Irma Maria Hlawaty we wspomnieniach
Transkrypt
Irma Maria Hlawaty we wspomnieniach
Irma Maria Hlawaty we wspomnieniach Autoportret malarki (ze zbiorów Muzeum Ziemi Kłodzkiej) 1 IRMA MARIA HLAWATY urodziła się 5 lipca 1907r. w Mielnicy w województwie tarnopolskim. Zmarła 31 grudnia 1980r. w Bystrzycy Kłodzkiej. Szkołę podstawową i średnią ukończyła w Kołomyi. W latach 1926-1931 studiowała na Wydziale Malarstwa i Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jej nauczycielami byli m.in. prof. T. Axentowicz, W. Jarocki i F. Paustch. W latach 1932-1933 była nauczycielką w żeńskim gimnazjum w Kołomyi. Uczyła rysunków. Po wkroczeniu do miasta wojsk rosyjskich we wrześniu 1939r. była pracownikiem kulturalno-oświatowym w tamtejszym domu kultury. Pracowała do roku 1941, do czasu zajęcia Kołomyi przez Niemców. Jak sama pisze, w czasie okupacji hitlerowskiej szyła i uprawiała ogród. Po wojnie los sprawił, że wspólnie z rodziną znalazła się w Bystrzycy Kłodzkiej. Tu 1.09.1946r. zaczęła pracować w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym. Rok później, 1 września 1947r., zatrudniona została w szkole zawodowej, gdzie pracowała do 1954r. Następnie niecały rok pracy nauczycielskiej poświęciła nauczaniu dzieci w Szkole Podstawowej nr 1, by od 1 września 1955r. zawodowo związać się z Liceum Ogólnokształcącym (wówczas szkołą 11-letnią), gdzie pracowała do 31 sierpnia 1968r., do czasu przejścia na emeryturę. W tym czasie uczyła rysunków i języka rosyjskiego. Była cenionym pracownikiem. W opinii o jej pracy dyrektor Kazimierz Hoffmann pisze: „Wyszukuje talenty wśród młodzieży, a następnie bezinteresownie kształci dzieci i rozwija zainteresowania malarskie. W pracy szkolnej osiąga bardzo dobre wyniki nauczania, jest sumienna i obowiązkowa, ma bardzo dobre podejście do dzieci i jest dobrym wzorem dla nauczycieli”. Za swoją pracę otrzymała wiele pochwał i nagród. Do najważniejszych odznaczeń należą: „Odznaka 15-lecia PRL” za całokształt pracy zawodowej i artystycznej /1960/; Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski /1969/; Medal 1000-lecia Państwa Polskiego; Nagroda Miasta Bystrzyca Kł. za upowszechnianie kultury. Przez wszystkie te lata była także malarką i tej pasji poświęciła każdą wolną chwilę. W latach 1934-1939 brała udział w wystawach zbiorowych w Krakowie, Lwowie, Stanisławowie i Kołomyi. Od 1950r. należała do ZPAP o/Kłodzko i brała czynny udział w wystawach wrocławskiego okręgu ZPAP, wystawach akwarelistów i dorocznych prezentacjach plakatów kłodzkich. Wystawy indywidualne: 1974r- Portrety, kwiaty, pejzaże. Kłodzko - BWA 1979r- Irma Maria Hlawaty – malarstwo. Kłodzko – BWA oraz wystawy organizowane w Bystrzycy Kł. i Wałbrzychu. Udział w wystawach zbiorowych po 1950r: 1954- udział w wystawie plastyków kłodzkich (Kłodzko) 1956- udział w wystawie zbiorowej plastyków kłodzkich (Kłodzko) 1962- udział w wystawie kłodzkiego oddziału ZPAP (Kłodzko – Nowy Sącz – Wrocław – Ziębice) 1971- udział w okręgowej wystawie plastyków we Wrocławiu 1974- „Prezentacje 74„ (Wrocław) 1975- udział w wystawie kłodzkiego oddziału ZPAP (Kłodzko - BWA) 1980- udział w wystawie kłodzkiego oddziału ZPAP (Kłodzko - BWA) Prace I.M. Hlawaty znajdują się w zbiorach Muzeum Ziemi Kłodzkiej w Kłodzku i zbiorach prywatnych. Materiał opracowano na podstawie teczki akt osobowych i dokumentacji Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Krystyna Magierowska-Kasza 2 Zapomniana malarka ziemi kłodzkiej, Irma Maria Hlawaty Jej obrazy zauważyliśmy w pokoju nauczycielskim i gabinecie dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Bystrzycy Kłodzkiej. Architektura miasta. Poszukując autorytetów wśród byłych nauczycieli liceum, młodzież postanowiła pójść tropem autorki obrazów - Irmy Hlawaty. W 1931 roku ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. W latach 1934-1939 brała udział w wystawach zbiorowych w Krakowie, Lwowie, Stanisławowie i Kołomyi. W Bystrzycy Kłodzkiej zamieszkała w 1945 r., zmuszona do opuszczenia rodzinnego miasta przez wojenną zawieruchę. Pracowała jako pedagog. Nigdy nie śpieszyła się do domu, lubiła przebywać w szkole. Założyła kółko plastyczne, do którego należeli zdolni uczniowie. Wychowała wielu malarzy, architektów i nauczycieli rysunków. Od 1950 roku należała do kłodzkiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków i brała czynny udział w wystawach organizowanych przez Związek. Swoje prace wystawiała także w Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta” w Warszawie. Nigdy nie sprzedawała swoich obrazów, ale wiele osób otrzymało je od artystki w prezencie. Malowała najchętniej kwiaty z ogrodów sąsiadów, zwłaszcza dalie. Wiele obrazów poświęciła architekturze Bystrzycy Kłodzkiej. Była bardzo skromną osobą i nie wszyscy jej uczniowie zdawali sobie sprawę, że mają do czynienia z wybitną artystką. Największą, dostępną zainteresowanym, kolekcję obrazów Irmy Marii Hlawaty posiada obecnie Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Zmarła w 1980 roku w Bystrzycy Kłodzkiej. Informacje o malarce zebrane zostały przez licealistów „Poszukiwaczy Zaginionych Autorytetów”, w ramach projektu Pracowni Umiejętności: „Dawne klimaty, twórcy i ich pasje, czyli ludzie stąd”. Całość przedsięwzięcia finansują Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży, FLMŚ, klub-net I LO oraz indywidualni sponsorzy. Realizatorzy projektu dziękują za wywiady, życzliwość i pomoc w zdobywaniu materiałów dawnym uczniom malarki, sąsiadom, znajomym, pracownikom Muzeum Ziemi Kłodzkiej, szczególnie pani Danucie Grochalskiej. Ich pomoc okazała się bezcenna. Ewa Magierowska Rozmowa o pani Hlawaty z jej wychowankami – panią Celestyną Schabowicz i panią Marią Magdaleną Janowską-Bukowską Jak zaczęła się znajomość pań z tak ważną mieszkanką Bystrzycy, jaką niewątpliwie była pani Irma Hlawaty? p. J.: Znałam panią Irmę od najmłodszych lat, jednak przyczyniły się do tego wydarzenia sprzed wielu... Zarówno mój ojciec jak i „Muszka” – jak nazywano panią Hlawaty – pochodzili z Kołomyi, gdzie razem chodzili do szkoły oraz spędzali czas poza nią, od zawsze się przyjaźnili. Bieg historii uczynił tę przyjaźń bardzo trudną. Wojna zmusiła parę przyjaciół do opuszczenia rodzinnego miasta, było to jednoznaczne z ich rozłąką. Po długiej tułaczce po kraju ich drogi, zupełnie przypadkowo, zeszły się w Ząbkowicach Śląskich, gdzie postanowili zamieszkać. Po roku ojciec doszedł do wniosku, że nadszedł czas, aby znaleźć swoje miejsce na ziemi. W tych poszukiwaniach 3 towarzyszyła mu p. Irma. Ich podróż zakończyła się w malowniczym, otoczonym murami obronnymi, które porośnięte były krzewami dzikich róż, miasteczku – Bystrzycy Kłodzkiej. Właśnie wtedy ojciec i jego przyjaciółka osiedlili się w Bystrzycy. p. S.: Moment poznania i moja znajomość z „Muszką” ograniczyła się zaledwie do kontaktów szkolnych. W latach ’56 i ’57 była ona moją wychowawczynią(była to 6 i 7 klasa). Jakie wspomnienia wiążą panie z jej osobą?? p.S.: P. Irma była niesamowicie komunikatywną osobą, a co równie ważne była przyjaźnie nastawiona do nas jako swoich uczniów. Poza tym otaczała nas ogromną opieką. Nie było dla niej sytuacji bez wyjścia, ani takich chwil, w których nie byłaby w stanie nam pomóc – wielokrotnie dochodziło do sytuacji, w których wykłócała się o nasze oceny. Jednak najbardziej niespotykaną rzeczą było to, że zawsze potrafiliśmy się przed nią otworzyć, opowiedzieć o naszych wszystkich problemach i bolączkach. Jako artystka posiadała niesamowity dar, gdyż nawet „przeciętnego zjadacza chleba” potrafiła nauczyć malować i przekazać wszelkie tajniki tej sztuki. Tak dokładnie pokazywała i objaśniała jak malować, że pod wpływem tych jakże cennych wskazówek malowaliśmy. Na prowadzone przez nią zajęcia plastyczne często przynosiła modele zwierząt, na których pokazywała proporcje. Poza tym, gdy warunki atmosferyczne na to pozwalały, lekcje rysunku odbywały się w plenerze. p. J.: Podobnie jak pani Schabowicz wspominam ją bardzo ciepło. Szczególną uwagę poświęcała młodzieży, dla której zawsze znajdowała czas. Zwykle widząc na ulicy Orężnej – gdzie mieszkała – młodego człowieka, pomimo panującej wówczas powojennej biedy, proponowała mu kawałek chleba i schronienie. Ważne jest, że te zachowanie nie było niczym wymuszane, przeciwnie wyglądało jak jej naturalny odruch. Poza tym była bardzo silną kobieta, w zupełności poświęcając się niewidomej matce i bratankowi Leszkowi zrezygnowała z własnego życia osobistego. W trakcie trwania wojny była bardzo zaradna. Jakie wydarzenie związane z „Muszką” najbardziej utkwiło w pamięci pań?? p. J.: Pamiętam jak dziś letnie popołudnie. Razem z panią Irmą wybrałyśmy się na ulicę Międzyleśną, skąd malowałyśmy panoramę Bystrzycy. Wówczas było tak gorąco, że aż farby, którymi malowałyśmy powolutku spływały po naszych paletach... Ruchami pędzla naśladowałam każdy ruch „Muszki”, jednak mimo to mój obraz znacznie różnił się od jej dzieła (śmiech.). Rozmawiali: Martyna Korczak i Cezary Fior Rozmowa z panią Elżbietą Opalińską, wychowanką pani I.Hlawaty Dowiedziałam się, że była wystawa pani Irmy, czy jest coś pani wiadomo na ten temat? Elżbieta Opalińska: Tak, wydaje mi się, że jej wystawa była we Wrocławiu. Czy pani osobiście znała się z panią Irmę? E.O: Uczyła mnie od szkoły podstawowej, bo szkoła podstawowa mieściła się tu, gdzie ogólniak, uczyła mnie rysunku. Potem, jak przeszłam do ósmej klasy, uczyła mnie rosyjskiego i była moją wychowawczynią przez 2 lata. Jak pani zapamiętała panią Hlawaty jako nauczyciela? E.O :Pamiętam, że była osobą spokojną, była bardzo sympatyczna, posiadała wielki dar wyszukiwania talentów, umiała wydobyć z ucznia te wartości artystyczne oraz pracować odpowiednio nad tym talentem, osiągnąć coś w życiu. I często to się im udawało. Jaki miała stosunek do uczniów jako wychowawca, chodzi mi o to, czy była surowa i wymagająca, czy raczej przymykała oko na występki swoich podopiecznych? E.O: Jak chodziłam do szkoły, to mi to umknęło, ale pamiętam dokładnie jej miły, ciepły, spokojny, głos, spokój i równowagę wewnętrzną. Wtedy, kiedy ja byłam w szkole, była już to pani w podeszłym wieku. Ale naprawdę bardzo mile i z sympatią ją wspominam. Intryguje nas bardzo to, jakim była nauczycielem, czy potrafiła przekazać swoją wiedzę innym, czyli to, co jest najważniejsze w pracy nauczyciela i czy oddawała się swojemu zawodowi? 4 E.O: Jako nauczyciela zapamiętałam ją jako osobę oddającą się całą temu co robiła -zwłaszcza rysunkom, ponieważ to była jej pasja i uczeń szybko to wyczuwał i także zaczynał się tym interesować, co nie znaczy, że źle nauczała rosyjskiego - w tym także była dobra. A czy już w tym czasie wiedziała pani o tym, że pani wychowawczyni jest tak wielkim talentem malarskim i czy wiedziała pani coś o jej obrazach? E.O: Tak... pamiętam coś o jej obrazach. Wiedziałam, że bardzo pięknie malowała obrazy, ale wiedziałam też, iż malowała zazwyczaj tylko dla siebie. Wiem, że namalowała portrety ( np. p. Wiśniowskiej, która mieszka na Orężnej naprzeciwko p. Hlawaty). Bardzo żałuję, że przegapiłam moment spotkania z taką artystką, jaką była pani Irma. Może wtedy tak bardzo na nią nie zwracano uwagi, ponieważ była bardzo skromna. Zastanawia nas też, czy kiedykolwiek była pani w domu malarki? Może mogłaby pani opowiedzieć nam, jak on wyglądał? E.O :Wydaje mi się, z tego co pamiętam, iż nie byłam w mieszkaniu pani Irmy, lecz chyba w takim jakby przedpokoju-korytarzu. Pamiętam, że znajdowało się tam wiele jej obrazów (większość z nich, z tego co pamiętam, przedstawiało martwą naturę). Nie doceniano wtedy jej talentu, ponieważ, jak już wspomniałam, nie wywyższała się z tego powodu, że była uzdolniona. Wystawę obrazów miała prawdopodobnie na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu. Dziękujemy bardzo serdecznie za udzielenie nam wywiadu. Rozmowa autoryzowana. Ola Gołąb i Paula Wojtyła Rozmowa z państwem Kuśmierczykami Pani Irma Hlawaty mieszkała początkowo z matką. Wychowywała się w rodzinie prawniczej. Była zamężna, ale bardzo krótko. Było to jeszcze w Kołomyi. Przyczyną rozpadu związku były niezgodności. Pani Irma nie lubiła rozmawiać na ten temat. Umiała zainteresować uczniów malarstwem. Zainteresowała nim między innymi Macieja Nowaka (ukończył szkołę sztuk pięknych), Zofię Walentek-Makarewicz, Konrada Tomaszewskiego (został malarzem). Przebywając z nimi w pracowni nie nudziła się. Nigdy nie śpieszyła się do domu, lubiła przebywać w szkole. Pani Hlawaty była już wtedy starszą kobietą, dość niską i krągłą. Chłopiec po drugiej stronie ulicy robił fikołki na poręczy. Podbiegł i powiedział: „A Ty spróbuj na swoim brzuchu przewinąć się tak jak ja”. Na to pani Hlawaty odpowiedziała mu roześmiana: „Ja jestem jak stare drzewo… Z wiekiem coraz grubsze, niższe i starsze. Nie potrafię tak zrobić”. Pogłaskała chłopca po główce i znów się roześmiała. Malarka nie wręczała swoich obrazów osobiście. Lubiła nimi obdarowywać ludzi. Pan Kular otrzymał obraz wcale się tego nie spodziewając. Największe z dzieł zostało położone przed drzwiami od domu z dołączoną karteczką z życzeniami. Nauczycielka miała różny stosunek do wynagrodzenia za prace. Pamiętam jak kiedyś w rozmowie powiedziała, że kiedy rozpoczynała pracę nie miała pieniędzy, było jej ciężko. A wtedy, kiedy je miała, nie miały już dla niej takiej wartości. Miała również ukochaną klasę. Była to klasa „d”, która kończyła szkołę w roku 1966. Należeli do niej tacy uczniowie jak Krzysztof Broda, Zygmunt Cukier, Jarosławski. Pewnego dnia, jadąc samochodem, rozbili się w drodze z Bystrzycy do Polanicy Zdr. Pani Hlawaty bardzo to przeżyła. Często odwiedzała chłopców w szpitalu. Artystka zwracała szczególną uwagę na krój ubrań, płaszczy. Nawet kiedyś zapytała koleżankę, kto jej przyszywał rękawy w płaszczu. Gdy ta odpowiedziała, że sama, to pani Irma pochwaliła ją, zaznaczając, że zrobiła to w bardzo poprawny sposób. Nie znamy okoliczności jej śmierci, ale prawdopodobnie pani Hlawaty zasłabła przy drzwiachwylew. Upadła w taki sposób, że nie można było otworzyć drzwi. Rozmawiały: Klaudia Nasiadko i Zuzanna Kopylak Wywiad z p. Wiśniowską i p. Wiśniowskim Jaką postać zarysowała się pani Hlawaty w Pani pamięci jako nauczycielki? Czy życie ucznia było dla niej obce, czy wręcz przeciwnie? Pani Wiśniowska: W szkole p. Hlawaty założyła kółko plastyczne, do którego należeli uczniowie zdolni, nad którymi sprawowała pieczę. Była dla nich mistrzem- nauczycielem. Ukazała im piękno malarstwa. Czy Pani należała do tego kółka? I co łączyło Panią i p. Hlawaty? 5 Pani Wiśniowska: Nie, ja niestety nie należałam do kółka plastycznego. Byłam jej wychowanką od 4 klasy szkoły podstawowej do klasy maturalnej. Znałam ją, jako sąsiadkę mieszkającą na tej samej ulicy co ja. Pamiętam z dzieciństwa, że, kiedy byliśmy mali, kiedy bawiliśmy się, ona wychodziła na ulicę wołała nas i często malowała nasze portrety. My wtedy do tego podchodziliśmy dość niechętnie, ponieważ, jak to dzieci, nie umieliśmy wysiedzieć bez ruchu. Ale nie wypadało odmówić, zawsze była taka dobra i miła dla nas - bardzo ją szanowaliśmy. A co łączyło Pana z panią Hlawaty? Pan Wiśniowski: Na początku chciałbym podkreślić, że pani Hlawaty była nam obojgu bardzo bliska. Mógłbym się nawet posunąć do stwierdzenia, iż ona trochę matkowała mojej żonie, ale oczywiście w pozytywnym sensie tego słowa. Może podzieliłby się Pan z nami wspomnieniami? Pan Wiśniowski: Tak, bardzo dobrze pamiętam, kiedy starałem się o rękę mojej żony, ona zaprosiła mnie wcześniej na rozmowę, bardzo dokładnie mnie obserwowała i badała, czy nadaję się na męża. Oczywiście, te badania p. Irmy były miłe, zawsze była uprzejma i, nawiasem mówiąc, robiła pyszne domowe wino, więc, gdy przychodziliśmy do niej w gościnę, symbolicznie nas nim częstowała. P. Hlawaty cieszy się u mnie wielkim uznaniem i mam dla niej wielki szacunek. Kto był najbliższą osobą dla p. Irmy? Z kim z rodziny lubiła przebywać? Pan Wiśniowski: Miała bardzo dobry kontakt ze swoim bratankiem Leszkiem Hlawaty (urodzony w 1938), który stracił matkę w czasie, gdy się rodził i znalazł ostoję u swojej cioci. Mieszkał na stałe w Kłodzku - był wysokiej rangi sędzią-prawnikiem, lecz przyjeżdżał do niej na weekendy. Ona bardzo cieszyła się z jego przyjazdów, lubiła mu dogadzać. Gotowała jego przysmaki. Całe swoje życie poświęciła Leszkowi, był jej oczkiem w głowie. Zastanawia mnie to, jak Leszek, ukochany bratanek pani Hlawaty, przeżył śmierć najdroższej cioci? Pan Wiśniowski: Oczywiście Leszek był osobą odpowiedzialną i zajął się wszystkim. Miał pewne trudności w zorganizowaniu pogrzebu, ponieważ ksiądz, który miał zająć się mszą, miał bardzo napięty grafik i chciał przełożyć termin pogrzebu. Przypomnieliśmy mu, że p. Irma podarowała kościołowi i parafii obraz świętej Teresy, proboszcz poszedł nam na rękę . A co z domem i dorobkiem, jakim były dzieła pani Irmy? Pan Wiśniowski: Dom i wszystkie dzieła, które się tam znajdowały (te, które nie zostały kupione, a należało by dodać, że sprzedawała swoje dzieła osobom, które cieszyły się jej pełnym zaufaniem), przejęła przyrodnia siostra Leszka. Ona pochodzi z Warszawy z miejscowości, w której mieszkała jej matka. Ojciec Leszka (brat pani Hlawaty), po śmierci swojej pierwszej żony, ponownie się ożenił. Dom w późniejszym czasie został sprzedany, a dzieła, które znajdowały się w domu myślę, że odziedziczyła rodzina z Warszawy. Wiem, że to dość trudny temat, dlaczego pani Irma tak nagle zmarła? Pani Wiśniowska: Tak, to prawda. Jeszcze kilka godzin przed jej nagłą śmiercią rozmawiałam z nią i nic nie wskazywało na to, że będzie to jej ostatnia rozmowa ze mną. Umarła w wieku 73 lat. Pan Wiśniowski: Wydaje mi się, jeśli dobrze obliczyłem, że w tym roku przypada setna rocznica jej urodzin... śmierć jej była wynikiem wylewu, ale przynajmniej uniknęła cierpień, związanych ze śmiercią, bo to stało się tak nagle.... A czy wiadomo coś państwu o życiu prywatnym malarki? Czy miała swojego ukochanego mężczyznę, czy jednak wolała się oddać swojej pasji? Pani Wiśniowska: Jestem pewna, że przed wojną zdążyła wyjść za mąż... tak opowiadała nam, to było w 1939 roku. Pan Wiśniowski: Był to człowiek wszechstronnie utalentowany, bywał w wielu krajach. Pani Wiśniowska: Wiem także, że to małżeństwo nie było z rozsądku. Można stwierdzić, że była to miłość, choć dokładnie nie mogę tego stwierdzić, ponieważ wiadomo nam o tym tylko z opowieści. To dlaczego pani Hlawaty nie była tutaj z mężem? Szczerze powiedziawszy, to zaskakująca informacja. Pani Wiśniowska: Nie, to nie było długie małżeństwo. Gdy wojska radzieckie zbliżały się do miejsca zamieszkania pani Irmy i jej męża (Kołomyja), mąż uciekł przez okno z domu, by nie dać się aresztować. To był ostatni raz, kiedy widziała swojego męża... Zginął? Pani Wiśniowska: Na początku tak myśleliśmy razem z panią Irmą, lecz w latach 70. nawiązał z nią kontakt listowny! Dla wszystkich było to wielkie zaskoczenie, a dla niej wielkie przeżycie. Z listu wynikało, że chciałby odwiedzić ją. Ona się wahała i, cóż się dziwić, ten list zburzył jej spokój wewnętrzny, ponieważ odezwał się do niej po 30. kilku latach. 6 Pan Wiśniowski: Okazało się także, że mieszkał w Australii, w domu spokojnej starości. Wiemy także, że nie podpisywała żadnych dokumentów związanych z rozwodem. Słyszeliśmy tylko, że on załatwił rozwód zaocznie. Korespondowała z nim, lecz kontakt się urwał z chwilą jej śmierci. Jaką szkołę ukończyła? Czy była to szkoła, w której rozwijała swoje zdolności artystyczne? Pani Wiśniowska: Tak myślę, że rozwijała w sobie to, co naprawdę kochała. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Tutaj należało by wspomnieć, że jest w rejestrze artystów polskich. Dzięki swojemu talentowi udało jej się nawet przetrwać ciężki okres, jakim była wojna - malowała portrety Żydówek, które płaciły jej za to. Jaka była jako wychowawca klasy była surowa, czy może przymykała oko na przewinienia swoich podopiecznych? Pani Wiśniowska: Jako wychowawca klasy była wspaniała. Angażowała silniejszych uczniów do pomocy słabszym. Sama także im pomagała, by „wyszli na prostą”. Prowadziła zajęcia nauki o człowieku dla swojej klasy. Gorszych uczniów wyciągała i namawiała, by chcieli się uczyć. Była dla nas: „ psychologiem”, „policjantem”, „rodzicem”, „nauczycielem”-10 profesji w jednym. Pamiętam, że gdy moi koledzy z klasy mieli tuż przed maturą wypadek samochodowy, ona opiekowała się nimi podczas pisania matury. Cała jej klasa zdała maturę i wszyscy poszli na studia. Dbała o szkolne interesy swoich podopiecznych. Prowadziła lekcje konsultacyjne i dodatkowe zajęcia, by pomóc uczniom. Prosiła innych profesorów, by ponowili daną lekcję lub ponownie odpytali danego ucznia, jeśli wcześniej został źle oceniony lub chciał poprawić złą ocenę, ale była też osobą która lubiła dopilnować żeby uczeń który uzyskał drugą szansę by wykorzystał ją. Pod tym względem była surowa. Czy wiadomo coś Pani na temat wyjazdu pani Irmy do Włoch? Pani Wiśniowska: Nie, niestety, o tym nic mi nie wiadomo. A wie może Pani, co było marzeniem malarki? Pani Wiśniowska: Tak wiem, że była to podróż do Paryża. W pewnym czasie namawiałam ją, żeby spełniła swoje marzenie, ale dla niej liczyły się marzenia innych. Wiem tylko, że spełniła swoje drobne marzenie, ponieważ wysłała jeden ze swoich obrazów (róże) na wystawę do Londynu. Dziękujemy bardzo za poświęcenie nam czasu i za podzielenie się z nami wspomnieniami dotyczących pani I.Hlawaty. Ola Gołąb i Paula Wojtyła Wywiad autoryzowany. Wspomnienia pani Ewy Błachut Pani Irma Hlawaty była wychowawczynią mojej siostry Danuty. Odwiedzając siostrę w szkole często rozmawiałam z profesor Hlawaty. Ponadto uczęszczałam na zajęcia prowadzone przez nią: lekcje rysunku i kółko malarskie. Uważam, że była to osoba ciepła i życzliwa. Między znajomymi, którzy dobrze znali panią profesor, nazywaliśmy ją „Babcią”. Dla swoich uczniów zawsze znajdowała czas, by pomóc czy doradzić w sprawach dotyczących sztuki. Uczniowie, chcąc jej podziękować za dawanie cennych rad i docenianie rozwijających się młodych talentów, pomagali jej w oprawianiu namalowanych przez nią obrazów. Pamiętam dwóch utalentowanych braci, którzy dzięki pani Hlawaty zrealizowali swoje życiowe cele i zostali wybitnymi architektami. Poza szkołą utrzymywałam kontakt z nauczycielką, odwiedzając ją w jej domu. Kilka razy byłam świadkiem tworzenia przez nią prac artystycznych. Spotykając się z nią, rozmawiałyśmy o kulinariach. Pani Irma Hlawaty robiła pyszny tort Sachera z lukrem. Przepis tego lukru mam do dziś. W pierwszą rocznicę mojego ślubu zaniosłam jej potrawę rybną, ponieważ często wymieniałyśmy się przepisami. Od pani profesor otrzymałam wówczas obraz przedstawiający kwiaty w donicy. Poprosiłam ją kiedyś, by odnowiła rysunki na moich dwóch talerzach, które posiadam do dziś. Pani Hlawaty chciała kiedyś namalować na obrazie mojego męża z gitarą, lecz, niestety, projekt nie został zrealizowany. Rozmawiała Angelika Krzysztofik 7 Telefoniczna rozmowa z pracownikiem Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta” w Warszawie W Dziale dokumentów zachowana została koperta z materiałami dot. p. Irmy Hlawaty: zdjęcie malarki, kserokopia obrazu, wycinek artykułu z gazety dot. malarstwa p. I.Hlawaty (9.02.1960 „Gazeta Robotnicza”), ankieta – w niej udział p. I. Hlawaty w wystawach. 1931-1939 wystawy w Kołomyi i Stanisławowie oraz we Lwowie. Od 1947 roku wystawy: 1950 Doroczna Wystawa Okręgowa we Wrocławiu 4.01.-15.02.1960 (41 obrazów) Wystawa w Bibliotece Miejskiej w Bystrzycy Kłodzkiej Prospekt – ksero: z BWA z Kłodzka – obraz „Jarmark w Bystrzycy Kł. – olej 1971 Wystawa Okręgowa ZAP w Muzeum Narodowym BWA ( Wrocław?) 04/05 1974 Wystawa artystów plastyków w Muzeum Archeologicznym(?) we Wrocławiu pt. „Prezentacje” Kłodzko XI 1974 Wystawa indywidualna w Kłodzku V 1975 wystawa w oddz. ZAP w Kłodzku X 1976 – I Ogólnopolska Wystawa Malarstwa Akwarelowego we Wrocławiu VII 1977 Ogólnopolska Wystawa „Kwiaty w malarstwie” Wrocław – Galeria Awangardowa V 1980 BWA Kłodzko. Rozmawiała Ewa Magierowska Wywiad z panem Jerzym Klimowiczem Pan Klimowicz poznał panią Hlawaty w 1968r. Utrzymywali ze sobą relacje tylko w pracy. Pani Hlawaty uczyła wychowania plastycznego, potem przeszła na emeryturę. Pan Klimowicz wspomina panią Hlawaty jako kobietę niewielkiego wzrostu, w okularach. Była spokojna, kulturalna reprezentowała przedwojenne wyższe sfery kultury. Pan Klimowicz pamięta, że pani Hlawaty zwróciła się do niego z prośbą, by sfotografował jej pracę, niestety, nie mógł tego zrobić, gdyż do sporządzenia fotografii potrzebny był profesjonalny sprzęt. Pani Hlawaty poważnie podchodziła do swojej pracy, wkładała serce w to, co robiła. Była osobą otwartą. Rozmawiali Piotr Krzyształowski i Jakub Kotlarz Rozmowa z panią Janiną Szkwarek W 1949 roku Pani Hlawaty uczyła mnie rysunku w szkole zawodowej o kierunku krawiectwo w Bystrzycy Kłodzkiej. Od roku 1973 byłyśmy tylko sąsiadkami. Pani Hlawaty była już wtedy na emeryturze. Bardzo lubiła koty, miała ich aż pięć. Początkowo mieszkała z mamą i razem z nią wychowywała swojego bratanka, którego matka zmarła, jak był mały. Gdy zmarła jej matka, sama zajmowała się bratankiem, który w późniejszych latach mieszkał w Kłodzku i był sędzią. Pani Hlawaty miała męża, który zmarł za granicą. Często malowała na swoim balkonie. Zwłaszcza kwiaty z ogrodów sąsiadów. Pamiętam, że bardzo zwracała uwagę na poprawną polszczyznę. Rozmawiała: Małgorzata Krawczyk Telefoniczna rozmowa z p. Małgorzatą Żmigrodzką, bratanicą p. I. Hlawaty Pani M. Żmigrodzka bardzo ucieszyła się, że młodzież z liceum interesuje się osobą p.I.Hlawaty. Nie posiada żadnych obrazów, tylko kilka zdjęć. Ucieszyła się także, że młodzież uporządkuje grób malarki. Dla niej podróż do Bystrzycy Kł. jest już bardzo uciążliwa. Pamiętała, że p.I.Hlawaty dawała obrazy na wystawę w Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta” w Warszawie. Bardzo dużo obrazów wisiało w sądzie w Kłodzku, gdzie pracował przyrodni brat p. M. Żmigrodzkiej – Aleksander Hlawaty – prawnik. Jednak najwartościowsze obrazy znajdują się w Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Rozmawiała Ewa Magierowska 8 Wspomnienia pani Aliny Rydel o pani Hlawaty Pani Alina jest właścicielką trzech obrazów p. Hlawaty. Pierwszy –„Obraz zaręczynowy” otrzymała od swojego męża w 1954r na zaręczyny zamiast pierścionka. Obraz powstał z drugiej strony obrazu przedstawiającego bratanka p. Hlawaty (został on częściowo zamalowany), ponieważ, gdy pan Rydel prosił ją o namalowanie tegoż obrazu, zabrakło jej płótna. Przedstawia bukiet kwiatów. Drugi z obrazów przedstawia Bystrzycę. Jest to jeden z pierwszych obrazów p. Hlawaty, namalowany w 1945r. Obraz ten jest wyjątkowy - przedstawia coś innego niż kwiaty, które były ulubionym tematem artystki. Trzeci obraz przedstawia bzy. Panie poznały się na studniówce w szkole, w której uczył pan Rydel. P. Hlawaty lubiła męża pani Aliny. Usilnie chciała nauczyć go rysunku technicznego. Niestety, wszelkie próby kończyły się wizerunkiem kozy. Państwo Rydlowie byli częstymi gośćmi p. Hlawaty, gdyż żyjąc samotnie często prosiła ich o dotrzymanie towarzystwa lub pomoc w drobnych sprawach. Pani Alina była dla p. Hlawaty autorytetem w dziedzinie medycyny i pierwszą osobą, do której zwracała się przy drobnych niedyspozycjach o poradę. O p. Hlawaty p. A. Rydel powiedziała nam, iż była osobą szlachetną, dobrą i oddaną. Swymi obrazami obdarowywała sąsiadów i znajomych. Jej ojciec, prawdopodobnie Włoch, był architektem i projektował mosty we Włoszech. To po nim p. Hlawaty odziedziczyła swe plastyczne umiejętności. Pani Hlawaty zaprojektowała mundurki męskie i kobiece dla uczniów liceum. Składały się na nie: marynarka z czerwoną obszywką do mankietu, czapka z czerwoną wypustką i tarcze na ramieniu i czapce. Uwielbiała zieleń, a zwłaszcza dalie ze swego ogródka. Często je malowała. Oprócz martwej natury malowała chętnie różne koguciki i kury. Do malowania zawsze zakładała chustę wiązaną z tyłu głowy. W jej domu praktycznie nie było takiego miejsca na ścianie, na którym nie wisiałby obraz. Wśród nich, tym ulubionym był autoportret p. Hlawaty, który znajduje się obecnie w Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Rozmawiali: Mateusz Ligęza i Aleksandra Korolik Wspomnienia p. Ryszarda Włosowicza Wspomnienia z kilku lat w szkole zlały się w jedno ciepłe wspomnienie. Pani Profesor mówiła o mojej klasie/roczniku „moi chłopcy” , a nie jak większość grona pedagogicznego „moja klasa”, co było pewnym ewenementem, ponieważ w owym czasie było pięć klas licealnych. Przeważały w nich raczej dziewczęta, a na dodatek, równolegle było kilka klas liceum medycznego, gdzie były wyłącznie młode dziewczyny, często obiekty westchnień wielu moich rówieśników. Opracowali: Maciej Szkwarek i Tomasz Kawończyk Wywiad z uczennicą p. Hlawaty ( lata 40.) Pani Krystyna Różańska była uczennicą Pani Irmy Hlawaty w latach czterdziestych. Towarzyszyła jej także podczas wystaw jej obrazów, które często odbywały się w Kłodzku, a także i we Wrocławiu. Pani Krystyna opowiadała, że w latach młodości pani Hlawaty tworzyła wiele prac na swoim strychu, najczęściej były to prace wykonane akwarelą , malarka lubiła także uwieczniać na płótnie panoramę bystrzycką. Obrazy jakie posiada pani Różańska zostały podarowane jej od samej ich autorki – Irmy Hlawaty. Obrazy te, jak mówi posiadaczka, powstały już w późnej starości autorki, w czasie kiedy powoli traciła wzrok (z nieznanych w tamtych czasach przyczyn). Paula Wojtyła , Aleksandra Gołąb 9 Rozmowa z panią Anną Jancewicz Pani Jancewicz udzieliła mi informacji bardzo chętnie i opowiedziała mi o życiu pani Hlawaty: W latach 1963-1967 pani Jancewicz uczęszczała do LO, a pani Hlawaty uczyła ją rosyjskiego. Poza doskonałą znajomością języka i metodyką nauczania, pani Hlawaty jako artystka-malarka była zafascynowana kulturą i literaturą rosyjską zwłaszcza XIX wieku. Tą pasja zaraziła uczniów z klasy pani Jancewicz do tego stopnia, że czytali w oryginale utwory poetyckie i prozę. Pani Jancewicz należała do jej ulubionych uczniów i bywało, że zajmowała się nią indywidualnie. Była bardzo ciepła i serdeczna. Nazywana była przez swoją klasę „Babcią”. Pani Jancewicz darzyła ją wielkim szacunkiem. Malowała bardzo dużo obrazów, prowadziła kółko plastyczne. Jej wychowankowie to znani artyści i architekci. Pani Hlawaty razem z państwem Hoffmann stanowiła trzon założycieli i twórców naszego LO, jego wysokiej rangi i pozycji. Pani Jancewicz bywała u niej w domu. Całe mieszkanie pani Hlawaty to była galeria obrazów. Znajdowały się w kuchni, w pokoju , a nawet na klatce schodowej. Mieszkała na ulicy Orężnej. Była bardzo pogodnie nastawiona do ludzi i do życia. Doskonale dogadywała się z młodzieżą. Była bardzo skromna w stosunku do swojej własnej twórczości. Rozmawiał: Piotr Krzyształowski Obrazy pochodzą z prywatnych zbiorów, ich obecność przy tekstach rozmów jest przypadkowa Skład komputerowy: Piotr Magierowski i Dawid Łabatczuk ZSO w Bystrzycy Kłodzkiej. Rok szkolny 2006/2007 10