Nejslavnejsi pistolnik Divokeho Zapadu - Komunikat

Transkrypt

Nejslavnejsi pistolnik Divokeho Zapadu - Komunikat
CODZIENNIK FILMOWY
6 grudnia 2008
Wszystkie projekcje festiwalowe odbywają się w Kinie
KINOTEKA, sala nr 4 (Warszawa, Plac Defilad 1).
Nejslavnejsi pistolnik Divokeho
Polska krytyka od pewnego czasu utyskuje na diametralne różnice, które dzielą polską i czeską kinematografię. Pierwsza to ciężkie dylematy moralne oraz
pesymistyczny obraz świata. Ta druga natomiast to obraz zwykłego szarego człowieka podany z dystansem, ironią, w płaszczyku absurdu. Wszystko
wynika z tradycji czeskiego kina, a zwłaszcza jej największego osiągnięcia, jakim była Nowa Fala. Dzieła takich twórców jak Miloš Forman, Jiří Menzel, Vera
Chytilová inspirowane były włoskim neorealizmem.
Charakterystyczny, absurdalny humor, improwizowane dialogi i gra, przeważnie naturszczyków, stanowiły o odrębności tego kina. Czeska Nowa Fala
rozbijała wszelkie kanony tradycyjnej fabuły, wyróżniała się bezkompromisowością oraz eksperymentatorstwem. Twórcom przyświecała idea odkłamania
ekranowego obrazu świata, a tematykę zdominowały: zbiorowy los narodu oraz historyczne i współczesne doświadczenia jednostki poddanej totalitarnemu
zagrożeniu. Zwyczajne sprawy zwykłych ludzi, celne obserwacje obyczajowe i socjologiczne doskonale odbiły dylematy pokolenia naznaczonego
komunizmem. Filmy te potrafiły przedstawić rzeczywistość lat 60. z wrażliwością błyskotliwością.
Na tegorocznej EFeMce zostanie przypomniany film twórców epoki Nowej Fali, lecz zupełnie niekanoniczny. Chodzi o zapomnianego Lemoniadowego
Joe’ego (1964 r.) Oldřicha Lipskiego – reżysera, o którym Antonin J. Liehm napisał, że zas³uguje na wdziêcznośæ i s³awê za to, ¿e robi komedie. To trudny
do sklasyfikowania film, o parodystycznej fabule. Niemal wszystkie rekwizyty amerykańskiego westernu zostały tutaj sparodiowane, występują klasyczne
elementy – terroryzujący miasteczko Zły (w ciemnym ubraniu), przybywający z daleka Dobry (w białym). Dobry popija lemoniadę, natomiast nieogolony Zły
– mocniejsze trunki. Na deser, oczywiście, Piękna i Młoda, którą los pcha w ramiona Lemoniadowego Joe’ego. W Saloonie Trigger Whisky bardzo
pociągająca arizońska śpiewaczka Tornado Lou śpiewa, że whisky jest w jej stylu (Whisky, to je moje gusto). Zabici wstają z martwych i idą do domu,
z przestrzelonych brzuchów leje się wino. Czarne charaktery próbują dolać coś mocniejszego do lemoniady tytułowego bohatera, na nic jednak ich
knowania – jak mówi Joe – z³o nie ma szans z cz³owiekiem, który dobrze siê prowadzi.
Kiedy Lemoniadowy Joe trafił do kin na Zachodzie (Paryż, Nowy Jork, San Francisco), budził zachwyt. Jednak z przyczyn ekonomicznych nie został
zaprezentowany na publicznych pokazach, przez co stracił możliwość nominacji do Oscara. Ku rozczarowaniu jego twórcy, a także z uszczerbkiem dla
czeskiej kinematografii, został pominięty i zapomniany. Czy słusznie?
Na projekcję filmu, zapraszamy dziś o godzinie 22.10.
Karolina Śmigiel
,,mowione kino nieme, czyli
,,
i
Gdzie się podziały tablice z napisami?! Wbrew obawom nie zjadł ich dinozaur. Dziś o 20.30 podczas specjalnego
pokazu filmu Zaginiony świat po raz pierwszy nie będą one potrzebne. Zastąpi je żywy narrator benshi.
Dla widza recepta na udany seans kina niemego jest prosta. Wystarczą dwa składniki: stary film oraz muzyka
grana przez zespół. Aby stworzyć „świętą trójcę”, twórcy EFeMKi zdecydowali się dodać jeszcze komentarz
wykonywany na żywo. Kino nieme sta³o siê skostnia³¹ form¹ – mówi Michał Konca, dyrektor artystyczny
festiwalu. Eksperymenty zdarzaj¹ siê rzadko i dotycz¹ najczêściej warstwy muzycznej, ewentualnie świetlnej.
Dlatego z tradycji japoñskiego kina postanowi³em przywo³aæ postaæ narratora: benshi- tłumaczy.
Na Zachodzie narracja konstruowana jest za pomocą ruchomych obrazów. Z kolei sztuka Japonii opierała
się na silnej tradycji słowa mówionego. Obrazy w filmach były statyczne i pozbawione akcji. Dopiero benshi
ożywiał je słowem, stając się zarazem współtwórcą fabuły. Jego zadaniem było również objaśnianie mechanizmów
nowego medium, wyjaśnianie znaczeń obcych kulturowo oraz odgrywanie rozmaitych ról.
Podczas sobotniego seansu w rolę benshi wcieli się Grzegorz Drojewski, który od wielu lat dubbinguje
reklamy i kreskówki. Nie mia³em ³atwego zadania, gdy¿ nikt w Polsce wcześniej tego nie robi³ – opowiada. Sam
przet³umaczy³em tekst, a nastêpnie doda³em w³asne dopowiedzenia, kilka cytatów filmowych, trochê absurdu
oraz dowcipu w warstwie jêzykowej. Chcia³em wyrwaæ siê ze sztywnych ram epoki – tłumaczy.
Film Zaginiony świat jest pierwszą ekranizacją powieści Arthura Conan Doyle’a. Opowiada historię profesora
Challengera, który w głębi Puszczy Amazońskiej odkrywa rezerwat prehistorycznych zwierząt. Chcąc
udowodnić swoje racje, staje na czele wyprawy badawczej. W osiągnięciu celu chce mu jednak przeszkodzić
nikczemny profesor Summerlee. Naukowców co chwila atakują prehistoryczne stwory. Jeden z nich dostanie
się nawet na ulice Londynu i będzie siał postrach i grozę. Wybieraj¹c ten film chcieliśmy prze³amaæ rutynê
zwi¹zan¹ z puszczaniem w kó³ko tych samych tytu³ów, chocia¿by „Nosferatu”, „Gabinet Doktora Calligari”, czy
„Metropolis” - mówi Michał Konca. Ciekawostką jest to, że w filmie zastosowano rozwiązania techniczne,
których prekursorem był Georges Méliès.
Nie należy także zapomnieć o muzyce, której autorami są Kuba Bruszewski i Wojtek Błażejczyk (Demer di)
oraz Janek Jędrzejczyk (Nic innego). Podobnie jak profesor Challenger, muzycy powołali ekspedycję, której
celem było nagranie odgłosów ostatnich rodzimych dinozaurów, żyjących na terenie Puszczy Białowieskiej.
Dla mnie najtrudniejsze by³o dopasowanie tekstu do muzyki – opowiada Grzegorz Drojewski. Muzycy
wytworzyli wspólnie pewien mroczny poziom emocjonalny, któremu musia³em podporz¹dkowaæ tekst.
Grzegorzowi ciężko było forsować indywidualne pomysły, gdyż jego zdaniem muzycy zdążyli się już
przyzwyczaić do ich dominującej roli podczas seansu.
Czy widzowie zaakceptują eksperyment? Obawiam siê zniechêcania. Widzowie nastawieni s¹ na
bezpośrednie czytanie narracji. Ja bêdê spe³nia³ rolê filtra i wytwarza³ dystans pomiêdzy dzie³em a odbiorc¹ –
zastanawia się Grzegorz. Obecnie nieme kino kojarzy siê jednoznacznie z brakiem fraz mówionych – mówi
Michał Konca. Mam nadziejê, ¿e widzowie prze³ami¹ dotychczasowe przyzwyczajenia i nabior¹ ochoty do
eksperymentowania – dodaje.
Z kamera,
w kieszeni
Wydawać by się mogło, że przenoszenie filmów kręconych telefonem
komórkowym na duży ekran nie ma racji bytu. Nic bardziej mylnego. Tzw. filmy
komórkowe powoli wymykają się z ograniczających je kategorii i na całym
świecie zyskują rangę prawdziwego, kompletnego kina. Jednym z pionierów
w nobilitowaniu tego rodzaju kina jest paryski Festival Pocket Films. W 2005
roku Forum des Images postanowiło wykorzystać potencjał komórki, która od
5 lat (mniej więcej wtedy telefony zaczęły być wyposażane w ekran i kamerę)
nie jest niczym innym, tylko przenośnym kinem. Stworzony z tego powodu
festiwal jest świetnym dowodem na to, że za pomocą komórki można
stworzyć wszystko: od filmów krótko- i pełnometrażowych, przez dokumenty
i animacje, kończąc na filmach eksperymentalnych. Część produkcji
komórkowych można oglądać na wielkim ekranie, pozostałe natomiast na
specjalnym „drzewie komórkowym” skonstruowanym w Centre Pompidou.
Piąta odsłona festiwalu będzie miała miejsce 12, 13 i 14 czerwca 2009 roku
w Paryżu. Filmowcy, fotografowie, plastycy, performerzy i amatorzy nowych
technologii proszeni są o wysyłanie swoich filmów komórkowych na adres
podany na stronie www.festivalpocketfilms.fr
Podczas tegorocznej EfeMKi, dziś o godzinie 16.45 zostaną zaprezentowane
najciekawsze filmy paryskiego festiwalu.
Hanna Zakrzewska
Magdalena Ośko
Rozmowa z Tomkiem Jeziorskim,
Codziennik Filmowy: W twoim filmie dostrzec można dużą dojrzałość reżyserską i świadomość
warsztatu filmowego – ile dzieł masz w swoim dorobku? Kariera rozwija się prężnie?
Tomek Jeziorski: Ciężko mówić o karierze, ponieważ nigdy nie myślałem w takich kategoriach o robieniu
filmów. Do tej pory próbowałem różnych form filmowych – dokumentu, fabuły, teledysku, video artu. Jeżeli
coś kręcę, to raczej po to, aby samemu się czegoś nauczyć, a nie żeby pokazywać to na festiwalach. Pod
tym względem Bracia to mój debiut - pierwszy średniometrażowy film w moim dorobku.
CF: Skąd pomysł na film? Miłość braterska, czy raczej relacje pomiędzy braćmi, to temat dość często
poruszany w kinie. Co chciałeś osiągnąć, decydując się właśnie na taką tematykę? Co było twoją
inspiracją?
TJ: Inspiracji było na pewno wiele. Części z nich nie da się łatwo sformułować – to raczej pomysły na
dramaturgię, na konstrukcję postaci. Bohater filmu buntuje się przeciwko domowi rodzinnemu i zamieszkuje
w samochodzie. Najważniejsze dla mnie było pokazanie, że człowiek, który uważa się za dojrzałego,
okazuje się bardziej bezradny wobec świata zewnętrznego niż jego młodszy brat. To właśnie Michał
kumuluje w sobie emocje i potrzebę bliskości. Więc pod tym względem dużo bardziej interesuje mnie
młodszy brat i jego pełna desperacji walka o rodzeństwo.
CF: Czym jest dla ciebie kino? Tworzeniem alternatywnych światów, czy raczej uzupełnieniem
rzeczywistości?
TJ: Myślę, że za każdym razem, gdy tworzymy tzw. alternatywne światy, dzieje się to wobec
rzeczywistości, która nas otacza. Gdy sytuacja życiowa nas przytłacza, uciekamy w świat fantazji, ale
nawet w tej kreacji widać tragedię, z której ona wyrasta. Dlatego każdy film jest uzupełnianiem
rzeczywistości, ale też stwarzaniem jej na nowo. Dla mnie kino jest możliwością dialogu z ludźmi, bo
przecież film pokazuje się w jakimś konkretnym celu, a nie jedynie dla przyjemności bycia twórcą. Każdy
film coś przedstawia, a więc niejako narzuca widzowi swoją wizję świata. Wydaje mi się, że warto robić
takie kino, które wywołuje dyskusje. Nie musi się ono wszystkim podobać, ale każdy zachowa je w pamięci.
CF: Jak wyglądała praca nad Braćmi? Jak układała się współpraca z aktorami, z całą ekipą? Miały miejsce
jakieś niespodzianki, zabawne sytuacje?
TJ: Szczerze mówiąc, nie było czasu na zabawne sytuacje. Nakręciliśmy film w jeden dzień. Byłem tylko
ja, Marcin - niezawodny kierownik produkcji - i aktorzy. Nie mieliśmy światła, tylko kamerę, szczegółowy
storyboard i kilka pomysłów. Akurat tego dnia, w którym mieliśmy kręcić, samochód „występujący” w filmie
się popsuł. Był ranek, ja czekałem na aktorów przyjeżdżających z Krakowa. Byłem przerażony. Gdyby
właściciel starego Forda nie zainterweniował i nie naprawił samochodu (a przecież nie musiał) to wiadomo,
że film by nie powstał.
CF: Jesteś jednocześnie reżyserem, scenarzystą, montażystą i autorem zdjęć do Braci. Czy trudno było
połączyć te wszystkie obowiązki? Czy to raczej błogosławieństwo, bo można być w pełni niezależnym?
TJ: Co do zdjęć, to trudno jest mi zaufać innym ludziom – za bardzo zżyłem się z kamerą, żeby ją komuś
oddawać. Wymaga to zaufania, które buduje się podczas długotrwałej pracy z operatorem – mówiąc
krótko: trzeba się poznać. Nie wierzę, że kiedykolwiek zrobiłbym dobry film, wynajmując dobrego operatora
jedynie na czas zdjęć. Chodzi o to, żeby pomiędzy reżyserem i operatorem powstała nić porozumienia,
wiara w projekt i zaufanie. To samo dotyczy scenarzystów i montażystów. Z tym, że ja bardzo niechętnie
piszę scenariusze - po prostu nie umiem.
CF: Masz w planach kolejny film? Uchylisz rąbka tajemnicy, czego będzie dotyczył?
TJ: Mieszkam teraz w Krakowie i chciałbym zrobić film, który bardzo mocno będzie się wiązał z tym
miejscem. Fascynuje mnie to, jak traktuje się tu zagranicznych turystów. W Krakowie jest ich pełno, ale do
ich obecności wszyscy są przyzwyczajeni. W Warszawie zagraniczni goście kojarzą mi się bardziej z Wietnamem,
Turcją, czy Afryką. To bardzo ciekawe – spojrzeć na Polskę z perspektywy Obcego, bo nagle się okaże,
że to nie jest kraj, jaki malują nam polskie filmy typu Nigdy w Życiu, czy Dlaczego nie!, ale to też kraj ludzi
zgorzkniałych, wyrachowanych i nietolerancyjnych. Brakuje mi filmów, w których widać byłoby te dwie
strony medalu.
Usłyszane
KRZYSZTOF
Jakie s¹ twoje wra¿enia po pierwszym dniu festiwalu „EFeMKa”?
Szczerze mówiąc, pierwszy raz jestem na festiwalu filmów
niezależnych, ale zaprezentowane dziś filmy były bardzo ciekawe
i zupełnie inne od tego, co można spotkać w kinie.
ANTEK
Czy uwa¿asz, ¿e tego typu festiwale s¹ potrzebne dla m³odych
twórców?
Jak najbardziej. Sam jestem młodym filmowcem i popieram takie
inicjatywy. Umożliwiają one pokazanie się, zdobycie
doświadczenia, a także nowych kontaktów.
Rozmawiała: Hanna Zakrzewska
od widzow
i
MARTA
S¹dzisz, ¿e któryś z filmów móg³by pojawiæ siê w kinach i zyska³by
aprobatê szerszej publiczności?
Trudno powiedzieć, gdyż nie widziałam jeszcze wszystkich filmów, ale
niektóre na pewno wzbudziłyby zainteresowanie ze względu na ich
odmienność i pomysłowość.
Rozmawiała: Michalina Krogulecka
1
.
rezyserem filmu Bracia
koncert na japonczyka i dinozaury
i
Retrospektywa Festiwalu
Partnerskiego
Festival Pocket Films
Zapadu
10:30
11:15
Prezentacja filmów zrealizowanych za pomocą telefonów
komórkowych
11:00
13:45
Warsztaty filmowe/prezentacja sprzętu do edycji wideo firmy
Apple (przygotowana przez firmę iSource)
11:30
13:15
III Projekcja Konkursowa
13:15
13:30
Omówienie filmów konkursowych przez Jury
13:45
16:15
IV Projekcja Konkursowa
16:15
16:30
Omówienie filmów konkursowych przez Jury
16:45
17:40
Retrospektywa festiwalu partnerskiego:Festival Pocket Films
(Francja)
17:55
19:55
V Projekcja konkursowa
19:55
20:10
Omówienie filmów konkursowych przez Jury
20:30
21:45
Pokaz specjalny: Zaginiony świat, reż. Harry O. HoytFilm niemy
wyświetlany w technice 3D (projekcja anaglifowa) z muzyką
i lektorem (benshi) na żywo.
22:10
23:50
Pokaz specjalny Lemoniadowy Joe, reż. Oldřich Lipský
23:00
Impreza muzyczna dla Gości Festiwalu:5–lecie Stowarzyszenia
Filmforum Klub Festiwalowy Coffee Karma
Elfi und der Tod
Fischer (Niemcy)
reż. Karin Stoehr, Lars
Śmierć zostaje zdetronizowana i pozbawiona
swojej mocy. Jej nowym zadaniem, które uważa
za osobistą porażkę, jest opieka nad Elfi – małym,
ślicznym, rozgadanym, różowym dziewczątkiem.
Uroczy elf podbija jednak „serce” zgorzkniałej
Śmierci do tego stopnia, że gdy Nowa, Prawowita
Śmierć przychodzi by zabrać Elfi, Stara Śmierć
robi wszystko, aby ocalić swoją pupilkę. Przyjemnie
abstrakcyjna animacja, pełna dowcipnych
kontrastów i celowej prostoty, o bajkowej fabule
z jasnym morałem.
Marta reż. Adam Uryniak (Polska)
Od samego początku i bez żadnego ostrzeżenia
trafiamy do prywatnego świata tytułowej Marty.
Bierzemy udział w jej codziennych problemach,
małych szczęściach i częstych niestety niepowodzeniach. Bohaterka, mimo że ponosi kolejne
porażki na polu sercowym i zawodowym, wierzy
w lepsze jutro. To silna osoba, która dostrzega
ironię losu i walczy z nią, uzbrojona w poczucie
humoru. Niestety pod względem warsztatowym
film pozostawia wiele do życzenia. Można
wymieniać niezliczone wady i niedociągnięcia:
słaba gra aktorów, fatalne udźwiękowienie,
przerysowane sylwetki bohaterów i w końcu
sztampowa, serialowa fabuła. Jednak pamiętać
trzeba, że to film amatorski, którego twórców
krępowały liczne ograniczenia techniczne.
Zresztą „Marta” ma też momenty na które miło
popatrzeć - spotkanie bohaterki z „podróżnikami”,
czy choćby rola Michała Bursy stanowiąca tu
absolutną perełkę gry aktorskiej. Odrobina dobrej
woli i skupienia wystarczą, aby ten film w spokoju
obejrzeć i… zapomnieć, ponieważ na dłuższą
metę nie wyróżnia się niczym specjalnym.
Motion reż. Robin Whenary (UK)
Cudowne, niecodzienne ukazanie codziennych rzeczy.
Każdy kadr, mimo że zaskakujący perspektywą, jest
niesamowicie estetyczny. Whenary w intrygującym,
fotograficznym stylu pokazuje nam ruch: rytmiczny,
pulsujący i nagle przerwany. Zadziwiające, ile może się
zdarzyć w czasie jednego zakręcenia bączkiem. Motion to
bardzo przyjemne 5 minut miłych wrażeń artystycznych.
Polecam!
Słoweński dokument o ogromnej zmianie w kulturze
Romów, która nastąpiła w ciągu zaledwie trzech
pokoleń. Młoda reżyserka Martina Hudorovič to
jednocześnie bohaterka filmu, która wypowiedzi
młodych dziewcząt ze swojego środowiska konfrontuje
z przekonaniami pokolenia swojej babci. Ukazuje nam
dychotomię stylu życia Romów, powstałą na
przestrzeni lat. Widzimy różnice pokoleniowe między
młodymi ludźmi zdobywającymi wiedzę i korzystającymi
z życia, a ich dziadkami, którzy wciąż pamiętają czasy
skrajnego ubóstwa zmuszające ich do żebractwa.
Brawa dla młodej dziewczyny przybliżającej światu
swoją kulturę.
Aleja gwiazd reż. Michał Nowak (Polska)
Futurystyczna animacja – teledysk do hitu końca lat
80. Zdzisławy Sośnickiej Aleja gwiazd. Obraz
właściwie nie posiada fabuły, przywodzi raczej na myśl
animacje do pierwszych gier komputerowych,
zarówno pod względem technicznym, jak i wątpliwej
wartości artystycznym…
Może
Barbara Tołłoczko
D21 CUZ i HUSTLE
reż. Tomasz Porębski (Polska)
i
Iv projekcja konkursowa
reż. Michał Mróz (Polska)
,
Szczescie
Tytuł obiecuje znacznie więcej niż film
rzeczywiście daje. Ta animacja Michała Mroza –
zrealizowana w klasyczny sposób, metodą
poklatkową – koncentruje się wokół tematu
samotności i poszukiwania miłości. Bohaterem
filmu jest drzewiec, który usilnie stara się znaleźć
swoją druga połowę. Wysiłek, ku pokrzepieniu
serc, nie jest daremny – żywe drzewo znajdzie
wreszcie upragnione szczęście w kosmogonicznym
akcie, przywodzącym na myśl biblijne stwarzanie
Ewy. Film, choć sprawnie zrobiony, tak naprawdę
nie odbiega jednak standardem od kreskówek
emitowanych dzieciom na dobranoc. Piękna,
naiwna historia o miłosnym spełnieniu wionie
infantylizmem,
banałem
i
nadmierną
konwencjonalnością.
Teledysk promujący rapera D21, nakręcony do
utworu Cuz i Hustle z płyty Pain Abum. Typowa
sceneria
londyńskiej
ulicy,
piękne,
roznegliżowane kobiety, klasyczny wizerunek
rapera i klasyczny sposób jego pokazania. Dla
miłośników hip-hopu.
Sezon na banany
reż. Marta Nickowska, Magda Tomaszewska
(Polska)
Utrzymany w konwencji teledysku dokument o życiu
zblazowanej młodzieży – dzieciach bogatych
tatusiów lub po prostu środowisku tzw.
warszawki. Autorki filmu starały się zobrazować
świat ludzi kultury wolnego czasu, oddać klimat
nieznaczących rozmów i zachowań. Szkoda
tylko, że teza jest tutaj tak nachalna, a tendencyjne
pytania próbują ją tylko podtrzymać. Film nie
wnosi nic do tematu, nie wychodzi poza
schematy, jest tylko ładnym, laurkowym
obrazkiem. Nie krzywdząc nikogo, sposób
obrazowania
konsekwentnie
potwierdza
przypuszczenie, że twórcy Sezonu na banany
sami są częścią owego bananowego świata. Bez
świadomości i dystansu próbują ni to go bronić,
ni ganić. Film zupełnie płaski, mało błyskotliwy, jak
społeczność, o której opowiada.
Jury pokłada wielką nadzieję w Dla Ciebie i Ognia (Tibi et Igni) w reżyserii Mateusza Jemioła i Tomasza
Zasady. Film wywołał spore emocje: na sali dało się słyszeć nerwowe śmiechy, niektórzy zamykali oczy,
sugestywne obrazy zmusiły nawet kilkoro widzów do wyjścia z sali. Po projekcji rozpoczęła się gorąca
dyskusja, której przewodniczyli Andrzej Wolf oraz Rafał Listopad. Młody twórca (obecna była tylko połowa
reżyserskiego składu) usłyszał słowa pochwały za profesjonalne zdjęcia i trzymającą w napięciu fabułę. Nie
ominęło jednak Mateusza Jemioła kilka słów krytyki – m.in. za zbyt banalne zakończenie psujące efekt.
Pierwszego dnia festiwalu mieliśmy także okazję zobaczyć szereg filmów krótkometrażowych. Podczas
pierwszej projekcji konkursowej faworytem widzów została produkcja polsko-francuska Rue de la Source Ivo
Krankowskiego i Krzysztofa Umińskiego oraz Klej Przemysława Filipowicza.
Późnym wieczorem emocje nieco opadły. Widzowie, zmęczeni porannym szkoleniem Enterprise Europe
Network oraz konkursowymi projekcjami, mieli do wyboru dwie propozycje – retrospektywę włoskiego
Lucania Film Festival oraz koncert nieznanej jeszcze szerokiej polskiej publiczności Julii Marcell. Z niecierpliwością
czekamy na drugi dzień „EFeMKi”. Oby emocje były jeszcze większe!
Julia Krzywicka
Grandmother told me reż. Martina Hudorovič
(Słowenia)
Animacja reż. Cyprian Demianiuk Defekt Masy
(Polska)
Jedna scena. Przepis na kulturę.
dowcipne, ale ja się nie uśmiechnęłam.
Od naszego ostatniego spotkania minął już rok. Witamy ponownie w kinowych kuluarach! Na wstępie
przypomnijmy: zwycięzcą „EFeMKi” 2007 został Maciej Buchwald, a jego dzieło Nie ma o czym milczeæ
zawojowało filmowe salony. Kto – dziwnym trafem – nie zdążył zobaczyć zwycięskiej produkcji w zeszłym
roku, miał okazję zapoznać się z nią podczas otwarcia „EFeMKi” 2008. Co jednak bardziej nas ciekawi, to
kto zostanie tegorocznym bohaterem. Kto ma szansę stać się nową gwiazdą polskiego kina niezależnego?
festiwalu
Iii Projekcja
Staruszkowie, którzy z zapałem wykonują ćwiczenia gimnastyczne, biorą udział w zawodach, czy wesoło
tańcują? To dziś w Polsce rzadki widok, a jednak tak wygląda codzienność członków Zwartej Braci Sokoła
w Krakowie. Ta prężnie działająca organizacja (działająca przy Polskim Towarzystwie Gimnastycznym Sokół)
to dzieło energicznej pani Haliny Brzezińskiej, dla której ćwiczenia gimnastyczne są tylko pretekstem do
łączenia starszych ludzi w społeczność przyjaciół niosących sobie pomoc i wsparcie w codziennym życiu.
Dokument pokazuje przygotowania Zwartej Braci do wielkiego wydarzenia – balu seniora. Wszystko odbywa
się oczywiście pod dyktando pani Haliny. Wśród tłumu bohaterka sprawia jednak wrażenie osoby samotnej,
chwilami nawet zgorzkniałej. Jednocześnie to osoba niezwykle wielkoduszna, całe serce wkładająca w
działalność Braci. To dzięki niej nie może być tu mowy o izolacji osób starszych. Film przekonuje, że zawsze
„pięknie jest żyć”.
Podsumowanie pierwszego, dnia
Saving Mom and Dad
reż. Kartik Singh (Francja)
V Projekcja Konkursowa
Ravi, mały Sikh, pod wpływem indoktrynacji
swojego nauczyciela próbuje nawrócić rodziców na
chrześcijaństwo. Pragnie, aby po śmierci poszli do
nieba. Interesująco wypada zestawienie dwóch
odległych od siebie kultur i religii, reprezentowanych
przez dość przerażającego, psychopatycznego,
bladolicego blondyna i pełnych rozsądku oraz
spokoju Hindusów. Interesująco, ale jednak zbyt
nachalnie i jednoznacznie. Nie ma tu miejsca na
żadne wątpliwości, po której stronie się
opowiedzieć – wiadomo, że aryjskopodobny
chrześcijanin to ten zły, którego należy
napiętnować. Czy na tym ma polegać lekcja
tolerancji? Tak czy inaczej, film Singha świetnie
pokazuje, że porozumienie ponad podziałami nie
jest, niestety, do końca możliwe. I pewnie nigdy nie
będzie…
Poddasze reż. Łukasz Bursa (Polska)
Dwóch windykatorów na ponurym strychu próbuje
wyciągnąć od młodego mężczyzny pieniądze. Gdy
ten się opiera, grożą mu egzekucją za pomocą piły.
Ciągle jednak ktoś im w tym przeszkadza – a to
dwie plotkujące dziewczyny wieszające pranie, a to
mężczyzna, który za pomocą skomplikowanej
maszynerii zestrzeliwuje hejnalistę na pobliskiej
wieży. Film jest nieprzekonujący i pozbawiony
świeżości i nowatorstwa, bo pomysł był wcześniej
mocno eksploatowany. Co gorsza, Poddasze nie
jest ani trochę zabawne, a kolejni, w zamierzeniu
niespodziewani goście, niczym nie zaskakują.
Aktorzy, niestety, nie pomagają – swoją grą
wzmacniają tylko wrażenie, że mamy do czynienia
z zupełnie amatorskim, w złym znaczeniu tego
słowa, kinem.
Voor een paar knikkers meer
reż. Jelmar Hufen (Holandia)
Dominikana reż. Jakub Kędziorek (Polska)
Tematyka Dominikany przywołuje na myśl klasyczne
kino amerykańskie lat 40. i 50. Film noir z krążącym
nad bohaterami fatum i wielką namiętnością, z femme
fatale, tajemnicą i zbrodnią. Mamy tu więc miłosny
trójkąt, który będzie się próbował uwolnić od przemocy
i odciąć od przeszłości. Główny bohater z naiwnością
stwierdza, że chce zmienić swoje życie. Wikłając się
jednak w kolejną zbrodnię, nie jest w stanie uciec
przed swym losem. Potencjał filmu Jakuba Kędziorka
tkwi zwłaszcza w scenariuszu i grze aktorskiej (rola
Daniela Wieleby!). Jednak cóż z tego, że został
sprawnie zrealizowany, kiedy estetyka przypominająca
kryminalne seriale telewizyjne znacznie go spłaszcza.
A gdyby tak pobawić się konwencją?
Raz, dwa, trzy reż. Aleksandra Ząb (Polska)
Zbolała twarz kobiety składającej zeznania, pokazana
w zbliżeniu, które wywołuje u widza niepokój. Reżyser
– Aleksandra Ząb – wzmaga go jeszcze, każąc snuć
swej aktorce intymną relację z rodzinnej tragedii.
Historia przypomina losy Julie z Niebieskiego
Kieślowskiego, tym bardziej, że w tym przypadku
ukojenie po stracie najbliższych można znaleźć tylko w
innej namiętności. Największą siłę daje bowiem
miłość. W filmie Aleksandry Ząb brakuje jednak
wizualnego wysmakowania, którym urzekał film
Kieślowskiego. Bez magii obrazu, maestrii dźwięku
i metafizyki wreszcie, historia staje się zwykłą
opowieścią o ludzkich, pogmatwanych losach.
Konstatacja smutna, ale jakże oczywista.
Familienschaukel reż. Tobias Wieman (Niemcy)
Kameralna historia dwóch mężczyzn rozmawiających
o miłości, a właściwie braku spełnienia. Ten statyczny
obraz emanuje ciepłem, rodzinną atmosferą, oraz
poczuciem humoru. Familienschaukel pociesza
faktem, że nie tylko kobiety przeżywają huśtawki
emocji i namiętności.
Karolina Śmigiel
Miejscowy plac zabaw to jedyne miejsce, gdzie
grupka dzieciaków, bohaterów filmu, czuje się
naprawdę jak u siebie. W rodziców nie znajdują
zrozumienia, a na siebie nawzajem mogą liczyć
zawsze. Nic więc dziwnego, że gdy dwóch
miejscowych oprychów wypędza ich z placu,
postanawiają z nimi walczyć. W tym celu proszą
o pomoc najtwardszego chłopaka w okolicy. Film
ten jest klasyfikowany jako dziecięcy, więc prosta
fabuła jest jak najbardziej zrozumiała. Porządnie
zrobiony, z ładnymi buźkami małoletnich aktorów,
budzi sympatię, a ponadto pokazuje polskiemu
widzowi kawałek Holandii. Plac zabaw i okoliczne
ulice świecą czystością, wszędzie panuje
porządek. Nie ma tu, tak często obecnego w polskim
kinie, brudu, nastroju przygnębienia. Ale to
oczywiście nie oznacza, że jest to szczęśliwszy
świat.
petla
reż. Michał Zakrocki (Polska)
,
Joachim był dobrze zapowiadającym się chirurgiem,
wzorowym obywatelem, ale jeden wypadek zrujnował
całe jego życie. Jego najwierniejszym towarzyszem
stała się wódka. Pêtla to portret człowieka zagubionego,
zniszczonego przez alkohol i osamotnionego w swojej
walce, chociaż otoczonego przez ludzi. Film czerpie
pełnymi garściami ze znakomitego dzieła Hasa. 16
minut to, w tym przypadku, za mało, aby opowiedzieć
wiarygodną, bezpretensjonalną historię człowieka
pogrążonego w kryzysie. Pochwalić trzeba jednak
stronę wizualną filmu – dzięki dobrym zdjęciom oraz
świetnemu montażowi ten kwadrans mija bezboleśnie.
Zirrussommer reż. Markus Kaatsch (Niemcy)
Richard jest byłym nauczycielem, który, oskarżony
przez uczennicę o molestowanie, zmuszony został
przenieść się na wieś. Mieszka tam z byłą żoną i jej
przyjaciółką (partnerką?). Jeśli dodamy do tego
jeszcze wspomnianą uczennicę, która po latach
postanowiła odwiedzić swojego ulubionego, jak
twierdzi, nauczyciela oraz miejscowego chłopaka,
który sypia z przyjaciółką żony Richarda, powstaje z tego
dosyć osobliwa siatka powiązań. Cały film utrzymany
jest w klimacie nieco surrealistycznym, niemiecka wieś
skąpana jest w surowym, nieprzyjemnym słońcu, a po
niebie cały czas wędrują tytułowe cirrusy. Film nie
porywa, sprawia wrażenie niedookreślonego, za mało
wyrazistego.
Bracia reż. Tomasz Jeziorski (Polska)
Kuba nie dogaduje się z rodzicami, postanawia więc
zamieszkać w starym samochodzie, który dostał od
dziadka. Przy naprawie pomaga mu młodszy brat,
Michał, dla którego Kuba jest autorytetem. Bracia mają
ze sobą dobry kontakt, ale do czasu… Film
Jeziorskiego najbardziej przemawia do mnie swoim
wewnętrznym spokojem, wyciszeniem. Nie próbuje
uwodzić widza szaleńczym tempem, czy efektownymi
sztuczkami formalnymi. I dzięki temu jest wiarygodny
i szczery. Nie potrzeba wielkich, patetycznych słów, czy
głośnych krzyków, aby uwierzyć w prawdziwość,
niełatwej przecież, relacji pomiędzy braćmi. Tak właśnie
najczęściej wygląda życie.
The Children s Tree
reż. Abel Ruiz-Vazquez (Niemcy)
Czy małej dziewczynce uda się dostać na
czarodziejską huśtawkę zawieszoną na niezwykłym
drzewie? Pełna uroku, niespełna 3-minutowa,
animacja o sile wyobraźni i dziecięcych (ale czy
tylko?) marzeniach. Czaruje i koi skołatane nerwy,
głównie dzięki pastelowym barwom i bajkowej
muzyce. Może na chwilę warto wyłączyć się z chaosu
codziennego życia i spróbować dostać się na takie
drzewo?
Marionetki
reż. Marta Szymanek, Michał Mróz (Polska)
Stylowa, melancholijna, utrzymana w pięknej
kolorystyce i podkreślona nastrojową muzyką
animacja o lalkarzu i marionetkach. W ciągu dwóch
minut autorom udało się pokazać starość, przemijanie
i śmierć, i to w sposób sugestywny i niebanalny.
Hanna Zakrzewska
Beger reż. Cyprian Demianiuk (Polska)
Dwuminutowy dowcip. Sfrustrowany młody reżyser,
który na festiwalach dostaje tylko wyróżnienia za
poczucie humoru, a ma ochotę na Grand Prix,
dogaduje się z dyrektorem jednego z festiwali: 12
tysięcy za główną nagrodę. A wszystko kręcone ukrytą
kamerą.
Redaktor naczelna: Barbara Piechowicz
Oprawa graficzna: Agata Środa
Korekta: Zuzanna Waś, Joanna Jastrzębska
Agnieszka Skibicka
Zdjecia: Zuzanna Waś
Redaktorzy: Paweł Adam Kałużyński, Julia
Krzywicka, Magdalena Ośko, Alicja Symela, Karolina
Śmigiel, Barbara Tołłoczko, Wojciech Unterschuetz,
Zuzanna Waś, Hanna Zkarzewska, Michalina Krogulecka,
Dominika Sokołowska, Marcin Radomski
Wczoraj zamieściliśmy tekst o Lucania Film Festival autorstwa Julii Krzywickiej.
i
Konkursowa
.
Pieknie
jest zyc reż. Przemysław Filipowicz (Polska)
,