Chrystus cierpiący. V. Droga krzyżowa. 189 KB Pobrań

Transkrypt

Chrystus cierpiący. V. Droga krzyżowa. 189 KB Pobrań
1
[Druk: „Przewodnik Katolicki” 13(1928), s. 186-188.]
Chrystus cierpiący.
V. Droga krzyżowa.
(Wspomnienia z pielgrzymki do Ziemi Świętej)
Było to w piątek, 15 lipca, o godzinie drugiej po południu. Wyszliśmy z Casa
Nuova OO. Franciszkanów razem z innymi pielgrzymami, by wziąć udział w Drodze
krzyżowej. Drogę krzyżową odprawia się w Jerozolimie każdego piątku o godzinie
trzeciej. Szliśmy wspólnie z czterema klerykami amerykańskimi. Poznaliśmy ich
w klasztorze. Od pierwszej chwili łączyła nas z nimi serdeczna przyjaźń. Znajdował się
wśród nich również M. Lord.
M. Lord był profesorem historii przy uniwersytecie w Cambridge, w Ameryce
Północnej. Był on protestantem. Przed dwoma laty nawrócił się i wstąpił jako zwyczajny
kleryk do seminarium duchownego w Bostonie.
Polska zawdzięcza temu wielkiemu uczonemu niesłychanie dużo. Liga Narodów
powierzyła mu bowiem w swoim czasie ustalenie granic zachodnich Polski. Zadanie
to spełnił M. Lord sumiennie, kierując się przy tern jak największą życzliwością
dla Polaków.
Znał on przecież historję Polski tak, jak może żaden inny cudzoziemiec. O drugim
rozbiorze Polski wydał nawet osobne dzieło. Przy tej sposobności odwiedzał też często
Poznań, który mile wspominał.
Jaki ja jestem szczęśliwy, - mówił mi często, - że będę kapłanem! Oby ten dzień
chciał nadejść jak najrychlej!
Budowałem się jego pobożnością. - Pielgrzymkę odbył, jak opowiadał,
z wdzięczności dla Boga, za łaskę nawrócenia.
- W tym dniu czuł się źle i gorączkował całą noc. Upały jerozolimskie
wyczerpywały go zbytnio.
Nie chciał jednak opuścić Drogi krzyżowej. Z gorączką zwlókł się z łoża i poszedł
z nami. Dochodzimy do „koszar Piłata”. Ta jest bowiem pierwsza stacja Drogi krzyżowej.
Zgromadziło się dużo pielgrzymów. Widzę misjonarzy z misyj zamorskich, kapłanów,
zakonnice i wielką ilość świeckich z wszelkich możliwych krajów i ras. Jest nawet dwóch
biskupów.
Jeszcze brak kilku minut do trzeciej, a już wszyscy zebrani. Chowamy się w cieniu,
siadając na kamieniach. Odmawiamy różaniec. Niebo śle żar i płomień. Rozpala stare
głazy i murowania.
2
Wybiła godzina trzecia. Jeden z Ojców Franciszkanów, ubrany W komżę i stułę,
odmawia modlitwy wstępne. Odmawia je po włosku. Klękamy wszyscy.
Pierwsza stacja. Piłat wydaje wyrok śmierci na niewinnego Jezusa. Pan Jezus
milczy. Ofiaruje życie swoje za grzechy nasze. Ofiarowan jest, iż sam chciał,
a nie otworzył ust swoich.
Jeśli się przypomni, że to wszystko działo się tu oto, na tem miejscu, na którem
klęczymy, to - aż ciemno się robi przed oczyma... a serce uderza silnie, z nadmiaru
boleści...
Wstajemy. Procesja rusza dalej. Droga krzyżowa w Jerozolimie! Odtąd pójdziemy
już tą samą drogą, którą tu kiedyś Jezusa prowadzono - z krzyżem na ramieniu. Będzie to
droga, której chyba nie zapomni się do śmierci...!
Druga stacja znajduje się w bramie „koszar Piłata”. Tutaj włożono Jezusowi
na ramiona ciężki krzyż. Pan Jezus chętnie go przyj-[s. 186]muje, bo „Bóg włożył nań
nieprawości wszystkich nas”.
Idziemy dalej. Przed nami chłopiec arabski niesie czarny krzyż. Obok uwija się
kawas, służący z patriarchatu, z pałaszem u boku. Idzie naprzód i zatrzymuje ruch uliczny.
Jadący na osiołkach czy wielbłądach czekają, dopóki procesja nie przejdzie.
Spuszczamy się do doliny Tyropeon.
Naprzeciw hospicjum austriackiego jest trzecia stacja. Tu Zbawiciel upadł po raz
pierwszy. Wycieńczony był i osłabiony upływem krwi. Brutalnie zapewnie obeszli się
z nim żołnierze. Dzikie lamparty, jak ich nazywa jeden z męczenników, rzuciły się nań.
Szturchańcami i biczem zmusili go, by powstał. Czwarta stacja! Najświętsza Marja Panna
spotyka Syna swego. Marja była w tym czasie w mieście. Przeczuwała coś złowrogiego.
Naraz ten krzyk ogłuszający - co go echo niosło po uliczkach miasta świętego. Mówili jej,
że Jezusa chcą stracić. Więc pobiegła co tchu - i spotkała go: Jej Syn jako zbrodniarz
pospolity w drodze na Golgotę, kędy tracą skazańców...
Napół omdlała przecisnęła się przez tłum. Ujrzała go we krwi samej z bladością
przedśmiertną na licach...
Mówi legenda, że Marja spotkała Syna swego w bramie. Tuż opodal i dziś tu jest
brama, jakby na pamiątkę. Na tem miejscu też wybudowano w pierwszych wiekach
kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Płaczącej. Dziś znajduje się tam kościół
katolickich Ormian. Cichy to kościółek. O każdej porze dnia zawsze tam ktoś na
modlitwie. Do Marji Płaczącej modlą się tu pielgrzymi. O pocieszenie w smutku się
modlą. Boć jakiż to był smutek! - Jako morze była boleść Twoja, o Marjo! Ona Matka
słodka, co marzyła o Jezusie sny takie cudne, tam w cichem Nazaret wśród kwiatów
i woni! A teraz stała we łzach cała, zemdlona...
3
Ruszamy dalej. I Chrystus szedł dalej, szedł cały wyczerpany, krwią broczący.
Przodem jechał rotmistrz konno. Za nim szli skazańcy, każdy otoczony czwórką żołnierzy.
Na końcu kaci z narzędziami męki. Niesiono również na drążkach tabliczki z wypisanem
nazwiskiem każdego skazańca. Pochód zamykał pluton legjonistów rzymskich. Wszerz
i wzdłuż, niby rzeka szeroka, przelewał się tłum.
I upadł zapewne Zbawiciel na jeden z tych kamieni, o które się potykamy.
Zatrzymał się pochód. Trzeba mu pomóc, zakomenderował rotmistrz, bo nie dojdzie.
Ale któżby się poniżył i dopomógł skazańcom!
Szedł podle drogi robotnik Szymon, wracając z pola z dwoma synkami. Chwycili
go żołnierze i przymusili. I niósł Szymon Cyrenejczyk Pański krzyż...
Cyreneusza pod ciężar krzyżowy
Przyjmuje Jezus, a wszystkim gotowy
Zapłacić niebem, kto Mu w tej ciężkości
Ulży z litości.
Wybudowano na tem miejscu małą, cichą kapliczkę. Zwracamy się teraz ku
zachodowi. Idziemy ulicą pod górę. Ulica ta nazywa się Tarik es-Alam - ulicą Bolesną.
Pełno tu bazarów - ludzi kupczących, zajętych codziennością. Nikt nie zwraca na naszą
procesję uwagi. Mijają nas ludzie obojętni, z nudą na twarzy. Z okna wychylają się
dzieciaki arabskie i plują na nas, a potem cofają się w głąb za kraty. Tak samo jak kiedyś...
Ludzie tutejsi podobni do tych, co byli sprawcami męki Pańskiej. Oni tam śnią na Jozafata
dolinie, przywaleni głazami - ale ich nienawiść pozostała!
Szósta stacja. Stajemy. Znajduje się na tem miejscu stary dom żydowski. Kiedyś
tu miała mieszkać Weronika. Stała przy drzwiach i ujrzała Zbawiciela. Cały był zawalany
plwociną i krwią i błotem ulicznem... I litość ją zdjęła. Przedarła się przez pluton
żołnierski i otarła Mu czoło. Na progu stoi młoda Arabka, wedle zwyczaju z zasłoną
na twarzy. Jak nietrudno wyobrazić sobie Weronikę!
Siódma stacja. Pan Jezus upadł po raz drugi. Bo nic już prawie nie widział.
Oczy mu zachodziły krwią i łzami. I leżał niewinny baranek w błocie ulicznem: Robak
a nie człowiek, pośmiewisko ludzi i wzgarda pospólstwa. Było to właśnie w bramie
miasta, w Bramie Sądowej. Tutaj według zwy-[s. 187]czaju odczytywano skazańcom
wyrok śmierci po raz wtóry. Oczy moje spotkały się w tej chwili z wzrokiem M. Lorda.
Był cały wzruszony i chustką ocierał łzy.
Idziemy dalej pod górę Golgotę. Przystajemy. Jest to stacja ósma, gdzie Pan Jezus
spotkał płaczące niewiasty. Cóż mogły więcej uczynić dla Pana? Niosły w darze łzy
kochającego serca. Płakać im jednak należało nad synami własnymi.
4
Spotykamy Arabki i Żydówki z nienawiścią na twarzy. Gdyby dziś Chrystus szedł
tędy, one by nie płakały! Ukrzyżuj Go, wołałyby, jak niegdyś wołano. Ale są i litościwe,
płaczące niewiasty wśród naszej procesji. Przybyły z dalekich lądów, by choć ucałować
kamienie, po których Chrystus stąpał kiedyś...
Na miejscu ósmej stacji wybudowali zakonnicy greccy nieduży klasztorek.
Pan Jezus upada po raz trzeci. To miejsce święte oglądamy i czcimy przy klasztorze
Abisyńczyków. Jest to stacja dziewiąta.
Pięć ostatnich stacyj i scen dramatu wielkopiątkowego kryje bazylika, która się
wznosi nad Golgotą i Grobem Pańskim.
Golgota! Jeszcze kilka kroków do niej. Kiedyś góra skalista i naga, podobna
do trupiej czaszki. Na niej porozrzucane bielały trupie piszczele skazańców.
Droga krzyżowa wynosiła kiedyś zaledwie 600 metrów. Dzisiaj idzie się dłużej.
Uliczki są bowiem kręte i pozagradzane.
Myśl nasza cofa się wstecz aż do Wielkiego Piątku. Tą samą drogą szła też
procesja! Krwawa to była procesja. Tworzyli ją ludzie pełni nienawiści dla swej Ofiary.
Jezus wpośród pospólstwa i gawiedzi ulicznej. Ten sam upał, to samo niebo, to samo
słońce, olśniewające a posępne. I powietrze to samo, którem Chrystus oddychał...
Droga krzyżowa w Jerozolimie! Idąc drogą tą bolesną, Chryste, Tyś wiedział,
że my nią kiedyś pójdziemy, bez Ciebie, ale z Tobą w duchu i w sercu.
X. Posadzy [s. 188]