magazyn nurkowy
Transkrypt
magazyn nurkowy
Nr 3 (27) MARZEC 2012 MAGAZYN NURKOWY Nuras.info 3/2012 Od Redakcji Pierwsze ciepłe promienie słońca tak łatwo radzą sobie z lodem na jeziorach, jakie to proste… A przecież jeszcze kilka dni temu na wielu zbiornikach trwała zacięta walka z naturą o dostęp do wody na lodowej pustyni. Przy użyciu ciężkiego sprzętu, wspólnie z wędkarzami, dziurawiliśmy taflę niczym ser szwajcarski, by móc znaleźć się w objęciach naszego szarobłękitnego żywiołu. Byli nawet tacy, którzy przy największych mrozach wskakiwali w przeręble bez sprzętu, na jednym tylko oddechu… Nie wierzycie? Poczytajcie o Extremallu jaki urządzili sobie freediverzy. Gdyby komuś od samej lektury zmarzły palce, od razu polecamy znaczne ocieplenie klimatu, zapraszamy na rejs z Gwatemali do Blue Hole, później na chwilkę do Tajlandii. Wszystkie zmarzluchy, których pasja w okresie zimowym ogranicza się do lektury Nuras.info i wspominania lata, powinny już dziś odkurzyć swój sprzęt, oddać na przegląd do serwisu, bowiem Wasz czas właśnie nadchodzi. Huczne rozpoczęcie sezonu zaplanowali jak co roku olsztyńscy organizatorzy Skorpenowego Spływu Łyną, którzy w barwnych strojach, w liczbie kilkuset nurków wszelkiej maści, ogłoszą wszem i wobec, że wiosna tuż, tuż. Może macie ochotę dołączyć do tego barwnego pochodu? Gdyby ktoś w nadchodzącym sezonie miał w planach wprowadzenie w świat podwodnej tajemnicy swoje pociechy, zastanowimy się jaki sprzęt będzie najbardziej odpowiedni na początek. Do bardziej zaawansowanych mamy natomiast pytanie, czy wiedza jaką posiadacie na temat dekompresji jest na pewno wystarczająca? Może po lekturze artykułu Pawła Poręby, okaże się, że mogłaby być dużo głębsza… W numerze znajdziecie ponadto relację z Targów Nurkowych „Podwodna Przygoda”. Nasze stoisko odwiedziło wielu w Was, dziękujemy wszystkim za przybycie i słowa uznania. Motywują nas one dodatkowo, aby Nuras.info było wciąż ciekawsze, czy tym razem nam się udało? Sprawdźcie sami… Spis treści Nurkowanie podlodowe 4 Extremall IV 12 Tajlandia – kraj wolnych ludzi 20 Belize rejs z Gwatemali do Blue Hole 30 Podwodna Słowenia 42 Wspomnienie 47 Nurkowanie techniczne ... 48 O korzyściach płynących z przedłużania ... 52 Szwedzki Kolos 64 Archeologia Podwodna - podsumowanie ... 66 Hańcza bez nurków? 74 Sprzęt dla dzieci 78 Sidemountowe dywagacje ... 82 Test pianki Nabaiji 90 Skorpenowy spływ 98 Zeos 38 – Produkt Roku 2011 100 Podwodna Przygoda 2012 104 Instruktorzy 116 Mój pierwszy raz 119 Redakcja Nuras.info redaguje: Dariusz Smosarski [email protected], współpracują: Hubert Borg, Miłosz Dąbrowski, Dawid Jóźwiak, Tomasz Nitka, Mateusz Popek, Margita Ślizowska, Michał Winek, Grzegorz Zieliński; Skład komputerowy i łamanie: Studio AVALON – Olsztyn Za treść artykułów odpowiadają autorzy. Redakcja zastrzega sobie prawo adiustacji i skracania tekstów oraz zmiany tytułów. Nie ponosimy odpowiedzialności za treść ogłoszeń. Przedruki i kopiowanie wyłącznie za zgodą zespołu redakcyjnego. Wszelkie prawa zastrzeżone. Publikacja reklamy i tekstów sponsorowanych niekoniecznie oznacza poparcie dla produktu, firmy czy usługi. Artykuły i zdjęcia można przesyłać na adres [email protected] Zdjęcie okładki: Miłosz Dąbrowski Nadsyłając materiały, celem zamieszczenia w wydawnictwie Nuras.info autor oświadcza, że zapoznał się z regulaminem zamieszczonym na www.nuras.info i go akceptuje. 2 Nuras.info 3/2012 Nurkowanie podlodowe rozpoczęcie sezonu Wiosną była Austria, latem jezioro Garda, jesienią – kilka razy safari w Egipcie... Teraz przyszła zima i nastał czas szukania przygód tam, gdzie to tylko możliwe. U nas zimno, lód… W Egipcie woda też ni to ciepła, ni chłodna, wiatr. Nie lubię zimy. Co robić, gdy ciągnie pod wodę? Jest jednak coś, co może sprawić dużą radość nawet o tej porze roku. To coś, to nurkowanie podlodowe. Przez ostatnie trzy lata nie udało mi się zanurzyć pod lodem, bo było go niewiele, a w czasie gdy był, wypadały mi różne wyjazdy egipskie… Jednak ten rok okazał się dla nas łaskawy. Lód pojawił się wcześnie i dzięki temu mogliśmy spokojnie zaplanować naszą 4 Nuras.info 3/2012 mroźną przygodę. Korzystając z okazji zebraliśmy się w pięć osób i we wspaniałych nastrojach pojechaliśmy nad jezioro Białe koło Gostynina, zobaczyć, gdzie raki zimują (i zobaczyliśmy). Nasza ekipa to: Kasia, Konrad, Jacek, Adam i ja. Wypad zaplanowaliśmy na weekend 2425 stycznia. Wybraliśmy się na zakupy i w piątek wieczorem, solidnie przygotowani, umówiliśmy się na 7 rano dnia następnego, żeby omówić teorię nurkowania podlodowego, po czym pojechać tak szybko, jak się da, aby zanurzyć się pod taflą. Wyjeżdżając z Warszawy zahaczyliśmy o market budowlany, kupiliśmy wycieraczki gumowe, żeby łatwiej wychodziło się na lód po nur- 5 kowaniu, oraz kilkanaście karabińczyków – do łączenia śrub lodowych z linami. Zabraliśmy też dwie piły spalinowe i butelkę płynu do zmywania naczyń. O godzinie 13, pełni werwy i wigoru, dotarliśmy nad jezioro. Na miejscu okazało się, że na tafli jest kilkadziesiąt osób, są wycięte cztery przeręble. Pora dnia podyktowała nasz plan nurkowania na dziś: nie będziemy robili nowej dziury, skorzystamy z obecnie działającej. Dzięki Bogu, pierwszy przerębel po prawej był mało zaludniony i około godz. 15 mogliśmy rozpocząć nurkowanie. Dla większości z nas było to pierwsze nurkowanie podlodowe w życiu. Było trochę stresu, niepewności. Było też trochę walki. Konrad miał pecha, przy pierwszym zejściu stracił klamerkę od płetw i musiał schodzić na zapasowych płetwach. Pod wodą było nieco problemów z pływalnością, ale już od drugiego nurkowania wszystko szło sprawnie i bez niespodzianek. Nasze nurkowania oscylowały w okolicach 20 minut i nie były zbyt głębokie. Temperatura wody wahała się pomiędzy 2-3OC. Dzień zakończyliśmy chwilę po zmroku, wesoło sobie gadając przy pierogach i flaczkach, w miejscowym barze Pokusa. Wznieśliśmy toast za Nuras.info 3/2012 pierwsze nurkowanie w sezonie i pierwsze podlodowe. Ja musiałem to uczcić Coca-Colą, bo prowadzącemu nie wolno niczym in- nym, pozostali zaś tym, co mieli w butelce. Zalogowaliśmy nurkowanie, Konrad podjadał Kasi skwarki z talerza i było wesoło... 6 Po powrocie do klubu umówiliśmy się na niedzielę na 6.40 rano – ładować butle. Dzięki temu już o 10 byliśmy na jeziorze. Tym razem postanowiliśmy wyciąć własny przerębel, trochę z dala od innych, żeby mieć bardziej kameralne warunki do nurania. Wybraliśmy miejsce, gdzie lód był przezroczysty, a zakładana głębokość większa niż pod poprzednim przeręblem. Dziś świeciło słońce, więc mieliśmy w perspektywie całkiem przyjemne widoki. Chodząc po lodzie, część z nas miała kłopoty z równowagą, dlatego postanowiliśmy usypać sobie ścieżkę z piasku. Okazało się to znakomitym pomysłem, po 15 minutach nosiliśmy tą ścieżką szpej i przyrządy tnące. Chłopcy żwawo zabrali się do cięcia. Patrząc na nich miało się wrażenie, jakby byli to sławni aktorzy ze znanego filmu „Teksańska masakra piłą łańcuchową...”. Gracja i pewność ruchów, z jaką wrzynali się w lód powodowała ciarki na plecach, a gesty Jacka wymachującego piłą były bardzo sugestywne. Staliśmy więc lekko na uboczu, aż zrobili zarys. Adam bardziej przypominał mi mojego dentystę z wiertłem w dłoni, pewnymi ruchami, bez żadnych zahamowań wrzynał się w lód, robiąc szkic Nuras.info 3/2012 tego, co będzie za chwilę przeręblem. Potem pocięliśmy to na małe kawałki i za pomocą śrub lodowych i liny wyjęliśmy małe bryły zamarzniętej wody na zewnątrz. Te kawałki lodu posłużyły nam do oznakowania przerębla. Zauważyliśmy, że w wybranym przez nas miejscu lód był trochę cieńszy niż w poprzednim. Nasze śrubki przebijały się do warstwy wody. Około 11 rozpoczęliśmy nurkowanie. Tego dnia zaliczyliśmy cztery zejścia po około 20 minut. Poćwiczyliśmy sobie wkręcanie śrub lodowych pod powierzchnią i odnajdywanie markera. Każdy mógł też zobaczyć, jak sygnalizować awarię. Z przyjemnością więc odgrywaliśmy sobie sceny wyciągania „foczek” za pomocą liny... Był ubaw i niezłe ślizganie na lodzie. W przerwie między trzecim a czwartym nureczkiem postanowiliśmy chwilę odpocząć. Było nieco chłodno, pęcherz domagał się wizyty w toalecie, więc zarządziliśmy pół godziny przerwy. Kasia mimochodem przećwiczyła przypadkowe wpadnięcie do przerębla, dzięki Bogu, że przy zapiętym suchaczu, jednak w czapce i szaliku… wiele było z tego powodu radości. Potem w ruch poszły batoniki, polary, rękawiczki i kurtki, jednak szybko zrobiło się nam cieplej i postanowiliśmy wrócić do nurkowania. Dochodząc do przerębla, usłyszeliśmy stukanie w lód. Brzmiało to tak, jakby jakiś rybak próbował wyłupać przerębel. Problem w tym, że nikt nie rąbał, na jeziorze nie było nikogo poza nami i nurkiem asekurującym z innej ekipy 7 (80 metrów dalej). Chwilę potem zobaczyliśmy pod lodem nurka, który przepływał pod taflą, robiąc w lodzie ślady nożem. Płynął bardzo szybko i w kierunku przeciwnym niż baza. Minął naszą dziurę o kilkadziesiąt metrów i płynął dalej. W pierwszej chwili zastanawialiśmy się, czy to Nuras.info 3/2012 nie jest trening jakichś nowych technik nurkowania podlodowego – np. znakowania nożem drogi podwodnej, czy coś równie ciekawego. Myślałem, jak racjonalnie można wytłumaczyć to, co widzieliśmy, ale nie znalazłem odpowiedzi. Na nurku nie widzieliśmy uprzęży, liny. Wiedziony złym przeczuciem, przytknąłem do lodu kciuk, nad twarzą nurka, wskazując mu drogę do przerębla. Nurek zawrócił! Położyłem również moją szarfę od uprzęży na lodzie i idąc do przerębla, ciągnąłem ją po powierzchni tak, żeby nurek widział kierunek. Potem jeszcze raz pokazałem mu kierunek kciu- 8 kiem, bo zboczył trochę i w ten sposób doprowadziliśmy go do przerębla. Wynurzył się tam młody mężczyzna, o niewesołej minie i zmieszanym spojrzeniu. Miał zakrwawione ręce i trzymał w ręku nóż, którym przed chwilą stukał w lód. Miał też mały, kompaktowy aparat fotograficzny. Zapytaliśmy, czy wszystko ok i gdzie jest jego partner. Nic nie odpowiedział. Rozbiliśmy pytania na mniejsze: – Wszystko ok? – Nie. – Gdzie twój partner? –… – Gdzie twój partner? – Nie wiem… – Nurkowałeś sam? –… – Nurkowałeś z partnerem? – Tak. W tym momencie mnie zmroziło, bo w głębi duszy miałem nadzieję, że to kolejny nawiedzony samowystarczalny twardziel, który wlazł pod lód bez zabezpieczeń i jego system nie zadziałał, ale nie!!! On miał ze sobą partnera! Czyżby wypiął się z liny??? Niemożliwe, on nie miał uprzęży, nie miał kołowrotka. Zaraz, zaraz, co tu jest grane??? Nuras.info 3/2012 – Mamy szukać partnera? – Tak… W tym momencie wrzasnąłem do drugiego przerębla, gdzie Jacek zakończył właśnie nurkowanie: – Zaginiony nurek, zaginiony nurek, to nie żart!!! Zaczęliśmy się ubierać w szpej, mieliśmy przygotowaną 65-metrową linę dla nurka asekurującego, gotową do wpięcia, jednak wiedziałem, że nie jest wystarczająco długa, żeby spenetrować cały teren. Na szczęście, kilka chwil później, z odległego przerębla wynurzyła się postać – drugi za- gubiony nurek – partnerka naszego odnalezionego. Finał okazał się szczęśliwy… tym razem. Nasz odległy przerębel, przezroczysty lód i masa szczęścia – temu nurek za9 Nuras.info 3/2012 wdzięcza swoje życie. Pomogliśmy mu wyjść na powierzchnię i zdjąć twina. Potem otumaniony odszedł w kierunku brzegu. W tym czasie część z nas wyciągnęła na powierzchnię partnerkę zagubionego. Poza tym, że nie była przypięta do liny (nawet nie mieli liny), miała normalny zestaw do nur- kowania rekreacyjnego i latarkę. Mam nadzieję, że ten przypadek dał im do myślenia i zweryfikują swoje nawyki nurkowe, zanim ponownie wejdą do wody. My tymczasem kontynuowaliśmy nureczki. Pod wodą znaleźliśmy mały przerębel, którym uchodziło powietrze spod lodu. Fajny efekt, tak jakby z małej armatki wystrzeliwać bąbelki powietrza na powierzchnię. Zrobiliśmy więc sesję zdjęciową i zakończyliśmy nurkowanie. Ewakuacja z nurkowiska zajęła nam niewiele czasu. 10 Sprawnie rozmontowaliśmy stanowisko i sprzęt, zapakowaliśmy się do nurkowozu i pojechaliśmy do Pokusy na zakończenie dnia nurkowego. Tym razem Konrad podjadał Kasi opiekane ziemniaczki i znów było wiele radości. Obejrzeliśmy zdjęcia i filmiki z naszej przygody… oj, będzie co wspominać. Po rozpakowaniu busa, szybko przemieściłem się do domu. Bez mycia, w ubraniu, zasnąłem… do samego rana. Piotr Kędzia Nuras.info 3/2012 Extremall IV czyli Freediving pod lodem W sobotę 11 lutego, na Jeziorze Kortowskim w Olszynie, odbyły się zawody w nurkowaniu podlodowym na zatrzymanym oddechu, o groźnie brzmiącej nazwie Extremall. Była to już czwarta edycja tej nietypowej imprezy. Pierwszy raz na Extremallu spotkaliśmy się w styczniu 2006 roku. W trakcie opracowywania regulaminu zawodów powstał wtedy duży problem, bo jezioro, na którym mieliśmy nurkować nie oferowało tego, co stanowi clou wszystkich zawodów głębokościowych, a mianowicie… głębokości. Dno leżało na zaledwie 15 metrach, co dla freedivera nie stanowi żadnego wyzwania. Jak w związku z tym rozegrać zawody i wyło12 Nuras.info 3/2012 nić zwycięzcę, skoro do wspomnianych 15 metrów dotrą jeśli nie wszyscy, to z całkowitą pewnością prawie wszyscy zawodnicy? Koncepcje były różne, nurkowania wielokrotne na tę skromną głębokość czy pływanie pomiędzy przeręblami, jednak wszystkie one zostały odrzucone, jako trudne do asekuracji i przez to niebezpieczne. W końcu ktoś wpadł na prosty pomysł: skoro brakuje nam głębokości, to połączmy prawdziwe nurkowanie ze statycznym wstrzymaniem oddechu. Zadaniem zawodnika miało być więc zejście do talerzyka znajdującego się na głębokości 15 metrów, powrót do powierzchni i tu, uwaga, zamiast wynurzenia się, pozostanie wciąż w bezdechu, a więc wykonanie kończącej nurkowanie statyki. Zwycięzcą miał zostać ten, kogo całe nurkowanie (łącznie – zanurzenie do talerzyka i statyka przy powierzchni) będzie trwało najdłużej. Tak zrodziła się nietypowa konkurencja, która okazała się na tyle 13 Nuras.info 3/2012 udana, że zakorzeniła się na stałe w kalendarzu imprez freedivingowych w naszym kraju. Zwycięzcą pierwszej edycji został znakomity w owych latach Fin Timo Kinnunen. Od tego czasu Extremall odbył się jeszcze dwukrotnie, pomału urastając do rangi imprezy kultowej. W lutym bieżącego roku szykowaliśmy się do czwartego wydania. Jego organizacji podjął się Akademicki Klub Płetwonurków „Skorpena” z Olsztyna i od samego początku impreza nabrała rozpędu. Już na etapie zapisów widać było, że będzie zupełnie wyjątkowa. Lista startowa błyskawicznie zapełniła się trzydziestoma ośmioma nazwiskami i musiała zostać definitywnie zamknięta na miesiąc przed terminem zawodów! Coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Nigdy liczba śmiałków gotowych do zanurzania się w lodowatej wodzie nie przekraczała kilkunastu osób! Aby zdążyć z nurkowaniami tak dużej ilości startujących w ciągu jednego dnia, trzeba było wyciąć – nie jak do tej pory jeden – ale dwa przeręble, by równocześnie mogli startować dwaj zawodnicy. Ponadto trzeba było przygotować drugą piramidkę, z której opuszczana miała być druga lina opustowa. Z tym tematem wiąże się osobna historia. Jedną piramidkę ma nasze Stowarzyszenie, a drugą podjęła się przygotować Skorpena. Tymczasem na dwa dni przed zawodami okazało się, że człowiek, któremu powierzono to zadanie piramidki nie zrobił i… wyglądało na to, że zawody się nie odbędą. Jednak chłopacy ze Skorpeny nie pękli. Jeden z nich w trybie pilnym, z pomocą znajomego, wyczarował spawarkę do aluminium i po dwóch godzinach eksperymentów opanował sztukę posługiwania się tym urządzeniem. Sala wykładowa Skorpeny, w której odbywało się spawanie, wyglądała podobno jak pobojowisko, ale piramidka była gotowa na czas. W piątek wieczorem ściągnęli wszyscy zawodnicy, odbyła się pierwsza odprawa oraz wygłoszony przez Tomka Nitkę wykład na temat techniki pakowania we freedivingu oraz jej nieprzyjemnej konsekwencji, jaką bywa tzw. packing blackout. Następnego dnia o godzinie jedenastej, na oddalonym o zaledwie kilkadziesiąt metrów od bazy Skorpeny Jeziorze Kortowskim, zaczęły się nurkowania. Od samego początku – a właściwie to jeszcze wcześniej, bo już od poprzedniego dnia – widać było 14 efekty marketingowych zabiegów Skorpeny. Zawodnicy, sędziowie i organizatorzy nie mogli wręcz opędzić się od reporterów telewizji, rozgłośni radiowych, serwisów internetowych i gazet, którzy oblegali okolice obu przerębli. Wszystkich ich fascynowało, jak można włazić do wody przy ponad dwudziestostopniowym mrozie i zanurzać się na jednym oddechu pod taflą lodu o gru- Nuras.info 3/2012 bości 40 centymetrów! Takiej oprawy medialnej jeszcze nigdy zawody freediverów nie miały, a w relacji TVN 24 urosły one nawet do rangi Mistrzostw Świata w Nurkowaniu pod Lodem!!! Cóż, media… Tymczasem rozpoczęła się rywalizacja i już prawie od samego początku pojawiły 15 się kontrowersje. Wzbudził je sposób nurkowania zaprezentowany przez dwóch asów z Bydgoszczy: Adriana Kwiatkowskiego i Roberta Cetlera. Ci dwaj zawodnicy wykonali swoje nurkowania w odwrotnej kolejności, tj. zaczynając od kilkuminutowej statyki, a dopiero na koniec zanurzali Nuras.info 3/2012 się do spoczywającego na kilkunastu metrach talerzyka, by po chwili błyskawicznie powrócić na powierzchnię. Wyglądało na to, że ten drobny trik był nader korzystny, bo osiągnięte czasy wyglądały naprawdę imponująco. Adrian dotarł do 4 minut, co było drugim czasem uzyskanym przez Polaka we wszystkich dotychczasowych edycjach Extremalla, ale prawdziwą sensację przyniosło dopiero nurkowanie Roberta, który sięgnął prawie 6 minut! Nawet najlepszy do tej pory Timo Kinnunen w 2006 roku ledwie przekroczył cztery i pół minuty. Niestety, wszystko wskazywało na to, że metoda Adriana i Roberta nie była do końca zgodna z re- 16 Nuras.info 3/2012 gulaminem, a już na pewno ze zdrowym rozsądkiem i zasadami bezpieczeństwa. Swoje zastrzeżenia zgłaszał między innymi główny konkurent do pierwsze- go miejsca Mateusz Malina. Jego nurkowanie odbywało się pod koniec zawodów. Po długim przygotowaniu Mateusz rozpoczął regula- minowo, tj. zaraz na początku opadł po linie do talerzyka i zawisł tam w bezruchu. Czas płynął, aż wreszcie… nadeszła trzecia minuta. I tu sędzia (którym byłem ja sam) stanął wobec dylematu. Regulamin przewidywał bowiem, że jeśli po 3 minutach od zanurzenia zawodnik nie powróci na po- 17 wierzchnię, to podjęte muszą być środki bezpieczeństwa, polegające na wyciągnięciu liny wraz z zawodnikiem. Niestety oznacza to jego dyskwalifikację. Dylemat zaś polegał na tym, że znając możliwości Mateusza (przypominam, że jest on aktualnym rekordzistą Polski w pięciu dyscyplinach i wicemistrzem świata), byłem w 100% pewny, że nic mu się nie stało i że za chwilę bez najmniejszego problemu pojawi się on na powierzchni o własnych siłach. Regulamin jest jednak nieubłagalny, zarządziłem więc wyciąganie liny, by po chwili przekonać się, że moje przypuszczenia co do nienagannego stanu Mateusza były całkowicie słuszne. Niestety szanse na dobry wynik zostały pogrzebane, a przyczyną było to, że Mateuszowi tak dobrze się nurkowało, że nie zwrócił uwagi na upływające sekundy. Kiedy się zorientował, było już za późno. Potem miał miejsce jeszcze jeden emocjonujący moment, kiedy po ogłoszeniu oficjalnych wyników grupa kilku startujących zgłosiła protest w sprawie sposobu nurkowania Adriana i Roberta. Sędziowie rozpatrujący protest mieli nie lada orzech do zgryzienia. Z jednej strony wszystko wska- Nuras.info 3/2012 zywało na to, że w ich przypadku regulamin (choć nie dość precyzyjny w tym akurat punkcie) rzeczywiście został złamany. Z drugiej zaś problem polegał na tym, że na odprawie przed zawodami podano taką interpretację ww. kluczowego punktu, że zawodnicy mogli zrozumieć ją opacznie. Nie mogę zdradzać tego, co działo się w pokoju, gdzie wraz z dwójką pozostałych sędziów podejmowaliśmy decyzję. Powiem więc tylko tyle, że była to dla każdego z nas decyzja bardzo trudna, niektórzy sędziowie wahali się z jej podjęciem do ostatniej chwili. Ostateczny werdykt (ustalany w wyniku tajnego głosowania) był taki, że protest oddalono, co zostało niezbyt przychylnie przyjęte przez część zawodników. Ale cóż, wiadomo było z góry, że żadna decyzja nie zadowoli wszystkich. Ceremonia wręczenia medali i nagród odbyła się wieczorem nad przeręblami. Ciemności rozpraszały pochodnie, oświetlające wycięte z tafli lodu podium, na którym stanęli oprócz triumfatora Roberta – jako drugi Adrian Kwiatkowski i trzeci Bartek Janiszewski z Warszawy. Oprócz nagród dla zwycięzców przyznano też nagrodę specjalną ochrzczoną Nagrodą dla Naj- bardziej Extremallnego Freedivera, ufundowaną przez Cyfrowy Magazyn Nurkowy Nuras.info. Otrzymał ją głosami wszystkich startujących zawodników Radek Gaca, który jeszcze za dnia, w trakcie rozgrywek, wprawił wszystkich w osłupienie, włażąc do przerębla… w samej bieliźnie. Nic dziwnego, że ten wyczyn uznano za najbardziej extremallny. I tak zawody dobiegły końca, co nie znaczy, że skończyła się impreza. Można wręcz powiedzieć, że impreza teraz dopiero się rozpoczęła. Była wyjątkowo huczna, miała miejsce w siedzibie Skorpeny i trwała niemalże do białego rana. 18 Na koniec nie mogę się oprzeć, by nie wypowiedzieć kilku słów najwyższego uznania i podziękowań dla organizatorów Extremalla, tj. dla wszystkich zaangażowanych w przygotowania osób ze Skorpeny. Przykładem ich poświęcenia była wspomniana wcześniej historia z piramidką, ale trzeba powiedzieć, że była to tylko cząstka tego, co „skorpeniarze” całkowicie bezinteresownie, a jednocześnie niezwykle profesjonalnie zrobili dla freediverów i Extremalla. Byliście niesamowici! W imieniu wszystkich freediverów – dziękuję! Tomasz Nitka Nuras.info 3/2012 Magazyn Nuras.info pobierany jest średnio w 60 tyś. egz., DOŁĄCZ DO NAS - WSZYSTKO W JEDNYM MIEJSCU SPIS INSTRUKTORÓW, BAZ NURKOWYCH, SKLEPÓW, ... CIEBIE TAM NIE MOŻE ZABRAKNĄĆ 19 nie może zabraknąć w n i m Two jej reklam y kliknij p o szczegóły Nuras.info 3/2012 Tajlandia – kraj wolnych ludzi Powierzchnia tego rozciągniętego równoleżnikowo państwa to 513,1 tys. km2, czyli ok. 1,5 obszaru Polski. Tajlandię zamieszkuje ok. 63 milionów ludzi. Składają się na nią Tajowie w 80%, Chińczycy w 10%, Malajowie w 3% i mniejszości. Obecnie 94,6% mieszkańców to buddyści. Ok. 4,6% stanowią muzułmanie, natomiast 0,7% społeczeństwa wyznaje chrześcijaństwo. W przeważającej części kraju panuje klimat monsunowy – wiatry te decydują o pogodzie w różnych częściach roku. Od listopada do połowy marca panuje pora sucha, najchłodniejsza i najbardziej słoneczna. Od połowy marca do czerwca – pora gorąca, z małymi opadami deszczu oraz pora wilgotna od czerwca do października, kiedy możemy spodziewać się gwałtownych, ulewnych opadów, zwłaszcza w północnych częściach kraju. Tajlandia grani- czy z Laosem i Kambodżą na wschodzie, z Malezją na południu oraz z Birmą (Myanmarem) i Morzem Andamańskim na zachodzie. Tajlandia jest także nazywana Syjamem, gdyż była to jej oficjalna nazwa do 11 maja 1949. Tajlandia w dosłownym tłumaczeniu to kraj ludzi wolnych. Panujący król Rama IX urodził się w USA, wstąpił na tron po zagadkowej śmierci swego brata w 1946 roku. Starszy stażem na tronie o 6 lat od angielskiej królowej Elżbiety II, cieszy się nieustannie wśród poddanych szacunkiem, który dla europejskich monarchów jest już tylko wspomnieniem. Wizerunek króla znajduje się na wszystkich monetach i banknotach, dlatego też nie wolno nadepnąć na pieniądze, bo uważane jest to nie tylko za głęboką obrazę, ale i jest to przestępstwo. Obecne kraj ten słynie na całym świecie z atrakcji lądowych... Miliony turystów i turystek korzysta z usług rynku erotycznego, co jest chyba najczęstszym tajskim celem dla panów i pań z Europy oraz 20 Nuras.info 3/2012 całego świata. Często widać na ulicach, w knajpach i restauracjach podstarzałego pana, którego czule obejmuje tajskie dziewczę... Cóż, można i tak spędzać czas, ale dla nas, nurkujących, ważne jest to czy Tajlandia jest miejscem, które może coś ciekawego zaoferować w dziedzinie nurkowania? Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałem sobie wyjazdu do Azji czy w inne odległe strony świata, który kosztowałby tyle co kilka wyjazdów do najpopularniejszego od lat Egiptu. Wiele osób, myśląc podobnie, wybierało wariant: 2–3 razy w roku do Egiptu zamiast jednego razu daleko i za dużą kasę... Cóż, czasy się zmieniają, ludzie również... Od mojego pierwszego wyjazdu do Indonezji wiem, że dalekie podróże do ciekawych miejsc są warte każdych pieniędzy. Dobra i zgrana ekipa dająca sobie radę pod 21 wodą to podstawa każdego wyjazdu, no chyba że ktoś jest amatorem samotnych podróży. Moi uczniowie, koledzy i przyjaciele – ku mojemu zadowoleniu – często planują wakacje ze mną. Dzięki temu mocna i doświadczona ekipa nie jest tak zagro- Nuras.info 3/2012 żona jak osamotniony turysta w odległym egzotycznym kraju. Z pewnością Tajlandia, jak każdy kraj, ma swoje niebezpieczeństwa, które niosą różny stopień zagrożenia. Kilka miesięcy „dojrzewałem” do decyzji, gdzie konkretnie chciałbym zanurkować i gdzie się udać w kolejną długą podróż. Jak każdy mam swoje nurkowe marzenia i mam zamiar je powoli realizować. Być może wybór na Tajlandię padł właśnie ze względu na polskie centrum nurkowe w tym rejonie Azji? Oczywiście było to spore ułatwienie przy planowaniu i organizacji wyjazdu. Piotr i Gosia są profesjonalistami a ich serwis jest na najwyższym poziomie, o czym przekonywałem się każdego dnia pobytu. Nasz wyjazd wypadł na drugą połowę marca, czyli okres w naszym kraju, który – pisząc wprost – najkorzystniejszy dla człowieka nie jest. Zimno, ciemno i nie- 22 przyjemnie, a na dodatek bardzo często jeszcze zimowo... Za to w Tajlandii większość dni w marcu jest słoneczna. Powietrze gorące – ok. 32–34 stopni i wilgotne. Woda osiąga 30 stopni, zaczyna się najlepszy okres podwodnych obserwacji, większa ilość planktonu przyciąga mnóstwo dużych i małych ryb. Tuż po przyjeździe – zgodnie z planem Gosi – zwiedzamy, poznając atrakcje wyspy Phuket. Zmęczenie podróżą, zmiana czasu i upał niestety nie pomagają, ale rozpoczynamy wycieczkę od tajskiego masażu, więc regenerujemy się solidnie. Masaż niektórych usypia, innym sprawia ból, ale cała ekipa przyznaje, że był niesamowity... Wizyta na miejscowym targu – zapachy ryb, owoców, mięsa, potu, przypraw zaserwowane prosto w nozdrza – każe nam ćwiczyć bezdech. Ciężko to zrobić, gdy Wojtek ze smakiem pożera dużego świerszcza, którego zakupił za 10 batów, czyli 1 zł... Próbujemy też dziwnych owoców (polecam mangostynkę, o wyglądzie – ale na szczęcie nie smaku – czosnku), świeżych ostryg, robimy drobne zakupy. W takim miejscu zawsze się żałuje, że nie można sfotografować zapachu... Następnie zwiedzamy miejsce, w którym Tajowie roz- Nuras.info 3/2012 stają się z prochami zmarłych, wielkiego Buddę umiejscowionego na prawie najwyższym wzniesieniu na Phuket, skąd można podziwiać panoramę dużej części wyspy i kilka innych atrakcyjnych miejsc. Następnego dnia wieczorem okrętujemy się na naszej łodzi, rozpoczynamy kilkudniowe safari. Celem jego jest zaliczenie najciekawszych nurkowisk wysp Similan i Richelieu Rock w Archipelagu Surin na Morzu Andamańskim. Rejon ten został niedawno uznany przez pismo „Guardian” za jedno z 10 najlepszych miejsc do nurkowania na świe- 23 cie. Osobiście nie jestem zwolennikiem porównywania miejsc nurkowych, bo przecież każde ma swoją specyfikę i charakter. Nie można zatem porównać Morza Czer- Nuras.info 3/2012 wonego ze Śródziemnym, czy nurkowaniem w jeziorze. Niestety żal słuchać czasami wypowiedzi kolegów i koleżanek, którzy poza Egiptem nie uznają nic innego w nurkowaniu. Przecież piękne nurkowanie można zaliczyć także w jeziorze, pod pewnymi jednak warunkami – jesteśmy pozytywnie nastawieni, chcemy i umiemy obserwować podwodne życie. Nie sposób wy- magać od jeziora rafy koralowej czy widoczności rodem z Morza Śródziemnego. Porównywanie miejsc nurkowych mija się po prostu z celem. Piękne w podróżowaniu jest właśnie odkrywanie nowych i innych miejsc do zanurzenia się... Myślę jednak, że 24 wszystkim maruderom i osobom naprawdę szukającym dziury w całym nurkowania na Similanach przysporzyłyby z pewnością powodów do zadowolenia. Oto fakty, ciepłe prądy niosące plankton dają życie znacznie bogatsze niż w Morzu Czerwonym. Sklasy- Nuras.info 3/2012 fikowano tu ponad 1400 gatunków ryb, czyli dwa razy więcej niż w Egipcie. Przy odrobinie szczęścia spotkać można tu manty, rekiny lamparcie (to właśnie nam się udało), a nawet rekina wielorybiego (nam zabrakło szczęścia...). Dodatkową atrakcją są wielkie ławice ryb oraz przedstawiciele świata makro: koniki morskie, ślimaki nagoskrzelne czy ghost pipe fish. Widoczność zaskoczyła nawet mnie. Trudno szacować w metrach, ale spokojnie przejrzystość sięgała 30 metrów. Morze Andamańskie jest ozdobione setkami malowniczych wysp. Większość z nich jest niezamieszkała i oto- 25 czona rafami koralowymi. Wybrzeże Andamańskie rozciąga się u wybrzeży Tajlandii 870 km od Parku Narodowego Koh Surin położonego przy granicy Birmy do Parku Narodowego Koh Turatao przy granicy Malezji. Sezon na nurkowania w Morzu Andamańskim trwa umownie od listopada do Nuras.info 3/2012 maja włącznie. Początek sezonu oznacza się doskonałą przejrzystością wody, a końcówka daje najlepszą okazję zobaczenia rekinów wielorybich i mant. Wyspy Similany są położone około 85 km na północny zachód od Phuket. Położone są wystarczająco blisko uskoku kontynentalnego do Oceanu Indyjskiego, który dostarcza świeżej, chłodnej wody z głębin, mieszającej się z ciepłą, bogatą w plankton. Archipelag składa się z 9 wysp, dostępnych na nurkowania w okresie od października do maja. Poza tym czasem, pomimo nadal doskonałych warunków nurkowych, wiejący monsun uniemożliwia niejednokrotnie bezpieczne rejsy. Druga połowa marca, czyli termin naszego safari, poza kilkoma kroplami deszczu i pobłyskującymi groźnie, aczkolwiek daleko, piorunami zapewnił nam idealną pogodę. Nurkując kolejno na East of Eden, Elephant Head Rock, Bacon Point, Christmas Point czy North Point bawimy się wspaniale. Udaje nam się nawet podkarmić bananami żółwia, który sam o to prosił, pływając wkoło naszej łajby. Załoga pomaga we wszystkim, żona kapitana przygotowuje pyszne posiłki a polsko-kanadyjsko-francuska ekipa bawi się przez kilka dni wyśmienicie. Pod wodą jest przepięknie, robimy setki zdjęć, przebywamy pod powierzchnią tak długo, jak się tylko da, a po krótkiej przerwie wchodzimy ponownie. Nie mogąc wytrzymać na słońcu, po nurkowaniu pływam z maską. Główną naszą atrakcją powoli staje się polowanie z aparatem na rekina lamparciego i konika morskiego... Większa część ekipy dostaje na punkcie tych dwóch osobników tzw. śruby. Wszyscy znamy zasadę, która zakazuje dotykania pod wodą zwierząt. Podobno dotknięcie rekina lamparciego powoduje u niego pleśniawki i w konsekwencji śmierć, tak więc trzymamy pewien dystans, robiąc mu fotki. Poruszając się dalej na północ w kierunku granicy z Birmą znajdują się inne doskonałe nurkowiska: Koh Bon, Koh Tachai i sławne Richelieu Rock. Dla mnie, podobnie jak chyba dla reszty mojej załogi, najlepsze miejsce nurkowe podczas tego rejsu to skała w kształcie podkowy, otwartej od południa, gdzie ilość i różnorodność gatunków pod wodą po prosu mnie poraziła... Zaliczyłem już nurkowania w naprawdę fajnych miejscach, ale Richelieu Rock to jak zanurzenie w przepełnionym rybami akwarium. Może i widoczność nie zachwycała, ale zaraz po 26 pierwszym nurkowaniu w tym miejscu postanowiliśmy zostać tam cały dzień. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Po kilkudniowym rejsie wracamy na Phuket, by następnego dnia wyruszyć na kolejne nury. Tym razem obnurkujemy wyspy Phi Phi leżące na wschód od wyspy Phuket. Nurkowania inne niż na Similanach, przede wszystkim ze względu na nieco gorszą wi- Nuras.info 3/2012 doczność. Temperatura wody przekroczyła 30 stopni, więc razem z kilkoma kolegami pozbyłem się skafandra, nurkując jedynie w szortach, koszulce i skarpetkach... Od reszty ekipy, korzystającej nadal z ochrony pianek, dostaliśmy przydomek Kazachstan divers, co chyba miało podkreślać nasz wygląd... Nurkowanie bez skafandra jest naprawdę niesamowite, jeśli nie próbowali- ście – polecam. W okolicach Phi Phi jedną z podwodnych atrakcji jest na pewno wrak promu King Cruiser o wymiarach 85 x 28 m leżący na 32 metrach. Dwa dni nurkowań upłynęły szybko, ale nasz smutek gasił nieco dalszy plan. Razem z Gosią zaplanowałem kilkudniowy pobyt w Bangkoku, a wcześniej rejs na wyspę Jamesa Bonda, czyli słynne miejsce, gdzie dawno temu kręcono przygody Agenta 007. Dwa tygodnie pobytu w Tajlandii nie wystarczyły z pewnością na pełne zapoznanie się z szeroką ofertą turystyczno-nurkowo-rozrywkową tego pięknego kraju. Jednym z moich marzeń przed wyjazdem do Tajlandii była przejażdżka na słoniu. Jednak będąc na miejscu, nie trzeba było być mocno spostrzegawczym, aby zorientować się, że zwierzęta te są bardzo źle traktowane. Świetnie nadają się do ciągania ciężkich przedmiotów, ale zupełnie źle znoszą noszenie ludzi. Moje marzenie poszło zatem w niepamięć. Planując wyjazd do Tajlandii należy pamiętać o kilku kwestiach. Proponuję zakupienie wizy załatwić w ambasadzie Królestwa Tajlandii w Warszawie, choć możliwe jest uzyskanie wizy turystycznej na lotnisku przy wjeździe do Tajlandii. Taka wiza jest 27 ważna przez 15 kolejnych dni i kosztuje 1000 B (ok. 100 zł). Ceny w Tajlandii są dość niskie, ale kasy wydać można naprawdę dużo. Najczęstsze problemy zdrowotne dotykające turystów to przede wszystkim AIDS i żółtaczka, a nie jak powszechnie się uważa malaria. Kwestię zdrowia, szczepień i różnego typu zabezpie- czeń proponuję potraktować indywidualnie i zgodnie ze Nuras.info 3/2012 swoimi przekonaniami. Nie chciałbym w tym miejscu namawiać do szczepień czy też je lekceważyć. Każdy musi podjąć decyzję samodzielnie i zgodnie ze swoim sumieniem. Oczywiście trzeba także uważać na słońce i udar cieplny oraz przede wszystkim odwodnienie. Słońce potrafi palić niemiłosiernie ze względu na bliskość równika, a położenie jest także przyczyną ogromnej wilgotności. Odwodnienie jest przecież jednym z czynników zwiększających ryzyko wystąpienia choroby dekompresyjnej, tak więc picie odpowiednich napojów (niegazowanych i bezalkoholowych) jest bardzo ważne. Często w Tajlandii dochodzi również do wypadków komunikacyjnych, głównie motorowerowych, których jest tam mnóstwo. Koncentracji też na pewno wymaga samodzielne prowadzenie maszyny, gdyż w kraju tym obowiązuje ruch lewostronny. W rejonach turystycznych nie słyszy się o poważnych problemach ze strony zwierząt. Praktycznie nie ma niebezpiecznych ani nawet uciążliwych owadów, jak osy, pająki, ilość komarów jest mniejsza niż 28 w Polsce latem. Tajowie pozdrawiają się, dziękują, witają i żegnają gestem złożenia rąk jak do modlitwy i skinieniem głowy. Są bardzo sympatyczni i tolerancyjni wobec turystów. Szczególnie miłe są Tajki dla panów, a wybranie się na ulicę Bangla w Patong na Phuket może się skończyć nagminnym nagabywaniem i natręctwem z ich strony... Choć pewnie wielu panom to nie przeszkadza... Nie odwiedziłem jeszcze wielu zakątków na świecie, ale do Tajlandii na pewno szybko wrócę. Bo naprawdę warto. Szczególne podziękowania dla Gosi, Piotra i całej mojej ekipy za pomoc, atmosferę i wspaniałe przygody. Miłosz Dąbrowski Nuras.info 3/2012 Karta rabatowa, czy warto? Wszystkie firmy kierujące swoją ofertę do nurków serdecznie zapraszamy do współpracy przy wspólnym tworzeniu systemu lojalnościowego. Partnerami programu mogą zostać bazy i szkoły nurkowe, biura podróży oraz producenci i dystrybutorzy sprzętu nurkowego. Udział w inicjatywie jest bezpłatny. Podstawowym założeniem Karty Rabatowej jest udzielenie klientom rabatu na wszystkie oferowane przez Państwa towary i usługi. Sami decydujecie o wysokości przyznanego rabatu. Bezpłatna Karta Rabatowa to znakomity sposób na promocję i dotarcie do coraz szerszego grona osób oraz stworzenia grupy stałych, zadowolonych klientów. Zostając Partnerem projektu wyróżniasz się na tle konkurencji, budujesz pozytywny wizerunek firmy, dbającej o klienta i jego potrzeby. Każdy posiadacz Karty Rabatowej z pewnością na bieżąco będzie sprawdzał ofertę firm, w których może dokonać korzystnych zakupów. Jeśli dotąd nie znał profilu działalności lub nie wiedział o istnieniu danej fir- my, zachęcony rabatem z pewnością skorzysta z oferty naszego Partnera, szczególnie w przypadku, gdy konkurencja nie bierze udziału w programie. Każda firma partnerska wymieniona zostanie na podstronie Magazynu nurkowego Nuras.info, stworzonej specjalnie na potrzeby Karty Rabatowej. Jeżeli jesteś kupującym i wciąż zwlekasz z zakupem sprzętu, czekając na okazję lub promocję, lub chciałbyś otrzymać rabat na wyjazd lub kurs nurkowania… mamy dla Ciebie ofertę. Wystarczy, że odbierzesz bezpłatną Kartę Rabatową, uprawniającą jej posiadacza do uzyskania zniżek w firmach współpracujących z naszym Magazynem, a będziesz mógł do maja 2011 r. bez żadnych ograniczeń, korzystać z rabatów i promocji przygotowanych specjalnie dla czytelników Nuras.info. Prezentację wszystkich Partnerów honorujących naszą Kartę znajdziesz na stronie internetowej nuras.info. Partnerami projektu są wyłącznie renomowane firmy, które zyskały 29 zaufanie i uznanie konsumentów najwyższą jakością oferowanych produktów i usług. Więcej na www.partnernurkowy.pl Partnerzy programu Nuras.info 3/2012 Belize rejs z Gwatemali do Blue Hole Podróż, wiosną 2011, do Belize była sama w sobie wielką przygodą. Trudy podróży, aby wypłynąć na wody Belize wprost na spotkanie z podwodną przygodą, jak to zwykle w takich wyprawach, były warte wysiłku. Lot do Madrytu, tam zwiedzanie wieczorne, nocleg i dalej następnego dnia lecimy na Karaiby, a konkretnie na Kostarykę. Po wylądowaniu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony lotniskiem. Chyba jako jedno z nielicznych na świecie całe lotnisko wyłożone jest dywanami, zadbane, czyste i niczym nie przypominało wyobrażeń biednych krajów Ameryki Środkowej. Tam tylko przesiadka do następnego samolotu i 30 Nuras.info 3/2012 lecimy do Hondurasu. Po kolejnych dwóch godzinach lotu, już mocno wymęczeni siedzeniem w samolotach, wreszcie jedziemy do wcześniej zarezerwowanego hostelu Tamarindo w San Pedro Sula. To dwumilionowe miasto, wg wielu przewodników turystycznych, znajduje się w czołówce miejsc godnych zobaczenia w Ameryce Środkowej. W nocy woleliśmy nie zwiedzać okolicy, ale z samego rana cała grupa skorzystała z restauracyjki na pobliskim bazarze. Tuż po śniadaniu przyjechał kierowca z Gwatemali i zabrał nas wreszcie do portu zaokrętowania Rio Dulce w Gwatemali, gdzie dojechaliśmy równo po trzech godzinach. Nie ma co tracić czasu. Jeszcze tego samego dnia cała grupa pojechała do wodospadu Aqua Caliente. Wrząca woda wypływająca z głębi ziemi, tworząca wodospad o temperaturze około 70 stopni, mieszająca się z zimną rzeką – robi wrażenie. Aby doznać czegoś nowego, lokalny przewodnik zaprowadził nas do źródeł gorącej rzeki w dżungli. Tamtejsza brązowa glinka jest mocno polecanym kosmetykiem jeszcze z czasów, gdy po tej ziemi chodzili Majowie. Tak też i my skusiliśmy się, aby zrobić sobie maseczki z gliny i dać się ponieść uczuciu, że choć trochę zabieg ten nas odmłodzi. Choć o rok… Radość dorosłych ludzi paćkających się błotem sama w sobie jest zabawna i śmiech temu towarzyszący z pewnością odmładza, jeśli nie ciało, to na pewno ducha. Tuż po kąpieli błotnej i wodnej jedziemy do twierdzy Castello de San Fillipe i wreszcie wracamy na nasz luksusowy kata- 31 maran Quo Vadis, na którym spędzimy kolejne 10 dni. Poranek zaczynamy od zakupów, dla wszystkich załogantów, na bazarze w miasteczku Rio Dulce. O 14.00 ruszamy rzeką o tej samej nazwie w dół, ku wyjściu na ocean. Po zeszłorocznym rejsie już wiedziałem, czego się spodziewać. Natomiast Nuras.info 3/2012 ci, którzy widzieli kanion rzeki pierwszy raz, jak nie trudno się domyśleć, byli zachwyceni, żeby nie napisać – oczarowani. Ponownie i ja doznałem tego uczucia! Unikatowe miejsce, jakim jest kanion rzeki Rio Dulce to rezerwat przyrody. Znalazło tu miejsce do życia kilkanaście gatunków czapli, kormoranów i innych ptaków żywiących się głównie rybami. Rzeka jest niezwykle rybna. My zapamiętamy ją jeszcze z tego, że zjedliśmy lokalną rybę o nazwie Robalo. 32 Wreszcie dopływamy do Livingstone, ostatniego miasta Gwatemali, gdzie nie ma dróg wyjazdowych i wjazdowych. Tu odprawiamy się i po wyśmienitej kolacji w lokalnej restauracji, gdzie wszyscy zjedliśmy zupę marinera (zupa rybna z krabami, krewetkami i rybą), wypływamy na kotwicowisko w Zatoce Honduras. Co też przyniosą nam następne dni, zastanawiali się wszyscy przy ostatnim drinku przed jutrzejszym rejsem w morze. Kolejnego dnia płyniemy w stronę Sapodias Cayes, początek pasma raf belizyjskich. Pierwsze nurkowanie, tzw check dive, robimy w miejscu zwanym Seal Island. Z fokami nie ma ono jednak nic wspólnego, podobno brytyjskie siły wojskowe trenowały tu swoich komandosów – „seals”. Czekały tu na nas rafy opadające do 20 metrów. Zdecydowanie przydaje się kompas. Przy samej kotwicy 2,5 metrowa płaszczka robiła naprawdę wrażenie! Ruszamy dalej w kierunku raf Glover’s reefs. Po drodze mijamy wysepki, urokliwe niczym z filmów o piratach z Karaibów. Jedna z nich, wielkości 10 metrów kwadratowych, szczególnie przykuła naszą uwagę, gdyż wybudowano na niej… toaletę. Wy- Nuras.info 3/2012 obraźnia ludzka nie ma granic, ale akurat w tym przypadku słabo to wyszło, zwłaszcza że wyspa nazywa się Queen’s Island (wyspa królowej). Dopływamy wreszcie do Glover’s Reef i tam wykonujemy wspaniałe nurkowanie w miejscu odkrytym przez J. Cousteau. 20 – 30 lat temu było ono tak bogate w życie, że trzeba było się przepychać między rybami, co widać w jednym z odcinków filmu Podróże J. Cousteau. Rafa jest niesłychanie malownicza, jeśli chodzi o formacje, dużo przesmyków i tuneli. Piasek na głębokości 8 metrów w pewnym momencie łamie się i zaczyna się ściana opadająca do kilkuset metrów. Z tego nurkowania wszyscy z pewnością zapamiętają gigantycznego strzępiela – długości nurka, ale waga, myślę, razy dwa. Następnego dnia nad ranem ruszamy przez Atol Belize w kierunku docelowym, czyli rafy w okolicach Blue Hole, a konkretnie nazywa się to Lighthouse Reefs. Około 13.00 dopływamy do wysepki Long Caye, aby pożyczyć dodatkowe butle na nurkowanie w Blue Hole. Jedyne centrum nurkowe Huracan akurat ma tydzień przerwy w funkcjonowaniu, przeznaczony na serwis sprężarki i innych urządzeń. Wspólnie z kapitanem dotarliśmy do nowobudowanego resortu Long Caye Ico Resort, gdzie poznaliśmy dwóch właścicieli. Na szczęście pomogli nam, udało się wypożyczyć i nałado- 33 wać butle. Właściciel, Belg, początkowo nie był skory do pomocy, jednak kilka lat temu nasz kapitan Rafał smakował polskiej wódki z ów właścicielem Huracan Diving Center i to uratowało całą sytuację. Nuras.info 3/2012 Płyniemy na Blue Hole. 31 marca 2011 roku wreszcie zobaczymy marzenie wielu tysięcy nurków. Dopłyniecie nie jest proste. Rafy są tak zdradliwe, a głębokość tak mała, że nawigowanie jest tu rzeczą niebywa- le trudną, co potwierdzają wraki, które widzimy od czasu do czasu na rafach i na mapach nawigacyjnych. Naprawdę bardzo pomocny okazał się właściciel budowanego resortu na Long 34 Caye, Jim Cullinam (tel.501 223 3228, www.longcayebelize.com, mail [email protected]). Uświadomił nam, iż już za rok zaczną współpracować z Huracane, będzie można dolecieć z Belize City samolotem wodnym. Będzie to niewątpliwie bardzo uczęszczane miejsce przez nurków z całego świata! Dopływamy nad Blue Hole pod wieczór. Wchodzimy do wody przy jednej z dwóch boi, od strony gdzie J. Cousteau wysadził w powietrze kawałek rafy, aby mógł tam wpłynąć swoim Calypso. Ściana zaczyna się od około 12 metrów głębokości. Spadamy na 40 metrów. Już mało światła, ale są! Mowa o stalaktytach. Czarna czeluść opada tu do 140 metrów. Nurkowanie w Blue Hole ma swoją moc! Nocujemy nad Blue Hole. Niektórzy twierdzą, iż jest to magiczne miejsce w skali całego globu ziemskiego. Faktem niepodważalnym jest to, że gdy pomyślałem sobie, że śpię nad miejscem, które zawsze podziwiałem w Internecie jako niesamowity twór geologiczny, daje wiele do myślenia. Każdy z uczestników stara się zapamiętać swoje sny z noclegu nad Blue Hole. Rano dzielimy się tym, co przyniosła nam energia kosmiczna. Nuras.info 3/2012 Kolejnego dnia wstajemy o świcie i nurkujemy o 7:00 rano, tym razem głębokość 55 metrów. Okazuje się, że na 50 metrach przejrzystość wody wzrasta dwukrotnie w stosunku do tego, co widzieliśmy wczoraj wieczorem. Określam tam przejrzystość na około 40 metrów. Na Blue Hole nie ma ciekawej rafy koralowej, ale przecież nie po to tu przypływają nurkowie. Jeszcze jedno nurkowanie do 20 metrów spowodowało, że w zasadzie opłynąłem prawie całą studnię. Jeśli trafię tu kolejny raz, już wiem, że tylko na głębokie nurkowania. Studnia sama w sobie nie jest jakaś urokliwa czy bogata w życie. Jest to raczej kult miejsca, jak np. piramidy egipskie. Po nurkowaniu płyniemy do wyspy Half Moon Caye. Latarnia morska, która stała tu do 2010 roku dała nazwę całemu ciągowi raf tych okolic – lighthouse reefs. Latarnia runęła do wody podczas huraganu. Na wyspie jest rezerwat przyrody. Można tu podziwiać lęgowisko koloni ptaków. Zawsze myślałem, że te czarne przypominające pterozaury ptaki to fregaty, tymczasem okazało się, że to zupełnie co innego. Możemy podziwiać gniazda tych ptaków z wieży widokowej specjalnie postawionej dla turystów. Dosłownie 3 metry od barierki wieży widzimy pierwsze ptaszyska wygrzewające jaja i karmiące swoje pisklęta. Huragany to normalność w tej części świata. Z jednej strony niszczą rafę podwodną i dżungle na wyspach, z drugiej jednak przesuwają koralowce podwodne, dając początek nowym rafom, a na lądzie miejsce dla kolejnych gatunków drzew. Tu dżungla rośnie równie szybko jak jest niszczona przez siły natury. Na wyspie jest sprężarkownia oraz mały sklepik z t-shirtami i pamiątkami. Ładujemy butle i płyniemy na drugie nurkowanie od zachodniej strony wyspy, na miejsce, które pokazał nam lokalny 35 Nuras.info 3/2012 przewodnik. Pionowa ściana z dużą ilością ryb w płytszej części rafy. Pod łodzią piach, ale tuż za krawędzią rafy jedno z piękniejszych miejsc, jakie odkrył J. Cousteau, a co ja mogę bez dwóch zdań potwierdzić. Na dzień dobry przywitał nas rekin rafowy, a po drodze olbrzymie barakudy samotniczki, nie zdradzały strachu wobec nurków. Pod koniec nurkowania pod łódź przypłynęły 3 olbrzymie tarpuny, w zasadzie symbol Morza Karaibskiego. Te, to już w ogóle się nie bały. Ryba często widziana w toni wodnej i mylona z kształtem rekina. Można było podpłynąć do nich niemalże na wyciągniecie ręki. Płytsza część, pod względem ilości ryb i koralowców, przypominała prawdziwe akwarium. Generalnie rafy są tu zupełnie niezniszczone. Dla nurka, który widział już nie jedno w różnych częściach świata, miejsce wyda się unikatowe i myślę, że każdy potwierdziłby, że rafy są zachwycające. To jest zupełnie coś innego niż widzimy w najbliższym nam Morzu Czerwonym. Spotkamy tu dużo barakud, ale nie takich stąd, jakie widzi się często na spektakularnych zdjęciach. Są to zazwyczaj samotne sztuki kręcące się tuż przy rafie. Nie znają strachu przed człowiekiem, a obserwując zęby tych drapieżników z bliska, momentami zastanawiałem się, kto powinien się tu bardziej bać. Zaobserwujemy tu dużo graników, bardziej znanych pod nazwą strzępieli (ang. Grouper). Niektóre mają masę przekraczającą ciężar nurka dwukrotnie. Skoro są strzępiele, musi występować ich główny wróg – rekin. Co ciekawe, nie widać tu muren i ośmiornic. Dużo langust i wszelkiego rodzaju gatunków Lucjanów widzimy praktycznie na każdym nurkowaniu. 36 Nuras.info 3/2012 Jeszcze dwa nurkowania zauroczyły wszystkich przy zachodniej stronie Long Caye. Na 50 metrach pływały rekiny rafowe, a w płytkiej części zachwycały bardzo urokliwe korytarze w rafie. Coś podobnego widziałem na rafach Egiptu w okolicach Marsa Alam. Na noc ruszamy do zatoki wysepki Long Caye i tam robimy nurkowanie nocne. Miało być przy rafie, gdzie zatopiona jest kame- 37 ra podwodna, projekt National Geographic. W Internecie można czasami zobaczyć, co się dzieje wokół kamery. Niestety była noc, do tego duże falowanie, tak więc wylądowaliśmy na nurkowaniu w okolicy łodzi, która stała na kotwicy. Głębokość 2 m, ale nawet na tej głębokości spotkaliśmy olbrzymiego orlenia. Dzień później w tym samym miejscu pływały rekiny (ang. Nurse Shark). W tych okolicach są miejsca gdzie rekiny zachowują się wręcz jak psy, które wiedzą gdzie i której trzeba przyjść, aby dostać coś do jedzenia. Na Half Moon Caye, gdy rybacy wyrzucali resztki ryb do wody o głębokości pół metra, rekiny te wychodziły prawie na brzeg, aby coś skubnąć i zabrać ptakom, które jakby znikąd także pojawiają się w dużych ilościach. Kolejny dzień przesuwamy się ciągle w kierunku Gwatemali. Tym razem z rana płyniemy z lokalnym przewodnikiem, a zarazem właścicielem jedynej bazy nurkowej na wyspie Middium Long Caye. Nurkowanie na Glover’s Reef, kto wie, czy nie jest jeszcze bardziej spektakularne od tych na rafach Lighthouse Reef. Płyniemy dość długo łodzią, opływając rafy Middium Long Caye od strony oceanu. Wchodzimy do wo- Nuras.info 3/2012 dy w biegu. Ściana zaczyna się na 15 metrach i spada w czeluści dna morskiego pod kątem około 70 stopni. Przejrzystość wody oceniam w tym miejscu na 40 metrów. Po odwiezieniu przewodnika na wyspę, ruszamy dalej w kierunku Gwatemali wzdłuż szlaku, którym pływają delfiny i rekiny wielorybie. Siadamy na pokładzie i wypatrujemy. Nocujemy przy prywatnej wyspie Tom Owens. Nazwa wzięła się od brytyjskiego admirała, który na początku XIX wieku miał za zadanie omapowanie tutejszych raf i wysepek. Co ciekawe, do dziś korzysta się z tych map! Ciągle Google Maps nie dorównuje temu, co zrobił dawno temu człowiek! 4 kwietnia o 6.00 rano ruszamy dalej w kierunku wejścia do rzeki Rio Dulce. Po drodze, na środku oceanu, trafiamy na wypłycenie, gdzie wskakujemy, aby popływać w ABC. W tych okolicach są delfiny, faktycznie wreszcie przypłynęły i chwilę z nami popływały. Około 11.00 opuszczamy wody Belize i wpływamy na wody międzynarodowe. Tu na jacht mogą wejść tylko służby specjalne pod warunkiem, że jest podejrzenie przemytu narkotyków lub niewolników. Aby zaznaczyć suwerenność pokładu, kapitan wywiesza banderę amery- kańską, tym samym uświadamiając co niektórym, że jesteśmy tu nielegalnie, bo nie mamy wizy amerykańskiej. 12:00 w południe, 4 kwietnia, już widać ląd. Toń zmieniła zabarwienie od olbrzymich mas wody wypływających z Rio Dulce. Ostatnie nurkowanie robimy w Gwatemali, na środku zatoki Honduras, gdzie wielka łacha piachu oznaczona jest światłem sygnałowym. Głębokość 7 metrów, przejrzystość jak nie trudno było się domyśleć, spadła do około 10 metrów, ale pod samą la38 Nuras.info 3/2012 tarnią oaza ryb. Zrobiło się tu całe sanktuarium fauny tych wód, zaczynając od drapieżników, tutaj barakud, a kończąc na najmniejszych krewetkach. Ciekawskie płaszczki, wręcz wpływają na dłoń. Spider Crabs, tak bardzo charakterystyczne w tych wodach, siedzą w każdym zacienieniu. Krótkie i płytkie nurkowanie, ale konkretne. Wreszcie wpływamy do Rio Dulce, nocujemy po drodze w niesłychanie malowniczej zatoce. Gdyby nie odgłosy dżungli, można by pomyśleć, że stoimy na kotwicy na Mazurach. Inny zapach wody, inne odgłosy żab, inne dźwięki świerszczy i gwiaz- dy odwrócone tak, że w Polsce nie widzimy zupełnie tej części nieba. Następnego dnia, 5 kwietnia 2011 roku, cała grupa zobaczy coś niezwykłego po raz kolejny! Tikal – największe miasto Majów odkryte w XIX wieku. Mówi się, że na szczycie piramid jest jakieś skupisko energii 39 Nuras.info 3/2012 kosmicznej, coś dla nas niezrozumiałego. Całe rzesze ludzi marzą, aby w tym miejscu być i poczuć, ile w tym prawdy. Po wejściu na kilka piramid w Tikal stwierdzam, że fak- tycznie jest coś na rzeczy. Trudno mi to wytłumaczyć, to trzeba przeżyć. Absolutnie będąc w Gwatemali trzeba zobaczyć to miejsce i poczuć jego moc, jednocześnie wyobrażając sobie życie Majów, Azteków, Olmeków i innych nacji, które dawno temu często nie miały pojęcia o innym świecie. Przybycie Hiszpanów zmieniło cały bieg historii, ale to już inna opowieść. Tu jednak, chcąc nie chcąc, ciągle się o nią ocieramy. Tekst i zdjęcia: Rudi Stankiewicz 40 Masterlift Evolution Masterlift Pro www.beuchat.pl VRT SoftTouch NOWA JAKOŚĆ VR 200 SoftTouch VR 200 SoftTouch Nuras.info 3/2012 Podwodna Słowenia Wczesnym lipcowym rankiem 2011 roku zakończyliśmy naszą wizytę w Czarnogórze. Teraz jechaliśmy już w stronę Polski, jednak kilka dni mieliśmy jeszcze „powakacjować” w Słowenii. Dłuższa przerwa w trasie wypadła rozmyślnie na wąziutkim skrawku wybrzeża Adriatyku, stanowiącego część Morza Śródziemnego, mianowicie w Bośni i Hercegowinie. Wraz z dwoma synami włożyliśmy ABC i snorklowaliśmy. Skaliste dno szybko schodziło głębiej, a widoczność sięgała maksymalnie 2- 3 metrów. Schodząc na 5- 7 metrów, znaleźliśmy wrak zielonej łodzi rybackiej. Widzieliśmy trochę malutkich rybek i opony. Po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy z wody, przepłukaliśmy gardła słodkimi napojami i ruszyliśmy do naszej Słowenii. Mając do dyspozycji tylko dwa dni nurkowe, po zakwaterowaniu w marinie, podjechałem do jednego z centrów nurkowych, znalezionego dużo wcześniej w necie. Problemem stało się zaparkowanie auta. Dosłownie wszystkie miejsca były zajęte. Telefonicznie dowiedziałem się, że mogę na czas wyładowania sprzętu dojechać na jeden z parkingów strzeżonych, a oni dadzą mi potem bilecik uprawniający do darmowego przejazdu. Po standardowym sprawdzeniu certyfikatów i ubezpieczenia umówiłem się na pierwsze zanurzenie. Przeniosłem sprzęt nad wodę, bo baza składała się z dwóch punktów. Jeden funkcjonował jako biuro i sklep nurkowy, a drugi znajdował się jakieś 50 metrów dalej i do tego nad samym morzem w przystani. Tu pracował kompresor, niektórzy przymierzali pianki czy jackety. W końcu dość sprawnie popłynęliśmy porządnym ribem na nasze miejsce, które nazwali „Fiesa”. W jednej z zatoczek, w odległości 200 m od brzegu wskoczyliśmy po briefingu do wody. Głębokość maksymalna 42 dochodziła do 11 m. Penetrowaliśmy skaliste dno, było pełne zakamarków. Od razu pomyślałem o nocnym zanurzeniu, które w podobnym miejscu pokazałoby zapewne mnogość życia skorupiaków i głowonogów. Tymczasem nikt się mną nie przejmował i pływałem raczej sam niż z kimś. Utrzymując najbliższych nurków w zasięgu wzroku, przy niezłej widoczności sięgającej 15 m, odkrywałem tajemnice słoweńskiego Adriatyku. Towarzyszyły mi małe ławice drobnych ryb, znalazłem kilka krabów oczekujących zachodu słońca, ukwiały, a nawet malutką murenę. Nuras.info 3/2012 Szczerze mówiąc, byłem średnio zadowolony. Życia było mało i miejsce takie sobie. Porozmawiałem z Jernejem, naszym przewodnikiem, o innych miejscach nurkowych. Następnego dnia mieliśmy popłynąć na nurkowanie wrakowe, a prócz tego zaproponował nurkowanie nocne. Tymczasem wróciłem do mariny. Rodzinka korzystała w tym czasie z ogólnodostępnego basenu. Słowenia nas zaskoczyła. Określiłbym Portoroż miasteczkiem z czystością i porządkiem niemieckim oraz atmosferą włosko-hiszpańską. Na ulicach przestrzeganie dozwolonej prędkości, parkowanie w odpowiednich miejscach, brak graffiti, poprzyklejanych gum do żucia czy petów, a w pubach i knajpach entuzjazm, przychylność i luzik. Minusem jest drożyzna. Słowenia bardzo szybko wprowadziła euro. Stało się to już 1 stycznia 2007 roku. Ceny poszybowały i są minimalnie wyższe niż w Chorwacji, za wyjątkiem paliwa, które – o dziwo – było najtańsze po drodze. Kto szuka – znajduje! Zagłębiając się w miasto i szukając tamtejszych marketów dyskontowych, znaleźliśmy i takie z przystępnymi cenami za podstawowe produkty spożywcze. Wieczorem zjawiłem się znów w centrum i wraz z pozostałymi nurkami zacząłem przygotowywać się do nocnego zanurzenia. Nurkowaliśmy przy przystani, na tzw. „home reef”. Przygoda z Adriatykiem nocą okazała się fantastycznym przeżyciem. Wchodziliśmy w ośmiu po cztery pary. Nurkowałem właśnie z Jernejem. Testował jakąś ogromną latarkę, która była re- 43 flektorem o wielkiej mocy i z zerową pływalnością. Dzięki temu widzieliśmy więcej, tutejsze wody okazały się bardzo ruchliwe, ich mieszkańcy byli właśnie w trakcie kolacji, którą najpierw musieli zdobyć. Bardzo dużo krabów, różnych gatunków, przebiegało to z jednej, to z drugiej strony. Niektóre jak najbardziej nadawały się na nasze, ludzkie talerze. Gdy zbliżałem się do nich Nuras.info 3/2012 za bardzo, walecznie unosiły szczypce i cofały się gotowe ich użyć w każdej chwili. Obserwowałem mięsiste rozgwiazdy, jeżowce i różne ryby. W pewnym momencie w toni pojawiła się spora meduza. Podpływając bliżej podejrzałem, że malutkie rybki wpływają do niej. W świetle latarek wyglądała momentami jak mini kometa. Po chwili widoczność na poziomie dziesięciu metrów zaczęła się drastycznie zmniejszać. Do meduzy zdążyła podpłynąć już cała ósemka, więc zarządziliśmy odwrót, by jeszcze ostatnie minuty pod wodą spędzić z krabami. 44 Następnego dnia znów świeciło upalne lipcowe słońce. Ranek był rześki i przyjemny. W końcu Słowenia to w 90% góry i pagórki powyżej 300 m n.p.m. Dojechałem do bazy nurkowej. Zapakowani do łodzi ruszyliśmy w morze, by po kilkudziesięciu minutach dopłynąć do miejsca nazwanego od spoczywającego na dnie wraku Maona Rossa. Było nas siedmioro, ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, z Węgier, Rosji i prócz mnie jeszcze ze Słowenii. Briefing był konkretny. Schodzimy po linie opustowej, możemy spotkać lekki prąd, który poniżej 15 metra słabnie. Wrak leży na piasku, na głębokości 23-24 metrów. Od 17 metra zdarza się, że nagle spada widoczność nawet do jednego metra. Na twarzach niektórych nurków widzę poważne zakłopotanie. Wraz z przewodnikiem prowadzimy siódemkę. Mam najwyższe po nim uprawnienia, więc przewodnik mówi mi, że w razie czego zostanę z przodu, a on podpłynie pomóc lub sprawdzić, co się dzieje. Wszyscy pozostali są nurkami zaawansowanymi na poziomie AOWD różnych organizacji. Wskakujemy w końcu do wody i opadamy. Początkowa widoczność, 10 metrów, na 17 metrze maleje. Dotykamy prawej burty wra- Nuras.info 3/2012 ku i po „okejkach” płyniemy wzdłuż burty, mając ją po lewej. Widoczność sięga około jednego metra. W pewnym momencie odwracam głowę i nie widzę nikogo. Czekam 10 sekund i wracam. Okazuje się, że wszyscy zgromadzeni przy linie pokazują, że nie chcą już nurkować. Minęło zaledwie 8 minut od zanurzenia. Przewodnik pyta mnie, grzecznie pokazuję, że chcę zostać i kontynuować nurkowanie. Płynę wzdłuż wraku, opadam na 22 metry, by sprawdzić, czy może głębiej poprawia się wizura. Niestety nie. Decyduję się na powrót na mniej więcej 17 metr, tu mam przed sobą pokład. Zaczynam „zwiedzanie”. Maona Rossa leży tu od 1945 roku. Wrak ma 36 metrów długości. Zatonął u schyłku II wojny światowej, bo nieopatrznie trafił na minę. Pojedyncze ryby przepływają koło mnie. Widoczność po chwili znacznie się poprawia i wynosi teraz od 3 do 5 metrów. Mieszka tu ponoć ładny konger, ale nie zostajemy sobie przedstawieni, za to napotykam nagoskrzelnego ślimaka Flabellina affinis. Mogą mieć one różne ubarwienie, ten jest soczyście fioletowy i ma około 5 cm. Opływam wrak i docieram do opustówki. Kontrolując szybkość wynurzania, docieram na piąty metr, gdzie robię przystanek bezpieczeństwa. W końcu wynurzam się i dopływam do naszej łodzi. Ostatnie zanurzenie odbywamy w płytkich wodach zatoki. Miejsce nazywa się Piran Church i znajduje się w malowniczo 45 położonym miejscu, tuż obok zabudowanego cypla. Nie przekraczając 13 m głębokości, nurkujemy wśród skał i kamieni. Jest dużo mięczaków, ale przede wszystkim są największe małże Morza Śródziemnego, dorastające do 1,2 m, mianowicie szołdry Nuras.info 3/2012 (lac. Pinna nobilis). Spotykamy wargaczowate, barweny i ławice roślinożernych ryb Sarpa salpa, a także powszechne w całym basenie Morza Śródziemnego Chromisy kasztanowe (lac. Chromis chromis). Rozliczając się z bazą, rozmawiam o innych miejscach nurkowych. Jest tu jeszcze jeden godny obejrzenia wrak, który znajduje się jednak trochę dalej i trzeba zebrać odpowiednią ilość osób, by wybrać się tam na pół dnia. Dowiaduje się też, że obecnie (lato 2011) panują tu rewelacyjne, bardzo rzadko spotykane, warunki dotyczące wi- doczności. Generalnie o tej porze roku jest tu od 5 do 8 metrów, a obecnie widoczność pod wodą sięga 15 m. Następnego dnia rano wyjeżdżamy już do Polski. Czeka nas „parę” kilometrów drogi. Słowenia to takie miejsce, które mijamy jadąc do Chorwacji. Bardzo się jednak cieszę, że udało mi się tak zaplanować trasę, by zanurzyć się w tym adriatyckim zakątku dzisiejszej Unii Europejskiej. Wojciech Zgoła [email protected] 46 Nuras.info 3/2012 Wspomnienie Ponad dziesięć lat temu – trasa Szczecin, Berlin, Londyn, Johannesburg, Komati Springs (RPA). 3 tygodnie, ciągle razem, 24 godziny na dobę, z których 8 godzin z Donaldem Shirley’em, w oddaleniu od ludzi i cywilizowanego świata, mając za towarzyszki dwie butelki whisky, które skończyły się już na trzeci dzień… Zajęcia, rozmowy, testy, nurkowania, nurkowania i… długie wieczory oraz noce – przegadane na wszystkie możliwe i niemożliwe tematy: nurkowanie, dziewczyny, Sumerowie, Kosiński, zmieniający się świat, próby dostosowania się do tych zmian. Męskie rozmowy o wszystkim czego pożądamy w życiu – o dobrej pracy, dobrych związkach z innymi ludźmi, majątku, zdrowiu i spokoju ducha, o przyszłości, charakterze, osobowości... Tyle samo lat życia (to był/jest świetny rocznik), różne doświadczenia, lecz częściowo podobne wnioski i cele, a wśród nich ten naj- ważniejszy – potrzeba odkrycia własnej drogi w labiryncie życia, odnalezienie sukcesu w erze ciągłych zmian i zdolność dostosowania się do tych zmian. Jego niezwykła bezinteresowna pomoc spowodowała, że kurs trenera nurkowania technicznego u niezwykle dużo wymagającego Dona przebiegł gładko i miło „Daj z siebie jak najwięcej, gdyż to jest wszystko, na co Cię stać”, „Najlepszy trener/instruktor to taki, którego obecność studenci ledwie dostrzegają, ale zawsze mogą na nim polegać” W natłoku nowych wrażeń wspomnienia z Komati Springs uległy zatarciu. Następne 10 lat to były sporadyczne, ale zawsze bardzo serdeczne spotkania, już bez wspólnych nurkowań i czasu na refleksje… Wydarzenia tak zwykłe, że wręcz banalne, ginące w szeregu innych, a jednak zapisane gdzieś na dnie pamięci i serca... Są nieraz takie fakty i wydarzenia, wobec których człowiek mimo swej rzekomej doskonałości staje się bezradny. I tak 47 właśnie jest z przemijaniem. Ktoś jest, żyje, otoczony miłością i przywiązaniem, aż tu nagle… znika, tak po prostu już go nie ma. Słowa… nawet ich tysiące bardzo często nie są w stanie wyrazić paru prostych uczuć. Uczuć, które się po prostu zna, ale nie da się ich wypowiedzieć, dokładnie określić, włożyć w sztywno określone ramy, wręcz uwięzić za kratkami wymyślonych definicji. Jedna z najbardziej niezwykłych i wyrazistych postaci świata nurkowego, jeden z najpopularniejszych instruktorów nurkowania, człowiek, który ponad wszystko kochał nurkowanie, a poza tą miłością posiadał olbrzymią wiedzę teoretyczną i ponad trzydziestoletnie doświadczenie, kolega, przyjaciel, przez wielu nazywany po prostu Tatą. Rok temu odszedł Witek Śmiłowski, zmarł żyjąc pełnią życia… do końca. Romek Hłobaż Nuras.info 3/2012 Nurkowanie techniczne jak do tego podejść! – Musisz zadać sobie jedno zaje… ważne pytanie. Co lubisz w życiu robić. A potem zacznij to robić... – powiedział Laska w kultowym filmie, który pewnie wszyscy znają. Ja lubię nurkować, więc oczywiście robię to… Jednak, jak większość działań w życiu, również i nurkowanie można „uprawiać” na różne sposoby. Fotografia, wraki, jaskinie, szkolenia, ratownictwo, bicie rekordów, freediving, łowiectwo czy archeologia oraz kilka innych tematów nurko- wych pozwala na znalezienie w naszym sporcie najlepszego kierunku dla siebie… Sam pamiętam, że jak tylko wziąłem do ręki aparat, nie wchodzę już bez niego pod wodę… Podczas szkoleń, podróży i nurkowań spotykam wiele osób nurkujących technicznie. Cóż to znaczy, o co w tym chodzi – pytają mnie czasem moi kursanci, dla których na początku sama maska to zbyt duża ilość sprzętu… Sam również wielokrotnie zastanawiałem się nad tym popularnym w Polsce „zjawiskiem”, odbyłem mnóstwo rozmów o tych „technicznych” i wiem, że kwestia nurkowania technicznego jest sprawą poważną i tak trzeba ją traktować. Ani wyśmiewanie, ani przesadne podziwianie mocno obładowanych sprzętem nurków technicznych nie powinno mieć miejsca. To powinna być po prostu normalna sprawa. Powinna, ale często niestety nie jest… Poważne i profesjonalne potraktowanie tematu wymaga uzmysłowienia sobie podstawowych prawd o nurkowaniu tech48 nicznym. Jest to mój kolejny tekst, którego jedynym zadaniem jest zmusić do myślenia i brania pod uwagę faktów. Powstał, bo widzę, co się niestety często dzieje. Moda na nurkowanie techniczne wielokrotnie wypacza i ośmiesza to zjawisko. Czym jest samo nurkowanie techniczne? Dla większości rekreacyjnych organizacji nurkowych granica nurkowania powinna kończyć się na 40 metrach. Chcesz nurkować głębiej, używać mieszanek, zobaczyć to czego nie zobaczy każdy – zapisz się na kurs nurkowania technicznego! Jest to spore uproszczenie działań, ale nie jest moim celem opisywanie programów szkoleń czy reklamowanie poszczególnych federacji. Jestem nurkiem technicznym – usłyszałem kilka razy! Super, ale czemu zadzierasz nosa? Nuras.info 3/2012 Ja nie czuję się wcale gorszy, mimo że mam na sobie mniej sprzętu. Widać, że nie ewoluował, tylko skoczył na głęboką wodę, chyba zbyt głęboką. Sam nie wie, po co nurkuje, ale od razu podkreśla swoją wyższość. A zapytany, po co mu ta gumka przy automacie, zawstydził się jak dziecko i nic nie odpowiedział. Ktoś mu zrobił po prostu krzywdę. Niestety, bardzo często powody, dla których zostaje się nurkiem technicznym nie mają żadnych twardych podstaw i są po prostu przerażające… Otóż, czasami jest to zwykły kaprys, moda czy trend. Czasami naciska na przyszłego kursanta niezaspokojony finansowo instruktor, który szybko i nieco na siłę próbuje z kogoś zrobić technicznego. Zawsze sprzeda mu więcej sprzętu, więcej zarobi i będzie go szkolił bardzo długo! To co wyżej napisałem, stwierdzam po kilku rozmowach z przypadkowo spotkanymi ludźmi, którzy nijak nie potrafili powiedzieć, po co im twinset i 2 stage, skoro mają pływać płytko. Myślałem, że będą trenować trym, zmianę gazów i coś tam jeszcze… Po nurkowaniu padli z wycieńczenia, bo namęczyli się z tym niepotrzebnym sprzętem, jak na siłowni z Pudzianem. Pod wodą, poza zamu- laniem, nic innego niż ja nie robili… Pewnie, można sobie kupić HUMMERA i jeździć co niedzielę do kościoła – tyko po co??? Dla mnie, nie nurkującego technicznie z własnej woli, taki rodzaj nurkowania jest dla tych, którzy spełniają większość (a tak naprawdę wszystkie) z wymienionych niżej czynników: 1. Charakter i ogólne predyspozycje. Znam jednego instruktora technicznego, choleryk, zapominacz i osoba ogólnie niezorganizowana. Jeśli ma robić nurkowanie wymagające starannego przygotowania, dyskwali- fikuje go niestety jego osobowość, zwiastująca możliwe kłopoty w samej tylko organizacji. Dobry stan zdrowia, unikanie wszelkich używek oraz zdrowe odżywianie powinny być ważne dla każdego płetwonurka, technicznego więc w szczególności. 2. Wolny czas – sprawa wydaje się oczywista. Tutaj nie powinno być miejsca na pośpiech i nieprzygotowanie wynikające po prostu z braku czasu. Konsekwencje są oczywiste! Trening i samokontrola – jak wszystko wyżej – temat, o którym można długo dywagować. Nie wyobrażam sobie, że „techniczny” ma być spasionym i niewytrenowanym osobnikiem, który z dużą ilo49 ścią ciężkiego sprzętu sobie w ogóle nie radzi, a ilość jego tkanki tłuszczowej zwiększa ryzyko wystąpienia choroby dekompresyjnej… Dobry trening oraz szkolenie to podstawa bardziej wymagających nurkowań technicznych! Poza tym trzeba też wspomnieć o regularności… Znam wielu głębokich, którzy 4 razy w roku nurkują i za każdym razem musi być denko. Pełen profesjonalizm. 3. Doświadczenie – oczywiście im więcej spędzimy czasu pod wodą, tym nasza wiedza i doświadczenie będą bogatsze. Jest to rzecz bezcenna w nurkowaniach technicznych. 4. Pieniądze – bez uświadomienia sobie, ile to wszystko może kosztować, lepiej chyba nie zaczynać… Uważam, że jeśli już mamy coś robić, to należy wykonywać to najlepiej jak potrafimy. Wymagania przy szkoleniach i nurkowaniach technicznych, coraz bardziej popularnych, są na pewno wyższe niż przy rekreacyjnym, turystycznym nurkowaniu. Wszystko co wyżej wymieniłem jest oczywistą oczywistością, jak mawiał klasyk… Nie jest niczym złym to, że chcemy nurkować technicznie. Dzięki rekordowym Nuras.info 3/2012 nurkowaniom pogłębia się wiedza o sprzęcie nurkowym, a producenci mają świetny poligon do testowania. Wiedza nurkowa, a w szczególności medycyna, też czerpie z doświadczeń nurków technicznych. Wszystko to wpływa na rozwój i poprawę bezpieczeństwa w nurkowaniach rekreacyjnych. Jest to na pewno fantastyczna sprawa, ale żeby tak było, musimy to robić z głową. Najpierw zadać sobie szczere pytanie – co w nurkowaniu mi się podoba, co lubię??? Czy to na pewno dobre dla mnie??? A jeśli spełnię wszystkie wymagania, to się za to zabieram i staram się być konsekwentny! To wszystko wygląda trochę tak, jak w rajdach samochodowych… Kierować autem może praktycznie każdy, jeśli ma prawo jazdy. Jednak nie każdy może i powinien być już kierowcą rajdowym. A HUMMEREM do kościoła szkoda po prostu jeździć, wystarczy Skoda Fabia… Życzę spokojnego nurkowania! Znalezione w necie: Bycie nurkiem technicznym dla samego bycia nurkiem technicznym wydaje mi się dość egzotyczną formą wydawania pieniędzy :) Rozmowa na jednym z forów nurkowych: Czego nauczysz się na kursie nurkowania technicznego: – przeprowadzić poprawne zmiany gazów podczas nurkowania technicznego, – wykonać zaawansowane nurkowania bez dekompresji, kontrolować run-time, – wykonać zaawansowane nurkowania do 45 m na powietrzu bez ograniczeń w czasie dekompresji, używając dodatkowej 1 butli (stage) z gazem dekompresyjnym do 100% tlenu. – A rybki pooglądamy??? – pada pytanie. – NIE! MD Chcesz opisać wyjątkowe nurkowanie? Chcesz się podzielić ciekawymi informacjami? Napisz do nas [email protected] 50 Nuras.info 3/2012 O korzyściach #$% % 4 płynących z przedłużania pewnych przystanków +$, W tym artykule opisuję, skąd bierze się tradycyjny, eksponencjalny profil dekompresji i dlaczego w niektórych przypadkach warto od takiego profilu nieco odejść. Poniższe rozważania dotyczą typowych nurkowań rekreacyjnych, to znaczy takich, w których faza denna trwa zwykle 20 – 60’, rzadko kiedy osiąga kilka godzin, a więc jest wyraźnie krótsza od okresu niezbędnego do znacznego nasycenia wszystkich tkanek w organizmie (20 – 40 godzin). W takich nurkowaniach w trakcie wynurzenia na początku najbardziej nasycone są najszybsze tkanki. Potem, na coraz płytszych przystankach, najbardziej nasyconymi stają się coraz wolniejsze tkanki. Typową sytuację przedstawiłem na wykresie Wykres 1. Po nurkowaniu 30’/45 m, w trakcie wynu- Wy kres 1 30’/45 m AIR+Nx50+O2 de)*+,-.*/ kompresja wg VPMB HLPlanner. Na wykresie przedsta wiono nasycenia dwudziestu wybranych tkanek o półokresach nasycenia od 3.8 do 492’ 52 Nuras.info 3/2012 rzenia z prędkością 10 m/min, tkanki o półokresach poniżej 5’ odsycają się na tyle szybko, że nie są bardziej nasycone od tkanki o półokresie 5’. Na kolejnych przystankach najszybsze tkanki szybko się odsycają i najbardziej nasycone pozostają tkanki o coraz dłuższych półokresach, kolejno 8, 12, 18, 26 i 36’. Praktycznie od początku prac nad efektywnym planowaniem dekompresji panował paradygmat, który sprowadzał się do następującej prostej zasady: Planując dekompresję, należy trzymać się zawsze poniżej, ale jak najbliżej minimalnej głębokości, do której możemy się wynurzyć bez wywołania objawów choroby dekompresyjnej, czyli jak najbliżej tzw. sufitu dekompresji. Oczywiście cała trudność polegała na prawidłowym wyznaczeniu owego sufitu dekompresji. Kolejne modele dekompresyjne robiły to często w zgoła odmienny sposób, jednak sam paradygmat wydawał się przez długie lata niezagrożony. Jeśli planujemy dekompresję zgodnie z tym paradygmatem, to w nurkowaniu rekreacyjnym (czyli niesaturowanym) otrzymujemy serię przystanków o eksponencjalnie rosnącej – wraz z malejącą głębokością – długości, gdyż na pierwszych z nich odsycają się najszybsze tkanki, a potem tkanki o stopniowo coraz dłuższych półokresach. Obecnie praktycznie wszystkie programy do planowania dekompresji działają w ten właśnie sposób. Jednak stawiam pytanie: czy ów paradygmat jest bezwzględnie słuszny w planowaniu dekompresji? W istocie, jeśli rozważamy to, co dzieje się z gazem rozpuszczonym w tkankach, to w przypadku oddychania wszystkimi gazami – poza tlenem – wynurzenie się do mniejszej głębokości, powoduje przyśpieszenie odsycania. W przypadku gdy nurek oddycha tlenem, tempo odsycania jest niezależne od głębokości. Tempo odsycania z gazu rozpuszczonego, zgodnie z prawem Ficka, zależy od różnicy pomiędzy ciśnieniem gazu rozpuszczonego w tkance a ciśnieniem gazu rozpuszczonego we krwi. W dobrym przybliżeniu możemy założyć, że ciśnienie gazu rozpuszczonego we krwi tętniczej jest takie jak ciśnienie parcjalne tego gazu w płucach. Tak więc – jeśli oddychamy czystym tlenem, to niezależnie od głębokości ciśnie53 nie gazów obojętnych w płucach jest takie samo, a więc i tempo odsycania jest stałe. Jeśli jednak oddychamy gazem, który zawiera pewną część gazu obojętnego, z którego się odsycamy, to na płytszych przystankach ciśnienie parcjalne tego gazu w płucach jest oczywiście mniejsze, a więc i tempo odsycania – zgodnie z prawem Ficka – większe. Kiedyś badaczom dekompresji wydawało się, że póki nie ma choroby dekompresyjnej, to w tkankach nie ma żadnych stabilnych pęcherzyków gazu (wolnej fazy gazowej). Teoretyczne rozważania prowadziły do wniosku, że takie pęcherzyki powinny zostać unicestwione przez siłę napięcia powierzchniowego. Ten pogląd jednak obalił Yount w serii spektakularnych badań, w których udało mu się nawet wykonać, za pomocą mikroskopu elektronowego, zdjęcia pęcherzyków stabilizowanych przez cząsteczki powierzchniowo czynne znajdujące się powszechnie w ludzkich tkankach. Cząstki powierzchniowo czynne to cząstki, które zbudowane są w szczególny sposób: z jednej strony mają długą węglowodorową, hydrofobową część, z drugiej – Nuras.info 3/2012 polarne, hydrofilowe grupy funkcyjne. Ta- gdzie rc to promień krytyczny, y to napięcie mienia rc przesycenie krytyczne będzie cokimi cząstkami są np. detergenty służące do powierzchniowe a Pss to przesycenie. raz mniejsze, natomiast przy zmniejszaniu Promień krytyczny to promień pęcherzy- rc coraz większe, co oznacza, że łatwiej pomycia czy prania, a w naszym organizmie: < któ do " " ków, re przy da nym prze syceniu nie bę- budzić wolne kwasy tłusz czowe, triacy logli cery dy, wzro stu większe pęcherzyki niż "stecz - (są dą ule gały zmianie w sta nie rów nowa gi mniejsze. = sterole i wiele +" innych. Czą ki takie usta rozpusz czonym w tkance). Mniej wiają się swy mi hydrofobowymi ogonami z gazem W naszym orga nizmie stale znajdują się w stronę obojęt nej substancji, gdy się myje- sze pęcherzyki będą się dalej zmniejszały pęcherzyki o różnych rozmiarach, które w > (1 my, tak otaczają tłuste grudki brudu, a w na- (acz nie w nieskończoność ze względu na trakcie wynurzenia na płytsze przystanki sze natomiast – przy powiększają się zgodnie z prawem Boyla. szym organizmie – pęcherzyki gazu. swoje otoczki), więk sły. Zwróćmy uwa- Jednocześnie, wraz z malejącym ciśnieniem Hydrofilowe końce zwracają się w stronę tym przesyceniu będąro wody. Dzięki temu może powstać stabilna gę, że zgodnie z równaniem Laplace’a, pó- otoczenia, rośnie przesycenie, czyli różni#?! wtedy ca po między ciśnieniem gazu rozpuszczoemulsja brudu albo sta bilne pęcherzyki ga- ki tkanka jest niedosycona, a nawet zu zawieszone w wodzie. Dlatego właśnie gdy ciśnienie gazu w tkance jest równe ci- nego w tkance a ciśnieniem otoczenia. przy myciu ja!## + ko efekt uboczny powstaje śnieniu otoczenia, to wszystkie pęcherzyki Tempo dyfuzji gazu do pęcherzyków, zgod* 3 @ jest maleją. Dopiero przy prze syceniu część pę- piana, a małe pęche rzyki ga zu w naszych nie z prawem Ficka, proporcjonalne do +*# 3: cherzyków zaczyna rosnąć i to tym więcej, przesycenia, a więc po takim wynurzeniu tkankach są sta bilne. sze jest " prze sycenie. W rzeczywisto- > ( Uwzględnie nie tego, co się dzie+ je z wol - im wyż pęcherzy ki rosną dodat kowo z powodu dy = ną fazą gazową podczas dekompresji jest ści pęcherzyki nie mogą maleć w nieskoń- fuzji gazu do ich wnętrza. Jednak tej dyfuzji czo ność, w pewnym momencie ten proces częściowo przeciwstawia już dużo bardziej złożone niż syA tuacja, w się siła napięcia której skupiamy się tylko na gazie rozpusz- ustaje, ale to już inna historia. Równanie La- powierzchniowego, a więc zgodnie z rów" # czonym. Zacznij my od przed stawienia pod- plce’a moż na" przekształ cić: naniem Laplace’a, większe pęcherzyki wy " " B> ("+1 stawo wego rów nania termi nujące go magają mniejszych przesyceń by rosnąć. de = stabil ność pęcherzy ka gazu w przesyco nym Ponieważ w wyniku wynurzenia pęcherzy ośrodku, czyli równania Laplace’a: ki rosną zgodnie z prawem Boyla, to im pły > (1 cej jesteśmy, tym większa liczba otrzy mując przesyce nie krytycz ne, przy któ- pęcherzyków rośnie w wy niku dyfuzji gazu rym pęche rzyki o promie niu krytycz nym rc przy stałym przesyceniu. + Z drugiej strony, ! nie będą się zmieniały. Przy wzroście pro- jeśli oddychamy gazem innym niż czysty " + " ?! 54 ++ " Nuras.info 3/2012 przesycenie [bar] & " "% " głębokościach, ostateczne przesycenie w szaninie oddechowej, czyli zero. (Wykres tlen, na tym płytszym przystanku, tkanka się! "% % % momencie wyjścia na powierzchnię jest 2). Tym niemniej jeśli wykonujemy przystaszybciej odsyca poprzez krew z gazu roz-%!, "! " ! identycz ne. Wynika to oczywiście z faktu, nek głębiej, np. w całości na 6 m, to w jego puszczonego, a więc po pewnym czasie ci- śnienie gazów rozpuszczonych maleje i że niezależnie od głębokości mamy takie trakcie przesycenia są najmniejsze, a więc z efektywno przystanków na -6, 5, 4.5 i 3mtu w trakcie dekompresji na stu tlenie pęcherzyków nie gazów obojętcinych w mie punk widze nia wzro pęcherzyki przestają rosnąć. Jak widać, te samo ciśniePorównanie dwa mechanizmy działają przeciwstawnie i 1 6m wybranie optymalnego profilu wymaga 0,9 głębszego zastanowienia. Jeśli pozostanie0,8 15'/6m my na głębszym przystanku, pęcherzyki są 0,7 8'/6m utrzymane w mniejszych rozmiarach, prze4'/6m 0,6 sycenie jest mniejsze (albo wręcz pojawia 0,5 40'/6m 36'/5m 25'/3m 0m 32'/4.5m się niedosycenie), a więc duża część albo – 0,4 w przypadku niedosycenia – wszystkie pę0,3 cherzyki zmniejszają się, dzięki temu, że 0,2 gaz w nich zawarty dyfunduje do tkanki. 0,1 Niestety, jeśli nie oddychamy czystym tle0 nem, to tempo usuwania gazu rozpuszczo-0,1 nego z owej tkanki jest mniejsze niż wtedy, -0,2 gdy wynurzymy się na płytszy przystanek. -0,3 Zauważmy, że od razu możemy podzielić -0,4 104 106 108 110 112 114 116 118 120 122 124 126 128 130 132 134 136 138 140 142 144 146 sobie sytuację na dwa przypadki: dekompreczas [min] sja wykonywana na czystym tlenie i dekompresja wykonywana na innych gazach. kres 2 & Prze sycenia w stre fie 6 & – 0 m w trak cie dekom sji wyko wa na czy&2 stym tleWy +1! #3& 45 #!& pre !1# #0ny& nej2 44' & po 0& 1! & &wio !%7!& 8 #9: W tym pierwszym przypadku, z punktu$6 nie nurko1#& waniu 40’/66 m. Różny mi12 kolorami przed sta no & przesycenia w4 przy pad ku wy1 ko1&%2!12 1# &4&:4&'14&';62 #21 !1 1& ! < widzenia usuwania gazów rozpuszczo- nania całości dekompresji na 6 m (granatowy), oraz podziału czasu na przystanki 6 i 5 m, 6 i 4,5 !&# =:!10&60& &&#!&%&=1!& $&<!!"0 # !1%261 nych, głębokość nie ma znaczenia, to zna-$%& m oraz! 6 i 3&' m. Każdy punkt wykresu oznacza najbardziej nasyconą w danym momencie tkanczy niezależnie od sposobu podziału czasu kę, czyli każda linia w istocie składa się z odcinków odpowiadających kolejnym tkankom o co " " + tej dekompresji na przystanki na różnych raz dłuższym półokresie nasycenia. + 8 + " +" 55 " ! Nuras.info 3/2012 ) " " opłaca się wykonywać przystanek najgłę- gazu rozpuszczonego w tkankach przy da- przesycenia różnią się o ponad 30% pomię&"""" nym sposobie rozłożenia przystanków w dzy schematem eksponencjalnym optymalibiej jak to tylko możliwe. 6 " + +" Cóż, oczywiście trzeba pamiętać o in- strefie. Jak widać na wykresie, po dekompre- zującym usuwanie gazu rozpuszczonego a +++" przesycenie [bar] nych problemach związanych z użyciem sjach trwających 20’, z przystankami rozło- schematem S, który jest optymalny z punktu tlenu, czyli o toksyczności tlenowej. W nur- żonymi na cztery różne sposoby, końcowe widzenia usuwania wolnej fazy gazowej. porównanie przesyce w trakcie wykonywania deepstopów kowaniach w wodzie maksymalną głęboko1 30m ścią bezpieczną ze względu na toksyczność 27m 0,9 24m mózgową jest 6 m i w przypadku wykony33m 0,8 21m wania niezbyt długich dekompresji, w któschemat eksponencjalny 0,7 36m rych nie grozi nam toksyczność płucna, na 0,6 tej właśnie głębokości możemy wykonywać 0,5 optymalny przystanek tlenowy. 0,4 schemat arytmetyczny Gdy używamy innego gazu niż czysty schemat liniowy 0,3 tlen, optymalna głębokość przystanku musi 0,2 schemat S być kompromisem pomiędzy głębokością 0,1 korzystną dla usuwania rozpuszczonej i wol0 -0,1 nej fazy gazowej. Jeśli oddychamy gazem -0,2 zawierającym mało tlenu, to zależnie od -0,3 sposobu rozłożenia przystanków wykonywa-0,4 nych na tym gazie, otrzymujemy bardzo róż44 46 48 50 52 54 56 58 60 62 64 66 czas [min] ne przesycenia, co widać na wykresie Wykres 3. Zwrócić należy uwagę na przesy+$ rów & 1!> !1 !"#$ !" wy ko & ny wa 1& %7!& #3' cenia występujące w momencie wyjścia z 24 Wykres 3 Po nanie prze syceń podczas sche matów nych&6na innym0 ga zie niż wła2 & 44 #(: 1&0!#3&# !10& 4 ' na 21m, czyli w momencie wyjścia ze strefy ;62 ściwy dla danej stre!1 fy. Nur kowanie 40’/66 na tx18/45, kompresja wy&&#!&%&=1 konywana na gazie #21 1& ! <m !&#de =:!10&60& $ &<!!" 0 czy #li !1 %261 ! bar ! #!1 dekompresyjnej, w której stosujemy różne !& pleco wym w strefie tx35/20, od 36 do 24 m. Każ$%& dy punkt wy kre&' su? ozna czanaj dziej na$'@&' schematy rozłożenia czasu na przystankach. syconą w danym momencie tkankę, czyli każda linia w istocie składa się z odcinków odpowiaPrzesycenia po wyjściu ze strefy możemy 8 "" + dających kolejnym tkankom o coraz dłuższym półokresie nasycenia. Ta sama konwencja dotyczy traktować jako miarę efektywności usuwania +& wykresów Wykres 3; Wykres 4. $,&G" ,%E = " 56 + Nuras.info 3/2012 przesycenie [bar] Jeśli oddychamy gazem zawierającym W istocie użyłem tu schematów używa- wewnątrz strefy są znacznie większe w ponych powszechnie przez nurków. Jeśliby równaniu do sytuacji, gdy nurek oddycha mało tlenu, powinniśmy podążać zaraz za rozważać stricte optymalne usuwanie roz- gazem zawierającym mało tlenu. Podsumo- sufitem dekompresji. W przeciwnym wypuszczonej fazy gazowej, to najkorzystniej wując: w takim wypadku koszt przedłuże- padku może być korzystna zmiana schemabyłoby wykonać całość dekompresji na naj- nia głębokiego przystanku jest bardzo mały, tu dekompresyjnego i wydłużenie pewnych głębszych przystanków. płytszym przystanku, czyli w tym przypad- a zysk z tego płynący bardzo duży. Możemy więc postawić następujący Nadal jednak nie wiemy, które przystanku na 24 m. ki strefie naleuycia ży wydłużać. Otóż zauważmy, że Przesycenia wewnątrz strefy są miarą te- wniosek: zastosowanym w jego go, jak efektywna jest dekompresja w tej 1 strefie z punktu widzenia wzrostu bądź roz0,9 puszczania pęcherzyków gazu. W tym wy0,8 12m 18m 15m padku na przystankach wewnątrz strefy schemat eksponencjalny 0,7 21m przesycenia różnią się w zależności od wy9m 0,6 boru schematu, choć jeśli porównamy ten 0,5 6m wykres z następnym wykresem Wykres 4, to 0,4 zauważymy, iż te różnice są znacznie mniej0,3 schemat arytmetyczny sze niż w tym drugim wypadku. Oznacza 0,2 0,1 to tyle, że jeśli oddychamy gazem o małej schemat liniowy 0 zawartości tlenu, to zysk z przedłużania głę-0,1 bokich przystanków jest stosunkowo mały -0,2 a koszt takiego przedłużania dość wysoki. schemat S -0,3 Jeśli jednak używamy gazu zawierające-0,4 go stosunkowo dużo tlenu, to sytuacja ma 64 66 68 70 72 74 76 78 80 82 84 86 88 90 92 94 96 98 100 102 104 106 czas [min] się zgoła inaczej, co przedstawiłem na wy kresie Wykres 4. W tym wypadku po wyj !" wy %7!&1& '2 ściu ze strefy 21– 9 m różnica pomiędzy +$ Wykres 4 Po&1!>!1!"#$ równanie przesyceń podczas sche matów konywanych na właściwym gazie de- & 44 #(: #3&:!10&5)' najgorszym a najlepszym profilem wynosi kompresyjnym. Nurkowanie 40’/66 m na tx18/45, dekompresja wykonywana na Nx50 w jego ok. 10%. Z kolei różnice na przystankach @"1 strefie, czyli od 21– 9 m. 57 ! $ ( " Nuras.info 3/2012 tempo usuwania wolnej fazy gazowej zależy od różnicy pomiędzy ciśnieniem gazu rozpuszczonego w tkance a ciśnieniem otoczenia, czyli od przesycenia bądź niedosycenia tkanki. Dokładnie: im mniejsze przesycenie, tym wolniej rosną duże pęcherzyki a szybciej maleją małe. Im większe niedosycenie, tym szybciej maleją wszystkie pęcherzyki. Jeśli przedłużamy przystanek wykonywany przy dużym ciśnieniu parcjalnym tlenu, to tkanki odsycają się do ciśnienia dużo niższego niż ciśnienie otoczenia (o wartość okienka tlenowego), a więc powstaje duże niedosycenie. Jeśli przedłużamy przystanek przy małym ciśnieniu parcjalnym tlenu, to powstaje małe niedosycenie i rozpuszczanie gazu jest o wiele mniej efektywne. Tak więc – najbardziej opłaca się przedłużać przystanki najgłębsze, te na których zmieniamy gaz dekompresyjny przy ciśnieniu parcjalnym tlenu zawierającym się pomiędzy 1,4 a 1,6 bara. Pozostaje jeszcze problem, na ile właściwie oraz kiedy warto przedłużać głęboki przystanek? Problem polega na tym, że bardzo trudno jest wiedzieć, ile właściwie wolnej fazy gazowej mamy w organizmie. Na ilość tego gazu wpływają zarówno wcze- śniejsze nurkowania, zwykle ją zwiększając, jak i wysiłek fizyczny, zmniejszając ją, jak i wiele innych trudnych do śledzenia czynników. Cały szereg czynników pozwala nam zmniejszyć ilość pęcherzyków znajdujących się w tkankach przed nurkowaniem oraz w jego fazie dennej: – wykonanie treningu fizycznego w ciągu do 24 godzin przed nurkowaniem; – wytrząsanie lub wygrzewanie w podobnym czasie przed nurkowaniem; – szybkie zanurzenie na maksymalną głębokość nurkowania; – używanie w fazie dennej gazu o stosunkowo dużej zawartości tlenu (oczywiście nie więcej niż 1,4 bara na maksymalnej głębokości). Z drugiej strony czynniki, które sprzyjają wzrostowi pęcherzyków: – wykonywanie nurkowań powtórzeniowych, a w szczególności wykonywanie nurkowania powtórzeniowego po nurkowaniu głębokim; – wykonywanie serii wielodniowej nurkowań; – wykonywanie profili odwróconych; – wykonywanie profilu typu jo-jo; – agresywne wynurzenia do pierwszej 58 zmiany gazu i wynurzenia z dużą prędkością. Powyższe punkty mogą budzić różne dyskusje, zainteresowanych odsyłam do książki „Nurkowanie Techniczne”, tu chwilę uwagi poświęcimy ostatniemu zagadnieniu. Otóż dekompresja na gazie dennym jest wyjątkowo mało efektywna. Z jednej strony odsycanie szybkich tkanek następuje dość wolno, z drugiej – większość tkanek cały czas na tych przystankach się nasyca. Prawidłowo zaplanowana dekompresja nie powinna obejmować więcej niż kilku minut dekompresji spędzanych przed pierwszą zmianą gazu. Jeśli mamy tylko kilka minut spędzić na tych głębokich przystankach, to warto rozważyć skrócenie ich, bądź nawet pominięcie jednego lub dwóch głębokich przystanków, a przedłużenie przystanku po pierwszej zmianie gazu. W tej sytuacji, nawet jeśli dzięki krótkotrwałemu znacznemu przesyceniu – które pojawia się w trakcie tego pierwszego etapu agresywnej dekompresji – jakieś pęcherzyki zaczną rosnąć, to po chwili dzięki szybkiemu usunięciu gazu rozpuszczonego z szybkich tkanek, wolny gaz z powrotem przechodzi do roztworu. Nuras.info 3/2012 Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden fakt. Otóż często faza denna nurkowania jest wykonywana przy wysokim ciśnieniu parcjalnym tlenu, a wtedy w tej fazie też dochodzi do efektywnego usuwania wolnej fazy gazowej, szczególnie ze średnich i wolnych tkanek. Tak więc na przedłużonym przystanku usuwamy gaz przede wszystkim z szybkich tkanek i przede wszystkim wtedy, gdy te pęcherzyki miały okazję urosnąć we wcześniejszych fazach wynurzenia. Jak widać, w świetle fizyki pęcherzyka gazu możemy wyjaśnić sens przedłużania tych przystanków, jednak brak nam ilościowej miary tego zjawiska. Warto jednak zwrócić uwagę, że chociaż współczesne algorytmy pęcherzykowe, np. VPM, VPMB czy RGBM, starają się tak prowadzić dekompresję, żeby większość pęcherzyków w naszych tkankach przynajmniej nie rosła, to jednak owe algorytmy produkują profile zgodnie ze wspomnianym na początku paradygmatem: ordynują wynurzenie maksymalnie blisko sufitu dekompresji, tyle że ten sufit wyznaczony jest dużo głębiej niż w przypadku większości starszych algorytmów. Czy jednak w ten sposób powstaje profil optymalny w świetle owych modeli? Zgodnie z algorytmem VPM wyznaczamy pewną krytyczną wielkość pęcherzyków a następnie tak prowadzimy dekompresję, by pęcherzyki mniejsze lub równe tej wielkości nie rosły w wyniku dyfuzji, czyli pilnujemy krytycznego przesycenia wynikającego z równania Laplace’a. Tak więc, skoro owe pęcherzyki nie rosną, to nigdzie w czasie dekompresji nie przekraczają wybranego promienia krytycznego, a więc ewentualne przedłużenie dekompresji na jakimś przystanku też nie może skrócić dekompresji. Teoretycznie więc możemy na gruncie tego modelu powiedzieć, że przedłużenie przystanku może doprowadzić do zmniejszenia pęcherzyków, ale nie mamy żadnej ilościowej miary tego efektu. Dopiero VPMB, który uwzględnia wzrost pęcherzyków nie tylko na drodze dyfuzji gazu do ich wnętrza, ale też zgodnie z prawem Boyla – może wykazać pewne korzyści związane z wydłużeniem pewnych przystanków. Otóż, jeśli śledzimy to, co dzieje się z pęcherzykami gazu w trakcie wynurzania, zauważamy, że niektóre z nich wzrastając zgodnie z prawem Boyla, mogą przekroczyć promień krytyczny, co powoduje, że dekompresja staje się dłuższa. Jeśli 59 jednak wykonamy odpowiednio głęboki i efektywny przystanek, to owe pęcherzyki rozpuszczą się częściowo w tkankach i zmniejszą poniżej krytycznych rozmiarów, a więc dekompresja się skróci. Daje to możliwość wyznaczenia pewnej ilościowej miary skuteczności przedłużania przystanków. Miary zapewne niedoskonałej, ale póki co najlepszej jaką mamy. Jak to jednak sprawdzić, jeśli programy planujące nam dekompresję nawet wg VPMB uparcie prowadzą nas po suficie dekompresji? Otóż możemy w takich programach WYMUSIĆ wydłużenie tych przystanków, po prostu wpisując je do profilu. W tabeli Tabela 1 przedstawiłem porównanie dekompresji wyliczonych dla nurkowania powietrznego 30’ na 40 m z dekompresją na Nx50. Program prowadząc po suficie dekompresji (profil nr 1), ordynuje jednominutowy przystanek na 21 m, czyli tam, gdzie zmieniamy gaz. Wtedy łączny czas wynurzenia to 35’, uwzględniając trwające 2’ wynurzenie z 40 m do 21 m. Jeśli jednak do programu ręcznie wpiszemy przystanek 10’ (profil nr 2) na 21 m, to program skraca następującą później dekompresję o 5’, a więc niemal o 15%! Warto "+" 8 + " Nuras.info 3/2012 A " +" zwrócić uwagę na fakt, że po tych 10’ na W tabeli Tabela 2 zamieściłem porówna- fil nr 4). Tymczasem po wymuszeniu przy,.E/O4$3.( ,%E @+ 21 m program pozwala wynurzyć się bez nie profili wygenerowanych dla nurkowa- stanku 4’/39 m (niemal 10% całej dekom G( * $%E + 8 +" przy stanków do głębokości 6 m, czyli po- nia 30’/60 m L!@C z uży ciem tx18/45, Nx32 i presji i ponad 15% dekompresji na Nx32), 96"";@<FHN+" /O4$3 + zwa la pominąć czte ry ko lej ne przy stan ki! ) O2.Pro gram wy generował profil podążają- program skraca dekompresję o 5’, czyli ok + + 4%(2%/O.% ! War to też zauważyć, że w tym wypadku cy za sufitem dekom presji, z pierwszym 10% początkowej wartości. Przy dalszym * ,3 $, *4%E owe 10’ to ponad 1/3 łącz nego cza su de - jedno mi nu+ towym przy stankiem na 36 .%E m. wydłu żaniu czasu te go /O4$3 przystan ku do ok. 9’ + 4.( $( kom presji wykonywanej na Nx50 w obu Łącz + ny czas wynurzenia trwał tam 53’ (pro- (prawie 20% całego wynurzenia i 35% cza2%$, 8 ,%(* $3 stre fach od 21 m – 9 m i 6 m – 0 m. $,).( ,.EP ",%($, + Ku przestrodze warto zwrócić uwagę na M+1 2 . ' R ' P""" profil nr 3. Tam nieopatrzne dodanie jednoO,0-2. '% 4%( 4%( 4%( 4%( ,%(,-4+/O.%$,&G'& mi%nu towego przystanku na 30 m, a więc /O4$ 4G 2( G( ,'( przed zmianą gazu, wydłuża dekompresję /O4$ 4' ,( 7 4 5 o 4%+"$( 'E 2’ czyli o 6%. /O4$ 44 ,( /O4$ 4% /O4$ $R /O4$ $2 /O4$ $, /O4$ ,0 /O4$ ,. /O4$ ,$ /O4$ G 1 4.(*,%%E3 4%(*0'E3 4R(*,%'E3 ?0+3&021 1./+0 1# &2#& &&'3&0!"&21 %=1 ' 6$ + , QHB 2% 4%( QHB 4% /O.% $, ,( /O.% ,0 ,( /O.% ,. $( /O.% ,$ 4( /O.% G .( /O.% ' $,( $ 4%( ,%( ,'( 4 4%( ,( ,( $( $( 4( .( $$( 1# &'2 &2210= & %<!1 !1 21 &:21!1 &%=7!& 2 &' ,( ,( ,( $( 4( 2( .( 0( $4( ,( $( 2( .( R( $%( $( .( R( $%( 2( R( $%( 4%(-'% 1 .4(*,%%E3 2R(*0GE3 2R(*0GE3 .$(*G0E3 1. Profi%le+ uzyskane z programu HLPlan Tabela ) " O,0-2. ! + " 1./+0 1# &2#& &&'3&0!":4&A2 ?0+3&021 ner ze stan dardo/O4$ wymi 6$ usta wieniami. W profilach 4' S 1# + .4( %<!1ner !1 &%=7!& & 2 i 3 wymuszono głębsze przystanki. W podsuTabela 2 &'2 Profile uzyskane z&2210= programu&HLPlan ze stan21 dardo&:21!1 wymi ustawienia mi. W profi2 * 23 52(-4G* ,%E+ mowaniu uwzględniono łączny czas wynurzenia, od opuszczenia głębokości nurkowania. lach 5, 6 i 7 wymuszono głębsze przystanki. W podsumowaniu uwzględniono łączny czas wy ) '+ nurzenia, od opuszczenia głębokości nurkowania. ,. T>! 60 4 8 Nuras.info 3/2012 su spędzanego na Nx32), czas dekompresji wykonanie 10’ dekompresji na 6 m, to prooscyluje wokół tej wartości, po czym przy gram zezwala nam się wynurzyć z niego dalszym zwiększaniu czasu trwania tego bezpośrednio do powierzchni, co oznacza przystanku, łączny czas dekompresji rośnie, skrócenie dekompresji o ponad 20%! jednak dopiero przy 16’ (30% całego wynuPodsumowując owe wyniki, możemy rzenia i ponad 50% czasu spędzanego na stwierdzić, że w świetle modelu VPMB koNx32) przystanku osiąga ona długość po- rzystne jest przedłużanie przystanków po równywalną z długością dekompresji bez zmianie gazu, a korzyść jest tym większa, wymuszonych przystanków. im więcej tlenu zawiera gaz dekompresyjW tabeli Tabela 3 przedstawiłem dekom- ny. W przypadku tlenu opłaca się wykonać ?0+3&021 1./+0 1# &2#& &&'3&0!":4&A21 %=1 pre1# sje za&'2 planowane dla powietrznego nur- większość czasu przystanku na modzie, w &2210= & %<!1 !1 21 &:21!1 &%=7!& 2 &' kowania 200’ na 15 m z dekompresją na przypadku gorących nitroksów, o zawarto'+ $%%( czy stym tle) nie. HLPlan ner planując dekom- ści tlenu 50% i więcej, opłaca się znaczne ,. T>! presję na suficie dekompresji, wyznacza przedłużenie przystanku na modzie (np. w 4 8 pierwszy trzynastominutowy przystanek na przypadku Nx50 może to być wydłużenie ,%(' 3m. Jednak jeśli wymusimy w programie przekraczające 50% czasu spędzanego w $%EP strefie od 21 do 9 m), natomiast podczas dekompresji na gazach o zawartości tlenu + 0 G QHB ,. $%%( 4%( przekraczającej 30% korzystne jest ostroż6$ ' ,%( ne wydłużanie czasu pierwszego na tym ga6$ 4 ,4( zie przystanku, sięgające od 10 do 20% 1 ,2(*,%%E3 ,,(*RGE3 czasu ze strefy dla danego gazu. ?0 +3&0 21 1 ./+0 1 # & 2#& &&' 3&02 ) 21 %=1 Jak się to ma do rzeczywistych nurko1# &'2 &2210= & %<!1 !1 21 &:21!1 &%=7!& 2 &' Tabela 3 Profile uzyskane z programu HLPla- wań? Jak na wstępie wspomniałem, obec! " " L!@C nner ze standardowymi ustawieniami. W profi- nie praktycznie wszystkie programy do +" lu 9 wymuszono głębsze przystanki. W podsu- planowania nurkowań ordynują jakąś for + mowaniu uwzględniono łączny czas wynurze- mę profilu eksponencjalnego, nawet jeśli są .%E + +" nia, od opuszcze głębo kości kowania. opar o +" model, wg którego taki.%E pro fil nie nia * nur /O.% " te $, G3 61 4%E"+" jest optymalny. Niemniej jednak wiele osób na własną rękę mniej lub bardziej wydłuża przystanki po zmianie gazu. Najbardziej wyraźną formę przyjęło to w postaci schematów S stosowanych w wielu wersjach Ratio Deco stosowanych przez GUE i UTD oraz w NOF (metodzie wymyślonej przeze mnie i stosowanej przez moich uczniów). Nurkowie GUE stosując schemat S, czyli znaczne wydłużenie przystanków przy wysokim pPO2 nie obserwowali różnic w stosunku do schematu liniowego, wg którego wydłużenie przystanków przy wysokim pPO2 jest umiarkowane, jednak nurkowie GUE wykonywali w owym czasie nieracjonalnie głębokie przystanki przed zmianą gazu (przystanki od 80% ciśnienia czy 75% głębokości nurkowania), a więc sens przedłużania pierwszego przystanku po zmianie gazu faktycznie stał tam pod znakiem zapytania. O ile wiem, więcej badań nad tym zagadnieniem nie prowadzono... To niestety stała bolączka nurków technicznych, dawniej robione badania nie skupiały się na takich profilach i nie stworzono poprawnego modelu dekompresyjnego, wg którego można takie nurkowania planować, a obecnie z wielu przyczyn takie badania są bar- Nuras.info 3/2012 rzucamy czas, który mie libydzo ograniczone. Ja osobiście z bardzo do- wydłuża czas odsycania głębiej położonych następnie prze na kolejnych coraz płytszych brym skutkiem stosuję wydłużanie tych obszarów. Rozsądne więc podejście polega śmy spędzić!' przystanków zgodnie z zaleceniami, które na tym, że wykonujemy dekompresję tak sa- przystankach na ten najgłębszy: powyżej przedstawiłem, w wielodniowych, mo długą jak wyliczona tradycyjnymi metoG '( długich nurkowaniach powtórzeniowych. dami, ale w ramach tego czasu przedłużamy ,$ .( ,$ Być może (ja w to wierzę) za jakiś czas przystanki tuż po zmianie gazu. Ja zalecam ,. 2( ,. DAN zaleci używanie schematu S w nurko- przerzucić czas, który należałoby wykonać ,0 4(&$(V ,0 przystan kach waniach technicznych, tak jak w 2004 r. za- na kilku następnych, płytszych ! " $, $(W$(V $, nak, by na żadlecił stosowanie deepstopów, ok. 20 lat po na ten głębszy, pilnując jed!' tym, jak zaczęli je stosować nurkowie tech- nym przystanku nie zostało mniej niż 1‘. W jaki sposób uzyskać wspo minany wyniczni. Na razie jest to opcja, którą na wła ! "/ sną odpowiedzialność – i jak wierzymy – ku żej schemat S? Istnieje wiele metod, poniG '( !' nie sto.( suję. własnemu pożytkowi wprowadzamy do na- żej przedstawię tę, którą obec,$ ,$ .( , Przykładowo załóżmy, że ma,. my 20‘2(deszych planów nurkowania. ,. 2(&4(V , ,$ fie 21 -4(&$(V 9m. UWAGA! Używając HLPlannera do pla- kompresji do wykonania w stre,0 ,0 , ! " " " ,. nego sche nowania dekompresji z przedłużonym przy- Zaczynamy od bardziej tradycyj $, $(W$(V $, 2(W4(VA $ !' ,0 stankiem po zmianie gazu, otrzymujemy matu rozłożenia czasu na przystankach, $, wyliczone dekompresje skrócone w porów- który traktujemy jako sufit dekompresji (jest tyczny, który w naniu do takich bez wydłużonego przystan- to prosty schemat arytme ! "/ 2 ! " ( G ' '( pożądany, ale ku. Nie zalecam jednak takiej dekompresji krótkich strefach naśladuje!' ( ,$ .( ,$ .( ,$ .(&4(V skracać w realnym nurkowaniu, ale samo trudny do wyliczenia właściwy schemat <!! ( ,. 2( ,. ! ,. 2(&4(V gdzie n jest wydłużenie przystanku po zmianie gazu trak- eksponencjalny o postaci 1.25”, ,$ ,0 4(&$(V ,0 ,0 tować jako zwiększenie konserwatyzmu. ku,. w stre fie): Pa- kolejnym numerem przystan $, $, $(W$(V 2(W4(VA $, !% R(W4(V ( miętać należy, że model VPMB nie uwzglę9m 6’ ,0 $, dnia szeregu istotnych czynników, a w szcze12 m 5’ ( gólności faktu, że średnie i wolne tkanki ! "/ (-567 są w 15 m 4’ i ostatecznie ! ! otrzymujemy schemat S, w któ2 ' ! " ( ! istocie raczej obszarami nasycającymi się w 18 m 3’ rym przykłado wo po łowę cza su strefy 21– 9 ze !' ( sposób ciągły od naczynia krwionośnego, co 21 m 2’ m spędzamy na najgłębszym przystanku: <!! ! ( " !"+ ,$ 62 !% ( ( ! ,. Nuras.info 3/2012 9m 6’ 12 m 2’ 15 m 1’ 18 m 1’ 21 m 10’ Porada praktyczna: jeśli chcesz modyfikować plany dekompresji w programie HLPlanner, musisz pamiętać o tym, że w profil nurkowania musisz wpisać wszystkie wymagane głębsze przystanki. Najlepiej najpierw uzyskać profil bez wymuszonych przystanków, a następnie przepisać do profilu nurkowania wszystkie przystanki przed tym, który zamierzamy wydłużać. Często też dochodzi do problemu wynikającego z faktu, że program wylicza sufit dekompresji wg aktualnych nasyceń, bez uwzględnienia odsycenia w trakcie wynurzania. Wtedy okazuje się, że nie możemy planowanej głębokości wpisać do profilu, bo program zgłasza, iż jest ona ponad sufitem dekompresji, mimo że wcześniej sam wyliczył, że do takiej głębokości można się wynurzyć. W takim przypadku wynurzenie trzeba podzielić na kilka odcinków, podczas których program przeliczy na nowo nasycenie i ostatecznie zgodzi się na wynurzenie do zadanego pierwszego przystanku. Powyżej przedstawiłem jedno, dość wąskie, zagadnienie związane z procesem planowania optymalnej dekompresji. By umieć zaplanować poprawną dekompresję, trzeba uwzględnić wszystkie istotne czynniki fizjologiczne i logistyczne, a to z kolei wymaga szerokiego zapoznania się z zagadnieniami związanymi z planowaniem nurkowań. Wszystkich zainteresowanych pogłębieniem swojej wiedzy w tym względzie zachęcam do przeczytania mojej książki, „Nurkowanie Techniczne”, wyd. Bell Studio 2010. Zapraszam również na listę dyskusyjną na facebooku, która jest poświęcona planowaniu nurkowań metodą NOF i tematom pokrewnym. KURSY NURKOWANIA NA ZATRZYMANYM ODDECHU Paweł Poręba Prowadzi Instruktor Apnea Academy Tomek „Nitas” Nitka I n fo r m a c j e i z a p i s y : www.nitas.pl [email protected] tel. 609 954 905 63 Nuras.info 3/2012 Szwedzki Kolos Któregoś wieczoru siedziałem w zaciszu domowym, sącząc drinka i surfując po necie. Przeglądałem oferty biur podróży, snując plany na tegoroczny wypad. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy trafiłem na ofertę naszego rodzimego przewoźnika lotniczego, który oferuje loty z Warszawy do Larnaki. czych, bo w końcu nie do tego został powołany ten magazyn. Perełka dla fanów podwodnej przygody leży tylko dziesięć minut drogi od wyżej wymienionego portu. Jest nią „Zenobia”. Ten 172 metrowy kolos jest największą atrakcją Larnaki. Podczas swojego dziewiczego rejsu ten szwedzki Jak pewnie wiecie, lub nie, Larnaka to miasto leżące w południowo wschodniej części Cypru, w której mieści się główny port lotniczy. Jest trzecim co do wielkości miastem tej wyspy. Larnaka jest popularnym wśród turystów miejscem wakacyjnym, gdzie podczas sezonu liczne kafejki i tawerny odwiedzają niezliczone rzesze urlopowiczów. Nieopodal leży port goszczący amatorów jachtów z całego świata, w pobliżu którego znajduje się siedemnastowieczny fort, obecnie muzeum średniowiecza. Ale dosyć już opisów krajoznaw64 prom przewożący ponad 100 ciężarówek zatonął u wybrzeży wejścia do portu, z powodu problemów z systemem balastowym. Wrak dostępny jest zarówno dla nurków rekreacyjnych, jak i technicznych. Statek leży na lewej burcie, na głębokości zaczynającej się od 18 m i kończącej się na 42 m. Można się na nim natknąć na wszystko, o czym entuzjaści wraków marzą – porozrzucane i zwisające ciężarówki, ogromne śruby. Istotna jest możliwość wpłynięcia do środka i eksploracja pomieszczeń: kafeterii, Nuras.info 3/2012 mostka kapitańskiego i wielu innych. Wszy-stko to otoczone jest ogromną ilością przeróżnych gatunków kolorowych ryb, dla których wrak stał się domem. Zenobia stała się największą atrakcją nurkowania na Cyprze i zalicza się do ścisłej czołówki najciekawszych wraków na świecie. Byłem tam w 2008 r. Niesamowity klimat tego miejsca pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Mam nadzieję, że któregoś dnia jeszcze raz dostąpię zaszczytu podziwiania tego imponującego wraku. Łukasz Kuk Czy nie myślałeś o wypromowaniu się na łamach jakiejś gazety? Magazyn Nuras.info (wersja elektroniczna) poszukuje autorów artykułów. Jeżeli znasz się na fotografii podwodnej, nurkowaniu, sprzęcie nurkowym, szkoleniu płetwonurków i chcesz zaistnieć w świecie napisz do nas. Twój artykuł może być opublikowany. Współpraca z nami nie jest odpłatna. W zamian za to oferujemy Ci jednak promocję w renomowanym magazynie, zamieszczenie Twojego zdjęcia oraz danych kontaktowych. Na artykuły czekamy do 20 każdego miesiąca pod adresem http://nuras.info/?wysylanie-artykulow,8. Redakcja Magazynu Nuras.info - kontak: [email protected] 65 Nuras.info 3/2012 Archeologia Podwodna podsumowanie sezonu 2011 Okres po roku 2000 był dla polskiej archeologii podwodnej dosyć trudnym czasem. Jednak ostatnie lata, a zwłaszcza rok 2011, obfitowały w bardzo ciekawe odkrycia i wydarzenia. Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku prowadziło badania aż na 3 stanowiskach. Archeolodzy podwodni z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika kontynuowali pracę na mostach Ostrowa Lednickiego, ale także na Litwie i Ukrainie. Badacze z Uniwersytetu Warszawskiego zaskoczyli opinię publiczną znaleziskiem zatopionych w Wiśle elementów architektonicznych skradzionych przez Szwedów podczas Potopu. Jednocześnie kontynuowali poszukiwania na południowych wybrzeżach Krymu, edukację archeologiczną nurków w ramach programu unijnego oraz poszukiwania nowych stanowisk na jeziorach mazurskich. Pierwszym stanowiskiem badanym przez CMM była tzw. Zatoka Wraków. Prace na tym wrakowisku prowadzone były pod kierownictwem Waldemara Ossowskiego w czerwcu, a następnie kontynuowane w listopadzie. Wspomniana „zatoka” to miejsce spoczynku kilkunastu wraków datowanych od XIV do XVIII wieku. W 2011 roku dokumentacji poddano 5 wraków. Najstarszy z nich to XIV-wieczna jednostka znana pod kryptonimem Falburt. Jest to prawdopodobnie pozostałość jednostki nazywanej holk. Harry to żaglowiec z XVI wieku. W porównaniu z innymi jednostka66 Archeolog podwodny z UW przy pracy Krym 2011 fot. Crimea Project Nuras.info 3/2012 mi zachował się w najgorszym stanie. Kolejny obiekt pochodzi z przełomu wieku XVI i XVII, a główną jego część stanowią beczki wypełnione osmundem (rudą żelaza) oraz sztaby żelaza. Prawdopodobnie statek ten miał dostarczyć towar do portu gdańskiego. Smug to statek rzeczny z XVI wieku. W morzu znalazł się prawdopodobnie podczas jednej z powodzi, której fala wyniosła wrak na dno zatoki. Ostatnim wrakiem badanym przez archeologów z CMM jest West datowany na XVII-XIX wiek. Statek ten przewoził ładunek okrągłych kamieni pochodzących ze Szwecji. Niestety, nie można precyzyjnie określić, do czego miał służyć ten ładunek. Pytaniem nurtującym badaczy było: dlaczego akurat w tym miejscu znajduje się takie natężenie wraków? Po badaniach archiwalnych archeolodzy ustalili, że do początku XIX wieku znajdowało się tu wejście do Portu Gdańskiego. Silne prądy i wiatry powodowały, że statki Stanowisko w Fanagorii podczas pracy archeologów stojące na redzie lub próbujące wejść do portu często tonęły. Archeolodzy planują kontynuację badań w 2012 roku. Więcej informacji o badaniach i samych wrakach można znaleźć na stronie: www.archeologiamorska.pl. Nie był to jednak koniec sezonu dla Centralnego Muzeum Morskiego. W sierpniu i wrześniu, ponownie pod kierownictwem Waldemara Ossowskiego, były prowadzone prace ratownicze w miejscu planowane- fot. Marta Bajtler 67 Nuras.info 3/2012 Podniesienie windy kotwicznej. Martwa Wisła 2011 fot. W. Ossowski CMM 68 Nuras.info 3/2012 go pogłębiania toru wodnego na Martwej Wiśle. Urząd Morski w Gdyni, podczas przeglądów dna, znalazł tam dwa wraki, w tym pozostałości XVIII-wiecznej bordyny. Jednostki te służyły do rozładowywania statków o zbyt dużym zanurzeniu, aby mogły wejść do portu w Gdańsku. Do tej pory bordyny Elementy wczesnośredniowiecznego mostu. Jezioro Lednickie 2011 fot. K. Radka znane były z nielicznych rycin oraz z dokumentów portowych. Dzięki badaniom prawdziwa konstrukcja tego statku zostanie poznana. Początkowo badacze sądzili, że obiekt jest w bardzo złym stanie. Jednak już pierwsze dni prac pokazały, że jednostka jest w doskonałym stanie, na co wskazują zachowane nadbudówki i kabiny. Niestety okazało się również, iż wrak jest złamany poprzecznie i wzdłużnie, ale nie uległ zniszczeniu. Ostatnie dni badań wyjaśniły stan zachowania statku. Tuż przy złamaniu archeolodzy odnaleźli dziobnicę dużego rzecznego statku, prawdopodobnie szkuty. Kolejny wrak jest ustawiony do bordyny prostopadle a jego dziób skierowany jest w kierunku zniszczeń. Prawdopodobnie na dnie Martwej Wisły archeolodzy odnaleźli zatrzymany w czasie obraz katastrofy sprzed 300 lat. Planowane jest wydobycie wraku bordyny i złożenie go w podwodnym skansenie archeologicznym obok Solena. Oprócz wspomnianych projektów archeolodzy z CMM prowadzili także inne działania. Wiosną 2011 roku odbył się przegląd Motławy, który zaowocował odnalezieniem fragmentu wału grodu gdańskiego pochodzącego z wczesnego średniowiecza. Przy 69 współpracy z centrum nurkowym Ołowianka prowadzono kilkudniowe kursy archeologii podwodnej dla nurków. Oprócz działań podwodnych CMM wydało także publikację pt. „Przemiany w szkutnictwie rzecznym w Polsce” autorstwa Waldemara Ossowskiego, która jest podsumowaniem kilkuletnich studiów nad historią statków rzecznych w Polsce. Sezon 2011 był również bardzo intensywny dla Zakładu Archeologii Podwodnej UMK w Toruniu. Jak co roku prowadzone były badania reliktów mostu „poznańskiego” na dnie Jeziora Lednickiego. Ostrów Lednicki to rezydencja pierwszych Piastów. Podczas najazdu czeskiego w 1038 roku spalone zostały mosty łączące wyspę z lądem. Obecnie archeolodzy z ZAP prowadzą badania mające na celu rekonstrukcję mostów oraz przybliżenie przebiegu bitwy. W tym roku prowadzono eksplorację fragmentu mostu zlokalizowanego przy zachodnim brzegu jeziora. Oprócz dokumentacji i podejmowania z dna kolejnych elementów konstrukcyjnych mostu, jak co roku, prowadzone były ćwiczenia dla studentów archeologii podwodnej UMK. Studenci uczyli się rozkładania działek badawczych Nuras.info 3/2012 pod wodą, eksploracji, poszukiwań, oraz dokumentacji rysunkowej. Od wielu lat Jezioro Lednickie jest niejako poligonem szkoleniowym dla kolejnych pokoleń archeologów podwodnych. Więcej informacji można znaleźć na: www.archeologia.umk.pl Zaraz po zakończeniu badań w Jeziorze Lednickim ekipa archeologów z Torunia przeniosła się na statek należący do Uniwersytetu w Kłajpedzie. Tam przy współpracy z Institute of Baltic Sea Region History and Archeology, pod kierownictwem Krzysztofa Radka i Vladasa Žulkus, archeolodzy podwodni prowadzili badania na dwóch stanowiskach. Pierwszym z nich był zatopiony las datowany na 8090 lat B.C. Ich zadaniem była dokumentacja i naniesienie na plan drzew rozlokowanych na ogromnym obszarze. Stanowisko to leży na głębokości 25 m. Badacze spodziewają się w przyszłości odkryć w tym miejscu stanowiska archeologiczne z epoki kamienia. Następnie ekipa przeniosła się na XIX-wieczny wrak, leżący na głębokości 37 metrów. Zadaniem archeologów był rekonesans oraz zrobienie wstępnej dokumentacji. Ustalono, że drewniany wrak może mieć nawet 50 m długości i najprawdopodobniej posia- dał 3 maszty. Niestety sama konstrukcja jest w bardzo złym stanie, co nie pozwoliło na dokładniejsze oględziny. Z wraku wydobyto kilka elementów wyposażenia, co może przybliży chronologię i przeznaczenie tej jednostki. Inicjatywą studentów archeologii podwodnej na UMK był wyjazd badawczy do antycznego miasta Olbia, którego ruiny leżą obecnie u ujścia Bohu na Ukrainie. Ekspedycja mogła odbyć się dzięki przychylności i pod kierownictwem archeologów podwodnych z Ukraińskiej Akademii Nauk. Olbia to grecka kolonia założona na północnym wybrzeżu Morza Czarnego. Był to bardzo silny ośrodek handlu w tamtym rejonie. Nie została zdobyta do czasów najazdów gockich. Około 30% miasta spoczywa obecnie pod ciemnymi wodami Bohu. Zadaniem młodych archeologów podwodnych z Torunia była dokumentacja domniemanego muru oraz wykonanie sondaży w wybranych miejscach. Podczas badań okazało się, że archeolodzy natrafili na pozostałości budynku stojącego niegdyś w portowej części miasta. Wydobyto wiele ciekawych zabytków, między innymi amfory ze stemplami, elementy szklanych na70 czyń oraz zabytki organiczne. Badania na tym stanowisku mają być kontynuowane w 2012 roku. Oprócz opisanych wyżej badań archeolodzy podwodni z Torunia przeprowadzili również wiele rekonesansów i poszukiwań w jeziorach Polski. ZAP prowadzi także edukację z zakresu archeologii podwodnej na poziomie studiów licencjackich. Do naukowych osiągnięć Zakładu można także doliczyć publikację czasopisma naukowego o archeologii podwodnej oraz książki autorstwa Andrzeja Pydyna pt.„Argonauci epoki kamienia”, opowiadającej o żegludze morskiej w najdawniejszych czasach. Również rozwijający się prężnie ośrodek archeologii podwodnej na UW może pochwalić się ciekawymi dokonaniami. W tym roku badania w ramach projektu „Crimea” w dalszym ciągu obejmowały przylądek Aju-Dah. Bardzo dokładnie została przeszukana jego wschodnia i południowa część. Prace prowadzone były również w części zachodniej przylądka po obóz Artek, który niesławą okrył się w czasach komunizmu. Ponadto cały obszar został przeskanowany sonarem bocznym do głębokości 50 metrów. Poszukiwania przyniosły niesamo- Nuras.info 3/2012 witą ilość 18 kotwic. Najstarsze z nich są datowane na VII w. n.e. i są to tzw. T-kształtne kotwice bizantyjskie. Natomiast najmłodsze pochodzą z XVIII-XIX wieku i tych znaleziono 3 sztuki. Większości odkryć dokonano w Zatoce Panair. Ciekawym znaleziskiem jest skarb 123 ołowianych kółek, być może bę- Dokumentacja wraka. Zatoka Wraków 2011 dących kiedyś elementami sieci. Oraz 2 bloki kamienne z przewiązaną liną (oczywiście nie licząc ogromnej ilości ceramiki i jednej dachówki). Podsumowując wyniki badań można stwierdzić, że Aju-Dah był bardzo ważnym punktem nawigacyjnym od IX-X wieku. Więcej na: (www.crimeaproject.com) fot. W. Ossowski CMM 71 Kolejną niespodzianką było wydobycie z dna Wisły marmurowego skarbu. Projekt „Wisła 1655-1906-2009 Interdyscyplinarne badania dna rzeki” trwał 3 lata i zakończył się pełnym sukcesem. W pierwszych sezonach badań ekipa, pod kierownictwem dr. Huberta Kowalskiego, wykonywała kwerendę źródłową a następnie przeczesywała dno rzeki za pomocą sonarów i profilografu osadów dennych. Ta długa i męcząca praca, przerwana powodzią w 2010 roku, zakończyła się niezwykłym sukcesem. Naukowcy znaleźli i wydobyli elementy architektoniczne, będące najprawdopodobniej skradzionymi częściami Zamku Królewskiego w Warszawie. Zabytki były ładunkiem skradzionym przez Szwedów podczas wojny w 1655 roku. Na szczęście dla badaczy jednostka zatonęła a ładunek spoczął na dnie Wisły. Najcenniejszym elementem jest fragment arkady z herbem dynastii Wazów. Prace wydobywcze prowadzone były w bardzo trudnych warunkach, przy zerowej widoczności i prądzie wody dochodzącym do 7 m/s. Elementy architektoniczne wydobywane były przez nurków oraz specjalistyczny dźwig pływający. Naukowcy mają nadzieję, że ten sukces to dopiero początek Nuras.info 3/2012 dalszych poszukiwań stanowisk archeologicznych na dnie Wisły. Nie można także zapominać o inicjatywach studentów. Studenckie Koło Naukowe Wod.o.lot, przy współpracy z Instytutem Archeologii Rosyjskiej Akademii Nauk, uczestniczyło w badaniach Fanagorii, stanowiska położonego na półwyspie Tamańskim. Dyrektorem podwodnej części ekspedycji był С. Ольховский (S. Olchovskij). Studenci uczestniczyli w badaniach zatopionej części miasta. Obszar prac obejmował około 400 m2. Prawdopodobnie w tym miejscu w czasach starożytnych stały urządzenia portowe. Po samych urządzeniach zostały jedynie fundamenty, którymi obecnie zainteresowani są archeolodzy. Eksploracja stanowiska odbywała się przy pomocy eżektora. Oprócz samych fundamentów zo- stały znalezione także liczne fragmenty ceramiki, kości oraz monety, fragmenty szkieł i detale architektoniczne. Więcej informacji na: www.wodolot.wordpress.com Podsumowując dokonania Uniwersytetu Warszawskiego w archeologii podwodnej, nie można zapomnieć, iż w 2011 roku po raz drugi prowadzone było szkolenie specjalistyczne z zakresu archeologii podwodnej w ramach „Crimea Project”. Bardzo dużą rolę UW odegrało także w promowaniu archeologii podwodnej organizując wykłady, festiwale i konferencje, na które zaproszeni byli wszyscy zainteresowani archeologią podwodną. Niewątpliwie 2011 rok był rokiem archeologii podwodnej na Uniwersytecie Warszawskim. W 2011 roku polskie ośrodki archeologii podwodnej przeprowadziły niezwykle du- 72 żo ekspedycji archeologicznych oraz mniejszych prac. Cały czas kształceni są nowi specjaliści w dziedzinie archeologii podwodnej. Miejmy nadzieję, że rok 2012 przyniesie jeszcze więcej niesamowitych znalezisk, a polska archeologia podwodna będzie rozwijać się co najmniej tak dynamicznie jak w roku 2011. Mateusz Popek Chcesz opisać wyjątkowe nurkowanie? Chcesz się podzielić ciekawymi informacjami? Napisz do nas [email protected] Nuras.info 3/2012 Hańcza bez nurków? Zapewne większość nurasów w tytule tego artykułu doszukiwać się będzie jakiejś prowokacji. I słusznie. Jednak, wbrew pozorom, tematem tego artykułu nie będzie idea wprowadzenia zakazu nurkowania w naszej najgłębszej, polskiej jeziornej perełce (chociaż porównując stan dewastacji ścianek po stronie Błaskowizny – popularne parkingi – a tych po drugiej ścianie jeziora, czy biorąc pod uwagę skandaliczne zachowanie niektórych nurków, np. mazanie po ściankach, to „świadomemu” nurkowi może się taki pomysł urodzić w głowie), a krótkie przybliżenie tajemniczego, pięknego jeziora, które „drzemie” niedaleko j. Hańcza. O jakie więc jezioro chodzi? Niejako drażniąc się z Czytelnikami, nie odpowiem na to pytanie (jeszcze) wprost a napiszę, że to jezioro jest: – największym jeziorem Suwalszczyzny; – głębokie na ok. 70 m; – w nazwie jednego z polskich parków narodowych. Myślę, że przynajmniej większość czytających, która dotarła do tej części artykułu, zna odpowiedź na pytanie – jakie jezioro jest tematem tego (irytującego) materiału? Tę część, która nie jest pewna odpowiedzi, bądź nie do końca jest w stanie w nią uwie- rzyć, pragnę poinformować, że przedmiotem tego artykułu będzie jezioro Wigry, zaś tematem przewodnim próba odpowiedzi na pytanie – co należy zrobić, by w nim „postawić” płetwę i czy gra jest warta świeczki? W tym miejscu pragnę podkreślić, że moje doświadczenie z nurkowaniem w tym zbiorniku nie jest ogromne (raptem kilka wyjazdów i nurkowań). Jednak mając na uwadze niemalże całkowity brak zainteresowania przedmiotowym akwenem przez brać nurkową, pewne wymagania dotyczące organizacji nurkowań w tym jeziorze oraz osobistą chęć promocji nurkowania w mych „rodzi74 mych” wodach, postanowiłem „popełnić” krótką publikację na temat jeziora Wigry. Wg mojej oceny, sytuacja wygląda następująco – mamy akwen wodny o niesamowitych właściwościach (ogromny powierzchniowo, głęboki i przepięknie położony), o którym pod kątem nurkowym nie słychać w środowisku nurkowym prawie nic lub „coś”, ale niezmiernie rzadko, czyli na pierwszy rzut oka (a raczej w tym kontekście ucha) swoisty paradoks. Z czego może on wynikać? Nie chcę bawić się w socjologa, ale wydaje mi się, że taki stan rzeczy ma miejsce ze względu na swoiste „niedoinformowanie” braci nurkowej dotyczące m.in. jeziora Wigry i Suwalszczyzny „w ogóle”. Żeby nie szukać za daleko, zacznę od siebie i mojej reakcji na pomysł znajomego nurka, który przedstawić można w formie pytanio-zdania oznajmującego – „jedziemy na nurki nad jezioro Wigry(?)”. Delikatnie streszczając swoistą „burzę w moim mózgu”, spowodowaną pytaniem, opisać ją można, jako stan niedowierzania, przepleciony nutką pesymizmu i przeczucia „wkręcania” mojej osoby (wybrane cytaty myśli: no jak…, park narodowy, rezerwat, zakaz, gdzie właściwie???). Wszystkie wątpliwości Nuras.info 3/2012 zostały rozwiane jednym stwierdzeniem – „mam (oficjalne) pozwolenie”. Ten artykuł nie będzie bezpośrednią relacją z nukowań, które potem miały miejsce. Ma stanowić zachętę do osobistego odwiedzenia jeziora Wigry oraz poradę, by była to wizyta udana. Przechodząc, w końcu, do konkretów. Tak jak było to już wcześniej napisane, jezioro Wigry leży na terenie Wigierskiego Parku Narodowego (WPN). Nie wchodzi ono jednak w obszar ścisłej ochrony wód parku narodowego i zgodnie z § 7 Zarządzenia nr 3/2006 dyrektora Wigierskiego Parku Narodowego z dnia 23 stycznia 2006 roku w sprawie udostępnienia obszaru Wigierskiego Parku Narodowego dla celów turystycznych, naukowych, edukacyjnych, rekreacyjnych i sportowych nurkowanie w wodach parku może odbywać się po uzyskaniu zgody dyrektora parku oraz uiszczeniu opłaty za nurkowanie (ponadto, nurko- wanie może odbywać się wyłącznie w miejscach, terminach i na zasadach określonych przez dyrektora parku, zaś kwestię użycia aparatów tlenowych do prowadzenia nurkowania umyślnie pominąłem). Opłata za nurkowanie wynosi dla grupy do 5 osób 200 zł za dzień (niezależnie od liczby godzin) a za każdą następną osobę 30 zł/dzień. Dobrze, tyle teorii. Niestety nigdy osobiście nie występowałem o uzyskanie takiej zgody (zawsze jechałem nad Wigry na tzw. „gotowe”). Jednak w trakcie pisania tego artykułu niejako „pro publico bono” zrobiłem rozeznanie w temacie praktycznych aspektów uzyskania zgody na nurkowanie w jeziorze Wigry (wiem, że to trochę uproszenie, ponieważ zgoda Dyrektora WPN może obejmować inne akweny wodne Wigierskiego Parku Narodowego, ale założenie tego materiału jest takie, że chcemy nurkować na Wigrach). Otrzymana informacja zwrotna od działu turystycznego WPN i znajomych, którzy nurkowali w Wigrach rokuje więcej niż dobrze w kwestii dostępu tego akwenu dla nurków. Proces uzyskania pozwolenia na nurkowanie nie musi być „drogą przez mękę”, o ile rozpoczniemy go odpowiednio wcześnie i sami będziemy pewni: co, gdzie i kiedy będziemy chcieli zrobić na jeziorze Wigry. Najłatwiejsze dla nurków spoza „Suwalszczyzny” zapewne będzie wysłanie maila (adresy kontaktowe poniżej) do działu turystycznego WPN, zawierającego jak 75 najwięcej szczegółowych danych dotyczących planowanego nurkowania. W zakres wymaganych informacji wchodzą m.in. dane osoby odpowiedzialnej za przeprowadzenie nurkowania, ilość osób ubiegających się o pozwolenie, numer rejestracyjny samochodu/ów, którym grupa nurkowa dojedzie nad jezioro, miejsce i termin planowanego nurkowania. Trzeba mieć na uwadze, że część brzegów jeziora jest trudno dostępna, zaś pracownicy WPN wiedzą najlepiej, jak i gdzie najbardziej opłaca się wybrać. Z relacji znajomych i osobistego kontaktu z pracownikami działu turystycznego WPN odnoszę wrażenie, że „Park” nastawiony jest pozytywnie do nurków. Jeżeli chcemy filmować/fotografować pod wodą, również powinniśmy zaznaczyć to w zgłoszeniu – o ile robienie podwodnych materiałów zdjęciowych „na własny użytek” nie powinno spotkać się z odmową, to za „komercyjne” filmowanie/robienie zdjęć może być wymagana dodatkowa opłata. W tym miejscu pragnę podkreślić, że uzyskanie pozwolenia na nurkowanie jest KONIECZNOŚCIĄ. Teren WPN jest naprawdę dobrze chroniony przez strażników parkowych i już za sam wjazd samochodem na te- Nuras.info 3/2012 ren parku bez odpowiedniego pozwolenia może zostać nałożona kara. Ponadto pracownicy WPN służą radą i pomocą dot. miejsca nurkowego, środków transportu i są cennym źródłem innych informacji, które mogą ułatwić nam nurkowanie. Uszanujmy fakt, że Wigry leżą na terenie parku narodowego, który został założony przecież w celu jak najlepszej ochrony terenów o wyjątkowych walorach przyrodniczych. A co czeka nas pod wodą? I właśnie, po raz kolejny, wychodzi na to, że kontakt z pracownikami WPN jest niezbędny i użyteczny. Otóż, może czekać nas wszystko – od bardzo nudnego miejsca nurkowego i słabej wizury po widoki „jak na Hańczy” (tyle, że bez tłumu nurków). Pracownicy WPN, którzy stale są na miejscu znają przynajmniej przybliżone warunki wodne panujące na Wigrach i mogą posiadać doniesienia od innych grup nurkowych nurkujących na tym akwenie wcześniej od nas. Wigry, jak właściwie każde jezioro, podlegają procesowi okresowego mieszania się wód i przynajmniej małych, lokalnych zakwitów. Osobiście mogę polecić termin późnojesienny. Jeżeli chodzi o terminy wiosenne, to już na początku maja wizura może nas trochę zawieść. Naturalnych atrakcji w tym jeziorze nie brakuje. Jednakże wybór miejsca jest kwestią kluczową. Ze swojej strony z podwodnych atrakcji mogę wymienić ściankę, zatopione drzewa i bujne życie podwodne. Wigry były też miejscem spławu bali drewna, w niektórych miejscach można natknąć się na zatopione bele. Jak dla mnie Wigry będą kojarzyły się z widokiem ogromnego raka (jestem przekonany, że był to przedstawiciel innego gatunku niż popularny „amerykaniec” (rak amerykański), choć przedstawiciel WPN nie do końca był pewny możliwości występowania raka szlachetnego w Wigrach), który na mój widok przyjął bojową pozycję obronną, z szeroko rozstawionymi szczypcami, zaś ja autentycznie bałem się nawet zbliżyć do tego zakapiora, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem tak dużego „raczego” osobnika. Wszystko odbywało się na głębokości ok. 10 m, w krystalicznej czystej wodzie, przy świetnej widoczności „okraszonej” promieniami letniego słońca. Co do widoku dziewiczej ścianki nie będę się rozpisywał. Niestety nie dysponuję dokumentacją zdjęciową/filmową z nurkowań w jez. Wigry, ale uwierzcie mi, że warto postarać się, by tam zanurko76 wać. Chociażby ze względu na znikomą „komercyjność” tego miejsca. Także Suwalszczyzna to nie tylko jezioro Hańcza – jadąc „na nurka”, mijamy w regionie Augustowsko-Suwalskim akweny również bardzo atrakcyjne pod względem nurkowym (Wigry są świetnym przykładem tej tezy, ale uwierzcie mi, że nie jedynym). A że nie samym nurkowaniem żyje człowiek, to słowem zakończenia wspomnę, że tereny te oferują naprawdę wiele różnorakich atrakcji, jak przepyszna kuchnia regionalna czy możliwość odpoczynku na terenach o niesamowitych walorach przyrodniczo-turystyczno-edukacyjnych (mając na względzie temat tego artykułu, w szczególności polecam wizytę w naprawdę nowoczesnym Muzeum WPN). Emil Sieńko [email protected] Przydatne i sprawdzone namiar y : Wigierski Park Narodowy - Krzywe 82, 6- 402 Suwałki, tel. sekretariat (87) 563 25 40, Dział turystyki WPN: (87) 563 25 62, [email protected]; Centrum Nurkowe w Suwałkach www.zabkanurek.pl, (kom. 531- 541- 330 (Darek)); bicie butli powietrzem w Augustowie, wypożyczanie podstawowego sprzętu nurkowego kom. 505- 501- 541 (Marcin). Nuras.info 3/2012 Wyprawa na wrak Fu Shan Hai Bornholm – 30.06-01.07.2012 Tylko dla doświadczonych ! 77 Nuras.info 3/2012 Sprzęt dla dzieci Nurkowanie staje się coraz bardziej popularną formą relaksu i aktywnego wypoczynku, a ponieważ najwięcej wolnego czasu lubimy poświęcać naszym pociechom, wiele osób zabiera dzieci na nurkowania. Forma kontaktu z wodą jest różna, w zależności od wieku. Dzieci albo snorklują po powierzchni, albo nurkują razem z nami. W związku z tym wiele firm wychodzi naprzeciw naszym potrzebom, jeśli chodzi o sprzęt dla naszych pociech. Propozycje dla najmłodszych klientów muszą być bardzo wysokiej jakości, bo raz zrażone dziecko trudno później przekonać do ponownego wejścia do wody. Z wyborem sprzętu ABC nie powinno być problemu, ale chcę podpowiedzieć kilka fajnych rozwiązań. Dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat polecam maskę SubGear Child 2, która dopasuje się do każdej buźki, ponieważ posiada bardzo miękki silikon, w dodatku antyalergiczny. Dla nastolatków powyżej 12 roku można wybrać z dwóch firm: TUSA i SubGear. Dla chłopców dobrym wyborem będzie maska firmy SubGear Ecco lub TUSA Geminus. Tę drugą polecam również dziewczynkom, ponieważ jest duży wybór kolorów, a przecież małe kobietki lubią wyglądać ładnie i modnie. Dla maluchów dobra jest fajka tzw. sucha, ponieważ górą nie będzie wlewała się woda, więc dziecko się nie zakrztusi. Taką fajką jest Mini Dry SubGear. Ma specjalny mały ustnik i pomarańczową końcówkę, aby było ją widać w wodzie nawet przy falach. Dla starszych dzieci bez problemu pasują takie fajki jak dla dorosłych. Jeśli chodzi o wybór płetw, oferta jest dość szeroka. Proponuję Cressi model Rondinelle czy Pluma lub SubGear Snorkel Plus, które są fajnym rozwiązaniem, bo jest 78 to płetwa paskowa z miękką nakładką neoprenową, więc płetwa rośnie razem z dzieckiem w rozmiarach 28-31 lub 32-34. Na koniec Tusa FF-19 raczej dla młodzieży. Jeśli sprzęt ABC mamy już skompletowany, to należałoby pomyśleć o tym, aby naszą pociechę ochronić przed chłodem i Nuras.info 3/2012 słoneczkiem, czyli przydałaby się pianka. Aby nasi milusińscy nie marzli w wodzie, firmy Bare i SubGear wprowadziły specjalne pianki dla dzieci. Pianki Bare Sprint i Bare Dolphin są dostępne w rozmiarach od drugiego roku życia (choć i półroczne dziecko w nich pływało), przez czterolatki do sześciolatków. Są doskonałe dla dzieci, które zaczynają przygodę z wodą. Bare Dolphin ma specjalne panele wypornościowe, 79 które pomagają dziecku utrzymać się na wodzie, natomiast Sprint jest wykonany z neoprenu o grubości 1,5 mm, więc jest dodatkowym dociepleniem. Pianka SubGear Seahorse jest troszkę grubsza, ma 2 mm grubości i jest dostępna w czterech rozmiarach: 86 cm, 98 cm, 110 cm i 122 cm. Dla większych dzieci i starszych polecam pianki Seemann Sub Rebel oraz P3 Overall i Pirat 3 mm. Rebel Overall 6 mm i Rebel docieplacz 5 mm są zestawem, w którym komfort cieplny będzie odczuwał nawet największy zmarzluch. W cieńszych piankach w ciepłych wodach będzie wygodnie i dadzą ochronę przed słońcem. Dla dzieci, które zdecydowały się na podwodną przygodę potrzebujemy jeszcze kilku elementów wyposażenia nurka. Oprócz pianki i zestawu ABC konieczny jest dobrze dopasowany jacket. Takim niewątpliwie jest Subgear Rebel. Jego fenomen polega na tym, że kupujemy go raz a starcza na lata, ponieważ aby zmienić rozmiar, po prostu zmienia się pas brzuszny i zapina na niższych lub wyższych klamrach, co nie naraża nas na kupowanie co roku nowego jacketu. Noszak tego jacketu jest wyściełany miękkim pluszem, więc jest wygodny i nie obciąża Nuras.info 3/2012 kręgosłupa u dzieci. Rozmiar S pasuje dla dzieci w wieku od 8 do 10 lat, rozmiar M natomiast w przedziale 10-12 lat, chociaż jeśli dziecko jest szczupłe, to i czternastolatek może z niego korzystać. Dla starszych dzieci można już dobierać S i XS z rozmiarów dla dorosłych. Następnym bardzo ważnym elementem wyposażenia jest automat oddechowy. Kilka firm stworzyło automaty przeznaczone 80 dla dzieci z krótszymi wężami i mniejszymi ustnikami. Są to bardzo lekkie i wygodne konstrukcje. Dobrym i niedrogim automatem jest Scubatech Piccolo wygodny w swej prostocie. Kolejnym, bardziej zaawansowanym technicznie automatem jest Mikron firmy Aqualung. Jest mały, lekki i ergonomiczny. Dostępny jest w zestawie sam lub z octopusem. Zastosowany jest w nim specjalny ustnik, który ma tzw. mostek, czyli coś co opiera się delikatnie o podniebienie, przez co dziecko nie zaciska zębów i nie męczy szczęki. Automat ten niestety nie nadaje się na zimne wody, ale za to świetnie sprawdzi się również jako automat podróżny dla dorosłych. Ostatni automat, jaki przychodzi mi na myśl, to SubGear Aruba Kids. Jest to połączenie wysokiej wydajności i naprawdę przystępnej ceny. Może być użytkowany również w zimnych wodach. Świetnym rozwiązaniem jest możliwość zamontowania węża z lewej lub prawej strony. Pracuje bardzo lekko i ergonomicznie. Uff… zbliżamy się do końca przygody ze sprzętem dla naszych pociech. Pozostały w sumie jeszcze dwie kwestie. Pierwsza to komputer nurkowy, bez którego nie odważyłabym się wpuścić dziecka pod wodę. Nuras.info 3/2012 prawdę mówiąc, to nie ma specjalnych, małych komputerów dla dzieci lub młodzieży. Muszą się wspierać sprzętem dla dorosłych. Gdybyśmy chcieli kupić jednak komputer dla nastolatka, to fajnym gadżetem jest Suunto D4i. Jest dość łatwy w obsłudze, ma formę zegarka, czyli używamy go i na powierzchni, i pod wodą. No i najważniejsze – można wybrać aż z pięciu różnych kolorów, co na pewno spodoba się dziewczy- nom. Ostatnia kwestia to butla. Niestety nie ma specjalnych lekkich butli dla dzieci. Polecamy małe butle stalowe 7-litrowe. Są one idealne na płytkie nurkowania a jednocześnie w miarę lekkie. Aby ułatwić dzieciakom zabranie się z tym wszystkim pod wodę, potrzebna będzie mini łódź podwodna… Kasia Lewandowska zdjęcia: Sylwia Susicka divezone.pl Nowy kurs TDI Helitrox Diver Nowy program szkoleniowy jednej z największych światowych organizacji szkolących nurków technicznych TDI (Technical Diver International) – Helitrox Diver – porusza aspekty teorii, metod oraz procedur planowania nurkowań dekompresyjnych z zastosowaniem dekompresji akcelerowanej (butle boczne typu „stage” z Eanx) oraz mieszanek oddechowych zawierających hel. Program może być prowadzony jako odrębny kurs lub w połączeniu z Advanced Nitrox TDI (combo). Celem szkolenia jest nauka planowania nurkowań dekompresyjnych do głębokości 45 m, przy użyciu mieszanek typu trimix z frakcją tlenu nie mniejszą niż 21% oraz helu nie przekraczającą 20% (+/-1%). Kurs jest odpowiedzią TDI na rosnące zapotrzebowanie na nurkowania dekompresyjne w zakresie głębokości do 45 m, z ograniczonym efektem narkozy azotowej. W naszej krajowej rzeczywistości może to być dobry pomysł na nurkowania na wspomniane poziomy głębokości, często w trudnych warunkach panujących podczas nurkowań wrakowych na Bałtyku (ograniczona widoczność, silne prądy, sieci itp.). Cezary Abramowski SDI - TDI Instructor Trainer 81 Nuras.info 3/2012 Sidemountowe dywagacje niejaskiniowe okiem użytkownika… Są wśród nas nurkowie, którzy z różnych powodów (np. zdrowotnych) nie chcą bądź nie mogą nurkować z twinsetem na plecach, ale filozofia hogarthian jest im bliska. W dodatku chcą nurkować z kolegami, którzy używają standardowej konfiguracji z twinem. Nurkowanie w sidemouncie zmodyfikowanym w duchu hoghartianowskim może być odpowiedzią na potrzeby takich nurków. Trzeba jednak pamiętać, że w sidemouncie zmodyfikowanym, gdyż typowa konfiguracja sidemount jest z założenia mało kompatybilna z hogarthian. Zastanów się więc, czy koniecznie musisz posiadać siłę wołu do noszenia ciężkiego twina, aby nurkować technicznie w zespole? Nie, można zrobić to inaczej, zachowując przy tym zgodność z zasadami i dobrą praktyką nurkową. Zanim podejmiesz dramatyczną decyzję o powrocie do nurkowania rekreacyjnego, dokładnie przyjrzyj się możliwościom, jakie daje nurkowanie w sidemouncie. To również ciekawe rozwiązanie dla lubiących eksperymenty, podwodną zabawę a także dla tych, których już nieco znudziło zwykłe nurkowanie rekreacyjne. DIVERITE Nomad Fot. 1 Zgrabne skrzydełko, wykonane bardzo estetycznie. Inflator znajduje się w klasycznym punkcie, zawór nadmiarowy również… Na dole – długie d-ringi pozwalają na idealny układ butli bocznych. Gumy boczne stabilizują butle za zawory tak, żeby znalazły się one pod pachami. Wtedy sylwetka nurka może być bardzo opływowa… 82 Fot. 1 Nuras.info 3/2012 Fot. 2 Fot. 2. Porównanie przodów uprzęży. Po lewej – na Majkim – klasyczna uprząż w stylu hoghartian. Na Piotrku przód uprzęży Diverite. Zabawmy się teraz w „znajdowanie szczegółów”. Na pierwszy rzut oka widać mnogość d-ringów w uprzęży po prawej. Teraz warto zastanowić się, czy na pewno cała ta choinka jest nam potrzebna do nurkowania? Co zamierzamy wieszać na takiej ilości wystających elementów? Zapięcie na klatce piersiowej to, moim zdaniem, również słaby punkt. Plastikowe klamerki łatwo ulęgają uszkodzeniu, a taka stabilizacja szelek mogłaby komuś pomagać psychicznie, ale zasadniczo nie jest szczególnie potrzebna… Pas biodrowy uprzęży Diverite jest identyczny z klasyczną uprzężą. Elegancję zaburzają jedynie miękkie wyściółki naramienne. Moim zdaniem, to zbędny luksus… Zwłaszcza, gdy przyjmujemy założenie, że używamy sidemountu do celów ulżenia swojemu grzbietowi. Wtedy nosimy butle pojedynczo, przypinamy je w wodzie, wiec miękkie ramiączka i tak się nam na nic nie przydadzą… Niby nie przeszkadzają, ale pomyślałam teraz, że na bank dłużej schną niż reszta taśmy, a to może mieć nieco przykry wydźwięk zapachowy. RAZOR Fot. 4 Fot. 4. Tył niezwykle dopasowany. Fajna uprząż do nurkowań open water. Można dokupić kompensator pływalności… Fot.3 Fot.3. Po lewej Leszek i Piotrek znowu porównują. W Razorze uderza prostota i brak zbędnych elementów. Elegancko! 83 EQUES Fot. 5. Dopasowany, wyglądający klasycznie przód. Prostotę zaburzają przecięcia na taśmie i dodatkowe klamerki. Nuras.info 3/2012 Fot.5 Fot. 6. Patrząc od góry, widzimy niby-kamizelkę z przegródkami na ołowiane ciężarki. Ma to prawdopodobnie na celu odpowiednie wytrymowanie. Mnie osobiście wydaje się jednak, że takie ciągłe przesuwanie balastu i szukanie winy w jego umiejscowieniu jest zdecydowanie przereklamowane. Natomiast całkiem rozsądnym Fot. 6 Fot. 7 pomysłem jest po prostu w miarę równomierne rozłożenie balastu na większej części pleców. Taki układ odciąży nam krzyż. Z drugiej strony, tak umiejscowiony balast jest niezrzucalny… Długie tylne d-ringi biodrowe pozwalają na odpowiednie umiejscowienie dolnego karabinka butli bez konieczności jej wypinania. To fajne rozwiązanie. 84 No i ostatnia, niezwykle specyficzna jak dla mnie część tej uprzęży. Oddzielnie dołożony worek wypornościowy. Moje pierwsze skojarzenie przywołało mi na myśl rozpłaszczoną bojkę z cordury, zwyczajnie zapiętą w pasie na całej konstrukcji. Jeśli uda nam się nie zapomnieć zabrać jej do wody, i napompujemy ową „bojkę” Nuras.info 3/2012 na powierzchni, prawdopodobnie będzie nam trudno utrzymać pozycję pionową. Pod wodą będziemy czuli się również nieco dziwnie– umiejscowienie powietrza w pasie, czyli w miejscu niestandardowym, nie jest naturalne. Na Fot. 7 widzimy, moim zdaniem, największy mankament w tej konstrukcji – in- flator. Umiejscowiony w totalnie innym – niż odruchowe dla nurka– miejscu. Aby opróżnić ten worek wypornościowy, trzeba wykonać dziwną figurę… Ta specyficzna konstrukcja ma swoich zwolenników, ale ja zdecydowanie nie czuję tego rozwiązania. SEAMONSTER & MAJKI Fot. 9 Fot. 8. Klasyczna uprząż stylu hoghartian. Prosto i bez zbędnych „bajerów”. Dokładnie tyle, ile potrzeba. Fot. 9. Na dole miękkiej uprzęży Seamonstera widzimy jeszcze d-ringi starego typu. Małe. W tej chwili rozwiązanie zostało udoskonalone i uprząż wyposażona jest w długie, prostokątne d-ringi, którym przy- Fot. 10 85 Nuras.info 3/2012 glądaliśmy się w poprzednich konfiguracjach. Na uprzęży zamocowane jest małe skrzydełko. Taka oponka używana na co dzień do singla. Konstrukcja zabezpieczona jest zwykłą rynienką z konfiguracji rec i skręcona stalowymi śrubami. Aby skrzydełko nie odstawało i gaz rozkładał się mniej więcej równomiernie – oponka zastabilizowana jest do miękkiej uprzęży zwyczajną gumą bungee. Fot. 10. Na prosty pas biodrowy można założyć kieszonki balastowe. Inflator zamontowany jest dokładnie w miejscu, do którego odruchowo pod wodą sięgamy… By YOURSELF – płyta, worek, bungee i inne przydatne drobiazgi Fot. 11. Uprząż i klasyczna płyta w stylu hoghartian, do tego zwykłe skrzydełko zastabilizowane rekreacyjną rynienką i śrubami, a nadmiar skrzydła złapany gumkami bungee. Akurat na tej fotografii widzimy świetny przykład tego, jak ważna jest pedantyczna stabilizacja worka. Dokładność wykonania pozwoli nam uniknąć balonów powietrza, które utworzyły się na górze i dole… Ale przyznacie, że pozycja Marcina jest iście królewska. Fot. 12 i 13. Widać klasycznie zastabilizowane butle gumami po bokach. Flaszki niemalże idealnie układają się pod pachami. Pedantyczna kompilacja skrzydełka Reni i miękkiej uprzęży Seamonstera… SZNURECZKI by MAJKI Moim zdaniem to najprostsze, najtańsze, a mimo to najskuteczniejsze rozwiązanie. Sznureczki Majkiego powinny być dobrze dopasowane, czego niestety nie widać na Fot. 15. Celem usprawiedliwienia się przed Wami napiszę, że po prostu zapomniałam zmniejszyć mój sznureczek idealnie pasujący do mojego suchara. Na basenie nurkowałam w cienkiej piance i bez żadnego kompensatora pływalności. W tym przypadku moje płuca okazały się zupełnie wy- Fot. 11 Fot. 12 Fot. 13 Fot. 15 86 Nuras.info 3/2012 starczającym workiem wypornościowym, a raczej dwoma workami wypornościowymi. Taka metoda jest fantastyczna pod warunkiem idealnego wyważenia i cieniutkiej pianki, która wraz ze wzrostem głębokości nie będzie ulegała kompresji. Akurat widoczne na fotografii stalowe czwóreczki były na tyle ciężkie, że nie potrzebowałam żadnego balastu. Pasa z gumowym d-ringiem użyłam jedynie do zastabilizowania tylnych karabinków. Zaletą takiej sznureczkowej uprzęży jest to, że jest ona sama w sobie dwoma ogromnymi górnymi d-ringami. Dzięki temu możemy dowolnie sterować ułożeniem naszych butli tak, aby uzyskać jak najbardziej opływową sylwetkę. No i jeszcze jedna ważna zaleta – taki górny d-ring pozwala nam na natychmiastowy i komfortowy kontakt wzrokowy z naszymi manometrami. Na Fot. 14 na nurku po lewej stronie uprząż jest również zbyt luźna, ale chciałam pokazać Wam, jak wygląda montaż balastu – widoczny kafelek po lewej stronie. Zwykły pas balastowy. Do tego nawlekamy gumowe d-ringi, umiejscawiając je jak najbardziej z tylu. Tyły butli powinny być jak najbliżej ciała, a właściwość gumy pozwa- Fot. 14 Fot. 16 la nam na odpowiednie dopasowanie pozycji butli bez konieczności odpinania dolnych d-ringow. Ma to jeszcze jedną zaletę. W awaryjnej sytuacji jaskiniowej (czarnobiała fotka pochodzi z francuskich warsztatów jaskiniowych) gumę spełniającą funkcję długiego d-ringu tylnego można odciąć. Ze stalowym d-ringiem będzie trudniej wykonać podobny manewr. TRENIENG CZYNI MISTRZA Na koniec zachęta do nieustającego treningu ciała i umysłu. Fot. 16 Pływanie w nomouncie. Fot. 17 Butle alu w roli głównej – odpinamy i przypinamy, odpinamy i przypinamy, klarujemy i robimy porządki… Fot. 18 Widać, jak ciężkie są małe butle stalowe. W nurkowa87 Fot. 17 Fot. 18 Nuras.info 3/2012 Fot. 21 No i obowiązkowe ćwiczenia partnerskie OOA, czyli ćwiczymy „brak gazu”. Fot. 19 Fot. 21 nadzieję, że udało mi się pokazać Wam, że sidemount to po prostu dobra zabawa dla nieco zaawansowanych nurków zapoznanych z zasadami konfiguracji bocznej. Myślę, że bez problemu dostrzegliście fakt, że konfiguracja sidemount niekoniecznie musi wiązać się z nurkowaniem jaskiniowym, do którego tak niezbędne jest specjalistyczne szkolenie i odpowiednie doświadczenie nurkowe… A jeśli macie jakieś pytania – postaram się na nie odpowiedzieć. tekst: Syrenka fot. Majki i Syrenka Fot. 20 niu w sidemouncie sprawdzają się jedynie lekkie stalowe butle. Lekkie, to znaczy ważące najwyżej tyle kilogramów, ile mają litrów pojemności wodnej. Cięższe są zdecydowanie… za ciężkie. Fot. 19 Sprawdzamy układ węży i trenujemy elegancję do upadłego. Fot. 20 Te same ćwiczenia powtarzamy w toni. Jak widać na powyższych przykładach, próby nurkowania w sidemouncie nie muszą wiązać się z ponoszeniem olbrzymich kosztów czy całkowitą zmianą sprzętu. Często wystarczy kilka drobiazgów i odrobina inwencji, żeby doznać zupełnie nowej jakości nurkowania. Przecież każdy znajdzie tu coś dla siebie. I ci, którzy cenią markę, wygodę i podwodne luksusy, i ci, którzy nade wszystko lubią eksperymentować. Pamiętajmy jednak o tym, żeby te eksperymenty były zawsze kontrolowane, bezpieczne a najlepiej odbywały się pod okiem naprawdę wiedzących i doświadczonych w tej materii. Na koniec najważniejsze – mam 88 TURYSTYKA NURKOWA tel. 604 230 394 Nowe RPA MOZAMBIK MAJ 2012 w ww .dalekoib lisko.e u Nuras.info 3/2012 Miejsce basen Dobre Miasto k/Olsztyna | czas - niedziela 18.03.2012 Info i zapisy: Miłosz 603 173 049, [email protected] Niesamowite galerie wraków i jaskiń. Zobacz to na: www.bestdivers.pl atomicaquatics.pl Chochor wyszkoli Cię na podstawie własnej wiedzy, doświadczeń w oparciu o standardy TDI. Chochor jest jednym z najgłębiej nurkujących Polaków, więc wie co robi... więcej: http://www.techdive.pl/szkolenia/tdi-side-mount-diver.html 89 Nuras.info 3/2012 Coś dla freediverów test pianki Nabaiji Jakiś czas temu freediverzy odkryli to, co dawno wiedzieli triathloniści i wyczynowi pływacy, a mianowicie, że nawet do pływania w basenie warto jest ubrać się w coś, co poprawi komfort cieplny i/lub ułatwi prześlizgiwanie się przez wodę, czyli zmniejszy opory hydrodynamiczne. Od wielu już lat pływacy używali tak zwanych skór pływackich. Pierwsze z nich nazywane były skórami rekina ze względu na fakturę zewnętrznej powłoki, zmniejszającą turbulencje przepływającej wody, wzorowaną właśnie na skórze prawdziwego żarłacza. W kolejnych latach pojawiały się wciąż nowe modele skór o coraz doskonalszych właściwościach hydrodynamicznych (i niebotycznych cenach, w Polsce dobrze przekraczających tysiąc złotych). Rekordy świata i narodowe padały jeden za drugim, jak muchy, nie za sprawą większych umiejętności sportowców, a głównie dzięki coraz lepszym właściwościom skór. Skłoniło to wreszcie FINA (Międzynarodowa Federacja Pływacka) do wprowadzenia zakazu ich używania na sankcjonowanych przez nią zawodach (a więc praktycznie na wszystkich liczących się, z Igrzyskami Olimpijskimi włącznie) od początku 2010 roku. Nic dziwnego, że wkrótce potem skóry pojawiły się na wyprzedażach, a ich ceny spadły często dziesięciokrotnie (a nawet więcej). W ten sposób nagle stały się one dostępne również dla nas, pozbawionych sponsorów nurków bezdechowych. Zaczęliśmy więc masowo je kupować i używać, bo przy tym samym wysiłku i w tym samym 90 Nuras.info 3/2012 czasie pozwalają pokonać większy dystans, a we freedivingu wciąż są dozwolone (przynajmniej jak na razie). Skóry mają jednak jedną wadę – istotną z naszego punktu widzenia – nie grzeją. Są doskonałe do jednorazowego występu na zawodach, ale dłuższe przebywanie w nich w wodzie, np. na treningu, na którym (inaczej niż pływacy) nie poruszamy się non stop, ale co chwilę robimy dłuższe przerwy na odpoczynek i wentylację, prowadzi prędzej czy później do wychłodzenia. Stąd na treningi (a często również do występów na zawodach) freediverzy chętniej używają cienkich pianek neoprenowych. Jak na razie, największym uznaniem i popularnością wśród nich cieszą się wyroby nowozelandzkiej firmy ORCA. Pierwotnie projektowane były dla triathlonistów tak, by zapewnić im zarówno komfort cieplny, jak i doskonałe właściwości hydrodynamiczne. Kilka lat temu zaczęli używać ich również freediverzy, a po jakimś czasie w ofercie pojawiły się nawet modele dedykowane specjalnie dla nich. Orki jednak też mają jedną wadę: są drogie. Najtańszy model kosztuje ok. 800 złotych, a topowy „Free” to wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych (a doliczyć trzeba jeszcze koszty transportu). Do niedawna wydawało się jednak, że trudno będzie wydać mniej. Alternatywa – pianka Nabaiji Na szczęście ostatnio pojawiła się – również na naszym, polskim rynku – niedroga (350 zł), a naprawdę godna polecenia alternatywa. Mam na myśli piankę produkowaną przez jedną z marek Decathlonu – Nabaiji. Marka ta może być Wam znana, bo w każdym sklepie Decathlonu można kupić produkowane przez nią kąpielówki i inne stroje pływackie. Opisywana pianka na stronie internetowej http://www.decathlon.com.pl ma mało ekscytującą nazwę „KOMBINEZON OUTDOOR SZARO/ZIEL” Również opis przeznaczenia: dla mężczyzn trenujących pływanie na basenie lub w otwartych akwenach, w wodzie o temp. ponad 17OC nie musi wzbudzić ciekawości nurków. A jednak jej cechy okazują się naprawdę bardzo interesujące właśnie z punktu widzenia freedivera. W gruncie rzeczy nie jestem pewien, czy należy ją nazywać pianką. Okazuje się bowiem, że pianki neoprenowej jest w niej 91 Nuras.info 3/2012 stosunkowo mało. W kombinezonie widocznym na zdjęciu powyżej tylko czarne panele wykonane są z neoprenu (o grubości 1,5 mm i 1,8 mm). Kolor zielony i szary to panele wykonane z materiału o nazwie anti freezing (jak sama nazwa wskazuje – i jak pisze producent – „do walki z zimnem”), który neoprenem nie jest. Na oryginalnym zdjęciu producenta nie tak łatwo odróżnić jest kolor czarny od szarego, więc poniżej zamieszczam fotki zrobione przeze mnie po odwróceniu „pianki” na lewą stronę. Od środka wszystkie panele materiałowe są zielone i od razu widać, że tylko połowa (a może nawet mniej) powierzchni kombinezonu to neopren. Izolacja cieplna Jak w związku z tym przedstawiają się jego właściwości termiczne? Nie ma się co oszukiwać, nie są one tak dobre (bo nie mogą być), jak kombinezonów w 100% neoprenowych. Materiał (nawet jeśli nosi dumną nazwę anti freezing) nie jest tak dobrym izolatorem ciepła jak spieniona, zawierająca bąbelki powietrza guma. Warto jednak zauważyć, że znajduje się on w miejscach, które są mniej istotne z punktu widzenia utraty 92 ciepła. Na brzuchu, pośladkach i pod pachami mamy neopren. Per saldo sprawia to, że termicznie kombinezon doskonale spisuje się na typowym treningu dynamiki, kiedy przerywamy pływanie tylko po to, by przeprowadzić w miarę krótką wentylację i za chwilę płyniemy dalej. Gorzej, gdy zamiast samemu pływać, np. zajmujemy się drugą osobą, udzielamy jej rad, korygujemy błędy i w rezultacie dłuższy czas pozostajemy we względnym bezruchu. Mnie w takiej sytuacji zaczęło być trochę zimno (choć być może wpływ na to miał też fakt, że testowany przeze mnie egzemplarz był nieco dla mnie za duży, zwłaszcza w górnej części tułowia oraz na rękach miał wyraźne luzy z pewnością pogarszające właściwości izolacyjne). Doskonale dobrana wyporność Jednak każdy kij ma dwa końce. To, co termicznie może nie jest rewelacją, okazuje się doskonałe z innego punktu widzenia. Chodzi o wyporność, a zwłaszcza wyporność nogawek, która z racji niewielkiej ilości użytego neoprenu jest minimalna. Jest to niezwykle istotne zwłaszcza przy dynamice bez płetw. U większości nurków gołe no- Nuras.info 3/2012 gi są lekko tonące, ale pełne pokrycie ich nawet cienkim neoprenem sprawia, że uzyskują pływalność dodatnią, uciekają do góry, a utrzymanie hydrodynamicznie optymalnej, idealnie poziomej sylwetki staje się trudne, o ile nie niemożliwe. W przypadku kombinezonu Nabaiji – dzięki temu, że na dużej powierzchni zamiast neoprenu użyto materiału o około zerowej pływalności – sprawa wygląda inaczej. Jest tak, jak być powinno: nogi nie wypływają ku powierzchni, lecz trzymają poziom. Wydaje się też, że pianka powinna dobrze sprawdzić się w nurkowaniach w głąb, zwłaszcza w stałym balaście bez płetw, gdzie mała ilość neoprenu, a co za tym idzie niewielkie zmiany pływalności związane ze zmianą głębokości, będzie jej bardzo mocną stroną. Jednak myślę, że takie nurkowania powinny odbywać się w naprawdę ciepłym morzu (np. Egipt latem). Jak w życiu, mamy więc coś za coś. Coś tracimy, ale coś innego zyskujemy. W tym miejscu należy uczciwie wspomnieć, że z materiałem anti freeze chwilowo związany jest mały problem. W egzemplarzach pochodzących z partii pianek, która przypłynęła z Tajlandii do Europy na po93 czątku bieżącego roku pojawiają się czasem drobne uszkodzenia śliskiego zewnętrznego pokrycia, które delikatnie złuszcza się w najbardziej narażonych na rozciąganie miejscach (np. na kolanach). Zdaniem technologów z Nabaiji stanowi to wyłącznie problem estetyczny, ale mimo to w kolejnej partii (która ma dotrzeć na Stary Kontynent w kwietniu) zastosowano już inne pokrycie, które ma być wolne od tej wady. Nabywcy pianek, w których ww. problem się pojawi, mogą jednak spać spokojnie. Sprzedawcą jest Decathlon, który na swoje produkty daje dwuletnią gwarancję, Nuras.info 3/2012 więc jeśli w tym czasie zauważycie jakiekolwiek uszkodzenia, to możecie zgłosić się do sklepu i poprosić o wymianę na nowy egzemplarz. Bardzo dobra elastyczność Pianka po wciśnięciu się w nią (o ile prawidłowo dobraliśmy rozmiar, zajmuje to krótką chwilę, ale inaczej być nie może, jeśli ma ściśle przylegać do ciała) bardzo dobrze się układa i zapewnia pełną swobodę ruchów. Hydrodynamika Kolejna sprawa godna uznania to właściwości hydrodynamiczne. Neopren od strony zewnętrznej to oczywiście doskonale opływowy smoohtskin, natomiast materiał (wspomniany anti freezing) z zewnątrz pokryty jest warstwą niezwykle gładkiego „czegoś”, co doskonale prześlizguje się przez wodę. Za to w miejscach odpowiedzialnych za nadawanie nurkowi napędu (tj. pod pachami i na powierzchniach rąk leżących po stronie tułowia) mamy szorstki, „łapiący” wodę nylon. Efekt końcowy jest taki, że wydajność rąk jest wysoka, a jednocześnie uzyskujemy „poślizg” porównywal94 ny, o ile nie lepszy, do skór pływackich. Dla przykładu podam, że na 25 metrach w dynamice bez płetw uzyskiwałem w Nabaiji czasy takie same (a czasem lepsze) jak w skórze startowej Blueseventy, a o 2 – 3 sekundy krótsze niż w samych kąpielówkach. A więc zaliczamy kolejny duży plus na koncie Nabaiji. Jak kupić to cudo? Mamy więc fajny i niedrogi produkt, po który chciałoby się popędzić natychmiast do najbliższego Decathlonu. Niestety sprawa zakupu nie jest taka prosta. Pianka jest wprawdzie w ofercie na stronie internetowej, ale dopiero zaczyna pojawiać się w sklepach. Na razie jest dostępna np. w Decathlon Warszawa Okęcie. Jak kupić ją jeśli mieszka się na drugim końcu Polski? Można to zrobić zwracając się do dowolnego pracownika tego sklepu sieci Decathlon, w którym chcielibyśmy zamówiony towar opłacić i odebrać. Pianka przyjedzie w przeciągu 10 dni. Jak dobrać właściwy rozmiar? Decydując się na powyższe rozwiązanie, zwracam jednak uwagę na jedną niezwykle Nuras.info 3/2012 istotną rzecz. Nie mając pianki w ręku i nie mogąc jej przymierzyć, trudno jest wybrać odpowiedni rozmiar. Pianka oferowana jest w wielkościach 38 (S), 40 (M), 42 i 44 (L) i 46 (XL). Dokonując wyboru, chciałoby się kierować rozmiarówką podaną na stronach Decathlonu, która – ignorując kwestię wzrostu – przelicza podane w centymetrach wymiary zainteresowanej osoby na odpowiedni numer, ale … okazuje się, że przynajmniej w odniesieniu do tego konkretnego wyrobu, jest ona zawodna. By zobrazować problem podam, że zgodnie z wytycznymi Decathlonu powinien na mnie pasować numer 42 lub 44. Tymczasem nawet rozmiar 40 okazał się dla mnie za duży (tj. zbyt obszerny, bo długość wydaje się być OK)! Z kolei jeden z moich kursantów, który wg rozmiarówki powinien używać numeru 44 lub 46, wbił się w nr 42. Moja rada jest więc taka, by wybierać piankę o jeden – dwa numery mniejszą niż wskazywałaby tabela rozmiarów Decathlonu. W tym miejscu przestrzegam osoby, które muszą wszystko osobiście sprawdzić, przed przyjęciem procedury, która może im wpaść do głowy i wydawać się słuszna: zamiast patrzeć w niepewną rozmiarówkę, pójdę do najbliższego Decahlonu, przymierzę kilka cienkich pianek o podobnej budowie jak nasz kombinezon (tzw. pajacyk) i będę wiedział, który rozmiar jest dla mnie dobry. Niestety niewiele to da, bo wygląda na to, w przypadku Nabaiji sprawy mają się inaczej niż dla pozostałych marek. Ja przed złożeniem zamówienia tak właśnie zrobiłem: przymierzałem 2/3 milimetrowy Tribord. Rozmiar 42 wydawał się OK., a 40 był jakby lekko za ciasny. W związku z tym numeru 38 nawet nie próbowałem zakładać i poprosiłem o pianki nr 40 i 42 do wyboru. Tymczasem w przypadku Nabaiji oba oka95 Nuras.info 3/2012 zały się za duże i wszystko wskazuje na to, że właśnie 38 byłby dla mnie optymalny. Mając powyższe na uwadze, nawet bez możliwości przymierzenia pianki, będziemy w stanie wybrać dla siebie dobrze pasujący rozmiar i za stosunkowo niewielkie pieniądze otrzymamy bardzo atrakcyjny wyrób, który podniesie komfort cieplny na długich, basenowych sesjach dynamiki, a jednocześnie przyczyni się do poprawy osiągów. Szkoda tylko, że przynajmniej jak na razie pianka produkowana jest wyłącznie w wersji dla mężczyzn. Poniżej wymieńmy jeszcze raz jej najważniejsze zalety i wady. Zalety: Dobra hydrodynamika; Niewielka pływalność nogawek (istotne zwłaszcza w przypadku DNF); Niewielka ogólna pływalność (istotne w przypadku CNF); Dobra elastyczność; Bardzo dobra relacja jakości do ceny. Wady: Nie najlepsza izolacja termiczna; Trudności z rozmiarówką. Tomasz Nitka [email protected] 96 Nuras.info 3/2012 Skorpenowy spływ Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że zgromadzenie w nurtach Łyny trzystu przebranych płetwonurków to maksymalna ilość dla polskiego środowiska nurkowego. Już pod koniec lutego 2011 roku wiedzieliśmy, że cud jest możliwy. 19 marca 2011 r. o godz. 12:00, po skrupulatnym przeliczeniu wszystkich uczestników, okazało się, że na 3,5 kilometrową wycieczkę wybierze się 409 osobników przeodzianych co najmniej w skafandry nurkowe, płetwy, maski i chrapy. Frekwencja sprawiła, że VIII Skorpenowy Spływ Łyną okazał się bezsprzecznie największą imprezą świata nurkowego w Polsce, a drugą pod tym względem w Europie. Spływ dodatkowo nabrał wymiaru międzynarodo- wego, gdyż wzięła w nim udział dwudziestoosobowa grupa nurków z Rosji. Rozmach imprezie zapewnił niekomercyjny charakter spotkania (uczestnictwo w imprezie jest bezpłatne) oraz odrzucenie wszelkich podziałów na federacje i szkoły nurkowania. Trzystopniowe wody Łyny jednakowo traktowały instruktorów, debiutantów i wszelkiej maści płetwonurków. Rzeka nie dała sposobności na jałowe wynurzenia oraz zbędne, anonimowe pyskówki. Każdy z każdym, przez ponad godzinę z niewielkim okładem, mógł ze sobą pogawędzić, nawiązać nowe znajomości, przepłynąć pod siedmioma mostami i podziwiać Olsztyn z nietypowej perspektywy, dostępnej zazwyczaj kajakarzom i żabom. Ciągnący się korowód płetwonurków przypominał wielki happening w nurcie Łyny. Nagroda w postaci Apeks-a 200 i chęć dobrej zabawy skłoniła wielu uczestników do dodatkowych zabiegów upiększających strój płetwonurka, z reguły monotonny i standardowy. Gościliśmy między innymi wielkiego raka, malutką baletnicę, żabę, słoniątko, cały klan krokodyli rodem z Olsz98 tyna, Słowiankę, biedronkę, przedstawiciela wojsk chemicznych, ogromnego smoka, stado rekinów (przypłynęły aż z Bytomia) oraz dwa orszaki ślubne. Jakimś cudem do- Nuras.info 3/2012 tarł do nas również poszkodowany w wypadku i wielu, wielu innych. Barwność i pomysłowość pochodu oddają w pełni liczne zdjęcia i relacje zamieszczone w Internecie. Specjalne nagrody rozdano w kate- goriach: wieku, najdłuższej drogi przebytej do Olsztyna oraz najgłębszego nurkowania. Automat Divex 960 trafił do płetwonurka z Morąga, który wylegitymował się zejściem na ponad 130 metrów w sezonie 2010. Punktem kulminacyjnym VIII Skorpenowego Spływu Łyną była wielka impreza sympatyków nurkowania. Osiemset osób z całego kraju i zagranicy bawiło się w klubie o nazwie Kuźnia Smaków, zlokalizowanym w najpiękniejszym w Polsce miasteczku studenckim – Kortowo. Po nudnych wstępach, przemówieniach i podziękowaniach, przy ciepłym posiłku i kufelku piwa, zaczęło się losowanie cennych nagród. Każdy z uczestników, który zmierzył się z zimnymi nurtami Łyny miał szansę wylosowania jednej ze 120 niespodzianek. W ręce rozgorączkowanego tłumu trafiały skafandry, automaty, komputery, wyjazdy nurkowe, kursy, latarki i inne gadżety nurkowe. Wisienką na torcie nagród był szyty na miarę, flagowy model suchego skafandra firmy Santi. W tym roku główna nagroda pojechała do Warszawy. Do godziny 22 bawiliśmy się przy muzyce olsztyńskiego zespołu K.O.M.P. Entuzjazmu i rozbawienia publiczności w finale nie powstydziłyby się najbardziej utytułowane zespoły światowego formatu. Najbardziej zahartowani w bojach przenieśli się do pomieszczeń klubu AKP Skorpena znajdującego się nieopodal, gdzie do białego rana ćwiczyli najbardziej wytrwali. Wszystko to odbywało się bez jakichkolwiek opłat, a dodatkowo każdy z uczestników imprezy otrzymał certyfikat potwierdzający udział, kalendarz z logo wszystkich sponsorów. Pierwszych 350 osób, które zarejestrowało się na stronie Spływu, obdarowano termoaktywnymi koszulkami firmy Craft z pamiątkowym nadrukiem. Tak wielką i niezwykłą imprezę dla płetwonurków z całego świata zorganizowali członkowie Akademickiego Klubu Płetwonurków „SKORPENA” z Olsztyna. Dzięki wsparciu i hojności Urzędu Miasta w Olsztynie, Uniwersytetu Warmińsko–Mazurskiego, oraz dużemu zaangażowaniu producentów, importerów sprzętu nurkowego, organizatorów wyjazdów nurkowych, wydawnictw, szkół i centrów nurkowych udało się 99 zrealizować mega przedsięwzięcie. Z uwagi na fakt, że nie zabrakło nam zapału, a sponsorzy nie zostali głusi na nasze prośby i ciągle wspierają nas mocno władze miasta Olsztyn, z całą pewnością Spływ odbędzie się jeszcze raz. W tym roku – 17.03.2012 r. w co najmniej półtysięcznej grupie spotkamy się nad brzegiem Łyny w Olsztynie. Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić wszystkich do stolicy Warmii. Wszelkie informacje o bieżącej imprezie i relacje ze wszystkich Skorpenowych Spływów do przeczytania na stronie: www.skorpenowysplyw.pl Paweł Laskowski AKP „Skorpena” www. skorpena.pl Nuras.info 3/2012 Zeos 38 – Produkt Roku 2011 W styczniu na Forum- Nuras ogłosiliśmy pierwszą edycję plebiscytu na Nurkowy Produkt Roku. Zainteresowanie plebiscytem przerosło nasze oczekiwania. Głosy można było oddać na jeden spośród siedmiu dostępnych w Polsce produktów, które zostały wprowadzone na rynek w 2011 roku. Poziom produktów zgłoszonych do konkursu był bardzo wyrównany i każdy z nich posiadał cechy, które wyróżniały go na tle konkurencji. Bardzo trudno było przewidzieć, który z nich zostanie najwyżej oceniony przez głosujących. Po długim liczeniu głosów wszystko stało się jasne: Nurkowym Produktem Roku 2011 został xDEEP ZEOS. Osoby czytające różne fora internetowe nie powinny być tym faktem zdziwione, gdyż na samym Forum-Nuras można znaleźć kilkanaście entuzjastycznych opinii na temat tego produktu. Taki wynik cieszy nas tym bardziej, że jest to w 100% polski produkt, stworzony przez polską firmę i w Polsce produkowany. Czym Zeos wyróżnia się spośród tak wielu innych, dostępnych na rynku skrzydeł, że od momentu wprowadzenia na rynek, w maju ubiegłego roku, zdobył szerokie grono wiernych użytkowników i w opinii wielu osób jest to obecnie najlepsze skrzydło do singla? W swoich wypowiedziach użytkownicy najczęściej zwracają uwagę na łatwość obsługi, bardzo dużą stabilność trymu oraz jakość użytych materiałów. Z pozoru Zeos wygląda tak samo jak inne podobne produkty, jest czarny i ma klasyczną konstrukcję. Jednak – jak wszyscy wiemy – diabeł tkwi w szczegółach. Przyjrzyjmy się więc bliżej temu produktowi. Należy zacząć od tego, iż Zeos nie jest kolejną kopią któregoś z popularnych produktów, lecz zupełnie nową konstrukcją, opartą na pracach rozwojowych prowadzo100 nych od połowy 2009 aż do końca 2010 r. Skrzydło ma podłużny kształt, co pozwoliło na zmniejszenie jego szerokości. Większa długość oznacza zwiększenie momentu prostującego, co zapewnia większą stabil- Nuras.info 3/2012 ność trymu. Zeos jest jednak na tyle krótki, że nie ma ryzyka przypadkowego przyciśnięcia go denkiem butli, co mogłoby być przyczyną uszkodzenia pęcherza wewnętrznego. Węższe skrzydło ma dwie zalety: powoduje mniejszy opór hydrody- namiczny oraz zdecydowanie ułatwia upu-szczanie gazu przy pomocy inflatora, gdyż nie trzeba podnosić zbyt wysoko ręki, by głowica znalazła się ponad krawędzią skrzydła. Według zapewnień producenta, wszystkie materiały, z których wykonany jest Zeos, pochodzą z Niemiec lub USA. Przyzwyczailiśmy się już do tego, iż sprzęt nurkowy produkowany jest głównie na Dalekim Wschodzie, więc wiadomość ta jest miłym zaskoczeniem. Powłoka zewnętrzna Zeosa wykonana jest z cordury 1100 dTEX, czyli jednego z najbardziej odpornych materiałów tekstylnych. Czy typowy użytkownik skrzydła do pojedynczej butli, czyli nurek rekreacyjny, potrzebuje aż tak mocnego materiału? Cóż, na egipskich wrakach pełno jest ostrych krawędzi a dodatkową zaletą cordury jest przede wszystkim wysoka odporność na ścieranie. Więc jeśli w tej samej cenie można mieć skrzydło z powłoką z nylonu lub z cordury, to nad czym się zastanawiać? Dbałość o szczegóły widać również tam, gdzie przeciętny użytkownik raczej rzadko zagląda, czyli wewnątrz worka. Pęcherz wewnętrzny wykonany jest z bardzo solidnego materiału, którym jest nylon 440 dTEX. W procesie produkcyjnym elementy pęcherza wewnętrznego wycinane są laserem, przez co nie strzępi się on na krawędziach, a następnie zgrzewane specjalną 101 maszyną. Wszystkie wewnętrzne szwy worka wykończone są lamówką, do szycia użyto bardzo mocnych nici Amann Serabond z serii Performance ThreadX. Nici te stworzone zostały z myślą o żaglach regatowych, więc ich odporność na słoną wodę, tarcie i promieniowanie UV nie podlega żadnej dyskusji. Rzeczą, która wyróżnia ten produkt na tle konkurencji jest specjalne zabezpieczenie pęcherza wewnętrznego, które uniemożliwia rozwój grzybów i bakterii w wilgotnym środowisku worka. Na ile rzecz jest to istotna, opisaliśmy w artykułach autorstwa Agnieszki Wiatr, które ukazały się w Nuras.info. Dla użytkownika oznacza to ni mniej, ni więcej, jak mniejsze ryzyko zachorowania na uciążliwe choroby zatok, które mogą wyeli- Nuras.info 3/2012 minować nas z nurkowania na wiele tygodni. Warto byłoby, żeby również inni producenci pomyśleli o podobnej technologii, gdyż dla płetwonurka nie ma chyba nic gorszego niż infekcja zatok w szczycie sezonu. A jak Zeos zachowuje się w wodzie? Najbardziej wiarygodne będą opinie jego użytkowników, które pojawiły się na forum internetowym. Przytoczmy kilka cytatów z Forum-Nuras: “Zeos działa tak, jak moim zdaniem powinien – usuwa się w tło i jak najmniej angażuje nurka w operowanie workiem, dając mu możliwość skoncentrowania się na innych rzeczach! Siedzi na plecach i po cichu, profesjonalnie wykonuje swoje zadanie tak dobrze, że pozwala nurkowi zapomnieć o tym, że w ogóle jest. I wydaje mi się, że to jest najlepsza rekomendacja dla tego worka.” “Ostatecznie zdecydowaliśmy się z żoną na skrzydła xDeep Zeos 28 i 38 z płytą, uprzężą DIR i kieszeniami balastowymi. Dlaczego: (...) Z miejsca udało się go fajnie wytrymować (...) Jesteśmy “świeżakami” po OWD, a w wodzie naprawdę sobie wisieliśmy nieruchomo i zrobiliśmy chyba najfajniejszego nura do tej pory (szósty na otwartych wodach do tej pory, 50 minut).” “Użytkowałem skrzydła xDEEP ZEOS 38 z uprzężą, kieszeniami balastowymi i płytą. (...) Skrzydło rewelacja!!! Nigdy już nie założę na siebie jacketu i hybrydy (jacketo-skrzydła). Utrzymuje pod wodą bez żadnego problemu każdą pozycję, jaką sobie 102 chcemy w danym momencie wykonać, bez najmniejszych oporów. Worek ZEOS 38 – świetnie wykonany, materiał wygląda na bardzo solidny, bardzo dobrze szyty.” O tym, jak Zeos zachowuje się w wodzie, można się przekonać samodzielnie, gdyż producent od samego początku umożliwia przetestowanie sprzętu przed zakupem. Wypróbować go można nie tylko podczas imprez Demo Days, ale również w dogodnym terminie, wypożyczając nieodpłatnie zestaw testowy od jednego z partnerów xDEEP lub bezpośrednio u producenta. Redakcja Nuras.info 3/2012 103 Nuras.info 3/2012 Podwodna Przygoda 2012 Jest lutowy sobotni poranek. Centrum Warszawy. Termometry zdecydowanie zachęcają do dłuższego pozostania przy porannej kawie, jest –27OC. Spora grupa osób kieruje się jednak dość spiesznie w kierunku Pałacu Kultury. Szczelnie opatuleni, chroniąc się przed gryzącym w uszy mroźnym wiatrem, gromadzą się coraz liczniej w budynku i stają kolejno, jeden za drugim, w oczekiwaniu…, no właśnie, na co tym razem? Kolejka robi się wciąż dłuższa, meandrując w przepastnym holu gmachu - symbolu mię- 104 Nuras.info 3/2012 dzynarodowej przyjaźni. Młodsi i starsi, dzieci, mężczyźni i kobiety z wózkami, z których zerkały tylko bystre oczęta zaciekawione milionami światełek migającymi z potężnych żyrandoli podwieszonych gdzieś prawie pod niebem… Już za chwilę zdobędą bilety na „Podwodną Przygodę”. Wbrew pozorom nie jest to premiera najnowszego filmu familijnego, bijącego rekordy popularności. Te bilety to przepustka do wielkiego sezamu, pełnego prawdziwych skarbów, marzeń do spełnienia i wyjątkowych okazji, zebranych w największej pałacowej sali – Marmurowej, a także skarbnicy wiedzy 105 Nuras.info 3/2012 przekazywanej przez największe nurkowe autorytety w salach Goethego i Mickiewicza. Już po raz trzeci, chroniąc się przed wiatrem, który nie jest najlepszym przyjacielem nurka, zrezygnowaliśmy z „Wiatru i Wody” na rzecz tylko i wyłącznie wody, gdyż to właśnie w błękitnej toni czeka na nas nasza przygoda. Podwodne święto zgromadziło w tym roku ponad 3300 gości, zarówno tych nieśmiało planujących zajrzeć na dno pobliskiej sadzawki, jak i tych którzy szukają inspiracji, sprzętu oraz towarzystwa na wyprawy na koniec świata. A było w czym wybierać… Ponad stu wystawców, oferujących sprzęt kilkuset marek, kursy na wszyst- 106 Nuras.info 3/2012 kich możliwych poziomach wtajemniczenia, wyjazdy w najbardziej odległe i najgłębsze zakątki naszej pięknej planety. Poza Polską, pojawili się również wystawcy z Indonezji, Egiptu, Norwegii, Malty, Niemiec i Czech oraz przedstawiciele baz różnych innych krajów. Odwiedzający szybko zapo- mnieli o trzaskającym na zewnątrz mrozie, zrobiło się wyjątkowo gorąco, egzotyczne podwodne stwory łypały ze ścian i monitorów rybimi oczyma, pod sufitem „pływał” potężny przedstawiciel błękitnej krainy, tak, Sala Marmurowa była ewidentnie zatopiona… po sam sufit. 107 Nuras.info 3/2012 Sympatyczną atmosferę potęgowały serdeczne powitania osób, które poznały się gdzieś, kiedyś, na jakimś nurkowisku czy szkoleniu. Ciekawe były zwłaszcza obserwowane ukradkiem rozmowy osób znających się dotychczas tylko z np. Forum-Nuras. Wirtualne dyskusje i spory, ale rów- 108 nież wspólnie snute plany przeniosły się dość płynnie do świata realnego… i o to między innymi właśnie chodzi w „Podwodnej Przygodzie”. Równie interesująco było w sali, w której odbywał się Nugres. Tam jednak nie było już miejsca na radosne powitania, uściski Nuras.info 3/2012 i pogaduszki. Poruszane przez prelegentów zagadnienia, dotyczące zarówno aspektów medycznych i bezpieczeństwa w nurkowaniu, jak również niezwykle ciekawych nurkowań przyjęte zostały z ogromnym zainteresowaniem, o czym świadczyły nie tylko wszystkie zajęte krzesełka, ale również pałacowe podłogi. Każdy z pewnością znalazł coś interesującego dla siebie, a może właśnie przypadkiem odkrył w sobie jakąś nową pasję, kierunek? Mistrzowie Polski i świata oraz osoby będące bezsprzecznymi 109 Nuras.info 3/2012 autorytetami w swoich dziedzinach niezwykle ciekawie opowiadali o niemal wszystkim co związane jest z głębinami, o rekordach, freedivingu, przepięknych podwodnych jaskiniach i zatopionych skarbach, łatwo było dać się ponieść marzeniom… Po tych wszystkich atrakcjach na deser czekał jeszcze Maraton Filmów Podwodnych, który otworzył film autorstwa Sławomira Paćko poświęcony Robertowi Kleinowi. Łagodna muzyka, szum wody i odgłosy automatów powoli wyciszyły emocje tego ekscytującego dnia. 110 Nuras.info 3/2012 Jak zwykle przy okazji dorocznych spotkań, przychodzi czas na pewne podsumowania, podziękowania, wyróżnienia. Po raz pierwszy w tym roku Nuras.info przyznało statuetkę za PRODUKT ROKU 2011. Mimo że pomysł takiego wyróżnienia zrodził się dość późno, udało sie wytypować dwa produkty, które spotkały się z naj111 Nuras.info 3/2012 112 Nuras.info 3/2012 większym uznaniem naszych Czytelników, są to: skrzydło xDEEP ZEOS 38 oraz skafander Bare SB System. Już teraz zapraszamy wszystkie firmy, aby od września zgłaszały swoje produkty do kolejnej edycji jako „produkt roku”. W końcu nie ma lepszej nagrody dla producenta niż zadowolone grono użytkowników. 113 Nuras.info 3/2012 114 Nuras.info 3/2012 Na zakończenie, ku radości większości zgromadzonych, SWA przekazało następny defibrylator AED, zakupiony ze środków pozyskanych z Waszego 1%, do znanej wszystkim bazy Koparki w Jaworznie. Mamy nadzieję, że nieustannie trwająca akcja będzie rozszerzać swój zakres i coraz pełniej wspierać bezpieczeństwo wszystkich nurków, abyśmy za rok wszyscy w komplecie mogli znów zatopić Pałac Kultury. Czwarta edycja Targów Nurkowych „Podwodna Przygoda” odbędzie się tradycyjnie na początku 2013 roku, najprawdopodobniej 9-10 lutego. Wbrew pozorom to świetny moment na uzupełnienie sprzętu i przygotowanie się do nowego sezonu. Dziękując za tak liczne przybycie w tym roku, już dziś zapraszamy na kolejną „Podwodną Przygodę”, przybywajcie wszyscy zdobywcy podwodnej krainy, sprzętowi i freediverzy, jaskiniowi i rekreacyjni, żeglarze… Tak, żeglarze też, w końcu który z Was nie stał się choć raz przymusowym freediverem, posłanym przez bom z pozdrowieniami w głębiny w trybie natychmiastowym? Może warto ten element przećwiczyć z mistrzami? Redakcja 115 Nuras.info 3/2012 Instruktorzy Przedstawiamy naszym Czytelnikom nową formę informacyjno-reklamową skierowaną do wszystkich poszukujących w swojej okolicy instruktora nurkowania z dowolnie wybranej orgaizacji. Dzięki Wizytówkom Instruktorskim zamierzamy pomóc w poszukiwaniu indywidualnych instruktorów, którzy są konkurencyjną alternatywą dla wszelkiego rodzaju szkół nurkowania. Mamy nadzieję, że dzięki kontaktom z indywidualnymi instruktorami będzie można negocjować atrakcyjniejsze warunki finansowe za kursy jak również zorganizowanie kursu według indywidualnego trybu dającego możliwość pogodzenia spraw zawodowych i prywatnych z prowadzeniem szkolenia. W tym numerze sponsorem Wizytówek Instruktorskich jest firma ECN - Systemy Nurkowe z Drawska Pomorskiego, jednak od następnego numeru każdy zainteresowany może zamieścić swoją wizytówkę za symboliczną opłatą. Zainteresowanych instruktorów prosimy o kontakt mailowy [email protected] wówczas korespondencyjnie ustalimy warunki emisji Wizytówek Instruktorskich. Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do zgłoszenia swojej "wizytówki już dzisiaj! Piotr Dusza "Duch" instruktor: PSAI [email protected] tel. 695 656 906 woj. mazowieckie Bogdan Wiola instruktor PADI wiola@ wiola.com.pl tel. 601 482 131 Katowice - woj. śląskie Radosław Popko instruktor PADI #268279 e-mail: [email protected] tel. 603 255 870 Brzeg Dolny woj. dolnośląskie Waldemar Aldminowicz Artur Ksycki Piotr Dybikowski instruktor PADI Staff Instructor #647599 [email protected] tel. 693 20 91 20 , l Legnica instruktor PSAI i PADI [email protected] tel. 514-16-55-20 Piła - woj. wielkopolskie instruktor PADI, CMAS, PSAI [email protected] tel. 500 138 000 Elbląg - woj. warmińsko-mazurskie 116 Nuras.info 3/2012 Robert Wolowiec Piotr Płuciennik Darek Stalończyk instruktor OWSI PADI [email protected] tel.503 858 939 Radom - woj. Mazowieckie instruktor SDI/TDI [email protected] tel. 501 367 716 Inowrocław - woj. kujawsko-pomorskie instruktor PADI [email protected] tel. 600 66 44 27 Poznań - woj. wielkopolskie Wojciech Nowak Kazimierz Balsam Marcin "chochor" Chochorowski instruktor : M2 LOK/CMAS [email protected] tel. 509 598 613 Kraków - woj. Małopolskie instruktor IANTD tel. 603 619 424 Brodnica woj. kujawsko-pomorskie instruktor TDI, SDI [email protected] tel. 503 35 33 48 Warszawa - woj. mazowieckie Marek Mencel Jacek Paradowski Mariusz Blazy instruktor NAUI #48609 [email protected] tel. 889 715 909 Rydułtowy - woj. Śląskie instruktor CMAS [email protected] tel. 601-300-717 Warszawa - woj. mazowieckie instruktor PADI MSDT #635254 [email protected] +48600294609 Rybnik - woj. śląskie Marcin Krzysztof Morawski Irek Słucki Łukasz Ogiński instruktor KDP CMAS [email protected] tel. 660 873 169 Warszawa - woj. mazowieckie instruktor KDP/CMAS [email protected] tel. 501 329 766 Hańcza, - woj. podlaskie i śląskie instruktor PADI [email protected] tel. 606201571 Poznań - woj. wielkopolskie 117 Nuras.info 3/2012 Radosław Świderski Filip Perek Grzegorz Kulig instruktor PADI, DAN, EFR [email protected] tel. 607 290 850 Warszawa - woj. Mazowieckie instruktor TDI SDI [email protected] tel. 608-062-911 Kraków - woj. małopolskie instruktor CMAS [email protected] tel. 669 235 234 Kołobrzeg - woj. achodniopomorskie Artur Bruski Artur Abramczuk Gąstalik Krystian instruktor CMAS [email protected] tel. 602 318 398 Bydgoszcz - woj. kujawsko-pomorskie instruktor PADI [email protected] tel. 512 506 797 Siedlce - woj. mazowieckie instruktor IANTD [email protected] tel. 501 530 596 Czeladź - woj. śląskie Masłek Ryszard Jacek Kołakowski Ryszard Chabinowski instruktor: CMAS HSA PADI SSI [email protected] tel.509 564 700 Poznań instruktor KDP/CMAS, IANTD [email protected] tel. 89 527 76 28 Olsztyn - woj. warmińsko-mazurskie instruktor SSI [email protected] tel. 601 50 50 54 Olsztyn - woj. warmińsko-mazurskie Paweł Sobiegraj "szeryw" Krzysztof Haracz Miłosz Dąbrowski instruktor PADI MSDT [email protected] tel 888 722 491 Wrocław, Bydgoszcz, Trójmiasto instruktor PADI [email protected] tel. 508105505 Szczecin - woj. zachodniopomorskie instruktor PADI, SDI [email protected] tel. 603 173 049 Olsztyn - woj. warmińsko-mazurskie 118 Nuras.info 3/2012 Mój pierwszy raz Instruktorzy i kursanci rozpoczynający drogę nurkową, macie pełne prawo do uczestnictwa w życiu naszego magazynu. W tym miejscu proponujemy galerię „Mój pierwszy raz“ gdzie zamieścimy zdjęcia z kursów niekoniecznie OWD nowych adeptów sztuki nurkowej. Zdjęcia nie muszą być podwodne, ważne żeby środowisko wiedziało jakie były początki. Dla instruktorów jest to element promocji kursantów oraz swoich szkół. Zdjęcia proszę nadsyłać na mail [email protected] 119