Przyjaciel - rozdział 2

Transkrypt

Przyjaciel - rozdział 2
Przyjaciel - rozdział 2
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Sandrix
Ulice tego dnia były wyjątkowo zatłoczone, każdy gdzieś się spieszył. Słońce zdążyło schować się za
budynkami po zachodniej stronie miasta, rzucając teraz jedynie smugi swojego światła. Ludzie
wyglądali na zmęczonych nie tyle pracą, co własnym życiem. Podobno co czterdzieści sekund ktoś
popełnia samobójstwo. Co piąta osoba, w tym anonimowym tłumie, zastanawiała się nad sensem
własnego życia, ale tylko nieliczni spośród nich byliby gotowi je sobie odebrać. Tłum anonimowych,
szarych twarzy poruszał się niczym pszczoły w ulu mieszając się z samochodami. Zza okien
tutejszych kawiarni mieszkańcy oglądali ten świat przez chwilę czując się spokojnie. Czasem dobrze
było usiąść i odpocząć chwilę. W jednym z barów szybkiej obsługi rozległ się dzwonek telefonu.
- Tak... - mężczyzna odebrał szybko, czekał na to połączenie – Wiem... Dobrze, rozumiem... westchnął rozcierając sobie czoło. Wydawał się zmęczony, pił wolno kawę patrząc tępo przez okno. Z
kimkolwiek rozmawiał, nie dostał wesołych wiadomości.
- Może tym razem się uda... Tak jest. Do widzenia. - rozłączył się panując nad mimiką twarzy. O tyle,
o ile jeszcze przed chwilą wydawał się zmęczony i zdenerwowany, tak teraz w jego ruchach można
było wyczytać zadowolenie. Jak widać, nie było tak źle, telefon wyraźnie ucieszył klienta. Kelnerka,
przyglądająca mu się od czasu, gdy wszedł do środka, podeszła wolno do stolika.
- Może jeszcze kawy? - spytała uśmiechając się miło. Plakietka doczepiona do fartuszka informowała,
że ma na imię Grace. Brzydka nie była. Gęste blond włosy opadały łagodnie falami na plecy
dziewczyny. Patrzyła na niego dużymi, niebieskimi oczami, w których czaiła się pewność siebie.
Widział już wcześniej jak go obserwuje, domyślił się, że wpadł jej w oko. Nie musiał więc się
specjalnie starać, wystarczyło dobrze rozegrać, żeby mieć ciekawy wieczór. W końcu raz na jakiś
czas można świętować drobne zwycięstwa. Każdy także wie, że poza alkoholem najlepszym
sposobem na rozładowanie napięcia jest porządny seks. Tutejsza kelnerka wydawała się odpowiednia
i do tego chętna. Później trzeba tylko zmienić bar...
- Tylko, jeśli się do mnie przysiądziesz panno... Grace. - odpowiedział zatrzymując wzrok na plakietce
z imieniem. Następnie, bez odrobiny skrępowania, wolno przesunął spojrzeniem po obfitym biuście
kobiety. Wrócił oczami na jej twarz i zauważył, że się uśmiecha. Tak też przypuszczał, najwyraźniej
kelnerki wszędzie były takie same. Z jednej strony udawały cnotliwe, niewinne dziewczęta, a z
drugiej strony kokietowały mężczyznę, ledwo ten się pojawił. Czysta pruderia, ale co poradzić...
- Za chwilę kończę pracę. Możemy gdzieś pójść. - odparła napełniając jego filiżankę smolistą kawą.
Strona: 1/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Odeszła w stronę baru kołysząc kusząco biodrami świadoma tego, jakie uczucie wywołuje we
wszystkich klientach. Teraz jednak skupiła swoją uwagę na jednym. Sprawiał wrażenie bogatego i
dobrze usytuowanego. Garnitur wyglądający, jakby właściciel ubrał go wprost od krawca, włosy
nienagannie ułożone. Okulary zarzucone niedbale na nos, krawat pasujący pod kolor garnituru,
spinki współgrające z zegarkiem. Grace dostrzegła każdy szczegół i liczyła, że tym razem uda jej się
złapać dobrą partię...
Łóżko skrzypiąc uginało się w równym rytmie, stanowiąc tło dla jęków wydawanych przez kobietę.
Ubrania leżały porozrzucane po całym pokoju będącym sypialnią i salonem w jednym. Trafili do
mieszkania blondynki godzinę po tym, jak dopili kawę. Chociaż ciężko było nazwać mieszkaniem tą
dziurę. Jeden pokój, maleńka kuchnia połączona z przedpokojem i łazienka, gdzie siedząc na toalecie
trzeba było mieć nogi prawie pod prysznicem.
- Mocniej...! - krzyczała raz po raz blondynka wypinając się bardziej w kierunku kochanka.
Mężczyzna, zgodnie z życzeniem, zaczął brutalniej wbijać się między jej pośladki. Co jakiś czas
uderzał w nie otwartą dłonią zostawiając czerwone ślady na skórze kobiety. W końcu, po kilku
mocniejszych pchnięciach, Grace krzyknęła głośniej odrzucając głowę do tyłu i drgając w przypływie
orgazmu. Brunet wykonał jeszcze kilka ruchów i również skończył. Nie należał do złych kochanków...
Mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest jednym z lepszych. Jednak nawet dla niego
doprowadzenie kochanki do trzeciego szczytu z rzędu było ciężkim zadaniem.
Opadł na łóżko koło kobiety i spojrzał bardziej przytomnym wzrokiem na otoczenie. Obdrapane z
tapety ściany, wieczny dym, który Grace powiększała zapalając swojego papierosa... Dla niej seks
bez dawki nikotyny „przed” i „po” nie był tym samym. Tak jak poranki. Mężczyzna przerzucił wzrok
na drugą stronę mieszkania. Widząc wiszące w drzwiach koraliki, stertę naczyń w zlewie, nie
ruszaną od co najmniej tygodnia zasłonił oczy dłonią powstrzymując się od kręcenia głową. Pomyśleć,
że jego ulubiony garnitur leży gdzieś tam, na brudnej podłodze... Pomyśleć, że blondynka leżąca
obok niego, mogła tutaj mieszkać. Brakowało jedynie kota, który roznosiłby wszędzie swoją sierść i
zarazki. Albo karaluchów, choć te pewnie gdzieś się chowały.
- Zrobię kawę. - usłyszał ciche słowa, po których poczuł jej usta na swoich. Smak kobiety mieszał się
ze smakiem papierosa. Brunet nie palił, co najwyżej dobrej jakości cygara, więc skrzywił się
nieznacznie. - Mówiłeś... Że jak się nazywasz? - rzuciła jeszcze pytanie wstając z łóżka i idąc wolnym
krokiem nago do kuchni. Jej biodra znów kołysały się w kuszący sposób, na pośladkach miała jeszcze
lekkie zaczerwienienia, po jego klapsach. Mężczyzna poczuł jak w nim wszystko zaczyna buzować,
ale wystarczyło jedno spojrzenie na pozostałą część kuchni, żeby chcieć uciekać. Wystarczająco ją
dziś zadowolił, teraz mógł wrócić do siebie.
- David Bell. - odpowiedział lekkim tonem, podając pierwsze nazwisko jakie przyszło mu do głowy.
Nie miał zamiaru dać jej się złapać. Podniósł się na łokciach i zerknął na zegarek. Dochodziła druga
w nocy, a blondynka chciała robić kawę. Zaśmiał się pod nosem, po czym wstał zbierając swoje
ubrania. - Pijasz kawę w środku nocy? - spytał nie kryjąc zdziwienia. Dla niego było to nie do
pomyślenia. Wydawało się tak samo niedorzecznym jak jeść lody włoskie w środku zimy. Na
lodowisku dodatkowo.
- Jak ty mało wiesz... Kawa to nie napój. Kawa to styl życia. Seks bez kawy „po” nie jest tym samym...
Nawet z takim kochankiem. Ona dodaje smaku i nie wiem, czy nie jest ważniejsza od nikotyny –
odpowiedziała ze śmiechem nalewając do kubków wrzątku. Po chwili w pomieszczeniu unosił się
Strona: 2/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
orzeźwiający zapach kofeiny. Była 2 w nocy a oni siedzieli w zabrudzonej kuchni popijając kawę po
udanym seksie. Mężczyzna zaśmiał się do własnych myśli kręcąc odrobinę głową. Cóż... przyda mu
się pobudka jeśli ma zamiar uciec z tego mieszkania zanim Grace włoży mu obrączkę na palec.
Zdążył zauważyć, że kobieta ewidentnie poluje na męża, ale nie dziwił się. Sam na jej miejscu robiłby
to samo. Wyglądało tak, jakby swoją pensję z niewiadomych przyczyn gdzieś oddawała, a sobie
zostawiała tyle tylko, żeby przeżyć miesiąc. Nie widział innego wytłumaczenia, dla opłakanego stanu
domu.
- Słońce... Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe, ale będę musiał wracać do siebie. - zaczął
spokojnie patrząc w jej niebieskie tęczówki. W tych oczach mógłby się zatracić, były wręcz
hipnotyzujące i pewnie pozwoliłby im się omamić, gdyby nie sytuacja. - Mam jeszcze trochę pracy, a
nie mam ze sobą papierów. Mimo wszystko dziękuję za kawę i... i za gościnę – dokończył
uśmiechając się lekko kącikami ust. Grace tylko patrzyła na niego wzrokiem pozbawionym wyrazu.
Musiał być którymś z kolei, który jej się wymykał. Przez chwilę zrobiło mu się jej żal, w końcu nie
była głupią. Już dawno powinna mieć partnera.
- Więc nie będę Cię zatrzymywać panie Niby David... - jej oczy momentalnie spojrzały na niego
twardym wzrokiem, zupełnie jakby nie było przed chwilą w nich pustki. - Jeśli chcesz, żebym jeszcze
w przyszłości Cię ugościła to podaj prawdziwe nazwisko. Nie będę Cię szukać – dodała odrobinę
chłodnym tonem. Wyczuwała kiedy ktoś kłamał, miała nosa do ludzi. Czasem Grace śmiała się ze
swoją matką, że mają w sobie krew czarownic, ale tak przerzedzoną iż została im jedynie wyjątkowa
intuicja. Ten mężczyzna nie był z nią szczery od początku, co było zrozumiałe. Jednak zaskoczył ją
fałszywym nazwiskiem, nie widziała go, ale wszystko w niej krzyczało, że ten brunet nie nazywa się
David Bell. Mogła się mylić ostatecznie. Niestety zbyt często przeczucia się sprawdzały, a ona nie
znosiła być okłamywaną. Do tego było w nim coś znajomego, coś w jego niebieskich oczach.
Mężczyzna stał przez chwilę nic nie mówiąc, po czym dokończył zbieranie swoich ubrań. Włożył na
siebie do końca koszulę, pozapinał wszystkie guziki. Założył zegarek, zawiązał na nowo krawat.
Każdą czynność wykonywał ze spokojem i w zupełnej ciszy. Czuł na sobie spojrzenie blondynki,
zastanawiał się skąd wiedziała, że ją okłamał. Przecież był świetnym kłamcą... Jeśli jednak przejrzała
go zwykła kobieta, mógł to zrobić każdy. Ta perspektywa napawała go przerażeniem. Nie był pewien,
czy podawać prawdziwe, czy też grać dalej. Sprawdził dokładnie wzrokiem, czy aby na pewno ma
wszystko i podszedł do drzwi. Co ma być, to będzie...
- Naprawdę nazywam się Peter Blackwood. Jakby ktoś Cię kiedyś przypadkowo pytał, to mnie nie
znasz. Tak będzie lepiej dla obu stron – powiedział poważnym tonem, po czym skinął lekko głową i
skierował się do drzwi wyjściowych.
- Nie jesteś Blackwoodem. Oni są zimni, bezlitośni... - odezwała się zdecydowanym tonem wpatrując
się w mężczyznę. Zatrzymała go tym w połowie kroku. Zamarł czekając na jej dalsze słowa. Wiedziała,
że skłamał podając pierwsze nazwisko, dlaczego jednak nie wierzyła, gdy mówił prawdę?
- Być może masz to nazwisko... Ale nie jesteś nim. - jej słowa przerwały natłok myśli Petera stawiając
kolejne pytania. Spojrzał na Grace, kobieta siedziała sztywno. W jej postawie pojawiło się coś
nowego, jakby duma. W tej chwili zupełnie nie pasowała do otoczenia. Była wyprostowana na krześle
niczym dama trzymająca z pewną dozą gracji kończący się papieros. Przy odrobinie wyobraźni
można ją było zobaczyć w sali bankietowej, na ważnym przyjęciu w eleganckiej sukni.
- Wychodziłeś Davidzie. - rzuciła nagle patrząc na niego poważnym wzrokiem. Użyła jego fałszywego
imienia. Czyżby mógł liczyć z niewiadomych powodów na jej dyskrecję? Peter nie zamierzał się nad
Strona: 3/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
tym niepotrzebnie zastanawiać. Wyszedł z mieszkania, a trzask drzwi zgrał się z cichym zgnieceniem
papierosa przez kobietę. W mieszkaniu wciąż unosiła się aura tajemniczości, nienaturalna cisza oraz
jego zapach. Blondynka podeszła do okna spoglądając przez firankę na bruneta wsiadającego do
samochodu i odjeżdżającego z pośpiechem. W dłoni trzymała stare zdjęcie dwóch mężczyzn. Jednym
był jej ojciec, a drugi miał nieprzyjemne, niebieskie oczy.
Czarny chevrolet impala mknął autostradą na południe. Kochał ten pojazd, był nieomal wehikułem
czasu, pamiątka po dziadku... No, prawie dziadku. Między Peterem a Starym Bobem nie było
żadnego pokrewieństwa, jednak brunet często u niego przesiadywał w dzieciństwie. Pomagał
naprawiać mu samochody i opiekować się bezdomnymi kotami. To Bob wspierał chłopaka i uczył bić,
gdy dręczono go w szkole. Ojca nigdy nie było, kiedy był potrzebny. Staruszek umierając pozostawił
Blackwoodowi pod opiekę „Lily”, jak nazywał samochód. Starał się wypełniać swoje obowiązki jak
najlepiej i nie pozwalał obcym grzebać chevrolecie. Sam wszystko naprawiał, przez co nie raz
tygodniami musiał korzystać z taksówek bądź samochodu zastępczego, za który uważał swoje własne
infiniti.
Obecnie w środku rozbrzmiewały spokojne tony Paolo Nutiniego. Brunet uwielbiał utwór „These
Streets” , który zapętlił i słuchał teraz od godziny. Chłopak miał talent, dobry głos i zaczynał powoli
pokazywać się na scenie. Kto wie, może za parę lat będą o nim wiedzieć na całym świecie... Peter
bębnił palcami w kierownicę wystukując spokojnie rytm. Obiecał sobie, że jak dotrze do domu,
wyciągnie starą gitarę i pogra trochę. W końcu w oddali pojawił się policyjny wóz i zaspany stróż
opierający się o jego bok. Podjechał powoli opuszczając nieco szybę i zatrzymując się tuż obok.
- Przykro mi, ale nie może pan jechać dalej. Musi pan zawrócić. - policjant zaświecił latarką
oślepiając kierowcę na chwilę. Wydawał się znudzony swoją pracą. Peter pogrzebał ręką w schowku
po czym pokazał plakietkę detektywa.
- Ja tam muszę wjechać. - powiedział jedynie i zamknął szybę. Zaskoczony policjant cofnął się o dwa
kroki ułatwiając nieznajomemu przejazd. Ten, nie wahając się ani chwili dłużej, wbił pierwszy bieg i
ruszył zdecydowanie przed siebie. Zawsze irytowali młodego Blackwooda tego typu policjanci. Nic
nie znaczyli, nie mieli żadnego wkładu w przebieg śledztwa, ale uważali się za najważniejszych.
Przed nim kolejno pojawiały się samochody policyjne i strażackie oświetlające reflektorami teren
przed sobą. Zaparkował nie za blisko pozostałych, żeby mieć łatwy wyjazd. Wybrał odpowiednią
plakietkę, po czym wyłączył silnik i wysiadł z samochodu zamykając za sobą drzwi. „Przezorny
zawsze ubezpieczony” zwykł mawiać Stary Bob, a Peter się z nim zgadzał. Sprawdził jeszcze raz czy
ma wszystko ze sobą, czy nic nie zostało w środku. Upewniwszy się ruszył w kierunku dowódcy
grupy policyjnej, którego można było rozpoznać z kilometra nawet w ciemnościach.
- David! Wreszcie przyjechałeś! - krzyknął mężczyzna w garniturze i wydał jeszcze kilka rozkazów.
Blackwood podszedł do niego uśmiechając się kącikiem.
- Jerry. - przywitał się ściskając dłoń policjanta – To co my tutaj mamy? - spytał kierując się w stronę
zgliszcz. Ekipa strażacka kończyła gasić ogień, który w niektórych miejscach jeszcze się tlił. Pożar
pochłonął większość mebli, część jednak stała zwęglona. Odrobina pracy nad nimi i może coś dałoby
się uratować. Peter wszedł ostrożnie do czegoś, co kiedyś było pewnie salonem. Omiótł otoczenie
Strona: 4/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
spokojnym spojrzeniem zatrzymując się na chwilę przy czymś, co wyglądało na zwłoki.
- Tim Nowak, wdowiec. Żona zmarła 8 lat temu – został poinformowany, zanim zdążył zadać pytanie –
Sekcja zwłok ma potwierdzić nasze przypuszczenia, że to ten sam sprawca. Mężczyzna ma ślady po
postrzeleniu... - policjant umilkł przyglądając się detektywowi, który kucnął przy zwłokach.
Przypominał mu bohatera ulubionej książki z dzieciństwa, Sherlocka Holmesa. Wyciągnął z kieszeni
rękawiczki i odchylił głowę trupa szukając czegoś pod nią. Podniósł się w końcu otrzepując spodnie z
niewidzialnego pyłu.
- Sprawdźcie, czy nie zostały kule. Zwłoki, co prawda, wyglądają na nieruszane, ale możliwe, że
sprawca posprzątał po sobie. Jeśli nie, to będziemy mieć w końcu jakiś ślad. - stwierdził nieco
zmęczonym głosem. Ta sprawa ciągnęła się już za długo. Co innego rok, a co innego kilka lat. Skąd
pewność, że to nie naśladowca? W końcu media szalały z informacjami na jego temat, nawet wśród
śledczych znalazła się wtyka, która sprzedawała wiadomości dziennikarzom. Na szczęście Harry
został przydzielony do innego wydziału. Skąd więc pewność? Media wiedziały jedynie, że ofiary były
dwukrotnie postrzelone. Nie znały jednak umiejscowienia ran, to mogły być równie dobrze dwa
strzały w pierś, dwa w głowę. Sprawca wciąż był ten sam, rany były nieomal odmierzone co do
milimetra.
- David, masz już jakąś teorię, jak dobiera swoje ofiary? Są rozprzestrzenione po całym stanie, nic ich
nie łączy. Mimo to wydaje mi się, że to nie jest przypadek. - policjant spojrzał na detektywa
poważnym spojrzeniem.
Cokolwiek nie powiedzieć o policjantach, tych zwykłych, nie wszyscy są przygłupi. Zdarzają się
wśród nich perełki, osoby rzeczywiście myślące. W takich momentach człowiek zastanawia się, co
taka jednostka robi na miejscu szarego policjanta. Taki też był Jerry Hays. Najmłodszy inspektor w
okolicy i jednocześnie najmądrzejszy. Wiele widział, wiele przeżył, a dzięki temu, że szybko dochodzi
do odpowiednich wniosków zdołał wspiąć się tak wysoko mając niespełna 40lat. Jerry był idealnym
kandydatem na stanowisko śledczego, kto wie, może nawet federalni cieszyliby się z jego metod
działa. Z efektów najbardziej. Peter nie do końca rozumiał, dlaczego Hays jeszcze siedzi w policji
nadzorując grupę tępaków zabezpieczającą na co dzień miejsca zbrodni. Właściwie nie robili nic
więcej, owinąć teren taśmą, przepytać wstępnie świadków, zrobić wstępne zdjęcia śladów. Tyle,
resztę robili śledczy i to oni zbierali pochwały za rozwiązanie śledztwa. Jednak miało się wrażenie,
obserwując inspektora, że dziwnym zbiegiem okoliczności lubi to co robi, może nawet kocha.
Podwładni słuchali go bez słowa protestu, a on wydawał się być ciągle zadowolony. Tym razem
jednak jego dociekliwość nie była na rękę Peterowi.
- Jerry, wiesz, że nie mogę mówić nic więcej na temat sprawy. - odpowiedział wymijająco patrząc na
mężczyznę ze spokojem w oczach. Miał swoją teorię.
- David, przecież znamy się nie od dziś. Według mnie te podpalenia to tylko przykrywka. Coś tu się
dzieje złego, ale jeszcze nie wiem co... - inspektor patrzył w przestrzeń stukając długopisem w swój
notes. Pogrążył się na chwilę we własnych domysłach na temat podpalacza.
- Mylisz się Hays. On podpala dla przyjemności. Teraz trzeba określić jego schemat i dorwać na
Strona: 5/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
gorącym uczynku – odpowiedział wychodząc z domu. Rozejrzał się po okolicy próbując dojrzeć coś w
ciemnościach. Nie było to jednak łatwe przez oślepiające zewsząd reflektory samochodów. - Dobra,
stary... Jadę do siebie, prześlij mi zdjęcia i powiedz śledczym, że czekam na ich telefon. Pora się
przespać w końcu. – uścisnął dłoń policjanta i pomaszerował do swojego samochodu. Zaczynało być
zimno, musi zapamiętać, żeby brać wieczorami ze sobą płaszcz, albo chociaż kurtkę. Cokolwiek, byle
więcej niż marynarkę z garnituru. Niby mieli środek lata, jednak w nocy marzł. Wystarczyło, że
temperatura spadła o dziesięć stopni a Blackwood zaczynał odczuwać to jak minusową temperaturę.
Efekt nagrzewania się w ciągu dnia. Zazdrościł innym ludziom, że mogą przez cały dzień chodzić w
lato bez koszulki, a wieczorem narzucali na siebie pierwszą lepszą i nie było im zimno. Doszedł do
swojej impali i wsiadł do środka. Szybkie spojrzenie we wsteczne lusterko, ale na tylnej kanapie nie
było nikogo. Przez wizytę u Grace znów czuł się jak zwierzę w potrzasku. Potrzebował odpoczynku,
dojedzie do domu to weźmie gorący prysznic i położy się spać. Odpalił silnik i nastawił płytę na
utwór Against Me! „I Was A Teenage Anarchist”, po czym odjechał spokojnie mijając po drodze
zaspanego policjanta barykadującego drogę.
Jerry jeszcze chwilę kręcił się dookoła domu, zanim przyjechali śledczy. Podszedł do nich i przekazał
informacje dotyczące ich odkryć. Poinformował jeszcze, że detektyw Bell czeka na telefon. W
momencie, kiedy Hays miał wsiąść do samochodu, w okolicy starej szopy pod osłoną nocy ktoś zaczął
się skradać. Nieznajomy widział samochody policyjne i strażackie, obserwował inspektora w czasie
jego rozmowy ze śledczymi. W końcu zaczął rozlewać benzynę dookoła szopy. Do środka wrzucił
kilka kanistrów przedziurawiając je od razu. Dodał jeszcze odkręconą butlę z gazem, po czym
pospiesznie wyszedł z szopy. Wyjął z kieszeni pudełko zapałek. Wyciągnął jedną, przeciągnął główką
po pasku i rzucił zapaloną na mokrą od benzyny trawę. Ogień ma w sobie coś magicznego. Wzbudza
w ludziach przeróżne emocje, najczęściej jednak zachwyt przemieszany strachem. Ogień to siła,
której nie sposób się przeciwstawić. Trudno dziwić się podpalaczom, że zostają wśród gapiów
podziwiać swoje dzieło. Ten jednak szybko uciekł przez las. Policjanci, śledczy oraz strażacy stali
chwilę w osłupieniu wpatrując się w płonącą szopę. Nikt jej wcześniej nie zauważył, a mogli dorwać
podpalacza. Po niespełna minusie bezruchu ekipa strażacka rzuciła się gasić kolejny pożar. Może
uda się jeszcze coś ocalić.
Podpalacz obserwował całą akcję zza szyby swojego samochodu. Sięgnął po telefon, wybrał numer i
czekał aż mężczyzna z drugiej strony odbierze telefon.
- Gotowe. - poinformował tylko, a następnie rozłączył się chowając komórkę do kieszeni spodni.
Wcisnął pedał gazu i odjechał pospiesznie na północ.
Do you remember when you were young and you wanted to set the world on fire...
Strona: 6/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl