25 Po wojnie Pierwsze koty za płoty Pafaro, ZZR, Romet
Transkrypt
25 Po wojnie Pierwsze koty za płoty Pafaro, ZZR, Romet
wojnia budowali ramę i do niej komponowali osprzęt. Z tym, że współcześnie metalurgiczne kolosy produkują rury, które wystarczy pociąć i połączyć we właściwy sposób. Dawniej było to nie do pomyślenia. Rury do widelców tylnych i przednich zwijały niemal wszystkie firmy. Były to rury zbieżne ze szwem, co pięknie widać przy renowacji takiej ramy. Technologia lutowania rur w mufach oraz lutowanie rur zbieżnych często odbywało się w ogniskach kowalskich, a nie przy pomocy palnika acetylenowo-tlenowego jak dzisiaj. Gwarantowało to równomierne zagrzanie łączonych elementów i idealne rozlanie się lutu mosiężnego – opisuje proces technologiczny Kazimierz Chyłko. Po wojnie Dziś trudno już ustalić, co jest prawdą, a co tylko legendą w następującej historii. W 1948 r. do Międzynarodowego Biegu Kolarskiego Warszawa – Praga – Warszawa potrzebne były rowery dla polskich zawodników. Zrodził się pomysł, żeby kupić je we Włoszech. Ale zbulwersowana pomysłem zakupu włoskich rowerów załoga Pafaro zapoczątkowała historię i nasi pojechali na specjalnie przygotowanych Bałtykach. Bałtyk ze Szczecina budował bardzo ładne rowery. Zaraz po wojnie w latach 50. produkowano tam rowery turystyczne, damki z siatkowymi osłonami tylnego koła, męskie – drogowe, pięknie malowane, bardzo starannie wykonane i twarde. Bałtyk produkował również ramy do rowerów wyścigowych i całe rowery. Niestety moda się zmieniła i długie ramy sportowych Bałtyków zostały wyparte przez o wiele krótsze „sztorcowe” ramy Huragan. Pierwsze Bałtyki dostępne były tylko na talony dla przodowników pracy lub jako nagrody za „wybitne osiągnięcia na drodze w budowaniu socjalistycznej ojczyzny – wspomina Chyłko. – Kiedyś jeździło się na czym popadło. Zawodnicy nawet na Wyścigach Pokoju startowali na Bałtykach. To były rowery podobne do późniejszych Ukrain, wielkie i ciężkie, po piętnaście kilo ważyły i były długie jak furmanka – oponuje Stanisław Królak, wielokrotny Mistrz Polski, ale najbardziej znany jako pierwszy polski zwycięzca Wyścigu Pokoju w 1965 r. Pierwsze koty za płoty Po pożodze wojennej i odbijaniu Polski przez sowietów kraj był zrujnowany do cna. Nie zostało nic, a co by dopiero mówić o sprzęcie sportowym, który mógł pełnić funkcje bardzo użytkowe. Ścigaliśmy się na przeróżnych wynalazkach, turystycznych, wiejskich, pożyczonych. Czasami bez przerzutek, czasami z trzema biegami – kontynuuje Królak. Podejście do sprzętu było zupełnie inne niż dziś. Sprzęt miał przede wszystkim być! Dobrze było jak wielkością mniej więcej pasował do kolarza, a jak jeszcze do tego był sprawny, to więcej do szczęścia nikt nie potrzebował. Dziś nie tylko zawodowcy ale i amatorzy jeżdżą na najlepszym sprzęcie, doskonale dopasowanym do ich potrzeb i preferencji. Za czasów Stanisława Królaka było zupełnie inaczej. Kiedy pokonano już barierę dostępności, objawiały się niedostatki technologiczne, z których dziś nikt już nie zdaje sobie sprawy. Pamiętam, jak kiedyś przed kolejnym etapem Wyścigu Pokoju w 1954 r. Michalak, nasz trener i mechanik zarazem mówi: „Chłopaki! Wiatr w plecy, zakładamy większe wieńce” i tak zamiast 52 x 13 pojechaliśmy na 59 x 13. Pod koniec etapu wiatr się zmienił i ledwo się do mety się doczołgaliśmy – ze śmiechem wspomina Stanisław Królak. Przecież w tamtych czasach przerzutki były rzadkością. Choć początki zewnętrznych przerzutek sięgają czasów przedwojennych to były nieefektywne, nietrwałe, a często pogardliwie traktowane przez ambitnych kolarzy. Pafaro, ZZR, Romet Najpierw była PAFARO (Państwowa Fabryka Rowerów), później ZZR, a Romet pojawił się za Gierka – mówi autorytet i polski korespondent branżowego czasopisma „Bike Europe” Marek Utkin. Powołane do istnienia w 1948 r. Zjednoczone Zakłady Rowerowe skupiały kilka, a potem nawet kilkanaście zakładów produkcyjnych i pomocniczych, zlokalizowanych w różnych punktach Bydgoszczy. Mieściły się one przy ulicach Nakielskiej, Mazowieckiej, Dworcowej i Warmińskiego, a Dyrekcja urzędowała na pl. Piastowskim 3 – wspomina Ryszard Drojma, wieloletni pracownik Rometu, a obecnie główny technolog fabryki KROSS SA. Pod pierwszym adresem mieściła się montownia, na Mazowieckiej oprócz tego była galwanizernia i fabryka pedałów, a na Dworcowej powstawały rowery wielobiegowe. W zakładzie przy Warmińskiego produkowano mechanizmy korbowe – kontynuuje Drojma. Ale Zjednoczone Zakłady Rowerowe to nie tylko zakłady z Bydgoszczy. W ich skład wchodziły też inne rozsiane dosłownie po całej Polsce. W Kowalewie Wielkopolskim, Jastrowiu, Wałczu, Czechowicach Dziedzicach czy Poznaniu. Rowery produkowały także niezrzeszone w ZZR Zakłady Metalowe „Mesko” w Skarżysku Kamiennej. Tradycje Romet wywodził swoją tradycję z okresu międzywojennego. Jako swoich protoplastów wymieniał nieliczne firmy, które ostały się w Polsce po zawierusze wojennej. Były to firmy Tornedo – fabryka rowerów i motocykli należąca do Wilhelma Tornowa, Pomorska Fabryka Rowerów Willy’ego Jahra (ciekawe co, oprócz tej samej nazwy fabryki, łączyło Jahra i Adama Kamińskiego), Fabryka Wyrobów Metalowych i Masowych Wacława Millnera oraz Fabryka Wyrobów Metalowych FEMA Lucjana Sokołowskiego. Ale chyba niezbyt ceniono tamte korzenie. Już pierwsze zdania prospektu z roku ‘94 silnie zajeżdżają socową retoryką: Przemysł rowerowy w Polsce przedwojennej zajmował odległe i mało znaczące miejsce w statystykach gospodarczych świata. Władza ludowa chciała to jednak zmienić. W 1945 r. w bydgoskich wytwórniach wyprodukowano 4000 rowerów. Ale już w 1949 r. produkcja ZZR osiągnęła wielkość 91 000 rowerów! Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach nikt nie importował części ani rowerów z Chin, ani tym bardziej z Tajwanu. Ten ostatni jeszcze nie istniał! Zatem wszystko – od kulek w łożyskach, przez ramy, a na dętkach i oponach skończywszy musiało powstać w kraju. Rower zjazdowy z około 1940 r. pochodzący ze zbiorów Muzeum Władysława Orkana w Rabce. W pierwszej połowie XX w. cena roweru oscylowała w granicach średniej pensji miesięcznej. Wśród młodzieży wiejskiej południowej Polski pojawiły się samodzielnie budowane rowery drewniane. Nie miały napędu i służyły zjazdom. Pod górę je wprowadzano 25 Ewolucja w Bydgoszczy Pomimo przejmowania coraz to nowych zakładów stało się oczywiste, że w takim rozproszeniu nie da się produkować zgodnej z zapotrzebowaniem ilości rowerów. W 1953 r. podjęto decyzję o kolejnym etapie zjednoczenia poszczególnych fabryk ZZR. Zdecydowano wybudować nową fabrykę i pod jej dachami zgromadzić wszystkie zakłady uzupełniając infrastrukturę o nowe linie technologiczne. Miała być zlokabi k e B o a r d # 1 m a r z e c 2 0 0 6