Stolice Europy - GraMiejska.Pl
Transkrypt
Stolice Europy - GraMiejska.Pl
750-lecie lokacji Poznania „Dawno, dawno temu w Poznaniu...” To cykl imprez, jakie odbyły się w ODK „Pod Lipami” w czasie szkolnych wakacji zimowych. Jak zawsze u nas – podstawą do wszelkich działań z dziećmi jest literatura. Tym razem w zbiorach bibliotecznych nie znalazłam inspirujących a zabawnych lektur o historii Poznania, interesujących dla już inaczej (gry komputerowe!) myślących dzieci. Na szczęście mamy w Poznaniu Jacka Kowalskiego, pracownika UAM, mediewistę, poetę, barda. Nie musiałam go długo namawiać, by napisał dla nas kilka krótkich baśni z historii miasta Poznania, po jednej lub dwie na każdy dzień ferii. Wybraliśmy tylko te fakty, które posuwając akcję do przodu pozwoliłyby w trakcie codziennych wycieczek do opisywanych miejsc dać dzieciom wrażenie realności, namacalności zdarzeń, a sensacyjny wątek mógł pobudzić ich wyobraźnię. Tak też się stało. Przez dwa tygodnie dzięki „Tajemnym bajkom poznańskim” dzieci wędrowały śladem ukrytego gdzieś w Poznaniu sekretnego skarbu królewskiego, tropiąc jego losy od czasów Mieszka I do momentu powstania Enigmy. Wątek baśniowy zabawnie wplatany w fakty historyczne spełnił swój cel: bawił i uczył. Dawno już nie widziałam takiego zainteresowania dzieci zbiorami muzealnymi jak po tych historyjkach, a jeżeli udało nam się trafić na takiego przewodnika jak dyr. Zygmunt Dolczewski z Muzeum Sztuk Użytkowych, który dla prezentacji nożyczek Napoleona (głównego powodu naszej tam wizyty) stworzył w osobnej sali wręcz teatralną inscenizację – to opowiedzianych tam faktów nasze dzieci do końca życia nie zapomną! Czynimy starania, aby wydać jeszcze w tym roku wszystkie „Tajemne bajki poznańskie”. Powinno nam się to udać, szczególnie, że projektowi temu przyklasnęła Komisja Kultury i Nauki Rady Miasta Poznania. Za zgodą autora – z życzeniami miłej lektury – zamieszczamy fragment bajki będącej wprowadzeniem do „intrygi nożyczkowej” oraz następną bajkę, poświęconą hrabiemu Edwardowi Raczyńskiemu, fundatorowi Biblioteki Raczyńskich. Elżbieta Bednarek Jacek Kowalski Stolice Europy (fragment) (...) Napoleon zamieszkał w Urzędzie Miasta i siedział w nim długie miesiące. Tak długie, że w końcu wszyscy się dziwili, dlaczego to wybrał Poznań na kwaterę, jak mógł wybrać Berlin albo Warszawę. A on niby kierował wojną i niby to chciał zrobić z Polski Księstwo Warszawskie – co rzeczywiście zrobił na złość Rosjanom, czyli Moskalom; Prusakom, czyli Niemcom i Austriakom – ale tak naprawdę co noc wybierał się na Ostrów Tumski i szukał, szukał i szukał, bo myślał sobie: – Jak znajdę skarb to już naprawdę cały świat podbiję. I już mu się wydawało, że znajdzie – ale nie mógł sobie przypomnieć tego jednego słowa, które usłyszał od swojej prababci Syrenki, które może by mu pomogło. I skarbu nie znalazł. No i nareszcie Rosjanie, czyli Moskale, zorientowali się, że coś się za długo Napoleon zastanawia, i że pewnie coś w tym Poznaniu nie tak. I wybuchła nowa wielka wojna z Rosjanami, i Napoleon musiał na nich ruszyć z pustą kasą. Ale od tego był Napoleonem, żeby zwyciężać, więc na początku wypędził Rosjan, czyli Moskalów, z ich własnej Moskwy, ale potem przyszła zima i oni jego wypędzili na łeb na szyję nie tylko z Moskwy, ale i z Warszawy. I wreszcie z Poznania też go chcieli wypędzić. Wtedy Napoleon przyjechał tu ostatni raz, ale wstyd mu było, że dostał baty od Rosjan, więc nikomu nawet nie pisnął, że przyjedzie, tylko schował się pod kołnierz płaszcza i myk, myk, pojechał na ulicę Wrocławską nocować potajemnie w Hotelu Saskim. I nagle, tej ostatniej nocy, kiedy pił w Hotelu Saskim kawę, naszło go olśnienie. – Jest! Jest! Przypomniałem sobie słowa mojej prababki Syrenki! – wykrzyknął. – Adiutant! Herbowe nożyczki i kartkę papieru! Adiutant podał posłusznie kartkę papieru i herbowe nożyczki*. Cesarz chwycił je i uciął kawałek kartki, na której naskrobał jakichś pięć słów (jakie to były słowa – nie mogę wam powie- dzieć, sami chyba rozumiecie, dlaczego), po czym dodał jakiś rysunek. Jeszcze nie skończył, kiedy z daleka zagrzmiały moskiewskie armaty. Zrozumiał, że klęska była nieuchronna i że nie mógł dłużej zostać w Poznaniu. – „Zaprzęgać do sań! Szwoleżerowie, na koń!” – rozkazał Napoleon kończąc pisanie, a ręka mu drżała. Odruchowo włożył kartkę do pudełka od nożyczek, przycisnął nożyczkami, a pudełko zamknął i podał swojemu adiutantowi, bo musiał mieć wolną rękę, aby zatknąć ją za połę surduta mundurowego, jak to zwykle czynił w chwilach podniosłych; po czym włożył swój pierogowaty kapelusz i zbiegł po schodach na podwórze Hotelu Saskiego. W tym samym momencie znów rozległ się huk dział moskiewskich i adiutant, zamiast wykazać zimną krew, cisnął pudełko z nożyczkami i karteczką w kąt, po czym pobiegł za cesarzem, ledwie zdążając doskoczyć do sań, którymi jego władca wyjeżdżał na ulicę Wrocławską. Napoleon miał tyle przytomności, aby zapytać groźnie: – A co z moim pudełeczkiem, kartką i nożyczkami? Ale słowa jego przepadły w huku zawiei śnieżnej, która właśnie rozszalała się nad Poznaniem. W ten sposób pudełeczko, karteczka i nożyczki spoczęły w kącie apartamentu, cesarz Napoleon uciekł, generał Dąbrowski też, Księstwo Warszawskie przestało istnieć, Moskale zajęli Polskę, a potem oddali Poznań Prusakom. Polski znowu nie było, i znowu Prusacy byli w Poznaniu, a karteczka i nożyczki wciąż spoczywały w kącie nie sprzątniętego cesarskiego apartamentu. Dlatego nie jest to jeszcze koniec historii skarbu. ■ * Proszę zobaczyć, co o tych nożyczkach pisze Z. Dolczewski w artykule Pamiątki napoleońskie w zbiorach poznańskiego Muzeum Sztuk Użytkowych w tomie Marsz, marsz Dąbrowski „Kroniki Miasta Poznania” 1997, nr 3, s. 153-154. Dziedziniec Hotelu Saskiego w Poznaniu WINIETA 2003 nr 3 5