Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred

Transkrypt

Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred
Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred
środa, 12 listopada 2008 15:14
Wszyscy wiecie, że w jedenastym wieku, gdy Jeruzalem wpadło w ręce niewiernych, a święte
miejsca zostały sprofanowane, w całym chrześcijańskim świecie rozległo się wezwanie Piotra
Eremity, a ze spokojnych farm w Anglii, słonecznych stoków Italii, winnic Francji i Hiszpanii i
porośniętych lasami gór Niemiec jednym głosem odpowiedziała mu szlachta i wieśniacy,
królowie i poddani.
Wiecie także, że Ryszard Lwie Serce stał się postrachem dla mahometan i że on oraz mężny
św. Ludwik francuski za nic mieli choroby, cierpienia i wszelkie niedostatki, aby tylko odebrać
wrogom chrześcijaństwa miejsca uświęcone obecnością i cierpieniem Chrystusa.
Właśnie za panowania Ryszarda Lwie Serce, w zamku na wrzosowiskach Yorkshire mieszkał
bardzo potężny pan, Robert z Keneathstone. Posiadał liczne ziemie od Wyeth aż po turnie
Elwer Crag, a w czasie wojny mógł pod swoją chorągwią wystawić pięć tysięcy żołnierzy.
Oczywiście, gdy Ryszard Lwie Serce powziął zamiar wyruszenia do Ziemi Świętej, szukał
pomocy u wszystkich swych baronów i wiemy jak ochoczo i wspaniałomyślnie odpowiedzieli na
jego wezwanie.
Jednak Robert, lord Keneathstone był bardzo chory i nie mógł się podnieść z łoża, a miał tylko
dwóch synów, z których starszy – Wilfred nie skończył jeszcze dwunastego roku życia, a poza
tym był bardzo drobny i słabego zdrowia.
Cóż było robić? Robert z Keneathstone nie mógł znieść myśli, że ludzie będą mówić, iż nikt z
jego rodu nie powiódł żołnierzy i nie walczył dla Chrystusa, lecz nie mógł się nawet ruszyć, a
Wilfried przypominał cień, tak był udręczony gwałtownym kaszlem, grożącym mu śmiercią.
Robert wściekał się i przeklinał, a pani Małgorzata, jego żona, modliła się dniami i nocami,
jednak choroba zamiast słabnąć tylko się nasilała i było jasne, że przykuje go do łóżka na wiele
męczących dni.
W końcu Wilfred złożył ślub, że sam pójdzie na wyprawę i, mimo szlochów matki i błagania na
kolanach oraz drwin ojca, obstawał przy swoim postanowieniu. Ojciec widząc w końcu, iż
chłopak miał poważne zamiary, dał mu swoją zgodę.
1/5
Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred
środa, 12 listopada 2008 15:14
Gdy nadszedł ostatni dzień przed wyjazdem chłopiec niemal nie mógł się oderwać od płaczącej
matki, lecz założył zbroję i dumnie wdział hełm, chwycił tarczę z herbem Keneathstonesów i
mottem „Lojalni aż po kres”.
– Popatrz, szlachetna matko – powiedział prowadząc, a raczej podtrzymując ją po drodze do
małej zamkowej kaplicy poświęconej narodzinom Chrystusa. – Tutaj powieszę swą tarczę i
hełm gdy powrócę na cześć dzieciątka Zbawiciela i Jego Matki, której żołnierzem jestem.
– Będę tu przychodzić każdego dnia, aby modlić się za ciebie, mój synu. O mój synu, gdybym
mogła iść z tobą, aby ochraniać cię przed niebezpieczeństwami i umrzeć za ciebie gdyby zaszła
potrzeba, mój synu.
– Nie, szlachetna matko – odpowiedział chłopiec. – Nie trap się o swego niegodnego syna. Jeśli
taka będzie wola Pana opuszczę Jego ziemską armię i dołączę do zastępów chlubnych
zwycięzców w Niebie, a ty wciąż będziesz miała Alfreda, aby cię pocieszał i podtrzymywał
dobre imię naszego domu.
Pożegnał ją długim, czułym uściskiem, otrzymał błogosławieństwo ojca i odjechał na czele
dzielnych żołnierzy.
Podróż dłużyła się odważnemu chłopcu, popędliwemu i żądnemu zgiełku bitewnego, lecz w
końcu dotarli do Joppe, wysiedli ze statku i przyłączyli do armii Ryszarda Lwie Serce pod
Ahmed Niven Kira i spełniło się marzenie Wilfreda, ponieważ doszło tam do krwawej potyczki
pomiędzy chrześcijanami a niewiernymi. Wilfred zaś, próbując bronić rannego żołnierza przed
okrutnym przeciwnikiem, dostał się do niewoli.
Wrogowie uprowadzili go do twierdzy daleko za Ahmed Niven Kira i uwięzili w zamku, w małej,
wąskiej i prawie pozbawionej światła celi. Jakiś żołnierz przyniósł mu jedzenie, lecz Wilfred nie
mógł nic przełknąć, był bardzo chory i spodziewał się, że już nigdy nie ujrzy domu i matki. Mimo
to każdego dnia modlił się, tak jak go o to prosiła matka – rankiem, w południe i wieczorem.
Czasem, gdy myślał o tym, że ona także modli się za swego syna, miał wbrew wszystkiemu
nadzieję na ocalenie i marzył o szczęśliwych dniach, kiedy będzie mógł ją uściskać i uklęknąć
wraz z nią w małej kaplicy, aby podziękować Bogu i Naszej Pani za bezpieczny powrót.
2/5
Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred
środa, 12 listopada 2008 15:14
Jednak mijał dzień za dniem i zaczęło mu się wydawać, że to tylko mrzonki i spokojnie, a nawet
radośnie pogodził się z rychłą śmiercią, ponieważ kaszel coraz bardziej się nasilał, prawie nie
mógł ustać na nogach i tak wychudł, że kości zdawały się wychodzić mu na wylot przez skórę.
Pewnego dnia, gdy klęczał w rogu celi modląc się o pogodzenie z losem i cierpliwość do
samego końca, drzwi nagle się otworzyły i dziwny człowiek przyniósł mu jedzenie. Stał,
przyglądał się chłopcu i zobaczył jak ten uczynił znak Krzyża zanim zaczął jeść.
Wtedy podszedł do niego i wyszeptał:
– Posłuchaj, chłopcze, jestem chrześcijaninem, wiele czasu spędziłem w angielskim obozie jako
więzień i tam poznałem prawdziwą religię. A teraz przez wzgląd na Jezusa Chrystusa, uratuję
cię. Dziś w nocy przyjdę i wypuszczę cię z celi i będziesz musiał uciekać tak szybko jak
potrafisz, aby do poranka być już wiele mil stąd.
Zostawił Wilfreda samego, bo usłyszał wołanie dowódcy. Biedny chłopiec pomyślał, że nigdy
nie uda mu się uciec, biorąc pod uwagę męczący kaszel i niezwykłe osłabienie, jednak ukląkł i
modlił się aż do wieczora.
W sercu młodzieńca wzbierała nadzieja, a gdy z nadejściem nocy przybył także jego wybawca i
poprowadził go po schodach ku wyjściu, a następnie wsunął w jego dłoń nieco pieniędzy i
ponaglał Wilfreda, by uciekał i ratował swe życie, chłopiec pomknął niczym strzała. Modląc się
żarliwie poczuł nadprzyrodzoną siłę i mógł pobiec w kierunku, który wskazał mu mężczyzna.
Przez trzy dni i noce podążał na wschód, a czwartego dnia dotarł do portu, znajdującego się we
władaniu francuskich krzyżowców.
Przez dwa miesiące śmierć zaglądała mu w oczy, gdy leżał w domu hrabiego Szymona de la
Rochefoucauld, lecz Bóg wysłuchał jego modlitw i wyzdrowiał na tyle, by zaokrętować się na
statek płynący do Francji z chorymi i rannymi.
3/5
Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred
środa, 12 listopada 2008 15:14
Po ośmiu długich miesiącach od czasu gdy opuścił dom ojca, Wilfred znów pojawił się przed
bramami zamku i wszedł do kaplicy podczas Sumy, o poranku Bożego Narodzenia. Po Mszy
świętej odśpiewano Te Deum, a on powiesił swoją tarczę i miecz przed ołtarzem Naszej Pani.
Później nabrał sił, zmężniał i dokonał wielu odważnych i szlachetnych czynów zanim dołączył
do przodków i pozostawił swym dzieciom imię bez skazy.
A. Fowler Lutz
Powyższy tekst jest fragmentem książki A. Fowlera Lutza Krzyżowiec Wilfred oraz inne
fascynujące opowieści
.
Czytaj więcej z tej książki:
Krzyżowiec Wilfred
Najuboższy z wszystkich
Moja laleczka
Il Santo Bambino dell' Aracoeli
Upragnione niebo
Zmarznięte dłonie
Rozbitkowie wśród gór lodowych
4/5
Rodzina katolicka - Krzyżowiec Wilfred
środa, 12 listopada 2008 15:14
Król Przepaści
Dzwon z górskiej kaplicy
Fiord Świętego Olafa
Trędowaty Chińczyk
Miasto Słońca
Święta studnia
Wizja świętego Jana Bożego
Oglądaj ilustracje z tej książki:
Krzyżowiec Wilfred - galeria
Przedruk tekstu jest możliwy jedynie za podaniem klikalnego źródła.
5/5