ROZDZIAŁ II -cz. 2 - MOTO

Transkrypt

ROZDZIAŁ II -cz. 2 - MOTO
Ostatnia
Krucjata
Transalpa
based on a true story
PART # 3
tekst: Jakub Karolczak
zdjęcia: Anna Tomasik / Jakub Karolczak
ROZDZIAŁ II
„WĘGIERSKO-RUMUŃSKA ODYSEJA”
Dzień 7 „Siedmiogród”
Timisoara (A) > Lugoj (B) > Deva > Sibiu/Cisnadie (C)
Przebieg dzienny: 286 km (w sumie 2130 km)
...bo na kemping wjeżdża kawalkada siedmiu pojazdów terenowych na polskich blachach.
Rumuńsko-bułgarski Offroad Tour szybko się rozlokowuje i w ciągu 10 minut proporcje
niemiecko - polskie na kempingu z 15:1 zmieniają się na 1:1. Niemcy w defensywie!
Po godzinie jesteśmy lekko znudzeni słuchaniem o wykrzyżach, mostach, prześwitach
i eksplodujących silnikach w Nissanie Patrolu 2.8/3.0, więc idziemy do pobliskiej wioski.
Po drodze mijamy mały cmentarz, same niemieckie nagrobki. Przez chwilę mam wrażenie, że to
jakieś miejsce potyczki z II wojny światowej, tylu
Niemców w jednym miejscu nigdy nie zejdzie
z własnej woli, ale jest mały zonk - daty idą od
roku 1800 do lat 1970-1980, nie może być więc
mowy o jednorazowym wybryku, wygląda to
raczej na zorganizowane, precyzyjne niemieckie
umieranie w równych odstępach czasowych.
Wieczorem na kempingu dowiadujemy się, że to potomkowie Sasów Siedmiogrodzkich
przybyłych tu w XII w., nie ma to jak mała lekcja historii. Tymczasem jednak idziemy w dół,
do wioski, by zrobić jakieś zakupy na kolację i śniadanie. Rumuńskie wioseczki mają
swojski klimat.
Centrum kulturalno - towarzysko
- informacyjne każdej wsi stanowi
sklep spożywczy, nie inaczej jest
i tu. Trafiamy na niezłą korbę,
bo cała wieś siedzi schlana pod
sklepem.
wpadli
na
Mieszkańcy
wioski
genialny
pomysł
przebrania jakiejś starej kobieciny
w suknię ślubną – każdy kabaret wysiada, zobaczcie sami…
Chwilę
potem "Panna
(już nie) Młoda" wyrusza
Na łowy i "trafia" idącego
sobie spokojnie ulicą kulawego dziadka. Starszy
pan początkowo mocno się broni, potem jednak
daje za wygraną, bierze swoją "Małżonkę" pod rękę
i razem wracają pod sklep, gdzie dostają po
kieliszku wódki, oranżadę na popitkę i eksponowane miejsca na białych ogrodowych
krzesełkach. Nie ma to jak popijawa.
Dzień 8
Sibiu/Cisnadie (A) > Sighisoara (B)
Przebieg dzienny: 109 km (w sumie 2239 km)
Wreszcie dzień z mniejszym przebiegiem,
nasze tyłki i kręgosłupy czekały na to od tygodnia.
Temperatura nadal wysoka (31oC), na szczęście
trasa krótka, więc upał nie dał nam się za bardzo
we znaki.
Do miasta narodzin Vlada Draculi docieramy wczesnym popołudniem, mamy dość czasu by
zrobić pranie i zwiedzić średniowieczne miasto.
Kręcąc się cały dzień po mieście trafiamy kilka
ciekawostek - np. te zielone drzwi na zdjęciu
W centrum miasta oczywiście
niemiecka inwazja.
poniżej, to wejście do pokoju, a raczej korytarza,
zamieszkiwanego
Babinka
żyje
przez
sobie
rumuńską
na
emerytkę.
starówce
w
tej
jednoizbowej klitce i wygląda na zadowoloną
z życia.
Tuż obok
mieszka
samotny kot.
Sighisoara jako miasto ma swój klimat.
Udało nam się nawet znaleźć oryginalne, średniowieczne przyciski sygnalizacji na przejściu
dla pieszych.
Wszystko super, tylko noc na kempingu kompletnie
nieprzespana - do 5 nad ranem nie dały nam zasnąć
pieprzone koty, które wyły jeden przez drugiego,
naprawdę głośno i natarczywie, oczywiście tuż obok
naszego namiotu. Nie pomagały krzyki ani płoszenie
zwierzaków, wracały po kilku minutach i kontynuowały
swoje kocie porno na cały regulator.
Jak można tak marcować w lipcu?
Dzień 9
Sighisoara (A) > Agnita > droga 7C > Pitesti (B)
Przebieg dzienny: 242 km (w sumie 2481 km)
Pierwsze 80 km na południe z Sighisoary to krajobraz
do
złudzenia
przypominający
nasze
Bieszczady.
Z ciekawostek, obrazek jak poniżej - to dość częsty widok
na rumuńskiej prowincji. Chodzi chyba o to, żeby źrebaczki
od małego oswajały się z ruchem ulicznym i ogólną ideą
biegania w zaprzęgu (ale sam to wymyśliłem więc równie
dobrze może być to kompletna bzdura).
Droga, jeśli chodzi o jakość nawierzchni - jak to
w Rumunii bywa - nie rozpieszcza. Przez co średnia
prędkość podróżna oscyluje w okolicy 50 km/h. Do tego
znów sporo robót drogowych, w tej okolicy akurat
głownie wodnokanalizacyjnych, wszystko rozgrzebane,
błoto, wykopy i objazdy wsi przez inne wsie.
Po prawie dwóch godzinach na horyzoncie
ukazują się wreszcie Góry Fogarskie.
Przed trasą jeszcze szybki posiłek, testujemy
kolejną rumuńską "ciorbę„ (zupę), niestety znów niewypał, wodnisto - tłusta ciecz z wrzuconym
kawałkiem kotleta i paroma kartoflami. Rumuńskie zupy zdecydowanie odradzamy!
Dość już jednak kulinarnych dygresji, bo czas na jeden z głównych punktów wycieczki
- Trasę Transfogarską.
Zbudowanie w latach 1970-1974 drogi przez niedostępne
góry kosztowało życie 40 żołnierzy ; zużyto 6 milionów
kilogramów dynamitu jeśli wierzyć opowieściom. Tak czy
inaczej, trzeba było to zobaczyć na własne oczy.
Początkowo trasa biegnie po płaskim terenie, potem robi się
troszeczkę
ciekawiej.
Jedzie
się
cały
czas
w
gorę,
aż do osiągnięcia wspaniałych widoków.
Robimy
mały
postój
przy
pomniku
upamiętniającym budowniczych tej niezwykłej
drogi.
Wreszcie to co motocykliści lubią najbardziej, czyli "samo mięso" - seria serpentyn,
znak firmowy "Transfogarskiej„. Na samej górze leży śnieg - przypominam, że mamy środek
lipca a u podnóża gór panuje trzydziestostopniowy upał.
Niestety za przełęczą, na zjeździe nawierzchnia jest już o wiele gorsza.
Podłączamy się do czwórki motocyklistów z Chorwacji i wspólnie przejeżdżamy fragment trasy.
Po drodze mijamy mnóstwo motocykli, widać że jest to obowiązkowy punkt objazdowy
po Rumunii. Na końcu trasy podziwiamy jeszcze tamę jak z "Goldeneye„, oraz przylegający
do niej zbiornik wodny.
Dzień kończymy w Pitesti, gdzie przez chwilę są znaki na kemping a później znikają.
Po trzech rondach kompletnie tracimy orientację, podnoszę rękę w gorę w geście "No i gdzie
to kurwa jest???". Zjeżdżamy na pobocze, tuż obok nas staje żółty Seat, którego właścicielka pyta
nas po angielsku czego nam trzeba i nadkładając drogi pilotuje nas aż pod samą bramę ośrodka
wypoczynkowego, którego szukaliśmy. Merci !
To był długi dzień...
Trzeba się wyspać po kocich harcach poprzedniej nocy i wyczerpującej trasie.
Tym razem ze snem nie mamy żadnego problemu.
cdn.
= KONIEC CZĘŚCI III =