Praca dyplomowa - Sebastian Szczepaniak

Transkrypt

Praca dyplomowa - Sebastian Szczepaniak
Sebastian Szczepaniak
jeruzalem
transpozycje
czyli
Poszukiwania form przejściowych
pomiędzy rzeczywistością
postapokaliptyczną a nadprzyrodzonym
aspektem istnienia człowieka.
Kraków, Wrocław 2014
Seeking the origin, your mind is wandering.
Zhuang Zi
(...) Come, my friends,
�Tis not too late to seek a newer world.
Push off, and sitting well in order smite
The sounding furrows; for my purpose holds
To sail beyond the sunset, and the baths
Of all the western stars, until I die.
It may be that the gulfs will wash us down;
It may be we shall touch the Happy Isles,
And see the great Achilles, whom we knew.
Alfred, Lord Tennyson, Ulysses, 56-64
I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo
i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto
Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga1.
[Ap 21, 1-2]
Najbardziej interesuje mnie ten moment, kiedy nad
postapokaliptycznym pejzażem nastaje Nowa Rzeczywistość, wyrażona w symbolicznej wizji zstępującego
miasta-wyspy, Nowego Jeruzalem Niebiańskiego; kiedy
eschatologiczny motyw miasta w chmurach staje się
niezaprzeczalnym faktem i nadzieją po ogólnoświatowej
klęsce.
Sebastian Szczepaniak
Spis treści
Grafiki Nadziei / 7
We wstępie. Prolog / 9
1. O fenomenie apokalipsy. Pojęcie apokalipsy we współczesnej kulturze / 10
2. Filmowa „katastrofa” / 11
3. Wczoraj i dziś. Pejzaże postapokaliptyczne
w twórczości Zdzisława Beksińskiego i Marca Rothki / 12
4. Tropem mistrzów / 14
5. Wokół cytatu z Ap 21, 1-2 / 17
6. Poszukiwania lepszego świata / 18
Zamiast zakończenia. Epilog / 19
Cykl plansz graficznych / 21
Aneks / 38
Słów parę o wyłonieniu się i powtórnych narodzinach / 39
Przypisy / 46
Literatura / 47
Spis ilustracji / 47
Wykaz źródeł internetowych / 47
Grafiki Nadziei
No i masz babo Szczepaniakową Apokalipsę
– rzekła, po czym odwróciwszy się na pięcie, wskoczyła w dno oka autora.
ałam się prądów, które mogą mnie
porwać, gdyż w pierwszym odczuciu
zdawały się one wołać echem groźnym
i niepokojącym z wnętrzności ziemi. Trzymałam na dystans nie tylko kreskę i plamę, ale
i źrenice, które niejednokrotnie w swym wyrazie opętane były szaleństwem aktu twórczego.
Odwaga matką poznania. Jestem. Badam. Patrzę i widzę Nowe Jeruzalem, natchniona zostałam nadzieją, a i nawet monochromatyczna
plama uraczyła mnie swym istnieniem.
Zaszczycona sposobnością, jaką jest wydanie niniejszego albumu, zapraszam w imieniu
własnym, autora oraz partnerskich przyjaciół,
czyliż Kontaktu. Przestrzeni Ruchu i Tańca
oraz Wolnego Słuchacza Rzeczywistości do
poszukiwania form przejściowych pomiędzy
rzeczywistością postapokaliptyczną, a nadprzyrodzonym aspektem istnienia człowieka
w cyklu grafik Sebastiana Szczepaniaka.
Dominika Zarecka
7
We wstępie. Prolog
Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał mu Bóg,
aby ukazać swym sługom, co musi stać się niebawem,
i co On, wysławszy swojego anioła,
oznajmił przez niego za pomocą znaków
słudze swojemu, Janowi.
[Ap 1, 1]
akotwiczeni w czasach, kiedy tematyka
apokaliptyczna ponownie się zaktualizowała (wystarczy wspomnieć chociażby liczne filmy katastroficzne powstałe
w ostatniej dekadzie lub wyjątkowy urodzaj na
profetyków wieszczących „kolejne” daty końca
naszych czasów), jesteśmy świadkami gigantycznych zmian cyfryzacyjno-technologicznych, społecznych i kulturowych. To właśnie
na naszych oczach rodzą się wszelakie gadżety
normujące i standaryzujące ludzkie życie, wybuchają konflikty destabilizujące gospodarkę
oraz obserwuje się akcelerację gwałtownych
zjawisk pogodowych. Czy świat powoli zmierza do swojego końca, symbolicznie opisanego
w Apokalipsie św. Jana Apostoła?
Teka z cyklem plansz graficznych powstała
pod wpływem podwójnego impulsu. Pierwszy z nich stanowi motto przewodnie całego
projektu. I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo
pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe
ujrzałem zstępujące z nieba od Boga. [Ap 21,1-2] –
notuje w Księdze Apokalipsy Św. Jan Apostoł.
Drugi impuls stanowi natomiast lektura
poezji Zbigniewa Herberta. Odnajduję w niej
niepokój oraz troskę o rzeczy, które dokonawszy się po materialistyczno-cielesnym prze-
istoczeniu człowieka, jakim jest śmierć, nie
zawsze napawają nas radością i optymizmem.
Poeta w swoich utworach, takich jak U wrót doliny, czy Sprawozdanie z Raju, proponuje alternatywną wersję obiecanego w Biblii zbawienia
ogółu ludzkości u progu końca czasów.
Inspirując się powyższym cytatem od dłuższego czasu, doszedłem do wniosku, iż najbardziej interesuje mnie ten moment, kiedy
nad postapokaliptycznym pejzażem nastaje
Nowa Rzeczywistość, wyrażona w symbolicznej wizji zstępującego miasta-wyspy, Nowego
Jeruzalem Niebiańskiego; kiedy eschatologiczny motyw miasta w chmurach staje się
niezaprzeczalnym faktem i nadzieją po ogólnoświatowej klęsce.
Zakładając, iż naszym życiem rządzi indeterminizm, to wszystko, czego by się nie
dotknąć jest dziełem przypadku, a to, że istniejemy, nie znaczy nic. Jeśli to natomiast
determinizm ma nieustający wpływ na tworzenie się rzeczywistości człowieka to z kolei
wszystko wydaje się być starannie i odgórnie
zaplanowane.
Czy więc w ferworze codziennego życia
współczesny człowiek, zagubiwszy świadomość swojej pozamaterialnej tożsamości,
między bajki wkłada opowieści o Jeruzalem
9
końca czasów, a sprawy eschatologiczne ogląda
jedynie przez pryzmat mitu i katastroficznego
kina? Czy też może oczekuje spełnienia solennie zaplanowanej obietnicy, zstąpienia nie-
biańskiego miasta, które wprowadzi go w alternatywną, wieczystą rzeczywistość istnienia?
Na te pytania każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie sam.
1. o fenomenie apokalipsy. pojęcie apokalipsy we współczesnej kulturze
W dzień końca świata (...) Pijak zasypia na brzegu
trawnika – czytamy w utworze Czesława Miłosza pt. Piosenka o końcu świata. W dzisiejszym
pluralistycznym świecie często spotykamy
się z pojęciem apokalipsy, a w szczególności
zaś z jego pauperyzacją: straciło ono bowiem
swoją dawną, moralizatorską funkcję. Zakotwiczony w teraźniejszości człowiek koncentruje swoje działania wokół postępujących
procesów akceleracji i technologizacji życia.
Niejednokrotnie nie ma czasu na powiedzenie sobie „stop!”, zatrzymanie i poddanie się
cennej chwili refleksji nad przekształcającą
się rzeczywistością, przedkładając jej materialne wytwory nad duchowe wartości – które niezbędne są do właściwego rozwoju jego
świadomości istnienia. Podobnie jest więc
i z Apokalipsą: pijak będzie spał na trawniku,
jak pisze noblista, a my nawet nie zauważymy,
że kończy się świat. „Apokalipsa” jako kulturowy topos wywodzący się z wizjonerskiej księgi
Św. Jana Apostoła stanowi dzisiaj niezwykły
fenomen: często jesteśmy świadkami obwieszczania „kolejnych” dat końca świata przez ludzi wpadających nagle w profetyczny zapał.
Kolejne rewelacje przyniósł luty 2013 roku:
nagłą abdykację papieża Benedykta xvi społeczeństwo rządne sensacji odczytało jako rychłą
zapowiedź ogólnoświatowej katastrofy; parę
dni później zaś nad Czelabińskiem w Rosji
spadł deszcz meteorytów, a eksplozja jednego
z nich wywołała dosyć sporą falę uderzenio10 • sebastian szczepaniak
wą. Czy spadający z nieba deszcz ognia i siarki faktycznie stał się znakiem nadchodzącej
apokalipsy?
Jak czytamy w Ap 6,13: I gwiazdy spadły z nieba na ziemię, a w rozdziale 8, wersecie 7: Pierwszy zatrąbił. A powstały grad i ogień, pomieszane
z krwią – i spadły na ziemię. A spłonęła trzecia część
ziemii, i spłonęła trzecia część drzew, i spłonęła
wszystka trawa zielona. Zaprzecza temu jednak
noblista, Czesław Miłosz, według którego koniec świata przyjdzie niezauważony, w zwykły
dzień. We wspominanej już Piosence o końcu
świata, pisze:
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Boimy się śmierci, fizycznego końca, unicestwienia – ale – czy słusznie? Księga Apokalipsy daje nam jednoznaczną odpowiedź,
antidotum na naszą niepewność, wyrażoną
w metaforycznym zstąpieniu Nowego Jeruzalem. Czy niebiańskie miasto będzie naszą
ziemią obiecaną, czy stanowić będzie początek długiej i nieznanej podróży? A więc może
każdy powinien przejść przez śmierć; jak poprzez bramę wchodzi się do pięknego i kwitnącego ogrodu.
Często powracam myślą do rozmowy,
odbytej kiedyś podczas drogi do Morskiego
Oka w Tatrach, jednego z tych miejsc, które
umknęły destrukcyjnej sile człowieka; jednego
z tych, do których wraca się wspomnieniami:
poprzez dotyk świeżego powietrza, poprzez
bujną zieleń traw.
Mój rozmówca powiedział: „Żyjemy przecież w czasach ostatecznych.”
Wobec zagęszczającej się kulturowo swoistej mody na apokalipsę, można się jedynie
tylko domyślać, na jaki sposób, jeszcze nie
przedstawiony w katastroficznych filmach,
może objawić się apokalipsa. A może już nadeszła – w wymiarze wszechobecnej inwigilacji życia przez technologie cyfrowe tradycyjny
świat powoli zmierza przecież już do swojego
końca. Być może za 100 lat obecny człowiek
nie będzie w ogóle znał ręcznego pisma i drukowanej książki. Postępujący proces standaryzacji wymaga dopasowania się do zmiennych
aktualiów normujących życie człowieka.
2. filmowa „katastrofa”
Księga Apokalipsy św. Jana Apostoła obdarzona została przez współczesnego człowiekaodbiorcę funkcją zabawy. Zaprzecza ona tym
samym dawnej, jednoznacznej kategoryzacji
czegoś jako albo dobrego albo złego; wystarczy
wspomnieć chociażby ikonograficzne wyobrażenia Sądu Ostatecznego – Hansa Memlinga
lub Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej
– czy cykl 15 drzeworytów do Apocalypsis cum
figuris (dosł. Apokalipsy z obrazkami) Albrechta
Dürera, które przeznaczone głównie jako ,,biblia pauperum’’ dla analfabetycznej większości ówczesnego społeczeństwa miały służyć
edukacji i propagowaniu chrześcijańskiego
systemu wartości. To człowiek, zdominowany teatrem niesamowitych wydarzeń, jest zarazem głównym bohaterem i adresatem tej
biblijnej księgi; to właśnie człowiek, podążając za Ewangelistą, jest niemym świadkiem
boskiego objawienia. W kulturowym postrzeganiu księgi Apokalipsy ewoluowała niezwykła przewrotność: oto motywy i obrazy, które
miały przerażać, budzić uległość oraz skruchę,
pokazywać małość i nicość człowieka wobec
potęgi i majestatu nieskończonego Boga,
ulegają nagle fuzji z dostarczaniem mu przy-
jemności i czystej rozrywki w postaci rozwijającego się prężnie katastroficznego kina. Kto
z nas nie widział pompatycznych, najeżonych
efektami specjalnymi, amerykańskich superprodukcji – takich jak Pojutrze (2004) czy 2012
(2009) w reżyserii Rolanda Emmericha?
Objawieniem kina apokaliptycznego ostatnich lat jest niewątpliwie Melancholia Larsa
von Triera z 2011 roku. Kameralny, pozbawiony zbędnego efekciarstwa i epatowania
heroizmem film, rozgrywa się głównie na
skomplikowanej płaszczyźnie relacji pomiędzy dwiema siostrami. Pośród narastającego
konfliktu i budowania postaci poszczególnych
bohaterów wątek apokaliptyczny zostaje niejako zepchnięty na dalszy plan: oto do Ziemi
zbliża się piękna planeta, tytułowa Melancholia, której kolizja z naszym globem jest przez
wszystkich negowana. Film okraszony został
wieloma sugestywnymi, malarskimi powiązaniami: już na początku widzimy Myśliwych na
śniegu Breughla, a spływająca wśród sitowia
Justine – w sukni ślubnej, trzymając bukiet
konwalii w ręku – stanowi niejako parafrazę
Ofelii Millaisa, jednego z członków Bractwa
Prerafaelitów, obrazu, który zresztą później
jeruzalem
• 11
także pojawia się w filmie. Całości tego opus
magnum pośród filmografii Larsa von Triera dopełnia muzyka z opery Tristan und Isolde
Richarda Wagnera. Inne kinematograficzno-
-katastroficzne dzieła, uciekające od „pompatycznej” konwencji zwracają swoją uwagę
tragikomiczną narracją, jak np. w Przyjacielu
do końca (2012, reż. Lorene Scafaria).
3. wczoraj i dziś. pejzaże postapokaliptyczne w twórczości
zdzisława beksińskiego i marca rothki
Specyfika twórczości malarstwa okresu fantastycznego u Beksińskiego zawiera się w onirycznej konwencji „malowania snów”; próby
uchwycenia treści ludzkiej podświadomości,
kiedy zbudzeni nagle nad ranem jedną częścią jesteśmy jeszcze w dobrzmiewających
sennych marzeniach, podczas gdy druga sprowadza nas do stanu faktycznej rzeczywistości.
Ten swoisty surrealizm eschatologiczno-katastroficzny towarzyszył Beksińskiemu niemalże do jego tragicznej śmierci w 2005 roku;
kiedy pojęcie „apokalipsy” i końca wszelkiego
stanu rzeczy niezwykle spowszedniało już
współczesnemu człowiekowi. Artysta malował
starannie, dbając o szczegółowy rysunek (to
cecha wspólna z mistrzowską kreską drzeworytów Dürera) farbą olejną na płycie pilśniowej; nigdy nie tytułował swoich prac; mają
jedynie nadane im później identyfikacyjne numery muzealne – co wyposaża potencjalnego
odbiorcę jego sztuki w możliwość dowolnej,
zindywidualizowanej interpretacji, bez tworzenia zbędnych treści i konotacji literackich.
Tymczasem krytycy wystosowywali wobec
niego zarzuty: przefiltrowywali jego obrazy
przez pryzmat Oświęcimia i domniemanych
traumatycznych przeżyć z okresu dzieciństwa, które upłynęło w atmosferze wojennej
zawieruchy. Artysta jednak, jak na przekór
osobom kategoryzującym jego twórczość,
powściągliwie wypowiada się na sam temat
12 • sebastian szczepaniak
wojny: Wydaje mi się, że na filmach, które później oglądałem, wyglądała ona o wiele efektowniej
niż w rzeczywistości2. (Zdzisław Beksiński: maluję
tylko po to, żeby sobie zrobić przyjemność, artykuł
w piśmie „Konfrontacje”; rozmawiał Sławomir Zygmunt, Warszawa, 1989 rok, empik na
Ścianie Wschodniej) Odcinał się od krytyki
umieszczającej go w postwojennym nurcie
sztuki; źródła dla swojej twórczości doszukiwał się raczej w introwertycznych impulsach
umysłu, mówiąc w jednym z wywiadów: (...)
A ja, proszę Pana, jestem melancholikiem, któremu
bliski jest Kafka, egzystencjalizm, te rzeczy3. Tłumaczenia nie pomagały; powstawały nowe
dzieła, podczas gdy inni i tak dalej zarzucali
mu Oświęcim, Holokaust oraz doszukiwali się
w jego pracach zbiorowej martyrologii narodu
polskiego. Beksiński za podstawę dla nowego
obrazu uważał wizję; nawet dokładnie precyzował, co przez nią rozumie: Dla mnie wizją,
która stoi u początku poznania obrazu lub rysunku, i którą od biedy można nazwać także pomysłem,
jest jakby-obraz czegoś, co istnieje w jakby-rzeczywistości i co w sposób niedookreślony (...) pojawia
się błyskawicznie w umyśle jako zamknięta całość.
Całe lata rejestrowania tych pomysłów spowodowały jeszcze to, iż wizja jest jakby gotowym rysunkiem
lub obrazem olejnym, nawet czasem wiadomo, że
musi być malowana gładko lub grubo.(...) Tylko
malować. (Sztuka jako odcisk palca, autoryzowany wywiad ze Zdzisławem Beksińskim,
rozmawiał Waldemar Siemiński; miesięcznik
„Nowy Wyraz”, kwiecień 1976 r.)4 Odrzuciwszy brzemię Oświęcimia, artysta dał do zrozumienia, iż nie powinno się klasyfikować jego
twórczości i podpinać pod rozmaite konwencje; raczej sam siebie widział jako indywidualistę, czego konsekwentnie dawał wyraz na
każdym kroku: Nie interesują mnie spory miedzy
awangardą i tradycjonalistami, a ponadto uważam, że spory te w ogóle mnie nie dotyczą. Mam
do tego wszystkiego stosunek podobny, jaki miałby
zapewne gnostyk zetknąwszy się ze sporami ostatnich dwóch wieków europejskiej filozofii. Jeszcze
raz podkreślam, że z faktu, iż sam maluję obrazy
nie musi wynikać zainteresowanie dla zagadnień
estetycznych. Człowiek, który wpadł do morza,
musi pływać, ale to wcale nie znaczy, że od razu
rodzi się w nim zainteresowanie stylem pływania5.
A jednak, gdy oglądamy fantastyczne i mroczne wizje Beksińskiego, pełne chylących się ku
upadkowi ruin postgotyckiej architektury czy
tajemniczych bestii i stworzeń, to powiązania
z nurtami takimi jak surrealizm lub symbolizm ewidentnie nasuwają się same. Jednakże artysta idzie dalej w zaparte, burząc nasze
złudzenia: kto ma rację? Krytycy wieszczący
znamię kolejnego neo-stylu w malarstwie,
czy polska gawiedź piętnująca twórcę brzemieniem martyrologii i mickiewiczowskiego
mesjanizmu? Dywagację na ten temat niech
zakończy jeszcze jedna wypowiedź Beksińskiego: Na marginesie chciałbym tu dodać, że
odczytywanie z moich obrazów treści symbolicznych, w popularnym historyczno-estetycznym rozumieniu symbolizmu, jest strzelaniem na aut. Nie
sądzę, by moja wizja uległa zmianie, gdy królowa
zostanie zastąpiona krową, a las stadem ptaków.
Tożsamość mieści się nie w znaczeniach przedmiotowych, lecz w nastroju lub może raczej wyrazie,
który pragnąłbym przekazać. Czy go przekazuję,
to już inna sprawa6. Dla mnie Beksiński jest
spadkobiercą romantyzmu; mrocznego i tajemniczego malarstwa pejzażowego Caspara
Davida Friedricha; gdzie nieokrzesana przyroda poddając człowieka totalnej dominacji
wyzwala dialog pomiędzy jego wnętrzem
a nieokreśloną, wyższą przestrzenią istnienia.
Artystę z Sanoka łączy z Friedrichem pewien
uniwersalizm emocji: oglądając jego obrazy
z fantastycznego okresu twórczości, słyszymy
dobrzmiewające słowa romantycznego twórcy, który twierdził, iż każde prawdziwe dzieło ma
wyrażać określone uczucie, poruszać duszę widza –
i budzić w niej uczucie radości, smutku, melancholii
lub beztroski�.
Stanowisko takie podobne jest zgoła zupełnie odmiennej twórczości amerykańskiego
ekspresjonisty abstrakcyjnego, przedstawiciela malarstwa barwnych płaszczyzn (ang. color
field painting), Marca Rothki (właś. Marcusa
Rotchkovitza), który sam twierdził, iż interesuje go (…) wyrażanie podstawowych ludzkich
emocji: tragedii, wzniosłości, ostateczności. Fakt,
że ludzie załamują się i płaczą przed moimi obrazami dowodzi, że przekazuję te pierwotne emocje8. Artysta poszukiwał w swoich obrazach,
utrzymanych niejednokrotnie w monochromatycznej i mrocznej kolorystyce, przejścia
do zupełnie innego wymiaru naszego bytowania; stanowią one jakby postapokaliptyczną bramę otwierającą się na nieznaną dotąd
przestrzeń istnienia: dokąd nas zaprowadzą,
kiedy damy się porwać w fascynującą podróż
wewnątrz wibrujących i misternych splotów
jego płócien; czy dotrzemy do poszukiwanych
z utęsknieniem przez człowieka słodkich
krain wieczności? Bynajmniej na początku
tej drogi stoi tragedia; o czym często wręcz
krzyczą kolorystyczne dominanty płaszczyzn
o poszarpanych i nieregularnych brzegach.
jeruzalem
• 13
Rothko wielokrotnie podkreślał wpływ działania bazowych emocji na swoje malarstwo;
znamienna jest tutaj wypowiedź stanowiąca
autokomentarz jego własnych poszukiwań
i ewolucji twórczych: Nieustannie myślę o tragizmie obrazu. Ale nie potrafię go wskazać. Nie
ma tu czaszki, ani kości9. Abstrakcyjne obrazy
artysty stawiają nas wobec jawnie dokonanej
apokalipsy: wobec pustki, emocjonalnej izolacji i obrazu dopełniających się dni. Jedna plama barwna przywodzi na myśl obraz spalonej
i doszczętnie zniszczonej katastrofą planety,
podczas gdy druga – wyraźnie odcinająca się
mocnym akcentem kolorystycznym – porywa nas w transcendentną przestrzeń istnienia. Czy odpowiemy na zaproszenie artysty
i wkroczymy w świat, który odkrył w swojej
wyobraźni, a ślad jego obecności pozostawił
jako malarski drogowskaz dla współczesnego
człowieka?
Marc Rothko chciał, aby jego obrazy eksponowane były w półmroku. Gdy ludzki
wzrok zaakomodował się do panującej wokół ciemności, sączyło się z nich specyficzne, tajemnicze i rozedrgane światło, wprawiające odbiorcę jego sztuki w szczególnego
rodzaju metafizyczny trans: wydobywające
się ze skomplikowanej struktury malarskiej
jego płócien wibracje interlokowały człowieka wewnątrz klaustrofobicznej przestrzeni
istnienia. Do osób organizujących wystawy
wystosowywał specjalne zalecenia, co do spo-
sobu montażu oraz ekspozycji swoich prac:
dostatecznie nisko zawieszone, zaraz przy
podłodze, tak, aby każdy widz mógł podejść
maksymalnie blisko i wejść w bezpośrednią
interakcję z dziełem, obcować z nim poprzez
dosłowne pożarcie oraz wchłonięcie wewnątrz
jego malarskiej konsystencji10. Artysta ustalił
również optymalną długość, z jakiej powinno
się oglądać jego dzieła – wynosiła 18 cali, czyli
około 45 cm11. Prezentacja obrazu pośród teatralnego zaciemnienia pomieszczenia i jego
jedynie punktowe oświetlenie niejednokrotnie stawało się powodem emocjonalnych oraz
mistycznych doznań 12; nie stanowi zatem
nic dziwnego fakt, iż ludzie załamywali się
psychicznie oraz płakali kontemplując prace Marcusa Rothki. Twórca osiągnął zatem
swój cel – zbliżając się, świadomie bądź nie,
do krawędzi dzieła totalnego, opus magnum
– będącego ukoronowaniem wieloletnich
poszukiwań twórczych pośród codziennego
uwikłania w skomplikowane labirynty własnej tożsamości. Spektakl rozgrywający się
wewnątrz obrazów artysty stanowi niejako
odrzwia w podróży ku lepszemu światu. Niestety nie dowiemy się juz, co za nimi zobaczył
ich twórca, ale zastanawiającym jest fakt, czy
współcześni odbiorcy dostrzegają w nich majaczące w oddali mury zbliżającego się miasta,
zstępującego Nowego Jeruzalem Niebiańskiego końca czasów?
4. tropem mistrzów
Nowe Jeruzalem nierozerwalnie wiąże się
z pojęciem świata – definiowanego przy
udziale różnych koncepcji psychologiczno-filozoficznych. Czy świat jest zupełnie
14 • sebastian szczepaniak
czymś zewnętrznym od nas, otaczającą nas
materią, naturą, kulturą i jej dziedzictwem,
czy też może raczej immamentnym tworem
tkwiącym w każdym z nas? Przedstawiciele
epistemologicznego idealizmu transcendentalnego ( m. in. David Hume i biskup George
Berkeley) twierdzili, iż istnieje tylko to, co spostrzegamy, tylko to, co możemy zarejestrować
jako wrażenia za pomocą zmysłów – „esse =
est percipi”13. Zwolennicy tego nurtu mówili,
iż (...) świat, który, kierując się najskrupulatniej
kryterium doświadczenia, uznajemy za rzeczywistość, nie jest prawdziwą rzeczywistością od umysłu niezależną, lecz stanowi też tylko konstrukcję
umysłu. Umysł nasz nie jest zdolny poznać świata
istniejącego od niego niezależnie (...) lecz jest skazany na stałe obcowanie tylko z własnymi konstrukcjami14. Czy istnieje więc tyle światów, ile
jest spostrzeżeń? Tyle światów, ilu jest ludzi?
Definicja świata w świetle powyższej koncepcji realizuje się na poziomie wewnętrznej recepcji wrażeń. Tak naprawdę każdy widzi to
samo drzewo, ale widzi je inaczej. Idealiści idą
jednak jeszcze dalej: odrzucając oczywisty indywidualizm spostrzegania obiektów fizycznych, poddają pod negację istnienie całego
materialnego świata. Wspomniane drzewo
rzeczywiście, realnie nie istnieje – pomimo
fizycznego doświadczania materii drewna
– prawdziwym jest tylko układ wrażeń, jaki
ono wywołuje w umyśle człowieka15. Tak więc
jest tyle światów, ilu jest ludzi; ile istniejących
spostrzeżeń na temat otaczającej nas rzeczywistości oraz wyobrażeń naszej planety, krążących wewnątrz umysłu człowieka. Można
więc odważnie powiedzieć, iż każdy posiada
prywatną wizję własnego świata, wewnętrznie
zespoloną z jego rozwijającą się osobowością.
Czy zatem każdy z nas inaczej będzie odbierał
projekcję Nowego Miasta Jeruzalem, kiedy już
nadejdzie – czy będzie to prawda wspólna raczej ogółowi ludzkości?
Apokaliptyczne miasto końca czasów
uosabia fundamentalną i odwieczną ludzką
tęsknotę za czymś trwałym i nieśmiertelnym.
Pytanie, czy jest jakaś pozamaterialna forma
istnienia po życiu doczesnym, niejednokrotnie towarzyszy współczesnemu człowiekowi.
Powyższy konflikt ideologiczny zarysowuje
się już w filozofii starożytnej. Dychotomiczne
ujęcie eschatologicznej kwestii życia po śmierci oraz nicości odnajdujemy u epikurejczyków
oraz Platona. Epikur dochodzi etymologii pojęcia duszy i jej sensu w Liście do Menojkeusa,
kiedy sam dobitnie stwierdza, iż dla nikogo
(…) nie jest ani za wcześnie, ani za późno zacząć
troszczyć się o zdrowie swej duszy16. Stanowi ona
wszakże esencję naszego istnienia; niewidzialny substrat decydujący o tym kim i jak
jesteśmy, którego najważniejszą funkcją jest
osiągnięcie poczucia pełni szczęścia. Wspomina o tym już sam filozof, pisząc: A zatem bezustannie należy zabiegać o to, co nam może przysporzyć szczęścia; kto bowiem posiadł szczęście, ma
wszystko, co w ogóle mieć można, kogo zaś szczęście
ominęło, ten robi wszystko, by je zdobyć 17. Optymizm epikurejczyków stanowi jedynie umiarkowaną radość; skoncentrowany jest tylko na
materialistycznym doświadczaniu życia i nie
dopuszcza do świadomości możliwości istnienia pozamaterialnych oraz niezależnych
bytów energetyczno-duchowych. Przedstawiciele tej filozoficznej szkoły stwierdzają dobitnie, iż po śmierci nie ma nic: Staraj się oswoić
z myślą, że śmierć jest dla nas niczym, albowiem
wszelkie dobro i zło wiąże się z czuciem; a śmierć
jest niczym innym, jak właśnie całkowitym pozbawieniem czucia. Przeto owo niezbite przeświadczenie (…) lepiej doceniamy śmiertelny żywot, a przy
tym nie dodaje bezkresnego czasu, lecz wybija nam
z głowy pragnienie nieśmiertelności18. Czy zatem
dążąca do poczucia pełni szczęścia dusza jest
integralną częścią człowieka, jego mentalności rozwijającej się wraz z osobowością i ginie
jeruzalem
• 15
bezpowrotnie wraz z jego fizycznym unicestwieniem? Głupcem jest atoli ten, kto mówi, że
lękamy się śmierci nie dlatego, że sprawia nam ból,
gdy nadejdzie, lecz że trapi nas jej oczekiwanie. (…)
A zatem śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale
nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest
nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas
już nie ma19. Zgoła odmienną drogę rozumowania obrał wielki myśliciel Platon; zapewne
zaniepokojony myślą wyrażającą się w przerażeniu, iż po śmierci nie ma nic. Ważny
trzon głoszonych przez niego nauk stanowił
dualizm ontologiczny oraz dualizm antropologiczny. Wyrażał się on w doktrynie traktującej duszę jako odrębny i niezależny od ciała
byt. Platon poglądy na temat duszy czerpał od
sekty pitagorejczyków, głoszącej pojęcie metempsychozy, czyli „wędrówki dusz”. Członkowie pitagorejskiego bractwa zapożyczyli je
z dawnych wierzeń orfickich. Ciało jest więzieniem dla duszy. Dusza dąży do uwolnienia
się z materialistycznego ciała – twierdził Platon. To, kim będzie dusza po śmierci, zależy
od wykorzystania danego jej na Ziemi czasu
oraz od jakości jej życia. Jeśli było dobre – następuje progres, jeśli natomiast było złe – następuje regres. Zależność tę filozof zobrazował
metaforyczną wizją niewidzialnego łańcucha
łączącego człowieka oraz jego duszę. W miarę
jak najbardziej materialnego życia, koncentrującego się wyłącznie wokół zaspokajania
fizycznych potrzeb oraz na przyjemnościach,
łańcuch się skraca, co daje możliwość wcielenia się w istotę niższego rzędu, a w miarę
rozwoju intelektualnego oraz duchowego,
poddaniu się procesowi kształtowania cnoty
mądrości, definiowanej jako aréte, łańcuch
wydłuża się, dając możliwość wcielenia się w
istotę doskonałą. Platon buduje również obraz
duszy jako zaprzęgniętego rydwanu, ciągnię16 • sebastian szczepaniak
tego po niebie przez dwa rumaki – gniewność i pożądliwość, gdzie woźnica – czyli
rozum, kontrolujący zmysły sprawuje pieczę
nad życiem człowieka. Rydwan wznosi się do
najwyższego punktu na nieboskłonie, ale na
jakim punkcie się zatrzyma – to potrącony
spada na ziemię. Poziom wcielenia zależny
jest więc od wysokości, na której utkwił rydwan w procesie swojego wznoszenia się ku
doskonałości. Urzeczywistniająca się w platońskich obrazach codzienna walka pomiędzy cielesnymi i duchowymi aspektami egzystencji człowieka wielokrotnie była brana na
warsztat przez rozmaitych artystów, o czym
najlepiej świadczą stworzone przez nich dzieła. Pośród powszechnej dostępności nowoczesnych technologii wizualnych akt twórczy
powinien stanowić raczej pewną przemyślaną
iluzję rzeczywistości, a nie być tylko jej mechanicznym kopiowaniem: tak naprawdę każdy
wytwór sztuki jest swoistym Nowym Światem; niedoskonałym wynikiem poszukiwań
lepszego jutra, tak jak niedoskonały i ułomny
jest człowiek; jak niedoskonałe jest podlegające destruktywnym procesom niszczenia, starzenia się i chorobom – nasze ciało. Powyższy
konflikt ilustruje swoisty dramat współczesnego człowieka: okłamujemy się, ukrywając
ułomności naszego ciała. Jest to bezpośrednio
powiązane z propagowanym przez współczesną kulturę kultem pięknej i zdrowej sylwetki; chora i słaba jest z kolei bezproduktywna
z przemysłowego punktu widzenia. Niedoskonałość ciała, czyli rzeczywistość, zderzona zostaje z wyobrażeniami ciała idealnego,
które istnieje, być może, ponad tą właśnie
rzeczywistością, w której żyjemy; z kolei gdy
ta pierwsza jest po prostu szczerym pokazywaniem prawdy, to ta druga – pozostaje w sferze ideału, a ogólniej rzecz ujmując – pewnej
idei. Spotykając człowieka odnosimy się więc
do odwiecznej, dualistycznej koncepcji jego
istnienia: jako nieustannego konfliktu pomiędzy ciałem i duszą, które zawieszone trwają
pomiędzy poszukiwaniem swoistego sacrum,
a doświadczaniem codziennego profanum
życia. Kierująca umysłem chęć poznania czegoś doskonalszego od nas doprowadza do
dychotomicznych obszarów myślenia – jedni
dążą do materialnego urzeczywistnienia się
snów o perpetuum mobile (wymyślając przy
tym wszelkie gadżety normujące nasze życie)
– a drudzy nieustannie poszukują duchowego wymiaru istnienia, któremu moglibyśmy
przypisać predykaty doskonałości. Czy istnieją
zatem rzeczy idealne? Według Platona i jego
pojęcia jaskini doskonałe są tylko idee; które
trwają gdzieś zawieszone w niebiańskiej przestrzeni, a my i cały nasz świat jesteśmy tylko
odblaskami, cieniami tychże idei – do których
możemy dążyć, zbliżyć się – ale nigdy ich nie
osiągniemy. Potrzeba poznania pozamaterialnego bytu ma swoje źródło w tęsknocie
za czymś nieśmiertelnym; nasze biologiczne,
ulegające destruktywnym procesom ciała wyposażają umysł w nadzieję, iż istnieje pewna alternatywna przestrzeń, gwarantująca
wieczną egzystencję, że człowiek się nie kończy – lecz trwa. Poszukujemy różnych sposobów na zachowanie naszego najcenniejszego
daru, jaki stanowi życie – uciekając się przy
tym do marzeń, które, częściowo spełniane –
przyśpieszają jego technologizację. Boimy się
śmierci, ale – czy słusznie? Może stanowi ona
dopiero początek długiej i nieznanej podróży
do progów upragnionej przez człowieka nieśmiertelności. Podróży, która poderwie nas
ku progom zstępującego dla nas obiecanego
z dawien dawna miasta, Nowego Jeruzalem
Niebiańskiego.
5. wokół cytatu z ap 21, 1-2
Zafrapowani katastroficzną tematyką docieramy do punktu, kiedy należy zapytać, jak
będzie wyglądał świat po końcu świata? Jak
będzie wyglądał Nowy Świat? Fundamentalna siła, odpowiedzialna za destruktywne
procesy istnienia i jednocześnie za narodziny nieokreślonego novum; siła, którą nazywamy – życiem, nie zaprzestaje bynajmniej
swojej aktywnej działalności. I ujrzałem niebo
nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza
ziemia przeminęły, i morza juz nie ma [Ap 21,1].
Rozważania oscylujące wokół powyższego
cytatu dają nam szansę na wizualizację nastającej nowej rzeczywistości; na przybliżenie
swoistego Nowego Świata, w który przyjdzie
nam wkroczyć. Czy aby na pewno będzie to
niebiańska stolica, (...) Miasto Święte – Jeruzalem Nowe (...) zstępujące z nieba od Boga, jak czytamy dalej w „Apokalipsie”; czy też może wyczekiwany skrawek suchego lądu pośród wód
biblijnego potopu? Rajska wyspa, obfitująca
w zieleń i owoce wszelkiego rodzaju? A może
naszym oczom ukaże się spalona słońcem,
wyjałowiona kraina, dymiące ruiny upadku
wielkiej kultury? Postapokaliptyczny pejzaż
świata zniszczonego nową wojną bądź kolizją
z międzygalaktycznym obiektem; planetoidą.
I trzeba będzie zacząć wszystko od nowa; bez
maszyn budować miasta, zasiedlać kontynenty. A może wyczekiwaną ziemią obiecaną staną się inne planety; posiadamy przecież zaledwie ułamek kosmologicznej wiedzy. Patrząc
jeruzalem
• 17
nocą na rozbłyskujący światłem miliardów
gwiazd firmament czujemy się przytłoczeni
nie tyle jego ogromem i nieskończonością,
co świadomością, iż tam, wokół każdej z odległych gwiazd, mogą krążyć setki planet. Miriady miriad planet, na których już zdrowy
rozsądek podpowiada, że może istnieć życie.
Zdjęcia powierzchni Marsa przesłane przez łazik Curiosity na początku sierpnia 2012 roku
napawają umysł wzniosłymi marzeniami; być
może doczekamy się chwili, kiedy podróże na
odległe planety będą tak regularne, jak rozkład
jazdy miejskiego autobusu.
6. poszukiwania lepszego świata
„(...) Come, my friends,/ �Tis not too late to
seek a newer world” – pisze Alfred Tennyson w poemacie Ulysses. Neo-Jeruszalaimski
fenomen dotyczy w szczególności człowieka współczesnego – obojętnie, czy poddany
eschatologicznym refleksjom traktuje pojęcie
wszelkiego końca i początku rzeczy w kategoriach zabawy, jaką dostarczają kolejne filmowe superprodukcje – to i tak podlega on
doświadczaniu ziemskiego profanum życia,
ale na którego z drugiego końca czeka sacrum
– wejście w nową, nieznaną przestrzeń istnienia. Co będzie dalej – jak objawi się Nowe
Życie? Czy będzie to forma składająca się na
wpół z materii i na wpół z ducha? A może życie
przyoblecze się w postać pozamaterialną, której kształtu nie możemy być na razie ani pewni, ani świadomi, gdyż gwarantem niedostępności do tej wiedzy jest ciągle nasz fizyczny
wymiar istnienia? Determinantem cielesnej
egzystencji człowieka jest przecież śmierć;
jakie informacje więc przyniesie transcendere – czyli przekroczenie naszego czysto materialistycznego poziomu bytowania? Tak oto
Apokalipsa porywa nas w fascynującą podróż
od cielesnego, materialistycznego doświadczania życia do bram wieczności. Jakkolwiek
nie zdefiniujemy pojęcia przestrzeni nieśmiertelności, czy faktycznie będzie to nowe,
18
niebiańskie Jeruzalem zstępujące z nieba od
Boga, to i tak odczuwamy pewnego rodzaju
niepokój – ogarnięcie czegoś, co jest nieskończone z jednej strony nas przeraża, a z drugiej
zaś napawa nadzieją na możliwość uzyskania
lepszego życia.
Tak czy inaczej – niech motyw zstępującego miasta w chmurach, Nowego Jeruzalem
Niebiańskiego, pozostanie źródłem inspiracji do codziennej konfrontacji z budzącą się
pozamaterialną tożsamością i świadomością
istnienia człowieka.
Niech skieruje umysł ku kosmicznemu spostrzeganiu i percepcji otaczającej nas rzeczywistości.
Czekając złudnie na spełnienie katastroficznych scenariuszy z filmów nadchodzi
przecież codzienna walka pomiędzy cielesnymi i duchowymi aspektami egzystencji człowieka – czyli koniec świata rozgrywający się
pośród własnej, wewnętrznej przestrzeni jego
istnienia. Zatem, powtarzając raz jeszcze za
noblistą, Czesławem Miłoszem:
(...) Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
I to jest pocieszające, właśnie.
Zamiast zakończenia. Epilog
a, Sebastian, ujrzałem w nocnych widzeniach, ujrzałem je przychodzące z całą
mocą i chwałą, ujrzałem – i przeraziłem
się, doznając zachwycenia w dniu Pańskim.
Obudziłem się tego dnia i spojrzałem
w okno. Słońce boleśnie przedzierało się
przez szczelinę rozsuniętej kotary. Wpadał
zewnętrzny pośpiech. Klekot trzywagonowego tramwaju. Motłoch.
Obudziłem się po raz wtóry, była noc; wybiła jakoś druga bądź trzecia godzina. Doświadczyłem stanu na pograniczu naszej
świadomości, kiedy nagle zbudzeni, jedną
częścią jesteśmy jeszcze w dobrzmiewających sennych marzeniach, podczas gdy druga
sprowadza nas do faktycznej rzeczywistości.
Zahipnotyzowany obserwowałem rozgrywający się pośrodku dramat nie bardzo wiedząc,
czy do końca chcę zostać jego uczestnikiem:
z bezkształtnej masy materii wyłoniła się torsoidalna forma cielesna. I usłyszałem: Zobacz,
(…) co jest, i co potem musi się stać. [Ap 1, 19].
I zostałem porwany na górę wysoką, pośród
gwałtownej burzy, błyskawic i gromów; nawet nie wiem, kiedy stopy same poderwały się
z łóżka. I zniknęło wszystko, pokój wraz z jego
kotarami rozpłynął się w otaczającej podnóża
góry mgle.
I ukazano mi Miasto Święte – Jeruzalem Niebieskie zstępujące z nieba od Boga. Chodź,
ukażę ci miasta (…) zgrzytających zębami i śpiewających psalmy!20 (Zbigniew Herbert, U wrót
doliny) – dudnił głos w mojej głowie. I ujrzałem
zstępujące miasta-wyspy, miasta w chmurach
i miasta schodzące pod ziemię. Wielkie obiekty nadlatujące nad nieokreślone przestrzenie. A przecież w Apokalipsie Jan zanotował:
(…) I ujrzałem jakby morze szklane, pomieszane
z ogniem, oraz tych, co zwyciężają Bestię i obraz
jej (…) stojących nad morzem szklanym, trzymających harfy Boże. [Ap 15, 2]. Od razu przywołałem
na myśl poetę Herberta, który poprzez swoje
wersy mówi: „Po deszczu gwiazd na łące popiołów zebrali się wszyscy pod strażą aniołów/
z ocalałego wzgórza można objąć wzrokiem
całe beczące stado dwunogów(…)”21 (Zbigniew
Herbert, U wrót doliny). Nagle zatrzęsła się ziemia; oto w powstałych szczelinach ujrzałem
jakby miasto schodzące pod ziemię. „[On]
(…) To miasto – [Chór] Nie ma tego miasta/
Zaszło pod ziemię [On] świeci jeszcze [Chór]
Jak próchno w lesie”22 – pisał przywołany już
poeta, Zbigniew Herbert w utworze Prolog.
Czy metafora zstępującego miasta Jeruzalem
może ograniczać się tylko do wizji niebiańskiej krainy ludzi na wieczność śpiewających
19
psalmy? A może znajdzie się w nim również
miejsce na dzielnicę upadłych, szczękających
zębami ludzi – i – faktycznie, jak to pisze
Herbert – „to miasto” – dotąd rozbrzmiewające dziękczynnym Alleluja! niebian – zejdzie
pod ziemię, aby mogło zakosztować również
i gorzkich pieśni chwały.
I obraz rozpłynął się i wszystko zniknęło; na gołym zaś niebie ujrzałem mury przybywającego Miasta Bożego, o dwunastu
bramach i wieżach. A przystępując ku jego
progom usłyszałem: Oto plan Jeruzalem Niebieskiego. Wnętrze Miasta Bożego!”. (…) I ukazał mi
Miasto Święte – Jeruzalem, zstępujące z nieba od
Boga, (…) Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości
kryształu: Miało ono mur wielki i wysoki, miało
dwanaście bram, a na bramach – dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu szczepów synów Izraela. (…) A mur Miasta
ma dwanaście warstw fundamentu (…) A Miasto
układa się w czworobok, i długość jego tak wielka
jest, jak i szerokość. (…) A mur jego jest zbudowany
z jaspisu, a Miasto – to szczere złoto do szkła czystego podobne. A warstwy fundamentu pod murem
Miasta zdobne są wszelakim drogim kamieniem:
warstwa pierwsza – jaspis, druga – szafir, trzecia
– chalcedon, czwarta – szmaragd, piąta – sardoniks, szósta – krwawnik, siódma – chryzolit, ósma
– beryl, dziewiąta – topaz, dziesiąta – chryzopraz,
jedenasta – hiacynt, dwunasta – ametyst. A dwanaście bram – to dwanaście pereł: każda z bram była
z jednej perły. I rynek Miasta – to czyste złoto, jak
20
szkło przeźroczyste. [Ap 21, 10 – 21.] Oślepiony
blaskiem raz po raz przecierałem oczy na widok tego, jakie rzeczy przygotowano dla wybranych w niebie.
I wróciłem nagle na wierzchołek skalistej
góry, z której powiódł mnie na jej zawietrzną stronę. I wszystko przepadło w chaosie tej
samej burzy, pośród rozcinających ciemności
błyskawic i gromów. Zniknęły wiszące mosty (…)
otchłań zwaliła się z niebios i pochłonęła skrzydlatych bogów ponad hipodromem, pałac Hasmonejski
wraz z jego strzelnicami, bazary, karawanseraje,
zaułki, stawy… Jeruszalaim, wielkie miasto, zniknęło, jak gdyby nigdy nie istniało23. (Michaił Bułchakow, Mistrz i Małgorzata). I obudziłem się
nagle w swoim pokoju, znajome zdawały się
ciężkie kotary, zapach, powietrze.
Ja, Sebastian, ujrzałem w nocnych widzeniach, ujrzałem je przychodzące z całą mocą
i chwałą, ujrzałem – i przeraziłem się, doznając zachwycenia w dniu Pańskim.
(…) A kto słyszy, niech powie: »Przyjdź!«
I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie,
kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie.
Ja oświadczam każdemu, kto słucha słów
proroctwa tej księgi: Jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych
w tej księdze. A jeśliby ktoś odjął coś ze słów
księgi tego proroctwa, to Bóg odejmie mu
udział w drzewie życia i w Mieście Świętym
[Ap 22, 17 – 19]
Cykl plansz graficznych
jeruzalem
transpozycje
(…) Na początku miało być inaczej – świetliste kręgi chóry i stopnie abstrakcji/ ale nie udało się oddzielić
dokładnie / ciała od duszy i przychodziła tutaj/ z kroplą sadła nitką mięśni/ trzeba było wyciągać wnioski/ zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny/ jeszcze jedno odstępstwo od doktryny ostatnie odstępstwo/
tylko Jan to przewidział: zmartwychwstaniecie ciałem24.
Zbigniew Herbert, Sprawozdanie z Raju
Ilustracja 1. Mury wielkiego miasta I
(z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu
(odprysk/akwatinta), 2014, 98,5x64,5 cm
22 • sebastian szczepaniak
jeruzalem
• 23
[On] (…) To miasto – [Chór] Nie ma tego miasta/ Zaszło pod
ziemię [On] świeci jeszcze [Chór] Jak próchno w lesie25.
Zbigniew Herbert, Prolog
Ilustracja 2. Miasto zstępujące pod ziemię
(z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu
(odprysk/akwatinta), 2014, 69x49,5 cm
24 • sebastian szczepaniak
jeruzalem
• 25
Są tacy którzy w głowie/ hodują ogrody/ a włosy ich są
ścieżkami/ do miast słonecznych i białych26.
Zbigniew Herbert, Kołatka
Ilustracja 3. Miasto-ryba (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (odprysk/akwatinta), 2014, 59x19,5 cm
26 • sebastian szczepaniak
jeruzalem
• 27
Na samym rogu tej starej mapy jest kraj, do którego tęsknię. Jest to ojczyzna jabłek,
pagórków, leniwych rzek, cierpkiego wina i miłości27.
Zbigniew Herbert, Kraj
Ilustracja 4. Świt nowego miasta (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (akwaforta/akwatinta), 2014, 49x14,3 cm
28 • sebastian szczepaniak
jeruzalem
• 29
(...) Boga oglądają nieliczni/ jest tylko dla tych z czystej pneumy/
reszta słucha komunikatów o cudach i potopach/
z czasem wszyscy będą oglądali Boga/ kiedy to nastąpi nikt nie wie
/Zbigniew Herbert, Sprawozdanie z Raju/
Ilustracja 5. Mury wielkiego miasta II (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (odprysk/akwatinta), 2014, 2x 64,5x98,5 cm
(...) Zniknęły wiszące mosty, łączące świątynię ze straszliwą wieżą Antoniusza, otchłań
zwaliła się z niebios i pochłonęła skrzydlatych bogów ponad hipodromem, pałac Hasmonejski wraz z jego strzelnicami, bazary, karawanseraje, zaułki, stawy… Jeruszalaim,
wielkie miasto, zniknęło, jak gdyby nie istniało…29
(...) skinął teraz dłonią w kierunku Jeruszalaim i Jeruszalaim zgasło30.
Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
Ilustracja 6. Światła miasta Bożego (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (odprysk/akwatinta), 2014, 69x49,5 cm
32 • sebastian szczepaniak
Jest nagła wyspa Rzeźba morza kołyska/ groby między eterem i solą (…) Tu pory roku strony
światła mają dom/ i cień jest dobry dobra noc i dobre słońce31.
Zbigniew Herbert, Wyspa
Ilustracja 7. Miasto nienarodzone (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (odprysk/akwatinta), 2014, 64,5x44,3 cm
jeruzalem
• 33
(…) ci którzy jak się zdaje/ bez bólu poddali się rozkazom/ idą spuściwszy głowy na znak
pojednania/ ale w zaciśniętych pięściach chowają/ strzępy listów wstążki włosy ucięte/
i fotografie/ które jak sądzą naiwnie/ nie zostaną im odebrane33
Zbigniew Herbert, U wrót doliny
Ilustracja 8. Święta sfera chaosu
(z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu
(miękki werniks/akwatinta), 2014, 82x62 cm
34 • sebastian szczepaniak
jeruzalem
• 35
Po deszczu gwiazd/ na łące popiołów/ zebrali się wszyscy pod strażą aniołów/ z ocalałego
wzgórza/ można objąć wzrokiem/ całe beczące stado dwunogów32
Zbigniew Herbert, U wrót doliny
Ilustracja 9. Miasto, które nie zstąpiło (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (odprysk/akwatinta), 2014, 82x62 cm
36 • sebastian szczepaniak
(...) tak to oni wyglądają/ na moment/ przed ostatecznym podziałem/ na zgrzytających zębami/
i śpiewających psalmy34
/Zbigniew Herbert, U wrót doliny
Ilustracja 10. Widok z wnętrza miasta Bożego (z cyklu „JERUZALEM – Transpozycje”)
wklęsłodruk, techniki trawione na metalu (/akwatinta), 2014, 98,5x64,5 cm
jeruzalem
• 37
Aneks
przestrzenie , z których
wyszedłem
Słów parę o wyłonieniu się
i powtórnych narodzinach
odążam wspomnieniami do miejsc zabaw z dzieciństwa. Myślą wracam ku
spacerom odbytym szlakami Beskidu
Sądeckiego. Niejednokrotnie przywołuję na
myśl obraz naddunajeckiego brzegu, całego
porośniętego wierzbami. Zatrzymuję wzrok
na tych drzewach. W szczególności zaś
późnojesienną porą, kiedy bez liści, surowe
ich pnie, dostojnie trwają jakby na przekór
wszystkiemu i wszystkim. Mają w sobie coś
dramatycznego.
Wnikliwa obserwacja pozwoliła na wysunięcie następującej hipotezy: doszukać się
w drzewach ukrytych szeregów torsoidalnych
postaci, zastygłych w niepokojących i patetycznych pozach. Pełnych rozdzierającego
krzyku i jednocześnie wewnętrznego skupienia. Czy źródłem ich pochodzenia są starożytne tragedie? Czy są to bohaterowie liryczni
poezji Herberta? Czy też może doszukiwać
się w nich elementów procesu podświadomej
fragmentacji własnej tożsamości?
Problem do zweryfikowania: udowodnić, iż
drzewa rodzą formy ludzkie.
Metodologia postępowania zaprowadziła
do następującego problemu technicznego:
połączenie fotografii cyfrowej z rysunkiem.
Z pozoru dwa różne światy o zgoła odmiennej
temperaturze.
Trudne połączenie dwóch rzeczywistości
powstało wskutek intuicyjnego pójścia za
śladem rysującej ręki. Co więcej, odnalazłem
w powstałej materii bogate wątki autoportretowe i biograficzne. Zastany kawałek rodzinnego świata odcisnął piętno na tworzącej
się świadomości mojego istnienia. Potrzeba
reokreślenia własnej osoby, zdeterminowanej dotąd przestrzeniami, które opuściła, zainicjowana została symbolicznym procesem
powtórnych narodzin. Cykl powstałych prac
stanowi przemianę obrazującą zrzucanie
zmurszałej skorupy przeszłości; obnażając
tym samym potrzebę ponownego zdefiniowania tego, kim jestem. Kim będę wkraczając
w swoistego rodzaju novum i otwierając się na
nieznaną dotąd przestrzeń istnienia.
Przestrzenie, z których wyszedłem.
Narodziny. Wyłaniający się I-VI
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo (przedruk kserograficzny metodą nitro-xero na tekturze/ołówek/czarna kredka/biały
i czarny akryl)
1x 70x60cm; 2x 70x100cm; 3x 19x30cm
39
Ilustracja 11. Narodziny. Wyłaniający się I (z cyklu „Przestrzenie, z których
wyszedłem”)
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo (przedruk kserograficzny
metodą nitro-xero na tekturze/ołówek/czarna kredka/biały i czarny akryl),
2014, 70x100 cm
40 • sebastian szczepaniak
Ilustracja 12. Narodziny. Wyłaniający się II (z cyklu „Przestrzenie,
z których wyszedłem”)
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo (przedruk
kserograficzny metodą nitro-xero na tekturze/ołówek/czarna
kredka/biały i czarny akryl), 2014, 70x100 cm
jeruzalem
• 41
Ilustracja 13. Narodziny. Wyłaniający się III (z cyklu
„Przestrzenie, z których wyszedłem”)
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo
(przedruk kserograficzny metodą nitro-xero na
tekturze/ołówek/czarna kredka/biały i czarny akryl),
2014, 70x60 cm
42 • sebastian szczepaniak
Ilustracja 14. Narodziny. Wyłaniający się IV (z cyklu
„Przestrzenie, z których wyszedłem”)
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo (przedruk
kserograficzny metodą nitro-xero na tekturze/ołówek/czarna
kredka/biały i czarny akryl), 2014, 19x30 cm
jeruzalem
• 43
Ilustracja 15. Narodziny. Wyłaniający się V (z cyklu
„Przestrzenie, z których wyszedłem”)
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo (przedruk
kserograficzny metodą nitro-xero na tekturze/ołówek/czarna
kredka/biały i czarny akryl), 2014, 19x30 cm
44 • sebastian szczepaniak
Ilustracja 16. Narodziny. Wyłaniający się VI (z cyklu „Przestrzenie, z
których wyszedłem”)
rysunek na fotografiach przetworzonych cyfrowo (przedruk
kserograficzny metodą nitro-xero na tekturze/ołówek/czarna
kredka/biały i czarny akryl), 2014, 19x30 cm
jeruzalem
• 45
przypisy
1. O. A. Jankowski osb (tłum.), „Apokalipsa św.
Jana Apostoła”, W: Zespół Biblistów Polskich
16. Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych
filozofów, przeł. K. Leśniak, ks. x 122-135;
(red.), Pismo Święte Nowego Testamentu
17. Ibidem
i Psalmy, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań
18. Ibidem
2004, s. 444 – Ap 21, 1-2;
19. Ibidem
2. źródło internetowe: http://www.cialo-umysl-dusza.pl/strefa-dobrych-mysli/138-zdzislawbeksinski-malowal-swoje-sny
3. Melancholik w labiryncie. Rozmowa z malarzem
Zdzisławem Beksińskim, „Polityka”, nr 1 (2226),
01.01.2000, s. 69;
4. źródło internetowe: http://www.gnosis.art.pl
iluminatornia/sztuka_o_inspiracji/zdzislaw_beksinski/zdzislaw_beksinski_wywiad_1976_2.html;
5. Ibidem, część I;
20. U wrót doliny, [w]: Zbigniew Herbert,
89 wierszy, Wyd. a5, Kraków, 2008. s. 95-96;
21. Ibidem, s. 95-96;;
22. Prolog, [w]: Zbigniew Herbert, 89 wierszy,
Wyd. a5, Kraków, 2008. s. 29;
23. Bułchakow, Michaił. Mistrz i Małgorzata, tłum.
Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski; Wyd.
bellona . Warszawa, 2013, s. 237.
24. Sprawozdanie z Raju, [w]: Zbigniew Herbert,
89 wierszy, Wyd. a5, Kraków, 2008. s.104;
6. Ibidem, część II;
25. Ibidem, s. 104;
7. Gaudin, Ch., Sonik, L. i Tukaj, M. (1999). Życie
26. Prolog, [w]: Zbigniew Herbert, 89 wierszy,
Friedricha. Tygodnik „Wielcy Malarze”, Caspar
David Friedrich, część 22, s. 29;
8. Potęga sztuki – Rothko, film dokumentalny
bbc , produkcja i reżyseria: Clare Beavan, Carl
Hindmarch; scenariusz i narracja: Simon Schama, Wielka Brytania, 2006, ‘18’’46 min;
Wyd. a5, Kraków, 2008. s. 29;
27. Kołatka, [w]: Zbigniew Herbert, 89 wierszy,
Wyd. a5, Kraków, 2008. s. 146;
28. Kraj, źródło internetowe: http://poema.pl
publikacja/44238-kraj /;
29. Bułhakow, Michaił. Mistrz i Małgorzata,
9. Ibidem, ‘17’’14 min;
tłum. Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski;
10. Kiepuszewski, Ł. (2013). Inscenizacja widzenia.
Wyd. bellona. Warszawa, 2013, s. 237;
[w:] Magazyn o sztuce „Arteon”, nr 6 (158),
30. Ibidem, s. 474;
czerwiec 2013. Wydawca: Dom Wydawniczy
31. Wyspa, [w]: Zbigniew Herbert, 89 wierszy,
„Kruszona”. Poznań, 2013, s. 8;
11. Ibidem, s. 9;
12. Ibidem, s. 10;
Wyd. a5, Kraków, 2008. s. 107.
32. U wrót doliny, [w]: Zbigniew Herbert,
89 wierszy, Wyd. a5, Kraków, 2008. s. 95-96;
13. Ajdukiewicz K., Kierunki i zagadnienia filozofii
33. Ibidem, s. 95-96;
– teoria poznania, metafizyka, Wydawnictwo
34. Ibidem, s. 95-96.
antyk
– Marek Derewiecki, Kęty 2003, s. 82;
14. Ajdukiewicz, K. (2003). Zagadnienia i kierunki
filozofii. Teoria poznania i metafizyka.
Kęty: Wydawnictwo antyk, s. 59;
15. Ibidem, s. 83-84;
46 • sebastian szczepaniak
literatura
wykaz źródeł internetowych
Ajdukiewicz K., Kierunki i zagadnienia filozofii
http://www.cialo-umysl-dusza.pl/strefa-dobrych-
– teoria poznania, metafizyka, Wydawnictwo
antyk
mysli/138-zdzislaw-beksinski-malowal-swoje-sny;
– Marek Derewiecki, Kęty 2003;
Bułchakow Michaił. Mistrz i Małgorzata, tłum.
http://www.gnosis.art.pl/iluminatornia/sztuka-
Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski; Wyd.
_o_inspiracji/zdzislaw_beksinski/zdzislaw_bek-
bellona . Warszawa, 2013.
sinski_wywiad_1976_2.htm
Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych
filozofów, przeł. K. Leśniak, ks. x 122-135;
Gaudin, Ch., Sonik, L. i Tukaj, M. (1999). Życie
spis ilustracji
Friedricha. Tygodnik „Wielcy Malarze”, Caspar
David Friedrich, część 22;
Kiepuszewski, Ł. (2013). Inscenizacja widzenia.
Il. 1. Mury wielkiego miasta / 22-23
Il. 2. Miasto zstępujące pod ziemię / 24-25
[w:] Magazyn o sztuce „Arteon”, nr 6 (158),
Il. 3. Miasto - ryba / 26-27
czerwiec 2013. Wydawca: Dom Wydawniczy
Il. 4. Świt nowego miasta / 28-29
„Kruszona”. Poznań, 2013;
Il. 5. Mury wielkiego miasta / 30-31
Melancholik w labiryncie. Rozmowa
Il. 6. Światła miasta Bożego / 32
z malarzem Zdzisławem Beksińskim,
Il. 7. Miasto nienarodzone / 33
„Polityka”, nr 1 (2226), 01.01.2000, s. 69;
Il. 8. Święta sfera chaosu / 34-35
O. A. Jankowski osb
(tłum.), ,,Apokalipsa Św.
Il. 9. Miasto, które nie zstąpiło / 36
Jana Apostoła’’, W: Zespół Biblistów Polskich
Il. 10. Widok z wnętrza miasta Bożego / 37
(red.), Pismo Święte Nowego Testamentu
Il. 11. Narodziny. Wyłaniający się I / 40
i Psalmy, Wydawnictwo Pallottinum,
Il. 12. Narodziny. Wyłaniający się II / 41
Poznań 2004;
Il. 13. Narodziny. Wyłaniający się III / 42
Potęga sztuki – Rothko, film dokumentalny bbc,
Il. 14. Narodziny. Wyłaniający się IV / 43
produkcja i reżyseria: Clare Beavan, Carl
Il. 15. Narodziny. Wyłaniający się V / 44
Hindmarch; scenariusz i narracja: Simon
Il. 16. Narodziny. Wyłaniający się VI / 45
Schama, Wielka Brytania, 2006;
Zbigniew Herbert, 89 wierszy, Wyd. a5,
Kraków, 2008;
jeruzalem
• 47
Mecenat artystyczny
Edward Rey
Kontakt. Przestrzeń Ruchu i Tańca
ul. Szpitalna 40, 1 piętro
31-024 Kraków
nip
675-12-99-712
[email protected]
https://www.facebook.com/WolnySluchaczRzeczywistosci
Opieka i organizacja wystawy
Dominika Zarecka
Copyright © Sebastian Szczepaniak, 2014
Projekt i opracowanie typograficzne
Marta Głuszek
[email protected]
Projekt okładki
Sebastian Szczepaniak
[email protected]
Fonty
Alegreya, Royal Initialen
Wydrukowano na papierze satyna iceblink 125 gramatury
W drukarni Cyfra7
Kraków, Wrocław 2014