WRDCa.WIK Ki.r.IKTY.

Transkrypt

WRDCa.WIK Ki.r.IKTY.
I I \ V \ . I
\ e \ < " > T S / K
w
w
\ e s z
\ \v
i
WRDCa.WIK Ki.r.IKTY.
(Nietzsche
—
Przybyszewski
—
Slrimlbcrjj —
Weininger).
R u c h k o b i e c y , k t ó r y jest JI-iin:i ze z n a m i e n n y c h cech n a s z y c h
v,7.m<')\v, z a s l u p u j e n a uwne-i: n i c l y l k o ze wz»-|<:<lu tut s w e z n a c z e ­
nie s p o ł e c z n e , ule, i w w y ż s z y m s t o p n i u r u t w e t . ze wzfylijiłn lut
s w ą t r e ś ć d u e l i o w ą . Ż e w ilimlizmic „ k o b i e t a
mężczyzna" zawar­
to josl. j o i l n o z n a j g ł ę b s z y c h z a g a d n i e ń bvllt, o leni, zda s i ę . •/,»poimiiii.no na p e w i e n c z a s z u p e ł n i e , u s u w a j ą c w s z e l k i e p y t a n i a
teu'o r o d z a j u nu d n i e j plan, w d z i e d z i n ę m a r z e ń r o n i n n t y c z n y c l i
luli f i z j o l o g i i .
P o s i a d a n o dla nicli, a l b o : u ś m i e c h p o b ł a ż l i w y poli­
towania,
j a k i sic 111 i i. dla o b j a w ó w n i e s z k o d l i w e g o , ale z u p e ł n i e
p l o n n e e i i marzy ciolsl w a: a l b o : owa suchą p r z e d m i n l o w o ś ć . k t ó r a
r e j e s t r u j e t y l k o r z e c z y „ n a m a c a l n e . " t w o r z ą c po w i e r z c h ó w ite k o m ­
b i n a c j e , p o s i a d a j ą c e w n a j l e p s z y m r a z i e w a r t o ś ć k a t a l o g ó w . .led n ą z t a k i c h p r a c . n a l e ż ą c y c h do u r u p y p ł a s k i c h i p ł y t k i c h e l n k u b r a c y j , na k(ói"\'cłt czele stoi n i e z r ó w n a n e w s w e j pozioiności d z i e ­
ło L o n i b r o s a : „ O e n i u s z i O b ł ą k a n i e , "
jest np. z n a n a „ K i z y o l o t,>;ia M i ł o ś c i " iWmitoenzzy.
Ruch kołiiecy o b u d z i ł <al\ s z e r e g z a p a m i ę l u I y c h w a l k .
Ro­
b i o n o b o l e s n e d o ś w i a d c z e n i a , p e ł n e s t a n ' , s z a m o l a ń sic, z a w o d ó w ,
b e z w z g l ę d n e j r y w a l i z n r y i i nieporozmnień, zanim znów wzrok
s k i e r o w a ł sio ku o w y m o d w i e c z n y m z a l u d n i e n i o m l>\tu, k t ó r e za­
w a r t e są w milacli o miłości i k o b i e c i e .
A przecie/ luulazya n a ­
r o d ó w z a j m o w a ł a się j u ż niemi w z a m i e r z c h ł e j p r z e s z ł o ś c i ,
.luz
p r z e d t y s i ą c a m i lal s z u k a n o lam c z e g o ś w i ę c e j , niż c h w i l o w e g o
z a d o w o l e n i a z m y s ł ó w , CYC;.;oś w i ę c e j , niż s z u In miło . i i e « i > . c z e g o ś
I rwnlsze»'o, niż ó w b a r d z i e j lub m n i e j p o ż ą d a n y łucznik, j a k i m
jest. d z i e c k o .
<;:t
w i;<><:o\\ 11-; Kum i ' n
J u ż u n u i : : : i " miłość
y.:\e^u111 ien ii 'lii, nic e p i z o d e m .
I i | / . K /.nów, po wielu inel m i i o i i o z a e h slnjo się ona. tern z a ­
gadnieniem
W s b l l n i p i n i i i I I I \ śl i 1 ' i 1 ' ] l'. p o ś w i ę c a j ą
j I 'j l l o W O
pieśni i 11 f 1 \\i • ofiary 11:1 j e j ul 111 i'/,mii s k ł a d a j ą .
Z a j r z y j m y ilu k s i ę g i (i(lwiei'/.n\'iii n i i i ó w .
W p ó l / m iiM';.'.iim u k a ż ą się iieni p o s t a c i e b o g i ń 1 I I I M :
Kwa, iiuilkn riiilu I udzk i e i i ' i 1, pru 11111 l-k ¡1 g r z e c h u , obok u i ej niemi
losiornn .\ •:i 1 > 1 • f in z l o u r n ; ; ' " g o r e j ą c y 111 w z r o k u , w k l ó r y m p a k i
inśei i śmierci,
• lam l y s i a c o p i e r ś n n < 'i/liclc,
ninisię p ł o m i e n i e
I I H I I . - Ó W
i l u i l / i . I I I / n ó w niesk n / i I l i n ie p i ę k n u .
kil i k i i r i n i i i i i
iie/.in vśl 11:1 Ali I \ l e , K n l a , 11 <><_>• i 11 i w s / e i i i w l e i l / . a e a . na w z ó r 11 wych
pni 11111 i i i ; z K n u --I M , B r u n h i l d a , dziew l e a - p r n n ik i n 1, wiilcziicn. n .swii
I ':i 1 n 111 e; 1, niosąca
luil/ium swe dary
liiepinl lei:I"
/ Iliilowinsa
zdradliwo.
W '.yslko s \ n 11ii>11 • k o b i e c o ś c i , o w e j k o b i e c o ś c i , k l ó i'a w a b i w g a j e c z a r o d z i e j s k i e z a c h w y t ó w m i ł o s n y c h , s t r ą c a w o t ­
c h ł a n i e mąk p i e k i e l n y c h , kojącą, m i ę k k ą d ł o ń innfcki na r o z p a l o n e
skronie klad/.ie, tysiące n o w y c h o b j a w i e ń w d u s z y budzi i j a k o
o r ę d o w n i c z k a p r z e d t r o n e m P r z e d w i e c z n e g o , za nami się ujmuje.
Halonie i B e a f r i c e , M a ł g o r z a t a i K u n d r y !
Pluto w swej „Biesiadzie'" przytacza opowieść Arystofanosa
0 m i ł o ś c i i p o k r e w i e ń s t w i e d u s z od w i e k ó w p r z e z n a c z o n y c h d l a
siebie, a będących częściami j e d n e j całości — A n d r o g y n e .
Stare podania babilońskie opowiadają o świątyni Mylitty,
g d z i e k a ż d a k o b i e t a lnusiala, c h o ć r a z w ż y c i u o d d a ć sio r o z p u ś c i e .
Mik o B r u n h i l d z i e u k a z u j e n a m d z i e w i e c - k a p ł a n k ę , t r a c ą c ą w r a z
z p r z e p a s k ą p a n i e ń s k ą s w e s i ł y n a d p r z y r o d z o n e i zdolność, c z y t a ­
nia w tajemnicach z n a k ó w runicznych... O d w i e k ó w mgliste ręce
t ę s k n o t y s t a r a ł y się, r o z s u n ą ć s z k a r ł a t n ą z a s ł o n ę , która, u k r y w a ł a ,
przód w z r o k i e m d u s z y z a g a d n i e n i a miłości i kobiety.
Szczególnie sztuce, owej najdoskonalszej mowie duszy, mamy
p o d t y m w z g l ę d e m w i e l e do z a w d z i ę c z e n i a . A r t y ś c i byli p r a w i e
w s z y s c y b e z w y j ą t k u p i e w c a m i m i ł o ś c i . J e d n i w i d z i e l i ją, j a k o
a p o t e o z ę b y t u i h y m n y d z i ę k c z y n n e n a cześć, j e j ś p i e w a l i , d r u d z y
c i e r p i e l i d l a n i e j m ę c z e ń s t w a i, g i n ą c u stój) j e j o ł t a r z y , z ł o r z e ­
c z y l i l u b ż a l i l i s i ę . A l e n a w e t z ich p r z e k l e ń s t w , b l u ź n i e r s t w
1 s k a r g b u c h a ł y płomienie wielkich u w i e l b i e ń . Miłości t r z e b a —
albo wiecznie szukać, błąkając się j a k ż y d w i e c z n y tułacz po
ś w i e c i e , z r o z p a c z l i w ą p o g a r d ą B y r o n a l u b c y n i z m e m H e i n e g o na
u s t a c h , a l b o t e ż , z n a l a z ł s z y ją, trzeba, j e j s k ł a d a ć o f i a r y d z i ę k ­
c z y n n e , jak lo Dante, i ( b i e l i ł o c z y n i l i . T e d w a tvpv* z a s a d n i c z e
s t a n o w i ą d w i e g ł ó w n e o d m i a n y k a p ł a n ó w miłości na z i e m i . J e d n i
są p e ł n i wiary b e z w z g l ę d u na p o k u s y dnia., z a w o d y i b ó l e , k ł ó -
r e m i g o s l o u s i a n a jest d r o a a ż , \ w o l a . T a k i m i w i e r z ą c y m i b y l i :
I »ante, ( l o e t h e , R y s z a r d W a g n e r , l ' l a t o , B e e l l u w e n .
Czy
i dla
n i c h ż y c i e t w a r d e n i e s k ą p i ł o z a w o d ó w , czy i mii nie w y c i ą g a j ą
n a p r ó ż n o r a m i o n t ę s k n y c h ku b ł ę k i t o m m i ł o ś c i , k l i n a m a r z e ń ich
u r z e c z y w i s t n i ć nie c h c i a ł a ? O z y o b j a w i a j ą c a sie w «nach w i e ­
s z c z y c h V e n u s U r a n i a r z e c z y w i ś c i e s t ą p i ł a ku nim n a ziemię':'...
B ą d ź co b ą d ź nie p r z e s t a l i wierzyć' w jej i s t n i e n i e ,
(ioellie
w o s t a t n i c h l a t a c h dltii>'iego ż y w o t a , po' r ó ż n o r o d n y c h p r z y g o d a c h
s w e j b u r z l i w e j m ł o d o ś c i , po u i e s z c z ę ś l i w om r o z e r w a n i u s t o s u n k u
do S z a i i o t l y von S t e i n , k t ó r y t r w a ł p r z e s z ł o I n lal, po '.Üi-to leliiieiu pożyciu ma lżeńsk iem z K r v s t y n a Vulpiiis, o w ą g ł u p i u t k ą ro b o t n i c ą fabryki kwiatów- B e i i u c h ' a , k l ó r a nie miała n a j m n i e j s z e g o
z r o z u m i e n i a dla j o g o o r l i c h w z l o t ó w , k o ń c z y d z i e ł o s w e g o ż \ e i a ,
„Fausta," znanym dwuwierszem:
I)as P'jwin-Wialilii lic
Zieht uns hinan.
.Dante n a w y g n a n i u , w c i ę ż k i c h b a r d z o w a r u n k a c h ż y c i a , pi­
sze s w ą „ K o m e d y ę . " .Kto by) o w ą B e a t r i c e ? - . . Z p e w n o ś c i ą nie
ż o n a j e g o , ani Beatrice. P o s l i n a r i , n a co z r e s z t ą k r y t y k a , p o s i a d a
niezbite dowody.
Beatrice „Komcdyi Boskiej" nie istniała n i g d y
n a ziemi, — W d u s z y D a n t a b y t j e j b y ł a b s o l u t n ą r e a l n o ś c i ą .
A c z y ż m o ż n a z n a l e ź ć w m u z y c e t k li w s z y , c z y s t s z y i ś w i ę t s z y w y r a z m i ł o ś c i , n i ż w „adagio" IX s y m f o n i i Beo.thovena? T e g o
'Beethovena, k t ó r y w samotności skromnej izdebki pędził p o n u r e
dni s w e g o w i e l k i e g o , bolesnego ż y w o t a ?
Napróżno będziemy
s z u k a l i , i n t e r p r e t o w a l i i o d g a d y w a l i , czy b o h a t e r k i p o e z y i W a g n e ­
r o w s k i e j , B r u n h i l d a , F l ż b i e t u , S e n t a , I z o l d a są w c i e l e n i a m i r z e ­
czywistości!...
Miłość jest chimerą, fatamorganą zdradliwą, męką, przekleń­
s t w e m w i e c z n e m , a k o b i e t a — d e m o n e m , żmiją, p o t w o r e m , w a m ­
p i r e m , n i c o ś c i ą ! — T a k w o ł a j ą ci, k t ó r y m m i ł o ś ć w i e l k a , n i e s p o ­
ż y t a n i g d y się n i e o b j a w i ł a . T d l a t e g o w ł a ś n i e , że s i ę im t a m i ­
ł o ś ć n i g d y n i e o b j a w i ł a , z a p r z e c z a j ą j e j i s t n i e n i a . B r a k im w i a r y ,
a j e d n a k n i e p r z e s t a j ą jej s z u k a ć . W tein l e ż y t r a g e d y a ich b y ­
t u , t o c z y n i n a m ich s y m p a t y c z n y m i , w b r e w ich i i e g a e y o n i i b l u ź n i e r s t w o i n , w tern s z u k a n i u b e z k o ń c a l e ż y ź d ź b ł o p r a w d z i w e j
w i a r y , — t a k m a l e ń k i e , że sami s o b i e z n i e g o s p r a w y z d a ć n i e p o ­
trafią, t a k z a t r a c o n e , j a k z i a r k o w s t e r c i e s ł o m y . A j e d n a k s t e r ­
t a z g n i j e , p r z e p a d n i e , a z i a r k o plon wydać. m o ż e .
Od p o g l ą d u
na m i ł o ś ć z a l e ż n y j e s t sąd o k o b i e c i e .
(Il
W i; O l i O W110
KOIÌIKTY
WROGOWIE
Jedni szukają promieni słonecznych, tęczowych barw z za­
ś w i a t ó w , a ż e b y o b r a z j e j o t o c z y ć aureola,, u b i e r a j ą j ą w k w i a t y
swych tęsknot, czynią z niej orędowniczkę., p o e i e s z y c i e l k ę , — kró­
l o w ę . O c z y w i ś c i e są to i d e a l i ś c i . O b r a z ich j e s t „ i d e ą p l a t o n i czną," g w i a z d ą I i e f l o e m s k ą , która, słoi p o n a d ż y c i e m i d r o g ę w s k a ­
z u j e . P r u d z y s t a r a j ą się t e n „ p u c h m a r n y , " t ę „ w i e t r z n ą i s t o t ę "
p o r w a ć k u n i e b i o s o m s w y c h z a c h w y t ó w , z b a w i ć , o c a l i ć od p o z i o mośei ż y c i a , j a k l'arsiva.l. W a g n e r a , j e d n o z n a j p i ę k n i e j s z y c h w c i e ­
leń w i e l k i e j , c z y s t e j m i ł o ś c i . . . Inni j e s z c z e pn.trzą "w ż y c i e z p o ­
g a r d ą lub r o z p a c z ą na o w ą łOwę-Kalome z l o e i s l o w l o s ą p r a n i a t k ę
g r z e c h u , która.
i
„Wyprażywszy
Nienijaszonoin
i\'a
lenie
jej
Rozpalonego
('o
ś \ \ iid
umicr:ij:p-y
ona,
zbrodniczych
w
i\n\)ici>'lc
ciiilo,
lśniąca
*
*
pragnieniem.
('/.arna,
punktu widzenia na speeyalną u w a g ę cztery niezwykle charakte­
rystyczne i odrębne jednostki: Nietzsche, Przybyszewski, Strind­
b e r g i W e i n i n g e r . W ich p i s m a c h , sądzę, z a w a r t e są w s z y s t k i e
odcienie antyfeminizmu w najgłębszem tego słowa znaczeniu, dla­
t e g o t e ż są o n e w s t a n i e d a ć n i e t y l k o b a r d z o d o k ł a d n y o b r a z
obecnego status quo, ale, i to j e s t rzeczą daleko ważniejszą, uła­
twić zrozumienie owych uczuć męskich, które zwykliśmy uważać
za objawy w r o g i e g o w z g l ę d e m rodu kobiecego usposobienia.
*
broda
sza,(ana,
A
W
rozpustne
spoczęła
W
Zamkneda
swe
oddycha
05
KORTETV.
okvvl
pieszczot
drżące
żądzą
f>o
swoim
cieniem;
rozdawaniu
szczodra,
biodra,
ramiona."
(Jan
Ona przeklęta, „wieczyście
i grzechu!''
żnrta,
Kasprowicz).
płomienistą
żądzą
winy
Ci o s t a t n i j e d y n i e m o g ą , j a k o , ż e się t a k w y r a ż ę , - w r o g o w i e
rodu kobiecego, zasługiwać na uwzględnienie, g d y ż a r g u m e n t y ich
n i e są p o z b a w i o n e p e w n e j s ł u s z n o ś c i . P o m i n ą ć m u s z ę n a t u r a l n i e
w s z y s t k i c h t y c h p r z e c i ę t n y c h o s k a r ż y c i e l i , k t ó r z y na p o d s t a w i e
b i o l o g i i l u b s t a t y s t y k i , o w e j n a j s ł a b s z e j i n a j z d r a d l i w s z e j ze w s z y ­
s t k i c h s ł u ż e b n i e r o z u m u , s t a r a j ą się s f o r m u ł o w a ć a k t oskarżenia..
T a c y nie- w y c h o d z ą z a z w y c z a j po za g r a n i c e h y g i e n y , n o r m a l n o ­
ści... no i b a n a l n e j p r z e c i ę t n o ś c i , j a k to k l a s y c z n y ich r e p r e z e n t a n t
lipski, p r o f e s o r J u l i u s z M o e b i u s , s w ą s ł a w e t n ą b r o s z u r ą „ V o m
p h y s i o l o g i s c h e n S c h w a c h s i n n d e s W e i b e s " aż n a d t o d o b i t n i e z a ­
dokumentował.
T a m , gdzie chodzi o p y t a n i a zasadnicze, można
t y l k o i n a l e ż y słuchać, g ł o s u d u s z y ; ale d l a t y c h p a n ó w „ d u s z a "
n i e i s t n i e j e : s k ą d ż e ż b y w z a g a d n i e n i a c h d u c h o w y c h mieli b y ć k o m ­
petentni?
P o z o s t a w m y i c h k o n s e k w e n e y o m w ł a s n y c h ich t e o r y j .
P r z y w y b o r z e m a t e r y a ł u c h o d z i ł o mi w y ł ą c z n i e o t a k i e t y ­
p o w e o b j a w y a n t y f e m i n i z m u , k t ó r e s i ę g a j ą g ł ę b i e j i, j a k o t a k i e ,
posiadają znaczenie niefylko chwilowe.
W licznym zastępie pisa­
r z y n o w o c z e s n y c h , k t ó r z y k w e s t y ę tę poruszają, zasługują z tego
P o w s z e c h n i e z n a n e są słowa, Z a r a f h u s t r y ; „ P u g e h s t zu
P r a u e n ? V e r g i ss d i e P e i t s c h e n i c h t ! "
Blędnem byłoby jednakże
z t e g o z d a n i a , bądź co b ą d ź n i e z w y k l e c h a r a k t e r y s t y c z n e g o , w y ­
c i ą g a ć r o z s t r z y g a j ą c e w n i o s k i , co d o s t a n o w i s k a
Nietzschego
w z g l ę d e m k o b i e t y . M o ż e ż a d e n z filozofów n i e p r z e o b r a ż a ł się
t y J e k r o ć , j a k N i e t z s c h e . S a m w s p o m i n a j ą c ż a r t o b l i w i e o tej w ł a ­
ś c i w o ś c i s w e g o c h a r a k t e r u , p o r ó w n y w a ł s i ę z w ę ż e m , k t ó r y co
k i l k a lat skórę zmieniać musi. W szalonem tempie j e g o ciągłych
przeobrażeń duchowych, w kalejdoskopie j e g o nieustannie ściga­
j ą c y c h się o b j a w i e ń i c o r a z to n o w y c h p r z e c z u ć , t r u d n o j e s t w s a ­
m e j r z e c z y z n a l e ź ć s t a ł y p u n k t o p a r c i a . S p o t y k a m y się c z ę s t o ­
k r o ć z w p r o s t s p r z e c z n e m i a f o r y z m a m i , k t ó r e się w z a j e m n i e w y ­
łączają. N a j ł a t w i e j b ę d z i e d w u z n a c z n o ś c i te u s u n ą ć , j e ż e l i p o ­
dzielimy twórczość j e g o na trzy okresy. W pierwszym, który
p r z y p a d a na czas niepodzielnego wpływu W a g n e r a i Schopenhau­
era, widzimy jeszcze Nifzsehego, j a k o szczerego wielbiciela rodu
kobiecego. Pisząc o W a g n e r z e ( W a g n e r in Hoyreuthi wspomina
z uznaniem o rolach, j a k i e tenże przeznaczył w swych utworach
S e n c i e , E l ż b i e c i e i B r u n h i l d z i e . K o b i c t a - w y b a w i e i e l k a , po U e t o w s k u p o j ę t a , z d a j e s i ę b y ć m u n o r m ą . O tein ś w i W c z y z r e s z t ą
r ó w n i e ż a f o r y z m 377 z 2 - g o t o m u , j u ż d o i n n e g o o k r e s u n a l e ż ą c e ­
go dzieła: „Ludzkie, n a z b y t ludzkie" (Menschliches, Allzumenschliches), g d z i e p o d t y t u ł e m „ d o s k o n a ł a k o b i e t a " pisze n a s t ę p u j ą c e
s ł o w a : „ D o s k o n a ł a k o b i e t a j e s t w y ż s z y m t y p e m , niż d o s k o n a ł y
mężczyzna, jłozatein_też . 0 wiele rzadszym."
W innym znów aforyzmie, z a t y t u ł o w a n y m „przyjaźń i mał­
ż e ń s t w o , " u t r z y m u j e , że c z ł o w i e k , z d o l n y do p r z y j a ź n i , p o s i a d a
fi fi
W I M H I O W T R
K O B I E T Y .
najlepsze szanso o t r z y m a n i a dobrej zony, „ponieważ szczęśliwe
małżeństwo polega n a talencie do przyjaźni." Toż samo wysokie
mniemanie Nietzschego o kobiecie i wzajemnym stosunku obojga
pici, i l l u s t n i j ą n a s t ę p u j ą c o d w a a f o r y z m y . («N» :?84, L u d z k i e , n a z b y t
ludzkie).
„Nąjskuteozniejszom
lekarstwem
przeciwko chorobie
mężczyzny
p o g a r d z i e względem samego siebie, j e s t — b y ć kocha­
nym przez rozumną kobietę." Tutaj czuć, oczywiście, osobiste
życzenia, i n a d z i e j e a u t o r a .
W a f o r y z m i e JS« 390 jiisze N i e t z s c h e :
„Kobieta jest w stanic zawrzeć przyjaźń z mężczyzną. Dla za­
c h o w a n i a tej p r z y j a ź n i k o n i e c z n a j e s t j e d n a k ż e n i e w i e l k a d o z a
anfypatyi fizycznej."
R ó w n o c z e ś n i e w liście d o p r z y j a c i ó ł k i s w e j ,
p a n i L u i z y O. w P a r y ż u , z k t ó r ą z a p o z n a ł się i z a p r z y j a ź n i ł p o d ­
c z a s p i e r w s z e g o w y s t a w i e n i a . N i o b o l u n g ó w w B c y r e u c i e w r. 1876,
pisze następujące znamienne słowa, przypominające tęsknom swem
b r z m i e n i e m w i e r z e n i a p l a t o ń s k i e : „.Przed k i l k o m a d n i a m i u j r z a ­
łem naraz w ciemności oczy Pani. Dlaczego n i k t nie p a t r z y na
m n i e (akioini o c z y m a ! w y k r z y k n ę ł o m z g o r y c z ą .
Ob, to s t r a s z n e !
O z y P a n i w i e , że d o t y c h c z a s ż a d e n g ł o s k o b i e c y n i e w y w a r ł n a
m n i e w r a ż e n i a , , p o m i m o , że j u ż s ł y s z a ł e m t y l e z n a k o m i t o ś c i r ó ż n e ­
go rodzaju.
W i e r z ę j e d n a k , że g l o s t a k i i s t n i e j e d l a m n i e g d z i e ś
na świecie. Szukam go. Odzie go znaleźć?"
Do t e g o o k r e s u n a l e ż ą t e ż j e g o z a ż y ł e s t o s u n k i z k i l k o m a
utaleiilowaneini kobietami, jak z Walwidą von Meysenburg, panią
B a u m g a r t e n (która, p ó ź n i e j ' t ł ó m a c z y ł a d z i e ł a j e g o n a j ę z y k f r a n ­
cuski), i z panną Lou A n d r e a s - S a l o m e , j e d y n ą j e g o uczennicą.
Z a g ł ę b i e n i e się w s l u d y a n a u k p r z y r o d z o n y c h , w y w o ł a ł o p r z e ­
w r ó t w ś w i e c i e d u c h o w y m N i e t z s c h e g o . S t a ł się p o z y t y w i s t ą .
O k r e s t e n , k t ó r y t r w a ł ló l a t p r a w i e , o d z n a c z a się n a p o c z ą t k u
pewną jnłowośeią, czego d o w o d e m j e s t np. dzieło j e g o „Ludzkie,
nazbyt ludzkie."
W d z i e l e tein p o ś w i ę c a N i e t z s c h e c a ł y r o z d z i a ł
k o b i e c i e i d z i e c k u . O d r a z a można, z a u w a ż y ć , że s t a n o w i s k o j e g o
w z g l ę d e m k o b i e t y się z m i e n i ł o , j e s t w niem j e d n a k ż e j e s z c z e w i e ­
le n i e z d e c y d o w a n e g o . J e d n o u d e r z a : — N i e t z s c h e r o z p a t r u j e t e r a z
wszystko, a więc i kobietę, i miłość z punktu widzenia przyro- »
dnika-ewolucyonisty.
W a f o r y z m i e .Na 415 ( L u d z k i e , n a z b y t l u d z k i e ) w p o d o b n y
s p o s ó b w y r a ż a się o m i ł o ś c i . „ B a ł w o c h w a l s t w o k o b i e t w z g l ę d e m
miłości b y ł o p o c z ą t k o w o w y n a l a z k i e m m ą d r o ś c i k o b i e c e j , g ł ó w n i e
d l a t e g o , że wszelkie, i d e a l i z a c y e m i ł o ś c i p o w i ę k s z a j ą p o t ę g ę k o b i e ­
ty, c z y n i ą ją c o r a z b a r d z i e j g o d n ą p o ż ą d a n i a w o c z a c h m ę ż c z y z n y .
S t u ł o się j e d n a k , że w c i ą g u w i e k o w e g o m i w vk iiiouin do p r z e s a d y
oceny m i ł o ś c i , k o b i e t y z ł a p a ł y się w e w ł a s n ą sieć i z a p o m n i a ł y
WROGOWTTC
KOIłIKTY
(i 7
o o w y m p o c z ą t k u . D z i ś , b a r d z i e j n a w e t n i ż m ę ż c z y ź n i , cierpią
o n e z p o w o d u t e g o z ł u d z e n i a i z a w ó d c z e k a każdą, k t ó r a p o s i a d a
d o ś ć ż y w e j w y o b r a ź n i i r o z u m u , a ż e b y się łudzić, i z o s t a ć z a w i e ­
d z i o n ą . " E m a n c y p a c y a k o b i e t p r z e d s t a w i a m u się t e r a z z i n n e g o
p u n k t u widzenia: „ W ciągu kilku stuleci, pisze (Ludzkie, n a z b y t
l u d z k i e , Af. 425, „ S t u r m D r a n g p e r i o d e d e r F r a u e n " ) , m o ż n a p r z e z
w y c h o w a n i e uczynić, z k o b i e t w n a s z y c h k i l k u u c y w i l i z o w a n y c h
k r a j a c h E u r o p y w s z y s t k o , co się z e c h c e — nawet, m ę ż c z y z n , n a t u ­
r a l n i e n i e p o d w z g l ę d e m p ł c i o w y m , ale z a t o p o d w s z y s t k i e m i inn e m i w z g l ę d a m i . W t a k i m r a z i e p r z y s w o j ą one s o b i e w s z y s t k i e
cnoty i zalety męskie, nie wyłączając naturalnie w a d i występków
męskich. T y l e można będzie zawsze osięgnąć. Ale j a k zdołamy
w y t r z y m a ć t e n s t a n p r z e j ś c i o w y , k t ó r y m o ż e t r w a ć kilka, w i e k ó w ,
w c i ą g u k t ó r y c h n i o r o z s ą d e k i n i e s p r a w i e d l i w o ś c i k o b i e c e , ich od­
w i e c z n a s p u ś c i z n a , posiadać, będą p r z e w a g ę n a d w s z y s ł k i e m n o w o
z d o b y t e m i p r z y u e z o n e m ? B ę d z i e to c z a s , w k t ó r y m g n i e w s t a ­
n i e się r z e c z y w i ś c i e m ę s k i m a f e k t e m . G n i e w n a to, że w s z y s t k i e
sztuki piękne i nauki zostały zalane i zamulone przez niesłychany
d y l e t a n t y z m , że filozofię z a k r z y c z a i t o na ś m i e r ć o d u r z a j ą c ą p a p l a ­
niną, ż e p o l i t y k a s t a ł a się p a r t y j n ą i f a n t a s t y c z n ą , j a k n i g d y d o ­
t y c h c z a s , że s p o ł e c z e ń s t w o o g a r n ą ł r o z s t r ó j , p o n i e w a ż z a c h o w a w e z y n i e s t a r y c h o b y c z a j ó w o ś m i e s z y ł y się w e w ł a s n y c h oczach i s z u k a j ą
pod k a ż d y m w z g l ę d e m stanowiska, poza obyczajnością. Jeżeli bo­
w i e m w o b y c z a j a c h l e ż a ł a n a j w i ę k s z a potęga, k o b i e t y , to p o co,
p y t a m , w y c i ą g n ą k o b i e t y r ę c e , a ż e b y z y s k a ć e k w i w a l e n t tej p o t ę ­
gi, jeżeli porzucą obyczaje?"
P o d o b n e niejasne o b a w y , k t ó r e nie wychodzą poza gl'anice
p r z y p u s z c z e ń , t r a p i ą N i e t z s c h e g o że w z g l ę d u n a p r z y s z ł o ś ć m a ł ­
ż e ń s t w a . „ S z l a c h e t n e w o l n o m y ś l n e k o b i e t y , p i s z e (Af. -kił), k t ó r e
p o s t a w i ł y s o b i e z a z a d a n i e w y c h o w a n i e , i w y z w o l e n i e rodu ż e ń ­
s k i e g o , n i e p o w i n n y z a p o m n i e ć o .jednej r z e c z y :
małżeństwo
.w o w e m w y ż s z e m pojęciu, j a k o p r z y j a ź ń d u c h o w a dwojga, ludzi
r ó ż n y c h p ł c i — t. j . t a k i e m a ł ż e ń s t w o , j a k i e g o od p r z y s z ł o ś c i
o c z e k u j e m y , k t ó r e g o celem jest p o w o ł a n i e d o ż y c i a i w y c h o w a n i e
n o w y c h g e n e r a c y j , m a ł ż e ń s t w o , d l a k t ó r e g o z m y s ł y są t y l k o r z a d ­
k i m , p r z y p a d k o w y m ś r o d k i e m do o s i ą g n i ę c i a w y ż s z e g o celu, p o ­
t r z e b u j e p r a w d o p o d o b n i e , a ż e b y mód z e g z y s t o w a ć , n a t u r a l n e j po­
m o c y k o n k u b i n a t u . . . K t o wie, m o ż e p r z y s z ł o ś ć d o s t a r c z y n a m
tego absolutnego kontrastu czasów Periklesowych..."
Wszystkie
t e w y w o d y o d z n a c z a j ą się w i e l k ą n i e p e w n o ś c i ą . „ N i c h t s ist w a h r ,
allos ist o i i a u h k , " o w a p ó ź n i e j s z a d e w i z a Z a r a t luisfry, n i e ś m i a ł o
z d a się, w y c h y l a ł e b G o r g o n y z p o m i ę d z y linii pism pozvl y\\ist v.
WROOOWTTC "KOIVTTCTY.
P i s m o m (.ytn d e s t r u k c y j n y m b r a k w i a r y , b r a k k r ę g o s ł u p a , d l a t e g o
w s z y s t k i e k o n t r a s t y j e b są j e s z c z e n i e j a s n e , z a t a r t e .
Ale już w „Zorzy p o r a n n e j " (Morgenriłtc) widzimy zwiastu­
n ó w n o w e g o dnia. N i e t z s e H e ^ l f f ^ ś T ^ T n ^ ^ a s a d z i e swych badań
zapalonym ewolucyonistą. P r a w o silniejszego j e s t dlań n a c z e l n y m
postulatem życia, pożądanie w ł a d z y (Wille zur Macht) główną po­
budką b u c k i c h czynów, a doskonalenie się r a s y — j e d y n y m ide­
ałem. W i d z i m y n a r a z owe przesadne uwielbienie dla wyidealizo­
w a n y c h o l b r z y m ó w r e n e s a n s u , o w o bicie c z o ł e m p r z e d w s z e l k ą
b e z w z g l ę d n o ś c i ą r u d o w ł o s e j b e s t y i , co z a d z i w i a i u d e r z a w t a k
s z l a c h e t n y m i n i e z m i e r n i e s u b t e l n y m c z ł o w i e k u , n a d czero s a m
zresztą Nietzsche najbardziej' cierpiał. S t a n o w i s k o j e g o w z g l ę d e m
k o b i e t y m u s i a ł o sic; s t o s o w n i e d o t y c h n o w y c h w i e r z e ń z m i e n i ć .
P a t r z ą c na ż y c i e o k i e m p r z y r o d n i k a - h o d o w c y , w k t ó r e m j u ż g r a j ą
p i e r w s z e blaski e k s t a z y i uwielbienia, dla „nadczłowieka," m u s i a ł
kobiecie w y z n a c z y ć s k r o m n e miejsce ..matki," której jodynom zad a n i e m i c e l e m ma, b y ć w y d a w a n i e na ś w i a t n o w y c h , „ u l e p s z o ­
n y c h " p o k o l e ń . W s z y s t k o , co m o g ł o b y z a d a n i u t e m u k o b i e t y s t a ­
nąć, na p r z e s z k o d z i e , u w a ż a za n i e b e z p i e c z e ń s t w o , z a z w y r o d n i e n i e ,
dla którego posiada jedynie słowa najwyższej pogardy. O mał­
ż e ń s t w i e w owem w y ż s z e m pojęciu, j a k o p r z y j a ź n i dusz d w o j g a
l u d z i r ó ż n y c h p ł c i , o c z e m p i s a ł p o p r z e d n i o w A f o r y z m i e 424
(Ludzkie, n a z b y t ludzkie)—mowy teraz być nie może.
WIMKłOWlE
f>9
KORIKTY.
na stanowisku olbrzymiej mądrości azyatyckiej i jej wyższości
i n s t y n k t ó w . . . " ( P o z a o b r ę b e m d o b r e g o i z ł e g o . Af. -2'W).
Co za o l b r z y m i a z m i a n a !
ki p r z e w r ó t ?
.laka moc spowodowała tak
wiel­
Widzieliśmy N i e t z s c h g o w okresie p o z y t y w i z m u , jak nieu­
b ł a g a n i e wylewa, t r a w i ą c e k w a s y a n a l i z y c h e m i c z n e j na b a r w n o
o b r a z y ż y c i a . N i e w i e l e o s t a ł o się w k o ń c u . R u n ę ł y g m a c h y e t y ­
ki, p i ę k n a i p r a w d y . N i c h t s isf walir, a l l e s i s t o r l a u b t !
A j e d n a k . . . „ k a l e g o r i s e h e r I m p e n d iv..."
K a n t miał r a e y ę po w i e k
wieków!
R o z w a l a j , c z ł o w i e c z e , i niszcz, wal t a r a n e m o t w a r d y m u r
konieczności, równaj z ziemią palace wyniosło i niebotyczne ko­
ś c i o ł y , o d z i e r a j z p i ę k n o ś c i o g r o d y k w i t n ą c e , pał święte g a j e
i z ł o t e n i w y s p o p i e l a j — a b u d o w a ć j e d n a k ż e , m u s i s z ! Mo ż y ć , to
z n a c z y t w o r z y ć , n a d a w a ć n o w e j ś w i a d o m o ś c i n o w o k s z t a ł t y , nowa
p i ę k n o ś c i w y t w a r z a ć - - bo żyć... z n a c z y p o t w i e r d z a ć b y l !
1
1
I N i e t z s c h e z a c z ą ł b u d o w a ć , S t a ł się p r o r o k i e m j e d y n e j
w i a r y , j a k a jeszcze! była. dla. n i e g o m o ż l i w a , w i a r y w „ n a d c z ł o ­
w i e k a . " Z a r a t u s t r a z a i n t o n o w a ł s w e h y m n y na. p r z e ł ę c z y g ó r .
„ C z ł o w i e k j e s t c z e m ś , co m u s i b y ć p r z e z w y c i ę ż o n e ! " a w i ę c
ni e t y 1 k o ty, c ó r k o z ł o t o w ł o s a , ale i t w ó j b r a t i pan...
N a to, a ż e b y n a d c z ł o w i e k mógł ż y ć !
..Mamy n a t u r a l n i e , pisze w „ P o z a obrębem d o b r e g o i z ł e g o "
(Al'. 2;'.!)). dość j e s z c z e o w y c h p r z y j a c i ó ł n i e w i a s t i z a g u b c ó w
niewiast pomiędzy uczonymi osłami rodzaju męskiego, k t ó r z y
d o r a d z a j ą k o b i e c i e , a ż e b y w y z b y ł a się s w e j k o b i e c o ś c i i n a ­
ś l a d o w a ł a w s z y s t k i e g ł u p s t w a m ę ż c z y z n y ' w E u r o p i e , k t ó r e są
oznakami europejskiej degeneracyi „męskości..." rozstrajając jej
n e r w y najbardziej chorobliwą i niebezpieczną muzyką (najno­
w s z ą m u z y k ą n i e m i e c k ą ) , r o b i ą c j ą z d n i a na d z i e ń c o r a z b a r d z i e j
h i s t e r y c z n ą i c o r a z m n i e j z d o l n ą d o s w e g o na.('pierwszego i. o s t a t ­
niego zadania -wydawania na świat zdrowego potomstwa..."
Temu przeciwstawia Nietzsche mądrość wschodu: „Każdy
mężczyzna., p o s i a d a j ą c y w s w y m u m y ś l e i w s w y c h ż ą d z a c h g ł ę ­
bie, n i e p o m i j a j ą c n a w e t tej g ł ę b i ż y c z l i w o ś c i , k t ó r a z d o b y ć się
p o t r a f i na s u r o w o ś ć i t w a r d o ś ć i d l a t e g o ł a t w o z a t a k o w e b r a n ą
b y w a , m o ż e mieć j e d y n i e w s c h o d n i e p o j ę c i a co d o k o b i e t y , t. j .
m u s i p o j m o w a ć k o b i e t y , j a k o s w e m i e n i e , w ł a s n o ś ć , k t ó r ą się t r z y ­
ma p o d k l u c z e m , j a k o coś p r z e z n a c z o n e g o d o s ł u ż e h n i c t w a i w z a ­
leżności ! \ l k o d o s k o n a l ą c e g o się... P o d t y m w z g l ę d e m n a l e ż y s t a ć
Z tego p u n k t u widzenia, z tych s z c z y t ó w n o w e g o zakonu
o k r u c i e ń s t w o N i e t z s c h e g o m a d l a n a s coś w z r u s z a j ą c e g o . O c h , ileż
j e s t w n i e m p o d o b i e ń s t w a do o w y c h n a b o ż e ń s t w b i c z o w n i k ó w ,
k t ó r z y k u c h w a l e B o ż e j w ł a s n e ciało r w ą na s t r z ę p y ! B o i on
s e r c e s w e n a s t r z ę p y d a r ł , ku c h w a ł o s w e j t ę s k n o t y , ó w s a m o t ­
n y p r o r o k z Sils M a r i a , k t ó r y o c h r z c i ł s i ę s m u t n e n i m i a n e m
„ d e r sich auf e w i g A b h a n d e n g e k o m m e n e " (ten, k t ó r y n a w i e k i
u t r a c i ł siebie).
S ł o w a Z a r a t u s t r y nie posiadają już tej goryczy i p o g a r d y
w z g l ę d e m kobiety, j a k ą czuć było w poprzednich pismach N i e t z ­
s c h e g o . Co p r a w d a , m ó w i on o k o b i e c i e , j a k o o „ i g r a s z c e " m ę ż ­
c z y z n y , ale m a t o b y ć i g r a s z k a na. w z ó r d r o g o c e n n e g o k a m i e n i a ,
k t ó r y m i e n i się b l a s k i e m n o w y c h ś w i a t ó w . A m i ł o ś ć , miłość, m ę ż ­
c z y z n y d l a k o b i e t y i k o b i e t y d l a m ę ż c z y z n y ma b y ć w s p ó ł c z u c i e m
d l a c i e r p i ą c y c h , u k r y t y c h bogów.... pochodnią., k t ó r a ma d r o g ę - k u
w y ż s z y m istotom, w s k a z y w a ć ! " Z k r w a w e j pożogi n o w e g o d n i a
w y ł a n i a się o b r a z „ m a t k i , " r o d z i c i e l k i n a d c z ł o w i e k a . T e j k o b i e ­
cie N i e t z s c h e o d d a j e p o k ł o n , ponieważ.... c z ł o w i e k jest c z e m ś , co
WlWXiOWIU
WROOOW1E
KOBIETY.
tmisi b y ć p r z e z w y r i ę ż o n e . (Y>ż d z i w n e g o , ż e n a j n o w s z e o r ę d o d o w n i r z k i n u d n i k o b i e c e g o , k t ó r e marzo, o „ s t u l e c i u d z i e c k a , " po­
w o ł u j ą się un. w z ó r Milen K o y , n a s ł o w a Z a r a t u s t r y ?
*
*
*
l'i(;knv m u s i b y ć w i d o k r o d z i n y , g d y ojciec, po t r u d a c h d n i a
/.usiadłszy do w i e c z e r z y , spogląda- z d u m ą na. swą. k o c h a n ą g r o ­
m a d k i ; , czytając, w b ł y s z c z ą c y c h o c z a c h s w o i c h c h ł o p a k ó w z a p o ­
w i e d ź p r z y s z ł y c h c z y n ó w , l u b u j ą c się p i ę k n y m w i d o k i e m ś w i e ż y c h
twarzyczek swych dziewcząt,
g d y matka, z o w y m w z r u s z a j ą c y m
w y r a z e m t w a r z y , k t ó r y j e s t o b r a z e m b e z m i e r n e g o oddania, się,
n i e u s t a n n e j p i e c z o ł o w i t o ś c i , krząta, się p a m i ę t a j ą c o u s p o s o b i e n i a c h
i o d r ę b n o ś c i k a ż d e g o . P r a g n ę ł o b y się o t o c z y ć t e g ł o w y i g ł ó w k i
a u r e o l ą p r o m i e n i s ł o n e c z n y c h i s ł y s z e ć w ich r o z m o w a c h s y m f o ­
nii; szczęścia, c z ł o w i e c z e g o . A l e r z e c z y w i s t o ś ć n i e o d p o w i a d a z a ­
zwyczaj tym marzeniom. .Rzeczywistość j e s t ponura i bolesna.
KOBIETY.
71
z a d a n i e m d n i a d z i s i e j s z e g o . P o m i j a j ą c w s z y s t k o , co n i e o d n o s i
się w p r o s t d o celu n i n i e j s z e g o r o z b i o r u , z w r a c a m się z n ó w do za­
g a d n i e n i a miłości. W k s i ę d z e z a g a d n i e ń d u c h a , p r o b l e m a t miłości
o d g r y w a , j a k to już w i d z i e l i ś m y , r o l ę p i e r w s z o r z ę d n ą .
Hole t ę
w y z n a c z a j ą m u z n ó w n o w o c z e ś n i poeci i m y ś l i c i e l e , p r z y n a j m n i e j
najwybitniejsi z nich: Ibsen, W a g n e r , Weiningor.
Kwesty a k o b i e ­
ca, w lenn n o w e m o ś w i e t l e n i u , n o w e p r z y b i e r a k s z t a ł t y .
Do u m y s ł ó w t y c h n o w o c z e s n y c h , k t ó r e , o d r z u c i w s z y na bok
w s z e l k i e u t y l i t a r n e , p r a k t y c z n e , h y g i e n i c z n e i t. p. p o w i e r z c h o w n e
w z g l ę d y , z w r a c a j ą się do z a s a d n i c z y c h z a g a d n i e ń d u c h o w y c h
na­
l e ż y S t a n i s ł a w . P r z y b y s z e w s k i . N i k t m o ż e w c a ł e j Kuropie n o ­
w o c z e s n e j n i e z n a l a z ł r ó w n i e p ł o m i e n n e g o w y r a z u t ę s k n o t y mi­
łosnej.
Pod t y m w z g l ę d e m z a j m u j e P r z y b y s z e w s k i miejsce, k t ó r e
d o t y c h c z a s nie z o s t a ł o j e s z c z e n a l e ż y c i e o c e n i o n e p r z e z k r y t y k i ;
europejską.
N i k t leż może. poza W e i n i u g e r e i i i nie rzuca k o b i e c i e
z t a k ą m o c ą i z t a k ą boleścią tak c i ę ż k i c h o s k a r ż e ń . . l e g o z b y t
s u b j e k t y w n i e s k o n s t r u o w a n e , n i e z a w s z e trafne, p o g l ą d y filozoficzne,
o d g r y w a j ą wobec tego znamiennego stanowiska poety, role drugo­
r z ę d n ą i m o g ą bez u s z c z e r b k u dla n a s z y c h b a d a ń pozostać, n a
d r u g i m planie.
Ani śmiałe marzenia ewolucyonistów, ani chełpliwe obietnice
p o z y t y w i z m u nie b y ł y w stanie zadowolnić t ę s k n o t y d u s z y ludz­
kiej. B o i c z e m ż e ż b y ł y w s z y s t k i e z a p o w i e d z i o p r z y j ś c i u n a d c z l o w i e k a , .jeżeli w p i e r s i l u d z k i e j w y ł y o r k a n y n i e z a s p o k o j o n e j
t ę s k n o t y i h u c z a ł y b u n t y m e z u z y t y c h sił, o k t ó r y c h i s t n i e n i u n a p r ó ż n o s t a r a n o się z a p o m n i e ć .
P e ł n o sil są P r z y b y s z e w s k i e g o l i t a n i e t ę s k n o t y m i ł o s n e j :
„ Z a c z e m cię u j r z a ł e m , j u ż b y ł a ś we m n i e . Z a c z e m cię do
s e r c a t u l i ł e m , d r ż a ł a ś w m y c h p i e r s i a c h , p ł o n ę ł a ś \v b l a s k a c h m y c h
b a r w , a. j a k z o r z a w i e c z o r n a ł a g o d z i ł a ś kojąc, s m u t e k mej d u s z y ,
k o i ł a ś i wświooa.łaś w e m n i e t w e ź r e n i c e , a z życia m e g o s p l a t a ­
ł a ś j a ś n i e j ą c e m i r ę k a m i s z e r o k i e d u m y m y c h pól r o d z i n n y c h . "
T e n o b r a z k o c h a n k i o d w i e c z n e j , k t ó r a „z c z a r n y c h m g ł a w i c
j e g o p o c z ą t k u w y r o s ł a w c h m u r n e n i e b s t r o p y i w s ł a b e j muszli
p e r ł o w e j j e g o b y t u p ł y n i e w g ł u c h e b e z k r e s y , " tej k o c h a n k i , o k t ó ­
r e j b y ł o n a p i s a n e : „ o d d a s z się w m o c moją, d a s z się ująć ś l u b n ą
o b r ę c z ą m e g o s ł o w a , r o z ś w i e t l i s z mi d ź w i ę k i , co z pod m y c h rąk
w y p ł y n ą , r o z t ę t n i s z b a r w y m o j e tą silą i ż y c i e m , j a k i e m d r g a
w i o s n a w w i e c z n y c h p o r o d a c h , " tej k o c h a n k i , „ k t ó r a wzejść miała
k r w a w e m s ł o ń c e m i n i g d y j u ż nie z a p a d a ć , " o b r a z ten k r e ś l i
Przybyszewski z nieporównanem mistrzostwem.
I przyszedł czas wielkich rozczarowań i wielkiego smutku.
N o w y mężczyzna, który z m a n o w c ó w i w ą w o z ó w zaślepie­
n i a p r z e d a r ł się n a d r o g i d u s z y , z a c z ą ł s z u k a ć j e j o b j a w i e ń . P o w s f a ł a n i c z e m nie d a j ą c a s i ę s t ł u m i ć t ę s k n o t a . , z a d u s z ą kobiety,,
p o c z ę ł a się w i e l k a , b o l e s n a w ę d r ó w k a n a . K a l w a r y ę s e r c . Z c h w i ­
lą, g d y z a c z ę t o s o b i e u ś w i a d a m i a ć p r z y c z y n y n o w o c z e s n y c h r o z dźwieków, odkryto zagadnienia, których rozwiązanie jest głównem
b y t u w niej mają swój początek.
„ D o t r z e ć do o s t a t n i c h c e l ó w s z t u k i , r o z w i ą z a ć o s t a t n i e z a ­
g a d k i b y t u przez stopienie dwóch istot w j e d n o kosmiczne: „da - T y , "
A n d r o g y n e , o w a w o l a d o s y n t e z y b y t u , d o zlania się p h i w p r a j e d n o ś ć — w s z y s t k o odwieczne tęsknoty duszy męskiej, które tułaj
znów tak w y m o w n y w y r a z znalazły!
T ę s k n o t a owa p r z e g o
N i e g d y ś . . . n i e g d y ś b y ł o m o ż e i n a c z e j . H a , cóż robić!... Ż y c i e . . .
r z e c z y w i s t o ś ć . . . . dzieci.... o b o w i ą z k i . . . . r e z y g n a c y a ! . . .
Pozostały
tylko d y s o n a n s e , których k r ó t k i szal ślepej miłości zatrzeć nie
potrafił.
Dysonanse, które burzą i fermentują k r e w potomstwa,
smutna spuścizna, k t ó r a j a d w żyły sączy i wolę rozstrzępia.
A wszakżeż j e s t napisane: „gdybyś cały ś w i a t zdobył, a du­
szę zatracił...."
Dusza! — O duszy
zapomniano.
M i ł o ś ć .jego j e s t , p o t ę g ą k o s m i c z n ą .
Wszystkie
zagadnienia,
72
W R O O O W I E
K O H I
n a p r z ó d , ku „ g o d z i n i e c u d u , " w k t ó r e j nia się s p e ł n i ć „ w o l a w i e l ­
kiego bóstwa," ma być dopełniony „zakon, k t ó r y nas stworzył."
O l a tvcli w i e l k i c h m i s t e r y j b y t u p o s i a d a P r z y b y s z e w s k i s ł o ­
wa, n a j w i ę k s z e j t k l i w o ś c i i n a j c z y s t s z e g o n a b o ż e ń s t w u . , j a k k a p ł a n ,
k t ó r y n a j w y ż s z e m u B ó s t w u o f i a r y składa,.
„ P r z y j d ź , jasna., p r z y j d ź , p o ł ó ż t w e b i a ł e m i ę k k i e r ę c e n a
mcm sercu! P a t r z , jesieni chory i s a m o t n y , potrzebuję ciepła
i miłości, przyjdź, jasna, w e ź w twe dobre ciche dłonie me serce.
A otóż jestem w kościele.
T a n t u m e r g o S a . e r a m e n t u n i !"
Ale to w s z y s t k o sen t y l k o . N i e d o ś c i g n i o n y m s n e m b y ł y „ja­
s n e n o c e " m a r z e ń , z ł u d z e n i e m p ł o m i e n n e przeczucia, d u s z y , m a m i d ł e m t ę c z o w i o b r a z y t ę s k n o t y . „ S y n s ł o ń c a " n a p r ó ż n o s t a r a ł się
p o g r ą ż y ć w ś w i a t z m i e r z c h ó w swej' b i a ł e j n i e w o l n i c y .
A c a ł e to s z c z ę ś c i e miłości.... t o s z c z ę ś c i e r o l n i k ó w , k t ó r e
słonice na. ś m i e c i a c h w y l ę g ł o ! I o t ó ż ze w s z y s t k i c h t y c h w i z y j
w y ł o n i ł a się „ s a m i c a , w o l a w s z e c h ś w i a t u , p r a - ł o n o — p a n i , W y l i t t a , n i e r z ą d n i c a b a b i l o ń s k a , która, n i g d y p r a g n i e ń n i e g a s i ł a ,
a. u l u b i e ń c ó w s w y c h w o g i e ń p i e k ł a r z u c a ł a . "
K o b i e l a j e s t dla. P r z y b y s z e w s k i e g o n a r z ę d z i e m j a k i c h ś nieu-,
b ł a g a n y c h , s( r n s z n y r h p o t ę g , k t ó r o w b r e w woli n a s z e j c i s k a j ą nas
ł a n i , g d z i e n a s m i e ć chcą.
1 n i e w ó d z n i g d y zrzucić, t e g o j a r z m a k o b i e t y ! ?
T u t a j s t y k a się P r z y b y s z e w s k i z o w y m i p r z e d s t a w i c i e l a m i
pessymiznm płciowego, jak Félicien Rops, G u s t a w Wiegeland,
E d w a r d M u n c h , k t ó r z y w i d z ą w k o b i e c i e s t r a s z l i w ą siłę, p o b u d z a ­
j ą c ą z m y s ł y , co n i e u s t a n n i e ś w i a t w o t c h ł a ń b r u d u i z g n i l i z n y
s t r ą c a , a w m i ł o ś c i — w i e c z n i e k o l ą c y ból, n i e m i ł o s i e r n ą m ę c z a r ­
nię bytu.
W tych p o t w o r n y c h oskarżeniach, jakie P r z y b y s z e w s k i ciska
w t w a r z k o b i e c i e , a wobec, k t ó r y c h w s z e l k i e a r g u m e n t y t o c z ą c e j
się w a l k i p r z e c i w k o e m a n c y p a c . y i k o b i e t są b ł a h o s t k ą , c z u ć o g r o m n ą
d o z ę r o z p a c z y . R o z p a c z ta, w z w i ą z k u z j e g o b e z n a d z i e j n y m f a t a l i ­
zmem i niemożnością opanowania wampira kobiety, stanowi rysy
problematyczne indywidualności Przybyszewskiego.
Do p e w n e g o stopnia mogą mieć tutaj raeyę krytycy, którzy
n a w z ó r W i l h e l m a F e l d m a n a , w i d z ą w tern o b j a w y n i e w o l n i c t w a
k r w i , z d a j e mi się j e d n a k , że p r z o d e w s z y s t k i c m n a l e ż a ł o b y w d a ­
nym razie zwrócić u w a g ę n a te oznaki wewnętrznej dysharinonii
duszy nowoczesnej, k t ó r ą sam P r z y b y s z e w s k i o d t w o r z y ł w swej
„mszy żałobnej." T a dusza nowoczesna wije się w strasznych
k o n w u l s y j i i y c h z a p a s a c h ze s w e m d z i e c k i e m — r o z u m e m .
Cóż
1
wnouowiE
E T Y .
73
KonncTY
d z i w n e g o , ż e w o b e c c h w i e j ą c y c h się t w i e r d z r o z u m u i r o z p a d ł y c h
w g r u z y świątyń w i a r y , nie sposób znaleźć p u n k t u oparcia.
T o b e z n a d z i e j n e , c h a o t y c z n e s z a m o t a n i e się, k t ó r e o b j a w i a
się w ten lub inny sposób w e wszystkich prawie znamiennych
u m y s ł a c h współczesnych, przybierając, częstokroć k s z t a ł t y spotę­
g o w a n e j z m y s ł o w o ś c i ( z m y s ł o w o ś ć ich j e s t ś r o d k i e m o c h r o n n y m
przeciwko rozpaczy), j e s t zresztą problematem, który postaram
się bliżej o k r e ś l i ć , m ó w i ą c o S t r i n d b e r g i i i W e i m n g e r z e .
A l e P r z y b y s z e w s k i nie p o p r z e s t a j e n a s w e m g r z m i ą c e i n «j'ac­
cuse." N a d tym padołem płaczu, którego ł z a w y m j e s t piewcą,
n a d k o b i e t ą , k t ó r a s t a ł a się j e g o 7 t i ę k ą ,
Gehenną, pochyla smu­
tno obliczu i d u m a : „ezo.mby cię o d k u p i ć m o ż n a ? "
T a m y ś l j e s t p r z e b ł y s k i e m wielkiej' m i ł o ś c i , jest z w i a s t o w a ­
niem nowej nadziei, pierwszym brzaskiem nowego dnia!
N i e s t e t y , n a d a r e m n i e ! Na ten k r o k z b a w c z y P r z y b y s z e w s k i
z d o b y ć się n i e m o ż e . „ T e n a k o r d , t o s ł o w o , co ś w i a t y z ich t o ­
r ó w p o s t r ą c a , a k o r d , co się j e d n e m o l b r z y m i e m s ł o ń c e m , j e d n ą
o l b r z y m i ą p o ż o g ą s ł o ń c a od j e d n e g o k r a ń c a d o d r u g i e g o na n i e ­
b i e r o z l e j e , " a k o r d t e n , s ł o w o to z a m i e r a mu n a u s t a c h .
„ J a k r o b a k t o c z y ł a ś mój t r o n k r ó l e w s k i , żali się, t o c z y ł a ś
b e z u s t a n n i e , t o c z y ł a ś , a ż c h w i a ć się począł, z a d y g o t a ł a n a m e j
g ł o w i e k r ó l e w s k a k o r o n a , a r a z e m z m y m t r o n e m ( ' c z a r ó w runo,*
łem n a ziemię: strzępy i łachmany, to moja purpura!,.."
. . . . P o w i ę d ł y różo.... w u r n a c h ich k i e l i c h ó w s p o c z ę ł a ś m i e r ć .
O t o e p i l o g t y c h n o w y c h w a l k i s z a m o t a ń się s e r c a m ę s k i e g o .
Gorzej skończyły się wycieczki rozumu.
*
*
N o w y d y k t a t o r i p a n w s z e c h w ł a d n y , r o z u m , r o z s i a d ł się n a
s w o i m t r o n i e w i e d z y , ufny w p o t ę g ę n a u k ś c i s ł y c h , p r z e k o n a n y ,
że w s z y s t k o d a się wyjaśnić, w j e g o l u b o r a t o r y a e h i u n i w e r s y t e ­
t a c h . D e k r e t y j e g o , p i s a n e r ę k ą śmiałą, z a k r e ś l a ł y g r a n i c e b y t u .
D o k ą d s i ę g a p o t ę g a moja, co p o z a t e m i s t n i e j e łub nie i s t n i e j e ,
n i c m n i e n i e o b c h o d z i . Co mi po w a s z e m „ s k ą d " i „ d o k ą d , " d o ­
p ó k i j e s t e m p a n e m s w e g o „ t e r a z . " „ D z i s i a j " j e s t moje, z p r a w a
t e g o c h c ę k o r z y s t a ć . Co z p r z e s z ł o ś c i d o ż y c i a p o w o ł a m , to ż y ć
b ę d z i e , co w y k r e ś l ę , j a k o błąd i g ł u p s t w o , to z n i k n i e .
74
WROdOWlE
KOBIETY.
WR0C10WIE
T a k m y ś l a ł r o z u m , a n i e w i d z i a l n e nici p r z e s z ł o ś c i i p r z y s z ł o ­
ści s n u ł y się w k o ł o j e g o t r o n u , t w o r z ą c tkanino, b y t u , na k t ó r e j
teraźniejszość j e g o d y k t a t u r y była niczem innem, tylko małą ara­
beską, p o d p o r z ą d k o w u j ą c ą sic; c a ł o ś c i . A ż p e w n e g o d n i a r o z u m
s p o s t r z e g ł sit;, że n i e j e s t w s z e c h w ł a d n y m p a n e m t e r a ź n i e j s z o ś c i .
J a k i e ś d z i w n e , m g l i s l e ręce w y c i ą g a ł y sit; k u n i e m u , c z u w a ł y p o ­
nad j e g o t r o n e m , k i e r o w a ł y j e g o p i ó r e m i t u l i ł y się d o s k r o ń ) ,
suggestyonując różnorodne myśli.
Kozum nie chciał najprzód
w i e r z y ć , ale ani a n a l i z y c h e m i c z n e , ani b a d a n i a p o r ó w n a w c z e n a
zasadzie najbardziej skomplikowanych wyciągów statystycznych,
nie b y ł v w s t a n i e r o z w i a ć j e g o p o d e j r z e l i .
Przestał ufać sobie,
z a c z ą ł sit; s z p i e g o w a ć , p o d s ł u c h i w a ć b e ł k o t a n i e z m y s ł ó w i o w e
tajemnicze podszepty, któro nazywano mową duszy.
Zachwiany
w n a j g ł ę b s z e j s w e j w i e r z e , s t r a c i ł g r u n t p o d n o g a m i , s t a j ą c się
i g r a s z k ą maniitleł. z a b o b o n ó w , o b ł ę d u .
Historyu tych nowożytnych walk rozumu i j e g o przekształ­
cali się, od b e z w y z n a n i o w e g o l i b e r a l i z m u aż d o c h w i e j n e g o d e k a ­
d e n t y z m u - - u w y d a I n i a " s i t ; w u t w o r a c h A u g u s t a Ktrijid b e r g a . Z o ­
baczmy, jak w umyśle tego t y p o w e g o
europejezyka-ntózgowea
p r z e d s t a w i a się z a g a d n i e n i e m i ł o ś c i .
„ B y ł e m ś l e p y , pisze. S t r i n d b e r g w s w e j „ S p o w i e d z i G l u p c a " >\ miłość u l i c z n a n a p e ł n i a ł a m n i e w s t r ę t e m , a s a m o t n o ś ć n i e g o
poddasza nudziła,"
Bóg został zdetronizowany, natomiast zjawiła
się k o b i e t a : m a t k a i d z i e w i c a w j e d n e j o s o b i e . Tą k o b i e t ę p r a g n i e
S t r i n d b e r g uwielbiać, j a k o coś świętego, wielkiego, czystego, j a k o
M a d o n n ę , s i o ń r o p r o m i e n n a , m a j ą c e z a j a ś n i e ć nad b r u d e m i n u d ą
jestestwa.
P i ą t e g o i n s p e k t o r w „ N a d m o r z e m " nie c h c e , a b y n a ­
r z e c z o n a u s ł u g i w a ł a mu, p o n i e w a ż s p r a w i a m u t o b ó l , w i d z i e ć ją.
j a k o służebnicę', „ją, k t ó r ą c h c i a ł w y n i e ś ć w y s o k o p o n a d s i e b i e ,
a b y m o g ł a ku n i e m u s p o g l ą d a ć z w d z i ę c z n o ś c i ą z a t o , że j e j t a k ą
moc nad sobą t l a ł ; " d l a t e g o miotły u c z o n y zatla.walnia się począt­
k o w o miłością plaloniczną względem baronowej w „Spowiedzi
głupca" i pełen j e s t wdzięczności za tę czystość, którą napełnia
go otaczająca ją atmosfera m a t k i d w o j g a ślicznych dzieciaków ,
k t ó r a j e d n a k ż e p o s i a d a w s o b i e coś d z i e w i c z e g o .
A l e to w s z y s t k o są m a r z e n i a d z i e c i n n e , s ł o d k a n i e z n a j o m o ś ć
n a t u r y kobiecej, t e g o z a g a d n i e n i a , k t ó r e trudniej rozwiązać,, niż
się n i e ż o n a t e m u w y d a w a ć m o ż e . "
7
1
•) Nntlmieiiu należy, iż większa część utworów Striudber^a pisana jest
w formie osolńslcj. z utworów tych, będących jedynie dokumentem uczuć
Strindberga, nie można jednakże zawsze wyciągać analogij biograficznych.
KOBIETY.
75
P o z n a j ą c ż y c i e t r a c i się w i a r ę „ w o w e n a i w n e i d e a ł y l i b e ­
ralizmu młodości, k t ó r y s t a w i a sobie za zadanie podnoszenie
w s z y s t k i e g o co upadłe, ochranianie w s z y s t k i e g o co s ł a b e , z w y r o ­
dniałe i chorobliwe." (Nad morzem).'
D o p i e r o w p o ż y c i u m a ł ż e ń s k i e m , „ w (ej w i e c z n e j w o j n i e n a
ś m i e r ć i ż y c i o d w o j g a p ł c i " m o ż n a sit; przekonać o tern, co to j e s t
miłość.
W e w s z y s t k i c h p r a w i e utworach s w o i c h p r z e d s t a w i a
S t r i n d b e r g z n i e u b ł a g a n ą o t w a r t o ś c i ą s m u t n e k o n s e k w e n e y e tej
walki mężczyzny i kobiety. W „historyach małżeńskich" zapo­
z n a j e n a s w d o ś ć b r u t a l n y s p o s ó b ze s w o j ą f i z y o l o g i ą m i ł o ś c i ,
k t ó r a , z g o d n i e z w y n i k a m i n a u k p r z y r o d z o n y c h , traktuje w y ł ą c z ­
n i e o s a m c u i s a m i c y . N a j b a r d z i e j j e d n a k ż e lubuje s i ę S t r i n d b e r g
w n i e m i ł o s i e r n e m n i c o w a n i u uczuć, i c h a r a k t e r y s t y c e w z a j e m n e g o
s t o s u n k u obojga płci w pożyciu małżeńskiem. Powieści „Nad mo­
r z e m , " „ S p o w i e d ź G ł u p c a " dramaty „Ojciec," „ T a n i e c ś m i e r c i , "
„ W i e r z y c i e l " są róźnoroduemi w a r y a e y a m i tejże s a m e j m e l o d y i :
w a l k a p ł c i n a śmierć, i ż y c i e ! Mężczyzna., Aria, pan, d o s k o n a l s z e
s t w o r z e n i e , uzbrojony w s i l n i e j s z y m ó z g , w i ę k s z e z d o l n o ś c i , w y ­
k s z t a ł c e n i e , kulturo, i r o z u m — w i n i e n i c h c e p a n o w a ć . K o b i e t a ,
k t ó r e j s z u k a , „ p o w i n n a p o s i a d a ć d o ś ć r o z u m u , a ż e b y pojąć, że n a ­
leży skłonić g ł o w ę przed mężczyzną."
W ó w c z a s on s a m w z n i e s i e
j ą n a p i e d e s t a ł , w e w s z y s t k i e m a r z e n i a s w e j ą u s t r o i i m o d l i ć się
d o n i e j b ę d z i e , j a k a r t y s t a do s w e g o arcydzieła-. — A l e k o b i e t ta­
k i c h n i e m a . T e , k t ó r o n a j b a r d z i e j j e s z c z e z b l i ż o n e są do i d e a ł u
S t r i n d b e r g a , t o k o b i e t y - k r o w y , o w e i s t o t y bez ż a d n e j i n i e y a t y w y
,i b e z ż a d n e g o z r o z u m i e n i a r o l i , k t ó r ą S t r i n d b e r g p r a g n i e i m w y ­
z n a c z y ć . Cóż w i ę c p o z o s t a j e m ę ż c z y ź n i e ?
„ P o n i e w a ż miłość z o t w a r t e m i oczami j e s t rzeczą niemożliwą,
p o n i e w a ż z b l i ż e n i e s i ę do k o b i e t y z p o d n i e s i o n ą g ł o w ą i prawdą
n a u s t a c h b y ł o b y r ó w n o z n a c z n e z o d e p c h n i ę c i e m .jej od s i e b i e
( p a t r z „.Nad i n o r z e m ^ / p o n i o w n ż n i e p o d o b n a z niej z r o b i ć m ę ż c z y ­
z n y , u w o l n i ć j e j od n i e p o s k r o m i o n y c h ż ą d z , k t ó r e są w ł a ś c i w o ­
ścią j e j p ł c i , p o n i e w a ż n i e p o d o b n a p o d a r o w a ć j e j s w o i c h d o ś w i a d ­
c z e ń , z d o b y c z y n a u k o w y c h , na k t ó r e p o t r z e b a b y ł o d ł u g i c h l a t , —
w i ę c t r z e b a się do n i e j z n i ż y ć . A l e z n i ż e n i e t o m ę c z y b a r d z i e j
niż n a j g o r s z e zło. C ó ż g d y b y ś m y się snmi z n ó w cofnąć m u s i e l i ?
z n ó w z a c z ą ć w s z y s t k o od p o c z ą t k u ? N i e , t o j e s t n i e p o d o b i e ń ­
s t w e m ! D l a t e g o n i e p o z o s t a j e n i c i n n e g o , t y l k o z d w o i ć się, roz­
s z c z e p i ć s w o j e „ j a " n a d w i e części, z j e d n e j z r o b i ć i s t o t ę , k t ó r ą b y
k o b i e t a b y ł a w stanie pojąć, o d g r y w a ć rolę o s z u k i w a n e g o kochan­
k a , n a u c z y ć się p o d z i w i a ć j e j n i ż s z o ś ć , p r z y z w y c z a j a ć się do tej
70
WUOOOWIIC
wnotiowno
K01UETY.
77
KonncTw
r o l i , p o z n t o m j e d n a k m i l c z ą c ż y ć s w e m drugie.m ż y c i e m , w u k r y ­
ciu, dlii- s i e b i e s a m e g o , j o d n e m o k i e m s p a ć a d r u g i e m p a t r z e ć . "
„ P o n i e w a ż m i ł o ś ć j e s t w z n j c m n e m o s z u k i w a n i e m się, d l a ­
c z e g ó ż więc nie dać, się o s z u k i w a ć ?
Nic za. n i c ! A p o n i e w a ż
d o s k o n a l e szczęście, n i e jest. m o ż l i w e — d l a c z e g o n i e p o p r z e s t a ć na
n i e d o s k o n a łom ?"
Na tein k ł a m s t w i e z b u d o w a n e g m a c h y , t r w a ł e b y ć nie m o g ą .
J e s t to znamienną cechą każdego b e z w y z n a n i o w c a , k a ż d e g o czło­
w i e k a „ b e z d o g m a t u , " że. .skłonny j e s t do l i b e r a l i z m u , d o w s z e l ­
k i e g o r o d z a j u k o n c e s y i , b y l e b y e g o i z m j e g o na, tern n i e c i e r p i a ł .
Indvferent-vzm j e s t z n a m i e n n ą cechą n i e w i a r y . R o b i ą c j e d n a k ż e
u s t ę p s t w u , z a m i a s t z w a l c z a ć , s t w a r z a się s t o s u n e k zależności, od
ludzi c z ę s t o k r o ć n a w e t n i ż s z y c h , k t ó r z y p o m i m o s w e j niższości,
p o s i a d a j ą j e d n a k tę p r a w d ę , że d z i a ł a j ą j e d n o l i c i e . J » a t e g o też
p r a w i e w s z y s c y b o h a t e r o w i e S t r i n d b e r g a zostają, p o m i m o s w e j
w i e d z y i s w e g o r o z u m u na. p l a c u , j a k o z w y c i ę ż e n i .
Inspektor
w p o w i e ś c i „ N a d m o r z e m " s t a j e sit; ofiarą M a r y i i p r o s t y c h r y ­
b a k ó w m a l e j w y s e p k i , k t ó r y c h b y t p r a g n ą ł s a m o w o l n i e polepszyć,
(nie z miłości, ale o t l a k , z l i b e r a l i z m u ) , r o t m i s t r z w d r a m a c i e
„ O j c i e c " u m i e r a w s i e c i a c h , z a s l a w i o n y e h mu p r z e z ż o n ę — Om fale,
k o m e n d a n t w „ T a ń c u ś m i e r c i " ulega, p o d o b n e m u l o s o w i , p r o f e s o r
w „ O z a n d a l i " r a t u j e się j e d y n i e c h y t r o ś o i ą od z a g ł a d y w w a l c e
z cyganem i nierządnicą.
W „Legendach," „Interno" i „Spowie­
dzi g ł u p c a " — w s z ę d z i e t e ż t a m e k o n c e s s y e i w s z ę d z i e t a ż s a m a
u i u d o l n o ś ć i bezsilność, m ó z g o w c a w w a l c e o s w o j e „ja."
A l e S t r i n d b e r g d a l e k i j e s t od u z n a n i a tej bezsilności, i c a ł ą
w i n ę s p o k o j n i e zwala, n a b a r k i k o b i e t y .
„Kobieta tryumfuje nad każdym zakochanym
mężczyzną,
k t ó r y ijest człowiekiem honoru. P o n i e w a ż k o b i e t a j e s t chytra,
nie przebiera n i g d y w środkach, żyje k ł a m s t w e m , podłością, w za­
w z i ę t o ś c i s w e j j e s t n i e u b ł a g a n ą , n i e p o s i a d a z a d ej e t y k i , w g ł u ­
pocie swej i z a r o z u m i a ł o ś c i nie j e s t z d o l n a do ż a d n y c h w e ­
w n ę t r z n y c h konfliktów, do u s t ę p s t w , miłosierdzia i w s p a n i a ł o ­
myślności, ponieważ zawsze g o t o w a j e s t do zdrady, ponieważ j e s t
w a m p i r e m , Onifale, D a l l i l ą , P a n d o r ą — i s t o t ą s t w o r z o n ą n a t o ,
ażeby oszukiwać i zwodzić.
W „ L e g e n d a c h " św. J a n C h r y z o s t o m , w r ó g kobiet, objawia
się S t r i n d b o r g o w i i w następujący sposób opisuje kobietę:
„Czemżeż jest kobieta? Wrogiem przyjaźni, nieuniknioną
k a r ą , k o n i e c z n e m ziem, n a t u r a l n e n i p o k u s z e n i e m , u f ę s k n i o n e m n i e ­
s z c z ę ś c i e m , ź r ó d ł e m n i g d y n i e w y s y c h a j ą c y c h łez, z ł e m a r c y d z i e ­
łem s t w o r z e n i a w l ś n i ą c o b i a ł y m k s z t a ł c i e . P o n i e w a ż j u ż p i e r w s z a
k o b i e t a zawarła, p a k t z d y a b l e m , d l a c z e g ó ż c ó r k i jej nie m i a ł y b y
p o s t ą p i ć p o d o b n i e ż ? „ S t w o r z o n a z k r z y w e g o żebra, j e s t w calem
s w e i n u s p o s o b i e n i u k r z y w a , k r ę t a , s k ł o n n a ku z ł e m u . "
Z n a k o m i c i e , Złotousfcy! w o ł a z z a c h w y t e m Strindberg. Strind­
b e r g j e s t t e ż naturalnie w r o g i e m e i n a n e y p a e y i kobiet.
Z d a n i e m j e g o e m a n c y p a c j a t a m a j e d y n i e n a celu „detroni­
zację, m ę ż c z y z n y , r z e c z y w i s t e g o p a n a s t w o r z e n i a , który s t w o r z y ł
dobrodziejstwa kultury, wielką myśl sztuki, rzemiosła—-słowem
w s z y s t k o . " I n a co? „ A ż e b y w y w y ż s z y ć g ł u p i e n i e w i a s t y , które
n i e brały n i g d y u d z i a ł u w pracy c y w i l i z a c y j n e j , p o m i n ą w s z y kilk a w y j ą tk ó w ? "
K o b i e t a , w e d ł u g n i e g o , nie. j e s t w ł a ś c i w i e „ d r u g ą p o ł o w ą "
r o d u l u d z k i e g o ; w s t o s u n k u do w a r t o ś c i m ę ż c z y z n y m o ż n a j ą conajmniej n a z w a ć zaledwie „szóstą częścią ludzkości." „ P o z o s t a w ­
cie p r z e t o p o l e p r a c y m ę ż c z y ź n i e , w o ł a , ( S p o w i e d ź Ołupca), dopó­
ki t e n o ł i o w i ą z a n y j e s t p r a c o w a ć n a u t r z y m a n i e r o d z i n y , i pamię­
t a j c i e o tern, że k a ż d a o k a z y a z a r o b k o w a n i a , k t ó r ą o d b i e r a c i e
m ę ż c z y ź n i e , oznacza, j e d n ą s t a r ą p a n n ę i j e d n ą p r o s t y t u t k ę w i ę c e j . "
A to c.o k o b i e t y p r z e z w y r a z w o l n o ś ć pojmują, j e s t niezem
i n n i i e m , t y l k o d ą ż e n i o m tlo p r z e w a g i d e s p o t y , k t ó r y ttepce szczę­
ście i h o n o r i n n y c h ( S p o w i e d ź G ł u p c a ) . — J e d y n y s p o s ó b zbliże­
n i a się d o k o b i e t y , j e s t n a c z w o r a k a c h ! — (Nad M o r z e m ) .
R u c h kobiecy n a z y w a S t r i n d b e r g wielką blagą, szałem nie­
wolniczych istot, k t ó r y oganiał w s z y s t k i e zniowieśriale umysły,
a c h ę ć z r ó w n a n i a płci zbrodnią
względem
natury,
wstrzymaniem
i cofnięciem r o z w o j u l u d z k i e g o . „ K o b i e t a b o w i e m j e s t s t a d i u m
przejściowem pomiędzy dzieckiem a mężczyzną.
Mózg jej o zu­
p e ł n i e i n n y m m e c h a n i z m i e , niż m ó z g m ę ż c z y z n y , z u p e ł n i e i n a c z e j
funkeyonujo.
Mężczyzna, n i e j e s t w s t a n i e bez s z k o d y dla s w e g o
ż y c i a u m y s ł o w e g o z a s t o s o w a ć , się c h o ć b y p r z e j ś c i o w o do mecha­
n i z m u u m y s ł u k o b i e c e g o , d l a t e g o b o h a t e r ze „ S p o w i e d z i G ł u p ­
c a " i Adolf w „ D ł u ż n i k u " s k a r ż ą sit> n a t o , że k o b i e t a im siły
wyssała.
J a k w y c i ś n i ę t ą cytrynę, r z u c i ich p ó ź n i e j na ulicę, z a b r a w s z y
w s z y s t k o : ż y c i e , m ó z g , w y s s a w s z y m l e c z p a c i e r z o w y i k r e w w za­
m i a n za. ich m i ł o ś ć ( S p o w i e ź G ł u p c a ) . Bo k o b i e t a j e s t n a c z y n i o m ,
w k t ó r e d o p i e r o m ę ż c z y z n a w a r t o ś ć w l e w a , a. z c h w i l ą g d y p r z e ­
stanie, n a c z y n i e to w w p e ł n i a ć , traci p r a w o do posiadania, g o . Inny.,
s i l n i e j s z y , ś w i e ż s z y , z n s o b n i e j s z y w s i ł y p r z y j d z i e , a b y mu j ą
w y d r z e ć , g d y ż p r z e z n a c z e n i e m k o b i e t y j e s t być z d o b y c z ą z w y ­
cięzcy.
I n a co t o w s z y s t k o ?
78
W R O G O W I E
K O B I E T Y .
N a t o , a b y s i l n i e j s z y i n s t y n k t p ł c i o w y nie z n a l a z ł p r z e s z k ó d
A V s w y m c h w a l e b n y m e g o i z m i e p r z e k a z a n i a najlepszych, cząstek
„swego j a " nowym pokoleniom." (Nad morzem).
W i ę c na co t e w s z y s t k i e b ó l e , t e w a l k i , t a s t r a s z l i w a p r z e ­
p a ś ć p o m i ę d z y m ę ż c z y z n ą i k o b i e t ą ? — N a t u r a s t w o r z y ł a t ę ol­
b r z y m i ą n i e r ó w n o ś ć płci, a b y ludzkości p r a c y zaoszczędzić, p o ­
wiada Sirindberg.
Gehenna mąk, dla osiągnięcia perpetuum mobile wiecznych
porodów! G d y b y ż rozum przynajmniej wytłomaczył nam potrzebę
ich, k o n i e c z n o ś ć m ą k i cel. Cóż s ł y s z y m y n a t o m i a s t ? C r e d o q u i a
absurdum.
Rażeni w swym szale destrukcyjnym dosiąguął ostatecznych
g r a n i c . S i r i n d b e r g z w r a c a się k u m i s t y c z n y m s p e k u l a c y o m .
„ P o r z u c i w s z y w z a s a d z i e w r. 1804 s c e p t y c y z m , k t ó r y g r o ­
z i ł mi z n i s z c z e n i e m c a ł e g o m e g o ż y c i a i n t e l l e k t u a l n e g o i s k ł a n i a ­
j ą c się k u s t a n o w i s k u w i e r z ą c e g o , m i a ł e m o b j a w i e n i e n o w e g o ż y ­
cia, k t ó r e przedstawiłem w I n t e r n o i L e g e n d a c h . Następnie j e ­
d n a k ż e , g d y z a n i e c h a w s z y w s z e l k i e g o o p o r u , z n a l a z ł e m s i ę pod
w ł a d z ą w p ł y w ó w i p o t ę g , k t ó r e groziły- mi z a g ł a d ą , c h w y c i ł e m
sic; w o b e c n i e b e z p i e c z e ń s t w a , zatonięcia, k i l k u l ż e j s z y c h p r z e d m i o ­
t ó w , k t ó r e m n i e t r z y m a ł y n a p o w i e r z c h n i , ale i o n e p o c z ę ł y sic;
usuwać i kwosfyą czasu było lylko jeszcze, kiedy nastąpić miało
ostateczne pogrążenie.
W takich chwilach źdźldo słomy wydaje
się p r z e r a ż o n e m u o k u d r ą g i e m i t a k w y m u s z o n a , w i a r a p o d n o s i
t o n ą c e g o p o n a d fale i daje m u m o ż n o ś ć c h o d z e n i a p o w o d z i e " . . .
N a t u r a l n i e całe to „nawrócenie" Striudberga nosi j o d y n i e
cechy a b s o l u t n e g o bankructwa. Myśli i c z y n y młodości zostają
w czambuł potępione, j a k g d y b y w tęsknotach młodości, k t ó r a
ponad p o z i o m y wylata,, n i e b y ł o nic g o d n e g o pamięci.
„ W s z y s t k o , co m ł o d z i e ż j e s t w s t a n i c w y k o n a ć , n i e posiada,
ż a d n e j w a r t o ś c i . B r a k w tein w s z y s t k i e m o r y g i n a l n o ś c i . J e j t w ó r ­
czość — to myśli poprzedników, przyjęte przez młode pokolenia
i kolportowane z wielkim krzykiem."
W „Legendach" jesteśmy świadkami niesmacznego widowi­
s k a r w a n i a s z a l . „ S t a r a ł e m się w y z w o l i ć , k o b i e t y , p i s z e S i r i n d ­
b e r g , z t v m r e z u l t a t e m , iż ż o n y s t a ł y się p r o s t y t u t k a m i i z w r ó ­
ciły się p r z e c i w k o s w e m u o s w o b o d z i c i o l o w i , b i c z u j ą c g o r o z o r w a nemi łańcuchami; w y z w a l a ł e m nędznych i u c i ś n i o n y c h — s p o ł e ­
c z e ń s t w o j ę c z y pod t y r a n i ą t y c h d o r o b k o w i e z ó w . S z u k a ł e m m o ­
ż n o ś c i o s w o b o d z e n i a m ł o d z i e ż y od w y r z u t ó w s u m i e n i a i w s z e t e c z e ń s t w a — młodzież, p o g r ą ż o n a w grzechach i nałogach, obwinia
m n i e dziś. j a k o Katyłinę. Ojcowie i m a t k i wypisali imię me n a
WllOOOWTB
KOMETY.
79
i n d e k s i e . 'A w i ę c , w i n n o s i ę zaprzestać o s w a b a d z e n i a i n n y c h , p o ­
nieważ życie j e s t domem poprawy..."
.Kożum, p o z b a w i o n y p o d p o r y , c z e p i a się k a ż d e j s ł o m k i , p o g r ą ­
ża się w zmierzch mistyczny wierzeń S w e d e n b o r g a , w wyrafino­
w a n i u a r t y s t y c z n e m szuka ucieczki przed trywialnością bezdusz­
n e g o dnia, p a d a czołem przed zamierzchłą przeszłością.
„ C o ś się d z i e j e w ś w i e c i e , l u d z i e c z e k a j ą n a coś n o w e g o , co tu
i t a m zaczyna p r z e b ł y s k i w a ć . Średnie wieki, wiek w i a r y i religii,
z n ó w się z b l i ż a w e F r a . n e y i , " p i s z e S t r i n d b e r g w „Legendach."
W końcu w i d z i m y go u stóp ołtarz}' katolicyzmu, gdzie
c z y n i w r a ż e n i e m o d l ą c e g o się F r a n c i s z k a M o o r a ze Z b ó j c ó w . N i e ,
m o d l i ć się n i e p o d o b n a ! C r e d o q u i a a b s u r d u m .
W Lipcu !!)(>.'( r. p i s a ł S t r i n d b e r g w liście d o Kmiln S e h e r i n g a , t l o m a c z a dzieł s w y c h w B e r l i n i e n a s t ę p u j ą c e s ł o w a . „ D - r
O t t o W e i n i n g e r , w W i e d n i u p r z e s i a ł mi d z i e ł o s w o j e „ P ł e ć i c h a ­
r a k t e r " ( G e s c l i l e c h t und C h a r a k t e r ) . S t r a s z n a k s i ą ż k a , k t ó r a j e ­
d n a k ż e p r a w d o p o d o b n i e r o z w i ą z a ł a , j e d n o z najt r u d n i e j s z y c h z a g a ­
d n i e ń . J a s y l a b i z o w a ł e m t y l k o , on b u d u j e .
Voilà un h o m m e ! "
D - r O t t o W e i n i n g e r , o k t ó r y m w liście t y m m o w a , m i a ł
wówczas zaledwie lat
'/.
W kilka, m i e s i ę c y p ó ź n i e j g e n i a l n y
ten m ł o d z i e n i e c - o d e b r a ł s o b i e ż y c i e w y s t r z a ł e m z r e w o l w e r u .
Dzieło Weiningera „Płeć i charakter," które jest zarazem
p i e r w s z y m j e g o u t w o r e m ') m o ż n a ś m i a ł o nazwać, n a j w y b i t n i e j s z ą
p r a c ą filozoficzną o s t a t n i c h c z a s ó w w K u r o p i e . W d z i e l e (cm sy­
s t e m a t y z u j e W e i n i n g e r z a g a d n i e n i a płci i daje. z a d z i w i a j ą c e , n o w e
perspektywy i rozwiązania.
„Pleć. i c h a r a k t e r " j e s l r ó w n o c z e ś ­
nie wyrazem bardzo głębokiego światopoglądu.
Zadziwiające jest
n i e z w y k ł e oczytanie, t e g o m ł o d e g o filozofa, k t ó r y w d z i e l e s w e i n
j e d n o c z y r e z u l t a t y n n j r ó ż n o r o d n i o j s z y r h b a d a ń z d z i e d z i n y filozofii,
s z t u k i , p s y c h o l o g i i , c h a . r a k l c r o l o g i i , b i o l o g i i i fizyologicziiej p s y r
. ') P o z a t c m zostało j e s z c z e o g ł o s z o n e drukiem dzieło _IYIwr die let/.ten
D i a g e , " które składa się z aforyzmów i kilku znukomit yrh traktatów.
80
WK.OOOW1E
c h o l o g i i . S ą to z d o b y c z e w i e l k i e j d o n i o s ł o ś c i , k t ó r e n i o w ą t p l i w i e
p r z y c z y n i ą sit; d o u w i e c z n i e n i a i m i e n i a W o i n i n g c r a w d z i e j a c h
r o z w o j u d u c h a l u d z k i e g o . N a s p e c y a l n ą u w a g i ; z a s ł u g u j e p r z e d owszyslkiem stanowisko Weiuingera w dziedzinie etyki.
D z i w n y wiek niespodzianek! P o etyce p o z y t y w i s t ó w i N i e ­
tzschego, po filozofowaniu na t e m a t : po za obrębem dobrego
i złego, po „moralności p a n ó w " i „moralności n i e w o l n i k ó w , po
usiłowaniach wyprowadzenia zasad moralności z pierwiastków
r o z k o s z y i w s t r ę t u , p o ż y t k u i s z k o d y — z n a j d u j e m y się n a r a z w o ­
b e c a b s o l u t n e j e t y k i , k t ó r a d o b r o i zło u w a ż a z a d w a z a s a d n i c z e
pierwiastki bytu.
Weiniuger jest bezpośrednim następcą i kontynuatorem etyki
K a n t a . Z a s ł u g ą j e g o j e s t z a s t o s o w a n i e jej do d z i e d z i n y p s y c h o ­
logii i charakterologii.
ni:
j'
|!<'
;
*K
jj
||»
y
in
1*
1
•WROGOWlB
KOMETY.
F i l o z o f i a W e i u i n g e r a r ó ż n i się z a s a d n i c z o od w s z y s t k i c h s p e k u ł a c y j . c z y s t o r o z u m o w y c h , s w y m p i e r w i a s t k i e m wiu.ry.
Stosu­
nek w i a r y do rozumu p r z e d s t a w i o n y j e s t w z n a k o m i t y m t r a k t a c i e
W e i n i n g e r a „O w i e d z y i k u l t u r z e " (Ueber die letzten Dingo).
Filozof, ó w filozof, k t ó r y n i e t y l k o b a d a i a n a l i z u j e , ale z a r a z e m
w i e r z y , z e s t a w i a i b u d u j e , p o z n a w s z y , ż e w i a r a stoi p o n a d r o z u ­
m e m , ó w o ś m i e s z o n y filozof, k t ó r e g o w r a z z p o e t ą n i e w o l n i c y
r o z u m u u w a ż a l i z a w c i e l e n i e z d z i e c i n n i a ł e g o m ó z g u , o b j a w i a się
nam w całym s w o i m majestacie. Z r o z u m i e n i e s w e g o s t o s u n k u do
w s z e c h b y t u , pojęci o g r a n i c r o z u m u i w s ł u c h i w a n i e się w o d g ł o s y
w i e c z n o ś c i — to w s z y s t k o r a z e m w z i ę t e d a j e n a m d o p i e r o możność,
pojęcia prawdy.
Dlatego m ó z g o w i e c , k t ó r y w y z b y ł się t y c h w ł a ś ­
n o ś e i , t r z y m a się z a w s z e t y l k o p o w i e r z c h n i , n i g d y w g ł ą b b y t u
nie s i ę g a , p o n i e w a ż w nią nie w i e r z y . " R ó ż n i c ę tę m o ż e m y w i dzieć porćiwnywując twórczość S t r i n d h e r g a i P r z y b y s z e w s k i e g o . —
Wiek X I X m o ż n a b y n a z w a ć hisforyą b a n k r u c t w a raeyomilizmu.
Striudhorg, jako przedstawiciel racyonalizmu, nie jest w stanie
rozwiązać k w e s t y i kobiecej. C a ł a a r g u m e n t a c y a j e g o ślizga się
p o p o w i e r z c h n i , z a g a d n i e n i a p r z y b i e r a j ą k s z t a ł t y i z n a c z e n i e form u ł e k fizyologicznych, k t ó r y c h ostateczną treścią j e s t : „credo quia
absurdum."
Przybyszewski w swym pesymizmie płciowym posiad a n a p o z ó r wiele, p o d o b i e ń s t w a , d o S t r i n d h e r g a , , r ó ż n i się j e d n a k
z a s a d n i c z o pod t y m w z g l ę d e m , że p r z e z w y c i ę ż y ł r a c y o n a l i z m ( p a t r z
„Na drogach duszy" i „Msza żałobna"). D l a t e g o P r z y b y s z e w s k i
dociera r z e c z y w i ś c i e do o s t a t n i c h z a g a d n i e ń bytu i p o r u s z a p y ­
tania, z a s a d n i c z e . D o n i o s ł o ś c i t e g o c z y n u n i e z m n i e j s z a o k o l i c z ­
n o ś ć , że P r z y b y s z e w s k i z a g a d n i e ń t y c h r o z w i ą z a ć n i e p o t r a f i ł .
81
KOMETY.
D u a l i z m : m ę ż e z y z n a - k o b i o t a , j e s t p o d s t a w ą filozofii W e i n i n ­
g e r a . N a t y c h d w ó c h o d r ę b n o ś c i a c h p ł c i o w y c h w z n o s i się g i n a c h
j e g o d u a l i s t y c z n e j ' filozofii.
Mężczyzna, i K o b i e t a , j a k o dwa, o d r ę b n e t y p y . — Ileż o t y c h
k o n t r a s t a c h pisa.no i r o z m y ś l a n o ! T a k j a s n o , j a k W e i n i n g e r , n i k t
odrębności tych nie sformułował.
Weininger konstruuje idealne
t y p y m ę ż c z y z n y i k o b i e t y , że t a k p o w i e m , p l a t o n i c z n e i d e o m ę ż ­
c z y z n y i, k o b i e t y , M. i W . ( p o c h o d z ą c e od M a n n i W e i b ) i a n a ­
lizując, c h a r a k t e r y s t y c z n e ich c e c h y , o r a z w z a j e m n y ich s t o s u n e k ,
o k r e ś l a i c h s t a n o w i s k o w e w s z e c h ś w i e c i e . M. i W . , t a k j a k j e
W e i n i n g e r p r z e d s t a w i a , n i e są n a t u r a l n i e o d z w i e r ć i a d ł e n i e m r z e ­
c z y w i s t y c h , p r z e c i ę t n y c h m ę ż c z y z n i k o b i e t , .lak n i e m a n i g d z i e
w n a t u r z e a b s o l u t n i e c z y s t e j w o d y , z i e m i , p o w i e t r z a , t a k t e ż ni­
g d z i e n i e s p o t y k a m y p o m i ę d z y l u d ź m i a b s o l u t n e g o M. l u b W. P o ­
m i m o t e g o p o j ę c i a t e a b s o l u t n e są n a m n i e z b ę d n e , d l a l e p s z e g o
z r o z u m i e n i a , o d r ę b n o ś c i z a s a d n i c z y c h . C z y s t e M. i W . nie istnieje.
K a ż d y c z ł o w i e k posiada, z a to w s o b i e p e w i e n p r o c e n t M. i p e w i e n
p r o c e n t W., k a ż d y jest, d o p e w n e g o s t o p n i a k o b i e t ą i d o p e w n e g o
s t o p n i a m ę ż c z y z n ą ; p r z e w a ż a j ą c y p r o c e n t M. l u b W . s t a n o w i
o j e g o „ k o b i e c o ś c i " l u b „ m ę z k o ś c i . " Na, p o d s t a w i e b i o l o g i c z n y c h
d a n y c h w y p r o w a d z a W e i n i u g e r toorye_ k o m ó r e k m ę z k i c h i k o m ó ­
rek ż e ń s k i c h : A r r l i e n o p l a s m a i T h e l y p l a s m a , k o m ó r k i to p o s i a d a j ą
s w e o d r ę b n o ś c i p ł c i o w e . C z ł o w i e k , k t ó r e g o c i a ł o s k ł a d a ł o b y się
wyłącznie z komórek męskich (Arrlienoplasma), byłby idealnym
t y p e m m ę s k i m . = M., a t a k i , k t ó r e g o c i a ł o s k ł a d a ł o b y się w y ł ą c z ­
nie z komórek żeńskich (Thelyplasma), byłby idealnym typem ko­
b i e c y m — W. ').
C h a r a k t e r p ł c i o w y k a ż d e g o c z ł o w i e k a z a l e ż n y j e s t od p r o ­
c e n t u W. i M., k t ó r y p o s i a d a , G ł ó w n o p r a w o d o b o r u p ł c i o w e g o
b r z m i n a s t ę p u j ą c o : „do połączenia, się p ł c i o w e g o dąży z a w s z e c a ł y
m ę ż c z y z n a (1V1) i c a ł a k o b i e t a ( W . ) " M ę ż c z y z n a w i ę c , p o s i a d a j ą c y
n a p r z y k ł a d /< M i 7 W> b ę d z i e s z u k a ł s w e g o p ł c i o w e g o u z u ­
p e ł n i e n i a w k o b i e c i e s k ł a d a j ą c e j się z '/< M i ',4 W. R a z e m t w o ­
r z y ć b ę d ą c a ł o ś ć M -f W. N a t u r a l n i e s c h e m a t t e n p r z e d s t a w i a
t y l k o g r u b e z a r y s y t e o r y i d o b o r u p ł c i o w e g o , bez u w z g l ę d n i e n i a
strony duchowej. Pomimo tego pobieżny rzut oka wystarcza,
;,
J
:
') Niezmiernie ciekawy jest rozdział N-jji w „(lesrlilecłit i Charakter"
uzasadniający naukowo słuszność tego ]iod/,ialu na komórki męskie, i żeńskie,
ale ze względu na zakres mojej rozprawy, mogę tylko zwrócić, inni uwagę
czytelników.
C
R2
WTJ.OOOAYIE
JCOBTKTY.
a ż e b y z r o z u m i e ć j e g o d o n i o s ł o ś ć . Na. d z i e d z i n ę p a t o l o g i i p ł c i o ­
wej naprzyklad powyższa teorya Weiningera rzuca jasno snopy
ś w i a t ł a , J ' r e d y lekcy u m ę ż c z y z n o cechach k o b i e c y c h ( n p . .Szopen
i Musset) d l a k o b i e t o cecliach m ę z k i c l i ( G e o r g e S a n d ) i n a o d ­
w r ó t , d z i ę k i W e i n i n g e r o w i z n a j d u j e bardzo p r a w d o p o d o b n e i n a t u ­
r a l n e w y j a ś n i e n i e . T a ż s a m a potęga., k t ó r a s t w a r z a , c h e m i c z n e
syntezy, panuje w świecie organicznym. Myśl Goethego z „Wahlv e r w a n d s o h a f t e n " z n a l a z ł a w filozofii W e i n i n g e r a t e o r e t y c z e u z a ­
sadnienie.
O z o m ż e ż j e s t M. i. ozem W . ? Z a g a d n i e n i e s y m p a t y i p ł c i o ­
wych rozwiązuje W e i n i n g e r n a podstawie fizyologii. Teraz zwra­
ca, s i ę ku e h a r a . k t e r o l o g i i . P o z n a n i e d o n i o s ł o ś c i
charakterologii
dla, p s y c h o l o g i c z n y c h b a d a ń j e s t z a s ł u g ą W e i n i n g e r a .
B a d a j ą c z a s a d n i c z e r ó ż n i c e p o m i ę d z y M. i W . , p r z y c h o d z i
Weininger do przekonania, że wszystkie wybitne cechy wyższego
człowieczeństwa, i świadomość, pamięć, w i a r a w nieśmiertelność
d u s z y , i n d y w i d u a l i z m , g e n i u s z — s ł o w i a n w s z y s t k o , co n a d a j e
c z ł o w i e k o w i w a r t o ś ć , w s z y s t k o co j e s t w y r a z e m p o ż ą d a n i a w a r ­
tości ( W i l l l o z u m W e r t ) ' ) o b j a w i a s i ę j e d y n i e w M . - W . z a l e t t y c h
n i e posiada..
C z e m ż e ż j e s t W ? .Jakie j o d y n i e c e c h y c h a r a k t e r y s t y c z n e
natury męskiej zasługują n a uznanie? Jakie jest stanowisko ko­
biety w e wszechświecie?
W gruncie rzeczy człowiek może b y ć
j e d y n i e , albo m ę ż c z y z n ą a l b o k o b i e t ą , p o w i a d a W e i n i n g e r .
Czemżeż jest kobieta?
Weininger analizuje d w a zasadnicze t y p y kobiece: T y p mat­
ki i t y p ^ h o l e r y .
W s z e l k i e z a r z u t y , j a k i e c z y n i o n o k o b i e c i e , r o z b i j a ł y s i ę za­
zwyczaj o j e d n ą r e p l i k ę : k o b i e t a - m a t k a . Kobieta-matka, pisze
Weininger, jest przeciwieństwem kobiety-hetery.
Wszelkie odcie­
nia, k o b i e c o ś c i z n a j d u j ą s i ę p o m i ę d z y tern i d w o m a b i e g u n a m i .
Celem matki j e s t dziecko, celem h e t e r y rozkosz. D l a obojga
j e s t m ę ż c z y z n a t y l k o ś r o d k i e m d o o s i ą g n i ę c i a d a n e g o celu. A b s o ­
l u t n a m a t k a n i e j e s t w y b r e d n ą co d o w y b o r u m ę ż c z y z n y , i s t a w szy się m a t k ą nie dba o innych mężczyzn. A b s o l u t n a hetera sta­
r a s i ę zawsze, p o d o b a ć k a ż d e m u m ę ż c z y ź n i e , d z i e c i są d l a n i e j
ohydą. P o m i m o t e g o łączy m a t k ę i heterę j e d n a cecha wspólna.
O b y d w i e są w s w y m w y b o r z e m ę ż c z y z n y n i e w y b r e d n e .
Matka
M W „Wille ztmi W i a t " znalazł W e i n i n g e r u z u p e ł n i e n i e teoryi N i e t z s c h e ­
go
o
„Wille
zur
Alaeht."
WROGOWIE
KOMETY,
p r a g n i e m i e ć d z i e c k o , b e z w z g l ę d u n a t o , k t o b ę d z i e ojcem, h e t e ­
r a p r a g n i e m ę ż c z y z n y licz w z g l ę d u n a t o , k i m on j e s t .
T e n ż e sam s t o s u n e k objawia, s i ę w miłości m a c i e r z y ń s k i e j .
M a t k a kocha s w e dziecko, bez względu n a to, kim to dziecko jest,
M i ł o ś ć j e j o b j a w i a s i ę w j e d n a k o w y s p o s ó b , c z y d z i e c k i e m tern
j e s t zbrodniarz, czy też święty. Stosunek matki do dziecka j e s t
i n s t y n k t e m i n i c z e m w i ę c e j . J e s t . on j e d y n i e o b j a w e m p ł c i o w y m ,
n i e m o r a l n y m . C i , k t ó r z y n a d a l i miłości m a c i e r z y ń s k i e j p r z y d o ­
m e k „ ś w i ę t a , " m u s i e l i to p r a w d o p o d o b n i e u c z y n i ć z p u n k t u w i ­
d z e n i a g a t u n k u , widząc, w m a t c e n a w z ó r Zoli „ w i e l k ą i d e ę " n i e ­
śmiertelności rodu ludzkiego. Macierzyństwo j e s t niewątpliwie
p r z y j a z n y m życiu pierwiastkiem, g d y nierząd j e s t j e g o zaprzecze­
n i e m , a l e p o m i m o t e g o n i e p o d o b n a n a d a w a ć m a c i e r z y ń s t w u cech
moralnych', k t ó r y c h nie posiada. Macierzyństwo j e s t uczuciem
nawskroś seksualnem, instynktownem, czego zresztą dowodzi ana­
l o g i a z e ś w i a t e m z w i e r z ę c y m i o ozem m o ż n a s i ę p r z e k o n a ć z d z i e l
t a k w y b i t n y c h u c z o n y c h , j a k Hain (lOmotions a n d W i l l ) , i l o r w i c z
( P s y c h o l o g i s c h e A n a l y s e n auf p h y s i o l o g i s c h e r G r u n d l a g e ) . E s p i n a s
( L e s s o c i é t é s a n i m a l e s ) , Ri b o t ( L a P s y c h o l o g i e d e s s e n t i m e n t s ) ,
S p e n c e r ( P r i u c i p l e s of P s y c h o l o g y ) , S c h n e i d e r ( D e r m e n s c h l i c h e
W i l l e ) , H ö f f d i n g ( P s y c h o l o g i e in U m r i s s e n ) i w . i.
R e a s u m u j ą c t e p o b i e ż n e w y c i ą g i z filozofii W e i n i n g e r a w i ­
d z i m y , ż e są j e d y n i e w y l i c z e n i e m n e g a t y w n y c h p r z y m i o t ó w W .
Czemżeż jest W . w ostateczności? Z samych negacyj niepodo­
b n a s t w o r z y ć , p o j ę c i a . — J e d y n ą p o z y t y w n ą , o g ó l n o - k o b i e e ą cechą,
p i s z e W e i n i n g e r , j e s t k u p l e r s t w o ') t. j . m i s s y a w i m i e u n i w e r s a l ­
nej zmysłowości. „ J e d y n i e ten fenomen, p o w i a d a
Weininger,
daje nam możność poznania rzeczywistej n a t u r y kobiecej."
P r z y p o m i n a m tutaj', ż e w s z y s t k i e p o w y ż s z e z a r z u t y o d n o s z ą
się nie do kobiet, ale do kobiety, d o W. K a ż d a k o b i e t a p o s i a d a p e ­
wną c z ą s t k ę M. W e i n i n g e r r o z p a t r u j ą c w y b i t n e c h a r a k t e r y k o b i e c e
w s z y s t k i c h c z a s ó w , w y k a z a ł , ż e każda, n i e p o s p o l i t a k o b i e t a o d z n a ­
czała się cechami męskiemi. Błędem b y ł o b y przeto przypuszczać,
że W e i n i n g e r j e s t w r o g i e m e m a n c y p a c j i k o b i e t .
') Zdaje mi się. że Weininger wybrał tutaj' na określenie swej myśli nie­
zupełnie odpowiedni wyra/,. Czy nie lepiej byłoby powiedzieć ..swatanie."
Co prawda słownik niemiecki nie posiada wyrazu odpowiadającego naszemu
„swataniu." Trzeba, było w takim razie odpowiednie określenie stworzyć.
.Słowo „kuplerstwo" nie nadaje się dla. tego, ponieważ leży w niem ocena mo­
ralna, która w stosunku do W., jako bezdusznej materyi, będącej poza. obrę­
bem moralności, nie ma rury i bytu.
84
WTCOfiOWlE
KOMETY.
\VJtO(!OWJK
Każda, k o b i e t a , kl ó r a czuje, pni wdzi wą p o t r z e b ę o m a n c y p n c y i ,
m a «ID ni oj z u p e ł n e p r a w o . S t a w i a ć , j e j pod t y m w z g l ę d o m na­
pory, b y ł o b y zupełnie nieużytecz-nem o k r u c i e ń s t w e m .
N a tein j e d n a k ż e W e i n i n g e r n i e p o p r z e s t a j e . U j m u j ą c s w e
p o w y ż s z e s p o s t r z e ż e n i a w s y s t e m , d a j e im n a s t ę p u j ą c e z a o k r ą g l o nie metafizyczne.
Z a g a d n i e n i e : K o b i e t a - m ę ż c z y z n a n i e d a się r o z w i ą z a ć , j e ­
żeli b ę d z i e m y r o z p a t r y w a ć k o b i e t ę i m ę ż c z y z n ę p o s z c z e g ó l n i e . D o ­
piero w zrozumieniu irli wzajemnego s t o s u n k u leży rozwiązanie,
k l u c z d o irli p r a w d z i w e j n a t u r y (Wesen"). W z w i ą z k u z n a u k ą
P l a t o n a o bycie i niebycie, z metafizyką Arystotelesa o bezczyn­
n e j , leniwej.,, n i a t e r y i i c z y n n y m k s z t a ł c i e , p r z y c h o d z i W e i n i n g o r
do p r z e k o n a n i a , że m ę ż c z y z n a j e s t k s z t a ł t e m , k o b i e t a z a ś — m a t o r y ą . M a t e n a , elice o t r z y m a ć k s z t a ł t , d l a t e g o s t a r a się n i e u s t a n ­
nie i pod' k a ż d y m p o z o r e m p o ł ą c z y ć się z nim—• to ' t ł ó m a o z y fe­
n o m e n k u p l e r s t w a . A b s o l u t n y m ę ż c z y z n a (M), s t w o r z o n y n a p o ­
dobieństwo Boskie, j e s t absolutnym bytem, kobieta absolutna (W),
n i e w y ł ą c z a j ą c k o b i e t y w m ę ż c z y ź n i e , .jest s y m b o l e m n i c o ś c i . Z ł a
Avola m ę ż c z y z n y j e s t p r z e k l e ń s t w e m , k t ó r e c i ę ż y n a k o b i e c i e .
M ę ż c z y z n a , s t a j ą c się z m y s ł o w y m , s t w o r z y ł k o b i e t ę ( S t w o r z e n i e
E w y z -żebra A d a m o w e g o ) , i s t n i e n i e k o b i e t y j e s t p r z e t o n i c z e m
i n n e m , t y l k o d o w o d e m n a t o , że m ę ż c z y z n a u z n a j e z m y s ł o w o ś ć .
K o b i e t a j e s t r e z u l t a t e m tej a p r o b a t y , j e s t w c i e l o n ą z m y s ł o w o ś c i ą .
.Kobieta j e s t winą m ę ż c z y z n y . W i n ę t ę chce mężczyzna
z m a z a ć p r z e z m i ł o ś ć . T o co z a w i n i ł , z m y s ł o w o ś ć , s t w a r z a j ą c k o ­
b i e t ę , s t a r a się p r z e b ł a g a ć w m i ł o ś c i . W s z y s t k o co m o ż n a z a ­
rzucić kobiecie, j e s t j e d y n i e winą mężczyzny. Miłość zasłania tę
winę, zamiast ją przezwyciężyć; miłość wynosi kobietę, zamiast
ją unicestwić.
.leżeli W j e s t nicością., g r z e c h e m , b ł ę d o m
to m u s i z o s t a ć
p r z e z w y c i ę ż o n e b e z w z g l ę d u n a t o , czy k o b i e t a się t e m u s p r z e c i ­
w i a i z a m i a s t d o m a g a ć się w o l n o ś c i , prosi o bicz.
Diniego P y t a g o r a s , Plato, Ohrystianizni, Tertulian, Swift,
W a g n e r , I b s e n — s ą za w y z w o l e n i e m , z b a w i e n i e m k o b i e t y .
Żądanie Weiningera brzmi następująco:
„Nicht die E m a n z i p a t i o n des Weibes v o m Manne, sondern
die E m a n z i p a t i o n des W e i b e s vom W e i b e ! " g d y ż k o b i e t a j e s t n a j ­
większym wrogiem omaneypacyi kobiecej.
Mężczyzna nie j e s t w stanie rozwiązać zagadnionia swego
b y t u jeżeli, u ż y w a j ą c k o b i e t y za środek do z a d o w o l e n i a swoich
ż ą d z . n e g u j e w niej i d e ę l u d z k o ś c i . D l a t e g o t e ż m ę ż c z y z n a n i e
m o ż e się w y z w o l i ć b e z k o b i e t y .
KOJłJJSTY.
85
K o b i e t y są l u d ź m i . N a l e ż y j e j a k o ludzi Irak t o w a r , n a w e t
w t e d y g d y się t e m u s p r z e c i w i a j ą .
Mężczyzna i k o b i e t a posiadają
równe prawa ludzkie!
T e o r e t y c z n i e n i e p o d o b n a , z a p r z e c z y ć , a ż e b y t a c z ą s t k a M,
k t ó r ą każda kobieta p o s i a d a , nie była, w s t a n i e r o z w i n ą ć się. K o ­
b i e t a musi p r z e s t a ć b y ć k o b i e t ą i musi się s t a ć m ę ż c z y z n ą . W s t r ę t
m ę ż c z y z n y do k o b i e t y o cechach męskich musi zostać p r z e z w y ­
ciężony.
W t e n s p o s ó b z w r a c a W e i n i n g o r k w e s t y ę n n t y f o m i n i z m u na,
zupełnie nowe tory.
Z a g a d n i e n i e płr.j z a j m o w a ł o u m y s ł y l u d z k i e od n i e p a m i ę t ­
n y c h c z a s ó w . D o t y c h c z a s stnra.no się zawsze., szukając, w y j a ś n i e ­
nia, dla, g e n e z y g r z e c h u , z w a l a ć c i ę ż a r l o na j e d n ą , to na d r u g ą
p o ł o w ę rodu l u d z k i e g o .
K t o był w i n i e n i ' (,'zy Kwa, k t ó r a idąc
za, g ł o s e m węża, z e r w a ł a o w o c z a k a z a n y , c z y A d a m , k t ó r y dal się
u w i e ś ć ? — J e d n i , a, l i c z b a ich p r z e w a ż a n i e w ą t p l i w i e , m i o t a j ą
b e z w z g l ę d n e o s k a r ż e n i a na, k o b i e t ę . Z c h a r a k t e r e m i r ó ż n e m i od­
c i e n i a m i t y c h o s k a r ż e ń , m i e l i ś m y s p o s o b n o ś ć z a p o z n a ć się bliżej
w ciągu niniejszego rozbioru.
Dopiero Weiningor
utożsamiając
W. z m a t e r y ą , n i e b y t e m , nicością w s w e j b e z w z g l ę d n e j , ale s ł u s z ­
nej k r y t y c e t e g o , co n a z y w a a b s o l u t n ą k o b i e c o ś c i ą , w y k a z a ł , że
a b s o l u t n a kobieta, ( W ) z g r z e s z y ć nie m o g ł a , p o n i e w a ż n i e p o s i a d a
a n i - - ś w i a d o m o ś c i p o t n e j , ani p a m i ę c i , ani i n d y w i d u a l n e j o d r ę b ­
n o ś c i , p o n i e w a ż n i e j e s t ani d y a b ł e m , ani a n i o ł e m , ale c z e m ś zu­
pełnie b e z k s z t a ł t n e m , amoralnein (będąeom poza obrębem moral­
ności) s ł o w e m — l i tylko materyą.
K s z t a ł t tylko, byt tylko mógł zgrzeszyć.
D l a t e g o nie a b s o ­
lutna, k o b i e t a , ale a b s o l u t n y m ę ż c z y z n a (M) j e s t r z e c z y w i s t y m w i ­
nowajcą.
(Jo j e d n a k ' byt ten s k ł o n i ł o d o p o ł ą c z e n i a się z n i e b y ­
t e m , co p o p c h n ę ł o kształt, k u n i a t e r y i , w i e c z n o ś ć ku c z a s o w o ś c i ,
d u s z ę k u ciału, M ku W — t e g o w y j a ś n i ł ' n i e p o d o b n a . J e s t t o ,
p o w i a d a Weininger, p r a - z a g a d k ą bytu. „Człowiek nie j e s t w sta­
n i e p o j ą ć t e g o s t o s u n k u Boga do d y a l d a , nie j e s t w s t a n i e z r o z u ­
mieć, j a k z jira-czystości brud mógł powstać, jak doskonałość mo­
gła porodzić grzech."
Z n a j d u j e m y się tutaj' w o b e c o s t a t e c z n y c h k o n s e k w e n e y j k r a ń ­
c o w e g o d u a l i z m u , k t ó r y d l a n a s s z c z e g ó l n i e j z a s ł u g u j e na s p o cyalną^ u w a g ę , p o n i e w a ż w l i t e r a t u r z e , n a s z e j d o b y d z i s i e j s z e j d u ­
alizm t o n z n a l a z ł t a k i c h r z e c z n i k ó w , j a k P r z y b y s z e w s k i , Ż e r o m ­
ski, K a s p r o w i c z .
„ J e s t e ś m y n i e w o l n i k a m i n i a t e r y i , a, t a b e z m y ś l n a , o b o j ę t n a
tratuje nasze uczucia, nasze pojęcia; potężna, tryumfalna, nieśmier-
WIMXIOWIK
KOHIKTV.
teina, g d y duch j e s t mały i z n i k o m y ! "
(Jzyż t a k i n a i n y się b e z
końca, żalić wraz. z Ż e r o m s k i m ?
Ozy m a m y w y k r z y k n ą ć , z a K a spro wiczem.
„ B o z l e w i e c z n e , ho zło... B ó g .stworzył'!"'
P y t a n i a , t e nie z n a j ą k o m p r o m i s ó w , n i e p o d o b n a w y m k n ą ć s i ę
z pod s p i ż o w e j o b r ę c z y ich p i e k i e l n e g o u ś c i s k u . T r z e b a na, n i e
z n a l e ź ć o d p o w i e d ź , W o i n i n g o r nic m ó g ł r o z w i ą z a ć tej z a g a d k i
ostatecznej i wybrał śmierć:
A l e są j e s z c z e i n n e d r o g i .
Masz li Ty grom
..Masz li Ty chininę w (en |ioluiliiiii skwar,
-' aIiv z niej piorun patii
i od Szatana uwolni! ten świati'
Wal błyskawicą, Aval!
.N'ieeliaj si<; lamie,
niech się rozkruszy zdrada,
klóra nad życieni i nad śmiercią w ł a d a !
(Jan
Kasprowicz
„Święty
rtiiir").
(V,yż n i e w o l n o t a k w o ł a ć , p a t r z ą c 'w o b l i c z e W s z c c h d o h r a ?
W wołaniu leni, choćby j e n a w e t g o r y c z i zwątpienie p o d y k t o ­
w a ł y , leży p i e r w s z a iskra, t e g o p r o r o c z e g o z a p a ł u , k t ó r y w y p ę d z i ł
. l a n a C h r z c i c i e l a n a p u s z c z ą , k a z a ł mu r z u c a ć g r o m y p r z e k l e ń s t w
i ł a m a ć sio A A ' t ę s k n o c i e z a p r z y j ś c i e m Z b a w i c i e l a .
Złe nie j e s t w i e c z n e ! — Zle może być r o z k r u s z o n o , g d y ż złe
j e s t złudzeniem, fatamorganą,
która przybiera wówczas tylko
k s z t a ł t r e a l n y , g d y w nią z a c z y n a m y w i e r z y ć , g d y j ą u b i e r a m y
w kształt.
Z l e j e s t d y s s o m i n s e m , k l ó r y s t a n o w i p r z e j ś c i e od j e ­
dnej harmonii do drugiej.
W i n ą naszą, n a s z y m g r z e c h e m j e s t ,
że d y s s o n n n s len z a t r z y m u j e m y , z a m i a s t g o r o z w i ą z a ć .
D u a l i z m dni d z i s i e j s z y c h j e s t r ó w n i e ż s t a d i u m p r z c j ś c i o w e n i .
-lest on r o z b u d z e n i e m d u s z d o s z u k a n i a tej Avszeoli jedności b y t u ,
i ej j e d y n e j n i e s p o ż y t e j p o t ę g i , j a k ą j e s t w i e l k a , niozaoli wiana,
w i a r a w c z v s t a m i ł o ś ć , co ś w i a t od końca, d o k o ń c a przenika,. Dla­
t e g o d u a l i z m ten m o ż n a p o w i t a ć , j a k o j u t r z e n k o , n o w e g o dnia,.
Otóż dokąd nas zaprowadziło zagadnienie: kobiota-mężczyziia!
M o ż n a być. p r z y j a c i e l e m l u b w r o g i e m s p r a w y k o b i e t , m o ż n a
ż ą d a ć w y z w o l e n i a lub u j a r z m i e n i a - k o b i e t y - n i k t j e d n a k ż e n i e
j e s t w s t a n i e z a p r z e c z y ć f a k t u , że filozofia W e i n i n g e r a , p o m i m o
swej b e z w z g l ę d n o ś c i , a raczej dzięki swej b e z w z g l ę d n o ś c i dla ko­
b i e t y , o m a n e y p a e y ę k o b i e t Avprowadza n a n o w e , s z e r o k i e t o r y .
Weininuer, największy
jacielem
JcoHetl
wróg kobiety,
jest rzeczywistym
AKDENS.
przy­
t