Pobierz cały plik PDF - Stowarzyszenie Sathya Sai
Transkrypt
Pobierz cały plik PDF - Stowarzyszenie Sathya Sai
Pismo dedykowane ukochanemu Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie Kochaj wszystkich, wszystkim służ Stowarzyszenie Sathya Sai w Polsce „SAI RAM” jest oficjalnym biuletynem Organizacji Sathya Sai w Polsce. Ukazuje się cztery razy w roku jako kwartalnik. Ze względu na konieczność utrzymania poprawności językowej pisma, a także z powodów technicznych zastrzegamy sobie prawo dokonywania zmian i skrótów w nadsyłanych tekstach. Wszelkie listy i artykuły prosimy kierować na adres redakcji: e-mail: [email protected] Wpłaty na prenumeratę należy dokonywać na konto wydawcy: „Stowarzyszenie Sathya Sai” ul. Osadników 29 a, 72-020 Trzebież PEKAO S.A. 58 1240 4432 1111 0000 4734 2235 Adres sekretariatu Organizacji Sathya Sai w Polsce oraz Stowarzyszenia Sathya Sai: Stowarzyszenie Sathya Sai ul. Osadników 29a, 72-020 Trzebież tel. (091) 480 86 19 Oficjalna strona internetowa Organizacji Sathya Sai w Polsce www.sathyasai.org.pl Cena 1 egz. „Sai Ram” – 8,00 zł (wraz z kosztami wysyłki) Nakład – 300 szt. Magazyn redagują: Izabela Szaniawska, Bogusław Posmyk, Iwona Piotrowska, Jarosław Karwowski. Stała współpraca: Anna Dobosz, Marta Dobosz, Maria Quoos, Ewa Serwańska. Wiosna 2012 Spis treści Od Redakcji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .4 Praktykujcie jogę i thjagę – dyskurs 15 maja 1969 r. . . . . . . . . . . . . 5 Nama sankirtan – królewska droga do zbawienia – dyskurs 19 lipca 1966 r.. . . . . . 7 Rocznica mahasamadhi Swamiego. . . . . . . . . . . . Doświadczanie Boga – od posiadającego postać do bezpostaciowego . Królewska droga do Boga . . . . . . Najlepsi uzdrowiciele to wiara i miłość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 . . . 14 . . .20 . . 24 Najważniejsza jest przemiana serca . . . . . . . . . . . . . . . . 28 Matka Sai i ja . . . . . . . . . . . . . . 33 Wieżyca w promieniach słońca, szczęścia i Sai. . . . . . . . . . . . . 37 Swami nigdy nie zawiedzie swoich wielbicieli. . . . . . . . . . . . . 39 Samasta loka. . . . . . . . . Dom współczujących serc. Jestem w domu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58 . .63 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66 Cudowne dzieci Sai . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67 Coś z wartości – byłam u Sai Baby . . . . . . . . . . . . . . . . 72 Święty cierpi za uczniów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80 3 JJOd Redakcji Niezwykły jest tekst Howarda Murpheta, jednego z najważniejszych popularyzatorów Sathya Sai na Zachodzie, „Cudowne dzieci Sai”, napisany przed 11 laty, który obecnie nabiera szczególnego znaczenia. Czy dzieci te objawią się niedługo światu? Czy będą opiekować się młodym Prema Sai? I znów przyszło lato, które dla wielu z nas oznacza urlop w Puttaparthi. Wiele osób z Polski pojechało na wielkie święto Guru Niezwykły jest też tekst Małgosi DziewięcPurnima – 3 lipca. To święto naszego kiej, geografa, wolontariusza i muzyka, Guru, to czas na pogłębienie z Nim mieszkającej w Afryce, gdzie stworzyła wewnętrznego kontaktu, gdy tego konszkołę dla niepełnosprawnych, napisany taktu nie ma już na planie zewnętrznym. przed 12 laty na zamówienie J. Giedroycia Podczas majowego XX Ogólnopolskiego z paryskiej „Kultury”. Nieopublikowany. Spotkania Wielbicieli Sai we Wieżycy To reportaż z Puttaparthi tamtych czasów. wielokrotnie przypominał o tym główny Publikujemy też fragmenty artykułu gość – Leonardo Gutter z Argentyny, Olgierda Budrewicza o Małgosi. Miłej członek 6-osobowej Rady Prasanthi, którą lektury. powołał Sathya Sai Baba. Relacja z kilku Bogusław Posmyk spotkań z nim to zdecydowanie najobszerniejszy tekst tego „Sai Ramu”, w którym dzieli się niezwykłymi doświadczeniami. Dodatkowo zamieszczamy jego artykuł z kwietniowego „Sanathana Sarathi” uzuRozszerzenie projektu pełniający to, co powiedział we Wieżycy. wodnego Największa tajemnica, jaką przekazał na koniec spotkań, to informacja, że Baba Zarząd Śri Sathya Sai Central Trust jeszcze jesienią 2010 roku zdecydował o (SSSCT) na spotkaniu z premierem stanu opuszczeniu fizycznego ciała i przez pół Andhra Pradesh, Kumarem Reddy, zaproroku nie jadł. To tłumaczy, dlaczego był tak ponował rozszerzenie projektu wodnego na wychudzony i słaby. terenie dystryktu Anantapur, zrealizowanego pod kierownictwem Sathya Sai Baby, Wspomnienia o Babie to obok relacji o dodatkowe 118 miejscowości w okręgach: z wydarzeń Zjazdu Wielbicieli Sai główny Bukkapatnam, Kothacheruvu i Puttapartemat tego numeru. Pochodzą głównie z kwietniowego „Sanathana Sarathi”, które thi i dostarczenie wody pitnej dodatkowo stu tysiącom osób. Koszty projektu, które poświęcone było rocznicy mahasamadhi, czyli opuszczenia ciała przez Babę i właśnie pokryje SSSCT to ok. 16 mln USD. Projekt wodny na terenie dystryktu Anantapur wspomnieniom. Koniecznie przeczytajcie podjęty w 1994 r. przez Sai objął 731 też mowę S. Sandweissa, autora książki wiosek. „Święty i psychiatra” (wydanej w Polsce) wygłoszoną podczas tej rocznicy. Jeśli nie przeczytaliście jej wcześniej w internecie, na stronie sathyasai.org.pl. 4 Wiosna 2012 JJPraktykujcie jogę i thjagę Fragment dyskursu Bhagawana Sathya Sai Baby wygłoszonego w Ahmedabadzie 15 maja 1969 roku. W tym wielkim zgromadzeniu są ludzie mówiący różnymi językami. Każdy rozumie tylko swój i chce, żeby mówić do niego w tym języku. Ale jest język serca, który wszyscy rozumieją i wszyscy chcieliby usłyszeć. To jest język, którym mówię, język, który płynie z mego serca do waszych serc. Kiedy serce przemawia do serca, przekazywana jest miłość bez żadnych zastrzeżeń, miłość bezwarunkowa. Cierpienia i emocje, dążenia i pomieszanie, poszukiwania i smutek – wszystkie te emocje są w swej istocie takie same u wszystkich. Czułe serca wsłuchują się w te problemy ze współczuciem i odpowiadają miłością. Bądź jak kwiat lotosu na wodzie Każdy bardzo pragnie być szczęśliwy, chce pracować mniej, a zyskiwać więcej, dawać mało, a dostawać dużo. Tymczasem nikt nie eksperymentuje z inną metodą – żeby chcieć mniej, a dawać więcej. Każda potrzeba to kajdany przeszkadzające w poruszaniu się, to kula u nogi. Młody student chodzi swobodnie na dwóch nogach. Kiedy się ożeni, staje się czworonożny! Dziecko sprawia, że ma już sześć nóg i zakres jego ruchów jest ograniczony. Im więcej nóg, tym mniejsza szybkość i tym silniej przywiera się do ziemi; wij musi pełzać. Więcej rzeczy to więcej trudności i więcej przeszkód. Nagromadzenie sof, foteli, łóżek dziecinnych, stołów, półek i antyków zagraca pokój i sprawia, że przemieszczanie się jest powolne i ryzykowne. Ogranicz wymagania, żyj prosto – oto droga do szczęścia. Przywiązanie prowadzi do smutku. Na końcu, gdy śmierć żąda, aby wszystko zostawić i wszystkich opuścić, jesteś przytłoczony smutkiem! Bądź jak lotos na wodzie – na niej, ale nie w niej. Woda jest niezbędna lotosowi do wzrostu, ale nie pozwoli on żadnej kropli, aby go zmoczyła. Świat jest areną cnoty i salą gimnastyczną dla ducha. Wykorzystuj go jednak wyłącznie w tym celu; nie nadawaj mu wyższego statusu i nie uważaj, że jest najważniejszy. Bóg będzie widzialny, gdy umożliwi to sadhana Niektórzy ludzie twierdzą, że Boga nie ma, ponieważ Go nie widzą. Mówią, że szukali nawet na księżycu, ale nie było tam śladu Wszechmocnego. Tymczasem sami są mieszkaniami, w których On przebywa. Inni jak ślepcy prowadzący innych ślepców do upadku, również powtarzają to modne hasło. Nikt nie widzi korzeni, ale one 5 są, tyle że głęboko w ziemi. Czy możesz twierdzić, że drzewa nie mają korzeni, że nic ich nie odżywia i nie podtrzymuje od spodu? Bóg żywi i podtrzymuje, choć jest niewidzialny. Mogą zobaczyć Go ci, którzy podejmą wysiłek według zasad ustanowionych przez tych, którzy wcześniej zdołali Go doświadczyć. Bóg jest jak masło w mleku – staje się widoczny, gdy skonkretyzuje go sadhana (duchowe praktyki). Nie widać również fundamentów drapacza chmur. Czy to znaczy, że stoi on na samej ziemi? Fundament tego życia leży głęboko w przeszłości, w życiach, które już przeżyliście. Budowla ta została ukształtowana przez architekturę tamtych żywotów. To, co niewidoczne, rozstrzyga o wszystkim, o ilości pięter, o wysokości i kubaturze. Skup swoje pragnienia na Bogu Bóg jest tym wielkim Niewidzialnym, tym olbrzymim Niepoznawalnym. Choć nie widzisz korzeni drzewa, ani nie wiesz, jak szeroko i głęboko znajdują się pod ziemią, lejesz wodę wokół pnia, aby mogła do nich dotrzeć. Oczekujesz, że kiedy woda dotrze do tych korzeni, drzewo wyda owoce. Podobnie uwierz, że jest Bóg – jako podstawa całego stworzenia, módl się doń, a On obdarzy cię obficie owocami. 6 Głównymi środkami, dzięki którym możesz odwiązać się od rozrywek, a przywiązać do Boga, są joga (zjednoczenie z Bogiem) i thjaga (wyrzeczenie). Kamy (pragnienia) należy pozbyć się dzięki thjadze – wyrzeczeniu, zaś Ramę (Boga) trzeba zdobyć jogą. Pragnienie tłumi inteligencję, zniekształca osąd, zaostrza apetyt zmysłów. Użycza przedmiotowemu światu kłamliwego powabu. Gdy pragnienie znika lub zostaje skupione na Bogu, wówczas inteligencja świeci sama z siebie jaśniejąc swym pierwotnym blaskiem. I ten blask odsłania Boga we wnętrzu i na zewnątrz. Oto prawdziwa atma sakśatkara (urzeczywistnienie jaźni). Błogosławię was, abyście odnieśli powodzenie w sadhanie. Jeśli zaś nie prowadzicie żadnej sadhany, radzę wam podjąć prostą – namasmaranę (śpiewanie boskiego imienia) połączoną z okazywaniem szacunku rodzicom, starszym i nauczycielom oraz służeniem biednym i chorym. Postrzegajcie każdego z nich jako swego iśta dewatę (wybrane bóstwo). To napełni wasze serca miłością i da wam stałość umysłu i spokój. Źródło: „Sanathana Sarathi” – czerwiec 2012 Tłum. Grzegorz Leończuk Wiosna 2012 JJNama sankirtan – królewska droga do zbawienia mający cech) i Bhawatita (poza myślami). Wychwalając cechy Jedynego, który nie posiada żadnych cech, nie można osiągnąć pełni. Jeśli sądzisz, że możesz zadowolić Boga wychwalając Jego cechy, ulegasz zwykłemu złudzeniu. Zadowolenie, jakie czerpiesz z guna sankirtanu, jest jedynie tymczasowe. Bóg nie ma żadnych cech. Wiele oddanych osób następująco wychwala cechy Boga: O Panie wszechświata! Jesteś drogi dla Lakszmi, bogini bogactwa. Obdarzasz pomyślnością tych, Oddanie to podstawa do tego, którzy przyjmują w Tobie żeby poznać Najwyższą Istotę. schronienie. Spoczywasz Oddanie jest uniwersalnym na wężu Adiseszy i jesteś lekiem leczącym chorobę narodzin i śmierci. Ono prowadzi ucieleśnieniem bogactwa człowieka do poznania wiecznej i błogości. Zniszcz, proszę, moje doczesne więzy i obdarz mnie prawdy i daje mu wyzwolenie będące najwyższym celem życia. wiecznym szczęściem. Dyskurs Bhagawana Sathya Sai Baby wygłoszony 19 lipca 1966 roku w Prasanthi Nilayam. Ludzie idą różnymi drogami bhakti (oddania), aby zdobyć łaskę Boga. Co oznacza bhakti? Słowo to pochodzi od źródłosłowu bhadż, który znaczy sewa (służba). Oznacza pierwiastek miłości. Bhadż posiada też wiele innych znaczeń. Śpiewanie boskich imion daje wieczną błogość Oddane Bogu osoby wyśpiewują Jego chwałę na cztery sposoby: guna gana, lila gana, bhawa gana i nama gana (śpiewanie o boskich cechach, czynach, myślach oraz imionach Boga). Bóg jest Gunatita (nie Ludzie wychwalają Boga jako Sesza Sajanę, Śriniwasę (Tego, w którego sercu przebywa Lakszmi), Ćidwilasę (siedzibę błogości). Kto to jest Śriniwasa? Kto to Ćidwilasa? Czy nie oznacza to wychwalania Jego cech? Wielbiciele wychwalający Pana w ten sposób mogą zyskać jedynie chwilowe zadowolenie. Podobnie też wiele oddanych osób, jak Dżajadewa i Gauranga śpiewało o lilach Pana. Dżajadewa, Gauranga, Mira i Sakkubai próbowali czerpać zadowolenie śpiewając o boskich lilach, ostatecznie jednak uświadomili sobie, że cały świat jest lilą Pana. Stworzenie samo w sobie jest Jego 7 lilą. Jak można więc wyodrębniać jedynie kilka czynów Boga jako Jego lile? Zdawszy sobie z tego sprawę, ludzie zaczęli prowadzić nama sankirtan i zaczęli doświadczać błogości. Nama sankirtan jest najwyższą postacią oddania mogącą poprowadzić człowieka do ostatecznego celu życia. Mira tak oto mówiła o swoim pragnieniu ujrzenia błogiej postaci Kriszny: Drogi! Przyjdź i pobłogosław mnie swoim widokiem. Bez Ciebie, o Kriszno, nie mogę istnieć. W dzień nie czuję głodu, a w nocy nie znam snu. Co mam powiedzieć, kiedy słowa nie wychodzą z moich ust? Przyjdź, o Panie i uśmierz to trawione ogniem serce. Ostatecznie Mira zdała sobie sprawę z tego, że dzień jest Kriszną, noc jest Kriszną... że wszystko jest Kriszną. On jest czasem. Wszystko jest Jego boską lilą [grą]. Uświadomiwszy sobie tę prawdę Mira uznała Krisznę za swego Hridajawasi (mieszkańca serca). Powiedziała, „O Kriszno, Twoją świątynią jest moje serce”. Jest wiele oddanych osób, które są zatopione w myślach o Bogu i śpiewają: O Panie, Twoja twarz jest piękna jak księżyc, a Twoje lotosowe stopy czczone są przez wszystkie bóstwa. Jesteś drogi dla bogini Lakszmi. Gdziekolwiek spojrzę, 8 znajduję jedynie Ciebie. Jesteś nawet w bocznych dróżkach i zaułkach. Widzę Ciebie jako wewnętrznego mieszkańca każdej osoby i jako ucieleśnienie błogości. Obdarzasz pomyślnością każdego, kto przyjmuje w Tobie schronienie. O, Gowindo, dawco wiecznej błogości, przyjdź szybko i ocal mnie. Duchowe znaczenie lil Kriszny Bóg jest obecny w każdej cząstce wszechświata. Po co jednak mówić o dróżkach i zaułkach, skoro cały wszechświat jest Jego lilą. Dlatego tylko na skutek swoich wyobrażeń wykonujecie guna sankirtan, bhawa sankirtan i lila sankirtan. Spośród czterech rodzajów sankirtanu, najlepszym i najwyższym jest nama sankirtan. Jest to królewska droga do zbawienia człowieka. Gdy ludzie zbierają się wspólnie i wykonują szczerze nama sankirtan, tworzą się i rozprzestrzeniają się wszędzie boskie wibracje. Kiedy Bóg przybiera jakąś postać, przybiera też jakieś imię. Podczas wypowiadania Jego imienia powinno się też rozmyślać o Jego postaci. Jest to dżapa sahita dhjana (śpiew z medytacją oraz medytacja ze śpiewem). Gopiki nie tylko śpiewały imię Kriszny, ale były także głęboko przywiązane do Jego postaci. Wszystko na tym świecie ma jakieś imię i jakąś postać. I to właśnie przywiązanie do imienia i postaci rodzi abhimanę i mamakarę (przywiązanie oraz poczucie ‚moje’ i ‚twoje’). Niektórzy ludzie wyśmiewają boskie lile Kriszny nie rozumiejąc ich Wiosna 2012 znaczenia. Podobnie, nawet dzisiaj wielu ludzi krytykuje Boga, nie rozumiejąc znaczenia Jego boskich lil. Kiedy Kriszna bawił się i tańczył z gopikami, był sześcioletnim zaledwie dzieckiem. Dlaczego mielibyśmy krytykować czyny sześcioletniego dziecka? Krytyka ta płynie jedynie z wyobraźni ludzi. Boga. Każdy doświadcza, jak słodko i błogo śpiewa się o boskiej chwale Boga. Kiedy bhaktowie odprawiają wczesnym rankiem nagar sankirtan, wówczas nawet ci, którzy nie śpiewają, przyłączają się do nich pełni błogości. Jakże wiele słodyczy jest w śpiewie! Każdy – teista (wierzący w Boga), czy ateista (niewierzący), albo Kiedyś Kriszna udał się do domu pewnej też teistyczny ateista lub ateistyczny teista gopiki i zastukał do jej drzwi, kiedy jej mąż – zapomina o sobie słuchając boskiego odpoczywał. Gopika nie odpowiedziała od sankirtanu. Sankirtan imienia Boga ujmuje razu. Ciche pukanie nie leżało w naturze serca wszystkich biorących w nim udział. Kriszny. Kiedy nie ustawał w stukaniu do Sprawia, że zapominają o sobie. Mało tego, drzwi, powiedziała do niego przez szczewszystkie boskie lile, cechy i moce Boga linę w drzwiach: można pięknie opisywać w śpiewie. Śpiewanie sprawia zadowolenie wszystkim. Jest Kriszno! Dlaczego się spieszysz? dla wszystkich królewską drogą do zbawienia. Oddane osoby, które zapominając Za chwilę otworzę. Bądź o sobie szczerze śpiewają ku chwale Boga, cierpliwy – mój mąż odpoczywa rozwijają pełną miłość do Boga. Zaprawdę Bóg staje się sługą takich żarliwych wielteraz. Poczekaj trochę. bicieli. Wielu z nich propaguje na świecie boskie moce Boga swoimi pieśniami Pomimo błagań Gopiki Kriszna nadal pukał do drzwi. Wówczas jej mąż wstał i otworzył drzwi. Był szczęśliwy widząc Ty jesteś ponad wszelkim opisem Krisznę u drzwi i w ogóle nie był rozgniei ludzkim pojmowaniem. wany. Wziął Go w ramiona i wniósł do środka. Widząc to Gopika doznała upojnej Czy można określić Twoją radości, myśląc sobie: chwałę i blask? Czekam na Twą – Aha! Mój mąż również został przemieniony. Obsypuje Krisznę swoją miłością i uczuciem. I w pełni zatopiona w myślach o Krisznie, straciła świadomość ciała. Na pozór lile Kriszny wydają się mieć naturę prawritti (doczesności, ziemskości), ale ich prawdziwą treścią jest niwritti (duchowość). Tak naprawdę, wszystkie boskie lile Boga prowadzą człowieka od prawritti do niwritti. Człowiek może zaznawać błogości śpiewając o lilach łaskę. O Panie! Posłuchaj mojej modlitwy i zbaw mnie! To Ty przywróciłeś do życia martwego syna swego nauczyciela. To Ty pokonałeś węża Kaliję, uwolniłeś Wasudewę i Dewaki uratowałeś Draupadi przed upokorzeniem. Spełniłeś pragnienia Kuczeli. Sprawiłeś, że brzydka Kubdża stała się piękna. Ochroniłeś 9 Pandawów i ocaliłeś 16 tysięcy gopik. Nie znam sposobu, by Cię opisać i pojąć. Nawet Brahma nie potrafi opisać Twojej chwały. Proszę o łaskę. a każde imię jest obdarzone boską mocą. Dlatego właśnie Bharathijowie oddają cześć kamieniom, drzewom, ptakom i nawet jadowitym wężom. Wierzą, że we wszechświecie nie ma niczego, co nie jest przeniknięte boskością. Stąd wielu ludzi wykonuje pradakszinę (chodzenie wokół), gdziekolwiek są i ofiarowuje pozdrowienia matce Ziemi. Czy jest miejsce, w którym nie ma ziemi? Jest ona wszędzie. Bóg pozostaje ponad wszelkim opisem i poza zasięgiem ludzkiego umysłu. Dlatego Wedy głoszą: Jatho waćo niwarthanthe A oto pewna opowiastka. aprapja manasa saha (Słowa i umysł odbijają się bezradnie, nie pojmując boskości). Pewnego razu lis pożyczył od ziemi pięć rupii. Kiedy wstał nazajutrz rano, ziemia Najwyższy sens wspólnego spytała: śpiewania – Oddasz mi moje pięć rupii, czy nie? Samaszti sankirtan (wspólne śpiewanie) Lis zaczął biec, aby uciec od ziemi. Biegł ma moc, która sprawia, że serce rozkwita. dzień i noc, aż dotarł do odległego lasu. Poszerza horyzonty umysłu i szerzy Wówczas zasnął spokojnie, myśląc: ‘Teraz boskie wibracje na całym świecie. Stąd też ziemia nie będzie mi zawracać głowy, mogę wspólny śpiew jest najszlachetniejszym ze sobie spokojnie odpocząć’. Kiedy jednak wszystkich działań duchowych. Praktykę rano wstał, ziemia spytała: tę zapoczątkował Guru Nanak. Rozpoczął ten rodzaj śpiewu, w którym każdy może – I co, kiedy masz zamiar oddać mi moje dołączyć i śpiewać unisono. Jedynie dzięki pięć rupii? takiemu śpiewowi człowiek może osiągnąć Ziemia to także postać Boga i jest obecna wyzwolenie. Wielcy święci, tacy jak Kabir wszędzie, jak Bóg. Dlatego właśnie Wedy Das, Tulsi Das i Ramdas osiągnęli wyzwolenie dzięki nama sankirtanowi. Olbrzymia mówią: Sarwatah panipadam tat sarwathokśi siromukham, sarwatah srutimalmoc tkwi w nama sankirtanie. loke sarwamawruthja tiszthati (Rękami, Ludzie mogą mówić, że Bóg nie ma postaci, nogami, oczami, głową, ustami i uszami jednak z pewnością ma On imię. Imię przenikającymi wszystko, Bóg przenika Boga nie oznacza wszakże jedynie Ramy, cały wszechświat). Kriszny, Gowindy itd. Samo słowo Bóg jest Jego imieniem. Ludzie mówią, że Bóg Śpiewanie dowolnego imienia Boga nie ma imienia ani postaci, jednak w tym obdarza błogością wszechświecie nie istnieje nic, co nie Kiedyś matka ziemia poprosiła Pana miałoby imienia i postaci. Nawet atom ma Narajanę: nazwę i postać. W jaki sposób mikrokosmos może stać się makrokosmosem, jeśli – Swami, mogę nieść ciężar dowolnej liczby nie ma jakiegoś imienia i jakiejś postaci? grzeszników, ale nie tych, co nie śpiewają Każda postać wiąże się z jakimś imieniem, Twojego imienia. Dlatego zechciej pokazać 10 Wiosna 2012 wszystkim drogę do wyzwolenia poprzez śpiewanie boskiego imienia. pozdrowienia Temu, którego imię jest siłą życiową tych dwóch mantr. Walmiki napisał Ramajanę złożoną z jednego krora (10 mln) ślok (wierszy). Chciał podzielić te śloki równo pomiędzy trzy światy. Rozdał w ten sposób każdemu ze światów po 3,333,333 wierszy. Gdy zakończył rozdawanie, pozostała jedna śloka. Powstało pytanie, jak podzielić na trzy części tę jedną ślokę. Składała się ona z 32 liter. Walmiki obdzielił każdą z lok (światów) dziesięcioma literami. Pozostały jednak 2 litery. Jak podzielić te dwie litery pomiędzy trzy światy? Wisznu powiedział wówczas matce Ziemi: Madhawa mantrą jest “Om Namo Narajanaja”, a sylaba ‘ra’ jest jej siłą życiową. Jeśli zabierzemy ze słowa Narajana sylabę ‚ra’, stanie się ono słowem najana, które jest pozbawione znaczenia. Podobnie, Śiwa mantrą jest „Om Namah Śiwaja”. Jeśli zabierzemy z niej sylabę ‚ma’, otrzymujemy naśiwaja, co oznacza niepomyślny. Kiedy jednak połączy się te litery – ‘ra’ i ‘ma’ – dają one boskie imię Rama, któremu ofiarował swe pozdrowienia Thjagaradża. – Kiedy Walmiki rozdzielił 10 mln ślok swojej Ramajany pomiędzy wszystkie trzy światy, pozostały mu dwie litery. Litery (sylaby) te to: Rama, Kriszna, Hari, Hara, Śiwa, Sai itd., które są wspólną własnością wszystkich trzech światów (głośne oklaski). Te dwie litery oznaczają jedność na tym świecie, który jest dwoisty. Naturą tego świata jest dwoistość. Istoty ludzkie nie mogą dojrzeć rzeczywistości z powodu swojej dwoistości. Człowiek o dwoistym umyśle jest na wpół ślepy. Jest pod wpływem tak wielkiego złudzenia, że na jedno i to samo pytanie odpowiada czasami ‘tak’, a czasami ‘nie’. Ci, co śpiewają boskie imiona, mogą pokonać tę dwoistość i uzyskać zbawienie. Dotyczy to także boskich imion Jezus i Allach. Dlatego człowiek powinien ciągle śpiewać boskie imię Boga. Thjagaradża tak śpiewał: Nie ma nikogo na tym świecie, kto nie śpiewałby w taki czy inny sposób boskiego imienia. Wielu ludzi ma dzieci lub przyjaciół, którzy noszą boskie imiona – Rama, Kriszna itd. Wymawiają to boskie imię wołając: „Chodź, Ramo, chodź, Kriszno”. Bóg ma niezliczone imiona i nieskończenie wiele postaci. Możesz śpiewać którekolwiek z Jego imion i zbawić swe życie poprzez nama sankirtan. Możesz opisywać Boga na dowolną ilość sposobów, jednak da ci to tylko chwilowe zadowolenie. Jedynie śpiewanie Jego boskiego imienia daje wieczną błogość. Jakaż może być większa pokuta, niż to, aby na twym języku ciągle tańczyło boskie imię? Jedynie śpiewanie boskiego imienia jest prawdziwym tapasem (pokutą), prawdziwą tirthą (miejscem pielgrzymki) oraz kszetrą (świętym miejscem). Dlatego nama sankirtan jest najważniejszy w życiu człowieka. Śpiewaj więc boskie imię i zbaw swoje życie. O Panie! Jak mogę rozstrzygnąć, kim (Bhagawan zakończył orędzie bhadźanem naprawdę jesteś – czy jesteś Siwą czy „Hari bhadźana bina sukha śanthi nahin…”) Madhawą? Litera ‘Ra’ jest siłą życiową Źródło: „Sanathana Sarathi” – maj 2012 Tłumaczenie: Grzegorz Leończuk Madhawa mantry, a litera ‚Ma’ siłą życiową Śiwa mantry. Ofiarowuję 11 Sathya Sai Aradhana Mahotsawam JJRocznica mahasamadhi Swamiego Trzydniowe uroczystości Śri Sathya Sai Aradhana Mahotsawam odbyły się w Prasanthi Nilayam 23-25 kwietnia br. Ich celem było oddanie czci Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie z okazji pierwszej rocznicy Jego mahasamadhi. Wzięła w nich udział wielka liczba wielbicieli. Samadhi (grobowiec) Bhagawana przybrano świeżymi kwiatami, zaś po jego prawej stronie ustawiono piękny fotel Bhagawana. Od postaci do bezpostaciowego Uroczystości rozpoczęło rankiem 23 kwietnia nabożeństwo do Pana Ganeszy. Potem odbyło się seminarium na temat: „Doświadczanie boskości – od postaci do bezpostaciowego”. Mówcą, który przedstawił ten temat, był dr Samuel Sandweiss, psychiatra z USA oraz autor trzech słynnych książek, który powiedział m.in. „Moje rozumienie bezpostaciowego jest takie, że jest to nieskończona cisza, wieczny spokój, pustka pragnień, czysta miłość, która jest wszystkim”. (Przemówienie jest w numerze). Następnym mówcą był swami Suddhananda Giri, mnich i uczeń Paramahamsy Joganandy, skarbnik towarzystwa Jogoda Satsanga. Mówca zwrócił uwagę, że Boga nie da się ograniczyć do żadnej postaci, jest On bowiem wszechprzenikający. 12 Wezwał wszystkich do uzmysłowienia sobie Boga we własnym wnętrzu poprzez miłość i wiarę. Po południu przemawiał Śri Dżajaraman z aśramu Ramany Maharsziego, który stwierdził, że człowiek, aby doświadczyć bezpostaciowej boskości, musi osiągnąć ciszę, usuwając z umysłu negatywne uczucia. Przypomniał osobistą rozmowę z Bhagawanem, którego poprosił o balam (siłę), a On odparł: – Atma to balam. Pielgrzymka do siebie i pieśni oddania Po przemówieniach wystawiono przedstawienie pt. „Pielgrzymka do siebie” ukazujące, jak Bhagawan inspiruje bhaktów dokonując cudownych uzdrowień i przemian ludzi po odejściu z ciała fizycznego. Sztuka oparta na rzeczywistych zdarzeniach, wystawiona przez młodzież z Odishy pokazywała, że Bhagawan nigdzie nie odszedł, że nadal przebywa w sercach swoich wielbicieli. Wszystkie serca na placu Sai Kulwant zalał 24 kwietnia potok wspomnień o Bhagawanie, kiedy studenci Uniwersytetu Sai złożyli hołd Bhagawanowi przedstawieniem „Guru Wandana” (Pozdrowienia dla guru). Zaśpiewali z całego serca pieśni przeplecione komentarzem i filmami ukazującymi wspaniałość awatara Sai. Wiosna 2012 „Cud czystej miłości” Potem wystąpił Śri W. Sriniwasan, indyjski przewodniczący Organizacji Sai, który zapewnił, że boskie zadanie Bhagawana będzie nadal prowadzone z pomocą Jego wielbicieli. Powiadomił, że czwarta filia Uniwersytetu Sai, w Mudenahalli, została zatwierdzona przez rząd Indii. Dodał, że wkrótce zaczną się prace nad przedsięwzięciem wodnym, mającym zapewnić wodę pitną 118 wioskom okręgów Puttaparthi, Kothacheruwu i Bukkapatnam. Koszt – 800 mln rupii. Następnie gubernator stanu Andhra Pradesh, śri E.S.L. Narasimhan, ogłosił pojawienie się drukiem książki „Cud Czystej Miłości” napisanej przez dr G. Wenkataramana, byłego prorektora Uniwersytetu Sai. Dr Wenkataraman podkreślił, że nic nie może równać się z siłą czystej miłości, czego przykłady dawał Bhagawan. Gubernator złożył z czcią jeden egzemplarz tej książki u samadhi Bhagawana, a potem zwrócił uwagę na to, że Bhagawan to wcielenie Najwyższego Bytu, który jest odwieczny. Opisując olbrzymie przedsięwzięcia na rzecz biednych i potrzebujących, gubernator stwierdził, że agencje rządowe powinny naśladować wzór dany przez Bhagawana. On sam przybył do Puttaparthi jako osoba oddana Bhagawanowi, nie zaś jako gubernator. Tegoż dnia przeprowadzono też Narajana sewę – na stadionie Sai, gdzie tysiącom ludzi z pobliskich wiosek ofiarowano jedzenie i ubranie. Równocześnie w Prasanthi Nilayam rozdawano wszystkim bezpłatne posiłki. Po południu odbyły się dwa urzekające koncerty. Z pierwszym wystąpiła słynna śpiewaczka Bombaj Dżajaśri śpiewająca zarówno muzykę karnatyjską, jak i hindustani. Natomiast Ajan Ali Khan oczarował słuchaczy recitalem na instrumencie sarodu. Końcowe mowy i pieśni oddania Trzeciego dnia, po południu, wygłoszono dwa przemówienia związane z tematem seminarium. Pierwsze wygłosił Śri Sai Giridhar, naukowiec z Uniwersytetu Sai. Stwierdził, m.in., że Sathya Sai Baba wcielił się w kalijudze, aby ustanowić prema dharmę – dharmę miłości. G. Wenkataraman zwrócił uwagę na to, że ograniczanie Bhagawana do jakiejś postaci byłoby słabością i dodał, że nadszedł czas, aby szukać Go we własnym wnętrzu, a nie na zewnątrz. Podkreślił, że Bhagawan pozostawił ludzkości niewyczerpany skarb miłości, który może podźwignąć całe społeczeństwo. Wezwał wszystkich, aby podnieśli pochodnię premy i dzielnie szli naprzód. Wspaniałym zakończeniem uroczystości była wiązanka 9 pieśni oddania, nosząca nazwę Premaradhana (ofiara miłości) – zaśpiewana przez młodzież i wielbicieli z Zachodniego Bengalu, którzy swym żarliwym występem napełnili całe otoczenie miłością Sai. Źródło: „Sanathana Sarathi”, maj 2012 13 Przemówienie JJDoświadczanie Boga – od posiadającego postać do bezpostaciowego Wystąpienie dr. Samuela Sandweissa podczas seminarium pt. „Doświadczanie Boga – od posiadającego postać do bezpostaciowego” towarzyszącego obchodom rocznicy mahasamadhi Swamiego. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być tu dzisiaj z wami – z rodziną Swamiego świadomą jego obecności, odczuwającą jedność w jego miłości. Temat seminarium daje mi 14 możliwość podjęcia rozważań o wszechobecności Swamiego. Wszechobecność oznacza, że jest on zawsze z nami, zawsze nas prowadzi i chroni oraz że możemy być z nim w jego różnych formach lub w postaci bezforemnej zawsze, gdy tylko zwrócimy się do niego. Swami może objawić się nam w dowolny sposób zgodnie ze swą wolą. Swami opuścił swe fizyczne ciało, lecz nadal jest z nami w wielu aspektach: w snach, wizjach, w postaci wibhuti, w swoich objawieniach i w naszym poczuciu jego obecności. W swej kosmicznej formie przejawia się we wszystkich istotach, a także w sposobach oddawania czci we wszystkich religiach i obrzędach na świecie. A jego aspekt bezforemny? W moim rozumieniu bezforemność to nieskończona cisza, odwieczny spokój, brak pragnień i przywiązań – czysta miłość, która jest wszystkim. Swami dał nam to, czego uczeni szukali od lat – teorię obejmującą wszystko, zawierającą się w jego stwierdzeniu o adwajcie, Wiosna 2012 niedwoistości: Wszystko jest niczym, nic jest wszystkim. Według mnie, to niepojęte stwierdzenie mówi, że nie istnieje żadne rozdzielenie – istnieje tylko jedno i to jedno obecne jest wszystkim; to jedno jest miłością. Miłość jest podstawą, przyczyną wszelkich przyczyn. Oto wgląd w istotę stworzenia i ścieżka wiodąca do spokoju. Pewnego razu Swami opisał mi ten stan mówiąc: Wszystko wypływa z ciebie, a następnie dodał: a gdy wszystko wypłynie, wskakuje tam Swami – i włożył palce do mojej kieszonki. Swami nie tylko zapewnia, że jest obecny zawsze, gdy się do niego zwracamy, ale także mówi nam, po co jest z nami – aby obudzić nas ze snu, z przywiązania do ciała fizycznego i do świata zmysłów, aby nasza świadomość wzniosła się w sferę jedności z nim. W sferę czystej miłości. Przybywa, aby pomóc nam uświadomić sobie, że: Istnieje tylko ten, kto postrzega zarówno stan snu, jak i jawy. To jest Ja. Rozpoznaj to Ja i wiedz, że Ja jest tożsame z Bogiem. Swami przychodzi pomóc nam odkryć prawdę, że jaźń jest Bogiem, zgodnie ze słowami bhadżanu: Jestem Bogiem, jestem Bogiem, nie różnię się niczym od Boga. Jestem miłością. Jestem prawdą. Jestem odwiecznym spokojem. Jestem sat-ćit-ananda-swarupą. Swami nie tylko mówi nam, dlaczego boskość jest w nas zarówno w tym, co posiada formę, jak i w tym, co bezforemne, ale także naucza, jak do niej dotrzeć. Poznanie Ja (swej boskiej jaźni) można osiągnąć tylko drogą wzmożonej praktyki duchowej pozbawionej gniewu, zazdrości i chciwości. Pozbywanie się gniewu, zazdrości i chciwości – oczyszczanie umysłu przez realizowanie dharmy – praktykowanie miłości, to najważniejsza dyscyplina duchowa uzewnętrzniająca naszą boską jaźń. Kiedyś Swami zapytał mnie, czego pragnę. Odpowiedziałem: „Ciebie, Swami”, nie wiedząc dokładnie, o co mnie pyta. Wiedziałem tylko, że przebywanie ze Swamim było dla mnie źródłem najwyższego szczęścia. Weź mnie, jestem twój – powiedział Swami wyciągając ręce, jak gdyby chciał objąć wszechświat. – Ale kim jestem? Nie jestem tym ciałem: tymi uczuciami, myślami i tym umysłem. Nie jestem intelektem ani błogością. Więc kim jestem? Tak. Kim jestem? – oto pytanie stanowiące temat dzisiejszych rozważań. Odpowiedzią na to pytanie jest wszechobecna miłość Swamiego. Kierując się do niego, praktykując jego przesłanie miłości i służby, zagłębiamy się w nim. Swami mówi: Kochaj wszystkich tak, jak kochasz mnie i wtedy uświadamiamy sobie, że odpowiedź na pytanie: „Kim jestem?” brzmi: So-ham, so-ham, so-ham – jestem nim, jestem nim, jestem nim. 15 Wszechobecność Najintensywniej doświadczyłem wszechobecności Swamiego podczas wykonywania pracy dla Niego. Na przykład, razem z moją żoną Sharon przez ponad 38 lat prowadziliśmy w naszym domu ośrodek Sai. Podejmowanie przez te wszystkie lata religijnych, edukacyjnych i służebnych działań wywarło ogromny wpływ na moje życie wewnętrzne. Jednego z moich przyjaciół tak bardzo ujęła miłość Swamiego, że przylgnął do jego stóp i błagał: „Swami, tak bardzo cię kocham! Pragnę, abyś został wyłącznie moim Swamim, tylko dla mnie”. Swami odparł: Jestem tylko twoim Swamim. Jestem osobistym Swamim każdego. Nie tylko uważałem, że ta udręczona dusza to Swami, ale miałem także dziwne wewnętrzne uczucie, że ten człowiek jest Swamim. W jednej chwili doświadczyłem cudownej przemiany moich uczuć i myśli. Polubiłem tego człowieka! Chciałem być w jego obecności. Spojrzałem mu głęboko w oczy, aby dowiedzieć się, czy ujrzę w nich spojrzenie Swamiego i uznałem, że je zobaczyłem. Popatrzyłem na jego niekształtne usta próbując dostrzec w nich uśmiech Swamiego i stwierdziłem, że go ujrzałem. Chciałem sprawić, żeby ten człowiek uśmiechnął się. Chciałem zrobić dla niego wszystko, co możliwe. Pewnego dnia, gdy byłem jeszcze młodym psychiatrą, wezwano mnie, abym obejrzał pacjenta na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. Był to wychudzony, mizernie wyglądający człowiek w średnim wieku, którego zabrano z ulicy. Nie kąpał się od wielu dni, był niechlujnie ubrany, brudny i wydzielał okropny zapach. Co można zrobić z takim człowiekiem? Rezultatem wspominania Swamiego było przypomnienie sobie jego nauk o satji, dharmie, śanti, premie i ahimsie. Pragnąłem, aby ten pacjent miał spokój. W żaden sposób nie chciałem go lekceważyć. Gdy codziennie przychodziłem, żeby go zobaczyć, czułem, że otrzymuję darszan Swamiego. Wspominanie Swamiego przemieniło mnie w moją prawdziwą jaźń. Ponad 70% powierzchni jego ciała pokrywały szpetne blizny po poważnym poparzeniu. W miejscu, w którym wcześniej na jego twarzy znajdował się nos, można było zobaczyć tylko dziurki. Jak mogło dojść do tej transformacji? Gdy umysł kieruje się w stronę mistrza, to czy wówczas dostrajamy się tylko do pamięci o nim, czy do niezwykłej mocy istniejącej ponad umysłem, która może przeobrazić zniewolenie w wolność? Zastanawiałem się, jak może on znosić życie w takim ciele. Chciałem wyjść. Wówczas przypomniałem sobie: „To musi być Swami”. Pomyślałem, że gdyby Swami przyszedł do mnie, mógłby to zrobić w taki właśnie sposób, aby pokazać mi moją słabość – niezdolność dostrzegania go w każdym. „Mój Boże, to musi być Swami” – pomyślałem. 16 Ta historia o mocy płynącej ze wspominania mistrza nie musi świadczyć o naszym połączeniu z boską energią. Jednak osiągnięcia wielbicieli Swamiego uwznioślonych jego miłością, są wielkie i wspaniałe. Ich ekspresja miłości to mocny dowód na to, że jesteśmy zharmonizowani z czymś wszechpotężnym i wykraczającym ponad umysł. Wszyscy wiemy o świątyniach leczenia świadczących darmową opiekę Wiosna 2012 kardiologiczną, neurologiczną, ortopedyczną, okulistyczną itd. Wiemy, że 11 milionów ludzi z biednych, dotkniętych suszą regionów Indii otrzymuje codziennie za darmo czystą wodę do picia. Znamy wspaniały Uniwersytet Sai, który zapewnia bezpłatną edukację tysiącom znakomitych studentów. Instytucje miłości Swamiego rozkwitają nie tylko w Indiach, lecz na całym świecie. Znamy nagradzane przedsięwzięcia, takie jak założona przez Victora Kanu w Afryce w Zambii „Miracle School” (Szkoła Cudów), gdzie dzieci będące chuliganami stały się wzorem pod względem charakteru i efektywności w nauce. Inne przykłady takiej działalności to medyczne obozy w Rosji i w innych krajach, grupy szybkiego reagowania wysyłane na tereny występowania klęsk żywiołowych, jak powodzie i trzęsienia ziemi, akcje rozdawania żywności i ubrań organizowane na całym świecie, czy oparte na wartościach ludzkich programy edukacyjne powstające na całej kuli ziemskiej. Swami zapewnia nas, że nasza więź z nim trwa ponad umysłem i ponad tym, co śmiertelne . To bezpośrednie połączenie z boskością poza czasem i śmiercią. Jesteśmy instrumentami jego miłości. Boskość Swamiego najwyraźniej wyraża się w mądrości jaką nas obdarza. W dyskursach i książkach Swami przybliża nam życie awatarów Ramy, Kriszny i innych opowiadając o nich w pierwszej osobie. Wyjaśnia duchowe teksty, jak Gita, Mahabharata i Bhagawata w interesujących szczegółach i w nowym ujęciu, nie wspominając już o wspaniałych naukach zawartych w serii Wahini i wielu innych pozycjach. Wszystkie przynoszą niespotykaną klarowność zrozumienia i ujawniają boskość Swamiego. Swami wyjaśnia większość ezoterycznych pojęć – czakry, kundalini, mantry, medytacja, pranajama, lecz najważniejszą praktyką duchową, jak mówi, jest cnota. To praktyka miłości podtrzymuje dharmę i przynosi wszystkim szczęście. Swami tłumaczy, w jaki sposób dharma oczyszcza umysł i uwzniośla społeczeństwo. Najdrobniejsze nieczystości umysłu wychodzą na jaw, gdy działamy wspólnie, służąc innym bez przywiązania do rezultatów naszych działań. Zwracając się ku wnętrzu rozpoznajemy, a następnie uwalniamy się od egoizmu, ego, żądzy, gniewu itd. Umysł dociera do serca, gdzie odnajduje miłość i błogość. To ścieżka prowadząca do doskonalenia kultury i do pokoju na świecie. Obecnie wciąż dzieją się liczne cuda i wielu z nas, pracując w imię Swamiego, bezpośrednio ‘odczytuje’ jego wskazówki. Osobiście najsilniej doświadczyłem jego wszechobecnego prowadzenia w następującym zdarzeniu, które zaczęło się 29 lat temu – i nadal trwa. 17 Na początkowym etapie naszej relacji Sai Baba powiedział mi, że przyjdzie do mnie podczas mojej praktyki psychiatrycznej. Myślałem, że być może umożliwi mi głębsze zrozumienie tego, jak to się dzieje, że wcielanie w życie cnót i wartości ma zdecydowanie większy wpływ na nasz rozwój emocjonalny niż tylko ogólne ich pojmowanie przez psychiatrię na Zachodzie. Wkrótce potem, w 1983 r. wydarzyło się coś niezwykłego. Moja pacjentka z Kaukazu, młoda kobieta, która wcześniej nie posiadała żadnej wiedzy o sanskrycie i nie wiedziała nic o hinduizmie, nagle, ni z tego ni z owego, zaczęła mówić w tym języku! Leczyłem Jackie przez około 10 lat, gdyż cierpiała na silne bóle głowy i ataki epilepsji. Pewnego dnia powiedziała mi, że gdy znajdowała się w stanie podobnym do snu, Sai Baba przyszedł do niej z przesłaniem w obcym języku. Na początku sądziłem, że to była jej wyobraźnia i próba zwrócenia mojej uwagi. Powiedziałem jej, żeby w przypadku powtórzenia się takiej wizyty zapamiętała obce słowa i telefonicznie nagrała na moją automatyczną sekretarkę. zdjęciach, na jej ciele oraz w jej chrześcijańskiej Biblii zaczęło pojawiać się wibhuti i amrita. Wziąłem kamerę wideo i zacząłem nagrywać. Po latach, gdy miałem czas zająć się materiałem wideo, student sanskrytu pomagał mi rozszyfrować nagrany przekaz. Jackie rozpoznała, że mówił to Swami oraz że nazywał siebie parabrahmanem – nieskończonym i nieśmiertelnym. Wnikliwe stwierdzenia z Wedanty płynęły z ust upośledzonej umysłowo, prostodusznej pacjentki z Zachodu. W pewnej chwili Jackie oznajmiła: „Powiedział mi, że jestem nim i że on jest mną. Nie wiem, co to znaczy, ale tak właśnie powiedział”. Gdy zapytałem Jackie, czy Sai Baba ją wyleczy, oświadczyła, że powiedział jej, iż nie przyszedł tutaj, aby wszystkich uzdrawiać. Sami musimy brać udział w leczeniu. „Po co tu przybył?” – zapytałem. „Przede wszystkim dla miłości” – odparła. W miarę rozwoju sytuacji coraz wyraźniej odczuwałem, że ta biedna, cierpiąca pacjentka w jakiś sposób uzewnętrznia cierpienie Matki Ziemi spowodowane naszym bezmyślnym, egoistycznym postępowaniem wyrządzającym wielką krzywdę. Oniemiałem, gdy dwa dni później odsłuchałem automatyczną sekretarkę i usłyszałem moją młodą pacjentkę mówiącą w sanskrycie, jak gdyby była uczonym. Jakie było znaczenie tego zdarzenia wykra- Ważne jest, aby pamiętać, że porzucając egoizm i małostkowość dzięki mocy czającego poza możliwości pojmowania miłości, wraz ze Swamim bierzemy udział współczesnej nauki? Jackie powiedziała, w świętej jadżni w celu zbudowania lepże to Sai Baba ukazał się jej i przekazał wiaszego świata. domości dla wyznawców. Nie tylko zapamiętała sanskryt, ale także potrafiła zapisać tekst fonetycznie, a co jeszcze bardziej zaskakujące, przetłumaczyć go. W miarę rozwoju wydarzeń, na jej 18 Dokąd stąd pójdziemy? Opisałem przypadek pacjentki mówiącej w sanskrycie jako konkretny przykład na istnienie Swamiego ponad czasem i przestrzenią oraz dlatego, że według mnie ma on znaczenie dla Wiosna 2012 nauki i naszego pojmowania świadomości i miłości. Zachęcam wszystkich naukowców do podobnego opisywania własnych doświadczeń związanych z cudami miłości, a wszystkich braci i siostry do rozpowszechniania nauk miłości i prawdy – w zgodzie z lokalnymi zwyczajami i tradycjami oraz mając świadomość, że jesteśmy instrumentami naszego nauczyciela miłości. Osobiście bardzo tęsknię za fizycznym ciałem Swamiego. Brakuje mi jego osoby, jego uśmiechu. Wylewam łzy. Lecz wypełniając służbę, od czasu opuszczenia przez Swamiego fizycznego ciała odczuwam jego obecność nawet bardziej intensywnie. Znacznie łatwiej wizualizuję go z wykorzystaniem trzeciego oka, silniej odczuwam jego obecność, postrzegam go w formie światła, czuję jego bezpieczne prowadzenie w realizacji wysiłków na rzecz szerzenia jego przesłania miłości w formie pisemnej i przy pomocy materiałów wideo. Postrzegam go w ludziach, z którymi podejmuję służbę, a także w nowych możliwościach, takich jak zaproszenie na to seminarium i przemawianie do was tutaj z okazji tak wspaniałego spotkania. Jednak jego łaskę dostrzegam przede wszystkim w tym, że pozwolił mi uwolnić się od strachu, niepokoju, cierpienia oraz od przeszkód na drodze do jego bezgranicznego spokoju. Niech twoja chwała zajaśnieje w naszych sercach jak milion słońc rozpalając ogień naszej miłości Dopóki nie staniemy się z tobą tym samym, Idźmy z twoją miłością w sercach, Z twym imieniem na ustach, Z twoją dłonią w naszej. I ręka w rękę – half save, half seva Przynośmy zaszczyt twemu świętemu imieniu i roztaczajmy miłość na świat, aby Góry dźwięczały miłością Nieba śpiewały miłość Gwiazdy jaśniały miłością Poeci tworzyli z miłością I aby wszystkie istoty We wszystkich światach były szczęśliwe Samasta loka sukhino bhawantu. Tłum. Dawid Kozioł, red. Ewa Serwańska Pewnego razu moja żona zapytała Swamiego, czy ocali świat. Odpowiedział jej: Half save, half seva – ratunek to jedna połowa, drugą jest sewa (miłość wyrażająca się w działaniu). Zatem mamy pracę do wykonania! Kończąc ściskam was wszystkich i zwracam się do Swamiego: 19 Wspomnienia o Sai Zawsze pamiętaj o Bogu JJKrólewska droga do Boga Pewnego dnia podczas tamtej podróży byłem w Abbotsbury. Miało tam miejsce spotkanie otwarte dla wszystkich. Miałem okazję usiąść nie dalej niż 10-20 metrów od miejsca, z którego Swami miał oglądać przedstawienie. Kiedy spoczął na swoim krześle pomyślałem, że to dobra sposobność, aby Mu się przedstawić. Wstałem więc i podszedłem do Niego. Nikt mnie nie zatrzymał. Dotarłem do Swamiego i dałem Mu swoją wizytówkę. Swami spojrzał na mnie i przyjął ją. Uśmiechnął się, chwycił moje dłonie i rzekł do mnie: Nieśmy wszyscy pochodnie jego nieśmiertelnej miłości. Wtedy przyłączymy się do spełnieniu Jego życzenia, aby wszystkie światy żyły w pokoju i szczęściu. Samasta lokah sukhino bhawantu. Obyśmy wszyscy – Masz wielkie szczęście. stali się najlepszym wyrazem Jego przesłania i kanałami przepływu Jego Tak, drodzy bracia i siostry, mam bezkresnej i boskiej miłości! Podczas swojej pierwszej podróży do Indii – po darszan naszego ukochanego Bhagawana, byłem w Madrasie, obecnie zwanym Chennai. Chciałem Go poznać. Zawsze myślałem, że gdybym żył 2 tysiące lat temu, odbyłbym podróż, aby spotkać się z Jezusem. Usłyszawszy o Swamim powiedziałem sobie, że muszę Go poznać. Przybyłem więc do Indii. Był właśnie w podróży i tamtego dnia miał przyjechać do Sundaram w Chennai. Przybyło co najmniej 50 tysięcy ludzi. Nikt nie wiedział, kiedy On przybędzie. Nagle moje serce zaczęło szybko bić. Pomyślałem, że mam jakiś problem z sercem. I właśnie wtedy przybył Swami. Od tamtego dnia, zawsze przed Jego przybyciem na darszany, serce zaczyna mi szybko bić. Uświadomiłem sobie, że moje serce rozpoznało Go, zanim uczynił to mój umysł. Dlatego właśnie Swami powiedział, że powinniśmy iść za sercem; zawsze poprowadzi nas ono do prawdy. 20 wielkie szczęście, macie je również wy wszyscy. Musimy jedynie zdawać sobie z tego sprawę i napełniać się anandą. Musimy skorzystać w pełni z tej sposobności i wzmóc swoją sadhanę. Najważniejszą z czynności duchowych jest wspominanie Boga. Wspominajmy Go przez cały dzień, tyle razy, ile tylko zdołamy. Wówczas będziemy żyli w ciągłej obecności Boga. Drodzy bracia i siostry, proszę, uświadomcie sobie, że mamy problem z okularami, przez które oglądamy świat. Wyrzućmy złe okulary i od dziś używajmy okularów Swamiego – okularów miłości. Patrzmy na świat oczami Swamiego. Jeśli będziemy Wiosna 2012 nosili okulary Sai, nie będziemy w stanie krytykować nikogo, bo będziemy uważać, że każdy robi to, co najlepsze, powodowany najlepszymi pobudkami. Patrzmy na świat jedynie oczami Swamiego, czujmy jedynie miłość i stwarzajmy myślami jedynie miłość. Oto królewska droga do Boga. Wieczna więź Możemy dużo służyć, możemy medytować godzinami, wykonywać pranajamę i śpiewać mantry. Ale jeśli nie pojmiemy i nie wcielimy w życie najbardziej podstawowych nauk Swamiego, nie zrobimy postępu. Do wszystkich tych działań musimy dodawać jakość Sai. Wzmóc swoją sadhanę znaczy być bardziej kochającym. Oczyma Sai będziemy widzieli wszystkich jako jedno, będziemy widzieli wszystkich jako Sai, przestaniemy krytykować swoich bliźnich i poczujemy, że wszyscy jesteśmy jednym. Jego wielbicielami. Prawdziwym bhaktą nie jest ten, kto kocha Boga. To naprawdę nie ma aż takiego znaczenia, może to być bowiem bardzo emocjonalne i powierzchowne uczucie. Prawdziwym wielbicielem jest ten, kto żyje tak, aby zasłużyć na miłość Boga. Każdy z nas otrzymał boskie dotknięcie i boskie wezwanie. To jest największy cud Sai. Na całym świecie dzieją się cudowne rzeczy. Bhagawan Śri Sathya Sai Baba zmienia wszędzie serca i umysły ludzi, z których wielu nie było na duchowej drodze. W toku tej osobistej przemiany zmieniają Ważne jest, żeby uświadamiać sobie, co to znaczy być Jego wielbicielami. Wiele, wiele żywotów temu przeprowadził On świętą uroczystość związania się z naszymi duszami. Wziął nas do siebie i powiedział: – Tak. Będę cię chronił, będę cię prowadził, zawsze będę z tobą. Ta obietnica i ta więź są nie tylko na to jedno życie; są na zawsze, na wieczność, aż obudzimy się i uświadomimy sobie, że stanowimy z Nim jedność. Teraz nasza kolej, aby Go przyjąć, stać się 21 swój sposób patrzenia oraz swoje wartości i bardziej zaczynają interesować ich potrzeby bliźnich. Zaczynają nieść pomoc potrzebującym, prowadzą osobistą sadhanę. Wszystko to dzieje się w wymiarze całego świata i to jest najwspanialszy z cudów Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Zmienia On życie milionów ludzi na całym świecie. Powiedział, że cały aśram otaczają aniołowie. Stwierdził, że kiedy Swami wychodzi na darszan, na każdego z obecnych tam ludzi zstępuje duchowe światło. Oczyszcza ono wszystkich i wszystkich napełnia boską miłością. Widział to, czego większość z nas nie widzi, a będąc prawdziwym duchowym aspirantem, powiedział prawdę o Swamim. Sai jest bezgraniczną siłą i źródłem miłości, która prowadzi miliony osób na całym świecie, aby stawały się lepszymi ludźmi, aby rozpoczęły proces samo-przemiany. Większość z nich nigdy nie przyjechała przed Jego boskie oblicze, czują oni jednak Jego obecność w swoim życiu, Jego ochronę i kierownictwo. Podobnie jak my, otrzymali to boskie dotknięcie. Chciałbym podzielić się kolejną historią, o pewnym wielbicielu Sai – bracie, który spędzał w Prasanthi sześć miesięcy w roku i zasiadał na werandzie. Kiedyś zrobił zdjęcie Bhagawanowi. Wywoławszy film zobaczył coś niezwykłego na zdjęciu. Miał sposobność pokazać je Swamiemu i zapytał Go, czym jest to, co pojawiło się na fotografii. Swami oznajmił mu, że w swojej łasce pozwolił mu zrobić zdjęcie boskiej energii, która promieniuje z niego przez cały czas. Mam odbitkę tego zdjęcia w domu. I pozwólcie, że powiem, iż jest ono cudowne. Z ciała Swamiego świeciły promienie różnej barwy, niektóre w postaci spiralnej boskiej energii. W powietrzu były też zawieszone słowa utworzone przez światło. Wiecie, że Swami porusza ręką w powietrzu tak, jakby coś pisał...i cóż, płynęły przed Nim słowa ze światła. Naszymi oczami jesteśmy w stanie widzieć tylko cielesną postać, nie możemy zaś widzieć tej boskiej energii, która przez cały czas z Niego promieniuje. Nasze oczy fizyczne nie widzą tej niewiarygodnej duchowej mocy obecnej w Prasanthi Źródło boskiej energii Kiedyś, gdy w Brazylii zaczął rozwijać się ruch Sai, istniał inny ruch duchowy, którego członkowie zaczęli się tym martwić i zazdrościć nam. Postanowili wysłać jednego ze swych przywódców do Prashanthi Nilayam. Człowiek ten był sławny w Brazylii i posiadał duchowe siddhi [moce], takie jak zdolność widzenia aury. Wysłano go więc, aby zobaczył Bhagawana i dowiódł, że Bhagawan nie jest tym, za kogo się uważa. Po powrocie do Brazylii wygłosił swoje pierwsze przemówienie na spotkaniu z udziałem 5 tysięcy ludzi. 22 Wiosna 2012 Nilayam. Ta boska moc jest tam i pozostanie tam na zawsze. Drodzy bracia i siostry, przyjeżdżajcie nadal do Prasanthi Nilayam. Nadal napełniajcie się tą niesłychaną boską energią. Możemy zapytać siebie, czy wraz z nieobecnością cielesnej postaci Bhagawana coś uległo zmianie. Pozwólcie, że powiem: wszystko się zmieniło i nic się nie zmieniło. Musimy teraz przejść od przywiązania do Swamiego mającego postać, do bezpostaciowego. Nie zapominajcie jednak, proszę, że Jego postać jest bardzo żywa w naszych sercach. Jest tam odciśnięta i udziela nam darszanu. Musimy jedynie iść w głąb siebie, a nie na zewnątrz, aby dostąpić darszanu. Co bardzo istotne, ta boska energia, ucieleśniona w pięknej postaci Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, jest również wieczna i nigdzie nie odeszła – jest wszędzie. Ta wszechmocna, wszechwiedząca, wszechobecna boska energia, która objawiła się w naszym życiu, jest najzupełniej żywa; jest wieczna. Nadal kieruje nami, ochrania nas i przejawia się w naszym życiu w jakże wielu postaciach... Wciąż słucha naszych modlitw i odpowiada na nie. Pomaga nam, gdziekolwiek jesteśmy. I nigdy nie ustanie. Stańmy się czystymi kanałami boskiej miłości Bhagawana Pozwólcie, że powiem Wam coś bardzo ważnego. Organizacja Sai jest wyrazem woli Bhagawana. Nie ma czegoś takiego, jak organizacja indyjska czy organizacja międzynarodowa – wszyscy jesteśmy jednym. Ona jest jedna w duchu i w działaniu. Jesteśmy zjednoczeni miłością Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, a naszym pragnieniem jest służyć Jego misji. Kiedy Bhagawan utworzył Radę Prasanthi, dał jej członkom boski rozkaz: „Idźcie do każdego zakątka świata i upowszechniajcie moje przesłanie”. Dzielmy się radością, którą Sai dał wszystkim. Dzielmy się ze wszystkimi Jego przesłaniem duchowego zbawienia. Oddajmy się Jego boskim, lotosowym stopom. Obyśmy wszyscy nieśli pochodnie Jego nieśmiertelnej miłości. Wtedy wszyscy wniesiemy swój wkład w spełnienie Jego życzenia, aby wszystkie światy żyły w pokoju i szczęściu. Samasta lokah sukhino bhawantu. Obyśmy wszyscy jak najlepiej wyrażali jego przesłanie! Obyśmy wszyscy stali się kanałami przepływu Jego bezkresnej i boskiej miłości! Słońce pewnego dnia może zniknąć z nieba, ale sława i chwała Bhagawana Śri Sathya Sai Baby nigdy nie zniknie. Będzie jaśniała zawsze i coraz jaśniej! Leonardo Gutter Źródło: „Sanathana Sarathi” – wydanie specjalne – kwiecień 2012 Tłum. Grzegorz Leończuk 23 JJNajlepsi uzdrowiciele to wiara i miłość Artykuł dr A.N. Safaji, dyrektora super-specjalistycznego szpitala w Puttaparthi. Tęsknię za magnetyczną, fizyczną obecnością Swamiego. Zawsze będzie z nami dzięki swojej wszechobecności, ale tęsknię do Jego fizycznej obecności. Bhagawan Baba, awatar naszych czasów, miał wobec mnie swoje plany i zacząłem służyć w Jego super-specjalistycznym szpitalu. Jako lekarz nauczyłem się ufać jedynie nauce. I wówczas w moim życiu pojawił się Bhagawan Baba, który sprawił, że krok za krokiem uświadomiłem sobie prawdy właściwe dla duchowości i religii, dla których dociekanie naukowe jest bezużyteczne. Miłość, najwyższa zasada zarządzania Również na poziomie fizycznym Bhagawan Baba stał się moim przewodnikiem i nauczył mnie podstawowych zasad zarządzania ludźmi, pieniędzmi, materiałami oraz najwyższej zasady zarządzania klinicznego, którą jest miłość. Tej bezwarunkowej miłości brakuje, niestety, w zawodzie lekarskim na całym świecie. Nie ma takiego programu nauczania, w którym zajmowano by się stosunkami międzyludzkimi w trakcie leczenia. Jedynie Bhagawan Baba wyraził tę zasadę powszechnej miłości, która przybrała kształt w Jego 24 świątyniach uzdrawiania – laboratoriach leczenia miłością. Szpitale te są nie tylko doskonałe pod względem technicznym, jeśli chodzi o ich wyposażenie, budynki, pracowników i opiekę lekarską świadczoną bezpłatnie, ale są także wyjątkowe jeśli chodzi o podejście do pacjentów, gdyż wszyscy ich pracownicy próbują kroczyć drogą troskliwej miłości. Bhagawan Baba jest zjawiskiem pełnym tajemnic. Nikt Go nie zna ani nie jest w stanie Go poznać. Możemy jedynie próbować Go zrozumieć i pojąć to, co do nas mówi. Do roku 1970 nie wiedziałem nic o Bhagawanie. Po powrocie z Iraku otrzymałem od przyjaciela Somnatha zaproszenie na obiad. W jego salonie wisiały obok siebie dwa piękne obrazy Śiwy i Śakti. Pomiędzy nimi zaś zobaczyłem zdjęcie kogoś z obfitą czupryną. Wyglądał jak hippis i wyrwało mi się z ust: – Somnath, masz tu zdjęcie jakiegoś hippisa! Co się z tobą stało? Poczuł się zakłopotany, jak również jego starsi rodzice. Spojrzeli na mnie tak, jakbym powiedział bluźnierstwo. Somnath wyjaśnił mi, że jest to zdjęcie osoby, która jest Bogiem: – Można ujrzeć w Nim Śiwę i Śakti, jeśli ma się w sobie siłę i wiarę. Kiedy spytałem, jak się nazywa, odpowiedział: – Sathya Sai Baba. Dał mi książkę w języku hindi o Babie: pierwszą część Sathyam Śiwam Sundaram. Wiosna 2012 Nazajutrz zacząłem czytać i zanim skończyłem, uświadomiłem sobie, że spóźniłem się na wykłady. Byłem wykładowcą w Ogólnoindyjskim Instytucie Nauk Medycznych w New Delhi. Zacząłem chodzić na bhadźany. W 1975 roku zarządzałem szpitalami i zaczęło mi świtać, że powinienem wykorzystać nauki z tej książki w szpitalu. Starałem się bardziej uczłowieczyć swoją pracę. nad sobą. Przyszła moja żona i powiedziała mi, że Sai rozwiąże ten problem. To Swami mówił przez nią. Przespałem się trochę. Wczesnym rankiem pospieszyłem do szpitala, aby poznać wynik posiewu kultur bakteryjnych. Był negatywny i mogliśmy operować. Zostały wykonane operacje na pięciu pacjentach i cała piątka wyzdrowiała szybciej niż przewiduje międzynarodowa średnia dla takich operacji. W ten sposób Zawsze pociągała mnie tajemnica. Należę moja wiara uległa wzmocnieniu. Doszedo ortodoksyjnej rodziny z Kaszmiru dłem ostatecznie do wniosku, że jeśli Bóg i często nie dawały mi spokoju pytania o to, istnieje, to Swami jest Bogiem. Trzeba za kim jest Bóg. Od dzieciństwa słuchałem Nim podążać bez wątpliwości, bez zaprzeopowieści z Mahabharaty, Ramajany i czania, a wówczas rzeczy zaczynają się Puran. Czułem, że to wszystko nie może same dziać. Wówczas to nie ty działasz, ale być nieprawdą. Gdy przeczytałem Sathyam On, który przejmuje twoje sprawy. Śiwam Sundaram, odniosłem wrażenie, że jest osoba, która może powiedzieć mi wszystko. I zostałem jej sługą na zawsze. Jak Swami rozwijał we mnie wiarę Do Puttaparthi przyjechałem po raz pierwszy w 1983 roku. Swami udzielił mi audiencji. Wiedział, że jestem dyrektorem Ogólnoindyjskiego Instytutu Nauk Medycznych. Nigdy jednak nie rozmawiał ze mną o tym, ale rozwijał we mnie wiarę. (…). Bhagawan powziął pomysł założenia super-specjalistycznego szpitala, ale nie wiem, dlaczego wybrał mnie. W przeddzień otwarcia szpitala sala operacyjna nie była jeszcze gotowa, w tym sensie, że ilość bakterii była bardzo wysoka. Zupełnie straciłem panowanie 25 Cudowne uzdrowienia z błogosławieństwami Bhagawana Kiedyś musieliśmy wykonać bardzo trudną operację. Pacjent był bliskim krewnym premiera stanu Andhra Pradesh. Miał atak serca. Dokonano angiografii i postanowiono o wszczepieniu bajpasu. Jednak w Londynie, gdzie przebywał, odmówiono wykonania tej operacji, bo miał słabe płuca – był nałogowym palaczem i miał jeszcze inne dolegliwości. Premier przywiózł tego pana do stóp Bhagawana i powiedział: – Dla tego pacjenta Ty jesteś jedynym schronieniem. Bhagawan powiedział Tak i poprosił mnie, abym zajął się tym. Wezwałem z New Delhi najlepszego chirurga, prof. Wenugopalę z New Delhi oraz szefa oddziału chirurgicznego. Pacjent miał też problem z żołądkiem, o czym nie wiedzieliśmy. Przybyli i zbadali pacjenta. Miał bardzo słabe płuca i cierpiał na raka okrężnicy. Jego kiszka jelito ślepe było w złym stanie i miał zatory w tętnicy wieńcowej. Wszyscy byliśmy w kłopocie. Spytaliśmy więc Bhagawana, co robić. Bhagawan powiedział, że operować powinno dwóch chirurgów. Jeden będzie operował brzuch, a drugi serce. Byłem wyprowadzony z równowagi, ponieważ pacjent miał bardzo słabe płuca, a że był pijakiem, wątroba także szwankowała. Jednak padł rozkaz Baby i chirurdzy zaczęli operować. I wierzcie mi, operacje te się udały: jedna na sercu, druga na okrężnicy i trzecia na jelicie ślepym, które zostało usunięte. Pacjent nadzwyczaj szybko wrócił do zdrowia. Potem przestał palić, rzucił picie i stał się dobrym człowiekiem. Przypadek ten został udokumentowany medycznie. Oto, co może zdziałać wiara. Wiara tamtych lekarzy w Bhagawana i bezinteresowność dokonały cudów. 26 Cud wibhuti Moja teściowa nagle zachorowała. Powiedziałem członkom rodziny żony, aby umieścili ją w szpitalu w Delhi. Powiedziałem o tym Bhagawanowi, który pozwolił mi jechać do Delhi i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Oboje z żoną odwiedziliśmy ją w szpitalu. Brzuch jej spuchł, a w jelicie grubym powstał guz. Potrzebna była operacja. Teściowa miała zaawansowaną cukrzycę i operowanie było ryzykowne. Szef oddziału chirurgicznego, ongiś mój kolega, powiedział, abyśmy byli przygotowani na wszystko. Żona miała więcej wiary w Bhagawana. Natarła brzuch matki wibhuti i z łaską Bhagawana guz się rozpuścił. Teściowa wydaliła duże ilości kału, a kiedy przyszedł chirurg, aby zaplanować operację, stwierdził, że z pacjentką jest już wszystko w porządku i był ciekaw, co się stało. Żona powiedziała, że wtarła wibhuti Sai Baby. Zaskoczyło go to i wyszedł. Następnego dnia, niestety, brzuch znowu obrzmiał. Chirurg rzekł: – Takie rzeczy nie działają, musi być operacja. zapytałem: – To dlaczego jej pan nie robi? Stwierdził, że z uwagi na ryzyko nie jest zalecana. Moja żona wzięła trochę wibhuti i znów natarła nim to obrzmienie, które zniknęło po raz drugi i więcej się nie pojawiło. Chirurg rzekł: – Coś musi być w tym wibhuti. To naprawdę działa. Jest lepsze od operacji. Ale chciał mieć pewność i powiedział: – Wyślę ją na sigmoidoskopię i prześwietlenie. Powiedziałem, że powinien to zrobić. Okazało się, że jest zupełnie zdrowa. Radiolog powiedział: – Prawdopodobnie była to mylna diagnoza. Wiosna 2012 Chirurg stał się później wielbicielem Bhagawana. Z powodu takich właśnie zdarzeń imię Swamiego zasłynęło w tym szpitalu. Wielu lekarzy podchodziło z powątpiewaniem do idei bezpłatnej i zaawansowanej technicznie opieki zdrowotnej, ale zobaczyli, że stała się ona rzeczywistością w Puttaparthi. I zaczęli tam jeździć ofiarowując swoje usługi w szpitalu Bhagawana. Przypadki uzdrowień są udokumentowane w szpitalach – każdy może to sprawdzić. Przykłady są niezliczone. On zawsze jest z nami W taki sposób Bhagawan umacniał wiarę i tego brakuje w dzisiejszym świecie. W medycynie można wiele dokonać. Zniknęła jednak wiara w Boga i wiara w miłość. Ta wiara musi zostać przywrócona. I na tym opierała się idea dwóch super-specjalistycznych szpitali, które udowadniają, że można bezpłatnie i z miłością świadczyć zawansowane technicznie leczenie na wysokim poziomie specjalizacji. Taka była moja podróż do Swamiego i podróż do Boga. Jeśli zrobisz jeden krok, Swami zrobi w twoją stronę dziesięć kroków. Miałem szczęście służyć Bhagawanowi przez 21 lat. Te 21 lat bliskości i pracy z Bhagawanem były jak chodzenie po ostrzu noża. Nie można sobie pozwolić na żaden błąd. U Bhagawana nie ma czegoś takiego jak 99,9%. Musi być 100%. Zasada medycyny zrodzona jest z miłości, ponieważ kocha się pacjenta. Nie dlatego, że ma pieniądze. Obecnie mamy czasy rozpasanej komercjalizacji medycyny znajdującej się w szponach firm ubezpieczeniowych, syndykatów sprzętu technicznego oraz innych organizacji. Szanse na to, że ludzkość będzie wierzyła w medycynę jako sztukę uzdrawiania, są znikome. Dlatego konieczne jest, aby model przekazany przez Bhagawana Babę znalazł naśladownictwo na świecie. Po to, by świat poszedł pokazaną przez Swamiego drogą miłości – wszędzie i w każdej dziedzinie życia. Dr A.N. Safaja Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło: „Sanathana Sarathi” – kwiecień 2012 27 Wspomnienia JJNajważniejsza jest przemiana serca Artykuł dr Sary Pavana, chirurga i anestezjologa. Oboje z żoną są wielbicielami Swamiego od 1980 r. W 1993 r. przeprowadzili się do Prasanthi Nilajam i od tego czasu dr Pavan służy w szpitalach Swamiego. W grudniu 1982 r. Bhagawan Baba zatwierdził plan zorganizowania pierwszego w historii Międzynarodowego Zjazdu Sai. Na miejsce spotkania wybrał Rzym, mówiąc: „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. Program ograniczania pragnień („Ceiling on Desires Programme”) był ważnym zwiastunem 60. urodzin Bhagawana. Szerzyły się pogłoski, że po tym wydarzeniu Bhagawan Baba stanie się niedostępny dla wielbicieli, a tłumy będą tak wielkie, że widoczny będzie z odległości jako czerwony punkcik! W grudniu 1982 r. dr John Hislop poprosił Bhagawana o wyjaśnienie, czy będzie mniej dostępny dla wielbicieli. Wyraził również obawę co do tego, jak ludzie na świecie rozpoznają boskość Bhagawana, skoro najważniejsi ludzie w jego Organizacji nie są znani na świecie. W październiku 1983 r. opublikowałem w Australian Sai Newsletter rozmowę między dr Hislopem a Bhagawanem. 28 Dr Hislop: Swami, krążą pogłoski, że Swami będzie oddalał się od wielbicieli po 60. urodzinach. Czy to prawda? Baba: To nieprawda. Swami będzie zbliżał się do swoich wielbicieli. Jednak na świecie zajdą poważne zmiany. Nawet wielbiciele zmierzą się z trudnościami. Będzie to jak silny wiatr rozwiewający plewy i pozostawiający tylko ziarno. Ci z niezachwianą wiarą zostaną blisko mnie. Dodam siły umysłom i intelektom tych, którzy są mi oddani. Dr Hislop: Swami, powiedziałeś, że ponad 2/3 ludzi na ziemi uświadomi sobie twoją boskość zanim opuścisz swoje ciało. Jednak nie widzimy rosnącej liczby nowych wielbicieli przybywających, by zobaczyć Swamiego. Jak to możliwe, zwłaszcza gdy misją Swamiego nie kierują ludzie mający pozycję na świecie? Baba: Swamiego zupełnie nie interesuje pozycja ludzi w świecie. Swami troszczy się tylko o serce człowieka. W odpowiednim czasie ludzie zajmujący wysokie stanowiska na świecie zgłoszą się, aby służyć Swamiemu. Wiosna 2012 Powyższa rozmowa miała miejsce ponad 25 lat temu i jest bardzo istotna. Mogliśmy bowiem zobaczyć na własne oczy ogromny rozkwit misji Sai – na skalę światową. Puttaparthi – od skromnej wioski do duchowego centrum świata i międzynarodowych rozwiązań siłowych – tworzą się podziały. Pojawienie się awatara, jego uniwersalnego przesłania miłości i pokoju, jest jak chłodna bryza w upalny dzień. Jego obecność na ziemi dała promyk nadziei milionom ludzi ze wszystkich zakątków globu. Światowi przywódcy zaczynają przyznawać Gdy toczyła się ta rozmowa, Puttaparthi się do niepowodzeń w utrzymaniu pokoju było małą wioską. Któż wtedy uwierzyłby, na świecie za pomocą świeckich sposobów że w tej niewielkiej wsi będzie świadczył bezpłatne usługi dla tysięcy ubogich super- za pośrednictwem takich instytucji, jak ONZ, której przez ponad 50 lat nie udało -specjalistyczny szpital wyposażony w najnowocześniejszą technologię, że powstanie się ustanowić trwałego pokoju. lotnisko, gdzie będą lądowały i startowały Niektórzy światowi przywódcy otwierają odrzutowce lub że w krótkim czasie się na duchowość. Najważniejsza jest przezostanie zrealizowany ogromny projekt miana serca. Przejawia się w to w ogromdostarczenia wody pitnej – przedsięwzięcie, nych zmianach, które ostatnio zaszły, np. którego nigdy nie odważył się zrealizować upadek komunizmu i apartheidu w RPA. żaden rząd. To pierwsza na świecie tego Te przełomowe zmiany rozładowały ogólrodzaju inicjatywa podjęta przez organizanoświatowe napięcie. (…) cję pozarządową. Prasanthi Nilajam rozrosło się ogromnie i wygląda teraz jak miasto. Budynki mieszkalne i usługowe zmieniły niewielką wieś Puttaparthi w międzynarodowe miasto duchowe. Wiele indyjskich i międzynarodowych programów kulturalnych weszło do kalendarza wydarzeń w Prasanthi, łącznie z obchodami Chińskiego Nowego Roku! A najważniejsze, że zbierają się tu ludzie niemal z całego świata. Dzięki Jego woli Prasanthi Nilajam zdobyło pozycję potencjalnej siedziby pierwszej na świecie „Duchowej Organizacji Narodów Zjednoczonych”. Gdy awatar zstępuje, zaczyna panować pokój W obecnej sytuacji na świecie – konfliktów, rasizmu, nietolerancji religijnej i fanatyzmu, terroryzmu, lokalnych Nie możemy określić żadnej doczesnej przyczyny stojącej za tak ważnymi zmianami. Źródłem światła, które spowija cały świat, jest awatar. Przyjaciele lub wrogowie, grzesznicy lub święci, mieszkańcy Wschodu lub Zachodu – wszyscy topnieją od ciepła tego promieniowania. Nie ma znaczenia, czy świat je rozpozna, czy też nie. Ono wciąż będzie, niezależnie od tego, w co będzie wierzył świat. Swami nigdy nie odnosił się źle do komunistów. Nazywał ich 29 tymi, którzy przyjdą do niego później. (w jęz. ang. gra słów: communist – come-you-next). Niedawno sześćdziesięciu najwyższych rangą byłych wojskowych z 17 krajów, m.in. z USA, Rosji i Wielkiej Brytanii, zwróciło się z następującym apelem: „My, zawodowi wojskowi jesteśmy przekonani, że ciągła obecność broni jądrowej w arsenałach mocarstw atomowych i nieustanna groźba zdobycia jej przez inne kraje stanowi zagrożenie dla światowego pokoju i bezpieczeństwa. Za ostateczną likwidację arsenałów musi wziąć wspólną odpowiedzialność pięć głównych mocarstw atomowych”. Oto kolejny przykład transformacji serc zatwardziałych przywódców wojskowych. A Indie, największa demokracja na świecie, mają dużo do zaoferowania w kwestii ustanowienia pokoju na świecie. Nasz ukochany Bhagawan zapewnił ludzkość, że na świecie nie będzie wojny atomowej, a nawet że głowice jądrowe „rozpłyną się w rękach” tych, którzy spróbują je uwolnić! Tak więc, osłaniając świat swoim „ochronnym boskim parasolem” przed szaleńcami mogącymi użyć broni jądrowej, awatar nieustannie dokonuje przemiany tych, którzy są ogarnięci siłami ciemności. Stopniowo przeprowadza prawdziwą i trwałą transformację milionów, gwarantując nie tylko przetrwanie planecie, ale także pomagając ludziom pozbyć się ich karmy. Swami mówił wielokrotnie, że jego sposoby działania wykraczają poza zdolność postrzegania ich przez człowieka i jego ograniczoną inteligencję. To oczywiste, że nie ma szybkiego rozwiązania dla naszych wieloletnich problemów, 30 zwłaszcza że cała góra karmy musi zostać oczyszczona. Rozwiązaniem problemów świata jest poszukiwanie w swoim wnętrzu źródła ducha Wszyscy są jednym w duchu i tylko on jest źródłem braterstwa – bezwarunkowego i niezależnego od czynników zewnętrznych. Warto zacytować list Swamiego napisany w latach 70. do studentów, a opublikowany w książce „Prema Dhara”: „Jedynie dzięki życiu w świadomości Boga możemy osiągnąć prawdziwy pokój na świecie. Bez wątpienia wielcy przywódcy tego świata niestrudzenie podejmują wysiłki na rzecz pokoju i harmonii, jednak Sai nie dostrzega żadnych oznak ich sukcesu. Jedynym sposobem jest zwrócenie się ku wnętrzu. Tylko tam można znaleźć odwieczne boskie źródło, jedyny i niezniszczalny fundament prawdziwego pokoju i szczęścia. Tym fundamentem jest Bóg – wszechobecny duch zamieszkujący serca wszystkich ludzi”. Wiosna 2012 Etapy dynamicznego rozwoju misji Sai Kilka lat poprzedzających rok 2000, jego 75. urodziny, to był czas niebywałego przyspieszenia zdarzeń związanych z misją awatara. Swami mówił wielokrotnie, że nikt nie może mu przeszkodzić, że jego zadaniem jest wybawienie całej ludzkości dzięki miłości w celu ustanowienia trwałego pokoju – nieba na ziemi. W swoim przesłaniu z okazji 65. urodzin Bhagawan oznajmił: „Zasiane ziarno jest gotowe do zbioru, potem nastąpi ogromny przesiew”. Baba powiedział grupie studentów, że jego misja jest porównywalna do startującego samolotu. Po swoich 70. urodzinach przyrównał swoją misję do samolotu poruszającego się wzdłuż drogi kołowania, od terminalu do głównego pasa startowego. Od tej chwili samolot rozpędzał się na pasie startowym, by wystartować w 75. urodziny. Powszechnie uważa się, że na zakończenie każdego millenium zachodzą poważne, globalne zmiany i nie jest zaskoczeniem, że 75. urodziny Bhagawana zbiegły się z zakończeniem drugiego tysiąclecia! Patrząc na bieżące wydarzenia niektórzy mogą sądzić, że misja, którą głosił Swami, obecnie wypełnia się z trudem. Bądźmy ostrożni przyjmując takie rozumowanie. Przynajmniej przyznajmy, że nie jesteśmy na tyle błyskotliwi, aby zrozumieć tajemnicze sposoby działania Boga, niezależnie od tego, za jak mądrych się uważamy. Dobrze jest pamiętać, że wszelkie zjawiska naturalne nie podlegają linearnym zmianom. Występują zgodnie ze wskaźnikiem zależności, czyli krzywą, na której zmiany zachodzą proporcjonalnie do ich wielkości. Dlatego możemy przewidzieć gwałtowne zmiany w nas i wokół nas dzięki tej wielkiej, boskiej pracy polegającej na odbudowie, która już osiągnęła największe tempo. Przyczyną niezrozumienia jest to, że za bardzo patrzymy na zewnątrz i widzimy, jak rozpada się wiele pozornie dobrych rzeczy materialnych. Jednak prawda polega na tym, że trwałego dzieła, dla wypełnienia którego Bóg zstąpił na ziemię, nie można zrealizować bez zniszczenia fałszywych, nierzeczywistych i nietrwałych rzeczy. Jego misja nie może upaść. Związek Swamiego z wieloma tysiącami Jego narzędzi, znanych nam i nieznanych, nie jest doczesny. Jego boska moc jak i jego sposoby komunikowania się wykraczają daleko poza naszą zdolność pojmowania i rozumowania. Dawno temu Swami powiedział wielbicielowi: „Im bliżej mnie jesteś, tym fizycznie będę dalej od ciebie!”. To jeden z Jego znaków. Swami mówi: „Gdy jestem blisko ciebie na planie duchowym, będę bardzo daleko od ciebie na planie fizycznym, ponieważ rozpoznałeś moją prawdziwą naturę. Właśnie w tym celu przybyłem! Moim głównym celem jest obudzenie wewnętrznego guru. Nie ma go na 31 zewnątrz. Misja zaczyna się od zewnętrznego guru, ale zewnętrzny guru prowadzi cię do wewnętrznego guru”. Taki jest cel misji Swamiego. Nie przyszedł, aby obdarzyć nas materialnymi przedmiotami! Ofiarował nam to wszystko, ponieważ nie jesteśmy jeszcze przygotowani na to, co naprawdę chce nam dać. Mamy wyjątkowe szczęście nie tylko znać Swamiego, jego przesłanie i misję, ale także być na pokładzie tej misji, aby ocalić jego flagowy okręt – ziemię, być jego współpracownikami, brać czynny udział w tym najbardziej poruszającym okresie w historii ludzkości – idąc i pracując ręka w rękę z Bogiem, niosąc trwały pokój i dobrobyt na całej planecie. Nie zapominajmy również, że Swami gorąco pragnął, aby te wydarzenia miały miejsce w czasie jego trzech kolejnych inkarnacji – Śirdi Sai, Sathya Sai i Prema Sai – obejmujących prawie trzy wieki. Bądźmy cierpliwi i ufajmy jego decyzji. Miłość – nasze jedyne schronienie Podróżujemy przez czas i przestrzeń na pokładzie pięknego gwiezdnego statku – Ziemi. To jedyny ‘statek kosmiczny’ wiozący cenny ładunek ludzkiego życia w przejawionej formie, która nie występuje nigdzie indziej we wszechświecie. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć zagrożenia, do jakiego doprowadziliśmy naszą Matkę Ziemię. Problem 32 jest zbyt rozległy, abyśmy się z nim zapoznali, gdyż nasze ciasne umysły wypełnia ignorancja i egoizm. Wyobraź sobie tysiąc ludzi ze wszystkich krajów, religii, kultur, warstw społecznych itd., którzy znajdują się na pokładzie statku. Statek przecieka, a wodę trzeba wybierać ręcznie przez całą dobę. Kapitan powiedział, że jest to jedynie wyjście, aby nie utonąć. Nawet bogacz z górnego pokładu, podróżujący w luksusowym apartamencie, zabierze się energicznie do pracy i będzie robił wszystko, aby pomóc utrzymać się na powierzchni. Dlaczego? Ponieważ wie, że w chwili śmierci straci wszystko. Podobnie miłość jest jedynym działaniem niosącym ratunek na tym podzielonym świecie. Konieczne jest uświadomienie sobie faktu, że w istocie jesteśmy jednością i razem utrzymamy się na powierzchni. Wszystko to, co wysoko sobie cenimy, stanie się drugorzędne w stosunku do konieczności przeżycia – dzięki jedności i świadomości, że jesteśmy jedną rodziną. Każdy podział, czyli rozbicie ludzkości, z jakiegokolwiek powodu, oznacza zdradę wobec Boga, czyli Prawdy. źródło:.radiosai.org Tłum. Dawid Kozioł Wiosna 2012 Wspomnienia JJMatka Sai i ja W poprzednich życiach musiałem chyba żarliwie modlić się o przebywanie w fizycznej obecności Boga, gdy zechce zstąpić na świat. Narodziwszy się w muzułmańskim domu i wychowany w muzułmańskiej tradycji zacząłem w wieku 16 lat poszukiwać i pytać o znaczenie i cel życia. Te duchowe poszukiwania przybrały na sile, gdy zacząłem czytać dzieła wielu wielkich mistrzów duchowych, mistyków islamu, sufizmu i nauki świętego Koranu. Poprzez czytanie i medytację błagałem wszechmocnego Allacha o pokazanie mi drogi do oświecenia. Poszukiwania prawdy Droga Matka Sai zaczęła już wówczas projektować i przekształcać myślenie tego ‚głodnego Boga’ młodzieńca o imieniu Fize. Bóg jako człowiek! Według mojego ówczesnego myślenia – to niemożliwe. Jednak wcześniej poprosiłem wszechmocnego Allacha o oświecenie i objawienie prawdy. Przez następne lata walczyłem ze swoją niewiedzą na temat wiecznej prawdy – braterstwa ludzi i ojcostwa Boga. Miłosierna Matka Sai zaczęła z wolna usuwać we mnie zasłonę niewiedzy. Swami mówi: „Jest tylko jeden Bóg i jest On wszechobecny”. Gdy ta prawda została już wpojona w mojej świadomości, kolejnym krokiem było przełożenie jej na codzienne życie. Czułem teraz, że spełnienie duszy jest już blisko. Po długim zgłębianiu nauk Swamiego zapadło we mnie postanowienie, aby odwiedzić Swamiego w Puttaparthi. W 1981 roku wyruszyłem w swoją pierwszą podróż do siedziby Swamiego wraz z grupą innych osób. Do Prasanthi Nilayam przybyliśmy rano w dzień Guru Purnima. Odbywały się akurat uroczystości w hali Purnaczandra. Był to nasz pierwszy darśan Bhagawana. Przez 30 następnych dni widzieliśmy Go przyjmującego listy, stwarzającego wibhuti i przedmioty wprost z powietrza, błogosławiącego bhaktów i udzielającego im porad. Z każdym mijającym dniem moje wątpliwości rozpraszały się zastępowane nieopisanymi uczuciami radości, zadziwienia i błogości. Czułem, że dotarłem do domu. Pojawił się stan rosnącego pokoju i szczęścia. Życie doznało dramatycznej zmiany. Sai Allach dotknął mnie i przekształcił swą miłością. Po co się bać, kiedy Sai tu jest? Moja pierwsza audiencja u Swamiego odbyła się w październiku 1983 roku. Wcześniej miałem bardzo poważny wypadek samochodowy na Trinidadzie. Pierwsze słowa, jakie miłosierny Pan powiedział do mnie podczas audiencji, brzmiały: – To ja uratowałem cię z tamtego wypadku. Dzięki łasce Sai czara mego życia jest pełna po brzegi. Kiedyś w drodze powrotnej z Puttaparthi zgubiłem torbę z naszymi paszportami i pieniędzmi na bazarze Palika w New Delhi, gdzie robiliśmy z matką zakupy. Gorączkowe poszukiwania okazały się bezowocne. Zrozpaczony chwyciłem za wisiorek stworzony mi przez Swamiego i zacząłem wielokrotnie powtarzać jego imię. Po pewnym czasie otworzyłem oczy 33 i zobaczyłem, że idzie w moją stronę jakiś mały, odziany na biało, siedmioletni chłopiec. Podszedłszy, wyciągnął ręce i spytał, czy ta torba należy do mnie. Kiedy ją wziąłem i sprawdziłem, okazało się, że jest tam wszystko, włącznie z naszymi paszportami i pieniędzmi. Kiedy spojrzałem za nim, żeby mu podziękować, jego już nie było. Popatrzyłem wstrząśnięty wybuchając płaczem, po czym upadłem na kolana i podziękowałem naszej Matce Sai za tak wielką miłość dla nas. Po cóż się bać, skoro Sai tu jest? Matka Sai jest kotwicą w najbardziej burzliwych czasach. Ma On miłość tysiąca matek i nigdy nas nie zawiedzie. Jego słowa są prawdą. Czasem możemy sądzić, że nie zwraca na nas uwagi, bądź że zbyt dużo czasu zabiera Mu rozwiązanie jakichś spraw czy problemów, w obliczu których stanęliśmy. Czasem może nam udzielić odpowiedzi, których nie możemy pojąć. Musimy jednak zawierzyć Swamiemu. Wszystkie rzeczy dzieją się zgodnie z Jego boskim planem. Obiecał, że będzie nas chronił, tak jak powieki chronią oczy. 34 Boskie prowadzenie małżeństw i dzieci Podczas naszej pierwszej rozmowy Swami powiedział mi o małżeństwie. Stwierdził: – Niech rodzice postanowią, a ja pobłogosławię. Miało to miejsce w 1983 roku. Osiem lat później odbył się ślub – 24 listopada 1991 roku. 16 grudnia Swami obdarzył nas‚ rozmową ślubną’. Bóg zawsze dotrzymuje obietnicy. Kiedy usiedliśmy, Swami wziął obrączki ślubne i położywszy na nich dłonie, powiedział: ‘Błogosławię, błogosławię, błogosławię’ i spytał: – Ile chcesz dzieci? Wypaliłem: – Swami, chcę najpierw chłopca. Powiedział: – Dlaczego chcesz chłopca? Dziewczynki są lepsze. Dziewczynki bardziej troszczą się o rodziców i szanują ich, są opiekuńcze. Wówczas przełknąłem swoją pychę i powiedziałem: – Swami, niech się stanie Twoja wola. I na świat przyszły dwie dziewczynki. Później Swami powiedział mi, uśmiechając się: – Dałem ci bardzo dobre dzieci. Moje córki mają dziś 17 i 18 lat. Są bardzo aktywne i oddane w Organizacji Sai. W szkole są uważane za wzór, co jest niewątpliwie owocem błogosławieństw Swamiego i Progamu Wychowania w Wartościach Ludzkich. Wiosna 2012 Matka Sai wpaja mi wiarę w siebie Początkowo odczuwałem wielki strach przed publicznym przemawianiem. Pamiętam, jak pierwszy raz zostałem poproszony o wygłoszenie orędzia o Swamim. Pot zalewał mi ciało. Dostałem ciężkich bólów migrenowych, serce łomotało. Modliłem się do Matki Sai o wytchnienie i prowadzenie. Podczas jednej z rozmów Swami powiedział mi z naciskiem: – Musisz mieć wiarę w siebie. Jego słowa były jak piorun, który przegnał strach i napełnił mnie pewnością siebie. Innym razem Swami spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział: – Idź i przemawiaj. Ja będę w tobie. Strach zaczął niknąć zastępowany pewnością, zaufaniem i wiarą we własne siły. Przemawiałem swobodnie. Wygłosiłem do dziś ponad 2 tysiące mów o naukach Sai – na Karaibach, w Indiach, Wielkiej Brytanii, USA, Kanadzie i w RPA. Za każdym razem, gdy jestem proszony o wygłoszenie mowy, modlę się do Niego, aby mówił przeze mnie i uczynił mnie swym narzędziem dzielenia się Jego miłością. Atma jest wieczna Byłem bardzo przywiązany do pięknej postaci mojego ukochanego Swamiego. Ten ukochany Pan, który wziął mnie za rękę i wyciągnął z czarnej rozpaczy, kierował mną i kochał mnie bezwarunkowo, postanowił opuścić swoje fizyczne ciało 24 kwietnia 2011 roku. W obecności Sai czułem się wszechpotężny i byłem zdolny wspiąć się na każdą górę i pokonać każdą przeszkodę. Trzydzieści razy z radością podróżowałem z Trinidadu do Puttaparthi – przez ponad 18 godzin, aby być świadkiem Jego boskich cudów. Zastanawiałem się, dlaczego nasz Pan postanowił usunąć swoją postać z tego świata. Teraz musimy znosić tę ogromną ciężką stratę. Kiedy przekazałem wiadomość o tym swojej żonie, poszliśmy do naszego pokoju modlitw. Całą naszą istotę przeniknęła cisza. Czy mogliśmy szczerze powiedzieć, że wszystko, czego nas nauczył, automatycznie dało nam pociechę? Dopiero po wielu tygodniach zacząłem rozumieć, że Swami mówił, że nie ma narodzin i śmierci. Atma jest wieczna i nieśmiertelna. Tym, co się rodzi, jest ciało, musi więc zniknąć z fizycznego świata. Swami postanowił przyjść w ludzkiej postaci, aby dać nam błogość swego darśanu i przemienić nas swoją boską miłością. Ludzkość na zawsze się zmieniła. 35 Nasz obowiązek Wiele razy zastanawiałem się, gdzie byłbym, gdyby nie łaska, opieka i kierownictwo Matki Sai. W jednej z rozmów spytałem Swamiego: – Bądź takim przykładem, jakim chciałbyś, aby byli inni. Czego tak naprawdę chce od nas Swami? – Ucz dzieci, pomagaj starym ludziom i odwiedzaj szpitale. „Bądź jak latarnia na tle nieba, promieniująca miłością i światłem. Oto, co możesz zrobić dla Swamiego”. Podczas innej rozmowy, kiedy byłem już starszy, powiedział: – Masz za dużo przyjaciół. Uczyń Boga swoim jedynym przyjacielem. Matka cię opuści, przyjaciele cię opuszczą, ale Sai nigdy cię nie opuści. Kiedy obchodzimy i upamiętniamy dzień mahasamadhi Bhagawana, przypomnijmy sobie wszyscy, że nasza misja się rozpoczęła. Sai powiedział: – Jaką służbę powinienem wykonywać? Jestem od 30 lat nauczycielem Wychowania w Wartościach Ludzkich. Naszym obowiązkiem jest dzielenie się tą boską miłością i rozpowszechnianie tej boskiej miłości wieloma drogami, jakie Organizacji Sai przyznał Swami jako nasz boski woźnica. Powinno nam przyświecać hasło: „Służenie człowiekowi jest służbą Bogu”. Jeszcze raz należy przypomnieć, że „Ręce, które niosą pomoc, są świętsze od ust szepczących modlitwę”. A od czego się to zaczyna? Jak zaleca Swami – od rodzinnego satsangu. To jest to podstawowe miejsce wpajania wartości ludzkich naszym dzieciom po to, by mogły stać się przykładnymi obywatelami i ambasadorami Jego boskich nauk. Przyszłość świata leży w rękach rodziców i nauczycieli. Aby zaprowadzić pokój na świecie musimy najpierw zaprowadzić pokój w sobie. Musimy wszyscy stać się czynnikami zmiany, pokazującymi innym wartości Sai. Ze wszystkich zdobyczy tego świata najważniejszą jest charakter. Jeśli będziemy mieli charakter, wszystko inne będzie nam dodane. Jak powiedział Mahatma Gandhi: 36 – Będę cię ochraniał, tak jak powieki chronią oczy. Prowadźcie moje dzieło, moi kochani wielbiciele. Wasz oddech będzie niósł zapach kwiatów nieba, wasz przykład będzie anielski, wasza radość będzie moją radością”. Niech Pan Sai zawsze kieruje naszymi krokami! Niech moc Sai zawsze nas chroni! Niech miłość Sai zawsze daje nam pociechę i niech Pan Sai niesie nas zawsze na swej dłoni! Fize Mohammed Źródło: „Sanathana Sarathi” – wydanie specjalne, kwiecień 2012 Tłum. Grzegorz Leończuk Wiosna 2012 XX Ogólnopolski Zjazd Wielbicieli Bhagawana Śri Sathya Sai Baby oraz II Spotkanie Regionu 73 JJ Wieżyca w promieniach słońca, szczęścia i Sai Już po raz dwudziesty spotkaliśmy się, aby oddać cześć awatarowi naszej ery, pogłębić naszą wiedzę i przyspieszyć drogę duchową, na którą wstąpiliśmy. W związku z jubileuszem cofnijmy się o 20 lat do pierwszego spotkania, które odbyło się w 1993 r. w Turawie koło Opola. Przyjechało 60 osób, a gościem był Bernhard Gruber – koordynator Północnej Europy, który w swym wystąpieniu zachęcał do utworzenia Organizacji Sai w Polsce, co wkrótce się dokonało. (Od 1992 r. istniało już Stowarzyszenie Sathya Sai). Jego wypowiedź na tym spotkaniu została zamieszczona w pierwszym 10-stronicowym numerze „Sai Ramu”, który został przygotowany w Białymstoku. Ten „Sai Ram”, podobnie jak kolejne, dostępny jest na stronie Organizacji Sai w Polsce: sathyasai.org.pl w dziale: Publikacje. Drugi zjazd odbył się w Ryni pod Warszawą i przyjechało już 130 osób. Trzeci odbył się we Wrocławiu, a czwarty w Gdańsku-Sobieszewie, gdzie zjazdy odbywały się najczęściej. Tam odbył się też dziesiąty zjazd, który był zdecydowanie najliczniejszy – przyjechało blisko 400 osób. Na XX Spotkanie w Wieżycy w woj. pomorskim przyjechało w dniach 3-6 maja 2012 roku ok. 200 osób. Było to jednocześnie spotkanie Regionu 73, do którego obok Polski należą: Litwa, Łotwa, Estonia i Finlandia. Głównym gościem zjazdu był Leonard Gutter z Argentyny, należący do 6-osobowej Rady Prasanthi, ciała kierującego Organizacją Sai. To pierwszy członek Rady goszczący w Polsce. Odbyło się z nim kilka spotkań, z których relację zamieszczamy w tym numerze. Leonard tchnął w polską społeczność Sai ducha prawdziwego oddania i zadziwił wszystkich niezwykłą i bardzo skuteczną działalnością Organizacji Sai w Argentynie. Drugim gościem zjazdu był Droeh Nankoe, Hindus mieszkający w Holandii i znany na świecie muzyk prezentujący w wielu krajach kulturę i muzykę Indii, a także przesłanie Sai. Wcześniej występował w ramach międzynarodowych spotkań młodzieży „Sai Vision” w Centrum Kultury w Gdyni, wraz z rewelacyjną Anetą Kacurkową z Macedonii i młodzieżowym LASA Band. Tu zaprezentował bhadżany w najlepszym wykonaniu i, podobnie jak Leonardo, pokazywał, co to znaczy być prawdziwym wielbicielem Sai. Przed występem powiedział. „Jesteśmy jednością. Teraz nadszedł czas pracy dla Swamiego, który jest nieustannie z nami i przejawia się w różny sposób, zwłaszcza wśród Jego studentów. Będziemy śpiewać bhadżany, bo to pokarm dla duszy, podczas gdy bhodżan to pokarm dla ciała. Zapomnijcie teraz o wszystkim i śpiewając myślcie tylko o Swamim”. Główny temat zjazdu to jedna z najważniejszych sentencji duchowych Indii: Samasta loka sukhino bhawantu – Niech 37 wszystkie istoty we wszystkich światach będą szczęśliwe. Inne tłumaczenie – Niech świat wokół nas w szczęściu boskości trwa. Na temat znaczenia tej mantry bardzo ciekawy wykład (jest w numerze) wygłosiła Maria Quoos, koordynatorka Regionu 73. Można powiedzieć, że hasłem przewodnim zjazdu było szczęście i o szczęściu rozmawiali uczestnicy warsztatów prowadzonych przez Annę Dobosz, koordynatorkę Organizacji Sai w Polsce. O szczęściu mówiły też programy artystyczne. Grupa krakowska wspomagana przez pobliskie miasta zaprezentowała historię kłócącej się rodziny i skłóconych kwiatów ogrodowych, których zmienił i uszczęśliwił indyjski kwiat lotosu. Spektakl „Gdzie to jest, co szczęściem zowie się” przygotowany przez osoby z różnych stron Polski w różnych scenkach opowiadał o istocie szczęścia. Młodzież przygotowała bardzo ciekawy program muzyczny „Medytacja w deszczu”, ale głównym wydarzeniem artystycznych był występ kilkudziesięcioosobowego chóru, który przez pół roku wraz z zespołem muzycznym przygotowywał pod batutą Marii Quoos nowy program specjalnie na ten zjazd. Dominowały w nim, w odróżnieniu od programu zaprezentowanego przed rokiem w Prasanthi Nilayam, polskie piosenki, takie jak „Pieśń Stworzenia”, „Grajmy Panu na harfie” czy „Szewczyk”. I oczywiście „Loka samasta”. Swój czas mieli też goście z czterech krajów Regionu 73, którzy przygotowali prezentacje i występy muzyczne. Były też spotkania, na których prezentowano działalność polskiej Organizacji Sai, a więc obozy medyczne, pracę z dziećmi, czy projekt grupy grudziądzkiej, czyli budowę domu dla bardzo biednej rodziny. Również w tym numerze zamieszczamy relację ze spotkania z Leszkiem Pawlikowskim, duszą tego projektu. Nowością było „Powitanie słońca” o szóstej rano, czyli poranne ćwiczenia jogi. Słońce było ważnym elementem tych spotkań, gdyż pogoda była wspaniała. Słońce zamieszkało też w sercach i umysłach uczestników, którzy stworzyli w Wieżycy mały, szczęśliwy świat w aurze boskiej miłości naszego Baby. Baba daje wszędzie znaki swojej obecności. Taki znak uczestnicy zjazdu dostali poprzez Anię z Wrocławia, która jadąc do Wieżycy zauważyła, że na małym zdjęciu Swamiego zapakowanym w folię zmaterializowało się przepięknie pachnące wibhuti. Bogusław Posmyk 38 Wiosna 2012 XX Zjazd Wielbicieli Sai JJSwami nigdy nie zawiedzie swoich wielbicieli Relacja z kilku spotkań z Leonardo Gutterem z Argentyny, członkiem kilkuosobowej Rady Prasanthi kierującej Organizacją Sathya Sai na świecie. Kieruje on też Organizacją Sai w Ameryce Południowej. Jak to się stało, że jestem tu z wami? Otóż wiele lat temu, w 1979 roku miałem sen ze Swamim. Organizacja Sai w Argentynie dopiero wtedy powstawała, a ja byłem wiceprzewodniczącym innej organizacji duchowej związanej z radża jogą, która też miała swojego awatara nie przebywającego fizycznie na ziemi. Zastanawiałem się wtedy, kim jest Sai Baba? Pocałunek w serce W tym śnie byłem w pokoju z kilkoma osobami i nagle pojawił się Swami. Gdy Go tylko zobaczyłem, moje ręce same złożyły się do modlitwy. Byłem tym zaskoczony, ale wypłynęło to z mojego serca. Pomyślałem wtedy: „Jeśli jesteś Bogiem, to muszę poczuć coś szczególnego”. Swami podszedł do mnie i fala energii przepłynęła przeze mnie – od stóp do głowy. Każda moja komórka eksplodowała od nadmiaru energii, a ja odczuwałem anandę, błogość i straciłem poczucie ciała. Nie jestem w stanie opisać tego, co odczuwałem. Była to energia światła, miłości, radości, szczęścia i przychodziła cyklicznie, w falach. Gdy upadłem, miałem wrażenie, że moje zdrętwiałe ciało nie żyje. Leżąc patrzyłem na Swamiego, który opuszczał pokój i w myślach powtarzałem: „Jesteś Bogiem”. 39 Wtedy podszedł do mnie, objął mnie, przy- kierunku, a ja uczynię 10 kroków w twoją tulił i trzy razy pocałował w serce. Poczustronę”. Opuszczając mistrza radża jogi łem je bardzo intensywnie i…obudziłem się. czułem, że nie mogę już dłużej wytrzymać, że muszę spotkać Sai Babę. Gdy przybyłem do Madrasu, cztery dni czekałem na Niego, Wszyscy jesteśmy tutaj, bo aż wreszcie przyjechał. Czekałem w tłumie każdy z nas otrzymał taki 50 tysięcy ludzi i znalazłem się, o dziwo, w pierwszym rzędzie. Po długim czekaniu pocałunek w serce. Zostaliśmy moje serce nagle zaczęło bardzo mocno przyciągnięci przez Swamiego, bić. Nie wiedziałem, co się dzieje i nagle który pocałował nasze serca zobaczyłem Swamiego w samochodzie. I tak było przez cały czas. Gdy Swami jest i zaprosił nas tutaj. Jesteśmy tu w pobliżu, moje serce zaczyna mocno bić. po to, żeby lepiej zrozumieć Moje serce rozpoznaje Swamiego szybciej nauki Baby i otrzymać inspirację niż mój umysł. Gdy Swami był blisko powiedziałem: „Swami, chcę się z Tobą oraz motywację na naszej spotkać”. I wtedy przeżyłem pierwsze duchowej drodze. Swami doświadczenie telepatyczne, bo wewnątrz powiedział, że dotrzymanie głowy usłyszałem: „Przecież mnie widzisz”. Od tego darszanu codziennie coś dostawadanego słowa jest ważniejsze niż łem od Swamiego: wibhuti, padnamaskar życie. Być może byłem bardzo albo obrazek. sceptyczny i dlatego Swami dał mi tak wiele dowodów swojej boskości. Gdybym chciał podzielić się z wami wszystkimi doświadczeniami, jakie miałem z Babą, musielibyśmy zostać tu do rana. Pierwsza podróż do Baby Gdy pierwszy raz pojechałem do Baby w styczniu 1982 roku, Swami miał być w aśramie w Whitefield, ale okazało się, że podróżuje i wkrótce będzie w Madrasie. Gdy tylko podjąłem decyzję o wyjeździe i opuszczeniu mistrza radża jogi, u którego wtedy przebywałem, rozpoczęła się cała seria doświadczeń duchowych, w myśl zasady: „Uczyń jeden krok w moim 40 Na kolejnym spotkaniu publicznym w Madrasie siedziałem niedaleko Swamiego. Trwały przygotowania do przedstawienia, a ja pomyślałem, że mam doskonałą okazję, by się przedstawić. Podszedłem z wizytówką i nikt mnie nie zatrzymał. Podałem Mu wizytówkę i powiedziałem: „To ja”. Swami uśmiechnął się, wziął wizytówkę i powiedział: „Jesteś wielkim szczęściarzem”. To prawda, jestem szczęściarzem, ale my wszyscy jesteśmy szczęściarzami. Dlaczego? Po pierwsze urodziliśmy się jako ludzie, bo ludzka forma, powiedział Swami, jest zupełnie wyjątkowa i jedyna w całym wszechświecie. Urodzić się jako człowiek to największy przywilej. Po drugie, urodziliśmy się w czasie, gdy awatar jest na ziemi. Po trzecie, dowiedzieliśmy się o Swamim i po czwarte – staliśmy się Jego wielbicielami. Wiosna 2012 W moim 40-milionowym kraju, Argentynie, o Swamim wie około 30 milionów, bo szeroko rozpowszechnialiśmy informację o Sai Babie. Do tego stopnia, że w wielu serialach TV jedna z charakterystycznych postaci to wyznawca Baby, przy którego łóżku wisi zdjęcie Swamiego. Sai Baba może być równie dobrze znany w Polsce, na Litwie, Łotwie, w Estonii czy Finlandii. Każdy z nas został wybrany przez Swamiego jako Jego apostoł. Myślę, że wiele wcieleń temu Swami zawarł z nami przymierze i stał się naszym mistrzem, przewodnikiem i opiekunem. Na tak długo, aż się przebudzimy. Prawdopodobnie każdy z nas uzyskał u Niego duchową inicjację i zawarł przymierze na zawsze, nierozerwalnie. Musimy powiedzieć Mu trzy razy tak – będę Swami szedł za Tobą, oddam się Tobie całkowicie i będę nad sobą pracować, by zasłużyć na Twoją miłość. Pierwsze interview Gdy znalazłem się w Puttaparthi, pomyślałem: „Przecież ciągle jestem wiceprzewodniczącym organizacji duchowej radża jogi! Jeśli rozpoznaję w Sai Babie Boga, to jak mogę należeć do innej organizacji?”. Napisałem na kartce papieru rezygnację z tej funkcji, bo chciałem całkowicie oddać się Swamiemu. Następnego ranka udałem się na darszan. Swami zawsze najpierw przebywa po stronie kobiet, a następnie przychodzi do mężczyzn, ale tego dnia podszedł z werandy prosto do mnie i powiedział: „Tak, chcę się z tobą spotkać – po południu”. Po darszanie usiadłem pod drzwiami do pokoju spotkań. Powiedziano mi, że nie mogę tu siedzieć, a Swami zaprosi mnie po południu. Myślałem, że Swami o mnie zapomni, a jeśli nie, to jak mnie znajdzie w tym tłumie. Po południu dostałem miejsce w trzecim rzędzie i byłem bardzo zawiedziony, smutny i przekonany o tym, że Swami mnie nie zaprosi, nie znajdzie. Gdy Baba pojawił się na werandzie, wcale mnie nie szukał, ale z daleka spojrzał mi prosto w oczy i krzyknął: „Ty”. Przestraszyłem się, odpowiedziałem: „Tak Swami” i podszedłem do Niego. A Swami powiedział go (chodź). Zapytałem, czy inne osoby z Argentyny mogą przyjść ze mną. Swami potwierdził. Gdy usiadł w fotelu, spojrzał na mnie i powiedział mi o wszystkim, o czym myślałem od rana, o wszystkich moich zmartwieniach i obawach. Podszedł do mnie i szepnął mi do ucha niezapomniane słowa, o których też nigdy nie powinniście zapominać: „Swami nigdy nie zawiedzie swoich wielbicieli”. Kochani bracia i siostry. Wierzcie w Jego obietnice. On nigdy, nigdy nas nie zawiedzie. Zawsze będzie dla nas, a my musimy też być zawsze dla Niego. Jestem przekonany, że każdy z was został wezwany na duchowe spotkanie ze Swamim. Otwórzcie swoje serca. Ewolucja duchowa Każdy z nas musiał odbyć podróż tysiąca wcieleń, żeby tu się znaleźć. Chcę was zapytać o coś ważnego. Dlaczego jesteśmy tu dzisiaj? Jesteśmy tu, bo przed tysiącami wcieleń zaczęliśmy proces ewolucji kierowani przez obecny w nas głód Boga. Wzięliśmy udział w boskiej grze. Oddzieliliśmy się od Boga i straciliśmy świadomość, że sami Nim jesteśmy. Byliśmy minerałami, potem roślinami, zwierzętami, aż wreszcie, 41 po ostatnim zwierzęcym wcieleniu, w którym przyjęliśmy postać psa, kota, krowy, konia lub słonia, w końcu odrodziliśmy się jako ludzie. Gdy byliśmy zwierzętami, jedna dusza przypadała na wiele ciał. U istot ludzkich jedna dusza przypada na jedno ciało. Będąc ludźmi znajdujemy się na różnych poziomach. Niektórzy posiadają ludzką postać, ale zachowują się jak zwierzęta albo jak demony. Swami powiedział, że tych, którzy mają ludzką postać i zachowują się jak ludzie można poznać po tym, że myślą, mówią 42 i robią to samo. Tylko ci, u których panuje jedność myśli, słów i czynów, są istotami ludzkimi. Ale ewolucja postępuje i są ludzie, którzy mają ludzkie ciało, ale usposobienie anielskie. Jesteśmy wszyscy na drodze w tym kierunku. Kiedy zaczęła się nasza droga duchowa, wiele wcieleń temu, zaczęliśmy odczuwać rozczarowanie i rozumieć, że życie nie polega tylko na tym, żeby jeść, spać i zaspokajać zmysły. Zaczęliśmy szukać odpowiedzi na najważniejsze pytania, nie tylko na zewnątrz, ale również w sobie. Wiosna 2012 Gdy zaczęliśmy szukać odpowiedzi w naszym wnętrzu, staliśmy się duchowymi poszukiwaczami. Zaczęliśmy pukać do różnych drzwi, szukać odpowiedzi, modliliśmy się o przewodnictwo, które pojawiło się w postaci mistrza czy książek. Staliśmy się duchowymi aspirantami. I w końcu zaczęliśmy uzyskane nauki wprowadzać w życie. Wtedy staliśmy się wielbicielami Boga. To są trzy etapy. Najpierw byliśmy poszukiwaczami, potem aspirantami i wreszcie wielbicielami Boga. Kochanie Boga nie jest wcale najważniejsze dla wielbiciela. Czy myślicie, że to takie ważne, żeby zapalić świeczkę i oświetlać słońce? Kochanie Boga to po prostu pewien stan emocjonalny. Druga szansa Pewnego dnia uzyskałem szansę przemawiania w obecności Swamiego. Gdy skończyłem, nie pamiętałem, co mówiłem, ale Sami był bardzo szczęśliwy i zapytał: „Czego chcesz?”. „Twojej miłości” – odpowiedziałem. Potem pomyślałem, że powinienem poprosić: „Pozwól mi Swami zasłużyć na twoją miłość”. Nie jest ważne to, że kochamy Boga. Ważne jest, żeby prowadzić takie życie, żeby Bóg nas kochał. Bóg nie potrzebuje naszych emocjonalnych uczuć. Oczekuje, że będziemy żyć w sposób tak czysty, że zasłużymy na Jego miłość. Jesteśmy tutaj, bo prawdopodobnie przegraliśmy w poprzednim życiu i nie było w naszej duchowej praktyce wystarczającej intensywności i siły. Dlatego dostaliśmy drugą szansę. Cały dzień z Bogiem Kochani bracia i siostry, głównym celem tej konferencji jest odebranie przez nas Jego przesłania. To przesłanie jest następujące: jesteście gotowi, czas nadszedł, nie czekajcie już dłużej, nie straćcie szansy, aby być Jego posłańcami. Czas zintensyfikować naszą duchową praktykę. Duchowa droga to nie tylko śpiewanie badżanów, mantr, medytowanie czy pomaganie innym. To są oczywiście dobre działania stanowiące pewne sposoby oczyszczania umysłu. Prawdziwe życie duchowe to życie zintegrowane, spełnione, w którym stale pamiętamy o Bogu i w każdej chwili czujemy Jego obecność. Gdy budzicie się rano, pocałujcie w policzek Swamiego, który leżał przy was przez całą noc, a potem zabierzcie Go ze sobą do łazienki, zaproście Go na śniadanie, ofiarujcie Mu jedzenie i nie zaczynajcie jeść, dopóki On nie zacznie. Wtedy pożywienie stanie się prasadamem. Potem zabierzcie Go ze sobą do pracy trzymając Go za rękę itd. Kładąc się spać pocałujcie Go w policzek mówiąc „Chcę, żebyś spał przy mnie i żebym miał piękne sny”. Na tym polega świadoma integracja z Bogiem. Duchowe życie trwa przez 24 godziny na dobę. Trzy duchowe praktyki Zaproponuję wam praktyczne ćwiczenia, które zaleca Swami. Pierwsze z nich to najważniejsza praktyka duchowa i musicie potraktować ją bardzo poważnie, bo Swami nie chce wielbicieli na pół etatu. Musicie jednak złożyć obietnicę, że zastosujecie to od dzisiaj. Zgadzacie się? (Tak – odpowiedzieli słuchacze) To w tym momencie macie wielki problem, bo musicie dotrzymać słowa. Przysięga brzmi: „Od tej chwili już nigdy nie skrytykuję żadnego człowieka. W słowach 43 ani w myślach. Gdy jednak kogoś skrytykujecie, uderzcie się mocno w policzek. Gdy nie będziecie nikogo krytykować, Swami będzie z was bardziej zadowolony niż z powodu waszych praktyk duchowych czy służenia innym. Swami mówi: „Zawsze pomagaj, nigdy nie krzywdź”. Krytykowanie innych to krzywdzenie ich. Druga duchowa praktyka – codziennie, w wolnej chwili, patrzcie na swoje odbicie w lustrze i przez 3 minuty powtarzajcie: „jestem”, „żyję”. Kiedyś, trzy dni przed wylotem do Indii miałem wypadek i złamałem nos. W szpitalu włożono mi opatrunek do nosa i powiedziano, że zrastanie się kości potrwa ponad miesiąc. Ból był nie do wytrzymania. Zdecydowałem się jednak na wylot, bo lepiej cierpieć w Indiach przy Swamim. W samolocie złapałem katar i płakałem z bólu. Gdy doleciałem, Swami poprosił mnie na interview. Siedziałem przed Swamim, a Swami przemawiał. W pewnym momencie chwycił mnie bardzo mocno za nos, który tak mnie bolał, że nie mogłem go dotknąć. Swami miał niezwykłą siłę w swoich rękach i nawet gdybym nie miał złamanego nosa, też by bardzo bolało. Przez 20 sekund szarpał i kręcił moim nosem, ale nie czułem żadnego bólu. Gdy Swami puścił mój nos, złamanie zniknęło, podobnie jak katar. 44 Trzecia praktyka, również przed lustrem, to zadawanie sobie pytania „Kim jestem?”. Szukanie odpowiedzi na to pytanie to najważniejsze zadanie na duchowej drodze. Zadawajcie sobie to pytanie, ale nie akceptujcie żadnej odpowiedzi, jaka przychodzi. Nawet wtedy, gdy pomyślicie, że jesteście Bogiem czy atmą. Pytajcie siebie tak długo, dopóki nie poczujecie, że rodzi się w was odpowiedź, która jest poza słowami, która jest uczuciem rodzącym się wewnątrz waszej istoty. Zawsze bądź uważny Napiszcie jedno zdanie i czytajcie je codziennie rano. To zdanie brzmi: „Ja umrę”. Przepraszam, że was o tym informuję, ale to nieuchronne. Swami często powtarzał, że to bardzo ważne, żeby o tym pamiętać. Gdy ogarnie was z tego powodu smutek, to znów weźcie kartkę i napiszcie: „ale jeszcze nie teraz”. A wtedy powinna pojawić się refleksja: „Co mogę zrobić z tym czasem, który mi pozostał?”. Inną ważną praktyką jest rozpoczynanie dnia Wiosna 2012 od przeczytania czegoś duchowego. Choćby nawet kilku zdań, na przykład myśli dnia. Te duchowe słowa ukierunkują właściwie twój umysł na cały dzień. A gdy wieczorem układacie się do snu, nie oglądajcie TV przed snem, tylko koncentrujcie się na duchowych słowach, rozmyślajcie o nich, przyswajajcie je. ABC duchowości to: Always Be Careful of your company (ang.), czyli zawsze bądź uważny, ostrożny wybierając swoje towarzystwo. Uciekaj od złego towarzystwa. Ale jeśli złe towarzystwo to twoja rodzina, to musisz z nim zostać, bo taka jest twoja karma. Bardzo uważaj też na to, co spożywasz. Nie tylko przez usta, ale też uszami i oczami. I postępuj dobrze, rezygnuj z niewłaściwego działania. Swami powtarzał, że duchowość jest ściśle związana z moralnością i etyką, z obawą przed grzechem. Ci, którzy kochają Boga, mówił Swami, lękają się grzechu. Unikamy występków, bo mamy świadomość działania prawa karmy – nasze uczynki, wszystko, co zasiejemy, wróci do nas. Nie robimy wystarczająco dużo Z zawodu jestem psychologiem. Kiedyś, 30 lat temu, jakaś kobieta przyszła do mnie ze swoją nastoletnią córką, którą podejrzewała o schizofrenię. Córka ta potrafiła powiedzieć, na co kto choruje. Miała oczy jak rentgen, widziała wnętrze czyjegoś ciała, organy, dolegliwości. Widziała też, kiedy ktoś umrze. Potrafiła przeprowadzić diagnozę w oparciu o zdjęcie, czy widząc kogoś w TV. Pokazałem jej zdjęcie pacjentki, która miała problem z nerkami, a ona powiedziała: „Nerki są w fatalnym stanie”. Potrafiła przeczytać zakryty tekst, pamiętała też swoje poprzednie wcielenie. Szybko poznałem, że jest to bardzo rozwinięta dusza i przekonałem o tym jej matkę. Przez trzy lata raz w tygodniu przychodziłem do nich na herbatę. Pewnego dnia powiedziała: „Jezus przyszedł do mnie i powiedział, że chce, żebyśmy spotkali się w następny czwartek o ósmej wieczorem”. Udałem się na to spotkanie. Przed ósmą poczułem niezwykłą wibrację w swoim ciele. „Jezus jest z nami”, powiedziała dziewczynka i Jezus zaczął przez nią mówić. Napisała na papierze coś w jakimś języku, którego nie rozumiałem. Poszedłem do tłumacza, ale też nie znał tego języka. Wreszcie wpadł na pomysł, żeby ustawić tę kartkę przed lustrem i ukazał się napis: „Nie robicie wystarczająco dużo”. To prawda. Nie robimy tyle, ile trzeba. Na drodze duchowej musimy wciąż zwiększać nasz wysiłek – do momentu aż się przebudzimy. Przebudzenie to odpowiedź na pytanie, „Kim jestem?”. Sai Baba z Shirdi miał swoją mahamantrę: „Gdy patrzysz ma mnie, ja będę patrzył na ciebie” odpowiadającą mantrze Sathya Sai: „Czemu się lękasz, gdy ja tu jestem?”. Pamiętajcie o Jego nieustannej obecności. 45 Gdy tylko spojrzę na Sai Babę, gdy o Nim pomyślę, On jest przede mną. Gdy pojawi się lęk i przypomnę sobie, że On jest tu, strach znika. Ksiądz organizuje spotkanie Sai w Ekwadorze W końcu 1981 roku byłem po raz czwarty u Swamiego i po powrocie, w lutym 1982 postanowiłem, że znów pojadę we wrześniu. Ale nie miałem pieniędzy. Prosiłem o nie w myślach Swamiego. Choć jestem psychologiem, w owym czasie zacząłem pracę jako realizator przedstawień dla dzieci. Wyjechałem z zespołem teatralnym na tourné po Ekwadorze. Gdy już miałem wracać do Argentyny, postanowiłem opowiedzieć w Ekwadorze o Swamim, o którym nikt tam nie wiedział, a przecież chciałem, żeby wszyscy Go znali. Kończyła się jednak ważność powrotnego biletu lotniczego. W biurze podróży powiedzieli, że nie ma szans na przesunięcie daty wylotu. Ja jednak upierałem się i po pół godzinnej dyskusji powiedziałem: „Zostaję tu, a pani niech mi powie, jak to zrobić”. I wtedy powiedziała, że za sto dolarów mogę wyrobić sobie bilet roczny i wracać, kiedy chcę. Po wyjściu z biura zacząłem zastanawiać się, jak mam mówić o Swamim. I przypomniałem sobie, że znajomy z mojej poprzedniej organizacji duchowej mieszka w Quito. Zadzwoniłem do niego, a on skontaktował się z katolickim księdzem, który miał szkołę jogi. Ksiądz chętnie zgodził się i za dwa dni mówiłem do kilkuset osób w dużej sali o Sai Babie. 46 Po spotkaniu ksiądz powiedział, że jest właścicielem gazety rozprowadzanej w całym Ekwadorze i zaproponował, żeby zamieścić tam artykuł o Sai Babie i Jego zdjęcie. Byłem bardzo szczęśliwy. Następnego dnia podczas spotkania poznałem bardzo bogatego i… bardzo grubego człowieka, który nie interesował się duchowością. Ale gdy usłyszał o Swamim zapytał, czy moglibyśmy razem pojechać do Indii i kupił dwa bilety. Miałem więc teraz roczny bilet z Argentyny do Ekwadoru i bilet z Ekwadoru do Indii. Swami wyrywa raka 2 września byliśmy w aszramie w Whitefield. Podczas pierwszego darszanu miałem drugi telepatyczny kontakt ze Swamim. Usłyszałem w swojej głowie: „Chciałeś być we wrześniu i jesteś”. Lecąc do Indii dowiedziałem się, że mój towarzysz ma raka krtani. Miał operacje i terapie w najbardziej renomowanych klinikach. Bez skutku. Miał przed sobą kilka miesięcy życia. Mieszkaliśmy 2 kilometry od aszramu w prymitywnych warunkach. Narzekał bez przerwy. Nie mógł wysiedzieć dłużej niż 10 minut na darszanie czy podczas bhadżanów. Niespodziewanie jednak pewnego dnia przesiedział wiele godzin podczas długich bhadżanów. I tuż przed pojawieniem się Swamiego zaczął bardzo płakać i szlochać. Gdy wreszcie mógł mówić, powiedział, że zobaczył przed sobą Swamiego, który włożył rękę do jego ust, z których coś wyciągnął i powiedział: „Jesteś zdrowy”. Gdy wróciliśmy do Ekwadoru zgłosił się do kliniki, w której miał operację i nie znaleziono już guza. Swoje doświadczenie opisał w magazynie, który miał 10 tysięcy nakładu, a potem przyjechał do Argentyny, żeby zobaczyć Ośrodek Sai. Wiosna 2012 Jak prosić Boga? Swami mówił, że powinniśmy prosić Boga tak mocno, z taką intensywnością, że On nie będzie w stanie nam odmówić, chyba że my sami zrezygnujemy. Kiedyś wyjechałem w podróż do siedmiu państw Ameryki Południowej, by mówić o Swamim. Najpierw miałem jechać do Kolumbii. Czekałem na samolot w Miami i kiedy po długim oczekiwaniu poszedłem na odprawę okazało się, że zginął bilet, paszport i pieniądze. Zacząłem obchodzić wszystkie sklepy, w których byłem wcześniej, lecz nie znalazłem zguby. We wszystkich krajach były ustalone godziny spotkań, wynajęte sale itd. Zacząłem prosić Swamiego o pomoc. Poszedłem do łazienki i przez 40 minut błagałem, aż wreszcie powiedziałem: „Niech się dzieje Twoja wola”. Wyszedłem z toalety i trafiłem na kobietę, która trzymała moje dokumenty i zapytała: „Czy to pana?”. Potwierdziłem. Niczego nie brakowało. Gdy chciałem jej podziękować, jej już nie było. Życie po śmierci Umieranie jest tym samym, co zasypianie. Gdy zapadamy w sen, przechodzimy do przestrzeni astralnej, a tam jest życie podobne do tego na ziemi, ale tego nie pamiętamy. Kto z was wierzy, że istnieje diabeł? Swami powiedział, że istnieje tylko Bóg. Jak więc mógłby istnieć szatan? Wszystko poza Bogiem jest iluzją. Gdy umieramy, żyjemy w różnych przestrzeniach astralnych. Dobrzy ludzie, tacy jak my, znajdą się w astralnym niebie, lecz po kilku czy kilkuset latach tam spędzonych umrzecie i przejdziecie do przestrzeni mentalnej. Tam też po pewnym czasie umrzecie i znajdziecie się w świecie przyczynowym, zjednoczeni z atmą, lecz jeden atom w was będzie pamiętał, że musi się znów odrodzić w ciele materialnym. I w końcu znajdziemy się w ciele matki. Nasza dusza sublimuje się w pożywieniu spożywanym przez ojca, przechodzi do jego krwi i jego nasienia, które łączy się z matką. W okresie 3-5 miesięcy dusza decyduje, czy chce zostać w łonie matki. Każdy z nas przechodził ten proces tysiące razy. Cztery prawa 1. Ktokolwiek zjawi się w waszym życiu, jest to osoba, która miała się pojawić. Nie ma przypadków. 2. Cokolwiek wydarzyło się w waszym życiu, miało się wydarzyć. 3. Jeśli ktoś albo coś pojawi się w twoim życiu, zdarza się to we właściwym momencie. 4.Jeśli coś się skończyło, to się skończyło. Nie przywiązujcie się do przeszłości. Nawet na słońcu jest życie Kiedyś zapytałem Babę o życie na innych planetach. Gdy się jest na interview, można mieć tysiące pytań, ale kiedy Swami pyta, „czego chcesz” lub „jak się czujesz” odpowiadasz „bardzo dobrze”, a potem przypominasz sobie, że miałeś zapytać o tyle rzeczy. Ale możesz zapytać tylko o to, czego Swami sobie życzy. Na koniec tej audiencji Swami zaczął rozdawać 47 paczuszki wibhuti. Uklęknąłem i zawołałem: „Swami, Swami”. Swami podszedł i bardzo mocno nacisnął moje plecy, spojrzał z bliska w moje oczy i zapytał: „Czego pragniesz?”. „Swami” – zapytałem – „Mówiłeś, że w całym wszechświecie nie ma takiego życia, jak na ziemi. Czy to prawda?”. „Niezupełnie”, odpowiedział Swami. „Cały wszechświat jest pełen życia. Nawet na słońcu jest życie”. Prawie nic nie słyszałem z tego, co mówił, bo utonąłem w Jego oczach. Pomyślałem, jakie to szczęście, że Swami trzyma mnie swoją ręką. W tym momencie Swami spojrzał na swoją rękę dając mi znak, że słyszy moje myśli. Najważniejsze zadania Moc Swamiego jest nie do pojęcia. Odeszło Jego ciało, ale moc pozostała i działa na całym świecie. Jest wszechobecna, wszechwiedząca i wszechogarniająca. Ta duchowa więź, jaką mamy ze Swamim, jest wieczna. Będzie przy nas zawsze. Od nas zależy, czy ją rozpoznamy. Prośmy Go, o co chcemy, ale On da nam to, co dla nas najlepsze, co pomoże w naszym duchowym wzroście. Mamy dwa najważniejsze zadania: przebudzić się i pomóc w przebudzeniu się jak największej liczbie osób. Gdy Swami utworzył Radę Prasanthi przekazał nam wiele rad, ale najważniejsza brzmiała: rozprzestrzeniajcie moje nauki w każdym zakątku ziemi. Najważniejsza służba, jaką możemy spełnić dla drugiego człowieka, to nie dar pożywienia i ubrania, a przekazanie nauk 48 Swamiego. A najważniejsza w rozprzestrzenianiu Jego nauk jest nieustanna pamięć o Jego obecności, brak lęków, poczucie szczęścia, radość. Gdybyście byli świadomi, jak dobrą macie karmę, bylibyście szczęśliwi przez cały dzień. Bądźcie szczęśliwi. Sekretem duchowego życia jest koncentrowanie się na tym, co dobre, a nie na tym, co złe. To proste. Ale jak uniknąć słuchania tego, co złe, patrzenia na to, co złe, czynienia zła? To również proste. Musimy kontrolować to, co wgrywamy do komputera naszego umysłu, bo wychodzi z niego tylko to, co do niego wgramy. Zwracajmy uwagę na to, z kim przebywamy, jakie książki czytamy, czego słuchamy, co oglądamy. I kontrolujmy nasze emocje, starając się być tylko świadkami naszych reakcji i emocji. Prawdziwy duchowy aspirant jest bez przerwy świadomy obecności Boga. I trzyma umysł na wodzy pilnując, żeby nie podążał za atrakcjami świata. Ośrodki Sai Czym jest Organizacja Sai? To oaza. Odkrywamy w niej właściwą stronę świata, w którym wszystko jest szalone i my wszyscy jesteśmy szaleni. Wierzymy, że ten świat jest rzeczywisty. Nie widzimy, że we wszystkim jest Bóg. Zapomnieliśmy, kim jesteśmy. Myślimy, że inni różnią się od nas, dzielimy ich na przyjaciół i wrogów, nie widząc w nich Boga. W ośrodku Sai uzdrawiamy naszą psychikę. Pięć minut w ośrodku Sai oczyszcza naszą aurę. Ludzie mający zdolność widzenia Wiosna 2012 aury widzą, że po kilku minutach na spotkaniu grupowym aura jest już oczyszczona. Normalnie, w świecie, nasza aura miesza się z innymi aurami i przyciągamy różne myślo-kształty, dobre i złe. Światło i ciemność nie mogą istnieć razem. Siła światła jest potężna. Każdy przedmiot czy zdjęcie w ośrodku Sai emanuje duchowością, energią. Napełniane są naszymi modlitwami, oddaniem i łaską Boga. Skoncentrujcie się na przykład przez 5 minut na szacie Swamiego, a zobaczycie, jak jej energia będzie oczyszczać nas i wszystko wokół. Tak, jak bierzemy prysznic dla ciała fizycznego, musimy też oczyszczać ciało subtelne, np. przez czytanie duchowych książek. Ale ten proces przebiega o wiele szybciej, gdy spotykamy się w grupach Sai. Medytacja zależy w dużym stopniu od umiejętności koncentracji. W ośrodkach Sai tylko siadamy i już jesteśmy gotowi do medytacji. Energia boska nas oczyszcza. Swami i wszyscy duchowi mistrzowie powtarzali: odejdź jak najdalej od złego towarzystwa i zwiąż się z dobrym towarzystwem – satsangiem, który jest jednym z celów Organizacji Sai. W organizacji pomagamy sobie nawzajem wzrastać duchowo. To bardzo ważne, żeby ludzie poszukujący Boga zbierali się wspólnie. Ośrodki Sai mają ogromną moc. Spotkania powinny być codziennie. Spotykanie się tylko raz na tydzień to ogromna strata tego potencjału. W Argentynie ośrodki Sai działają codziennie. Ludzie spotykają się po pracy w ośrodkach Sai, aby naładować się energią. Śpiewajcie po polsku Ośrodki Sai to miejsca, które muszą być otwarte na nowe osoby. One są przede wszystkim dla nich. Organizacja Sai jest dla wszystkich. Dlatego nie odstraszajcie innych rytuałami hinduskimi, mantrami i bhadżanami śpiewanymi w sanskrycie czy w telugu. Nie mówię, żeby w ogóle nie śpiewać w telugu, ale śpiewajcie również po polsku. Większość pieśni powinniście śpiewać po polsku. Ośrodki Sai są dla wszystkich. Gdy przyjdą nowe osoby, powitajcie je z radością i z miłością. Niech poczują waszą radość, bo droga bez radości nie jest drogą duchową. Zbytnia powaga powoduje problemy trawienne. Swami zawsze był szczęśliwy, choć czasem udawał, że jest bardzo poważny. W duchowości najważniejsza jest jedność, czystość, poczucie szczęścia i dzielenie się tym szczęściem. Ci, co opuszczają Organizację Sai, są nieszczęśliwi Przed 30 laty byłem w aszramie z grupą argentyńską. Mieszkało nas dziewięciu w jednym pokoju. Spieraliśmy się i dyskusja trwała godzinami. Każdy walczył o swoją rację. Wreszcie zapytałem Swamiego, co mam robić? Nadal udowadniać swoją rację czy wycofać się. Wtedy brat, który siedział obok powiedział głośno: wycofać się. To był znak od Swamiego, więc tak zrobiłem. Do dziś myślę, że miałem rację, ale ważniejsza była jedność. Swami powiedział, że nie ma lepszej służby niż praca w organizacji. W jednym z dyskursów urodzinowych powiedział, że ci, którzy opuszczają Organizację Sai, są bardzo nieszczęśliwi, więc nie unieszczęśliwiajcie siebie. Swami mówił o czterech rodzajach ludzi. Pierwszy widzi dobro tam, gdzie ono jest. Drugi widzi zło tam, gdzie jest zło. Trzeci widzi dobro nawet tam, gdzie jest zło. Czwarty widzi zło tam, gdzie jest dobro. Wszyscy oni są w Organizacji 49 Sai. Niektórzy przychodzą do Organizacji i po pewnym czasie mają więcej wrogów niż przedtem. Każdy w organizacji powinien promieniować miłością i starać się łączyć ludzi. Organizacja Sai jest narzędziem ludzkiej transformacji. Swami powiedział przed dwoma laty, że… Za 28 lat świat będzie żył w miłości, harmonii i pokoju. Czyli za 26 lat od teraz. Na ziemi dzieją się bardzo ważne rzeczy i każdy z nas powinien świadomie brać udział w tych przemianach. Mamy dobrą karmę i stoi przed nami niezwykła szansa. Anioły z najwyższych sfer zazdroszczą nam tych fantastycznych możliwości, jakie pojawiły się przed ludźmi. Rozprzestrzeniajmy Jego nauki w każdym zakątku ziemi. Takie zalecenie dał On nie tylko Radzie Prasanthi. Ono było skierowane do wszystkich, do każdego z was. Najważniejsze – to przestrzegać zaleceń i wykonywać polecenia naszego mistrza. Swami często mówił do nas: jesteście moimi posłańcami. Najważniejsze nasze cele to własna przemiana i pomoc innym w tej przemianie. Możemy to robić będąc dla innych przykładem ludzi szczęśliwych, radosnych. Ale też przez rozprzestrzenianie wiedzy o Swamim i Jego naukach, również przez… Publiczne spotkania. Każdy z nas może zrobić takie spotkanie, choćby tylko dla rodziny i znajomych. Nie chodzi wcale o powiększanie liczby członków Organizacji i ośrodków Sai. O tym decyduje Swami. Na początku ruchu Sai w Argentynie jeździłem 200 km, by poprowadzić publiczne spotkanie i przychodziły 2 osoby. Nie 50 dbaliśmy o to, ile osób przyjdzie, ale wszędzie organizowaliśmy takie spotkania. Dziś 90 proc. mieszkańców Argentyny słyszało o Swamim, wiedzą jak wygląda i kim On jest. Gdy w stolicy Paragwaju organizowaliśmy publiczne spotkanie, na każdej ulicy było ogromne zdjęcie Sai Baby. Informacje były w gazetach, w radiu. Przyszło 500 osób, ale ponad milion osób musiało zobaczyć wizerunek Swamiego. Na każdego, kto widzi zdjęcie Sai Baby i usłyszy Jego imię, spływa boska energia. W sanskrycie mówi się na to diksza – boski znak. Wszystkie osoby w Paragwaju, które zobaczyły zdjęcie Baby, zatrzymały się na chwilę i przeczytały informację, zostały dotknięte tą duchową energią i powstało w nich ziarno duchowości, z którego we właściwym momencie coś wyrośnie. Może dopiero w następnym wcieleniu. Gdy organizujecie spotkanie publiczne jesteście fizycznym instrumentem boskiej woli – zasiewania tych boskich ziaren u ludzi, którzy zetkną się z jego postacią i imieniem. To niezwykle ważne, to wielka służba dla innych. Nie bądźcie egoistami, nie chowajcie wiedzy o Swamim tylko dla siebie. Rozprzestrzeniajcie ją. Macie ogromne szczęście, że związaliście się ze Swamim. Jesteście wybrańcami dzięki wysiłkom, jakie podjęliście w wielu wcieleniach i dajcie też innym szansę poznania Swamiego. Organizowanie spotkań publicznych to nie kwestia pieniędzy. Kraje Ameryki Łacińskiej są o wiele biedniejsze niż Polska, ale spotkania publiczne wciąż tam się odbywają. W ostatnich latach zorganizowaliśmy 180 wielkich spotkań publicznych. Wiosna 2012 Cud w Rosario powiedziała mu, żeby się zrelaksował, położyła mu dłonie na brzuchu i ból zniknął i już nie wrócił. Nie znał tej osoby i teraz zobaczył ją na filmie. Był to Sai Baba. Takie rzeczy zdarzają się wszędzie. Wiele lat temu pewna wielbicielka zaprosiła mnie na spotkanie do Rosario, miasta oddalonego 200 km od Buenos Aires. Zaproponowała środę. To nie był dobry dzień na spotkania, ale tego dnia wynajem …i w Paragwaju sali był najtańszy, więc pojechałem. Kiedyś mieliśmy spotkanie w Paragwaju Spotkanie było w wielkim teatrze, który i na dwie godziny przed nim rozpętała się wypełnił się po brzegi. Gdy spotkanie się wielka ulewa monsunowa. Myśleliśmy, że skończyło, zapytałem ją, jak udało jej się trzeba będzie spotkanie odwołać, gdyż zorganizować tak wielką publiczność? w taką ulewę wszyscy siedzą w domu. Powiedziała, że dała ogłoszenie w gazecie I nagle przestało padać i niebo zrobiło się z informacją, że będzie wyświetlany film. niebieskie. A po spotkaniu znów zaczęło Wydrukowała wiele małych plakatów i padać. Mieliśmy taki zwyczaj, że każdej rozlepiła w różnych miejscach. Na pytanie, osobie, która przyszła na spotkanie wręjak zapłaciła za wynajem teatru, odpoczaliśmy kwiat i kawałek chleba, które wiedziała, że nie miała pieniędzy i chciała mieliśmy zgromadzone w koszach. Gdy pożyczyć ode mnie. W teatrze jednak rozdaliśmy ostatni kawałek chleba i ostatni każda osoba dostała przy wejściu jakiś kwiat, nikt już więcej nie przybył. Było ok. kupon, a w Argentynie jest zwyczaj, że jak 500 osób. dostaje się coś, to daje się za to napiwek. Ruch Sai na Kubie Odmawiała jego przyjęcia, ale ludzie nalegali. Gdy przeliczyła uzyskane pieniądze Kiedyś pewna stewardessa powiedziała mi, okazało się, że jest ich tyle, dokładnie, że leci na Kubę i poprosiła mnie o zdjęcie co do grosza, ile potrzeba na opłacenie Sai Baby, o które prosił jakiś nauczyciel kosztów. jogi. Dałem jej to zdjęcie. Gdy zdjęcie to Podczas spotkania ktoś z widowni poprosił przekazała temu nauczycielowi, zaczęło o głos. Powiedział, że przyjechał z miasta się na nim materializować wibhuti. Jeden oddalonego o 400 km i dzień wcześniej z uczniów tego nauczyciela był chory na bardzo pokłócił się z żoną. Uciekł z domu serce i miał mieć operację. Dostał wibhuti i pierwszym autobusem przyjechał do i gdy po dwóch dniach poszedł do szpitala Rosario. Zapomniał o lekarstwach, które zrobiono mu badania i okazało się, że jest musi codziennie brać. W hotelu wziął zdrowy. Gdy ta wiadomość rozeszła się po gazetę i przeczytał o jakimś bezpłatnym Kubie, zaczęły powstawać ośrodki Sai i po spotkaniu. Nie miał nic do roboty, więc kilku latach było już ich 108. Co więcej, przyszedł. Poprzedniej nocy obudził się agenci służb bezpieczeństwa, którzy z ogromnym bólem, nie mając lekarstw. kontrolowali te spotkania, stali się wielbiNie mógł się ruszać, a ból był taki, jakby cielami Swamiego. Nawet jeden z synów ktoś wbijał mu nóż w plecy. Nawet Fidela Castro. nie był w stanie zadzwonić o pomoc. Nagle w pokoju zjawiła się jakaś osoba, 51 Dematerializacje i materializacje… zegarków Przed wielu laty, podczas mojej czwartej podróży do Indii nagle, gdy spacerowałem po aszramie, pojawiła mi się myśl, czy Swami na pewno jest purna-awatarem, Bogiem? A miałem wkrótce jeździć do wielu miejsc i mówić o Swamim. Pomyślałem, że muszę zrezygnować z tych wyjazdów, skoro mam takie wątpliwości. Będąc w pokoju zacząłem rozmowę ze Swamim. – Kto dał mi wiarę w Ciebie? – Ty. – Kto mi dał te wątpliwości? – Ty. Kto ma rozwiać moje wątpliwości? – Ty! I wtedy powiedziałem: jeśli zmaterializujesz mi zegarek, to uwierzę. Miałem już wiele audiencji, ale nigdy nie widziałem, jak Baba stwarza zegarek. Miałem bardzo ładny zegarek, ale nakręcany, który bardzo źle chodził. W nocy Swami pojawił mi się we śnie, powtórzył wszystkie moje wątpliwości i powiedział, żeby mój zegarek zniknął. Gdy obudziłem się, sięgnąłem po zegarek, ale go nie znalazłem. Szukałem go długo, ale nadaremnie. Zacząłem się bać, że Swami ukarał mnie za to, że robię Mu jakieś testy. – Nie mam zegarka, Swami. – Wiem, wiem – odpowiedział i twarz Jego stała się dokładnie taka sama, jaka była w moim śnie i wypowiedział te same słowa, co we śnie – Twój zegarek zniknął. Potem rozmawiał z innymi i na koniec zapytał – Jak tam twój małpi umysł? Wtedy zrozumiałem, że mam umysł szalonej małpy, która nigdy nie jest spokojna. – Mój umysł jest bardzo zły – odpowiedziałem. – Nie tak bardzo – odparł i zmaterializował mi zegarek. – To odpowiedź, jakiej potrzebujesz? – zapytał, podał mi go i dodał – Dam specjalną moc temu zegarkowi. Gdy tylko będziesz miał złe myśli, zegarek się zatrzyma. Patrzyłem na ten zegarek i po 20 minutach się zatrzymał. – Swami – zawołałem – zegarek stoi. Swami odpowiedział, że to dlatego, że pomyślałem to i to. Powiedział dokładnie to, co przed chwilą myślałem. Swami ma szczególne dwa sposoby pokazywania mi swojej obecności. To numer „23” i zapach jaśminu. 23 – to dzień narodzin Swamiego. Jeśli dzieje się coś wyjątkowego w moim życiu, wskazówka zegarka wskazuje „23 minuty”. Kiedyś, po wielu latach Swami poprosił mnie na audiencję i powiedział bardzo poważnie „Usunę cię”. Nie wiedziałem, o co chodzi. Wróciłem do Argentyny i wkrótce miałem trzy poważne wypadki, Na darszanie Swami spojrzał na mnie w których cudem uszedłem z życiem. Naji powiedział „Chodź”. Podczas audiencji spojrzał na mnie i zmaterializował zegarek. pierw napadł mnie niebezpieczny gangster i ukradł mi zegarek od Swamiego. PoproSzedł z tym zegarkiem w moją stronę, siłem w myślach Swamiego, żeby oddał mi stanął przy mnie, po czym dał go studenzegarek, a On odpowiedział, że najpierw towi siedzącemu za mną. 20 dni później, w ostatni dzień mojego pobytu w Prasanthi, muszę wykonać swoje zadanie. Nie wiedziałem, o co chodzi. Postanowiłem kupić Swami spojrzał na mnie i zapytał: O której nowy zegarek. Marzyłem o rolexie i w USA godzinie odlatujesz? – Po darszanie, Swami – odpowiedziałem. – kupiłem go za niską cenę. Chodź – odparł. Podczas interview spojrzał na mnie i zapytał: – Która godzina? 52 Wiosna 2012 Po roku, po powrocie z Indii, na parkingu ktoś mi ściągnął go z dłoni. Był to młody chłopiec, który uciekł. Potem usiadłem w domu do medytacji i przyszła do mnie myśl: „Swami jesteś wszechmocny, możesz mi oddać ten zegarek”. Potem przeprosiłem Go za takie błahe myśli. Gdy na koniec powiedziałem „śanti”, usłyszałem głos kobiety sprzątającej w naszym domu: „Proszę pana, zegarek”. Dokładnie w tym momencie zegarek zmaterializował się u mnie w domu – w konewce do podlewania kwiatów. Dał mi przesłanie w ten sposób, że nawodnił moją wiarę. Założyłem zegarek i poczułem dokładnie tę samą wibrację, jaką czułem, gdy Swami dał mi zmaterializowany zegarek. 40 kg złota W Argentynie zwykle pomagamy bezdomnym dzieciom, karmimy je, pozwalamy im się wykąpać, pierzemy ich rzeczy i mówimy o ludzkich wartościach. Czasem coś ukradną. Pomyśleliśmy, że warto stworzyć dla nich dom, ale nie mieliśmy wystarczającej ilości pieniędzy. Wynajęliśmy bardzo zniszczony dom i zaczęliśmy go remontować. Pomagało nam trzech bezdomnych chłopców. Kopali ziemię przed domem, aby posadzić rośliny i wrócili z wykopaną torbą, w której było 40 kg czystego złota. Najpierw chcieli uciec, ale przypomnieli sobie wartości ludzkie. Sąd zdecydował, że to złoto należy do Organizacji Sai. Złota wystarczyło na zakup dwóch domów dla bezdomnych dzieci. Jeden z nich dla wykorzystywanych dziewczynek. Jeden z chłopców, którzy znaleźli złoto, nie miał nogi. Kupiliśmy mu protezę. Powiedział, że chce pojechać do Baby. Baba podczas audiencji powiedział mu, że to On podłożył to złoto. Wykonujmy swoją pracę, a Swami podłoży nam złoto, gdy będzie taka potrzeba. Inne materializacje Pewnego razu w Puttaparthi kobieta z Argentyny zapragnęła, żeby zjeść coś, co Swami zmaterializuje. Po południu poszła na interview, Swami zawołał tę kobietę, powiedział, by wyciągnęła ręce i na jej złączone dłonie zmaterializował polentę – kukurydzianą, słodką kaszkę. Swami odłamywał po kawałku i rozdawał trzydziestu osobom obecnym w pokoju. Każdy dostał po trzy porcje, czyli w sumie 90 kawałków. Kobieta obawiała się, że nic dla niej nie zostanie. Gdy spojrzała na swoje ręce, zobaczyła, że nic nie ubyło. Pewna kobieta dostała od Swamiego dżapamalę z pereł i srebra, która potem pękła. Kobieta poprosiła Swamiego, by naprawił ten bardzo długi różaniec. Swami podrzucił dżapamalę, a ona wbrew prawom fizyki wolnym ruchem poruszała się w powietrzu. Swami złapał jej końce, zetknął je i dżapamala była znów cała. Kiedyś dwóch chłopców z Argentyny, którzy chcieli na stałe zostać w Prasanthi, poprosiło Swamiego o wizję Boga. Baba odpowiedział – właśnie widzicie Jego wizję. Ci chłopcy tak chcieli zostać, że przyjechali bez pieniędzy na bilet powrotny. Jeden z nich był winien drugiemu 300 dolarów. Powiedzieli Swamiemu, że nie mogą wracać, bo nie mają pieniędzy. Swami odpowiedział, że nie ma problemu, bo światowy bank jest w Jego rękach. I zmaterializował dla nich 2 tys. dolarów i zaczął je rozdzielać między nich – po studolarowym banknocie. Ten, kto był dłużnikiem, dostał o 300 dolarów mniej. 53 Swami uzdrawiający i powiedział, zjedz ją. Wkrótce urodziła syna. Drugą siostrę uzdrowił z choroby neurologicznej. Kiedyś zostałem zaproszony do najbardziej prestiżowego programu TV w Argentynie, Jak Swami odchodził by mówić o Swamim. Nie starczyło czasu na pytania od ludzi, więc gospodarze Na koniec powiem wam coś bardzo zaprosili mnie ponownie. Po programie ważnego. Trzy lata przed swoim odejściem dałem redaktorowi paczuszkę wibhuti. Swami powiedział prof. Wenkataramanowi, Następnego dnia zadzwonił z radia, gdzie który przez wiele lat jadał ze Swamim, że prowadził najpopularniejszy w Argentynie zamierza opuścić ciało. – Co myślisz o tym? program radiowy i poprosił mnie o wypo– zapytał. Prof. Wenkataraman, który jest wiedź. Powiedział radiosłuchaczom, że bardzo mądrym człowiekiem, odpowiepodał wibhuti umierającej starszej kobiecie dział: – Swami, Bóg decyduje, kiedy przyi ona wróciła do życia i odzyskała zdrowie. chodzi i kiedy odchodzi. Potem przez 40 minut zadawał mi pytania na temat Sai Baby. Na koniec powiedział, Sześć miesięcy przed swoim odejściem że ta kobieta to jego ciocia. Swami wezwał ważną osobę z Organizacji Sai i również powiedział jej o tym Byłem przedstawicielem firmy produzamiarze. kującej filmy dla dzieci i po kilku latach współpracy opowiedziałem pracownikom o Swamim. Właściciel firmy, bardzo bogaty człowiek, nie interesował się Sai Babą, ale jego córki chciały pojechać do Indii, a syn jednej z nich powiedział, że w jego pokoju był człowiek w pomarańczowej szacie i gdy zobaczył zdjęcie, poznał Babę. Pojechaliśmy. Swami był w Kodaikanal. Trzeciego dnia przyszli do mnie i powiedzieli, że nic się nie dzieje. Oczekiwali cudów. Czwartego dnia poszliśmy na interview i była to jedyna audiencja, w jakiej uczestniczyłem, podczas której Swami nic nie zmaterializował. Nagle spojrzał na jedną z sióstr i zapytał: „Chcesz mieć dziecko? Pomogę ci”. To samo powiedział drugiej siostrze. Następnego dnia stanął przed nimi i zmaterializował wibhuti. Zobaczyły iskry światła wychodzące z Jego dłoni. Potem zmaterializował naszyjnik i wreszcie rzucił w stronę jednej z sióstr śliwkę, która nagle skręciła w powietrzu o 90 stopni 54 Swami odszedł, ponieważ właśnie wtedy, pół roku przed odejściem, przestał jeść. To dlatego Jego ciało fizyczne było tak słabe i wychudzone. Gdy po pogrzebaniu Jego ciała przygotowywano grobowiec – mahasamadhi, zakryto to miejsce kotarą i niewiele osób miało tam wstęp. Zanim przybyłem do Prasanthi na odsłonięcie grobowca podczas święta Guru Purnima, miałem sen ze Swamim i widziałem mahasamadhi. Grobowiec w moim śnie wyglądał dokładnie tak samo jak ten rzeczywisty. Leżało na nim ciało Swamiego wyglądające jakby było z cementu. Gdy ukląkłem przed nim Swami podniósł dłoń i wyszeptał mi Wiosna 2012 coś do ucha. Do tej pory czuję oddech Swamiego. I wtedy zbudziłem się. Boskie ziarno Za każdym razem, gdy brakuje wam silnej woli, by dokończyć to, co zaczęliście, powiedzcie sobie, że każde działanie bezcelowe, sprzeczne z wewnętrzną dyscypliną i podjętym postanowieniem na zawsze osłabi naszą wolę. Wtedy bezpowrotnie coś tracimy. Działanie według wskazówek Swamiego wzmacnia naszą wolę. Pamiętajmy wciąż, co mówił Swami i stosujmy się do Jego wskazań. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tu być z wami. Tym bardziej, że mam polskie korzenie. Mój ojciec urodził się we Lwowie. I czuję się tu, jak w rodzinie. Mam nadzieję, że Swami znów kiedyś wyśle mnie do Polski. na ziemi będzie coraz bardziej widoczna. Będziecie nie tylko świadkami, ale też uczestnikami przyszłych wydarzeń. To zasługa waszej doskonałej karmy, że zostaliście wybrani przez Swamiego na jego narzędzia służące do zmiany ludzkiej świadomości. Bądźcie odważni, bądźcie szczęśliwi. I podążajcie do wyzwolenia. Wszyscy jesteśmy tutaj, ponieważ zostaliGdy przyjechałem do Prasanthi zostałem, śmy osobiście zaproszeni przez Bhagawana. ku mojemu zdumieniu, poproszony, by Taka konferencja, jak ta, ma większe znamówić w imieniu Organizacji Sai podczas czenie niż czytanie dyskursów, śpiewanie uroczystości odsłonięcia grobowca. Zrozu- bhadżanów czy wykłady. Jest ona kamiemiałem, że Swami wyszeptał mi do ucha to, niem milowym w boskim planie. Gratuluję co mam powiedzieć podczas uroczystości. wszystkim, którzy przyczynili się do orgaWszystko w szczegółach zaplanował. Nie nizacji tego spotkania wielbicieli Sai. To wierzcie w to, że Swami zmarł, ponieważ była doskonała, wyjątkowa i fantastycznie zachorował. zorganizowana konferencja. Włożyliśmy w nią nasz wysiłek, teraz czas na Swamiego, Miłość i wola by obdarzył nas łaską. Ta łaska z pewnością dotrze do każdego z was, choć możecie nie Są dwa filary duchowości: miłość i wola. Swami powiedział, że jeżeli chcemy poczuć być świadomi efektów tej łaski, która teraz na was spływa. To boskie ziarno, diksza, miłość, to musimy tak działać, żeby ta zaczęło kiełkować w każdym z nas i rozmiłość codziennie wzrastała w was i się kwitnie we właściwym momencie. rozprzestrzeniała. Aby to było możliwe uwierzcie w swoją wewnętrzną moc, traktujcie swoje małe błędy, jak wielkie, Swami ma bardzo ważne a wielkie błędy innych – jako małe. zadanie dla każdego z was. I pamiętajcie – Bóg jest zawsze z wami. Dharma zawsze zwycięża. Jak rozwinąć swoją silną wolę, bez której postęp duchowy jest niemożliwy? Wkrótce obecność Sai Baby 55 Sesja pytań i odpowiedzi Co stało się z bogaczem, którego Swami wyleczył z raka krtani? Przeszedł transformację i został wielbicielem Swamiego. Podobnie jak cała jego rodzina. Przychodzi na spotkania do ośrodka Sai. Gdy Swami odchodził, wielką inspiracją była dla nas strona internetowa Organizacji Sai w Argentynie, na której są zawsze najświeższe informacje i tłumaczenie na hiszpański artykułów i filmów zaraz po ich publikacji na stronach Organizacji Sai. Jak to możliwe, że tak szybko to robicie? Przede wszystkim w całej Ameryce Południowej mamy system współpracy między różnymi krajami i strony internetowe różnych państw przesyłają swoje informacje innym. Wszystko, co dzieje się w jakimś centrum Sai natychmiast jest publikowane w innych krajach. Gdy przychodzi do nas informacja z Prasanthi, to specjalny komitet w Argentynie zajmuje się natychmiast jej tłumaczeniem i wysyłaniem do innych krajów. Mamy w Ameryce Płd. ok. 400 ośrodków Sai i każdy z nich, gdy coś się dzieje, szybko informuje inne ośrodki przez internet. Komunikacja i dobra organizacja to bardzo ważna rzecz w dzisiejszym świecie. Mówiłeś wczoraj, że nie ma zła, ale przecież Rawana był demonem i teraz też żyje wiele demonów. Szatan robi wszystko, żeby nie wierzono w jego istnienie. Najważniejsza prawda, jaką przekazał Swami brzmi: istnieje tylko Bóg. To znaczy, że nic innego nie istnieje, ani my, ani diabeł. Wszystko poza Bogiem jest iluzją, 56 snem, filmem. Gdy w kinie film was wciągnie, przeżywacie go razem z jego bohaterami, płaczecie i zapominacie, że jesteście w kinie. My jesteśmy aktorami w filmie Boga i w tym filmie jest dobro i zło, ale w rzeczywistości ono nie istnieje. Musimy w tym filmie życia być po stronie dobrych bohaterów, a jak najdalej od złych postaci i musimy promować dobro. Bóg uczy nas, jak pozbyć się lęku i szepcze nam do ucha: nie bój się, nie walcz, to tylko aktor, który gra diabła. W końcu i tak Ja wygram. Dlaczego nie tylko w Prasanthi, ale również poza aszramem, kobiety i mężczyźni muszą siedzieć osobno? Gdy Swami utworzył Radę Prasanthi zadaliśmy mu to pytanie. Organizacja Sai jest organizacją duchową, która ma pomóc nam w duchowym przebudzeniu się. Nie jesteśmy organizacją służebną, charytatywną czy społeczną, ale pomagającą w osiągnięciu samorealizacji. Do tego konieczna jest duchowa dyscyplina umożliwiająca przyciągnięcie boskiej energii. Żeby wejść w kontakt z boską energią, musimy odciąć sznur łączący nas ze światem zmysłów. W Prasanthi i w ośrodkach duchowych, również w tej sali, obecna jest bardzo silna duchowa energia, która działa na nas wszystkich. Gdy obok siedzi piękna dziewczyna, mężczyźnie trudno jest skupić się na duchowej energii i nie może jej odebrać ani skupić swoich myśli. Nie może z niej skorzystać. Duchowa praktyka polega na oczyszczaniu brudnej szyby w oknie, przez które można dostrzec Boga. Droga duchowa to rajd, w którym my dzięki zasługom z poprzednich wcieleń otrzymaliśmy Ferrari, ale często nie potrafimy skorzystać Wiosna 2012 z możliwości naszego pojazdu. Jedni boją się i jadą z niewielką prędkością albo zamiast nacisnąć na gaz, naciskają na hamulec. Są tacy, co włączają wsteczny bieg i zamiast cieszyć się, że są w Organizacji Sai, kłócą się, narzekają i krytykują. Musimy mieć zaufanie do Swamiego, że możemy bezpiecznie rozpędzić się do 300 km na godzinę. Wytarliśmy już porządnie nasze okna i wkrótce zobaczymy w nich Swamiego. Powinniśmy realizować wolę naszego mistrza, lecz jak ją rozpoznać? Sai Baba napisał wiele książek, wygłosił tysiące dyskursów, w których dokładnie wytłumaczył, jaka jest Jego wola. Jeśli jednak mamy problemy z podjęciem decyzji, pomyślmy, jak postąpiłby Sai, a jeśli z tym mamy problem, zastanówmy się, czy to, co chcemy zrobić kogoś skrzywdzi. Jeśli nie, to znaczy, że jest dobre. Kolejne pytanie: czy to komuś pomoże? Jeśli nadal nie masz pewności, co robić, zamknij oczy, posiedź chwilę w ciszy, pomódl się do Swamiego i poczekaj na odpowiedź. Nawet kilka dni. Jeśli wciąż nie masz pewności, a wierzysz w Swamiego, napisz te dwie możliwości na kartkach, połóż na ołtarzyku, poproś Swamiego o pomoc i wylosuj jedną z nich. Czy można organizować publiczne spotkanie poza Organizacją Sai? – Można, ale dlaczego chcesz to robić bez Organizacji? Gdyby jednak Organizacja powiedziała nie, to może znaczyć, że są ku temu istotne powody. Podczas urodzin Swamiego widziałam, jak Sai Baba płacze. Czy awatar naprawdę płacze? Sai Baba był awatarem, połączeniem Boga i człowieka. Również Rama sprawiał wrażenie, że cierpi po porwaniu Sity i zdesperowany krzyczał: „Gdzie jest Sita?”. Swami powiedział, że Rama odgrywał spektakl. Sam płakał po słonicy – Gicie. Gdy boska świadomość inkarnuje na ziemi, używa mocy maji, zachowuje się jak człowiek, by pokazać nam, jak człowiek powinien postępować. Miałem wiele spotkań ze Swamim, w których zachowywał się zupełnie jak człowiek, zdawał się ulegać emocjom, ale gdy odsłonił kurtynę, to ukazywał swoją boskość. Potrafił reżyserować studentom przedstawienie, a w czasie spektaklu płakał oglądając choć sam go przygotowywał. Pojawił się na ziemi jako człowiek i jako Bóg, i grał obie te role. Dwie osoby mogą widzieć coś innego. Kiedyś w czasie interview siedziałem blisko Swamiego i widziałem, gdy materializował wielką dżapamalę, jak koraliki jeden po drugim wychodziły z jego dłoni, a nawet słyszałem dźwięki, jakie wtedy wydawały. Ktoś, kto siedział dalej twierdził, że widział, jak Swami wyciągnął dżapamalę z kieszeni. Podczas innego spotkania w Whiefield staliśmy w kole i nagle Swami podszedł do mnie i powiedział mi do ucha odpowiedź na pytanie, które właśnie pomyślałem. Inni nawet tego nie zauważyli. Czasem nie sposób zrozumieć tego, co Swami robi. 57 Dlaczego Swami jest tak popularny w Argentynie? Bo zrobiliśmy wiele spotkań publicznych i dobrze je rozreklamowaliśmy. Do tego stopnia, że ekipa popularnej TV pojechała do Prasanthi. Kierownik tej ekipy zachorował, a potem Swami go uzdrowił i zmaterializował mu pierścień. Główny operator zobaczył boskie światło w całym aszramie i sfilmował je. Napisał potem książkę „Miasto miłości”, która stała się popularna w Argentynie. Organizowanie spotkań publicznych to praca, podczas której zdarza się wiele cudów. Kiedy Swami wróci jako Prema Sai? Odpowiedź jest prosta – wkrótce. Zamieściliśmy w zeszłym roku w „Sai Ramie” Twój tekst, w którym pisałeś, że Prema Sai ma się narodzić w miejscowości Doddamallur i że była tam przeprowadzona specjalna ceremonia – pudża. (Pytanie zadane już po spotkaniu) – Nie jestem autorem tego tekstu i nie potwierdzam zawartych w nim informacji. Ktoś napisał ten tekst i podpisał go moim nazwiskiem. Tłumaczyła Maria Quoos, opracował Bogusław Posmyk 58 JJSamasta loka Wykład Marii Quoos wygłoszony podczas XX Spotkań Wielbicieli Sai we Wieżycy. Mantra „Loka samasta sukino bhawantu” znana była w Indiach już w starożytnych czasach, we wszystkich odmianach hinduizmu. Intonowana jest zawsze przy końcu każdej pudży, chociaż nie tylko. Głosi ona: „Niech wszystkie światy będą szczęśliwe”. Swami zmienił ustawienie słów tej mantry. Prawdopodobnie, wymagał tego czas i świat, w jakim obecnie żyjemy. Zmiana mantry 31 sierpnia 2008 roku Swami wygłosił niezwykły wykład dla studentów, o którym później opowiadał prof. Anil Kumar. Gdy zapytano Kumara, jak sądzi, dlaczego Swami zmienił mantrę z „Loka samasta sukino bhawantu” na „Samasta loka sukino bhawantu”, a chwilowo śpiewaliśmy nawet „Samasta dżiwa sukhino bhawantu”. Skąd ta zmiana? Odpowiedział: Niełatwo to wytłumaczyć dokładnie. Swami jedynie zna właściwą odpowiedź. Ale spróbuję. Musicie pamiętać, że w sanskrycie, każde słowo ma bardzo bogate znaczenie. Samasta to znaczy „zbiór”. (słowo to ma odpowiednik w niemieckim sammlung (zbiór) i w greckim samasti (wszystko, co jest razem). Samasta – to wszystkie istoty, nie tylko ludzie, wszystko, co zawiera boską energię. Dżiwa – to dusze, istoty żywe. Loka – to lokalizacja, czyli przestrzeń albo poziom, na którym żyją istoty. Wiosna 2012 Suka – to szczęście, Sukhino – to skupione w szczęściu, radości, wolne od cierpienia. Bhaw – to boski nastrój, stan jednolitego istnienia. Antu – to dopełnienie, podkreślenie wagi mantry. Poprzednia mantra Loka samasta… mówiła o tym, żeby wszystkie loki, czyli światy były szczęśliwe. Mantra Samasta loka… mówi o tym, żeby wszystkie istoty we wszystkich światach czy sferach były szczęśliwe, wolne od cierpienia. Gdy Swami chodził jeszcze fizycznie pośród nas i można było dotknąć jego stóp, czyli dostać padnamaskar, radził wówczas, byśmy sami, bez pozwolenia, nie dotykali Jego stóp, bo w tej chwili, ktoś z innej loki, może właśnie dotykać jego stóp i ta energia może być dla nas porażająca. Od bhurloki do satjaloki Według wiedzy wedyjskiej istnieje 7 wyższych i 7 niższych lok, a między nimi są jeszcze loki pośrednie. Najniższa z siedmiu wyższych to: bhur – świat materialny, ziemia, instynkty, poziom zwierzęcy. bhuvarloka – to wibracja myśli, czyli loka umysłu, suvarloka – to loka związana już z wyższą wiedzą. Źródło tej wiedzy, związanej ze świadomością Boga wewnątrz nas, znajduje się w hridaja, w sercu. Gdy już mamy tę świadomość, to znajdujemy się w – maharloce. Jeszcze wyżej jest – dżnianahaloka – w której uzyskujemy boską siłę tworzenia. Ponad nią jest – tapoloka – loka wyrzeczenia, w której jesteśmy już poza ego. Najwyższa jest – satjaloka, w której wszystko jest jednością. Odpowiednikiem wszystkich lok jest naszych siedem czakr w ludzkim ciele. Wszystkie one są ze sobą powiązane. Prawdziwe szczęście jest w dawaniu Samasta loka to przebywanie w szczęściu, w błogości. To celebracja wiecznego szczęścia. By osiągnąć taki stan potrzebna jest absolutna czystość. Przede wszystkim czystość umysłu. To niezwykle ważna mantra i bardzo zobowiązująca. Śpiewamy ją zawsze na zakończenie spotkań, czasem nawet 108 razy i nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki zadanie spoczywa na tych, którzy ją śpiewają. Bierzemy wszakże odpowiedzialność za to, żeby wszystkie istoty były szczęśliwe. Jeśli śpiewamy tę mantrę, a potem zdarza się, że krytykujemy innych albo wpadamy w złość, to jakbyśmy gwałtownie hamowali proces, który inicjujemy tą mantrą. Dlatego też Swami tak często podkreślał, jak ważne jest przebywanie w dobrym towarzystwie. Krytykowanie innych jest niczym bomba energetyczna, która działa przeciwko nam. Intonując tę mantrę bierzemy także odpowiedzialność za to, co mówimy, co jemy, jakie myśli wysyłamy, jak postępujemy, na co patrzymy, itd. Swami wciąż powtarzał: rób, patrz, słuchaj – tego co dobre. Mów delikatnie, ciepło, czule. Prawdziwe szczęście jest w dawaniu szczęścia innym. Wtedy mamy prawo, by uczestniczyć w powszechnym świętowaniu. Gdy będziemy dzielić się swoją radością, powiedział Swami, cały świat będzie szczęśliwy. Co to znaczy dawać innym radość? Nauczono nas, że musimy dawać, pomagać, ale już w starożytnych Indiach uczono, że aby pomóc drugiemu człowiekowi, trzeba 59 również nauczyć go być potrzebnym, dawać coś od siebie. Gdy coś daję, muszę robić to tak, żeby osoba, która otrzymuje, czuła się dowartościowana i zobowiązana do tego, by też móc się odwdzięczyć. W wielu naszych relacjach, zwłaszcza rodzinnych, jest tak, że „jeśli nie mogę od ciebie dostać pomocy w tej właśnie chwili to sama/sam dam sobie radę, nie potrzebuję twojej pomocy”. Osoby, których pomocy nie chcemy lub nie wierzymy, że mogą nam ją dać, z biegiem czasu tracą poczucie własnej wartości. Nawet gdy próbują zaofiarować swoja pomoc, są często krytykowane. Mówimy: „Nie mam do ciebie cierpliwości, zrobię to sam”. i bezpłatnie. Zarówno dzieci królewskie, jak i dzieci służących. Gdy po 12 latach kończyła się nauka, nauczyciel oczekiwał od nich zapłaty, formy wdzięczności. Nazywało się to dakszina. Te oczekiwania guru były inne w stosunku do każdego ucznia. Przykładowo, biedne dziecko musiało zapłacić 9 złotych monet. Natomiast mały książę musiał przez miesiąc lub dłużej sprzątać, prać, usługiwać biednym i potrzebującym itd. Biedny uczeń musiał nieźle się „nagłówkować”, jak, skąd, w jaki sposób zdobyć te monety. Często przepisywał godzinami święte pisma, malował, rzeźbił itp. Stawał się ogromnie kreatywny, by zarobić te 9 monet. Umiejętność nauczenia drugiej osoby, by dawała coś z siebie, czy to w rodzinie, czy w organizacji, jest ważniejsza od tego, że sam dajesz. Osoba, która czuje się potrzebna, przydatna, jest radosna, wie, że ma coś do ofiarowania innym i zaczyna inaczej funkcjonować. Chodzi o to, że powinniśmy u innych osób odnaleźć to, co w nich najcenniejsze, co mogą ofiarować innym. W związkach najczęściej jest tak, że jedna osoba jest szybsza, bardziej bystra i często mówi do drugiej: „Zostaw, zrobię to, ciebie o wszystko trzeba prosić”. I co się dzieje? Druga osoba godzi się z tym, utwierdza się w przekonaniu, że nie potrafi, że do niczego się nie nadaje, że jest słaba. To my często stajemy się odpowiedzialni za brak wiary w siebie u naszego partnera. W tym procesie rozwijało się w nim mnóstwo talentów. Tymczasem młody książę służąc uczył się empatii, cierpliwości, zrozumienia i poszanowania dla pracy innych. W ten sposób guru rozwijał w swoich uczniach najlepsze cechy. Zapamiętajmy to słowo dakszina i starajmy się ją okazywać i pomagać innym, żeby mogli odkryć w sobie swój wielki potencjał i też uczyli się okazywać wdzięczność. Jeśli ktoś śpiewa „Samasta loka…”, a postępuje w ten właśnie sposób, to hamuje najwspanialszą energię płynącą z tej mantry. Okazujmy wdzięczność W dawnych Indiach tak było, że gdy uznany, mądry guru prowadził szkołę, to w niej wszystkie dzieci uczyły się razem 60 Gdyby nie nasza Organizacja Sai nigdy bym nie odkryła w sobie wielu możliwości. Ogromnie jestem wdzięczna Swamiemu, że utworzył taką organizację, w której mamy możliwość odkrycia talentów, o jakich nam się nie śniło. Aby wszystkie istoty we wszystkich światach żyły w szczęściu i radości spraw Panie, by moje słowa, myśli i czyny przepełnione były dobrocią i miłością, by były uświęcone i przyczyniały się do szczęścia i radości innych. Wiosna 2012 To powinna być nasza codzienna modlitwa, skorzystam z tego krzesła, mówię: „Dziębo przypomina nam, że nasze relacje kuję ci krzesło, że mogę na tobie usiąść”. z innymi istotami powinny być doskonałe. Albo „Dziękuję ci laptopie, że mogę na Jeśli sami pragniemy szczęścia i wyzwotobie pracować”. lenia od cierpienia, to musimy zrozumieć, Tancerze w Indiach dziękują swoim że żadne prawdziwe i trwałe szczęście dzwoneczkom u nóg, za piękną muzykę nie może być zbudowane na nieszczęściu przy tańcu. Kierowca oddaje cześć swojej innych. Prawdziwa wolność nie istnieje, kierownicy za to, że mu służy. Przyjmując, gdy zniewalamy innych. Jeśli modlimy że rzeczy, których używamy, są uświęsię, by wszystkie istoty były szczęśliwe, to cone, ustrzeżemy się od konsekwencji musimy wziąć odpowiedzialność za te karmicznych. Gdy wyruszam w podróż słowa. Musimy mieć tę świadomość we mówię do swojego samochodu: „Kochanie, wszystkim, co robimy: jak żyjemy, co jemy, spraw się dobrze, oddaję ci mój szacunek kupujemy, a nawet, o czym myślimy. i moje serce”, a kończąc podróż dziękuję mu i chwalę go. Hindusi od dawnych Szacunek dla karmy i pracy czasów powtarzają mantrę Tasmani namah Karma, której podlegamy, obejmuje myśli, karman – niech uświęcony będzie czyn, słowa i czyny. Einstein odkrył, że przejaki mam wykonać, niech uświęcona strzeń to krzywa eliptyczna i cokolwiek będzie moja praca. do niej wrzucimy kiedyś wróci do punktu Ja – Ty – On swojego pochodzenia. Musimy więc być ostrożni wybierając nasze myśli, słowa W zależności od poziomu naszego rozwoju i działania, bo z całą pewnością doczekamy duchowego Bóg przejawia się nam w trzech ich rewizyty w odpowiednim czasie. osobach: On, Ty, Ja. W jednym z dyskursów Baba powiedział: On – to Bóg, który jest daleko i nie mam „Wyrażenie szacunku i wdzięczności dla z nim żadnego kontaktu, mimo że modlę karmy przed przystąpieniem do działania się do Niego. Większość ludzi tak kontakniech stanie się twoją codzienną praktyką, tuje się z Bogiem, bo to jest bezpieczne, niea wówczas wszystkie twoje czyny będą zobowiązujące. Nie wiem, kim On jest, nie uświęcone, wykonasz wszystko najdoczuję Go, nie doświadczam, choć wiem, że skonalej, jak możesz i doświadczysz jest…, a może Go nie ma? Żadnej relacji. szczęścia”. Ty – to Bóg w drugiej osobie, we mnie Co to znaczy? Swami tłumaczył, byśmy i w całym stworzeniu. Czyli ty też jesteś przed przystąpieniem do pracy wyraBogiem. Trudno to zrozumieć. A to znaczy, zili wdzięczność i szacunek dla tej pracy że musimy szanować każdą osobę, bo i powstałej z niej karmy. W Indiach od w niej jest Bóg. Bóg jest w każdym. Gdy dawna dziękuje się wszystkim narzęjuż wierzę, że Bóg jest w innym człowieku, dziom, przedmiotom, które pomagają w całej naturze, to muszę uwierzyć, że jest w wykonaniu pracy. Wszystko, co mi również we mnie. Że ja tez jestem Bogiem. pomaga w wykonaniu zadania, ma swoją To niemożliwe, myślimy, znam przecież boską energię i służy mi. Więc zanim swoje wady. Bardzo trudno powiedzieć 61 nam „Jestem Bogiem”. Pamiętamy, jaki problem miała Phyllis Krystal, gdy Swami kazał jej powtarzać te słowa. Ja – na trzecim, najwyższym etapie następuje pełna identyfikacja z Bogiem: ja to Ty, Ty to ja. Jezus powiedział, że jeśli chcesz dotrzeć do Ojca mego, to nie ma innej drogi niż przeze mnie. Co to znaczy? To znaczy, że drogą do Boga jest druga osoba. Jezus też powiedział – jeśli stoję przed tobą, a ty nie jesteś w stanie mnie pokochać, to jak możesz pokochać trzecią osobę? Tak mówili też inni mistrzowie duchowi. Mistrz to druga osoba, która jest łącznikiem między trzecią osobą – tobą, a pierwszą osobą – Bogiem. I dlatego nasz Swami przyszedł w ciele na ziemię, aby pomóc nam przejść od trzeciej osoby do pierwszej. Swami najpierw przyciągnął nas swoją miłością, a potem zaczął nauczać, żebyśmy zobaczyli Boga w każdym, bo wszyscy są ucieleśnieniami boskości i pokochali bliźniego. A gdy tego się nauczymy, zrozumiemy, że wszystko jest Bogiem i że my nie różnimy się od Boga. Jesteśmy jednością. Poprzez mistrza uczymy się przebyć tę drogę. Dlatego Jezus powiedział: Ja jestem drogą, bo Ja to druga osoba. Jeśli dostrzeżesz Boga we mnie, dostrzeżesz Go we wszystkim. A gdy dostrzeżesz Go we wszystkim, zrozumiesz, że sam też jesteś Bogiem. Historyjka. Pewien człowiek zdobył pięć wymarzonych przedmiotów, z których był bardzo dumny. Był to koc z miękkiej wełny, najwyższej jakości, puszka z najlepszą i najdroższą herbatą, wspaniała książka w złotej oprawie zawierająca mądrości całego świata, przepiękna, misterna, 62 srebrna waga oraz klucz, który otwiera każde drzwi. Był szczęśliwy, że posiada te piękne rzeczy, nigdy się z nimi nie rozstawał i zawsze nosił je ze sobą w worku. Niestety, pewnego razu wracając z pracy, przysnął zmęczony na ławce w parku. Gdy się obudził worka ze skarbami nie było. Jego rozpacz nie miała granic. Przyjaciel widząc jego smutek przyszedł go pocieszyć i zapytał, co było w tym worku? Człowiek ze łzami w oczach zaczął wymieniać: - Był tam wspaniały, mięciutki koc, z najlepszej wełny. - Czy dobrze ci się pod nim spało, czy był ciepły? – zapytał przyjaciel. - Nie wiem, był taki cenny, że tylko na niego patrzyłem. Okazało się, że z tego samego powodu nie spróbował również herbaty, nie zajrzał do mądrej książki, nie wypróbował wagi ani klucza, który otwierał wszystkie drzwi. I przyjaciel powiedział: - W takim razie nie poniosłeś żadnej straty, bo to, co miałeś, nie było ci do niczego potrzebne. Nie masz czym się martwić. Tak też jest z nami. Wciąż coś gromadzimy, by to posiadać, ale nie potrafimy właściwie z tego korzystać. Nie znamy wartości tego, co posiadamy, co dostaliśmy. Wszystko odkładamy na później, radując się samym faktem posiadania. Swami mówi, nieś jak najlżejszy bagaż i korzystaj z tego, co masz. Korzystaj z wiedzy duchowej, którą ci przekazałam. Wysyłajmy światu energię mantry Samasta loka sukino bhawantu. Jeśli tę mantrę tylko powtarzamy, a nie stosujemy jej w życiu, to gubimy cały jej sens i jej moc. Maria Quoos Wiosna 2012 XX Spotkania Wielbicieli Sai Dom od św. Mikołaja JJDom współczujących serc Leszek dowiedział się o tej rodzinie, gdy przyjechał do miejscowej szkoły z paczkami od św. Mikołaja, a właściwie od grupy Sai. I wtedy dyrektorka szkoły opowiedziała mu o tej wyjątkowo biednej rodzinie. O najgłośniejszej sewie związanej z polskim ruchem Sai, czyli budowie domu dla 7-osobowej rodziny Wojtowiczów, w której bohaterem mediów stał się Gracjan bez rączek, pisaliśmy już dwukrotnie w „Sai Ramie”. Wiele nowych faktów usłyszeliśmy od jej głównego animatora – Leszka Pawlikowskiego podczas XX spotkania ogólnopolskiego Sai w Wieżycy. 4 stycznia 2012 roku dom został oficjalnie przekazany rodzinie, która zamieszkała w nim w listopadzie 2011 – przed urodzinami Sathya Sai Baby. – Zaczęliśmy razem z Jackiem Nagórskim zastanawiać się, jak wyremontować ten dom – mówi Leszek. – Pierwszym pomysłem było zrobienie nowego dachu. Po dwóch tygodniach doszliśmy do wniosku, że mury też się nie nadają, bo są krzywe. Staliśmy przed tym domem i Jacek mówi: „Wiesz co, a może zbudujemy im nowy dom”. I zaczęliśmy się rozglądać za środkami do realizacji tego pomysłu. Jacek pochodzi z wielodzietnej, głęboko chrześcijańskiej rodziny i jest bardzo czuły na biedę i krzywdę. Dom – pawilon Postanowili wybudować obok zrujnowanej chaty ocieplony pawilon, o wymiarach 6x6 metrów, z dwoma pokojami, żeby rodzina mogła tam przeżyć zimę. A także składzik na opał. Ale nawet na to potrzebne były pieniądze i zezwolenie na budowę. Okazało się, że obok chaty była dawniej obora i na jej fundamentach można budować bez pozwolenia, po zgłoszeniu do starostwa. Żeby zdobyć środki, zaczęli wizyty u właścicieli różnych firm i w… swoich rodzinach. Na początek uzbierali 1500 zł, a Leszek od siostrzenicy z USA dostał 1000 dolarów. Potem Gmina Rogóźno przyznała im 10 tys. zł dotacji. Przypomnijmy, rodzina Wojtowiczów, matka Katarzyna i sześcioro dzieci opuszczonych przez ich ojca, mieszkała w chacie, która była kompletną ruiną z dziurawym dachem nie chroniącym przed deszczem i śniegiem. Mogli nie przetrwać mroźnej zimy. Gracjan, oprócz tego, że nie ma rączek, miał poważną wadę stawu biodrowego. Chata ta znajdowała się we wsi Szembruk, niedaleko Grudziądza. W tej samej wsi, ale na drugim jej końcu, mieszka też Leszek Pawlikowski – artysta, którego – Moja młodsza córka, która jest prawniobrazy wiszą m.in. w Muzeum Chaitanya Jyoti w Puttaparthi. Wystawa jego obrazów kiem, rzuciła hasło: załóżmy fundację – wspomina Leszek. Namówiła dziennikarza towarzyszy prawie wszystkim zjazdom z „Gazety Pomorskiej”, by przeprowadził Sai i towarzyszyła również tegorocznemu. Leszek należy do Grupy Sai w Grudziądzu. ze mną wywiad. Ukazał się artykuł i za 63 kilka dni pojawiły się różne ekipy telewizyjne. Program pokazała też TV Polonia i odezwali się Polacy z zagranicy. Dzięki temu, gdy przychodziłem po prośbie do firm budowlanych, było mi dużo łatwiej. Szef firmy produkującej okna oglądał program w TV i przy mnie zaczął dzwonić do producentów profili i okuć. W ten sposób uzyskaliśmy 17 nowych okien. – Kiedy mam montować? – pyta. – Jeszcze nic nie zbudowaliśmy – odpowiadam. Od producenta płyt z watą izolacyjną w środku, z których buduje się pawilony, dostali 12 płyt o wymiarach 6x1,2 metra. Można było z nich wykonać ściany i dach. Gdy już zebrali materiały i trochę pieniędzy, zaczęli szukać rąk do pracy. Włączyły się inne osoby, m.in. 6 osób z grudziądzkiej Organizacji Sai, np. Roman Sipak i jego syn Wojtek, który dobrze znał się na tej robocie. Byli też wykonawcy zewnętrzni. W sumie w budowę zaangażowało się 16 osób. Wykonali konstrukcję stalową, z którą połączyli te płyty. Położyli dach, ocieploną posadzkę, kupili drzwi, podłączyli prąd i ogrzewanie. Firmy podarowały im jeszcze płyty ceramiczne i podłogę. W listopadzie 2009 r. tuż przed urodzinami Baby pawilon był już skończony i rodzina mogła w cieple przetrwać zimę. Dom dla Gracjana bez rączek Ziemia położona obok budynku była państwowa. Wystąpili do Agencji Nieruchomości Rolnych w Bydgoszczy o bezpłatne przekazanie 3,5 tys. m2. Okazało się, że dyrektor agencji widział program w TV i dał przyrzeczenie, że przekaże bezpłatnie 2 tys. metrów. Jeszcze podczas budowy pawilonu przystąpili do projektowania domu. Najpierw miał być parterowy, ale w końcu zdecydowaliśmy się na piętrowy, 64 o powierzchni 6x10 metrów, w którym wszystkie dzieci będą miały swoje pokoje. Jeszcze jesienią 2009 roku wykonali fundamenty pod dom. W grudniu 2009 roku tygodnik „Polityka” zamieścił artykuł „Łańcuch Gracjana”, w którym opisano historię budowy domu dla Gracjana bez rączek. Współczucie dla tego dziecka było paliwem zasilającym ludzką ofiarność. Artykuł kończył się słowami: „Zasady pomocy są proste, a nauczył go (Leszka) tych zasad duchowy nauczyciel Sathya Sai Baba w hinduskim aśramie: być konsekwentnym, widzieć potrzeby ludzi, lubić ich, nie kłamać, nie krzywdzić. Nawet księdzu w Łasinie podobają się takie zasady”. Artykuł ten spowodował kolejną falę zainteresowania budową. Dom zbudowany z darów – Przed świętami dzwoni pani z „Polityki” i mówi, coś wam wysyłamy – opowiada Leszek. – W Wigilię przed mój dom w Szembruku zajeżdża ciężarówka, a w niej 5 wielkich kartonów z nowymi kocami, pościelą, ubraniami dla dzieci, zabawkami. Dzieci później narysowały specjalnie dla „Polityki” rysunki z podziękowaniami, a ja to zebrałem w całość i dołączyłem nasze podziękowania. Oprawili to i taki obraz wisi w ich sali narad. Najpierw utworzyli konto na nazwisko matki dzieci, na które ludzie wpłacali pieniądze z upoważnieniem do odbioru przez Leszka i Jacka, z zastrzeżeniem, że ona sama nie będzie wypłacać z tego konta. Na konto fundacji „Gracjan – Pomoc Rodzinie” można było wpłacać pieniądze z odpisu podatkowego – 1% – na budowę domu i na operację niesprawnego biodra Gracjana. Wiosna 2012 Pieniądze z 1% mogły jednak spłynąć dopiero w lipcu 2010 r., więc pieniądze na budowę trzeba było pożyczać. Z początkiem wiosny ruszyli szybko z robotami i w lipcu już przystąpili do budowy dachu. Na konto 1% wpłynęło ponad 40 tys. zł, więc mogli zbudować np. ekologiczne szambo i kupić do niego bakterie. Zimę 2010/2011 rodzina spędziła jeszcze w pawilonie. Tuż przed urodzinami Swamiego w 2011 r. rodzina wprowadziła się do nowego domu całkowicie umeblowanego i wyposażonego w sprzęt AGD – wszystko z darów. – Zadzwonił na przykład właściciel sklepu AGD w Białymstoku z pytaniem, co potrzebujemy – dodaje Leszek. – Mówię: kuchenkę na gaz, pralkę, lodówkę, odkurzacz. „A komputer też?”. „Tak, ale stacjonarny” – odpowiadam. Za trzy dni przyjechała olbrzymia skrzynia. Potrzebny był piec centralnego ogrzewania, a to wydatek 4-5 tysięcy zł. Leszek rozmawiał o tym z producentem pieców i za tydzień dostaje telefon, że piec już jedzie. Wyposażenie dwóch łazienek i kuchni również zostało podarowane. Prawie wszystko jest nowe. Całą instalację elektryczną bezpłatnie wykonała firma jego kolegi Zdzisława z Grudziądza i jeszcze dołożyła 10 tys. zł, dzięki którym udało się dokończyć budowę, gdy okazało się, że wpłaty z 1% w kolejnym roku zostały z powodu omyłki w rozliczeniu anulowane. Marian Marszałek dostarczył bezpłatnie 80 ton żwiru. Jakaś hurtownia przywoziła co kilka dni kolejne płyty budowlane – w sumie 50 oraz profile konstrukcyjne. Nie tylko dom Wszyscy darczyńcy otrzymali w darze reprodukcję obrazu Matki Boskiej autorstwa Leszka, który wisi w Muzeum Chaitanya Jyoti. Obraz ten wisi więc teraz w wielu biurach i domach. Paczki przychodziły z różnych stron. Z Anglii przysłano dla Gracjana elektryczny pojazd typu melex, którym może on kierować nogami i jeździ nim po wsi. Gracjan bardzo dobrze obsługuje też komputer, również za pomocą stóp. Żeby szybko wykonać Gracjanowi operację biodra, trzeba było dostać się do ordynatora szpitala w Bydgoszczy. Uciekli się do podstępu i powiedzieli zastępcy dyrektora, że telewizja ma zrobić program „Jak szpital pomaga dzieciom”. Ordynator natychmiast się zjawił i ustalono termin operacji za 4 dni. 6 tygodni po operacji stawu biodrowego zdjęto gips i spod gipsu popłynęła ropa. Okazało się, że jest poważne zakażenie, ale szpital odesłał go do domu. Udało się Gracjana wyleczyć w domu – z pomocą antybiotyków i ziół. Dom Sai 4 stycznia 2012 roku dom został oficjalnie przekazany rodzinie przez Fundację specjalnym protokołem. Na jego ścianie widnieje hasło: „Kochaj wszystkich, wszystkim służ”. – Od czasu do czasu tam przyjeżdżam – kończy Leszek – i widzę, że w domu jest czysto, naprawdę dbają o dom. Leszek przyznaje się wszystkim, że jego mistrzem jest Sai Baba. Czasem przychodzi do proboszcza i mówi o Sai. Nawet tam traktowany jest jak poważny partner, bo za nim stoi jego praca – najpierw witraże dla kościołów, a potem bezinteresowna pomoc najuboższym. Bogusław Posmyk 65 Materializacja wibhuti przed zjazdem Sai JJ Jestem w domu Jechaliśmy autem do Wieżycy, w cztery osoby, na XX ogólnopolski i międzynarodowy zjazd wielbicieli Sathya Sai. Po drodze intensywnie dyskutowaliśmy. W pewnym momencie kolega spytał: „Jak wygląda samadhi (tu grobowiec) Swamiego?”. Ja na to: „Nie wiesz? W internecie są przecież setki zdjęć!”. Przypomniałam sobie, że mam takie zdjęcie w torebce. Podarowała mi je moja przyjaciółka. Ania była w Puttaparthi w lipcu i położyła je na płycie grobowej Swamiego, żeby… „nabrało mocy”. na zjeździe wibhuti uzupełniało się do pierwotnej ilości. Obecnie już go nie przybywa. Moja przygoda z Sathya Sai Babą rozpoczęła się 13 lat wcześniej. Swami „zawiadomił” mnie o swoim istnieniu w najtrudniejszym okresie mojego życia. Powodów, które doprowadziły mnie na skraj wytrzymałości psychicznej i fizycznej, było kilka. Dosłownie czułam, że nie przeżyję kolejnych minut. Patrząc na moje dzieci, cudne i kochane, nie mogłam znieść swojego stanu. Czułam się osaczona i bezradna. Jedyne co mogłam zrobić, to wykrzyczeć rozpaczliwą prośbę do Boga o pomoc, siłę, litość i łaskę… W ten sam dzień odwiedziła mnie przyjaciółka. Podarowała mi czasopismo „Czwarty wymiar” i poleciła jakiś artykuł na temat zdrowia. Ja skupiłam się jednak na relacji poświęconej Sai Babie. Nigdy Wiedząc o tym, włożyłam zdjęcie do wcześniej o Nim nie słyszałam. Było tam koperty z cienkiej foli, żeby je uszarównież Jego zdjęcie, zupełnie nieponować i zabezpieczyć przed zniszczezorne. Kiedy je ujrzałam, nastąpił we mnie niem. Podałam zdjęcie koledze i dopiero przełom, Sai rzucił na mnie swój czar, a ja w momencie, kiedy do mnie wróciło, się w nim rozpłynęłam. To była miłość zauważyłam, że coś jest nie tak. Straciło od pierwszego wejrzenia, wielkie uczucie, kolory. Pomyślałam, że wyblakło. Przyjrza- które nie ma nic wspólnego z miłością, łam się jednak dokładniej i okazało się, że jaka może istnieć między ludźmi. po obu stronach pokrywa je jasny proszek. Nie będę się starała ubrać jej w żadne Z tyłu było go znacznie więcej. Naturalnie wszyscy od razu chcieliśmy go skosztować! słowa, bo takowe nie istnieją. Od tamtego Wibhuti ma niepowtarzalny smak i zapach. czasu jestem w „transie”, który można porównać do stanu zakochania, ale o tyle Jest delikatne i ma zapach amrity. Tym piękniejszym, że nie towarzyszą mu obawy razem smakowało jeszcze intensywniej. ani strach. W owym czasie rozpoczął się Wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażerównież mój nieustający dialog i współistniem. Kolegę ogarnęła euforia. Być może nienie z Babą. Już kolejnej nocy przyśnił mi wibhuti materializowało się w torebce się. W tym śnie spacerowaliśmy trzyod pół roku, a ja o tym nie wiedziałam! mając się za ręce. Takiego „prowadzenia Oprócz naszej czwórki wiele osób to za rączkę” doświadczałam przez kolejne widziało. Każdy chciał spróbować, wygrze- lata. Nie sposób opowiedzieć wszystkich bując palcem, choć troszeczkę cudownego historii, snów, wydarzeń, materializacji, proszku. Podczas kilkudniowego pobytu 66 Wiosna 2012 „zbiegów okoliczności”, które się wydarzały i wydarzają, bo w niektóre nawet mi samej trudno jest uwierzyć. Cudne było to uczucie, ta pewność, że w końcu znalazłam to, czego szukałam od dziecka. Wcześniej, mimo lektury stosów książek, przeróżnych kursów, ciągle czułam niedosyt. Wystarczyło jedno spojrzenie na Swamiego, żeby poczuć, że to Jego szukałam i w końcu mam to, czego pragnę i już nie muszę szukać. Jestem w DOMU! Anna Sikorska JJCudowne dzieci Sai Ostatni rozdział książki pt. ‘Lights of Home’ (Światła domu). Kończy się nim ostatnia z serii sześciu książek Howarda Murpheta (zmarłego w 2004 r.) o awatarze Sathya Sai Babie. Ta książka, podobnie jak dwie poprzednie, wydane w Polsce: „U kresu drogi” i „Sai – wizje wewnętrzne”, została najpierw zarejestrowana na taśmach magnetycznych, a potem przepisana, gdyż Howard Murphet tracił wzrok. Rozpoczęła się zupełnie nowa i fascynująca faza pracy Swamiego dla ludzkości. W różnych miejscach przychodzą na świat 67 „cudowne dzieci Sai”, jak je nazwałem. Pewnemu wielbicielowi, który od dawna przebywa w aszramie Swamiego w Indiach, powiedział On, iż będzie trzynaścioro takich dzieci. Mnie zaś wiadomo, że pięcioro z nich już się inkarnowało. Jedno z nich mieszka w Holandii, drugie w Indiach, dwoje w krajach, co do których nie mam pewności, a piąte w Australii. Najbardziej pewny jestem tego ostatniego, gdyż rozmawiałem z jego matką oraz otrzymywałem informacje od kilku bliskich przyjaciół, którzy odwiedzali tego małego chłopca. Mam też jego zdjęcie. żołądka. Pomyślała, że to musi mieć jakiś związek z dzieckiem, które nosiła w sobie. Uznała, że sama nie była godna takiego cudu, zatem jej dziecko musi być wyjątkowo święte. Chłopiec urodził się tego samego dnia i był bardzo mały, ważył zaledwie półtora kilograma. Ułożono go w łóżeczku, a w tym szpitalu panował zwyczaj wypisywania na etykietce przy łóżeczku przynależności religijnej noworodka, aby przedstawiciele określonego kościoła mogli pobłogosławić wszystkie dzieci urodzone w ich owczarni. Ponieważ matka i ojciec tego dziecka byli wyznawcami Sai Baby, na etykietce napisali Narodziny ,,Sai Baba”. Matka była nieco zaskoczona, Historia narodzin chłopca, którą opoale i bardzo zadowolona, że wszyscy wiedziała mi jego matka oraz relacje przedstawiciele religijni, którzy tego dnia z późniejszych cudownych zdarzeń, są tak odwiedzili szpital, w tym kapłan buddyjniezwykłej natury, że chyba nikt prócz ski i kilku z kościołów chrześcijańskich, wielbicieli Sai w to nie uwierzy, a jednak udzielili błogosławieństw maleńkiemu jest wielu niepodważalnych świadków. chłopcu z etykietką ,,Sai Baba” tak samo, Kiedy matka była w połowie siódmego mie- jak noworodkom z ich własnych wyznań. siąca ciąży i bynajmniej nie spodziewała Zaskoczyło ją jeszcze coś innego. Na się porodu, spożywała posiłek w restauracji czole śpiącego chłopczyka zobaczyła złoty wraz z mężem i przyjaciółmi. Powiedziała krzyżyk. Pojawił się tam ni stąd ni z owąd. mi, że podczas jedzenia miała wizję stada Zdjęła go i zawiesiła mu na szyi. małp, które stały przed nią i wydawały Wibhuti jak pot dźwięki wyrażające podniecenie. Jedna z nich, chyba przywódca, podeszła blisko Chłopczyk, chociaż urodził się bardzo i mówiła do niej w jakimś nieznanym mały, był całkowicie zdrowy i szybko języku. Nic nie zrozumiała z tej wizji. urósł do normalnych rozmiarów. Rodzice Chociaż jest wielbicielką Sai, myślę, że reprezentowali wschód i zachód. Urodziwa nie czytała o Panu Ramie i jego armii i uduchowiona matka była Singaleską ze małp pod dowództwem Hanumana, lecz Śri Lanki, zaś wysoki, przystojny ojciec mnie się wydaje, że dziecko w łonie matki pochodził z Grecji. Swojemu cudownemu miało jakiś bliski związek z Panem Ramą. synowi nadali imiona Aleksander Saisha. Następnego dnia zabrano ją do szpitala, Na ogół nazywają go Aleksem. Poniegdyż nadchodził poród. Powiedziała mi, że waż mam zdjęcie Aleksa zrobione gdzieś gdy się rozbierała, aby położyć się na szpimiędzy drugim i trzecim rokiem jego życia, talnym łóżku, zauważyła wibhuti pojawiawiem, że jest bardzo ładnym chłopcem. jące się na jej ciele, zwłaszcza w okolicach 68 Wiosna 2012 Relację o cudach towarzyszących chłopcu zdała mi częściowo jego matka, a częściowo uzupełnili ją moi przyjaciele, którzy go odwiedzali. Myślę, że wibhuti tworzyło się na jego skórze już wtedy, gdy był noszony na rękach. Wiem, że wibhuti pojawiające się na jego twarzy i głowie nie mogło być dlań takim kłopotem, jak to było w przypadku małego dziecka-wibhuti, które hinduscy rodzice przywieźli do Swamiego ponad dwadzieścia lat temu. Widziałem wtedy, jak popiół ten pojawiał się natychmiast na jego ciele, gdy matka zeń go ścierała. Sprowadzili je do Prasanthi Nilayam, aby prosić Swamiego, żeby wibhuti nie tworzyło się tak często. Piszę o tym w książce „Sai Baba awatar”. Myślę, że mały Aleks z Australii nie jest odrodzonym upadłym joginem, jak w przypadku małego Hindusa, o którym tak właśnie orzekł Swami. Aleksander należy do owej grupy wyznaczonej przez Sai Babę do inkarnowania się w szczególnym celu, o czym powiem nieco dalej. Amrita, oliwa, lingamy Po jakimś czasie od pojawienia się wibhuti na jego skórze, z okolicy trzeciego oka zaczęła wypływać amrita nazywana ,,nektarem bogów”. Następnie z czubka głowy zaczęła wypływać lecznicza oliwa o cudownym zapachu. Oliwa ta, której odrobinę i ja dostałem, wyleczyła pewne przypadki raka. Oczywiście ani amrita, ani oliwa nie płyną stale, co byłoby nie do zniesienia dla dziecka. Wypływają z przerwami w ilościach wystarczających, by rodzice mogli przechowywać je w pojemnikach i rozdawać szczęściarzom, którzy ich odwiedzali. Ja również otrzymałem trochę wibhuti i mogę stwierdzić, że jego smak różni się od innych. Jest słodkie, z nieokreślonym, przyjemnym posmakiem. Innym wyjątkowym fenomenem przejawianym przez tego małego Australijczyka, który nie ma jeszcze trzech lat, jest stwarzanie lingamów Śiwy. Nie opuszczają jego wnętrza przez usta ani nie stwarza ich ruchem ręki, tak jak robi to Sai Baba, lecz po prostu pojawiają się w jego maleńkiej dłoni, gdy leży w łóżeczku. Zawsze są znacznych rozmiarów, niektóre większe od kaczego jaja, jak mi mówiła jego matka, a ich tworzywem są piękne kryształy o wspaniałych barwach. Do kogo mają trafić te święte symbole Pana Śiwy, o tym informuje matkę sam Swami, który często przebywa w tym domu. Otrzymać taki symbol to naprawdę wielki zaszczyt. Klejnoty Kolejnym znaczącym ,,produktem” cudownego chłopczyka są klejnoty. Chociaż kilka z nich to medaliony, znakomitą większość stanowią złote obrączki i sygnety. Do czasu, gdy to piszę, czyli do maja 2001 roku, pojawiło się trzydzieści do czterdziestu pierścieni. Niektóre z sygnetów miały drogocenne kamienie i wszystkie zdają się być najwyższej jakości. ,,Takie można znaleźć u najlepszych jubilerów” – zauważył jeden z moich przyjaciół. Pierścienie mogą pojawić się w rączce, zanurzone w wibhuti albo obok śpiącego dziecka. Często po obu stronach tej małej świętej istoty pojawiają się płatki róży rozrzucone przez jakąś niewidzialną rękę? Czasami wśród płatków znajdują się złote pierścienie. Kto dostaje te piękne pierścienie? Raz czy dwa razy chłopczyk sam dał pierścień jednej z pań spośród gości, ale na ogół, jak rozumiem, Pan Sai, często obecny tam w subtelnej postaci, mówi matce, dla kogo każdy z tych pierścieni jest przeznaczony. Niektóre z niewiast, które otrzymują klejnot, są bardzo przejęte otrzymaniem tak cennego prezentu. 69 Jak odwiedzić chłopca? Czytelnik łatwo może się domyślić, że ten mały australijski członek cudownej ‘drużyny’ Swamiego przyjmuje licznych gości. Faktem jest, że choć poza przekazami z ust do ust nigdy nie rozgłaszano o chłopcu, codziennie przyjeżdżają do niego ludzie z całej Australii, a także z zagranicy. Dom, w którym mieszka, jest mały i jednorazowo może usiąść tam wygodnie tylko trzydzieści osób. Szczodra, ciężko pracująca matka, zapisuje na każdy dzień powszedni tygodnia po trzydzieści osób, którzy zgłaszają się telefonicznie. Niedziela jest dniem odpoczynku. Zgłoszeń jest tak dużo, że ma rezerwacje na dziewięć miesięcy naprzód. Niewątpliwie nie podołaliby obsłużyć większej liczby chętnych i dlatego prosili mnie, abym nie podawał żadnych wskazówek miejsca pobytu chłopca i jego rodziców. Ci rodzice nie należą do zamożnych, jest wręcz przeciwnie, a mimo to podają codziennie wszystkim gościom posiłek jako prasad (poświęcona potrawa). Moja opiekunka, Sita Iyer oraz dwóch moich dobrych znajomych dostąpili niedawno błogosławieństwa i wielkiej radości odwiedzin tego domu w dniu, kiedy obecni byli tam głównie przyjaciele i rodzina. O podawanych wtedy potrawach wyrażali się jako o ,,czymś na podobieństwo bankietu”. Matka przygotowuje posiłki na ogół osobiście z pomocą jakiegoś członka rodziny. Jeden z moich przyjaciół słyszał jak matka mówi: ,,Gotuję dla Swamiego, a jest On tutaj często obecny i kieruje mną, gdy gotuję. Potem podaję to jako prasad gościom mojego synka”. Wiem z własnego doświadczenia, że w obecności Swamiego podaje się wyłącznie posiłki najwyższej jakości, a gdy On sam odwiedza 70 przyjaciół, by z nimi jeść, zwykle najpierw idzie do kuchni i albo osobiście pomaga w gotowaniu, albo udziela kucharzowi wskazówek. Powstaje pytanie, jak ta młoda para o skromnych dochodach zapewnia tak kosztowne pożywienie dla tylu ludzi przez sześć dni w tygodniu? Wiem, że niektórzy myślą o ,,chlebie i rybach” Jezusa karmiącego tłumy. Sądzę, że coś w tym jest. Znam przypadki z Indii, kiedy Swami wielokrotnie pomnażał żywność. Przypomina mi się niezwykłe wydarzenie, którego świadkiem był John Hislop. Gdy towarzyszył Swamiemu podczas pewnej wizyty, gospodyni domu była zakłopotana, ponieważ nie miała nic odpowiedniego na kolację, a Swami zwrócił się do Hislopa: ,,Idź do samochodu i przynieś artykuły”. Jack bardzo dobrze wiedział, że w samochodzie nie ma jedzenia, ale mimo to poszedł. Przy samochodzie zobaczył dwa anioły trzymające tacę z jedzeniem. Była to wielka taca, ale Jack poradził sobie z wniesieniem jej do środka. Na twarzy pozostał mu wyraz zadziwienia, na co Swami rzekł: ,,Możesz zamknąć usta, Hislop. One zawsze tam są, tylko ty ich nie dostrzegasz”. Rodzice małego Aleksa nie opowiadają, jakim sposobem sprawiają ten cud. Jest to, podobnie jak wiele innych rzeczy, o których nie mówią, sprawa prywatna między nimi i Swamim. Tak więc, dla ich dobra i dobra chłopczyka, mogę powiedzieć jedynie, że mieszkają gdzieś w Australii. Inne dzieci? Nie wiem nic o pozostałych czterech cudownych chłopcach, prócz tego, że istnieją. Ponieważ wszystkie należą do drużyny Sai, zakładam, że ich cudowne moce są takie same lub podobne do mocy Wiosna 2012 małego Aleksandra Saishy. Każdy może przez znajomych dowiedzieć się o miejscu zamieszkania któregoś z tych cudownych dzieci Sai, ale w przypadku dziecka australijskiego, proszę pamiętać, że jego rodzice to prawdziwi wielbiciele Sai Baby i nie przyjmą żadnego materialnego wsparcia. Misja awatara Rozważmy pokrótce, co Swami miał na uwadze rozpoczynając tę nową i nieoczekiwaną fazę w swojej misji. O ile mi wiadomo, Swami nikomu nic nie powiedział na ten temat, mogę więc przedstawić tylko swoje własne zdanie. Wielokrotnie stwierdzałem, że Swami powiedział już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, iż Złoty Wiek rozpocznie się zanim opuści to ciało, co nastąpi w 2021 r. Spodziewam się więc, że teraz nastąpi kulminacyjny punkt Jego misji dla ludzkości. Jest to misja większa niż jakakolwiek z podjętych wcześniej przez innych awatarów, ale jak mówił Sir George Trevelyan na spotkaniu Sai w Rzymie, ,,Awatarowie nie zawodzą, w naturze awatara nie ma możliwości niepowodzenia jego misji”. Z pism świętych wiemy, że poprzedni awatarowie nie zawiedli ludzkości. Dlatego też jestem głęboko przekonany, że obecny awatar wypełni swoją misję. Przeciwko awatarowi Niewątpliwie wielu z moich czytelników słyszało o tej wielkiej kampanii propagandowej przeciwko Sai Babie, którą ostatnio rozpętano. Ciemne albo wsteczne siły niewątpliwie zamierzały raz na zawsze zrujnować misję tego awatara. Ale czy zrujnowały? Silny poryw wiatru, który wywiał plewy pozostawiając za sobą samo ziarno raczej pomógł misji niż ją powstrzymał. Być może On chciał tego wiatru, by wywiał wyznawców małej wiary. Według pewnego starego hymnu są to: ,,Ci, co nigdy nie kochali go prawdziwie i ci, co utracili miłość, którą mieli”. Czy takie niesione z wiatrem plewy mają jakąś wartość w gromadzeniu krytycznej masy, którą Sai Baba musi przygotować w krótkim okresie, w latach, jakie ma do dyspozycji? Masa krytyczna albo zaczyn Skoro Złoty Wiek ma się rozpocząć w latach zbliżonych do 2021 roku, jaką rolę ma odegrać ta masa krytyczna? Dobrą analogią jest niewielka ilość drożdży lub zaczynu wymagana, by płaskie ciasto urosło do bochenka chleba. Tak samo jest ze świadomością ludzkości, której obecny poziom mocą masy krytycznej może się skokowo wznieść na wysokość wymaganą przez Złoty Wiek. Co musi zawierać ilościowo i jakościowo ta krytyczna masa? Muszą tworzyć ją wielbiciele Boga, którzy mają głębokie zrozumienie, silną wiarę i starają się żyć zgodnie z prawdą i boską miłością. Uważam więc, że może być tak, iż ta drużyna trzynastu cudownych dzieci ma stać się silnym orężem w budowie wspomnianej krytycznej masy i w ten sposób dopomóc w spełnieniu się największego cudu w dziejach ludzkości. Dzieci te mają być zaczynem do wzrostu ogromnego bochna chleba ludzkiej świadomości, przez co nastanie nowy światowy pokój, zadowolenie i radość, za którymi wszyscy tęsknimy. Takie jest moje zdanie i moja wielka nadzieja. Howard Murphet tłum.: Kazik Borkowski 71 Relacje JJCoś z wartości – byłam u Sai Baby Artykuł Małgorzaty Dziewięckiej, mieszkającej w Botswanie, napisany przez nią w 2000 roku dla paryskiej „Kultury” na zamówienie Jerzego Giedroycia, który chciał wiedzieć, dlaczego Polacy i Rosjanie jeżdżą do Sai Baby i to w tak dużej liczbie. Jednakże po przeczytaniu artykułu odpisał jej „Ja tego nie rozumiem”. pragnęłam jechać do Indii. Nie potrzebuję już tego. On jest po prostu tutaj” – powiedziała. Sai na Kalahari Sześć lat później, już w mojej wiosce na Pustyni Kalahari, spotkałam Sai Babę ponownie. Spoglądał na mnie z kartki kalendarza w izbie przyjęć doktora Sandivella. Doktor nie miał więcej kalendarzy, ale miał książki. Wybrałam jedną: „Wychowanie w wartościach ludzkich”. Było to tak, jakby ktoś spisał moje myśli, moje słowa troski o świat! Zapragnęłam spotkać tego człowieka, ot w jego cieniu stanąć. Przejeżdżający przez Maun, moją afrykańską wioskę, turysta z RPA, z którym się wdałam w rozmowę, powiedział: Dr Małgorzata Dziewięcka jest geografem, „Chcę dojechać do Indii zanim skończy się znawcą kultur południowej Afryki, specjalistą to tysiąclecie. Chcę spotkać się tam z Sai wolontariatu.W delcie rzeki Okawango Babą”. Podał mi adres. Centrum Sathya w Botswanie, gdzie mieszkała, stworzyła Sai w Durbanie odpisało: „Leć do Bombaju, zawodową szkołę dla niepełnosprawnych. stamtąd do Bangalore, a potem taksówką Tworzyła, prowadziła szkoły i sierocińce na 200 km do wsi Puttaparthi, a tam w aszratrzech kontynentach. Wykłada na uczelni mie już się tobą zajmą. Powodzenia”. we Wrocławiu. (Informacja ze strony explorersclubpoland.pl). Małgosia jest Droga do Prasanthi również pianistką. Jej płytę „Polonez dla Sai” można znaleźć na stronie asztanea.pl. Listopad 1998. Postanawiam obchodzić Oraz dziennikarką – np. jej reportaże z Afryki moje wielkie urodziny u Sai Baby. Lecę drukowała „Gazeta Wyborcza”. sama. W Bombaju rozglądam się na lotnisku. Dostrzegam kobietę o siwych, krótko Z Sai Babą spotkałam się w Jeleniej Górze obciętych włosach, w dżinsach i z małym w 1982 roku, w zimny deszczowy wieczór, bagażem. w pokoiku pana Stanisława zagraconym pudłami pełnymi książek. Stał na białej skale, w pomarańczowej szacie, z szopą włosów w stylu afro. Kobiety wyciągały doń ręce, a on sypał na ich dłonie biały, świetlisty proszek. Siedem lat później u przyjaciółki, Lidii Olszewskiej, w Szklarskiej Porębie, spostrzegłam zdjęcie tej samej postaci. „Kiedyś 72 „Czy lecisz do Bangalore?” – pytam. „Potrzebujesz kogoś do taksówki, by dojechać do Puttaparthi?” – odpowiada. Heidi Drucker jest niemiecką lekarką z Heidelbergu. Od 12 lat przyjeżdża do aszramu Sai Baby. Dla niej Sai Baba jest wcieleniem Boga, jak ongiś Jezus. Wiosna 2012 Aszram, otoczony murem, w sercu górzystej wsi Dekańskiego Półwyspu, otwiera swą bramę taksówce. Melduję się w biurze aszramu. Rozkładam materac na podłodze wielkiej stodoły zwanej tu szedem. Wyciągam śpiwór. Przeciągam sznurek od okienka do czyjegoś sznurka i zawieszam ręcznik. We wsi kupuję cienkie białe spodnie i koszulę oraz szal, który ma osłaniać wypukłość biustu. Jestem gotowa. Darszan „Oddaj mi swe wszystkie zmartwienia. Niczego więcej nie potrzebuję od ciebie” – mówi Baba i wybiera setki listów z wyciągniętych doń rąk. Pewnego ranka i ja wyciągam rękę z listem ku Sai Babie. Baba zatrzymuje się. Przez moment patrzymy na siebie. Ogarnia mnie przerażenie. Listu nie zabiera. „Zostałaś w jego pamięci” – mówią mi, a mnie serce tłucze się niesamowitością przeżycia. W aszramie można robić to, co wszyscy robią lub można nic nie robić. Chodzi się przede wszystkim na darszany. By zasiąść w pierwszej czy drugiej linii wzdłuż trasy przechadzania się Baby po hallu (z czym wiąże się szansa na interwiu), trzeba wstać o 4-5 rano i w rzędach gęsiego odsiedzieć swoje, aż porządkowe, tzw. sewy przeprowadzą losowanie kolejności wchodzenia rzędami do hallu. Sai Baba przychodzi na darszan dwa razy dziennie: od 7 do 9 oraz od 15 do 17.30. I to jest najważniejsze, to stanowi o sensie trudu związanego z przyjazdem. O 15.00 jest darszan, czyli widzenie świętego. Sai Baby. Na posadzce ogromnego hallu, który tworzą kolumny i dach na nich rozpostarty, siedzi kilka tysięcy osób. Kobiety osobno, mężczyźni osobno. Widzę Go z daleka. Zdaje mi się, że ta malutka postać w pomarańczowej szacie unosi się w powietrzu. (Okazuje się, że każdy ma takie pierwsze wrażenie). Przechadza się pomiędzy ludźmi, zatrzymuje się, o coś cicho zapyta, z dłoni zsypuje świetlisty proszek, zaprasza na rozmowy do swego „biura”. Niekiedy całe grupy podnoszą się z posadzki i wzruszeni mężczyźni i kobiety Zauważam ogromne wzruszenie ogarniające ludzi w momencie pojawienia się Sai suną na wezwanie, na tzw. interwiu (ang. Baby, często widzę łzy. Nikt mi tych łez interview – rozmowa prywatna). Każdy, nie potrafi wytłumaczyć. Po prostu płyną. kto był na interwiu, mówi o błogostanie, „Przyjechałem tu z czystej ciekawości, nie jaki ogarnia człowieka w bliskości Sai Baby. wiem czy Baba to Bóg, ale łzy na darszanie Baba (słowo to znaczy ‘ojciec’ w języku mi płyną”. – mówi Leszek, pilot wycieczek Indii i Indonezji) zbiera też listy. Ludzie i astrolog z Warszawy. piszą listy dziękczynne, błagalne, wyznające miłość, wzywające na pomoc, proszące Pod koniec mego miesięcznego pobytu i mnie łzy płyną po wejściu Baby. Myślę, że o uwolnienie z własnych słabości, o stanie jest to zewnętrzny znak wewnętrznego, do się lepszymi. Nawet o pieniądze, by móc dna istoty zstępującego, spokoju. Nie ma do aszramu powrócić. Ogromna radość i wzruszenie ogarnia tych, którym udaje się myśli, nie ma fizycznych odczuć, jest się. Po prostu się jest. podać Sai Babie list. 73 Trzy fenomeny Fenomenem darszanu jest to, że każdy, bez względu na to, jak daleko od Baby się znajduje, odczuwa z Nim kontakt wzrokowy. Czuje, jakby Baba patrzył tylko na niego. Drugim fenomenem jest odpowiedź na myśl nurtującą w danym dniu: jest ona jasna, prosta, olśniewająca. Przychodzi jako głos wewnętrzny na darszanie, bądź ze stronic książki nagle otwartej albo z ust kogokolwiek w aszramie lub w słowach Baby wypisywanych codziennie o świcie na tablicy. „Jestem tu już ósmy dzień i nie znam Baby głosu” – myślę pewnego poranka oczekując wejścia Baby. Parę minut później Baba zatrzymuje się dokładnie na mej wysokości mówiąc coś do kobiety w pierwszym rzędzie. A ja, acz dzieli mnie od niego z dziesięć rzędów, słyszę Baby cichutki głos, jakbym siedziała tuż przy Nim! Mariusza. Siostra Mariusza była zakonnicą zamieszkałą we Wrocławiu! Dzięki niej mąż jest dziś zdrowy. Kim była postać z mego snu dowiedziałam się odwiedzając kogoś, u kogo ogromne jej zdjęcie wisiało na ścianie. Nie mogłam uwierzyć, że ta postać jest prawdziwa. Zapragnęłam przyjechać do Puttaparthi, spotkać Babę. W szedzie W mej stodole, czyli w szedzie spało pokotem kilkadziesiąt kobiet z całego świata. Najwięcej było ich z Argentyny oraz byłego imperium zła. Język rosyjski i hiszpański dominują. Wkrótce staję się tłumaczką dla obu grup. Rosjanki mówią: „Gosiu, dlaczego z tobą, obcą, można rozumieć się tak dobrze, a ze swoimi nie?”. „Gosiu, dlaczego ty, obca, do mnie w nocy przychodzisz, gdy się duszę, a moi nie?”. Trzecim fenomenem jest pojawianie się Sai Z jakiegoż uczuciowego pustkowia one Baby w snach ludziom w różnych częściach przychodzą! To jest też powód, dla którego świata, często nie mającym pojęcia o istnie- tu są. niu Baby. „Tu mamy spotkania z ludźmi całego świata; doświadczamy braterstwa, którego Prof. dr hab. Eliza Frejtag-Mika: Mąż jesteśmy spragnieni, a które daje nam ciężko zachorował, leczenie nie dawało siłę i radość, usuwa strach, łagodzi obraz żadnej poprawy. Tamtej nocy we śnie życia, odsamotnia, odsmutnia. Życie jest tu ujrzałam nieznaną mi postać w pomarańproste, a język nie jest barierą, gdyż poroczowej szacie, z szopą włosów w stylu afro zumieć się można mimo wszystko” – mówi i usłyszałam słowa: „Pomoże ci siostra Tamara z Odessy, była pracowniczka KGB. Mariusza”. Nie znaliśmy jednak żadnego Mariusza, który by miał siostrę. Pewnego dnia stałam na przystanku autobusowym, czas się dłużył, kupiłam jak nigdy pismo kobiece. Otworzyłam je i ku memu zdumieniu w ramkach u dołu strony zobaczyłam ogłoszenie, że jeśli masz kłopoty ze zdrowiem to pomoże ci siostra 74 Tania, wojskowa kapelmistrzyni spod Uralu: „Jestem tu dla syna. Ma 30 lat. Piękny mężczyzna, ale nie jest w stanie nic zrobić koło siebie. W Rosji nie ma żadnej opieki dla takich ludzi. Martwię się, że gdy umrzemy z mężem, nikt się nim nie zajmie. Jestem tu, bo szukam Boga i jego pomocy”. Sprzedała daczę, by przyjechać tu pierwszy Wiosna 2012 raz. Sprzedała auto i jest po raz drugi. Jest niespokojna. Pragnie znaku, cudu. Baba milczy. Olga Michajłowiczowa z Wołogdy, emerytowana nauczycielka muzyki, porzucona przez męża: „Problemy istnieją, ale już mnie nie przytłaczają, bo nie żyję nimi. Mam spokój w sobie. To zawdzięczam Babie”. Baba na mych oczach materializuje dla niej uzdrawiający proszek wibhuti. Odjeżdża szczęśliwa. Ja: „Widzę rynek, kościół z wysoką wieżą, otwarte drzwi; mała dziewczynka z jasnymi warkoczami, w stroju krakowskim i wianku, podskakując idzie przez plac w kierunku kościoła”. Ludmiła wzruszona: „To ja. To moja polskość”. Na pożegnanie Ludmiła wyciąga białe kartki. Trzyma je pomiędzy złożonymi dłońmi i modli się. „Weź to i lecz tym siebie i swoje dzieci, mów zawsze, gdy przyłożysz je do bolącego miejsca: Liuda! Ja ci pomogę. Módl się”. Helena Korobowa z Ałma Aty, malarka, lat 36: „Uciekłam od męża, z Rosji aż do Ałma „Ludmiło, dlaczego Baba, a nie Jezus?” Aty. Zabrałam dziecko. Wszystko z powodu – pytam. jego pijaństwa. Przyjechałam tu za Bogiem. „Dla nas nie ma różnicy pomiędzy Jezusem, Z tęsknoty za Bogiem. Spokój wewnętrzny, a Babą. Ale Baba żyje, a Jezus nie. Spożyczliwość, ufność i wiara w siebie, tak jest, tkanie z Babą to doświadczanie obecności gdy doświadczam obecności Boga. I tu, Boga na ziemi, tak jak kiedyś doświadprzy Sai Babie, to znalazłam”. czano tego dzięki bliskości Jezusa. Nauki Ludmiła Sokurowa, 42 lata, z Ałma Aty: Baby są takie same, jak Jezusa: prawda, miłość, pokój, niewyrządzanie krzywdy, „Przyjechaliśmy tu w poszukiwaniu Boga. prawe postępowanie. Nasza grupa liczy 30 osób. Wierzę, że Baba to wcielenie Boga. Jak ongiś Jezus. Baba nas umacnia, przemienia przez to, W Kazachstanie ludzie tęsknią za Bogiem. że mówi do nas, że istnieje, że można Go Był zabroniony, a jednak tęsknota za nim spotkać. W naszej grupie są chrześcijanie, pozostała. Najważniejsze urodziny w Ałma muzułmanie, ateiści. Acie to 33. – wiek śmierci Jezusa. Źle jest Alija, studentka z Baszkirii, Helena, u nas. Bardzo dużo samobójstw pośród malarka z Ałma-Aty, Irina, pracownica mężczyzn. Nie mogą znaleźć pracy i utrzyuniwersytecka z Moskwy, Katiusza, psymać rodziny. Piją strasznie. Mąż porzucił cholog z Kijowa, Tamara, były pracownik mnie 6 lat temu. Zajmuję się leczeniem UB z Odessy, Borys z platformy wiertniczej metodą reiki. Mój dziad był Polakiem, moja na Morzu Północnym, Masza z siostrą na mama – z domu Tomaszewska. Inni polwózku inwalidzkim – z Moskwy, jednaskiego pochodzenia też są w naszej grupie”. kowo twierdzą, że są tutaj w poszukiwaniu Robi mi reiki w urodzinowym podarunku. Boga i że go tu znaleźli. Modli się podczas zabiegu. Gorąco z jej rąk „Żyć trudno, ludzie szukają spokoju” – spływa we mnie. W pewnym momenmówi Alija. „Jestem tu, bo myślę o służbie cie pyta mnie, leżącą z przymkniętymi Sai Babie – służbie dobru. O Babie oczami: „Co widzisz?”. 75 dowiedziałam się z gazety 3 lata temu od kobiety, która tu była rok wcześniej. Przeczytałam też książkę o Sai Babie. Tworzą się kilkuosobowe grupy, spotykają się ludzie po domach. Czujemy w sobie zmiany, które czynią nas lepszymi dla siebie i dla innych; potrafimy już dać sobie radę, pomóc, pocieszyć, nie boimy się, nie załamujemy się”. Jestem już drugi raz. Tu znalazłem odpowiedzi na moje wszystkie pytania”. Fred, student z Tallina, chory na białaczkę. W szpitalach Estonii już nie ma dlań miejsca. Koledzy zabrali go do Sai Baby. Wierzą, że może to być szansa. Fred jednak umiera. Ma 21 lat. Przynoszę mu różę. Przytula ją jak dziewczynę i uśmiecha się powtarzając: Infinite. Ciało obsypane kwiatami, skropione olejkami, palimy nad rzeką, o wschodzie słońca. Jak to jest tu w zwyczaju. Katiusza, 30 lat, psycholog, z Kijowa: „O Sai Babie usłyszałam 3 lata temu, a ostatnio w internecie znalazłam artykuł. Na Ukrainie nie mamy książek o Babie. Majka Quoos, redaktorka pisma „Sai Ram” Mój przyjazd do Baby spowodował wywiad Stowarzyszenia Sathya Sai Baby w Polsce: ze śpiewakiem, Borisem Griebiencziko„Stowarzyszyliśmy się dla wydawania wem, z petersburskiej grupy „Aquarium”, książek, gdyż w Polsce wyznaniowych znanym ze swych duchowych poszukiwań. stowarzyszeń nie można rejestrować. Dla mnie Baba jest Bogiem Wszystkie moje Organizacją Sai, z siedzibą w Opolu, myśli, pytania, uczucia znalazły swą odpokieruje główny koordynator z trójką wiedzieć tutaj. Wszystko jest jasne. Odczuinnych koordynatorów, którym podlegają wam wielką wdzięczność. Tu wszystko jest gałęzie: służebna, duchowa i edukacyjna. prawdą”. Do organizacji należy15 grup afiliowaIrina, 52 lata, pracownik Uniwersytetu nych i około 40 nieafiliowanych oraz wiele Moskiewskiego: osób tzw. kontaktowych rozsianych po małych miejscowościach. Spotkań w roku „W Moskwie mamy kilka grup, w których jest wiele, np. w listopadzie spotykamy się jest od kilku do 30 osób. Jestem koordypod hasłem całodobowego śpiewania na natorem ruchu Sai Baby u nas. Należą całym świecie, celem oczyszczania ziemi ze do niego zwykle ludzie, którzy zawsze zła. Organizowane są kursy Wychowania poszukiwali i są często wykształceni. w Wartościach Ludzkich, obozy młodziePotrzebujemy dobra, otuchy, odciążenia od żowe, zjazdy. Na zjazd zapraszane są osoby problemów, które nas przygniatają, innego wszelkich wyznań. Najliczniejsza jest grupa podejścia do codzienności, życzliwości, warszawska. Stanowią ją w większości wyzbycia się strachu. Centrum Sai Baby ludzie z wyższym wykształceniem, tacy jak znajduje się w Petersburgu i ono promielekarze, nauczyciele, artyści, biznesmeni, niuje na cały były Związek Radziecki. bankowcy, naukowcy. Stamtąd pochodzą książki, tłumaczenia artykułów, kasety, filmy”. Baba jest często świadomym wyborem, uwieńczeniem poszukiwań i stąd więkBorys, lat 38: „Nie wiem, dlaczego tu szość ludzi u Sai Baby to ludzie dojrzali, przyjechałem pierwszy raz. Może było mi podczas gdy w sektach zwykle są młodsi. zimno. Gdy kolega z platformy powiedział, Ruch Sai Baby powinien być postrzegany że jedzie do Indii, zabrałem się z nim. 76 Wiosna 2012 jako ruch łączący wyznawców rożnych religii – ponad religijny, ponad wyznaniowy i uniwersalistyczny”. ludzkich: prawdy, miłości, pokoju, prawego postępowania, niekrzywdzenia -kończy Majka. Co przyciąga ludzi? – pytam Majkę. Sai Baba naucza, że jest tylko jedna kasta – kasta ludzkości; jedna religia – religia miłości; jeden język – język serca; jeden Bóg i jest On wszechobecny. 1. Szukanie ideałów. 2. Przychodzą z wielu ścieżek i znajdują prostotę nauk Baby oraz ciepło, pomoc, serdeczność. Dlatego 80% ludzi pozostaje. 3. Swoboda grupy: można przyjść, można dowolnie odejść. 4. Nie jesteśmy sektą: w grupie Sai Baby odkrywasz Boga w inny sposób: uczysz się wartości samego siebie, odnajdujesz w sobie Boga, uczysz się, jak sobie dać radę w życiu. Sekta natomiast gra na słabościach: mentalnej, fizycznej, by uzależnić ludzi od siebie, by się bali odejść, bo sobie nie poradzą. 5. Baby nauki o chrześcijaństwie i Jezusie przybliżyły chrześcijan do Jezusa. 6. Ludzie odczuwają zmianę w sobie; obserwowanie owej zmiany w sobie, a nie tylko w innych, powoduje, że zostają w grupie, by przy Babie trwać. 7. Nie mamy miejsc kultu ani żadnych świątyń, spotykamy się zwykle w domach, w ustalonym dniu tygodnia. „Czuję Jego obecność i dlatego nie boję się” – mówi Stenia, polonistka z Wrocławia. „Sai Baba to istota najwyższa, która mnie prowadzi. Jestem szczęśliwa, że znalazłam się w Puttaparti. Baby twarz, pełna miłości towarzyszy mi wszędzie. Stałam się bardziej cierpliwa, tolerancyjna, mniej egocentryczna, uśmiecham się do ludzi, zyskuję przyjaciół”. Damiana, malarka: z Wrocławia: „Z Babą zetknęłam się w 1996 roku. Przeczytałam książkę „Ucieleśnienie miłości”. Nauki Baby, jego filozofia, natychmiast do mnie trafiły. Nie wątpiłam, że są odpowiedzią na me poszukiwania. Moje życie odmieniło się na lepsze: nie mam lęków, ziemskie sprawy zmalały, problemy stały się do rozwiązywania, a nie do przejmowania się, wszystko przyjmuję z wdzięcznością, nawet swą chorobę. Czuję się bezpiecznie. Oddałam swe sprawy Babie. W 1998 roku na Boże Narodzenie do Putta- Patrzę na drugich życzliwie, gdy potrzebna parti przyjechało sto osób z Polski. Nawet jest pomoc: dobre słowo, uśmiech, wysłunajbiedniejszy składa pieniądze na tę chanie – tam staram się być. Wszyscy mi podróż. Dzięki naukom Baby przybliżył się mówią, że emanuję spokojem. Rozwinęłam do nich Jezus. Sai Baba mówi: „Nie przydar dobrej rady i dar współodczuwania. szedłem burzyć religii, ale wzmacniać cię Malowanie stało się dla mnie medytacją”. w twojej religii, byś wzrastał w niej”. Ludzie Jadzia: „Szukałam miłości duchowej. Znauczą się tu kultury religijnej, uczą się od lazłam miłość i bezpieczeństwo w Sai siebie. Są dzieci, młodzież też przyjeżdża Babie. Jestem samotna. Mam 74 lata. na ogólnopolskie spotkania. W 1996 roku przyleciałam tu pierwszy Cała nauka Sai Baby polega na praktyraz i pierwszy raz w życiu przebywałam kowaniu, na wpajaniu pięciu wartości w takiej ciszy, spokoju. Podałam Babie list 77 z prośbą, która się spełniła. To była prośba o przemianę dzieci, o ich powrót do Boga. Organizuję spotkania i wyjazdy do Baby, sprowadzam kasety dla grupy. Tęsknię za Sai Babą i przyjeżdżam tu ponownie. Gdy się pojawia na darszanie, czuję cudowną, wszechogarniającą miłość”. Grzesiu z Wrocławia: „Czytałem wszystko, co było związane z duchowością. Poszukiwałem. Chodziłem na kursy, szkolenia. Gdy przeczytałem o Sai Babie, to przystałem do grupy Baby. Czuję się tu bezpiecznie, spokojnie”. Sai Baba do młodzieży: Zawołania Sai Baby: Życie jest wyzwaniem – podejmij je; Życie jest miłością – ciesz się nią; Życie jest energią – czyń z niej właściwy użytek, nie tłum jej. Dzień w Puttaparti kończy się biciem w dzwony, paleniem kadzideł, śpiewem pożegnalnym dla odchodzącego z naszych oczu wraz ze słońcem Sai Baby oraz dnia: „Loka samastha sukhino bhawantu” – Niech wszystkie stworzenia we wszystkich światach będą szczęśliwe. Szlachetny charakter jest tym, czego Małgorzata Dziewięcka potrzebujecie. Bez niego pieniądze albo przyjaźń i majątek są bezużyteczne. Stare przysłowie hinduskie mówi: „Kto traci Gosia z buszu majątek, nic nie traci; kto traci zdrowie, sporo traci; kto zaś traci charakter, traci wszystko”. Bóg bierze pod uwagę charakter, Fragmenty artykułu z tygodnika „Wprost”, nr 11/2006 a nie siłę. Człowiek postrzega własne ego jako najważniejsze w życiu. Czym jest ego Znajomość z Gosią zaczęła się jak w fili jakie są jego cele? Ego nie ma celu ani mowej komedii. „Szkoda, że nie mamy radości. To tylko iluzja spowodowana uwi- samochodu, aby podjechać do domu” – kłaniem się w pragnienie „własnego dobra”. oświadczyła szczupła blondynka oczekująca na mnie w porciku lotniczym Maun na Misją Boga jest inspirowanie miłości. południowych krańcach Delty Okawango. Miłość nie ma przyczyny. Miłość jest Powiedziałem, że możemy jechać taksówką. istotą miłości. Nie ma ludzkiego serca, „To nie jest takie pewne. Taksówka jest, ale w którym nie byłoby miłości. Musicie przeważnie jej nie ma, jak to w Botswanie. Pójdziemy pieszo”. dostrzec miłość obecną w każdym z was. Miłość nie jest przedmiotem transakcji dawania i brania. Miłość, współczucie i litość to synonimy. Miłość nie słyszy szorstkich słów, wysłuchuje w pokoju, nie używa słów. Mówi za pomocą współczucia, widzi sercem, pochodzi z serca. Znajduje radość w dawaniu. 78 W końcu zabrał nas rozklekotany automobil. Gosia wyjaśniła kierowcy, gdzie ma nas wysadzić: „przy deszczowym drzewie”. „Tu gdzieś mieszkasz?” – spytałem. „Tak, po drugiej stronie rzeki. Ale mostu nie ma, więc idziemy”. Gosia krzykiem i gestami przywołała skądś łódkę. Czarny chłopak podpłynął po nas dłubanką Wiosna 2012 i przystąpiliśmy do forsowania rzeki Okawango. Potem dojrzałem dom mojej przewodniczki w ogrodzie. Jak dziewczyna z Wrocławia znalazła się w głębokiej Afryce? Dlaczego od z górą 20 lat tu mieszka? „W Europie jest gęsto, nie tylko dosłownie, lecz także duchowo, intelektualnie. W Afryce czuję się swobodna”. Maun, gdzie mieszka Gosia, jest starą osadą plemienną i do dziś nie ma statusu miasta. Małgorzata Dziewięcka tak długo tu mieszka, tak świetnie poznała obowiązujące kanony i obyczaje tego miejsca, że napisała dla Uniwersytetu Wrocławskiego (gdzie wcześniej była adiunktem na Wydziale Geografii) rozprawę o transformacji afrykańskiej osady. (…) Dlaczego Małgorzata Dziewięcka wybrała akurat Botswanę, kraj ubogi i zacofany? „Bo to miejsce wyjątkowe w Afryce, nie tylko z powodu największej na świecie populacji słoni. Tu całkiem wyjątkowo nie istnieje potrzeba Afrykanów rozstrzygania sporów przez walkę, konieczność pamiętania o krzywdach. W sytuacjach konfliktowych rozmawiają, dopóki nie uzyskają porozumienia. Dlatego czuję się tu bezpiecznie”. Trafiła do Botswany przez przypadek. Po wyjściu za mąż za Alberta, studenta architektury z Holandii, chciała się z nim osiedlić w Polsce. Uniemożliwiło im to ogłoszenie stanu wojennego. Pozostali w Holandii. Potem od organizacji holenderskich wolontariuszy dostali propozycję pracy w Botswanie: on miał kierować brygadą budowlaną, a zyski z tej pracy przekazywać na utrzymanie szkoły w Maun; na nią czekała posada nauczycielki. Po zakończeniu trzyletniego kontraktu postanowili pozostać jeszcze rok. Od wodza wioski otrzymali zgodę na budowę domu. Małgorzata stworzyła szkółkę tkactwa dla osób upośledzonych fizycznie, a Albert zbudował centrum rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych. – Ludzie, których raz los złączył z nami pracą w naszym domu lub po prostu faktem mieszkania w tej samej części wsi, uważali nas za bliskich sobie, byliśmy ‘ich’, a oni należeli do nas – mówi Gosia. – Oznaczało to, że wszyscy powinniśmy być gotowi do udzielenia rady i niesienia pomocy w trudnych sytuacjach. Nieraz w środku nocy wieźliśmy do szpitala chorych lub rodzące kobiety. Wspomagaliśmy starych ludzi, młodym znajdowaliśmy pracę, dzieci uczyłam czytania i pisania, leczyłam przeziębienia, rozpoznawałam infekcje, uczestniczyliśmy w weselach i chrzcinach. Wielka przygoda Gosi nie zaczęła się jednak w Afryce. Pomysł ruszenia w świat narodził się już w 1978 r. Pierwszym celem było Peru, kolejnym – Boliwia. W Peru spotkała Rufusa Oreckiego, polskiego misjonarza, który miał w Boliwii parafię, a tam dom sierot dla 120 dzieci. I zaproponował jej objęcie kierownictwa tej placówki. W republice obowiązywał wtedy stan wyjątkowy, ale tego Gosia się nie przestraszyła. Dom i jego pensjonariuszy zastała w stanie opłakanym – brud, robactwo, chaos. Chodziła po mieście, zbierała pieniądze na utrzymanie sierot. (…) Olgierd Budrewicz 79 Chinna katha JJŚwięty cierpi za uczniów Samartha Ramdas był guru Siwadżiego, któremu od dziecka udzielał nauk duchowych. Od czasu do czasu udawał się ze swymi uczniami do Siwadżiego, żeby dowiedzieć się, jak mu się wiedzie i służyć radami w ważnych sprawach. Pewnego razu, kiedy podążał na spotkanie z Siwadźim, uczniom zachciało się jeść i pić. Ponieważ guru odszedł już kawał drogi naprzód, zaczęli rozglądać się za czymś, co mogłoby zaspokoić ich głód. Zobaczyli pole trzciny cukrowej. Nie panując nad głodem weszli na to pole, każdy wyrwał sobie trzcinę i zaczął ją ze smakiem jeść. W międzyczasie nadbiegł właściciel pola i dotkliwie pobił kijem uczniów Ramdasa. Kiedy ci uciekli do guru, właściciel pola także podążył za nimi i poskarżył się na nikczemne zachowanie jego uczniów. Samartha Ramdas przeprosił go w imieniu uczniów, ich zaś ukarał za brak opanowania. Po jakimś czasie guru i jego uczniowie dotarli do pałacu Siwadżiego. Siwadżi osobiście wyszedł na spotkanie guru, ofiarował mu pozdrowienia i zabrał do pałacu. Kiedy zaprowadził go do łazienki, aby mógł się wykąpać, zobaczył blizny i pęcherze na plechach guru. Spytał go z wielką troską: – Swami! Co to takiego? Czy ktoś cię pobił tak bezlitośnie? 80 Ramdas nie powiedział jednak ani słowa. Gdy Siwadżi spytał o to uczniów Ramdasa, ci z wielkim strachem i wstydem opowiedzieli o wszystkim, co wydarzyło się po drodze. Siwadżiego nie zdziwiło, że plecy guru noszą znaki pobicia jego uczniów. Wiedział bowiem, że święci biorą na siebie cierpienia tych, którzy ich otaczają. Siwadżi bardzo rozgniewał się na właściciela pola trzciny cukrowej. Wysłał żołnierzy, aby wezwali go na królewski dwór. Siwadżi spytał guru: – Swami! Powiedz mi, jaką karę mam wymierzyć temu człowiekowi? Patrząc na trzęsącego się ze strachu właściciela tamtego pola, guru spokojnie powiedział do Siwadżiego: – Drogi synu! Błąd popełnili moi uczniowie, a nie ten człowiek. Chociaż są moimi uczniami, nie potrafili zapanować na pragnieniem jedzenia i zerwali trzcinę cukrową bez pozwolenia właściciela pola. To jest przestępstwo, popełnione przez moich uczniów. To my musimy zapłacić odszkodowanie właścicielowi tego pola. Jako król, umórz podatek, jaki płaci on za swoje pole. Doskonały guru zawsze jest gotów wziąć na siebie karę za czyny popełnione przez swych uczniów. Samartha Guru Ramdas wziął na siebie cierpienie pobitych uczniów. Źródło „Sanathana Sarathi”. Tłum. G. Leończuk