Rozszerzona biografia - fatimska.wloclawek.pl
Transkrypt
Rozszerzona biografia - fatimska.wloclawek.pl
Rozszerzona biografia
Karol Józef Wojtyła - rozszerzona biografia
Karol Józef Wojtyła urodził się 18 maja 1920 roku w
Wadowicach. Był drugim synem Karola Wojtyły seniora i Emilii z Kaczorowskich. Ochrzczony 20 czerwca
1920 roku, rodzicami chrzestnymi byli Józef Kuśmierczyk i Maria Wiadrowska. Rodzina zamieszkiwała w
Wadowicach w kamienicy przy ul. Kościelnej 7. Rodzina Wojtyłów żyła skromnie, utrzymując się z pensji
ojca, który był urzędnikiem wojskowym, pełniący służbę najpierw w cesarskiej królewskiej armii
austriackiej, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 12 pułku piechoty Wojska Polskiego,
stacjonującym w Wadowicach. W 1928 roku przeszedł na emeryturę. Matka pracowała dorywczo jako
szwaczka i zajmowała się dziećmi. Brat Edmund, zwany w domu Mundkiem, starszy od Karola o 14 lat,
pobierał nauki w wadowickim gimnazjum, a później studiował medycynę w Krakowie. Gdy Karol ukończył
6 lat, rozpoczął naukę w czteroletniej szkole powszechnej. Był chłopcem wesołym, utalentowanym i jak
większość rówieśników - każdą wolną chwilę lubił spędzać na powietrzu. Latem grał w piłkę nożną. Od
małego kochał też Lolek sporty zimowe. Grywał w hokeja, lubił jeździć na sankach nieco później zaczął
jeździć na nartach. Byty to właściwie wędrówki po okolicy na deskach, wzdłuż rzeki Skawy lub po
pobliskich pagórkach.{mospagebreak title=Dzieciństwo} Na beztroskę dzieciństwa rzucała cień choroba
matki. Była kobietą niedomagającą i słabą. I choć opieka nad młodszym synem sprawiała jej wiele
trudności, wiązała z nim ogromne nadzieje. "Mój Lolek zostanie wielkim człowiekiem" - mawiała. 13
kwietnia 1929 r. Emilię zabrano do szpitala. Lolek był wówczas w szkole, a gdy wrócił do domu, sąsiadka,
a zarazem jego nauczycielka powiedziała: "Twoja matka umarła". Miała 45 lat. W świadectwie zgonu jako
przyczynę śmierci podano "zapalenie serca i nerek". Po latach Karol napisze wzruszającą strofę: "Nad
Twoją białą mogiłą, o matko, zgasłe Kochanie - za całą synowską miłość modlitwa: Daj wieczne
odpoczywanie". Dzień po pogrzebie Lolek wraz z bratem i ojcem udali się na pielgrzymkę do sanktuarium
maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej. Zarówno wówczas, jak i później było to dla niego miejsce
szczególne. We wszystkich ważnych i trudnych momentach życia swojego i Kościoła udawał się tam, by w
ciszy i spokoju oddawać się medytacji. Po śmierci matki po raz pierwszy właśnie nauczycielka zauważyła,
że Lolek zamknął się w sobie, szukając ucieczki w książkach i modlitwie. Koledzy wspominają, że pytany
o matkę, mówił: "Została wezwana przez Boga". Po śmierci matki bracia więcej czasu spędzali razem:
grali w piłkę, chodzili w góry. Ale już trzy lata później wydarzyła się następna tragedia. W wieku zaledwie
26 lat Mundek zmarł nagle, gdyż jako lekarz szpitala w Bielsku zaraził się szkarlatyną od pacjentki. Był to
dla Lolka ogromny wstrząs. Ojciec ze wszystkich sił pragnął wynagrodzić mu to podwójne sieroctwo. Nie
tylko prowadził dom, robił zakupy, gotował czy prał. Był też, a może przede wszystkim, największym
przyjacielem chłopca. Starsi ludzie w Wadowicach wciąż pamiętają ojca i syna idących do szkoły, na obiad
do jadłodajni "U Banasia", na niedzielną mszę. Emerytowany porucznik-legionista, nazywany w mieście
"Porucznikiem", obdarzony dobrą kondycją fizyczną, zaraził Lolka miłością do gór i aktywnego życia.
Codziennie po kolacji wędrowali razem na krótsze spacery po okolicy, w niedziele zapuszczali się w dalsze
rejony Beskidu Małego - na szczyty Leskowca, Madohory. Zdarzały się też wycieczki dalsze - w Tatry. To
ojciec wprowadzał przyszłego Papieża w bogaty świat górskiej przyrody - uczył rozpoznawać gatunki
drzew i kwiatów, nazywał ptaki i chrząszcze. Śpiewał mu przy ognisku wojskowe i harcerskie pieśni,
akompaniując sobie na gitarze. Lubili razem grywać w futbol - Lolek bronił silne strzały ojca. Bywało, że
grali szmacianą piłką nawet w mieszkaniu. Z biegiem lat wolnego czasu było coraz mniej, bo większość
dnia ambitny i pracowity uczeń poświęcał nauce. We wrześniu 1930 r. Karol zdał egzamin do męskiego
Państwowego Gimnazjum Śląskiego im. Marcina Wadowity. Była to świetna szkoła z tradycjami, w której
wykładali doskonali profesorowie. Oprócz gruntownego przygotowania merytorycznego potrafili wpoić
młodzieży głęboką miłość do Ojczyzny. Z nauką Lolek nie miał żadnych trudności, zawsze był prymusem.
Zawdzięczał to nie tylko wybitnym zdolnościom, szczególnie humanistycznym, ale i wytężonej pracy.
Zawsze miał "monotonne" świadectwa, z góry na dół "bardzo dobrze"! - wspomina sąsiad z ławki, Antoni
Bohdanowicz. Znany był z tego, że w miarę możliwości przygotowywał materiał również z
wyprzedzeniem, na następne lekcje. Każdy przedmiot znał doskonale. Z arkuszy ocen wynika, że w klasie
II i IV z języka polskiego i religii otrzymał ocenę "bardzo dobrą ze szczególnym zamiłowaniem". Nigdy też
nie ściągał, było mu to zarówno niepotrzebne, jak też i wbrew jego zasadom. Był jednak koleżeński i
powszechnie lubiany. Często i chętnie odrabiał z kolegami lekcje i służył pomocą. Karol wyróżniał się z
grona rówieśników ogromną pobożnością. Codziennie w drodze do szkoły wstępował na moment do
kościoła, modlił się też w ciągu dnia przed i po jedzeniu, a odrabiając lekcje, robił przerwę na modlitwę po
przerobieniu każdego przedmiotu. Częściej niż inni przystępował do komunii, był prezesem Kółka
Ministranckiego, a później sekretarzem Sodalicji Mariańskiej. Ale przede wszystkim potrafił - jak żaden
chłopak w jego wieku - oderwać się całkowicie od rzeczywistości, oddając się modlitwie. Tę niezwykłą
zdolność medytacji pamięta jego kolega z gimnazjum: "Lolek był niewątpliwie obdarzony charyzmą, ale
my, jego rówieśnicy, nie rozumieliśmy tego wówczas".{mospagebreak title=TEATR} Wielu sądziło, że
Lolek zostanie księdzem. I zdawało się, że nic tego nie zmieni, gdy nagle na jego drodze stanął teatr.
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
Stworzone przez nauczycieli języka polskiego Kółko Teatralne łączyło młodzież z gimnazjów męskiego im.
Marcina Wadowity oraz żeńskiego - im. Michaliny Mościckiej. Na repertuar składały się głównie
obowiązkowe, choć niełatwe lektury: "Kordian" Słowackiego, "Antygona" Sofoklesa, "Sobótka"
Kochanowskiego, "Śluby panieńskie" oraz "Damy i huzary" Fredry, zaś widzami byli szkolni koledzy. Karol
Wojtyła - wysoki, przystojny, obdarzony pięknym głosem i doskonałą pamięcią - grał prawie we
wszystkich spektaklach główne role, a zdarzało się, że i podwójne. Lolek wyróżniał się też jako recytator.
Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, rówieśnica i artystyczna współtowarzyszka Lolka, pamięta jego występ
na konkursie poetyckim: "Siedemnastoletni Karol Wojtyła w przepisowym mundurku, z lekko, jak zwykle,
pochyloną głową, recytował «Promethidiona» Norwida, ten arcytrudny filozoficzny utwór. Teatr stal się
prawdziwą pasją młodych aktorów. Jeździli do Krakowa na warsztatowe spektakle, przygotowywane przez
słynnego aktora i reżysera, Juliusza Osterwę. Własne przedstawienia prezentowali nie tylko w szkołach,
ale też w Domu Katolickim, Bibliotece Mieszczańskiej, na estradzie pobliskiego parku. Jeździli w teren do Andrychowa, Kęt. Organizowali też regularne dyskusje o literaturze, zarówno polskiej, jak i obcej, na
których analizowano najnowszą poezję. W każdym takim spotkaniu uczestniczył Karol Wojtyła. W tych
latach (1934-38) po raz pierwszy zetknął się z późniejszym twórcą Teatru Rapsodycznego w Krakowie,
dr. Mieczysławem Kotlarczykiem, z którym bardzo się zaprzyjaźnił. 14 maja 1938 r. osiemnastoletni Karol
Wojtyła otrzymał celujące świadectwo maturalne i pożegnał wadowickie gimnazjum. W owym czasie taka
matura upoważniała do podjęcia studiów na większości uczelni bez egzaminów wstępnych. Wielu
zastanawiało się, jaki fakultet wybierze wszechstronnie utalentowany Lolek. Jedni wróżyli mu błyskotliwą
karierę na deskach teatru, innym jawił się jako duchowny. Jednak początkujący poeta zaskoczył
wszystkich, wstępując na polonistykę na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskego. W lipcu
brał udział w stażu roboczym w Junackich Hufcach Pracy. Także i tu pracowity Lolek dostał odznakę za
wydajność oraz wyróżnienie. We wrześniu 1938 r. wziął udział w ćwiczeniach wojskowych Legii
Akademickiej, a od października rozpoczął studencki żywot w Krakowie. Już 15 października 1938 roku
odbył się wieczór literacki najmłodszej -jak głosił anons - krakowskięj grupy literackiej, pt. "Drogą
Topolowy Most". Wystąpili na nim m.in. Jerzy Kałamacki, Jerzy Bober, Tadeusz Kwiatkowski, Karol
Wojtyła, Halina Królikiewiczówna i Krystyna Hojdysówna. Utalentowany student wkrótce zapisał się na
dodatkowe zajęcia "żywego słowa" w Konfraterni Teatralnej, która miała kształcić przyszłych adeptów
sztuki aktorskiej. Karol zaczynał sam pisać poezje. Nauka nie sprawiała mu najmniejszych trudnością
doskonale przygotowany wyróżniał się spośród studentów. Otrzymywał najlepsze noty. Na pierwszym
roku studiów Karol zamieszkał z ojcem w rodzinnym domu matki przy ulicy Tynieckiej 10 w dzielnicy
Krakowa - Dębnikach. Pewnego mroźnego okupacyjnego dnia ojciec Karola nieoczekiwanie zachorował.
Syn troskliwie opiekował się chorym, jednak dolegliwości nie ustępowały. Po kilku dniach Karol poszedł
po południu do apteki po lekarstwa. Kiedy przyszedł do domu okazało się że ojciec już nie żyje. Był
mroźny dzień 18 lutego 1941 roku. Karol Wojtyła, 21-letni chłopak z Wadowic, został zupełnie sam na
świecie. Przez całą noc czuwał wraz z przyjacielem Juliuszem Kydryńskim przy zwłokach ojca. Być może
była to noc przełomowa w jego życiu - z długiej rozmowy przyjaciół o życiu i śmierci narodziła się myśl o
kapłaństwie. Jednak zanim do tego doszło, trzeba było jakoś przetrwać trudne czasy. Trwała wojna i pani
Kydryńska zadecydowała, że Karol zamieszka z jej rodziną przy ul. Felicjanek. Od dawna już był tu
traktowany jak członek rodziny, gospodyni uważała go wręcz za swoje czwarte dziecko. Dzięki domowej
atmosferze udało się Karolowi przetrwać najtrudniejsze chwile po śmierci ojca.{mospagebreak title=PO
ŚMIERCI OJCA} Pozbawieni możliwości studiowania, Karol i Juliusz zatrudnili się w zakładach
chemicznych Solvay w Borku Fałęckim. W ten sposób, dzięki życzliwości prezesa tej fabryki, uniknęli,
podobnie jak wielu młodych inteligentów, wywózki na roboty do Niemiec. Pracowali w należącym do
zakładu pobliskim kamieniołomie w Zakrzówku, za Dębnikami. Każdego dnia wczesnym rankiem
przyjaciele wychodzili do pracy. Dawnym zwyczajem Karol po drodze wstępował do pobliskiego kościoła
Sióstr Felicjanek, gdzie odbywała się ciągła adoracja Najświętszego Sakramentu. Obaj mieli uszyte przez
starą krawcową państwa Kydryńskłch plecaki, w których przynosili, jakże wszystkim potrzebny do życia,
deputat z fabryki: kaszę, groch, mąkę. Praca ich była bardzo ciężka i wyczerpująca. Od ósmej do
szesnastej „w najcięższe zimy wojenne, gdy mróz dochodził do 30 stopni, rozbijaliśmy młotami
wapienne złomy i ładowaliśmy tę tłuczkę widłami na wózki wąskotorowej kolejki, dowożące je do fabryki"
- wspominał Juliusz Kydryński. Karol został wkrótce pomocnikiem strzałowego. Przykładał się do pracy
ale często jednak nie dawał rady. Był bardzo lubiany - za delikatność, skromność i takt - dlatego też
wielu robotników pomagało mu w najcięższych pracach. Po dwóch latach ciężkiej pracy w
kamieniołomach obaj przyjaciele zostali przeniesieni do działu oczyszczalni wody w Solvayu, gdzie było
tylko nieco lżej. Do obowiązków Wojtyty należało m.in. noszenie wiader z wodą wapienną przez długi,
ponad stumetrowy dziedziniec zakładu. Ponadto przenosił worki z odczynnikami chemicznymi.
Doświadczenie z Solvaya - co podkreślał już jako Papież - pozwoliło mu zrozumieć życie i kłopoty
robotników i znaleźć z nimi wspólny język. A także pojąć szczególną wartość pracy. Równocześnie Karol
zaangażował się mocno w działalność podziemnej organizacji „Unia", związanej ze środowiskiem
katolickim Krakowa. „Unia" starała się chronić Żydów przed wywózką na śmierć, wynajdowała im
schronienia i aryjskie papiery. Żydzi nie zapomnieli Karolowi Wojtyle tej działalności i po latach dr Joseph
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
Lichten w imieniu żydowskiej organizacji dziękował za nią Papieżowi. Popołudniami każdą wolną chwilę
Karol i Juliusz poświęcali działalności literackiej i artystycznej. Kulturalne życie Krakowa zeszło do
podziemia, nie straciło jednak wiele ze swej dawnej intensywności. Niemałe zasługi miało w tym właśnie
środowisko młodych krakowskich polonistów. W ich prywatnych domach odbywały się koncerty,
deklamacje poezji, wykłady i zażarte dyskusje o literaturze, a także nauczanie języków obcych. Karol
Wojtyła poświęcał się przede wszystkim teatrowi. Początkowo czytał wraz z przyjaciółmi - Tadeuszem
Kwiatkowskim, Danutą Michalowską i Tadeuszem Kudlińskim - fragmenty arcydzieł polskiego dramatu. Z
czasem, za namową wpierającego ich wysiłki wybitnego reżysera Juliusza Osterwy, zaczęli wystawiać
tajne spektakle. Niestrudzony Karol znajdował jeszcze czas na własny rozwój. Dużo pisał. Z tego okresu
pochodzą jego dramaty biblijno-historyczne „Hiob" i „Jeremiasz", pełne wiary w
odzyskanie wolności. Ponadto ciągle uczył się z zapałem. Prowadził z przyjaciółmi długie dysputy
filozoficzne i religijne. Studiował dzieła filozofów, czytał poetów - Miłosza, Przybosia, Peipera... zawsze
coś, bez przerwy. Najbliżsi przyjaciele pamiętają go, chodzącego po pokoju z podręcznikiem do
francuskiego i uparcie powtarzającego słówka. Przez cały ten czas młody Karol Wojtyła prowadził
regularną korespondencję ze swoim polonistą z wadowickiego gimnazjum, dr. Mieczysławem
Kotlarczykiem, z którym stworzyli niegdyś prężną grupę teatralną. W listach marzyli o swoim nowym
teatrze i jego artystycznym profilu. Szczególnie pasjonowała ich idea teatru słowa. Po aresztowaniu i
wywiezieniu do obozu starszego brata, Kotlarczyk postanowił przenieść się do Krakowa. Z pomocą
przyjaciół udało mu się otrzymać pracę konduktora tramwajowego. A Karol, po blisko siedmiu miesiącach
gościny w domu Kydryńskich, powrócił do skromnego domu na Tynieckiej 10, gdzie zamieszkał z rodziną
Kotlarczyków. Osobowość i przyjaźń starszego o 12 lat Kotlarczyka wypełniły pustkę po utracie ojca.
Mieszkanie mieściło się na bardzo niskim parterze i z tego powodu nazwano je „katakumbami".
Właściwie od razu zaczęły się tam odbywać próby teatralne, a wkrótce powstał Teatr Rapsodyczny. Od l
listopada 1941 roku - kiedy to odbyło się pierwsze przedstawienie Teatru Rapsodycznego - do końca
okupacji aktorom udało się wystawić „ku pokrzepieniu serc" „Króla-Ducha",
„Beniowskiego", „Samuela Zborowskiego" Słowackiego, „Pana Tadeusza",
„Hymny" Kasprowicza, poezje Norwida i Wyspiańskiego. Konspiracyjne spektakle odbywały się w
mieszkaniach zaprzyjaźnionych osób. Oprawę plastyczną stanowił jakiś symboliczny element, np. maska
pośmiertna Słowackiego, zaś muzyczną - fortepian, najczęściej z utworami Chopina. Teatr Rapsodyczny
tworzyło tylko pięć osób: Mieczysław Kotlarczyk byt dyrektorem artystycznym i reżyserem, Karol Wojtyła,
Danuta Michałowską, Krystyna Ostaszewska i Halina Królikiewiczówna - aktorami. Jak zwykle Karol
wyróżniał się wśród przyjaciół recytacją. „Zapowiada się nadzwyczajny aktor" - powiedział o nim
kiedyś Juliusz Osterwa, stały bywalec tajnych widowisk. Na jednej z prób teatralnych w 1942 roku Karol
niespodziewanie oświadczył przyjaciołom, że zamierza studiować teologię. Był to dla wszystkich ogromny
szok. W nocy Tadeusz Kudliński przeprowadził z nim wielogodzinną rozmowę, w której usiłował namówić
Wojtyłę, by jednak pozostał w teatrze. Nadaremnie. Podobno udało mu się jedynie odwieść Karola od
wstąpienia do zakonu o niezwykle surowej regule. Mieczysław Kotlarczyk długo nie mógł się pogodzić z
decyzją swojego młodego przyjaciela. Przekonywał Karola o jego niezwykłym talencie aktorskim, snuł
wizje wspaniałej kariery teatralnej. Karol - nie chcąc sprawić przykrości przyjaciołom, a zapewne też nie
mogąc od razu porzucić swej wielkiej pasji - nie zrezygnował z udziału w przygotowanych już
przedstawieniach. Ostatnim jego przedstawieniem był „Samuel Zborowski", grany w połowie 1943
roku.{mospagebreak title=OKUPACJA} Nie przerywając pracy fizycznej w Solvayu, Karol Wojtyła wstąpił
do tajnego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie i jednocześnie rozpoczął studia
konspiracyjne na Wydziale Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. 29 lutego 1944 roku potrąciła go
niemiecka ciężarówka wojskowa. Upadł i nieprzytomny leżał na ulicy. Z tramwaju zobaczyła go Józefina
Florek, wysiadła, zatrzymała samochód, w którym jechał niemiecki oficer. Ten obmył Karolowi
zakrwawioną głowę wodą z przydrożnego rowu i odwiózł do szpitala przy ulicy Kopernika. Stwierdzono
wstrząs mózgu i zatrzymano Karola na oddziale do 12 marca. Po wyjściu ze szpitala napisał do swej
wybawczyni list z podziękowaniem. Papież, zapytany po latach, czy łączy w jakiś sposób ten wypadek z
zamachem na swoje życie w 1981 roku przyznał: „Tak, w obu przypadkach czuwała nade mną
Opatrzność". Potem, gdy w „czarną niedzielę" 6 sierpnia tego samego roku Niemcy aresztowali w
Krakowie siedem tysięcy mężczyzn, Wojtyle ledwo udało się wymknąć. Wówczas zaniepokojony tą
sytuacją arcybiskup krakowski kardynał Adam Sapieha wydał polecenie, by Wojtyła wraz z kilkoma
innymi alumnami zamieszkał w pałacu biskupim. Karol przestał chodzić do pracy. W związku z tym musiał
uciekać się do znajomości i szukać protekcji, by nie ścigano go za samowolne opuszczenie Solvaya.
Dopiero koniec wojny pozwolił klerykom wyjść z ukrycia i, po odremontowaniu wspólnymi siłami budynku
seminarium przy ul. Podwale, rozpocząć normalne, jawne studia. Korzystając z opieki kardynała Sapiehy,
młody kleryk Wojtyła studiował teologię w tajnym seminarium duchownym. Studenci mieszkali poza
Krakowem i posiadali fałszywe zaświadczenia, że są „parafialnymi sekretarzami". Zajęcia
odbywały się w zakonspirowanych prywatnych mieszkaniach na indywidualnych spotkaniach z
wykładowcami. Taka ostrożność była konieczna, gdyż odkrycie przez Niemców groziło natychmiastowym
wywozem do obozu lub rozstrzelaniem. Jako kleryk i kandydat na kapłana, Wojtyła otrzymał pozwolenie
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
na pełnienie niektórych posług duszpasterskich, jak np. udzielanie chrztu, namaszczanie chorych czy też
prowadzenie niektórych nabożeństw. Nie mógł jednak - ze względu na konspirację - nosić sutanny.
Wkrótce został zaproszony wraz z innym seminarzystą, Franciszkiem Koniecznym, do codziennego
porannego asystowania do mszy celebrowanej przez Sapiehę w jego prywatnej kaplicy. Trwało to przez
dwa lata. Po mszy obaj klerycy zawsze jedli z arcybiskupem śniadanie.{mospagebreak
title=POSTRZYŻYNY} Późną jesienią 1944 roku Karol przyjmuje z rąk Sapiehy tonsurę, czyli poddaje się
podstrzyżynom i od tej pory nosi niewielki wygolony krążek na ciemieniu. Była to część ceremonii
przyjęcia do stanu duchownego, którą zniósł dopiero papież Paweł VI w 1973 roku. Wojna się skończyła.
Seminarium wychodzi z ukrycia i przenosi się do budynków, w których mieściło się przed wojną. Jest
znów częścią Wydziału Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tam Karol Wojtyła kończy trzeci i czwarty
rok studiów teologicznych. Zagłębiony w studiach nad św. Janem od Krzyża, sam uczy się hiszpańskiego,
by móc czytać dzieła teologiczne i poezje swego mistrza w oryginale. W tym czasie debiutuje jako poeta
na łamach miesięcznika karmelitów „Głos Karmelu" poematem „Pieśń o Bogu ukrytym".
Jednak nie podpisuje go nawet pseudonimem, postanawia bowiem naprawdę sięgnąć po pióro dopiero,
kiedy ukończy seminarium. Jak zawsze otrzymuje najlepsze noty. Na 26 zdanych egzaminów, z 19
otrzymał najwyższą ocenę „celujący", z sześciu „bardzo dobry", jedynie z psychologii „dobry". Dowcipni koledzy, wyśmiewający jego pracowitość i zaangażowanie duchowe,
przyczepiają mu któregoś razu na drzwiach pokoju karteczkę „Karol Wojtyła, przyszły święty". Od
kwietnia 1945 r. do sierpnia 1946 r. pracuje na uczelni jako asystent - prowadzi seminaria z historii
dogmatu. Wojtyła nie angażuje się w zażarte dysputy polityczne, od których aż kipiało każde spotkanie
akademików. Uważa, że - jak powiedział swojemu bliskiemu przyjacielowi z tamtych lat - należy przede
wszystkim pamiętać, że się jest „Polakiem, chrześcijaninem, człowiekiem". Gdy dowiaduje się, że
w Czernej karmelici ponownie otworzyli nowicjat, postanawia zwrócić się o przyjęcie do zakonu. Tu
jednak pojawiają się kłopoty. Wprawdzie nowy opat zna Wojtyłę i jest mu przychylny, ale zgodę na
wstąpienie do klasztoru musi wydać arcybiskup Sapieha, który stanowczo się temu sprzeciwia. 1
listopada 1946 roku Książę Metropolita kardynał Sapieha osobiście wyświęca Karola Wojtyłę na księdza.
W Dzień Zaduszny świeżo upieczony ksiądz odprawił mszę prymicyjną w Krypcie św. Leonarda na
Wawelu. W tym doniosłym wydarzeniu towarzyszył mu jako „manuductor" czyli
„prowadzący za rękę" ksiądz Kazimierz Figlewicz, któremu jeszcze w Wadowicach ministrant Lolek
służył do mszy. Zgodnie z przywilejem nadanym przez papieża Benedykta XV, kapłanowi wolno tego dnia
odprawić trzykrotnie ofiarę. Pierwszą Wojtyła odprawił za dusze rodziców i brata, drugą za wszystkich
zmarłych, trzecią - w intencji wyznaczonej przez Ojca Świętego. 4 listopada odprawił z kolei mszę
inauguracyjną, na którą przybyli koledzy z Teatru Rapsodycznego oraz robotnicy z fabryki
„Solvay", którzy podarowali mu z tej okazji nową sutannę. Na skromnym przyjęciu po mszy
Wojtyła rozdał karty, na których wypisał słowa z Ewangelii św. Łukasza: „Fecit mihi magna" „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący". Następnie udał się do Wadowic, by tam, w swoim
kościele parafialnym, odprawić kolejną uroczystą mszę. Ponieważ jego dawne mieszkanie zajmował już
ktoś inny, na uroczyste śniadanie po mszy ksiądz Karol zaprosił do zaprzyjaźnionej rodziny państwa
Szkockich. 11 listopada udziela pierwszego chrztu. W księdze parafialnej kościoła św. Anny napisano, że
córkę państwa Kwiatkowskich ochrzcił „Carolus Wojtyła Neopresbyter". Cztery dni później 26-letni
ksiądz Karol wraz z zaprzyjaźnionym klerykiem Stanisławem Starowieyskim jedzie pociągiem do Paryża,
by stamtąd udać się wprost do Rzymu. Rozpoczyna się pierwsza zagraniczna podróż przyszłego Papieża:
półtoraroczne studia w Rzymie. Młody ksiądz znajduje się w zupełnie innym świecie. „Żywo mam
w pamięci moje pierwsze spotkanie z Wiecznym Miastem - mówił wkrótce po swoim wyborze na Tron
Piotrowy. - Było to późną jesienią 1946 roku, gdy po święceniach kapłańskich przyjechałem tu, aby
kontynuować studia. Przybywając, niosłem w sobie obraz Rzymu, ten z historii, z literatury i z całej
tradycji chrześcijańskiej. Przez wiele dni przemierzałem to miasto, liczące wtedy około miliona
mieszkańców, i nie mogłem w pełni znaleźć obrazu tego Rzymu, jaki przywiozłem ze sobą. Powoli, powoli
odnalazłem go. Doszło do tego zwłaszcza po zwiedzeniu katakumb - Rzymu początków chrześcijaństwa,
Rzymu Apostołów, Rzymu Męczenników, Rzymu, który leży u początków Kościoła, a równocześnie tej
wielkiej kultury, jaką dziedziczymy" Młody ksiądz każdą wolną od nauki chwilę poświęca na zwiedzanie
miasta i okolic. Pod koniec pobytu zna każdą ważniejszą budowlę czy muzeum. Odwiedza też, wraz ze
Starowieyskim, wszystkie włoskie sanktuaria, począwszy od Asyżu, poprzez Monte Cassino
benedyktynów, Sienę św. Katarzyny Capri, Neapol, Wenecję. Wiosną 1947 roku udają się obydwaj do
San Giovanni Rotondo niedaleko Neapolu, gdzie uczestniczą w mszy odprawianej przez kapucyna Ojca
Pio, słynnnego stygmatyka. Wojtyle udaje się dotrwać w kolejce do spowiedzi u Ojca Pio. Niektórzy
świadkowie twierdzą, że ten, wysłuchawszy go, klęknął przed nim i przepowiedział, że zostanie powołany
na Tron Piotrowy i przeżyje zamach na swoje życie. Karol Wojtyła nie omieszkał też odwiedzić jaskini w
niedalekim od Rzymu Subiaco, gdzie piętnaście wieków wcześniej miał medytować przez trzy lata św.
Benedykt z Nursji. Założyciel zakonu benedyktynów jest jedną z najbardziej czczonych przez Niego
postaci z historii Kościoła. Wychowany w duchu patriotycznym, z zapałem tropi też najdrobniejsze ślady
obecności polskich duchownych. Odkrywa klasztor Montorella, założony na górze Guadagnolo przez
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
polskich ojców zmartwychwstańców w 1857 roku. W Rzymie szczególnie przypada mu do serca barokowy
kościół św. Andrzeja, w którym spoczywają szczątki św. Stanisława Kostki, polskiego jezuity, zmarłego w
Rzymie na malarię w drugiej połowie XVI wieku. Ksiądz Karol wstępuje tu po drodze na zajęcia na
codzienną modlitwę. Większość polskich studentów kwateruje w Kolegium Polskim przy Piazza Remuria.
Tam jednak miejsca zarezerwowane są dla studentów jezuickiego Gregorianum, zaś na życzenie Sapiehy
Wojtyła ma studiować na dominikańskim, bardziej konserwatywnym, Angelicum. Założona w 1557 roku
przez dominikanów uczelnia nosiła w czasach Wojtyły oficjalną nazwę Instituto Internazionale Angelicum.
Obecnie przemianowano ją na Papieski Uniwersytet w Rzymie. Wszystkie budynki akademickie powstały
w czasach Mussoliniego. Z okien sal wykładowych rozpościera się wspaniały widok na Forum Romanum
oraz kościoły i pałace śródmieścia Rzymu. Dzięki zabiegom prymasa HLonda (poproszonego o to przez
Sapiehę), goszczącego w owych dniach w Rzymie, Wojtyle udaje się zamieszkać w Kolegium Belgijskim
przy Via del Quirinale 26. Ma przy tej okazji szansę spotkać się po raz pierwszy z prymasem i wspomina,
że cechowała go „wielka bezpośredniość i serdeczność". Wprawdzie warunki w budynku nie są
najlepsze (nie ma łazienek ani pryszniców), zimą studenci marzną, a latem panują koszmarne upały, to
jednak położenie ma idealne - pół godziny drogi do Angelicum. Kolegium Belgijskie liczy wtedy zaledwie
22 seminarzystów, głównie z USA i Belgii. Dzięki ciągłemu obcowaniu w międzynarodowym towarzystwie
Wojtyła szlifuje swój francuski i z zapałem rzuca się w wir nauki angielskiego. Pomagają mu dwaj
amerykańscy koledzy, którzy dla żartu uczą go też niecenzuralnych słów. Jeden z nich wspomina, że
Wojtyła „byt tak napalony" na naukę, że nawet podczas posiłków niemal podsłuchiwał rozmowy
Amerykanów. Pamięta też, że polski ksiądz imponował kolegom sprawnością fizyczną, zwłaszcza świetną
grą w siatkówkę. Po zdaniu wszystkich egzaminów „z najwyższą pochwałą" i otrzymaniu tytułu
uprawniającego do nauczania w seminarium, Wojtyła rozpoczyna zasłużone wakacje. Ich program został
zaplanowany przez arcybiskupa Sapiehę i obejmował pracę duszpasterską wśród skupisk polonijnych
robotników we Francji, Holandii i Belgii. Wyprawę finansuje Sapieha. Wraz ze Stanisławom Starowieyskim
Karol wyjeżdża do Marsylii. W porcie spotyka się z francuskim dominikaninem, ojcem Jacquesem Löwem,
jednym z założycieli ruchu księży-robotników o nazwie „Mission de France". Spotkanie robi na nim
ogromne wrażenie. Wspomina potem w „Tygodniku Powszechnym" historię gospodarza
Robotniczej Misji św. Piotra i Pawła": „O. Löw doszedł do wniosku, że biały habit niczego dzisiaj
sam z siebie nie mówi. Postanowił więc upodobnić się do swoich owieczek. Żyjąc wśród robotników,
postanowił stać się jednym z nich. Po niejakim czasie stał się także duszpasterzem swych kolegów i
towarzyszy". Obserwując misję ojca Löwa, polski ksiądz przypomniał sobie swoich towarzyszy z czasów
okupacji, którym wyjaśniał tajemnice Pisma Świętego w fabryce Solvay. W Paryżu Wojtyła poznaje
robotniczą parafię na peryferiach, prowadzoną przez księdza Michonneau, który spisał swoje
doświadczenia w książce „Parafia wspólnoty misyjnej". W parafii belgijskiego ośrodka węglowego
Charieroi Wojtyła zaprzyjaźnia się z polskimi górnikami, którzy na koniec kilkutygodniowego pobytu
zgotowali mu ciepłe pożegnanie. Na koniec podróży odwiedza w Brukseli znajomego z Kolegium
Belgijskiego ojca Marcela Uylenbroecka, który zapoznaje go z twórcą aktywnej w Belgii organizacji
chrześcijańskiej Jeunesse Ouvriere Chrétienne. W relacji z tej podróży w „Tygodniku
Powszechnym" Wojtyła dochodzi do wniosku, że same intelektualne wartości katolicyzmu nie są
wystarczające, by zmienić społeczeństwo. Twierdzi, że należy tak przystosować liturgię, by była ona
zrozumiała także dla niewykształconych mieszkańców robotniczych przedmieść. Zetknięcie Wojtyły z
ruchem księży-robotników miało w dużej mierze określić jego wrażliwość społeczną, owocującą później w
homiliach i encyklikach. Po wakacjach studenci powracają na Angelicum pełni nowych wrażeń. W
pierwszym tygodniu listopada Wojtyła zapisuje się na drugi, ostatni rok nauki. Program jest bardzo
trudny, przeładowany filozofią mistyczną i obejmuje takie zagadnienia, jak: „Mistyczne
zjednoczenie z Bogiem", „Doktryna świętego Tomasza o szczęściu", „Psychologia religijna"
czy metafizyka. Wigilię Bożego Narodzenia polscy studenci spędzają razem z kolegami z Kolegium
Belgijskiego, śpiewając kolędy po angielsku, francusku, flamandzku i niemiecku. Wojtyła występuje też z
recytacją fragmentu sztuki o bracie Albercie, autorstwa Adama Bunscha. Zachwyca słuchających swoją
dykcją i głębokim barytonem. Jego profesorem i doradcą w pracy nad rozprawą doktorską
„Zagadnienia wiary u świętego Jana od Krzyża", którą właśnie zaczyna pisać, jest wybitny znawca
teologu mistycznej Reginald Garrigou-Lagrange. Do dziś Papież uważa go za swego najlepszego
nauczyciela. W swojej pięcioczęściowej pracy, zawartej na 280 stronach i napisanej w całości po łacinie,
Wojtyła opisuje „ekstatyczną mękę" duszy, poszukującej wiary, i jej „mroczne noce"
rozpaczy. Dochodzi do wniosku, że zdaniem św. Jana od Krzyża modlitwa i kontemplacja jako
„doświadczenia mistyczne" prowadzą do wiary i „wewnętrznego zespolenia z Bogiem".
Przyszły Papież dowodzi jednak, że musi to być wiara „karmiona miłością i oświecona darami
Ducha Świętego, szczególnie mądrością i rozumem". Ta niezwykle trudna rozprawa otrzymuje najwyższe
noty. Ksiądz Wojtyła nie otrzymuje jednak tytułu doktora Świętej Teologii, gdyż według obowiązujących
na uczelni przepisów warunkiem jego przyznania jest opublikowanie doktoratu drukiem. A ubogi ksiądz z
Polski nie ma na to pieniędzy. Dopiero w połowie 1948 roku, już po powrocie do kraju, uzyskuje polski
doktorat na podstawie pracy o wierze św. Jana od Krzyża. „Czas mój mknie z ogromną
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
szybkością. Nie wiem doprawdy, jakim sposobem skończyło się już nieomal półtora roku. Studia,
spostrzeżenia, przemyślenia - to wszystko działa jak ostrogi na konia" - pisze ksiądz Karol z Rzymu do
zaprzyjaźnionej Heleny Szkockiej. 15 czerwca 1948 roku wraca do Krakowa i ponawia prośbę o przyjęcie
do zakonu. Arcybiskup Sapieha także i tym razem nie wyraża zgody Mówi: „Sto razy dawałem
pozwolenie kandydatom, którzy chcieli wstąpić do klasztoru. Tylko dwa razy się sprzeciwiłem. Raz nie
dałem zezwolenia księdzu Kozłowskiemu, który jest również z Wadowic, a teraz po raz drugi mówię: nie".
I wyznaje nalegającemu prowincjałowi, ojcu Leonardowi Kowalówce, że po wojnie brakuje księży i że
„potrzebujemy Wojtyły w diecezji". Po namyśle zaś dodaje: „Kiedyś w przyszłości będzie
go potrzebował cały Kościół".
{mospagebreak title=KSIĄDZ KAROL WOJTYŁA - WIKARIUSZEM} KSIĄDZ KAROL WOJTYŁA WIKARIUSZEMPo powrocie z rzymskich studiów ksiądz Karol nie zdążył jeszcze na dobre odświeżyć
kontaktów z przyjaciółmi, gdy przyszło polecenie kardynała Sapiechy - nowym zadaniem młodego księdza
było objęcie posady wikarego w małej, galicyjskiej parafii Niegowić. Zdaniem niektórych krakowskich
przyjaciół arcybiskup Sapieha wysłał księdza Karola do Niegowici na wygnanie. Uważali oni, że z dala od
skupisk inteligenckich i kontaktów intelektualnych świetnie zapowiadająca się kariera naukowa Wojtyły
zostanie zniszczona. Sapieha miał jednak swoje, zupełnie inne, powody. Systematycznie realizował wobec
swego ulubionego księdza dalekosiężny plan. Chciał, by po teoretycznych, oderwanych od realiów
studiach w Rzymie jego pupil poznał rzeczywistość Kościoła na każdym poziomie i mógł rozwinąć swoje
talenty duszpasterskie. Młody wikary oczywiście nie poskarżył się ani razu, ufając bezgranicznie swemu
protektorowi i pamiętając, że w tej parafii rozpoczynało karierę wielu wybitnych duchownych. Z
właściwym sobie entuzjazmem i energią zabrał się do pracy. 28-letni Karol Wojtyła pojawił się na
wiejskiej drodze w gorący lipcowy dzień 1948 roku w zniszczonej sutannie, rozdeptanych butach i ze
starą, wypchaną walizką, zawierającą cały jego dobytek. Ośmiokilometrowy dystans, dzielący wieś od
stacji kolejowej w Klaju przebył piechotą. Dochodząc do Niegowici, ucałował ziemię. Zamieszkał w
skromnym domku, zwanym wikarówką, w pobliżu drewnianego kościółka, otoczonego rosłymi brzozami.
W sąsiednim pokoju mieszkał drugi wikariusz, ksiądz Kazimierz Ciuba. Obaj podlegali proboszczowi
Kazimierzowi Buzale, którego bardzo cenił sam metropolita Sapieha. Do obowiązków wikarego należało
nauczanie religii w czterech wioskach wokół Niegowici, odprawianie porannej mszy i służenie do mszy
niedzielnej, udzielenie sakramentów, odwiedzanie chorych i chodzenie „po kolędzie". Młody ksiądz
od razu narzucił sobie surowy rygor. Wstawał o piątej rano, odprawiał mszę, a potem konnym wózkiem
lub piechotą udawał się w objazd parafii. Na wozie cały czas czytał, a idąc piechotą, modlił się lub
medytował. Wieczorami pisał. W tym czasie powstał jego artykuł o księżach-robotnikach, z którymi się
zetknął we Francji. Pewnego wolnego dnia zawiózł go do Krakowa, do redakcji „Tygodnika
Powszechnego". Tekst uznano za bardzo interesujący i zamieszczono na pierwszej stronie. W Krakowie
pojawił się w tym czasie jeszcze raz - przy okazji egzaminów na tytuł magistra teologii. Większość czasu
spędzał jednak wśród parafian. Wędrował do nich w deszczu i błocie, w zimową zawieję i w sierpniowy
skwar. Amerykański biograf Papieża, Tad Szulc, tak odnotował Jego wyznania w rozmowie z przyjacielem
seminaryjnym, księdzem Mieczysławem Malińskim: „Idziesz w sutannie i w płaszczu, w komży, w
birecie ścieżkami wydeptanymi w śniegu. Nazbiera ci się tego śniegu na sutannie, potem w mieszkaniu on
stopnieje, a na polu, na mrozie znów zamarznie i tworzy ci się sztywny kalosz wokół nóg, który coraz
bardziej ciąży i przeszkadza stawiać kroki. Pod wieczór człowiek ledwie włóczy nogami. AIe trzeba iść
dalej bo wiesz, że na ciebie ludzie czekają, że czekają na to spotkanie cały rok." Poproszony o pomoc,
nigdy jej nie odmawiał. Niektórzy pamiętają go, jak z radością kopał rowy czy młócił zboże. Pomagał
dzieciom odrabiać lekcje. Kiedy jednej starszej wdowie ukradziono pościel, po prostu oddał jej swoją. W
czasie siedmiu miesięcy posługi w Niegowici Wojtyła udzielił 13 ślubów i ochrzcił 48 dzieci. Mleiscowi
wspominają, że podobno księdzu Wojtyle raz zdarzyło się odmówię ochrzczenia jednego chłopca... Był to
żydowski sierota, którego po śmierci matki w krakowskim getcie ukrywała u siebie przez czas wojny, a
potem wychowywała jak własne dziecko jedna z parafianek. Wojtyła, wiedząc, że chłopiec ma rodzinę w
Stanach Zjednoczonych, stwierdził, że ochrzczenie go byłoby nielojalne i że trzeba go odesłać do bliskich.
I już w czerwcu sześciolatek płynął „Batorym" do USA. Ksiądz Karol szczególnie dużo czas spędzał
z młodymi ludźmi. Zaraził ich swoją pasją teatralną i szybko stworzył amatorski zespół. W wiejskim domu
parafialnym mieszkańcy obejrzeli dwa przedstawienia. Dwukrotnie zabrał grupę teatralną na spektakle do
Krakowa. Organizował dla młodych wycieczki do lasu i po okolicy, grał z nimi w siatkówkę, wieczorami
zaś siadał do wspólnego ogniska i trzymając się za ręce z wiejskimi chłopcami i dziewczętami, śpiewał
wesołe piosenki i modlił się. W zimowe wieczory natomiast śpiewał z nimi kolędy. Pobierał też lekcje
jazdy rowerem. Ale, podobno nie szło mu to najlepiej. Tłumaczył, że nie jest w stanie opanować tej
sztuki, bowiem „trudno mu utrzymać równowagę". Kiedyś, już jako Papież, otrzymał od polskich
mistrzów kolarstwa Czesława Langa i Lecha Piaseckiego nowoczesny rower Colnago, ale nie wiadomo, czy
zrobił z niego jakiś użytek. Wraz z drugim wikarym założył kółko Żywego Różańca. Nie było to w owym
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
czasie zachowanie częste u księży, toteż czujne władze szybko zwróciły na niego uwagę. Tajniacy
usiłowali rozwiązać tamtejsze lokalne koło Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i stworzyć w
zamian komórkę komunistycznej organizacji - Związek Młodzieży Polskiej. Młodzież próbowano zmuszać
do donoszenia na młodego księdza. W tym celu funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa uciekali się do
szantażu, a nawet pobić. Wojtyła zwykł tłumaczyć w takich sytuacjach, że temu, co złe, należy
przeciwstawiać dobro. Nigdy nie namawiał do oporu, a młodym chłopcom wręcz radził, by opowiadali
agentom o tym, co dzieje się w parafii. Z takim bagażem doświadczeń ksiądz Karol przybył w marcu 1949
roku do Krakowa. Zjawił się tutaj powołany przez swojego arcybiskupa na nową placówkę. Tym razem
miał to być kościół św. Floriana, położony prawie w centrum miasta, na Kleparzu, jeden z pięciu
najstarszych kościołów w mieście. Tu także szybko się okazało, że potrafi zdobyć zaufanie wśród
młodzieży, choć w Krakowie - już akademickiej. Kardynał Sapieha intuicyjnie przeczuwał, że będzie to dla
młodego wikarego najodpowie- dniejsze miejsce. Z jednej strony żywiołowa młodzież, otwarta na
wszelkie nowe pomysły i idee, z drugiej - żywe środowisko intelektualne i kulturalne Krakowa. Zgodnie z
przewidywaniami metropolity Karol Wojtyła perfekcyjnie połączył działalność duszpasterską i
wychowawczą z twórczością literacką i filozoficzną. Obowiązki podzielił z drugim wikarym, księdzem
Czesławem Obtułowiczem, który miał zająć się młodzieżą ze szkół średnich. Wojtyle bowiem przypadło
środowisko młodzieży akademickiej. Poza codzienną posługą duszpasterską ksiądz Karol z właściwą sobie
energią poświęcił się pracy wśród studentów. Szybko nawiązał z nimi bliski kontakt, ujmując ich swoją
młodością, taktem, pogodnym usposobieniem i - nie najczęstszym u księży - poczuciem humoru.
Oszczędny w słowach, doskonale umiał słuchać, toteż młodzież powierzała mu swoje największe osobiste
tajemnice. Prowadził wykłady, organizował w zakrystii dyskusje na najróżniejsze tematy, odwiedzał
studentów w akademikach i prywatnych mieszkaniach, chodził z nimi do teatru i do kina, grywał w
szachy. Jego rekolekcji adwentowych czy wielkopostnych słuchały w skupieniu tłumy dziewcząt i
chłopców, wypełniające szczelnie cały kościół. Wojtyła założył tu także mieszany chór gregoriański, który
na początku maja 1951 roku wykonał w kościele św. Floriana w całości przepiękną mszę gregoriańską
„De Angelis". Prawie pół wieku później przyszły Papież przyzna, że jego najważniejszym
odkryciem z tamtych lat była potęga młodości. W książce „Przekroczyć próg nadziei" rozważa:
„Co to jest młodość? (...) To zarazem czas dany każdemu człowiekowi i równocześnie zadany mu
przez Opatrzność. W tym czasie szuka on odpowiedzi na podstawowe pytania, jak młodzieniec z
Ewangelii. Szuka nie tylko sensu życia, ale szuka konkretnego projektu, wedle którego to swoje życie ma
zacząć budować. I to właśnie jest najistotniejszy rys młodości". Sam będąc młodym uznał, że zwykła
praca duszpasterska tu nie wystarczy, że młodzież potrzebuje go także poza kościołem. Wpadł więc na
pomysł wspólnego wędrowania. Początkowo byty to wypady górskie w pobliskie Gorce i Beskidy, potem
dalej - w Bieszczady, a później także na dłuższe spływy kajakowe po Pojezierzu Kaszubskim czy
Mazurach. Wojtyła traktował te wyprawy jako doskonałą okazję do niczym nie skrępowanej pracy
dydaktycznej. Zdawał sobie sprawę, że pobyt na łonie natury sprzyja pogłębieniu kontaktów, skupieniu i
ułatwia wymianę myśli. Wkrótce środowisko skupione wokół niego, które zwykł określać swoją
„paczką", liczyło już mniej więcej 70 osób! (Z większością pozostaje do dziś w możliwie ścisłym
kontakcie). Ponieważ w tamtym czasie księża nie mogli zajmować się pracą z młodzieżą poza kościołem,
ksiądz Karol podczas tych turystycznych wypraw nie nosił sutanny tylko ubierał się tak, jak jego
podopieczni - w skromny, sportowy strój. Często była to po prostu koszulka gimnastyczna i krótkie
spodenki. Dla niepoznaki, aby nie mieć problemów z milicją, młodzi przyjaciele zaczęli nazywać go
„Wujkiem". Milicja, która w tamtych czasach kontrolowała czasami kempingi, nie zwracała uwagi
na tak „zamaskowanego" przewodnika. Turystyczne eskapady grupy Wojtyły miały swój rytuał.
Każdy dzień rozpoczynała msza, odprawiana na polowym ołtarzu, skleconym naprędce z
najprzeróżniejszych elementów, np. kilku desek lub odwróconych kajaków, potem wyruszano w drogę.
Wojtyła miał zawsze dodatkowy bagaż w postaci naczyń liturgicznych, które dzielnie dźwigał na plecach.
W czasie wędrówki, niezależnie na szlaku czy w kajaku, Wojtyła zazwyczaj prowadził z którymś z
towarzyszy osobiste rozważania na jakiś szczególnie intrygujący temat. Bardzo często poruszanymi
tematami były sprawy seksu i miłości. Wojtyła wyrobił sobie swój własny pogląd na ten temat, jeszcze na
wiele lat przed soborową rewolucją. Zajmował się rzeczywistą rolą seksu w codziennym życiu i dostrzegał
moralny aspekt stosunku mężczyzny do kobiety. Tłumaczył, że zanim para nawiąże intymny kontakt musi
nauczyć się być razem: bycia cierpliwym, odpowiedzialnym, wyrozumiałym, dzielenia się z drugą osobą.
„Miłość to nie przygoda" - powtarzał. „Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar
gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Dlatego odnajduje się w wymiarach Boga, bo tylko
On jest wiecznością". Młody wikary zadziwiał młodych przyjaciół swą znajomością ludzkiej natury.
Tłumaczył np. dziewczynom, że one mają szczególny dar kształtowania charakteru i postawy mężczyzn.
Pewną studentkę, która nie była do końca pewna, czy wybrała odpowiedniego partnera, przekonywał:
„Czyż nie chciałabyś go wychować? Czyż nie chciałabyś wyprowadzić go na ludzi?" Uczestniczący
w tamtych wyprawach Karol Tarnowski wspomina w historii Jana Pawła II autorstwa Carla Bernsteina i
Marco Politiego: „Pragnął nam pomóc w zrozumieniu, że współuczestnictwo w poczęciu dziecka
jest w rzeczywistości uczestniczeniem w akcie stworzenia". Niektórzy ówcześni narzeczeni pamiętają, jak
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
doradzał im kilkudniowe przerwy w spotkaniach dla umocnienia wewnętrznej dyscypliny. Przyznają
jednak ze skruchą, że raczej rzadko korzystali z tych rad. I choć niektórzy z nich twierdzą, że trudno im
pojąć sztywną postawę głowy Kościoła na temat antykoncepcji wśród małżeństw posiadających
potomstwo, to jednak żadna z par wychowanych na jego nauce nie rozpadła się. Z tego okresu pochodzi
wspomnienie księdza Mieczysława Malińskiego z papieskiej biografii Tada Szlca. Dotyczy pewnej rozmowy
księdza Malińskiego z przyszłym Papieżem, podczas której młody Wojtyła opisywał mu trudy
duszpasterskiej posługi: „Tu nawet nie chodzi o rekolekcje, ale o spowiadanie. To jest coś
najtrudniejszego, a zarazem najważniejszego (...) Chodzi o kontakt z człowiekiem. (...) A więc nie można
bawić się w dzięcioła, który odstukuje to z jednej, to z drugiej strony. Ani załatwić sprawy jakimś gładkim
słowem. Ale trzeba nawiązać dialog. Potraktować poważnie i z sercem. Spowiedź to jest ukoronowanie
naszej kapłańskiej działalności. Ukoronowanie również w tym sensie, że przed nami odkrywa się człowiek
w swoim najgłębszym »ja«". Wiele interesujących kontaktów nawiązał Karol Wojtyła w tym czasie z
krakowskimi intelektualistami i artystami. Szczególnie długo przetrwały znajomości z fizykami z
Politechniki i wykładowcami Akademii Sztuk Pięknych, mieszczącej się nieopodal parafii. Tak rosło grono
przyjaciół, dzięki którym młody, skromny ksiądz stał się znaną i coraz bardziej wpływową krakowską
osobistością. Z tego też okresu pochodzą wiersze publikowane pod pseudonimem Andrzej Jawień i
Stanisław Andrzej Gruda oraz dramat o bracie Albercie (Adamie Chmielowskim), wystawiany później jako
„Brat naszego Boga". Po dwuipółrocznej pracy wikarego u św. Floriana, w połowie 1951 roku
nastąpiły wydarzenia, które pchnęły księdza Karola do zupełnie nowych zadań... Po powrocie z Rzymu i
objęciu wikariatu w Niegowici, ksiądz Karol Wojtyła powrócił do pracy doktorskiej o św. Janie od Krzyża.
Zatrudnił nawet syna miejscowego rolnika, aby za niewielką opłatą przepisał pracę na maszynie. Chłopak,
Stanisław Wyporek, zadanie wykonał, choć z tekstu nie rozumiał ani słowa, bo była napisana najczystszą
łaciną... Ponieważ z powodu nie ukazania się drukiem napisanej na Angelicum rozprawy o św. Janie od
Krzyża ksiądz Wojtyła wrócił do Krakowa bez oficjalnego tytułu doktorskiego, pół roku później zdawał
egzamin na tytuł magistra Wydziału Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Władze uczelni przychyliły się
do jego prośby i uznały tajne seminarium z czasów okupacji oraz studia w Rzymie. Na egzaminie
otrzymał najlepsze oceny z takich przedmiotów, jak filozofia chrześcijańska, studia nad Starym i Nowym
Testamentem, podstawy teologii z liturgią, nauczanie, metodologia czy historia filozofii i otrzymał tytuł
magistra. Już miesiąc później, wiosną 1949 roku, władze wydziału przyznały mu tytuł doktora teologii na
podstawie rozprawy o św. Janie od Krzyża. Znany autorytet w sprawach teologii moralnej, ksiądz
Władysław Wicher, z uznaniem wypowiedział się o „psychologicznym przeżywaniu wiary",
ukazanym przez Wojtyłę. Zauważył jednak, iż praca jest tak drobiazgowa, że „czytelnik gubi się w
gąszczu detali". Jeszcze w tym samym roku, w nr. 35 „Tygodnika Powszechnego" Wojtyła
zamieścił artykuł, zatytułowany „Apostoł". Wspominał w nim Jana Tyranowskiego, swojego
pierwszego duchowego przewodnika, z którego inspiracji zainteresował się św. Janem od Krzyża. 23 lipca
1951 roku, w wieku 85 lat, umiera największy mistrz Wojtyły uwielbiany przez społeczność Krakowa,
kardynał Adam Stefan Sapieha. Żegnały go wielotysięczne tłumy wiernych z całej Polski. Śmierć mistrza
mocno wstrząsnęła Karolem. Po latach wspomina miłość, jaką darzyły krakowskiego metropolitę rzesze
Polaków. Przypomina pamiętną scenę powitania księcia po przyznaniu mu kapelusza kardynalskiego w
Rzymie, kiedy rozentuzjazmowani studenci wzięli na barki jego samochód i zanieśli, niczym w lektyce, do
Kościoła Mariackiego. Papież określa tę chwilę jako „wyraz uniesienia religijnego i patriotycznego,
które ta kreacja kardynalska wzbudziła w społeczeństwie". Miejsce opuszczone przez Sapiehę zajął biskup
Eugeniusz Baziak. Książę metropolita tuż przed śmiercią polecił Wojtyłę swojemu następcy. Zgodnie z
jego wolą biskup Baziak zarządził, by ksiądz Karol wziął urlop od rozlicznych duszpasterskich obowiązków
i poświęcił się wyłącznie pisaniu pracy habilitacyjnej. Było to bardzo nie na rękę młodemu wikariuszowi,
ale nie miał wyjścia. Na wszelki wypadek przełożony zapowiedział, że na każde nie związane ze studiami
przedsięwzięcie Wojtyła musi mieć jego bezpośrednią zgodę. Pozwolił mu jedynie odprawiać mszę w
kościele św. Katarzyny oraz utrzymywać kontakty z młodzieżą u św. Floriana. Ten dwuletni okres
wykorzystywał Karol także na twórczość poetycką i intensywną naukę angielskiego. Chętnie chadzał na
przedstawienia do Teatru Rapsodycznego. Za namową arcybiskupa Baziaka przeniósł się z plebanii św.
Floriana do mieszkania księdza Ignacego Różyckiego, wybitnego teologa i profesora Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Pisywał też dość dużo do „Tygodnika Powszechnego": artykuły publicystyczne i
poezje. W latach 1952-53 umieścił tam między innymi dwa duże artykuły z dziedziny żywo interesującej
Autora - chrześcijańskiej etyki seksualizmu („Instynkt", „Miłość i małżeństwo"), a ponadto
„Religijne doświadczenie czystości". Oprócz publikacji na te tematy ksiądz Wojtyła wygłaszał też
kazania oraz organizował dyskusje ze studentami. Mimo rozlicznych zajęć udało mu się dokończyć pracę
habilitacyjną pod tytułem „Ocena możliwości oparcia etyki chrześcijańskiej na założeniach
systemu Maxa Schelera". Rada Wydziału Teologicznego Uniwersytetu przyjęła ją jednogłośnie 12 grudnia
1953 roku, jednak ks. dr Karol Wojtyła nie uzyskał habilitacji, gdyż nie wyraziło na to zgody Ministerstwo
Oświaty któremu podlegały wszystkie wyższe uczelnie. Ministerstwo zaś w tych czasach nie miało
najmniejszej ochoty przyznawać duchownym tytułów naukowych. Ksiądz Wojtyła wrócił zatem do
dawnych obowiązków, koncentrując się na pracy wychowawczej z młodzieżą. Kiedy w 1954 roku władze
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
zamknęły wydział teologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, zaczął wykłady w seminariach w Katowicach,
Częstochowie i Krakowie, a także na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i u Urszulanek w Krakowie.
Ciągle podróżował. W roku 1956 ksiądz Karol Wojtyła na dobre zadomowił się na Katolickim
Uniwersytecie Lubelskim, ostatnim bastionie teologicznym na polskich uczelniach. Wykładał tu m. in.
teologię moralną i etykę małżeńską. Pod koniec roku zaproponowano mu objęcie katedry etyki, co było
dla 36-letniego kapłana dużym wyróżnieniem. Mieszkał jednak nadal w Krakowie, z którego dojeżdżał 12
godzin zdezelowanym pociągiem, nieustannie modląc się i czytając. Od razu zjednał sobie nie tylko
kolegów wykładowców, ale i studentów. W wytartej sutannie, wyglądających spod niej spranych
oliwkowych spodniach od dresu i rozdeptanych kompletnie butach nieokreślonej barwy wyróżniał się
całkowitą niedbałością o wygląd. Jednak młodzież kochała „swojego" profesora - wuja Karola. Na
jego wykłady ciągnęły tłumy, oblepiając każdy wolny kawałek podłogi, liczni stali pod ścianami. Był ich
przyjacielem, powiernikiem, kompanem zabaw. Odwiedzał chorych, udzielał bezzwrotnych pożyczek
pieniężnych. Chodził na wycieczki i pływał kajakiem. Studenci uznali, że profesor Wojtyła jako jedyny
spośród kadry wykładowców KUL zasłużył na miano „mądrego i świętego". W latach 1957 i 1958
Wojtyła kursował między swoją katedrą etyki a krakowskim kościołem Sióstr Felicjanek, w którym
wygłaszał cykl wykładów na temat „Współczesnej misji współczesnego lekarza". Szczególne
miejsce poświęcił w nich stosunkowi do lekarzy dokonujących aborcji oraz współpracy Kościoła ze
środowiskiem lekarskim. W tym samym czasie ogłasza esej na temat „Dekretu Gracjana". XIIwieczny dekret zawierał prawa kościelne, zebrane przez Franciszka Gracjana, twórcę nauki o prawie
kanonicznym. Choć Wojtyła w zasadzie nie posiadał w tej dziedzinie specjalnych kwalifikacji, jednak
pracę bardzo wysoko oceniono zarówno w Polsce, jak i w Watykanie. Z tego też okresu pochodzą
drukowane w „Tygodniku Powszechnym" teksty: „Katolicka etyka społeczna" i
„Dramat słowa i gestu", drukowany pod pseudonimem, a poświęcony Teatrowi Rapsodycznemu.
{mospagebreak title=BISKUP KAROL WOJTYŁA - KARDYNAŁEM} BISKUP KAROL WOJTYŁA KARDYNAŁEMKardynalski biret z rąk papieża Pawła VI otrzymał w wieku 47 lat. Byt jednym z
najmłodszych żyjących purpuratów. Jego nominacja wzbudziła zdziwienie w polskim Episkopacie, w
którym było wielu starszych arcybiskupów. Oznaczała niewątpliwie, że Paweł VI darzy Karola Wojtyłę
specjalnymi względami. Po nominacji Karol Wojtyła wygłosił słowa, które pokazują, jak wysoko stawiał
sobie poprzeczkę: "Na drodze mego nowego powołania, w szczególny sposób sprawdzić się muszę i
potwierdzić moją wartość: od tego zależy, czy wygram, czy przegram swoje życie". Kardynalski ingres do
archikatedry na Wawelu metropolita krakowski odbył 9 lipca 1967 roku. W Rzymie przydzielono mu
tytularny kościółek Św. Cezarego Męczennika. Zaglądał do niego często z racji swoich licznych
obowiązków w Rzymie. Był bowiem członkiem czterech ówczesnych kongregacji: ds. Duchowieństwa,
Wychowania Katolickiego, Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów oraz Kościołów Wschodnich. Papież
mianował go również konsultorem Watykańskiej Rady do spraw Świeckich. W 1971 roku podczas Synodu
Biskupów (ciała powołanego przez Pawła VI w 1969 roku do wprowadzania w życie postanowień
Vaticanum II), kardynał Wojtyła bronił celibatu księży oraz wielokrotnie występował z tezą o obronie
wolności sumienia i religii, jako nieodłącznym elemencie sprawiedliwości społecznej i politycznej.
Kardynał Wojtyła coraz bardziej zacieśniał swoje stosunki z Pawłem VI. Przełomowym momentem ich
głębokiej znajomości była praca nad encykliką "Humanae vitae" (O życiu człowieka). Polski kardynał
uważał, że stosowanie środków antykoncepcyjnych podważa godność aktu małżeństwa i samej kobiety,
która staje się wyłącznie narzędziem zaspokajania pożądania mężczyzny. Powołał w Krakowie specjalną
grupę świeckich i duchownych konsultantów, która dyskutowała problemy seksu, antykoncepcji i kontroli
urodzeń. Raport z prac tej komisji otrzymał papież osobiście. Karol Wojtyła opowiadał się w nim za
utrzymaniem zakazu antykoncepcji. Wielu jednak biskupów nie uznawało kontroli urodzeń, a tym samym
i antykoncepcji, za coś złego. Paweł VI, poddawany niesłychanej wprost presji zarówno ze strony
zwolenników, jak i przeciwników antykoncepcji, miał nie lada orzech do zgryzienia. Ostatecznie jednak w
lipcu 1968 roku opublikował encyklikę, zawierającą stanowisko grupy Wojtyły Ks. Andrzej Bardecki,
wieloletni asystent kościelny "Tygodnika Powszechnego" twierdził nawet, że 60 procent tekstu "Humanae
vitae" pochodzi bądź z opracowania krakowskiej komisji, bądź z prac samego Wojtyły, który po
przeczytaniu publikacji, miał stwierdzić: "Pomogliśmy papieżowi". W 1976 roku Paweł VI zaprosił Karola
Wojtyle do poprowadzenia wielkopostnych rekolekcji w Watykanie. Rekolekcje rozpoczęły się 2 marca
1976 roku w kaplicy św. Matyldy na II piętrze Pałacu Apostolskiego. Do przybyłych prefektów
kongregacji, sekretarzy i zastępców, kardynałów oraz samego papieża Karol Wojtyła powiedział na
początku: "W ciągu tych dni rekolekcyjnych w szczególny sposób otoczy nas modlitwa Kościoła w Polsce,
od którego przynoszę tutaj wyrazy najgłębszej duchowej jedności, wspólnoty wiary nadziei i miłości,
jakby wielki niewidzialny fundament, przez który stale się wiążemy z Piotrową Opoką". Rozważania
krakowskiego kardynała, zakończone rano 13 marca, zebrano i opublikowano potem w tomie "Znak
sprzeciwu". Nie ograniczały się one jedynie do teologii i odrzucenia koncepcji śmierci Boga, modnej
wówczas w filozoficznych i intelektualnych dyskusjach na świecie. Był to również manifest samego
Wojtyły, przedstawiający jego poglądy na przyszłość świata zagrożonego marksizmem z jednej, a
wybujałym kapitalizmem z drugiej strony. Wrażenie, jakie zrobiły te rekolekcje i to nie tylko w
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
Watykanie, sprawiło, że "New York Times" umieścił nazwisko Wojtyły na liście dziesiątki najbardziej praw
dopodobnych kandydatów do papieskiego tronu. W Kościele zaś szczególnie zwrócono uwagę na jego
głęboką wiarę i skromność. Rozgłos sprawił, że zauważono też cały dorobek naukowy polskiego
kardynała, a część Jego prac filozoficznych weszła wręcz do kanonu lektur z etyki. Za wkład w rozwój tej
dziedziny filozofii chrześcijańskiej profesor Wojtyła został wyróżniony w czerwcu 1977 roku doktoratem
honoris causa uniwersytetu im. Jana Gutenberga w Moguncji. W Polsce jedną z pierwszych decyzji
nowego kardynała było zarządzenie odbudowy katedry wawelskiej i odnowienia grobów pochowanych w
niej królów i królowych. Upoważnił też naukowców do otwarcia trumny ze szczątkami żony Kazimierza
Wielkiego, Elżbiety, i dokonania ekshumacji. W obecności kardynała otwarto też trumnę Kazimierza
Wielkiego, w której obok doczesnych szczątków króla znaleziono berto, jabłko, żelazny miecz, nakrycie
wyszywane srebrną nicią i złoty pierścień z turkusem. Krypty królewskie poddano szczegółowym
badaniom mikrobiologicznym na specjalne życzenie Karola Wojtyły. Niecodziennym wydarzeniem było
odwiedzenie przez kardynała 28 lutego 1969 roku synagogi w żydowskiej dzielnicy Krakowa - Kazimierzu.
Wraz z proboszczem pobliskiej parafii weszli do synagogi przy ul. Szerokiej zgodnie z żydowskim
zwyczajem z nakrytymi głowami. Był piątek i liczni wierni modlili się właśnie w świątyni. Kardynał
rozmawiał z członkami gminnej starszyzny, a potem wszedł do środka i przysłuchiwał się w skupieniu
nabożeństwu. Dotychczas nikt w Polsce nie słyszał, by jakiś kardynał odwiedzał synagogę. W swoim
krakowskim minipapiestwie, składającym się z 329 parafii, pracował nieustannie. Jego kierowca z
tamtych lat, Józef Mucha, wspomina: "Już o 5.30 rano był w kaplicy Około 7.00 szedł do kościoła
Franciszkanów po drugiej stronie ulicy, gdzie ponownie się modlił. O 8.00 jadł śniadanie, po czym
ponownie szedł do kaplicy Zamykał drzwi i modlił się, pracował i czytał do jedenastej". W kaplicy obok
klęcznika ustawiono biureczko do pracy. Po godz. 11 kardynał przyjmował w swoim gabinecie. O 13.30
zjadał obiad, po którym ucinał sobie 10-minutową drzemkę w fotelu. Gdy zdarzyło mu się pospać nieco
dłużej, zrywał się pełen wyrzutów: "O Boże, spałem pięć minut za długo". Po południu dawnym
zwyczajem zwykle wizytował parafie, sierocińce, klasztory Dzięki temu nigdy nie utracił kontaktu z
rzeczywistymi problemami lokalnych społeczności. Pracował nawet w samochodzie, w którym
zamontowano mu półkę na książki i lampkę, by mógł czytać także po zmroku. Dużo uwagi poświęcał
tworzeniu wydziału filozoficznego w powstałej z jego inicjatywy Papieskiej Akademii Teologicznej. Ksiądz
Michał Heller, filozof, który współuczestniczył wraz z ks. Józefem Tischnerem i biskupem Tadeuszem
Pieronkiem w tworzeniu akademii, wspomina, że kardynał podczas długich dyskusji "nigdy się nie
spieszył. (...) Wyglądało na to, że zawsze ma czas". Wieczory spędzał na dyskusjach przy kieliszku wina
w towarzystwie przyjaciół - intelektualistów ze "Znaku" czy "Tygodnika Powszechnego", artystów,
uczonych, pisarzy W jego pałacu biskupim bywali: historyk literatury polskiej Stanisław Pigoń, wybitny
hematolog Julian Aleksandrowicz, fizyk Henryk Niewodniczański, historyk prawa Adam Yetulani. Bywał
też profesor Stefan Swieżawski, mediewista, przyjaciel Wojtyły z KUL-u. W 1974 roku z jego ust padły
prorocze słowa "Będziesz papieżem". W roku 1977 kardynał Wojtyła święcił swój wielki tryumf: po wielu
latach oporu komunistycznych władz i udręki z biurokracją, udało się wybudować kościół w Nowej-HucieBieńczycach, sztandarowym, ogromnym osiedlu klasy robotniczej. Ale choć komunistyczne władze
uznawały kardynała Wyszyńskiego za głównego przeciwnika w Kościele, to nie przestawały nękać na
wszystkie sposoby także i Karola Wojtyłę. Odebrano mu paszport dyplomatyczny podsłuchiwano
rozmowy, śledzono. Kiedy w 1977 roku ksiądz Bardecki z "Tygodnika Powszechnego", bliski
współpracownik kardynała, został dotkliwie pobity przez "nieznanych sprawców", Wojtyła rzekł: "Dostał
za mnie. W oczach władz teraz ja jestem wrogiem numer jeden Polski Ludowej". Kardynalskie przywileje
nie zmieniły Go. Obszerne dwa pokoje metropolity urządzone byty niezwykle skromnie. W gabinecie stało
biurko z obłażącym lakierem, łóżko w sypialni przykrywała wypłowiała kapa. Poza książkami jedynym
dobytkiem krakowskiego księcia Kościoła były cztery czerwone i trzy czarne sutanny oraz trzy pary
czarnych butów. A większość swoich dochodów rozdawał potrzebującym. {mospagebreak title=
KARDYNAŁ KAROL WOJTYŁA - PAPIEŻEM} KARDYNAŁ KAROL WOJTYŁA - PAPIEŻEM29 września 1978
roku tuż po godz. 5 rano siostra Wincenta znalazła papieża Jana Pawła I martwego w jego sypialni. Po 33
dniach urzędowania zmarł - wedle oficjalnego komunikatu - na zawał serca. Polski kardynał Karol Wojtyła
poleciał do Rzymu w towarzystwie prymasa Stefana Wyszyńskiego na pogrzeb i drugie tego roku
konklawe. Po pogrzebie, który odbyt się 4 października, nastąpił dziesięciodniowy, najkrótszy z
możliwych, wymagany przepisami Konstytucji Apostolskiej okres, poprzedzający kolejne konklawe. Dla
111 kardynałów, mających wziąć udział w elekcji, był to czas przeglądu kandydatów, budowy sojuszy i
poszukiwania większościowych koalicji. Przy okazji niezliczonych prywatnych obiadów w rezydencjach
duchownych lub restauracjach, spacerach i spotkaniach, purpuraci na wszystkie sposoby rozważali każdą
kandydaturę, tworząc podwaliny przyszłych wyborów. Wojtyła każdą wolną chwilę spędzał na wypadach
w okolice Rzymu, nie zaniedbując również nieoficjalnych spotkań. Któregoś dnia kardynał Franz König z
Wiednia, wieloletni przyjaciel i główny motor kampanii na rzecz jego wyboru, zaprosił Go do ekskluzywnej
restauracji, prowadzonej przez zakonnice z Azji i Afryki. W taksówce miał powiedzieć kierowcy: "Jedź
ostrożnie. Wieziesz przyszłego papieża". W piątek rano, 13 października, kardynałowie zebrali się, by
losować cele obok Kaplicy Sykstyńskiej, w których mieli mieszkać podczas konklawe. Na ten czas
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
zupełnego odosobnienia od świata zewnętrznego wolno im się kontaktować jedynie między sobą.
Zabronione jest posiadanie radioodbiorników i radiotelefonów. Nawet okna w celach zabija się deskami i
zaciemnia. W dniu rozpoczęcia konklawe uczestnicy uroczyście przysięgają, że nie zdradzą żadnych
informacji o przebiegu głosowania, a jeśli słowa nie dotrzymają, przyjmą "ciężkie kary wedle uznania
przyszłego papieża". Dotyczy to także służby, kucharzy i pracowników technicznych. Ale chyba (na
szczęście dla nas) kary nie są tak straszne, bo od czasu do czasu ktoś dyskretnie uchyla rąbka tajemnicy.
Karol Wojtyła wylosował celę nr 91. Żelazne łóżko, prosty stół i krzesło, miednica do mycia i dzbanek na
wodę - to całe wyposażenie celi. Na dziesięciu książąt Kościoła, zwykle w podeszłym wieku, przypada
jedna toaleta i łazienka, pod którą często trzeba czekać w kolejce. Ale i ona bywa wykorzystywana do
agitacji przed głosowaniem. W drodze na konklawe Wojtyła wstąpił do polikliniki Gemelli, gdzie odwiedził
sparaliżowanego biskupa Deskura. Prosto stamtąd udał się do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie dziekan
Kolegium Kardynałów, Carlo Confalonieri, otworzył konklawe. Jak zawsze po mszy i uroczystej procesji
kardynałowie odśpiewali Veni Creator Spiritus ("O Stworzycielu Duchu, przyjdź"), a następnie opuścili
kaplicę, by zebrać się w niej ponownie następnego dnia. Po porannej mszy w niedzielę 111 kardynałów
zasiadło w krzesłach ustawionych bokiem do ołtarza i rozpoczęto się głosowanie. Ceremoniarz papieski
wygłosił tradycyjną formułę, oznajmiającą początek konklawe, a najmłodszy wiekiem kardynał diakon
zamknął drzwi kaplicy. Na konklawe składają się codziennie dwie sesje (poranna i popołudniowa),
podczas których kardynałowie wygłaszają mowy i głosują. Na każdą sesję przypadają dwa głosowania.
Napisawszy na kartce nazwisko kandydata, każdy elektor - wygłaszając formułę: "Wzywam Chrystusa,
który będzie moim sędzią, że wybrałem tego, co do którego wierzę, iż powinien zostać wybrany zgodnie z
wolą Boga" - wrzuca ją do urny Tę funkcję pełni złoty kielich. Następnie trzech kardynałów odczytuje
każde nazwisko, a trzech innych ich nadzoruje. Początkowo wśród kandydatów pojawiały się nazwiska
wyłącznie włoskich faworytów, m. in. konserwatywnego kardynała Giuseppe Siriego z Genui (który
trzykrotnie już przegrywał wybory - w 1958 r. z Janem XXIII, w 1963 z Pawłem VI oraz z Janem Pawłem
I), Giovanniego Benelli z Florencji (uchodzącego za światłego liberała) oraz wpływowego
przewodniczącego papieskiej Komisji do spraw Opieki Duszpasterskiej nad Emigrantami - Sebastiano
Baggio. Pierwszego dnia, po dwóch rannych i dwóch popołudniowych głosowaniach, nikt nie osiągnął
wymaganej liczby dwóch trzecich głosów plus jednego (czyli 75). Kardynał Wojtyła dostał 5 głosów. Z
komina w narożnym oknie Kaplicy Sykstyńskiej unosił się czarny dym, uzyskiwany ze spalania mokrej
słomy. W drodze na kolację arcybiskup Paryża, kardynał François Marty, miał stwierdzić, że "dzień został
zmarnowany". Ale wieczorem arcybiskup Wiednia Franz König rozpoczyna kampanię na rzecz kandydata
nie-Włocha. Żywo przekonuje za Wojtyłą. Podkreśla jego zalety: doświadczenie w pracy duszpasterskiej,
w prowadzeniu parafii, diecezji i archidiecezji, kontynuatora linii Soboru Watykańskiego II,
humanistyczny umysł, a także - co jest argumentem niebagatelnym - młody wiek i doskonałą kondycję
fizyczną. König w rozmowie z amerykańskim biografem Papieża, Tadem Szulcem, wspomina: "Przed
poprzednim konklawe otrzymywałem listy od wiernych z Włoch, którzy prosili: "Głosujcie na nie-Włocha,
ponieważ w naszym kraju panuje taki bałagan, że papież nie-Włoch bardzo by nam się przydał". To był
bardzo ciekawy argument". Po porannej sesji w poniedziałek już wiadomo, że Włosi blokują się nawzajem
i nie mają szans. W szóstym głosowaniu rośnie liczba głosów na Wojtyłę. Podczas obiadu krakowski
kardynał jest skupiony. Po południu odwiedza prymasa Wyszyńskiego w jego celi. Jest niespokojny i
przybity. Wyszyński podczas niedzielnych rozmów z przyjaciółmi sugerował, że on sam byłby najlepszym
kandydatem spoza Włoch, choć podkreślał, iż nie powinno się naruszać wielowiekowej tradycji. Teraz
jednak, trzymając w ramionach rozdartego duchowo rodaka, naciska: "Jeśli cię wybiorą, musisz przyjąć.
Dla Polski." Sesja popołudniowa wyłania czterech kandydatów: Wojtyłę, który wielu wydaje się zbyt
młody, Königa, który odmawia, rówieśnika Wojtyły - kardynała Eduardo Francisco Pironio z Argentyny i
69-letniego Johannesa Willebrandsa z Holandii. Po siódmym głosowaniu Wojtyła prowadzi, jednak brakuje
mu wymaganej większości. Wtedy do ofensywy włącza się kardynał John Król z Filadelfii, któremu udaje
się przekonać do Wojtyły Amerykanów, i niemiecki teolog Joseph Ratzinger, który namawia swoich dotąd niechętnych - rodaków. Udaje się też pozyskać głosy purpuratów z Ameryki Łacińskiej i Afryki. Ale
prawdziwym przełomem okazuje się oświadczenie kardynała Sebastiana Baggio, który opowiada się
otwarcie za Wojtyłą. W ślad za nim idzie wielu Włochów. Przed godziną 17 sekretarz stanu i kamerling
Jean Villot zarządza ósmą kolejkę. Napięcie wśród zgromadzonych pod freskiem Michała Anioła
"Stworzenie świata" sięga szczytu. Köenig wspominał, że "kiedy liczba głosów oddanych na niego
osiągnęła połowe wymaganych, Wojtyła odrzucił pióro i wyprostował się na krześle. Był czerwony na
twarzy. A potem ujął głowę w dłonie... Wyglądało, że jest całkowicie oszołomiony. Potem padła
ostateczna liczba głosów...". Kiedy kardynał Wojtyła słyszy, że głosowało na niego 94 kardynałów,
zaczyna coś szybko pisać. Potem słucha lekko zmieszany łacińskiego zapytania kardynała Villota: "Czy
zgadzasz się?" i po chwili odpowiada, już odprężony: "W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego
Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła - świadom wszelkich trudności - przyjmuję". To
oświadczenie przygotował po rozmowie z Wyszyńskim. Następnie w hołdzie dla swych poprzedników
przybiera imię Jan Paweł II i udaje się za odpowiedzialnym za organizację wyborów Cesare Tassim do
białego pokoiku, gdzie przebiera się w papieskie szaty (przygotowane w trzech rozmiarach).
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49
Wysportowany mierzący blisko 180 cm wzrostu taternik przywdziewa największe. Po powrocie do kaplicy
przyjmuje od kardynałów przysięgę wierności. Każdy podchodzi i pada na kolana. Gdy przychodzi kolej na
Wyszyńskiego, Papież wstaje, obejmuje i przytula go do siebie. Kardynałowie intonują "Te Deum
laudamus" ("Ciebie Boga wysławiamy"). W tym czasie z pieca na tyłach Kaplicy Sykstyńskiej bucha biały
dym, a na Placu Św. Piotra wśród czekających w napięciu wiernych podnosi się radosna wrzawa. O
godzinie 18. 44 na plac wkracza Gwardia Szwajcarska, a na centralnym balkonie wychodzącym na plac,
pojawia się kardynał Pericle Felici i woła: "Oznajmiam wam radosną nowinę. Habemus Papam! - mamy
papieża!". A gdy 200-tysięczny tłum przycicha, dodaje: "Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem
Wojtyła... Ioannem Paulum Secundum!" Na placu zapada cisza. Później w zdumionym tłumie pojawiają
się szepty: "Czy to Murzyn?". Ktoś mówi: "To Polak!" W końcu nowy papież pojawia się w oknie, w
czerwonym ornacie, z paliuszem na piersiach i uśmiechem na twarzy. Mówi po włosku z nienagannym
akcentem:"...Najwybitniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Powołali go z dalekiego kraju,
z dalekiego, ale jednocześnie jakże bliskiego poprzez komunię w chrześcijańskiej wierze i tradycji (...).
Nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił,
"poprawujcie" mnie". Następnie po raz pierwszy błogosławi Urbi et Orbi (miastu i światu). W tym samym
czasie kapelan i sekretarz Karola Wojtyły, ksiądz Stanisław Dziwisz, dyskretnie udaje się do Kolegium
Polskiego na Piazza Remuria, skąd zabiera jego walizeczkę i przenosi ją do Pałacu Apostolskiego, gdzie
nowy papież spędzi swoją pierwszą noc.
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 2 March, 2017, 17:49