Fragmenty romantycznej „anatomii bibliomanii”: martyrologia
Transkrypt
Fragmenty romantycznej „anatomii bibliomanii”: martyrologia
ACTA UNIVERSITATIS WRATISLAVIENSIS No 3190 Prace Literackie XLIX Wrocław 2009 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA Uniwersytet Wrocławski Fragmenty romantycznej „anatomii bibliomanii”: martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli Juliusza Słowackiego Wykonywanie „pracy żałoby” po romantykach zdaje się nabierać cech iście syzyfowego trudu – nie tyle ze względu na uporczywość pamięci potomności „z odwróconym na przeszłość obliczem”1, ile na „wampiryczną” żywotność pewnych idei, których znaczenie jest nieustannie odnawiane i poszerzane w procesie kulturotwórczym. A jako że ideom – na przekór ich mglisto-transcendentnej proweniencji – zwykło się nadawać rysy konkretnych ludzi, romantyczne persony skazane są na długie życie pośmiertne i niezliczone inkarnacje w świecie (poza)tekstowym. Dowodzi tego np. praca zbiorowa z 1999 roku, zatytułowana Słowacki współczesny, aranżująca interakcyjną łączność pomiędzy twórczością poety a epoką jego „późnych wnuków”, czyli szeroko pojętym „dziś”. Epoka ta, jak chyba każda, wyraża naturalną potrzebę usensownienia swojego obrazu, które dokonuje się nierzadko (choć fragmentarycznie) poprzez symboliczne akty uobecnień określonych postaci z przeszłości w nowych kontekstach dziejowych. Nie dziwią zatem prace, w których daje się wyraz przekonaniu, że „Słowacki [...] byłby idolem na miarę naszych czasów, czasów dekonstrukcjonizmu i postmodernizmu. A rolę prekursora odgrywa [...] w naszej kulturze cyklicznie; pierwszy raz przydarzyło mu się to już sto lat temu”2. I. Imperium (książek) kontratakuje Przypadającą na 2009 rok dwusetną rocznicę urodzin krzemienieckiego wieszcza można potraktować jako impuls do poszukiwań kolejnych aktów uobec1 J. Słowacki, Godzina myśli, [w:] idem, Dzieła, t. II: Poematy, oprac. E. Sawrymowicz, Wrocław 1949, s. 217. Wszystkie cytaty będą pochodzić z tego wydania. 2 Słowacki współczesny, pod red. M. Troszyńskiego, Warszawa 1999, s. 6. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 35 2010-02-08 13:50:43 36 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA nień „posągów myśli” autora w refleksji nad aktualnymi zjawiskami kulturowymi, spośród których na szczególną uwagę zasługuje fakt „wzmocnienia dawnego medium przez pojawienie się nowego”3. Chodzi tu mianowicie o przejawy rewaloryzacji paradygmatu kodeksu papierowego, wynikającej ze społecznej nieufności wobec ekspansji mediów elektronicznych i opartej na przeświadczeniu, że „książka w swej tradycyjnej formie jest medium [...] o wiele bardziej spełniającym potrzeby psychiczne człowieka”4. Tym, jak można przypuszczać, umotywowany jest wzrost liczby i zarazem popularności utworów o rozmaitych odcieniach gatunkowych (głównie spod znaku szeroko pojętej fantastyki), w których sensotwórczą funkcję osi organizującej wokół siebie podstawowe elementy fabuły pełni motyw książki (biblioteki, czytelnika, aktu lektury w jej wszelakich stylach itp.)5. Pomijając przykłady popularnych tekstów, wykorzystujących postać demonicznego, „niepoczytalnego czytelnika” lub topos nawiedzonego (zatrutego) woluminu6 w celu ewokowania uczucia grozy u odbiorcy, w sporej części wspomnianego typu twórczości można zauważyć tendencję do przedstawiania aktu lektury jako jednego z najdonioślejszych doświadczeń egzystencjalnych kształtujących psychikę bohatera. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż współczesne utwory, bliskie konwencji „książki o książkach”, coraz częściej koncentrują się wokół figury czytającego dziecka7, co widoczne jest szczególnie w twórczości Cornelii Funke (Atramentowa trylogia), Matthew Skeltona (Endymion Spring) czy Johna Connolly’ego (Księga rzeczy utraconych), którym zdaje się patronować Michael Ende, autor Niekończącej się historii8. Powieści z tego kręgu adresowane są na ogół do młodych odbiorców i pełnią tym samym funkcję rozrywkowo-dydaktyczną. Zaludniający ich karty dziecięcy czytelnicy kreowani są przeto na bohaterów pozytywnych, heroicznych, obdarzonych charyzmatem wrażliwości, która z jednej strony naraża ich na wszelakie niebezpieczeństwa płynące ze świata 3 A. Dróżdż, Książka w świecie utopii, Kraków 2006, s. 229. Idem, Świat książki i biblioteki w twórczości literackiej Stanisława Lema, [w:] Kraków – Lwów: Książki – czasopisma – biblioteki XIX i XX wieku, pod red. J. Jarowieckiego, t. VI, cz. 1, Kraków 2003, s. 341. 5 Np. J. Connolly, Księga rzeczy utraconych, przeł. K. Malita, Warszawa 2007; C.M. Domínguez, Dom z papieru, przeł. A. Sobol-Jurczykowski, Warszawa 2007; J. Fforde, Porwanie Jane E., przeł. M. Chrobak, Kraków 2005 (i kolejne części cyklu); C. Funke, Atramentowe serce, przeł. J. Koźbiał, Kraków 2005 (i pozostałe części trylogii); W. Moers, Miasto śniących książek, przeł. K. Bena, Wrocław 2006; O. Pamuk, Nowe życie, przeł. A. Polat, Kraków 2008; S. Savage, Firmin, przeł. R. Nowakowski, Kraków 2009; B. Schlink, Lektor, przeł. K. Niedenthal, Warszawa 2009; C.R. Zafón, Cień wiatru, przeł. B. Fabjańska-Potapczuk, Warszawa 2005. 6 Np. U. Eco, Imię róży, przeł. A. Szymanowski, Warszawa 1987; A. Pérez-Reverte, Klub Dumas, przeł. F. Łobodziński, Warszawa 2003; W. Szyda, Hotel Wieczność, Warszawa 2005. 7 Mogącego wszelako występować np. pod alegoryczną postacią dorastającego szczura, jak w Firminie Sama Savage’a. S. Savage, Firmin. Przygody wielkomiejskiej szumowiny, przeł. R. Nowakowski, Kraków 2009. 8 Należałoby tu wspomnieć również o Magicznej bibliotece Bibbi Bokken J. Gaardera i K. Hagerupa. J. Gaarder, K. Hagerup, Magiczna biblioteka Bibbi Bokken, przeł. I. Zimnicka, Warszawa 2000. 4 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 36 2010-02-08 13:50:43 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 37 „dorosłych”, a z drugiej – otwiera im ezoteryczną drogę do innego świata, drogę zapośredniczoną przez eksplorację literatury9, jako że „wiek dziecięcy dąży do czystego poznania, przyjemnego przedstawienia sobie rzeczy w wyobrażeniu [...]. Czyste poznanie rzeczy w ich obiektywnym, radosnym bycie, przy uśpieniu sfery woli, to istota dziecięctwa”10. Ale strategicznie pomija się w tego typu utworach11 pewien dobrze znany romantykom, a zwłaszcza autorowi Godziny myśli, aspekt owego połączenia dziecięcej wyobraźni z ideą poznania, dotyczący negatywnych skutków sytuacji, w których młody czytelnik utożsamia otaczającą go rzeczywistość z utrwalonym w pamięci obrazem przeżytej fikcji literackiej, a „jednym z wielkich nieszczęść niedoświadczonej młodości jest to, iż wyobraża sobie świat wedle pierwszych wrażeń, które ją uderzą”12. Podobne zjawisko – realne, zaobserwowane we współczesnej kulturze, Dorota Zarębska-Piotrowska określa mianem „emocjonalnej interferencji”: „Zwłaszcza w lekturze dzieci ujawnić się może [...] emocjonalna interferencja – nakładanie się na siebie światów równoległych, przenikających się – która powoduje niekiedy dezorientację (zaburzenia percepcji czasu i przestrzeni, »ja – nie-ja«), dyskretne stany splątaniowe, przenikanie się śladów pamięciowych”13. Ale w równym stopniu, a może i w większym, wspomniane zjawisko dotyczy filmów i mediów pochodnych (gry komputerowe), charakteryzujących się wysokim poziomem interaktywności, wzmacniającym (często potajemne) doświadczenie immersji, poczucie swoistego zanurzenia się w „dziele-świecie”. Pojawia się w tym kontekście problem tzw. pamięci źródła, polegający na tym, że „dzieci nie potrafią odróżnić informacji pochodzących z ich własnych doświadczeń od tych, które zostały im dostarczone w postaci oglądanego filmu”14. Jednak współcześnie – w dobie powszechnej technicyzacji kultury słowa – figura czytającego dziecka, ewokująca mit „złotego wieku”, staje się pretekstem do podkreślenia walorów tradycyjnej formy książki i popularyzacji implikowanego przez nią modelu komunikacyjnego. Ów wyidealizowany schemat, zakładający aktywną, twórczą i w pewnym sensie „bezpieczną” rolę czytelnika, nierzadko przeciwstawiany jest przestrzeni odbiorczej, aranżowanej przez nowoczesne me9 Która na początku nie musi być przedstawiana jako coś jednoznacznie dobrego, przystosowanego do typowo dziecięcych potrzeb, często bowiem inicjalny kontakt młodego bohatera z książką (mającą w pozytywny sposób odmienić jego życie) odbywa się w atmosferze tajemnicy, niebezpieczeństwa, ekscytującego przekroczenia pewnych zasad, a więc poza kontrolą osób starszych, wbrew ich przestrodze, jak to jest np. w Endymionie Springu. Zob. M. Skelton, Endymion Spring, przeł. J. Kozak, Warszawa 2007, s. 39–45. 10 M. Janion, Gorączka romantyczna, Warszawa 1975, s. 369. 11 Dotyczy to zwłaszcza utworów z gatunku fantastyki, których fabuła opiera się na idei interakcji pomiędzy równoległymi wymiarami świata przedstawionego (np. twórczość Jaspera Fforde’a). 12 A. de Musset, Spowiedź dziecięcia wieku, przeł. T. Boy-Żeleński, Kraków 2003, s. 69. 13 D. Zarębska-Piotrowska, Oblicza homo legens, „Konspekt” 2004, nr 18–19, http: //www.wsp.krakow.pl/konspekt/18/legens.html, 23.06.2009. 14 Ibidem. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 37 2010-02-08 13:50:43 38 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA dia. Nie bez znaczenia bowiem pozostaje fakt, że to głównie filmom i grom komputerowym, a nie książkom zwykło się od dłuższego czasu przypisywać atrybuty zasadniczo wpływające na poważne zaburzenia w procesie enkulturacji u młodych ludzi. Dlatego, zdaniem Joanny Olech, pisarze zachwalający „łapczywe czytanie jako największą przygodę dzieciństwa” uczestniczą w swoistej zmowie opartej na „strategii promowania czytania jako stylu życia”15. Strategii cokolwiek niepokojącej, gdyby spojrzeć na nią przez pryzmat romantycznych świadectw odbioru literatury, nierzadko przypieczętowywanych śmiercią. II. Romantyzm, czyli „anatomia bibliomanii” I właśnie tu, w kontekście XXI-wiecznego odrodzenia „książkocentryzmu”, dochodzi do głosu owa „wampiryczna” żywotność idei konstytuujących XIX-wieczną „anatomię bibliomanii16”; wyłania się z niej obraz epoki „przygniecionej ciężarem książek”, jako że „lata młodości pokolenia romantycznego przypadły na okres ogromnego rozkwitu literatury w sensie intensywnej produkcji książkowej”17, dlatego „samo czytanie [...] w dzikim nadmiarze stało się znakiem romantycznym” – jak twierdzi Marta Piwińska18. Literatura bowiem miała odegrać w dobie romantyzmu rolę donioślejszą niż kiedykolwiek, co uwarunkowane było nie tyle przełomowymi wydarzeniami o podłożu społeczno-politycznym, gwałtownie implodującymi w zastaną konstrukcję rzeczywistości i odbijającymi się szerokim echem we wszystkich dziedzinach życia kulturalnego, ile pewnym długotrwałym (i poniekąd przez wydarzenia te przyspieszonym) procesem dezaktualizacji idei wiodących dotychczasowy prym w umysłowości ludzkiej. Istota działań kulturotwórczych koncentrowała się przeto wokół „modernizacji świadomości społecznej, dostarczenia jej takich reguł budowania obrazu świata i samego takiego obrazu świata, które umożliwiłyby jednostce odnalezienie się w nowej rzeczywistości, ale i przekroczenie jej”19. Do owej zmiany przyczynić miała się właśnie literatura – na czele z poezją, uznana za „najważniejsze źródło objawienia prawdy o świecie”20 bądź też za idealny materiał na lepszy świat, choć, wedle Piwińskiej, wcale nie przedstawiała ona gotowych rozwiązań, dopiero ich szukała, wszak „życie romantycznych bohaterów było serią eksperymentów. Sztuka 15 http://www.corneliafunke.pl/main_txt.php?page=recenzje, 07.06.2009. Jest to tytuł (a w późniejszych wydaniach – podtytuł) nieprzetłumaczonego dotychczas na język polski studium Holbrooka Jacksona, poświęconego kulturowym świadectwom szeroko pojętej miłości do książek: H. Jackson, The Book about Books. The Anatomy of Bibliomania, Chicago 2001. 17 Z. Łempicki, Świat książek i świat rzeczywisty. Przyczynek do ujęcia istoty romantyzmu, przeł. O. Dobijanka, [w:] idem, Renesans, Oświecenie, Romantyzm i inne studia z historii kultury, przedmową poprzedził B. Suchodolski, Warszawa 1966, s. 341. 18 M. Piwińska, Złe wychowanie, Gdańsk 2005, s. 66. 19 M. Janion, op. cit., s. 23–26. 20 M. Zielińska, Mickiewicz i naśladowcy. Studium o zjawisku epigonizmu w systemie literatury romantycznej, Warszawa 1984, s. 98. 16 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 38 2010-02-08 13:50:43 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 39 stała się raczej jakimś laboratorium egzystencji niż światem wartości stabilnych i pewnych”21. Świadomość tego przyszła jednak znacznie później – dopiero po przemianie, jaka dokonała się w estetyce recepcji utworów literackich, opartej wcześniej na klasycystycznym założeniu, iż sztukę i życie dzieli nieprzekraczalna granica22, której romantycy nie omieszkali przekroczyć, w efekcie czego „lektura urosła do roli podstawowego doświadczenia, kształtującego osobowość i uaktywniającego wyobraźnię”23 ówczesnego odbiorcy. A jak czytano? Marta Piwińska wskazuje na „pasję metafizyczną – daleką od cierpliwości filologa”24, Zygmunt Łempicki pisze o „asymilacji, ssaniu i wdychaniu ducha z litery”25, Anna Braciszewska akcentuje styl przesadnie egzaltowany, narkotyczny, „nerwowy, dyssonansowy, chopinowo-sandowy”26, a Maria Janion – styl „hipnotyczny, wampiryczny”27. Typowo romantyczny akt lektury nabierał zatem charakteru głęboko emocjonalnego, wręcz „multimedialnego”, zwłaszcza że często łączony był także z czynnikami pozatekstowymi, takim jak muzyka, towarzystwo drugiej osoby, nastrojowość miejsca itp., podwyższającymi „temperaturę” percypowanej treści28. Miało to swoje negatywne konsekwencje: tekst bowiem stawał się nierzadko jedynie pretekstem do szukania intensywnych doznań, a jego sens mieszał się z kompilacją wrażeń ewokowanych przez rozmaite „nieksiążkowe” źródła, lecz przypisywanych na ogół „niezwykłemu” oddziaływaniu słów. „Literatury używano niby środka do podrażnienia się, do podniecenia się życiowego”29, co często prowadziło do sytuacji, w których odbiorca nawet nie starał się zrozumieć utworu, dostrzegając w nim niewiele prócz dokonanej nań projekcji treści swojego „ja”. Odwołujący się do rozważań Novalisa Łempicki konstatuje zatem, iż ówczesny czytelnik mógł właściwie zrobić z książką, co zechciał30, czyli również potraktować ją jako impuls do autodestrukcji. Towarzyszyła temu ponadto nasilająca się, szczególnie od czasu suicydalnego oddźwięku na wydanie Cierpień młodego Wertera (1774), tendencja do „semiotyzacji” zachowań i teatralizacji życia31, co w dużej mierze wynikało z potrzeby „nadania młodości formy i powagi. Z potrzeby mitu”32, która wiązała się ze swoistym przebóstwieniem literatury. Eskalacja 21 M. Piwińska, Miłość romantyczna, Kraków 1984, s. 525. Zob. J. Łotman, Teatr i teatralność w kulturze początku XIX w., [w:] Semiotyka dziejów Rosji, wybór i przekład B. Żyłko, Łódź 1993, s. 231. 23 M. Zielińska, op. cit., s. 98. 24 M. Piwińska, Złe wychowanie, s. 119. 25 Z. Łempicki, op. cit., s. 352. 26 A. Braciszewska, Romantyczne style lektury, [w:] Style zachowań romantycznych, pod red. M. Janion i M. Zielińskiej, Warszawa 1986, s. 419. 27 M. Janion, Zło i fantazmaty, Kraków 2001, s. 44–45. 28 M. Zielińska, op. cit., s. 132. 29 Z. Łempicki, op. cit., s. 168. 30 Ibidem, s. 351. 31 M. Zielińska, op. cit., s. 112–113. 32 Eadem, Opowieść o Gustawie i Maryli, czyli Teatr, życie i literatura, Warszawa 1989, s. 207. 22 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 39 2010-02-08 13:50:44 40 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA dążeń do rozegrania i uświęcenia egzystencji na jej modłę, w skrajnych, aczkolwiek licznych przypadkach prowadziła do samobójstw, będących z jednej strony efektem niespełnienia – kolizji marzeń (pobudzonych pod wpływem fikcji) z realiami codzienności, a z drugiej – stanowiących słodko-gorzkie świadectwo sublimacyjnego spełnienia w cierpieniu, w finalnym poczuciu duchowego powinowactwa z literackim pięknem spod znaku „ognia i łez Wertera”. Jednocześnie trzeba zauważyć, że „nikt nie policzył, czy więcej było ofiar nieszczęśliwej miłości, czy niebezpiecznej mody”33. A moda ta z czasem zaczęła zataczać coraz szersze koła. „Gdy chorobliwe maniactwo zaczęło już zagrażać porządkowi społecznemu, gdy młodzieniaszki warszawskie uśmiercali się po przeczytaniu Dziadów [...] zabrzmiała w literaturze trąbka do odwrotu. [...] Gdy wybitny poeta de Vigny zakończył swój znakomity utwór sceniczny Chatterton – samobójstwem bohatera, skoczyła liczba samobójstw z 300 w 1830 r. na 800 w roku premiery sztuki!”34. Podobne niepokojące świadectwa odbioru tekstów, charakterystyczne zwłaszcza dla młodych ludzi, rychło doprowadziły do zaistnienia w romantycznym światoodczuciu sytuacji iście schizofrenicznej, kiedy to literatura, którą wciąż uważano za swoisty łącznik z Absolutem, za piękno per se, za lepszą naturę człowieka, wystąpiła przeciw sobie samej. Na jej gruncie zrodziło się wszak słynne, ukute przez Adama Mickiewicza w IV części Dziadów, określenie „książki zbójeckie”35, przysługujące – w popularnym rozumieniu – „tworom zatrutym, które chwytała młódź i truła się”36, czyli głównie wymienionym przez Gustawa: Nowej Heloizie Jeana-Jacquesa Rousseau, Cierpieniom młodego Wertera Johanna Wolfganga Goethego i (domyślnie) Zbójcom Friedricha Schillera, natomiast w głębszym rozumieniu, implicite – każdej książce (nie wyłączając Biblii37), która stawała się swoistym „zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu” psychiki odbiorcy, owładniętego epokową modą na „życioczytanie” jako ars moriendi. Według Piwińskiej „bohaterowie Mickiewicza czy Byrona nie zostali napisani po to, żeby czytelnik ich naśladował. Czytelnicy robili to mimo wszystko – i stąd pochodzi obyczaj epoki, który wydaje się, i słusznie, pełen pozy. Stąd owa przemiana życia w odgrywanie życia, histrionizm i głębokie zakłamanie dusz”38. A kulturowe otrzeźwienie następowało powoli, począwszy od pisarzy – na czele z Juliuszem Słowackim, który „był bystrym analitykiem owych maskarad duszy, owej fałszywej literatury, dość niebezpiecznej dla niektórych głów nadto egzaltowanych, jak 33 J. Tomkowski, Zamieszkać w bibliotece, Ossa 2008, s. 125. S. Wasylewski, Życie polskie w XIX wieku, Kraków 1952, s. 115–116. 35 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, [w:] idem, Utwory dramatyczne, Warszawa 1982, s. 46–47. Określenie to pojawia się również w polskim tłumaczeniu Eugeniusza Oniegina: „Nie będę pisał ksiąg zbójeckich” (A. Puszkin, Eugeniusz Oniegin. Romans wierszem, przeł. A. Ważyk, wstępem i przypisami opatrzył R. Łużny, Wrocław 1993, s. 72). 36 K. Koźmian, Pamiętniki, przedm. A. Kopacz, wstęp i komentarz J. Willaume, wstęp edytorski M. Kaczmarek, K. Pecold, t. III, Wrocław 1972, s. 425. 37 Starszy bohater Godziny myśli, z kolei, nie tyle czyta, ile wpatruje się w Koran, porównany do zwierciadła („długo patrzał w Koran, zwierciadło Kalifów” – w. 207). 38 M. Piwińska, Miłość romantyczna, s. 524. 34 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 40 2010-02-08 13:50:44 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 41 świadczą o tym rytualne – można powiedzieć – samobójstwa epoki, noszące poniekąd cechy romansowego uboju rytualnego zakochanych owieczek i baranów romantycznych” – twierdzi Jan Marx39. Na przykład w poemacie W Szwajcarii opisał Słowacki uczucie między dwojgiem ludzi, pobudzone40 przez tekstowy wzorzec, uczucie, które za pośrednictwem spojrzeń namiętnie percypujących treść utworu „pełnego łez” i opętanych jego „duchem” upodobniło się doń w akcie czytelniczej mimikry. Z biegiem czasu utwory romantyczne zaczęły obfitować w figury cierpiących czytelników41 (np. Frankenstein, Spowiedź dziecięcia wieku, Eugeniusz Oniegin, Dziady, Kordian, Godzina myśli, W Szwajcarii) wraz z dopełniającymi je motywami zdemonizowanych książek, przedstawianych często (w mniej lub bardziej zawoalowany sposób) jako owych cierpień źródło, jako swoiste katalizatory przyspieszające „ryt przejścia” w permanentny ból istnienia. Paradoksalnie jednak topika ta – miast uczulić niepoprawnych bibliofilów na zagrożenia płynące z braku dystansu do świata fikcji literackiej – tylko dolewała oliwy do ognia, sprawiając, że gorączkowy akt lektury stawał się tym silniejszą pokusą, im gorliwiej akcentowano jego niebezpieczne aspekty. Gustawowe „tortury” czytelniczej młodości, obciążonej wekslem marzeń bez pokrycia, występowały wszak w pakiecie z „niebem”, czyli chwilowym stanem ekstazy egzystencjalnej, wypełniającej czas inicjalnego kontaktu z „książką zbójecką”, która bynajmniej nie była kwalifikowana jako synonim zła, skoro „spopularyzowanie wyobrażeń »Księgi« za sprawą romantyków [...] przyczyniło się do wzbogacenia literatury o wyobrażenia książki w treści niecodzienne, niezwykłe, a wręcz metafizyczne”42. Wydaje się, iż ów aksjologiczny paradoks romantycznej bibliomanii najlepiej wyrażała postać dziecięcego odbiorcy, spopularyzowana na gruncie polskiej twórczości głównie za sprawą autora Godziny myśli. III. W krainie mlekiem i słowem trującej Jak pisze Anna Kubale, postać dziecka „wiązana jest z podstawową dla preromantycznej myśli antynomią »natura« – »kultura« i sytuowana po stronie tego, co »autentyczne«, »czujące«, »spontaniczne«. [...] od początku okresu dostrzegano w dzieciństwie zalążki późniejszych cierpień bohaterów. Dzieciństwo trak39 J. Marx, Wielcy romantycy. Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński, Cyprian Norwid, t. I, Warszawa 1999, s. 416. 40 Do inicjalnego pocałunku między bohaterami dochodzi dopiero po wspólnej, rytualnej lekturze książki. Więcej na ten temat zob. np. M. Skibińska, „Duch z litery” – o nawiedzonym woluminie i czytających bohaterach poematu W Szwajcarii Juliusza Słowackiego, [w:] Romantyzm. Literatura – kultura – obyczaj, pod red. M. Joncy i M. Łoboz, Wrocław 2009. 41 Nota bene, był nim już sam Werter, o którym Marta Piwińska pisze, iż „na początku [...] wcale nie chciał cierpieć. On też kiedyś za dużo czytał”. M. Piwińska, Złe wychowanie, s. 120. 42 A. Dróżdż, Literatura piękna jako źródło wiedzy o książce, http://ebib.oss.wroc.pl/2002/33/ drozdz.php, 10.05.2009. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 41 2010-02-08 13:50:44 42 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA towane więc było jako symboliczna prefiguracja dojrzałości”43. Można przeto stwierdzić, że nie tyle obraz dziecięctwa przeciwstawionego wizji dojrzałości, ile już sam obraz czytającego dziecka stanowił odzwierciedlenie owej antynomii „natura–kultura”, a zarazem sugestię jej tragicznych skutków – analogicznych do sytuacji z poematu Juliusza Słowackiego W Szwajcarii, w którym wprowadzenie tajemniczego woluminu (symbolu kultury) w obręb alpejskiej „księgi natury” doprowadziło do zaburzenia rajskiego porządku przestrzeni i swoistego skażenia duchowej czystości bohaterów. Ale w przypadku dziecięcych czytelników, pochylonych – jak chłopcy z Godziny myśli – nad „księgami ciemnymi”, wspomniana antynomia uwidoczniała się znacznie wyraźniej, co wynikało po części z faktu, iż księga zwykła funkcjonować w tradycji jako atrybut sędziwych mędrców, ludzi bardziej predysponowanych, jak by się mogło wydawać, do wchodzenia w poważne interakcje z Logosem, niż wtulony w matczyną pierś, skory do zabaw maluch. Romantyczne skontrastowanie dziecięctwa z książką sprawiło zatem, że zaczynała ona tym silniej opalizować określoną paletą konstytuujących ją sensów antropologicznych, z których na pierwszy plan wysuwała się idea oscylacji między przemijalnością (materialny aspekt woluminu, jego obumierające „ciało”) a nieśmiertelnością („duch treści”, ludzka podmiotowość – doświadczenie utrwalone w zapisie), ewokując tym samym motyw „kolebki-grobu” i antycypując przedwczesne „strupienie” młodego odbiorcy. Romantyczne dziecko wyposażone było w cechy niezwykłe, nadające mu znamiona boskości i wynoszące je tym samym ponad pospolitych, dorosłych śmiertelników. Jak zauważa Dorota Siwicka, „dzieci – podobnie jak lud i czasem kobiety – obdarzone miały być intuicją, uczuciem, naiwnością i wyobraźnią, niedostępnymi »szkiełku i oku« mędrców”44. Atrybuty te umożliwiały im głębokie, totalne, niemalże mistyczne przeżycie literatury. Problem jednak polegał na tym, iż wyobrażały one sobie otaczający je świat na podstawie pierwszych wrażeń, jakich dostarczały im książki – czytane w „dzikim nadmiarze”, zazwyczaj po kryjomu, poza kontrolą osób starszych. Przysłowiowa „skorupka” nasiąkała za młodu strumieniem literackiej fikcji, obfitującej często we fragmenty o wydźwięku smutnym, które niedoświadczony odbiorca zwykł tak silnie odczuwać i uznawać je a priori za gorzką prawdę o bycie, że rychło stawały się one swoistą inkluzją rzeczywistości, brzemieniem bólu istnienia. Częściej jednak ból ten wynikał z późniejszej, nieuchronnej kolizji niemożliwych do ziszczenia marzeń – i realności, która okazywała się nie „szyta” na ich miarę. Romantyczne dzieci, nie mogąc wyrosnąć z niezapomnianych utworów i zakorzenić się w życiu, dorastały więc do śmierci w zaskakującym tempie. 19-letni Oktaw ze Spowiedzi dziecięcia wieku Alfreda de Musseta wspomina: „Zatruty od młodu pismami ubiegłego wieku, wcześnie wyssałem z nich mleko 43 A. Kubale, hasło Dziecko, [w:] Słownik literatury polskiej XIX wieku, pod red. J. Bachórza i A. Kowalczykowej, Wrocław 1991, s. 198–199. 44 D. Siwicka, Romantyzm 1822–1863, Warszawa 2002, s. 60. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 42 2010-02-08 13:50:44 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 43 niedowiarstwa”45. W innym zaś miejscu przyrównuje młodzieńczą lekturę książek do „zatrutego napoju z jałowego puchara”46, spijanego łapczywie przez dzieci, co z kolei nasuwa skojarzenia z fragmentem Konrada Wallenroda: „Jeszcze w kolebce wasza pieśń zdradziecka/ Na kształt gadziny obwija pierś dziecka/ I wlewa w duszę najsroższe trucizny”47. Motyw pieśni mamiącej odbiorcę już od kołyski pojawia się również w Godzinie myśli: słodki śpiew piastunek kołysze chłopców do idyllicznego „snu życia”, snu o pięknym i tak intensywnie odczuwanym, że prawie namacalnym świecie, w którym przez pewien czas drzemią beztrosko, niczym w kokonie. Aby jednak można było mówić o typowo romantycznej „sytuacji tragicznej”, to krainie tej – mlekiem i pieśnią płynącej – rychło przeciwstawiony musi zostać inny świat, bądź samo jego przeczucie, zainicjowane w poemacie symbolicznym zgaśnięciem lampy48: „Gdy lampa gaśnie, kiedy pieśń piastunek ścicha, / Kiedy się małe dziecko z kołyski uśmiecha, / Ma sen całego życia... A gdy tak przemarzą, / Dzieci na świat nieznany smutną patrzą twarzą / I bladym przerażają czołem od powicia; / Smutne pomiędzy ludźmi – bo miały sen życia” (w. 41–46). „Trujące” właściwości słów (pisanych i mówionych) łączone były w romantycznej literaturze właśnie z owym najwcześniejszym okresem rozwoju, kiedy to umysł – nadzwyczaj chłonny i całkowicie otwarty na implozję otoczenia – przypomina jeszcze tabulę rasę, dopiero pokrywającą się zapisem chaotycznych wrażeń, które z czasem, na drodze rzetelnej edukacji, pod czujną kontrolą osób starszych – winny być porządkowane i wartościowane podług określonych, kulturowo usankcjonowanych kryteriów. Ale dzieci opisywane przez romantyków były zazwyczaj samoukami, co w oczywisty sposób wykluczało możliwość realizacji powyższego wzorca. Już Mary Shelley przedstawiła we Frankensteinie poważne konsekwencje wynikające z przedwczesnego (i potajemnego) kontaktu młodego czytelnika z literaturą, na której względnie „bezpieczny” (tj. współgrający z odpowiednim zapleczem intelektualnym) odbiór nie był on przygotowany, choć nieprzeciętna wrażliwość umożliwiała mu jej niepowtarzalne przeżycie. Co istotne, zarówno we Frankensteinie, jak i w Godzinie myśli bardzo wyraźnie podkreślony zostaje brak rodzicielskiej kontroli nad wkroczeniem dzieci w bezkresną, groźną obczyznę książkowej wiedzy. Zdaniem Anny Gemry „jednym z istotniejszych problemów, z jakimi musi się zmierzyć nie tylko stworzone przez Frankensteina Monstrum, lecz także i inni bohaterowie powieści, przede wszystkim zaś tytułowy protagonista, jest przybierające różne formy samodzielne, niemal instynktowne zdobywanie wiedzy. [...] Zainteresowanie trzynastoletniego dziecka pracami 45 A. de Musset, op. cit., s. 187. Ibidem, s. 30. 47 A. Mickiewicz, Konrad Wallenrod, [w:] idem, Powieści poetyckie, oprac. W. Floryan, Warszawa 1982, s. 115. 48 Nota bene, od tego momentu w opisie życia bohaterów zaczynają dominować określenia związane z ciemnością. 46 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 43 2010-02-08 13:50:44 44 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA Corneliusa Agryppy, Paracelsusa i Albertusa Magnusa zostało całkowicie zlekceważone przez ojca, który »rzucił niedbale okiem« na książkę”49. W Godzinie myśli z kolei, postać ojca w ogóle się nie pojawia, matka zaś kreowana jest na osobę bezsilną, pełną „trwogi przeczuć”. Dziecięcy bohaterowie Godziny myśli czytają mistyczne pisma Emanuela Swedenborga („Oni marzeniem księgi rozumieli ciemne / Nie rozumiejąc myślą. Z dziecinnego piasku / Na księgach Swedenborga budowali gmachy”50 – w. 134– 136) – autora, którego poglądy Jan Tomkowski uznaje za jedno z trzech głównych źródeł – obok Rousseau i Goethego – romantycznych inspiracji51. Zdaniem Doroty Siwickiej „nadzwyczajna wrażliwość, wyobraźnia, lektury ksiąg – to wszystko pozwala chłopcom zdobyć przedwczesną wiedzę o życiu i śmierci, pogłębiając zarazem ich duchowy głód, poczucie braku i niemożliwości spełnienia pragnień. [...] Romantyczne dziecko jest tu przedwczesnym filozofem, kimś, kto ma w sobie już wszystkie podstawowe doświadczenia człowieka”52. Nie można jednakże całkowicie zgodzić się z tą opinią, gdyż bohaterowie poematu bardziej pragną mieć w sobie „wszystkie podstawowe doświadczenia człowieka”, niż je faktycznie mają. Przypomina się w tym miejscu cytowana wcześniej wypowiedź Marii Janion, sugerująca, że „czyste poznanie rzeczy w ich obiektywnym, radosnym bycie, przy uśpieniu sfery woli, to istota dziecięctwa”53. Tak więc przedwczesne przebudzenie owej sfery woli należałoby w tym przypadku interpretować jako symptom infekcji istoty czystego dziecięctwa. Owszem, cechuje bohaterów Godziny myśli nadzwyczajna wrażliwość, lecz szeroko pojęte czucie otwiera drogę jedynie do niektórych obszarów egzystencji, podczas gdy eksploracja innych rejonów życia zależy w dużej mierze od „próby zdrowego rozumu” – od trzeźwego myślenia, które wespół z emocjami stanowiło pełnię człowieczego jestestwa. Ale blade dzieci z utworu Słowackiego „nie rozumieją myślą” ani książek, ani świata ich otaczającego. Mimo to – pożądają tej pełni, „grzejąc się” w blasku literatury, stanowiącej impuls do przyspieszonego pędu ku doskonałości i przypominającej „krainę, z której droga w zaświaty wydaje się prosta i niezbyt odległa”54. W Godzinie myśli pobrzmiewają nadto echa filozofii genezyjskiej, opierającej się na idei dążenia Ducha (czyli siły wyzwolonej z Boskiego Słowa) w świetlistą anielskość – poprzez niszczenie kolejnych form (materii): „Raz wstępnym pchnięta ruchem, ciągle w Boga płynie, / W doskonalszym co chwila rozkwitając ciele. / Człowiek się silną myślą w anioła rozwinie” (w. 149–151). Młodzi czytelnicy Swedenborga 49 A. Gemra, Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i Monstrum Frankensteina w wybranych utworach, Wrocław 2008, s. 259. 50 Określenie „księgi ciemne” nasuwa dwojakie skojarzenia: z jednej strony można interpretować „ciemne” jako niejasne, niezrozumiałe dla młodego umysłu, z drugiej zaś – jako złe, mroczne. 51 J. Tomkowski, op. cit., s. 84. 52 D. Siwicka, op. cit., s. 59. 53 M. Janion, Gorączka romantyczna, s. 369. 54 J. Tomkowski, op. cit., s. 28. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 44 2010-02-08 13:50:44 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 45 pragną więc „rozwinąć się w anioła” i doświadczyć pełni egzystencji na drodze duchowej rewolucji, nie zaś ewolucji; pragną zasmakować wszystkich życiowych wrażeń, zgłębić wszelkie tajemnice świata niejako „na skróty”, jak najintensywniej, nie mierząc jednakże „sił na zamiary”. IV. Dziecię Faustem podszyte Nietrudno doszukać się w postawie bohaterów poematu pewnych odcieni faustyzmu. Przeżycie czytelnicze, „rozumienie marzeniem”, neutralizacja racjonalistycznego pierwiastka w kontakcie z tekstem były wszak podstawą strategii lekturowej praktykowanej przez Fausta u schyłku jego istnienia (tj. przed zawarciem paktu z Mefistofelesem). Zanim jednak doszedł on do przekonania, że „nadaremnie chce oschłym myśleniem zgłębić drzemiące w świętych znakach życie”, zanim „ujrzeć mógł wszechsprawczą moc i ziarno”, musiał najpierw „przestudiować wszystkie fakultety”, zdobyć tytuł magistra i doktora, „do dna samego wgryźć się pracą krwawą”, spędzić niezliczoną ilość bezsennych nocy – otoczony „szańcem foliałów i ksiąg”, pośród „zakopconych pergaminów”, które „półek sto po izby strop mu ścieśniły”55. To, co w odczuciu Fausta było czasem straconym, stanowiło wszelako istotny etap rozwoju jego osobowości. A przejścia tego brakowało w biografii dzieci z Godziny myśli. Można zatem rzec, iż Faust – wytrwale pokonując kolejne szczeble edukacji – dojrzewał do przeżycia literackiego, wykraczającego poza przestrzeń Logosu, przeżycia, które przyczyniło się pośrednio do osiągnięcia przezeń duchowej pełni i szczęścia. „Oschłe myślenie” odchodzi bowiem w pewnym momencie do lamusa czytelniczych „narzędzi” i zostaje zastąpione „asymilacją, ssaniem i wdychaniem ducha z litery”56 (w przypadku Fausta jest to „ssanie u sfery Ducha ziemi”57, co stanowi wyraźne nawiązanie do teorii Swedenborga zawartych w Arcana coelestia). Poddaje się więc Faust narkotycznej magii słów; „zmywszy z siebie wszelkiej wiedzy osad”, ulega im – jak wampirowi zarażającemu ofiarę nieśmiertelnością, a należy podkreślić, że „u Swedenborga [...] niektóre duchy »ssą« człowieka”58. Pod wpływem ekstatycznej lektury dzieła magiczno-kabalistycznego bohater zaczyna odczuwać „sił zdwojonych przypływ”, gotów jest „ruszyć w świat”59. Książka przestaje być już tylko tekstem, to już Księga Natury – dzika, dionizyjska, tętniąca życiem, które coraz bardziej domaga się kontynuacji poza murami pracowni, poza biblioteką, do czego rychło dochodzi – z szatańską pomocą. I to wszystko 55 J.W. Goethe, Faust, przeł. F. Konopka, [w:] idem, Dzieła wybrane, wybrał i wstępem opatrzył S.H. Kaszyński, Warszawa 1983, s. 190. 56 Z. Łempicki, op. cit., s. 352. 57 J.W. Goethe, op. cit., s. 192. 58 Ibidem, s. 655. Można by przez pryzmat tej frazy pokusić się o interpretację chorobliwej bladości bohaterów Godziny myśli jako efektu „wampiryzującej” lektury „ksiąg ciemnych”. 59 Ibidem, s. 190–192. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 45 2010-02-08 13:50:44 46 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA niejako wbrew przekonaniu Mickiewiczowskiego Gustawa, jakoby głosu natury mieli „nie dosłyszeć starzy”60. Zawierając pakt z Mefistofelesem, tak naprawdę zawiera Faust pakt z samym sobą. I jest to naturalny etap rozwoju jego osobowości – dopełnienie intelektu emocjami. Można w tym wypadku mówić o konfrontacji z archetypem Cienia, o integracji treści nieświadomych, co w ostatecznym rozrachunku przynosi strudzonemu naukowcowi duchowe spełnienie. Barbara Płaczkowska zwraca uwagę na pewien bardzo istotny aspekt całej tej sytuacji: otóż, wspomniane wcześniej duchy ziemi „objawiają się tylko wybranym, którzy do takiego objawienia dorośli”61. A bohater Goethego niewątpliwie zaliczał się do grona takich dojrzałych wybrańców62, w przeciwieństwie bowiem do starszego dziecka z Godziny myśli potrafił w młodości odciąć się od marzeń „zimniejszym rozumem” (w. 112), by w odpowiednim czasie do nich powrócić. Przez trudy do gwiazd. Niewiele zresztą miał do stracenia – czego nie da się powiedzieć o większości młodych i niedoświadczonych literackich czytelników, których rozwój duchowy bywał poważnie zaburzany z powodu zbyt wczesnego, niekontrolowanego doznania literackiego – porównywalnego z pobytem w niebie za życia („Kto za życia choć raz był w niebie, / Ten po śmierci nie trafi od razu”63). Przez gwiazdy do trudów – można by rzec. Nie da się ukryć, że dorosłemu, wykształconemu i może nieco zdesperowanemu człowiekowi – takiemu jak Faust – łatwo było się poddać narkotycznym emocjom, „odświeżyć” w sobie dziecięcą spontaniczność uczuć. Podczas gdy „otrząśnięcie się” z pierwszych upojnych wrażeń lekturowych, z rajskich „snów o potędze” – i otrzeźwiające wkroczenie w dorosłość – dla niejednego romantycznego młodzieńca było aktem niewykonalnym. Bardzo znamienna w tym kontekście wydaje się charakterystyka młodego Orcia z Nie-Boskiej komedii, jakiej dokonuje jego ojciec. W odczuciach hrabiego Henryka dziecko jawi się jako istota „niedopełniona” i „błądząca”: „Biedne dziecię, dla win ojca, dla szału matki przeznaczone wiecznej ślepocie – nie dopełnione, bez namiętności, żyjące tylko marzeniem, cień przelatującego anioła rzucony na ziemię i błądzący w znikomości swojej”64. I właśnie dlatego, przez owo „niedopełnienie” młodzi czytelnicy nie mogli doświadczyć w „trybie przyspieszonym”, a raczej – w ogóle nie mogli doświadczyć – faustycznego spełnienia, mimo że percypowali świat (również książkowy) tak głęboko, jak zwykł to czynić sędziwy już, lecz nadnaturalnie dzieckiem „podszyty” Faust. „Tylko w dzieciństwie mowa posiada dotykalny, materialny kształt, a myśl i działanie, nazwa i rzecz nie są oddzielone żadną racjonalną barierą. Im człowiek jest starszy, tym większy dystans dzieli jego słowo od czynu. Znika magia słowa, 60 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, s. 69. J.W. Goethe, op. cit., s. 655. 62 Nie należy jednak zapominać, że bohater Goethego odmłodniał w nadprzyrodzony sposób, dzięki czemu uzyskał możliwość pełnego zaznania tego, co zwykło się kojarzyć ściśle z przywilejami wieku młodzieńczego. 63 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, s. 94. 64 Z. Krasiński, Nie-Boska komedia, oprac. S. Treugutt, Warszawa 1974, s. 31. 61 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 46 2010-02-08 13:50:44 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 47 która dla dziecka stanowi podstawę języka, pozwalając prawdziwie przeżywać to, co wymówione i opowiedziane” – pisze Zielińska65. Ale nie był to w przypadku dzieci uzmysłowiony, przemyślany wybór strategii odbioru, lecz przyrodzona, nieuświadomiona, a przy tym niebezpieczna właściwość. Jednak w tym właśnie romantycy upatrywali słodko-gorzkiej istoty młodości: „Dziecko romantyczne było naprawdę »inaczej założone« niż człowiek dorosły i normalny. Było po stronie szaleństwa, ludu, baśni, romantyzmu i poezji. Płaciło wysoką cenę za ten awans: stawało się patologiczne. [...] Dziecko w romantyzmie, czy chce, czy nie chce, ciągle coś słyszy i czuje. [...] Jest romantyczne, nie wiedząc o tym” – zauważa Piwińska66. Niewinne, wrażliwe „dziecię natury” miało zatem widzieć, słyszeć, czuć więcej i wyraźniej niż inni, pozostając w najściślejszym związku z tym, co prawdziwe i doskonałe. Jednak nie dość, że nie zdawało sobie z tego sprawy, to na dodatek było zbyt wątłe psychicznie, by dźwigać brzemię własnego geniuszu, by obrócić go na swoją korzyść i spokojnie dojrzewać w jego świetle. Światło to bowiem raziło, oślepiało (w przypadku Orcia z Nie-Boskiej komedii oślepienie nabrało dosłownego znaczenia), zwłaszcza wówczas, gdy w jego promieniu znalazła się przypadkowo jakaś mało „dziecięca” książka. V. Od anielstwa do wampiryzmu „Dziecinny piasek” i bujna wyobraźnia – z wpisaną w nią skłonnością do emocjonalnej idealizacji wszelakich doznań – nie predysponowały młodych czytelników do „bezpiecznego”, kompetentnego odbioru tekstów na poziomie Swedenborga czy Korneliusza Agrypy. Te bowiem mogły, co prawda, zostać intensywnie przeżyte, lecz całkowicie niezrozumiane bądź zrozumiane jedynie połowicznie, odgrywając rolę swoistej „rekwizytorni” chłopięcych marzeń, które nie odeszły w niepamięć wraz z biegiem czasu, ale całkowicie zdominowały życie dorastających romantyków. Frankenstein na przykład do końca swoich dni czuł się prześladowany przez „demona” alchemii, nie potrafił się uwolnić od uporczywie powracającego doń wspomnienia młodzieńczych lektur. Jednak „posągom myśli” Wiktora nie brakowało „ciała”, udało mu się wszak ożywić martwą materię, co stanowiło (wypaczoną) realizację jego pragnień zainspirowanych literaturą odkrytą w okresie nastoletnim. Problem Frankensteina polegał na braku odpowiedzialności za „słowo wcielone”. Marzenia dzieci z Godziny myśli przypominały „gmachy z piasku” – piękne, imponujące, ale jednocześnie niestabilne. Dotyczyło to zwłaszcza starszego chłopca67, który „pożerał księgi, mówił jak 65 M. Zielińska, Opowieść o Gustawie i Maryli..., s. 240–241. M. Piwińska, Złe wychowanie, s. 13–15. 67 Jak wiadomo, starszy bohater Godziny myśli wzorowany był na autentycznej postaci – przyjacielu Juliusza Słowackiego, Ludwiku Spitznaglu, który „do piętnastego roku życia, to jest do czasu wejścia na uniwersytet w 1821 roku, czytał [...] już był Iliadę i Odyseję po grecku, Eneidę po łacinie, Jerozolimę wyzwoloną po włosku, Raj utracony po angielsku, nie mówiąc już o niemieckiej Messjadzie Klopstocka i Henriadzie francuskiej. Czytał bowiem wyłącznie same epopeje, a czytał 66 Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 47 2010-02-08 13:50:44 48 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA różne narody, / Do licznych nauk dziennie palące czuł głody” (w. 68–69) i „długo patrzał w Koran, zwierciadło Kalifów” (w. 207). Zginął on przeto „marzeń zdradą”, stał się – jak zresztą wcześniej sam przeczuwał – „myśli grobem”. Nie udało mu się bowiem wypełnić życiem „przepaści wiecznie czczej myślami” (w. 190) i zaspokoić „głodu wrażeń”, wynikającego z apriorycznej tęsknoty za „złotą przeszłością”, w której dane mu było „zaczuwać się” jedynie za pośrednictwem książek, poprzez sterylność czytelniczych wyobrażeń („patrzał w niewidziane oczyma obrazy” – w. 75), choć nawet te wyobrażenia nie były tak barwne i płodne, jak w przypadku młodszego dziecięcia, którego „wyobraźnia złotymi rozkwitała farby / I kładła się jak tęcza na ksiąg białej karcie” (w. 302–303). Z tym właśnie stanem rzeczy nie potrafił się chłopiec o lazurowych oczach pogodzić; stanowczo wykluczał bowiem możliwość kapitulacyjnej egzystencji pomiędzy sferą ideałów a kolidującą z nimi, uporczywą przyziemnością. Nie było zatem mowy o kompromisie, o istnieniu połowicznym, przerażającym jak „kraje bez zim i bez wiosen” (w. 272), jak pustynna przestrzeń (nasuwająca skojarzenia z wypaleniem się), przed którą starsze dziecię uciekło – w śmierć. „Żadna rzeczywistość nie spełni romantycznych marzeń [...] – bo są one przetransformowanym w wyobraźni obrazem rzeczywistości i można tylko albo transformować dalej obrazy w obrazy, albo zgodzić się na pozbawioną poezji rzeczywistość” – konkluduje Piwińska, dodając, że bohater, „umierając, uratował [...] jednak swe marzenie o losie wyjątkowym, choć jakby nie donoszonym”68. Tragizm sytuacji chłopca o „lazurowych oczach” wiązał się również z tym, co doskwierało niejednemu romantycznemu bohaterowi literackiemu (np. hrabiemu Henrykowi z Nie-Boskiej komedii czy późnoromantycznej Emmie Bovary), a mianowicie – pisarska bezpłodność69, niemożność odzwierciedlenia swoich marzeń – przynajmniej na niwie słowa pisanego, tak jak zwykło to czynić młodsze dziecię, które „nie czekało gotowej poezji od świata, bo straciło do niego pod tym względem zaufanie, ale szukało sposobów, żeby samemu poezję robić, już tylko w słowie”70. I próbować żyć w takim „papierowym kokonie” zawieszonym nad przepaścią realizmu. Wydaje się bowiem, że właśnie na tym miało polegać „rozłamanie życia w dwie wielkie półowy” – na umiejętności funkcjonowania jednocześnie „tu”, czyli w sferze deprecjonowanej codzienności, i „tam”, czyli w centrum przestworów literackiej wyobraźni, sublimującej się w twórczość własną zdolnego odbiorcy – co stanowiło jak gdyby „demiurgiczną” formę kontynuacji lektury. nie dlatego, aby sam kiedyś epopeję napisał, jak raczej, aby się przez nie na bohatera jakiejś epopei wykształcił, a to znów nie dlatego, aby sam słynął dla świata, ale żeby dla świata coś wielkiego dokonał”. S. Burkot, Tajemnice Ludwika Spitznagla, [w:] Prace ofiarowane Henrykowi Markiewiczowi, pod red. T. Weissa, Kraków 1984, s. 119. 68 M. Piwińska, Złe wychowanie, s. 222. 69 Pierre Bayard w swoim eseju Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało, dopatruje się głównej przyczyny podobnego stanu – w nadmiarze lektur. Zob. P. Bayard, Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało, przeł. M. Kowalska, Warszawa 2008, s. 31. 70 M. Piwińska, Złe wychowanie, s. 221. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 48 2010-02-08 13:50:44 Martyrologia dziecięcych czytelników w Godzinie myśli J. Słowackiego 49 Trzeba wszelako zauważyć, iż dar poetycki bardzo często łączony był w literaturze z motywem poète maudit. Przykładem jest tutaj młodszy chłopiec z Godziny myśli, którego ciemna barwa oczu od początku jak gdyby zdaje się sugerować jego przynależność do świata „ciemnych ksiąg” i „wampiryzować” innych ową ciemnością71. Bohater ten „wszystkie czucia skarby / Ognistej wyobraźni rzucił na pożarcie” (w. 300–301), stając się – jak można przypuszczać – niewolnikiem sztuki, zmuszonym do eksploatowania i przekształcania nie tylko swoich, ale także cudzych doświadczeń w materiał literacki – „dziwnym wynalezieniem cierpiącego życia” (w. 231). Co znamienne, owo symboliczne przeobrażenie czytającego dziecka w „wampirycznego” pisarza dokonuje się nocą, „przy stopach dziewicy”, w momencie, którego opis nasuwa wyraźne skojarzenia z utratą dziewictwa: „Tego wieczora dziecię ustami drżącymi / Anioła snów dziecinnych żegnało na wieki” (w. 289–290). Tak więc z cierpienia dało się zrobić użytek. Nie było jednak mowy o zaspokajaniu „głodu wrażeń”, o satysfakcjonującej egzystencji „pomiędzy”, gdyż rzeczywistość, w jakiej przyszło funkcjonować czytelnikowi-poecie była „wchłaniania” przez słowa72, a wraz z nią wyczerpywała się prawdziwa tożsamość twórcy – skazanego na nieustanne przyjmowanie póz, zaszczepianie wokół siebie teatralnego szału i przywdziewanie masek, które pozwalały mu (i)grać ze światem – na śmierć i życie – o pożywkę dla wyobraźni, utrzymującej wspomniany wcześniej „kokon” chociaż odrobinę nad ziemią. Przywodzi to na myśl przypadek Doriana Graya, który stawał się tym piękniejszy zewnętrznie (jak słowa poety), im większemu spotworzeniu (teatralizacji) ulegał jego „portret wewnętrzny”. W podobne pułapki egzystencjalne wpadali też czytelnicy, którym natura poskąpiła talentu do uprawiania tego typu kompensacyjnej działalności artystycznej, a którzy nie zamierzali iść w ślady Ludwika Spitznagla i innych bezkompromisowych samobójców. Niemożność odnalezienia naturalnej symbiozy między marzeniem a rzeczywistością z czasem zaowocowała scenicznym wywoływaniem zdarzeń, „układaniem dramatu”, teatralizacją gestów. Skoro nie można było pisać (żyć) tak, jak się czytało, to należało „czytać”, a wręcz „zaczytywać” życie tak, jak chciałoby się je pisać. Skoro świat okazywał się koszmarem, to trzeba było „wysztafirować” go na koszmar w odcieniu literackim. Ale to już nie jest historia dziecka. 71 Sugestywnie brzmi w tym kontekście opis dziewicy, która „czarnymi weń oczyma patrzała i bladła” (w. 215). Zob. również przyp. 57. Nasuwa to skojarzenia ze wspomnianym już wcześniej poematem W Szwajcarii i obecnym w nim motywem przejścia spojrzenia mężczyzny z „nawiedzonej” książki na postać rychło blednącej kobiety. 72 Należałoby tu mówić o podwójnej sile owych słów, zważywszy na to, iż pozostawały one zazwyczaj w ścisłym, wręcz „wampirycznym” związku z przyswojoną treścią książek, które dawały twórcy asumpt do pisania, czyli do swoistego „wampiryzowania” rzeczywistości i „zasilania” świata poetyckiej wyobraźni jej przetworzonymi fragmentami. Wiązało się to zazwyczaj z „układaniem dramatu”, z prowokowaniem otoczenia do określonych zachowań. Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 49 2010-02-08 13:50:45 50 MAŁGORZATA SKIBIŃSKA Fragments of the Romantic “anatomy of bibliomania”: martyrology of child readers in Juliusz Słowacki’s Godzina myśli [Hour of Thought] Summary The article focuses on the problem of bibliomania, as “wildly excessive” reading of books in the 19th century became a phenomenon characteristic of the Romantic era. Reports of the emotional styles of reading at the time were often worrying, a fact that influenced the Romantic perception of literature as a threat to society and led to the emergence of the “murderous books” motif in literature itself. The present reflections refer primarily to literary portraits of readers, particularly to the figure of a reading child who – it seems – best reflects the axiological paradox (“heaven and torture”) of the 19th century attitude to books. A starting point for an analysis of the most famous Polish work (Godzina myśli [Hour of Thought]) that included the child reader motif is a reflection on the modern manifestations of cultural revalorisation of the paper codex paradigm and the resulting tendency of writers to popularise reading by using the figures of reading children, figures devoid of any traits of tragedy. The contact of the child protagonists from Słowacki’s poem with books is presented in the article as their most important, “Faustian” existential experience, but also an experience that anticipates and accelerates the protagonists’ future suffering, as it was the case of the protagonists of Frankenstein referred to in the analysis. Translated by Anna Kijak Prace Literackie 49, 2009 © for this edition by CNS Prace-Literackie-49.indb 50 2010-02-08 13:50:45