107-109 swiatczynska_szalone.indd

Transkrypt

107-109 swiatczynska_szalone.indd
107
Z René Martinem, dyrektorem artystycznym festiwalu „La Folle Journée”, rozmawia
Róża Światczyńska.
nr 1/2010
Festiwale, kursy i konkursy
„La Folle Journée” to nie tylko najbardziej szalo- li w skupieniu przez dwie godziny – dlatego uznałem, że
ny festiwal muzyczny na świecie, ale też impre- koncerty muszą być krótkie, najwyżej 45-minutowe, tak
za, która ma ambicję przybliżyć muzykę poważną aby każdy mógł w nich uczestniczyć we własnym rytmie. Chciałem też, aby na mój festimłodym ludziom i osobom niewal chodziły całe rodziny, a występumającym z nią częstego kontakjący na nim artyści przeżyli przygodę,
tu. W ciagu 15 lat pańska inicjatyjakiej jeszcze nie zaznali. Wszystkim
wa podbiła już kilka kontynentów.
zaprzyjaźnionym ze mną muzykom
Jak wytłumaczyć ten spektakularten pomysł bardzo się spodobał. I tak
ny sukces?
właśnie zrodziła się idea „La Folle JouOd dawna próbuję poszerzać ramy,
rnée”.
w jakich zamyka się muzyka klasyczna.
Sam słucham jazzu i rocka, chadzam
Nie obawiał się pan, że publiczna rozmaite imprezy. 15 lat temu wyności nieprzygotowanej do obcobrałem się z dziećmi na koncert słynwania z muzyką klasyczną taka
nej irlandzkiej grupy U2. Ujrzałem tam
formuła może jednak nie intereso35 tysięcy młodych ludzi i zapragnąłem
wać? Pomysł od razu się przyjął?
zobaczyć ich także na moim festiwalu.
Pierwszego roku w Nantes odwieWierzę bowiem, że jeśli ktoś słucha U2,
dziło nas 30 tysięcy ludzi – prawie tyle,
to równie dobrze może zachwycić się
co na koncercie U2! Ponad 60 procent
Strawińskim. Postarałem się więc maksłuchaczy przyszło po raz pierwszy
symalnie otworzyć na nową publiczna koncert muzyki klasycznej. Później,
ność. Nie zamierzałem jednak naślaidąc tym tropem, stworzyłem festidować megawidowisk, tzn. zapraszać
wielkie gwiazdy w stylu Rostropowicza René Martin: stworzyłem festiwale w Liz- wale w Lizbonie, Bilbao i Tokio, gdzie
czy Placido Domingo i robić z tego wy- bonie, Bilbao, Rio de Janeiro i Tokio, gdzie w tym roku gościliśmy prawie milion
w tym roku gościliśmy prawie milion osób.
osób. Niedawno dołączyło do nas inne
darzenie. Chciałem uszanować intymjapońskie miasto – Kanazawa, a 3 lata
ność muzyki klasycznej i zachować jej
wartość akustyczną, bo przecież takich koncertów się nie temu dla wielkiego brazylijskiego pianisty Nelsona Freire
nagłaśnia. Między artystą a publicznością powstaje szcze- powstał festiwal w Rio de Janeiro. W tym roku zamierzam
zaś zorganizować „La Folle Journée” w Warszawie dla orgólna więź, ale do tego potrzeba ciszy.
Z drugiej strony marzyło mi się prawdziwe muzycz- kiestry Sinfonia Varsovia.
ne święto – chciałem poczuć ducha koncertów rockowych, zobaczyć kilkadziesiąt tysięcy osób dzielących te Nazywa pan ten zespół jedyną stałą orkiestrą festisame przeżycia. Jednocześnie nie mogłem oczekiwać, walową. Jak zaczęła się Pańska współpraca z polskiby ludzie niebywający na co dzień w filharmonii siedzie- mi muzykami?
Z Sinfonią Varsovią znamy się już prawie 30 lat. Zapraszałem
wasz zespół jeszcze z Jerzym Maksymiukiem na
„La Folle Journée” to festiwal niezwykły. W 1995 roku wywszystkie organizowane przeze mnie imprezy. Na „Folmyślił go francuski muzykolog i menadżer, René Martin, jako
alternatywę dla tradycyjnych festiwali muzyki klasycznej. Idea
le Journée” orkiestra gości od pierwszej edycji festiwalu
„Szalonych Dni” jest prosta, a jednocześnie wyjątkowa – trafić
w 1995 roku, występuje też we wszystkich festiwalowych
z „poważnym” repertuarem nie tylko do stałych melomanów,
miastach. Nigdy mnie w ciągu tych 15 lat nie rozczarowała,
ale też pod przysłowiowe strzechy. Kilkudniowy maraton konbo wartością zespołu jest nie tylko jego poziom artystyczcertowy trwa od rana do nocy z udziałem największych świany, ale także duch, jaki w nim panuje. Zarówno dyrygenci,
towych gwiazd, frekwencja bije absolutne rekordy, a sam fejak i soliści współpracujący z orkiestrą byli zaskoczeni jakośstiwal osiągnął bezprecedensowy sukces niemal na całym
świecie. Wszystko zaczęło się we francuskim Nantes, dzisiaj
cią gry polskich muzyków i gotowością natychmiastowej
impreza odbywa się już w Bilbao, Rio de Janeiro, Tokio i trzech
reakcji na każdy gest. Każdy z nich chciałby ponownie wyinnych japońskich miastach. „La Folle Journée” wciąż się rozstąpić z tą orkiestrą. Dzięki Sinfonii Varsovii odkryłem też
rasta – w tym roku „Szalone Dni” po raz pierwszy odbędą się
wielu wspaniałych polskich artystów – Jerzego Semkowa,
w Warszawie, poświęcone Fryderykowi Chopinowi w 200-leJacka Kaspszyka i Antoniego Wita, dzięki któremu poznacie jego urodzin.
łem także orkiestrę katowicką i warszawską Filharmonię.
Festiwale, kursy i konkursy
108
Nasze kontakty są bardzo bliskie – dlatego jestem szczęśliwy, że od tego roku mogę współtworzyć z Sinfonią polskie „Folle Journée”.
Nie mielibyśmy jednak festiwalu w Warszawie, gdyby nie Rok Chopinowski. Jaki ma pan pomysł na tę
szczególną edycję?
Idea „Szalonych Dni” zakłada, że to Chopin ma być
„dyrektorem artystycznym” festiwalu, a ja tylko realizatorem całej koncepcji. Jej specyfika polega na tym,
że zaprezentujemy całą twórczość Chopina, ale umieścimy ją w różnych kontekstach muzycznych. Zrobiłem
spis utworów, które on sam wykonywał podczas swych
występów, a były to dzieła m.in. Hummla, Moschelesa,
Kalkbrennera, Alkana i innych współczesnych mu kompozytorów. Wielkim szacunkiem darzył także klasyków –
Bacha, Haendla i Mozarta, których utwory grywał i zadawał swoim uczniom.
Z drugiej strony sporządziłem listę wszystkich koncertów, w których Chopin uczestniczył jako słuchacz. W programie umieściłem m.in. dzieła polskich kompozytorów,
np. jego nauczyciela Elsnera czy Karola Kurpińskiego. Zaprosiłem też tradycyjne wiejskie kapele. Chcę bowiem pokazać wszystkie wpływy, jakim ulegał Chopin jako kompozytor, i brzmienia, jakie go otaczały. Bardzo często
chadzał do opery, uwielbiał Belliniego i Donizettiego, Rossiniego, Meyerbeera, ale podziwiał też „Wolnego strzelca”
Webera i „Odę do św. Cecylii” Haendla.
Musiałem pamiętać także o szerokich kontaktach towarzyskich Chopina. Stałym bywalcem jego paryskiego salonu był zaprzyjaźniony Berlioz, trzykrotnie odwiedzał go tam Feliks Mendelssohn. Schumann uwielbiał
Chopina i mimo że nigdy nie zawitał do Paryża, poświęcił mu swoje „Kreisleriana”, a także jedną ze scen „Karnawału” op. 9.
Dlatego właśnie twórczość Chopina obudujemy dziełami kompozytorów, którzy stanowili jego muzyczny świat.
Oni będą wzbogacać tę wielką, romantyczną panoramę
Paryża lat 20. i 30. XIX wieku. Wszystkie te związki pragnę
wyeksponować w programie festiwalu. Chciałbym stworzyć w ten sposób rodzaj pięknego Hommage á Chopin.
A w jaki sposób chce pan przedstawić muzykę samego Chopina, czy w tej kwestii można wymyślić
jeszcze coś oryginalnego?
Zamierzam pokazać komplet jego dzieł fortepianowych
w sposób chronologiczny, od pierwszego utworu, który skomponował, mając 7 lat, aż do ostatniego mazurka, napisanego na krótko przed śmiercią. Sześciu pianistów w ciągu 17 godzin zinterpretuje biografię Chopina
poprzez jego muzykę. To może być fascynujące doświadczenie, usłyszymy bowiem także kompozycje, które niemal nigdy nie są wykonywane na koncertach. Stopniowo
będziemy przeżywać każdy dzień z jego życia, ponieważ
fortepian był wiernym towarzyszem Chopina, a muzyka
jest odbiciem jego stanu ducha.
W Nantes można nie tylko słuchać muzyki, ale też
wiele się o niej dowiedzieć. Bardzo ważny jest dla
pana wątek edukacyjny festiwalu. Podobnie będzie
w Warszawie?
Sukces festiwalu wiąże się z ogromną pracą u podstaw.
Za każdym razem rozwijamy szerokie inicjatywy edukacyjne, staram się dotrzeć także do tych, którzy nigdy dotąd nie mieli do czynienia z muzyką klasyczną. Zamawiam
np. rodzaj muzycznego spektaklu wykonywanego potem w setkach szkół. Zaproszony aktor wciela się w rolę
kompozytora, który w sposób przystępny i atrakcyjny dla
młodzieży opowiada o swoim życiu, ilustrując to wieloma utworami. Taki program prezentujemy we wszystkich
średnich szkołach regionu Nantes.
Chcemy dotrzeć także do miejsc najbardziej popularnych, pragnę bowiem, aby festiwal przenikał do życia
miasta. W Warszawie zamierzamy poszukać nowej publiczności. Mam nadzieję, że prawdziwi melomani, ci,
którzy chodzą do filharmonii i do opery, także przyjdą
na nasze koncerty. Dla nich organizujemy specjalistyczne konferencje i seminaria. W Warszawie planujemy
wykłady na temat życia Chopina, ilustrowane wykonaniami jego utworów. Jeśli ktoś będzie chciał pogłębić wiedzę, będzie mógł kupić książkę na ten temat czy
płytę w pobliskim stoisku. Każdy znajdzie coś dla siebie,
muzyka Chopina należy przecież do wszystkich.
Jak wobec tego będzie wyglądał jeden z „szalonych” festiwalowych dni w Warszawie? Na co może
liczyć słuchacz, który zajrzy wówczas do Opery Narodowej i pobliskiego teatru?
W Teatrze Narodowym już od piątku 11 czerwca będziemy wykonywać wszystkie utwory Chopina na fortepian solo.
Stopniowo emocje będą wzrastać – w salach Opery Narodowej będą się odbywały koncerty dzieł operowych, usłyszymy
też komplet dzieł Chopina na fortepian i orkiestrę. W mniejszych salach będzie rozbrzmiewała muzyka kameralna i pieśni, w innych usłyszymy utwory koncertowe Liszta czy Paganiniego. Zatopimy się w atmosferze tamtej epoki. Będziemy
odtwarzali koncerty, które Chopin grał w Warszawie, ale także te, które dawał w paryskim salonie Pleyela.
Każdy ze słuchaczy będzie mógł ułożyć sobie autorską
listę koncertów.To istota mojej koncepcji – spośród wielu możliwych dróg, każdy wybiera sobie własną. Na tym
właśnie polega bogactwo i fenomen „Folle Journée”.
A jak ważne jest dla pana odtworzenie autentycznego brzmienia utworów Chopina, czy na festiwalu
pojawią się historyczne fortepiany?
Bardzo cenię historyczne wykonawstwo, podczas ostatniej edycji festiwalu poświęconej muzyce niemieckiego baroku 70 procent programu wykonywane było na instrumentach historycznych. Ma to wielkie znaczenie – dlatego też
w tym roku w Nantes brzmią fortepiany Pleyela, na których
Chopin grywał w Paryżu. Nawet struny są w nich autentyczne. Niestety, nie wiem jeszcze, czy te same instrumenty pojawią się w Warszawie, bo ich transport mógłby być kłopotliwy i kosztowny – to przecież bardzo cenne fortepiany,
a budżet festiwalu jest, niestety, dość ograniczony.
Muszę pamiętać, że „Folle Journée” jest organizowane
głównie z myślą o tysiącach ludzi, którzy nie przychodzą
na co dzień na koncerty. Być może połowa potencjalnych
słuchaczy festiwalu nigdy jeszcze nie była w filharmonii.
Ceny biletów nie mogą zatem zniechęcać. To dla mnie
warunek istnienia tego festiwalu. Uważam jednak, że aby
dotrzeć do szerokiej publiczności, trzeba bardzo wysoko zawiesić poprzeczkę artystyczną – najlepsi wykonawcy
i najbardziej wartościowe dzieła, bo tylko to może obudzić
w ludziach miłość do muzyki.
Czy to wystarczy, by ci, którzy na co dzień słuchają muzyki rockowej z iPoda, przyszli na festiwalowe koncerty?
nr 1/2010
Jak duże jest zainteresowanie tegorocznym festiwalem? Uniwersalizm muzyki i postaci Chopina to
przecież fenomen na skalę światową…
Kiedy pracowałem nad edycją poświęconą Chopinowi, byłem bardzo zaskoczony, że napisał on tylko 22
nr 1/2010
godziny muzyki. A jest to przecież kompozytor tak powszechnie znany jak Bach, Mozart i Beethoven, którzy
skomponowali całe setki dzieł. Zainteresowanie festiwalem jest ogromne, a Warszawa będzie w tym roku w centrum tego, co będzie się działo na świecie, bo
wszystkie edycje *** będą miały logo polskiego biura
obchodów chopinowskich. W każdym z festiwalowych
miast będą także specjalne akcenty promujące waszą
stolicę. Wierzę, że różnorodność tradycji muzycznych
Warszawy wzbogaci całą naszą imprezę. Zamierzam
bowiem współpracować z producentami telewizji francuskich, hiszpańskich, japońskich i nadawać regularnie
relacje z polskiej edycji. Wprawiamy zatem w ruch wielką maszynę, ale jestem pełen optymizmu widząc rezultaty, jakie festiwal przynosi w Japonii. Mogę z dumą powiedzieć, że to jest najważniejsze wydarzenie muzyczne
w tym kraju.
Zresztą, skoro przyjechałem do Warszawy, to nie po to,
by zajmować się wyłącznie Chopinem. Chcę odwiedzać
was regularnie przynajmniej przez 10 lat.
Nie muszę pytać, czy wierzy pan w przyszłość muzyki klasycznej, ale ciekawią mnie pańskie marzenia…
Marzę, aby odkryć dzieło, które rozbudzi na nowo moją pasję – co zdarza się bardzo często – szukam więc wciąż
muzyki, której dotąd nie znałem i która okaże się dla mnie
rewelacją.
„
Autorka jest pracownikiem Polskiego Radia.
Fot. © CREA
109
Festiwale, kursy i konkursy
Może to dziwne, ale ja też korzystam z iPoda – mam na nim
jakieś 300 utworów, sporo rocka, rhytm and bluesa, jazzu,
setki wideoklipów. Aby przyciągnąć na festiwal publiczność,
która chodzi na koncerty młodzieżowe, trzeba samemu na nie
chodzić. Po pierwsze – staram się zrozumieć czego i dlaczego
słuchają dzisiaj młodzi. Sądzę, że czasem sami potrzebujemy
muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej.
Poza tym – kocham taniec i chyba jestem niezłym didżejem. Po każdej edycji „Folle Journée” urządzamy wielki
bankiet, po którym osobiście prowadzę imprezę taneczną
z udziałem zaproszonych artystów. I to dopiero jest prawdziwe szaleństwo! Nagle okazuje się, że wszyscy młodzi muzycy klasyczni świetnie znają muzykę rockową. To też jest
część naszego uniwersytetu muzycznego, muzyki nie należy bowiem szufladkować. Jeśli młodzieżowe radio nadałoby czasem mazurka Chopina, odniosłoby wielki sukces. Jednak komercyjne rozgłośnie nie mają na to chęci, bo boją się
spadku słuchalności. A ja wierzę, że trzeba po prostu dobrze
dobierać muzykę. Sam mam w domu około 15 tysięcy płyt,
a w programach moich festiwali umieszczam tylko te dzieła,
które osobiście znam. Jeśli kogoś przyciągnie się na koncert
muzyki klasycznej, trzeba mu zaproponować nadzwyczajne dzieło i wyjątkowe wykonanie. I wtedy dopiero można liczyć na sukces.