Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
Nr. 12
24-go maja 1928 r.
Jaskółka i dziewczynka.
Dz i ewc z y n k a.
Witajże mi witaj, moja przyjaciółko!
Jużeś tu przybyła, kochana jaskółko!
Przez kogoś to cię doszła wiadomość radosna:
Ze u nas wiosna?
Jaskółeczka.
Ten Bóg, co nas w opiece ma zawsze i wszędzie,
Przysłał mnie i powiedział, że tu wiosna będzie.
Dz i ewc z yn k ä.
0 luba jaskółeczko! Zostańże tu z nami,
1 ulep sobie gniazdko nad memi oknami.
Chrystus Pan i dzieci.
Chrystus Pan zawsze dzieci kochał. Choć nieraz był
śmiertelnie znużony, cieszy, się jednak zawsze, gdy dzieci
wieczorami przybywały po Jego oiogoslawieństwo. Wszakże
nie przybył na ziemię jedynie dla dorosłych.
Gdy w kościele bywa cicho i próżno, jedynie pajączki
spuszczają się z murów po swej pajęczynie, a ptaki na
0^0^04>0<J
2
»040 *0 «o *■ O t o »o*
dworze pod oknami świergocą, wtedy Pan Jezus, ukryty
w ołtarzu myśli sobie: dzieci bawią się na dworze, dużo
wolnego mają czasu, ale żadne z nich nie przychodzi do
Mnie, żadne o Mnie nie pomyśli, żadne radości swej nie
szuka u Mnie! A przecież ja wszystkie zapraszałem, biedne
i bogate, zdrowe i chore.
Częstokroć Anioł Stróż upomina: Spojrzyjcie, tam
w kościółku czeka Zbawiciel, chodźmy szybko do Niego i
uwielbiajmy Go. Ale dzieci głośno hałasują i spokojnie
dalej się bawią i zapominając przytem o wszystkiem. Nie
myślą one tak źle, a jednak boli to Pana Jezusa, i zasmuca
jego kochające serce!
Niech nawet mniejsze dzieci odwiedzają Pana Jezusa,
gdyż uczyni On z ich dusz istne cuda niebiańskie!
Ptaki lako budowniczy.
Skoro tylko słońce wiosenne zabarwi pola i lasy świeżą
zielenią i zbudzi cale rzesze owadów do nowego życia,
wtedy też powracają wszystkie ptaki wędrowne, które w je­
sieni odleciały przed nadchodzącą zimą. Łączą one swój
śpiew radosny z towarzyszami, które u nas przebyły zimę.
I oto rozpoczyna się wesoły gwar ptasząt na polach i w
lasach. Od rana do późnego wieczora słychać ich śpiew.
Jednak takie swobodne i wesołe życie nie trwa długo,
szybko już nastawają nowe, wielkie kłopoty. Ptakom wia­
domo, że wiosna i lato szybko przemijają, a po nich nastę­
puje znowu jesień i zima. Trzeba więc szybko znaleść
miejsce na zrobienie gniazdka, w któremby pisklęta mogły
się wyląc. A miejsce to powinno być tak obrane, aby zbyt
wielka ilość nieprzyjaciół ptaków nie miała dostępu lub tak
powinno być ukryte, że nie będą go mogły znaleźć.
Z zadania tego każdy rodzaj ptaków wywięzuje się w
inny sposób. Jedne gniazdko swe budują w wierzchołkach
wysokich drzew, inne w głębi gęstych korzeni, inne znów
na końcu długich, cienkich gałęzi, znów inne na pniu sęka­
tym. Dla wielu ptaków ulubionemi miejscami na budowę
*OS>0<S>Ot>0
3
<=»0<e>0 *0*<5<?>0<$<Z)<$-0«
gniazdka są zarośla, gęste krzaki, kępki, trawy lub gąszcza
labuziowe; drugie znów budują gniazdka w spróchniałych
drzewach, dziurach w murze lub skrzyneczkach przez ludzi
zawieszonych.
Gniazdko ma chronić jaja i młode przed zimnem i
deszczem, a jednak niektóre rodzaje ptaków robią sobie
gniazdka z kilku zaledwie źdźbeł trawy w zagłębieniu ziemnem. Wiele ptaków jest wprost prawdziwymi mistrzami
w sztuce budowlanej, budują one gniazdka tak piękne i ce­
lowe, źe wywołują podziw ludzi.
Jaskółki domowe ulepiają je zewnątrz domu, pod
wystającym dachem, nadawają gniazdku kształt półkuli i po­
zostawiają maleńki tylko otwór. Do dzióbka nabierają gliny,
małe, suche źdźbła, mięszają wszystko lepkiemi ślinami i
murują tę mięszankę kawałek po kawałku, aż gniazdko go­
towe, a w końcu wyściełają je miękkiem pierzem.
W taki sam sposób jaskółki kominne (dymówki) mu­
rują swe gniazdko, z tą jednak różnicą, że nie przytwier­
dzają go zewnątrz domu, tylko wewnątrz przy belce, na
ścianach, w stodole lub chlewie gospodarstw wiejskich.
Tkaczy i przędzarzy mamy wielu pomiędzy ptakami
śpiewającemu Tkają i zbijają one mocno włosy i trawę,
mech i porosty, wełnę roślinną i pajęczyny, zlepiają wszy­
stko swemi ślinami, nasamprzód robią podkład naokoło
gałęzi i przy nich, a na tern dopiero ścielą swe gniazdko.
W taki sposób szczygieł robi swe małe, delikatne, okrą­
głe naczynko pilśniowe (filcowe), tak samo jak zięba, cokol­
wiek większe, które oprzędza jeszcze kawałkami kory, po­
rostami drzewnemi, tak, że wygląda jak sucha gałąź.
Koszykarze wśród ptaków plotą z łyka, łabuzin, sitowia
i trawy koszyczki najróżniejszego rodzaju. Widzi się ko­
szyczki o piaskiem zagłębieniu w krzewach i zaroślach,
w gąszczach leśnych i wśród gałęzi świerkowych, również
wysokie, beczulkowate koszyczki, wplecione mocno nad
wodą pomiędzy łodygi łabuziu.
Sikorka, mysi królik i inne rodzaje ptaków budują so­
bie piękne gniazdka kształtu pieca piekarskiego. Najladniej-
<KD<SO-»0'*0/KD<8'0'1'0<s>
4
sze są gniazdka woreczkowe sikory ubogiej, wilgi i królika
żniczyka. Mają one boczne wejście a są ślicznie utkane
i zawieszone leciutko na cienkich gałązkach, tak, że wiatr
buja niemi jak kołyską.
Dzięcioł jak cieśla wyrabia dłutem i wykluwa sobie
dzióbkiem swe gniazdko w otworze drzewa.
Drozd plecie nasamprzód gniazdko z traw i rózek, wylepia je wewnątrz mułem drzewnem, który mięsza ślinami,
ciosa i toczy aż nie zrobi z niego gładkiego schroniska.
Jeśli się zważy, jak zawsze wesołe i śpiewne ptaki
ożywiają całą przyrodę i gdy się pamięta o tern, jak wiel­
kie ilości owadów szkodliwych one wytępiają, n. p. robaków,
gąsienic i glizd, wtedy wprost pojąć nie podobna, że tylu
jeszcze ludzi, a szczególnie dzieci prześladuje ptaki, zabija
ich pisklęta, tłucze jaja i rozbija im ich gniazda, które zbu­
dowały z wielką miłością i dużym trudem.
O śpiącym ślimaku.
Opowiem wam dziś zdarzenie pewnego ślimaka. „Cóż
też to ślimak może mieć za zdarzenie?“ powie pewnie
niejedno z dzieci. „Ślimak to przecież całkiem niemądre
stworzenie, ani nie myśli, ani też nie czuje, jak my ludzie.“
Tymczasem mylicie się, dzieci kochane! Nawet najmniejsze,
najmniej niepozorne stworzenie całego świata ma swój świat
własny, odczuwa obawę i ból, miewa żądania i dążności,
cieszy i smuci się, a Pan Bóg, który wszystko stworzył,
pragnie, abyśmy stworzeniu każdemu okazywali miłość i
szanowali jego życie.
Ow mały, szary ślimak, o którym wam chcę opowie­
dzieć, już w jesieni przy nastaniu ostrych wiatrów, zalepił
swą skorupkę, swój domeczek, aby mu zimno nie doku­
czało. Do zalepienia otworu posłużyły mu śliny, które tak
stwardly, jak kamień. Pan Bóg pouczył ślimaka, jak to
zrobić, aby było dobrze. Nie mógł tego dotąd wypróbować,
bo był jeszcze młodym i przeżył dopiero jedno lato. Po­
mimo tego nasz ślimak rzecz tę tak dobrze zrobił, jak
»000«C <£0<SK3>$>0<»C>£0«<>sKD^0«<D«<3<S>0^0<$>0*
5
*0<;>0<5>0^06
wszystkie inne male i duże ślimaki. W krótkim czasie
otwór był zamknięty, ślimak pozostał w skorupce, w swym
domku i zaczął zasypiać, aby przespać całą ostrą zimę.
Wkrótce też zasnął głęboko i o niczem nie wiedział, ani
słyszał.
Razu pewnego w łagodny dzień zimowy bawiły się
dzieci pod lasem.
„Oto znalazłem skamieniałego ślimaka,“ zawołał jeden
z chłopców, podnosząc naszego uśpionego ślimaczka.
Reszta dzieci sądziła, że ślimak ten dawno zmarł i ska­
mieniał, i jedna z dziewczynek zabrała go z ciekawości do
domu. Tam matka jej wytłómaczyła pomyłkę i opowie­
działa jej, że ślimak tylko zalepił otwór. Radziła jej więc,
aby ślimaka zaniosła tam, skąd go przyniosła.
Tymczasem Franka, takie było imię dziewczynki, tetwo,
jak się to zdarza nieraz, zapominała. Postanowiła coprawda
nazajutrz zanieść ślimaczka, a zatem położyła go na de­
seczce w swej kuchence. Tam też pozostał ślimaczek przez
dni kilka, aż Franka o niem całkiem zapomniała.
Pewnego poranku siedziała Franka ze swą matką przy
śniadaniu. Nagle usłyszała iakieś poruszenie, jąjt gdyby
kamyczek był upadł i wystraszona spojrzała na matkę, która
również zdziwiona, odwróciła głowę.
„Co to było?“ rzekła Franka. „Rusza się coś w me*
kuchence. “
Oto, na ziemi leżała mała, biała muszla, ale próżna.
Ciepło w pokoju przebudziło sen zimowy ślimaczka, który
zatęsknił do świeżego powietrza i szarej ziemi.
Mateczka poradziła France, aby zaniosła ślimaczka do
ogrodu, w słoneczne miejsce pod murem, zasłoniętem od
wiatru. Ślimakowi nie podobało się tam, ponieważ listeczki
bluszczu jeszcze były zimne i wilgotne. Z tego powodu
wsunął się znów do wnętrza swego domku, zalepił od no­
wa otwór i zasnął. Zbudził się dopiero w piękny dzień
wiosenny, kiedy słońce ogrzewało ziemię swerńi złocistemi
promieniami.
^*c*0®c><3^c^0^c^0$c5^0^0<»0^0s>0«0«ci<l
Ciekawe rzeczy.
Szybkości lotnicze.
Jętka
w godzinie przelatuje 54 kilometry,
gołąb pocztowy
„
„
„
125 kilometrów,
gładosz (jaskółka) „
„
„
288
„
balon Zeppelina „
„
„
81
„
Lindbergh podczas swego lotu z Nowego
Jorku do Paryża w godzinie przeleciał
184 kilometry.
*
*
*
Azja jest najwięcej zaludnioną częścią świata. Posiada
bowiem 950 miljonów ludności. Europa ma zaledwie
450 miljonów.
*
*
*
Chińskim językiem mówi aż 350 miljonów ludzi. Jest
on zatem najwięcej używanym językiem. Po angielsku
rozmawia przeszło 350 miljonów, po niemiecku 100 mil­
jonów, po francusku 50 miljonów, po polsku 25 miljonów.
*
*
*
Najwiekszem miastem w Europie jest Londyn.
on 77a miljonów mieszkańców.
*
*
Liczy
*
Najwięcej wyznawców ma Buddyzm w Indjach, Chi­
nach i Japonji i to 500 miljonów. Katolicka wiara liczy
300 miljonów wyznawców, ewangielicka 50 miljonów.
*
*
*
Najliczniejszą rasę ludzką tworzą Kaukazi; są to Euro­
pejczycy, Małoazjaci, Arabowie, Persowie i Indyjczycy, a jest
ich blisko 900 miljonów. Mongołowie (żółta rasa) liczą
blisko 500 miljonów, Murzyni (czarna i brunatna rasa)
blisko 250 miljonów.
*
*
*
Najwytrwalszą „maszyną" jest serce ludzkie. Aż do
wieku 60 lat bije bezustannie 2 mil jardy 629 miljonów 800
tysięcy razy.
-• -0<K2><9C>»0<<K^»e>&0*C>»0<S>0<i>0<$>0<S>0<»0<a<D<KŻ>S>0«
<t>0<s>0<^0*0<^0<s>0<s>0<s>
7
DWONECZEK
MĄDRY MICHAŁEK.
Zyla kiedyś wdowa z swym synem Michałkiem. Pewne­
go dnia rzekła do niego:
— Michałku, nie mogę cię już wyżywić; musisz pójść
do wsi! A gdy dojdziesz tam dotąd, będziesz wolał: „Co­
dziennie sto! Codziennie sto.“
— Dobrze, tak uczynię — odpowiedział Michałek.
Gdy Michałek doszedł do wsi, spotkał się z pogrzebem.
Wtedy zawołał!
— Codziennie sto! Codziennie sto!
Doszli do niego tragacze i zbili go porządnie. Michałek
powrócił do domu i rzekł do swej matki:
— Matko, dostałem baty.
— A dlaczego? — zapytała go się matka.
Michałek odparł:
— Gdym zaszedł do wßi spotkałem pogrzeb i zawoła­
łem: „Codziennie sto.“ Wtedy tragarze podeszli do mnie
i mnie wybili.
— Źle zrobiłeś — odrzekła matka — powinieneśbyl
płakać i ręce załamywać.
— Dobrze, tak jeszcze mogę sobie postąpić -- dodał
Michałek.
Gdy znów innym razem zaszedł do wsi spotkał weselników. Usiadł Michałek przy drodze i płakał a załamywał ręce.
Przybiegli do niego drużbowie i obili go znowu porządnie.
Michałek zaszedł znów do domu i opowiedział matce,
co go spotkało. Matka go się zapytała:
— A dlaczego cię obili?
— Gdym zaszedł do wsi spotkałem wesele i wtedy
usiadłem i zacząłem płakać na głos i załamywać ręce. Zaraz
zbliżyli się do mnie drużbowie i obili mnie.
— Znów źle zrobiłeś, — rzekła matka, — powinieneś był
tańczyć i wołać: „Tu radość i wesele! Tu radość i weseli“
<S>C>»0^0^0^0^0<£0<£0£'0^0<S>0^C^0^03>0^0<ś'0‘$
<*fO^O'ä>0«>0^0<S>03>OS>
8
*’0«>0«’0!S|0<?>0#!0<S>0«’
— Dobrze, tak jeszcze i teraz mogę zrobić.
Gdy znów zaszedł do wsi palii się budynek mieszkalny.
Michałek podbiegi, zaczął tańczyć i wolał:
— Tu radość i wesele! Tu radość i wesele!
Przyszli do niego ludzie i obili go. Michałek poszedł
do domu i opowiedział co go znów spotkało, mówiąc:
— Matko, znów dostałem baty. Gdym zaszedł do wsi,
dom się palił i zatańczyłem sobie, wołając: „Tu pełno
radości i wesela“. Wtedy ludzie przylecieli do mnie i
obili mnie.
— Zle zrobiłeś, Michałku, — rzekła matka — trzeba
było wziąć wiadro wody i gasić pożar.
— Dobrze tak też zrobię — odparł Michałek.
1 znów poszedł do wsi, w której stal wóz z ulami,
pełnemi pszczół. Wziął wiadro wody i nalał je na pszczoły.
Wtedy pszczelarz przyleciał do niego i znów go obił. Mi­
chałek powrócił do domu do matki, skarżąc się na to, co
go spotkało. Matka go się spytała:
— A za co dostałeś znów baty?
Michałek odpowiedział: ,
— Zaszedłem do wsi, gdzie stał wóz z ulami, pełnemi
pszczół. Wziąłem więc wiadro wody i polałem pszczoły.
Wtedy pszczelarz doleciał do mnie i mnie obił.
— Zle zrobiłeś, synku, — rzekła matka, — trzeba było
wołać: „Dla mojej matki proszę o słodki kąsek! D!a mojej
matki proszę o słodki kąsek!“
— Dobrze, tak jeszcze zrobię! — odrzekł Michałek.
Gdy znów poszedł do wsi, właśnie nakładano mierzwę
na wóz. Michałek podszedł i rzekł:
— Dla mojej matki proszę o słodki kąsek!
Roześmiali się robotnicy i rzekli:
— Słodki kąsek możesz dostać, potrzymaj tylko czapkę.
I nałożyli mu pełną czapkę mierzwy.
Michałek poszedł do domu i z daleka już wolał:
— Matko, matko, co ja mam w czapce!
Matka zajrzała do czapki i wybiła Michałka.
Tak to bywa, gdy ktoś takim jest niemądrym.
♦O^O^OS'Ö'&O'SOC)®0006C!C - -