Alpy kanioningowe 2010

Transkrypt

Alpy kanioningowe 2010
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Piemont-Ticino-Lombardia - 14-29.08.2010
To już trzeci wyjazd kanioningowy w tym sezonie - tym razem nastawiamy się na prawdziwe
alpejskie kaniony. Ogólny plan przewiduje we Włoszech północy Piemont i Lombardię oraz
rejon Ticiono w Szwajcarii.
13.08. piątek - wyjeżdżamy z PL. Skład ekipy kanionowej – Joanna „Ruda” Jędrys (AKG), Olo
Dobrzański (SDG) + turystycznie Stroona (SDG). Testujemy nową trasę przez Zgorzelec,
Niemcy, kawałek Austrii i Szwajcarię. Leje przez całą drogę, więc wcale szybciej nie jest.
14.08. sobota - około g. 16, cały czas w silnym deszczu, dojeżdżamy do wioski Gomba w
dolinie
Bognanco. Celem jest międzynarodowy zlot włoskiej federacji
kanioningowej AIC –
Ossola 2010. Po drodze obserwujemy
niestety alarmowe stany rzek i potoków, co chwilę widzimy widowiskowe wodospady i kaskady.
Zatrzymujemy się pod widoczną z drogi koncówką kanionu Variola Inferiore – wygląda to
średnio... a nawet całkiem źle.
Na zlotowym campie zalega kilku centymetrowa warstwa wody. Równocześnie z nami
dojeżdża ekipa z Krakowa – dwa Bastery – Tomek i Marek i Wielbłąd – Mirek Jachym (wszyscy
AKG). Na miejscu są tez już dwie inne polskie ekipy – z Bielska i Szczecina. Wszyscy mokną
jednakowo, atmosfera średnia. Prognozy mówią o rozpogodzeniach dopiero w poniedziałek.
15.08. niedziela – leje. W ramach działalności kanioningowej atakujemy termy w wiosce
Premia. Baseny takie sobie, uczucia mieszane – pływamy na zewnątrz w ciepłej wodzie w jakiś
debilnych czepkach, cały czas leje, niska podstawa chmur i kapitalne widoki na pobliską
kilkudziesięciometrową kaskadę. Chciałoby się już atakować ... każde wynurzenie jednak studzi
nastroje.
16.08. poniedziałek – poprawa pogody, opady tylko przelotne. Organizatorzy zlotu codziennie
wywieszają komunikaty meteo i dokonują oceny sytuacji w kanionach. Dziś po raz pierwszy
wywieszają listę, gdzie pojawiają się tylko 3 kaniony, które można atakować w aktualnej sytuacji
wodnej: Antoliva, Antolina i val Bianca – wszystko to kaniony o wycenie A2-3. My po
nieśpiesznej naradzie i wyżebraniu planu od bielszczan decydujemy się na kanion:
1 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Antolina
wyceniony na V4 A2 IV, 300m deniwelacji na 800m długości – całkiem przyzwoicie. Kanion typu
C2C, dojście bezproblemowe - 30min, powrót 5 min.
Skład: Ruda, Olo, dwa Bastery i Wielbłąd.
Podwyższony poziom wody w kanionie gwarantuję świetną zabawę - sporo zjazdów w
intensywnych przepływach. Obicie bardzo przyzwoite. Kilka czujnych miejsc gdzie w wąskich
szczelinach z silnym przepływem zaklinowane są spore głazy utrudniające deporęcz. W jednym
z nich (C30) niestety Bastero pomija odciąg i klinujemy linę na amen – ratuje nas dopiero
wsteczne obejście kaskady i ponowny deporęcz z odciągiem.
Dolna część kanionu jest już bardziej rozrywkowa – trochę skoków i ciekawych toboganów.
Ostatnia kaskada C55 przy tym stanie wody to odjazd totalny. Ogólnie wrażenia baaardzo
pozytywne.
17.08. wtorek – rano na campie ląduje kolejna krakowska ekipa Rysiu (Piotr) Pawłowski (AKG)
z Aną i ekipą outletów. Kontuzjowany wczoraj Marek B. dziś restuje. Wstępny plan na dziś
przewiduje Rio del Ponte, niestety złe duszki zmieniają go na kanion:
Antoliva,
co okazuję się jednak złą decyzją.
Wycena oficjalna V3 A3 III, deniwelacja 300m na 1,5km długości. Dojście około 45 min, wyjście
oczywiste – 5 min do parkingu.
Skład: Olo, Ruda, Baster, Wielbłąd i Rusiu.
Kanion w okolicy Santa Maria Maggiore ... i okazuje się że nasza kierowniczka akcji R. właśnie
tylko tyle wie. Zwiedzamy okolicę w nadziei przypadkowego natknięcia się na nasz cel... Po
dłuższym czasie udaję się, i to na tyle skutecznie, iż przez kanion przewaliły się już wszystkie
zlotowe ekipy – jesteśmy ostatni... jak zwykle.
Po kilka dniach okazuje się, iż jest to skuteczna metoda działania na zlocie. Kiedy z rana
cichnie już brzęk pakowanego do worów szpeju, można powoli wstawać, zjeść śniadanie na
opustoszałym campie, wybrać cel działania i nieśpiesznie w okolicach południa wyruszyć na
akcję, wesoło machając do mijanych pierwszych powracających już z akcji ekip. W kanionie pod
koniec zwykle spotykamy ostatnie niedobitki z ekip, które kiblują tam w kolejkach od rana.
2 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Wracając do kanionu – typowy leśny kanion, ślisko, około 25 niewybitnych kaskad, które często
nie wiadomo czy rzucać się czy zjeżdżać czy obchodzić po krzakach. Dwa większe skoki S12 i
S10, parę toboganów, jedno wybitnie malownicze miejsce. Całość niespecjalnie zachwyca, ja
jestem wręcz rozczarowany. Kanion ogólnie mało znany, bo podobno niedawno
wyeksplorowany i obity dopiero w 2009 roku. Aaaa i ostatnia kaskada C20 jest nie obita – zjazd
z natury, czyli jakiś parchów po lewej.
18.08. środa – pogoda stabilizuje się, a my wracamy do planu w wtorku, czyli:
Rio del Ponte
w dolinie Val d’Ossola.
Wycena podobno V4 A2 III, deniwelacja 350m na 1 km długości. Kanion C2C, start
bezpośrednio z samochodu, wyjście oczywiste w wiosce przy samochodzie. Z tą wyceną to coś
chyba Włosi mają pokopane – ja wyceniałbym to na A3, a Antolivę na A2, czyli odwrotnie jak
jest.
Skład: Olo, Ruda, dwa Bastery, Wielbłąd i Rysiu.
Początkowo dojazd trochę nam się skomplikował i na pewno nie jest to wina Rysiowej nawigacji
prowadzonej na podstawie symbolicznej mapki z folderka reklamowego Piemontu (bo Rysiu
przecież równie dobrze nawiguje na podstawie globusa). Kluczem do sukcesu okazało złożenie
lusterek w naszym Caddy’lacku i przejechanie na drugą stronę autostrady przez kładkę dla
pieszych. Potem było już banalnie - pełny gaz i smród sprzęgła na podjeździe na górny parking.
Kanion w sumie był taki sobie, nie mniej po Antolivie, stanowił już sporą atrakcję. Na początek
C30, potem kwadratowe T13, które okazało się C13 w chwili gdy doszliśmy do właściwego T13
(ale ślady na dupie zostały), kilka fajnych skoków, a potem środkowa mniej ciekawa
wypłaszczoną część z serią D-ileśtam.
Dalej była chwila chwały dla telewizji RAI2:
http://www.rai.tv/dl/RaiTV/programmi/media/ContentItem-8022e1ce-103e-4b87-b1c4-8fdfed91
4156.html?p=0
Na koniec seria ładnych kaskad z marmitami pod roboczą nazwą „puść te linę, debilu”, potem
jeszcze huśtawki i na finisz miejska pralnia pod parkingiem, czyli upust wody z jakiś
hydroinstalacji. Szkoda tylko pogody – gdyby było odrobinę słońca, kanion prezentował by się
zdecydowanie korzystniej.
Po kanionie Bastery i Wielbłąd wyruszają do Ticino, a ja z Rudą i Rysiem wracamy do
Domodossoli, a potem kolejny raz po serpentynach 1 km w pionie na zlotowy camp.
19.08. czwartek – dziś razem z Rudą udaje nam się zapisać na kurs White Water, prowadzony
przez włoskich instruktorów w ramach zlotu. Kurs odbywa się na kanionie:
3 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Rassiga Inferiore
Wycena V5 A5 V - my jednak robimy w ramach kursu tylko część inferiore, którą wyceniłbym na
V4, A5 III.
W czasie dojazdu włoski instruktor wypytuje o polskie kaniony... hmm tego tematu raczej długo
nie pociągniemy... żenada.
Dojście do startu przy hydroinstalacji z dolnego parkingu to ok. 30 min. W akcji udział bierze ok.
10 osób – Ruda i ja, trójka zaciężnych Niemców i jacyś Grecy czy Hiszpanie. Instruktor
ostrzega by ubierać się ciepło - na starcie Rudi z przerażeniem patrzy jak wszyscy zakładają
kolejne warstwy neoprenów, sama występując w pancernym 2x7mm.
No i stało się – wszyscy naubierani jak przybysze z Mat-planety ledwie poruszają kończynami i
akcja rozwija się w ślimaczym tempie (uznajmy to za główną przyczynę ;). A kanion wąski,
ciemny, przeciągi spore, dużo wody i pływania, zimno – i do tego przepiękny...
Towarzystwo do skoków bardzo niechętne i niemrawe, więc wszystko trwa godzinami...
prawdziwa akcja kursowa. Z nowości i technik dowiadujemy się niewiele nowego, nie mniej
trzeba przyznać że ideologię działania to nam mocno przewartościowali... dzięki!
Na koniec na parkingu typowe włoskie stratatata, winko, serki ...
Wieczorem klasycznie ognisko pod wiatą, wszyscy w puchówkach, bo camp przecież na
wysokościach kosmicznych i temperatura blisko zera absolutnego. A reszta ekip już dawno śpi,
bo skoro świt muszą ustawić się w kolejce do kolejnego kanionu :)
20.08. piątek – dziś dzień na przetestowanie trików z dnia poprzedniego. Rysiu z outletami
restuje się nad Lago di Maggiore. Idę więc z Rudą szybką dwójką, a na cel obieramy:
Variola Superiore
Wycena V4 A5 V, deniwelacja 300m na aż 2 km. Dojście około 1,5 godziny, ale bardzo
widokowe, więc wcale nie żal.
Skład: Ruda, Olo.
Na podejściu idziemy na podstawie informacji lokalesów i google map, tylko raz na chwile
wchodzimy w niewłaściwą ścieżkę. Potem w niejasnych miejscach kierujemy się śladami
fajwtenów i okazuję się że to właściwe tropy : ) Zaczynamy sporo powyżej lawiniska i do dziś
sam nie wiem czy to dobrze – w sumie ok, kilka ciekawych kaskad więcej i dosyć malowniczo.
Kanion świetny, sporo skoków, zjazdów, trawersów – jest co robić. W górnej części około 150m
kanionu jest wypełnione drewnem z lawiniska. Niestety przemieszcza się ono z wodą poniżej,
więc skaczemy czujnie, bo niebezpieczeństwo defloracji jest bardzo wysokie.
Kanion robimy w czasie 2,5 godz. - wychodzi że jest nieźle, bo napotkani na końcu przy
zaporze Hiszpanie męczyli ten odcinek 6 godz.
Na zaporze niestety kończymy, bo dolna część kanionu na skutek śmiertelnego wypadku
dwóch Holendrów jest od tygodnia zamknięta.
4 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Powrót do samochodu do miasteczka to jakieś 20-30min, szybkie mycie na moście i znowu
wracamy kilometr do góry na nasz stratosferyczny camp. Wieczorem pojawia się na chwilę
ekipa Basterów, którzy wracając z Ticino zabierają turystkę Stroonę i wracają do ojczyzny.
21.08. sobota – rano po całonocnej jeździe do Domodossoli dojeżdża świeże polskie mięso
armatnie – Docent z Moniką, Magda (wszyscy z SDG) + Łukasz. Wszyscy jacyś tacy nowi,
radośni i niepoobijani. Postanawiamy to zmienić jak najszybciej – jedziemy na:
Val Bianca
Wycena V5 A3 II, piękny kanion typu C2C, dojście/powrót – 0/0 min, 170m deniwelacji na ok.
600m długości. Krótki, ale treściwy.
Skład: Ruda, Olo, Rysiu, Docent, Monika, Magda, Łukasz.
Początek lajtowy, kilka krótkich toboganów i skoków, potem bardzo miłe T10 i T8, następnie
piękne C19 z małą pralką po środku i lądowanie w pięknym marmicie typu oscuros. Dalej C5
które czujnie przerabiamy na S5 ... i stop. Niestety jesteśmy za wcześnie dzisiaj – doganiamy
jakąś poranną ekipę i mamy resta. Na szczęście w bardzo wygodnym miejscu, nareszcie w
słońcu, z pięknym widokiem na okolicę i parking. Na koniec robimy ostatnią kaskadę w 3
odcinkach – C35, C18 i C41. Krótko, ale bardzo bardzo fajnie.
Parking, samochody, przepak i znowu w kosmos, czyli na nasz kriogeniczny camp.
Wieczorem nasza świeża ekipa zgonuje, a ja z Rudą, Aną, Rysiem, outletami i bielszczanami
wbijamy się na imprezę zakończeniową. W loterii zostajemy słusznie nagrodzeni – kanionowy
podkoszulek, asocjacyjna bluza + weekendowy pobyt w termach są nasze :)
22.08. niedziela – koniec zlotu. Od rana intensywne pakowanie, nie tylko nasze zresztą –
większość ekip wyjeżdża i camp pustoszeje z minuty na minutę.
Na tegoroczny zlot przybyło 402 kanionierów, w tym 170 z Włoch, 38 z Francji, 75 z Hiszpanii,
12 ze Szwajcarii, 1 z Austrii, 41 z Niemiec, 42 z Grecji, 19 z Polski, 3 z USA i 1 z Bułgarii. W
czasie zlotu w książce wyjść odnotowano 171 akcji w 17 różnych kanionach, łącznie 1168
przejść, z czego najwięcej w środę - 234 przejścia. Najbardziej obleganym kanionem było
Isorno Inferiore – 168 przejść. Najmłodszy uczestnik miał 8 miesięcy (w loterii wygrał
30metrową linę), najstarszy 79 lat.
5 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Rozstajemy się z Rysiem, Aną i ekipa outletów i w ślad za bielszczanami kierujemy się do
Ticino w Szwajcarii. Przemieszczamy się pod kanion:
Val Grande Inferiore
Wycena V3 A4 III, dojście 30 min, powrót 5 min, deniwelacja 120m na 800m długości.
Skład: Olo, Ruda, Docent, Monika, Magda i Łukasz.
Kanion bardzo ładny i atrakcyjny technicznie – są wysokie skoki do 15m, długie tobogany i kilka
widowiskowych zjazdów. Środkowa część kanionu jest mocno wcięta, brak wyjść awaryjnych.
Ostatnie tobogany T24! i T28! robią spore wrażenie – szczególnie ten ostatni jest dosyć
brutalny, robiąc go w całości warto przygotować się na ból.
Akcja zajmuje nam 2,5 godziny. Potem przemieszczamy się na camp w Gugo, gdzie dzień
kończymy z bielszczanami na zasłużonym piwku w basenie :)
23.08. poniedziałek – po wczorajszym restowym dniu postanawiamy zrobić dziś dłuższą akcję.
Po analizie świeżo zakupionego na zlocie przewodnika "Eldorado Ticino" nasz wybór pada na:
Cresciano Superiore
Wycena V4 A4 IV. Deniwelacja 540m na 1,6km długości. Kanion C2C, płatna droga na górny
parking. ojście z górnego parkingu wg przewodnika 45 min, ale nam to zajęło 1,5godz. i jest to
bez błądzenia realny czas.
Skład: Olo, Ruda, Docent, Monika, Magda i Łukasz.
Na dolnym parkingu spotykamy 8miu czeskich kanioningowców w dwóch samochodach marki
skoda – to nie ostatnie takie spotkanie : )
Przed akcją dzwonimy zgłosić akcję do hydroelektrowni. Chyba zakręcają nam wodę, bo w
kanionie ledwo ciura. Nie mniej atrakcji i tak jest sporo, kanion bardzo myty, woda czysta, sporo
długich toboganów i skoków. Długie i techniczne zjazdy, wymagające czujnego poręczowania z
uwagi na ostre żylety po drodze. Akcja w 6 osobowym składzie zajęła nam około 5,5 godziny.
Superiore kończymy około godziny 18stej, tutaj rozdzielamy się – ja i Ruda biegniemy dalej
kanionem, a reszta wraca ścieżką na dolny parking. Szybki przepak i po 15 minutach
zaczynamy w dwójkę:
Cresciano Inferiore
Wycena V3 A3 II, deniwelacja 210m na długości 500m.
Skład: Ruda, Olo.
Przewodnik określa to na 2 godziny akcji, ja wyceniam to na godzinę - tyle mamy czasu + 15
min rezerwy, bo musimy zdążyć przed zmrokiem. Skaczemy co się da, a co się nie da, albo nie
wygląda - zjeżdżamy bez medytacji.
Sam kanion pomimo zmroku i deszczu jest rewelacyjny, trzeba wrócić tu jeszcze raz i zrobić go
trochę bardziej rozrywkowo. Na dolnym parkingu meldujemy się po niecałej godzinie, chwilę po
grupie wracającej z superiore. Mają do nas pretensje że ich porzuciliśmy, ale niestety – w 6
osób nie zdążylibyśmy. Na koniec zgłaszamy w hydroelektrowni koniec akcji.
6 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
24.08. wtorek – napieramy, bo ściga nas widmo końca urlopu. Pogoda się poprawia, więc
zapada decyzja:
Lodrino Intermedio
Wycena V3 A4 III, deniwelacja 160m na 900m długości.
Skład: Olo, Ruda, Łukasz, Docent.
Jedziemy do wioski Lodrino. Ruda coś mamrocze o szukaniu oficjalnego parkingu wg
przewodnika zlokalizowanego gdzieś w dupie, na szczęście zostawiamy jeden samochód po
prostu na parkingu na końcu kanionu. Pakujemy się w 6 osób do Caddy’lacka i jedziemy na
górny parking. Tam spotykamy oczywiście dwie skody i 8 czeskich kanioningowców,
uzbrojonych po zęby w pomarańczowe kamizelki – ida na dolne Lodrino.
My w 6stkę startujemy do góry, po 20 min jesteśmy na starcie – obczajamy wodę (a jest
konkretna) i skład nam się klaruje – Monika i Magda wymiękają.
Pierwszą dużą kaskadę C47 robimy bocznym wariantem, z dołu okazuję się jednak iż
prawdopodobnie można było próbować jechać środkiem. Dalej robi się na tyle wąsko i ciasno,
że bocznych wariantów już nie ma – można napierać tylko na dół :) Woda leje się konkretnie,
jest fajnie. W trudniejszych miejscach zakładamy zjazdy kierunkowe, ćwiczymy różne patenty i
triki. Po 2 godz i 15 min jesteśmy na moście kończącym intermedio. Spotykamy Monikę z
Magdą. 15 min restu i w tym samym 4-osobowym składzie zaczynamy dolną część, czyli:
Lodrino Inferiore
Wycena V5 A5 III, deniwelacja 210m na długości 1,1km.
Wody jakby mniej, ale to złudzenie, bo na początku jest po prostu szerzej. Po chwili po raz
kolejny napotykamy 8 czeskich kanioningowców, tym razem bez dwóch skód. Wyglądają
strasznie, myślimy że coś poważnego się stało - okazuje się że doszli to tzw. The Tube, gdzie
po prostu wymiękli. Przez 2 godziny wracali przez dwie niewielkie kaskadki. Mijamy ich szybko
by nie zasiali zwątpienia w naszym kanioningowym narybku – Docencie i Łukaszu. Ruda
pogania „ Chodź Docent – nie słuchaj ich !” .
The Tube faktycznie wygląda kiepsko, o skakaniu nie ma mowy, sama piana i bałwanki, wciąga
pod skały aż miło. Dalej w T11 odwój na całego, więc trawersujemy góra. C8 robimy jako S7 –
tu nie ma problemu, jest łatwo. Dalej jest gorzej, bo mamy na ukośnym progu C10 w szczelinie
zjazd prosto w konkretny odwój. Alternatywnie decydujemy się robić to na S9! Skok wredny, bo
rozbieg i odbicie w płynącej podcinającej wodzie, a lądowanie daleko i ciasno. Mnie się jakoś mi
się udaje, ale obserwując z dołu moich towarzyszy, to już nie wygląda tak fajnie – pełny
program artystyczny w locie zostaje przerobiony :)
Potem już tylko dwa trawersy i piękna kaskada C45 - poszło gładko. Jeszcze trochę
boulderingu przy hydroinstalacjach i piękna C37 pod skalnym łukiem. C37 przy tej wodzie
7 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
oczywiście zabija, więc zjeżdżamy wariantem z łuku C36. Na ostatniej C22 nasi młodzi adepci
widowiskowo integrują się z kaskadą, co można obejrzeć na zdjęciach i filmach ;) Na parkingu
pod knajpą Docent zbiera od lokalesów gratulacje za brawurę i męstwo i zostaje lokalnym
kanionowym guru.
Czas akcji 3 godz. 15 min.
25.08. środa – po ciężkich przejściach dnia poprzedniego Docent leczy dziś żebra, a reszta
ekipy realizuje program restowy w kanionie:
Iragna Inferiore
Wycena V4 A4 II.
Dojście podobno banalne, my jednak mamy swoją wizję i realizujemy ją napierając poprzez
różne podwórka, ogródki i rabatki. Dopiero przy kapliczce Ruda doznaje objawienia i nakazuje
iść niewiernym prosto w wielkie krzaki jeżyn. Jakimś cudem kolczaste gorejące krzaki się
rozstępują i Ruda znajduje zbawczą ścieżkę. Cud... ale trafiamy, Alleluja !
Kanion zaczynamy od kaskady C40 – poręczuje nasza święta Ruda. Akcja przebiega tak
sprawnie, że wszyscy zjeżdżają zostawiając mnie na deporęczu C40 z jedną liną 60tką – k...,
ode mnie też cudów wymagają ?
Na resztę akcji spuszczam zasłonę miłosierdzia ... to nie był nasz dzień. Wyjście w wiosce,
praktycznie na parking. Czas akcji - 2 godz 45 min, żałosne :(
Po kanionie szybki przepak i znowu zmieniamy okolicę działania – przez Bellizonę i Lugano
jedziemy nad Lago di Como do Gravedonny we Włoszech. Przed zmrokiem po kilkunastu
kilometrach szutrową górską drogą dojeżdżamy do małej osady Dangri w dolinie Valle di
Darengo. Tutaj zostajemy na noc.
26.08. czwartek - jak zwykle o świcie zbieramy się do kanionu. Już o 9 ruszamy na:
Val di Bares
Wycena V5 A5 V, 700m deniwelacji na 3.2km długości – kawał kanionu, około 86 kaskad do
pokonania, przewodnikowo od 5 do 9 godzin kanionie, 2 godziny dojścia i pół powrotu.
Skład: Ruda, Olo, Łukasz.
Dojście banalne już nie jest, tym bardziej iż na początku mylę rozwidlenia ścieżek i idziemy do
wioski Baggio w kierunku Valle di Darengo. Wracamy na właściwą ścieżkę trawersem, ale
dojście wydłuża nam się o godzinę :/
Sam kanion to już inna bajka – to trzeba przeżyć samemu. Praktycznie zero łażenia w piankach
8 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
po lesie, cały czas coś się dzieje. Górna część kanionu to sporo zjazdów lub alternatywnie
trudnych skoków. Krystaliczna woda i dużo słońca utrudniają ocenę głębokości, przeważnie jest
głębiej niż przewidujemy. Dolna połówka jest już bardziej zacieniona, skoki i zjazdy są wyższe i
trudniejsze, ale nie przekraczają 30m. Ogólnie – REWELACJA.
Akcja idzie sprawnie – w niecałe 4 godziny jesteśmy na dole. Zbiegamy do Dangrii, szybkie
jedzenie i jeszcze tego samego dnia przemieszczamy się do Gordony pod Trattorię Dunadiv.
Tam wieczorem zasłużone piwo i Gnocchetti di Gordona tj. makaron z dużą ilością topionego
żółtego sera.
27.08. piątek – rano przemieszczamy się na pośredni-górny parking na Bodengo, tam szybkie
śniadanie i ... zaczyna padać. Wracamy do Trattori, gdzie przy winie przeglądamy
dotychczasowe zdjęcia. Około 15stej pogoda się poprawia, więc jedziemy do góry na krótką
akcję:
Bodengo 2
Wycena, V3 A3 III, deniwelacja 175 m na 1.7 km długości. Kanion typu C2C, dojście 0/ powrót
10min.
Skład: Olo, Ruda, Docent, Monika, Magda i Łukasz.
Niestety po porannym deszczu okazuję się że w kanionie mamy szambo, widzialność w wodzie
zero.
Zastanawiam się czy sobie nie odpuścić, ale chyba nikomu poza mną to nie przeszkadza –
chyba wystarcza sama słynna nazwa, by się podobało. Pierwsze S15 robię z obrzydzeniem,
potem już jakoś idzie. Stopniowo od połowy kanionu czystość wody się poprawia. Całość udaje
mi się zrobić w stylu marche aquatique. Generalnie wszyscy są dzielni – skaczą, zjeżdżają,
pływają. Na T10 też nikt nie wymięka.
Czas akcji – 2 godziny.
Po akcji wracamy do Trattorii, gdzie biwakujemy.
28.08. sobota – ostatni dzień działania, a ekipa żąda restu ! Jakimś cudem udaje nam się
przełamać impas, nawet Rudi się decyduje. Tylko Magda zostaje dziś naszym kierowcą.
Idziemy na:
Pilotera
Wycena V3 A3 III, deniwelacja 270m na 2,5km długości, kanion C2C, dojście pół godziny,
powrót 10 min.
Skład: Olo, Ruda, Docent, Monika i Łukasz.
9 / 10
Alpy kanioningowe 2010
Wpisany przez Olo
niedziela, 20 lutego 2011 12:48 - Poprawiony środa, 27 kwietnia 2011 20:11
Na początku zdziwienie – dojazd na górny parking jest płatny. Klucze należy wykupić u
Pasquale’a w Tratorii za jedyne 5 eur. Potem już jakoś idzie – pogoda dopisuje, widoki całkiem
ciekawe.
Zaczynamy od zapory – przepływ mały, ale woda w marmitach jest - w dodatku czysta, więc
jest ok. Nawet więcej – jest super ! Sporo fajnych skoków, kilka wysokich do 15m, parę
toboganów, łącznie około 20 kaskad. Czysto, schludnie i przyjemnie - okazało się że to świetny
wybór na zakończenie wyjazdu. Czas akcji – 2,5 godziny.
Wychodzimy na parking, gdzie czeka na nas już Magda, około 16stej. Kolejny szybki przepak i
zwijamy się w kierunku PL :/ Jedyna atrakcja po drodze to strefa wolnocłowa w Samnaun - tam
jeszcze zakupy, pizzeria i jedyne co pozostało, to powrót do domu... Pozostaje tylko zacząć
planować kolejny wyjazd :)
Olo
10 / 10