magazyn nurkowy

Transkrypt

magazyn nurkowy
Nr 3 (27)
MARZEC 2012
MAGAZYN NURKOWY
Nuras.info 3/2012
Od Redakcji
Pierwsze ciepłe promienie słońca tak łatwo radzą sobie z lodem na jeziorach, jakie to proste… A przecież jeszcze kilka dni temu na wielu zbiornikach trwała zacięta walka z naturą o dostęp do wody na lodowej pustyni. Przy
użyciu ciężkiego sprzętu, wspólnie z wędkarzami, dziurawiliśmy taflę niczym ser szwajcarski, by móc znaleźć się w
objęciach naszego szarobłękitnego żywiołu. Byli nawet tacy, którzy przy największych mrozach wskakiwali w przeręble bez sprzętu, na jednym tylko oddechu… Nie wierzycie? Poczytajcie o Extremallu jaki urządzili sobie freediverzy.
Gdyby komuś od samej lektury zmarzły palce, od razu polecamy znaczne ocieplenie klimatu, zapraszamy na rejs z
Gwatemali do Blue Hole, później na chwilkę do Tajlandii. Wszystkie zmarzluchy, których pasja w okresie zimowym
ogranicza się do lektury Nuras.info i wspominania lata, powinny już dziś odkurzyć swój sprzęt, oddać na przegląd
do serwisu, bowiem Wasz czas właśnie nadchodzi. Huczne rozpoczęcie sezonu zaplanowali jak co roku olsztyńscy
organizatorzy Skorpenowego Spływu Łyną, którzy w barwnych strojach, w liczbie kilkuset nurków wszelkiej maści,
ogłoszą wszem i wobec, że wiosna tuż, tuż. Może macie ochotę dołączyć do tego barwnego pochodu? Gdyby ktoś
w nadchodzącym sezonie miał w planach wprowadzenie w świat podwodnej tajemnicy swoje pociechy, zastanowimy
się jaki sprzęt będzie najbardziej odpowiedni na początek. Do bardziej zaawansowanych mamy natomiast pytanie,
czy wiedza jaką posiadacie na temat dekompresji jest na pewno wystarczająca? Może po lekturze artykułu Pawła
Poręby, okaże się, że mogłaby być dużo głębsza… W numerze znajdziecie ponadto relację z Targów Nurkowych „Podwodna Przygoda”. Nasze stoisko odwiedziło wielu w Was, dziękujemy wszystkim za przybycie i słowa uznania. Motywują nas one dodatkowo, aby Nuras.info było wciąż ciekawsze, czy tym razem nam się udało? Sprawdźcie sami…
Spis treści
Nurkowanie podlodowe
4
Extremall IV
12
Tajlandia – kraj wolnych ludzi
20
Belize rejs z Gwatemali do Blue Hole
30
Podwodna Słowenia
42
Wspomnienie
47
Nurkowanie techniczne ...
48
O korzyściach płynących z przedłużania ... 52
Szwedzki Kolos
64
Archeologia Podwodna - podsumowanie ... 66
Hańcza bez nurków?
74
Sprzęt dla dzieci
78
Sidemountowe dywagacje ...
82
Test pianki Nabaiji
90
Skorpenowy spływ
98
Zeos 38 – Produkt Roku 2011
100
Podwodna Przygoda 2012
104
Instruktorzy
116
Mój pierwszy raz
119
Redakcja
Nuras.info redaguje: Dariusz Smosarski [email protected], współpracują: Hubert Borg, Miłosz Dąbrowski, Dawid Jóźwiak, Tomasz Nitka,
Mateusz Popek, Margita Ślizowska, Michał Winek, Grzegorz Zieliński; Skład komputerowy i łamanie: Studio AVALON – Olsztyn
Za treść artykułów odpowiadają autorzy. Redakcja zastrzega sobie prawo adiustacji i skracania tekstów oraz zmiany tytułów. Nie
ponosimy odpowiedzialności za treść ogłoszeń. Przedruki i kopiowanie wyłącznie za zgodą zespołu redakcyjnego. Wszelkie prawa
zastrzeżone. Publikacja reklamy i tekstów sponsorowanych niekoniecznie oznacza poparcie dla produktu, firmy czy usługi.
Artykuły i zdjęcia można przesyłać na adres [email protected]
Zdjęcie okładki: Miłosz Dąbrowski
Nadsyłając materiały, celem zamieszczenia w wydawnictwie Nuras.info autor oświadcza, że zapoznał się
z regulaminem zamieszczonym na www.nuras.info i go akceptuje.
2
Nuras.info 3/2012
Nurkowanie podlodowe
rozpoczęcie sezonu
Wiosną była Austria, latem jezioro
Garda, jesienią – kilka razy safari w Egipcie... Teraz przyszła zima i
nastał czas szukania przygód tam,
gdzie to tylko możliwe. U nas zimno, lód… W Egipcie woda też ni to
ciepła, ni chłodna, wiatr. Nie lubię zimy. Co robić, gdy ciągnie pod wodę? Jest jednak coś, co może
sprawić dużą radość nawet o tej porze roku. To coś, to nurkowanie podlodowe. Przez ostatnie trzy lata nie
udało mi się zanurzyć pod lodem, bo
było go niewiele, a w czasie gdy był,
wypadały mi różne wyjazdy egipskie…
Jednak ten rok okazał się dla nas łaskawy. Lód pojawił się wcześnie i dzięki temu
mogliśmy spokojnie zaplanować naszą
4
Nuras.info 3/2012
mroźną przygodę. Korzystając z okazji zebraliśmy się w pięć osób i we wspaniałych
nastrojach pojechaliśmy nad jezioro Białe
koło Gostynina, zobaczyć, gdzie raki zimują (i zobaczyliśmy). Nasza ekipa to: Kasia,
Konrad, Jacek, Adam i ja.
Wypad zaplanowaliśmy na weekend 2425 stycznia. Wybraliśmy się na zakupy i w
piątek wieczorem, solidnie przygotowani,
umówiliśmy się na 7 rano dnia następnego,
żeby omówić teorię nurkowania podlodowego, po czym pojechać tak szybko, jak się
da, aby zanurzyć się pod taflą. Wyjeżdżając z Warszawy zahaczyliśmy o market budowlany, kupiliśmy wycieraczki gumowe,
żeby łatwiej wychodziło się na lód po nur-
5
kowaniu, oraz kilkanaście karabińczyków –
do łączenia śrub lodowych z linami. Zabraliśmy też dwie piły spalinowe i butelkę płynu do zmywania naczyń. O godzinie 13,
pełni werwy i wigoru, dotarliśmy nad jezioro. Na miejscu okazało się, że na tafli jest
kilkadziesiąt osób, są wycięte cztery przeręble. Pora dnia podyktowała nasz plan nurkowania na dziś: nie będziemy robili nowej
dziury, skorzystamy z obecnie działającej.
Dzięki Bogu, pierwszy przerębel po prawej
był mało zaludniony i około godz. 15 mogliśmy rozpocząć nurkowanie. Dla większości z nas było to pierwsze nurkowanie
podlodowe w życiu. Było trochę stresu, niepewności. Było też trochę walki. Konrad
miał pecha, przy pierwszym zejściu stracił
klamerkę od płetw i musiał schodzić na zapasowych płetwach. Pod wodą było nieco
problemów z pływalnością, ale już od drugiego nurkowania wszystko szło sprawnie i
bez niespodzianek. Nasze nurkowania
oscylowały w okolicach 20 minut i nie były zbyt głębokie. Temperatura wody wahała się pomiędzy 2-3OC. Dzień zakończyliśmy chwilę po zmroku, wesoło sobie gadając przy pierogach i flaczkach, w miejscowym barze Pokusa. Wznieśliśmy toast za
Nuras.info 3/2012
pierwsze nurkowanie w sezonie i pierwsze
podlodowe. Ja musiałem to uczcić Coca-Colą, bo prowadzącemu nie wolno niczym in-
nym, pozostali zaś tym, co mieli w butelce.
Zalogowaliśmy nurkowanie, Konrad podjadał Kasi skwarki z talerza i było wesoło...
6
Po powrocie do klubu umówiliśmy się na
niedzielę na 6.40 rano – ładować butle.
Dzięki temu już o 10 byliśmy na jeziorze.
Tym razem postanowiliśmy wyciąć własny
przerębel, trochę z dala od innych, żeby
mieć bardziej kameralne warunki do nurania. Wybraliśmy miejsce, gdzie lód był
przezroczysty, a zakładana głębokość większa niż pod poprzednim przeręblem. Dziś
świeciło słońce, więc mieliśmy w perspektywie całkiem przyjemne widoki. Chodząc
po lodzie, część z nas miała kłopoty z równowagą, dlatego postanowiliśmy usypać sobie ścieżkę z piasku. Okazało się to znakomitym pomysłem, po 15 minutach nosiliśmy tą ścieżką szpej i przyrządy tnące.
Chłopcy żwawo zabrali się do cięcia. Patrząc na nich miało się wrażenie, jakby byli to sławni aktorzy ze znanego filmu
„Teksańska masakra piłą łańcuchową...”.
Gracja i pewność ruchów, z jaką wrzynali
się w lód powodowała ciarki na plecach, a
gesty Jacka wymachującego piłą były bardzo sugestywne. Staliśmy więc lekko na
uboczu, aż zrobili zarys. Adam bardziej
przypominał mi mojego dentystę z wiertłem
w dłoni, pewnymi ruchami, bez żadnych
zahamowań wrzynał się w lód, robiąc szkic
Nuras.info 3/2012
tego, co będzie za chwilę przeręblem. Potem pocięliśmy to na małe kawałki i za pomocą śrub lodowych i liny wyjęliśmy małe
bryły zamarzniętej wody na zewnątrz. Te
kawałki lodu posłużyły nam do oznakowania przerębla. Zauważyliśmy, że w wybranym przez nas miejscu lód był trochę
cieńszy niż w poprzednim. Nasze śrubki
przebijały się do warstwy wody. Około 11
rozpoczęliśmy nurkowanie. Tego dnia zaliczyliśmy cztery zejścia po około 20 minut.
Poćwiczyliśmy sobie wkręcanie śrub lodowych pod powierzchnią i odnajdywanie
markera. Każdy mógł też zobaczyć, jak sygnalizować awarię. Z przyjemnością więc
odgrywaliśmy sobie sceny wyciągania „foczek” za pomocą liny... Był ubaw i niezłe
ślizganie na lodzie. W przerwie między
trzecim a czwartym nureczkiem postanowiliśmy chwilę odpocząć. Było nieco chłodno, pęcherz domagał się wizyty w toalecie,
więc zarządziliśmy pół godziny przerwy.
Kasia mimochodem przećwiczyła przypadkowe wpadnięcie do przerębla, dzięki Bogu, że przy zapiętym suchaczu, jednak w
czapce i szaliku… wiele było z tego powodu radości. Potem w ruch poszły batoniki,
polary, rękawiczki i kurtki, jednak szybko
zrobiło się nam cieplej i postanowiliśmy
wrócić do nurkowania. Dochodząc do
przerębla, usłyszeliśmy stukanie w lód.
Brzmiało to tak, jakby jakiś rybak próbował
wyłupać przerębel. Problem w tym, że nikt
nie rąbał, na jeziorze nie było nikogo poza
nami i nurkiem asekurującym z innej ekipy
7
(80 metrów dalej). Chwilę potem zobaczyliśmy pod lodem nurka, który przepływał
pod taflą, robiąc w lodzie ślady nożem. Płynął bardzo szybko i w kierunku przeciwnym niż baza. Minął naszą dziurę o
kilkadziesiąt metrów i płynął dalej. W
pierwszej chwili zastanawialiśmy się, czy to
Nuras.info 3/2012
nie jest trening jakichś nowych technik nurkowania podlodowego – np. znakowania
nożem drogi podwodnej, czy coś równie
ciekawego. Myślałem, jak racjonalnie można wytłumaczyć to, co widzieliśmy, ale nie
znalazłem odpowiedzi. Na nurku nie widzieliśmy uprzęży, liny. Wiedziony złym
przeczuciem, przytknąłem do lodu kciuk,
nad twarzą nurka, wskazując mu drogę do
przerębla. Nurek zawrócił! Położyłem również moją szarfę od uprzęży na lodzie i idąc
do przerębla, ciągnąłem ją po powierzchni
tak, żeby nurek widział kierunek. Potem
jeszcze raz pokazałem mu kierunek kciu-
8
kiem, bo zboczył trochę i w ten sposób doprowadziliśmy go do przerębla. Wynurzył
się tam młody mężczyzna, o niewesołej minie i zmieszanym spojrzeniu. Miał zakrwawione ręce i trzymał w ręku nóż, którym
przed chwilą stukał w lód. Miał też mały,
kompaktowy aparat fotograficzny. Zapytaliśmy, czy wszystko ok i gdzie jest jego partner. Nic nie odpowiedział. Rozbiliśmy
pytania na mniejsze:
– Wszystko ok?
– Nie.
– Gdzie twój partner?
–…
– Gdzie twój partner?
– Nie wiem…
– Nurkowałeś sam?
–…
– Nurkowałeś z partnerem?
– Tak.
W tym momencie mnie zmroziło, bo w
głębi duszy miałem nadzieję, że to kolejny
nawiedzony samowystarczalny twardziel,
który wlazł pod lód bez zabezpieczeń i jego
system nie zadziałał, ale nie!!! On miał ze sobą partnera! Czyżby wypiął się z liny??? Niemożliwe, on nie miał uprzęży, nie miał
kołowrotka. Zaraz, zaraz, co tu jest grane???
Nuras.info 3/2012
– Mamy szukać partnera?
– Tak…
W tym momencie wrzasnąłem do drugiego przerębla, gdzie Jacek zakończył właśnie
nurkowanie:
– Zaginiony nurek, zaginiony nurek, to
nie żart!!!
Zaczęliśmy się ubierać w szpej, mieliśmy
przygotowaną 65-metrową linę dla nurka
asekurującego, gotową do wpięcia, jednak
wiedziałem, że nie jest wystarczająco długa, żeby spenetrować cały teren. Na szczęście, kilka chwil później, z odległego
przerębla wynurzyła się postać – drugi za-
gubiony nurek – partnerka naszego odnalezionego. Finał okazał się szczęśliwy… tym
razem. Nasz odległy przerębel, przezroczysty lód i masa szczęścia – temu nurek za9
Nuras.info 3/2012
wdzięcza swoje życie. Pomogliśmy mu
wyjść na powierzchnię i zdjąć twina. Potem
otumaniony odszedł w kierunku brzegu. W
tym czasie część z nas wyciągnęła na powierzchnię partnerkę zagubionego. Poza
tym, że nie była przypięta do liny (nawet nie
mieli liny), miała normalny zestaw do nur-
kowania rekreacyjnego i latarkę. Mam nadzieję, że ten przypadek dał im do myślenia
i zweryfikują swoje nawyki nurkowe, zanim
ponownie wejdą do wody.
My tymczasem kontynuowaliśmy nureczki. Pod wodą znaleźliśmy mały przerębel, którym uchodziło powietrze spod lodu.
Fajny efekt, tak jakby z małej armatki wystrzeliwać bąbelki powietrza na powierzchnię. Zrobiliśmy więc sesję zdjęciową i
zakończyliśmy nurkowanie. Ewakuacja z
nurkowiska zajęła nam niewiele czasu.
10
Sprawnie rozmontowaliśmy stanowisko i
sprzęt, zapakowaliśmy się do nurkowozu i
pojechaliśmy do Pokusy na zakończenie
dnia nurkowego. Tym razem Konrad podjadał Kasi opiekane ziemniaczki i znów było
wiele radości. Obejrzeliśmy zdjęcia i filmiki z naszej przygody… oj, będzie co wspominać. Po rozpakowaniu busa, szybko
przemieściłem się do domu. Bez mycia, w
ubraniu, zasnąłem… do samego rana.
Piotr Kędzia
Nuras.info 3/2012
Extremall IV
czyli Freediving pod lodem
W sobotę 11 lutego, na Jeziorze
Kortowskim w Olszynie, odbyły się
zawody w nurkowaniu podlodowym
na zatrzymanym oddechu, o groźnie
brzmiącej nazwie Extremall. Była to
już czwarta edycja tej nietypowej imprezy.
Pierwszy raz na Extremallu spotkaliśmy
się w styczniu 2006 roku. W trakcie opracowywania regulaminu zawodów powstał
wtedy duży problem, bo jezioro, na którym
mieliśmy nurkować nie oferowało tego, co
stanowi clou wszystkich zawodów głębokościowych, a mianowicie… głębokości. Dno
leżało na zaledwie 15 metrach, co dla freedivera nie stanowi żadnego wyzwania. Jak
w związku z tym rozegrać zawody i wyło12
Nuras.info 3/2012
nić zwycięzcę, skoro do wspomnianych 15
metrów dotrą jeśli nie wszyscy, to z całkowitą pewnością prawie wszyscy zawodnicy? Koncepcje były różne, nurkowania
wielokrotne na tę skromną głębokość czy
pływanie pomiędzy przeręblami, jednak
wszystkie one zostały odrzucone, jako trudne do asekuracji i przez to niebezpieczne.
W końcu ktoś wpadł na prosty pomysł: skoro brakuje nam głębokości, to połączmy
prawdziwe nurkowanie ze statycznym
wstrzymaniem oddechu. Zadaniem zawodnika miało być więc zejście do talerzyka
znajdującego się na głębokości 15 metrów,
powrót do powierzchni i tu, uwaga, zamiast
wynurzenia się, pozostanie wciąż w bezdechu, a więc wykonanie kończącej nurkowanie statyki. Zwycięzcą miał zostać ten, kogo
całe nurkowanie (łącznie – zanurzenie do
talerzyka i statyka przy powierzchni) będzie
trwało najdłużej. Tak zrodziła się nietypowa konkurencja, która okazała się na tyle
13
Nuras.info 3/2012
udana, że zakorzeniła się na stałe w kalendarzu imprez freedivingowych w naszym
kraju. Zwycięzcą pierwszej edycji został
znakomity w owych latach Fin Timo Kinnunen. Od tego czasu Extremall odbył się jeszcze dwukrotnie, pomału urastając do rangi
imprezy kultowej.
W lutym bieżącego roku szykowaliśmy
się do czwartego wydania. Jego organizacji
podjął się Akademicki Klub Płetwonurków
„Skorpena” z Olsztyna i od samego początku impreza nabrała rozpędu. Już na etapie
zapisów widać było, że będzie zupełnie
wyjątkowa. Lista startowa błyskawicznie zapełniła się trzydziestoma ośmioma nazwiskami i musiała zostać definitywnie zamknięta na miesiąc przed terminem zawodów!
Coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Nigdy liczba śmiałków gotowych do
zanurzania się w lodowatej wodzie nie
przekraczała kilkunastu osób! Aby zdążyć
z nurkowaniami tak dużej ilości startujących w ciągu jednego dnia, trzeba było wyciąć – nie jak do tej pory jeden – ale dwa
przeręble, by równocześnie mogli startować
dwaj zawodnicy. Ponadto trzeba było przygotować drugą piramidkę, z której opuszczana miała być druga lina opustowa. Z tym
tematem wiąże się osobna historia. Jedną
piramidkę ma nasze Stowarzyszenie, a drugą podjęła się przygotować Skorpena. Tymczasem na dwa dni przed zawodami
okazało się, że człowiek, któremu powierzono to zadanie piramidki nie zrobił i…
wyglądało na to, że zawody się nie odbędą. Jednak chłopacy ze Skorpeny nie pękli.
Jeden z nich w trybie pilnym, z pomocą
znajomego, wyczarował spawarkę do aluminium i po dwóch godzinach eksperymentów opanował sztukę posługiwania się tym
urządzeniem. Sala wykładowa Skorpeny, w
której odbywało się spawanie, wyglądała
podobno jak pobojowisko, ale piramidka
była gotowa na czas.
W piątek wieczorem ściągnęli wszyscy
zawodnicy, odbyła się pierwsza odprawa
oraz wygłoszony przez Tomka Nitkę wykład na temat techniki pakowania we freedivingu oraz jej nieprzyjemnej konsekwencji, jaką bywa tzw. packing blackout.
Następnego dnia o godzinie jedenastej, na
oddalonym o zaledwie kilkadziesiąt metrów
od bazy Skorpeny Jeziorze Kortowskim, zaczęły się nurkowania. Od samego początku – a właściwie to jeszcze wcześniej, bo
już od poprzedniego dnia – widać było
14
efekty marketingowych zabiegów Skorpeny.
Zawodnicy, sędziowie i organizatorzy nie
mogli wręcz opędzić się od reporterów telewizji, rozgłośni radiowych, serwisów internetowych i gazet, którzy oblegali okolice
obu przerębli. Wszystkich ich fascynowało,
jak można włazić do wody przy ponad
dwudziestostopniowym mrozie i zanurzać
się na jednym oddechu pod taflą lodu o gru-
Nuras.info 3/2012
bości 40 centymetrów! Takiej oprawy medialnej jeszcze nigdy zawody freediverów
nie miały, a w relacji TVN 24 urosły one nawet do rangi Mistrzostw Świata w Nurkowaniu pod Lodem!!! Cóż, media…
Tymczasem rozpoczęła się rywalizacja i
już prawie od samego początku pojawiły
15
się kontrowersje. Wzbudził je sposób nurkowania zaprezentowany przez dwóch
asów z Bydgoszczy: Adriana Kwiatkowskiego i Roberta Cetlera. Ci dwaj zawodnicy
wykonali swoje nurkowania w odwrotnej
kolejności, tj. zaczynając od kilkuminutowej statyki, a dopiero na koniec zanurzali
Nuras.info 3/2012
się do spoczywającego na kilkunastu metrach talerzyka, by po chwili
błyskawicznie powrócić na powierzchnię. Wyglądało na to, że ten drobny trik był nader korzystny, bo osiągnięte czasy wyglądały naprawdę imponująco. Adrian dotarł do 4 minut, co było drugim czasem uzyskanym
przez Polaka we wszystkich dotychczasowych edycjach Extremalla, ale
prawdziwą sensację przyniosło dopiero nurkowanie Roberta, który sięgnął prawie 6 minut! Nawet najlepszy do tej pory Timo Kinnunen w 2006
roku ledwie przekroczył cztery i pół minuty. Niestety, wszystko wskazywało na to, że metoda Adriana i Roberta nie była do końca zgodna z re-
16
Nuras.info 3/2012
gulaminem, a już na pewno ze zdrowym
rozsądkiem i zasadami bezpieczeństwa.
Swoje zastrzeżenia zgłaszał między innymi
główny konkurent do pierwsze- go miejsca
Mateusz Malina. Jego nurkowanie odbywało się pod koniec zawodów. Po długim
przygotowaniu Mateusz rozpoczął regula-
minowo, tj. zaraz na początku opadł po linie do talerzyka i zawisł tam w bezruchu.
Czas płynął, aż wreszcie… nadeszła trzecia
minuta. I tu sędzia (którym byłem ja sam)
stanął wobec dylematu. Regulamin przewidywał bowiem, że jeśli po 3 minutach od
zanurzenia zawodnik nie powróci na po-
17
wierzchnię, to podjęte muszą być środki
bezpieczeństwa, polegające na wyciągnięciu liny wraz z zawodnikiem. Niestety
oznacza to jego dyskwalifikację. Dylemat
zaś polegał na tym, że znając możliwości
Mateusza (przypominam, że jest on aktualnym rekordzistą Polski w pięciu dyscyplinach i wicemistrzem świata), byłem w
100% pewny, że nic mu się nie stało i że za
chwilę bez najmniejszego problemu pojawi się on na powierzchni o własnych siłach.
Regulamin jest jednak nieubłagalny, zarządziłem więc wyciąganie liny, by po chwili
przekonać się, że moje przypuszczenia co
do nienagannego stanu Mateusza były całkowicie słuszne. Niestety szanse na dobry
wynik zostały pogrzebane, a przyczyną było to, że Mateuszowi tak dobrze się nurkowało, że nie zwrócił uwagi na upływające
sekundy. Kiedy się zorientował, było już za
późno.
Potem miał miejsce jeszcze jeden emocjonujący moment, kiedy po ogłoszeniu oficjalnych wyników grupa kilku startujących
zgłosiła protest w sprawie sposobu nurkowania Adriana i Roberta. Sędziowie rozpatrujący protest mieli nie lada orzech do
zgryzienia. Z jednej strony wszystko wska-
Nuras.info 3/2012
zywało na to, że w ich przypadku regulamin (choć nie dość precyzyjny w tym akurat punkcie) rzeczywiście został złamany. Z
drugiej zaś problem polegał na tym, że na
odprawie przed zawodami podano taką interpretację ww. kluczowego punktu, że zawodnicy mogli zrozumieć ją opacznie. Nie
mogę zdradzać tego, co działo się w pokoju, gdzie wraz z dwójką pozostałych sędziów podejmowaliśmy decyzję. Powiem
więc tylko tyle, że była to dla każdego z nas
decyzja bardzo trudna, niektórzy sędziowie
wahali się z jej podjęciem do ostatniej
chwili. Ostateczny werdykt (ustalany w wyniku tajnego głosowania) był taki, że protest
oddalono, co zostało niezbyt przychylnie
przyjęte przez część zawodników. Ale cóż,
wiadomo było z góry, że żadna decyzja nie
zadowoli wszystkich.
Ceremonia wręczenia medali i nagród
odbyła się wieczorem nad przeręblami.
Ciemności rozpraszały pochodnie, oświetlające wycięte z tafli lodu podium, na którym stanęli oprócz triumfatora Roberta –
jako drugi Adrian Kwiatkowski i trzeci Bartek Janiszewski z Warszawy. Oprócz nagród dla zwycięzców przyznano też nagrodę specjalną ochrzczoną Nagrodą dla Naj-
bardziej Extremallnego Freedivera, ufundowaną przez Cyfrowy Magazyn Nurkowy
Nuras.info. Otrzymał ją głosami wszystkich
startujących zawodników Radek Gaca, który jeszcze za dnia, w trakcie rozgrywek,
wprawił wszystkich w osłupienie, włażąc
do przerębla… w samej bieliźnie. Nic dziwnego, że ten wyczyn uznano za najbardziej
extremallny.
I tak zawody dobiegły końca, co nie znaczy, że skończyła się impreza. Można wręcz
powiedzieć, że impreza teraz dopiero się
rozpoczęła. Była wyjątkowo huczna, miała
miejsce w siedzibie Skorpeny i trwała niemalże do białego rana.
18
Na koniec nie mogę się oprzeć, by nie
wypowiedzieć kilku słów najwyższego
uznania i podziękowań dla organizatorów
Extremalla, tj. dla wszystkich zaangażowanych w przygotowania osób ze Skorpeny.
Przykładem ich poświęcenia była wspomniana wcześniej historia z piramidką, ale
trzeba powiedzieć, że była to tylko cząstka
tego, co „skorpeniarze” całkowicie bezinteresownie, a jednocześnie niezwykle profesjonalnie zrobili dla freediverów i Extremalla. Byliście niesamowici! W imieniu wszystkich freediverów – dziękuję!
Tomasz Nitka
Nuras.info 3/2012
Magazyn Nuras.info
pobierany jest średnio w 60 tyś. egz.,
DOŁĄCZ DO NAS - WSZYSTKO W JEDNYM MIEJSCU
SPIS INSTRUKTORÓW, BAZ NURKOWYCH, SKLEPÓW, ...
CIEBIE TAM NIE MOŻE ZABRAKNĄĆ
19
nie może zabraknąć w n i m
Two jej reklam y
kliknij p o szczegóły
Nuras.info 3/2012
Tajlandia – kraj wolnych ludzi
Powierzchnia tego rozciągniętego
równoleżnikowo państwa to 513,1 tys.
km2, czyli ok. 1,5 obszaru Polski. Tajlandię zamieszkuje ok. 63 milionów
ludzi. Składają się na nią Tajowie w
80%, Chińczycy w 10%, Malajowie w
3% i mniejszości. Obecnie 94,6%
mieszkańców to buddyści. Ok. 4,6%
stanowią muzułmanie, natomiast 0,7%
społeczeństwa wyznaje chrześcijaństwo.
W przeważającej części kraju panuje klimat monsunowy – wiatry te decydują o pogodzie w różnych częściach roku. Od
listopada do połowy marca panuje pora sucha, najchłodniejsza i najbardziej słoneczna. Od połowy marca do czerwca – pora
gorąca, z małymi opadami deszczu oraz
pora wilgotna od czerwca do października,
kiedy możemy spodziewać się gwałtownych, ulewnych opadów, zwłaszcza w północnych częściach kraju. Tajlandia grani-
czy z Laosem i Kambodżą na wschodzie, z
Malezją na południu oraz z Birmą (Myanmarem) i Morzem Andamańskim na zachodzie. Tajlandia jest także nazywana Syjamem, gdyż była to jej oficjalna nazwa do
11 maja 1949. Tajlandia w dosłownym tłumaczeniu to kraj ludzi wolnych. Panujący
król Rama IX urodził się w USA, wstąpił na
tron po zagadkowej śmierci swego brata w
1946 roku. Starszy stażem na tronie o 6 lat
od angielskiej królowej Elżbiety II, cieszy się
nieustannie wśród poddanych szacunkiem,
który dla europejskich monarchów jest już
tylko wspomnieniem. Wizerunek króla
znajduje się na wszystkich monetach i
banknotach, dlatego też nie wolno nadepnąć na pieniądze, bo uważane jest to nie
tylko za głęboką obrazę, ale i jest to przestępstwo. Obecne kraj ten słynie na całym
świecie z atrakcji lądowych... Miliony turystów i turystek korzysta z usług rynku erotycznego, co jest chyba najczęstszym tajskim celem dla panów i pań z Europy oraz
20
Nuras.info 3/2012
całego świata. Często widać na ulicach, w
knajpach i restauracjach podstarzałego pana, którego czule obejmuje tajskie dziewczę... Cóż, można i tak spędzać czas, ale
dla nas, nurkujących, ważne jest to czy Tajlandia jest miejscem, które może coś ciekawego zaoferować w dziedzinie nurkowania?
Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałem
sobie wyjazdu do Azji czy w inne odległe
strony świata, który kosztowałby tyle co kilka wyjazdów do najpopularniejszego od lat
Egiptu. Wiele osób, myśląc podobnie, wybierało wariant: 2–3 razy w roku do Egiptu
zamiast jednego razu daleko i za dużą kasę... Cóż, czasy się zmieniają, ludzie również... Od mojego pierwszego wyjazdu do
Indonezji wiem, że dalekie podróże do ciekawych miejsc są warte każdych pieniędzy.
Dobra i zgrana ekipa dająca sobie radę pod
21
wodą to podstawa każdego wyjazdu, no
chyba że ktoś jest amatorem samotnych podróży. Moi uczniowie, koledzy i przyjaciele – ku mojemu zadowoleniu – często
planują wakacje ze mną. Dzięki temu mocna i doświadczona ekipa nie jest tak zagro-
Nuras.info 3/2012
żona jak osamotniony turysta w odległym
egzotycznym kraju. Z pewnością Tajlandia,
jak każdy kraj, ma swoje niebezpieczeństwa, które niosą różny stopień zagrożenia.
Kilka miesięcy „dojrzewałem” do decyzji,
gdzie konkretnie chciałbym zanurkować i
gdzie się udać w kolejną długą podróż. Jak
każdy mam swoje nurkowe marzenia i
mam zamiar je powoli realizować. Być może wybór na Tajlandię padł właśnie ze
względu na polskie centrum nurkowe w
tym rejonie Azji? Oczywiście było to spore
ułatwienie przy planowaniu i organizacji
wyjazdu. Piotr i Gosia są profesjonalistami
a ich serwis jest na najwyższym poziomie,
o czym przekonywałem się każdego dnia
pobytu. Nasz wyjazd wypadł na drugą połowę marca, czyli okres w naszym kraju,
który – pisząc wprost – najkorzystniejszy dla
człowieka nie jest. Zimno, ciemno i nie-
22
przyjemnie, a na dodatek bardzo często
jeszcze zimowo... Za to w Tajlandii większość dni w marcu jest słoneczna. Powietrze gorące – ok. 32–34 stopni i wilgotne.
Woda osiąga 30 stopni, zaczyna się najlepszy okres podwodnych obserwacji, większa
ilość planktonu przyciąga mnóstwo dużych
i małych ryb. Tuż po przyjeździe – zgodnie
z planem Gosi – zwiedzamy, poznając
atrakcje wyspy Phuket. Zmęczenie podróżą, zmiana czasu i upał niestety nie pomagają, ale rozpoczynamy wycieczkę od
tajskiego masażu, więc regenerujemy się solidnie. Masaż niektórych usypia, innym
sprawia ból, ale cała ekipa przyznaje, że był
niesamowity... Wizyta na miejscowym targu – zapachy ryb, owoców, mięsa, potu,
przypraw zaserwowane prosto w nozdrza –
każe nam ćwiczyć bezdech. Ciężko to zrobić, gdy Wojtek ze smakiem pożera dużego
świerszcza, którego zakupił za 10 batów,
czyli 1 zł... Próbujemy też dziwnych owoców (polecam mangostynkę, o wyglądzie –
ale na szczęcie nie smaku – czosnku), świeżych ostryg, robimy drobne zakupy. W takim miejscu zawsze się żałuje, że nie
można sfotografować zapachu... Następnie
zwiedzamy miejsce, w którym Tajowie roz-
Nuras.info 3/2012
stają się z prochami zmarłych, wielkiego
Buddę umiejscowionego na prawie najwyższym wzniesieniu na Phuket, skąd można
podziwiać panoramę dużej części wyspy i
kilka innych atrakcyjnych miejsc. Następnego dnia wieczorem okrętujemy się na naszej łodzi, rozpoczynamy kilkudniowe
safari. Celem jego jest zaliczenie najciekawszych nurkowisk wysp Similan i Richelieu
Rock w Archipelagu Surin na Morzu Andamańskim. Rejon ten został niedawno uznany przez pismo „Guardian” za jedno z 10
najlepszych miejsc do nurkowania na świe-
23
cie. Osobiście nie jestem zwolennikiem porównywania miejsc nurkowych, bo przecież każde ma swoją specyfikę i charakter.
Nie można zatem porównać Morza Czer-
Nuras.info 3/2012
wonego ze Śródziemnym, czy nurkowaniem w jeziorze. Niestety żal słuchać czasami wypowiedzi kolegów i koleżanek, którzy poza Egiptem nie uznają nic innego w
nurkowaniu. Przecież piękne nurkowanie
można zaliczyć także w jeziorze, pod pewnymi jednak warunkami – jesteśmy pozytywnie nastawieni, chcemy i umiemy obserwować podwodne życie. Nie sposób wy-
magać od jeziora rafy koralowej czy widoczności rodem z Morza Śródziemnego.
Porównywanie miejsc nurkowych mija się
po prostu z celem. Piękne w podróżowaniu
jest właśnie odkrywanie nowych i innych
miejsc do zanurzenia się... Myślę jednak, że
24
wszystkim maruderom i osobom naprawdę
szukającym dziury w całym nurkowania na
Similanach przysporzyłyby z pewnością powodów do zadowolenia. Oto fakty, ciepłe
prądy niosące plankton dają życie znacznie
bogatsze niż w Morzu Czerwonym. Sklasy-
Nuras.info 3/2012
fikowano tu ponad 1400 gatunków ryb,
czyli dwa razy więcej niż w Egipcie. Przy
odrobinie szczęścia spotkać można tu manty, rekiny lamparcie (to właśnie nam się
udało), a nawet rekina wielorybiego (nam
zabrakło szczęścia...). Dodatkową atrakcją
są wielkie ławice ryb oraz przedstawiciele
świata makro: koniki morskie, ślimaki nagoskrzelne czy ghost pipe fish. Widoczność
zaskoczyła nawet mnie. Trudno szacować
w metrach, ale spokojnie przejrzystość sięgała 30 metrów. Morze Andamańskie jest
ozdobione setkami malowniczych wysp.
Większość z nich jest niezamieszkała i oto-
25
czona rafami koralowymi. Wybrzeże Andamańskie rozciąga się u wybrzeży Tajlandii
870 km od Parku Narodowego Koh Surin
położonego przy granicy Birmy do Parku
Narodowego Koh Turatao przy granicy Malezji. Sezon na nurkowania w Morzu Andamańskim trwa umownie od listopada do
Nuras.info 3/2012
maja włącznie. Początek sezonu oznacza
się doskonałą przejrzystością wody, a końcówka daje najlepszą okazję zobaczenia rekinów wielorybich i mant. Wyspy Similany
są położone około 85 km na północny zachód od Phuket. Położone są wystarczająco
blisko uskoku kontynentalnego do Oceanu
Indyjskiego, który dostarcza świeżej, chłodnej wody z głębin, mieszającej się z ciepłą,
bogatą w plankton. Archipelag składa się z
9 wysp, dostępnych na nurkowania w okresie od października do maja. Poza tym czasem, pomimo nadal doskonałych warunków nurkowych, wiejący monsun uniemożliwia niejednokrotnie bezpieczne rejsy.
Druga połowa marca, czyli termin naszego
safari, poza kilkoma kroplami deszczu i pobłyskującymi groźnie, aczkolwiek daleko,
piorunami zapewnił nam idealną pogodę.
Nurkując kolejno na East of Eden, Elephant
Head Rock, Bacon Point, Christmas Point
czy North Point bawimy się wspaniale.
Udaje nam się nawet podkarmić bananami
żółwia, który sam o to prosił, pływając wkoło naszej łajby. Załoga pomaga we wszystkim, żona kapitana przygotowuje pyszne
posiłki a polsko-kanadyjsko-francuska ekipa bawi się przez kilka dni wyśmienicie.
Pod wodą jest przepięknie, robimy setki
zdjęć, przebywamy pod powierzchnią tak
długo, jak się tylko da, a po krótkiej przerwie wchodzimy ponownie. Nie mogąc wytrzymać na słońcu, po nurkowaniu pływam
z maską. Główną naszą atrakcją powoli staje się polowanie z aparatem na rekina lamparciego i konika morskiego... Większa
część ekipy dostaje na punkcie tych dwóch
osobników tzw. śruby. Wszyscy znamy zasadę, która zakazuje dotykania pod wodą
zwierząt. Podobno dotknięcie rekina lamparciego powoduje u niego pleśniawki i w
konsekwencji śmierć, tak więc trzymamy
pewien dystans, robiąc mu fotki. Poruszając się dalej na północ w kierunku granicy
z Birmą znajdują się inne doskonałe nurkowiska: Koh Bon, Koh Tachai i sławne Richelieu Rock. Dla mnie, podobnie jak chyba
dla reszty mojej załogi, najlepsze miejsce
nurkowe podczas tego rejsu to skała w
kształcie podkowy, otwartej od południa,
gdzie ilość i różnorodność gatunków pod
wodą po prosu mnie poraziła... Zaliczyłem
już nurkowania w naprawdę fajnych miejscach, ale Richelieu Rock to jak zanurzenie
w przepełnionym rybami akwarium. Może
i widoczność nie zachwycała, ale zaraz po
26
pierwszym nurkowaniu w tym miejscu postanowiliśmy zostać tam cały dzień.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Po
kilkudniowym rejsie wracamy na Phuket,
by następnego dnia wyruszyć na kolejne
nury. Tym razem obnurkujemy wyspy Phi
Phi leżące na wschód od wyspy Phuket.
Nurkowania inne niż na Similanach, przede
wszystkim ze względu na nieco gorszą wi-
Nuras.info 3/2012
doczność. Temperatura wody przekroczyła
30 stopni, więc razem z kilkoma kolegami
pozbyłem się skafandra, nurkując jedynie w
szortach, koszulce i skarpetkach... Od reszty ekipy, korzystającej nadal z ochrony pianek, dostaliśmy przydomek Kazachstan
divers, co chyba miało podkreślać nasz wygląd... Nurkowanie bez skafandra jest naprawdę niesamowite, jeśli nie próbowali-
ście – polecam. W okolicach Phi Phi jedną
z podwodnych atrakcji jest na pewno wrak
promu King Cruiser o wymiarach 85 x 28 m
leżący na 32 metrach. Dwa dni nurkowań
upłynęły szybko, ale nasz smutek gasił nieco dalszy plan. Razem z Gosią zaplanowałem kilkudniowy pobyt w Bangkoku, a
wcześniej rejs na wyspę Jamesa Bonda, czyli słynne miejsce, gdzie dawno temu kręcono przygody Agenta 007. Dwa tygodnie
pobytu w Tajlandii nie wystarczyły z pewnością na pełne zapoznanie się z szeroką
ofertą turystyczno-nurkowo-rozrywkową tego pięknego kraju. Jednym z moich marzeń
przed wyjazdem do Tajlandii była przejażdżka na słoniu. Jednak będąc na miejscu,
nie trzeba było być mocno spostrzegawczym, aby zorientować się, że zwierzęta te
są bardzo źle traktowane. Świetnie nadają
się do ciągania ciężkich przedmiotów, ale
zupełnie źle znoszą noszenie ludzi. Moje
marzenie poszło zatem w niepamięć.
Planując wyjazd do Tajlandii należy pamiętać o kilku kwestiach. Proponuję zakupienie wizy załatwić w ambasadzie Królestwa Tajlandii w Warszawie, choć możliwe
jest uzyskanie wizy turystycznej na lotnisku
przy wjeździe do Tajlandii. Taka wiza jest
27
ważna przez 15 kolejnych dni i kosztuje
1000 B (ok. 100 zł). Ceny w Tajlandii są
dość niskie, ale kasy wydać można naprawdę dużo. Najczęstsze problemy zdrowotne
dotykające turystów to przede wszystkim
AIDS i żółtaczka, a nie jak powszechnie się
uważa malaria. Kwestię zdrowia, szczepień
i różnego typu zabezpie- czeń proponuję
potraktować indywidualnie i zgodnie ze
Nuras.info 3/2012
swoimi przekonaniami. Nie chciałbym w
tym miejscu namawiać do szczepień czy
też je lekceważyć. Każdy musi podjąć decyzję samodzielnie i zgodnie ze swoim sumieniem. Oczywiście trzeba także uważać
na słońce i udar cieplny oraz przede wszystkim odwodnienie. Słońce potrafi palić niemiłosiernie ze względu na bliskość równika,
a położenie jest także przyczyną ogromnej
wilgotności. Odwodnienie jest przecież jednym z czynników zwiększających ryzyko
wystąpienia choroby dekompresyjnej, tak
więc picie odpowiednich napojów (niegazowanych i bezalkoholowych) jest bardzo
ważne. Często w Tajlandii dochodzi również do wypadków komunikacyjnych,
głównie motorowerowych, których jest tam
mnóstwo. Koncentracji też na pewno wymaga samodzielne prowadzenie maszyny,
gdyż w kraju tym obowiązuje ruch lewostronny. W rejonach turystycznych nie słyszy się o poważnych problemach ze strony
zwierząt. Praktycznie nie ma niebezpiecznych ani nawet uciążliwych owadów, jak
osy, pająki, ilość komarów jest mniejsza niż
28
w Polsce latem. Tajowie pozdrawiają się,
dziękują, witają i żegnają gestem złożenia
rąk jak do modlitwy i skinieniem głowy. Są
bardzo sympatyczni i tolerancyjni wobec
turystów. Szczególnie miłe są Tajki dla panów, a wybranie się na ulicę Bangla w Patong na Phuket może się skończyć nagminnym nagabywaniem i natręctwem z ich
strony... Choć pewnie wielu panom to nie
przeszkadza... Nie odwiedziłem jeszcze
wielu zakątków na świecie, ale do Tajlandii na pewno szybko wrócę. Bo naprawdę
warto.
Szczególne podziękowania dla Gosi, Piotra i całej mojej ekipy za pomoc, atmosferę
i wspaniałe przygody.
Miłosz Dąbrowski
Nuras.info 3/2012
Karta rabatowa, czy warto?
Wszystkie firmy kierujące swoją ofertę do
nurków serdecznie zapraszamy do współpracy przy wspólnym tworzeniu systemu lojalnościowego. Partnerami programu mogą
zostać bazy i szkoły nurkowe, biura podróży
oraz producenci i dystrybutorzy sprzętu nurkowego. Udział w inicjatywie jest bezpłatny.
Podstawowym założeniem Karty Rabatowej jest udzielenie klientom rabatu na
wszystkie oferowane przez Państwa towary i
usługi. Sami decydujecie o wysokości przyznanego rabatu.
Bezpłatna Karta Rabatowa to znakomity
sposób na promocję i dotarcie do coraz szerszego grona osób oraz stworzenia grupy stałych, zadowolonych klientów. Zostając
Partnerem projektu wyróżniasz się na tle
konkurencji, budujesz pozytywny wizerunek
firmy, dbającej o klienta i jego potrzeby.
Każdy posiadacz Karty Rabatowej z pewnością na bieżąco będzie sprawdzał ofertę
firm, w których może dokonać korzystnych
zakupów. Jeśli dotąd nie znał profilu działalności lub nie wiedział o istnieniu danej fir-
my, zachęcony rabatem z pewnością skorzysta z oferty naszego Partnera, szczególnie w
przypadku, gdy konkurencja nie bierze
udziału w programie.
Każda firma partnerska wymieniona zostanie na podstronie Magazynu nurkowego
Nuras.info, stworzonej specjalnie na potrzeby Karty Rabatowej.
Jeżeli jesteś kupującym i wciąż zwlekasz z
zakupem sprzętu, czekając na okazję lub
promocję, lub chciałbyś otrzymać rabat na
wyjazd lub kurs nurkowania… mamy dla
Ciebie ofertę.
Wystarczy, że odbierzesz bezpłatną Kartę
Rabatową, uprawniającą jej posiadacza do
uzyskania zniżek w firmach współpracujących z naszym Magazynem, a będziesz mógł
do maja 2011 r. bez żadnych ograniczeń,
korzystać z rabatów i promocji przygotowanych specjalnie dla czytelników Nuras.info.
Prezentację wszystkich Partnerów honorujących naszą Kartę znajdziesz na stronie internetowej nuras.info. Partnerami projektu są
wyłącznie renomowane firmy, które zyskały
29
zaufanie i uznanie konsumentów najwyższą
jakością oferowanych produktów i usług.
Więcej na www.partnernurkowy.pl
Partnerzy programu
Nuras.info 3/2012
Belize
rejs z Gwatemali do Blue Hole
Podróż, wiosną 2011, do Belize
była sama w sobie wielką przygodą.
Trudy podróży, aby wypłynąć na wody Belize wprost na spotkanie z podwodną przygodą, jak to zwykle w
takich wyprawach, były warte wysiłku. Lot do Madrytu, tam zwiedzanie
wieczorne, nocleg i dalej następnego dnia lecimy na Karaiby, a konkretnie na Kostarykę.
Po wylądowaniu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony lotniskiem. Chyba jako jedno z nielicznych na świecie całe lotnisko
wyłożone jest dywanami, zadbane, czyste i
niczym nie przypominało wyobrażeń biednych krajów Ameryki Środkowej. Tam tylko przesiadka do następnego samolotu i
30
Nuras.info 3/2012
lecimy do Hondurasu. Po kolejnych dwóch
godzinach lotu, już mocno wymęczeni siedzeniem w samolotach, wreszcie jedziemy
do wcześniej zarezerwowanego hostelu Tamarindo w San Pedro Sula. To dwumilionowe miasto, wg wielu przewodników turystycznych, znajduje się w czołówce miejsc godnych zobaczenia w Ameryce Środkowej.
W nocy woleliśmy nie zwiedzać okolicy,
ale z samego rana cała grupa skorzystała z
restauracyjki na pobliskim bazarze. Tuż po
śniadaniu przyjechał kierowca z Gwatemali i zabrał nas wreszcie do portu zaokrętowania Rio Dulce w Gwatemali, gdzie dojechaliśmy równo po trzech godzinach. Nie
ma co tracić czasu. Jeszcze tego samego
dnia cała grupa pojechała do wodospadu
Aqua Caliente. Wrząca woda wypływająca
z głębi ziemi, tworząca wodospad o temperaturze około 70 stopni, mieszająca się z
zimną rzeką – robi wrażenie. Aby doznać
czegoś nowego, lokalny przewodnik zaprowadził nas do źródeł gorącej rzeki w dżungli. Tamtejsza brązowa glinka jest mocno
polecanym kosmetykiem jeszcze z czasów,
gdy po tej ziemi chodzili Majowie. Tak też
i my skusiliśmy się, aby zrobić sobie maseczki z gliny i dać się ponieść uczuciu, że
choć trochę zabieg ten nas odmłodzi. Choć
o rok… Radość dorosłych ludzi paćkających się błotem sama w sobie jest zabawna
i śmiech temu towarzyszący z pewnością
odmładza, jeśli nie ciało, to na pewno ducha. Tuż po kąpieli błotnej i wodnej jedziemy do twierdzy Castello de San Fillipe i
wreszcie wracamy na nasz luksusowy kata-
31
maran Quo Vadis, na którym spędzimy kolejne 10 dni.
Poranek zaczynamy od zakupów, dla
wszystkich załogantów, na bazarze w miasteczku Rio Dulce. O 14.00 ruszamy rzeką
o tej samej nazwie w dół, ku wyjściu na
ocean. Po zeszłorocznym rejsie już wiedziałem, czego się spodziewać. Natomiast
Nuras.info 3/2012
ci, którzy widzieli kanion rzeki pierwszy
raz, jak nie trudno się domyśleć, byli zachwyceni, żeby nie napisać – oczarowani.
Ponownie i ja doznałem tego uczucia! Unikatowe miejsce, jakim jest kanion rzeki Rio
Dulce to rezerwat przyrody. Znalazło tu
miejsce do życia kilkanaście gatunków czapli, kormoranów i innych ptaków żywiących się głównie rybami. Rzeka jest niezwykle rybna. My zapamiętamy ją jeszcze z
tego, że zjedliśmy lokalną rybę o nazwie
Robalo.
32
Wreszcie dopływamy do Livingstone,
ostatniego miasta Gwatemali, gdzie nie ma
dróg wyjazdowych i wjazdowych. Tu odprawiamy się i po wyśmienitej kolacji w lokalnej restauracji, gdzie wszyscy zjedliśmy
zupę marinera (zupa rybna z krabami, krewetkami i rybą), wypływamy na kotwicowisko w Zatoce Honduras. Co też przyniosą
nam następne dni, zastanawiali się wszyscy
przy ostatnim drinku przed jutrzejszym rejsem w morze. Kolejnego dnia płyniemy w
stronę Sapodias Cayes, początek pasma raf
belizyjskich.
Pierwsze nurkowanie, tzw check dive,
robimy w miejscu zwanym Seal Island. Z fokami nie ma ono jednak nic wspólnego, podobno brytyjskie siły wojskowe trenowały
tu swoich komandosów – „seals”. Czekały
tu na nas rafy opadające do 20 metrów.
Zdecydowanie przydaje się kompas. Przy
samej kotwicy 2,5 metrowa płaszczka robiła naprawdę wrażenie!
Ruszamy dalej w kierunku raf Glover’s
reefs. Po drodze mijamy wysepki, urokliwe
niczym z filmów o piratach z Karaibów.
Jedna z nich, wielkości 10 metrów kwadratowych, szczególnie przykuła naszą uwagę,
gdyż wybudowano na niej… toaletę. Wy-
Nuras.info 3/2012
obraźnia ludzka nie ma granic, ale akurat w
tym przypadku słabo to wyszło, zwłaszcza
że wyspa nazywa się Queen’s Island (wyspa królowej).
Dopływamy wreszcie do Glover’s Reef i
tam wykonujemy wspaniałe nurkowanie w
miejscu odkrytym przez J. Cousteau. 20 –
30 lat temu było ono tak bogate w życie, że
trzeba było się przepychać między rybami,
co widać w jednym z odcinków filmu Podróże J. Cousteau. Rafa jest niesłychanie
malownicza, jeśli chodzi o formacje, dużo
przesmyków i tuneli. Piasek na głębokości 8
metrów w pewnym momencie łamie się i
zaczyna się ściana opadająca do kilkuset
metrów. Z tego nurkowania wszyscy z pewnością zapamiętają gigantycznego strzępiela – długości nurka, ale waga, myślę, razy
dwa.
Następnego dnia nad ranem ruszamy
przez Atol Belize w kierunku docelowym,
czyli rafy w okolicach Blue Hole, a konkretnie nazywa się to Lighthouse Reefs. Około
13.00 dopływamy do wysepki Long Caye,
aby pożyczyć dodatkowe butle na nurkowanie w Blue Hole. Jedyne centrum nurkowe Huracan akurat ma tydzień przerwy w
funkcjonowaniu, przeznaczony na serwis
sprężarki i innych urządzeń. Wspólnie z kapitanem dotarliśmy do nowobudowanego
resortu Long Caye Ico Resort, gdzie poznaliśmy dwóch właścicieli. Na szczęście pomogli nam, udało się wypożyczyć i nałado-
33
wać butle. Właściciel, Belg, początkowo
nie był skory do pomocy, jednak kilka lat
temu nasz kapitan Rafał smakował polskiej
wódki z ów właścicielem Huracan Diving
Center i to uratowało całą sytuację.
Nuras.info 3/2012
Płyniemy na Blue Hole. 31 marca 2011
roku wreszcie zobaczymy marzenie wielu
tysięcy nurków. Dopłyniecie nie jest proste.
Rafy są tak zdradliwe, a głębokość tak mała, że nawigowanie jest tu rzeczą niebywa-
le trudną, co potwierdzają wraki, które widzimy od czasu do czasu na rafach i na mapach nawigacyjnych.
Naprawdę bardzo pomocny okazał się
właściciel budowanego resortu na Long
34
Caye, Jim Cullinam (tel.501 223 3228,
www.longcayebelize.com, mail [email protected]). Uświadomił nam, iż już
za rok zaczną współpracować z Huracane,
będzie można dolecieć z Belize City samolotem wodnym. Będzie to niewątpliwie bardzo uczęszczane miejsce przez nurków z
całego świata!
Dopływamy nad Blue Hole pod wieczór.
Wchodzimy do wody przy jednej z dwóch
boi, od strony gdzie J. Cousteau wysadził w
powietrze kawałek rafy, aby mógł tam
wpłynąć swoim Calypso. Ściana zaczyna
się od około 12 metrów głębokości. Spadamy na 40 metrów. Już mało światła, ale są!
Mowa o stalaktytach. Czarna czeluść opada
tu do 140 metrów. Nurkowanie w Blue Hole ma swoją moc!
Nocujemy nad Blue Hole. Niektórzy twierdzą, iż jest to magiczne miejsce w skali całego globu ziemskiego. Faktem niepodważalnym jest to, że gdy pomyślałem sobie, że śpię
nad miejscem, które zawsze podziwiałem w
Internecie jako niesamowity twór geologiczny, daje wiele do myślenia. Każdy z uczestników stara się zapamiętać swoje sny z
noclegu nad Blue Hole. Rano dzielimy się
tym, co przyniosła nam energia kosmiczna.
Nuras.info 3/2012
Kolejnego dnia wstajemy o świcie i nurkujemy o 7:00 rano, tym
razem głębokość 55 metrów. Okazuje się, że na 50 metrach przejrzystość wody wzrasta dwukrotnie w stosunku do tego, co widzieliśmy wczoraj wieczorem. Określam tam przejrzystość na około
40 metrów. Na Blue Hole nie ma ciekawej rafy koralowej, ale
przecież nie po to tu przypływają nurkowie. Jeszcze jedno nurkowanie do 20 metrów spowodowało, że w zasadzie opłynąłem prawie całą studnię. Jeśli trafię tu kolejny raz, już wiem, że tylko na
głębokie nurkowania. Studnia sama w sobie nie jest jakaś urokliwa czy bogata w życie. Jest to raczej kult miejsca, jak np. piramidy egipskie. Po nurkowaniu płyniemy do wyspy Half Moon Caye.
Latarnia morska, która stała tu do 2010 roku dała nazwę całemu
ciągowi raf tych okolic – lighthouse reefs. Latarnia runęła do wody podczas huraganu. Na wyspie jest rezerwat przyrody. Można
tu podziwiać lęgowisko koloni ptaków. Zawsze myślałem, że te
czarne przypominające pterozaury ptaki to fregaty, tymczasem
okazało się, że to zupełnie co innego. Możemy podziwiać gniazda tych ptaków z wieży widokowej specjalnie postawionej dla turystów. Dosłownie 3 metry od barierki wieży widzimy pierwsze
ptaszyska wygrzewające jaja i karmiące swoje pisklęta.
Huragany to normalność w tej części świata. Z jednej strony
niszczą rafę podwodną i dżungle na wyspach, z drugiej jednak
przesuwają koralowce podwodne, dając początek nowym rafom,
a na lądzie miejsce dla kolejnych gatunków drzew. Tu dżungla
rośnie równie szybko jak jest niszczona przez siły natury.
Na wyspie jest sprężarkownia oraz mały sklepik z t-shirtami i
pamiątkami. Ładujemy butle i płyniemy na drugie nurkowanie od
zachodniej strony wyspy, na miejsce, które pokazał nam lokalny
35
Nuras.info 3/2012
przewodnik. Pionowa ściana z dużą ilością ryb w płytszej części
rafy. Pod łodzią piach, ale tuż za krawędzią rafy jedno z piękniejszych miejsc, jakie odkrył J. Cousteau, a co ja mogę bez
dwóch zdań potwierdzić. Na dzień dobry przywitał nas rekin rafowy, a po drodze olbrzymie barakudy samotniczki, nie zdradzały strachu wobec nurków. Pod koniec nurkowania pod łódź
przypłynęły 3 olbrzymie tarpuny, w zasadzie symbol Morza Karaibskiego. Te, to już w ogóle się nie bały. Ryba często widziana
w toni wodnej i mylona z kształtem rekina. Można było podpłynąć do nich niemalże na wyciągniecie ręki. Płytsza część, pod
względem ilości ryb i koralowców, przypominała prawdziwe
akwarium.
Generalnie rafy są tu zupełnie niezniszczone. Dla nurka, który
widział już nie jedno w różnych częściach świata, miejsce wyda
się unikatowe i myślę, że każdy potwierdziłby, że rafy są zachwycające. To jest zupełnie coś innego niż widzimy w najbliższym
nam Morzu Czerwonym. Spotkamy tu dużo barakud, ale nie takich stąd, jakie widzi się często na spektakularnych zdjęciach. Są
to zazwyczaj samotne sztuki kręcące się tuż przy rafie. Nie znają
strachu przed człowiekiem, a obserwując zęby tych drapieżników
z bliska, momentami zastanawiałem się, kto powinien się tu bardziej bać.
Zaobserwujemy tu dużo graników, bardziej znanych pod nazwą strzępieli (ang. Grouper). Niektóre mają masę przekraczającą ciężar nurka dwukrotnie. Skoro są strzępiele, musi
występować ich główny wróg – rekin. Co ciekawe, nie widać tu
muren i ośmiornic. Dużo langust i wszelkiego rodzaju gatunków
Lucjanów widzimy praktycznie na każdym nurkowaniu.
36
Nuras.info 3/2012
Jeszcze dwa nurkowania zauroczyły
wszystkich przy zachodniej stronie Long
Caye. Na 50 metrach pływały rekiny rafowe, a w płytkiej części zachwycały bardzo
urokliwe korytarze w rafie. Coś podobnego
widziałem na rafach Egiptu w okolicach
Marsa Alam.
Na noc ruszamy do zatoki wysepki Long
Caye i tam robimy nurkowanie nocne. Miało być przy rafie, gdzie zatopiona jest kame-
37
ra podwodna, projekt National Geographic.
W Internecie można czasami zobaczyć, co
się dzieje wokół kamery. Niestety była noc,
do tego duże falowanie, tak więc wylądowaliśmy na nurkowaniu w okolicy łodzi,
która stała na kotwicy. Głębokość 2 m, ale
nawet na tej głębokości spotkaliśmy olbrzymiego orlenia. Dzień później w tym samym
miejscu pływały rekiny (ang. Nurse Shark).
W tych okolicach są miejsca gdzie rekiny
zachowują się wręcz jak psy, które wiedzą
gdzie i której trzeba przyjść, aby dostać coś
do jedzenia. Na Half Moon Caye, gdy rybacy wyrzucali resztki ryb do wody o głębokości pół metra, rekiny te wychodziły prawie
na brzeg, aby coś skubnąć i zabrać ptakom,
które jakby znikąd także pojawiają się w
dużych ilościach.
Kolejny dzień przesuwamy się ciągle w
kierunku Gwatemali. Tym razem z rana płyniemy z lokalnym przewodnikiem, a zarazem właścicielem jedynej bazy nurkowej
na wyspie Middium Long Caye. Nurkowanie na Glover’s Reef, kto wie, czy nie jest
jeszcze bardziej spektakularne od tych na
rafach Lighthouse Reef. Płyniemy dość długo łodzią, opływając rafy Middium Long
Caye od strony oceanu. Wchodzimy do wo-
Nuras.info 3/2012
dy w biegu. Ściana zaczyna się na 15 metrach i spada w czeluści dna morskiego pod kątem około 70 stopni. Przejrzystość wody oceniam w tym miejscu na 40 metrów.
Po odwiezieniu przewodnika na wyspę, ruszamy dalej w kierunku Gwatemali wzdłuż szlaku, którym pływają delfiny i rekiny
wielorybie. Siadamy na pokładzie i wypatrujemy. Nocujemy przy
prywatnej wyspie Tom Owens. Nazwa wzięła się od brytyjskiego admirała, który na początku XIX wieku miał za zadanie omapowanie tutejszych raf i wysepek. Co ciekawe, do dziś korzysta
się z tych map! Ciągle Google Maps nie dorównuje temu, co zrobił dawno temu człowiek!
4 kwietnia o 6.00 rano ruszamy dalej w kierunku wejścia do
rzeki Rio Dulce. Po drodze, na środku oceanu, trafiamy na wypłycenie, gdzie wskakujemy, aby popływać w ABC. W tych okolicach są delfiny, faktycznie wreszcie przypłynęły i chwilę z nami
popływały. Około 11.00 opuszczamy wody Belize i wpływamy
na wody międzynarodowe. Tu na jacht mogą wejść tylko służby
specjalne pod warunkiem, że jest podejrzenie przemytu narkotyków lub niewolników. Aby zaznaczyć suwerenność pokładu, kapitan wywiesza banderę amery- kańską, tym samym
uświadamiając co niektórym, że jesteśmy tu nielegalnie, bo nie
mamy wizy amerykańskiej.
12:00 w południe, 4 kwietnia, już widać ląd. Toń zmieniła zabarwienie od olbrzymich mas wody wypływających z Rio Dulce.
Ostatnie nurkowanie robimy w Gwatemali, na środku zatoki
Honduras, gdzie wielka łacha piachu oznaczona jest światłem
sygnałowym. Głębokość 7 metrów, przejrzystość jak nie trudno
było się domyśleć, spadła do około 10 metrów, ale pod samą la38
Nuras.info 3/2012
tarnią oaza ryb. Zrobiło się tu całe sanktuarium fauny tych wód, zaczynając od drapieżników, tutaj barakud, a kończąc na
najmniejszych krewetkach. Ciekawskie
płaszczki, wręcz wpływają na dłoń. Spider
Crabs, tak bardzo charakterystyczne w tych
wodach, siedzą w każdym zacienieniu.
Krótkie i płytkie nurkowanie, ale konkretne.
Wreszcie wpływamy do Rio Dulce, nocujemy po drodze w niesłychanie malowniczej zatoce. Gdyby nie odgłosy dżungli,
można by pomyśleć, że stoimy na kotwicy
na Mazurach. Inny zapach wody, inne odgłosy żab, inne dźwięki świerszczy i gwiaz-
dy odwrócone tak, że w Polsce nie widzimy
zupełnie tej części nieba.
Następnego dnia, 5 kwietnia 2011 roku,
cała grupa zobaczy coś niezwykłego po raz
kolejny! Tikal – największe miasto Majów
odkryte w XIX wieku. Mówi się, że na
szczycie piramid jest jakieś skupisko energii
39
Nuras.info 3/2012
kosmicznej, coś dla nas niezrozumiałego.
Całe rzesze ludzi marzą, aby w tym miejscu
być i poczuć, ile w tym prawdy. Po wejściu
na kilka piramid w Tikal stwierdzam, że fak-
tycznie jest coś na rzeczy. Trudno mi to wytłumaczyć, to trzeba przeżyć. Absolutnie
będąc w Gwatemali trzeba zobaczyć to
miejsce i poczuć jego moc, jednocześnie
wyobrażając sobie życie Majów, Azteków,
Olmeków i innych nacji, które dawno temu
często nie miały pojęcia o innym świecie.
Przybycie Hiszpanów zmieniło cały bieg historii, ale to już inna opowieść. Tu jednak,
chcąc nie chcąc, ciągle się o nią ocieramy.
Tekst i zdjęcia: Rudi Stankiewicz
40
Masterlift
Evolution
Masterlift
Pro
www.beuchat.pl
VRT
SoftTouch
NOWA JAKOŚĆ
VR 200
SoftTouch
VR 200
SoftTouch
Nuras.info 3/2012
Podwodna Słowenia
Wczesnym lipcowym rankiem 2011 roku zakończyliśmy naszą wizytę w
Czarnogórze. Teraz jechaliśmy już w stronę Polski, jednak kilka dni mieliśmy jeszcze „powakacjować” w Słowenii. Dłuższa przerwa w trasie wypadła rozmyślnie na wąziutkim skrawku wybrzeża Adriatyku, stanowiącego
część Morza Śródziemnego, mianowicie w Bośni i Hercegowinie. Wraz z
dwoma synami włożyliśmy ABC i snorklowaliśmy. Skaliste dno szybko schodziło głębiej, a widoczność sięgała maksymalnie 2- 3 metrów. Schodząc na
5- 7 metrów, znaleźliśmy wrak zielonej łodzi rybackiej. Widzieliśmy trochę
malutkich rybek i opony. Po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy z wody,
przepłukaliśmy gardła słodkimi napojami i ruszyliśmy do naszej Słowenii.
Mając do dyspozycji tylko dwa dni nurkowe, po zakwaterowaniu w marinie, podjechałem do jednego z centrów nurkowych,
znalezionego dużo wcześniej w necie. Problemem stało się zaparkowanie auta. Dosłownie wszystkie miejsca były zajęte.
Telefonicznie dowiedziałem się, że mogę na
czas wyładowania sprzętu dojechać na jeden
z parkingów strzeżonych, a oni dadzą mi potem bilecik uprawniający do darmowego
przejazdu. Po standardowym sprawdzeniu
certyfikatów i ubezpieczenia umówiłem się
na pierwsze zanurzenie. Przeniosłem sprzęt
nad wodę, bo baza składała się z dwóch
punktów. Jeden funkcjonował jako biuro i
sklep nurkowy, a drugi znajdował się jakieś
50 metrów dalej i do tego nad samym morzem w przystani. Tu pracował kompresor,
niektórzy przymierzali pianki czy jackety.
W końcu dość sprawnie popłynęliśmy
porządnym ribem na nasze miejsce, które
nazwali „Fiesa”. W jednej z zatoczek, w odległości 200 m od brzegu wskoczyliśmy po
briefingu do wody. Głębokość maksymalna
42
dochodziła do 11 m. Penetrowaliśmy skaliste dno, było pełne zakamarków. Od razu
pomyślałem o nocnym zanurzeniu, które w
podobnym miejscu pokazałoby zapewne
mnogość życia skorupiaków i głowonogów.
Tymczasem nikt się mną nie przejmował i
pływałem raczej sam niż z kimś. Utrzymując najbliższych nurków w zasięgu wzroku,
przy niezłej widoczności sięgającej 15 m,
odkrywałem tajemnice słoweńskiego Adriatyku. Towarzyszyły mi małe ławice drobnych ryb, znalazłem kilka krabów
oczekujących zachodu słońca, ukwiały, a
nawet malutką murenę.
Nuras.info 3/2012
Szczerze mówiąc, byłem średnio zadowolony. Życia było mało i miejsce takie sobie. Porozmawiałem z Jernejem, naszym
przewodnikiem, o innych miejscach nurkowych. Następnego dnia mieliśmy popłynąć
na nurkowanie wrakowe, a prócz tego zaproponował nurkowanie nocne.
Tymczasem wróciłem do mariny. Rodzinka korzystała w tym czasie z ogólnodostępnego basenu. Słowenia nas zaskoczyła.
Określiłbym Portoroż miasteczkiem z czystością i porządkiem niemieckim oraz atmosferą włosko-hiszpańską. Na ulicach
przestrzeganie dozwolonej prędkości, parkowanie w odpowiednich miejscach, brak
graffiti, poprzyklejanych gum do żucia czy
petów, a w pubach i knajpach entuzjazm,
przychylność i luzik. Minusem jest drożyzna. Słowenia bardzo szybko wprowadziła
euro. Stało się to już 1 stycznia 2007 roku.
Ceny poszybowały i są minimalnie wyższe
niż w Chorwacji, za wyjątkiem paliwa, które – o dziwo – było najtańsze po drodze.
Kto szuka – znajduje! Zagłębiając się w
miasto i szukając tamtejszych marketów
dyskontowych, znaleźliśmy i takie z przystępnymi cenami za podstawowe produkty
spożywcze.
Wieczorem zjawiłem się znów w centrum i wraz z pozostałymi nurkami zacząłem przygotowywać się do nocnego
zanurzenia. Nurkowaliśmy przy przystani,
na tzw. „home reef”. Przygoda z Adriatykiem nocą okazała się fantastycznym przeżyciem. Wchodziliśmy w ośmiu po cztery
pary. Nurkowałem właśnie z Jernejem. Testował jakąś ogromną latarkę, która była re-
43
flektorem o wielkiej mocy i z zerową pływalnością. Dzięki temu widzieliśmy więcej,
tutejsze wody okazały się bardzo ruchliwe,
ich mieszkańcy byli właśnie w trakcie kolacji, którą najpierw musieli zdobyć. Bardzo
dużo krabów, różnych gatunków, przebiegało to z jednej, to z drugiej strony. Niektóre jak najbardziej nadawały się na nasze,
ludzkie talerze. Gdy zbliżałem się do nich
Nuras.info 3/2012
za bardzo, walecznie unosiły szczypce i cofały się gotowe ich użyć w każdej chwili.
Obserwowałem mięsiste rozgwiazdy, jeżowce i różne ryby. W pewnym momencie
w toni pojawiła się spora meduza. Podpływając bliżej podejrzałem, że malutkie rybki wpływają do niej. W świetle latarek
wyglądała momentami jak mini kometa. Po
chwili widoczność na poziomie dziesięciu
metrów zaczęła się drastycznie zmniejszać.
Do meduzy zdążyła podpłynąć już cała
ósemka, więc zarządziliśmy odwrót, by
jeszcze ostatnie minuty pod wodą spędzić z
krabami.
44
Następnego dnia znów świeciło upalne
lipcowe słońce. Ranek był rześki i przyjemny. W końcu Słowenia to w 90% góry i pagórki powyżej 300 m n.p.m. Dojechałem
do bazy nurkowej. Zapakowani do łodzi ruszyliśmy w morze, by po kilkudziesięciu
minutach dopłynąć do miejsca nazwanego
od spoczywającego na dnie wraku Maona
Rossa. Było nas siedmioro, ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, z Węgier, Rosji i prócz
mnie jeszcze ze Słowenii. Briefing był konkretny. Schodzimy po linie opustowej, możemy spotkać lekki prąd, który poniżej 15
metra słabnie. Wrak leży na piasku, na głębokości 23-24 metrów. Od 17 metra zdarza
się, że nagle spada widoczność nawet do
jednego metra. Na twarzach niektórych
nurków widzę poważne zakłopotanie.
Wraz z przewodnikiem prowadzimy siódemkę. Mam najwyższe po nim uprawnienia, więc przewodnik mówi mi, że w razie
czego zostanę z przodu, a on podpłynie pomóc lub sprawdzić, co się dzieje. Wszyscy
pozostali są nurkami zaawansowanymi na
poziomie AOWD różnych organizacji.
Wskakujemy w końcu do wody i opadamy.
Początkowa widoczność, 10 metrów, na 17
metrze maleje. Dotykamy prawej burty wra-
Nuras.info 3/2012
ku i po „okejkach” płyniemy wzdłuż burty,
mając ją po lewej. Widoczność sięga około
jednego metra. W pewnym momencie odwracam głowę i nie widzę nikogo. Czekam
10 sekund i wracam. Okazuje się, że wszyscy zgromadzeni przy linie pokazują, że nie
chcą już nurkować. Minęło zaledwie 8 minut od zanurzenia. Przewodnik pyta mnie,
grzecznie pokazuję, że chcę zostać i kontynuować nurkowanie. Płynę wzdłuż wraku,
opadam na 22 metry, by sprawdzić, czy
może głębiej poprawia się wizura. Niestety
nie. Decyduję się na powrót na mniej więcej 17 metr, tu mam przed sobą pokład. Zaczynam „zwiedzanie”. Maona Rossa leży tu
od 1945 roku. Wrak ma 36 metrów długości. Zatonął u schyłku II wojny światowej,
bo nieopatrznie trafił na minę. Pojedyncze
ryby przepływają koło mnie. Widoczność
po chwili znacznie się poprawia i wynosi
teraz od 3 do 5 metrów. Mieszka tu ponoć
ładny konger, ale nie zostajemy sobie
przedstawieni, za to napotykam nagoskrzelnego ślimaka Flabellina affinis. Mogą mieć
one różne ubarwienie, ten jest soczyście
fioletowy i ma około 5 cm. Opływam wrak
i docieram do opustówki. Kontrolując szybkość wynurzania, docieram na piąty metr,
gdzie robię przystanek bezpieczeństwa. W
końcu wynurzam się i dopływam do naszej
łodzi.
Ostatnie zanurzenie odbywamy w płytkich wodach zatoki. Miejsce nazywa się Piran Church i znajduje się w malowniczo
45
położonym miejscu, tuż obok zabudowanego cypla. Nie przekraczając 13 m głębokości, nurkujemy wśród skał i kamieni. Jest
dużo mięczaków, ale przede wszystkim są
największe małże Morza Śródziemnego,
dorastające do 1,2 m, mianowicie szołdry
Nuras.info 3/2012
(lac. Pinna nobilis). Spotykamy wargaczowate, barweny i ławice roślinożernych ryb
Sarpa salpa, a także powszechne w całym
basenie Morza Śródziemnego Chromisy
kasztanowe (lac. Chromis chromis).
Rozliczając się z bazą, rozmawiam o innych miejscach nurkowych. Jest tu jeszcze
jeden godny obejrzenia wrak, który znajduje się jednak trochę dalej i trzeba zebrać odpowiednią ilość osób, by wybrać się tam na
pół dnia. Dowiaduje się też, że obecnie (lato 2011) panują tu rewelacyjne, bardzo
rzadko spotykane, warunki dotyczące wi-
doczności. Generalnie o tej porze roku jest
tu od 5 do 8 metrów, a obecnie widoczność
pod wodą sięga 15 m.
Następnego dnia rano wyjeżdżamy już
do Polski. Czeka nas „parę” kilometrów
drogi. Słowenia to takie miejsce, które mijamy jadąc do Chorwacji. Bardzo się jednak
cieszę, że udało mi się tak zaplanować trasę, by zanurzyć się w tym adriatyckim zakątku dzisiejszej Unii Europejskiej.
Wojciech Zgoła
[email protected]
46
Nuras.info 3/2012
Wspomnienie
Ponad dziesięć lat temu – trasa
Szczecin, Berlin, Londyn, Johannesburg, Komati Springs (RPA). 3 tygodnie, ciągle razem, 24 godziny na
dobę, z których 8 godzin z Donaldem Shirley’em, w oddaleniu od ludzi i cywilizowanego świata, mając za
towarzyszki dwie butelki whisky, które skończyły się już na trzeci dzień…
Zajęcia, rozmowy, testy, nurkowania, nurkowania i… długie wieczory oraz noce –
przegadane na wszystkie możliwe i niemożliwe tematy: nurkowanie, dziewczyny, Sumerowie, Kosiński, zmieniający się świat, próby
dostosowania się do tych zmian. Męskie rozmowy o wszystkim czego pożądamy w życiu
– o dobrej pracy, dobrych związkach z innymi ludźmi, majątku, zdrowiu i spokoju ducha, o przyszłości, charakterze, osobowości...
Tyle samo lat życia (to był/jest świetny rocznik), różne doświadczenia, lecz częściowo
podobne wnioski i cele, a wśród nich ten naj-
ważniejszy – potrzeba odkrycia własnej drogi
w labiryncie życia, odnalezienie sukcesu w
erze ciągłych zmian i zdolność dostosowania
się do tych zmian. Jego niezwykła bezinteresowna pomoc spowodowała, że kurs trenera
nurkowania technicznego u niezwykle dużo
wymagającego Dona przebiegł gładko i miło
„Daj z siebie jak najwięcej, gdyż to jest
wszystko, na co Cię stać”,
„Najlepszy trener/instruktor to taki, którego obecność studenci ledwie dostrzegają,
ale zawsze mogą na nim polegać”
W natłoku nowych wrażeń wspomnienia z
Komati Springs uległy zatarciu. Następne 10
lat to były sporadyczne, ale zawsze bardzo
serdeczne spotkania, już bez wspólnych nurkowań i czasu na refleksje… Wydarzenia tak
zwykłe, że wręcz banalne, ginące w szeregu
innych, a jednak zapisane gdzieś na dnie pamięci i serca... Są nieraz takie fakty i wydarzenia, wobec których człowiek mimo swej
rzekomej doskonałości staje się bezradny. I tak
47
właśnie jest z przemijaniem. Ktoś jest, żyje,
otoczony miłością i przywiązaniem, aż tu nagle… znika, tak po prostu już go nie ma. Słowa… nawet ich tysiące bardzo często nie są
w stanie wyrazić paru prostych uczuć. Uczuć,
które się po prostu zna, ale nie da się ich wypowiedzieć, dokładnie określić, włożyć w
sztywno określone ramy, wręcz uwięzić za
kratkami wymyślonych definicji. Jedna z najbardziej niezwykłych i wyrazistych postaci
świata nurkowego, jeden z najpopularniejszych instruktorów nurkowania, człowiek, który ponad wszystko kochał nurkowanie, a poza
tą miłością posiadał olbrzymią wiedzę teoretyczną i ponad trzydziestoletnie doświadczenie, kolega, przyjaciel, przez wielu nazywany
po prostu Tatą. Rok temu odszedł Witek Śmiłowski, zmarł żyjąc pełnią życia… do końca.
Romek Hłobaż
Nuras.info 3/2012
Nurkowanie techniczne
jak do tego podejść!
– Musisz zadać sobie jedno zaje…
ważne pytanie. Co lubisz w życiu robić. A potem zacznij to robić... –
powiedział Laska w kultowym filmie,
który pewnie wszyscy znają.
Ja lubię nurkować, więc oczywiście robię
to… Jednak, jak większość działań w życiu,
również i nurkowanie można „uprawiać” na
różne sposoby. Fotografia, wraki, jaskinie,
szkolenia, ratownictwo, bicie rekordów, freediving, łowiectwo czy archeologia oraz kilka innych tematów nurko- wych pozwala na
znalezienie w naszym sporcie najlepszego
kierunku dla siebie… Sam pamiętam, że jak
tylko wziąłem do ręki aparat, nie wchodzę
już bez niego pod wodę… Podczas szkoleń,
podróży i nurkowań spotykam wiele osób
nurkujących technicznie. Cóż to znaczy, o
co w tym chodzi – pytają mnie czasem moi
kursanci, dla których na początku sama maska to zbyt duża ilość sprzętu… Sam również wielokrotnie zastanawiałem się nad
tym popularnym w Polsce „zjawiskiem”, odbyłem mnóstwo rozmów o tych „technicznych” i wiem, że kwestia nurkowania
technicznego jest sprawą poważną i tak
trzeba ją traktować.
Ani wyśmiewanie, ani przesadne podziwianie mocno obładowanych sprzętem
nurków technicznych nie powinno mieć
miejsca. To powinna być po prostu normalna sprawa. Powinna, ale często niestety nie
jest… Poważne i profesjonalne potraktowanie tematu wymaga uzmysłowienia sobie
podstawowych prawd o nurkowaniu tech48
nicznym. Jest to mój kolejny tekst, którego
jedynym zadaniem jest zmusić do myślenia
i brania pod uwagę faktów. Powstał, bo widzę, co się niestety często dzieje. Moda na
nurkowanie techniczne wielokrotnie wypacza i ośmiesza to zjawisko.
Czym jest samo nurkowanie techniczne?
Dla większości rekreacyjnych organizacji
nurkowych granica nurkowania powinna
kończyć się na 40 metrach. Chcesz nurkować głębiej, używać mieszanek, zobaczyć
to czego nie zobaczy każdy – zapisz się na
kurs nurkowania technicznego! Jest to spore uproszczenie działań, ale nie jest moim
celem opisywanie programów szkoleń czy
reklamowanie poszczególnych federacji. Jestem nurkiem technicznym – usłyszałem kilka razy! Super, ale czemu zadzierasz nosa?
Nuras.info 3/2012
Ja nie czuję się wcale gorszy, mimo że mam
na sobie mniej sprzętu. Widać, że nie ewoluował, tylko skoczył na głęboką wodę,
chyba zbyt głęboką. Sam nie wie, po co
nurkuje, ale od razu podkreśla swoją wyższość. A zapytany, po co mu ta gumka przy
automacie, zawstydził się jak dziecko i nic
nie odpowiedział. Ktoś mu zrobił po prostu
krzywdę.
Niestety, bardzo często powody, dla których zostaje się nurkiem technicznym nie
mają żadnych twardych podstaw i są po prostu przerażające… Otóż, czasami jest to
zwykły kaprys, moda czy trend. Czasami naciska na przyszłego kursanta niezaspokojony finansowo instruktor, który szybko i nieco
na siłę próbuje z kogoś zrobić technicznego.
Zawsze sprzeda mu więcej sprzętu, więcej
zarobi i będzie go szkolił bardzo długo!
To co wyżej napisałem, stwierdzam po kilku rozmowach z przypadkowo spotkanymi
ludźmi, którzy nijak nie potrafili powiedzieć,
po co im twinset i 2 stage, skoro mają pływać
płytko. Myślałem, że będą trenować trym,
zmianę gazów i coś tam jeszcze… Po nurkowaniu padli z wycieńczenia, bo namęczyli
się z tym niepotrzebnym sprzętem, jak na siłowni z Pudzianem. Pod wodą, poza zamu-
laniem, nic innego niż ja nie robili… Pewnie,
można sobie kupić HUMMERA i jeździć co
niedzielę do kościoła – tyko po co???
Dla mnie, nie nurkującego technicznie z
własnej woli, taki rodzaj nurkowania jest
dla tych, którzy spełniają większość (a tak
naprawdę wszystkie) z wymienionych niżej
czynników:
1. Charakter i ogólne predyspozycje.
Znam jednego instruktora technicznego,
choleryk, zapominacz i osoba ogólnie niezorganizowana. Jeśli ma robić nurkowanie
wymagające starannego przygotowania, dyskwali- fikuje go niestety jego osobowość,
zwiastująca możliwe kłopoty w samej tylko
organizacji. Dobry stan zdrowia, unikanie
wszelkich używek oraz zdrowe odżywianie
powinny być ważne dla każdego płetwonurka, technicznego więc w szczególności.
2. Wolny czas – sprawa wydaje się oczywista. Tutaj nie powinno być miejsca na pośpiech i nieprzygotowanie wynikające po
prostu z braku czasu. Konsekwencje są
oczywiste! Trening i samokontrola – jak
wszystko wyżej – temat, o którym można
długo dywagować. Nie wyobrażam sobie,
że „techniczny” ma być spasionym i niewytrenowanym osobnikiem, który z dużą ilo49
ścią ciężkiego sprzętu sobie w ogóle nie radzi, a ilość jego tkanki tłuszczowej zwiększa ryzyko wystąpienia choroby dekompresyjnej… Dobry trening oraz szkolenie to
podstawa bardziej wymagających nurkowań technicznych! Poza tym trzeba też
wspomnieć o regularności… Znam wielu
głębokich, którzy 4 razy w roku nurkują i za
każdym razem musi być denko. Pełen profesjonalizm.
3. Doświadczenie – oczywiście im więcej spędzimy czasu pod wodą, tym nasza
wiedza i doświadczenie będą bogatsze. Jest
to rzecz bezcenna w nurkowaniach technicznych.
4. Pieniądze – bez uświadomienia sobie,
ile to wszystko może kosztować, lepiej chyba nie zaczynać…
Uważam, że jeśli już mamy coś robić, to
należy wykonywać to najlepiej jak potrafimy. Wymagania przy szkoleniach i nurkowaniach technicznych, coraz bardziej
popularnych, są na pewno wyższe niż przy
rekreacyjnym, turystycznym nurkowaniu.
Wszystko co wyżej wymieniłem jest oczywistą oczywistością, jak mawiał klasyk…
Nie jest niczym złym to, że chcemy nurkować technicznie. Dzięki rekordowym
Nuras.info 3/2012
nurkowaniom pogłębia się wiedza o sprzęcie nurkowym, a producenci mają świetny
poligon do testowania. Wiedza nurkowa, a
w szczególności medycyna, też czerpie z
doświadczeń nurków technicznych. Wszystko to wpływa na rozwój i poprawę bezpieczeństwa w nurkowaniach rekreacyjnych. Jest to na pewno fantastyczna sprawa,
ale żeby tak było, musimy to robić z głową.
Najpierw zadać sobie szczere pytanie – co
w nurkowaniu mi się podoba, co lubię???
Czy to na pewno dobre dla mnie??? A jeśli
spełnię wszystkie wymagania, to się za to
zabieram i staram się być konsekwentny! To
wszystko wygląda trochę tak, jak w rajdach
samochodowych… Kierować autem może
praktycznie każdy, jeśli ma prawo jazdy.
Jednak nie każdy może i powinien być już
kierowcą rajdowym. A HUMMEREM do kościoła szkoda po prostu jeździć, wystarczy
Skoda Fabia…
Życzę spokojnego nurkowania!
Znalezione w necie:
Bycie nurkiem technicznym dla samego
bycia nurkiem technicznym wydaje mi się
dość egzotyczną formą wydawania pieniędzy :)
Rozmowa na jednym z forów nurkowych:
Czego nauczysz się na kursie nurkowania technicznego:
– przeprowadzić poprawne zmiany gazów podczas nurkowania technicznego,
– wykonać zaawansowane nurkowania
bez dekompresji, kontrolować run-time,
– wykonać zaawansowane nurkowania
do 45 m na powietrzu bez ograniczeń w
czasie dekompresji, używając dodatkowej
1 butli (stage) z gazem dekompresyjnym do
100% tlenu.
– A rybki pooglądamy??? – pada pytanie.
– NIE!
MD
Chcesz opisać
wyjątkowe nurkowanie?
Chcesz się podzielić
ciekawymi informacjami?
Napisz do nas
[email protected]
50
Nuras.info 3/2012
O korzyściach
#$%
%
4
płynących z przedłużania pewnych przystanków
+$, W tym artykule opisuję, skąd bierze się tradycyjny, eksponencjalny
profil dekompresji i dlaczego w niektórych przypadkach warto od takiego profilu nieco odejść.
Poniższe rozważania dotyczą typowych
nurkowań rekreacyjnych, to znaczy takich,
w których faza denna trwa zwykle 20 – 60’,
rzadko kiedy osiąga kilka godzin, a więc
jest wyraźnie krótsza od okresu niezbędnego do znacznego nasycenia wszystkich tkanek w organizmie (20 – 40 godzin). W
takich nurkowaniach w trakcie wynurzenia
na początku najbardziej nasycone są najszybsze tkanki. Potem, na coraz płytszych
przystankach, najbardziej nasyconymi stają się coraz wolniejsze tkanki. Typową sytuację przedstawiłem na wykresie Wykres 1.
Po nurkowaniu 30’/45 m, w trakcie wynu-
Wy
kres 1 30’/45 m AIR+Nx50+O2 de)*+,-.*/
kompresja wg VPMB HLPlanner. Na wykresie przedsta
wiono nasycenia dwudziestu wybranych tkanek o półokresach nasycenia od 3.8 do 492’
52
Nuras.info 3/2012
rzenia z prędkością 10 m/min, tkanki o półokresach poniżej 5’ odsycają się na tyle
szybko, że nie są bardziej nasycone od
tkanki o półokresie 5’. Na kolejnych przystankach najszybsze tkanki szybko się odsycają i najbardziej nasycone pozostają
tkanki o coraz dłuższych półokresach, kolejno 8, 12, 18, 26 i 36’.
Praktycznie od początku prac nad efektywnym planowaniem dekompresji panował paradygmat, który sprowadzał się do
następującej prostej zasady:
Planując dekompresję, należy trzymać
się zawsze poniżej, ale jak najbliżej minimalnej głębokości, do której możemy się
wynurzyć bez wywołania objawów choroby dekompresyjnej, czyli jak najbliżej tzw.
sufitu dekompresji.
Oczywiście cała trudność polegała na
prawidłowym wyznaczeniu owego sufitu
dekompresji. Kolejne modele dekompresyjne robiły to często w zgoła odmienny sposób, jednak sam paradygmat wydawał się
przez długie lata niezagrożony. Jeśli planujemy dekompresję zgodnie z tym paradygmatem, to w nurkowaniu rekreacyjnym
(czyli niesaturowanym) otrzymujemy serię
przystanków o eksponencjalnie rosnącej –
wraz z malejącą głębokością – długości,
gdyż na pierwszych z nich odsycają się najszybsze tkanki, a potem tkanki o stopniowo
coraz dłuższych półokresach. Obecnie
praktycznie wszystkie programy do planowania dekompresji działają w ten właśnie
sposób.
Jednak stawiam pytanie: czy ów paradygmat jest bezwzględnie słuszny w planowaniu dekompresji?
W istocie, jeśli rozważamy to, co dzieje
się z gazem rozpuszczonym w tkankach, to
w przypadku oddychania wszystkimi gazami – poza tlenem – wynurzenie się do
mniejszej głębokości, powoduje przyśpieszenie odsycania. W przypadku gdy nurek
oddycha tlenem, tempo odsycania jest niezależne od głębokości.
Tempo odsycania z gazu rozpuszczonego, zgodnie z prawem Ficka, zależy od różnicy pomiędzy ciśnieniem gazu rozpuszczonego w tkance a ciśnieniem gazu rozpuszczonego we krwi. W dobrym przybliżeniu możemy założyć, że ciśnienie gazu
rozpuszczonego we krwi tętniczej jest takie
jak ciśnienie parcjalne tego gazu w płucach. Tak więc – jeśli oddychamy czystym
tlenem, to niezależnie od głębokości ciśnie53
nie gazów obojętnych w płucach jest takie
samo, a więc i tempo odsycania jest stałe.
Jeśli jednak oddychamy gazem, który zawiera pewną część gazu obojętnego, z którego się odsycamy, to na płytszych przystankach ciśnienie parcjalne tego gazu w
płucach jest oczywiście mniejsze, a więc i
tempo odsycania – zgodnie z prawem Ficka
– większe.
Kiedyś badaczom dekompresji wydawało się, że póki nie ma choroby dekompresyjnej, to w tkankach nie ma żadnych
stabilnych pęcherzyków gazu (wolnej fazy
gazowej). Teoretyczne rozważania prowadziły do wniosku, że takie pęcherzyki powinny zostać unicestwione przez siłę
napięcia powierzchniowego. Ten pogląd
jednak obalił Yount w serii spektakularnych
badań, w których udało mu się nawet wykonać, za pomocą mikroskopu elektronowego, zdjęcia pęcherzyków stabilizowanych przez cząsteczki powierzchniowo
czynne znajdujące się powszechnie w ludzkich tkankach.
Cząstki powierzchniowo czynne to cząstki, które zbudowane są w szczególny sposób: z jednej strony mają długą węglowodorową, hydrofobową część, z drugiej –
Nuras.info 3/2012
polarne, hydrofilowe grupy funkcyjne. Ta- gdzie rc to promień krytyczny, y to napięcie mienia rc przesycenie krytyczne będzie cokimi cząstkami są np. detergenty służące do powierzchniowe a Pss to przesycenie.
raz mniejsze, natomiast przy zmniejszaniu
Promień krytyczny to promień pęcherzy- rc coraz większe, co oznacza, że łatwiej pomycia czy prania, a w naszym organizmie:
<
któ
do
"
"
ków,
re przy
da
nym prze
syceniu nie
bę- budzić
wolne kwasy tłusz
czowe, triacy
logli
cery
dy,
wzro
stu
większe pęcherzyki niż
"stecz
-
(są
dą ule
gały zmianie
w sta
nie rów
nowa
gi mniejsze. = sterole i wiele +"
innych. Czą
ki takie usta
rozpusz
czonym w tkance). Mniej
wiają się swy
mi hydrofobowymi
ogonami z gazem
W
naszym orga
nizmie
stale znajdują się
w stronę obojęt
nej substancji, gdy się myje- sze pęcherzyki będą się dalej zmniejszały pęcherzyki o różnych rozmiarach, które w
>
(1
my, tak otaczają tłuste grudki brudu, a w na- (acz nie w nieskończoność ze względu na trakcie wynurzenia na płytsze przystanki
sze natomiast – przy powiększają się zgodnie z prawem Boyla.
szym organizmie – pęcherzyki gazu. swoje otoczki), więk
sły.
Zwróćmy uwa- Jednocześnie, wraz z malejącym ciśnieniem
Hydrofilowe końce zwracają się w stronę tym przesyceniu będąro
wody. Dzięki temu może powstać stabilna gę, że zgodnie z równaniem Laplace’a, pó- otoczenia, rośnie przesycenie, czyli różni#?!
wtedy ca po między ciśnieniem gazu rozpuszczoemulsja brudu
albo sta
bilne pęcherzyki ga- ki tkanka jest niedosycona, a nawet
zu zawieszone w wodzie. Dlatego właśnie gdy ciśnienie gazu w tkance jest równe ci- nego w tkance a ciśnieniem otoczenia.
przy myciu ja!##
+
ko efekt uboczny powstaje śnieniu otoczenia, to wszystkie pęcherzyki Tempo dyfuzji gazu do pęcherzyków, zgod*
3
@
jest
maleją.
Dopiero przy prze
syceniu część
pę- piana, a małe pęche
rzyki ga
zu w naszych
nie z prawem
Ficka,
proporcjonalne do
+*#
3:
cherzyków zaczyna rosnąć i to tym więcej, przesycenia, a więc po takim wynurzeniu
tkankach są sta
bilne.
sze jest "
prze
sycenie. W
rzeczywisto- >
(
Uwzględnie
nie tego, co się
dzie+
je z wol
- im wyż
pęcherzy
ki rosną
dodat
kowo z powodu dy
=
ną fazą gazową
podczas dekompresji jest ści pęcherzyki nie mogą maleć w nieskoń- fuzji gazu do ich wnętrza. Jednak tej dyfuzji
czo
ność, w pewnym momencie ten proces częściowo przeciwstawia
już dużo bardziej
złożone
niż syA
tuacja, w się siła napięcia
której skupiamy się tylko na gazie rozpusz- ustaje, ale to już inna historia. Równanie La- powierzchniowego, a więc zgodnie z rów" #
czonym.
Zacznij
my
od przed
stawienia
pod- plce’a
moż
na"
przekształ
cić:
naniem Laplace’a, większe pęcherzyki wy "
" B>
("+1
stawo
wego rów
nania
termi
nujące
go
magają mniejszych przesyceń by rosnąć.
de
= stabil
ność pęcherzy
ka gazu w przesyco
nym
Ponieważ w wyniku wynurzenia pęcherzy ośrodku, czyli równania Laplace’a:
ki rosną zgodnie z prawem Boyla, to im pły
>
(1
cej jesteśmy, tym większa liczba
otrzy
mując
przesyce
nie krytycz
ne,
przy któ- pęcherzyków
rośnie
w wy
niku dyfuzji gazu
rym pęche
rzyki o promie
niu krytycz
nym
rc przy
stałym
przesyceniu.
+
Z drugiej strony,
! nie będą się zmieniały. Przy wzroście pro- jeśli oddychamy gazem innym niż czysty
" + "
?! 54
++
"
Nuras.info 3/2012
przesycenie [bar]
&
"
"%
"
głębokościach, ostateczne przesycenie w szaninie oddechowej, czyli zero. (Wykres tlen, na tym płytszym przystanku, tkanka się!
"%
%
%
momencie wyjścia na powierzchnię jest 2). Tym niemniej jeśli wykonujemy przystaszybciej odsyca poprzez krew z gazu roz-%!,
"!
"
!
identycz
ne. Wynika to oczywiście z faktu, nek głębiej,
np. w całości na 6 m, to w jego
puszczonego, a więc po pewnym czasie ci-
śnienie gazów rozpuszczonych maleje i że niezależnie od głębokości mamy takie trakcie przesycenia są najmniejsze, a więc z
efektywno
przystanków
na -6, 5, 4.5
i 3mtu
w trakcie
dekompresji
na stu
tlenie pęcherzyków
nie gazów
obojętcinych
w mie
punk
widze
nia wzro
pęcherzyki przestają rosnąć. Jak widać, te samo ciśniePorównanie
dwa mechanizmy działają przeciwstawnie i
1
6m
wybranie optymalnego profilu wymaga
0,9
głębszego zastanowienia. Jeśli pozostanie0,8
15'/6m
my na głębszym przystanku, pęcherzyki są
0,7
8'/6m
utrzymane w mniejszych rozmiarach, prze4'/6m
0,6
sycenie jest mniejsze (albo wręcz pojawia
0,5 40'/6m
36'/5m
25'/3m
0m
32'/4.5m
się niedosycenie), a więc duża część albo –
0,4
w przypadku niedosycenia – wszystkie pę0,3
cherzyki zmniejszają się, dzięki temu, że
0,2
gaz w nich zawarty dyfunduje do tkanki.
0,1
Niestety, jeśli nie oddychamy czystym tle0
nem, to tempo usuwania gazu rozpuszczo-0,1
nego z owej tkanki jest mniejsze niż wtedy,
-0,2
gdy wynurzymy się na płytszy przystanek.
-0,3
Zauważmy, że od razu możemy podzielić
-0,4
104 106 108 110 112 114 116 118 120 122 124 126 128 130 132 134 136 138 140 142 144 146
sobie sytuację na dwa przypadki: dekompreczas [min]
sja wykonywana na czystym tlenie i dekompresja wykonywana na innych gazach.
kres 2 &
Prze
sycenia
w stre
fie 6 &
– 0 m w trak
cie dekom
sji wyko
wa
na czy&2
stym
tleWy
+1!
#3&
45
#!&
pre
!1#
#0ny&
nej2
44'
& po
0&
1!
& &wio
!%7!&
8
#9:
W tym pierwszym przypadku, z punktu$6 nie
nurko1#&
waniu 40’/66
m. Różny
mi12
kolorami
przed sta
no &
przesycenia w4
przy
pad
ku wy1
ko1&%2!12 1# &4&:4&'14&';62 #21 !1 1& ! < widzenia usuwania gazów rozpuszczo- nania całości dekompresji na 6 m (granatowy), oraz podziału czasu na przystanki 6 i 5 m, 6 i 4,5
!&# =:!10&60& &&#!&%&=1!& $&<!!"0 # !1%261
nych, głębokość nie ma znaczenia, to zna-$%&
m oraz!
6 i 3&'
m. Każdy punkt wykresu oznacza najbardziej nasyconą w danym momencie tkanczy niezależnie od sposobu podziału czasu kę, czyli każda linia w istocie składa się z odcinków odpowiadających kolejnym tkankom o co " " + tej dekompresji na przystanki na różnych raz dłuższym półokresie nasycenia.
+ 8
+ " +" 55
"
! Nuras.info 3/2012
) "
"
opłaca się wykonywać przystanek najgłę- gazu rozpuszczonego w tkankach przy da- przesycenia różnią się o ponad 30% pomię&""""
nym sposobie rozłożenia przystanków w dzy schematem eksponencjalnym optymalibiej jak to tylko możliwe.
6
"
+
+"
Cóż, oczywiście trzeba pamiętać o in- strefie. Jak widać na wykresie, po dekompre- zującym usuwanie gazu rozpuszczonego a
+++" przesycenie [bar]
nych problemach związanych z użyciem sjach trwających 20’, z przystankami rozło- schematem S, który jest optymalny z punktu
tlenu, czyli o toksyczności tlenowej. W nur- żonymi na cztery różne sposoby, końcowe widzenia usuwania wolnej fazy gazowej.
porównanie przesyce w trakcie wykonywania deepstopów
kowaniach w wodzie maksymalną głęboko1
30m
ścią bezpieczną ze względu na toksyczność
27m
0,9
24m
mózgową jest 6 m i w przypadku wykony33m
0,8
21m
wania niezbyt długich dekompresji, w któschemat
eksponencjalny
0,7
36m
rych nie grozi nam toksyczność płucna, na
0,6
tej właśnie głębokości możemy wykonywać
0,5
optymalny przystanek tlenowy.
0,4
schemat arytmetyczny
Gdy używamy innego gazu niż czysty
schemat liniowy
0,3
tlen, optymalna głębokość przystanku musi
0,2
schemat S
być kompromisem pomiędzy głębokością
0,1
korzystną dla usuwania rozpuszczonej i wol0
-0,1
nej fazy gazowej. Jeśli oddychamy gazem
-0,2
zawierającym mało tlenu, to zależnie od
-0,3
sposobu rozłożenia przystanków wykonywa-0,4
nych na tym gazie, otrzymujemy bardzo róż44
46
48
50
52
54
56
58
60
62
64
66
czas [min]
ne przesycenia, co widać na wykresie
Wykres 3. Zwrócić należy uwagę na przesy+$
rów
& 1!>
!1
!"#$
!" wy
ko
& ny
wa
1&
%7!&
#3'
cenia występujące w momencie wyjścia z 24 Wykres
3 Po
nanie prze
syceń
podczas
sche
matów
nych&6na
innym0
ga
zie
niż
wła2 &
44 #(: 1&0!#3&#
!10& 4 '
na 21m, czyli w momencie wyjścia ze strefy ;62
ściwy dla
danej stre!1
fy. Nur
kowanie
40’/66
na tx18/45,
kompresja wy&&#!&%&=1
konywana na gazie
#21
1&
!
<m
!&#de
=:!10&60&
$
&<!!"
0 czy
#li
!1
%261
!
bar
!
#!1
dekompresyjnej, w której stosujemy różne !&
pleco
wym
w strefie tx35/20,
od 36
do 24
m. Każ$%&
dy punkt wy
kre&'
su?
ozna
czanaj
dziej
na$'@&'
schematy rozłożenia czasu na przystankach. syconą w danym momencie tkankę, czyli każda linia w istocie składa się z odcinków odpowiaPrzesycenia po wyjściu ze strefy możemy 8
""
+
dających kolejnym tkankom o coraz dłuższym półokresie nasycenia. Ta sama konwencja dotyczy
traktować jako miarę efektywności usuwania +&
wykresów Wykres 3; Wykres 4. $,&G"
,%E =
"
56
+ Nuras.info 3/2012
przesycenie [bar]
Jeśli oddychamy gazem zawierającym
W istocie użyłem tu schematów używa- wewnątrz strefy są znacznie większe w ponych powszechnie przez nurków. Jeśliby równaniu do sytuacji, gdy nurek oddycha mało tlenu, powinniśmy podążać zaraz za
rozważać stricte optymalne usuwanie roz- gazem zawierającym mało tlenu. Podsumo- sufitem dekompresji. W przeciwnym wypuszczonej fazy gazowej, to najkorzystniej wując: w takim wypadku koszt przedłuże- padku może być korzystna zmiana schemabyłoby wykonać całość dekompresji na naj- nia głębokiego przystanku jest bardzo mały, tu dekompresyjnego i wydłużenie pewnych
głębszych przystanków.
płytszym przystanku, czyli w tym przypad- a zysk z tego płynący bardzo duży.
Możemy więc postawić następujący
Nadal jednak nie wiemy, które przystanku na 24 m.
ki strefie
naleuycia
ży wydłużać. Otóż zauważmy, że
Przesycenia wewnątrz strefy są miarą te- wniosek:
zastosowanym w jego
go, jak efektywna jest dekompresja w tej
1
strefie z punktu widzenia wzrostu bądź roz0,9
puszczania pęcherzyków gazu. W tym wy0,8
12m
18m 15m
padku na przystankach wewnątrz strefy
schemat eksponencjalny
0,7 21m
przesycenia różnią się w zależności od wy9m
0,6
boru schematu, choć jeśli porównamy ten
0,5
6m
wykres z następnym wykresem Wykres 4, to
0,4
zauważymy, iż te różnice są znacznie mniej0,3
schemat arytmetyczny
sze niż w tym drugim wypadku. Oznacza
0,2
0,1
to tyle, że jeśli oddychamy gazem o małej
schemat liniowy
0
zawartości tlenu, to zysk z przedłużania głę-0,1
bokich przystanków jest stosunkowo mały
-0,2
a koszt takiego przedłużania dość wysoki.
schemat S
-0,3
Jeśli jednak używamy gazu zawierające-0,4
go stosunkowo dużo tlenu, to sytuacja ma
64
66
68
70
72
74
76
78
80
82
84
86
88
90
92
94
96
98
100 102 104 106
czas
[min]
się zgoła inaczej, co przedstawiłem na wy
kresie Wykres 4. W tym wypadku po wyj
!" wy
%7!&1&
'2
ściu ze strefy 21– 9 m różnica pomiędzy +$
Wykres 4 Po&1!>!1!"#$
równanie przesyceń podczas sche
matów
konywanych na właściwym
gazie de- &
44 #(: #3&:!10&5)'
najgorszym a najlepszym profilem wynosi kompresyjnym. Nurkowanie 40’/66 m na tx18/45, dekompresja wykonywana na Nx50 w jego
ok. 10%. Z kolei różnice na przystankach @"1
strefie, czyli od 21– 9 m.
57 ! $
(
" Nuras.info 3/2012
tempo usuwania wolnej fazy gazowej zależy od różnicy pomiędzy ciśnieniem gazu
rozpuszczonego w tkance a ciśnieniem otoczenia, czyli od przesycenia bądź niedosycenia tkanki. Dokładnie: im mniejsze przesycenie, tym wolniej rosną duże pęcherzyki a szybciej maleją małe. Im większe niedosycenie, tym szybciej maleją wszystkie
pęcherzyki. Jeśli przedłużamy przystanek
wykonywany przy dużym ciśnieniu parcjalnym tlenu, to tkanki odsycają się do ciśnienia dużo niższego niż ciśnienie otoczenia
(o wartość okienka tlenowego), a więc powstaje duże niedosycenie. Jeśli przedłużamy przystanek przy małym ciśnieniu
parcjalnym tlenu, to powstaje małe niedosycenie i rozpuszczanie gazu jest o wiele
mniej efektywne. Tak więc – najbardziej
opłaca się przedłużać przystanki najgłębsze, te na których zmieniamy gaz dekompresyjny przy ciśnieniu parcjalnym tlenu
zawierającym się pomiędzy 1,4 a 1,6 bara.
Pozostaje jeszcze problem, na ile właściwie oraz kiedy warto przedłużać głęboki
przystanek? Problem polega na tym, że bardzo trudno jest wiedzieć, ile właściwie wolnej fazy gazowej mamy w organizmie. Na
ilość tego gazu wpływają zarówno wcze-
śniejsze nurkowania, zwykle ją zwiększając, jak i wysiłek fizyczny, zmniejszając ją,
jak i wiele innych trudnych do śledzenia
czynników. Cały szereg czynników pozwala nam zmniejszyć ilość pęcherzyków znajdujących się w tkankach przed nurkowaniem oraz w jego fazie dennej:
– wykonanie treningu fizycznego w ciągu do 24 godzin przed nurkowaniem;
– wytrząsanie lub wygrzewanie w podobnym czasie przed nurkowaniem;
– szybkie zanurzenie na maksymalną
głębokość nurkowania;
– używanie w fazie dennej gazu o stosunkowo dużej zawartości tlenu (oczywiście nie więcej niż 1,4 bara na maksymalnej głębokości).
Z drugiej strony czynniki, które sprzyjają
wzrostowi pęcherzyków:
– wykonywanie nurkowań powtórzeniowych, a w szczególności wykonywanie nurkowania powtórzeniowego po
nurkowaniu głębokim;
– wykonywanie serii wielodniowej nurkowań;
– wykonywanie profili odwróconych;
– wykonywanie profilu typu jo-jo;
– agresywne wynurzenia do pierwszej
58
zmiany gazu i wynurzenia z dużą
prędkością.
Powyższe punkty mogą budzić różne
dyskusje, zainteresowanych odsyłam do
książki „Nurkowanie Techniczne”, tu chwilę uwagi poświęcimy ostatniemu zagadnieniu. Otóż dekompresja na gazie dennym
jest wyjątkowo mało efektywna. Z jednej
strony odsycanie szybkich tkanek następuje
dość wolno, z drugiej – większość tkanek
cały czas na tych przystankach się nasyca.
Prawidłowo zaplanowana dekompresja nie
powinna obejmować więcej niż kilku minut
dekompresji spędzanych przed pierwszą
zmianą gazu.
Jeśli mamy tylko kilka minut spędzić na
tych głębokich przystankach, to warto rozważyć skrócenie ich, bądź nawet pominięcie jednego lub dwóch głębokich
przystanków, a przedłużenie przystanku po
pierwszej zmianie gazu. W tej sytuacji, nawet jeśli dzięki krótkotrwałemu znacznemu
przesyceniu – które pojawia się w trakcie tego pierwszego etapu agresywnej dekompresji – jakieś pęcherzyki zaczną rosnąć, to po
chwili dzięki szybkiemu usunięciu gazu
rozpuszczonego z szybkich tkanek, wolny
gaz z powrotem przechodzi do roztworu.
Nuras.info 3/2012
Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden fakt.
Otóż często faza denna nurkowania jest
wykonywana przy wysokim ciśnieniu parcjalnym tlenu, a wtedy w tej fazie też dochodzi do efektywnego usuwania wolnej
fazy gazowej, szczególnie ze średnich i
wolnych tkanek. Tak więc na przedłużonym przystanku usuwamy gaz przede wszystkim z szybkich tkanek i przede wszystkim
wtedy, gdy te pęcherzyki miały okazję urosnąć we wcześniejszych fazach wynurzenia.
Jak widać, w świetle fizyki pęcherzyka
gazu możemy wyjaśnić sens przedłużania
tych przystanków, jednak brak nam ilościowej miary tego zjawiska. Warto jednak
zwrócić uwagę, że chociaż współczesne algorytmy pęcherzykowe, np. VPM, VPMB
czy RGBM, starają się tak prowadzić dekompresję, żeby większość pęcherzyków w
naszych tkankach przynajmniej nie rosła, to
jednak owe algorytmy produkują profile
zgodnie ze wspomnianym na początku paradygmatem: ordynują wynurzenie maksymalnie blisko sufitu dekompresji, tyle że ten
sufit wyznaczony jest dużo głębiej niż w
przypadku większości starszych algorytmów. Czy jednak w ten sposób powstaje
profil optymalny w świetle owych modeli?
Zgodnie z algorytmem VPM wyznaczamy pewną krytyczną wielkość pęcherzyków a następnie tak prowadzimy dekompresję, by pęcherzyki mniejsze lub równe
tej wielkości nie rosły w wyniku dyfuzji,
czyli pilnujemy krytycznego przesycenia
wynikającego z równania Laplace’a. Tak
więc, skoro owe pęcherzyki nie rosną, to nigdzie w czasie dekompresji nie przekraczają wybranego promienia krytycznego, a
więc ewentualne przedłużenie dekompresji
na jakimś przystanku też nie może skrócić
dekompresji. Teoretycznie więc możemy
na gruncie tego modelu powiedzieć, że
przedłużenie przystanku może doprowadzić do zmniejszenia pęcherzyków, ale nie
mamy żadnej ilościowej miary tego efektu.
Dopiero VPMB, który uwzględnia wzrost
pęcherzyków nie tylko na drodze dyfuzji
gazu do ich wnętrza, ale też zgodnie z prawem Boyla – może wykazać pewne korzyści związane z wydłużeniem pewnych
przystanków. Otóż, jeśli śledzimy to, co
dzieje się z pęcherzykami gazu w trakcie
wynurzania, zauważamy, że niektóre z nich
wzrastając zgodnie z prawem Boyla, mogą
przekroczyć promień krytyczny, co powoduje, że dekompresja staje się dłuższa. Jeśli
59
jednak wykonamy odpowiednio głęboki i
efektywny przystanek, to owe pęcherzyki
rozpuszczą się częściowo w tkankach i
zmniejszą poniżej krytycznych rozmiarów,
a więc dekompresja się skróci.
Daje to możliwość wyznaczenia pewnej
ilościowej miary skuteczności przedłużania
przystanków. Miary zapewne niedoskonałej, ale póki co najlepszej jaką mamy.
Jak to jednak sprawdzić, jeśli programy
planujące nam dekompresję nawet wg
VPMB uparcie prowadzą nas po suficie dekompresji? Otóż możemy w takich programach WYMUSIĆ wydłużenie tych
przystanków, po prostu wpisując je do profilu. W tabeli Tabela 1 przedstawiłem porównanie dekompresji wyliczonych dla
nurkowania powietrznego 30’ na 40 m z
dekompresją na Nx50. Program prowadząc
po suficie dekompresji (profil nr 1), ordynuje jednominutowy przystanek na 21 m, czyli tam, gdzie zmieniamy gaz. Wtedy łączny
czas wynurzenia to 35’, uwzględniając
trwające 2’ wynurzenie z 40 m do 21 m. Jeśli jednak do programu ręcznie wpiszemy
przystanek 10’ (profil nr 2) na 21 m, to program skraca następującą później dekompresję o 5’, a więc niemal o 15%! Warto
"+" 8
+
"
Nuras.info 3/2012
A "
+" zwrócić uwagę na fakt, że po tych 10’ na
W
tabeli Tabela 2 zamieściłem porówna- fil nr 4). Tymczasem po wymuszeniu przy,.E/O4$3.(
,%E
@+
21 m program pozwala wynurzyć się bez nie profili wygenerowanych dla nurkowa- stanku 4’/39 m (niemal 10% całej dekom
G( * $%E + 8 +"
przy
stanków do głębokości 6 m, czyli po- nia 30’/60
m L!@C
z uży
ciem tx18/45, Nx32 i presji i ponad 15% dekompresji na Nx32),
96"";@<FHN+"
/O4$3 + zwa
la pominąć
czte
ry ko
lej
ne
przy stan
ki! )
O2.Pro
gram wy
generował profil podążają- program skraca dekompresję o 5’, czyli ok
+
+
4%(2%/O.%
!
War
to też zauważyć, że w tym wypadku cy za sufitem dekom
presji, z pierwszym 10% początkowej wartości. Przy dalszym
*
,3
$,
*4%E
owe
10’ to
ponad
1/3 łącz
nego
cza
su de
- jedno
mi
nu+
towym
przy
stankiem
na 36 .%E
m. wydłu
żaniu czasu te
go /O4$3
przystan
ku do ok. 9’ + 4.( $(
kom
presji wykonywanej na Nx50 w obu Łącz
+
ny czas wynurzenia trwał tam 53’ (pro- (prawie 20% całego wynurzenia i 35% cza2%$, 8
,%(*
$3
stre
fach od 21 m – 9 m i 6 m – 0 m.
$,).(
,.EP
",%($,
+
Ku przestrodze warto zwrócić uwagę na
M+1 2 . ' R
'
P"""
profil nr 3. Tam nieopatrzne dodanie jednoO,0-2.
'%
4%(
4%(
4%(
4%(
,%(,-4+/O.%$,&G'&
mi%nu towego przystanku na 30 m, a więc
/O4$
4G
2(
G(
,'(
przed zmianą gazu, wydłuża dekompresję
/O4$ 4'
,(
7 4 5 o 4%+"$(
'E
2’ czyli o 6%.
/O4$ 44
,(
/O4$
4%
/O4$
$R
/O4$
$2
/O4$
$,
/O4$
,0
/O4$
,.
/O4$
,$
/O4$
G
1 4.(*,%%E3 4%(*0'E3 4R(*,%'E3
?0+3&021 1./+0 1# &2#& &&'3&0!"&21
%=1 '
6$
+ ,
QHB
2%
4%(
QHB
4%
/O.%
$,
,(
/O.%
,0
,(
/O.%
,.
$(
/O.%
,$
4(
/O.%
G
.(
/O.%
'
$,(
$
4%(
,%(
,'(
4
4%(
,(
,(
$(
$(
4(
.(
$$(
1# &'2 &2210= & %<!1 !1 21 &:21!1 &%=7!& 2 &'
,(
,(
,(
$(
4(
2(
.(
0(
$4(
,(
$(
2(
.(
R(
$%(
$(
.(
R(
$%(
2(
R(
$%(
4%(-'%
1
.4(*,%%E3 2R(*0GE3 2R(*0GE3 .$(*G0E3
1. Profi%le+
uzyskane
z programu
HLPlan
Tabela
)
"
O,0-2.
!
+
"
1./+0 1# &2#& &&'3&0!":4&A2
?0+3&021
ner
ze stan
dardo/O4$
wymi 6$
usta
wieniami.
W profilach
4' S 1#
+ .4(
%<!1ner
!1
&%=7!&
&
2 i 3 wymuszono głębsze przystanki. W podsuTabela 2 &'2
Profile uzyskane z&2210=
programu&HLPlan
ze stan21
dardo&:21!1
wymi ustawienia
mi. W profi2
*
23 52(-4G*
,%E+
mowaniu uwzględniono łączny czas wynurzenia,
od opuszczenia głębokości nurkowania.
lach 5, 6 i 7 wymuszono głębsze przystanki. W podsumowaniu uwzględniono łączny czas wy
)
'+
nurzenia, od opuszczenia głębokości nurkowania.
,. T>!
60 4 8 Nuras.info 3/2012
su spędzanego na Nx32), czas dekompresji wykonanie 10’ dekompresji na 6 m, to prooscyluje wokół tej wartości, po czym przy gram zezwala nam się wynurzyć z niego
dalszym zwiększaniu czasu trwania tego bezpośrednio do powierzchni, co oznacza
przystanku, łączny czas dekompresji rośnie, skrócenie dekompresji o ponad 20%!
jednak dopiero przy 16’ (30% całego wynuPodsumowując owe wyniki, możemy
rzenia i ponad 50% czasu spędzanego na stwierdzić, że w świetle modelu VPMB koNx32) przystanku osiąga ona długość po- rzystne jest przedłużanie przystanków po
równywalną z długością dekompresji bez zmianie gazu, a korzyść jest tym większa,
wymuszonych przystanków.
im więcej tlenu zawiera gaz dekompresyjW tabeli Tabela 3 przedstawiłem dekom- ny. W przypadku tlenu opłaca się wykonać
?0+3&021 1./+0 1# &2#& &&'3&0!":4&A21 %=1
pre1#
sje za&'2
planowane dla
powietrznego nur- większość czasu przystanku na modzie, w
&2210= & %<!1 !1 21 &:21!1 &%=7!& 2 &'
kowania 200’ na 15 m z dekompresją na przypadku gorących nitroksów, o zawarto'+
$%%(
czy
stym tle)
nie. HLPlan
ner planując dekom- ści tlenu 50% i więcej, opłaca się znaczne
,. T>!
presję na suficie dekompresji, wyznacza przedłużenie przystanku na modzie (np. w
4 8 pierwszy trzynastominutowy przystanek na przypadku Nx50 może to być wydłużenie
,%('
3m.
Jednak jeśli wymusimy w programie przekraczające 50% czasu spędzanego w
$%EP
strefie od 21 do 9 m), natomiast podczas dekompresji na gazach o zawartości tlenu
+ 0 G
QHB
,.
$%%(
4%(
przekraczającej 30% korzystne jest ostroż6$
'
,%(
ne wydłużanie czasu pierwszego na tym ga6$
4
,4(
zie przystanku, sięgające od 10 do 20%
1 ,2(*,%%E3
,,(*RGE3
czasu ze strefy dla danego gazu.
?0 +3&0 21 1 ./+0 1 # & 2#& &&' 3&02 ) 21 %=1
Jak się to ma do rzeczywistych nurko1# &'2 &2210= & %<!1 !1 21 &:21!1 &%=7!& 2 &'
Tabela 3 Profile uzyskane z programu HLPla- wań? Jak na wstępie wspomniałem, obec! " " L!@C nner ze standardowymi ustawieniami. W profi- nie praktycznie wszystkie programy do
+" lu 9 wymuszono głębsze przystanki. W podsu- planowania nurkowań ordynują jakąś for + mowaniu uwzględniono łączny czas wynurze- mę profilu eksponencjalnego, nawet jeśli są
.%E + +"
nia,
od opuszcze
głębo
kości
kowania.
opar
o +"
model, wg
którego taki.%E
pro
fil nie
nia
*
nur
/O.% "
te
$, G3 61
4%E"+" jest optymalny. Niemniej jednak wiele osób
na własną rękę mniej lub bardziej wydłuża
przystanki po zmianie gazu. Najbardziej
wyraźną formę przyjęło to w postaci schematów S stosowanych w wielu wersjach Ratio Deco stosowanych przez GUE i UTD
oraz w NOF (metodzie wymyślonej przeze
mnie i stosowanej przez moich uczniów).
Nurkowie GUE stosując schemat S, czyli
znaczne wydłużenie przystanków przy wysokim pPO2 nie obserwowali różnic w stosunku do schematu liniowego, wg którego
wydłużenie przystanków przy wysokim
pPO2 jest umiarkowane, jednak nurkowie
GUE wykonywali w owym czasie nieracjonalnie głębokie przystanki przed zmianą gazu (przystanki od 80% ciśnienia czy 75%
głębokości nurkowania), a więc sens przedłużania pierwszego przystanku po zmianie
gazu faktycznie stał tam pod znakiem zapytania. O ile wiem, więcej badań nad tym
zagadnieniem nie prowadzono... To niestety stała bolączka nurków technicznych,
dawniej robione badania nie skupiały się na
takich profilach i nie stworzono poprawnego modelu dekompresyjnego, wg którego
można takie nurkowania planować, a obecnie z wielu przyczyn takie badania są bar-
Nuras.info 3/2012
rzucamy
czas, który
mie
libydzo ograniczone. Ja osobiście z bardzo do- wydłuża czas odsycania głębiej położonych następnie prze
na kolejnych coraz płytszych
brym skutkiem stosuję wydłużanie tych obszarów. Rozsądne więc podejście polega śmy spędzić!'
przystanków zgodnie z zaleceniami, które na tym, że wykonujemy dekompresję tak sa- przystankach na ten najgłębszy:
powyżej przedstawiłem, w wielodniowych, mo długą jak wyliczona tradycyjnymi metoG '(
długich nurkowaniach powtórzeniowych. dami, ale w ramach tego czasu przedłużamy
,$ .(
,$
Być może (ja w to wierzę) za jakiś czas przystanki tuż po zmianie gazu. Ja zalecam
,. 2(
,.
DAN zaleci używanie schematu S w nurko- przerzucić czas, który należałoby wykonać
,0 4(&$(V
,0
przystan
kach
waniach technicznych, tak jak w 2004 r. za- na kilku następnych, płytszych
!
" $, $(W$(V
$,
nak, by na żadlecił stosowanie deepstopów, ok. 20 lat po na ten głębszy, pilnując jed!'
tym, jak zaczęli je stosować nurkowie tech- nym przystanku nie zostało mniej niż 1‘.
W jaki sposób uzyskać wspo
minany wyniczni. Na razie jest to opcja, którą na wła
!
"/
sną odpowiedzialność – i jak wierzymy – ku żej schemat S? Istnieje wiele metod, poniG '(
!'
nie sto.(
suję.
własnemu pożytkowi wprowadzamy do na- żej przedstawię tę, którą obec,$
,$ .(
,
Przykładowo załóżmy, że ma,.
my 20‘2(deszych planów nurkowania.
,. 2(&4(V
,
,$
fie 21 -4(&$(V
9m.
UWAGA! Używając HLPlannera do pla- kompresji do wykonania w stre,0
,0 ,
!
" "
" ,.
nego sche
nowania dekompresji z przedłużonym przy- Zaczynamy od bardziej tradycyj
$,
$(W$(V
$, 2(W4(VA
$
!'
,0
stankiem po zmianie gazu, otrzymujemy matu rozłożenia czasu na przystankach,
$, wyliczone dekompresje skrócone w porów- który traktujemy jako sufit dekompresji (jest
tyczny, który w
naniu do takich bez wydłużonego przystan- to prosty schemat arytme
!
"/
2
! "
(
G
'
'(
pożądany, ale
ku. Nie zalecam jednak takiej dekompresji krótkich strefach naśladuje!'
( ,$ .(
,$ .(
,$ .(&4(V
skracać w realnym nurkowaniu, ale samo trudny do wyliczenia właściwy schemat
<!!
( ,. 2(
,. !
,. 2(&4(V
gdzie
n jest
wydłużenie przystanku po zmianie gazu trak- eksponencjalny o postaci 1.25”,
,$
,0 4(&$(V
,0
,0 tować jako zwiększenie konserwatyzmu.
ku,.
w stre
fie):
Pa- kolejnym numerem przystan
$,
$, $(W$(V
2(W4(VA
$, !%
R(W4(V
( miętać należy, że model VPMB nie uwzglę9m
6’
,0 $, dnia szeregu istotnych czynników, a w szcze12 m
5’
( gólności faktu, że średnie i wolne tkanki
!
"/
(-567
są w
15 m
4’
i ostatecznie
!
!
otrzymujemy schemat S, w któ2 ' ! "
( ! istocie raczej obszarami nasycającymi się
w
18 m
3’
rym przykłado
wo po
łowę cza su
strefy
21– 9
ze
!'
( sposób ciągły od naczynia krwionośnego, co
21 m
2’
m spędzamy
na najgłębszym przystanku:
<!! ! ( " !"+
,$ 62
!%
( ( ! ,. Nuras.info 3/2012
9m 6’
12 m 2’
15 m 1’
18 m 1’
21 m 10’
Porada praktyczna: jeśli chcesz modyfikować plany dekompresji w programie
HLPlanner, musisz pamiętać o tym, że w
profil nurkowania musisz wpisać wszystkie
wymagane głębsze przystanki. Najlepiej najpierw uzyskać profil bez wymuszonych
przystanków, a następnie przepisać do profilu nurkowania wszystkie przystanki przed
tym, który zamierzamy wydłużać. Często
też dochodzi do problemu wynikającego z
faktu, że program wylicza sufit dekompresji
wg aktualnych nasyceń, bez uwzględnienia
odsycenia w trakcie wynurzania. Wtedy
okazuje się, że nie możemy planowanej głębokości wpisać do profilu, bo program zgłasza, iż jest ona ponad sufitem dekompresji,
mimo że wcześniej sam wyliczył, że do takiej głębokości można się wynurzyć. W takim przypadku wynurzenie trzeba podzielić
na kilka odcinków, podczas których program przeliczy na nowo nasycenie i ostatecznie zgodzi się na wynurzenie do zadanego pierwszego przystanku.
Powyżej przedstawiłem jedno, dość wąskie, zagadnienie związane z procesem planowania optymalnej dekompresji. By umieć
zaplanować poprawną dekompresję, trzeba
uwzględnić wszystkie istotne czynniki fizjologiczne i logistyczne, a to z kolei wymaga
szerokiego zapoznania się z zagadnieniami
związanymi z planowaniem nurkowań.
Wszystkich zainteresowanych pogłębieniem swojej wiedzy w tym względzie zachęcam do przeczytania mojej książki,
„Nurkowanie Techniczne”, wyd. Bell Studio 2010. Zapraszam również na listę dyskusyjną na facebooku, która jest poświęcona planowaniu nurkowań metodą NOF i tematom pokrewnym.
KURSY NURKOWANIA NA ZATRZYMANYM ODDECHU
Paweł Poręba
Prowadzi Instruktor Apnea Academy
Tomek „Nitas” Nitka
I n fo r m a c j e i z a p i s y :
www.nitas.pl
[email protected]
tel. 609 954 905
63
Nuras.info 3/2012
Szwedzki Kolos
Któregoś wieczoru siedziałem w
zaciszu domowym, sącząc drinka i
surfując po necie. Przeglądałem
oferty biur podróży, snując plany na
tegoroczny wypad. Jakież było moje
zaskoczenie, kiedy trafiłem na ofertę naszego rodzimego przewoźnika
lotniczego, który oferuje loty z Warszawy do Larnaki.
czych, bo w końcu nie do tego został powołany ten magazyn. Perełka dla fanów
podwodnej przygody leży tylko dziesięć
minut drogi od wyżej wymienionego portu.
Jest nią „Zenobia”. Ten 172 metrowy kolos
jest największą atrakcją Larnaki. Podczas
swojego dziewiczego rejsu ten szwedzki
Jak pewnie wiecie, lub nie, Larnaka to
miasto leżące w południowo wschodniej
części Cypru, w której mieści się główny
port lotniczy. Jest trzecim co do wielkości
miastem tej wyspy. Larnaka jest popularnym wśród turystów miejscem wakacyjnym, gdzie podczas sezonu liczne kafejki i
tawerny odwiedzają niezliczone rzesze
urlopowiczów. Nieopodal leży port goszczący amatorów jachtów z całego świata,
w pobliżu którego znajduje się siedemnastowieczny fort, obecnie muzeum średniowiecza. Ale dosyć już opisów krajoznaw64
prom przewożący ponad 100 ciężarówek
zatonął u wybrzeży wejścia do portu, z powodu problemów z systemem balastowym.
Wrak dostępny jest zarówno dla nurków rekreacyjnych, jak i technicznych. Statek leży na lewej burcie, na głębokości zaczynającej się od 18 m i kończącej się na 42
m. Można się na nim natknąć na wszystko,
o czym entuzjaści wraków marzą – porozrzucane i zwisające ciężarówki, ogromne
śruby. Istotna jest możliwość wpłynięcia do
środka i eksploracja pomieszczeń: kafeterii,
Nuras.info 3/2012
mostka kapitańskiego i wielu innych. Wszy-stko to otoczone jest
ogromną ilością przeróżnych gatunków kolorowych ryb, dla których wrak stał się domem. Zenobia stała się największą atrakcją
nurkowania na Cyprze i zalicza się do ścisłej czołówki najciekawszych wraków na świecie. Byłem tam w 2008 r. Niesamowity klimat tego miejsca pozostanie na zawsze w mojej pamięci.
Mam nadzieję, że któregoś dnia jeszcze raz dostąpię zaszczytu
podziwiania tego imponującego wraku.
Łukasz Kuk
Czy nie myślałeś o wypromowaniu
się na łamach jakiejś gazety?
Magazyn Nuras.info (wersja elektroniczna) poszukuje
autorów artykułów. Jeżeli znasz się na fotografii podwodnej, nurkowaniu, sprzęcie nurkowym, szkoleniu
płetwonurków i chcesz zaistnieć w świecie napisz do
nas. Twój artykuł może być opublikowany. Współpraca z nami nie jest odpłatna. W zamian za to oferujemy Ci jednak promocję w renomowanym
magazynie, zamieszczenie Twojego zdjęcia oraz danych kontaktowych. Na artykuły czekamy do 20 każdego miesiąca pod adresem
http://nuras.info/?wysylanie-artykulow,8.
Redakcja Magazynu Nuras.info - kontak:
[email protected]
65
Nuras.info 3/2012
Archeologia Podwodna
podsumowanie sezonu 2011
Okres po roku 2000 był dla polskiej archeologii podwodnej dosyć trudnym czasem. Jednak ostatnie lata, a zwłaszcza rok 2011, obfitowały w bardzo ciekawe odkrycia i wydarzenia. Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku
prowadziło badania aż na 3 stanowiskach. Archeolodzy podwodni z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika kontynuowali pracę na mostach Ostrowa Lednickiego, ale także na Litwie i Ukrainie. Badacze z Uniwersytetu Warszawskiego
zaskoczyli opinię publiczną znaleziskiem zatopionych w Wiśle elementów
architektonicznych skradzionych przez Szwedów podczas Potopu. Jednocześnie kontynuowali poszukiwania na południowych wybrzeżach Krymu, edukację archeologiczną nurków w ramach programu unijnego oraz poszukiwania
nowych stanowisk na jeziorach mazurskich.
Pierwszym stanowiskiem badanym przez
CMM była tzw. Zatoka Wraków. Prace na
tym wrakowisku prowadzone były pod kierownictwem Waldemara Ossowskiego w
czerwcu, a następnie kontynuowane w listopadzie. Wspomniana „zatoka” to miejsce spoczynku kilkunastu wraków
datowanych od XIV do XVIII wieku. W
2011 roku dokumentacji poddano 5 wraków. Najstarszy z nich to XIV-wieczna jednostka znana pod kryptonimem Falburt. Jest
to prawdopodobnie pozostałość jednostki
nazywanej holk. Harry to żaglowiec z XVI
wieku. W porównaniu z innymi jednostka66
Archeolog podwodny z UW przy pracy Krym 2011
fot. Crimea Project
Nuras.info 3/2012
mi zachował się w najgorszym stanie. Kolejny obiekt pochodzi z przełomu wieku
XVI i XVII, a główną jego część stanowią
beczki wypełnione osmundem (rudą żelaza) oraz sztaby żelaza. Prawdopodobnie
statek ten miał dostarczyć towar do portu
gdańskiego. Smug to statek rzeczny z XVI
wieku. W morzu znalazł się prawdopodobnie podczas jednej z powodzi, której fala
wyniosła wrak na dno zatoki. Ostatnim wrakiem badanym przez archeologów z CMM
jest West datowany na XVII-XIX wiek. Statek
ten przewoził ładunek okrągłych kamieni
pochodzących ze Szwecji. Niestety, nie
można precyzyjnie określić, do czego miał
służyć ten ładunek. Pytaniem nurtującym
badaczy było: dlaczego akurat w tym miejscu znajduje się takie natężenie wraków?
Po badaniach archiwalnych archeolodzy
ustalili, że do początku XIX wieku znajdowało się tu wejście do Portu Gdańskiego.
Silne prądy i wiatry powodowały, że statki
Stanowisko w Fanagorii podczas pracy archeologów
stojące na redzie lub próbujące wejść do
portu często tonęły. Archeolodzy planują
kontynuację badań w 2012 roku. Więcej informacji o badaniach i samych wrakach
można znaleźć na stronie: www.archeologiamorska.pl.
Nie był to jednak koniec sezonu dla Centralnego Muzeum Morskiego. W sierpniu i
wrześniu, ponownie pod kierownictwem
Waldemara Ossowskiego, były prowadzone prace ratownicze w miejscu planowane-
fot. Marta Bajtler
67
Nuras.info 3/2012
Podniesienie windy kotwicznej. Martwa Wisła 2011
fot. W. Ossowski CMM
68
Nuras.info 3/2012
go pogłębiania toru wodnego na Martwej
Wiśle. Urząd Morski w Gdyni, podczas przeglądów dna, znalazł tam dwa wraki, w tym
pozostałości XVIII-wiecznej bordyny. Jednostki te służyły do rozładowywania statków
o zbyt dużym zanurzeniu, aby mogły wejść
do portu w Gdańsku. Do tej pory bordyny
Elementy wczesnośredniowiecznego mostu.
Jezioro Lednickie 2011
fot. K. Radka
znane były z nielicznych rycin oraz z dokumentów portowych. Dzięki badaniom prawdziwa konstrukcja tego statku zostanie poznana. Początkowo badacze sądzili, że obiekt
jest w bardzo złym stanie. Jednak już pierwsze dni prac pokazały, że jednostka jest w
doskonałym stanie, na co wskazują zachowane nadbudówki i kabiny. Niestety okazało się również, iż wrak jest złamany poprzecznie i wzdłużnie, ale nie uległ zniszczeniu.
Ostatnie dni badań wyjaśniły stan zachowania statku. Tuż przy złamaniu archeolodzy odnaleźli dziobnicę dużego rzecznego
statku, prawdopodobnie szkuty. Kolejny
wrak jest ustawiony do bordyny prostopadle a jego dziób skierowany jest w kierunku
zniszczeń. Prawdopodobnie na dnie Martwej Wisły archeolodzy odnaleźli zatrzymany w czasie obraz katastrofy sprzed 300 lat.
Planowane jest wydobycie wraku bordyny i
złożenie go w podwodnym skansenie archeologicznym obok Solena.
Oprócz wspomnianych projektów archeolodzy z CMM prowadzili także inne działania. Wiosną 2011 roku odbył się przegląd
Motławy, który zaowocował odnalezieniem
fragmentu wału grodu gdańskiego pochodzącego z wczesnego średniowiecza. Przy
69
współpracy z centrum nurkowym Ołowianka prowadzono kilkudniowe kursy archeologii podwodnej dla nurków. Oprócz
działań podwodnych CMM wydało także
publikację pt. „Przemiany w szkutnictwie
rzecznym w Polsce” autorstwa Waldemara
Ossowskiego, która jest podsumowaniem
kilkuletnich studiów nad historią statków
rzecznych w Polsce.
Sezon 2011 był również bardzo intensywny dla Zakładu Archeologii Podwodnej
UMK w Toruniu. Jak co roku prowadzone
były badania reliktów mostu „poznańskiego” na dnie Jeziora Lednickiego. Ostrów
Lednicki to rezydencja pierwszych Piastów.
Podczas najazdu czeskiego w 1038 roku
spalone zostały mosty łączące wyspę z lądem. Obecnie archeolodzy z ZAP prowadzą badania mające na celu rekonstrukcję
mostów oraz przybliżenie przebiegu bitwy.
W tym roku prowadzono eksplorację fragmentu mostu zlokalizowanego przy zachodnim brzegu jeziora. Oprócz dokumentacji i podejmowania z dna kolejnych elementów konstrukcyjnych mostu, jak co roku, prowadzone były ćwiczenia dla studentów archeologii podwodnej UMK. Studenci
uczyli się rozkładania działek badawczych
Nuras.info 3/2012
pod wodą, eksploracji, poszukiwań, oraz dokumentacji rysunkowej. Od wielu lat Jezioro
Lednickie jest niejako poligonem szkoleniowym dla kolejnych pokoleń archeologów
podwodnych. Więcej informacji można znaleźć na: www.archeologia.umk.pl
Zaraz po zakończeniu badań w Jeziorze
Lednickim ekipa archeologów z Torunia
przeniosła się na statek należący do Uniwersytetu w Kłajpedzie. Tam przy współpracy z Institute of Baltic Sea Region History
and Archeology, pod kierownictwem
Krzysztofa Radka i Vladasa Žulkus, archeolodzy podwodni prowadzili badania na
dwóch stanowiskach. Pierwszym z nich był
zatopiony las datowany na 8090 lat B.C. Ich
zadaniem była dokumentacja i naniesienie
na plan drzew rozlokowanych na ogromnym obszarze. Stanowisko to leży na głębokości 25 m. Badacze spodziewają się w
przyszłości odkryć w tym miejscu stanowiska archeologiczne z epoki kamienia. Następnie ekipa przeniosła się na XIX-wieczny
wrak, leżący na głębokości 37 metrów. Zadaniem archeologów był rekonesans oraz
zrobienie wstępnej dokumentacji. Ustalono, że drewniany wrak może mieć nawet
50 m długości i najprawdopodobniej posia-
dał 3 maszty. Niestety sama konstrukcja jest
w bardzo złym stanie, co nie pozwoliło na
dokładniejsze oględziny. Z wraku wydobyto kilka elementów wyposażenia, co może
przybliży chronologię i przeznaczenie tej
jednostki.
Inicjatywą studentów archeologii podwodnej na UMK był wyjazd badawczy do
antycznego miasta Olbia, którego ruiny leżą obecnie u ujścia Bohu na Ukrainie. Ekspedycja mogła odbyć się dzięki przychylności i pod kierownictwem archeologów podwodnych z Ukraińskiej Akademii Nauk. Olbia to grecka kolonia założona na północnym wybrzeżu Morza Czarnego. Był to
bardzo silny ośrodek handlu w tamtym rejonie. Nie została zdobyta do czasów najazdów gockich. Około 30% miasta spoczywa
obecnie pod ciemnymi wodami Bohu. Zadaniem młodych archeologów podwodnych z Torunia była dokumentacja domniemanego muru oraz wykonanie sondaży w
wybranych miejscach. Podczas badań okazało się, że archeolodzy natrafili na pozostałości budynku stojącego niegdyś w
portowej części miasta. Wydobyto wiele
ciekawych zabytków, między innymi amfory ze stemplami, elementy szklanych na70
czyń oraz zabytki organiczne. Badania na
tym stanowisku mają być kontynuowane w
2012 roku.
Oprócz opisanych wyżej badań archeolodzy podwodni z Torunia przeprowadzili również wiele rekonesansów i poszukiwań w jeziorach Polski. ZAP prowadzi także edukację z zakresu archeologii podwodnej na poziomie studiów licencjackich. Do
naukowych osiągnięć Zakładu można także doliczyć publikację czasopisma naukowego o archeologii podwodnej oraz książki
autorstwa Andrzeja Pydyna pt.„Argonauci
epoki kamienia”, opowiadającej o żegludze
morskiej w najdawniejszych czasach.
Również rozwijający się prężnie ośrodek
archeologii podwodnej na UW może pochwalić się ciekawymi dokonaniami. W
tym roku badania w ramach projektu „Crimea” w dalszym ciągu obejmowały przylądek Aju-Dah. Bardzo dokładnie została
przeszukana jego wschodnia i południowa
część. Prace prowadzone były również w
części zachodniej przylądka po obóz Artek,
który niesławą okrył się w czasach komunizmu. Ponadto cały obszar został przeskanowany sonarem bocznym do głębokości 50
metrów. Poszukiwania przyniosły niesamo-
Nuras.info 3/2012
witą ilość 18 kotwic. Najstarsze z nich są datowane na VII w. n.e. i są to tzw. T-kształtne
kotwice bizantyjskie. Natomiast najmłodsze
pochodzą z XVIII-XIX wieku i tych znaleziono 3 sztuki. Większości odkryć dokonano w
Zatoce Panair. Ciekawym znaleziskiem jest
skarb 123 ołowianych kółek, być może bę-
Dokumentacja wraka. Zatoka Wraków 2011
dących kiedyś elementami sieci. Oraz 2 bloki kamienne z przewiązaną liną (oczywiście
nie licząc ogromnej ilości ceramiki i jednej
dachówki). Podsumowując wyniki badań
można stwierdzić, że Aju-Dah był bardzo
ważnym punktem nawigacyjnym od IX-X
wieku. Więcej na: (www.crimeaproject.com)
fot. W. Ossowski CMM
71
Kolejną niespodzianką było wydobycie z
dna Wisły marmurowego skarbu. Projekt
„Wisła 1655-1906-2009 Interdyscyplinarne
badania dna rzeki” trwał 3 lata i zakończył
się pełnym sukcesem. W pierwszych sezonach badań ekipa, pod kierownictwem dr.
Huberta Kowalskiego, wykonywała kwerendę źródłową a następnie przeczesywała
dno rzeki za pomocą sonarów i profilografu osadów dennych. Ta długa i męcząca
praca, przerwana powodzią w 2010 roku,
zakończyła się niezwykłym sukcesem. Naukowcy znaleźli i wydobyli elementy architektoniczne, będące najprawdopodobniej
skradzionymi częściami Zamku Królewskiego w Warszawie. Zabytki były ładunkiem
skradzionym przez Szwedów podczas wojny w 1655 roku. Na szczęście dla badaczy
jednostka zatonęła a ładunek spoczął na
dnie Wisły. Najcenniejszym elementem jest
fragment arkady z herbem dynastii Wazów.
Prace wydobywcze prowadzone były w
bardzo trudnych warunkach, przy zerowej
widoczności i prądzie wody dochodzącym
do 7 m/s. Elementy architektoniczne wydobywane były przez nurków oraz specjalistyczny dźwig pływający. Naukowcy mają
nadzieję, że ten sukces to dopiero początek
Nuras.info 3/2012
dalszych poszukiwań stanowisk archeologicznych na dnie Wisły.
Nie można także zapominać o inicjatywach studentów. Studenckie Koło Naukowe Wod.o.lot, przy współpracy z Instytutem
Archeologii Rosyjskiej Akademii Nauk,
uczestniczyło w badaniach Fanagorii, stanowiska położonego na półwyspie Tamańskim. Dyrektorem podwodnej części ekspedycji był С. Ольховский (S. Olchovskij).
Studenci uczestniczyli w badaniach zatopionej części miasta. Obszar prac obejmował około 400 m2. Prawdopodobnie w tym
miejscu w czasach starożytnych stały urządzenia portowe. Po samych urządzeniach
zostały jedynie fundamenty, którymi obecnie zainteresowani są archeolodzy. Eksploracja stanowiska odbywała się przy pomocy
eżektora. Oprócz samych fundamentów zo-
stały znalezione także liczne fragmenty ceramiki, kości oraz monety, fragmenty szkieł
i detale architektoniczne. Więcej informacji na: www.wodolot.wordpress.com
Podsumowując dokonania Uniwersytetu
Warszawskiego w archeologii podwodnej,
nie można zapomnieć, iż w 2011 roku po
raz drugi prowadzone było szkolenie specjalistyczne z zakresu archeologii podwodnej w ramach „Crimea Project”. Bardzo
dużą rolę UW odegrało także w promowaniu archeologii podwodnej organizując wykłady, festiwale i konferencje, na które
zaproszeni byli wszyscy zainteresowani archeologią podwodną. Niewątpliwie 2011
rok był rokiem archeologii podwodnej na
Uniwersytecie Warszawskim.
W 2011 roku polskie ośrodki archeologii
podwodnej przeprowadziły niezwykle du-
72
żo ekspedycji archeologicznych oraz mniejszych prac. Cały czas kształceni są nowi
specjaliści w dziedzinie archeologii podwodnej. Miejmy nadzieję, że rok 2012
przyniesie jeszcze więcej niesamowitych
znalezisk, a polska archeologia podwodna
będzie rozwijać się co najmniej tak dynamicznie jak w roku 2011.
Mateusz Popek
Chcesz opisać
wyjątkowe nurkowanie?
Chcesz się podzielić
ciekawymi informacjami?
Napisz do nas
[email protected]
Nuras.info 3/2012
Hańcza bez nurków?
Zapewne większość nurasów w tytule tego artykułu doszukiwać się będzie jakiejś prowokacji. I słusznie. Jednak, wbrew pozorom, tematem tego
artykułu nie będzie idea wprowadzenia zakazu nurkowania w naszej najgłębszej, polskiej jeziornej perełce (chociaż porównując stan dewastacji ścianek
po stronie Błaskowizny – popularne parkingi – a tych po drugiej ścianie jeziora, czy biorąc pod uwagę skandaliczne zachowanie niektórych nurków, np.
mazanie po ściankach, to „świadomemu” nurkowi może się taki pomysł urodzić w głowie), a krótkie przybliżenie tajemniczego, pięknego jeziora, które
„drzemie” niedaleko j. Hańcza.
O jakie więc jezioro chodzi? Niejako
drażniąc się z Czytelnikami, nie odpowiem
na to pytanie (jeszcze) wprost a napiszę, że
to jezioro jest:
– największym jeziorem Suwalszczyzny;
– głębokie na ok. 70 m;
– w nazwie jednego z polskich parków
narodowych.
Myślę, że przynajmniej większość czytających, która dotarła do tej części artykułu,
zna odpowiedź na pytanie – jakie jezioro
jest tematem tego (irytującego) materiału?
Tę część, która nie jest pewna odpowiedzi,
bądź nie do końca jest w stanie w nią uwie-
rzyć, pragnę poinformować, że przedmiotem tego artykułu będzie jezioro Wigry, zaś
tematem przewodnim próba odpowiedzi na
pytanie – co należy zrobić, by w nim „postawić” płetwę i czy gra jest warta świeczki?
W tym miejscu pragnę podkreślić, że moje doświadczenie z nurkowaniem w tym
zbiorniku nie jest ogromne (raptem kilka wyjazdów i nurkowań). Jednak mając na uwadze niemalże całkowity brak zainteresowania
przedmiotowym akwenem przez brać nurkową, pewne wymagania dotyczące organizacji nurkowań w tym jeziorze oraz osobistą
chęć promocji nurkowania w mych „rodzi74
mych” wodach, postanowiłem „popełnić”
krótką publikację na temat jeziora Wigry.
Wg mojej oceny, sytuacja wygląda następująco – mamy akwen wodny o niesamowitych właściwościach (ogromny powierzchniowo, głęboki i przepięknie położony), o
którym pod kątem nurkowym nie słychać w
środowisku nurkowym prawie nic lub „coś”,
ale niezmiernie rzadko, czyli na pierwszy
rzut oka (a raczej w tym kontekście ucha)
swoisty paradoks. Z czego może on wynikać?
Nie chcę bawić się w socjologa, ale wydaje mi się, że taki stan rzeczy ma miejsce
ze względu na swoiste „niedoinformowanie” braci nurkowej dotyczące m.in. jeziora Wigry i Suwalszczyzny „w ogóle”. Żeby
nie szukać za daleko, zacznę od siebie i
mojej reakcji na pomysł znajomego nurka,
który przedstawić można w formie pytanio-zdania oznajmującego – „jedziemy na nurki nad jezioro Wigry(?)”. Delikatnie streszczając swoistą „burzę w moim mózgu”,
spowodowaną pytaniem, opisać ją można,
jako stan niedowierzania, przepleciony nutką pesymizmu i przeczucia „wkręcania”
mojej osoby (wybrane cytaty myśli: no
jak…, park narodowy, rezerwat, zakaz,
gdzie właściwie???). Wszystkie wątpliwości
Nuras.info 3/2012
zostały rozwiane jednym stwierdzeniem –
„mam (oficjalne) pozwolenie”.
Ten artykuł nie będzie bezpośrednią relacją z nukowań, które potem miały miejsce.
Ma stanowić zachętę do osobistego odwiedzenia jeziora Wigry oraz poradę, by była
to wizyta udana.
Przechodząc, w końcu, do konkretów.
Tak jak było to już wcześniej napisane, jezioro Wigry leży na terenie Wigierskiego
Parku Narodowego (WPN). Nie wchodzi
ono jednak w obszar ścisłej ochrony wód
parku narodowego i zgodnie z § 7 Zarządzenia nr 3/2006 dyrektora Wigierskiego Parku
Narodowego z dnia 23 stycznia 2006 roku
w sprawie udostępnienia obszaru Wigierskiego Parku Narodowego dla celów turystycznych, naukowych, edukacyjnych,
rekreacyjnych i sportowych nurkowanie w
wodach parku może odbywać się po uzyskaniu zgody dyrektora parku oraz uiszczeniu
opłaty za nurkowanie (ponadto, nurko- wanie może odbywać się wyłącznie w
miejscach, terminach i na zasadach określonych przez dyrektora parku, zaś kwestię użycia aparatów tlenowych do prowadzenia
nurkowania umyślnie pominąłem). Opłata
za nurkowanie wynosi dla grupy do 5 osób
200 zł za dzień (niezależnie od liczby godzin) a za każdą następną osobę 30 zł/dzień.
Dobrze, tyle teorii. Niestety nigdy osobiście nie występowałem o uzyskanie takiej
zgody (zawsze jechałem nad Wigry na tzw.
„gotowe”). Jednak w trakcie pisania tego artykułu niejako „pro publico bono” zrobiłem
rozeznanie w temacie praktycznych aspektów uzyskania zgody na nurkowanie w jeziorze Wigry (wiem, że to trochę uproszenie, ponieważ zgoda Dyrektora WPN
może obejmować inne akweny wodne Wigierskiego Parku Narodowego, ale założenie tego materiału jest takie, że chcemy
nurkować na Wigrach). Otrzymana informacja zwrotna od działu turystycznego
WPN i znajomych, którzy nurkowali w Wigrach rokuje więcej niż dobrze w kwestii
dostępu tego akwenu dla nurków.
Proces uzyskania pozwolenia na nurkowanie nie musi być „drogą przez mękę”, o
ile rozpoczniemy go odpowiednio wcześnie i sami będziemy pewni: co, gdzie i kiedy będziemy chcieli zrobić na jeziorze
Wigry. Najłatwiejsze dla nurków spoza „Suwalszczyzny” zapewne będzie wysłanie
maila (adresy kontaktowe poniżej) do działu turystycznego WPN, zawierającego jak
75
najwięcej szczegółowych danych dotyczących planowanego nurkowania. W zakres
wymaganych informacji wchodzą m.in. dane osoby odpowiedzialnej za przeprowadzenie nurkowania, ilość osób ubiegających się o pozwolenie, numer rejestracyjny
samochodu/ów, którym grupa nurkowa dojedzie nad jezioro, miejsce i termin planowanego nurkowania. Trzeba mieć na uwadze, że część brzegów jeziora jest trudno
dostępna, zaś pracownicy WPN wiedzą
najlepiej, jak i gdzie najbardziej opłaca się
wybrać. Z relacji znajomych i osobistego
kontaktu z pracownikami działu turystycznego WPN odnoszę wrażenie, że „Park” nastawiony jest pozytywnie do nurków. Jeżeli
chcemy filmować/fotografować pod wodą,
również powinniśmy zaznaczyć to w zgłoszeniu – o ile robienie podwodnych materiałów zdjęciowych „na własny użytek” nie
powinno spotkać się z odmową, to za „komercyjne” filmowanie/robienie zdjęć może
być wymagana dodatkowa opłata.
W tym miejscu pragnę podkreślić, że uzyskanie pozwolenia na nurkowanie jest KONIECZNOŚCIĄ. Teren WPN jest naprawdę
dobrze chroniony przez strażników parkowych i już za sam wjazd samochodem na te-
Nuras.info 3/2012
ren parku bez odpowiedniego pozwolenia
może zostać nałożona kara. Ponadto pracownicy WPN służą radą i pomocą dot.
miejsca nurkowego, środków transportu i są
cennym źródłem innych informacji, które
mogą ułatwić nam nurkowanie. Uszanujmy
fakt, że Wigry leżą na terenie parku narodowego, który został założony przecież w celu
jak najlepszej ochrony terenów o wyjątkowych walorach przyrodniczych.
A co czeka nas pod wodą? I właśnie, po
raz kolejny, wychodzi na to, że kontakt z pracownikami WPN jest niezbędny i użyteczny.
Otóż, może czekać nas wszystko – od bardzo nudnego miejsca nurkowego i słabej wizury po widoki „jak na Hańczy” (tyle, że bez
tłumu nurków). Pracownicy WPN, którzy stale są na miejscu znają przynajmniej przybliżone warunki wodne panujące na Wigrach i
mogą posiadać doniesienia od innych grup
nurkowych nurkujących na tym akwenie
wcześniej od nas. Wigry, jak właściwie każde jezioro, podlegają procesowi okresowego
mieszania się wód i przynajmniej małych, lokalnych zakwitów. Osobiście mogę polecić
termin późnojesienny. Jeżeli chodzi o terminy wiosenne, to już na początku maja wizura może nas trochę zawieść.
Naturalnych atrakcji w tym jeziorze nie
brakuje. Jednakże wybór miejsca jest kwestią kluczową. Ze swojej strony z podwodnych atrakcji mogę wymienić ściankę,
zatopione drzewa i bujne życie podwodne.
Wigry były też miejscem spławu bali drewna, w niektórych miejscach można natknąć
się na zatopione bele. Jak dla mnie Wigry
będą kojarzyły się z widokiem ogromnego
raka (jestem przekonany, że był to przedstawiciel innego gatunku niż popularny „amerykaniec” (rak amerykański), choć przedstawiciel WPN nie do końca był pewny możliwości występowania raka szlachetnego w
Wigrach), który na mój widok przyjął bojową pozycję obronną, z szeroko rozstawionymi szczypcami, zaś ja autentycznie bałem się nawet zbliżyć do tego zakapiora,
ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem
tak dużego „raczego” osobnika. Wszystko
odbywało się na głębokości ok. 10 m, w
krystalicznej czystej wodzie, przy świetnej
widoczności „okraszonej” promieniami letniego słońca. Co do widoku dziewiczej
ścianki nie będę się rozpisywał. Niestety nie
dysponuję dokumentacją zdjęciową/filmową z nurkowań w jez. Wigry, ale uwierzcie
mi, że warto postarać się, by tam zanurko76
wać. Chociażby ze względu na znikomą
„komercyjność” tego miejsca.
Także Suwalszczyzna to nie tylko jezioro
Hańcza – jadąc „na nurka”, mijamy w regionie Augustowsko-Suwalskim akweny
również bardzo atrakcyjne pod względem
nurkowym (Wigry są świetnym przykładem
tej tezy, ale uwierzcie mi, że nie jedynym).
A że nie samym nurkowaniem żyje człowiek, to słowem zakończenia wspomnę, że
tereny te oferują naprawdę wiele różnorakich atrakcji, jak przepyszna kuchnia regionalna czy możliwość odpoczynku na
terenach o niesamowitych walorach przyrodniczo-turystyczno-edukacyjnych (mając
na względzie temat tego artykułu, w szczególności polecam wizytę w naprawdę nowoczesnym Muzeum WPN).
Emil Sieńko
[email protected]
Przydatne i sprawdzone namiar y :
Wigierski Park Narodowy - Krzywe 82,
6- 402 Suwałki, tel. sekretariat (87) 563 25 40,
Dział turystyki WPN: (87) 563 25 62,
[email protected];
Centrum Nurkowe w Suwałkach
www.zabkanurek.pl, (kom. 531- 541- 330 (Darek));
bicie butli powietrzem w Augustowie,
wypożyczanie podstawowego sprzętu nurkowego
kom. 505- 501- 541 (Marcin).
Nuras.info 3/2012
Wyprawa na wrak Fu Shan Hai Bornholm – 30.06-01.07.2012
Tylko dla doświadczonych !
77
Nuras.info 3/2012
Sprzęt dla dzieci
Nurkowanie staje się coraz bardziej popularną formą relaksu i aktywnego wypoczynku, a ponieważ najwięcej wolnego czasu lubimy poświęcać naszym pociechom, wiele osób zabiera dzieci na nurkowania. Forma kontaktu
z wodą jest różna, w zależności od wieku. Dzieci albo snorklują po powierzchni, albo nurkują razem z nami. W związku z tym wiele firm wychodzi naprzeciw naszym potrzebom, jeśli chodzi o sprzęt dla naszych pociech.
Propozycje dla najmłodszych klientów muszą być bardzo wysokiej jakości,
bo raz zrażone dziecko trudno później przekonać do ponownego wejścia
do wody. Z wyborem sprzętu ABC nie powinno być problemu, ale chcę
podpowiedzieć kilka fajnych rozwiązań.
Dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat polecam maskę SubGear Child 2, która dopasuje się do każdej buźki, ponieważ posiada
bardzo miękki silikon, w dodatku antyalergiczny. Dla nastolatków powyżej 12 roku
można wybrać z dwóch firm: TUSA i SubGear. Dla chłopców dobrym wyborem będzie maska firmy SubGear Ecco lub TUSA
Geminus. Tę drugą polecam również
dziewczynkom, ponieważ jest duży wybór
kolorów, a przecież małe kobietki lubią wyglądać ładnie i modnie.
Dla maluchów dobra jest fajka tzw. sucha, ponieważ górą nie będzie wlewała się
woda, więc dziecko się nie zakrztusi. Taką
fajką jest Mini Dry SubGear. Ma specjalny
mały ustnik i pomarańczową końcówkę,
aby było ją widać w wodzie nawet przy falach. Dla starszych dzieci bez problemu pasują takie fajki jak dla dorosłych.
Jeśli chodzi o wybór płetw, oferta jest
dość szeroka. Proponuję Cressi model Rondinelle czy Pluma lub SubGear Snorkel
Plus, które są fajnym rozwiązaniem, bo jest
78
to płetwa paskowa z miękką nakładką neoprenową, więc płetwa rośnie razem z dzieckiem w rozmiarach 28-31 lub 32-34. Na
koniec Tusa FF-19 raczej dla młodzieży.
Jeśli sprzęt ABC mamy już skompletowany, to należałoby pomyśleć o tym, aby naszą pociechę ochronić przed chłodem i
Nuras.info 3/2012
słoneczkiem, czyli przydałaby się pianka.
Aby nasi milusińscy nie marzli w wodzie,
firmy Bare i SubGear wprowadziły specjalne pianki dla dzieci. Pianki Bare Sprint i Bare Dolphin są dostępne w rozmiarach od
drugiego roku życia (choć i półroczne
dziecko w nich pływało), przez czterolatki
do sześciolatków. Są doskonałe dla dzieci,
które zaczynają przygodę z wodą. Bare Dolphin ma specjalne panele wypornościowe,
79
które pomagają dziecku utrzymać się na
wodzie, natomiast Sprint jest wykonany z
neoprenu o grubości 1,5 mm, więc jest dodatkowym dociepleniem. Pianka SubGear
Seahorse jest troszkę grubsza, ma 2 mm grubości i jest dostępna w czterech rozmiarach: 86 cm, 98 cm, 110 cm i 122 cm. Dla
większych dzieci i starszych polecam pianki Seemann Sub Rebel oraz P3 Overall i Pirat 3 mm. Rebel Overall 6 mm i Rebel
docieplacz 5 mm są zestawem, w którym
komfort cieplny będzie odczuwał nawet
największy zmarzluch. W cieńszych piankach w ciepłych wodach będzie wygodnie
i dadzą ochronę przed słońcem. Dla dzieci,
które zdecydowały się na podwodną przygodę potrzebujemy jeszcze kilku elementów wyposażenia nurka. Oprócz pianki i
zestawu ABC konieczny jest dobrze dopasowany jacket. Takim niewątpliwie jest Subgear Rebel. Jego fenomen polega na tym, że
kupujemy go raz a starcza na lata, ponieważ aby zmienić rozmiar, po prostu zmienia się pas brzuszny i zapina na niższych
lub wyższych klamrach, co nie naraża nas
na kupowanie co roku nowego jacketu. Noszak tego jacketu jest wyściełany miękkim
pluszem, więc jest wygodny i nie obciąża
Nuras.info 3/2012
kręgosłupa u dzieci. Rozmiar S pasuje dla
dzieci w wieku od 8 do 10 lat, rozmiar M
natomiast w przedziale 10-12 lat, chociaż
jeśli dziecko jest szczupłe, to i czternastolatek może z niego korzystać. Dla starszych
dzieci można już dobierać S i XS z rozmiarów dla dorosłych.
Następnym bardzo ważnym elementem
wyposażenia jest automat oddechowy. Kilka firm stworzyło automaty przeznaczone
80
dla dzieci z krótszymi wężami i mniejszymi ustnikami. Są to bardzo lekkie i wygodne konstrukcje. Dobrym i niedrogim
automatem jest Scubatech Piccolo wygodny
w swej prostocie. Kolejnym, bardziej zaawansowanym technicznie automatem jest
Mikron firmy Aqualung. Jest mały, lekki i ergonomiczny. Dostępny jest w zestawie sam
lub z octopusem. Zastosowany jest w nim
specjalny ustnik, który ma tzw. mostek, czyli coś co opiera się delikatnie o podniebienie, przez co dziecko nie zaciska zębów i
nie męczy szczęki. Automat ten niestety nie
nadaje się na zimne wody, ale za to świetnie sprawdzi się również jako automat podróżny dla dorosłych. Ostatni automat, jaki
przychodzi mi na myśl, to SubGear Aruba
Kids. Jest to połączenie wysokiej wydajności i naprawdę przystępnej ceny. Może być
użytkowany również w zimnych wodach.
Świetnym rozwiązaniem jest możliwość zamontowania węża z lewej lub prawej strony. Pracuje bardzo lekko i ergonomicznie.
Uff… zbliżamy się do końca przygody ze
sprzętem dla naszych pociech. Pozostały w
sumie jeszcze dwie kwestie. Pierwsza to
komputer nurkowy, bez którego nie odważyłabym się wpuścić dziecka pod wodę.
Nuras.info 3/2012
prawdę mówiąc, to nie ma specjalnych, małych komputerów dla dzieci lub młodzieży.
Muszą się wspierać sprzętem dla dorosłych.
Gdybyśmy chcieli kupić jednak komputer
dla nastolatka, to fajnym gadżetem jest Suunto D4i. Jest dość łatwy w obsłudze, ma
formę zegarka, czyli używamy go i na powierzchni, i pod wodą. No i najważniejsze
– można wybrać aż z pięciu różnych kolorów, co na pewno spodoba się dziewczy-
nom. Ostatnia kwestia to butla. Niestety nie
ma specjalnych lekkich butli dla dzieci. Polecamy małe butle stalowe 7-litrowe. Są one
idealne na płytkie nurkowania a jednocześnie w miarę lekkie. Aby ułatwić dzieciakom
zabranie się z tym wszystkim pod wodę, potrzebna będzie mini łódź podwodna…
Kasia Lewandowska
zdjęcia: Sylwia Susicka
divezone.pl
Nowy kurs TDI Helitrox Diver
Nowy program szkoleniowy jednej z największych światowych organizacji szkolących
nurków technicznych TDI (Technical Diver International) – Helitrox Diver – porusza
aspekty teorii, metod oraz procedur planowania nurkowań dekompresyjnych z zastosowaniem dekompresji akcelerowanej (butle boczne typu „stage” z Eanx) oraz mieszanek
oddechowych zawierających hel. Program może być prowadzony jako odrębny kurs lub
w połączeniu z Advanced Nitrox TDI (combo). Celem szkolenia jest nauka planowania
nurkowań dekompresyjnych do głębokości 45 m, przy użyciu mieszanek typu trimix z
frakcją tlenu nie mniejszą niż 21% oraz helu nie przekraczającą 20% (+/-1%). Kurs jest
odpowiedzią TDI na rosnące zapotrzebowanie na nurkowania dekompresyjne w zakresie głębokości do 45 m, z ograniczonym efektem narkozy azotowej.
W naszej krajowej rzeczywistości może to być dobry pomysł na nurkowania na wspomniane poziomy głębokości, często w trudnych warunkach panujących podczas nurkowań wrakowych na Bałtyku (ograniczona widoczność, silne prądy, sieci itp.).
Cezary Abramowski
SDI - TDI Instructor Trainer
81
Nuras.info 3/2012
Sidemountowe dywagacje
niejaskiniowe okiem użytkownika…
Są wśród nas nurkowie, którzy z
różnych powodów (np. zdrowotnych)
nie chcą bądź nie mogą nurkować z
twinsetem na plecach, ale filozofia
hogarthian jest im bliska. W dodatku chcą nurkować z kolegami, którzy używają standardowej konfiguracji
z twinem.
Nurkowanie w sidemouncie zmodyfikowanym w duchu hoghartianowskim może
być odpowiedzią na potrzeby takich nurków. Trzeba jednak pamiętać, że w sidemouncie zmodyfikowanym, gdyż typowa
konfiguracja sidemount jest z założenia mało kompatybilna z hogarthian. Zastanów się
więc, czy koniecznie musisz posiadać siłę
wołu do noszenia ciężkiego twina, aby nurkować technicznie w zespole? Nie, można
zrobić to inaczej, zachowując przy tym
zgodność z zasadami i dobrą praktyką nurkową. Zanim podejmiesz dramatyczną decyzję o powrocie do nurkowania
rekreacyjnego, dokładnie przyjrzyj się możliwościom, jakie daje nurkowanie w sidemouncie. To również ciekawe rozwiązanie
dla lubiących eksperymenty, podwodną zabawę a także dla tych, których już nieco
znudziło zwykłe nurkowanie rekreacyjne.
DIVERITE Nomad
Fot. 1 Zgrabne skrzydełko, wykonane
bardzo estetycznie. Inflator znajduje się w
klasycznym punkcie, zawór nadmiarowy
również… Na dole – długie d-ringi pozwalają na idealny układ butli bocznych. Gumy
boczne stabilizują butle za zawory tak, żeby znalazły się one pod pachami. Wtedy
sylwetka nurka może być bardzo opływowa…
82
Fot. 1
Nuras.info 3/2012
Fot. 2
Fot. 2. Porównanie przodów uprzęży. Po
lewej – na Majkim – klasyczna uprząż w
stylu hoghartian. Na Piotrku przód uprzęży
Diverite. Zabawmy się teraz w „znajdowanie szczegółów”. Na pierwszy rzut oka widać mnogość d-ringów w uprzęży po
prawej. Teraz warto zastanowić się, czy na
pewno cała ta choinka jest nam potrzebna
do nurkowania? Co zamierzamy wieszać na
takiej ilości wystających elementów? Zapięcie na klatce piersiowej to, moim zdaniem,
również słaby punkt. Plastikowe klamerki
łatwo ulęgają uszkodzeniu, a taka stabilizacja szelek mogłaby komuś pomagać psychicznie, ale zasadniczo nie jest szczególnie potrzebna… Pas biodrowy uprzęży
Diverite jest identyczny z klasyczną uprzężą. Elegancję zaburzają jedynie miękkie
wyściółki naramienne. Moim zdaniem, to
zbędny luksus… Zwłaszcza, gdy przyjmujemy założenie, że używamy sidemountu
do celów ulżenia swojemu grzbietowi.
Wtedy nosimy butle pojedynczo, przypinamy je w wodzie, wiec miękkie ramiączka i
tak się nam na nic nie przydadzą… Niby
nie przeszkadzają, ale pomyślałam teraz, że
na bank dłużej schną niż reszta taśmy, a to
może mieć nieco przykry wydźwięk zapachowy.
RAZOR
Fot. 4
Fot. 4. Tył niezwykle dopasowany. Fajna
uprząż do nurkowań open water. Można
dokupić kompensator pływalności…
Fot.3
Fot.3. Po lewej Leszek i Piotrek znowu
porównują. W Razorze uderza prostota i
brak zbędnych elementów.
Elegancko!
83
EQUES
Fot. 5. Dopasowany, wyglądający klasycznie przód. Prostotę zaburzają przecięcia na taśmie i dodatkowe klamerki.
Nuras.info 3/2012
Fot.5
Fot. 6. Patrząc od góry, widzimy niby-kamizelkę z przegródkami na ołowiane ciężarki. Ma to prawdopodobnie na celu
odpowiednie wytrymowanie. Mnie osobiście wydaje się jednak, że takie ciągłe przesuwanie balastu i szukanie winy w jego
umiejscowieniu jest zdecydowanie przereklamowane. Natomiast całkiem rozsądnym
Fot. 6
Fot. 7
pomysłem jest po prostu w miarę równomierne rozłożenie balastu na większej części pleców. Taki układ odciąży nam krzyż. Z
drugiej strony, tak umiejscowiony balast jest
niezrzucalny… Długie tylne d-ringi biodrowe pozwalają na odpowiednie umiejscowienie dolnego karabinka butli bez konieczności jej wypinania. To fajne rozwiązanie.
84
No i ostatnia, niezwykle specyficzna jak dla
mnie część tej uprzęży. Oddzielnie dołożony worek wypornościowy. Moje pierwsze
skojarzenie przywołało mi na myśl rozpłaszczoną bojkę z cordury, zwyczajnie zapiętą
w pasie na całej konstrukcji.
Jeśli uda nam się nie zapomnieć zabrać
jej do wody, i napompujemy ową „bojkę”
Nuras.info 3/2012
na powierzchni, prawdopodobnie będzie
nam trudno utrzymać pozycję pionową.
Pod wodą będziemy czuli się również nieco dziwnie– umiejscowienie powietrza w
pasie, czyli w miejscu niestandardowym,
nie jest naturalne.
Na Fot. 7 widzimy, moim zdaniem, największy mankament w tej konstrukcji – in-
flator. Umiejscowiony w totalnie innym –
niż odruchowe dla nurka– miejscu. Aby
opróżnić ten worek wypornościowy, trzeba
wykonać dziwną figurę… Ta specyficzna
konstrukcja ma swoich zwolenników, ale ja
zdecydowanie nie czuję tego rozwiązania.
SEAMONSTER & MAJKI
Fot. 9
Fot. 8. Klasyczna uprząż stylu hoghartian.
Prosto i bez zbędnych „bajerów”. Dokładnie tyle, ile potrzeba.
Fot. 9. Na dole miękkiej uprzęży Seamonstera widzimy jeszcze d-ringi starego
typu. Małe. W tej chwili rozwiązanie zostało udoskonalone i uprząż wyposażona jest
w długie, prostokątne d-ringi, którym przy-
Fot. 10
85
Nuras.info 3/2012
glądaliśmy się w poprzednich konfiguracjach. Na uprzęży zamocowane jest małe
skrzydełko. Taka oponka używana na co
dzień do singla. Konstrukcja zabezpieczona jest zwykłą rynienką z konfiguracji rec i
skręcona stalowymi śrubami. Aby skrzydełko nie odstawało i gaz rozkładał się mniej
więcej równomiernie – oponka zastabilizowana jest do miękkiej uprzęży zwyczajną
gumą bungee.
Fot. 10. Na prosty pas biodrowy można
założyć kieszonki balastowe. Inflator zamontowany jest dokładnie w miejscu, do
którego odruchowo pod wodą sięgamy…
By YOURSELF – płyta, worek, bungee i
inne przydatne drobiazgi
Fot. 11. Uprząż i klasyczna płyta w stylu
hoghartian, do tego zwykłe skrzydełko zastabilizowane rekreacyjną rynienką i śrubami, a nadmiar skrzydła złapany gumkami
bungee. Akurat na tej fotografii widzimy
świetny przykład tego, jak ważna jest pedantyczna stabilizacja worka. Dokładność
wykonania pozwoli nam uniknąć balonów
powietrza, które utworzyły się na górze i
dole… Ale przyznacie, że pozycja Marcina
jest iście królewska.
Fot. 12 i 13. Widać klasycznie zastabilizowane butle gumami po bokach. Flaszki
niemalże idealnie układają się pod pachami. Pedantyczna kompilacja skrzydełka Reni i miękkiej uprzęży Seamonstera…
SZNURECZKI by MAJKI
Moim zdaniem to najprostsze, najtańsze,
a mimo to najskuteczniejsze rozwiązanie.
Sznureczki Majkiego powinny być dobrze
dopasowane, czego niestety nie widać na
Fot. 15. Celem usprawiedliwienia się przed
Wami napiszę, że po prostu zapomniałam
zmniejszyć mój sznureczek idealnie pasujący do mojego suchara. Na basenie nurkowałam w cienkiej piance i bez żadnego
kompensatora pływalności. W tym przypadku moje płuca okazały się zupełnie wy-
Fot. 11
Fot. 12
Fot. 13
Fot. 15
86
Nuras.info 3/2012
starczającym workiem wypornościowym, a
raczej dwoma workami wypornościowymi.
Taka metoda jest fantastyczna pod warunkiem idealnego wyważenia i cieniutkiej
pianki, która wraz ze wzrostem głębokości
nie będzie ulegała kompresji. Akurat widoczne na fotografii stalowe czwóreczki były na tyle ciężkie, że nie potrzebowałam
żadnego balastu. Pasa z gumowym d-ringiem użyłam jedynie do zastabilizowania
tylnych karabinków. Zaletą takiej sznureczkowej uprzęży jest to, że jest ona sama w
sobie dwoma ogromnymi górnymi d-ringami. Dzięki temu możemy dowolnie sterować ułożeniem naszych butli tak, aby
uzyskać jak najbardziej opływową sylwetkę. No i jeszcze jedna ważna zaleta – taki
górny d-ring pozwala nam na natychmiastowy i komfortowy kontakt wzrokowy z naszymi manometrami.
Na Fot. 14 na nurku po lewej stronie
uprząż jest również zbyt luźna, ale chciałam pokazać Wam, jak wygląda montaż balastu – widoczny kafelek po lewej stronie.
Zwykły pas balastowy. Do tego nawlekamy
gumowe d-ringi, umiejscawiając je jak najbardziej z tylu. Tyły butli powinny być jak
najbliżej ciała, a właściwość gumy pozwa-
Fot. 14
Fot. 16
la nam na odpowiednie dopasowanie pozycji butli bez konieczności odpinania dolnych d-ringow. Ma to jeszcze jedną zaletę.
W awaryjnej sytuacji jaskiniowej (czarnobiała fotka pochodzi z francuskich warsztatów jaskiniowych) gumę spełniającą funkcję
długiego d-ringu tylnego można odciąć. Ze
stalowym d-ringiem będzie trudniej wykonać podobny manewr.
TRENIENG CZYNI MISTRZA
Na koniec zachęta do nieustającego treningu ciała i umysłu.
Fot. 16 Pływanie w nomouncie. Fot. 17
Butle alu w roli głównej – odpinamy i przypinamy, odpinamy i przypinamy, klarujemy
i robimy porządki… Fot. 18 Widać, jak
ciężkie są małe butle stalowe. W nurkowa87
Fot. 17
Fot. 18
Nuras.info 3/2012
Fot. 21 No i obowiązkowe ćwiczenia partnerskie OOA, czyli ćwiczymy „brak gazu”.
Fot. 19
Fot. 21
nadzieję, że udało mi się pokazać Wam, że
sidemount to po prostu dobra zabawa dla
nieco zaawansowanych nurków zapoznanych z zasadami konfiguracji bocznej. Myślę, że bez problemu dostrzegliście fakt, że
konfiguracja sidemount niekoniecznie musi wiązać się z nurkowaniem jaskiniowym,
do którego tak niezbędne jest specjalistyczne szkolenie i odpowiednie doświadczenie
nurkowe… A jeśli macie jakieś pytania –
postaram się na nie odpowiedzieć.
tekst: Syrenka
fot. Majki i Syrenka
Fot. 20
niu w sidemouncie sprawdzają się jedynie
lekkie stalowe butle. Lekkie, to znaczy ważące najwyżej tyle kilogramów, ile mają litrów pojemności wodnej. Cięższe są zdecydowanie… za ciężkie.
Fot. 19 Sprawdzamy układ węży i trenujemy elegancję do upadłego. Fot. 20 Te same ćwiczenia powtarzamy w toni.
Jak widać na powyższych przykładach,
próby nurkowania w sidemouncie nie muszą wiązać się z ponoszeniem olbrzymich
kosztów czy całkowitą zmianą sprzętu.
Często wystarczy kilka drobiazgów i odrobina inwencji, żeby doznać zupełnie nowej
jakości nurkowania. Przecież każdy znajdzie tu coś dla siebie. I ci, którzy cenią markę, wygodę i podwodne luksusy, i ci, którzy
nade wszystko lubią eksperymentować. Pamiętajmy jednak o tym, żeby te eksperymenty były zawsze kontrolowane, bezpieczne a najlepiej odbywały się pod okiem
naprawdę wiedzących i doświadczonych w
tej materii. Na koniec najważniejsze – mam
88
TURYSTYKA
NURKOWA
tel. 604 230 394
Nowe RPA
MOZAMBIK
MAJ 2012
w ww .dalekoib lisko.e u
Nuras.info 3/2012
Miejsce basen Dobre Miasto k/Olsztyna | czas - niedziela 18.03.2012
Info i zapisy: Miłosz 603 173 049, [email protected]
Niesamowite galerie
wraków i jaskiń.
Zobacz to na:
www.bestdivers.pl
atomicaquatics.pl
Chochor wyszkoli Cię na podstawie własnej wiedzy, doświadczeń w oparciu o standardy TDI.
Chochor jest jednym z najgłębiej nurkujących Polaków, więc wie co robi...
więcej: http://www.techdive.pl/szkolenia/tdi-side-mount-diver.html
89
Nuras.info 3/2012
Coś dla freediverów
test pianki Nabaiji
Jakiś czas temu freediverzy odkryli
to, co dawno wiedzieli triathloniści i
wyczynowi pływacy, a mianowicie, że
nawet do pływania w basenie warto
jest ubrać się w coś, co poprawi
komfort cieplny i/lub ułatwi prześlizgiwanie się przez wodę, czyli
zmniejszy opory hydrodynamiczne.
Od wielu już lat pływacy używali tak
zwanych skór pływackich. Pierwsze z nich
nazywane były skórami rekina ze względu
na fakturę zewnętrznej powłoki, zmniejszającą turbulencje przepływającej wody,
wzorowaną właśnie na skórze prawdziwego żarłacza. W kolejnych latach pojawiały
się wciąż nowe modele skór o coraz doskonalszych właściwościach hydrodynamicznych (i niebotycznych cenach, w Polsce
dobrze przekraczających tysiąc złotych).
Rekordy świata i narodowe padały jeden za
drugim, jak muchy, nie za sprawą większych umiejętności sportowców, a głównie
dzięki coraz lepszym właściwościom skór.
Skłoniło to wreszcie FINA (Międzynarodowa Federacja Pływacka) do wprowadzenia
zakazu ich używania na sankcjonowanych
przez nią zawodach (a więc praktycznie na
wszystkich liczących się, z Igrzyskami
Olimpijskimi włącznie) od początku 2010
roku. Nic dziwnego, że wkrótce potem skóry pojawiły się na wyprzedażach, a ich ceny spadły często dziesięciokrotnie (a nawet
więcej). W ten sposób nagle stały się one
dostępne również dla nas, pozbawionych
sponsorów nurków bezdechowych. Zaczęliśmy więc masowo je kupować i używać,
bo przy tym samym wysiłku i w tym samym
90
Nuras.info 3/2012
czasie pozwalają pokonać większy dystans,
a we freedivingu wciąż są dozwolone (przynajmniej jak na razie).
Skóry mają jednak jedną wadę – istotną z
naszego punktu widzenia – nie grzeją. Są
doskonałe do jednorazowego występu na
zawodach, ale dłuższe przebywanie w nich
w wodzie, np. na treningu, na którym (inaczej niż pływacy) nie poruszamy się non
stop, ale co chwilę robimy dłuższe przerwy
na odpoczynek i wentylację, prowadzi prędzej czy później do wychłodzenia. Stąd na
treningi (a często również do występów na
zawodach) freediverzy chętniej używają
cienkich pianek neoprenowych. Jak na razie, największym uznaniem i popularnością
wśród nich cieszą się wyroby nowozelandzkiej firmy ORCA. Pierwotnie projektowane były dla triathlonistów tak, by
zapewnić im zarówno komfort cieplny, jak
i doskonałe właściwości hydrodynamiczne.
Kilka lat temu zaczęli używać ich również
freediverzy, a po jakimś czasie w ofercie
pojawiły się nawet modele dedykowane
specjalnie dla nich. Orki jednak też mają
jedną wadę: są drogie. Najtańszy model
kosztuje ok. 800 złotych, a topowy „Free”
to wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych (a
doliczyć trzeba jeszcze koszty transportu).
Do niedawna wydawało się jednak, że trudno będzie wydać mniej.
Alternatywa – pianka Nabaiji
Na szczęście ostatnio pojawiła się – również na naszym, polskim rynku – niedroga
(350 zł), a naprawdę godna polecenia alternatywa. Mam na myśli piankę produkowaną przez jedną z marek Decathlonu –
Nabaiji. Marka ta może być Wam znana,
bo w każdym sklepie Decathlonu można
kupić produkowane przez nią kąpielówki i
inne stroje pływackie.
Opisywana pianka na stronie internetowej http://www.decathlon.com.pl ma mało
ekscytującą nazwę „KOMBINEZON OUTDOOR SZARO/ZIEL” Również opis przeznaczenia: dla mężczyzn trenujących pływanie na basenie lub w otwartych akwenach, w wodzie o temp. ponad 17OC nie
musi wzbudzić ciekawości nurków. A jednak jej cechy okazują się naprawdę bardzo
interesujące właśnie z punktu widzenia freedivera.
W gruncie rzeczy nie jestem pewien, czy
należy ją nazywać pianką. Okazuje się bowiem, że pianki neoprenowej jest w niej
91
Nuras.info 3/2012
stosunkowo mało. W kombinezonie widocznym na zdjęciu powyżej tylko czarne
panele wykonane są z neoprenu (o grubości
1,5 mm i 1,8 mm). Kolor zielony i szary to
panele wykonane z materiału o nazwie anti freezing (jak sama nazwa wskazuje – i jak
pisze producent – „do walki z zimnem”),
który neoprenem nie jest. Na oryginalnym
zdjęciu producenta nie tak łatwo odróżnić
jest kolor czarny od szarego, więc poniżej
zamieszczam fotki zrobione przeze mnie
po odwróceniu „pianki” na lewą stronę. Od
środka wszystkie panele materiałowe są zielone i od razu widać, że tylko połowa (a
może nawet mniej) powierzchni kombinezonu to neopren.
Izolacja cieplna
Jak w związku z tym przedstawiają się jego właściwości termiczne? Nie ma się co
oszukiwać, nie są one tak dobre (bo nie mogą być), jak kombinezonów w 100% neoprenowych. Materiał (nawet jeśli nosi dumną
nazwę anti freezing) nie jest tak dobrym izolatorem ciepła jak spieniona, zawierająca bąbelki powietrza guma. Warto jednak zauważyć, że znajduje się on w miejscach, które
są mniej istotne z punktu widzenia utraty
92
ciepła. Na brzuchu, pośladkach i pod pachami mamy neopren. Per saldo sprawia to,
że termicznie kombinezon doskonale spisuje się na typowym treningu dynamiki, kiedy przerywamy pływanie tylko po to, by
przeprowadzić w miarę krótką wentylację i
za chwilę płyniemy dalej. Gorzej, gdy zamiast samemu pływać, np. zajmujemy się
drugą osobą, udzielamy jej rad, korygujemy
błędy i w rezultacie dłuższy czas pozostajemy we względnym bezruchu. Mnie w takiej
sytuacji zaczęło być trochę zimno (choć
być może wpływ na to miał też fakt, że testowany przeze mnie egzemplarz był nieco
dla mnie za duży, zwłaszcza w górnej części tułowia oraz na rękach miał wyraźne luzy z pewnością pogarszające właściwości
izolacyjne).
Doskonale dobrana wyporność
Jednak każdy kij ma dwa końce. To, co
termicznie może nie jest rewelacją, okazuje się doskonałe z innego punktu widzenia.
Chodzi o wyporność, a zwłaszcza wyporność nogawek, która z racji niewielkiej ilości użytego neoprenu jest minimalna. Jest to
niezwykle istotne zwłaszcza przy dynamice bez płetw. U większości nurków gołe no-
Nuras.info 3/2012
gi są lekko tonące, ale pełne pokrycie ich
nawet cienkim neoprenem sprawia, że uzyskują pływalność dodatnią, uciekają do góry, a utrzymanie hydrodynamicznie optymalnej, idealnie poziomej sylwetki staje się
trudne, o ile nie niemożliwe. W przypadku
kombinezonu Nabaiji – dzięki temu, że na
dużej powierzchni zamiast neoprenu użyto
materiału o około zerowej pływalności –
sprawa wygląda inaczej. Jest tak, jak być
powinno: nogi nie wypływają ku powierzchni, lecz trzymają poziom.
Wydaje się też, że pianka powinna dobrze sprawdzić się w nurkowaniach w głąb,
zwłaszcza w stałym balaście bez płetw,
gdzie mała ilość neoprenu, a co za tym
idzie niewielkie zmiany pływalności związane ze zmianą głębokości, będzie jej bardzo mocną stroną. Jednak myślę, że takie
nurkowania powinny odbywać się w naprawdę ciepłym morzu (np. Egipt latem).
Jak w życiu, mamy więc coś za coś. Coś
tracimy, ale coś innego zyskujemy.
W tym miejscu należy uczciwie wspomnieć, że z materiałem anti freeze chwilowo związany jest mały problem. W egzemplarzach pochodzących z partii pianek, która przypłynęła z Tajlandii do Europy na po93
czątku bieżącego roku pojawiają się czasem drobne uszkodzenia śliskiego zewnętrznego pokrycia, które delikatnie złuszcza się w najbardziej narażonych na rozciąganie miejscach (np. na kolanach). Zdaniem technologów z Nabaiji stanowi to
wyłącznie problem estetyczny, ale mimo to
w kolejnej partii (która ma dotrzeć na Stary
Kontynent w kwietniu) zastosowano już inne pokrycie, które ma być wolne od tej wady. Nabywcy pianek, w których ww. problem się pojawi, mogą jednak spać spokojnie. Sprzedawcą jest Decathlon, który na
swoje produkty daje dwuletnią gwarancję,
Nuras.info 3/2012
więc jeśli w tym czasie zauważycie jakiekolwiek uszkodzenia, to możecie zgłosić się
do sklepu i poprosić o wymianę na nowy
egzemplarz.
Bardzo dobra elastyczność
Pianka po wciśnięciu się w nią (o ile prawidłowo dobraliśmy rozmiar, zajmuje to
krótką chwilę, ale inaczej być nie może, jeśli ma ściśle przylegać do ciała) bardzo dobrze się układa i zapewnia pełną swobodę
ruchów.
Hydrodynamika
Kolejna sprawa godna uznania to właściwości hydrodynamiczne. Neopren od strony zewnętrznej to oczywiście doskonale
opływowy smoohtskin, natomiast materiał
(wspomniany anti freezing) z zewnątrz pokryty jest warstwą niezwykle gładkiego
„czegoś”, co doskonale prześlizguje się
przez wodę. Za to w miejscach odpowiedzialnych za nadawanie nurkowi napędu
(tj. pod pachami i na powierzchniach rąk leżących po stronie tułowia) mamy szorstki,
„łapiący” wodę nylon. Efekt końcowy jest
taki, że wydajność rąk jest wysoka, a jednocześnie uzyskujemy „poślizg” porównywal94
ny, o ile nie lepszy, do skór pływackich. Dla
przykładu podam, że na 25 metrach w dynamice bez płetw uzyskiwałem w Nabaiji
czasy takie same (a czasem lepsze) jak w
skórze startowej Blueseventy, a o 2 – 3 sekundy krótsze niż w samych kąpielówkach.
A więc zaliczamy kolejny duży plus na koncie Nabaiji.
Jak kupić to cudo?
Mamy więc fajny i niedrogi produkt, po
który chciałoby się popędzić natychmiast
do najbliższego Decathlonu. Niestety sprawa zakupu nie jest taka prosta. Pianka jest
wprawdzie w ofercie na stronie internetowej, ale dopiero zaczyna pojawiać się w
sklepach. Na razie jest dostępna np. w Decathlon Warszawa Okęcie. Jak kupić ją jeśli mieszka się na drugim końcu Polski?
Można to zrobić zwracając się do dowolnego pracownika tego sklepu sieci Decathlon, w którym chcielibyśmy zamówiony
towar opłacić i odebrać. Pianka przyjedzie
w przeciągu 10 dni.
Jak dobrać właściwy rozmiar?
Decydując się na powyższe rozwiązanie,
zwracam jednak uwagę na jedną niezwykle
Nuras.info 3/2012
istotną rzecz. Nie mając pianki w ręku i nie
mogąc jej przymierzyć, trudno jest wybrać
odpowiedni rozmiar. Pianka oferowana jest
w wielkościach 38 (S), 40 (M), 42 i 44 (L) i
46 (XL). Dokonując wyboru, chciałoby się
kierować rozmiarówką podaną na stronach
Decathlonu, która – ignorując kwestię
wzrostu – przelicza podane w centymetrach
wymiary zainteresowanej osoby na odpowiedni numer, ale … okazuje się, że przynajmniej w odniesieniu do tego konkretnego wyrobu, jest ona zawodna.
By zobrazować problem podam, że zgodnie z wytycznymi Decathlonu powinien na
mnie pasować numer 42 lub 44. Tymczasem
nawet rozmiar 40 okazał się dla mnie za duży (tj. zbyt obszerny, bo długość wydaje się
być OK)! Z kolei jeden z moich kursantów,
który wg rozmiarówki powinien używać numeru 44 lub 46, wbił się w nr 42. Moja rada
jest więc taka, by wybierać piankę o jeden –
dwa numery mniejszą niż wskazywałaby tabela rozmiarów Decathlonu.
W tym miejscu przestrzegam osoby, które muszą wszystko osobiście sprawdzić,
przed przyjęciem procedury, która może im
wpaść do głowy i wydawać się słuszna: zamiast patrzeć w niepewną rozmiarówkę,
pójdę do najbliższego Decahlonu, przymierzę kilka cienkich pianek o podobnej budowie jak nasz kombinezon (tzw. pajacyk) i
będę wiedział, który rozmiar jest dla mnie
dobry. Niestety niewiele to da, bo wygląda
na to, w przypadku Nabaiji sprawy mają się
inaczej niż dla pozostałych marek. Ja przed
złożeniem zamówienia tak właśnie zrobiłem: przymierzałem 2/3 milimetrowy Tribord. Rozmiar 42 wydawał się OK., a 40
był jakby lekko za ciasny. W związku z tym
numeru 38 nawet nie próbowałem zakładać
i poprosiłem o pianki nr 40 i 42 do wyboru.
Tymczasem w przypadku Nabaiji oba oka95
Nuras.info 3/2012
zały się za duże i wszystko wskazuje na to,
że właśnie 38 byłby dla mnie optymalny.
Mając powyższe na uwadze, nawet bez
możliwości przymierzenia pianki, będziemy
w stanie wybrać dla siebie dobrze pasujący
rozmiar i za stosunkowo niewielkie pieniądze otrzymamy bardzo atrakcyjny wyrób,
który podniesie komfort cieplny na długich,
basenowych sesjach dynamiki, a jednocześnie przyczyni się do poprawy osiągów.
Szkoda tylko, że przynajmniej jak na razie
pianka produkowana jest wyłącznie w wersji dla mężczyzn. Poniżej wymieńmy jeszcze raz jej najważniejsze zalety i wady.
Zalety:
Dobra hydrodynamika;
Niewielka pływalność nogawek (istotne
zwłaszcza w przypadku DNF);
Niewielka ogólna pływalność (istotne w
przypadku CNF);
Dobra elastyczność;
Bardzo dobra relacja jakości do ceny.
Wady:
Nie najlepsza izolacja termiczna;
Trudności z rozmiarówką.
Tomasz Nitka
[email protected]
96
Nuras.info 3/2012
Skorpenowy spływ
Jeszcze dwa lata temu wydawało
się, że zgromadzenie w nurtach Łyny trzystu przebranych płetwonurków
to maksymalna ilość dla polskiego
środowiska nurkowego. Już pod koniec lutego 2011 roku wiedzieliśmy,
że cud jest możliwy.
19 marca 2011 r. o godz. 12:00, po skrupulatnym przeliczeniu wszystkich uczestników,
okazało się, że na 3,5 kilometrową wycieczkę
wybierze się 409 osobników przeodzianych co
najmniej w skafandry nurkowe, płetwy, maski
i chrapy. Frekwencja sprawiła, że VIII Skorpenowy Spływ Łyną okazał się bezsprzecznie
największą imprezą świata nurkowego w Polsce, a drugą pod tym względem w Europie.
Spływ dodatkowo nabrał wymiaru międzynarodo- wego, gdyż wzięła w nim udział dwudziestoosobowa grupa nurków z Rosji.
Rozmach imprezie zapewnił niekomercyjny charakter spotkania (uczestnictwo w
imprezie jest bezpłatne) oraz odrzucenie
wszelkich podziałów na federacje i szkoły
nurkowania. Trzystopniowe wody Łyny jednakowo traktowały instruktorów, debiutantów i wszelkiej maści płetwonurków. Rzeka
nie dała sposobności na jałowe wynurzenia
oraz zbędne, anonimowe pyskówki. Każdy
z każdym, przez ponad godzinę z niewielkim okładem, mógł ze sobą pogawędzić,
nawiązać nowe znajomości, przepłynąć
pod siedmioma mostami i podziwiać Olsztyn z nietypowej perspektywy, dostępnej
zazwyczaj kajakarzom i żabom.
Ciągnący się korowód płetwonurków
przypominał wielki happening w nurcie Łyny. Nagroda w postaci Apeks-a 200 i chęć
dobrej zabawy skłoniła wielu uczestników
do dodatkowych zabiegów upiększających
strój płetwonurka, z reguły monotonny i
standardowy. Gościliśmy między innymi
wielkiego raka, malutką baletnicę, żabę,
słoniątko, cały klan krokodyli rodem z Olsz98
tyna, Słowiankę, biedronkę, przedstawiciela wojsk chemicznych, ogromnego smoka,
stado rekinów (przypłynęły aż z Bytomia)
oraz dwa orszaki ślubne. Jakimś cudem do-
Nuras.info 3/2012
tarł do nas również poszkodowany w wypadku i wielu, wielu innych. Barwność i pomysłowość pochodu oddają w pełni liczne
zdjęcia i relacje zamieszczone w Internecie. Specjalne nagrody rozdano w kate- goriach: wieku, najdłuższej drogi przebytej do
Olsztyna oraz najgłębszego nurkowania.
Automat Divex 960 trafił do płetwonurka z
Morąga, który wylegitymował się zejściem
na ponad 130 metrów w sezonie 2010.
Punktem kulminacyjnym VIII Skorpenowego Spływu Łyną była wielka impreza sympatyków nurkowania. Osiemset osób z
całego kraju i zagranicy bawiło się w klubie
o nazwie Kuźnia Smaków, zlokalizowanym
w najpiękniejszym w Polsce miasteczku studenckim – Kortowo. Po nudnych wstępach,
przemówieniach i podziękowaniach, przy
ciepłym posiłku i kufelku piwa, zaczęło się
losowanie cennych nagród. Każdy z uczestników, który zmierzył się z zimnymi nurtami Łyny miał szansę wylosowania jednej ze
120 niespodzianek. W ręce rozgorączkowanego tłumu trafiały skafandry, automaty,
komputery, wyjazdy nurkowe, kursy, latarki
i inne gadżety nurkowe. Wisienką na torcie
nagród był szyty na miarę, flagowy model
suchego skafandra firmy Santi. W tym roku
główna nagroda pojechała do Warszawy.
Do godziny 22 bawiliśmy się przy muzyce olsztyńskiego zespołu K.O.M.P. Entuzjazmu i rozbawienia publiczności w finale
nie powstydziłyby się najbardziej utytułowane zespoły światowego formatu. Najbardziej zahartowani w bojach przenieśli się
do pomieszczeń klubu AKP Skorpena znajdującego się nieopodal, gdzie do białego
rana ćwiczyli najbardziej wytrwali.
Wszystko to odbywało się bez jakichkolwiek opłat, a dodatkowo każdy z uczestników imprezy otrzymał certyfikat potwierdzający udział, kalendarz z logo wszystkich
sponsorów. Pierwszych 350 osób, które zarejestrowało się na stronie Spływu, obdarowano termoaktywnymi koszulkami firmy
Craft z pamiątkowym nadrukiem.
Tak wielką i niezwykłą imprezę dla płetwonurków z całego świata zorganizowali
członkowie Akademickiego Klubu Płetwonurków „SKORPENA” z Olsztyna. Dzięki
wsparciu i hojności Urzędu Miasta w Olsztynie, Uniwersytetu Warmińsko–Mazurskiego, oraz dużemu zaangażowaniu producentów, importerów sprzętu nurkowego, organizatorów wyjazdów nurkowych, wydawnictw, szkół i centrów nurkowych udało się
99
zrealizować mega przedsięwzięcie.
Z uwagi na fakt, że nie zabrakło nam zapału, a sponsorzy nie zostali głusi na nasze
prośby i ciągle wspierają nas mocno władze
miasta Olsztyn, z całą pewnością Spływ odbędzie się jeszcze raz. W tym roku –
17.03.2012 r. w co najmniej półtysięcznej
grupie spotkamy się nad brzegiem Łyny w
Olsztynie. Nie pozostaje mi nic innego, jak
zaprosić wszystkich do stolicy Warmii.
Wszelkie informacje o bieżącej imprezie
i relacje ze wszystkich Skorpenowych Spływów do przeczytania na stronie: www.skorpenowysplyw.pl
Paweł Laskowski
AKP „Skorpena”
www. skorpena.pl
Nuras.info 3/2012
Zeos 38 – Produkt Roku 2011
W styczniu na Forum- Nuras ogłosiliśmy pierwszą edycję plebiscytu na
Nurkowy Produkt Roku. Zainteresowanie plebiscytem przerosło nasze oczekiwania. Głosy można było oddać na jeden spośród siedmiu dostępnych w
Polsce produktów, które zostały wprowadzone na rynek w 2011 roku. Poziom produktów zgłoszonych do konkursu był bardzo wyrównany i każdy z
nich posiadał cechy, które wyróżniały go na tle konkurencji. Bardzo trudno
było przewidzieć, który z nich zostanie najwyżej oceniony przez głosujących.
Po długim liczeniu głosów wszystko stało się jasne: Nurkowym Produktem Roku
2011 został xDEEP ZEOS. Osoby czytające
różne fora internetowe nie powinny być
tym faktem zdziwione, gdyż na samym Forum-Nuras można znaleźć kilkanaście entuzjastycznych opinii na temat tego
produktu. Taki wynik cieszy nas tym bardziej, że jest to w 100% polski produkt,
stworzony przez polską firmę i w Polsce
produkowany.
Czym Zeos wyróżnia się spośród tak wielu innych, dostępnych na rynku skrzydeł, że
od momentu wprowadzenia na rynek, w
maju ubiegłego roku, zdobył szerokie grono
wiernych użytkowników i w opinii wielu
osób jest to obecnie najlepsze skrzydło do
singla? W swoich wypowiedziach użytkownicy najczęściej zwracają uwagę na łatwość
obsługi, bardzo dużą stabilność trymu oraz
jakość użytych materiałów. Z pozoru Zeos
wygląda tak samo jak inne podobne produkty, jest czarny i ma klasyczną konstrukcję. Jednak – jak wszyscy wiemy – diabeł
tkwi w szczegółach. Przyjrzyjmy się więc
bliżej temu produktowi.
Należy zacząć od tego, iż Zeos nie jest
kolejną kopią któregoś z popularnych produktów, lecz zupełnie nową konstrukcją,
opartą na pracach rozwojowych prowadzo100
nych od połowy 2009 aż do końca 2010 r.
Skrzydło ma podłużny kształt, co pozwoliło na zmniejszenie jego szerokości. Większa długość oznacza zwiększenie momentu
prostującego, co zapewnia większą stabil-
Nuras.info 3/2012
ność
trymu.
Zeos jest jednak na tyle krótki,
że nie ma ryzyka przypadkowego przyciśnięcia go denkiem butli, co mogłoby być przyczyną
uszkodzenia pęcherza wewnętrznego.
Węższe skrzydło ma dwie zalety: powoduje mniejszy opór hydrody- namiczny oraz
zdecydowanie ułatwia upu-szczanie gazu
przy pomocy inflatora, gdyż nie trzeba podnosić zbyt wysoko ręki, by głowica znalazła się ponad krawędzią skrzydła.
Według zapewnień producenta, wszystkie materiały, z których wykonany jest Zeos, pochodzą z Niemiec lub USA. Przyzwyczailiśmy się już do tego, iż sprzęt nurkowy
produkowany jest głównie na Dalekim
Wschodzie, więc wiadomość ta jest miłym
zaskoczeniem.
Powłoka zewnętrzna Zeosa wykonana
jest z cordury 1100 dTEX, czyli jednego z
najbardziej odpornych materiałów tekstylnych. Czy typowy użytkownik skrzydła do
pojedynczej butli, czyli nurek rekreacyjny,
potrzebuje aż tak mocnego materiału? Cóż,
na egipskich wrakach pełno jest ostrych krawędzi a dodatkową zaletą cordury jest
przede wszystkim wysoka odporność na
ścieranie. Więc jeśli w tej samej cenie można mieć skrzydło z powłoką z nylonu lub z
cordury, to nad czym się zastanawiać?
Dbałość o szczegóły widać również tam,
gdzie przeciętny użytkownik raczej rzadko
zagląda, czyli wewnątrz worka. Pęcherz
wewnętrzny wykonany jest z bardzo solidnego materiału, którym jest nylon 440
dTEX. W procesie produkcyjnym elementy
pęcherza wewnętrznego wycinane są laserem, przez co nie strzępi się on na krawędziach, a następnie zgrzewane specjalną
101
maszyną. Wszystkie wewnętrzne szwy worka wykończone są lamówką, do szycia użyto bardzo mocnych nici Amann Serabond z
serii Performance ThreadX. Nici te stworzone zostały z myślą o żaglach regatowych,
więc ich odporność na słoną wodę, tarcie i
promieniowanie UV nie podlega żadnej
dyskusji.
Rzeczą, która wyróżnia ten produkt na tle
konkurencji jest specjalne zabezpieczenie
pęcherza wewnętrznego, które uniemożliwia rozwój grzybów i bakterii w wilgotnym
środowisku worka. Na ile rzecz jest to istotna,
opisaliśmy w artykułach autorstwa Agnieszki
Wiatr, które ukazały się w Nuras.info. Dla
użytkownika oznacza to ni mniej, ni więcej,
jak mniejsze ryzyko zachorowania na
uciążliwe choroby zatok, które mogą wyeli-
Nuras.info 3/2012
minować nas z nurkowania na wiele tygodni. Warto byłoby, żeby również inni producenci pomyśleli o podobnej technologii,
gdyż dla płetwonurka nie ma chyba nic gorszego niż infekcja zatok w szczycie sezonu.
A jak Zeos zachowuje się w wodzie?
Najbardziej wiarygodne będą opinie jego
użytkowników, które pojawiły się na forum
internetowym. Przytoczmy kilka cytatów z
Forum-Nuras:
“Zeos działa tak, jak moim zdaniem powinien – usuwa się w tło i jak najmniej angażuje nurka w operowanie workiem, dając
mu możliwość skoncentrowania się na innych rzeczach! Siedzi na plecach i po cichu, profesjonalnie wykonuje swoje zadanie tak dobrze, że pozwala nurkowi zapomnieć o tym, że w ogóle jest. I wydaje mi
się, że to jest najlepsza rekomendacja dla
tego worka.”
“Ostatecznie zdecydowaliśmy się z żoną
na skrzydła xDeep Zeos 28 i 38 z płytą,
uprzężą DIR i kieszeniami balastowymi.
Dlaczego: (...) Z miejsca udało się go fajnie
wytrymować (...) Jesteśmy “świeżakami” po
OWD, a w wodzie naprawdę sobie wisieliśmy nieruchomo i zrobiliśmy chyba najfajniejszego nura do tej pory (szósty na
otwartych wodach do tej pory, 50 minut).”
“Użytkowałem skrzydła xDEEP ZEOS 38
z uprzężą, kieszeniami balastowymi i płytą.
(...) Skrzydło rewelacja!!! Nigdy już nie założę na siebie jacketu i hybrydy (jacketo-skrzydła). Utrzymuje pod wodą bez żadnego problemu każdą pozycję, jaką sobie
102
chcemy w danym momencie wykonać, bez
najmniejszych oporów. Worek ZEOS 38 –
świetnie wykonany, materiał wygląda na
bardzo solidny, bardzo dobrze szyty.”
O tym, jak Zeos zachowuje się w wodzie, można się przekonać samodzielnie,
gdyż producent od samego początku umożliwia przetestowanie sprzętu przed zakupem. Wypróbować go można nie tylko
podczas imprez Demo Days, ale również w
dogodnym terminie, wypożyczając nieodpłatnie zestaw testowy od jednego z partnerów xDEEP lub bezpośrednio u producenta.
Redakcja
Nuras.info 3/2012
103
Nuras.info 3/2012
Podwodna Przygoda 2012
Jest lutowy sobotni poranek. Centrum Warszawy. Termometry zdecydowanie zachęcają do dłuższego pozostania przy porannej kawie, jest
–27OC. Spora grupa osób kieruje się
jednak dość spiesznie w kierunku
Pałacu Kultury.
Szczelnie opatuleni, chroniąc się przed
gryzącym w uszy mroźnym wiatrem, gromadzą się coraz liczniej w budynku i stają
kolejno, jeden za drugim, w oczekiwaniu…, no właśnie, na co tym razem? Kolejka robi się wciąż dłuższa, meandrując w
przepastnym holu gmachu - symbolu mię-
104
Nuras.info 3/2012
dzynarodowej przyjaźni. Młodsi i starsi,
dzieci, mężczyźni i kobiety z wózkami, z
których zerkały tylko bystre oczęta zaciekawione milionami światełek migającymi z
potężnych żyrandoli podwieszonych gdzieś
prawie pod niebem… Już za chwilę zdobędą bilety na „Podwodną Przygodę”. Wbrew
pozorom nie jest to premiera najnowszego
filmu familijnego, bijącego rekordy popularności. Te bilety to przepustka do wielkiego sezamu, pełnego prawdziwych skarbów,
marzeń do spełnienia i wyjątkowych okazji, zebranych w największej pałacowej sali – Marmurowej, a także skarbnicy wiedzy
105
Nuras.info 3/2012
przekazywanej przez największe nurkowe
autorytety w salach Goethego i Mickiewicza.
Już po raz trzeci, chroniąc się przed wiatrem, który nie jest najlepszym przyjacielem
nurka, zrezygnowaliśmy z „Wiatru i Wody”
na rzecz tylko i wyłącznie wody, gdyż to
właśnie w błękitnej toni czeka na nas nasza
przygoda. Podwodne święto zgromadziło w
tym roku ponad 3300 gości, zarówno tych
nieśmiało planujących zajrzeć na dno pobliskiej sadzawki, jak i tych którzy szukają
inspiracji, sprzętu oraz towarzystwa na wyprawy na koniec świata. A było w czym wybierać… Ponad stu wystawców, oferujących sprzęt kilkuset marek, kursy na wszyst-
106
Nuras.info 3/2012
kich możliwych poziomach wtajemniczenia, wyjazdy w najbardziej odległe i najgłębsze zakątki naszej pięknej planety. Poza
Polską, pojawili się również wystawcy z Indonezji, Egiptu, Norwegii, Malty, Niemiec i
Czech oraz przedstawiciele baz różnych innych krajów. Odwiedzający szybko zapo-
mnieli o trzaskającym na zewnątrz mrozie,
zrobiło się wyjątkowo gorąco, egzotyczne
podwodne stwory łypały ze ścian i monitorów rybimi oczyma, pod sufitem „pływał”
potężny przedstawiciel błękitnej krainy, tak,
Sala Marmurowa była ewidentnie zatopiona… po sam sufit.
107
Nuras.info 3/2012
Sympatyczną atmosferę potęgowały serdeczne powitania osób, które poznały się
gdzieś, kiedyś, na jakimś nurkowisku czy
szkoleniu. Ciekawe były zwłaszcza obserwowane ukradkiem rozmowy osób znających się dotychczas tylko z np. Forum-Nuras. Wirtualne dyskusje i spory, ale rów-
108
nież wspólnie snute plany przeniosły się
dość płynnie do świata realnego… i o to
między innymi właśnie chodzi w „Podwodnej Przygodzie”.
Równie interesująco było w sali, w której odbywał się Nugres. Tam jednak nie było już miejsca na radosne powitania, uściski
Nuras.info 3/2012
i pogaduszki. Poruszane przez prelegentów
zagadnienia, dotyczące zarówno aspektów
medycznych i bezpieczeństwa w nurkowaniu, jak również niezwykle ciekawych nurkowań przyjęte zostały z ogromnym zainteresowaniem, o czym świadczyły nie tylko
wszystkie zajęte krzesełka, ale również pałacowe podłogi. Każdy z pewnością znalazł
coś interesującego dla siebie, a może właśnie przypadkiem odkrył w sobie jakąś nową pasję, kierunek? Mistrzowie Polski i
świata oraz osoby będące bezsprzecznymi
109
Nuras.info 3/2012
autorytetami w swoich dziedzinach niezwykle ciekawie opowiadali o niemal wszystkim co związane jest z głębinami, o rekordach, freedivingu, przepięknych podwodnych jaskiniach i zatopionych skarbach, łatwo było dać się ponieść marzeniom…
Po tych wszystkich atrakcjach na deser
czekał jeszcze Maraton Filmów Podwodnych, który otworzył film autorstwa Sławomira Paćko poświęcony Robertowi Kleinowi. Łagodna muzyka, szum wody i odgłosy
automatów powoli wyciszyły emocje tego
ekscytującego dnia.
110
Nuras.info 3/2012
Jak zwykle przy okazji dorocznych spotkań, przychodzi czas na pewne podsumowania, podziękowania, wyróżnienia. Po raz
pierwszy w tym roku Nuras.info przyznało
statuetkę za PRODUKT ROKU 2011.
Mimo że pomysł takiego wyróżnienia
zrodził się dość późno, udało sie wytypować dwa produkty, które spotkały się z naj111
Nuras.info 3/2012
112
Nuras.info 3/2012
większym uznaniem naszych Czytelników,
są to: skrzydło xDEEP ZEOS 38 oraz
skafander Bare SB System. Już teraz zapraszamy wszystkie firmy, aby od września
zgłaszały swoje produkty do kolejnej edycji jako „produkt roku”. W końcu nie ma
lepszej nagrody dla producenta niż zadowolone grono użytkowników.
113
Nuras.info 3/2012
114
Nuras.info 3/2012
Na zakończenie, ku radości większości
zgromadzonych, SWA przekazało następny
defibrylator AED, zakupiony ze środków
pozyskanych z Waszego 1%, do znanej
wszystkim bazy Koparki w Jaworznie. Mamy nadzieję, że nieustannie trwająca akcja
będzie rozszerzać swój zakres i coraz pełniej wspierać bezpieczeństwo wszystkich
nurków, abyśmy za rok wszyscy w komplecie mogli znów zatopić Pałac Kultury.
Czwarta edycja Targów Nurkowych
„Podwodna Przygoda” odbędzie się tradycyjnie na początku 2013 roku, najprawdopodobniej 9-10 lutego. Wbrew pozorom to
świetny moment na uzupełnienie sprzętu i
przygotowanie się do nowego sezonu.
Dziękując za tak liczne przybycie w tym
roku, już dziś zapraszamy na kolejną „Podwodną Przygodę”, przybywajcie wszyscy
zdobywcy podwodnej krainy, sprzętowi i
freediverzy, jaskiniowi i rekreacyjni, żeglarze… Tak, żeglarze też, w końcu który z
Was nie stał się choć raz przymusowym freediverem, posłanym przez bom z pozdrowieniami w głębiny w trybie natychmiastowym? Może warto ten element przećwiczyć z mistrzami?
Redakcja
115
Nuras.info 3/2012
Instruktorzy
Przedstawiamy naszym Czytelnikom nową formę informacyjno-reklamową skierowaną
do wszystkich poszukujących w swojej okolicy instruktora nurkowania z dowolnie wybranej orgaizacji. Dzięki Wizytówkom Instruktorskim zamierzamy pomóc w poszukiwaniu
indywidualnych instruktorów, którzy są konkurencyjną alternatywą dla wszelkiego rodzaju szkół nurkowania.
Mamy nadzieję, że dzięki kontaktom z indywidualnymi instruktorami będzie można negocjować atrakcyjniejsze warunki finansowe za kursy jak również zorganizowanie kursu
według indywidualnego trybu dającego możliwość pogodzenia spraw zawodowych i
prywatnych z prowadzeniem szkolenia.
W tym numerze sponsorem Wizytówek Instruktorskich jest firma ECN - Systemy Nurkowe z Drawska Pomorskiego, jednak od następnego numeru każdy zainteresowany może
zamieścić swoją wizytówkę za symboliczną opłatą. Zainteresowanych instruktorów prosimy o kontakt mailowy [email protected] wówczas korespondencyjnie ustalimy
warunki emisji Wizytówek Instruktorskich.
Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do zgłoszenia swojej "wizytówki już dzisiaj!
Piotr Dusza "Duch"
instruktor: PSAI
[email protected]
tel. 695 656 906
woj. mazowieckie
Bogdan Wiola
instruktor PADI
wiola@ wiola.com.pl
tel. 601 482 131
Katowice - woj. śląskie
Radosław Popko
instruktor PADI #268279
e-mail: [email protected]
tel. 603 255 870
Brzeg Dolny woj. dolnośląskie
Waldemar Aldminowicz
Artur Ksycki
Piotr Dybikowski
instruktor PADI Staff Instructor #647599
[email protected]
tel. 693 20 91 20 , l
Legnica
instruktor PSAI i PADI
[email protected]
tel. 514-16-55-20
Piła - woj. wielkopolskie
instruktor PADI, CMAS, PSAI
[email protected]
tel. 500 138 000
Elbląg - woj. warmińsko-mazurskie
116
Nuras.info 3/2012
Robert Wolowiec
Piotr Płuciennik
Darek Stalończyk
instruktor OWSI PADI
[email protected]
tel.503 858 939
Radom - woj. Mazowieckie
instruktor SDI/TDI
[email protected]
tel. 501 367 716
Inowrocław - woj. kujawsko-pomorskie
instruktor PADI
[email protected]
tel. 600 66 44 27
Poznań - woj. wielkopolskie
Wojciech Nowak
Kazimierz Balsam
Marcin "chochor" Chochorowski
instruktor : M2 LOK/CMAS
[email protected]
tel. 509 598 613
Kraków - woj. Małopolskie
instruktor IANTD
tel. 603 619 424
Brodnica
woj. kujawsko-pomorskie
instruktor TDI, SDI
[email protected]
tel. 503 35 33 48
Warszawa - woj. mazowieckie
Marek Mencel
Jacek Paradowski
Mariusz Blazy
instruktor NAUI #48609
[email protected]
tel. 889 715 909
Rydułtowy - woj. Śląskie
instruktor CMAS
[email protected]
tel. 601-300-717
Warszawa - woj. mazowieckie
instruktor PADI MSDT #635254
[email protected]
+48600294609
Rybnik - woj. śląskie
Marcin Krzysztof Morawski
Irek Słucki
Łukasz Ogiński
instruktor KDP CMAS
[email protected]
tel. 660 873 169
Warszawa - woj. mazowieckie
instruktor KDP/CMAS
[email protected]
tel. 501 329 766
Hańcza, - woj. podlaskie i śląskie
instruktor PADI
[email protected]
tel. 606201571
Poznań - woj. wielkopolskie
117
Nuras.info 3/2012
Radosław Świderski
Filip Perek
Grzegorz Kulig
instruktor PADI, DAN, EFR
[email protected]
tel. 607 290 850
Warszawa - woj. Mazowieckie
instruktor TDI SDI
[email protected]
tel. 608-062-911
Kraków - woj. małopolskie
instruktor CMAS
[email protected]
tel. 669 235 234
Kołobrzeg - woj. achodniopomorskie
Artur Bruski
Artur Abramczuk
Gąstalik Krystian
instruktor CMAS
[email protected]
tel. 602 318 398
Bydgoszcz - woj. kujawsko-pomorskie
instruktor PADI
[email protected]
tel. 512 506 797
Siedlce - woj. mazowieckie
instruktor IANTD
[email protected]
tel. 501 530 596
Czeladź - woj. śląskie
Masłek Ryszard
Jacek Kołakowski
Ryszard Chabinowski
instruktor: CMAS HSA PADI SSI
[email protected]
tel.509 564 700
Poznań
instruktor KDP/CMAS, IANTD
[email protected]
tel. 89 527 76 28
Olsztyn - woj. warmińsko-mazurskie
instruktor SSI
[email protected]
tel. 601 50 50 54
Olsztyn - woj. warmińsko-mazurskie
Paweł Sobiegraj "szeryw"
Krzysztof Haracz
Miłosz Dąbrowski
instruktor PADI MSDT
[email protected]
tel 888 722 491
Wrocław, Bydgoszcz, Trójmiasto
instruktor PADI
[email protected]
tel. 508105505
Szczecin - woj. zachodniopomorskie
instruktor PADI, SDI
[email protected]
tel. 603 173 049
Olsztyn - woj. warmińsko-mazurskie
118
Nuras.info 3/2012
Mój pierwszy raz
Instruktorzy i kursanci rozpoczynający drogę nurkową, macie pełne prawo do uczestnictwa
w życiu naszego magazynu. W tym miejscu proponujemy galerię „Mój pierwszy raz“ gdzie
zamieścimy zdjęcia z kursów niekoniecznie OWD nowych adeptów sztuki nurkowej. Zdjęcia
nie muszą być podwodne, ważne żeby środowisko wiedziało jakie były początki.
Dla instruktorów jest to element promocji kursantów oraz swoich szkół. Zdjęcia proszę
nadsyłać na mail [email protected]
119