Znikanie na żądanie

Transkrypt

Znikanie na żądanie
Znikanie na żądanie
Wpisany przez Administrator
poniedziałek, 26 września 2011 15:43
Firmom i osobom prywatnym zależy, by na pierwszych miejscach wyszukiwarki Google
pojawiały się same korzystne informacje o nich. Taką usługę można już zamówić
Kompromitujące zdjęcie na portalu społecznościowym może przekreślić szanse na dobrą
posadę. Wygłup opisany na Facebooku lub naszej klasie sprawi, że partner biznesowy wycofa
się z umowy handlowej. Niekorzystny artykuł prasowy odstraszy kontrahenta, a oczerniający
wpis na blogu zerwie sympatyczną znajomość.
W Internecie nic nie ginie, a wyszukiwarka Google nie ma problemu z pamięcią. Wprost
przeciwnie. Nie wszystko, co się tam ukazuje jest równie ważne, ale z pewnością to, co
widzimy na pierwszych miejscach po wpisaniu określonej frazy, liczy się bardzo. Aż 96 proc.
kliknięć dotyczy właśnie najwyższych pozycji w wyszukiwarce. Zdaniem ekspertów branży
internetowej wyjątek stanowią wyszukiwania typu „imię nazwisko". Użytkownicy nie
poprzestają na pierwszych 3 czy nawet 10 wynikach, ale oglądają wszystko co jest dostępne,
nierzadko zapuszczając się nawet na odległe strony wyników wyszukiwań.
Zarówno firmy jak i osoby indywidualne chciałyby pozostawiać w wyszukiwarce tylko
korzystne lub co najmniej neutralne informacje, a nie takie, które mogą im zaszkodzić. Na tej
chęci kreowania pozytywnego wizerunku zaczynają, także u nas, dobrze zarabiać firmy
specjalizujące się w tej działalności.
— To internetowym PR, który łączy różne sposoby aktywności sieciowej: np. tworzenie
blogów i innych informacji wpuszczanych do sieci, których zadaniem jest wyparcie już
funkcjonujących. Sposobów na taką „produkcję" treści jest wiele - mówi przedstawiciel
interaktywnej agencji internetowej w Warszawie, który chce pozostać anonimowy.
W Polsce drogo, na świecie już nie
Najbardziej znaną światową firmą, która jako pierwsza na świecie wprowadziła usługę
ochrony prywatności i wizerunku w sieci dla osób prywatnych (tzw. ORM - Online Reputation
Management) jest Reputation.com. W zeszłym roku podczas World Economic Forum, firma ta
została uznana za jednego z pionierów technologii na 2011 rok. Reputation.com ma już
1/3
Znikanie na żądanie
Wpisany przez Administrator
poniedziałek, 26 września 2011 15:43
naśladowców w poszczególnych krajach.
— Istnieją sposoby, aby niekorzystne informacje, które funkcjonują o nas w sieci przesuwać
na dalsze pozycje, a stawiać wyżej w wyszukiwarce Googla te, które ukazują nas w dobrym
świetle. Nie oznacza to jednak, że negatywne treści w ogóle znikną z sieci - przekonuje Luiza
Farkash, dyrektor generalny abeoNET SA, firmy, która specjalizuje się u nas w ORM i właśnie
weszła na NewConnect.
— Pracujemy dla instytucji finansowych, firm developerskich, z branży IT, motoryzacyjnych
oraz osób prywatnych. W każdym miesiącu pozyskujemy nowych klientów, których oczywiście
nie możemy ujawniać ze względu na specyfikę działalności - dodaje dyrektorka firmy.
Ten nowy rodzaj działalności łączący zasady PR i innowacyjność specjalistów branży IT
rozwija się w Polsce dynamicznie. Usługa jest jednak droga, kosztuje od 10 do 20 tys. zł, co
sprawia, że przynajmniej na razie, wiele zainteresowanych osób nie może sobie na nią
pozwolić. — Praca nad poprawieniem internetowego wizerunku może trwać nawet trzy
miesiące - dodaje Luiza Farkash.
Natomiast roczna ochrona prywatności w światowym serwisie Reputation.com kosztuje 99
euro, dwuletnia 149 euro, a pięcioletnia 249 euro. Płaci się w kilku ratach.
Gdyby koszt polskiej usługi był dużo niższy z pewnością skorzystałaby z niej choćby
Małgorzata, młoda urzędniczka państwowa. Kilka lat temu wzięła udział w rozbieranej sesji
zdjęciowej, która trafiła do netu. Zainteresowany usługą byłby też zapewne handlowiec z
Mazowsza, bo zawsze podczas szukania nowej pracy obawia się, że przyszły pracodawca,
przeczyta artykuł, w którym opisywane są jego rzekome przekręty biznesowe.
Sprawdzą zanim dadzą pracę
Pracodawcy rzeczywiście sprawdzają w necie swoich potencjalnych pracowników. Firma
Microsoft przeprowadziła badania w krajach Unii Europejskiej, z których wynika, że 43 proc.
europejskich rekruterów zawsze kontroluje reputację online kandydatów, zanim zaprosi ich na
2/3
Znikanie na żądanie
Wpisany przez Administrator
poniedziałek, 26 września 2011 15:43
rozmowę. 23 proc. osób odpowiedzialnych za rekrutację przyznało także, że odrzuciło jakąś
kandydaturę ze względu na nieodpowiednie komentarze lub zdjęcia umieszczane w serwisach
społecznościowych czy blogach.
Z kolei według badań whogoogled. com w USA aż 97 proc. osób odpowiedzialnych za
rekrutację poszukuje informacji o potencjalnych pracownikach w Internecie.
– Nasz cyfrowy ślad to nie tylko profil w serwisie społecznościowym. To również historia
naszych zakupów w sieci, wypowiedzi na forach, komentarze na blogach. I to my musimy te
informacje kontrolować, a możliwości, jakie dają social media, wykorzystywać do własnych
celów – radzi Russell E. Perry, dyrektor zarządzający 123people, światowej wyszukiwarki
osób.
Źródło: ekonomia24.pl
3/3