Jazzomb!e - najbardziej ywiołowa muzyczna hybryda
Transkrypt
Jazzomb!e - najbardziej ywiołowa muzyczna hybryda
radio Toksyna FM - radio internetowe Jazzomb!e - najbardziej żywiołowa muzyczna hybryda Autor: Administrator 15.03.2014. Zmieniony 17.03.2014. 7 marca 2014 roku w gdyńskim Uchu byliśmy świadkami narodzin nowej świeckiej tradycji: Jazzomb!e. Jest to wspólna trasa zespołów Lao Che i Pink Freud, która łącznie obejmuje dziewięć miast w całej Polsce. Pierwszy koncert miał miejsce właśnie w Gdyni i przyciągnął do Ucha ogromną rzeszę fanów obu formacji. Jazzomb!e – dwugłowy twór, do którego byłem nastawiony bardzo sceptycznie, głównie ze względu na różnorodność gatunkową obu zespołów, okazał się być piękną, muzyczną istotą, porywającą swym brzmieniem i energią każdego, kto miał okazję uczestniczyć w piątkowym koncercie. Mój sceptycyzm wynikał również z (przyznaję się bez bicia) braku dobrego zaznajomienia się z twórczością Lao Che – nigdy nie przepadałem za tego rodzaju muzyką, co sprawiło, że piątkowy występ formacji był dla mnie swoistą niespodzianką. Zaskakująca była również proporcja zwolenników Lao Che oraz Pink Freud sprawne oko obserwatora było w stanie wyłapać jak klaruje się ilość fanów obu zespołów. Znacznie większą liczbę stanowili słuchacze Lao Che, co od razu wzbudziło we mnie ciekawość w jaki sposób zareagują na jazzowe brzmienie Pink Freud, tak przecież odmienne od twórczości Lao Che. Pierwsi na scenie pojawili się muzycy Pink Freud w nieco innym składzie niż zazwyczaj. Na koncercie nie pojawił się Tomasz Duda saksofonista barytowy, który został zastąpiony przez Karola Golę, idealnie współtworzącego charakterystyczną dla muzyków Pink Freud sceniczną chemię. Formacja kierowana przez Wojtka Mazolewskiego została, myślę, przyjęta przynajmniej na początku z dozą dystansu. Być może stało się tak za sprawą utworu otwierającego cały występ, na którym nie zabrakło niespodzianek, Konichiwa, z albumu Horse and Power. Jest to kompozycja o dość stonowanym brzmieniu i przeważający wśród publiczności fani Lao Che mogli spodziewać się czegoś innego nie musieli długo czekać. Energia kipiąca z następnych utworów porwała publiczność bez reszty (Pink Hot Loaded Guns, Burbon), co sprawiło, że pod sceną zaczął pojawiać się taneczny ruch, gromkie brawa oraz mnóstwo uśmiechu. Interakcja, którą zapoczątkowali muzycy Pink Freud udzieliła się również im Adam Milwiw Baron grający na trąbce, podczas wykonywania solówki w kompozycji Burbon wręcz wystrzelił na środek sceny, pozbywając się słuchawek. Wojtek Mazolewski natomiast, w przerwach między utworami, sypał anegdotami, co dodatkowo sprawiło, że publiczność licznie zgromadzona w gdyńskim Uchu odebrała występ Pink Freud jako jeden wielki pozytyw. Jak już wspomniałem, nie zabrakło niespodzianek pierwszą z nich było wykonanie utworu Pinda Linda, którego już sam tytuł wzbudził wiele uśmiechu, a samo brzmienie napełniło nadzieją na to, że już niebawem może ukazać się nowy materiał spod szyldu Pink Freud. Płomień nadziei został podsycony informacją, której Wojtek Mazolewski, już oficjalnie, udzielił ze sceny w gdyńskim Uchu będzie reedycja albumu Horse and Power, na którym pojawią się cztery nowe kompozycje. Zdecydowanie jest na co czekać, bowiem dodatkowo, mieliśmy okazję usłyszeć inny utwór, który najprawdopodobniej znajdzie się na krążku End And The Eight. Do tego zacnego grona kompozycji w piątkowy wieczór dołączyły również znane szerszej publicznośći G-Spot, Horse and Power, a także Flying Dolphy, który zwieńczył występ grupy Pink Freud. Po godzinnym secie zaprezentowanym przez formację Wojtka Mazolewskiego, na scenie pojawili się muzycy z płockiego zespołu Lao Che. To był pierwszy występ na żywo grupy Lao Che, który miałem okazję zobaczyć. Pierwszym wnioskiem, który błyskawicznie pojawił się w mojej głowie było to, iż choć pod względem stylistycznym zespół jest bardzo mocno zróżnicowany, to muzyka, którą tworzą jest osadzona w mocno energicznym klimacie, czego dowodem było początkowo nieśmiałe pogo. Myślę, że ogromnym zaskoczeniem, nie tylko dla mnie, było zaprezentowanie dwóch kompozycji, które nie wywodzą się spod szyldu Lao Che. Były to Tata Dilera z repertuaru Kazika oraz Babę Zesłał Bóg Renaty Przemyk. Innym, bardzo ciekawym i dość nietypowym akcentem, było wykonanie utworu Astrolog, który powstał na bazie Romantyczności Adama Mickiewicza przyznam szczerze, że występ Lao Che jako całość był dla mnie muzyczną ciekawostką okraszoną momentami mocnym, gitarowym brzmieniem. Wszyscy czekali jednak na moment kulminacyjny wieczoru. Podczas trasy Jazzombi!e Tour obie kapele łączą swe siły dając na wpół improwizowany występ. Nie lada niespodzianką był występ Wojtka Mazolewskiego, grającego na gitarze, który został nazwany przez Spiętego (lider Lao Che) początkującym, trójmiejskim gitarzystą, co wywołało salwę śmiechu i braw. Chemia, która wytworzyła się między muzykami obu formacji była niebywale intensywna muzycy nie potrzebowali http://www.toksyna.fm Kreator PDF Utworzono 2 March, 2017, 21:29 radio Toksyna FM - radio internetowe wzajemnego spoglądania na siebie oraz pilnowania momentu, w którym dany instrument winien wejść sprawiali wrażenie muzycznego kolektywu nie splamionego tremą, czy nieśmiałością. Zaskakujący jest fakt, że Panowie z obu kapel mieli tylko trzy próby, podczas których spotkali się grając w momencie, gdy Rafał Klimczuk uraczył mnie tą informacją ciężko było mi w to uwierzyć. Podczas koncertu w gdyńskim Uchu wspólny set składał się w głównej mierze z utworów projektu Koli, który niegdyś tworzyła część załogi Lao Che. Usłyszeć Poszłem do sklepu (Szemrane Tango), Kukurydzę czy Ekwilibrystykę 1931 w 10-osobowym składzie było nie lada przeżyciem dla zgromadzonej w Uchu publiczności. Na to wszyscy czekali i podejrzewam, że nikt nie mógł czuć się zawiedziony. Występ został zwieńczony zdjęciem koszulek przez muzyków obu formacji, choć nie wszyscy podjęli się tego przedsięwzięcia. Tomek. http://www.toksyna.fm Kreator PDF Utworzono 2 March, 2017, 21:29