Pobierz cały plik PDF - Stowarzyszenie Sathya Sai

Transkrypt

Pobierz cały plik PDF - Stowarzyszenie Sathya Sai
Pismo dedykowane ukochanemu
Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie
Kochaj wszystkich,
wszystkim służ
Stowarzyszenie Sathya Sai w Polsce
„SAI RAM” jest oficjalnym biuletynem Organizacji Sathya Sai w Polsce.
Ukazuje się cztery razy w roku jako kwartalnik.
Ze względu na konieczność utrzymania poprawności językowej pisma,
a także z powodów technicznych zastrzegamy sobie prawo
dokonywania zmian i skrótów w nadsyłanych tekstach.
Wszelkie listy i artykuły prosimy kierować na adres redakcji:
e-mail: [email protected]
Wpłaty na prenumeratę należy dokonywać na konto wydawcy:
„Stowarzyszenie Sathya Sai”
ul. Osadników 29 a, 72-020 Trzebież
PEKAO S.A. 58 1240 4432 1111 0000 4734 2235
Adres sekretariatu Organizacji Sathya Sai w Polsce
oraz Stowarzyszenia Sathya Sai:
Stowarzyszenie Sathya Sai
ul. Osadników 29a, 72-020 Trzebież
tel. (091) 480 86 19
Oficjalna strona internetowa Organizacji Sathya Sai w Polsce
www.sathyasai.org.pl
Cena 1 egz. „Sai Ram” – 8,00 zł (wraz z kosztami wysyłki)
Nakład – 300 szt.
Magazyn redagują: Izabela Szaniawska, Bogusław Posmyk, Iwona Piotrowska,
­Jarosław Karwowski.
Stała współpraca: Anna Dobosz, Marta Dobosz, Maria Quoos, Ewa Serwańska.
Wiosna 2012
Spis treści
Od Redakcji .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.4
Praktykujcie jogę i thjagę – dyskurs 15 maja 1969 r. . . . . . . . . . . . . 5
Nama sankirtan – królewska droga do zbawienia – dyskurs 19 lipca 1966 r.. . . . . . 7
Rocznica mahasamadhi Swamiego.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Doświadczanie Boga – od posiadającego postać do bezpostaciowego .
Królewska droga do Boga .
.
.
.
.
.
Najlepsi uzdrowiciele to wiara i miłość .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
. 12
.
.
.
14
.
.
.20
.
. 24
Najważniejsza jest przemiana serca . . . . . . . . . . . . . . . . 28
Matka Sai i ja .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
. 33
Wieżyca w promieniach słońca, szczęścia i Sai.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
. 37
Swami nigdy nie zawiedzie swoich wielbicieli.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
. 39
Samasta loka.
.
.
.
.
.
.
.
.
Dom współczujących serc.
Jestem w domu.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
. 58
.
.63
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
66
Cudowne dzieci Sai .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
67
Coś z wartości – byłam u Sai Baby .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
72
Święty cierpi za uczniów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80
3
JJOd Redakcji
Niezwykły jest tekst Howarda Murpheta,
jednego z najważniejszych popularyzatorów
Sathya Sai na Zachodzie, „Cudowne dzieci
Sai”, napisany przed 11 laty, który obecnie
nabiera szczególnego znaczenia. Czy dzieci
te objawią się niedługo światu? Czy będą
opiekować się młodym Prema Sai?
I znów przyszło lato, które dla wielu z nas
oznacza urlop w Puttaparthi. Wiele osób
z Polski pojechało na wielkie święto Guru
Niezwykły jest też tekst Małgosi DziewięcPurnima – 3 lipca. To święto naszego
kiej, geografa, wolontariusza i muzyka,
Guru, to czas na pogłębienie z Nim
mieszkającej w Afryce, gdzie stworzyła
wewnętrznego kontaktu, gdy tego konszkołę dla niepełnosprawnych, napisany
taktu nie ma już na planie zewnętrznym.
przed 12 laty na zamówienie J. Giedroycia
Podczas majowego XX Ogólnopolskiego
z paryskiej „Kultury”. Nieopublikowany.
Spotkania Wielbicieli Sai we Wieżycy
To reportaż z Puttaparthi tamtych czasów.
wielokrotnie przypominał o tym główny
Publikujemy też fragmenty artykułu
gość – Leonardo Gutter z Argentyny,
Olgierda Budrewicza o Małgosi. Miłej
członek 6-osobowej Rady Prasanthi, którą
lektury.
powołał Sathya Sai Baba. Relacja z kilku
Bogusław Posmyk
spotkań z nim to zdecydowanie najobszerniejszy tekst tego „Sai Ramu”, w którym
dzieli się niezwykłymi doświadczeniami.
Dodatkowo zamieszczamy jego artykuł
z kwietniowego „Sanathana Sarathi” uzuRozszerzenie projektu
pełniający to, co powiedział we Wieżycy.
wodnego
Największa tajemnica, jaką przekazał na
koniec spotkań, to informacja, że Baba
Zarząd Śri Sathya Sai Central Trust
jeszcze jesienią 2010 roku zdecydował o
(SSSCT) na spotkaniu z premierem stanu
opuszczeniu fizycznego ciała i przez pół
Andhra Pradesh, Kumarem Reddy, zaproroku nie jadł. To tłumaczy, dlaczego był tak
ponował rozszerzenie projektu wodnego na
wychudzony i słaby.
terenie dystryktu Anantapur, zrealizowanego pod kierownictwem Sathya Sai Baby,
Wspomnienia o Babie to obok relacji
o dodatkowe 118 miejscowości w okręgach:
z wydarzeń Zjazdu Wielbicieli Sai główny
Bukkapatnam, Kothacheruvu i Puttapartemat tego numeru. Pochodzą głównie
z kwietniowego „Sanathana Sarathi”, które thi i dostarczenie wody pitnej dodatkowo
stu tysiącom osób. Koszty projektu, które
poświęcone było rocznicy mahasamadhi,
czyli opuszczenia ciała przez Babę i właśnie pokryje SSSCT to ok. 16 mln USD. Projekt
wodny na terenie dystryktu Anantapur
wspomnieniom. Koniecznie przeczytajcie
podjęty w 1994 r. przez Sai objął 731
też mowę S. Sandweissa, autora książki
wiosek.
„Święty i psychiatra” (wydanej w Polsce)
wygłoszoną podczas tej rocznicy. Jeśli nie
przeczytaliście jej wcześniej w internecie,
na stronie sathyasai.org.pl.
4
Wiosna 2012
JJPraktykujcie
jogę i thjagę
Fragment dyskursu Bhagawana
Sathya Sai Baby wygłoszonego
w Ahmedabadzie 15 maja 1969 roku.
W tym wielkim zgromadzeniu są ludzie
mówiący różnymi językami. Każdy
rozumie tylko swój i chce, żeby mówić
do niego w tym języku. Ale jest język
serca, który wszyscy rozumieją i wszyscy
chcieliby usłyszeć. To jest język, którym
mówię, język, który płynie z mego serca
do waszych serc. Kiedy serce przemawia
do serca, przekazywana jest miłość bez
żadnych zastrzeżeń, miłość bezwarunkowa.
Cierpienia i emocje, dążenia i pomieszanie, poszukiwania i smutek – wszystkie
te emocje są w swej istocie takie same
u wszystkich. Czułe serca wsłuchują się
w te problemy ze współczuciem i odpowiadają miłością.
Bądź jak kwiat lotosu na wodzie
Każdy bardzo pragnie być szczęśliwy, chce
pracować mniej, a zyskiwać więcej, dawać
mało, a dostawać dużo. Tymczasem nikt
nie eksperymentuje z inną metodą – żeby
chcieć mniej, a dawać więcej. Każda
potrzeba to kajdany przeszkadzające
w poruszaniu się, to kula u nogi. Młody
student chodzi swobodnie na dwóch
nogach. Kiedy się ożeni, staje się czworonożny! Dziecko sprawia, że ma już sześć
nóg i zakres jego ruchów jest ograniczony.
Im więcej nóg, tym mniejsza szybkość
i tym silniej przywiera się do ziemi; wij
musi pełzać. Więcej rzeczy to więcej trudności i więcej przeszkód. Nagromadzenie
sof, foteli, łóżek dziecinnych, stołów, półek
i antyków zagraca pokój i sprawia, że przemieszczanie się jest powolne i ryzykowne.
Ogranicz wymagania, żyj
prosto – oto droga do szczęścia.
Przywiązanie prowadzi do
smutku. Na końcu, gdy śmierć
żąda, aby wszystko zostawić
i wszystkich opuścić, jesteś
przytłoczony smutkiem! Bądź
jak lotos na wodzie – na niej, ale
nie w niej. Woda jest niezbędna
lotosowi do wzrostu, ale nie
pozwoli on żadnej kropli, aby
go zmoczyła. Świat jest areną
cnoty i salą gimnastyczną
dla ducha. Wykorzystuj go
jednak wyłącznie w tym celu;
nie nadawaj mu wyższego
statusu i nie uważaj, że jest
najważniejszy.
Bóg będzie widzialny, gdy umożliwi
to sadhana
Niektórzy ludzie twierdzą, że Boga nie
ma, ponieważ Go nie widzą. Mówią, że
szukali nawet na księżycu, ale nie było tam
śladu Wszechmocnego. Tymczasem sami
są mieszkaniami, w których On przebywa.
Inni jak ślepcy prowadzący innych ślepców
do upadku, również powtarzają to modne
hasło. Nikt nie widzi korzeni, ale one
5
są, tyle że głęboko w ziemi. Czy możesz
twierdzić, że drzewa nie mają korzeni, że
nic ich nie odżywia i nie podtrzymuje od
spodu? Bóg żywi i podtrzymuje, choć jest
niewidzialny. Mogą zobaczyć Go ci, którzy
podejmą wysiłek według zasad ustanowionych przez tych, którzy wcześniej
zdołali Go doświadczyć. Bóg jest jak masło
w mleku – staje się widoczny, gdy skonkretyzuje go sadhana (duchowe praktyki).
Nie widać również fundamentów drapacza chmur. Czy to znaczy, że stoi on
na samej ziemi? Fundament tego życia
leży głęboko w przeszłości, w życiach,
które już przeżyliście. Budowla ta została
ukształtowana przez architekturę tamtych
żywotów. To, co niewidoczne, rozstrzyga
o wszystkim, o ilości pięter, o wysokości
i kubaturze.
Skup swoje pragnienia na Bogu
Bóg jest tym wielkim
Niewidzialnym, tym olbrzymim
Niepoznawalnym. Choć nie
widzisz korzeni drzewa, ani nie
wiesz, jak szeroko i głęboko
znajdują się pod ziemią, lejesz
wodę wokół pnia, aby mogła
do nich dotrzeć. Oczekujesz,
że kiedy woda dotrze do tych
korzeni, drzewo wyda owoce.
Podobnie uwierz, że jest
Bóg – jako podstawa całego
stworzenia, módl się doń, a On
obdarzy cię obficie owocami.
6
Głównymi środkami, dzięki którym
możesz odwiązać się od rozrywek, a przywiązać do Boga, są joga (zjednoczenie
z Bogiem) i thjaga (wyrzeczenie). Kamy
(pragnienia) należy pozbyć się dzięki
thjadze – wyrzeczeniu, zaś Ramę (Boga)
trzeba zdobyć jogą. Pragnienie tłumi inteligencję, zniekształca osąd, zaostrza apetyt
zmysłów. Użycza przedmiotowemu światu
kłamliwego powabu. Gdy pragnienie znika
lub zostaje skupione na Bogu, wówczas
inteligencja świeci sama z siebie jaśniejąc
swym pierwotnym blaskiem. I ten blask
odsłania Boga we wnętrzu i na zewnątrz.
Oto prawdziwa atma sakśatkara (urzeczywistnienie jaźni).
Błogosławię was, abyście odnieśli
powodzenie w sadhanie. Jeśli zaś nie
prowadzicie żadnej sadhany, radzę wam
podjąć prostą – namasmaranę (śpiewanie
boskiego imienia) połączoną z okazywaniem szacunku rodzicom, starszym
i nauczycielom oraz służeniem biednym
i chorym. Postrzegajcie każdego z nich
jako swego iśta dewatę (wybrane bóstwo).
To napełni wasze serca miłością i da wam
stałość umysłu i spokój.
Źródło: „Sanathana Sarathi” – czerwiec 2012
Tłum. Grzegorz Leończuk
Wiosna 2012
JJNama
sankirtan –
królewska droga
do zbawienia
mający cech) i Bhawatita (poza myślami).
Wychwalając cechy Jedynego, który nie
posiada żadnych cech, nie można osiągnąć
pełni. Jeśli sądzisz, że możesz zadowolić
Boga wychwalając Jego cechy, ulegasz
zwykłemu złudzeniu. Zadowolenie, jakie
czerpiesz z guna sankirtanu, jest jedynie
tymczasowe. Bóg nie ma żadnych cech.
Wiele oddanych osób następująco
wychwala cechy Boga:
O Panie wszechświata!
Jesteś drogi dla Lakszmi, bogini
bogactwa.
Obdarzasz pomyślnością tych,
Oddanie to podstawa do tego,
którzy przyjmują w Tobie
żeby poznać Najwyższą Istotę.
schronienie. Spoczywasz
Oddanie jest uniwersalnym
na wężu Adiseszy i jesteś
lekiem leczącym chorobę
narodzin i śmierci. Ono prowadzi ucieleśnieniem bogactwa
człowieka do poznania wiecznej i błogości. Zniszcz, proszę, moje
doczesne więzy i obdarz mnie
prawdy i daje mu wyzwolenie
będące najwyższym celem życia. wiecznym szczęściem.
Dyskurs Bhagawana Sathya Sai
Baby wygłoszony 19 lipca 1966 roku
w Prasanthi Nilayam.
Ludzie idą różnymi drogami bhakti
(oddania), aby zdobyć łaskę Boga. Co
oznacza bhakti? Słowo to pochodzi od
źródłosłowu bhadż, który znaczy sewa
(służba). Oznacza pierwiastek miłości.
Bhadż posiada też wiele innych znaczeń.
Śpiewanie boskich imion daje
wieczną błogość
Oddane Bogu osoby wyśpiewują Jego
chwałę na cztery sposoby: guna gana, lila
gana, bhawa gana i nama gana (śpiewanie
o boskich cechach, czynach, myślach oraz
imionach Boga). Bóg jest Gunatita (nie
Ludzie wychwalają Boga jako Sesza Sajanę,
Śriniwasę (Tego, w którego sercu przebywa
Lakszmi), Ćidwilasę (siedzibę błogości).
Kto to jest Śriniwasa? Kto to Ćidwilasa?
Czy nie oznacza to wychwalania Jego
cech? Wielbiciele wychwalający Pana w ten
sposób mogą zyskać jedynie chwilowe
zadowolenie.
Podobnie też wiele oddanych osób, jak
Dżajadewa i Gauranga śpiewało o lilach
Pana. Dżajadewa, Gauranga, Mira i Sakkubai próbowali czerpać zadowolenie śpiewając o boskich lilach, ostatecznie jednak
uświadomili sobie, że cały świat jest lilą
Pana. Stworzenie samo w sobie jest Jego
7
lilą. Jak można więc wyodrębniać jedynie
kilka czynów Boga jako Jego lile? Zdawszy
sobie z tego sprawę, ludzie zaczęli prowadzić nama sankirtan i zaczęli doświadczać
błogości. Nama sankirtan jest najwyższą
postacią oddania mogącą poprowadzić
człowieka do ostatecznego celu życia. Mira
tak oto mówiła o swoim pragnieniu ujrzenia błogiej postaci Kriszny:
Drogi! Przyjdź i pobłogosław
mnie swoim widokiem.
Bez Ciebie, o Kriszno,
nie mogę istnieć.
W dzień nie czuję głodu,
a w nocy nie znam snu.
Co mam powiedzieć, kiedy
słowa nie wychodzą z moich ust?
Przyjdź, o Panie i uśmierz
to trawione ogniem serce.
Ostatecznie Mira zdała sobie sprawę z tego,
że dzień jest Kriszną, noc jest Kriszną...
że wszystko jest Kriszną. On jest czasem.
Wszystko jest Jego boską lilą [grą]. Uświadomiwszy sobie tę prawdę Mira uznała
Krisznę za swego Hridajawasi (mieszkańca
serca). Powiedziała, „O Kriszno, Twoją
świątynią jest moje serce”. Jest wiele oddanych osób, które są zatopione w myślach
o Bogu i śpiewają:
O Panie, Twoja twarz jest piękna
jak księżyc, a Twoje lotosowe
stopy czczone są przez wszystkie
bóstwa. Jesteś drogi dla bogini
Lakszmi. Gdziekolwiek spojrzę,
8
znajduję jedynie Ciebie. Jesteś
nawet w bocznych dróżkach
i zaułkach. Widzę Ciebie jako
wewnętrznego mieszkańca
każdej osoby i jako ucieleśnienie
błogości. Obdarzasz
pomyślnością każdego, kto
przyjmuje w Tobie schronienie.
O, Gowindo, dawco wiecznej
błogości, przyjdź szybko i ocal
mnie.
Duchowe znaczenie lil Kriszny
Bóg jest obecny w każdej cząstce wszechświata. Po co jednak mówić o dróżkach
i zaułkach, skoro cały wszechświat jest
Jego lilą. Dlatego tylko na skutek swoich
wyobrażeń wykonujecie guna sankirtan,
bhawa sankirtan i lila sankirtan. Spośród
czterech rodzajów sankirtanu, najlepszym
i najwyższym jest nama sankirtan. Jest to
królewska droga do zbawienia człowieka.
Gdy ludzie zbierają się wspólnie i wykonują
szczerze nama sankirtan, tworzą się i rozprzestrzeniają się wszędzie boskie wibracje.
Kiedy Bóg przybiera jakąś postać, przybiera
też jakieś imię. Podczas wypowiadania Jego
imienia powinno się też rozmyślać o Jego
postaci. Jest to dżapa sahita dhjana (śpiew
z medytacją oraz medytacja ze śpiewem).
Gopiki nie tylko śpiewały imię Kriszny, ale
były także głęboko przywiązane do Jego
postaci. Wszystko na tym świecie ma jakieś
imię i jakąś postać. I to właśnie przywiązanie do imienia i postaci rodzi abhimanę
i mamakarę (przywiązanie oraz poczucie
‚moje’ i ‚twoje’). Niektórzy ludzie wyśmiewają boskie lile Kriszny nie rozumiejąc ich
Wiosna 2012
znaczenia. Podobnie, nawet dzisiaj wielu
ludzi krytykuje Boga, nie rozumiejąc znaczenia Jego boskich lil. Kiedy Kriszna bawił
się i tańczył z gopikami, był sześcioletnim
zaledwie dzieckiem. Dlaczego mielibyśmy
krytykować czyny sześcioletniego dziecka?
Krytyka ta płynie jedynie z wyobraźni ludzi.
Boga. Każdy doświadcza, jak słodko
i błogo śpiewa się o boskiej chwale Boga.
Kiedy bhaktowie odprawiają wczesnym
rankiem nagar sankirtan, wówczas nawet
ci, którzy nie śpiewają, przyłączają się do
nich pełni błogości. Jakże wiele słodyczy
jest w śpiewie! Każdy – teista (wierzący
w Boga), czy ateista (niewierzący), albo
Kiedyś Kriszna udał się do domu pewnej
też teistyczny ateista lub ateistyczny teista
gopiki i zastukał do jej drzwi, kiedy jej mąż
– zapomina o sobie słuchając boskiego
odpoczywał. Gopika nie odpowiedziała od
sankirtanu. Sankirtan imienia Boga ujmuje
razu. Ciche pukanie nie leżało w naturze
serca wszystkich biorących w nim udział.
Kriszny. Kiedy nie ustawał w stukaniu do
Sprawia, że zapominają o sobie. Mało tego,
drzwi, powiedziała do niego przez szczewszystkie boskie lile, cechy i moce Boga
linę w drzwiach:
można pięknie opisywać w śpiewie. Śpiewanie sprawia zadowolenie wszystkim. Jest
Kriszno! Dlaczego się spieszysz? dla wszystkich królewską drogą do zbawienia. Oddane osoby, które zapominając
Za chwilę otworzę. Bądź
o sobie szczerze śpiewają ku chwale Boga,
cierpliwy – mój mąż odpoczywa rozwijają pełną miłość do Boga. Zaprawdę
Bóg staje się sługą takich żarliwych wielteraz. Poczekaj trochę.
bicieli. Wielu z nich propaguje na świecie
boskie moce Boga swoimi pieśniami
Pomimo błagań Gopiki Kriszna nadal
pukał do drzwi. Wówczas jej mąż wstał
i otworzył drzwi. Był szczęśliwy widząc
Ty jesteś ponad wszelkim opisem
Krisznę u drzwi i w ogóle nie był rozgniei ludzkim pojmowaniem.
wany. Wziął Go w ramiona i wniósł do
środka. Widząc to Gopika doznała upojnej Czy można określić Twoją
radości, myśląc sobie:
chwałę i blask? Czekam na Twą
– Aha! Mój mąż również został przemieniony. Obsypuje Krisznę swoją miłością
i uczuciem.
I w pełni zatopiona w myślach o Krisznie,
straciła świadomość ciała.
Na pozór lile Kriszny wydają się mieć
naturę prawritti (doczesności, ziemskości), ale ich prawdziwą treścią jest niwritti
(duchowość). Tak naprawdę, wszystkie
boskie lile Boga prowadzą człowieka od
prawritti do niwritti. Człowiek może
zaznawać błogości śpiewając o lilach
łaskę. O Panie! Posłuchaj mojej
modlitwy i zbaw mnie! To Ty
przywróciłeś do życia martwego
syna swego nauczyciela. To Ty
pokonałeś węża Kaliję, uwolniłeś
Wasudewę i Dewaki uratowałeś
Draupadi przed upokorzeniem.
Spełniłeś pragnienia Kuczeli.
Sprawiłeś, że brzydka Kubdża
stała się piękna. Ochroniłeś
9
Pandawów i ocaliłeś 16 tysięcy
gopik. Nie znam sposobu, by Cię
opisać i pojąć. Nawet Brahma
nie potrafi opisać Twojej chwały.
Proszę o łaskę.
a każde imię jest obdarzone boską mocą.
Dlatego właśnie Bharathijowie oddają
cześć kamieniom, drzewom, ptakom
i nawet jadowitym wężom. Wierzą, że we
wszechświecie nie ma niczego, co nie jest
przeniknięte boskością. Stąd wielu ludzi
wykonuje pradakszinę (chodzenie wokół),
gdziekolwiek są i ofiarowuje pozdrowienia
matce Ziemi. Czy jest miejsce, w którym
nie ma ziemi? Jest ona wszędzie.
Bóg pozostaje ponad wszelkim opisem
i poza zasięgiem ludzkiego umysłu. Dlatego
Wedy głoszą: Jatho waćo niwarthanthe
A oto pewna opowiastka.
aprapja manasa saha (Słowa i umysł odbijają się bezradnie, nie pojmując boskości).
Pewnego razu lis pożyczył od ziemi pięć
rupii. Kiedy wstał nazajutrz rano, ziemia
Najwyższy sens wspólnego
spytała:
śpiewania
– Oddasz mi moje pięć rupii, czy nie?
Samaszti sankirtan (wspólne śpiewanie)
Lis zaczął biec, aby uciec od ziemi. Biegł
ma moc, która sprawia, że serce rozkwita.
dzień i noc, aż dotarł do odległego lasu.
Poszerza horyzonty umysłu i szerzy
Wówczas zasnął spokojnie, myśląc: ‘Teraz
boskie wibracje na całym świecie. Stąd też
ziemia nie będzie mi zawracać głowy, mogę
wspólny śpiew jest najszlachetniejszym ze
sobie spokojnie odpocząć’. Kiedy jednak
wszystkich działań duchowych. Praktykę
rano
wstał, ziemia spytała:
tę zapoczątkował Guru Nanak. Rozpoczął
ten rodzaj śpiewu, w którym każdy może
– I co, kiedy masz zamiar oddać mi moje
dołączyć i śpiewać unisono. Jedynie dzięki
pięć rupii?
takiemu śpiewowi człowiek może osiągnąć
Ziemia to także postać Boga i jest obecna
wyzwolenie. Wielcy święci, tacy jak Kabir
wszędzie, jak Bóg. Dlatego właśnie Wedy
Das, Tulsi Das i Ramdas osiągnęli wyzwolenie dzięki nama sankirtanowi. Olbrzymia mówią: Sarwatah panipadam tat sarwathokśi siromukham, sarwatah srutimalmoc tkwi w nama sankirtanie.
loke sarwamawruthja tiszthati (Rękami,
Ludzie mogą mówić, że Bóg nie ma postaci, nogami, oczami, głową, ustami i uszami
jednak z pewnością ma On imię. Imię
przenikającymi wszystko, Bóg przenika
Boga nie oznacza wszakże jedynie Ramy,
cały wszechświat).
Kriszny, Gowindy itd. Samo słowo Bóg
jest Jego imieniem. Ludzie mówią, że Bóg
Śpiewanie dowolnego imienia Boga
nie ma imienia ani postaci, jednak w tym
obdarza błogością
wszechświecie nie istnieje nic, co nie
Kiedyś matka ziemia poprosiła Pana
miałoby imienia i postaci. Nawet atom ma
Narajanę:
nazwę i postać. W jaki sposób mikrokosmos może stać się makrokosmosem, jeśli
– Swami, mogę nieść ciężar dowolnej liczby
nie ma jakiegoś imienia i jakiejś postaci?
grzeszników, ale nie tych, co nie śpiewają
Każda postać wiąże się z jakimś imieniem,
Twojego imienia. Dlatego zechciej pokazać
10
Wiosna 2012
wszystkim drogę do wyzwolenia poprzez
śpiewanie boskiego imienia.
pozdrowienia Temu, którego imię jest
siłą życiową tych dwóch mantr.
Walmiki napisał Ramajanę złożoną
z jednego krora (10 mln) ślok (wierszy).
Chciał podzielić te śloki równo pomiędzy
trzy światy. Rozdał w ten sposób każdemu
ze światów po 3,333,333 wierszy. Gdy
zakończył rozdawanie, pozostała jedna
śloka. Powstało pytanie, jak podzielić na
trzy części tę jedną ślokę. Składała się ona
z 32 liter. Walmiki obdzielił każdą z lok
(światów) dziesięcioma literami. Pozostały
jednak 2 litery. Jak podzielić te dwie litery
pomiędzy trzy światy? Wisznu powiedział
wówczas matce Ziemi:
Madhawa mantrą jest “Om Namo Narajanaja”, a sylaba ‘ra’ jest jej siłą życiową. Jeśli
zabierzemy ze słowa Narajana sylabę ‚ra’,
stanie się ono słowem najana, które jest
pozbawione znaczenia. Podobnie, Śiwa
mantrą jest „Om Namah Śiwaja”. Jeśli
zabierzemy z niej sylabę ‚ma’, otrzymujemy
naśiwaja, co oznacza niepomyślny. Kiedy
jednak połączy się te litery – ‘ra’ i ‘ma’ –
dają one boskie imię Rama, któremu ofiarował swe pozdrowienia Thjagaradża.
– Kiedy Walmiki rozdzielił 10 mln ślok
swojej Ramajany pomiędzy wszystkie trzy
światy, pozostały mu dwie litery. Litery
(sylaby) te to: Rama, Kriszna, Hari, Hara,
Śiwa, Sai itd., które są wspólną własnością
wszystkich trzech światów (głośne oklaski).
Te dwie litery oznaczają jedność na tym
świecie, który jest dwoisty.
Naturą tego świata jest dwoistość. Istoty
ludzkie nie mogą dojrzeć rzeczywistości
z powodu swojej dwoistości. Człowiek
o dwoistym umyśle jest na wpół ślepy. Jest
pod wpływem tak wielkiego złudzenia,
że na jedno i to samo pytanie odpowiada
czasami ‘tak’, a czasami ‘nie’. Ci, co
śpiewają boskie imiona, mogą pokonać tę
dwoistość i uzyskać zbawienie. Dotyczy to
także boskich imion Jezus i Allach. Dlatego
człowiek powinien ciągle śpiewać boskie
imię Boga. Thjagaradża tak śpiewał:
Nie ma nikogo na tym świecie, kto nie
śpiewałby w taki czy inny sposób boskiego
imienia. Wielu ludzi ma dzieci lub przyjaciół, którzy noszą boskie imiona – Rama,
Kriszna itd. Wymawiają to boskie imię
wołając: „Chodź, Ramo, chodź, Kriszno”.
Bóg ma niezliczone imiona i nieskończenie
wiele postaci. Możesz śpiewać którekolwiek
z Jego imion i zbawić swe życie poprzez
nama sankirtan. Możesz opisywać Boga na
dowolną ilość sposobów, jednak da ci to
tylko chwilowe zadowolenie. Jedynie śpiewanie Jego boskiego imienia daje wieczną
błogość. Jakaż może być większa pokuta,
niż to, aby na twym języku ciągle tańczyło
boskie imię? Jedynie śpiewanie boskiego
imienia jest prawdziwym tapasem (pokutą),
prawdziwą tirthą (miejscem pielgrzymki)
oraz kszetrą (świętym miejscem). Dlatego
nama sankirtan jest najważniejszy w życiu
człowieka. Śpiewaj więc boskie imię i zbaw
swoje życie.
O Panie! Jak mogę rozstrzygnąć, kim (Bhagawan zakończył orędzie bhadźanem
naprawdę jesteś – czy jesteś Siwą czy „Hari bhadźana bina sukha śanthi nahin…”)
Madhawą? Litera ‘Ra’ jest siłą życiową
Źródło: „Sanathana Sarathi” – maj 2012
Tłumaczenie: Grzegorz Leończuk
Madhawa mantry, a litera ‚Ma’ siłą
życiową Śiwa mantry. Ofiarowuję
11
Sathya Sai Aradhana Mahotsawam
JJRocznica
mahasamadhi
Swamiego
Trzydniowe uroczystości Śri Sathya Sai
Aradhana Mahotsawam odbyły się w Prasanthi Nilayam 23-25 kwietnia br. Ich
celem było oddanie czci Bhagawanowi Śri
Sathya Sai Babie z okazji pierwszej rocznicy
Jego mahasamadhi. Wzięła w nich udział
wielka liczba wielbicieli. Samadhi (grobowiec) Bhagawana przybrano świeżymi
kwiatami, zaś po jego prawej stronie ustawiono piękny fotel Bhagawana.
Od postaci do bezpostaciowego
Uroczystości rozpoczęło rankiem 23
kwietnia nabożeństwo do Pana Ganeszy.
Potem odbyło się seminarium na temat:
„Doświadczanie boskości – od postaci do
bezpostaciowego”. Mówcą, który przedstawił ten temat, był dr Samuel Sandweiss,
psychiatra z USA oraz autor trzech słynnych książek, który powiedział m.in. „Moje
rozumienie bezpostaciowego jest takie,
że jest to nieskończona cisza, wieczny
spokój, pustka pragnień, czysta miłość,
która jest wszystkim”. (Przemówienie jest
w numerze).
Następnym mówcą był swami Suddhananda Giri, mnich i uczeń Paramahamsy
Joganandy, skarbnik towarzystwa Jogoda
Satsanga. Mówca zwrócił uwagę, że Boga
nie da się ograniczyć do żadnej postaci, jest
On bowiem wszechprzenikający.
12
Wezwał wszystkich do uzmysłowienia
sobie Boga we własnym wnętrzu poprzez
miłość i wiarę.
Po południu przemawiał Śri Dżajaraman
z aśramu Ramany Maharsziego, który
stwierdził, że człowiek, aby doświadczyć
bezpostaciowej boskości, musi osiągnąć
ciszę, usuwając z umysłu negatywne
uczucia. Przypomniał osobistą rozmowę
z Bhagawanem, którego poprosił o balam
(siłę), a On odparł: – Atma to balam.
Pielgrzymka do siebie i pieśni
oddania
Po przemówieniach wystawiono przedstawienie pt. „Pielgrzymka do siebie”
ukazujące, jak Bhagawan inspiruje
bhaktów dokonując cudownych uzdrowień i przemian ludzi po odejściu z ciała
fizycznego. Sztuka oparta na rzeczywistych
zdarzeniach, wystawiona przez młodzież z Odishy pokazywała, że Bhagawan
nigdzie nie odszedł, że nadal przebywa
w sercach swoich wielbicieli.
Wszystkie serca na placu Sai
Kulwant zalał 24 kwietnia potok
wspomnień o Bhagawanie,
kiedy studenci Uniwersytetu
Sai złożyli hołd Bhagawanowi
przedstawieniem „Guru
Wandana” (Pozdrowienia dla
guru). Zaśpiewali z całego
serca pieśni przeplecione
komentarzem i filmami
ukazującymi wspaniałość
awatara Sai.
Wiosna 2012
„Cud czystej miłości”
Potem wystąpił Śri W. Sriniwasan, indyjski przewodniczący Organizacji Sai, który
zapewnił, że boskie zadanie Bhagawana
będzie nadal prowadzone z pomocą Jego
wielbicieli. Powiadomił, że czwarta filia
Uniwersytetu Sai, w Mudenahalli, została
zatwierdzona przez rząd Indii. Dodał, że
wkrótce zaczną się prace nad przedsięwzięciem wodnym, mającym zapewnić wodę
pitną 118 wioskom okręgów Puttaparthi,
Kothacheruwu i Bukkapatnam. Koszt –
800 mln rupii.
Następnie gubernator stanu Andhra
Pradesh, śri E.S.L. Narasimhan, ogłosił
pojawienie się drukiem książki „Cud
Czystej Miłości” napisanej przez
dr G. Wenkataramana, byłego prorektora
Uniwersytetu Sai. Dr Wenkataraman podkreślił, że nic nie może równać się z siłą
czystej miłości, czego przykłady dawał
Bhagawan. Gubernator złożył z czcią jeden
egzemplarz tej książki u samadhi Bhagawana, a potem zwrócił uwagę na to, że
Bhagawan to wcielenie Najwyższego Bytu,
który jest odwieczny. Opisując olbrzymie
przedsięwzięcia na rzecz biednych i potrzebujących, gubernator stwierdził, że agencje
rządowe powinny naśladować wzór dany
przez Bhagawana. On sam przybył do Puttaparthi jako osoba oddana Bhagawanowi,
nie zaś jako gubernator.
Tegoż dnia przeprowadzono też Narajana
sewę – na stadionie Sai, gdzie tysiącom
ludzi z pobliskich wiosek ofiarowano
jedzenie i ubranie. Równocześnie w Prasanthi Nilayam rozdawano wszystkim
bezpłatne posiłki.
Po południu odbyły się dwa urzekające
koncerty. Z pierwszym wystąpiła słynna
śpiewaczka Bombaj Dżajaśri śpiewająca
zarówno muzykę karnatyjską, jak i hindustani. Natomiast Ajan Ali Khan oczarował
słuchaczy recitalem na instrumencie
sarodu.
Końcowe mowy i pieśni oddania
Trzeciego dnia, po południu, wygłoszono
dwa przemówienia związane z tematem
seminarium. Pierwsze wygłosił Śri Sai
Giridhar, naukowiec z Uniwersytetu Sai.
Stwierdził, m.in., że Sathya Sai Baba wcielił
się w kalijudze, aby ustanowić prema
dharmę – dharmę miłości. G. Wenkataraman zwrócił uwagę na to, że
ograniczanie Bhagawana do
jakiejś postaci byłoby słabością
i dodał, że nadszedł czas, aby
szukać Go we własnym wnętrzu,
a nie na zewnątrz. Podkreślił, że
Bhagawan pozostawił ludzkości
niewyczerpany skarb miłości,
który może podźwignąć
całe społeczeństwo. Wezwał
wszystkich, aby podnieśli
pochodnię premy i dzielnie szli
naprzód.
Wspaniałym zakończeniem uroczystości
była wiązanka 9 pieśni oddania, nosząca
nazwę Premaradhana (ofiara miłości) –
zaśpiewana przez młodzież i wielbicieli
z Zachodniego Bengalu, którzy swym żarliwym występem napełnili całe otoczenie
miłością Sai.
Źródło: „Sanathana Sarathi”, maj 2012
13
Przemówienie
JJDoświadczanie
Boga – od
posiadającego
postać do
bezpostaciowego
Wystąpienie dr. Samuela Sandweissa
podczas seminarium pt. „Doświadczanie
Boga – od posiadającego postać do
bezpostaciowego” towarzyszącego
obchodom rocznicy mahasamadhi
Swamiego.
Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być tu
dzisiaj z wami – z rodziną Swamiego świadomą jego obecności, odczuwającą jedność
w jego miłości. Temat seminarium daje mi
14
możliwość podjęcia rozważań o wszechobecności Swamiego. Wszechobecność
oznacza, że jest on zawsze z nami, zawsze
nas prowadzi i chroni oraz że możemy
być z nim w jego różnych formach
lub w postaci bezforemnej zawsze, gdy
tylko zwrócimy się do niego. Swami może
objawić się nam w dowolny sposób zgodnie
ze swą wolą.
Swami opuścił swe fizyczne ciało, lecz
nadal jest z nami w wielu aspektach:
w snach, wizjach, w postaci wibhuti,
w swoich objawieniach i w naszym poczuciu jego obecności. W swej kosmicznej
formie przejawia się we wszystkich istotach,
a także w sposobach oddawania czci we
wszystkich religiach i obrzędach na świecie.
A jego aspekt bezforemny? W moim
rozumieniu bezforemność to nieskończona
cisza, odwieczny spokój, brak pragnień
i przywiązań – czysta miłość, która jest
wszystkim.
Swami dał nam to, czego uczeni szukali od
lat – teorię obejmującą wszystko, zawierającą się w jego stwierdzeniu o adwajcie,
Wiosna 2012
niedwoistości: Wszystko jest niczym, nic
jest wszystkim. Według mnie, to niepojęte stwierdzenie mówi, że nie istnieje
żadne rozdzielenie – istnieje tylko jedno
i to jedno obecne jest wszystkim; to jedno
jest miłością. Miłość jest podstawą, przyczyną wszelkich przyczyn. Oto wgląd
w istotę stworzenia i ścieżka wiodąca do
spokoju.
Pewnego razu Swami opisał
mi ten stan mówiąc: Wszystko
wypływa z ciebie, a następnie
dodał: a gdy wszystko wypłynie,
wskakuje tam Swami – i włożył
palce do mojej kieszonki. Swami
nie tylko zapewnia, że jest
obecny zawsze, gdy się do niego
zwracamy, ale także mówi nam,
po co jest z nami – aby obudzić
nas ze snu, z przywiązania do
ciała fizycznego i do świata
zmysłów, aby nasza świadomość
wzniosła się w sferę jedności
z nim. W sferę czystej miłości.
Przybywa, aby pomóc nam
uświadomić sobie, że: Istnieje
tylko ten, kto postrzega zarówno
stan snu, jak i jawy. To jest Ja.
Rozpoznaj to Ja i wiedz, że Ja jest
tożsame z Bogiem.
Swami przychodzi pomóc nam odkryć
prawdę, że jaźń jest Bogiem, zgodnie ze
słowami bhadżanu:
Jestem Bogiem, jestem Bogiem, nie
różnię się niczym od Boga. Jestem
miłością. Jestem prawdą. Jestem
odwiecznym spokojem. Jestem
sat-ćit-ananda-swarupą.
Swami nie tylko mówi nam, dlaczego
boskość jest w nas zarówno w tym, co
posiada formę, jak i w tym, co bezforemne,
ale także naucza, jak do niej dotrzeć. Poznanie Ja (swej boskiej jaźni) można osiągnąć
tylko drogą wzmożonej praktyki duchowej
pozbawionej gniewu, zazdrości i chciwości.
Pozbywanie się gniewu, zazdrości i chciwości – oczyszczanie umysłu przez realizowanie dharmy – praktykowanie miłości,
to najważniejsza dyscyplina duchowa
uzewnętrzniająca naszą boską jaźń.
Kiedyś Swami zapytał mnie, czego pragnę.
Odpowiedziałem: „Ciebie, Swami”, nie
wiedząc dokładnie, o co mnie pyta. Wiedziałem tylko, że przebywanie ze Swamim
było dla mnie źródłem najwyższego
szczęścia.
Weź mnie, jestem twój – powiedział Swami
wyciągając ręce, jak gdyby chciał objąć
wszechświat. – Ale kim jestem? Nie jestem
tym ciałem: tymi uczuciami, myślami i tym
umysłem. Nie jestem intelektem ani błogością. Więc kim jestem? Tak. Kim jestem?
– oto pytanie stanowiące temat dzisiejszych
rozważań.
Odpowiedzią na to pytanie jest wszechobecna miłość Swamiego. Kierując się
do niego, praktykując jego przesłanie
miłości i służby, zagłębiamy się w nim.
Swami mówi: Kochaj wszystkich tak, jak
kochasz mnie i wtedy uświadamiamy sobie,
że odpowiedź na pytanie: „Kim jestem?”
brzmi: So-ham, so-ham, so-ham – jestem
nim, jestem nim, jestem nim.
15
Wszechobecność
Najintensywniej doświadczyłem wszechobecności Swamiego podczas wykonywania pracy dla Niego. Na przykład, razem
z moją żoną Sharon przez ponad 38 lat
prowadziliśmy w naszym domu ośrodek
Sai. Podejmowanie przez te wszystkie lata
religijnych, edukacyjnych i służebnych
działań wywarło ogromny wpływ na moje
życie wewnętrzne. Jednego z moich przyjaciół tak bardzo ujęła miłość Swamiego,
że przylgnął do jego stóp i błagał: „Swami,
tak bardzo cię kocham! Pragnę, abyś został
wyłącznie moim Swamim, tylko dla mnie”.
Swami odparł: Jestem tylko twoim Swamim.
Jestem osobistym Swamim każdego.
Nie tylko uważałem, że ta udręczona
dusza to Swami, ale miałem także dziwne
wewnętrzne uczucie, że ten człowiek jest
Swamim. W jednej chwili doświadczyłem
cudownej przemiany moich uczuć i myśli.
Polubiłem tego człowieka! Chciałem być
w jego obecności.
Spojrzałem mu głęboko w oczy, aby
dowiedzieć się, czy ujrzę w nich spojrzenie
Swamiego i uznałem, że je zobaczyłem.
Popatrzyłem na jego niekształtne usta próbując dostrzec w nich uśmiech Swamiego
i stwierdziłem, że go ujrzałem. Chciałem
sprawić, żeby ten człowiek uśmiechnął się.
Chciałem zrobić dla niego wszystko, co
możliwe.
Pewnego dnia, gdy byłem jeszcze młodym
psychiatrą, wezwano mnie, abym obejrzał
pacjenta na oddziale zamkniętym szpitala
psychiatrycznego. Był to wychudzony,
mizernie wyglądający człowiek w średnim
wieku, którego zabrano z ulicy. Nie kąpał
się od wielu dni, był niechlujnie ubrany,
brudny i wydzielał okropny zapach.
Co można zrobić z takim człowiekiem?
Rezultatem wspominania Swamiego było
przypomnienie sobie jego nauk o satji,
dharmie, śanti, premie i ahimsie. Pragnąłem, aby ten pacjent miał spokój. W żaden
sposób nie chciałem go lekceważyć. Gdy
codziennie przychodziłem, żeby go
zobaczyć, czułem, że otrzymuję darszan
Swamiego. Wspominanie Swamiego przemieniło mnie w moją prawdziwą jaźń.
Ponad 70% powierzchni jego ciała pokrywały szpetne blizny po poważnym poparzeniu. W miejscu, w którym wcześniej na
jego twarzy znajdował się nos, można było
zobaczyć tylko dziurki.
Jak mogło dojść do tej transformacji?
Gdy umysł kieruje się w stronę mistrza,
to czy wówczas dostrajamy się tylko do
pamięci o nim, czy do niezwykłej mocy
istniejącej ponad umysłem, która może
przeobrazić zniewolenie w wolność?
Zastanawiałem się, jak może on znosić
życie w takim ciele. Chciałem wyjść.
Wówczas przypomniałem sobie: „To musi
być Swami”. Pomyślałem, że gdyby Swami
przyszedł do mnie, mógłby to zrobić w taki
właśnie sposób, aby pokazać mi moją
słabość – niezdolność dostrzegania go
w każdym. „Mój Boże, to musi być Swami”
– pomyślałem.
16
Ta historia o mocy płynącej ze wspominania mistrza nie musi świadczyć o naszym
połączeniu z boską energią. Jednak osiągnięcia wielbicieli Swamiego uwznioślonych jego miłością, są wielkie i wspaniałe.
Ich ekspresja miłości to mocny dowód na
to, że jesteśmy zharmonizowani z czymś
wszechpotężnym i wykraczającym ponad
umysł. Wszyscy wiemy o świątyniach
leczenia świadczących darmową opiekę
Wiosna 2012
kardiologiczną, neurologiczną, ortopedyczną, okulistyczną itd. Wiemy, że 11
milionów ludzi z biednych, dotkniętych
suszą regionów Indii otrzymuje codziennie
za darmo czystą wodę do picia. Znamy
wspaniały Uniwersytet Sai, który zapewnia
bezpłatną edukację tysiącom znakomitych
studentów.
Instytucje miłości Swamiego rozkwitają
nie tylko w Indiach, lecz na całym świecie.
Znamy nagradzane przedsięwzięcia, takie
jak założona przez Victora Kanu w Afryce
w Zambii „Miracle School” (Szkoła
Cudów), gdzie dzieci będące chuliganami stały się wzorem pod względem
charakteru i efektywności w nauce. Inne
przykłady takiej działalności to medyczne
obozy w Rosji i w innych krajach, grupy
szybkiego reagowania wysyłane na tereny
występowania klęsk żywiołowych, jak
powodzie i trzęsienia ziemi, akcje rozdawania żywności i ubrań organizowane na
całym świecie, czy oparte na wartościach
ludzkich programy edukacyjne powstające
na całej kuli ziemskiej.
Swami zapewnia nas, że nasza
więź z nim trwa ponad
umysłem i ponad tym, co
śmiertelne . To bezpośrednie
połączenie z boskością poza
czasem i śmiercią. Jesteśmy
instrumentami jego miłości.
Boskość Swamiego najwyraźniej
wyraża się w mądrości jaką
nas obdarza. W dyskursach
i książkach Swami przybliża
nam życie awatarów Ramy,
Kriszny i innych opowiadając
o nich w pierwszej osobie.
Wyjaśnia duchowe teksty, jak
Gita, Mahabharata i Bhagawata
w interesujących szczegółach
i w nowym ujęciu, nie
wspominając już o wspaniałych
naukach zawartych w serii
Wahini i wielu innych
pozycjach. Wszystkie przynoszą
niespotykaną klarowność
zrozumienia i ujawniają boskość
Swamiego.
Swami wyjaśnia większość ezoterycznych
pojęć – czakry, kundalini, mantry, medytacja, pranajama, lecz najważniejszą praktyką
duchową, jak mówi, jest cnota. To praktyka
miłości podtrzymuje dharmę i przynosi
wszystkim szczęście. Swami tłumaczy,
w jaki sposób dharma oczyszcza umysł
i uwzniośla społeczeństwo. Najdrobniejsze
nieczystości umysłu wychodzą na jaw, gdy
działamy wspólnie, służąc innym bez przywiązania do rezultatów naszych działań.
Zwracając się ku wnętrzu rozpoznajemy,
a następnie uwalniamy się od egoizmu,
ego, żądzy, gniewu itd. Umysł dociera do
serca, gdzie odnajduje miłość i błogość.
To ścieżka prowadząca do doskonalenia
kultury i do pokoju na świecie.
Obecnie wciąż dzieją się liczne cuda
i wielu z nas, pracując w imię Swamiego,
bezpośrednio ‘odczytuje’ jego wskazówki.
Osobiście najsilniej doświadczyłem jego
wszechobecnego prowadzenia w następującym zdarzeniu, które zaczęło się 29 lat
temu – i nadal trwa.
17
Na początkowym etapie naszej relacji
Sai Baba powiedział mi, że przyjdzie do
mnie podczas mojej praktyki psychiatrycznej. Myślałem, że być może umożliwi
mi głębsze zrozumienie tego, jak to się
dzieje, że wcielanie w życie cnót i wartości ma zdecydowanie większy wpływ na
nasz rozwój emocjonalny niż tylko ogólne
ich pojmowanie przez psychiatrię na
Zachodzie.
Wkrótce potem, w 1983 r. wydarzyło
się coś niezwykłego. Moja pacjentka
z Kaukazu, młoda kobieta, która wcześniej
nie posiadała żadnej wiedzy o sanskrycie
i nie wiedziała nic o hinduizmie, nagle,
ni z tego ni z owego, zaczęła mówić w tym
języku! Leczyłem Jackie przez około 10 lat,
gdyż cierpiała na silne bóle głowy i ataki
epilepsji. Pewnego dnia powiedziała mi,
że gdy znajdowała się w stanie podobnym
do snu, Sai Baba przyszedł do niej z przesłaniem w obcym języku. Na początku
sądziłem, że to była jej wyobraźnia i próba
zwrócenia mojej uwagi. Powiedziałem jej,
żeby w przypadku powtórzenia się takiej
wizyty zapamiętała obce słowa i telefonicznie nagrała na moją automatyczną
sekretarkę.
zdjęciach, na jej ciele oraz w jej chrześcijańskiej Biblii zaczęło pojawiać się wibhuti
i amrita. Wziąłem kamerę wideo i zacząłem nagrywać.
Po latach, gdy miałem czas zająć się
materiałem wideo, student sanskrytu
pomagał mi rozszyfrować nagrany przekaz.
Jackie rozpoznała, że mówił to Swami
oraz że nazywał siebie parabrahmanem
– nieskończonym i nieśmiertelnym. Wnikliwe stwierdzenia z Wedanty płynęły z ust
upośledzonej umysłowo, prostodusznej
pacjentki z Zachodu.
W pewnej chwili Jackie oznajmiła: „Powiedział mi, że jestem nim i że on jest mną.
Nie wiem, co to znaczy, ale tak właśnie
powiedział”.
Gdy zapytałem Jackie, czy Sai Baba ją
wyleczy, oświadczyła, że powiedział jej, iż
nie przyszedł tutaj, aby wszystkich uzdrawiać. Sami musimy brać udział w leczeniu.
„Po co tu przybył?” – zapytałem.
„Przede wszystkim dla miłości” – odparła.
W miarę rozwoju sytuacji coraz wyraźniej odczuwałem, że ta biedna, cierpiąca
pacjentka w jakiś sposób uzewnętrznia
cierpienie Matki Ziemi spowodowane
naszym bezmyślnym, egoistycznym postępowaniem wyrządzającym wielką krzywdę.
Oniemiałem, gdy dwa dni później odsłuchałem automatyczną sekretarkę i usłyszałem moją młodą pacjentkę mówiącą
w sanskrycie, jak gdyby była uczonym.
Jakie było znaczenie tego zdarzenia wykra- Ważne jest, aby pamiętać, że porzucając egoizm i małostkowość dzięki mocy
czającego poza możliwości pojmowania
miłości, wraz ze Swamim bierzemy udział
współczesnej nauki? Jackie powiedziała,
w świętej
jadżni w celu zbudowania lepże to Sai Baba ukazał się jej i przekazał wiaszego
świata.
domości dla wyznawców.
Nie tylko zapamiętała sanskryt, ale także
potrafiła zapisać tekst fonetycznie, a co
jeszcze bardziej zaskakujące, przetłumaczyć go. W miarę rozwoju wydarzeń, na jej
18
Dokąd stąd pójdziemy? Opisałem przypadek pacjentki mówiącej w sanskrycie jako
konkretny przykład na istnienie Swamiego
ponad czasem i przestrzenią oraz dlatego,
że według mnie ma on znaczenie dla
Wiosna 2012
nauki i naszego pojmowania świadomości
i miłości. Zachęcam wszystkich naukowców do podobnego opisywania własnych
doświadczeń związanych z cudami
miłości, a wszystkich braci i siostry do
rozpowszechniania nauk miłości i prawdy
– w zgodzie z lokalnymi zwyczajami i tradycjami oraz mając świadomość, że jesteśmy instrumentami naszego nauczyciela
miłości.
Osobiście bardzo tęsknię za fizycznym
ciałem Swamiego. Brakuje mi jego osoby,
jego uśmiechu. Wylewam łzy. Lecz wypełniając służbę, od czasu opuszczenia przez
Swamiego fizycznego ciała odczuwam
jego obecność nawet bardziej intensywnie.
Znacznie łatwiej wizualizuję go z wykorzystaniem trzeciego oka, silniej odczuwam
jego obecność, postrzegam go w formie
światła, czuję jego bezpieczne prowadzenie
w realizacji wysiłków na rzecz szerzenia
jego przesłania miłości w formie pisemnej
i przy pomocy materiałów wideo.
Postrzegam go w ludziach, z którymi
podejmuję służbę, a także w nowych
możliwościach, takich jak zaproszenie na
to seminarium i przemawianie do was tutaj
z okazji tak wspaniałego spotkania. Jednak
jego łaskę dostrzegam przede wszystkim
w tym, że pozwolił mi uwolnić się od
strachu, niepokoju, cierpienia oraz od
przeszkód na drodze do jego bezgranicznego spokoju.
Niech twoja chwała zajaśnieje
w naszych sercach jak milion
słońc rozpalając ogień naszej
miłości
Dopóki nie staniemy się z tobą
tym samym,
Idźmy z twoją miłością
w sercach,
Z twym imieniem na ustach,
Z twoją dłonią w naszej.
I ręka w rękę
– half save, half seva
Przynośmy zaszczyt twemu
świętemu imieniu
i roztaczajmy miłość na świat, aby
Góry dźwięczały miłością
Nieba śpiewały miłość
Gwiazdy jaśniały miłością
Poeci tworzyli z miłością
I aby wszystkie istoty
We wszystkich światach były
szczęśliwe
Samasta loka sukhino bhawantu.
Tłum. Dawid Kozioł,
red. Ewa Serwańska
Pewnego razu moja żona zapytała Swamiego, czy ocali świat. Odpowiedział jej:
Half save, half seva – ratunek to jedna
połowa, drugą jest sewa (miłość wyrażająca się w działaniu). Zatem mamy pracę
do wykonania!
Kończąc ściskam was wszystkich
i zwracam się do Swamiego:
19
Wspomnienia o Sai
Zawsze pamiętaj o Bogu
JJKrólewska
droga do Boga
Pewnego dnia podczas tamtej podróży
byłem w Abbotsbury. Miało tam miejsce
spotkanie otwarte dla wszystkich. Miałem
okazję usiąść nie dalej niż 10-20 metrów
od miejsca, z którego Swami miał oglądać
przedstawienie. Kiedy spoczął na swoim
krześle pomyślałem, że to dobra sposobność, aby Mu się przedstawić. Wstałem
więc i podszedłem do Niego. Nikt mnie nie
zatrzymał. Dotarłem do Swamiego i dałem
Mu swoją wizytówkę. Swami spojrzał na
mnie i przyjął ją. Uśmiechnął się, chwycił
moje dłonie i rzekł do mnie:
Nieśmy wszyscy pochodnie jego
nieśmiertelnej miłości. Wtedy
przyłączymy się do spełnieniu Jego
życzenia, aby wszystkie światy żyły
w pokoju i szczęściu. Samasta lokah
sukhino bhawantu. Obyśmy wszyscy – Masz wielkie szczęście.
stali się najlepszym wyrazem Jego
przesłania i kanałami przepływu Jego Tak, drodzy bracia i siostry, mam
bezkresnej i boskiej miłości!
Podczas swojej pierwszej podróży do
Indii – po darszan naszego ukochanego
Bhagawana, byłem w Madrasie, obecnie
zwanym Chennai. Chciałem Go poznać.
Zawsze myślałem, że gdybym żył 2 tysiące
lat temu, odbyłbym podróż, aby spotkać
się z Jezusem. Usłyszawszy o Swamim
powiedziałem sobie, że muszę Go poznać.
Przybyłem więc do Indii. Był właśnie
w podróży i tamtego dnia miał przyjechać
do Sundaram w Chennai. Przybyło co
najmniej 50 tysięcy ludzi. Nikt nie wiedział,
kiedy On przybędzie. Nagle moje serce
zaczęło szybko bić. Pomyślałem, że mam
jakiś problem z sercem. I właśnie wtedy
przybył Swami. Od tamtego dnia, zawsze
przed Jego przybyciem na darszany, serce
zaczyna mi szybko bić. Uświadomiłem
sobie, że moje serce rozpoznało Go, zanim
uczynił to mój umysł. Dlatego właśnie
Swami powiedział, że powinniśmy iść za
sercem; zawsze poprowadzi nas ono do
prawdy.
20
wielkie szczęście, macie je
również wy wszyscy. Musimy
jedynie zdawać sobie z tego
sprawę i napełniać się anandą.
Musimy skorzystać w pełni
z tej sposobności i wzmóc
swoją sadhanę. Najważniejszą
z czynności duchowych
jest wspominanie Boga.
Wspominajmy Go przez cały
dzień, tyle razy, ile tylko zdołamy.
Wówczas będziemy żyli w ciągłej
obecności Boga.
Drodzy bracia i siostry, proszę, uświadomcie sobie, że mamy problem z okularami,
przez które oglądamy świat. Wyrzućmy
złe okulary i od dziś używajmy okularów
Swamiego – okularów miłości. Patrzmy
na świat oczami Swamiego. Jeśli będziemy
Wiosna 2012
nosili okulary Sai, nie będziemy w stanie
krytykować nikogo, bo będziemy uważać,
że każdy robi to, co najlepsze, powodowany
najlepszymi pobudkami. Patrzmy na świat
jedynie oczami Swamiego, czujmy jedynie
miłość i stwarzajmy myślami jedynie
miłość. Oto królewska droga do Boga.
Wieczna więź
Możemy dużo służyć, możemy medytować godzinami, wykonywać pranajamę
i śpiewać mantry. Ale jeśli nie pojmiemy
i nie wcielimy w życie najbardziej podstawowych nauk Swamiego, nie zrobimy
postępu. Do wszystkich tych działań
musimy dodawać jakość Sai. Wzmóc swoją
sadhanę znaczy być bardziej kochającym.
Oczyma Sai będziemy widzieli wszystkich
jako jedno, będziemy widzieli wszystkich
jako Sai, przestaniemy krytykować swoich
bliźnich i poczujemy, że
wszyscy jesteśmy jednym.
Jego wielbicielami. Prawdziwym bhaktą
nie jest ten, kto kocha Boga. To naprawdę
nie ma aż takiego znaczenia, może to być
bowiem bardzo emocjonalne i powierzchowne uczucie. Prawdziwym wielbicielem jest ten, kto żyje tak, aby zasłużyć na
miłość Boga. Każdy z nas otrzymał boskie
dotknięcie i boskie wezwanie. To jest największy cud Sai.
Na całym świecie dzieją się
cudowne rzeczy. Bhagawan
Śri Sathya Sai Baba zmienia
wszędzie serca i umysły ludzi,
z których wielu nie było na
duchowej drodze. W toku tej
osobistej przemiany zmieniają
Ważne jest, żeby uświadamiać sobie, co to znaczy
być Jego wielbicielami.
Wiele, wiele żywotów temu
przeprowadził On świętą
uroczystość związania się
z naszymi duszami. Wziął
nas do siebie i powiedział:
– Tak. Będę cię chronił,
będę cię prowadził, zawsze
będę z tobą.
Ta obietnica i ta więź
są nie tylko na to jedno
życie; są na zawsze, na
wieczność, aż obudzimy
się i uświadomimy sobie,
że stanowimy z Nim
jedność. Teraz nasza kolej,
aby Go przyjąć, stać się
21
swój sposób patrzenia oraz
swoje wartości i bardziej
zaczynają interesować ich
potrzeby bliźnich. Zaczynają
nieść pomoc potrzebującym,
prowadzą osobistą sadhanę.
Wszystko to dzieje się w
wymiarze całego świata i to
jest najwspanialszy z cudów
Bhagawana Śri Sathya Sai Baby.
Zmienia On życie milionów ludzi
na całym świecie.
Powiedział, że cały aśram
otaczają aniołowie. Stwierdził,
że kiedy Swami wychodzi
na darszan, na każdego
z obecnych tam ludzi zstępuje
duchowe światło. Oczyszcza
ono wszystkich i wszystkich
napełnia boską miłością. Widział
to, czego większość z nas nie
widzi, a będąc prawdziwym
duchowym aspirantem,
powiedział prawdę o Swamim.
Sai jest bezgraniczną siłą i źródłem miłości,
która prowadzi miliony osób na całym
świecie, aby stawały się lepszymi ludźmi,
aby rozpoczęły proces samo-przemiany.
Większość z nich nigdy nie przyjechała
przed Jego boskie oblicze, czują oni jednak
Jego obecność w swoim życiu, Jego ochronę
i kierownictwo. Podobnie jak my, otrzymali to boskie dotknięcie.
Chciałbym podzielić się kolejną historią,
o pewnym wielbicielu Sai – bracie, który
spędzał w Prasanthi sześć miesięcy w roku
i zasiadał na werandzie. Kiedyś zrobił
zdjęcie Bhagawanowi. Wywoławszy film
zobaczył coś niezwykłego na zdjęciu.
Miał sposobność pokazać je Swamiemu
i zapytał Go, czym jest to, co pojawiło
się na fotografii. Swami oznajmił mu, że
w swojej łasce pozwolił mu zrobić zdjęcie
boskiej energii, która promieniuje z niego
przez cały czas. Mam odbitkę tego zdjęcia
w domu. I pozwólcie, że powiem, iż jest
ono cudowne. Z ciała Swamiego świeciły
promienie różnej barwy, niektóre w postaci
spiralnej boskiej energii. W powietrzu
były też zawieszone słowa utworzone przez
światło. Wiecie, że Swami porusza ręką
w powietrzu tak, jakby coś pisał...i cóż,
płynęły przed Nim słowa ze światła.
Naszymi oczami jesteśmy w stanie widzieć
tylko cielesną postać, nie możemy zaś
widzieć tej boskiej energii, która przez
cały czas z Niego promieniuje. Nasze
oczy fizyczne nie widzą tej niewiarygodnej duchowej mocy obecnej w Prasanthi
Źródło boskiej energii
Kiedyś, gdy w Brazylii zaczął rozwijać
się ruch Sai, istniał inny ruch duchowy,
którego członkowie zaczęli się tym martwić
i zazdrościć nam. Postanowili wysłać
jednego ze swych przywódców do Prashanthi Nilayam. Człowiek ten był sławny
w Brazylii i posiadał duchowe siddhi
[moce], takie jak zdolność widzenia aury.
Wysłano go więc, aby zobaczył Bhagawana
i dowiódł, że Bhagawan nie jest tym, za
kogo się uważa. Po powrocie do Brazylii
wygłosił swoje pierwsze przemówienie na
spotkaniu z udziałem 5 tysięcy ludzi.
22
Wiosna 2012
Nilayam. Ta boska moc jest tam i pozostanie tam na zawsze. Drodzy bracia i siostry,
przyjeżdżajcie nadal do Prasanthi Nilayam.
Nadal napełniajcie się tą niesłychaną boską
energią.
Możemy zapytać siebie, czy
wraz z nieobecnością cielesnej
postaci Bhagawana coś uległo
zmianie. Pozwólcie, że powiem:
wszystko się zmieniło i nic się
nie zmieniło. Musimy teraz
przejść od przywiązania do
Swamiego mającego postać,
do bezpostaciowego. Nie
zapominajcie jednak, proszę,
że Jego postać jest bardzo
żywa w naszych sercach. Jest
tam odciśnięta i udziela nam
darszanu. Musimy jedynie iść
w głąb siebie, a nie na zewnątrz,
aby dostąpić darszanu.
Co bardzo istotne, ta boska energia, ucieleśniona w pięknej postaci Bhagawana
Śri Sathya Sai Baby, jest również wieczna
i nigdzie nie odeszła – jest wszędzie. Ta
wszechmocna, wszechwiedząca, wszechobecna boska energia, która objawiła się
w naszym życiu, jest najzupełniej żywa;
jest wieczna. Nadal kieruje nami, ochrania
nas i przejawia się w naszym życiu w jakże
wielu postaciach... Wciąż słucha naszych
modlitw i odpowiada na nie. Pomaga nam,
gdziekolwiek jesteśmy. I nigdy nie ustanie.
Stańmy się czystymi kanałami
boskiej miłości Bhagawana
Pozwólcie, że powiem Wam coś bardzo
ważnego. Organizacja Sai jest wyrazem
woli Bhagawana. Nie ma czegoś takiego,
jak organizacja indyjska czy organizacja
międzynarodowa – wszyscy jesteśmy
jednym. Ona jest jedna w duchu i w działaniu. Jesteśmy zjednoczeni miłością
Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, a naszym
pragnieniem jest służyć Jego misji. Kiedy
Bhagawan utworzył Radę Prasanthi, dał jej
członkom boski rozkaz: „Idźcie do każdego
zakątka świata i upowszechniajcie moje
przesłanie”. Dzielmy się radością, którą Sai
dał wszystkim. Dzielmy się ze wszystkimi
Jego przesłaniem duchowego zbawienia.
Oddajmy się Jego boskim, lotosowym
stopom. Obyśmy wszyscy nieśli pochodnie Jego nieśmiertelnej miłości. Wtedy
wszyscy wniesiemy swój wkład w spełnienie Jego życzenia, aby wszystkie światy
żyły w pokoju i szczęściu. Samasta lokah
sukhino bhawantu. Obyśmy wszyscy jak
najlepiej wyrażali jego przesłanie! Obyśmy
wszyscy stali się kanałami przepływu Jego
bezkresnej i boskiej miłości!
Słońce pewnego dnia może zniknąć
z nieba, ale sława i chwała Bhagawana Śri
Sathya Sai Baby nigdy nie zniknie. Będzie
jaśniała zawsze i coraz jaśniej!
Leonardo Gutter
Źródło: „Sanathana Sarathi” – wydanie
specjalne – kwiecień 2012
Tłum. Grzegorz Leończuk
23
JJNajlepsi
uzdrowiciele to
wiara i miłość
Artykuł dr A.N. Safaji, dyrektora
super-specjalistycznego szpitala
w Puttaparthi.
Tęsknię za magnetyczną, fizyczną obecnością Swamiego. Zawsze będzie z nami
dzięki swojej wszechobecności, ale tęsknię
do Jego fizycznej obecności.
Bhagawan Baba, awatar naszych czasów,
miał wobec mnie swoje plany i zacząłem
służyć w Jego super-specjalistycznym szpitalu. Jako lekarz nauczyłem się ufać jedynie
nauce. I wówczas w moim życiu pojawił się
Bhagawan Baba, który sprawił, że krok za
krokiem uświadomiłem sobie prawdy właściwe dla duchowości i religii, dla których
dociekanie naukowe jest bezużyteczne.
Miłość, najwyższa zasada
zarządzania
Również na poziomie fizycznym Bhagawan Baba stał się moim przewodnikiem
i nauczył mnie podstawowych zasad zarządzania ludźmi, pieniędzmi, materiałami
oraz najwyższej zasady zarządzania klinicznego, którą jest miłość. Tej bezwarunkowej miłości brakuje, niestety, w zawodzie
lekarskim na całym świecie. Nie ma
takiego programu nauczania, w którym
zajmowano by się stosunkami międzyludzkimi w trakcie leczenia. Jedynie Bhagawan Baba wyraził tę zasadę powszechnej
miłości, która przybrała kształt w Jego
24
świątyniach uzdrawiania – laboratoriach
leczenia miłością.
Szpitale te są nie tylko doskonałe
pod względem technicznym,
jeśli chodzi o ich wyposażenie,
budynki, pracowników i opiekę
lekarską świadczoną bezpłatnie,
ale są także wyjątkowe
jeśli chodzi o podejście do
pacjentów, gdyż wszyscy ich
pracownicy próbują kroczyć
drogą troskliwej miłości.
Bhagawan Baba jest zjawiskiem pełnym
tajemnic. Nikt Go nie zna ani nie jest
w stanie Go poznać. Możemy jedynie próbować Go zrozumieć i pojąć to, co do nas
mówi. Do roku 1970 nie wiedziałem nic
o Bhagawanie. Po powrocie z Iraku otrzymałem od przyjaciela Somnatha zaproszenie na obiad. W jego salonie wisiały
obok siebie dwa piękne obrazy Śiwy i Śakti.
Pomiędzy nimi zaś zobaczyłem zdjęcie
kogoś z obfitą czupryną. Wyglądał jak
hippis i wyrwało mi się z ust: – Somnath,
masz tu zdjęcie jakiegoś hippisa! Co się
z tobą stało?
Poczuł się zakłopotany, jak również jego
starsi rodzice. Spojrzeli na mnie tak,
jakbym powiedział bluźnierstwo. Somnath
wyjaśnił mi, że jest to zdjęcie osoby, która
jest Bogiem: – Można ujrzeć w Nim Śiwę
i Śakti, jeśli ma się w sobie siłę i wiarę.
Kiedy spytałem, jak się nazywa, odpowiedział: – Sathya Sai Baba.
Dał mi książkę w języku hindi o Babie:
pierwszą część Sathyam Śiwam Sundaram.
Wiosna 2012
Nazajutrz zacząłem czytać i zanim skończyłem, uświadomiłem sobie, że spóźniłem
się na wykłady. Byłem wykładowcą
w Ogólnoindyjskim Instytucie Nauk
Medycznych w New Delhi.
Zacząłem chodzić na bhadźany. W 1975
roku zarządzałem szpitalami i zaczęło mi
świtać, że powinienem wykorzystać nauki
z tej książki w szpitalu. Starałem się bardziej uczłowieczyć swoją pracę.
nad sobą. Przyszła moja żona i powiedziała
mi, że Sai rozwiąże ten problem. To Swami
mówił przez nią. Przespałem się trochę.
Wczesnym rankiem pospieszyłem do
szpitala, aby poznać wynik posiewu kultur
bakteryjnych. Był negatywny i mogliśmy
operować.
Zostały wykonane operacje na pięciu
pacjentach i cała piątka wyzdrowiała
szybciej niż przewiduje międzynarodowa
średnia dla takich operacji. W ten sposób
Zawsze pociągała mnie tajemnica. Należę
moja wiara uległa wzmocnieniu. Doszedo ortodoksyjnej rodziny z Kaszmiru
dłem ostatecznie do wniosku, że jeśli Bóg
i często nie dawały mi spokoju pytania o to,
istnieje, to Swami jest Bogiem. Trzeba za
kim jest Bóg. Od dzieciństwa słuchałem
Nim podążać bez wątpliwości, bez zaprzeopowieści z Mahabharaty, Ramajany i
czania, a wówczas rzeczy zaczynają się
Puran. Czułem, że to wszystko nie może
same dziać. Wówczas to nie ty działasz, ale
być nieprawdą. Gdy przeczytałem Sathyam
On, który przejmuje twoje sprawy.
Śiwam Sundaram, odniosłem wrażenie, że
jest osoba, która może powiedzieć mi wszystko. I zostałem jej
sługą na zawsze.
Jak Swami rozwijał we
mnie wiarę
Do Puttaparthi przyjechałem
po raz pierwszy w 1983 roku.
Swami udzielił mi audiencji.
Wiedział, że jestem dyrektorem
Ogólnoindyjskiego Instytutu
Nauk Medycznych. Nigdy
jednak nie rozmawiał ze mną
o tym, ale rozwijał we mnie
wiarę. (…). Bhagawan powziął
pomysł założenia super-specjalistycznego szpitala, ale nie
wiem, dlaczego wybrał mnie.
W przeddzień otwarcia szpitala
sala operacyjna nie była jeszcze
gotowa, w tym sensie, że ilość
bakterii była bardzo wysoka.
Zupełnie straciłem panowanie
25
Cudowne uzdrowienia
z błogosławieństwami Bhagawana
Kiedyś musieliśmy wykonać bardzo trudną
operację. Pacjent był bliskim krewnym
premiera stanu Andhra Pradesh. Miał atak
serca. Dokonano angiografii i postanowiono o wszczepieniu bajpasu. Jednak
w Londynie, gdzie przebywał, odmówiono wykonania tej operacji, bo miał
słabe płuca – był nałogowym palaczem
i miał jeszcze inne dolegliwości. Premier
przywiózł tego pana do stóp Bhagawana
i powiedział: – Dla tego pacjenta Ty jesteś
jedynym schronieniem. Bhagawan powiedział Tak i poprosił mnie, abym zajął się
tym. Wezwałem z New Delhi najlepszego
chirurga, prof. Wenugopalę z New Delhi
oraz szefa oddziału chirurgicznego. Pacjent
miał też problem z żołądkiem, o czym nie
wiedzieliśmy. Przybyli i zbadali pacjenta.
Miał bardzo słabe płuca i cierpiał na raka
okrężnicy. Jego kiszka jelito ślepe było
w złym stanie i miał zatory w tętnicy
wieńcowej. Wszyscy byliśmy w kłopocie.
Spytaliśmy więc Bhagawana, co robić.
Bhagawan powiedział, że operować
powinno dwóch chirurgów. Jeden będzie
operował brzuch, a drugi serce. Byłem
wyprowadzony z równowagi, ponieważ
pacjent miał bardzo słabe płuca, a że był
pijakiem, wątroba także szwankowała.
Jednak padł rozkaz Baby i chirurdzy
zaczęli operować. I wierzcie mi, operacje te się udały: jedna na sercu, druga na
okrężnicy i trzecia na jelicie ślepym, które
zostało usunięte. Pacjent nadzwyczaj
szybko wrócił do zdrowia. Potem przestał
palić, rzucił picie i stał się dobrym człowiekiem. Przypadek ten został udokumentowany medycznie. Oto, co może zdziałać
wiara. Wiara tamtych lekarzy w Bhagawana i bezinteresowność dokonały cudów.
26
Cud wibhuti
Moja teściowa nagle zachorowała. Powiedziałem członkom rodziny żony, aby umieścili ją w szpitalu w Delhi. Powiedziałem
o tym Bhagawanowi, który pozwolił mi
jechać do Delhi i powiedział, że wszystko
będzie dobrze.
Oboje z żoną odwiedziliśmy ją w szpitalu.
Brzuch jej spuchł, a w jelicie grubym
powstał guz. Potrzebna była operacja.
Teściowa miała zaawansowaną cukrzycę
i operowanie było ryzykowne. Szef
oddziału chirurgicznego, ongiś mój kolega,
powiedział, abyśmy byli przygotowani na
wszystko.
Żona miała więcej wiary w Bhagawana.
Natarła brzuch matki wibhuti i z łaską
Bhagawana guz się rozpuścił. Teściowa
wydaliła duże ilości kału, a kiedy przyszedł chirurg, aby zaplanować operację,
stwierdził, że z pacjentką jest już wszystko
w porządku i był ciekaw, co się stało. Żona
powiedziała, że wtarła wibhuti Sai Baby.
Zaskoczyło go to i wyszedł.
Następnego dnia, niestety, brzuch znowu
obrzmiał. Chirurg rzekł: – Takie rzeczy nie
działają, musi być operacja. zapytałem: –
To dlaczego jej pan nie robi? Stwierdził, że
z uwagi na ryzyko nie jest zalecana. Moja
żona wzięła trochę wibhuti i znów natarła
nim to obrzmienie, które zniknęło po raz
drugi i więcej się nie pojawiło.
Chirurg rzekł: – Coś musi być w tym
wibhuti. To naprawdę działa. Jest lepsze od
operacji. Ale chciał mieć pewność i powiedział: – Wyślę ją na sigmoidoskopię i prześwietlenie. Powiedziałem, że powinien to
zrobić. Okazało się, że jest zupełnie zdrowa.
Radiolog powiedział: – Prawdopodobnie
była to mylna diagnoza.
Wiosna 2012
Chirurg stał się później wielbicielem Bhagawana. Z powodu takich właśnie zdarzeń
imię Swamiego zasłynęło w tym szpitalu.
Wielu lekarzy podchodziło z powątpiewaniem do idei bezpłatnej i zaawansowanej technicznie opieki zdrowotnej, ale
zobaczyli, że stała się ona rzeczywistością
w Puttaparthi. I zaczęli tam jeździć ofiarowując swoje usługi w szpitalu Bhagawana.
Przypadki uzdrowień są udokumentowane
w szpitalach – każdy może to sprawdzić.
Przykłady są niezliczone.
On zawsze jest z nami
W taki sposób Bhagawan
umacniał wiarę i tego brakuje
w dzisiejszym świecie.
W medycynie można wiele
dokonać. Zniknęła jednak wiara
w Boga i wiara w miłość. Ta wiara
musi zostać przywrócona. I na
tym opierała się idea dwóch
super-specjalistycznych szpitali,
które udowadniają, że można
bezpłatnie i z miłością świadczyć
zawansowane technicznie
leczenie na wysokim poziomie
specjalizacji. Taka była moja
podróż do Swamiego i podróż
do Boga. Jeśli zrobisz jeden
krok, Swami zrobi w twoją
stronę dziesięć kroków. Miałem
szczęście służyć Bhagawanowi
przez 21 lat. Te 21 lat bliskości
i pracy z Bhagawanem były jak
chodzenie po ostrzu noża.
Nie można sobie pozwolić na
żaden błąd. U Bhagawana nie
ma czegoś takiego jak 99,9%.
Musi być 100%.
Zasada medycyny zrodzona jest z miłości,
ponieważ kocha się pacjenta. Nie dlatego,
że ma pieniądze. Obecnie mamy czasy
rozpasanej komercjalizacji medycyny znajdującej się w szponach firm ubezpieczeniowych, syndykatów sprzętu technicznego
oraz innych organizacji. Szanse na to, że
ludzkość będzie wierzyła w medycynę jako
sztukę uzdrawiania, są znikome. Dlatego
konieczne jest, aby model przekazany
przez Bhagawana Babę znalazł naśladownictwo na świecie. Po to, by świat poszedł
pokazaną przez Swamiego drogą miłości –
wszędzie i w każdej dziedzinie życia.
Dr A.N. Safaja
Tłum. Grzegorz Leończuk
Źródło: „Sanathana Sarathi” – kwiecień 2012
27
Wspomnienia
JJNajważniejsza
jest przemiana
serca
Artykuł dr Sary Pavana, chirurga
i anestezjologa. Oboje z żoną są
wielbicielami Swamiego od 1980 r.
W 1993 r. przeprowadzili się do Prasanthi
Nilajam i od tego czasu dr Pavan służy
w szpitalach Swamiego.
W grudniu 1982 r. Bhagawan Baba zatwierdził plan zorganizowania pierwszego
w historii Międzynarodowego Zjazdu
Sai. Na miejsce spotkania wybrał Rzym,
mówiąc: „Wszystkie drogi prowadzą do
Rzymu”.
Program ograniczania pragnień („Ceiling
on Desires Programme”) był ważnym
zwiastunem 60. urodzin Bhagawana. Szerzyły się pogłoski, że po tym wydarzeniu
Bhagawan Baba stanie się niedostępny dla
wielbicieli, a tłumy będą tak wielkie, że
widoczny będzie z odległości jako czerwony punkcik!
W grudniu 1982 r. dr John Hislop poprosił
Bhagawana o wyjaśnienie, czy będzie
mniej dostępny dla wielbicieli. Wyraził
również obawę co do tego, jak ludzie na
świecie rozpoznają boskość Bhagawana,
skoro najważniejsi ludzie w jego Organizacji nie są znani na świecie. W październiku
1983 r. opublikowałem w Australian Sai
Newsletter rozmowę między dr Hislopem
a Bhagawanem.
28
Dr Hislop: Swami, krążą pogłoski,
że Swami będzie oddalał się od wielbicieli
po 60. urodzinach. Czy to prawda?
Baba:
To nieprawda. Swami
będzie zbliżał się do swoich
wielbicieli. Jednak na świecie
zajdą poważne zmiany.
Nawet wielbiciele zmierzą
się z trudnościami. Będzie to
jak silny wiatr rozwiewający
plewy i pozostawiający tylko
ziarno. Ci z niezachwianą wiarą
zostaną blisko mnie. Dodam
siły umysłom i intelektom tych,
którzy są mi oddani.
Dr Hislop: Swami, powiedziałeś, że ponad
2/3 ludzi na ziemi uświadomi sobie twoją
boskość zanim opuścisz swoje ciało. Jednak
nie widzimy rosnącej liczby nowych
wielbicieli przybywających, by zobaczyć
Swamiego. Jak to możliwe, zwłaszcza gdy
misją Swamiego nie kierują ludzie mający
pozycję na świecie?
Baba:
Swamiego zupełnie nie interesuje
pozycja ludzi w świecie. Swami
troszczy się tylko o serce
człowieka. W odpowiednim
czasie ludzie zajmujący wysokie
stanowiska na świecie zgłoszą się,
aby służyć Swamiemu.
Wiosna 2012
Powyższa rozmowa miała miejsce ponad
25 lat temu i jest bardzo istotna. Mogliśmy
bowiem zobaczyć na własne oczy ogromny
rozkwit misji Sai – na skalę światową.
Puttaparthi – od skromnej wioski do
duchowego centrum świata
i międzynarodowych rozwiązań siłowych – tworzą się podziały. Pojawienie się
awatara, jego uniwersalnego przesłania
miłości i pokoju, jest jak chłodna bryza
w upalny dzień. Jego obecność na ziemi
dała promyk nadziei milionom ludzi ze
wszystkich zakątków globu.
Światowi przywódcy zaczynają przyznawać
Gdy toczyła się ta rozmowa, Puttaparthi
się do niepowodzeń w utrzymaniu pokoju
było małą wioską. Któż wtedy uwierzyłby,
na świecie za pomocą świeckich sposobów
że w tej niewielkiej wsi będzie świadczył
bezpłatne usługi dla tysięcy ubogich super- za pośrednictwem takich instytucji, jak
ONZ, której przez ponad 50 lat nie udało
-specjalistyczny szpital wyposażony w najnowocześniejszą technologię, że powstanie się ustanowić trwałego pokoju.
lotnisko, gdzie będą lądowały i startowały
Niektórzy światowi przywódcy otwierają
odrzutowce lub że w krótkim czasie
się na duchowość. Najważniejsza jest przezostanie zrealizowany ogromny projekt
miana serca. Przejawia się w to w ogromdostarczenia wody pitnej – przedsięwzięcie,
nych zmianach, które ostatnio zaszły, np.
którego nigdy nie odważył się zrealizować
upadek komunizmu i apartheidu w RPA.
żaden rząd. To pierwsza na świecie tego
Te przełomowe zmiany rozładowały ogólrodzaju inicjatywa podjęta przez organizanoświatowe napięcie. (…)
cję pozarządową.
Prasanthi Nilajam rozrosło się ogromnie
i wygląda teraz jak miasto. Budynki mieszkalne i usługowe zmieniły niewielką wieś
Puttaparthi w międzynarodowe miasto
duchowe. Wiele indyjskich i międzynarodowych programów kulturalnych weszło
do kalendarza wydarzeń w Prasanthi,
łącznie z obchodami Chińskiego Nowego
Roku! A najważniejsze, że zbierają się
tu ludzie niemal z całego świata. Dzięki
Jego woli Prasanthi Nilajam zdobyło
pozycję potencjalnej siedziby pierwszej na
świecie „Duchowej Organizacji Narodów
Zjednoczonych”.
Gdy awatar zstępuje, zaczyna
panować pokój
W obecnej sytuacji na świecie – konfliktów, rasizmu, nietolerancji religijnej
i fanatyzmu, terroryzmu, lokalnych
Nie możemy określić żadnej
doczesnej przyczyny stojącej
za tak ważnymi zmianami.
Źródłem światła, które spowija
cały świat, jest awatar. Przyjaciele
lub wrogowie, grzesznicy lub
święci, mieszkańcy Wschodu
lub Zachodu – wszyscy topnieją
od ciepła tego promieniowania.
Nie ma znaczenia, czy świat
je rozpozna, czy też nie. Ono
wciąż będzie, niezależnie od
tego, w co będzie wierzył świat.
Swami nigdy nie odnosił się źle
do komunistów. Nazywał ich
29
tymi, którzy przyjdą do niego
później. (w jęz. ang. gra słów:
communist – come-you-next).
Niedawno sześćdziesięciu najwyższych
rangą byłych wojskowych z 17 krajów, m.in.
z USA, Rosji i Wielkiej Brytanii, zwróciło
się z następującym apelem: „My, zawodowi
wojskowi jesteśmy przekonani, że ciągła
obecność broni jądrowej w arsenałach
mocarstw atomowych i nieustanna groźba
zdobycia jej przez inne kraje stanowi
zagrożenie dla światowego pokoju i bezpieczeństwa. Za ostateczną likwidację arsenałów musi wziąć wspólną odpowiedzialność
pięć głównych mocarstw atomowych”.
Oto kolejny przykład transformacji serc
zatwardziałych przywódców wojskowych.
A Indie, największa demokracja na świecie,
mają dużo do zaoferowania w kwestii ustanowienia pokoju na świecie.
Nasz ukochany Bhagawan zapewnił
ludzkość, że na świecie nie będzie wojny
atomowej, a nawet że głowice jądrowe
„rozpłyną się w rękach” tych, którzy spróbują je uwolnić! Tak więc, osłaniając świat
swoim „ochronnym boskim parasolem”
przed szaleńcami mogącymi użyć broni
jądrowej, awatar nieustannie dokonuje
przemiany tych, którzy są ogarnięci siłami
ciemności. Stopniowo przeprowadza prawdziwą i trwałą transformację milionów,
gwarantując nie tylko przetrwanie planecie, ale także pomagając ludziom pozbyć
się ich karmy.
Swami mówił wielokrotnie, że jego
sposoby działania wykraczają poza
zdolność postrzegania ich przez człowieka i jego ograniczoną inteligencję. To
oczywiste, że nie ma szybkiego rozwiązania dla naszych wieloletnich problemów,
30
zwłaszcza że cała góra karmy musi zostać
oczyszczona.
Rozwiązaniem problemów świata
jest poszukiwanie w swoim wnętrzu
źródła ducha
Wszyscy są jednym w duchu i tylko on jest
źródłem braterstwa – bezwarunkowego
i niezależnego od czynników zewnętrznych. Warto zacytować list Swamiego
napisany w latach 70. do studentów, a opublikowany w książce „Prema Dhara”:
„Jedynie dzięki życiu
w świadomości Boga możemy
osiągnąć prawdziwy pokój
na świecie. Bez wątpienia
wielcy przywódcy tego świata
niestrudzenie podejmują
wysiłki na rzecz pokoju
i harmonii, jednak Sai nie
dostrzega żadnych oznak ich
sukcesu. Jedynym sposobem
jest zwrócenie się ku wnętrzu.
Tylko tam można znaleźć
odwieczne boskie źródło, jedyny
i niezniszczalny fundament
prawdziwego pokoju i szczęścia.
Tym fundamentem jest
Bóg – wszechobecny duch
zamieszkujący serca wszystkich
ludzi”.
Wiosna 2012
Etapy dynamicznego rozwoju
misji Sai
Kilka lat poprzedzających rok 2000, jego
75. urodziny, to był czas niebywałego
przyspieszenia zdarzeń związanych z misją
awatara. Swami mówił wielokrotnie, że
nikt nie może mu przeszkodzić, że jego
zadaniem jest wybawienie całej ludzkości
dzięki miłości w celu ustanowienia trwałego pokoju – nieba na ziemi.
W swoim przesłaniu z okazji 65.
urodzin Bhagawan oznajmił:
„Zasiane ziarno jest gotowe do
zbioru, potem nastąpi ogromny
przesiew”. Baba powiedział
grupie studentów, że jego
misja jest porównywalna
do startującego samolotu.
Po swoich 70. urodzinach
przyrównał swoją misję do
samolotu poruszającego się
wzdłuż drogi kołowania, od
terminalu do głównego pasa
startowego. Od tej chwili samolot
rozpędzał się na pasie startowym,
by wystartować w 75. urodziny.
Powszechnie uważa się, że na
zakończenie każdego millenium
zachodzą poważne, globalne
zmiany i nie jest zaskoczeniem,
że 75. urodziny Bhagawana
zbiegły się z zakończeniem
drugiego tysiąclecia!
Patrząc na bieżące wydarzenia niektórzy
mogą sądzić, że misja, którą głosił Swami,
obecnie wypełnia się z trudem. Bądźmy
ostrożni przyjmując takie rozumowanie.
Przynajmniej przyznajmy, że nie jesteśmy
na tyle błyskotliwi, aby zrozumieć tajemnicze sposoby działania Boga, niezależnie od
tego, za jak mądrych się uważamy.
Dobrze jest pamiętać, że wszelkie zjawiska naturalne nie podlegają linearnym
zmianom. Występują zgodnie ze wskaźnikiem zależności, czyli krzywą, na której
zmiany zachodzą proporcjonalnie do ich
wielkości. Dlatego możemy przewidzieć
gwałtowne zmiany w nas i wokół nas
dzięki tej wielkiej, boskiej pracy polegającej na odbudowie, która już osiągnęła
największe tempo. Przyczyną niezrozumienia jest to, że za bardzo patrzymy na
zewnątrz i widzimy, jak rozpada się wiele
pozornie dobrych rzeczy materialnych.
Jednak prawda polega na tym, że trwałego
dzieła, dla wypełnienia którego Bóg
zstąpił na ziemię, nie można zrealizować
bez zniszczenia fałszywych, nierzeczywistych i nietrwałych rzeczy. Jego misja nie
może upaść.
Związek Swamiego z wieloma tysiącami
Jego narzędzi, znanych nam i nieznanych,
nie jest doczesny. Jego boska moc jak i jego
sposoby komunikowania się wykraczają
daleko poza naszą zdolność pojmowania i rozumowania. Dawno temu Swami
powiedział wielbicielowi: „Im bliżej mnie
jesteś, tym fizycznie będę dalej od ciebie!”.
To jeden z Jego znaków. Swami mówi: „Gdy
jestem blisko ciebie na planie duchowym,
będę bardzo daleko od ciebie na planie
fizycznym, ponieważ rozpoznałeś moją
prawdziwą naturę. Właśnie w tym celu
przybyłem! Moim głównym celem jest obudzenie wewnętrznego guru. Nie ma go na
31
zewnątrz. Misja zaczyna się od zewnętrznego guru, ale zewnętrzny guru prowadzi
cię do wewnętrznego guru”.
Taki jest cel misji Swamiego. Nie przyszedł,
aby obdarzyć nas materialnymi przedmiotami! Ofiarował nam to wszystko,
ponieważ nie jesteśmy jeszcze przygotowani na to, co naprawdę chce nam dać.
Mamy wyjątkowe szczęście nie tylko znać
Swamiego, jego przesłanie i misję, ale
także być na pokładzie tej misji, aby ocalić
jego flagowy okręt – ziemię, być jego
współpracownikami, brać czynny udział
w tym najbardziej poruszającym okresie
w historii ludzkości – idąc i pracując ręka
w rękę z Bogiem, niosąc trwały pokój
i dobrobyt na całej planecie. Nie zapominajmy również, że Swami gorąco pragnął,
aby te wydarzenia miały miejsce w czasie
jego trzech kolejnych inkarnacji – Śirdi
Sai, Sathya Sai i Prema Sai – obejmujących prawie trzy wieki. Bądźmy cierpliwi
i ufajmy jego decyzji.
Miłość – nasze jedyne schronienie
Podróżujemy przez czas
i przestrzeń na pokładzie
pięknego gwiezdnego statku
– Ziemi. To jedyny ‘statek
kosmiczny’ wiozący cenny
ładunek ludzkiego życia
w przejawionej formie, która
nie występuje nigdzie indziej
we wszechświecie. Nie jesteśmy
w stanie zrozumieć zagrożenia,
do jakiego doprowadziliśmy
naszą Matkę Ziemię. Problem
32
jest zbyt rozległy, abyśmy się
z nim zapoznali, gdyż nasze
ciasne umysły wypełnia
ignorancja i egoizm.
Wyobraź sobie tysiąc ludzi ze wszystkich
krajów, religii, kultur, warstw społecznych
itd., którzy znajdują się na pokładzie statku.
Statek przecieka, a wodę trzeba wybierać
ręcznie przez całą dobę. Kapitan powiedział, że jest to jedynie wyjście, aby nie
utonąć. Nawet bogacz z górnego pokładu,
podróżujący w luksusowym apartamencie,
zabierze się energicznie do pracy i będzie
robił wszystko, aby pomóc utrzymać się na
powierzchni. Dlaczego? Ponieważ wie, że
w chwili śmierci straci wszystko.
Podobnie miłość jest jedynym działaniem
niosącym ratunek na tym podzielonym
świecie. Konieczne jest uświadomienie
sobie faktu, że w istocie jesteśmy jednością
i razem utrzymamy się na powierzchni.
Wszystko to, co wysoko sobie cenimy,
stanie się drugorzędne w stosunku do
konieczności przeżycia – dzięki jedności
i świadomości, że jesteśmy jedną rodziną.
Każdy podział, czyli rozbicie ludzkości,
z jakiegokolwiek powodu, oznacza zdradę
wobec Boga, czyli Prawdy.
źródło:.radiosai.org
Tłum. Dawid Kozioł
Wiosna 2012
Wspomnienia
JJMatka Sai i ja
W poprzednich życiach musiałem chyba
żarliwie modlić się o przebywanie w fizycznej obecności Boga, gdy zechce zstąpić na
świat. Narodziwszy się w muzułmańskim
domu i wychowany w muzułmańskiej
tradycji zacząłem w wieku 16 lat poszukiwać i pytać o znaczenie i cel życia. Te
duchowe poszukiwania przybrały na sile,
gdy zacząłem czytać dzieła wielu wielkich
mistrzów duchowych, mistyków islamu,
sufizmu i nauki świętego Koranu. Poprzez
czytanie i medytację błagałem wszechmocnego Allacha o pokazanie mi drogi do
oświecenia.
Poszukiwania prawdy
Droga Matka Sai zaczęła już wówczas
projektować i przekształcać myślenie tego
‚głodnego Boga’ młodzieńca o imieniu Fize.
Bóg jako człowiek! Według mojego ówczesnego myślenia – to niemożliwe. Jednak
wcześniej poprosiłem wszechmocnego
Allacha o oświecenie i objawienie prawdy.
Przez następne lata walczyłem ze swoją
niewiedzą na temat wiecznej prawdy – braterstwa ludzi i ojcostwa Boga. Miłosierna
Matka Sai zaczęła z wolna usuwać we mnie
zasłonę niewiedzy.
Swami mówi: „Jest tylko jeden Bóg
i jest On wszechobecny”. Gdy ta prawda
została już wpojona w mojej świadomości,
kolejnym krokiem było przełożenie jej na
codzienne życie. Czułem teraz, że spełnienie duszy jest już blisko. Po długim zgłębianiu nauk Swamiego zapadło we mnie
postanowienie, aby odwiedzić Swamiego
w Puttaparthi.
W 1981 roku wyruszyłem w swoją pierwszą
podróż do siedziby Swamiego wraz z grupą
innych osób. Do Prasanthi Nilayam
przybyliśmy rano w dzień Guru Purnima.
Odbywały się akurat uroczystości w hali
Purnaczandra. Był to nasz pierwszy
darśan Bhagawana. Przez 30 następnych
dni widzieliśmy Go przyjmującego listy,
stwarzającego wibhuti i przedmioty wprost
z powietrza, błogosławiącego bhaktów
i udzielającego im porad. Z każdym mijającym dniem moje wątpliwości rozpraszały
się zastępowane nieopisanymi uczuciami
radości, zadziwienia i błogości. Czułem,
że dotarłem do domu. Pojawił się stan
rosnącego pokoju i szczęścia. Życie doznało
dramatycznej zmiany. Sai Allach dotknął
mnie i przekształcił swą miłością.
Po co się bać, kiedy Sai tu jest?
Moja pierwsza audiencja u Swamiego
odbyła się w październiku 1983 roku.
Wcześniej miałem bardzo poważny
wypadek samochodowy na Trinidadzie.
Pierwsze słowa, jakie miłosierny Pan
powiedział do mnie podczas audiencji,
brzmiały: – To ja uratowałem cię z tamtego
wypadku.
Dzięki łasce Sai czara mego życia jest pełna
po brzegi.
Kiedyś w drodze powrotnej z Puttaparthi
zgubiłem torbę z naszymi paszportami
i pieniędzmi na bazarze Palika w New
Delhi, gdzie robiliśmy z matką zakupy.
Gorączkowe poszukiwania okazały się
bezowocne. Zrozpaczony chwyciłem za
wisiorek stworzony mi przez Swamiego
i zacząłem wielokrotnie powtarzać jego
imię. Po pewnym czasie otworzyłem oczy
33
i zobaczyłem, że idzie w moją stronę jakiś
mały, odziany na biało, siedmioletni chłopiec. Podszedłszy, wyciągnął ręce i spytał,
czy ta torba należy do mnie. Kiedy ją
wziąłem i sprawdziłem, okazało się, że jest
tam wszystko, włącznie z naszymi paszportami i pieniędzmi. Kiedy spojrzałem za
nim, żeby mu podziękować, jego już nie
było. Popatrzyłem wstrząśnięty wybuchając płaczem, po czym upadłem na kolana
i podziękowałem naszej Matce Sai za tak
wielką miłość dla nas. Po cóż się bać, skoro
Sai tu jest?
Matka Sai jest kotwicą
w najbardziej burzliwych
czasach. Ma On miłość tysiąca
matek i nigdy nas nie zawiedzie.
Jego słowa są prawdą. Czasem
możemy sądzić, że nie zwraca
na nas uwagi, bądź że zbyt dużo
czasu zabiera Mu rozwiązanie
jakichś spraw czy problemów,
w obliczu których stanęliśmy.
Czasem może nam udzielić
odpowiedzi, których nie
możemy pojąć. Musimy jednak
zawierzyć Swamiemu. Wszystkie
rzeczy dzieją się zgodnie z Jego
boskim planem. Obiecał, że
będzie nas chronił, tak jak
powieki chronią oczy.
34
Boskie prowadzenie małżeństw
i dzieci
Podczas naszej pierwszej rozmowy Swami
powiedział mi o małżeństwie. Stwierdził: – Niech rodzice postanowią, a ja
pobłogosławię.
Miało to miejsce w 1983 roku. Osiem lat
później odbył się ślub – 24 listopada 1991
roku. 16 grudnia Swami obdarzył nas‚
rozmową ślubną’. Bóg zawsze dotrzymuje
obietnicy. Kiedy usiedliśmy, Swami wziął
obrączki ślubne i położywszy na nich
dłonie, powiedział: ‘Błogosławię, błogosławię, błogosławię’ i spytał: – Ile chcesz
dzieci?
Wypaliłem: – Swami, chcę najpierw
chłopca.
Powiedział: – Dlaczego chcesz chłopca?
Dziewczynki są lepsze. Dziewczynki bardziej troszczą się o rodziców i szanują ich,
są opiekuńcze.
Wówczas przełknąłem swoją pychę
i powiedziałem:
– Swami, niech się stanie Twoja wola.
I na świat przyszły dwie dziewczynki.
Później Swami powiedział mi, uśmiechając się:
– Dałem ci bardzo dobre dzieci.
Moje córki mają dziś 17 i 18 lat. Są bardzo
aktywne i oddane w Organizacji Sai.
W szkole są uważane za wzór, co jest
niewątpliwie owocem błogosławieństw
Swamiego i Progamu Wychowania w Wartościach Ludzkich.
Wiosna 2012
Matka Sai wpaja mi wiarę w siebie
Początkowo odczuwałem wielki strach
przed publicznym przemawianiem. Pamiętam, jak pierwszy raz zostałem poproszony
o wygłoszenie orędzia o Swamim. Pot
zalewał mi ciało. Dostałem ciężkich bólów
migrenowych, serce łomotało. Modliłem
się do Matki Sai o wytchnienie i prowadzenie. Podczas jednej z rozmów Swami
powiedział mi z naciskiem:
– Musisz mieć wiarę w siebie.
Jego słowa były jak piorun, który przegnał
strach i napełnił mnie pewnością siebie.
Innym razem Swami spojrzał mi głęboko
w oczy i powiedział:
– Idź i przemawiaj. Ja będę w tobie.
Strach zaczął niknąć zastępowany pewnością, zaufaniem i wiarą we własne siły.
Przemawiałem swobodnie. Wygłosiłem do
dziś ponad 2 tysiące mów o naukach Sai –
na Karaibach, w Indiach, Wielkiej Brytanii,
USA, Kanadzie i w RPA. Za każdym razem,
gdy jestem proszony o wygłoszenie mowy,
modlę się do Niego, aby mówił przeze
mnie i uczynił mnie swym narzędziem
dzielenia się Jego miłością.
Atma jest wieczna
Byłem bardzo przywiązany do pięknej
postaci mojego ukochanego Swamiego. Ten
ukochany Pan, który wziął mnie za rękę
i wyciągnął z czarnej rozpaczy, kierował mną i kochał mnie bezwarunkowo,
postanowił opuścić swoje fizyczne ciało
24 kwietnia 2011 roku. W obecności Sai
czułem się wszechpotężny i byłem zdolny
wspiąć się na każdą górę i pokonać każdą
przeszkodę. Trzydzieści razy z radością
podróżowałem z Trinidadu do Puttaparthi
– przez ponad 18 godzin, aby być świadkiem Jego boskich cudów.
Zastanawiałem się, dlaczego
nasz Pan postanowił usunąć
swoją postać z tego świata.
Teraz musimy znosić tę
ogromną ciężką stratę. Kiedy
przekazałem wiadomość
o tym swojej żonie, poszliśmy
do naszego pokoju modlitw.
Całą naszą istotę przeniknęła
cisza. Czy mogliśmy szczerze
powiedzieć, że wszystko, czego
nas nauczył, automatycznie
dało nam pociechę? Dopiero
po wielu tygodniach zacząłem
rozumieć, że Swami mówił, że
nie ma narodzin i śmierci. Atma
jest wieczna i nieśmiertelna.
Tym, co się rodzi, jest ciało,
musi więc zniknąć z fizycznego
świata. Swami postanowił
przyjść w ludzkiej postaci,
aby dać nam błogość swego
darśanu i przemienić nas swoją
boską miłością. Ludzkość na
zawsze się zmieniła.
35
Nasz obowiązek
Wiele razy zastanawiałem się, gdzie
byłbym, gdyby nie łaska, opieka i kierownictwo Matki Sai. W jednej z rozmów
spytałem Swamiego:
– Bądź takim przykładem, jakim chciałbyś,
aby byli inni.
Czego tak naprawdę chce od nas Swami?
– Ucz dzieci, pomagaj starym ludziom
i odwiedzaj szpitale.
„Bądź jak latarnia na tle nieba,
promieniująca miłością
i światłem. Oto, co możesz zrobić
dla Swamiego”.
Podczas innej rozmowy, kiedy byłem
już starszy, powiedział: – Masz za dużo
przyjaciół. Uczyń Boga swoim jedynym
przyjacielem. Matka cię opuści, przyjaciele
cię opuszczą, ale Sai nigdy cię nie opuści.
Kiedy obchodzimy i upamiętniamy dzień
mahasamadhi Bhagawana, przypomnijmy
sobie wszyscy, że nasza misja się rozpoczęła. Sai powiedział:
– Jaką służbę powinienem wykonywać?
Jestem od 30 lat nauczycielem Wychowania
w Wartościach Ludzkich. Naszym obowiązkiem jest dzielenie się tą boską miłością i rozpowszechnianie tej boskiej miłości
wieloma drogami, jakie Organizacji Sai
przyznał Swami jako nasz boski woźnica.
Powinno nam przyświecać hasło: „Służenie
człowiekowi jest służbą Bogu”. Jeszcze raz
należy przypomnieć, że „Ręce, które niosą
pomoc, są świętsze od ust szepczących
modlitwę”. A od czego się to zaczyna? Jak
zaleca Swami – od rodzinnego satsangu.
To jest to podstawowe miejsce wpajania
wartości ludzkich naszym dzieciom po to,
by mogły stać się przykładnymi obywatelami i ambasadorami Jego boskich nauk.
Przyszłość świata leży w rękach rodziców
i nauczycieli. Aby zaprowadzić pokój na
świecie musimy najpierw zaprowadzić
pokój w sobie. Musimy wszyscy stać się
czynnikami zmiany, pokazującymi innym
wartości Sai. Ze wszystkich zdobyczy
tego świata najważniejszą jest charakter.
Jeśli będziemy mieli charakter, wszystko
inne będzie nam dodane. Jak powiedział
Mahatma Gandhi:
36
– Będę cię ochraniał, tak
jak powieki chronią oczy.
Prowadźcie moje dzieło, moi
kochani wielbiciele. Wasz
oddech będzie niósł zapach
kwiatów nieba, wasz przykład
będzie anielski, wasza radość
będzie moją radością”.
Niech Pan Sai zawsze kieruje naszymi
krokami! Niech moc Sai zawsze nas chroni!
Niech miłość Sai zawsze daje nam pociechę
i niech Pan Sai niesie nas zawsze na swej
dłoni!
Fize Mohammed
Źródło: „Sanathana Sarathi”
– wydanie specjalne, kwiecień 2012
Tłum. Grzegorz Leończuk
Wiosna 2012
XX Ogólnopolski Zjazd Wielbicieli
Bhagawana Śri Sathya Sai Baby oraz
II Spotkanie Regionu 73
JJ Wieżyca
w promieniach
słońca, szczęścia
i Sai
Już po raz dwudziesty spotkaliśmy się,
aby oddać cześć awatarowi naszej ery,
pogłębić naszą wiedzę i przyspieszyć drogę
duchową, na którą wstąpiliśmy. W związku
z jubileuszem cofnijmy się o 20 lat do
pierwszego spotkania, które odbyło się
w 1993 r. w Turawie koło Opola. Przyjechało 60 osób, a gościem był Bernhard
Gruber – koordynator Północnej Europy,
który w swym wystąpieniu zachęcał do
utworzenia Organizacji Sai w Polsce, co
wkrótce się dokonało. (Od 1992 r. istniało
już Stowarzyszenie Sathya Sai).
Jego wypowiedź na tym spotkaniu została
zamieszczona w pierwszym 10-stronicowym numerze „Sai Ramu”, który został
przygotowany w Białymstoku. Ten „Sai
Ram”, podobnie jak kolejne, dostępny
jest na stronie Organizacji Sai w Polsce:
sathyasai.org.pl w dziale: Publikacje. Drugi
zjazd odbył się w Ryni pod Warszawą
i przyjechało już 130 osób. Trzeci odbył
się we Wrocławiu, a czwarty w Gdańsku-Sobieszewie, gdzie zjazdy odbywały się
najczęściej. Tam odbył się też dziesiąty
zjazd, który był zdecydowanie najliczniejszy – przyjechało blisko 400 osób.
Na XX Spotkanie w Wieżycy w woj.
pomorskim przyjechało w dniach 3-6
maja 2012 roku ok. 200 osób. Było to
jednocześnie spotkanie Regionu 73, do
którego obok Polski należą: Litwa, Łotwa,
Estonia i Finlandia. Głównym gościem
zjazdu był Leonard Gutter z Argentyny,
należący do 6-osobowej Rady Prasanthi, ciała kierującego Organizacją Sai.
To pierwszy członek Rady goszczący
w Polsce. Odbyło się z nim kilka spotkań,
z których relację zamieszczamy w tym
numerze. Leonard tchnął w polską społeczność Sai ducha prawdziwego oddania
i zadziwił wszystkich niezwykłą i bardzo
skuteczną działalnością Organizacji Sai
w Argentynie.
Drugim gościem zjazdu był Droeh
Nankoe, Hindus mieszkający w Holandii
i znany na świecie muzyk prezentujący
w wielu krajach kulturę i muzykę Indii,
a także przesłanie Sai. Wcześniej występował w ramach międzynarodowych spotkań
młodzieży „Sai Vision” w Centrum
Kultury w Gdyni, wraz z rewelacyjną
Anetą Kacurkową z Macedonii i młodzieżowym LASA Band. Tu zaprezentował
bhadżany w najlepszym wykonaniu i,
podobnie jak Leonardo, pokazywał, co to
znaczy być prawdziwym wielbicielem Sai.
Przed występem powiedział. „Jesteśmy
jednością. Teraz nadszedł czas pracy dla
Swamiego, który jest nieustannie z nami
i przejawia się w różny sposób, zwłaszcza wśród Jego studentów. Będziemy
śpiewać bhadżany, bo to pokarm dla duszy,
podczas gdy bhodżan to pokarm dla ciała.
Zapomnijcie teraz o wszystkim i śpiewając
myślcie tylko o Swamim”.
Główny temat zjazdu to jedna z najważniejszych sentencji duchowych Indii:
Samasta loka sukhino bhawantu – Niech
37
wszystkie istoty we wszystkich światach będą
szczęśliwe. Inne tłumaczenie – Niech świat
wokół nas w szczęściu boskości trwa. Na
temat znaczenia tej mantry bardzo ciekawy
wykład (jest w numerze) wygłosiła Maria
Quoos, koordynatorka Regionu 73.
Można powiedzieć, że hasłem przewodnim
zjazdu było szczęście i o szczęściu rozmawiali uczestnicy warsztatów prowadzonych
przez Annę Dobosz, koordynatorkę Organizacji Sai w Polsce. O szczęściu mówiły
też programy artystyczne.
Grupa krakowska wspomagana przez
pobliskie miasta zaprezentowała historię
kłócącej się rodziny i skłóconych kwiatów
ogrodowych, których zmienił i uszczęśliwił
indyjski kwiat lotosu. Spektakl „Gdzie to
jest, co szczęściem zowie się” przygotowany przez osoby z różnych stron Polski
w różnych scenkach opowiadał o istocie
szczęścia.
Młodzież przygotowała bardzo ciekawy
program muzyczny „Medytacja w deszczu”,
ale głównym wydarzeniem artystycznych
był występ kilkudziesięcioosobowego
chóru, który przez pół roku wraz
z zespołem muzycznym przygotowywał
pod batutą Marii Quoos nowy program
specjalnie na ten zjazd. Dominowały
w nim, w odróżnieniu od programu zaprezentowanego przed rokiem w Prasanthi
Nilayam, polskie piosenki, takie jak „Pieśń
Stworzenia”, „Grajmy Panu na harfie” czy
„Szewczyk”. I oczywiście „Loka samasta”.
Swój czas mieli też goście z czterech krajów
Regionu 73, którzy przygotowali prezentacje i występy muzyczne. Były też spotkania,
na których prezentowano działalność
polskiej Organizacji Sai, a więc obozy
medyczne, pracę z dziećmi, czy projekt
grupy grudziądzkiej, czyli budowę domu
dla bardzo biednej rodziny.
Również w tym numerze zamieszczamy
relację ze spotkania z Leszkiem Pawlikowskim, duszą tego projektu.
Nowością było „Powitanie słońca” o szóstej
rano, czyli poranne ćwiczenia jogi. Słońce
było ważnym elementem tych spotkań,
gdyż pogoda była wspaniała. Słońce
zamieszkało też w sercach i umysłach
uczestników, którzy
stworzyli w Wieżycy mały,
szczęśliwy świat w aurze
boskiej miłości naszego
Baby.
Baba daje wszędzie znaki
swojej obecności. Taki znak
uczestnicy zjazdu dostali
poprzez Anię z Wrocławia,
która jadąc do Wieżycy
zauważyła, że na małym
zdjęciu Swamiego zapakowanym w folię zmaterializowało się przepięknie
pachnące wibhuti.
Bogusław Posmyk
38
Wiosna 2012
XX Zjazd Wielbicieli Sai
JJSwami nigdy
nie zawiedzie
swoich wielbicieli
Relacja z kilku spotkań z Leonardo
Gutterem z Argentyny, członkiem
kilkuosobowej Rady Prasanthi
kierującej Organizacją Sathya Sai na
świecie. Kieruje on też Organizacją Sai
w Ameryce Południowej.
Jak to się stało, że jestem tu z wami? Otóż
wiele lat temu, w 1979 roku miałem sen
ze Swamim. Organizacja Sai w Argentynie dopiero wtedy powstawała, a ja byłem
wiceprzewodniczącym innej organizacji
duchowej związanej z radża jogą, która też
miała swojego awatara nie przebywającego
fizycznie na ziemi. Zastanawiałem się
wtedy, kim jest Sai Baba?
Pocałunek w serce
W tym śnie byłem w pokoju z kilkoma
osobami i nagle pojawił się Swami. Gdy Go
tylko zobaczyłem, moje ręce same złożyły
się do modlitwy. Byłem tym zaskoczony,
ale wypłynęło to z mojego serca. Pomyślałem wtedy: „Jeśli jesteś Bogiem, to
muszę poczuć coś szczególnego”. Swami
podszedł do mnie i fala energii przepłynęła
przeze mnie – od stóp do głowy. Każda
moja komórka eksplodowała od nadmiaru
energii, a ja odczuwałem anandę, błogość
i straciłem poczucie ciała. Nie jestem
w stanie opisać tego, co odczuwałem. Była
to energia światła, miłości, radości, szczęścia i przychodziła cyklicznie, w falach.
Gdy upadłem, miałem wrażenie, że moje
zdrętwiałe ciało nie żyje. Leżąc patrzyłem na Swamiego, który opuszczał pokój
i w myślach powtarzałem: „Jesteś Bogiem”.
39
Wtedy podszedł do mnie, objął mnie, przy- kierunku, a ja uczynię 10 kroków w twoją
tulił i trzy razy pocałował w serce. Poczustronę”. Opuszczając mistrza radża jogi
łem je bardzo intensywnie i…obudziłem się. czułem, że nie mogę już dłużej wytrzymać,
że muszę spotkać Sai Babę. Gdy przybyłem
do Madrasu, cztery dni czekałem na Niego,
Wszyscy jesteśmy tutaj, bo
aż wreszcie przyjechał. Czekałem w tłumie
każdy z nas otrzymał taki
50 tysięcy ludzi i znalazłem się, o dziwo,
w pierwszym rzędzie. Po długim czekaniu
pocałunek w serce. Zostaliśmy
moje serce nagle zaczęło bardzo mocno
przyciągnięci przez Swamiego,
bić. Nie wiedziałem, co się dzieje i nagle
który pocałował nasze serca
zobaczyłem Swamiego w samochodzie.
I tak
było przez cały czas. Gdy Swami jest
i zaprosił nas tutaj. Jesteśmy tu
w pobliżu, moje serce zaczyna mocno bić.
po to, żeby lepiej zrozumieć
Moje serce rozpoznaje Swamiego szybciej
nauki Baby i otrzymać inspirację niż mój umysł. Gdy Swami był blisko
powiedziałem: „Swami, chcę się z Tobą
oraz motywację na naszej
spotkać”. I wtedy przeżyłem pierwsze
duchowej drodze. Swami
doświadczenie telepatyczne, bo wewnątrz
powiedział, że dotrzymanie
głowy usłyszałem: „Przecież mnie widzisz”.
Od
tego darszanu codziennie coś dostawadanego słowa jest ważniejsze niż
łem od Swamiego: wibhuti, padnamaskar
życie. Być może byłem bardzo
albo obrazek.
sceptyczny i dlatego Swami
dał mi tak wiele dowodów
swojej boskości. Gdybym chciał
podzielić się z wami wszystkimi
doświadczeniami, jakie miałem
z Babą, musielibyśmy zostać tu
do rana.
Pierwsza podróż do Baby
Gdy pierwszy raz pojechałem do Baby
w styczniu 1982 roku, Swami miał być
w aśramie w Whitefield, ale okazało się, że
podróżuje i wkrótce będzie w Madrasie.
Gdy tylko podjąłem decyzję o wyjeździe
i opuszczeniu mistrza radża jogi, u którego
wtedy przebywałem, rozpoczęła się cała
seria doświadczeń duchowych, w myśl
zasady: „Uczyń jeden krok w moim
40
Na kolejnym spotkaniu publicznym
w Madrasie siedziałem niedaleko
Swamiego. Trwały przygotowania do
przedstawienia, a ja pomyślałem, że
mam doskonałą okazję, by się przedstawić. Podszedłem z wizytówką i nikt mnie
nie zatrzymał. Podałem Mu wizytówkę
i powiedziałem: „To ja”. Swami uśmiechnął
się, wziął wizytówkę i powiedział: „Jesteś
wielkim szczęściarzem”. To prawda, jestem
szczęściarzem, ale my wszyscy jesteśmy
szczęściarzami. Dlaczego? Po pierwsze urodziliśmy się jako ludzie, bo ludzka forma,
powiedział Swami, jest zupełnie wyjątkowa
i jedyna w całym wszechświecie. Urodzić
się jako człowiek to największy przywilej.
Po drugie, urodziliśmy się w czasie, gdy
awatar jest na ziemi. Po trzecie, dowiedzieliśmy się o Swamim i po czwarte – staliśmy
się Jego wielbicielami.
Wiosna 2012
W moim 40-milionowym kraju, Argentynie, o Swamim wie około 30 milionów, bo
szeroko rozpowszechnialiśmy informację
o Sai Babie. Do tego stopnia, że w wielu
serialach TV jedna z charakterystycznych
postaci to wyznawca Baby, przy którego
łóżku wisi zdjęcie Swamiego. Sai Baba
może być równie dobrze znany w Polsce,
na Litwie, Łotwie, w Estonii czy Finlandii.
Każdy z nas został wybrany przez Swamiego jako Jego apostoł. Myślę, że wiele
wcieleń temu Swami zawarł z nami przymierze i stał się naszym mistrzem, przewodnikiem i opiekunem. Na tak długo, aż
się przebudzimy. Prawdopodobnie każdy
z nas uzyskał u Niego duchową inicjację
i zawarł przymierze na zawsze, nierozerwalnie. Musimy powiedzieć Mu trzy razy
tak – będę Swami szedł za Tobą, oddam się
Tobie całkowicie i będę nad sobą pracować,
by zasłużyć na Twoją miłość.
Pierwsze interview
Gdy znalazłem się w Puttaparthi, pomyślałem: „Przecież ciągle jestem wiceprzewodniczącym organizacji duchowej radża
jogi! Jeśli rozpoznaję w Sai Babie Boga, to
jak mogę należeć do innej organizacji?”.
Napisałem na kartce papieru rezygnację
z tej funkcji, bo chciałem całkowicie oddać
się Swamiemu. Następnego ranka udałem
się na darszan. Swami zawsze najpierw
przebywa po stronie kobiet, a następnie
przychodzi do mężczyzn, ale tego dnia
podszedł z werandy prosto do mnie
i powiedział: „Tak, chcę się z tobą spotkać
– po południu”. Po darszanie usiadłem pod
drzwiami do pokoju spotkań. Powiedziano
mi, że nie mogę tu siedzieć, a Swami
zaprosi mnie po południu. Myślałem, że
Swami o mnie zapomni, a jeśli nie, to jak
mnie znajdzie w tym tłumie. Po południu
dostałem miejsce w trzecim rzędzie i byłem
bardzo zawiedziony, smutny i przekonany
o tym, że Swami mnie nie zaprosi, nie
znajdzie. Gdy Baba pojawił się na werandzie, wcale mnie nie szukał, ale z daleka
spojrzał mi prosto w oczy i krzyknął: „Ty”.
Przestraszyłem się, odpowiedziałem: „Tak
Swami” i podszedłem do Niego. A Swami
powiedział go (chodź). Zapytałem, czy inne
osoby z Argentyny mogą przyjść ze mną.
Swami potwierdził. Gdy usiadł w fotelu,
spojrzał na mnie i powiedział mi o wszystkim, o czym myślałem od rana, o wszystkich moich zmartwieniach i obawach.
Podszedł do mnie i szepnął mi do ucha
niezapomniane słowa, o których też nigdy
nie powinniście zapominać: „Swami nigdy
nie zawiedzie swoich wielbicieli”.
Kochani bracia i siostry. Wierzcie
w Jego obietnice. On nigdy,
nigdy nas nie zawiedzie. Zawsze
będzie dla nas, a my musimy też
być zawsze dla Niego. Jestem
przekonany, że każdy z was
został wezwany na duchowe
spotkanie ze Swamim. Otwórzcie
swoje serca.
Ewolucja duchowa
Każdy z nas musiał odbyć podróż tysiąca
wcieleń, żeby tu się znaleźć. Chcę was
zapytać o coś ważnego. Dlaczego jesteśmy
tu dzisiaj? Jesteśmy tu, bo przed tysiącami wcieleń zaczęliśmy proces ewolucji
kierowani przez obecny w nas głód Boga.
Wzięliśmy udział w boskiej grze. Oddzieliliśmy się od Boga i straciliśmy świadomość,
że sami Nim jesteśmy. Byliśmy minerałami,
potem roślinami, zwierzętami, aż wreszcie,
41
po ostatnim zwierzęcym wcieleniu,
w którym przyjęliśmy postać psa, kota,
krowy, konia lub słonia, w końcu odrodziliśmy się jako ludzie. Gdy byliśmy zwierzętami, jedna dusza przypadała na wiele ciał.
U istot ludzkich jedna dusza przypada na
jedno ciało. Będąc ludźmi znajdujemy się
na różnych poziomach. Niektórzy posiadają ludzką postać, ale zachowują się jak
zwierzęta albo jak demony.
Swami powiedział, że tych, którzy mają
ludzką postać i zachowują się jak ludzie
można poznać po tym, że myślą, mówią
42
i robią to samo. Tylko ci, u których panuje
jedność myśli, słów i czynów, są istotami
ludzkimi. Ale ewolucja postępuje i są
ludzie, którzy mają ludzkie ciało, ale usposobienie anielskie. Jesteśmy wszyscy na
drodze w tym kierunku.
Kiedy zaczęła się nasza droga duchowa,
wiele wcieleń temu, zaczęliśmy odczuwać rozczarowanie i rozumieć, że życie
nie polega tylko na tym, żeby jeść, spać
i zaspokajać zmysły. Zaczęliśmy szukać
odpowiedzi na najważniejsze pytania, nie
tylko na zewnątrz, ale również w sobie.
Wiosna 2012
Gdy zaczęliśmy szukać odpowiedzi
w naszym wnętrzu, staliśmy się duchowymi poszukiwaczami. Zaczęliśmy pukać
do różnych drzwi, szukać odpowiedzi,
modliliśmy się o przewodnictwo, które
pojawiło się w postaci mistrza czy książek.
Staliśmy się duchowymi aspirantami.
I w końcu zaczęliśmy uzyskane nauki
wprowadzać w życie. Wtedy staliśmy
się wielbicielami Boga. To są trzy etapy.
Najpierw byliśmy poszukiwaczami, potem
aspirantami i wreszcie wielbicielami Boga.
Kochanie Boga nie jest wcale najważniejsze
dla wielbiciela. Czy myślicie, że to takie
ważne, żeby zapalić świeczkę i oświetlać
słońce? Kochanie Boga to po prostu pewien
stan emocjonalny.
Druga szansa
Pewnego dnia uzyskałem szansę przemawiania w obecności Swamiego. Gdy
skończyłem, nie pamiętałem, co mówiłem,
ale Sami był bardzo szczęśliwy i zapytał:
„Czego chcesz?”. „Twojej miłości” – odpowiedziałem. Potem pomyślałem, że
powinienem poprosić: „Pozwól mi Swami
zasłużyć na twoją miłość”. Nie jest ważne
to, że kochamy Boga. Ważne jest, żeby
prowadzić takie życie, żeby Bóg nas kochał.
Bóg nie potrzebuje naszych emocjonalnych
uczuć. Oczekuje, że będziemy żyć w sposób
tak czysty, że zasłużymy na Jego miłość.
Jesteśmy tutaj, bo prawdopodobnie przegraliśmy w poprzednim życiu i nie było
w naszej duchowej praktyce wystarczającej
intensywności i siły. Dlatego dostaliśmy
drugą szansę.
Cały dzień z Bogiem
Kochani bracia i siostry, głównym celem tej
konferencji jest odebranie przez nas Jego
przesłania. To przesłanie jest następujące:
jesteście gotowi, czas nadszedł, nie czekajcie już dłużej, nie straćcie szansy, aby
być Jego posłańcami. Czas zintensyfikować naszą duchową praktykę. Duchowa
droga to nie tylko śpiewanie badżanów,
mantr, medytowanie czy pomaganie
innym. To są oczywiście dobre działania
stanowiące pewne sposoby oczyszczania
umysłu. Prawdziwe życie duchowe to
życie zintegrowane, spełnione, w którym
stale pamiętamy o Bogu i w każdej chwili
czujemy Jego obecność. Gdy budzicie się
rano, pocałujcie w policzek Swamiego,
który leżał przy was przez całą noc,
a potem zabierzcie Go ze sobą do łazienki,
zaproście Go na śniadanie, ofiarujcie Mu
jedzenie i nie zaczynajcie jeść, dopóki On
nie zacznie. Wtedy pożywienie stanie się
prasadamem. Potem zabierzcie Go ze sobą
do pracy trzymając Go za rękę itd. Kładąc
się spać pocałujcie Go w policzek mówiąc
„Chcę, żebyś spał przy mnie i żebym miał
piękne sny”. Na tym polega świadoma integracja z Bogiem. Duchowe życie trwa przez
24 godziny na dobę.
Trzy duchowe praktyki
Zaproponuję wam praktyczne ćwiczenia, które zaleca Swami. Pierwsze z nich
to najważniejsza praktyka duchowa
i musicie potraktować ją bardzo poważnie, bo Swami nie chce wielbicieli na pół
etatu. Musicie jednak złożyć obietnicę,
że zastosujecie to od dzisiaj. Zgadzacie
się? (Tak – odpowiedzieli słuchacze) To
w tym momencie macie wielki problem, bo
musicie dotrzymać słowa.
Przysięga brzmi: „Od tej
chwili już nigdy nie skrytykuję
żadnego człowieka. W słowach
43
ani w myślach. Gdy jednak
kogoś skrytykujecie, uderzcie
się mocno w policzek. Gdy nie
będziecie nikogo krytykować,
Swami będzie z was bardziej
zadowolony niż z powodu
waszych praktyk duchowych czy
służenia innym. Swami mówi:
„Zawsze pomagaj, nigdy nie
krzywdź”. Krytykowanie innych
to krzywdzenie ich.
Druga duchowa praktyka
– codziennie, w wolnej chwili,
patrzcie na swoje odbicie
w lustrze i przez 3 minuty
powtarzajcie: „jestem”, „żyję”.
Kiedyś, trzy dni przed wylotem do
Indii miałem wypadek i złamałem nos.
W szpitalu włożono mi opatrunek do nosa
i powiedziano, że zrastanie się kości potrwa
ponad miesiąc. Ból był nie do wytrzymania.
Zdecydowałem się jednak na wylot, bo lepiej
cierpieć w Indiach przy Swamim. W samolocie złapałem katar i płakałem z bólu. Gdy
doleciałem, Swami poprosił mnie na interview. Siedziałem przed Swamim, a Swami
przemawiał. W pewnym momencie chwycił
mnie bardzo mocno za nos, który tak mnie
bolał, że nie mogłem go dotknąć. Swami
miał niezwykłą siłę w swoich rękach i nawet
gdybym nie miał złamanego nosa, też by
bardzo bolało. Przez 20 sekund szarpał
i kręcił moim nosem, ale nie czułem
żadnego bólu. Gdy Swami puścił mój nos,
złamanie zniknęło, podobnie jak katar.
44
Trzecia praktyka, również
przed lustrem, to zadawanie
sobie pytania „Kim jestem?”.
Szukanie odpowiedzi na to
pytanie to najważniejsze zadanie
na duchowej drodze. Zadawajcie
sobie to pytanie, ale nie
akceptujcie żadnej odpowiedzi,
jaka przychodzi. Nawet wtedy,
gdy pomyślicie, że jesteście
Bogiem czy atmą. Pytajcie siebie
tak długo, dopóki nie poczujecie,
że rodzi się w was odpowiedź,
która jest poza słowami, która
jest uczuciem rodzącym się
wewnątrz waszej istoty.
Zawsze bądź uważny
Napiszcie jedno zdanie
i czytajcie je codziennie rano.
To zdanie brzmi: „Ja umrę”.
Przepraszam, że was o tym informuję, ale
to nieuchronne. Swami często powtarzał,
że to bardzo ważne, żeby o tym pamiętać.
Gdy ogarnie was z tego powodu smutek, to
znów weźcie kartkę i napiszcie: „ale jeszcze
nie teraz”. A wtedy powinna pojawić się
refleksja: „Co mogę zrobić z tym czasem,
który mi pozostał?”.
Inną ważną praktyką
jest rozpoczynanie dnia
Wiosna 2012
od przeczytania czegoś
duchowego. Choćby nawet kilku
zdań, na przykład myśli dnia.
Te duchowe słowa ukierunkują
właściwie twój umysł na
cały dzień. A gdy wieczorem
układacie się do snu, nie
oglądajcie TV przed snem, tylko
koncentrujcie się na duchowych
słowach, rozmyślajcie
o nich, przyswajajcie je.
ABC duchowości to: Always
Be Careful of your company
(ang.), czyli zawsze bądź uważny,
ostrożny wybierając swoje
towarzystwo.
Uciekaj od złego towarzystwa. Ale jeśli złe
towarzystwo to twoja rodzina, to musisz
z nim zostać, bo taka jest twoja karma.
Bardzo uważaj też na to, co spożywasz.
Nie tylko przez usta, ale też uszami
i oczami. I postępuj dobrze, rezygnuj z niewłaściwego działania. Swami powtarzał, że
duchowość jest ściśle związana z moralnością i etyką, z obawą przed grzechem.
Ci, którzy kochają Boga, mówił Swami,
lękają się grzechu. Unikamy występków, bo
mamy świadomość działania prawa karmy
– nasze uczynki, wszystko, co zasiejemy,
wróci do nas.
Nie robimy wystarczająco dużo
Z zawodu jestem psychologiem. Kiedyś, 30
lat temu, jakaś kobieta przyszła do mnie ze
swoją nastoletnią córką, którą podejrzewała o schizofrenię. Córka ta potrafiła
powiedzieć, na co kto choruje. Miała oczy
jak rentgen, widziała wnętrze czyjegoś
ciała, organy, dolegliwości. Widziała też,
kiedy ktoś umrze. Potrafiła przeprowadzić diagnozę w oparciu o zdjęcie, czy
widząc kogoś w TV. Pokazałem jej zdjęcie
pacjentki, która miała problem z nerkami,
a ona powiedziała: „Nerki są w fatalnym
stanie”. Potrafiła przeczytać zakryty tekst,
pamiętała też swoje poprzednie wcielenie.
Szybko poznałem, że jest to bardzo rozwinięta dusza i przekonałem o tym jej matkę.
Przez trzy lata raz w tygodniu przychodziłem do nich na herbatę.
Pewnego dnia powiedziała: „Jezus
przyszedł do mnie i powiedział, że chce,
żebyśmy spotkali się w następny czwartek
o ósmej wieczorem”. Udałem się na to spotkanie. Przed ósmą poczułem niezwykłą
wibrację w swoim ciele. „Jezus jest z nami”,
powiedziała dziewczynka i Jezus zaczął
przez nią mówić. Napisała na papierze coś
w jakimś języku, którego nie rozumiałem.
Poszedłem do tłumacza, ale też nie znał
tego języka. Wreszcie wpadł na pomysł,
żeby ustawić tę kartkę przed lustrem
i ukazał się napis: „Nie robicie wystarczająco dużo”. To prawda. Nie robimy tyle, ile
trzeba. Na drodze duchowej musimy wciąż
zwiększać nasz wysiłek – do momentu aż
się przebudzimy. Przebudzenie to odpowiedź na pytanie, „Kim jestem?”.
Sai Baba z Shirdi miał swoją
mahamantrę: „Gdy patrzysz
ma mnie, ja będę patrzył na
ciebie” odpowiadającą mantrze
Sathya Sai: „Czemu się lękasz,
gdy ja tu jestem?”. Pamiętajcie
o Jego nieustannej obecności.
45
Gdy tylko spojrzę na Sai Babę,
gdy o Nim pomyślę, On jest
przede mną. Gdy pojawi się lęk
i przypomnę sobie, że On jest tu,
strach znika.
Ksiądz organizuje spotkanie Sai
w Ekwadorze
W końcu 1981 roku byłem po raz czwarty
u Swamiego i po powrocie, w lutym 1982
postanowiłem, że znów pojadę we wrześniu. Ale nie miałem pieniędzy. Prosiłem
o nie w myślach Swamiego. Choć jestem
psychologiem, w owym czasie zacząłem
pracę jako realizator przedstawień dla
dzieci. Wyjechałem z zespołem teatralnym na tourné po Ekwadorze. Gdy już
miałem wracać do Argentyny, postanowiłem opowiedzieć w Ekwadorze o Swamim,
o którym nikt tam nie wiedział, a przecież
chciałem, żeby wszyscy Go znali. Kończyła
się jednak ważność powrotnego biletu lotniczego. W biurze podróży powiedzieli, że
nie ma szans na przesunięcie daty wylotu.
Ja jednak upierałem się i po pół godzinnej
dyskusji powiedziałem: „Zostaję tu, a pani
niech mi powie, jak to zrobić”. I wtedy
powiedziała, że za sto dolarów mogę
wyrobić sobie bilet roczny i wracać, kiedy
chcę. Po wyjściu z biura zacząłem zastanawiać się, jak mam mówić o Swamim.
I przypomniałem sobie, że znajomy z mojej
poprzedniej organizacji duchowej mieszka
w Quito. Zadzwoniłem do niego, a on
skontaktował się z katolickim księdzem,
który miał szkołę jogi. Ksiądz chętnie
zgodził się i za dwa dni mówiłem do kilkuset osób w dużej sali o Sai Babie.
46
Po spotkaniu ksiądz powiedział, że jest
właścicielem gazety rozprowadzanej
w całym Ekwadorze i zaproponował, żeby
zamieścić tam artykuł o Sai Babie i Jego
zdjęcie. Byłem bardzo szczęśliwy. Następnego dnia podczas spotkania poznałem
bardzo bogatego i… bardzo grubego człowieka, który nie interesował się duchowością. Ale gdy usłyszał o Swamim zapytał,
czy moglibyśmy razem pojechać do Indii
i kupił dwa bilety. Miałem więc teraz
roczny bilet z Argentyny do Ekwadoru
i bilet z Ekwadoru do Indii.
Swami wyrywa raka
2 września byliśmy w aszramie w Whitefield. Podczas pierwszego darszanu miałem
drugi telepatyczny kontakt ze Swamim.
Usłyszałem w swojej głowie: „Chciałeś być
we wrześniu i jesteś”. Lecąc do Indii dowiedziałem się, że mój towarzysz ma raka
krtani. Miał operacje i terapie w najbardziej
renomowanych klinikach. Bez skutku. Miał
przed sobą kilka miesięcy życia. Mieszkaliśmy 2 kilometry od aszramu w prymitywnych warunkach. Narzekał bez przerwy.
Nie mógł wysiedzieć dłużej niż 10 minut
na darszanie czy podczas bhadżanów.
Niespodziewanie jednak pewnego dnia
przesiedział wiele godzin podczas długich
bhadżanów. I tuż przed pojawieniem się
Swamiego zaczął bardzo płakać i szlochać.
Gdy wreszcie mógł mówić, powiedział,
że zobaczył przed sobą Swamiego, który
włożył rękę do jego ust, z których coś
wyciągnął i powiedział: „Jesteś zdrowy”.
Gdy wróciliśmy do Ekwadoru zgłosił się
do kliniki, w której miał operację i nie
znaleziono już guza. Swoje doświadczenie
opisał w magazynie, który miał 10 tysięcy
nakładu, a potem przyjechał do Argentyny,
żeby zobaczyć Ośrodek Sai.
Wiosna 2012
Jak prosić Boga?
Swami mówił, że powinniśmy prosić
Boga tak mocno, z taką intensywnością,
że On nie będzie w stanie nam odmówić,
chyba że my sami zrezygnujemy. Kiedyś
wyjechałem w podróż do siedmiu
państw Ameryki Południowej, by mówić
o Swamim. Najpierw miałem jechać do
Kolumbii. Czekałem na samolot w Miami
i kiedy po długim oczekiwaniu poszedłem
na odprawę okazało się, że zginął bilet,
paszport i pieniądze. Zacząłem obchodzić wszystkie sklepy, w których byłem
wcześniej, lecz nie znalazłem zguby. We
wszystkich krajach były ustalone godziny
spotkań, wynajęte sale itd. Zacząłem prosić
Swamiego o pomoc. Poszedłem do łazienki
i przez 40 minut błagałem, aż wreszcie
powiedziałem: „Niech się dzieje Twoja
wola”. Wyszedłem z toalety i trafiłem na
kobietę, która trzymała moje dokumenty
i zapytała: „Czy to pana?”. Potwierdziłem.
Niczego nie brakowało. Gdy chciałem jej
podziękować, jej już nie było.
Życie po śmierci
Umieranie jest tym samym, co zasypianie. Gdy zapadamy w sen, przechodzimy
do przestrzeni astralnej, a tam jest życie
podobne do tego na ziemi, ale tego nie
pamiętamy. Kto z was wierzy, że istnieje
diabeł? Swami powiedział, że istnieje
tylko Bóg. Jak więc mógłby istnieć szatan?
Wszystko poza Bogiem jest iluzją. Gdy
umieramy, żyjemy w różnych przestrzeniach astralnych. Dobrzy ludzie, tacy jak
my, znajdą się w astralnym niebie, lecz po
kilku czy kilkuset latach tam spędzonych
umrzecie i przejdziecie do przestrzeni mentalnej. Tam też po pewnym czasie umrzecie
i znajdziecie się w świecie przyczynowym,
zjednoczeni z atmą, lecz jeden atom w was
będzie pamiętał, że musi się znów odrodzić
w ciele materialnym. I w końcu znajdziemy
się w ciele matki. Nasza dusza sublimuje
się w pożywieniu spożywanym przez ojca,
przechodzi do jego krwi i jego nasienia,
które łączy się z matką. W okresie 3-5
miesięcy dusza decyduje, czy chce zostać
w łonie matki. Każdy z nas przechodził ten
proces tysiące razy.
Cztery prawa
1. Ktokolwiek zjawi się
w waszym życiu, jest to osoba,
która miała się pojawić.
Nie ma przypadków.
2. Cokolwiek wydarzyło się
w waszym życiu, miało się
wydarzyć.
3. Jeśli ktoś albo coś pojawi się
w twoim życiu, zdarza się to we
właściwym momencie.
4.Jeśli coś się skończyło, to się
skończyło. Nie przywiązujcie się
do przeszłości.
Nawet na słońcu jest życie
Kiedyś zapytałem Babę o życie na innych
planetach. Gdy się jest na interview, można
mieć tysiące pytań, ale kiedy Swami
pyta, „czego chcesz” lub „jak się czujesz”
odpowiadasz „bardzo dobrze”, a potem
przypominasz sobie, że miałeś zapytać
o tyle rzeczy. Ale możesz zapytać tylko
o to, czego Swami sobie życzy. Na koniec
tej audiencji Swami zaczął rozdawać
47
paczuszki wibhuti. Uklęknąłem i zawołałem: „Swami, Swami”. Swami podszedł
i bardzo mocno nacisnął moje plecy,
spojrzał z bliska w moje oczy i zapytał:
„Czego pragniesz?”. „Swami” – zapytałem
– „Mówiłeś, że w całym wszechświecie
nie ma takiego życia, jak na ziemi. Czy to
prawda?”. „Niezupełnie”, odpowiedział
Swami. „Cały wszechświat jest pełen życia.
Nawet na słońcu jest życie”. Prawie nic nie
słyszałem z tego, co mówił, bo utonąłem
w Jego oczach. Pomyślałem, jakie to szczęście, że Swami trzyma mnie swoją ręką.
W tym momencie Swami spojrzał na swoją
rękę dając mi znak, że słyszy moje myśli.
Najważniejsze zadania
Moc Swamiego jest nie do pojęcia. Odeszło
Jego ciało, ale moc pozostała i działa na
całym świecie. Jest wszechobecna, wszechwiedząca i wszechogarniająca. Ta duchowa
więź, jaką mamy ze Swamim, jest wieczna.
Będzie przy nas zawsze. Od nas zależy, czy
ją rozpoznamy. Prośmy Go, o co chcemy,
ale On da nam to, co dla nas najlepsze, co
pomoże w naszym duchowym wzroście.
Mamy dwa najważniejsze zadania: przebudzić się i pomóc w przebudzeniu się jak
największej liczbie osób.
Gdy Swami utworzył Radę
Prasanthi przekazał nam
wiele rad, ale najważniejsza
brzmiała: rozprzestrzeniajcie
moje nauki w każdym zakątku
ziemi. Najważniejsza służba, jaką
możemy spełnić dla drugiego
człowieka, to nie dar pożywienia
i ubrania, a przekazanie nauk
48
Swamiego. A najważniejsza
w rozprzestrzenianiu Jego nauk
jest nieustanna pamięć o Jego
obecności, brak lęków, poczucie
szczęścia, radość. Gdybyście
byli świadomi, jak dobrą macie
karmę, bylibyście szczęśliwi przez
cały dzień. Bądźcie szczęśliwi.
Sekretem duchowego życia jest koncentrowanie się na tym, co dobre, a nie na
tym, co złe. To proste. Ale jak uniknąć słuchania tego, co złe, patrzenia na to, co złe,
czynienia zła? To również proste. Musimy
kontrolować to, co wgrywamy do komputera naszego umysłu, bo wychodzi z niego
tylko to, co do niego wgramy. Zwracajmy
uwagę na to, z kim przebywamy, jakie
książki czytamy, czego słuchamy, co oglądamy. I kontrolujmy nasze emocje, starając
się być tylko świadkami naszych reakcji
i emocji. Prawdziwy duchowy aspirant jest
bez przerwy świadomy obecności Boga.
I trzyma umysł na wodzy pilnując, żeby nie
podążał za atrakcjami świata.
Ośrodki Sai
Czym jest Organizacja Sai? To oaza.
Odkrywamy w niej właściwą stronę świata,
w którym wszystko jest szalone i my
wszyscy jesteśmy szaleni. Wierzymy, że ten
świat jest rzeczywisty. Nie widzimy, że we
wszystkim jest Bóg. Zapomnieliśmy, kim
jesteśmy. Myślimy, że inni różnią się od
nas, dzielimy ich na przyjaciół i wrogów,
nie widząc w nich Boga.
W ośrodku Sai uzdrawiamy naszą psychikę.
Pięć minut w ośrodku Sai oczyszcza naszą
aurę. Ludzie mający zdolność widzenia
Wiosna 2012
aury widzą, że po kilku minutach na
spotkaniu grupowym aura jest już oczyszczona. Normalnie, w świecie, nasza aura
miesza się z innymi aurami i przyciągamy
różne myślo-kształty, dobre i złe. Światło
i ciemność nie mogą istnieć razem. Siła
światła jest potężna. Każdy przedmiot czy
zdjęcie w ośrodku Sai emanuje duchowością, energią. Napełniane są naszymi
modlitwami, oddaniem i łaską Boga. Skoncentrujcie się na przykład przez 5 minut
na szacie Swamiego, a zobaczycie, jak jej
energia będzie oczyszczać nas i wszystko
wokół. Tak, jak bierzemy prysznic dla ciała
fizycznego, musimy też oczyszczać ciało
subtelne, np. przez czytanie duchowych
książek. Ale ten proces przebiega o wiele
szybciej, gdy spotykamy się w grupach Sai.
Medytacja zależy w dużym stopniu od
umiejętności koncentracji. W ośrodkach
Sai tylko siadamy i już jesteśmy gotowi do
medytacji. Energia boska nas oczyszcza.
Swami i wszyscy duchowi mistrzowie
powtarzali: odejdź jak najdalej od złego
towarzystwa i zwiąż się z dobrym towarzystwem – satsangiem, który jest jednym
z celów Organizacji Sai. W organizacji
pomagamy sobie nawzajem wzrastać
duchowo. To bardzo ważne, żeby ludzie
poszukujący Boga zbierali się wspólnie.
Ośrodki Sai mają ogromną moc. Spotkania
powinny być codziennie. Spotykanie się
tylko raz na tydzień to ogromna strata
tego potencjału. W Argentynie ośrodki Sai
działają codziennie. Ludzie spotykają się
po pracy w ośrodkach Sai, aby naładować
się energią.
Śpiewajcie po polsku
Ośrodki Sai to miejsca, które muszą być
otwarte na nowe osoby. One są przede
wszystkim dla nich. Organizacja Sai jest
dla wszystkich. Dlatego nie odstraszajcie
innych rytuałami hinduskimi, mantrami
i bhadżanami śpiewanymi w sanskrycie
czy w telugu. Nie mówię, żeby w ogóle
nie śpiewać w telugu, ale śpiewajcie
również po polsku. Większość pieśni
powinniście śpiewać po polsku. Ośrodki
Sai są dla wszystkich. Gdy przyjdą nowe
osoby, powitajcie je z radością i z miłością.
Niech poczują waszą radość, bo droga bez
radości nie jest drogą duchową. Zbytnia
powaga powoduje problemy trawienne.
Swami zawsze był szczęśliwy, choć czasem
udawał, że jest bardzo poważny. W duchowości najważniejsza jest jedność, czystość,
poczucie szczęścia i dzielenie się tym
szczęściem.
Ci, co opuszczają Organizację Sai,
są nieszczęśliwi
Przed 30 laty byłem w aszramie z grupą
argentyńską. Mieszkało nas dziewięciu
w jednym pokoju. Spieraliśmy się i dyskusja trwała godzinami. Każdy walczył
o swoją rację. Wreszcie zapytałem Swamiego, co mam robić? Nadal udowadniać
swoją rację czy wycofać się. Wtedy brat,
który siedział obok powiedział głośno:
wycofać się. To był znak od Swamiego, więc
tak zrobiłem. Do dziś myślę, że miałem
rację, ale ważniejsza była jedność.
Swami powiedział, że nie ma lepszej
służby niż praca w organizacji. W jednym
z dyskursów urodzinowych powiedział, że
ci, którzy opuszczają Organizację Sai, są
bardzo nieszczęśliwi, więc nie unieszczęśliwiajcie siebie. Swami mówił o czterech
rodzajach ludzi. Pierwszy widzi dobro tam,
gdzie ono jest. Drugi widzi zło tam, gdzie
jest zło. Trzeci widzi dobro nawet tam,
gdzie jest zło. Czwarty widzi zło tam, gdzie
jest dobro. Wszyscy oni są w Organizacji
49
Sai. Niektórzy przychodzą do Organizacji i po pewnym czasie mają więcej
wrogów niż przedtem. Każdy w organizacji powinien promieniować miłością
i starać się łączyć ludzi. Organizacja Sai jest
narzędziem ludzkiej transformacji. Swami
powiedział przed dwoma laty, że…
Za 28 lat świat będzie żył w miłości,
harmonii i pokoju.
Czyli za 26 lat od teraz. Na ziemi dzieją
się bardzo ważne rzeczy i każdy z nas
powinien świadomie brać udział w tych
przemianach. Mamy dobrą karmę i stoi
przed nami niezwykła szansa. Anioły
z najwyższych sfer zazdroszczą nam tych
fantastycznych możliwości, jakie pojawiły
się przed ludźmi. Rozprzestrzeniajmy Jego
nauki w każdym zakątku ziemi.
Takie zalecenie dał On nie tylko Radzie
Prasanthi. Ono było skierowane do wszystkich, do każdego z was. Najważniejsze – to
przestrzegać zaleceń i wykonywać polecenia naszego mistrza. Swami często mówił
do nas: jesteście moimi posłańcami. Najważniejsze nasze cele to własna przemiana
i pomoc innym w tej przemianie. Możemy
to robić będąc dla innych przykładem ludzi
szczęśliwych, radosnych. Ale też przez rozprzestrzenianie wiedzy o Swamim i Jego
naukach, również przez…
Publiczne spotkania.
Każdy z nas może zrobić takie spotkanie,
choćby tylko dla rodziny i znajomych. Nie
chodzi wcale o powiększanie liczby członków Organizacji i ośrodków Sai. O tym
decyduje Swami.
Na początku ruchu Sai w Argentynie jeździłem 200 km, by poprowadzić publiczne
spotkanie i przychodziły 2 osoby. Nie
50
dbaliśmy o to, ile osób przyjdzie, ale wszędzie organizowaliśmy takie spotkania.
Dziś 90 proc. mieszkańców Argentyny
słyszało o Swamim, wiedzą jak wygląda
i kim On jest. Gdy w stolicy Paragwaju
organizowaliśmy publiczne spotkanie,
na każdej ulicy było ogromne zdjęcie Sai
Baby. Informacje były w gazetach, w radiu.
Przyszło 500 osób, ale ponad milion osób
musiało zobaczyć wizerunek Swamiego.
Na każdego, kto widzi zdjęcie Sai Baby
i usłyszy Jego imię, spływa boska energia.
W sanskrycie mówi się na to diksza –
boski znak. Wszystkie osoby w Paragwaju,
które zobaczyły zdjęcie Baby, zatrzymały
się na chwilę i przeczytały informację,
zostały dotknięte tą duchową energią
i powstało w nich ziarno duchowości,
z którego we właściwym momencie coś
wyrośnie. Może dopiero w następnym
wcieleniu.
Gdy organizujecie spotkanie publiczne
jesteście fizycznym instrumentem boskiej
woli – zasiewania tych boskich ziaren
u ludzi, którzy zetkną się z jego postacią
i imieniem. To niezwykle ważne, to wielka
służba dla innych. Nie bądźcie egoistami,
nie chowajcie wiedzy o Swamim tylko
dla siebie. Rozprzestrzeniajcie ją. Macie
ogromne szczęście, że związaliście się ze
Swamim. Jesteście wybrańcami dzięki
wysiłkom, jakie podjęliście w wielu wcieleniach i dajcie też innym szansę poznania
Swamiego.
Organizowanie spotkań publicznych to nie
kwestia pieniędzy. Kraje Ameryki Łacińskiej są o wiele biedniejsze niż Polska, ale
spotkania publiczne wciąż tam się odbywają. W ostatnich latach zorganizowaliśmy
180 wielkich spotkań publicznych.
Wiosna 2012
Cud w Rosario
powiedziała mu, żeby się zrelaksował,
położyła mu dłonie na brzuchu i ból
zniknął i już nie wrócił. Nie znał tej osoby
i teraz zobaczył ją na filmie. Był to Sai Baba.
Takie rzeczy zdarzają się wszędzie.
Wiele lat temu pewna wielbicielka zaprosiła
mnie na spotkanie do Rosario, miasta
oddalonego 200 km od Buenos Aires.
Zaproponowała środę. To nie był dobry
dzień na spotkania, ale tego dnia wynajem …i w Paragwaju
sali był najtańszy, więc pojechałem.
Kiedyś mieliśmy spotkanie w Paragwaju
Spotkanie było w wielkim teatrze, który
i na dwie godziny przed nim rozpętała się
wypełnił się po brzegi. Gdy spotkanie się
wielka ulewa monsunowa. Myśleliśmy, że
skończyło, zapytałem ją, jak udało jej się
trzeba będzie spotkanie odwołać, gdyż
zorganizować tak wielką publiczność?
w taką ulewę wszyscy siedzą w domu.
Powiedziała, że dała ogłoszenie w gazecie
I nagle przestało padać i niebo zrobiło się
z informacją, że będzie wyświetlany film.
niebieskie. A po spotkaniu znów zaczęło
Wydrukowała wiele małych plakatów i
padać. Mieliśmy taki zwyczaj, że każdej
rozlepiła w różnych miejscach. Na pytanie, osobie, która przyszła na spotkanie wręjak zapłaciła za wynajem teatru, odpoczaliśmy kwiat i kawałek chleba, które
wiedziała, że nie miała pieniędzy i chciała
mieliśmy zgromadzone w koszach. Gdy
pożyczyć ode mnie. W teatrze jednak
rozdaliśmy ostatni kawałek chleba i ostatni
każda osoba dostała przy wejściu jakiś
kwiat, nikt już więcej nie przybył. Było ok.
kupon, a w Argentynie jest zwyczaj, że jak
500 osób.
dostaje się coś, to daje się za to napiwek.
Ruch Sai na Kubie
Odmawiała jego przyjęcia, ale ludzie nalegali. Gdy przeliczyła uzyskane pieniądze
Kiedyś pewna stewardessa powiedziała mi,
okazało się, że jest ich tyle, dokładnie,
że
leci na Kubę i poprosiła mnie o zdjęcie
co do grosza, ile potrzeba na opłacenie
Sai
Baby, o które prosił jakiś nauczyciel
kosztów.
jogi. Dałem jej to zdjęcie. Gdy zdjęcie to
Podczas spotkania ktoś z widowni poprosił przekazała temu nauczycielowi, zaczęło
o głos. Powiedział, że przyjechał z miasta
się na nim materializować wibhuti. Jeden
oddalonego o 400 km i dzień wcześniej
z uczniów tego nauczyciela był chory na
bardzo pokłócił się z żoną. Uciekł z domu
serce i miał mieć operację. Dostał wibhuti
i pierwszym autobusem przyjechał do
i gdy po dwóch dniach poszedł do szpitala
Rosario. Zapomniał o lekarstwach, które
zrobiono mu badania i okazało się, że jest
musi codziennie brać. W hotelu wziął
zdrowy. Gdy ta wiadomość rozeszła się po
gazetę i przeczytał o jakimś bezpłatnym
Kubie, zaczęły powstawać ośrodki Sai i po
spotkaniu. Nie miał nic do roboty, więc
kilku latach było już ich 108. Co więcej,
przyszedł. Poprzedniej nocy obudził się
agenci służb bezpieczeństwa, którzy
z ogromnym bólem, nie mając lekarstw.
kontrolowali te spotkania, stali się wielbiNie mógł się ruszać, a ból był taki, jakby
cielami Swamiego. Nawet jeden z synów
ktoś wbijał mu nóż w plecy. Nawet
Fidela Castro.
nie był w stanie zadzwonić o pomoc.
Nagle w pokoju zjawiła się jakaś osoba,
51
Dematerializacje i materializacje…
zegarków
Przed wielu laty, podczas mojej czwartej
podróży do Indii nagle, gdy spacerowałem
po aszramie, pojawiła mi się myśl, czy
Swami na pewno jest purna-awatarem,
Bogiem? A miałem wkrótce jeździć do
wielu miejsc i mówić o Swamim. Pomyślałem, że muszę zrezygnować z tych wyjazdów, skoro mam takie wątpliwości.
Będąc w pokoju zacząłem rozmowę ze
Swamim. – Kto dał mi wiarę w Ciebie? –
Ty. – Kto mi dał te wątpliwości? – Ty.
Kto ma rozwiać moje wątpliwości? – Ty!
I wtedy powiedziałem: jeśli zmaterializujesz mi zegarek, to uwierzę. Miałem już
wiele audiencji, ale nigdy nie widziałem,
jak Baba stwarza zegarek. Miałem bardzo
ładny zegarek, ale nakręcany, który bardzo
źle chodził. W nocy Swami pojawił mi
się we śnie, powtórzył wszystkie moje
wątpliwości i powiedział, żeby mój zegarek
zniknął.
Gdy obudziłem się, sięgnąłem po zegarek,
ale go nie znalazłem. Szukałem go długo,
ale nadaremnie. Zacząłem się bać, że
Swami ukarał mnie za to, że robię Mu
jakieś testy.
– Nie mam zegarka, Swami. – Wiem, wiem –
odpowiedział i twarz Jego stała się dokładnie taka sama, jaka była w moim śnie
i wypowiedział te same słowa, co we śnie
– Twój zegarek zniknął. Potem rozmawiał
z innymi i na koniec zapytał – Jak tam twój
małpi umysł? Wtedy zrozumiałem, że mam
umysł szalonej małpy, która nigdy nie jest
spokojna. – Mój umysł jest bardzo zły –
odpowiedziałem. – Nie tak bardzo – odparł
i zmaterializował mi zegarek. – To odpowiedź, jakiej potrzebujesz? – zapytał, podał
mi go i dodał – Dam specjalną moc temu
zegarkowi. Gdy tylko będziesz miał złe
myśli, zegarek się zatrzyma. Patrzyłem na
ten zegarek i po 20 minutach się zatrzymał.
– Swami – zawołałem – zegarek stoi. Swami
odpowiedział, że to dlatego, że pomyślałem
to i to. Powiedział dokładnie to, co przed
chwilą myślałem.
Swami ma szczególne dwa sposoby
pokazywania mi swojej obecności. To
numer „23” i zapach jaśminu. 23 – to dzień
narodzin Swamiego. Jeśli dzieje się coś
wyjątkowego w moim życiu, wskazówka
zegarka wskazuje „23 minuty”.
Kiedyś, po wielu latach Swami poprosił
mnie na audiencję i powiedział bardzo
poważnie „Usunę cię”. Nie wiedziałem,
o co chodzi. Wróciłem do Argentyny
i wkrótce miałem trzy poważne wypadki,
Na darszanie Swami spojrzał na mnie
w których cudem uszedłem z życiem. Naji powiedział „Chodź”. Podczas audiencji
spojrzał na mnie i zmaterializował zegarek. pierw napadł mnie niebezpieczny gangster
i ukradł mi zegarek od Swamiego. PoproSzedł z tym zegarkiem w moją stronę,
siłem w myślach Swamiego, żeby oddał mi
stanął przy mnie, po czym dał go studenzegarek, a On odpowiedział, że najpierw
towi siedzącemu za mną. 20 dni później,
w ostatni dzień mojego pobytu w Prasanthi, muszę wykonać swoje zadanie. Nie wiedziałem, o co chodzi. Postanowiłem kupić
Swami spojrzał na mnie i zapytał: O której
nowy zegarek. Marzyłem o rolexie i w USA
godzinie odlatujesz?
– Po darszanie, Swami – odpowiedziałem. – kupiłem go za niską cenę.
Chodź – odparł. Podczas interview spojrzał
na mnie i zapytał: – Która godzina?
52
Wiosna 2012
Po roku, po powrocie z Indii, na parkingu
ktoś mi ściągnął go z dłoni. Był to młody
chłopiec, który uciekł. Potem usiadłem
w domu do medytacji i przyszła do mnie
myśl: „Swami jesteś wszechmocny, możesz
mi oddać ten zegarek”. Potem przeprosiłem Go za takie błahe myśli. Gdy na
koniec powiedziałem „śanti”, usłyszałem
głos kobiety sprzątającej w naszym domu:
„Proszę pana, zegarek”. Dokładnie w tym
momencie zegarek zmaterializował się
u mnie w domu – w konewce do podlewania kwiatów. Dał mi przesłanie w ten
sposób, że nawodnił moją wiarę. Założyłem zegarek i poczułem dokładnie tę samą
wibrację, jaką czułem, gdy Swami dał mi
zmaterializowany zegarek.
40 kg złota
W Argentynie zwykle pomagamy bezdomnym dzieciom, karmimy je, pozwalamy im
się wykąpać, pierzemy ich rzeczy i mówimy
o ludzkich wartościach. Czasem coś
ukradną. Pomyśleliśmy, że warto stworzyć
dla nich dom, ale nie mieliśmy wystarczającej ilości pieniędzy. Wynajęliśmy bardzo
zniszczony dom i zaczęliśmy go remontować. Pomagało nam trzech bezdomnych
chłopców. Kopali ziemię przed domem,
aby posadzić rośliny i wrócili z wykopaną
torbą, w której było 40 kg czystego złota.
Najpierw chcieli uciec, ale przypomnieli
sobie wartości ludzkie. Sąd zdecydował, że
to złoto należy do Organizacji Sai. Złota
wystarczyło na zakup dwóch domów dla
bezdomnych dzieci. Jeden z nich dla wykorzystywanych dziewczynek.
Jeden z chłopców, którzy znaleźli złoto,
nie miał nogi. Kupiliśmy mu protezę.
Powiedział, że chce pojechać do Baby. Baba
podczas audiencji powiedział mu, że to On
podłożył to złoto. Wykonujmy swoją pracę,
a Swami podłoży nam złoto, gdy będzie
taka potrzeba.
Inne materializacje
Pewnego razu w Puttaparthi kobieta
z Argentyny zapragnęła, żeby zjeść coś, co
Swami zmaterializuje. Po południu poszła
na interview, Swami zawołał tę kobietę,
powiedział, by wyciągnęła ręce i na jej
złączone dłonie zmaterializował polentę –
kukurydzianą, słodką kaszkę. Swami odłamywał po kawałku i rozdawał trzydziestu
osobom obecnym w pokoju. Każdy dostał
po trzy porcje, czyli w sumie 90 kawałków. Kobieta obawiała się, że nic dla niej
nie zostanie. Gdy spojrzała na swoje ręce,
zobaczyła, że nic nie ubyło.
Pewna kobieta dostała od Swamiego dżapamalę z pereł i srebra, która potem pękła.
Kobieta poprosiła Swamiego, by naprawił
ten bardzo długi różaniec. Swami podrzucił dżapamalę, a ona wbrew prawom fizyki
wolnym ruchem poruszała się w powietrzu.
Swami złapał jej końce, zetknął je i dżapamala była znów cała.
Kiedyś dwóch chłopców z Argentyny,
którzy chcieli na stałe zostać w Prasanthi,
poprosiło Swamiego o wizję Boga. Baba
odpowiedział – właśnie widzicie Jego wizję.
Ci chłopcy tak chcieli zostać, że przyjechali
bez pieniędzy na bilet powrotny. Jeden
z nich był winien drugiemu 300 dolarów.
Powiedzieli Swamiemu, że nie mogą
wracać, bo nie mają pieniędzy. Swami
odpowiedział, że nie ma problemu, bo
światowy bank jest w Jego rękach. I zmaterializował dla nich 2 tys. dolarów i zaczął je
rozdzielać między nich – po studolarowym
banknocie. Ten, kto był dłużnikiem, dostał
o 300 dolarów mniej.
53
Swami uzdrawiający
i powiedział, zjedz ją. Wkrótce urodziła
syna. Drugą siostrę uzdrowił z choroby
neurologicznej.
Kiedyś zostałem zaproszony do najbardziej
prestiżowego programu TV w Argentynie,
Jak Swami odchodził
by mówić o Swamim. Nie starczyło czasu
na pytania od ludzi, więc gospodarze
Na koniec powiem wam coś bardzo
zaprosili mnie ponownie. Po programie
ważnego.
Trzy lata przed swoim odejściem
dałem redaktorowi paczuszkę wibhuti.
Swami
powiedział
prof. Wenkataramanowi,
Następnego dnia zadzwonił z radia, gdzie
który
przez
wiele
lat
jadał ze Swamim, że
prowadził najpopularniejszy w Argentynie
zamierza opuścić ciało. – Co myślisz o tym?
program radiowy i poprosił mnie o wypo–
zapytał. Prof. Wenkataraman, który jest
wiedź. Powiedział radiosłuchaczom, że
bardzo
mądrym człowiekiem, odpowiepodał wibhuti umierającej starszej kobiecie
dział:
–
Swami, Bóg decyduje, kiedy przyi ona wróciła do życia i odzyskała zdrowie.
chodzi
i
kiedy odchodzi.
Potem przez 40 minut zadawał mi pytania
na temat Sai Baby. Na koniec powiedział,
Sześć miesięcy przed swoim odejściem
że ta kobieta to jego ciocia.
Swami wezwał ważną osobę z Organizacji Sai i również powiedział jej o tym
Byłem przedstawicielem firmy produzamiarze.
kującej filmy dla dzieci i po kilku latach
współpracy opowiedziałem pracownikom
o Swamim. Właściciel firmy, bardzo bogaty
człowiek, nie interesował się Sai Babą, ale
jego córki chciały pojechać do Indii, a syn
jednej z nich powiedział, że w jego pokoju
był człowiek w pomarańczowej szacie i gdy
zobaczył zdjęcie, poznał Babę.
Pojechaliśmy. Swami był w Kodaikanal.
Trzeciego dnia przyszli do mnie i powiedzieli, że nic się nie dzieje. Oczekiwali
cudów. Czwartego dnia poszliśmy na interview i była to jedyna audiencja, w jakiej
uczestniczyłem, podczas której Swami
nic nie zmaterializował. Nagle spojrzał
na jedną z sióstr i zapytał: „Chcesz mieć
dziecko? Pomogę ci”. To samo powiedział
drugiej siostrze.
Następnego dnia stanął przed nimi
i zmaterializował wibhuti. Zobaczyły iskry
światła wychodzące z Jego dłoni. Potem
zmaterializował naszyjnik i wreszcie
rzucił w stronę jednej z sióstr śliwkę, która
nagle skręciła w powietrzu o 90 stopni
54
Swami odszedł, ponieważ
właśnie wtedy, pół roku przed
odejściem, przestał jeść. To
dlatego Jego ciało fizyczne
było tak słabe i wychudzone.
Gdy po pogrzebaniu Jego ciała
przygotowywano grobowiec
– mahasamadhi, zakryto to
miejsce kotarą i niewiele osób
miało tam wstęp.
Zanim przybyłem do Prasanthi na odsłonięcie grobowca podczas święta Guru Purnima,
miałem sen ze Swamim i widziałem mahasamadhi. Grobowiec w moim śnie wyglądał
dokładnie tak samo jak ten rzeczywisty.
Leżało na nim ciało Swamiego wyglądające
jakby było z cementu. Gdy ukląkłem przed
nim Swami podniósł dłoń i wyszeptał mi
Wiosna 2012
coś do ucha. Do tej pory czuję oddech Swamiego. I wtedy zbudziłem się.
Boskie ziarno
Za każdym razem, gdy brakuje wam
silnej woli, by dokończyć to, co zaczęliście,
powiedzcie sobie, że każde działanie bezcelowe, sprzeczne z wewnętrzną dyscypliną
i podjętym postanowieniem na zawsze
osłabi naszą wolę. Wtedy bezpowrotnie
coś tracimy. Działanie według wskazówek
Swamiego wzmacnia naszą wolę. Pamiętajmy wciąż, co mówił Swami i stosujmy się
do Jego wskazań. Jestem bardzo szczęśliwy,
że mogłem tu być z wami. Tym bardziej, że
mam polskie korzenie. Mój ojciec urodził
się we Lwowie. I czuję się tu, jak w rodzinie.
Mam nadzieję, że Swami znów kiedyś
wyśle mnie do Polski.
na ziemi będzie coraz bardziej
widoczna. Będziecie nie tylko
świadkami, ale też uczestnikami
przyszłych wydarzeń. To zasługa
waszej doskonałej karmy, że
zostaliście wybrani przez
Swamiego na jego narzędzia
służące do zmiany ludzkiej
świadomości. Bądźcie odważni,
bądźcie szczęśliwi. I podążajcie
do wyzwolenia.
Wszyscy jesteśmy tutaj, ponieważ zostaliGdy przyjechałem do Prasanthi zostałem,
śmy osobiście zaproszeni przez Bhagawana.
ku mojemu zdumieniu, poproszony, by
Taka konferencja, jak ta, ma większe znamówić w imieniu Organizacji Sai podczas
czenie niż czytanie dyskursów, śpiewanie
uroczystości odsłonięcia grobowca. Zrozu- bhadżanów czy wykłady. Jest ona kamiemiałem, że Swami wyszeptał mi do ucha to, niem milowym w boskim planie. Gratuluję
co mam powiedzieć podczas uroczystości.
wszystkim, którzy przyczynili się do orgaWszystko w szczegółach zaplanował. Nie
nizacji tego spotkania wielbicieli Sai. To
wierzcie w to, że Swami zmarł, ponieważ
była doskonała, wyjątkowa i fantastycznie
zachorował.
zorganizowana konferencja. Włożyliśmy
w nią nasz wysiłek, teraz czas na Swamiego,
Miłość i wola
by obdarzył nas łaską. Ta łaska z pewnością
dotrze
do każdego z was, choć możecie nie
Są dwa filary duchowości: miłość i wola.
Swami powiedział, że jeżeli chcemy poczuć być świadomi efektów tej łaski, która teraz
na was spływa. To boskie ziarno, diksza,
miłość, to musimy tak działać, żeby ta
zaczęło kiełkować w każdym z nas i rozmiłość codziennie wzrastała w was i się
kwitnie
we właściwym momencie.
rozprzestrzeniała. Aby to było możliwe
uwierzcie w swoją wewnętrzną moc,
traktujcie swoje małe błędy, jak wielkie,
Swami ma bardzo ważne
a wielkie błędy innych – jako małe.
zadanie dla każdego z was.
I pamiętajcie – Bóg jest zawsze z wami.
Dharma zawsze zwycięża.
Jak rozwinąć swoją silną wolę, bez której
postęp duchowy jest niemożliwy?
Wkrótce obecność Sai Baby
55
Sesja pytań i odpowiedzi
Co stało się z bogaczem, którego Swami
wyleczył z raka krtani?
Przeszedł transformację i został wielbicielem Swamiego. Podobnie jak cała jego
rodzina. Przychodzi na spotkania do
ośrodka Sai.
Gdy Swami odchodził, wielką inspiracją była dla nas strona internetowa
Organizacji Sai w Argentynie, na której
są zawsze najświeższe informacje i tłumaczenie na hiszpański artykułów i filmów
zaraz po ich publikacji na stronach Organizacji Sai. Jak to możliwe, że tak szybko
to robicie?
Przede wszystkim w całej Ameryce Południowej mamy system współpracy między
różnymi krajami i strony internetowe
różnych państw przesyłają swoje informacje innym. Wszystko, co dzieje się w jakimś
centrum Sai natychmiast jest publikowane
w innych krajach. Gdy przychodzi do
nas informacja z Prasanthi, to specjalny
komitet w Argentynie zajmuje się natychmiast jej tłumaczeniem i wysyłaniem do
innych krajów.
Mamy w Ameryce Płd. ok. 400 ośrodków
Sai i każdy z nich, gdy coś się dzieje, szybko
informuje inne ośrodki przez internet.
Komunikacja i dobra organizacja to bardzo
ważna rzecz w dzisiejszym świecie.
Mówiłeś wczoraj, że nie ma zła, ale przecież Rawana był demonem i teraz też żyje
wiele demonów. Szatan robi wszystko,
żeby nie wierzono w jego istnienie.
Najważniejsza prawda, jaką przekazał
Swami brzmi: istnieje tylko Bóg. To znaczy,
że nic innego nie istnieje, ani my, ani
diabeł. Wszystko poza Bogiem jest iluzją,
56
snem, filmem. Gdy w kinie film was wciągnie, przeżywacie go razem z jego bohaterami, płaczecie i zapominacie, że jesteście
w kinie. My jesteśmy aktorami w filmie
Boga i w tym filmie jest dobro i zło, ale
w rzeczywistości ono nie istnieje. Musimy
w tym filmie życia być po stronie dobrych
bohaterów, a jak najdalej od złych postaci
i musimy promować dobro. Bóg uczy nas,
jak pozbyć się lęku i szepcze nam do ucha:
nie bój się, nie walcz, to tylko aktor, który
gra diabła. W końcu i tak Ja wygram.
Dlaczego nie tylko w Prasanthi, ale
również poza aszramem, kobiety i mężczyźni muszą siedzieć osobno?
Gdy Swami utworzył Radę Prasanthi
zadaliśmy mu to pytanie. Organizacja
Sai jest organizacją duchową, która ma
pomóc nam w duchowym przebudzeniu
się. Nie jesteśmy organizacją służebną,
charytatywną czy społeczną, ale pomagającą w osiągnięciu samorealizacji. Do
tego konieczna jest duchowa dyscyplina
umożliwiająca przyciągnięcie boskiej
energii. Żeby wejść w kontakt z boską
energią, musimy odciąć sznur łączący nas
ze światem zmysłów.
W Prasanthi i w ośrodkach duchowych,
również w tej sali, obecna jest bardzo
silna duchowa energia, która działa na nas
wszystkich. Gdy obok siedzi piękna dziewczyna, mężczyźnie trudno jest skupić się
na duchowej energii i nie może jej odebrać
ani skupić swoich myśli. Nie może z niej
skorzystać.
Duchowa praktyka polega na oczyszczaniu brudnej szyby w oknie, przez które
można dostrzec Boga. Droga duchowa
to rajd, w którym my dzięki zasługom
z poprzednich wcieleń otrzymaliśmy
Ferrari, ale często nie potrafimy skorzystać
Wiosna 2012
z możliwości naszego pojazdu. Jedni boją
się i jadą z niewielką prędkością albo
zamiast nacisnąć na gaz, naciskają na
hamulec. Są tacy, co włączają wsteczny bieg
i zamiast cieszyć się, że są w Organizacji Sai, kłócą się, narzekają i krytykują.
Musimy mieć zaufanie do Swamiego, że
możemy bezpiecznie rozpędzić się do 300
km na godzinę. Wytarliśmy już porządnie
nasze okna i wkrótce zobaczymy w nich
Swamiego.
Powinniśmy realizować wolę naszego
mistrza, lecz jak ją rozpoznać?
Sai Baba napisał wiele książek, wygłosił
tysiące dyskursów, w których dokładnie
wytłumaczył, jaka jest Jego wola. Jeśli
jednak mamy problemy z podjęciem
decyzji, pomyślmy, jak postąpiłby Sai,
a jeśli z tym mamy problem, zastanówmy
się, czy to, co chcemy zrobić kogoś skrzywdzi. Jeśli nie, to znaczy, że jest dobre.
Kolejne pytanie: czy to komuś pomoże?
Jeśli nadal nie masz pewności, co robić,
zamknij oczy, posiedź chwilę w ciszy,
pomódl się do Swamiego i poczekaj na
odpowiedź. Nawet kilka dni. Jeśli wciąż nie
masz pewności, a wierzysz w Swamiego,
napisz te dwie możliwości na kartkach,
połóż na ołtarzyku, poproś Swamiego
o pomoc i wylosuj jedną z nich.
Czy można organizować publiczne spotkanie poza Organizacją Sai?
– Można, ale dlaczego chcesz to robić bez
Organizacji? Gdyby jednak Organizacja
powiedziała nie, to może znaczyć, że są ku
temu istotne powody.
Podczas urodzin Swamiego widziałam,
jak Sai Baba płacze. Czy awatar naprawdę
płacze?
Sai Baba był awatarem, połączeniem Boga
i człowieka. Również Rama sprawiał wrażenie, że cierpi po porwaniu Sity i zdesperowany krzyczał: „Gdzie jest Sita?”. Swami
powiedział, że Rama odgrywał spektakl.
Sam płakał po słonicy – Gicie. Gdy boska
świadomość inkarnuje na ziemi, używa
mocy maji, zachowuje się jak człowiek,
by pokazać nam, jak człowiek powinien
postępować.
Miałem wiele spotkań ze Swamim,
w których zachowywał się zupełnie jak
człowiek, zdawał się ulegać emocjom, ale
gdy odsłonił kurtynę, to ukazywał swoją
boskość. Potrafił reżyserować studentom
przedstawienie, a w czasie spektaklu płakał
oglądając choć sam go przygotowywał.
Pojawił się na ziemi jako człowiek i jako
Bóg, i grał obie te role. Dwie osoby mogą
widzieć coś innego.
Kiedyś w czasie interview siedziałem blisko
Swamiego i widziałem, gdy materializował
wielką dżapamalę, jak koraliki jeden po
drugim wychodziły z jego dłoni, a nawet
słyszałem dźwięki, jakie wtedy wydawały.
Ktoś, kto siedział dalej twierdził, że widział,
jak Swami wyciągnął dżapamalę z kieszeni.
Podczas innego spotkania
w Whiefield staliśmy w kole
i nagle Swami podszedł do
mnie i powiedział mi do ucha
odpowiedź na pytanie, które
właśnie pomyślałem. Inni nawet
tego nie zauważyli. Czasem
nie sposób zrozumieć tego, co
Swami robi.
57
Dlaczego Swami jest tak popularny
w Argentynie?
Bo zrobiliśmy wiele spotkań publicznych
i dobrze je rozreklamowaliśmy. Do tego
stopnia, że ekipa popularnej TV pojechała do Prasanthi. Kierownik tej ekipy
zachorował, a potem Swami go uzdrowił
i zmaterializował mu pierścień. Główny
operator zobaczył boskie światło w całym
aszramie i sfilmował je. Napisał potem
książkę „Miasto miłości”, która stała się
popularna w Argentynie. Organizowanie
spotkań publicznych to praca, podczas
której zdarza się wiele cudów.
Kiedy Swami wróci jako Prema Sai?
Odpowiedź jest prosta – wkrótce.
Zamieściliśmy w zeszłym roku w „Sai
Ramie” Twój tekst, w którym pisałeś, że
Prema Sai ma się narodzić w miejscowości Doddamallur i że była tam przeprowadzona specjalna ceremonia – pudża.
(Pytanie zadane już po spotkaniu)
– Nie jestem autorem tego tekstu i nie
potwierdzam zawartych w nim informacji.
Ktoś napisał ten tekst i podpisał go moim
nazwiskiem.
Tłumaczyła Maria Quoos, opracował Bogusław
Posmyk
58
JJSamasta loka
Wykład Marii Quoos wygłoszony podczas
XX Spotkań Wielbicieli Sai we Wieżycy.
Mantra „Loka samasta sukino bhawantu”
znana była w Indiach już w starożytnych
czasach, we wszystkich odmianach hinduizmu. Intonowana jest zawsze przy końcu
każdej pudży, chociaż nie tylko. Głosi ona:
„Niech wszystkie światy będą szczęśliwe”.
Swami zmienił ustawienie słów tej mantry.
Prawdopodobnie, wymagał tego czas
i świat, w jakim obecnie żyjemy.
Zmiana mantry
31 sierpnia 2008 roku Swami wygłosił
niezwykły wykład dla studentów, o którym
później opowiadał prof. Anil Kumar. Gdy
zapytano Kumara, jak sądzi, dlaczego
Swami zmienił mantrę z „Loka samasta
sukino bhawantu” na „Samasta loka
sukino bhawantu”, a chwilowo śpiewaliśmy
nawet „Samasta dżiwa sukhino bhawantu”.
Skąd ta zmiana? Odpowiedział: Niełatwo
to wytłumaczyć dokładnie. Swami jedynie
zna właściwą odpowiedź. Ale spróbuję.
Musicie pamiętać, że w sanskrycie, każde
słowo ma bardzo bogate znaczenie.
Samasta to znaczy „zbiór”. (słowo to ma
odpowiednik w niemieckim sammlung
(zbiór) i w greckim samasti (wszystko,
co jest razem).
Samasta – to wszystkie istoty, nie tylko
ludzie, wszystko, co zawiera boską
energię.
Dżiwa – to dusze, istoty żywe.
Loka – to lokalizacja, czyli przestrzeń albo
poziom, na którym żyją istoty.
Wiosna 2012
Suka – to szczęście,
Sukhino – to skupione w szczęściu, radości,
wolne od cierpienia.
Bhaw – to boski nastrój, stan jednolitego
istnienia.
Antu – to dopełnienie, podkreślenie wagi
mantry.
Poprzednia mantra Loka samasta…
mówiła o tym, żeby wszystkie loki, czyli
światy były szczęśliwe. Mantra Samasta
loka… mówi o tym, żeby wszystkie istoty
we wszystkich światach czy sferach były
szczęśliwe, wolne od cierpienia.
Gdy Swami chodził jeszcze fizycznie
pośród nas i można było dotknąć jego stóp,
czyli dostać padnamaskar, radził wówczas,
byśmy sami, bez pozwolenia, nie dotykali
Jego stóp, bo w tej chwili, ktoś z innej loki,
może właśnie dotykać jego stóp i ta energia
może być dla nas porażająca.
Od bhurloki do satjaloki
Według wiedzy wedyjskiej istnieje 7 wyższych i 7 niższych lok, a między nimi są
jeszcze loki pośrednie. Najniższa z siedmiu
wyższych to:
bhur – świat materialny, ziemia, instynkty,
poziom zwierzęcy.
bhuvarloka – to wibracja myśli, czyli loka
umysłu,
suvarloka – to loka związana już z wyższą
wiedzą. Źródło tej wiedzy, związanej ze
świadomością Boga wewnątrz nas, znajduje się w hridaja, w sercu. Gdy już mamy
tę świadomość, to znajdujemy się w –
maharloce. Jeszcze wyżej jest –
dżnianahaloka – w której uzyskujemy
boską siłę tworzenia. Ponad nią jest –
tapoloka – loka wyrzeczenia, w której jesteśmy już poza ego. Najwyższa jest –
satjaloka, w której wszystko jest jednością.
Odpowiednikiem wszystkich lok jest
naszych siedem czakr w ludzkim ciele.
Wszystkie one są ze sobą powiązane.
Prawdziwe szczęście jest w dawaniu
Samasta loka to przebywanie w szczęściu, w błogości. To celebracja wiecznego
szczęścia. By osiągnąć taki stan potrzebna
jest absolutna czystość. Przede wszystkim
czystość umysłu. To niezwykle ważna
mantra i bardzo zobowiązująca. Śpiewamy ją zawsze na zakończenie spotkań,
czasem nawet 108 razy i nie zdajemy sobie
sprawy, jak wielki zadanie spoczywa na
tych, którzy ją śpiewają. Bierzemy wszakże
odpowiedzialność za to, żeby wszystkie
istoty były szczęśliwe. Jeśli śpiewamy tę
mantrę, a potem zdarza się, że krytykujemy innych albo wpadamy w złość, to
jakbyśmy gwałtownie hamowali proces,
który inicjujemy tą mantrą. Dlatego też
Swami tak często podkreślał, jak ważne jest
przebywanie w dobrym towarzystwie.
Krytykowanie innych jest niczym bomba
energetyczna, która działa przeciwko nam.
Intonując tę mantrę bierzemy także odpowiedzialność za to, co mówimy, co jemy,
jakie myśli wysyłamy, jak postępujemy, na
co patrzymy, itd. Swami wciąż powtarzał:
rób, patrz, słuchaj – tego co dobre. Mów
delikatnie, ciepło, czule. Prawdziwe szczęście jest w dawaniu szczęścia innym. Wtedy
mamy prawo, by uczestniczyć w powszechnym świętowaniu. Gdy będziemy dzielić
się swoją radością, powiedział Swami, cały
świat będzie szczęśliwy.
Co to znaczy dawać innym radość?
Nauczono nas, że musimy dawać, pomagać,
ale już w starożytnych Indiach uczono, że
aby pomóc drugiemu człowiekowi, trzeba
59
również nauczyć go być potrzebnym,
dawać coś od siebie. Gdy coś daję, muszę
robić to tak, żeby osoba, która otrzymuje,
czuła się dowartościowana i zobowiązana do tego, by też móc się odwdzięczyć.
W wielu naszych relacjach, zwłaszcza
rodzinnych, jest tak, że „jeśli nie mogę
od ciebie dostać pomocy w tej właśnie
chwili to sama/sam dam sobie radę, nie
potrzebuję twojej pomocy”. Osoby, których
pomocy nie chcemy lub nie wierzymy, że
mogą nam ją dać, z biegiem czasu tracą
poczucie własnej wartości. Nawet gdy
próbują zaofiarować swoja pomoc, są
często krytykowane. Mówimy: „Nie mam
do ciebie cierpliwości, zrobię to sam”.
i bezpłatnie. Zarówno dzieci królewskie,
jak i dzieci służących. Gdy po 12 latach
kończyła się nauka, nauczyciel oczekiwał od nich zapłaty, formy wdzięczności.
Nazywało się to dakszina. Te oczekiwania
guru były inne w stosunku do każdego
ucznia. Przykładowo, biedne dziecko
musiało zapłacić 9 złotych monet. Natomiast mały książę musiał przez miesiąc lub
dłużej sprzątać, prać, usługiwać biednym
i potrzebującym itd. Biedny uczeń musiał
nieźle się „nagłówkować”, jak, skąd, w jaki
sposób zdobyć te monety. Często przepisywał godzinami święte pisma, malował,
rzeźbił itp. Stawał się ogromnie kreatywny,
by zarobić te 9 monet.
Umiejętność nauczenia drugiej osoby,
by dawała coś z siebie, czy to w rodzinie, czy w organizacji, jest ważniejsza od
tego, że sam dajesz. Osoba, która czuje się
potrzebna, przydatna, jest radosna, wie, że
ma coś do ofiarowania innym i zaczyna
inaczej funkcjonować. Chodzi o to, że
powinniśmy u innych osób odnaleźć to, co
w nich najcenniejsze, co mogą ofiarować
innym. W związkach najczęściej jest tak,
że jedna osoba jest szybsza, bardziej bystra
i często mówi do drugiej: „Zostaw, zrobię
to, ciebie o wszystko trzeba prosić”. I co
się dzieje? Druga osoba godzi się z tym,
utwierdza się w przekonaniu, że nie potrafi,
że do niczego się nie nadaje, że jest słaba.
To my często stajemy się odpowiedzialni za
brak wiary w siebie u naszego partnera.
W tym procesie rozwijało się w nim
mnóstwo talentów. Tymczasem młody
książę służąc uczył się empatii, cierpliwości, zrozumienia i poszanowania dla
pracy innych. W ten sposób guru rozwijał
w swoich uczniach najlepsze cechy. Zapamiętajmy to słowo dakszina i starajmy się
ją okazywać i pomagać innym, żeby mogli
odkryć w sobie swój wielki potencjał i też
uczyli się okazywać wdzięczność.
Jeśli ktoś śpiewa „Samasta loka…”, a postępuje w ten właśnie sposób, to hamuje najwspanialszą energię płynącą z tej mantry.
Okazujmy wdzięczność
W dawnych Indiach tak było, że gdy
uznany, mądry guru prowadził szkołę, to
w niej wszystkie dzieci uczyły się razem
60
Gdyby nie nasza Organizacja Sai nigdy
bym nie odkryła w sobie wielu możliwości.
Ogromnie jestem wdzięczna Swamiemu, że
utworzył taką organizację, w której mamy
możliwość odkrycia talentów, o jakich nam
się nie śniło.
Aby wszystkie istoty we wszystkich
światach żyły w szczęściu i radości
spraw Panie,
by moje słowa, myśli i czyny
przepełnione były dobrocią i miłością,
by były uświęcone i przyczyniały się
do szczęścia i radości innych.
Wiosna 2012
To powinna być nasza codzienna modlitwa, skorzystam z tego krzesła, mówię: „Dziębo przypomina nam, że nasze relacje
kuję ci krzesło, że mogę na tobie usiąść”.
z innymi istotami powinny być doskonałe. Albo „Dziękuję ci laptopie, że mogę na
Jeśli sami pragniemy szczęścia i wyzwotobie pracować”.
lenia od cierpienia, to musimy zrozumieć,
Tancerze w Indiach dziękują swoim
że żadne prawdziwe i trwałe szczęście
dzwoneczkom u nóg, za piękną muzykę
nie może być zbudowane na nieszczęściu
przy tańcu. Kierowca oddaje cześć swojej
innych. Prawdziwa wolność nie istnieje,
kierownicy za to, że mu służy. Przyjmując,
gdy zniewalamy innych. Jeśli modlimy
że rzeczy, których używamy, są uświęsię, by wszystkie istoty były szczęśliwe, to
cone, ustrzeżemy się od konsekwencji
musimy wziąć odpowiedzialność za te
karmicznych. Gdy wyruszam w podróż
słowa. Musimy mieć tę świadomość we
mówię do swojego samochodu: „Kochanie,
wszystkim, co robimy: jak żyjemy, co jemy,
spraw się dobrze, oddaję ci mój szacunek
kupujemy, a nawet, o czym myślimy.
i moje serce”, a kończąc podróż dziękuję
mu i chwalę go. Hindusi od dawnych
Szacunek dla karmy i pracy
czasów powtarzają mantrę Tasmani namah
Karma, której podlegamy, obejmuje myśli,
karman – niech uświęcony będzie czyn,
słowa i czyny. Einstein odkrył, że przejaki mam wykonać, niech uświęcona
strzeń to krzywa eliptyczna i cokolwiek
będzie moja praca.
do niej wrzucimy kiedyś wróci do punktu
Ja – Ty – On
swojego pochodzenia. Musimy więc być
ostrożni wybierając nasze myśli, słowa
W zależności od poziomu naszego rozwoju
i działania, bo z całą pewnością doczekamy
duchowego Bóg przejawia się nam w trzech
ich rewizyty w odpowiednim czasie.
osobach: On, Ty, Ja.
W jednym z dyskursów Baba powiedział:
On – to Bóg, który jest daleko i nie mam
„Wyrażenie szacunku i wdzięczności dla
z nim żadnego kontaktu, mimo że modlę
karmy przed przystąpieniem do działania
się do Niego. Większość ludzi tak kontakniech stanie się twoją codzienną praktyką,
tuje się z Bogiem, bo to jest bezpieczne, niea wówczas wszystkie twoje czyny będą
zobowiązujące. Nie wiem, kim On jest, nie
uświęcone, wykonasz wszystko najdoczuję Go, nie doświadczam, choć wiem, że
skonalej, jak możesz i doświadczysz
jest…, a może Go nie ma? Żadnej relacji.
szczęścia”.
Ty – to Bóg w drugiej osobie, we mnie
Co to znaczy? Swami tłumaczył, byśmy
i w całym stworzeniu. Czyli ty też jesteś
przed przystąpieniem do pracy wyraBogiem. Trudno to zrozumieć. A to znaczy,
zili wdzięczność i szacunek dla tej pracy
że musimy szanować każdą osobę, bo
i powstałej z niej karmy. W Indiach od
w niej jest Bóg. Bóg jest w każdym. Gdy
dawna dziękuje się wszystkim narzęjuż wierzę, że Bóg jest w innym człowieku,
dziom, przedmiotom, które pomagają
w całej naturze, to muszę uwierzyć, że jest
w wykonaniu pracy. Wszystko, co mi
również we mnie. Że ja tez jestem Bogiem.
pomaga w wykonaniu zadania, ma swoją
To niemożliwe, myślimy, znam przecież
boską energię i służy mi. Więc zanim
swoje wady. Bardzo trudno powiedzieć
61
nam „Jestem Bogiem”. Pamiętamy, jaki
problem miała Phyllis Krystal, gdy Swami
kazał jej powtarzać te słowa.
Ja – na trzecim, najwyższym etapie następuje pełna identyfikacja z Bogiem: ja to Ty,
Ty to ja.
Jezus powiedział, że jeśli chcesz dotrzeć
do Ojca mego, to nie ma innej drogi niż
przeze mnie. Co to znaczy? To znaczy, że
drogą do Boga jest druga osoba. Jezus też
powiedział – jeśli stoję przed tobą, a ty nie
jesteś w stanie mnie pokochać, to jak możesz
pokochać trzecią osobę? Tak mówili też
inni mistrzowie duchowi. Mistrz to druga
osoba, która jest łącznikiem między trzecią
osobą – tobą, a pierwszą osobą – Bogiem.
I dlatego nasz Swami przyszedł w ciele na
ziemię, aby pomóc nam przejść od trzeciej osoby do pierwszej. Swami najpierw
przyciągnął nas swoją miłością, a potem
zaczął nauczać, żebyśmy zobaczyli Boga
w każdym, bo wszyscy są ucieleśnieniami
boskości i pokochali bliźniego. A gdy tego
się nauczymy, zrozumiemy, że wszystko
jest Bogiem i że my nie różnimy się od
Boga. Jesteśmy jednością. Poprzez mistrza
uczymy się przebyć tę drogę. Dlatego Jezus
powiedział: Ja jestem drogą, bo Ja to druga
osoba. Jeśli dostrzeżesz Boga we mnie,
dostrzeżesz Go we wszystkim.
A gdy dostrzeżesz Go we wszystkim, zrozumiesz, że sam też jesteś Bogiem.
Historyjka.
Pewien człowiek zdobył pięć wymarzonych przedmiotów, z których był bardzo
dumny. Był to koc z miękkiej wełny,
najwyższej jakości, puszka z najlepszą
i najdroższą herbatą, wspaniała książka
w złotej oprawie zawierająca mądrości całego świata, przepiękna, misterna,
62
srebrna waga oraz klucz, który otwiera
każde drzwi. Był szczęśliwy, że posiada
te piękne rzeczy, nigdy się z nimi nie
rozstawał i zawsze nosił je ze sobą w worku.
Niestety, pewnego razu wracając z pracy,
przysnął zmęczony na ławce w parku. Gdy
się obudził worka ze skarbami nie było.
Jego rozpacz nie miała granic. Przyjaciel
widząc jego smutek przyszedł go pocieszyć
i zapytał, co było w tym worku? Człowiek
ze łzami w oczach zaczął wymieniać:
- Był tam wspaniały, mięciutki koc, z najlepszej wełny.
- Czy dobrze ci się pod nim spało, czy był
ciepły? – zapytał przyjaciel.
- Nie wiem, był taki cenny, że tylko na
niego patrzyłem.
Okazało się, że z tego samego powodu nie
spróbował również herbaty, nie zajrzał do
mądrej książki, nie wypróbował wagi ani
klucza, który otwierał wszystkie drzwi.
I przyjaciel powiedział:
- W takim razie nie poniosłeś żadnej straty,
bo to, co miałeś, nie było ci do niczego
potrzebne. Nie masz czym się martwić.
Tak też jest z nami. Wciąż coś gromadzimy,
by to posiadać, ale nie potrafimy właściwie
z tego korzystać. Nie znamy wartości tego,
co posiadamy, co dostaliśmy. Wszystko
odkładamy na później, radując się samym
faktem posiadania. Swami mówi, nieś jak
najlżejszy bagaż i korzystaj z tego, co masz.
Korzystaj z wiedzy duchowej, którą ci
przekazałam.
Wysyłajmy światu energię mantry Samasta
loka sukino bhawantu. Jeśli tę mantrę tylko
powtarzamy, a nie stosujemy jej w życiu, to
gubimy cały jej sens i jej moc.
Maria Quoos
Wiosna 2012
XX Spotkania Wielbicieli Sai
Dom od św. Mikołaja
JJDom
współczujących
serc
Leszek dowiedział się o tej rodzinie, gdy
przyjechał do miejscowej szkoły z paczkami od św. Mikołaja, a właściwie od grupy
Sai. I wtedy dyrektorka szkoły opowiedziała mu o tej wyjątkowo biednej rodzinie.
O najgłośniejszej sewie związanej
z polskim ruchem Sai, czyli
budowie domu dla 7-osobowej
rodziny Wojtowiczów, w której
bohaterem mediów stał się
Gracjan bez rączek, pisaliśmy już
dwukrotnie w „Sai Ramie”. Wiele
nowych faktów usłyszeliśmy od
jej głównego animatora – Leszka
Pawlikowskiego podczas XX spotkania
ogólnopolskiego Sai w Wieżycy.
4 stycznia 2012 roku dom został
oficjalnie przekazany rodzinie, która
zamieszkała w nim w listopadzie 2011 –
przed urodzinami Sathya Sai Baby.
– Zaczęliśmy razem z Jackiem Nagórskim
zastanawiać się, jak wyremontować ten
dom – mówi Leszek. – Pierwszym pomysłem było zrobienie nowego dachu. Po
dwóch tygodniach doszliśmy do wniosku,
że mury też się nie nadają, bo są krzywe.
Staliśmy przed tym domem i Jacek mówi:
„Wiesz co, a może zbudujemy im nowy dom”.
I zaczęliśmy się rozglądać za środkami do
realizacji tego pomysłu. Jacek pochodzi
z wielodzietnej, głęboko chrześcijańskiej
rodziny i jest bardzo czuły na biedę i
krzywdę.
Dom – pawilon
Postanowili wybudować obok zrujnowanej
chaty ocieplony pawilon, o wymiarach 6x6
metrów, z dwoma pokojami, żeby rodzina
mogła tam przeżyć zimę. A także składzik
na opał. Ale nawet na to potrzebne były
pieniądze i zezwolenie na budowę. Okazało
się, że obok chaty była dawniej obora i na
jej fundamentach można budować bez
pozwolenia, po zgłoszeniu do starostwa. Żeby zdobyć środki, zaczęli wizyty
u właścicieli różnych firm i w… swoich
rodzinach. Na początek uzbierali 1500 zł,
a Leszek od siostrzenicy z USA dostał 1000
dolarów. Potem Gmina Rogóźno przyznała
im 10 tys. zł dotacji.
Przypomnijmy, rodzina Wojtowiczów,
matka Katarzyna i sześcioro dzieci opuszczonych przez ich ojca, mieszkała w chacie,
która była kompletną ruiną z dziurawym
dachem nie chroniącym przed deszczem
i śniegiem. Mogli nie przetrwać mroźnej
zimy. Gracjan, oprócz tego, że nie ma
rączek, miał poważną wadę stawu biodrowego. Chata ta znajdowała się we wsi Szembruk, niedaleko Grudziądza. W tej samej
wsi, ale na drugim jej końcu, mieszka też
Leszek Pawlikowski – artysta, którego
– Moja młodsza córka, która jest prawniobrazy wiszą m.in. w Muzeum Chaitanya
Jyoti w Puttaparthi. Wystawa jego obrazów kiem, rzuciła hasło: załóżmy fundację –
wspomina Leszek. Namówiła dziennikarza
towarzyszy prawie wszystkim zjazdom
z „Gazety Pomorskiej”, by przeprowadził
Sai i towarzyszyła również tegorocznemu.
Leszek należy do Grupy Sai w Grudziądzu. ze mną wywiad. Ukazał się artykuł i za
63
kilka dni pojawiły się różne ekipy telewizyjne. Program pokazała też TV Polonia
i odezwali się Polacy z zagranicy. Dzięki
temu, gdy przychodziłem po prośbie do
firm budowlanych, było mi dużo łatwiej.
Szef firmy produkującej okna oglądał
program w TV i przy mnie zaczął dzwonić
do producentów profili i okuć. W ten sposób
uzyskaliśmy 17 nowych okien. – Kiedy mam
montować? – pyta. – Jeszcze nic nie zbudowaliśmy – odpowiadam.
Od producenta płyt z watą izolacyjną
w środku, z których buduje się pawilony,
dostali 12 płyt o wymiarach 6x1,2 metra.
Można było z nich wykonać ściany i dach.
Gdy już zebrali materiały i trochę pieniędzy, zaczęli szukać rąk do pracy. Włączyły
się inne osoby, m.in. 6 osób z grudziądzkiej
Organizacji Sai, np. Roman Sipak i jego syn
Wojtek, który dobrze znał się na tej robocie.
Byli też wykonawcy zewnętrzni. W sumie
w budowę zaangażowało się 16 osób.
Wykonali konstrukcję stalową, z którą
połączyli te płyty. Położyli dach, ocieploną
posadzkę, kupili drzwi, podłączyli prąd
i ogrzewanie. Firmy podarowały im jeszcze
płyty ceramiczne i podłogę. W listopadzie
2009 r. tuż przed urodzinami Baby pawilon
był już skończony i rodzina mogła w cieple
przetrwać zimę.
Dom dla Gracjana bez rączek
Ziemia położona obok budynku była państwowa. Wystąpili do Agencji Nieruchomości Rolnych w Bydgoszczy o bezpłatne
przekazanie 3,5 tys. m2. Okazało się, że
dyrektor agencji widział program w TV
i dał przyrzeczenie, że przekaże bezpłatnie
2 tys. metrów. Jeszcze podczas budowy
pawilonu przystąpili do projektowania
domu. Najpierw miał być parterowy, ale
w końcu zdecydowaliśmy się na piętrowy,
64
o powierzchni 6x10 metrów, w którym
wszystkie dzieci będą miały swoje pokoje.
Jeszcze jesienią 2009 roku wykonali fundamenty pod dom.
W grudniu 2009 roku tygodnik „Polityka”
zamieścił artykuł „Łańcuch Gracjana”,
w którym opisano historię budowy domu
dla Gracjana bez rączek. Współczucie
dla tego dziecka było paliwem zasilającym ludzką ofiarność. Artykuł kończył
się słowami: „Zasady pomocy są proste,
a nauczył go (Leszka) tych zasad duchowy
nauczyciel Sathya Sai Baba w hinduskim
aśramie: być konsekwentnym, widzieć
potrzeby ludzi, lubić ich, nie kłamać, nie
krzywdzić. Nawet księdzu w Łasinie
podobają się takie zasady”. Artykuł ten
spowodował kolejną falę zainteresowania
budową.
Dom zbudowany z darów
– Przed świętami dzwoni pani z „Polityki”
i mówi, coś wam wysyłamy – opowiada
Leszek. – W Wigilię przed mój dom
w Szembruku zajeżdża ciężarówka, a w niej
5 wielkich kartonów z nowymi kocami,
pościelą, ubraniami dla dzieci, zabawkami.
Dzieci później narysowały specjalnie dla
„Polityki” rysunki z podziękowaniami, a ja
to zebrałem w całość i dołączyłem nasze
podziękowania. Oprawili to i taki obraz
wisi w ich sali narad.
Najpierw utworzyli konto na nazwisko
matki dzieci, na które ludzie wpłacali pieniądze z upoważnieniem do odbioru przez
Leszka i Jacka, z zastrzeżeniem, że ona sama
nie będzie wypłacać z tego konta. Na konto
fundacji „Gracjan – Pomoc Rodzinie”
można było wpłacać pieniądze z odpisu
podatkowego – 1% – na budowę domu i na
operację niesprawnego biodra Gracjana.
Wiosna 2012
Pieniądze z 1% mogły jednak spłynąć
dopiero w lipcu 2010 r., więc pieniądze na
budowę trzeba było pożyczać. Z początkiem wiosny ruszyli szybko z robotami
i w lipcu już przystąpili do budowy dachu.
Na konto 1% wpłynęło ponad 40 tys. zł,
więc mogli zbudować np. ekologiczne
szambo i kupić do niego bakterie. Zimę
2010/2011 rodzina spędziła jeszcze w pawilonie. Tuż przed urodzinami Swamiego
w 2011 r. rodzina wprowadziła się do
nowego domu całkowicie umeblowanego
i wyposażonego w sprzęt AGD – wszystko
z darów.
– Zadzwonił na przykład właściciel sklepu
AGD w Białymstoku z pytaniem, co
potrzebujemy – dodaje Leszek. – Mówię:
kuchenkę na gaz, pralkę, lodówkę,
odkurzacz. „A komputer też?”. „Tak, ale
stacjonarny” – odpowiadam. Za trzy dni
przyjechała olbrzymia skrzynia.
Potrzebny był piec centralnego ogrzewania, a to wydatek 4-5 tysięcy zł. Leszek
rozmawiał o tym z producentem pieców
i za tydzień dostaje telefon, że piec już
jedzie. Wyposażenie dwóch łazienek
i kuchni również zostało podarowane.
Prawie wszystko jest nowe. Całą instalację
elektryczną bezpłatnie wykonała firma
jego kolegi Zdzisława z Grudziądza
i jeszcze dołożyła 10 tys. zł, dzięki którym
udało się dokończyć budowę, gdy okazało
się, że wpłaty z 1% w kolejnym roku
zostały z powodu omyłki w rozliczeniu
anulowane. Marian Marszałek dostarczył
bezpłatnie 80 ton żwiru. Jakaś hurtownia przywoziła co kilka dni kolejne płyty
budowlane – w sumie 50 oraz profile
konstrukcyjne.
Nie tylko dom
Wszyscy darczyńcy otrzymali w darze
reprodukcję obrazu Matki Boskiej autorstwa Leszka, który wisi w Muzeum Chaitanya Jyoti. Obraz ten wisi więc teraz w wielu
biurach i domach. Paczki przychodziły
z różnych stron. Z Anglii przysłano dla
Gracjana elektryczny pojazd typu melex,
którym może on kierować nogami i jeździ
nim po wsi. Gracjan bardzo dobrze obsługuje też komputer, również za pomocą stóp.
Żeby szybko wykonać Gracjanowi operację
biodra, trzeba było dostać się do ordynatora szpitala w Bydgoszczy. Uciekli się do
podstępu i powiedzieli zastępcy dyrektora,
że telewizja ma zrobić program „Jak szpital
pomaga dzieciom”. Ordynator natychmiast
się zjawił i ustalono termin operacji za
4 dni. 6 tygodni po operacji stawu biodrowego zdjęto gips i spod gipsu popłynęła
ropa. Okazało się, że jest poważne zakażenie, ale szpital odesłał go do domu. Udało
się Gracjana wyleczyć w domu – z pomocą
antybiotyków i ziół.
Dom Sai
4 stycznia 2012 roku dom został oficjalnie przekazany rodzinie przez Fundację
specjalnym protokołem. Na jego ścianie
widnieje hasło: „Kochaj wszystkich,
wszystkim służ”. – Od czasu do czasu tam
przyjeżdżam – kończy Leszek – i widzę, że
w domu jest czysto, naprawdę dbają o dom.
Leszek przyznaje się wszystkim, że jego
mistrzem jest Sai Baba. Czasem przychodzi
do proboszcza i mówi o Sai. Nawet tam
traktowany jest jak poważny partner, bo za
nim stoi jego praca – najpierw witraże dla
kościołów, a potem bezinteresowna pomoc
najuboższym.
Bogusław Posmyk
65
Materializacja wibhuti przed zjazdem Sai
JJ Jestem w domu
Jechaliśmy autem do Wieżycy, w cztery
osoby, na XX ogólnopolski i międzynarodowy zjazd wielbicieli Sathya Sai.
Po drodze intensywnie dyskutowaliśmy.
W pewnym momencie kolega spytał:
„Jak wygląda samadhi (tu grobowiec) Swamiego?”. Ja na to: „Nie wiesz? W internecie
są przecież setki zdjęć!”. Przypomniałam
sobie, że mam takie zdjęcie w torebce.
Podarowała mi je moja przyjaciółka. Ania
była w Puttaparthi w lipcu i położyła
je na płycie grobowej Swamiego, żeby…
„nabrało mocy”.
na zjeździe wibhuti uzupełniało się do pierwotnej ilości. Obecnie już go nie przybywa.
Moja przygoda z Sathya Sai Babą rozpoczęła się 13 lat wcześniej. Swami
„zawiadomił” mnie o swoim istnieniu
w najtrudniejszym okresie mojego życia.
Powodów, które doprowadziły mnie na
skraj wytrzymałości psychicznej i fizycznej, było kilka. Dosłownie czułam, że
nie przeżyję kolejnych minut. Patrząc na
moje dzieci, cudne i kochane, nie mogłam
znieść swojego stanu. Czułam się osaczona
i bezradna. Jedyne co mogłam zrobić, to
wykrzyczeć rozpaczliwą prośbę do Boga
o pomoc, siłę, litość i łaskę…
W ten sam dzień odwiedziła mnie przyjaciółka. Podarowała mi czasopismo
„Czwarty wymiar” i poleciła jakiś artykuł
na temat zdrowia. Ja skupiłam się jednak
na relacji poświęconej Sai Babie. Nigdy
Wiedząc o tym, włożyłam zdjęcie do
wcześniej o Nim nie słyszałam. Było tam
koperty z cienkiej foli, żeby je uszarównież Jego zdjęcie, zupełnie nieponować i zabezpieczyć przed zniszczezorne. Kiedy je ujrzałam, nastąpił we mnie
niem. Podałam zdjęcie koledze i dopiero
przełom, Sai rzucił na mnie swój czar, a ja
w momencie, kiedy do mnie wróciło,
się w nim rozpłynęłam. To była miłość
zauważyłam, że coś jest nie tak. Straciło
od pierwszego wejrzenia, wielkie uczucie,
kolory. Pomyślałam, że wyblakło. Przyjrza- które nie ma nic wspólnego z miłością,
łam się jednak dokładniej i okazało się, że
jaka może istnieć między ludźmi.
po obu stronach pokrywa je jasny proszek.
Nie będę się starała ubrać jej w żadne
Z tyłu było go znacznie więcej. Naturalnie
wszyscy od razu chcieliśmy go skosztować! słowa, bo takowe nie istnieją. Od tamtego
Wibhuti ma niepowtarzalny smak i zapach. czasu jestem w „transie”, który można
porównać do stanu zakochania, ale o tyle
Jest delikatne i ma zapach amrity. Tym
piękniejszym, że nie towarzyszą mu obawy
razem smakowało jeszcze intensywniej.
ani strach. W owym czasie rozpoczął się
Wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażerównież mój nieustający dialog i współistniem. Kolegę ogarnęła euforia. Być może
nienie z Babą. Już kolejnej nocy przyśnił mi
wibhuti materializowało się w torebce
się. W tym śnie spacerowaliśmy trzyod pół roku, a ja o tym nie wiedziałam!
mając się za ręce. Takiego „prowadzenia
Oprócz naszej czwórki wiele osób to
za rączkę” doświadczałam przez kolejne
widziało. Każdy chciał spróbować, wygrze- lata. Nie sposób opowiedzieć wszystkich
bując palcem, choć troszeczkę cudownego
historii, snów, wydarzeń, materializacji,
proszku. Podczas kilkudniowego pobytu
66
Wiosna 2012
„zbiegów okoliczności”, które się wydarzały i wydarzają, bo w niektóre nawet mi
samej trudno jest uwierzyć. Cudne było to
uczucie, ta pewność, że w końcu znalazłam
to, czego szukałam od dziecka. Wcześniej,
mimo lektury stosów książek, przeróżnych
kursów, ciągle czułam niedosyt. Wystarczyło jedno spojrzenie na Swamiego, żeby
poczuć, że to Jego szukałam i w końcu
mam to, czego pragnę i już nie muszę
szukać. Jestem w DOMU!
Anna Sikorska
JJCudowne
dzieci Sai
Ostatni rozdział książki pt. ‘Lights of Home’
(Światła domu). Kończy się nim ostatnia
z serii sześciu książek Howarda Murpheta
(zmarłego w 2004 r.) o awatarze Sathya
Sai Babie. Ta książka, podobnie jak dwie
poprzednie, wydane w Polsce: „U kresu
drogi” i „Sai – wizje wewnętrzne”, została
najpierw zarejestrowana na taśmach
magnetycznych, a potem przepisana,
gdyż Howard Murphet tracił wzrok.
Rozpoczęła się zupełnie nowa i fascynująca faza pracy Swamiego dla ludzkości.
W różnych miejscach przychodzą na świat
67
„cudowne dzieci Sai”, jak je nazwałem.
Pewnemu wielbicielowi, który od dawna
przebywa w aszramie Swamiego w Indiach,
powiedział On, iż będzie trzynaścioro
takich dzieci. Mnie zaś wiadomo, że
pięcioro z nich już się inkarnowało.
Jedno z nich mieszka w Holandii, drugie
w Indiach, dwoje w krajach, co do których
nie mam pewności, a piąte w Australii.
Najbardziej pewny jestem tego ostatniego, gdyż rozmawiałem z jego matką
oraz otrzymywałem informacje od kilku
bliskich przyjaciół, którzy odwiedzali tego
małego chłopca. Mam też jego zdjęcie.
żołądka. Pomyślała, że to musi mieć jakiś
związek z dzieckiem, które nosiła w sobie.
Uznała, że sama nie była godna takiego
cudu, zatem jej dziecko musi być wyjątkowo święte.
Chłopiec urodził się tego samego dnia i był
bardzo mały, ważył zaledwie półtora kilograma. Ułożono go w łóżeczku, a w tym
szpitalu panował zwyczaj wypisywania
na etykietce przy łóżeczku przynależności
religijnej noworodka, aby przedstawiciele
określonego kościoła mogli pobłogosławić
wszystkie dzieci urodzone w ich owczarni.
Ponieważ matka i ojciec tego dziecka byli
wyznawcami Sai Baby, na etykietce napisali
Narodziny
,,Sai Baba”. Matka była nieco zaskoczona,
Historia narodzin chłopca, którą opoale i bardzo zadowolona, że wszyscy
wiedziała mi jego matka oraz relacje
przedstawiciele religijni, którzy tego dnia
z późniejszych cudownych zdarzeń, są tak
odwiedzili szpital, w tym kapłan buddyjniezwykłej natury, że chyba nikt prócz
ski i kilku z kościołów chrześcijańskich,
wielbicieli Sai w to nie uwierzy, a jednak
udzielili błogosławieństw maleńkiemu
jest wielu niepodważalnych świadków.
chłopcu z etykietką ,,Sai Baba” tak samo,
Kiedy matka była w połowie siódmego mie- jak noworodkom z ich własnych wyznań.
siąca ciąży i bynajmniej nie spodziewała
Zaskoczyło ją jeszcze coś innego. Na
się porodu, spożywała posiłek w restauracji czole śpiącego chłopczyka zobaczyła złoty
wraz z mężem i przyjaciółmi. Powiedziała
krzyżyk. Pojawił się tam ni stąd ni z owąd.
mi, że podczas jedzenia miała wizję stada
Zdjęła go i zawiesiła mu na szyi.
małp, które stały przed nią i wydawały
Wibhuti jak pot
dźwięki wyrażające podniecenie. Jedna
z nich, chyba przywódca, podeszła blisko
Chłopczyk, chociaż urodził się bardzo
i mówiła do niej w jakimś nieznanym
mały, był całkowicie zdrowy i szybko
języku. Nic nie zrozumiała z tej wizji.
urósł do normalnych rozmiarów. Rodzice
Chociaż jest wielbicielką Sai, myślę, że
reprezentowali wschód i zachód. Urodziwa
nie czytała o Panu Ramie i jego armii
i uduchowiona matka była Singaleską ze
małp pod dowództwem Hanumana, lecz
Śri Lanki, zaś wysoki, przystojny ojciec
mnie się wydaje, że dziecko w łonie matki
pochodził z Grecji. Swojemu cudownemu
miało jakiś bliski związek z Panem Ramą.
synowi nadali imiona Aleksander Saisha.
Następnego dnia zabrano ją do szpitala,
Na ogół nazywają go Aleksem. Poniegdyż nadchodził poród. Powiedziała mi, że waż mam zdjęcie Aleksa zrobione gdzieś
gdy się rozbierała, aby położyć się na szpimiędzy drugim i trzecim rokiem jego życia,
talnym łóżku, zauważyła wibhuti pojawiawiem, że jest bardzo ładnym chłopcem.
jące się na jej ciele, zwłaszcza w okolicach
68
Wiosna 2012
Relację o cudach towarzyszących chłopcu
zdała mi częściowo jego matka, a częściowo uzupełnili ją moi przyjaciele,
którzy go odwiedzali. Myślę, że wibhuti
tworzyło się na jego skórze już wtedy, gdy
był noszony na rękach. Wiem, że wibhuti
pojawiające się na jego twarzy i głowie nie
mogło być dlań takim kłopotem, jak to
było w przypadku małego dziecka-wibhuti,
które hinduscy rodzice przywieźli do
Swamiego ponad dwadzieścia lat temu.
Widziałem wtedy, jak popiół ten pojawiał
się natychmiast na jego ciele, gdy matka
zeń go ścierała. Sprowadzili je do Prasanthi Nilayam, aby prosić Swamiego, żeby
wibhuti nie tworzyło się tak często. Piszę
o tym w książce „Sai Baba awatar”. Myślę,
że mały Aleks z Australii nie jest odrodzonym upadłym joginem, jak w przypadku
małego Hindusa, o którym tak właśnie
orzekł Swami. Aleksander należy do owej
grupy wyznaczonej przez Sai Babę do
inkarnowania się w szczególnym celu,
o czym powiem nieco dalej.
Amrita, oliwa, lingamy
Po jakimś czasie od pojawienia się wibhuti
na jego skórze, z okolicy trzeciego oka
zaczęła wypływać amrita nazywana ,,nektarem bogów”. Następnie z czubka głowy
zaczęła wypływać lecznicza oliwa o cudownym zapachu. Oliwa ta, której odrobinę
i ja dostałem, wyleczyła pewne przypadki
raka. Oczywiście ani amrita, ani oliwa nie
płyną stale, co byłoby nie do zniesienia dla
dziecka. Wypływają z przerwami w ilościach wystarczających, by rodzice mogli
przechowywać je w pojemnikach i rozdawać szczęściarzom, którzy ich odwiedzali.
Ja również otrzymałem trochę wibhuti
i mogę stwierdzić, że jego smak różni się
od innych. Jest słodkie, z nieokreślonym,
przyjemnym posmakiem.
Innym wyjątkowym fenomenem przejawianym przez tego małego Australijczyka, który nie ma jeszcze trzech lat, jest
stwarzanie lingamów Śiwy. Nie opuszczają
jego wnętrza przez usta ani nie stwarza ich
ruchem ręki, tak jak robi to Sai Baba, lecz
po prostu pojawiają się w jego maleńkiej
dłoni, gdy leży w łóżeczku. Zawsze są
znacznych rozmiarów, niektóre większe
od kaczego jaja, jak mi mówiła jego matka,
a ich tworzywem są piękne kryształy
o wspaniałych barwach. Do kogo mają
trafić te święte symbole Pana Śiwy, o tym
informuje matkę sam Swami, który często
przebywa w tym domu. Otrzymać taki
symbol to naprawdę wielki zaszczyt.
Klejnoty
Kolejnym znaczącym ,,produktem” cudownego chłopczyka są klejnoty. Chociaż kilka
z nich to medaliony, znakomitą większość
stanowią złote obrączki i sygnety. Do
czasu, gdy to piszę, czyli do maja 2001
roku, pojawiło się trzydzieści do czterdziestu pierścieni. Niektóre z sygnetów miały
drogocenne kamienie i wszystkie zdają
się być najwyższej jakości. ,,Takie można
znaleźć u najlepszych jubilerów” – zauważył
jeden z moich przyjaciół. Pierścienie mogą
pojawić się w rączce, zanurzone w wibhuti
albo obok śpiącego dziecka. Często po obu
stronach tej małej świętej istoty pojawiają
się płatki róży rozrzucone przez jakąś
niewidzialną rękę? Czasami wśród płatków
znajdują się złote pierścienie. Kto dostaje te
piękne pierścienie? Raz czy dwa razy chłopczyk sam dał pierścień jednej z pań spośród
gości, ale na ogół, jak rozumiem, Pan Sai,
często obecny tam w subtelnej postaci,
mówi matce, dla kogo każdy z tych pierścieni jest przeznaczony. Niektóre z niewiast,
które otrzymują klejnot, są bardzo przejęte
otrzymaniem tak cennego prezentu.
69
Jak odwiedzić chłopca?
Czytelnik łatwo może się domyślić, że
ten mały australijski członek cudownej
‘drużyny’ Swamiego przyjmuje licznych
gości. Faktem jest, że choć poza przekazami z ust do ust nigdy nie rozgłaszano
o chłopcu, codziennie przyjeżdżają do
niego ludzie z całej Australii, a także
z zagranicy. Dom, w którym mieszka,
jest mały i jednorazowo może usiąść tam
wygodnie tylko trzydzieści osób. Szczodra,
ciężko pracująca matka, zapisuje na każdy
dzień powszedni tygodnia po trzydzieści
osób, którzy zgłaszają się telefonicznie.
Niedziela jest dniem odpoczynku. Zgłoszeń jest tak dużo, że ma rezerwacje na
dziewięć miesięcy naprzód. Niewątpliwie
nie podołaliby obsłużyć większej liczby
chętnych i dlatego prosili mnie, abym
nie podawał żadnych wskazówek miejsca
pobytu chłopca i jego rodziców.
Ci rodzice nie należą do zamożnych, jest
wręcz przeciwnie, a mimo to podają
codziennie wszystkim gościom posiłek
jako prasad (poświęcona potrawa). Moja
opiekunka, Sita Iyer oraz dwóch moich
dobrych znajomych dostąpili niedawno
błogosławieństwa i wielkiej radości
odwiedzin tego domu w dniu, kiedy obecni
byli tam głównie przyjaciele i rodzina.
O podawanych wtedy potrawach wyrażali się jako o ,,czymś na podobieństwo
bankietu”. Matka przygotowuje posiłki na
ogół osobiście z pomocą jakiegoś członka
rodziny. Jeden z moich przyjaciół słyszał
jak matka mówi: ,,Gotuję dla Swamiego,
a jest On tutaj często obecny i kieruje
mną, gdy gotuję. Potem podaję to jako
prasad gościom mojego synka”. Wiem
z własnego doświadczenia, że w obecności
Swamiego podaje się wyłącznie posiłki
najwyższej jakości, a gdy On sam odwiedza
70
przyjaciół, by z nimi jeść, zwykle najpierw
idzie do kuchni i albo osobiście pomaga
w gotowaniu, albo udziela kucharzowi
wskazówek. Powstaje pytanie, jak ta młoda
para o skromnych dochodach zapewnia tak
kosztowne pożywienie dla tylu ludzi przez
sześć dni w tygodniu? Wiem, że niektórzy
myślą o ,,chlebie i rybach” Jezusa karmiącego tłumy. Sądzę, że coś w tym jest. Znam
przypadki z Indii, kiedy Swami wielokrotnie pomnażał żywność.
Przypomina mi się niezwykłe wydarzenie,
którego świadkiem był John Hislop. Gdy
towarzyszył Swamiemu podczas pewnej
wizyty, gospodyni domu była zakłopotana, ponieważ nie miała nic odpowiedniego na kolację, a Swami zwrócił się do
Hislopa: ,,Idź do samochodu i przynieś
artykuły”. Jack bardzo dobrze wiedział, że
w samochodzie nie ma jedzenia, ale mimo
to poszedł. Przy samochodzie zobaczył
dwa anioły trzymające tacę z jedzeniem.
Była to wielka taca, ale Jack poradził sobie
z wniesieniem jej do środka. Na twarzy
pozostał mu wyraz zadziwienia, na co
Swami rzekł: ,,Możesz zamknąć usta,
Hislop. One zawsze tam są, tylko ty ich nie
dostrzegasz”. Rodzice małego Aleksa nie
opowiadają, jakim sposobem sprawiają
ten cud. Jest to, podobnie jak wiele innych
rzeczy, o których nie mówią, sprawa prywatna między nimi i Swamim. Tak więc,
dla ich dobra i dobra chłopczyka, mogę
powiedzieć jedynie, że mieszkają gdzieś
w Australii.
Inne dzieci?
Nie wiem nic o pozostałych czterech
cudownych chłopcach, prócz tego, że
istnieją. Ponieważ wszystkie należą do
drużyny Sai, zakładam, że ich cudowne
moce są takie same lub podobne do mocy
Wiosna 2012
małego Aleksandra Saishy. Każdy może
przez znajomych dowiedzieć się o miejscu
zamieszkania któregoś z tych cudownych
dzieci Sai, ale w przypadku dziecka australijskiego, proszę pamiętać, że jego rodzice
to prawdziwi wielbiciele Sai Baby i nie
przyjmą żadnego materialnego wsparcia.
Misja awatara
Rozważmy pokrótce, co Swami miał na
uwadze rozpoczynając tę nową i nieoczekiwaną fazę w swojej misji. O ile mi
wiadomo, Swami nikomu nic nie powiedział na ten temat, mogę więc przedstawić
tylko swoje własne zdanie. Wielokrotnie
stwierdzałem, że Swami powiedział już
w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku,
iż Złoty Wiek rozpocznie się zanim opuści
to ciało, co nastąpi w 2021 r. Spodziewam
się więc, że teraz nastąpi kulminacyjny
punkt Jego misji dla ludzkości. Jest to
misja większa niż jakakolwiek z podjętych
wcześniej przez innych awatarów, ale jak
mówił Sir George Trevelyan na spotkaniu
Sai w Rzymie, ,,Awatarowie nie zawodzą,
w naturze awatara nie ma możliwości niepowodzenia jego misji”. Z pism świętych
wiemy, że poprzedni awatarowie nie zawiedli ludzkości. Dlatego też jestem głęboko
przekonany, że obecny awatar wypełni
swoją misję.
Przeciwko awatarowi
Niewątpliwie wielu z moich czytelników
słyszało o tej wielkiej kampanii propagandowej przeciwko Sai Babie, którą ostatnio
rozpętano. Ciemne albo wsteczne siły
niewątpliwie zamierzały raz na zawsze
zrujnować misję tego awatara. Ale czy
zrujnowały? Silny poryw wiatru, który
wywiał plewy pozostawiając za sobą
samo ziarno raczej pomógł misji niż ją
powstrzymał. Być może On chciał tego
wiatru, by wywiał wyznawców małej wiary.
Według pewnego starego hymnu są to: ,,Ci,
co nigdy nie kochali go prawdziwie i ci, co
utracili miłość, którą mieli”. Czy takie niesione z wiatrem plewy mają jakąś wartość
w gromadzeniu krytycznej masy, którą Sai
Baba musi przygotować w krótkim okresie,
w latach, jakie ma do dyspozycji?
Masa krytyczna albo zaczyn
Skoro Złoty Wiek ma się rozpocząć
w latach zbliżonych do 2021 roku, jaką
rolę ma odegrać ta masa krytyczna? Dobrą
analogią jest niewielka ilość drożdży lub
zaczynu wymagana, by płaskie ciasto
urosło do bochenka chleba. Tak samo jest
ze świadomością ludzkości, której obecny
poziom mocą masy krytycznej może się
skokowo wznieść na wysokość wymaganą przez Złoty Wiek. Co musi zawierać
ilościowo i jakościowo ta krytyczna masa?
Muszą tworzyć ją wielbiciele Boga, którzy
mają głębokie zrozumienie, silną wiarę
i starają się żyć zgodnie z prawdą i boską
miłością.
Uważam więc, że może być tak, iż ta
drużyna trzynastu cudownych dzieci ma
stać się silnym orężem w budowie wspomnianej krytycznej masy i w ten sposób
dopomóc w spełnieniu się największego
cudu w dziejach ludzkości. Dzieci te mają
być zaczynem do wzrostu ogromnego
bochna chleba ludzkiej świadomości,
przez co nastanie nowy światowy pokój,
zadowolenie i radość, za którymi wszyscy
tęsknimy. Takie jest moje zdanie i moja
wielka nadzieja.
Howard Murphet
tłum.: Kazik Borkowski
71
Relacje
JJCoś z wartości
– byłam u Sai Baby
Artykuł Małgorzaty Dziewięckiej,
mieszkającej w Botswanie, napisany
przez nią w 2000 roku dla paryskiej
„Kultury” na zamówienie Jerzego
Giedroycia, który chciał wiedzieć,
dlaczego Polacy i Rosjanie jeżdżą
do Sai Baby i to w tak dużej liczbie.
Jednakże po przeczytaniu artykułu
odpisał jej „Ja tego nie rozumiem”.
pragnęłam jechać do Indii. Nie potrzebuję już tego. On jest po prostu tutaj”
– powiedziała.
Sai na Kalahari
Sześć lat później, już w mojej wiosce na
Pustyni Kalahari, spotkałam Sai Babę
ponownie. Spoglądał na mnie z kartki
kalendarza w izbie przyjęć doktora Sandivella. Doktor nie miał więcej kalendarzy,
ale miał książki. Wybrałam jedną: „Wychowanie w wartościach ludzkich”. Było to tak,
jakby ktoś spisał moje myśli, moje słowa
troski o świat! Zapragnęłam spotkać tego
człowieka, ot w jego cieniu stanąć.
Przejeżdżający przez Maun, moją afrykańską wioskę, turysta z RPA, z którym się
wdałam w rozmowę, powiedział:
Dr Małgorzata Dziewięcka jest geografem, „Chcę dojechać do Indii zanim skończy się
znawcą kultur południowej Afryki, specjalistą to tysiąclecie. Chcę spotkać się tam z Sai
wolontariatu.W delcie rzeki Okawango
Babą”. Podał mi adres. Centrum Sathya
w Botswanie, gdzie mieszkała, stworzyła
Sai w Durbanie odpisało: „Leć do Bombaju,
zawodową szkołę dla niepełnosprawnych.
stamtąd do Bangalore, a potem taksówką
Tworzyła, prowadziła szkoły i sierocińce na
200 km do wsi Puttaparthi, a tam w aszratrzech kontynentach. Wykłada na uczelni
mie już się tobą zajmą. Powodzenia”.
we Wrocławiu. (Informacja ze strony
explorersclubpoland.pl). Małgosia jest
Droga do Prasanthi również pianistką. Jej płytę „Polonez dla
Sai” można znaleźć na stronie asztanea.pl.
Listopad 1998. Postanawiam obchodzić
Oraz dziennikarką – np. jej reportaże z Afryki moje wielkie urodziny u Sai Baby. Lecę
drukowała „Gazeta Wyborcza”. sama. W Bombaju rozglądam się na lotnisku. Dostrzegam kobietę o siwych, krótko
Z Sai Babą spotkałam się w Jeleniej Górze
obciętych włosach,
w dżinsach i z małym
w 1982 roku, w zimny deszczowy wieczór,
bagażem.
w pokoiku pana Stanisława zagraconym
pudłami pełnymi książek. Stał na białej
skale, w pomarańczowej szacie, z szopą
włosów w stylu afro. Kobiety wyciągały
doń ręce, a on sypał na ich dłonie biały,
świetlisty proszek.
Siedem lat później u przyjaciółki, Lidii
Olszewskiej, w Szklarskiej Porębie, spostrzegłam zdjęcie tej samej postaci. „Kiedyś
72
„Czy lecisz do Bangalore?” – pytam.
„Potrzebujesz kogoś do taksówki, by dojechać do Puttaparthi?” – odpowiada.
Heidi Drucker jest niemiecką lekarką
z Heidelbergu. Od 12 lat przyjeżdża do
aszramu Sai Baby. Dla niej Sai Baba jest
wcieleniem Boga, jak ongiś Jezus.
Wiosna 2012
Aszram, otoczony murem, w sercu górzystej wsi Dekańskiego Półwyspu, otwiera
swą bramę taksówce. Melduję się w biurze
aszramu.
Rozkładam materac na podłodze wielkiej
stodoły zwanej tu szedem. Wyciągam
śpiwór. Przeciągam sznurek od okienka do
czyjegoś sznurka i zawieszam ręcznik. We
wsi kupuję cienkie białe spodnie i koszulę
oraz szal, który ma osłaniać wypukłość
biustu. Jestem gotowa. Darszan
„Oddaj mi swe wszystkie zmartwienia.
Niczego więcej nie potrzebuję od ciebie” –
mówi Baba i wybiera setki listów z wyciągniętych doń rąk. Pewnego ranka i ja
wyciągam rękę z listem ku Sai Babie. Baba
zatrzymuje się. Przez moment patrzymy na
siebie. Ogarnia mnie przerażenie. Listu nie
zabiera.
„Zostałaś w jego pamięci” – mówią mi,
a mnie serce tłucze się niesamowitością
przeżycia. W aszramie można robić to, co wszyscy
robią lub można nic nie robić. Chodzi się
przede wszystkim na darszany. By zasiąść
w pierwszej czy drugiej linii wzdłuż trasy
przechadzania się Baby po hallu (z czym
wiąże się szansa na interwiu), trzeba wstać
o 4-5 rano i w rzędach gęsiego odsiedzieć
swoje, aż porządkowe, tzw. sewy przeprowadzą losowanie kolejności wchodzenia
rzędami do hallu. Sai Baba przychodzi
na darszan dwa razy dziennie: od 7 do 9
oraz od 15 do 17.30. I to jest najważniejsze, to stanowi o sensie trudu związanego
z przyjazdem.
O 15.00 jest darszan, czyli widzenie świętego. Sai Baby. Na posadzce ogromnego
hallu, który tworzą kolumny i dach na
nich rozpostarty, siedzi kilka tysięcy osób.
Kobiety osobno, mężczyźni osobno. Widzę
Go z daleka. Zdaje mi się, że ta malutka
postać w pomarańczowej szacie unosi się
w powietrzu. (Okazuje się, że każdy ma
takie pierwsze wrażenie). Przechadza się
pomiędzy ludźmi, zatrzymuje się, o coś
cicho zapyta, z dłoni zsypuje świetlisty
proszek, zaprasza na rozmowy do swego
„biura”. Niekiedy całe grupy podnoszą się
z posadzki i wzruszeni mężczyźni i kobiety Zauważam ogromne wzruszenie ogarniające ludzi w momencie pojawienia się Sai
suną na wezwanie, na tzw. interwiu (ang.
Baby,
często widzę łzy. Nikt mi tych łez
interview – rozmowa prywatna). Każdy,
nie
potrafi
wytłumaczyć. Po prostu płyną.
kto był na interwiu, mówi o błogostanie,
„Przyjechałem
tu z czystej ciekawości, nie
jaki ogarnia człowieka w bliskości Sai Baby.
wiem czy Baba to Bóg, ale łzy na darszanie
Baba (słowo to znaczy ‘ojciec’ w języku
mi płyną”. – mówi Leszek, pilot wycieczek
Indii i Indonezji) zbiera też listy. Ludzie
i astrolog z Warszawy. piszą listy dziękczynne, błagalne, wyznające miłość, wzywające na pomoc, proszące Pod koniec mego miesięcznego pobytu
i mnie łzy płyną po wejściu Baby. Myślę, że
o uwolnienie z własnych słabości, o stanie
jest
to zewnętrzny znak wewnętrznego, do
się lepszymi. Nawet o pieniądze, by móc
dna istoty zstępującego, spokoju. Nie ma
do aszramu powrócić. Ogromna radość
i wzruszenie ogarnia tych, którym udaje się myśli, nie ma fizycznych odczuć, jest się.
Po prostu się jest.
podać Sai Babie list.
73
Trzy fenomeny
Fenomenem darszanu jest to, że każdy, bez
względu na to, jak daleko od Baby się znajduje, odczuwa z Nim kontakt wzrokowy.
Czuje, jakby Baba patrzył tylko na niego. Drugim fenomenem jest odpowiedź na
myśl nurtującą w danym dniu: jest ona
jasna, prosta, olśniewająca. Przychodzi
jako głos wewnętrzny na darszanie, bądź
ze stronic książki nagle otwartej albo z ust
kogokolwiek w aszramie lub w słowach
Baby wypisywanych codziennie o świcie na
tablicy.
„Jestem tu już ósmy dzień i nie znam Baby
głosu” – myślę pewnego poranka oczekując
wejścia Baby. Parę minut później Baba
zatrzymuje się dokładnie na mej wysokości
mówiąc coś do kobiety w pierwszym
rzędzie. A ja, acz dzieli mnie od niego
z dziesięć rzędów, słyszę Baby cichutki głos,
jakbym siedziała tuż przy Nim! Mariusza. Siostra Mariusza była zakonnicą zamieszkałą we Wrocławiu! Dzięki
niej mąż jest dziś zdrowy. Kim była postać
z mego snu dowiedziałam się odwiedzając
kogoś, u kogo ogromne jej zdjęcie wisiało
na ścianie. Nie mogłam uwierzyć, że ta
postać jest prawdziwa. Zapragnęłam przyjechać do Puttaparthi, spotkać Babę.
W szedzie
W mej stodole, czyli w szedzie spało
pokotem kilkadziesiąt kobiet z całego
świata. Najwięcej było ich z Argentyny oraz
byłego imperium zła. Język rosyjski
i hiszpański dominują. Wkrótce staję się
tłumaczką dla obu grup.
Rosjanki mówią: „Gosiu, dlaczego z tobą,
obcą, można rozumieć się tak dobrze, a ze
swoimi nie?”.
„Gosiu, dlaczego ty, obca, do mnie w nocy
przychodzisz, gdy się duszę, a moi nie?”.
Trzecim fenomenem jest pojawianie się Sai Z jakiegoż uczuciowego pustkowia one
Baby w snach ludziom w różnych częściach przychodzą! To jest też powód, dla którego
świata, często nie mającym pojęcia o istnie- tu są.
niu Baby. „Tu mamy spotkania z ludźmi całego
świata; doświadczamy braterstwa, którego
Prof. dr hab. Eliza Frejtag-Mika: Mąż
jesteśmy spragnieni, a które daje nam
ciężko zachorował, leczenie nie dawało
siłę i radość, usuwa strach, łagodzi obraz
żadnej poprawy. Tamtej nocy we śnie
życia,
odsamotnia, odsmutnia. Życie jest tu
ujrzałam nieznaną mi postać w pomarańproste, a język nie jest barierą, gdyż poroczowej szacie, z szopą włosów w stylu afro
zumieć się można mimo wszystko” – mówi
i usłyszałam słowa: „Pomoże ci siostra
Tamara
z Odessy, była pracowniczka KGB.
Mariusza”. Nie znaliśmy jednak żadnego
Mariusza, który by miał siostrę.
Pewnego dnia stałam na przystanku
autobusowym, czas się dłużył, kupiłam
jak nigdy pismo kobiece. Otworzyłam je
i ku memu zdumieniu w ramkach u dołu
strony zobaczyłam ogłoszenie, że jeśli masz
kłopoty ze zdrowiem to pomoże ci siostra
74
Tania, wojskowa kapelmistrzyni spod
Uralu: „Jestem tu dla syna. Ma 30 lat.
Piękny mężczyzna, ale nie jest w stanie nic
zrobić koło siebie. W Rosji nie ma żadnej
opieki dla takich ludzi. Martwię się, że gdy
umrzemy z mężem, nikt się nim nie zajmie.
Jestem tu, bo szukam Boga i jego pomocy”.
Sprzedała daczę, by przyjechać tu pierwszy
Wiosna 2012
raz. Sprzedała auto i jest po raz drugi. Jest
niespokojna. Pragnie znaku, cudu. Baba
milczy.
Olga Michajłowiczowa z Wołogdy, emerytowana nauczycielka muzyki, porzucona
przez męża:
„Problemy istnieją, ale już mnie nie przytłaczają, bo nie żyję nimi. Mam spokój
w sobie. To zawdzięczam Babie”. Baba
na mych oczach materializuje dla niej
uzdrawiający proszek wibhuti. Odjeżdża
szczęśliwa.
Ja: „Widzę rynek, kościół z wysoką
wieżą, otwarte drzwi; mała dziewczynka
z jasnymi warkoczami, w stroju krakowskim i wianku, podskakując idzie przez
plac w kierunku kościoła”.
Ludmiła wzruszona: „To ja. To moja
polskość”.
Na pożegnanie Ludmiła wyciąga białe
kartki. Trzyma je pomiędzy złożonymi
dłońmi i modli się. „Weź to i lecz tym
siebie i swoje dzieci, mów zawsze, gdy przyłożysz je do bolącego miejsca: Liuda! Ja ci
pomogę. Módl się”. Helena Korobowa z Ałma Aty, malarka, lat
36: „Uciekłam od męża, z Rosji aż do Ałma „Ludmiło, dlaczego Baba, a nie Jezus?”
Aty. Zabrałam dziecko. Wszystko z powodu – pytam.
jego pijaństwa. Przyjechałam tu za Bogiem.
„Dla nas nie ma różnicy pomiędzy Jezusem,
Z tęsknoty za Bogiem. Spokój wewnętrzny,
a Babą. Ale Baba żyje, a Jezus nie. Spożyczliwość, ufność i wiara w siebie, tak jest,
tkanie z Babą to doświadczanie obecności
gdy doświadczam obecności Boga. I tu,
Boga na ziemi, tak jak kiedyś doświadprzy Sai Babie, to znalazłam”.
czano tego dzięki bliskości Jezusa. Nauki
Ludmiła Sokurowa, 42 lata, z Ałma Aty:
Baby są takie same, jak Jezusa: prawda,
miłość, pokój, niewyrządzanie krzywdy,
„Przyjechaliśmy tu w poszukiwaniu Boga.
prawe postępowanie.
Nasza grupa liczy 30 osób. Wierzę, że
Baba to wcielenie Boga. Jak ongiś Jezus.
Baba nas umacnia, przemienia przez to,
W Kazachstanie ludzie tęsknią za Bogiem.
że mówi do nas, że istnieje, że można Go
Był zabroniony, a jednak tęsknota za nim
spotkać. W naszej grupie są chrześcijanie,
pozostała. Najważniejsze urodziny w Ałma muzułmanie, ateiści. Acie to 33. – wiek śmierci Jezusa. Źle jest
Alija, studentka z Baszkirii, Helena,
u nas. Bardzo dużo samobójstw pośród
malarka z Ałma-Aty, Irina, pracownica
mężczyzn. Nie mogą znaleźć pracy i utrzyuniwersytecka z Moskwy, Katiusza, psymać rodziny. Piją strasznie. Mąż porzucił
cholog z Kijowa, Tamara, były pracownik
mnie 6 lat temu. Zajmuję się leczeniem
UB z Odessy, Borys z platformy wiertniczej
metodą reiki. Mój dziad był Polakiem, moja
na Morzu Północnym, Masza z siostrą na
mama – z domu Tomaszewska. Inni polwózku inwalidzkim – z Moskwy, jednaskiego pochodzenia też są w naszej grupie”.
kowo twierdzą, że są tutaj w poszukiwaniu
Robi mi reiki w urodzinowym podarunku. Boga i że go tu znaleźli.
Modli się podczas zabiegu. Gorąco z jej rąk
„Żyć trudno, ludzie szukają spokoju” –
spływa we mnie. W pewnym momenmówi Alija. „Jestem tu, bo myślę o służbie
cie pyta mnie, leżącą z przymkniętymi
Sai Babie – służbie dobru. O Babie
oczami: „Co widzisz?”.
75
dowiedziałam się z gazety 3 lata temu
od kobiety, która tu była rok wcześniej.
Przeczytałam też książkę o Sai Babie.
Tworzą się kilkuosobowe grupy, spotykają
się ludzie po domach. Czujemy w sobie
zmiany, które czynią nas lepszymi dla
siebie i dla innych; potrafimy już dać sobie
radę, pomóc, pocieszyć, nie boimy się, nie
załamujemy się”.
Jestem już drugi raz. Tu znalazłem odpowiedzi na moje wszystkie pytania”.
Fred, student z Tallina, chory na białaczkę. W szpitalach Estonii już nie ma
dlań miejsca. Koledzy zabrali go do Sai
Baby. Wierzą, że może to być szansa. Fred
jednak umiera. Ma 21 lat. Przynoszę mu
różę. Przytula ją jak dziewczynę i uśmiecha
się powtarzając: Infinite. Ciało obsypane
kwiatami, skropione olejkami, palimy nad
rzeką, o wschodzie słońca. Jak to jest tu
w zwyczaju.
Katiusza, 30 lat, psycholog, z Kijowa:
„O Sai Babie usłyszałam 3 lata temu,
a ostatnio w internecie znalazłam artykuł.
Na Ukrainie nie mamy książek o Babie.
Majka Quoos, redaktorka pisma „Sai Ram”
Mój przyjazd do Baby spowodował wywiad
Stowarzyszenia Sathya Sai Baby w Polsce:
ze śpiewakiem, Borisem Griebiencziko„Stowarzyszyliśmy się dla wydawania
wem, z petersburskiej grupy „Aquarium”,
książek, gdyż w Polsce wyznaniowych
znanym ze swych duchowych poszukiwań. stowarzyszeń nie można rejestrować.
Dla mnie Baba jest Bogiem Wszystkie moje
Organizacją Sai, z siedzibą w Opolu,
myśli, pytania, uczucia znalazły swą odpokieruje główny koordynator z trójką
wiedzieć tutaj. Wszystko jest jasne. Odczuinnych koordynatorów, którym podlegają
wam wielką wdzięczność. Tu wszystko jest
gałęzie: służebna, duchowa i edukacyjna.
prawdą”.
Do organizacji należy15 grup afiliowaIrina, 52 lata, pracownik Uniwersytetu
nych i około 40 nieafiliowanych oraz wiele
Moskiewskiego: osób tzw. kontaktowych rozsianych po
małych miejscowościach. Spotkań w roku
„W Moskwie mamy kilka grup, w których
jest wiele, np. w listopadzie spotykamy się
jest od kilku do 30 osób. Jestem koordypod hasłem całodobowego śpiewania na
natorem ruchu Sai Baby u nas. Należą
całym świecie, celem oczyszczania ziemi ze
do niego zwykle ludzie, którzy zawsze
zła. Organizowane są kursy Wychowania
poszukiwali i są często wykształceni.
w Wartościach Ludzkich, obozy młodziePotrzebujemy dobra, otuchy, odciążenia od
żowe, zjazdy. Na zjazd zapraszane są osoby
problemów, które nas przygniatają, innego
wszelkich wyznań. Najliczniejsza jest grupa
podejścia do codzienności, życzliwości,
warszawska. Stanowią ją w większości
wyzbycia się strachu. Centrum Sai Baby
ludzie z wyższym wykształceniem, tacy jak
znajduje się w Petersburgu i ono promielekarze, nauczyciele, artyści, biznesmeni,
niuje na cały były Związek Radziecki.
bankowcy, naukowcy.
Stamtąd pochodzą książki, tłumaczenia
artykułów, kasety, filmy”. Baba jest często świadomym wyborem,
uwieńczeniem poszukiwań i stąd więkBorys, lat 38: „Nie wiem, dlaczego tu
szość ludzi u Sai Baby to ludzie dojrzali,
przyjechałem pierwszy raz. Może było mi
podczas gdy w sektach zwykle są młodsi.
zimno. Gdy kolega z platformy powiedział,
Ruch Sai Baby powinien być postrzegany
że jedzie do Indii, zabrałem się z nim.
76
Wiosna 2012
jako ruch łączący wyznawców rożnych
religii – ponad religijny, ponad wyznaniowy i uniwersalistyczny”. ludzkich: prawdy, miłości, pokoju, prawego
postępowania, niekrzywdzenia -kończy
Majka.
Co przyciąga ludzi? – pytam Majkę. Sai Baba naucza, że jest tylko jedna kasta
– kasta ludzkości; jedna religia – religia
miłości; jeden język – język serca; jeden Bóg i jest On wszechobecny. 1. Szukanie ideałów.
2. Przychodzą z wielu ścieżek i znajdują prostotę nauk Baby oraz ciepło,
pomoc, serdeczność. Dlatego 80% ludzi
pozostaje.
3. Swoboda grupy: można przyjść, można
dowolnie odejść.
4. Nie jesteśmy sektą: w grupie Sai Baby
odkrywasz Boga w inny sposób: uczysz
się wartości samego siebie, odnajdujesz w sobie Boga, uczysz się, jak sobie
dać radę w życiu. Sekta natomiast gra
na słabościach: mentalnej, fizycznej,
by uzależnić ludzi od siebie, by się bali
odejść, bo sobie nie poradzą.
5. Baby nauki o chrześcijaństwie i Jezusie
przybliżyły chrześcijan do Jezusa.
6. Ludzie odczuwają zmianę w sobie;
obserwowanie owej zmiany w sobie,
a nie tylko w innych, powoduje, że
zostają w grupie, by przy Babie trwać.
7. Nie mamy miejsc kultu ani żadnych
świątyń, spotykamy się zwykle
w domach, w ustalonym dniu tygodnia. „Czuję Jego obecność i dlatego nie boję się”
– mówi Stenia, polonistka z Wrocławia.
„Sai Baba to istota najwyższa, która mnie
prowadzi. Jestem szczęśliwa, że znalazłam się w Puttaparti. Baby twarz, pełna
miłości towarzyszy mi wszędzie. Stałam
się bardziej cierpliwa, tolerancyjna, mniej
egocentryczna, uśmiecham się do ludzi,
zyskuję przyjaciół”. Damiana, malarka: z Wrocławia:
„Z Babą zetknęłam się w 1996 roku. Przeczytałam książkę „Ucieleśnienie miłości”.
Nauki Baby, jego filozofia, natychmiast
do mnie trafiły. Nie wątpiłam, że są
odpowiedzią na me poszukiwania. Moje
życie odmieniło się na lepsze: nie mam
lęków, ziemskie sprawy zmalały, problemy stały się do rozwiązywania, a nie
do przejmowania się, wszystko przyjmuję
z wdzięcznością, nawet swą chorobę. Czuję
się bezpiecznie. Oddałam swe sprawy Babie.
W 1998 roku na Boże Narodzenie do Putta- Patrzę na drugich życzliwie, gdy potrzebna
parti przyjechało sto osób z Polski. Nawet
jest pomoc: dobre słowo, uśmiech, wysłunajbiedniejszy składa pieniądze na tę
chanie – tam staram się być. Wszyscy mi
podróż. Dzięki naukom Baby przybliżył się mówią, że emanuję spokojem. Rozwinęłam
do nich Jezus. Sai Baba mówi: „Nie przydar dobrej rady i dar współodczuwania.
szedłem burzyć religii, ale wzmacniać cię
Malowanie stało się dla mnie medytacją”.
w twojej religii, byś wzrastał w niej”. Ludzie
Jadzia: „Szukałam miłości duchowej. Znauczą się tu kultury religijnej, uczą się od
lazłam miłość i bezpieczeństwo w Sai
siebie. Są dzieci, młodzież też przyjeżdża
Babie. Jestem samotna. Mam 74 lata.
na ogólnopolskie spotkania.
W 1996 roku przyleciałam tu pierwszy
Cała nauka Sai Baby polega na praktyraz i pierwszy raz w życiu przebywałam
kowaniu, na wpajaniu pięciu wartości
w takiej ciszy, spokoju. Podałam Babie list
77
z prośbą, która się spełniła. To była prośba
o przemianę dzieci, o ich powrót do Boga.
Organizuję spotkania i wyjazdy do Baby,
sprowadzam kasety dla grupy. Tęsknię za
Sai Babą i przyjeżdżam tu ponownie. Gdy
się pojawia na darszanie, czuję cudowną,
wszechogarniającą miłość”.
Grzesiu z Wrocławia: „Czytałem wszystko,
co było związane z duchowością. Poszukiwałem. Chodziłem na kursy, szkolenia.
Gdy przeczytałem o Sai Babie, to przystałem do grupy Baby. Czuję się tu bezpiecznie, spokojnie”.
Sai Baba do młodzieży:
Zawołania Sai Baby:
Życie jest wyzwaniem – podejmij je;
Życie jest miłością – ciesz się nią;
Życie jest energią – czyń z niej
właściwy użytek, nie tłum jej.
Dzień w Puttaparti kończy się
biciem w dzwony, paleniem
kadzideł, śpiewem pożegnalnym dla
odchodzącego z naszych oczu wraz
ze słońcem Sai Baby oraz dnia: „Loka
samastha sukhino bhawantu” – Niech
wszystkie stworzenia we wszystkich
światach będą szczęśliwe.
Szlachetny charakter jest tym, czego
Małgorzata Dziewięcka
potrzebujecie. Bez niego pieniądze albo
przyjaźń i majątek są bezużyteczne. Stare
przysłowie hinduskie mówi: „Kto traci
Gosia z buszu
majątek, nic nie traci; kto traci zdrowie,
sporo traci; kto zaś traci charakter, traci
wszystko”. Bóg bierze pod uwagę charakter, Fragmenty artykułu z tygodnika
„Wprost”, nr 11/2006
a nie siłę. Człowiek postrzega własne ego
jako najważniejsze w życiu. Czym jest ego
Znajomość z Gosią zaczęła się jak w fili jakie są jego cele? Ego nie ma celu ani
mowej komedii. „Szkoda, że nie mamy
radości. To tylko iluzja spowodowana uwi- samochodu, aby podjechać do domu” –
kłaniem się w pragnienie „własnego dobra”. oświadczyła szczupła blondynka oczekująca na mnie w porciku lotniczym Maun na
Misją Boga jest inspirowanie miłości.
południowych krańcach Delty Okawango.
Miłość nie ma przyczyny. Miłość jest
Powiedziałem, że możemy jechać taksówką.
istotą miłości. Nie ma ludzkiego serca, „To nie jest takie pewne. Taksówka jest, ale
w którym nie byłoby miłości. Musicie przeważnie jej nie ma, jak to w Botswanie.
Pójdziemy pieszo”.
dostrzec miłość obecną w każdym
z was. Miłość nie jest przedmiotem
transakcji dawania i brania. Miłość,
współczucie i litość to synonimy.
Miłość nie słyszy szorstkich słów,
wysłuchuje w pokoju, nie używa słów.
Mówi za pomocą współczucia, widzi
sercem, pochodzi z serca. Znajduje
radość w dawaniu. 78
W końcu zabrał nas rozklekotany automobil. Gosia wyjaśniła kierowcy, gdzie ma
nas wysadzić: „przy deszczowym drzewie”.
„Tu gdzieś mieszkasz?” – spytałem. „Tak,
po drugiej stronie rzeki. Ale mostu nie
ma, więc idziemy”. Gosia krzykiem
i gestami przywołała skądś łódkę. Czarny
chłopak podpłynął po nas dłubanką
Wiosna 2012
i przystąpiliśmy do forsowania rzeki
Okawango. Potem dojrzałem dom mojej
przewodniczki w ogrodzie.
Jak dziewczyna z Wrocławia znalazła się
w głębokiej Afryce? Dlaczego od z górą 20
lat tu mieszka? „W Europie jest gęsto, nie
tylko dosłownie, lecz także duchowo, intelektualnie. W Afryce czuję się swobodna”.
Maun, gdzie mieszka Gosia, jest starą
osadą plemienną i do dziś nie ma statusu
miasta. Małgorzata Dziewięcka tak długo
tu mieszka, tak świetnie poznała obowiązujące kanony i obyczaje tego miejsca,
że napisała dla Uniwersytetu Wrocławskiego (gdzie wcześniej była adiunktem na
Wydziale Geografii) rozprawę o transformacji afrykańskiej osady. (…)
Dlaczego Małgorzata Dziewięcka wybrała
akurat Botswanę, kraj ubogi i zacofany?
„Bo to miejsce wyjątkowe w Afryce, nie
tylko z powodu największej na świecie
populacji słoni. Tu całkiem wyjątkowo nie
istnieje potrzeba Afrykanów rozstrzygania sporów przez walkę, konieczność
pamiętania o krzywdach. W sytuacjach
konfliktowych rozmawiają, dopóki nie
uzyskają porozumienia. Dlatego czuję się
tu bezpiecznie”.
Trafiła do Botswany przez przypadek.
Po wyjściu za mąż za Alberta, studenta
architektury z Holandii, chciała się z nim
osiedlić w Polsce. Uniemożliwiło im
to ogłoszenie stanu wojennego. Pozostali w Holandii. Potem od organizacji
holenderskich wolontariuszy dostali
propozycję pracy w Botswanie: on miał
kierować brygadą budowlaną, a zyski
z tej pracy przekazywać na utrzymanie
szkoły w Maun; na nią czekała posada
nauczycielki. Po zakończeniu trzyletniego
kontraktu postanowili pozostać jeszcze
rok. Od wodza wioski otrzymali zgodę
na budowę domu. Małgorzata stworzyła
szkółkę tkactwa dla osób upośledzonych
fizycznie, a Albert zbudował centrum rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych.
– Ludzie, których raz los złączył z nami
pracą w naszym domu lub po prostu
faktem mieszkania w tej samej części wsi,
uważali nas za bliskich sobie, byliśmy
‘ich’, a oni należeli do nas – mówi Gosia.
– Oznaczało to, że wszyscy powinniśmy
być gotowi do udzielenia rady i niesienia
pomocy w trudnych sytuacjach. Nieraz
w środku nocy wieźliśmy do szpitala
chorych lub rodzące kobiety. Wspomagaliśmy starych ludzi, młodym znajdowaliśmy
pracę, dzieci uczyłam czytania i pisania,
leczyłam przeziębienia, rozpoznawałam
infekcje, uczestniczyliśmy w weselach
i chrzcinach.
Wielka przygoda Gosi nie zaczęła się
jednak w Afryce. Pomysł ruszenia w świat
narodził się już w 1978 r. Pierwszym celem
było Peru, kolejnym – Boliwia. W Peru
spotkała Rufusa Oreckiego, polskiego
misjonarza, który miał w Boliwii parafię,
a tam dom sierot dla 120 dzieci. I zaproponował jej objęcie kierownictwa tej
placówki. W republice obowiązywał wtedy
stan wyjątkowy, ale tego Gosia się nie
przestraszyła. Dom i jego pensjonariuszy
zastała w stanie opłakanym – brud, robactwo, chaos. Chodziła po mieście, zbierała
pieniądze na utrzymanie sierot. (…)
Olgierd Budrewicz
79
Chinna katha
JJŚwięty cierpi
za uczniów
Samartha Ramdas był guru Siwadżiego,
któremu od dziecka udzielał nauk duchowych. Od czasu do czasu udawał się ze
swymi uczniami do Siwadżiego, żeby
dowiedzieć się, jak mu się wiedzie i służyć
radami w ważnych sprawach. Pewnego
razu, kiedy podążał na spotkanie z Siwadźim, uczniom zachciało się jeść i pić.
Ponieważ guru odszedł już kawał drogi
naprzód, zaczęli rozglądać się za czymś,
co mogłoby zaspokoić ich głód. Zobaczyli
pole trzciny cukrowej. Nie panując nad
głodem weszli na to pole, każdy wyrwał
sobie trzcinę i zaczął ją ze smakiem jeść.
W międzyczasie nadbiegł właściciel pola
i dotkliwie pobił kijem uczniów Ramdasa.
Kiedy ci uciekli do guru, właściciel pola
także podążył za nimi i poskarżył się na
nikczemne zachowanie jego uczniów.
Samartha Ramdas przeprosił go w
imieniu uczniów, ich zaś ukarał za brak
opanowania.
Po jakimś czasie guru i jego uczniowie
dotarli do pałacu Siwadżiego. Siwadżi
osobiście wyszedł na spotkanie guru, ofiarował mu pozdrowienia i zabrał do pałacu.
Kiedy zaprowadził go do łazienki, aby
mógł się wykąpać, zobaczył blizny i pęcherze na plechach guru. Spytał go z wielką
troską:
– Swami! Co to takiego? Czy ktoś cię pobił
tak bezlitośnie?
80
Ramdas nie powiedział jednak ani słowa.
Gdy Siwadżi spytał o to uczniów Ramdasa,
ci z wielkim strachem i wstydem opowiedzieli o wszystkim, co wydarzyło się po
drodze. Siwadżiego nie zdziwiło, że plecy
guru noszą znaki pobicia jego uczniów.
Wiedział bowiem, że święci biorą na siebie
cierpienia tych, którzy ich otaczają.
Siwadżi bardzo rozgniewał się na właściciela pola trzciny cukrowej. Wysłał żołnierzy, aby wezwali go na królewski dwór.
Siwadżi spytał guru:
– Swami! Powiedz mi, jaką karę mam
wymierzyć temu człowiekowi?
Patrząc na trzęsącego się ze strachu
właściciela tamtego pola, guru spokojnie
powiedział do Siwadżiego:
– Drogi synu! Błąd popełnili moi uczniowie,
a nie ten człowiek. Chociaż są moimi
uczniami, nie potrafili zapanować na
pragnieniem jedzenia i zerwali trzcinę
cukrową bez pozwolenia właściciela pola.
To jest przestępstwo, popełnione przez
moich uczniów. To my musimy zapłacić
odszkodowanie właścicielowi tego pola.
Jako król, umórz podatek, jaki płaci on za
swoje pole.
Doskonały guru zawsze jest gotów wziąć
na siebie karę za czyny popełnione przez
swych uczniów. Samartha Guru Ramdas
wziął na siebie cierpienie pobitych uczniów.
Źródło „Sanathana Sarathi”.
Tłum. G. Leończuk