Którêdy 3-2007

Transkrypt

Którêdy 3-2007
Jeżeli w ciągu dnia, i w jakimś ciężkim wypadku zachodzi poważna i wyjątkowa
sytuacja – to nie należy modlitwą zarywać nocy, a to tym bardziej, że dość często
Siostry je zarywają i tak dla posługi podopiecznych.
Sprawa czytania w refektarzu.
Przy małej stosunkowo ilości czasu, którym Siostry dysponują, sprawa czytania
w refektarzu jest ważną i powinna być dopełniana pod kątem potrzeb zarówno
duchowych Sióstr jak i ich wiadomości. Trudno tu o receptę, narzucenie czegoś, tę
sprawę powinny Przełożone rozwiązywać na zasadzie własnych doświadczeń wymieniając je i wzajemnie pożyczając sobie dobrą lekturę. […]
Jak jest lepiej postępować: czy dla interesantów przerywać modlitwę czy ustalić pewną godzinę ich przyjmowania?
Problem trudny i złożony. Jednak cechą charakterystyczną Zgromadzenia Albertyńskiego jest to, że nikt nie musi wyczekiwać – co na pewno robi bardzo wiele
dobrego i jest lepsze. Ludzie odczytują w tym uszanowanie ich godności ludzkiej.
Trzeba jednak dużej roztropności, aby dla byle drobiazgu nie przerywać ćwiczeń. Ale pomimo tego zasadnicza postawa służebnej gotowości dla potrzebujących winna być zadeklarowana.
Pod tym też kątem trzeba formować tak własną modlitwę Przełożonej jak i postawę Sióstr. Punktem wyjścia na modlitwie musi być takie ustawienie, że chce się
modlić tak, aby Bóg był zadowolony i to zawsze. Czy to modlitwa łatwa, czy trudna, czy z roztargnieniami, czy bez – co Bóg daje należy przyjmować i spełniać jak
najlepiej. Wtedy także, gdy wywołają z kaplicy i modlitwa zostaje przerwaną, jest
tylko to: „teraz tak Ciebie, Panie Boże, mam czcić – to dobrze” – za chwilę się wraca i rzecz nie burzy kontaktu z Bogiem, ponieważ istnieje nastawienie stania
w gotowości do dyspozycji Bożej, do dawania siebie. I jak długo ta postawa istnieje
to teologicznie biorąc ciągle modlitwa trwa. Tomasz dał odpowiedź na pytanie:
„jak długo w życiu człowiek trwa na modlitwie?” taką: „jak długo pełni wolę Bożą”.
O tym trzeba bardzo pamiętać, bo wtedy wbrew pozorom modlitwa się nie przerywa. Natomiast jeżeli na modlitwie szuka się siebie – to takie przerywania bardzo
denerwują.
========================================================
PRZYWRACAĆ NADZIEJĘ SAMYM SOBIE
Jest takie miejsce, niekoniecznie na ziemi, gdzieś za horyzontem.
Jest takie miejsce we mnie:
gdzie lew i jagnię leżą razem
gdzie słabość ma szansę na większa miłość,
gdzie ból już nie przesłania piękna i radości,
gdzie jest iskierka...
To miejsce mojej nowej nadziei ze zwycięskiego Krzyża
s. Agnieszka Konefał
========================================================
Odpowies. Agnieszka Koteja, [email protected] [0-18/20-125-49]
dzialni br. Marek Bartoś, [email protected] [0-12/42-95-664]
Któredy
?
3
(15 )
2007
SPAĆ BEZ KOŁYSANKI
„Pan Bóg na pewno przyjmie i to, że na modlitwie umęczone zakonnice usypiają, ale nie będzie rad tym, którzy do
tego kołysankę śpiewają” – to słowa śp. ks. biskupa Stanisława Smoleńskiego, który w 1978 r. udzielał odpowiedzi
siostrom przełożonym na zakończenie prowadzonych przez
siebie rekolekcji (fragment „o ludziach trudnych” drukowany był już w n. 9/2006). W Wielkim Poście zamieszczamy
jego wskazania na temat modlitwy, które są cenne nie tylko
ze względu na pomoc w modlitwie, ale też ze względu na
sposób poszukiwania odpowiedzi. Ksiądz Biskup szuka rozwiązań zgodnych z naszym charyzmatem, w poszanowaniu
tradycji, ale też z wolnością powalającą otworzyć się na to,
co nowe, inne, lepsze na dzień dzisiejszy.
KS. BISKUP
STANISŁAW
SMOLEŃSKI
Odpowiedzi
dawane
na pytania
Sióstr
Przełożonych (cz. II)
Kalatówki
1978
Jak może być dziś zrealizowana sprawa Pustelni?
W dzisiejszych czasach to sprawa ogromnie trudna, a równocześnie taka, z której nie wolno zrezygnować. Teraz chodzi raczej o moment pewnego odosobnienia,
niż o stronę materialną, choć i ta powinna być brana pod uwagę.
Im bardziej Siostry są przemęczone psychicznie i fizycznie – tym bardziej problem jest palący. W pismach S. Bernardyny uderza myśl Sługi Bożego [czyli św.
Brata Alberta], że w Pustelni winny być Siostry rezerwowe. Rzecz bardzo ciekawa.
Znaczy to, ze mają być Siostry oddające się w pewnym okresie specjalnie skupieniu,
modlitwie i stanowić mają jakby rezerwę, grupę awaryjną, wtedy gdy w jakimś Domu ktoś zachoruje. Dziś sprawa o wiele trudniejsza, ponieważ trudno tworzyć grupy
awaryjne, gdy brak osób do obsadzenia w ogóle etatów. Dałoby się jednak i dziś coś
zrobić: przy dzisiejszych stosunkowo dobrych warunkach komunikacyjnych istnieje
łatwość wysyłania choćby na dzień skupienia, po parę Sióstr do Domów bardziej
przystosowanych do odosobnienia i skupienia. Sprawa o tyle ważna, że poza miejscem własnej pracy o wiele łatwiej o skupienie. We własnym Domu ciągle Siostry
ocierają się o zagadnienia związane z pracą i te same osoby i często w tych warunkach odosobnienie staje się fikcją. Sprawą władz Zgromadzenia jest konieczność
zatroszczenia się o samą instytucję Pustelni w dostosowaniu do dzisiejszych warunków: to musi się ocalić, ponieważ było pomyślane jako konieczny warunek i element
duchowości albertyńskiej. [...] Jeżeli chodzi o wyjazdy z Domu na dzień skupienia nie wydaje się to być sprzeczne z duchem ubóstwa, bo ceny przejazdów nie są wysokie, a dobro wynikające z tego jest niewspółmiernie większe.
Jaka powinna być pobożność albertyńska?
Znawcy pobożności albertyńskiej uważali ją za wybitnie ludową i byli zdania, że
taką powinna pozostać. Wyrażała się ona w długich pacierzach ustnych odmawianych bardzo ofiarnie – dziś zrobiono pewne ustępstwa na rzecz modlitwy liturgicznej, którą jednak raczej „doczepiono” do dawnych modlitw uważając, że zmiana byłaby odstępstwem od tradycji. Tymczasem dziś na pobożność ludową trochę
się patrzy inaczej i jest wielkim uproszczeniem mówić globalnie o pobożności ludowej. Sługa Boży [Brat Albert] w swoich czasach nawiązywał do najgłębszego
nurtu pobożności ówczesnej Polski. Była to wtedy modlitwa bardzo prosta, ustna,
najczęściej różańcowa, ale bardzo łatwo jednak przechodziła do form modlitwy
myślnej, co widać choćby z pism i wspomnień pierwszej generacji Sióstr; one
przechodziły łatwo nawet do modlitwy kontemplacyjnej.
Jeżeli chodzi o to, co trzeba zachować, o ten zdrowy trzon – to na pewno szacunek w ogóle do modlitwy ustnej. Nie ma zresztą modlitwy katolickiej, lekceważącej modlitwę ustną. Natomiast przychodzące dziś wezwanie co do form modlitwy ustnej – przynagla do większego czerpania w niej z tekstów objawionych,
a takimi są modlitwy psalmowe i kantykowe, na to wezwanie trzeba odpowiedzieć,
ponieważ największą gwarancją modlitwy miłej Bogu jest używanie tekstów natchnionych przez Ducha Świętego.
Drugim ważnym momentem jest to, że Kościół ubogacił modlitwy Sióstr wartością modlitwy powszechnej – siostry otrzymały przywilej modlenia się w imieniu
całego Kościoła, całego ludu Bożego, a taka modlitwa jest specjalnie w imię Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Jest szczególnie potrzebną ona i szczególnie skuteczną.
Wezwaniem Bożym i nakazem chwili jest dziś dowartościowanie oficjum [czyli
Liturgii Godzin]. Sługa Boży na pierwszym miejscu stawiał modlitwę psalmową,
wtedy dość jeszcze ubogą, a jeżeli podsuwał inne rodzaje modlitw ustnych Siostrom, to dlatego, że sporo w owych czasach Sióstr nie umiało czytać i pisać. Dziś
w oficjum wkłada się prawie cały psałterz i dlatego nie grozi zmechanizowanie
modlitwy, przeciwnie, staje się ona bardzo zróżnicowaną, różnorodną i działa wychowawczo. Oficjum ma znaczenie formacyjne, uczy nas bogomyślności. W psalmach ciągle powraca myśl – zresztą tak bliska duchowi albertyńskiemu – własnej
niewystarczalności i refren zawierzenia Bogu. Dlatego dziś trzeba przenieść punkt
ciężkości na oficjum – należy jednak bardzo uważać, aby szło to drogą stopniowego wychowania.
Dalej trzeba się strzec niebezpieczeństwa, które często grozi w modlitwie prywatnej: zaczyna się rozumieć i lubić jakąś nową formę modlitwy, a nie chce się
wyrzec starej – i tak narasta modlitwa w ilość, że może braknąć miejsca i czasu na
modlitwę myślną: na swobodne stawanie przed Panem Bogiem. Mnożenie samych
modlitw ustnych grozi wyjałowieniem, tu musi istnieć proporcja. Oprócz modlitwy
ustnej musi być czas na modlitwę myślną.
Jest to sprawa nie tylko reguł i zwyczajników, ale roztropności samych Przełożonych, które muszą pokazać, że każda Siostra ma na to czas. Jeżeli chodzi o samą
proporcję modlitwy ustnej do myślnej – to zwykle ustala się ją przez zastrzeżenie
czasu na jakąś formę adoracji i to choćby kosztem odmawiania różańca nie wspólnie, a indywidualnie, prywatnie.
Jak powinny się kształtować obowiązki Przełożonej odnośnie modlitwy w warunkach zapracowania Sióstr, braku czasu i pomocy […] ?
Wiadomo, jak nawet najpiękniejsza praca eksploatuje człowieka i kto nie kultywuje życia modlitewnego, ten łatwo traci to, co wydaje mu się, że posiada – dlatego jednym z większych obowiązków Przełożonych jest pomoc w życiu modlitewnym Siostrom.
W Domu zakonnym da się stworzyć atmosferę, w której pomimo wszystko modlitwa jest alfą i omegą – punktem wyjściowym, najważniejszym. Przeprowadzić
to trzeba przede wszystkim poprzez własny przykład.
Po drugie bardzo wiele zależy od tego, jak traktuje się sam problem modlitwy.
Czy rzeczywiście w rozkładzie dnia jest ten uprzywilejowany moment dla modlitwy? […]
Są to sprawy bardzo subtelne, ale jak zmęczonej i głodnej zakonnicy podaje się
posiłek, tak samo można w zmęczeniu podsunąć jej pójście do kaplicy. Ona sama
bowiem nie zawsze wtedy zdaje sobie sprawę z tego, że w danej chwili to jej najbardziej potrzebne.
Następnie na temat modlitwy należy ciągle dawać jakieś maleńkie impulsy, tak
aby podtrzymywać świadomość ogromnej wartości modlitwy. Ważne, aby nie ulec
współczesnej psychozie, że ucieka się do modlitwy dopiero gdy źle, gdy wszystko
inne zawiedzie. Modlitwa musi być punktem wyjściowym, potrzebą. I nastawienie
takie jest sprawą ogromnie ważną.
W momentach trudnych i modlitwa staje się trudniejszą i wtedy ważne jest
przed pójściem na modlitwę, aby Przełożona powiedziała choć dwa słowa na ten
temat, że wszystko znosimy dla Chrystusa – wtedy Siostry o wiele łatwiej i prędzej
odszukają się w tym.
U młodych zwłaszcza Sióstr zniechęcenie do modlitwy może występować na tle
niedomówień terminologicznych. Mówi im się o żywej wierze, o konieczności
przeżycia Boga na modlitwie – a one tego wcale nie odczuwają. Trzeba im przypomnieć, że Pana Boga przeżywa się nawet wtedy, gdy człowiek czuje się jak kawałek drewna, albo zdaje mu się, że stoi za szklaną szybą jak przed zaporą nie do
przebycia. A przecież wtedy człowiek modli się najautentyczniej, bo wierzy i pragnie kochać.
Należy także zwrócić baczną uwagę na to, aby modlitwa nie była za bardzo
skumulowaną, bo to jest na pewno bardzo ciężkie, zwłaszcza wieczorem dla zmęczonych całodzienną pracą. Ze strony Sióstr sprawa jest wtedy ogromnie ofiarna,
ale czy to jest po myśli Bożej? Czy nie grozi zmechanizowaniem? Pewne sprawy są
obowiązkowe, ale inne zwyczajowe, pozostawione swobodnie i trzeba to rozeznawać, a specjalnie gdy chodzi o modlitwy intencyjne – w takich ramach w jakich
można sprawę należy trochę inaczej ustawić, a to już zależy od nadprzyrodzonej
roztropności i wyczucia Przełożonej, bo Pan Bóg na pewno przyjmie i to, że na
modlitwie umęczone zakonnice usypiają, ale nie będzie rad tym, którzy do tego
kołysankę śpiewają.
Trzeba także bardzo w Siostrach umacniać świadomość, że każda modlitwa
opuszczona dla ludzkich potrzeb, nie przestaje być modlitwą nadal, ponieważ Bóg
jest z nami wszędzie.
Należy pamiętać, że modlitwa nie powinna budzić wrażenia przesytu i nie powinna być pozbawioną radości.
Jeżeli dzień jest bardzo zapełniony pracą, czy można modlitwę kumulować i odmawiać wieczorem lub nawet w nocy?