnej zaszkodziłaby akcji politycznej w kieru n k u zw ią­
zania Polski z A ustrią, zaniepokoiłaby dobrych katolików i p a­
triotów , a dałaby niebezpieczną broń naszym radykałom i so­
cjalistom , gdy przeciw nie nasze jaw ne i stanowcze w ystąpienie
trzym ałoby ich n a wodzy.
Proszę to w szystko dobrze rozważyć wespół z ks. arcbpem
Teodorowiczem i dać m i rychłą odpowiedź, a tym czasem przy­
jąć zapew nienie najgłębszego szacunku i braterskiego afektu
oddany w C hrystusie sługa i b rat
+ Józef Sebastian Pelczar
93 (35)
Przem yśl, 26 m arca 1916
+
Wasza Ekscelencjo.
Alea iacta est — ugoda zaw arta, dzień zjazdu naznaczony,
zaproszenia przy jd ą z pewnością i do nas. Konieczną jest rze­
czą, aby jeden z biskupów na tym zjeździe jasno i stanowczo
przem ówił, jak ą ta ugoda ze stanow iska katolickiego być po­
w inna; przynajm niej ja uw ażam to za obowiązek pasterski i pa­
triotyczny.
N ajlepiej by było, aby się wszyscy ordynariusze jako człon­
kowie sejm u staw ili. Gdyby mimo to trw a li w swoim postano­
w ieniu nie m ieszania się do tej spraw y, niechże pozwolą, abym
w m ojej przem ow ie zaznaczył, iż w ystępuję „z wiedzą i za zgo­
dą w szystkich biskupów polskich w G alicji”, ale zresztą całą
odpowiedzialność za mowę w ziąłbym na siebie. Jeżeliby jeden
tylko ordynariusz się sprzeciwił, m ógłbym powiedzieć tylko
„z wiedzą i za zgodą w szystkich innych biskupów ”. Jeżeliby
wszyscy ordynariusze na to się nie zgodzili, nic by m i nie w y ­
padało jak oświadczyć, że „przem aw iam od siebie i za siebie”.
Ale w takim razie nieprzyjaciele trium fow aliby, że rozbili jed ­
ność i solidarność Episkopatu. Czy m ożna do tego dopuścić?
Proszę ten list zakom unikować ks. arcbpow i Teodorowiczowi
i przysłać m i rychło, a przez Konsystorz, swoją i jego odpowiedź,
a tym czasem przyjąć ode m nie zapew nienie najgłębszego sza­
cunku.
O ddany w C hrystusie sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Po otrzym aniu kategorycznej odpowiedzi W aszej Ekscelencji
i ks. arcbpa Teodorowicza napiszę do księży biskupów : tarn o w ­
skiego i krakow skiego. Oby Duch Św ięty pokierow ał tą spraw ą!
Za życzenia po 9 dniach otrzym ane serdecznie dziękuję.
94
(36)
Przem yśl, 29 m arca 1916
+
W asza Ekscelencjo.
Zasm uciłem się przeczytaw szy list W aszej Ekscelencji i nie
mogę zrozumieć, dlaczego N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskup,
m ający sąd jasny w e w szystkich spraw ach i silne uczucie p a­
triotyczne, tej spraw y stokroć w ażniejszej niż reform a w ybor­
cza nie ocenia tak, jak ona zasługuje. Przecież tu idzie o roztrząśnienie sum ienia narodow ego i w skazanie dróg, jakim i m a
iść spraw a narodowa!
Zaniepokoiły m ię też słowa listu, że gdybym w ziął udział
w zjeździe i ew entualnie tam przem ówił, duchow ieństw o diece­
zji przem yskiej zaprotestow ałoby przeciw tem u. Chcąc lepiej się
upew nić w sum ieniu, zapytałem zaraz w czoraj 14 radców
zebranych na posiedzeniu konsystorskim , czy to w ystąpienie
moje uw ażaliby za rzecz stosowną. Odpowiedzieli z w ielkim n a ­
ciskiem, że uw ażają to za spraw ę w ielkiej w agi i za obowiązek
pasterski, aby wszyscy biskupi zjaw ili się na zjeździe i aby je­
den z nich przem ówił, a tylko jeden radca zawiesił sąd swój
aż do lepszego zbadania spraw y, drugi zaś proponował, aby ra ­
czej w ysłać m em oriał E piskopatu do Koła Sejmowego. Jestem
też pew ny, że mój wniosek poparłoby duchow ieństw o w szyst­
kich diecezji z m ałym i tylko w yjątkam i.
Niechże W asza Ekscelencja dłużej się nie w aha, ale przybę­
dzie n a zjazd 29 k w ie tn ia 53. G dyby N ajprzew ielebniejszy Ks.
A rcybiskup zdania swego nie chciał zmienić, niech przynajm niej
napisze do ks. biskupa Sapiehy, aby w zjeździe uczestniczył.
Gdyby w tym razie na m nie spadł obowiązek przem aw iania,
niech W asza Ekscelencja o d s i e b i e i z a s i e b i e pozwoli!
abym w przem ow ie zaznaczył, że w ystępuję „z wiedzą i za zgo­
d ą ” innych biskupów Galicji.
Ale ja ufam , że N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskup uzna
za rzecz konieczną, abyśm y przedtem i to 28 kw ietnia odbyli
konferencję w K rakow ie i że w tej m yśli napisze do biskupa
Sapiehy. Czy zgoda?
Proszę tym czasem przyjąć w yrazy najgłębszego szacunku od
oddanego w C hrystusie sługi i b ra ta
+ Józefa S ebastiana P elczara
PS. Na konferencję przywiózłbym p rojekt mowy, jaką by w y­
padało wypowiedzieć n a zjeździe.
W poniedziałek będzie u Waszej Ekscelencji ks. p ra ła t S ar­
na 54, by przedstaw ić pew ną w ażną spraw ę.
95
(37)
Przem yśl, 7 kw ietnia 1916
+
W asza Ekscelencjo.
Proszę m i łaskaw ie i w krótce donieść, jak W asza Ekscelen­
cja m yśli odpowiedzieć m inisterstw u na jego żądanie, aby w na­
szych kościołach m ogły się odpraw iać protestanckie nabożeństw a
dla wojska. Idzie o to, abyśm y postępow ali zgodnie.
Poniew aż zjazd w K rakow ie odroczony został, zdaje się ad
calendas graecas, przeto konferencja nasza stała się teraz zby­
teczna.
Łączę w yrazy najgłębszego szacunku i braterskiego afektu
z życzeniem m iłych — o ile to m ożebne — świąt.
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
53 Zob. „Czas”. R. 69: 1916, nr 216.
54 Ks. W ładysław S a r n a (1858—1929), w yśw ięcony na kapłana
w 1883 r., w ikary w Krośnie, proboszcz w Szebniach i Sanoku, od
1909 r. kanonik oraz proboszcz i dziekan przem yski, autor prac z dzie­
dziny historii Kościoła.
+
W asza Ekscelencjo.
O trzym ałem dziś od p. Bilińskiego telegram zapraszający do
udziału w naradach podkom itetu kom isji p arlam en tarn ej nad
spraw ą w yodrębnienia G alicji (od 3— 5 stycznia r. 1917). Sądząc
że on m nie zaprasza w porozum ieniu z m inistrem B obrzyńskim ,
a w m yśl naszej uchw ały odpowiedziałem , że, jeżeli P an Bóg poz­
woli, przyjadę 2 stycznia wieczór. Tym czasem przeczytaw szy póź­
niej uw ażnie tę depeszę, doszedłem do przekonania, że on nie
wiedzieć dlaczego na m oje ręce przesyła prośbę o zastępstw o Epi­
skopatu w ogólności, ale nie wyznacza osoby zastępcy. Proszę tedy
po naradzie z ks. arcybpem Teodorowiczem w yrazić swą opinię,
kogo Księża A rcybiskupi chcieliby posłać do W iednia jako swego
zastępcę, bo posłać kogoś trzeba.
Miło m i ponowić m oje życzenia (także i ks. A rcybiskupow i
Teodorowiczowi) i w yrazić zapew nienie najgłębszego szacunku.
O ddany w C hrystusie sługa i b r a t
+ Józef Sebastian Pelczar
97
(3 9 )
Przem yśl, 13 lu ty 1918
+
Ekscelencjo.
S tała się rzecz straszna i do najwyższego stopnia oburzająca.
Po ty lu oświadczeniach życzliwości tak a zdrada! Odczułem to
mocno, ta k że dw ie noce praw ie przem ęczyłem i postanow iłem
nie tylko na Kole Sejm owym , ale i w Izbie Panów 55 (jeżeli tu
będzie m ow a o naszej spraw ie), aby napiętnow ać to niegodzi­
we postępowanie, a szczególnie tę krzyw dę w yrządzoną ludowi
Chełmszczyzny i Podlasia. B ardzo proszę, aby K sięża A rcybi­
skupi przybyli do K rakow a (ew entualnie także do W iednia)
i upow ażnili m ię jako seniora do zabrania głosu także ich im ie­
niem. W razie jeżeli E kscelencja pojedzie z ks. arcbpem Teo­
dorowiczem na posiedzenie K oła Sejmowego niech raczy za­
mówić w iększy oddział, aby m nie zabrać w Przem yślu, a b i­
skupa W ałęgę w Tarnow ie (którego przedtem trzeba by u w ia­
domić).
*5 Zob. „Przegląd Pow szechny”. R. 35: 1918, s. 1—6.
Tym czasem prosząc o odpowiedź, zostaję z najgłębszym sza­
cunkiem i afektem .
O ddany w C hrystusie
+ Józef Sebastian Pelczar
98
(4°)
Przem yśl, 14 kw ietnia 1918
+
Ekscelencjo.
Posyłam przyobiecany m e m o ria ł56. Proszę go przeczytać, po­
praw ić, uzupełnić na str. 1 1 , kazać przełożyć na język niem iecki,
podpisać w szystkich biskupów polskich z Galicji, kazać w y d ru ­
kować i rozesłać drogą urzędow ą w szystkim biskupom au striac­
kim i celniejszym przynajm niej w ęgierskim .
Osobno jeden egzem plarz niem iecki, ale napisany i podpi­
sany przez księży arcybiskupów galicyjskich wystosować do
cesarza, a przesłać do mnie.
Osobny także egzem plarz przełożony n a język łaciński, z w y­
puszczeniem ostatniego ustępu o politycznych interesach (któ­
rego większą część napisałem w edług m ojej mowy po niem iecku)
wysłać z podpisem swoim i ks. arcbpa Teodorowicza do mnie,
ja zaś dw a ostatnie m em oriały prześlę do Tarnow a.
O m odlitw ę proszę i z najgłębszym szacunkiem się piszę.
O ddany w C hrystusie
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Rozumie się, że nagłów ki w m em oriałach do ojca św. i do
cesarza m uszą być odm ienne. Radzę odnowić i ożywić w diece­
zji Związek katolicko-społeczny pod opieką NPM K rólowej Ko­
rony Polskiej, a nie zakładać od razu stronnictw a politycznego.
J a tą drogą pójdę.
(41)
Brzozów, 15 sierpnia 1918
+
Ekscelencjo.
W edług życzenia Waszej Ekscelencji oczekiwać będę we śro­
dę 21 bm. na stacji o 4,30 po południu przybycia miłego gościa.
Do C zęstochow y 57 chętnie pojadę, byle na zjeździe księży
6* Memoriał ten znajduje się w zbiorze korespondencji ks. arcbpa
Józefa Bilczewskiego; AMK.
57
Zjazd Episkopatu polskiego odbył się w Częstochowie w dn. 27—29
lipca 1920 r. Zob. Kronika diecezji ku jawsko-kaliskiej. R. 14' 1920,
nr 878, s. 248.
biskupów omówione zostały spraw y w ażne i piekące. Czas n a j­
dogodniejszy byłby w drugiej połowie października, może po
konsekracji now ych biskupów , k tó ra m a się odbyć w e Wło­
cław ku. N iech ks. arcbp K a k o w sk i 58 zaraz odpowie i zaprosi.
M ógłbym przyjąć re fera t o u trzy m an iu i podniesieniu ducha
kapłańskiego w klerze polskim. Ale o tej spraw ie pom ówim y
ustnie.
Tym czasem zostaję z najgłębszym szacunkiem i afektem .
Oddany w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. K iedy odbędzie się konsekracja ks. bpa Twardowskiego?
100 (42)
Przem yśl, dnia 19 lutego 1919
+
Wasza Ekscelencjo.
N ajserdeczniej dziękuję za łaskaw ą pam ięć i za przysłanie
m i prześlicznego listu pasterskiego „O ch arak terze”, k tó ry nie
tylko z pociechą odczytałem , ale także moim katechetom w „K ro­
nice” gorąco poleciłem 59.
Był tu ks. biskup P rzeźd zieck i 60 i zapowiedział bliskie zwo­
łanie now ej konferencji biskupów w W arszawie. N iestety jechać
tam nie mogę, bo przepłukiw anie pęcherza ciągle się odbyw a
z m ałym dosyć skutkiem , a i ks. biskup sufragan o now ej po­
dróży wcale nie myśli. G dyby N ajprzew ielebniejszy Ks. M etro­
polita uznał za stosowne podążyć n a te w edług mego zdania
przedwczesne, bo nie przygotow ane wcale narady, niech raczy
w stąpić po drodze do P rzem yśla i omówić z nam i niektóre
kwestie. A możeby księża biskupi galicyjscy zechcieli odbyć
jednodniow ą konferencję w P rzem yślu i ściągnąć na nią ks. a r­
cybiskupa Teodorowicza, k tó ry m a teraz w olny przejazd i diety.
58 Kard Aleksander K a k o w s k i (1862—1938), prymas. W yśw ię­
cony na kapłana w 1878 r., w roku 1885 uzyskał doktorat z prawa ka­
nonicznego, od 1887 r. w ykładow ca tegoż przedmiotu oraz teologii pa­
storalnej, hom iletyki i literatury polskiej w Sem inarium Duchownym
warszawskim , prałat, rektor A kadem ii Duchownej w Petersburgu, od
1913 r. m etropolita warszawski, od 1919 r. kardynał, od 1925 r. pry­
mas, autor szeregu prac z dziedziny prawa kanonicznego.
59 Zob. KDP, R. 19: 1919, z. 1—2.
.
M Ks. Henryk P r z e ź d z i e c k i (1873—1939), bp podlaski. Studia
teologiczne ukończył w Akadem ii Duchownej w Petersburgu, od 1905 r.
prof. teologii pastoralnej w Sem inarium Duchownym w Warszawie,
proboszcz parafii Sw. Józefa w Łodzi, w 1918 r. m ianowany bpem die­
cezji podlaskiej, założyciel Sem inarium Duchownego w Janowie Pod­
laskim, inicjator I synodu diecezjalnego, od 1932 r. konsultor Kongre­
gacji Kościoła Wsch.
L IS T Y
Donoszę w końcu, że jeżeli P an Bóg pozwoli, koronacja
obrazu Najśw. P an ny w Starym B o rk u 61 odbędzie się 15 sierp­
nia 1919 r. Wówczas N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskup bę­
dzie bawił, jak się spodziewam i pragnę, w w illi brzozowskiej
i pojedzie ze m ną końm i n a tę uroczystość.
Tym czasem proszę o m odlitw ę i zostaję z najgłębszym sza­
cunkiem jako najoddańszy w C hrystusie P an u sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
101 (43)
Przem yśl, 12 kw ietnia 1919
+
N ajprzew ielebniejszy Ks. M etropolito.
Jeżeli P an Bóg pozwoli, konferencja nasza odbędzie się w e
w torek po południu i w e środę przed południem (22 i 23 bm.) 62 ,
Proszę to powiedzieć biskupow i T w ardow skiem u i arcybpow i
Teodorowiczowi skoro do Lwowa przyjedzie i razem z nim i przy­
jechać w e w torek albo pociągiem pośpiesznym , jeżeli w yjedzie ze
Lwowa, albo osobowym o 8-ej rano, a dzień przed tym uw iado­
mić m nie telegrafem lub telefonem w ojskowym , bym w ysłał
konie n a tę godzinę przyjazdu.
T u zastanow im y się najprzód, czy nie w ysłać m em oriału do
sejm u polskiego w spraw ie zaboru dóbr kościelnych w Galicji;
proszę zatem ten p rojekt z biskupam i omówić, a teraz przyjąć
ode m nie życzenia m iłych św iąt i serdeczne pozdrowienia.
N ajoddańszy w C hrystusie sługa
+ Józef Sebastian P elczar
PS. W róciłem szczęśliwie z K rakow a i pożegnałem się tam
z biskupem Sapiehą, k tó ry 10 bm. odjechał do Rzymu. Proszę
zaraz odpisać.
102 (44)
Brzozów, 24 lipca 1919
+
Wasza Ekscelencjo.
Donoszę W aszej Ekscelencji, że krakow ska konferencja zo­
stała odwołana, bo biskup Sapieha nie otrzym ał uw iadom ienia
z W arszaw y o przyjeździe nuncjusza 63. Za to prym as Dalbor 6«
61 Zob. KDP, R. 19: 1919, z. 3—4.
62 Zob. „Mój życiorys”, s. 207; rkps AGSK.
H Mowa o nuncjuszu ks. bpie A chillesie R a t t i m , p ó ź n i e j s z y m
papieżu Piusie XI.
64 Kard. Edmund D a l b o r (1869—1926), prymas. Studia f i l o z o f i c z -
DO O SÓ B
DUCHOW NYCH
205
zaprasza biskupów polskich do G n ie z n a 65 na dzień 27 sierpnia,
ale nie w iem czy stan mojego zdrow ia obecnie dosyć lichy na tę
podróż pozwoli. P robierzem m i będzie jutrzejsza wycieczka na
kilka dni do Przem yśla i koronacja obrazu Najśw . P an n y M aryi
w Borku, której 15 V III m am dokonać. Zapew ne W asza Eksce­
lencja przyjedzie tam koleją do Rzeszowa i zaraz 16 V III wróci
od Lwowa, aby gotować się do podróży do Gniezna. Wobec tych
okoliczności zapraszam do Brzozowa dopiero na wrzesień. Omó­
w im y to w B orku a tym czasem zostaję z najgłębszym szacun­
kiem i afektem
jako oddany w C hrystusie sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. B iskup Fischer odjechał 19 V II do Jaćm ierza 66 n a sekundycje kolegi sw o jeg o61, a stam tąd w rócił 21 V II do Przem yśla.
103 (45)
Przem yśl, 7 g ru d n ia 1919
+
W asza Ekscelencjo, N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskupie.
Poniew aż przyjazd nasz do Lw ow a został odłożony ad calendas graecas, przeto listow nie przedstaw iam następującą spraw ę.
P rzekonałem się naocznie, jak pożyteczną jest szkoła p ra k ­
tyczna dla dziewcząt pod sterem sercanek, a przy tym słyszę, że
M inisterstw o Oświecenia chce tak ie szkoły zakładać w każdym
powiecie. Otóż przyszła mi myśl, aby N ajprzew ielebniejszy Ks.
A rcybiskup, tak dbały o dobro swoich owieczek, założył tak ą
szkołę w e Lwow ie i w tym celu użył pomocy Zgrom adzenia S łu ­
żebnic Serca Jezusowego, k tó re chętnie ofiarow ałoby n a szkołę
swój dom przy ulicy Sieniaw skich i pracę k ilk u sióstr, zmuszo­
nych dzisiaj praniem utrzym yw ać n ad er nędznie siebie i garstkę
starych służących, bo wobec ciężkich stosunków i b ra k u sług
czynnych przytulisko jest obecnie praw ie próżne. Wiem, że W a­
sza Ekscelencja kapitałów nie ma, ale m ógłby na u trzym anie tej
szkoły diecezjalnej przeznaczyć ty tu łem dzierżaw y n a czas dłuższy
ne i teologiczne ukończył w Rzymie, gdzie w 1893 r. uzyskał dokto­
rat z prawa kanonicznego, w tym że roku w yśw ięcony na kapłana,
od 1899 r. prof. prawa kanonicznego w Seminarium Duchownym
w Gnieźnie, w 190,1 r. m ianowany kanonikiem poznańskim, w roku
1909 wikariuszem m etropolitalnym poznańskim, w 1. 1915—-26 arcbp
gnieżnieńsko-poznański, od 1919 r. kardynał i prymas Polski.
65
Zjazd Episkopatu polskiego odbył się w Gnieźnie w dn. 27—30
VIII 1919 r.
06 Jaćmierz, miasteczko w pow. sanockim.
87
Mowa o ks. Romanie O l k i s z e w s k i m , proboszczu w Jać­
mierzu.
(czy też sprzedać po załatw ieniu przepisanych formalności) kilka­
dziesiąt m orgów z najbliższego folw arku arcybiskupiego, a zara­
zem dopomóc do założenia gospodarstw a. Później w yrobiłoby się
dla tej szkoły rządow ą subwencję.
Proszę mi donieść, czy Wasza Ekscelencja tę m yśl akceptuje,
bo w takim razie przyjechałbym jeszcze przed Bożym N arodze­
niem z M atką G eneralną do Lwowa, aby tę spraw ę bliżej omówić.
Jeżeli W asza Ekscelencja chce parcelow ać swe dobra, byłoby
rzeczą w ielce pożądaną zrobić taką fundację. A więc w im ię Boże!
Życząc z okazji bliskich św iąt najobfitszych łask Bożych,
zostaję z najgłębszym szacunkiem i b ratersk im afektem .
N ajoddańszy w C hrystusie sługa i b ra t
+ Józef Sebastian Pelczar
sufraganem Fischerem do naszego Tusculum . G dyby W asza
Ekscelencja mógł i chciał w połowie sierpnia zaszczycić i urado­
wać mię znowu swoimi odwiedzinam i, bardzo serdecznie o nie
proszę. P rzedtem niech W asza E kscelencja raczy przysłać mi
pocztą do Brzozowa drugi tom dziełka H ubera Das Leben Dei
Iieiligen 68, bo pragnę przeczytać je podczas w akacji i zużytkow ać
przy V III-ym w ydaniu Życia duchownego.
P rzy zm ianie regulam inu uchw alono, że Ks. A rcybiskup lw ow ­
ski o. ł. m a być stałym członkiem K om itetu B iskupów 69.
Polecając się m odlitwom W aszej Ekscelencji zostaję z n a j­
głębszym szacunkiem i z b ratersk im afektem .
O ddany w C hrystusie
+ Józef S ebastian Pelczar
104 (46)
PS. A rcybiskup Teodorowicz zostaje w K rakow ie. Biskupi:
kujaw ski i sandom ierski nie przybyli z powodu choroby. Za to
byli na konferencji biskupi: kam ieniecki i żytom ierski i su frag an
chełm iński.
K ard y n ał prym as serdecznie pozdrawia.
Częstochowa, 29 lipca 1920
+
Ekscelencjo.
Na dw a listy odpisuję dopiero dziś po zam knięciu konferencji,
k tó ra z powodu sytuacji politycznej i nie zjaw ienia się kilku re­
ferentów tylko dw a dni trw ała. Ubolew aliśm y wszyscy, że W a­
szej Ekscelencji w śród nas nie było, a biskupi z K rólestw a b a r­
dzo się niecierpliw ili, że spraw a nauki religii w szkołach śred­
nich n ie m ogła być rozstrzygnięta. Oni są za projektem kateche­
tów K ongresów ki, który podobno na zjeździe w Poznaniu j e d n o ­
m y ś l n i e m iał być przyjęty. A rcybiskup Teodorowicz w raz ze
m ną b ro n ił energicznie projektu lwowskiego, a po długiej de­
bacie stanęło n a tym , że trzej delegaci (z M ałopolski ks. Czesnak) w najbliższym czasie zastanow ią się nad obu projektam i
i złożą relację K om itetow i Biskupów. Z daje się, że p rojekt nasz
upadnie.
Na konferencji w iele gadano, ta k że o sem inariach mogłem re ­
ferow ać dopiero na herbacie u biskupa Krynickiego! Niektóre
uchw ały (np. udzielenie d aru 500 000 m. zw iązkowi robotników
chrześcijańskiem u) są niew ykonalne. O fiarow anie Polski Najśw.
Sercu Jezusow em u i Najśw. P annie M aryi w ypadło bardzo skrom ­
nie, a odezwa do n arodu napisana dorywczo przez arcbpa Teodorowicza nie otrzym ała poklasku. Dwa listy W aszej Ekscelencji
sam k ard y n ał prym as odczytał. Zresztą obrady były pożyteczne,
a umieszczenie i przyjęcie w klasztorze było bardzo wyśmienite.
Poniew aż nuncjusz przyjazd swój do G alicji odłożył na póź­
niej, przeto dziś wieczór jadę nie do Brzozowa, ale do P r z e m y ś l a ,
skąd 2 sierpnia, jeżeli P an Bóg pozwoli, puszczę się z b isku p em
105 (47)
Brzozów, 8 sierp n ia 1920
+
Ekscelencjo.
Zjazd biskupów uchw alił, że m ożna pozwolić klerykom , by
szli na wojnę, ale nie z bronią w ręku, tylko na służbę w kance­
lariach, szpitalach itp. Mimo to z niektórych sem inariów w yruszyli
klerycy jako synowie M arsa, a ci przestali być klerykam i.
Do Brzozowa w róciłem sam, bo sufragan podniósł ten wzgląd
że wzm ogłaby się panika, gdyby obaj biskupi opuścili Przem yśl.
Pojedzie on 13 sierpnia na K alw arię, ja zaś 8, 10 i 15 bm. będę
święcił kleryków jezuickich i dopiero 3 lub 4 w rześnia w ybie­
ram się do Przem yśla, stam tąd zaś do Rudek.
Poniew aż sytuacja na W schodzie się polepszyła, może by N aj-
68 Max H u b e r, SJ., Das Leben Dei Nachahmung, t. I, II. Freiburg 1912.
69 K om itet Biskupów powołany został do życia na zjeździe Episko­
patu w Gnieźnie w 1919 r. W skład Kom itetu wchodzili: prymas
Edmund Dalbor, ks. Józef Bilczew ski, arcbp lw ow ski, książę Adam
Stefan Sapieha, kard. krakowski, ks. Marcjan Fulman, bp lubelski,
ks. Henryk Przeździecki, bp podlaski. (Zob. Akta Zjazdu w Gnieźnie;
APW, sygn. 2890/19.0).
przewielebniejszy Ks. Metropolita raczył znowu zagościć do Brzo­
zowa i to po 15-tym sierpnia. W takim razie posłałbym konie na
stację rymanowską (dokąd jedyny pociąg ze Wschodu po 9-ej
rano przychodzi), a 4 września, jeżeli Pan Bóg pozwoli, poje­
chalibyśmy razem powozem do Przemyśla.
Oczekując rychłej odpowiedzi, zostaję z najgłębszym szacun­
kiem,
jako najoddańszy w Chrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Ks. Grochowski 70 prosi przyjąć swe głębokie uszanowanie.
Proszę przywieźć z sobą drugi tom Hubera.
106 (48)
Przemyśl, 4 października 1920
+
Ekscelencjo.
Za wstawienie się za Grabowskimi serdecznie dziękujemy;
już są oni w Tarnawce. Teraz prosimy o polecenie p. Gałeckie­
mu i naczelnikowi urzędu aprowizacyjnego we Lwowie szkoły
praktycznej przemyskiej, iżby można kupić dla niej coś zboża, bo
s. Angela z powodu sekwestru ani ziarnka z Poznania nie przy­
wiozła i odesłaną została do Lwowa.
Pisze mi kardynał Dalbor, że dla biednych dzieci w trzech
diecezjach (lwowskiej, przemyskiej i tarnowskiej) wyznaczył Ko­
mitet milion mp. a więc dla każdej po 333 000 m. Skoro te pie­
niądze na ręce Waszej Ekscelencji nadejdą, proszę mię uwiado­
mić, a może kogo po należną porcję do Lwowa poślemy.
Za to z Warszawy przyszły smutne wiadomości, jak list ks.
Kotuli świadczy.
Dla utrzym ania seminarium nałożę na kongregacji dzieka­
nów podatek na księży i na parafie, a sam na rok daję 1 0 0 0 0 mp.
Wątpię czy Witos za nami się ujmie.
Zdrowie moje dzięki Bogu trochę lepsze, ale idealnym nigdy
nie będzie.
Prosząc o modlitwę, zostaję z najgłębszym szacunkiem i afek­
tem,
jako oddany w Chrystusie sługa
+ Józef Sebastian Pelczar
PS. Moi księża proszą przyjąć swe hołdy.
70 Ks. Jan G r o c h o w s k i (1886— 1959), w yśw ięcony na kapłana
w 1913 r., w 1. 1913—1921 kapelan ks. bpa Pelczara, wykładowca teo­
logii i rektor w Sem inarium Duchownym w Przem yślu, od 1944 r. pro­
boszcz parafii katedralnej i dziekan przemyski.
14. Ks. bp Józef Sebastian Pelczar podczas pracy
L IS T Y
DO
OSÓ B
DUCHOW NYCH
209
Przem yśl, 4 m arca 1921
+
N ajprzew ielebniejszy Ks. A rcybiskupie.
Za życzenia i za upom inek o św. Józefie serdecznie dziękuję,
a ponaw iając m oje życzenia, dodaję przyjacielską radę, aby N aj­
przew ielebniejszy Ks. A rcybiskup do A m eryki się nie w ybierał.
Niech tam jedzie, jeśli potrzeba, biskup młodszy i zdrowszy, ale
o tym pom ówimy ustnie.
W myśl listu Waszej Miłości postanow iłem przyspieszyć zwo­
łanie konferencji w s z y s t k i c h biskupów m ałopolskich do
Przem yśla tak, aby się zjechali już 29 m arca, czyli w e w torek
w ielkanocny wieczór, a radzili w dwóch dniach następnych, bo
rzeczywiście spraw y są w ażne i piekące.
U kładając program obrad, w yznaczyłem każdem u biskupow i
jakiś ustny r e f e r a t71, połączony z rezolucjam i na piśmie. Proszę
dać swoje placet, względnie porobić swoje uw agi i odpowiedzieć
odw rotną pocztą, abym mógł zawczasu zaprosić w szystkich bisku­
pów.
Tym czasem zostaję z najgłębszym szacunkiem i afektem .
O ddany w C hrystusie sługa
+ Józef S ebastian Pelczar
PS. T erm in tak wczesny dlatego naznaczam , że w kw ietn iu
posyłam siostry i konie do Brzozowa dla dokonania w iosennych
robót.
Do ks. Jana Fijałka 1
Przem yśl, 12 V 1910
+
Przew ielebny Jaśnie W ielm ożny Księże Rektorze.
Jako znaw ca w yborny naszej lite ra tu ry z XV w ieku raczy m i
Jaśnie W ielm ożny Ksiądz R ektor odpowiedzieć na dw a pytania:
71
W sp om n ian y program zn ajdu je się w korespondencji ks. arcbpa
Józefa B ilczew sk ieg o z 1921 r.; AM K.
1
Ks. Jan N ep om ucen F i j a ł e k (1864— 1936), prof. U J, w y św ię c o n y
na k a p ła n a w 1887 r., dalsze stu d ia k o n ty n u o w a ł w R zym ie, gd zie u zy s­
kał dyplom p a leo g r a fa -a rch iw isty oraz doktorat z praw a k an on iczn e­
go; w 1891 r. doktorat z teo lo g ii na U J, w 1893 h a b ilito w a ł się na ty m ­
że U n iw ersy tecie. W r. 1896 ob jął k ated rę h isto rii K ościoła na w y d zia le
teo lo g iczn y m U n iw . L w ow sk iego, w 1§01— 1902 dziekan, 1903— 04 rektor.
W 1912 r. o b jął k ated rę h isto rii K ościoła n a U J, od 1919 r. n o w o u tw o ­
rzoną k a ted rę h isto rii K ościoła w P o lsce, członek A U i szeregu to w a ­
rzy stw n au k ow ych , autor liczn y ch prac z zakresu h isto rii K ościoła.
1. Czy M ateusz z K rakow a zm arły jako biskup w orm acyjski
i kard y n ał urodził się w K rakow ie, czy też na Pomorzu?
2. Czy jest historycznie spraw dzone to, co pisze M echerzyńs k i 2 (Historia w ym o w y w Polsce, Tom I, 164) o innym M ateuszu
z K rakow a (N ajm anie) i o jego wym owach. P otrzebna mi jest
ta wiadomość do drugiego w ydania dziełka O kaznodziejach pol­
skich 3.
D ziękując naprzód za tę przysługę zostaję z wysokim pow a­
żaniem i szacunkiem .
O ddany w C hrystusie
+ Józef Sebastian P elczar
[PS.] Czy w yjdzie zapow iedziany
dział o kaznodziejstw ie polskim? *
w
Encyklopedii
polskiej
*
Zob. Karol M e c h e r z y ń s k i , Historia w y m o w y w Polsce, t. I—
III, Kraków 1856— 1859.
s Zarys d zie jów kaznodziejstw a w Kościele Katolickim. Kraków 1897.
4
Zob. Ilustrowana Encyklopedia, Trzaska — Ewert — Michalski,
Kaznodziejstwo w Polsce, t. II s. 97.