Wiadomości lokalne

Transkrypt

Wiadomości lokalne
Wiadomości lokalne
PRZESŁANIE OD PRZYWÓDCÓW OBSZARU
„Ludzie prawdopodobnie się nie zmienią,
jeśli ich o to nie poprosisz”
Starszy Gérald Caussé, Francja
Pierwszy Doradca w Prezydium Obszaru
P odczas konferencji palika w Cadiz
w Hiszpanii poznałem Laurę. Pamię­
tam jej promienny uśmiech, kiedy
wstała podczas spotkania sakramental­
nego, by zapowiedzieć swój nadcho­
dzący wyjazd na misję do Chile i złożyć
żywe świadectwo o ewangelii.
Tak naprawdę powołanie na misję,
które otrzymała Laura, prawdopodob­
nie nie miałoby miejsca bez wiary jej
nauczyciela instytutu. Nie poprzestając
jedynie na nauczaniu w klasie instytutu,
człowiek ten zobowiązał się odwiedzić
wszystkie osoby nieobecne na zajęciach
i osobiście zaprosić je do udziału w nich.
Pewnego dnia wrócił do domu bardzo
zniechęcony. Kilku młodych dorosłych
odmówiło udziału w kursie, mówiąc, że
nie jest im to potrzebne do szczęścia.
Poszedł prosto do swojego pokoju i uklęknął w
modlitwie, aby błagać Zbawiciela o pocieszenie.
Nagle ogarnęło go uczucie spokoju i przyszło
mu na myśl imię: Laura.
Laura należała do młodych dorosłych w tym
paliku i nie przychodziła do kościoła od około
roku. Nauczyciel miał wyraźne odczucie, że
powinien odwiedzić ją, zachęcić do powrotu do
kościoła i, co więcej, zobowiązać ją do służenia
na misji! Zaskoczony, postanowił podążyć za
podszeptami Ducha i poszedł odwiedzić Laurę
w jej rodzinnym domu. Zgodziła się go przyjąć.
Słuchała uważnie, kiedy on składał świadectwo
o zasadzie odpokutowania i nieskończonej mi­
łości Zbawiciela. Kiedy przytoczył przypowieść
o synu marnotrawnym, oboje zaczęli płakać.
Starszy
Gérald Caussé,
Prezydium
Obszaru Europy
Zobowiązała się przyjść do kościoła w
następną niedzielę. Potem, ku wielkiemu
zdumieniu swojego nauczyciela, dodała z
drżącym głosem: „Chcę służyć na misji!”
Zasada zapraszania stanowi sedno
ewangelii Jezusa Chrystusa. Ileż razy
sam Jezus zachęcał nas do przyjścia do
Niego, „jak kokosz przygarnia pod skrzy­
dła swe pisklęta”! 1 Jego ręce są wyciąg­
nięte, a Jego głos, pełen współczucia,
zaprasza nas: „Oto czekam na was z
miłosierdziem, i kto przyjdzie do Mnie,
przyjmę go. I błogosławieni są ci, którzy
do Mnie przystępują” 2.
On czyni nas, Swoich uczniów, po­
słannikami Jego zaproszenia. „Czy macie
pośród siebie chorych? Przyprowadźcie
ich do Mnie. Czy macie ułomnych, nie­
widomych, chromych, okaleczonych,
trędowatych, sparaliżowanych, głuchych czy też
cierpiących z innego powodu? Przyprowadźcie
ich do Mnie, a uzdrowię ich, gdyż żal mi was i
serce przepełnia Mi współczucie dla was” 3.
Przyprowadzanie innych do Chrystusa wykra­
cza poza zwykłą rozmowę czy nawet nauczanie.
Wiemy, że „ludzie prawdopodobnie się nie zmie­
nią, jeśli ich o to nie poprosisz” 4, a więc wszelkie
nasze nauczanie powinno prowadzić do konkret­
nego zaproszenia do działania.
Czy poprzestajemy jedynie na rozmawianiu z
naszymi przyjaciółmi na temat ewangelii, czy ra­
czej zachęcamy ich do czytania Księgi Mormona,
przyjścia do Kościoła czy spotkania się z misjona­
rzami? Czy utrzymujemy kontakt z naszymi mniej
aktywnymi braćmi i siostrami, czy raczej idziemy
P a ź d z i e r n i k 2 0 1 1 W1
WIADOMOŚCI LOKALNE
o krok dalej i zapraszamy ich do udziału w
spotkaniach kościelnych i pójścia do świątyni?
Czy tylko nauczamy ważności służenia na
misji, czy raczej zachęcamy każdego młodego
mężczyznę do wyjazdu na misję? Czy nasze
lekcje kończą się zaproszeniem uczniów do
zmiany czegoś w ich życiu? Czy każdy członek
Kościoła jest osobiście zapraszany przez swo­
ich przywódców do otrzymania niezbędnych
obrzędów ewangelii?
Czasem obawiamy się odmowy lub reakcji
drugiej osoby. Lub, być może, osądzamy innych
albo myślimy, że nie są jeszcze gotowi, godni
lub że po prostu nie są w stanie odpowiedzieć
na nasze zaproszenie.
W rzeczywistości, znam niewiele okolicz­
ności, które powstrzymują nas od wystoso­
wywania zaproszeń. Zapraszanie kogoś jest
przede wszystkim aktem wiary i miłości.
Kiedy zapraszamy na sposób Pana, jest nam
obiecane, że ludzie, których On przygotował,
rozpoznają Jego głos w naszym głosie. Do­
bry Pasterz mówi: „Owce moje głosu mojego
słuchają i Ja znam je, a one idą za mną” 5. Ten
cichy głos ma wystarczającą moc, by zmoty­
wować ludzi do zmiany.
Prezydium Obszaru niedawno wyznaczyło
cel podwojenia liczby aktywnych członków
w Europie w ciągu najbliższych dziesięciu lat.
Do zrealizowania tej wizji nie są potrzebne
ani programy, ani złożone organizacje, ani
nie ma potrzeby podejmowania specjalnych
środków. Jest to zależne od wiary każdego
członka. Gdyby każdy członek przyprowa­
dził z powrotem jedną duszę do Chrystusa,
wystarczyłoby to do podwojenia liczby osób
uczestniczących w spotkaniach we wszyst­
kich okręgach i gminach Europy.
Wiem, że możemy tego dokonać. Musimy
zapraszać ludzi na sposób Pana. ◼
PRZYPISY
1.3 Nefi 10:4
2.3 Nefi 9:14
3.3 Nefi 17:7
4.Abyście głosili moją ewangelię, str. 200
5.Ew. Jana 10:27
W2 L i a h o n a
Uroczystość 20.
rocznicy poświęcenia
Kaplicy w Warszawie
Ula Czesak, gmina Warszawa 1
J
„
aki piękny to był ranek…”
(Hymn str. 19) zaśpiewali
członkowie Kościoła
Jezusa Chrystusa Świętych
w Dniach Ostatnich z gmin
Warszawa 1 i Warszawa 2 oraz
zebrani goście na rozpoczęcie
spotkania z okazji 20. rocznicy
poświęcenia Kaplicy przy ul.
Wolskiej 142 w Warszawie, w
sobotę, 18 czerwca 2011 r. o
godz. 11:00. Ranek ten był na­
prawdę piękny i wyjątkowy.
Część oficjalna spotkania za­
wierała wspomnienia z historii
Kościoła w Polsce. Jeden z braci
odczytał modlitwę dedykującą
Polskę do nauczania ewangelii
wypowiedzianą 24 sierpnia 1977
r. przez Prezydenta Spencera W.
Kimballa.
Odczytano również wspo­
mnienia przesłane specjalnie na
to spotkanie przez Brata i
Siostrę Fussek, misjonarzy,
którzy służyli w Polsce w latach
1985–1990 i na polecenie Rady
Prezydenta Kościoła zakupili
ziemię pod budowę pierwszej
kaplicy w Warszawie oraz uzy­
skali zgodę na jej budowę.
Kolejną osobą, którą wspo­
minali członkowie, był Walter
Whipple, pierwszy Prezydent
Polskiej Warszawskiej Misji utwo­
rzonej 1 lipca 1990r. W odczyta­
nym liście, również przesłanym
na tę okazję, Prezydent Whipple
wspominał czasy zakończenia
budowy kaplicy i uroczystość jej
poświęcenia, 21 czerwca 1991 r.
Wysłuchane słowa wycisnęły
niejedną łzę wspomnienia u
członków, którzy byli nauczani
i ochrzczeni przez małżeństwo
Fussek oraz u tych, którzy 20 lat
temu uczestniczyli w poświęce­
niu Kaplicy.
Kolejną uhonorowaną tego
dnia osobą był Prezydent
Michael Isaac, który przez prawie
18 lat troszczył się o kaplicę w
Warszawie i wszystkie domy spo­
tkań w Polsce. Bardzo dzięku­
jemy Prezydencie za te wszystkie
lata Twojej służby, gdyż wiemy,
że jesteś jedną z tych osób, dzięki
której domy spotkań Kościoła są
naszym drugim domem.
Pozostała część spotkania
była poświęcona przypomnie­
niu trzech misji kościoła, tj.,
doskonaleniu Świętych z za­
znaczeniem ważności rodziny,
pracy misjonarskiej i genealogii.
Na zakończenie spotkania
głos zabrał obecny Prezydent
Polskiej Warszawskiej Misji,
Prezydent Stanford W. Nielson,
który nawiązał do modlitwy
poświęcającej Kaplicę przez
Apostoła Starszego Russela M.
Nelsona 20 lat temu. W ten spo­
sób zostały nam przypomniane
błogosławieństwa i obowiązki,
nadane nam, Polakom i człon­
kom Kościoła Jezusa Chrystusa
Świętych w Dniach Ostatnich.
Po zakończeniu uroczystości
gość z Archiwów Państwowych,
odwiedził Centrum Historii
Rodziny i rozmawiał z Siostrą
Briggs, misjonarką odpowie­
dzialną obecnie za pracę Cen­
trum i Prezydentem Nielsonem.
Kościół współpracuje z Ar­
chiwum Państwowym od wielu
lat i ma nadzieję tę współpracę
kontynuować.
O godzinie 13:15 rozpoczął
się piknik rodzinny. Pogoda była
piękna, choć upalna, goście dopi­
sali, apetyty również. Dzieci i mło­
dzież mieli czas na zabawę i gry
sportowe. Znalazła się również
chwila, aby zainteresowane osoby
mogły obejrzeć w sali sakramen­
talnej film „Pierwsza wizja”.
Za nami kolejna uroczystość
wpisana w karty historii Kościoła
Jezusa Chrystusa Świętych w
Dniach Ostatnich w Polsce. Jakże
wzniosła i jednocześnie prosta.
Pokazująca, jak grupa różnych
ludzi, o różnych osobowościach
i zdolnościach, różnym doświad­
czeniu i zainteresowaniach pra­
cując razem mogła przygotować
tak spójną, połączoną w Duchu
aktywność. Ile pracy ludzkich
rąk było potrzebnych, aby
ukwiecona sala sakramentalna i
korytarze wyglądały piękniej niż
zazwyczaj, aby muzyka, śpiew
i przemówienia wznosiły nasze
serca ku Niebu, aby dzieci były
zadowolone i skakały z rado­
ści w czasie zabaw, które dla
nich zorganizowano, aby nasze
żołądki zostały napełnione pysz­
nym jedzeniem, aby wykonać
dziesiątki drobnych prac przygo­
towując to spotkanie, jak rów­
nież w czasie jego trwania i po
jego zakończeniu, aby pozosta­
wić cały teren czystym i schlud­
nym przed kolejnym dniem
niedzielnych spotkań. Dziesiątki
par ludzkich rąk pracowało
razem, ramię w ramię.
Kościół to nie tylko budynek,
którego rocznicę poświęcenia
obchodziliśmy. Kościół to MY,
jego członkowie z naszymi ra­
dościami i trudnościami, zapa­
łem do pracy i zmęczeniem po
ciężkim dniu, z naszą wiarą, że
warto kolejny raz spróbować.
Czym byłaby nasza praca,
gdybyśmy wykonywali ją w
samotności? Przeogromnym
wyzwaniem zniechęcającym,
aby podjąć się podobnego wy­
zwania kolejny raz? Na szczęście
tak się nie stało. Członkowie
połączeni w swojej wierze i
wspólnym celu pracowali ra­
zem, świętowali razem i bawili
się razem. Jest to najpiękniejszy
przykład jedności i poświęcenia,
chęci niesienia pomocy i służe­
nia sobie wzajemnie.
Czy to ktoś doceni? – spytają
niektórzy. Na pewno tak, już
tu na ziemi i na pewno tam w
Niebie.
Tak więc: „Naprzód, śmiało
naprzód z pieśnią w sercu
naprzód idź. Bóg Twą mocą
jest, idź naprzód. Idź i służ Mu z
całych sił” (Hymny str. 120).
Z całego serca dziękuję za
Waszą pracę, Wasz przykład i
Wasze poświęcenie. ◼
Zakończenie roku KSE
Karina Wietrak, Gmina Warszawa 1
W
dniu 18.06.2011, w Kaplicy Ko­
ścioła Jezusa Chrystusa Świętych w
Dniach Ostatnich przy ul. Wolskiej
142, odbyła się uroczystość wręczenia świa­
dectw zakończenia kursu, prowadzonego
przez cały rok szkolny, w ramach Kościel­
nego Systemu Edukacji.
Od kilkunastu lat Młodzież (w wieku 1418 lat) uczestniczy w lekcjach seminarium,
a Młodzi Dorośli Stanu Wolnego (18-30 lat)
biorą udział w lekcjach instytutu. Podczas
tych zajęć studiujemy i omawiamy Pisma
Święte, możemy pogłębiać ich znajomość
oraz wzmacniać swoje osobiste świadectwa.
W minionym roku studiowaliśmy Nauki i
Przymierza. Są to duchowe objawienia dane
Prorokom Kościoła. Większość objawień
otrzymał Józef Smith Jun., który był pierw­
szym prorokiem i prezydentem przywróco­
nego Kościoła w naszych czasach. W NiP
możemy przeczytać o założeniu Kościoła oraz
o jego początkach. Czytamy tam pouczenia,
które Pan dał ludziom, żyjącym w tamtych
czasach, jednak są one także pomocne nam,
w dzisiejszych czasach. Możemy zobaczyć,
jak ludzie poświęcali się, aby Kościół Jezusa
Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich mógł
funkcjonować.
Jestem wdzięczna za to, że mogłam pro­
wadzić zajęcia w seminarium. To wspaniałe
doświadczenie, które wzmocniło moje świa­
dectwo i pozwoliło na lepsze zrozumienie Pism
Świętych. Jestem wdzięczna, że pomimo wielu
zajęć studenci uczęszczali na lekcje seminarium
i często mogliśmy uczyć się nawzajem.
Chciałam zachęcić wszystkich do uczęszcza­
nia na lekcje seminarium i instytutu, ponieważ
dzięki temu możemy lepiej zrozumieć wolę Na­
szego Ojca w Niebie, a także możemy znaleźć
dobrych przyjaciół, którzy będą z nami dzielić
nasze radości i smutki. ◼
P a ź d z i e r n i k 2 0 1 1 W3
GŁOSY ŚWIĘTYCH W DNIACH OSTATNICH
M
oją ulubioną historią w Księdze Mor­
mona jest opowieść o Abinadim i królu
Noe. W Księdze Mosjasza, w rozdziałach
11–19, jest napisane o tym, jak Abinadi naucza
grzeszny lud króla Noego namawiając ich do od­
pokutowania. Rozgniewany władca każe swoim
ludziom przyprowadzić Abinadiego i próbuje z
pomocą swoich kapłanów zmusić proroka, żeby
przyznał, że to co mówił, to nieprawda. Nie udaje
im się to, bowiem nauczający jest pod wpływem
Ducha Świętego. Niestety Noe decyduje się zabić
Abinadiego przez spalenie go na stosie. (Gdy czy­
tam o tym momencie pocieszają mnie słowa Jó­
zefa Fieldinga Smitha — „Żaden prawy człowiek
nigdy nie jest zabrany przed swoim czasem”). Na
szczęście jeden z kapłanów, Alma, wierzy na­
uczającemu i później naucza grzesznych, którzy
zostają ochrzczeni.
Wybrałam tę historię jako moją ulubioną,
ponieważ za każdym razem gdy jej słucham,
lubię wyobrażać sobie, co ja bym zrobiła gdy­
bym była na miejscu Abinadiego, króla Noego,
kapłana, czy jednego z grzesznych. Podziwiam
Abinadiego za to, co zrobił. Pewnie gdy wiedział,
że umrze, bał się, że nikt nie uwierzy w to, czego
W4 L i a h o n a
Brat Pawelczyk
z rodziną
wzmacnia i błogosławi nas jako
rodzinę i rodziców. To jest czas,
kiedy on uczy nas nauk ewan­
gelii, rad samego Jezusa Chry­
stusa i stawania się pokornym,
pełnym wiary, uczciwym, ko­
chającym ale przede wszystkim
uległym i posłusznym. Widzimy,
ile możemy się nauczyć od nauk
Mistrza i od naszych dzieci.
My mamy się stawać po­
dobnymi do nich a oni do nas.
Dostrzegamy jak Kościół wraz
z naukami, prorokami i wspa­
niałymi dziećmi umożliwia nam
powrót i przebywanie z na­
szymi rodzinami wraz z Ojcem
Niebieskim.
Wiemy, że Józef Smith był
prorokiem Boga jak i Thomas
Monson. Domowy wieczór
rodzinny jest sposobem w jaki
nasza rodzina ma być wzmoc­
niona i chroniona przed poku­
sami. Ten program pochodzi od
naszych kochających Rodziców,
którzy pragną naszego bez­
piecznego powrotu do domu. ◼
Dominika Olejniczak, Gmina Łódź
Marcin Pawelczyk
K
Ewelina P.
w tych zajęciach sprawia, że od­
czuwamy ducha Pana i wzmac­
niamy naszą rodzinę.
W kościele podczas sa­
kramentu Nataś czołga się
po ziemi, lecz widząc tacki z
sakramentem pędzi na ręce i
przyjmuje sakrament wraz z
nami (mam nadzieję, że ten jego
pośpiech to nie kolejna sztuczka
w stylu „nie jadłem nic, bo mi
rodzice nie dali”). A domowe
wieczory są dla niego, to on
Moja odpowiedź
Jak małe dziecko
iedy oboje byliśmy zapie­
czętowani w Świątyni we
Freibergu w 2008 r., czu­
liśmy że Pan obdarzył nas wiel­
kim zaufaniem. I tak 11 miesięcy
temu zostaliśmy powołani do
bardzo ważnego powołania —
rodzicielstwa. Powołania, z któ­
rego chcąc lub nie, nie możemy
i przyjdzie do Mnie jak małe
dziecko, przyjmę go, gdyż z ta­
kich składa się królestwo Boże.
Dla rodzica zwłaszcza tak
małych dzieci robienie domo­
wych wieczorów rodzinnych lub
branie udziału w niedzielnych
spotkaniach sakramentalnych
może wydawać się wyzwaniem.
Trudno zaplanować wspólne
zajęcia — otóż nic bardziej myl­
nego. To właśnie umożliwianie
małemu dziecku brania udziału
MARCIN PAWELCZYK
Ewelina P.
ich nauczał, a ludzie już
zawsze zostaną grzeszni.
Co wspaniałe, okazało
się, że Bóg miał plan.
Wysłał Ducha Świętego
aby przekonał Almę, że
Abinadi nie kłamie.
Czasem myślę sobie,
jak bardzo Abinadi mu­
siał kochać Boga i Jezusa
Chrystusa. Przecież
poświęcił swoje życie. Tę
opowieść można porów­
nać do historii Jezusa.
Źli kapłani także pró­
bowali wprowadzić Je­
zusa w błąd, zmusić Go
do kłamstwa, jednak bez
skutku. Potem ze strachu przed upokorzeniem
Piłat kazał go zabić. Tak samo było z Abinadim.
Najpierw Noe chciał aby Abinadi zaprzeczył
swoim naukom, a gdy to się nie udało, rozgnie­
wany król skazał proroka na śmierć.
Jestem wdzięczna za przykład, jaki dał Abi­
nadi, oraz za Księgę Mormona, z której można
tak wiele się nauczyć. Pracuję nad przezwycię­
żeniem strachu przed dzieleniem się ewangelią
z innymi i mam nadzieję, że w przyszłości będę
taka jak Abinadi. ◼
GRZEGORZ PAWLIK
Dzielna jak Abinadi
być odwołani, a którego rezul­
taty są o wiecznym znaczeniu.
Nataniel od samego początku
nie pokazywał, że wolał opu­
ścić przebywanie w obecności
naszego Ojca w Niebie. Lecz z
czasem i my, i on dostrzegliśmy
jak bardzo nasze życie zostało
pobłogosławione. I się zaczęło.
Często z Księgi Mormona
czytamy rozdziały, kiedy Zba­
wiciel rozpoczyna swoją ziem­
ską służbę na kontynencie
amerykańskim. To cudowne,
kiedy strona po stronie dowia­
dujemy się, jak Jezus uczy nas
odnośnie małych dzieci. 3 Nefi
9:22 — dlatego kto się nawróci
K
iedy pierwszy raz miałam kontakt z Księgą
Mormona, nie za bardzo wiedziałam co może
wnieść w moje życie (i czy w ogóle może)
i w jaki sposób oraz z jakim podejściem mam ją
czytać. Misjonarki wciąż i wciąż zachęcały mnie do
regularnego czytania i modlitwy na jej temat. Stara­
łam się jak mogłam, ale cały czas mi czegoś brako­
wało i wiedziałam, że to o czym mówiły siostry, a
mianowicie o odpowiedzi, którą miałam otrzymać
od Ducha Świętego, jeszcze nie nastąpiło.
Cierpliwie czekałam, modliłam się i czytałam,
po naprawdę długim czasie odpowiedź dosłow­
nie uderzyła w moją duszę i umysł. Nie mogłam
powstrzymać łez, a radość i pewność jaka na
mnie spłynęła była nie do opisania. Nie potrzebo­
wałam zadawać sobie już więcej żadnych pytań.
Ja po prostu wiedziałam, że Księga Mormona
mówi prawdę, zmieniła moje życie na zawsze.
Minęło ponad 6 lat, odkąd pierwszy raz ją prze­
czytałam i nadal mogę świadczyć o tym, że nie
P a ź d z i e r n i k 2 0 1 1 W5
Olejniczak
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Rafał Pogorzelski, Gmina Warszawa 1
W
łaśnie rozpoczyna się
nowy rozdział mojego
życia i postanowiłem
się tym z wami podzielić.
Długo szukałem własnej
drogi w życiu. Próbowałem być
szczęśliwy na swój własny spo­
sób, tak długo, aż zrozumiałem,
że w taki sposób nie można
odnaleźć szczęścia. Tak zaczyna
się historia mojego nawrócenia.
Jej początek ma miejsce w Kra­
kowie, kiedy długo namawiany
przez swojego kolegę zacząłem
zastanawiać się nad kwestiami
wiary. Przez wiele lat byłem
osobą niewierzącą. Brakło mi
wiary, ale odnalazłem ją i stała
się moim największym skarbem.
Na początku chodziłem do
Kościoła Katolickiego. Zacząłem
brać udział w jakimkolwiek
życiu religijnym. Jako świeżo
praktykujący Katolik kupiłem
W6 L i a h o n a
moją pierwszą własną Biblię i
zacząłem ją czytać i modlić się.
Moje pierwsze modlitwy były
pełne wdzięczności i szczęścia,
później przyszedł czas, kiedy
zrozumiałem swoją winę. To był
moment, w którym postanowi­
łem zmienić wszystko w swoim
życiu. W takich okolicznościach
poznałem misjonarzy z Kościoła
Jezusa Chrystusa Świętych w
Dniach Ostatnich. Nauki tego
Kościoła częściowo pokrywały
się z moimi przemyśleniami,
jakie miałem w tym czasie,
wielu innych rzeczy musiałem
się nauczyć. Misjonarze nauczali
mnie podczas dyskusji pełnych
pozytywnych odczuć, które
teraz nazwałbym natchnionymi
Duchem Świętym. Uczyłem się
rzeczy, które dotyczyły Boga,
Jego natury, grzechu, upadku
Adama i Ewy, pokuty, wiary
oraz chrztu. Modliłem się gorli­
wie o świadectwo i wiedzę, że
Bóg mnie prowadzi, aż ją otrzy­
małem i byłem gotowy przyjąć
chrzest (11 kwiecień 2004 roku).
To zmieniło całe moje życie.
Otrzymałem świadectwo i wie­
dzę o tym, że wszystko będzie
dobrze. Przyszedł czas, że długo
się zastanawiałem nad tym, jak te
uczucia odnosiły się do później­
szych wydarzeń, które nastąpiły.
Doszukując się błogosławieństw
i myśląc, że mnie Bóg opuścił.
Nabyłem jednak mądrości, że
Bóg nigdy nas nie opuszcza.
W tym roku, to jest 2011, 12
lutego poślubiłem moją żonę.
Był to czas, w którym sfinalizo­
wało się w ciągu pięciu minut
to, na co poświęciliśmy mie­
siące przygotowań. Stało się to
za pomocą i z udziałem wielu
ludzi, którzy nam trochę w tym
pomogli. Zarówno w przygo­
towywaniach, jak i w tym, że
doszło do naszego poznania i
spojrzenia na siebie, jako mąż
i żona. Jedno z największych
błogosławieństw, spotkać tę
osobę, na którą czekało się całe
dotychczasowe życie. Mijają mie­
siące miodowe, a nam zaczął się
zbliżać termin wyjazdu do świą­
tyni we Freibergu, gdzie mieli­
śmy zostać zapieczętowani na
wieczność. W drodze do świątyni
dowiedzieliśmy się, że staniemy
się przyszłymi rodzicami. Wielkie
szczęście przepełniło zarówno
mnie, jak i moją żonę. Zdawało
się, że błogosławieństwom nie
będzie końca. Wydawało się, że
nic nie jest w stanie zmącić szczę­
ścia, które odczuliśmy, do mo­
mentu powrotu do Warszawy. W
przeciągu tygodnia, okazało się,
że właściciel mieszkania które
wynajmujemy, chciał nas się po­
zbyć, a kiedy moja żona wróciła
do pracy, w kolejnym tygodniu
dostała wypowiedzenie. Z Nieba
wylądowaliśmy na ziemi, twardej
ziemi, oj jak twardej.
Dużo modlitw i próśb skiero­
waliśmy w tym czasie do Boga.
Zaczęliśmy szukanie nowego
mieszkania, oddaliśmy do pracy
zaświadczenia od lekarza o
ciąży mojej żony, a wszystko to
z powodu tego, że zaczęliśmy
zastanawiać się nad kupnem
mieszkania na kredyt. Kiedy
dowiedzieliśmy się, że będziemy
mogli zostać jednak trochę dłużej
na starym mieszkaniu, szukali­
śmy miejsca, które w tym podsta­
wowym stopniu będzie w stanie
zaspokoić nasze potrzeby. Naszej
przyszłej i w obecnym składzie
rodziny. Udało się. W banku
spotkaliśmy tak życzliwych i
przychylnie nastawionych nam
ludzi, którzy pomogli przebrnąć
drogę, przez wszystkie formal­
ności. Pomagając uzyskać naj­
lepszą ofertę, że nie mogło się
nie udać. Otrzymaliśmy zgodę
na kredyt, a teraz już tylko cze­
kamy na formalności związane z
zawiązaniem umowy.
Powodem, dla którego to
piszę nie jest fakt, że otrzymali­
śmy kredyt, bo w tym nie ma nic
nadzwyczajnego. Powodem jest
fakt, że wczorajszego dnia, to jest
6 lipca 2011 roku dowiedziałem
się, przeglądając stronę interne­
tową jednego z polskich dewe­
loperów, że została podpisana
ustawa, która w znacznym stop­
niu zaostrzy warunki, na których
będą udzielane kredyty z do­
płatami rządowymi dla rodzin,
które ułatwiają przez pierwsze 8
lat spłatę takiego kredytu. Obo­
strzenia, które wchodzą w chwili
obecnej, to znaczy do końca
lipca, zdyskwalifikowałyby nas.
To naprawdę wielkie błogo­
sławieństwo, które by pewnie
było dla nas nie osiągalne,
gdyby wszystko było dobrze, a
na innych można by zawsze w
pełni polegać.
Jako przyszli rodzice jesteśmy
bardzo przejęci swoim nowym
powołaniem, w którym przyjdzie
nam niedługo służyć, ale spokoj­
niejsi, ponieważ wiemy, że jeśli
będziemy żyć zgodnie z ewange­
lią, Bóg nas będzie błogosławił,
szczęścił i prostował nasze ścieżki
przed naszymi przeciwnikami i
życiowymi trudnościami. Moje
świadectwo o braku przypadku
w naszym życiu wzmocniło się
i wiem, że nasza rodzina będzie
silniejsza, kiedy będziemy się
starać być blisko Boga.
Powtórzę tak jak na początku,
kiedy przyjąłem chrzest, że
wiem, że Bóg ma plan dla nas,
dla każdego z nas. On chce go
zrealizować. Chce nas błogosła­
wić, poprzez nasze posłuszeń­
stwu Jemu i Jego przykazaniom.
Nieważne, z jakiego momentu
życia startujemy. Nieważne, co
się już wydarzyło. Ważne jest to,
co jest przed nami i co może się
wydarzyć w naszym życiu. W
moim nie zawsze było dobrze i
nie mogę powiedzieć, że teraz
jest w stu procentach, ale mogę
powiedzieć, że jestem szczę­
śliwy i że wiem, że wszystko,
co dzieje się u nas niedobrego,
kiedy nawracamy się Bóg ob­
raca to dla naszego dobra, a On
Rafał i
Agnieszka w
dniu zapieczętowania
RAFAŁ POGORZELSKI
Dominika
DOMINIKA OLEJNICZAK
ma na świecie żadnej innej rzeczy, która bardziej
zbliża do Boga i wnosi w życie tyle spokoju i
nadziei. Nic tak bardzo nie przekonuje mnie o ist­
nieniu Ojca w Niebie i Jego Syna Jezusa Chrystusa
oraz o prawdziwości Ewangelii jak słowa zawarte
w tej świętej Księdze.
Temu nie można zaprzeczyć, studiowanie
tych słów wraz ze szczerą modlitwą potrafią
czynić cuda w życiu ludzi, którzy ją czytają
oraz w ich otoczeniu. Kocham ją i jestem szczę­
śliwa, że mogę być bogatsza o tę bezcenną
wiedzę, która polepsza jakość mojego życia
każdego dnia i która daje mi lepszą perspek­
tywę przyszłości. ◼
P a ź d z i e r n i k 2 0 1 1 W7
nie przestaje się nigdy troszczyć
o Swoje dzieci. Dziś rozumiem,
że nawet przez rzeczy, które
dzieją się w naszym żuciu, które
wydają się na pozór złe, Bóg
nas chroni i przygotowuje do
przyjęcia większych błogosła­
wieństw. Chylę głowę przed
Jego mądrością i majestatem. ◼
Torba na niedzielę
K
iedy byłam mała, moja mama poważnie
zachorowała i nie była w stanie zajmować
się mną ani moją siostrą. Przez lata prze­
chodziłam przez różne ręce, na moje szczęście
głównie dobre i kochające. Zmiany były jednak
czasami bardzo częste i cały mój świat trzeba
było na nowo ustawiać.
Pomimo dobrych chęci — za które do końca
życia będę wdzięczna tym, którzy mnie przyjęli —
zabrakło mi modelu kobiety i mężczyzny (mamy
i taty), z którego mogłabym czerpać w trudnych
lub decydujących chwilach mojego życia. Taki
wzór znalazłam kiedy spotkałam misjonarki po
raz pierwszy. Były wspaniałe! Takie jakieś nad­
zwyczajne; dobre, uprzejme i czasem szczere do
bólu. Przez następne kilka miesięcy bardzo się z
nimi zaprzyjaźniłam i jeszcze nie zdawałam sobie
z tego sprawy, ale już wtedy podjęłam decyzję, że
to właśnie z nich będą brała mój przykład.
Oczywiście wszyscy wiemy, że misjonarki nie
zostają na zawsze w miejscu, w którym służą, więc
nadszedł w końcu ten trudny moment rozstania.
Po ich odejściu odkryłam wspaniałe siostry ze Sto­
warzyszenia Pomocy, te młode i te starsze, które
trzymały się tych samych standardów i zasad,
których tak bardzo chciałam się nauczyć od misjo­
narek. Przez lata odkrywałam swoje świadectwo
o ewangelii Pana, dzięki przykładowi niezliczonej
rzeszy kobiet, które pokazały mi, że można żyć
bez nałogów, przekleństw, imprez zakrapianych
alkoholem i konsekwencji, które niechybnie i …
niechlubnie podążają za takim stylem życia.
Moje koleżanki z instytutu, koleżanki na misji,
siostry odwiedzające, które naprawdę i uparcie
przychodziły co miesiąc, siostra, która nauczyła
W8 L i a h o n a
mnie gotować kilka podstawowych dań, żebym
nie otruła swojego przyszłego (teraz już obecnego)
męża, one wszystkie okazały mi miłość i pomogły
mi zostać na tej prostej i wąskiej ścieżce. Oprócz
gotowania i innych praktycznych rzeczy, każda
z tych kobiet dzieliła się ze mną swoim świadec­
twem, na swój unikalny sposób.
Niedawno jedna z sióstr podzieliła się ze mną
wspaniałym sekretem jak pomóc mojemu dwu­
latkowi odróżnić niedzielę od innych dni tygo­
dnia — oprócz ukochanego żłobka w gminie i
przyjaciół jakich tam ma… ma wielką różową
torbę — no, torba jest moja, ale jej zawartość
należy wyłącznie do niego — są to wybrane
zabawki, czytanki, kolorowanki (wszystkie staram
się dopasować tak, by miały jakiś związek z jakąś
częścią ewangelii — np. kolorowanki i książeczki
np. — czytanka z Księgi Mormona lub obrazki
kserowane z Organizacji Podstawowej) i nawet
specjalny niedzielny smakołyk. Torba wychodzi z
ukrycia tylko w niedzielę i pomaga mi przetrwać
spotkanie Sakramentalne, a czasem nawet mogę
posłuchać przemówienia i jestem spokojna, że
mój maluch też się uczy.
Wiem, że dzieci — nawet te najmniejsze — nie
są za małe na naukę o ewangelii w praktyce.
Jestem wdzięczna na zawsze wszystkim wam,
za to, że nieustannie dajecie mi przykład. Te­
raz ja mogę przekazać to, czego się stale uczę,
moim dzieciom i będą one miały to, czego mi tak
bardzo brakowało w dzieciństwie — ewangelię
Pana. Za każdym razem kiedy mój dwulatek
przypomina nam o wieczornej modlitwie, moje
serce aż puchnie z dumy — wasze też powinno
— to dzięki wam. ◼
EUROPE AREA (POLISH)
Joanna Nabozna, gmina Warszawa 2