Numer Jesień 2013 - Liceum Ogólnokształcące nr VIII

Transkrypt

Numer Jesień 2013 - Liceum Ogólnokształcące nr VIII
Gazetka szkolna Liceum Ogólnokształącego nr VIII
Egzemplarz bezpłatny
W NUMERZE
RELACJA Z GAMESCOMU
WYWIAD Z MAIĄ LASOTĄ
O D W I E D Z I N Y P R E Z Y D E N TA
TRÓJKĄT BERMUDZKI
Kilka słów od redakcji...
Witamy serdecznie wszystkich naszych czytelników
w nowym roku! Po jak zwykle ciężkich miesiącach pracy
wychodzi pierwszy w tym roku szkolnym numer szkolnej gazetki! Nasi redaktorzy, bardzo się starali, żebyście byli zadowoleni z tego numeru i mamy nadzieje ze
nam się to udało. Tak jak w zeszłym roku jako redakcja
planujemy wydać jeszcze trzy numery: zimowy, wiosenny i letni – zostaje wiec z niecierpliwością czekać
na kolejny numery. Z tego numeru dowiedziecie sie
czegoś o uczennicy naszej szkoły, która bierze udział w
programie The Voice of Poland , będą również sprawozdania z wyjazdów naszych uczniów, spotkania z panem
prezydentem czy przebiegu otrzęsin klas pierwszych.
W gazetce znajdziecie również recenzję książki, opinie na temat albumu muzycznego , ale również dowiecie się czegoś o tym co dzieje się wokół nas, w szkole i
poza nią, co już za nami a na co jeszcze czekamy oraz
będziecie mieli okazję pogłębić swoją wiedzę o ciekawostki, które dla was przygotowaliśmy. Dla bardziej
ambitnych i żadnych wiedzy czytelników mamy cos o
trójkącie bermudzkim czy historii. Tym razem również
gorąco zachęcamy do czytania naszej szkolnej mini
prasy jak i do współpracy z nami. Im więcej nas będzie
tym weselej! Wszystkim, którzy postanowili przejrzeć
te oto wyniki naszej pracy serdecznie dziękujemy. Jak
wiecie sprawiacie nam tym ogromną przyjemność, bo
to wszystko przecież dla Was. Mamy nadzieję, że nas
nie opuścicie. Do zobaczenie w następnym numerze,
w którym będziecie mogli zapoznać się z wywiadem z
nowa przewodniczącą ! :)
W numerze:
Nic nas nie powstrzymało!.............................................2
Odwiedza nie tylko Dalajlamę........................................3
Gamescom, czyli mój spacer po Kolonii.........................4
Otrzęsiny klas pierwszych..............................................6
Maia Lasota w „The Voice of Poland”.............................7
Kulturalnie......................................................................8
Jesienna dieta..............................................................12
Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn.................11
Jesień na torze.............................................................11
Tajemniczy trójkąt bermudzki......................................12
Jesienna dieta..............................................................13
Nic nas nie powstrzymało!
14 czerwca 2013 roku około godziny 8.00 spod LO Nr VIII
wyruszyły dwa autokary z zasłużonymi uczniami naszej
szkoły i zawiozły ich do Sobótki. W tej wycieczce wzięli
udział uczniowie klasy 2b, którzy wygrali Ligę Klas (zdobywając 1107 pkt. ) w roku szkolnym 2012/2013 oraz uczniowie,
którzy zasłużyli w minionym roku szkolnym na nagrodę –
sportowcy, zwycięzcy konkursów, uczniowie działający w
samorządzie, gazetce szkolnej czy wolontariacie.
Nasza dość spora grupa podzieliła się na dwie części i każda z nich zdobywała górę od innej strony. Wejście na sam
szczyt nie dla każdego było łatwe, ale ostatecznie wszyscy
dali radę! Na szczycie mieliśmy chwilę przerwy, kiedy to był
czas na przekąszenie czegoś pysznego czy krótki spacer i
obserwowanie widoków, które, co prawda nie były najpiękniejsze w połączeniu z wiatrem i nieco chłodną pogodą, ale
to nas nie zniechęciło. Zebraliśmy się do zejścia jeszcze inną
trasą niż przy wchodzeniu, lecz tym razem uczestnicy wycieczki oraz prowadzące wszystkich uczennice klas 2 wybrały trasę przez największe z możliwych błot.
Po wielu upadkach i z brudnymi pupami dotarliśmy na dół
i dojechaliśmy do Zajazdu pod Potokiem w Będkowicach,
gdzie pogoda zmieniła się na lepszą. Mieliśmy tam wielką
ucztę składającą się z grillowanych przysmaków oraz sałatek. Po wizycie w zajeździe wróciliśmy do Wrocławia. Cała
wycieczka bardzo się udała i miejmy nadzieję, że tegoroczna
będzie jeszcze lepsza.
Zaproszenie do współpracy
Tkwi w tobie dusz artysty? Piszesz wiersze, opowiadania? Chcesz
pokazać się z innej strony? Spróbować swoich sił w pisaniu artykułów?
Bardzo dobrze trafiłeś! To właśnie miejsce dla ciebie, to okazja, która
może się już nie powtórzyć! Redakcja szkolnej gazetki serdecznie
zaprasza do stałej współpracy jak i do jednorazowego zaprezentowania
swojej twórczości. Wszystkich chętnych zapraszamy do Pani profesor
J. Fuławki. :)
2
Z.F.
Redaktor naczelna
Paulina Findlik
Zespół redakcyjny
Monika Lato
Patrycja Kolano
Karolina Kachaniak
Robert Pieniuta
Rafał Workiewicz
Jakub Jaskóła
Kamila Radomska
Aleksandra Trybuła
Julek Kasperski
Paulina Wachnik
Basia Ilnicka
Korekta
P. Iwona Moździerska
DTP
Jakub Łukasiewicz
Opiekun gazetki
P. Joanna Fuławka
Odwiedza nie tylko Dalajlamę
Dnia 16 września 2013 roku naszą szkołę odwiedził Prezydent Wrocławia Pan Rafał Dutkiewicz.
Spotkanie
z
prezydentem
odbyło się w pokoju nauczycielskim, a uczestniczyli
w nim wybrani przedstawiciele z grona pedagogicznego oraz uczniowie – przedstawiciele wszystkich klas.
Pan Rafał Dutkiewicz podczas godziny, którą nam
poświęcił, odpowiedział na wszystkie nurtujące nas pytania oraz poruszył sprawę budowy sali gimnastycznej
oraz, co najważniejsze, na samym początku przeprosił za swoją nieobecność na inauguracji nowego roku
szkolnego, wyjaśniając powód tej nieobecności. Prezydent mówił, jak bardzo podobało mu się w Dharamshala (Indie), gdzie mieści się siedziba Tybetańskiego
Rządu na Uchodźstwie. Podczas tego wyjazdu nasz
prezydent namawiał Dalajlamę na kolejne odwiedziny
we Wrocławiu w 2016 roku. Niestety, Pan Dudkiewicz
w drodze powrotnej rozchorował się i stracił głos, wiedział, że po południu czeka go ważne spotkanie i dlatego nie przyjechał do nas na rozpoczęcie roku.
stanie dokładne poinformowana w tej sprawie. Męska
cześć uczniów dopytywała się o wszystko, co związane z losami WKSu. Prezydent zaspokoił ich ciekawość
udzielając wyczerpujących informacji.
Najczęstszym tematem pytań była jednak komunikacja miejska, która, jak uznali uczniowie, jest nieco
brudna (po wypowiedzeniu tych słów nieco oburzony
Prezydent Dudkiewicz zaproponował zorganizowanie
dla pytającego wycieczki, w czasie której zobaczy, jak
czyszczone i myte są tramwaje czy autobusy i spyta u
źródła, dlaczego zaistniała owa sytuacja). Pytania dotyczyły tez konkretnych linii oraz możliwości zorganizowania linii miejskich do pobliskich miejscowości oraz
zwiększenie liczby tramwajów na niektórych trasach.
Poruszony został również temat ustawy „śmieciowej”,
której realizacja nie spełnia oczekiwań mieszkańców.
W trakcie spotkania podniesiono także temat zagospodarowania „dziury” znajdującej się przed stadionem na
Maślicach.
Opisane spotkanie wywarło na większości uczestników pozytywne wrażenia, ich ciekawość została zaspokojona i mieli oni również okazję osobistego dialogu z
prezydentem, z czego byli zadowoleni. Miejmy nadzieję, że to nie ostatnie z takich spotkań.
Z.F.
Podczas spotkania zostały również poruszone sprawy takie, jak ocieplenie budynku naszej szkoły oraz,
wspomniana już, budowa sali gimnastycznej, która - jak
mówi prezydent - zależy od tego, czy Wrocław przysłowiowo zostanie zmuszony do przeznaczenia pieniędzy
na szkoły podstawowe. Za dwa miesiące wszystko się
rozstrzygnie i, zgodnie z obietnicą, Pani Dyrektor zo-
3
Gamescom, czyli mój spacer po Kolonii
Nieprzebrany tłum ludzi w siedmiu ogromnych
halach wystawowych, ciągnące się przez setki metrów
kolejki do wejścia, a nawet ciągle zajęte toalety nie
zniechęciły tysięcy fanów gier wideo do uczestnictwa
w dorocznych targach GEMESCOM, które odbyły się 21-25 sierpnia
br.
GAMESCOM to impreza cykliczna, odbywająca się od 2009 roku,
zawsze pod koniec wakacji (II połowa sierpnia) w Kolonii (Niemcy) w
Koelnmesse (ogromnym, wystawowym kompleksie hal).
Targi poświęcone są szeroko pojętej „rozrywce elektronicznej”
i wraz z upowszechnianiem dostępności tego sprzętu, ich każda
nowa odsłona przyciąga coraz więcej spragnionych nowinek fanów.
Dane liczbowe nie kłamią. Rokrocznie coraz więcej osób z
najdalszych państw nie tylko Europy, ale i świata (w tym roku z 88
państw!) z niecierpliwością wyczekuje możliwości zatracenia się
w świecie podzespołów, komponentów i gier wideo. W tym roku
– według oficjalnych statystyk – w targach uczestniczyło ponad
340.000 osób (ilość zer jest prawidłowa).
Będąc (jak wielu moich rówieśników) miłośnikiem wszystkiego,
co związane jest z dobrą rozrywką wykorzystującą komputery i
konsole, postanowiłem wziąć udział w pielgrzymce do europejskiej
Mekki czcicieli dobrego monitora i sprawnego pada w dłoni.
Krok pierwszy, czyli logistyka…
Przed organizatorami wyzwań było wiele. Wybierając
się po raz pierwszy na taką imprezę, a nie mając zbliżonych
doświadczeń, zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie
mnóstwo niewiadomych i jeszcze więcej niespodzianek.
Pytania kłębiły się w głowie: czy nasi zachodni sąsiedzi podołają
organizacji imprezy?, czy rzeczywiście będzie więcej ludzi niż
w latach poprzednich?, czy wśród tłumu amatorów gier będzie
można zobaczyć cokolwiek, dowiedzieć się czegokolwiek, a nawet
może spróbować zagrać w cokolwiek? i przede wszystkim – jak ja się
w tym wszystkim odnajdę…?
Te i inne wątpliwości dręczyły mnie już na wiele miesięcy przed
samym wyjazdem, jak i podczas właściwej drogi do zachodniej części
Niemiec.
Realnie rzecz ujmując, do Kolonii można udać się na dwa sposoby:
drogą lądową lub powietrzną. Lot samolotem ma swoją niewątpliwą
zaletę, jaką jest stosunkowo krótki czas podróży. Jednak wybierając
ten i inne środki transportu publicznego skazujemy się na miejscu
na kolejne uzależnienie od lokalnej komunikacji. Wybierając opcję
dojazdu własnym samochodem (z Wrocławia czas podróży to
około 8 godzin) możemy, będąc już na miejscu, przemieszczać się
4
w sposób dowolny. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że zarówno
komunikacja miejska, jak i infrastruktura parkingowa w rejonie
targów przygotowane były wyśmienicie. Pamiętać również należy,
że rezerwacja biletów samolotowych tuż przed terminem targów
może okazać się niezbyt tanim rozwiązaniem.
Podobnie jest z noclegami. Dla mniej wymagających
amatorów computer entertainment miasto przygotowało sieć
hosteli i schronisk młodzieżowych w przystępnych cenach,
ale ulokowanych w odległych od targów miejscach. Wybór
miejsc noclegowych z lokalnej bazy hotelowej zmniejszał się z
każdym zbliżającym się do terminu targów tygodniem, razem
ze wzrostem ceny za wolne jeszcze pokoje. Dość powiedzieć, że
czekając niemal do końca z rezerwacją miejsca, trzeba się liczyć
z wydatkiem rzędu stu kilkudziesięciu euro za pokój bez specjalnych
udogodnień.Jednakczypielgrzym,któryrazwrokumożewziąćudział
w kultowym wydarzeniu, będzie liczył się z każdym miedziakiem?
Krok drugi, czyli dobrowolnie na niemiecką ziemię...
Kolonia zachwyciła mnie połączeniem zabudowy pełnej
współczesnych, futurystycznych czasami budynków i klasycznych,
majestatycznych zabytków sakralnych takich, jak XIII-wieczna
Katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny – najstarsza i druga pod
względem wysokości świątynia katolicka w Europie.
W Kolonii znajduje się także największe skupisko browarów na
świecie (w liczbie 24), oferujących piwa pyszne i całkiem przeciętne,
których można próbować do woli w każdym miejscu miasta, w
licznych barach i restauracjach. Gdy ma się lat siedemnaście trzeba
zadowolić się piwem bezalkoholowym… (tej wersji będę się trzymał,
choć nie wiem, jaki ma smak).
Jednak w prawdziwy wir wrażeń zacząłem wpadać, zbliżając
się do miejsca targów – Koelnmesse. Widoczne z daleka potężne
hale wystawowe z każdym krokiem rosły w oczach, by w końcu
przedstawić się, stojącemu u bram, w całej okazałości i wzbudzić
dreszczyk emocji wywołany wyobrażeniem skali rozrywki ukrytej w
ich wnętrzach.
Ekscytacja wywołana poczuciem zbliżającej się duchowej
uczty dla miłośnika dobrej rozrywki z monitorem, przemieszana
była z narastającym wraz ze zbliżeniem do miejsca targów
niepokojem. Widząc setki, a później tysiące, osób ciągnących
w to samo miejsce, narastało we mnie uczucie niepewności
i obawy, czy wszyscy ci ludzie aby na pewno zmieszczą się
w tych halach?Czy dla mnie też wystarczy miejsca? Nie uspokoił mnie
wcale widok niezwykle długich kolejek ciągnących się dziesiątkami,
a nawet setkami metrów i przesuwających się w żółwim tempie
ludzi…
Okazało się później, że widok kolejek na trwałe wpisał się w scenerię
imprezy, zdarzało się, że czas oczekiwania do jednego stoiska wynosił
nawet półtorej godziny, ale każdy – przy „odrobinie” cierpliwości mógł
dostaćsiętam,gdzieplanował.Mniecoprawdawpuszczanozazwyczaj
bez konieczności czekania, ale nie wszyscy mieli tyle „szczęścia”.
Krok trzeci, czyli co robić, aby nie zginąć w tłumie
Jeżeli już o stoiskach mowa, to trzeba zacząć od tego, jak wielkim
kompleksem jest Koelnmesse, co pomogą uzmysłowić liczby.
Tylko w tym roku na targi przyjechało 635 wystawców z 40 krajów,
a wszystko to mieściło się w siedmiu ogromnych, wypełnionych po
brzegi halach. Przejście jednej bez zatrzymywania się i – broń Boże! –
stania w jakiejś kolejce zajmowało średnio 20-35 min, w zależności od
tłumu, przez jaki należało się przebić.
System długich i szerokich korytarzy łączących poszczególne
hale umożliwiał komunikację pomiędzy poszczególnymi salami
wystawowymi, dając możliwość chwili oddechu od tłoku i ścisku
panującego wokół stanowisk wystawców.
W kompleksie znajdowały się także restauracje z ogródkami na
zewnątrz, gdzie można było coś zjeść i nabrać sił przed wejściem do
kolejnej hali.
Osobiście dzień przed rozpoczęciem zwiedzania przygotowałem
listę stoisk, przy których chciałem się zatrzymać następnego dnia, co
uważam za jedno z bardziej racjonalnych rozwiązań.
Cały urok targów to nie tylko atmosfera związana z licznymi
stoiskami i niekończącym się przemierzaniem ich. To szereg
czynników stanowiących o magii tego miejsca. Zebrana
tu została jedna wielka społeczność, która, mimo swego
ogromu, posiada wspólną pasję i to czuje się na każdym kroku.
Wzajemna ewentualna pomoc, życzliwość, atmosfera zabawy
i święta, a także miłe gesty ze strony nieznajomych sobie ludzi
stworzyły niezapomniany klimat, który na długo zapadnie
w pamięci każdego z uczestników tych targów.
Ja na przykład długo będę pamiętał scenę, kiedy mijając jedno
ze stoisk (na którym nie chciałem wcale się zatrzymać) zobaczyłem
wychodzącego zeń developera z CD Projekt Red, który podszedł
specjalnie do mnie, aby wręczyć mi pamiątkę związaną z tworzoną
przez nich grą.
Niebagatelną rolę odgrywali również wszędobylscy cosplayerzy.
Byli to mniej lub bardziej cudacznie przebrani miłośnicy konkretnych
uniwersów, zazwyczaj z przyjemnością pozujący do zdjęć. I
tak, przemierzając hale, dało się spotkać Harley Quinn, Jokera,
czy z dużą pieczołowitością ucharakteryzowanych żołnierzy.
Krok czwarty, czyli walka z czasem…
Pierwszego dnia imprezy (po odnalezieniu stosownego wejścia)
wpadłem już całkowicie w rytm, który towarzyszył mi przez trzy
kolejne dni. Tym rytmem było szaleńcze tempo, które pozwoliło mi
zobaczyć wiele przedpremierowych pokazów i zagrać w tytuły, ze
względnie odległą datą premiery.
W ten sposób u Sony zobaczyłem, m.in.: niezwykłe Beyond:
Two Souls, przy którego produkcji udział wzięli Willem Dafoe i Ellen
Page; przepięknie wyglądające na nowej konsoli Sony Killzone:
Shadow Fall; odbywającą się w całości po niemiecku prezentację
Watch Dogs (było warto, bo wykreowany przez developerów świat
robił wrażenie). Ubisoft z kolei udostępnił mi do przetestowania
dwa ważne tytuły: niespodziewanie dobrze wyglądające Assassin’s
Creed 4: Black Flag w wersji na PlayStation 4 (ok. 30 min. fragment
z rozgrywki) i Rayman: Legends, który dzięki wprawie i zapałowi
damskiej części ekipy zachęcił mnie do późniejszego zakupu (gry, nie
dziewczyn).
Nie sposób jednak wymienić wszystkiego – przez trzy dni targów
godne uwagi były jeszcze, m.in.: zaskakujące po względem
sterowania na padzie Diablo III; dające sporo zabawy z bycia
prezydentem-supermanem Saint’s Row 4; bodaj najbardziej ze
wszystkich tytułów wyczekiwany przeze mnie InFamous: Second
Son; intrygujące Destiny od Bungie oraz dwie niezwykle ważne gry
zmierzające na XBoxa One (i niestety będące na jego wyłączność):
Ryse: Son of Rome traktujące o całkiem widowiskowych walkach
gladiatorów i przyciągające uwagę bez pamięci Dead Rising 3
5
(wydaje mi się, że eksterminacja zombie jeszcze nigdy nie była
przedstawiona na taką skalę i w taki sposób).
Warto dodać, że nie wszystkie gry można było sprawdzić
empirycznie – część mogłem jedynie obejrzeć w formie prezentacji
prowadzonej przez kogoś z ekipy studia. Jak się nie ma, co się lubi…
A trzeba się było naprawdę spieszyć.
Prawda jest bowiem taka, że na tego rodzaju targach jedynym
ograniczającym czynnikiem jest czas… A właściwie jego brak. Nie
sposóbzobaczyćwszystkiego,udaćsięwkażdemiejsce,porozmawiać
z większością ciekawych ludzi. Po prostu nie da się.Trzeba więc przez
te kilka dni przestawić się na dość intensywny tryb życia, choć plan
dnia nie może pozbawiony być również chwili odpoczynku, relaksu…
Każdy spacer kiedyś się kończy…
Trzeba przyznać, że wraz z upływem dni zauważalnie rosła liczba
zwiedzających (zbliżał się weekend). Przełożyło się to negatywnie na
komfort wynikający z poruszania się po Koelnmesse, a kolejki i tłumy
zwykłych, przemieszczających się ludzi potrafiły zablokować każde,
nieco węższe przejście. Należało więc z żalem myśleć o opuszczeniu
Kolonii, tym bardziej, że i targi dobiegały końca.
Każdemu graczowi bardzo ciężko jest się rozstać z takim miejscem
jak targi Gamescom i mnie także nie przyszło to z łatwością… Po tym
dzikimpędziezwiązanymzchęciązobaczeniajaknajwięcej,pozostaną
jednak zdjęcia, wspomnienia oraz liczne pamiątki… Cały ten czas
nie poszedł na marne. Gamescom bowiem to istne święto graczy
i wydarzenie, w którym chciałoby się uczestniczyć co roku, a fakt, że
w tym roku na targach było 65.000 więcej uczestników niż w roku
ubiegłym powoduje, że można się spodziewać, iż kolejne lata, oprócz
nowych gier i technologii, przyniosą kolejne rekordy frekwencji…
Robert Pieniuta
Otrzęsiny klas pierwszych
Minął już ponad miesiąc od wakacji, a ciepłe i pogodne dni możemy tylko wspominać. Ten początek nowego
roku szkolnego był przede wszystkim czasem powrotu do nauki i żegnaniem wakacji, jednak miał on dużo
większe znaczenie dla tegorocznych pierwszoklasistów.
Była to bowiem okazja do integracji i przyzwyczajenia
się do nowej szkoły. Najważniejszym wydarzeniem dla
„pierwszaków” były jednak otrzęsiny, które odbyły się
w pierwszy piątek października w Parku Południowym,
nie zaś, jak do tej pory, w sali gimnastycznej . Uczniowie
klas pierwszych razem z wychowawcami, dyrekcją i organizatorami, czyli klasą 2D spotkali się o godzinie 9.00
w parku, by brać udział w konkurencjach, które miały
wyłonić zwycięską klasę.
Poszczególne zadania odpowiadały różnym przedmiotom szkolnym, choć nie wymagały szczególnej wiedzy
książkowej. Grupy musiały:
• odnaleźć na w parku miejsce podane na otrzymanej
mapce (geografia),
• wziąć udział w grze w bule (wychowanie fizyczne),
• przynieść liście pewnych gatunków drzew (biologia),
• policzyć, m.in. wejścia do parku, kaczki czy stoliki w
restauracji „Agawa” (matematyka),
• stworzyć wyklejane dzieło o dowolnej tematyce, z
rzeczy znalezionych na łonie natury.
Ostatecznie, po podsumowaniu punktów, które jury
przyznawało za poszczególne konkurencje, zwyciężyła
klasa 10, zaś ostatnie miejsce zajęła klasa 1B. Jednak
bez względu na wynik, mamy nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili i integrowali, korzystając też z piątku
wolnego od szkoły.
CIEKAWOSTKI
•
Meduza na słońcu wyparuje, ponieważ składa się
w 98% z wody.
•
Śmianie się podczas łaskotek to forma paniki.
•
W Japonii możesz kupić kwadratowe arbuzy.
•
Masz większe szanse, że wpadniesz pod auto w drodze po kupon niż na wygranie.
•
Kobiety w ciągu dnia wypowiadają ok. 20.000 słów.
Mężczyzna w tym czasie wypowie jedynie 7.000.
•
W listopadzie rodzi się najwięcej seryjnych morderców.
•
80% ludzi twierdzi, że jest w drodze, kiedy
w rzeczywistości nawet nie wyszli z domu.
•
Słoikami Nutelli wyprodukowanymi w ciągu jednego
roku można okrążyć kulę ziemską 14 razy.
6
Miejsca w naszym mieście, które warto odwiedzić:
French Connection CH Renoma, ul. Świdnicka 40 Karta
pełna francuskich naleśników i nie tylko.
Frankie’s ul. Wita Stwosza 57; CH Magnolia Park, ul.
Legnicka 58 Świeże, robione na miejscu soki i koktajle.
Central Cafe ul. Św. Antoniego 10 Pyszna kawa i duży
wybór świeżych bajgli.
Sztrass Burger ul. Psie Budy 7/9 Burgery slow food,
zdrowe i smaczne.
Tralalala Cafe ul. Więzienna 21 Zdecydowanie najlepsze
lody w mieście.
Muffiniarnia ul. Szewska 27-27a Oprócz muffin
i cupcake’ów można wypić shake’a o smaku Oreo.
Maia Lasota w “The Voice of Poland”
Maia Lasota jest uczennicą ostatniej klasy w naszym LO
8. Mimo licznych obowiązków szkolnych ma jednak bardzo
dużo zainteresowań. Jednym z nich jest śpiew, który odgrywa niezwykle ważną rolę w jej życiu. W tym roku zdecydowała się na udział w trzeciej edycji programu telewizyjnego ,, The Voice of Poland”. Od samego początku zdobyła
poparcie zarówno ze strony widzów, jak i trenerów. Podczas przesłuchań w ciemno, jako pierwszy do swojej drużyny zechciał ją Marek Piekarczyk, następnie jego śladem
poszła Edyta Górniak, a jako ostatni odwrócili się Tomson
i Baron. Maia wybrała Edytę Górniak, którą występ zachwycił do tego stopnia, że zażartowała, iż chciałaby
adoptować tę utalentowaną dziewczynę. Oto, co odkryła
przed nami Maia.
Dlaczego zdecydowałaś się odejść ze szkoły muzycznej?
M: Szkoła muzyczna ograniczała w pewien sposób moje
podejście do muzyki. Zawsze powtarzam, że nie lubię, kiedy
sztukę - jaką niewątpliwie jest muzyka- zamyka się w jakieś
ramy. Ponadto klasyka nigdy nie była tym, co grało mi w duszy. To definitywnie muzyka rozrywkowa.
Dlaczego wzięłaś udział w The Voice of Poland?
M: Uważam, że jeśli jest jakaś droga do spełniania marzeń,
to warto próbować. Zawsze i bezwarunkowo. The Voice of
Poland zdecydowanie jest jedną z takich dróg, dlatego postanowiłam podjąć tę próbę.
Dlaczego wybrałaś Edytę Górniak? Czy planowałaś to od
początku?
M: Wiedziałam, że wybiorę panią Edytę od pierwszego
momentu, gdy dowiedziałam się, że będzie jedną z trenerek.
Wbrew powszechnie panującej opinii kolorowych pism i portali plotkarskich, pani Edyta jest wspaniałą osobą. Ale przede
wszystkim najlepszą wokalistką w Polsce, z ogromnym doświadczeniem scenicznym oraz niespotykaną wrażliwością.
Przy okazji, na mojej decyzji zaważył również fakt, że ona,
tak jak ja, debiutowała w wieku 17 lat, tak więc myślę, że najlepiej wie, jak to jest wchodzić w świat muzyki, będąc jeszcze
nastolatką i uczennicą.
Czy stresujesz się przed występami? Masz jakieś sposoby na pozbycie się tremy?
Jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewem?
Maia: Ciężko powiedzieć, ponieważ śpiewam zasadniczo
od zawsze. Mama twierdzi, że śpiewałam zanim nauczyłam
się mówić. Natomiast ogromną rolę w moim rozwoju i dalszych krokach oraz kontaktach ze sceną odegrał mój obecny,
niezastąpiony trener wokalny, który otworzył mnie na świat
muzyczny, pokonał moje bariery i obawy. Pracuję nad głosem i uczę się wokalu od roku.
Czy masz jakiś idoli? Kim oni są?
M: Jeśli chodzi o muzykę, to od zawsze towarzyszyli mojemu sercu Freddie Mercury, Ray Charles oraz Alicia Keys i są
mi chyba najbliżsi.
Czy ktoś w Twojej rodzinie również zajmuje się muzyką?
M: Owszem, mama oraz ojczym. Można powiedzieć, że to
taka nasza wspólna pasja.
Myślałaś o pisaniu własnych tekstów piosenek?
M: Stres jest nieodłączną częścią moich występów, ale
działa na mnie raczej motywująco, choć często też bardzo
przeszkadza. Wysiłek fizyczny i jakieś drobne ćwiczenia rozluźniające ciało zazwyczaj okazują się pomocne.
Czy obawiasz się komentarzy innych?
M: Nie, ponieważ dawno oduczyłam się nimi przejmować.
Bardzo cenię sobie krytykę, ale jedynie konstruktywną i bardzo lubię taką otrzymywać oraz wyciągać z niej wnioski. To
niezwykle budujące.
Zamierzasz zostać profesjonalną wokalistką?
M: O tak, jest to moje największe marzenie i zamierzam je
spełnić.
Czym interesujesz się poza śpiewem?
M: Jazdą konną oraz łyżwiarstwem figurowym, w zasadzie
mnóstwo jest rzeczy, którymi się interesuję, tylko żeby czasu
na nie było więcej…
M: Owszem i na myśleniu się nie skończyło. Piszę teksty po
polsku i po angielsku, do których muzykę komponuje mój ojczym i w ten sposób od lat powstają nasze wspólne utwory .
Czym pragniesz się zająć po ukończeniu szkoły?
Grasz na jakimś instrumencie lub masz zamiar posiąść
taką umiejętność?
Dziękuję za rozmowę.
M: Muzyką, muzyką i tylko muzyką!
M: Uczyłam się grać na fortepianie w szkole muzycznej,
ale po odejściu z niej straciłam kontakt z tym instrumentem
i bardziej skupiam się na wokalu.
7
ALCEST – SOUVENIRS D’UN AUTRE MONDE
Długo się zastanawiałem, jak ubrać w słowa piękno muzyki zawartej na tej płycie. Mimo
że projekt ten znam od dawna, dopiero teraz, po dokładnej eksploracji, szczególnie tego
debiutanckiego wydawnictwa, zagłębieniu się w każdy kolejny utwór, w pełni doceniam
kunszt artystyczny, jaki reprezentuje swoją osobą Stéphane Paut, znany również jako Neige
(fr. śnieg). Założył on Alcest w 2000 roku jako swój solowy projekt.
Muzyka, którą sprezentował słuchaczom tym albumem, jest w całości jego dokonaniem.
Połączenie zimnego, szorstkiego black metalu z nastrojowym, post-rockiem wyszło wręcz
perfekcyjnie. Ciężkie, surowe riffy heavy metalowe oraz rytmizująca perkusja współgrają
wraz z subtelnymi partiami gitary akustycznej oraz budującymi napięcie klawiszami. W
licznych wyciszeniach ta właśnie gitara akustyczna odpowiada za wygrywanie nowych
tematów muzycznych, nadając całości utworu wspaniałego kolorytu. Niezwykły klimat tej płyty objawia się nie tylko w partiach
instrumentalnych, delikatnym, francuskim wokalu, lecz także w dźwiękach z „zewnątrz”, tj. w śmiechu bawiących się dzieci, szumie
morskich fal. Te odgłosy pełnią bardzo istotną rolę w połączeniu z melancholijną muzyką. Są one dla mnie odzwierciedleniem
tytułu tego albumu. „Wspomnienia z innego świata” to wyraz tęsknoty za beztroskim, lepszym życiem, wolnym od wszelkiego
zła i cierpienia. Absolutnym fenomenem pozostaje dla mnie utwór zamykający całość, zatytułowany „Tir Nan Og”. Ilekroć usłyszę
tę przecudowną balladę o baśniowym charakterze, od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Zatrważająco piękny motyw
grany przez uzupełniające się gitary akustyczne, wybijające rytm bębny, szumiące grzechotki sprawiają, że można choć na chwilę
zapomnieć o rzeczywistości i utonąć w morzu wspaniałych dźwięków. Szczerze polecam wszystkim melomanom. Posłuchajcie,
bo naprawdę warto.
T. I.
63 dni chwały
13 września 2013r na ekrany kin wszedł nowy film reżyserii Ireneusza Dobrowolskiego zatytułowany „63 dni chwały”. Film trwa 95 minut, które mijają jak jedna sekunda
gdyż film ten porywa całkowicie oglądającego przy okazji odrywając go od rzeczywistości. Opowiada o losach powstańców ostatnimi siły broniących jeszcze Warszawy zza
okopów, jest tam bardzo rzeczywiście ukazane ich Zycie podczas bombardowania stolicy, film ukazuje również z jaką zawziętością oraz bojowym duchem walki ci niewiele
starsi od nas ludzie bronili Państwa przede wszystkim jaką ogromną niezłomnością się
wykazywali. Z drugiej strony widzimy jednak jak ogromne tragedie spotkały tamtych
ludzi, a szczególnie tych którzy przez tyle dni byli schronieni w piwnicach mając świadomoc, że ta chwila może być już ich ostatnią. Widzimy również autentyczne sceny
z powstania co dodaje ogromnego charakteru filmowi i dodatkowo porusza. Rzeczą
najwspanialsza tam jest muzyka idealnie dobrana do czasów bowiem SA to prawdziwe
piosenki wymyślone przez powstańców w 1944. które śpiewali aby w jaki kolwiek sposób się pocieszyć, siebie i swoich bliskich. Co najdziwniejsze w filmie tym nie ma fabuły
są jakby 2 światy, które ukazują powstanie warszawskie, oraz świat współczesny, problemy współczesnych ludzi ich stosunek do historii. Odniosłam wrażenie ,że film ten
porównuje patriotyzm współczesne oraz dawniej i pokazuje nam jak diametralnie się
on rózni się. Pokazuje również jak duże w przeciągu tych 74 lat nastapiły zmiany w społeczeństwe. Film bardzo porusza widza
gdyż zawiera on momenty w których trudno powstrzymac się od łez albo chociaż wzruszenia. Zachęcam wszystkich do pójścia
do kina, nie jest to kolejny seans o robotach czy super mocach. Jest to pełen wartości film, który jako jedyny potrafi zainteresować każdego widza bez względu na poziom jego zainteresowania czasami wojennymi.
Aleksandra Trybuła
8
Opowiadania
Epilog - Rozpad Królestwa
Na kontynencie Północnym istniały wielkie i silne królestwa.
Jednym z nich był Melinor - królestwo ładu i spokoju, potęga
militarna i gospodarcza. Melinor był szanowany do tego
stopnia, że inne królestwa walczyły o przychylność jego
władcy. Ówczesny król, Król Sterwis Wspaniały, był najbardziej
sprawiedliwym królem w historii Melinoru. Jednocześnie
odznaczał się on mądrością polityczną oraz doskonałymi
umiejętnościami dowódczymi. Król Sterwis miał trzech synów
i córkę.
Cane, najstarszy z rodzeństwa, był łagodnym, lecz
stanowczym człowiekiem. Dobrze zbudowany, wysoki i silny.
Nie nosił się jak inni dworzanie. Był bardzo skromny i stale się
uczył. Cane studiował ekonomię, historię i taktykę wojenną.
Przez swoje studia odciął się od reszty rodzeństwa, lecz nadal,
od czasu do czasu, rozmawiał ze swoim młodszym bratem
oraz swoim najlepszym przyjacielem – Arthurem.
Arthur, wysoki postawny mężczyzna, posiadał budowę
atlety. Codziennie ćwiczył szermierkę i wytrzymałość, by w
odpowiednim momencie być zawsze gotowym. Był bardzo
impulsywny, co czyniło go niezwykle podatnym na zaczepki
innych chłopców i mężczyzn w jego wieku. Przez jego
zachowanie mogła ucierpieć reputacja rodziny królewskiej,
do czego nie chciał dopuścić, więc często przedkładał swoje
własne żądze nad dobro królestwa. Był bardzo bystry, jak
na standardy młodych chłopców w królestwie. Wiedział, co
może osiągnąć, a co nie. Mógł zrobić praktycznie wszystko,
co mogłoby spowodować to, że ojciec byłby z niego dumny.
Ale nie potrafił jednej rzeczy - nie umiał się opanować, jeśli
widział, że dzieje się krzywda komuś z niższej klasy społecznej,
a szczególnie był bardzo wybuchowy, gdy chodziło o kobiety.
Nie mógł puścić płazem krzywd wyrządzonych kobietom, nie
ważne z jakiego stanu. Zabijałby wszystkich nieprawych ludzi,
gdyby nie jego siostra bliźniaczka, Yvon.
Yvon była nie tylko siostrą Arthura, była także jego
ideałem, osobą, którą Arthur chciał się stać. Dla niego była
najważniejszą osobą. Yvon - skromna, nieduża kobieta, to jedna
z najpiękniejszych dam dworu Melinoru. Była osobą, która nie
tolerowała przemocy. Trzymając się z bratem, nauczyła się
mieć cierpliwość do ludzi, gdyż Arthur często się denerwował.
Yvon zawsze stała obok niego, uspokajając go, ale też sama
rozumiała, że nie zawsze jest w stanie odwieść brata od chęci
zaspokojenia żądzy zemsty na ludziach plamiących honor
Arthura. Lecz gdy plamiony był honor Yvon lub innej kobiety,
ta nawet nie próbowała powstrzymywać brata od bijatyki.
Wiedziała, że on ma takie, a nie inne zasady. Yvon miała
ogromny talent dyplomatyczny. Była spokojna, dobroduszna
i bardzo mądra. Robiła wszystko, by ludziom żyjącym w
królestwie było dobrze. Wszyscy poddani, pamiętający zmarłą
królową, widzieli w Yvon jej matkę.
Ostatnim najmłodszym synem Króla Sterwisa był Lonan,
młodzieniec niski i bardzo silny. Odznaczał się ogromnym
okrucieństwem. Gdy był małym chłopcem, jego ulubionym
zajęciem było oglądanie tortur oraz męczenie służby. Był
on uosobieniem diabła w ludzkiej skórze. Już, gdy miał
piętnaście lat, dokonywał swoich pierwszych egzekucji. Bez
najmniejszych skrupułów mordował, rabował i gwałcił, gdy
dochodziło do wojen prowadzonych przez Melinor i państwa
ościenne. Jego zachowanie martwiło nie tylko rodzeństwo,
ale także jego rodziców i społeczeństwo. Jedynym celem i
osobistą ambicją Lonana było zajęcie, jak mu się wydawało,
należnego mu tronu władcy Melinoru.
Całe społeczeństwo było dumne z rodziny królewskiej i
bez wahania poszłoby za królem i jego dziećmi, zostawiając
wszystko, jeśli taka byłaby wola ich władców. Jednak dni
pokoju i dostatku miały się niedługo zakończyć, gdyż król
zaczął chorować, a jedno z książąt zaczęło planowanie
obalenia króla.
Pewnego dnia schorowany król posłał po swoje dzieci.
- Dzieci… Jestem już stary i słaby… – powiedział król. – I
choć mój koniec już bliski, nie chcę, byście po moim odejściu,
nawzajem się pozabijali w walkach o tron. – Troje z rodzeństwa
zrozumiało króla, ale Lonan już zaczął podejrzewać plany ojca.
- Czyżby on chciał…? – nie dokończył swej myśli Lonan, gdyż
król kontynuował wypowiedź.
- Dlatego też, zdecydowałem, że Królestwo Melinoru
zostanie pomiędzy was podzielone.
- Czyś ty oszalał ojcze?! – wydarł się Lonan
Wszyscy byli w szoku.
- Lonan, zamknij się! – odezwał się pierwszy Cane – Taka jest
ostatnia wola naszego ojca i musimy to uszanować.
- Ależ to jakiś absurd!!! – dalej spierał się Lonan. – Nasz
ojciec ogłupiał na starość i chce zniszczyć potęgę, którą
budował przez całe swoje nędzne życie!!!
- Jeszcze jedno słowo, a gorzko tego pożałujesz bracie… syknął przez zęby już czerwony z wściekłości Arthur.
- Dzieci proszę… jeszcze nie umarłem, a wy już walczycie…
- Przepraszamy ojcze… - odpowiedzieli chórem Arthur i
Cane.
- Ech… Arthur i Cane, wy zawsze trzymaliście się razem,
nieprawdaż? - zapytał król swoich dwóch synów. Cane
popatrzył z delikatnym uśmiechem na twarzy na swojego
umierającego ojca, zaś Arthur przytaknął i uśmiechnął się do
brata i ojca , ale nie zdołał ukryć bólu, jaki przeszywał jego
serce.
- Ojcze nie odchodź!!! Jeszcze z nami zostań… – rozpłakała
się Yvon. – Nie damy sobie bez ciebie rady!!!
- Och… słodka Yvon. Nawet nie wiesz, jak bardzo
przypominasz mi waszą matkę. Szkoda, że jej tu nie ma.
Będziesz wspaniałą królową. Wszyscy będziecie wspaniałymi
władcami. Wierzę w to. Wierzę w Was… - po tych słowach
Sterwis wyzionął ducha.
Długo potem Arthur i Yvon klęczeli przy łożu ojca. Arthur
próbował jakoś pocieszyć siostrę, Cane zaszył się w swoich
księgach, próbując, choć na chwilę zapomnieć o wielkiej
stracie. Lonan zaś nie przejął się śmiercią ojca i już rozpoczął
plany podboju reszty królestwa, by mieć całe państwo na
własność.
Następnego dnia odbyła się ceremonia pochówku Króla
Sterwisa. Przyjechali monarchowie wielu sąsiednich krain.
Nawte sam Cesarz Ardonii – Cesarz Kilion Zdobywca .
9
Wszyscy ubolewali nad śmiercią tak wspaniałego władcy.
Monarchowie obiecali, że wesprą rodzeństwo w ich
pierwszych latach panowania. Arthur i Yvon nadal nie
mogli się pogodzić ze stratą ojca, Cane nie miał już czasu na
żałobę. Jako najstarszy z rodzeństwa dostał w spadku region
północny królestwa wraz ze starą stolicą – Miastem Melinor
i musiał zająć się sprawami swoich terytoriów, zaś Lonan
potajemnie już opracowywał spisek przeciwko swojemu
rodzeństwu. Parę dni później rodzeństwo pożegnało się i
rozjechało się do wyznaczonych sobie dzielnic. Cane został
w stolicy – w mieście Melinor, Arthur ruszył na równiny
do miasta Randuin, by objąć władzę w północnej części
dawnego królestwa, Yvon pojechała w góry Eidis i do miasta
o tej samej nazwie, by zapanować na południu, a Lonan udał
się na zachodnią wyżynę do miasta Mescova. Nie wiedział
jednak, że jego błędy i głupstwa z dawnych lat, staną się
przyczyną największych przeszkód w osiągnięciu celu.
Rafał Workiewicz
Mała sala z białymi ścianami, pełna stołków i gablot. Przy
oknie w klatce siedzi kanarek. Patrzy z tęsknotą na drzewa i lekko macha skrzydłami, jakby podrywał się do lotu.
Unosi zaaferowany łebek, przez chwilę wyglądając jakby
mógł rozgiąć pręty, przeniknąć szybę. Wtedy ktoś zaciąga
zasłony, a on znów chowa dziób w pióra. Znowu jest tylko
ptakiem, któremu podcięto skrzydła.
Niedaleko coś cicho ćwierka. W zakrytych lateksem dłoniach rusza się mała, złota główka. Zaraz przestaje. Łzy nie
spływają z oczu kanarka. Tylko przycupnął i śledzi wzrokiem
jak nie kształtowane w pełni ciałko znika w pojemniku na
odpady. Kolejny złocisty odpad, który spłodził.
Kiedy naukowiec zawraca i jego twarz pojawia się za prętami, ptak ćwierka pytająco. Chyba chciałby zrozumieć.
- No stary, tym razem musisz się postarać - dźwięki wychodzą
spod białej maseczki – bo diabli wezmą nasze dofinansowanie.
Po tych słowach wpuszcza do klatki kanareczkę. Po wszystkim kanarek raz jeszcze zostaje sam. Zerka ku oknu, ale
widzi tylko światło prześwitujące przez zasłony. Kiedy nie
pozostaje mu nic innego, zaczyna śpiewać. Melodia pali
rozpaczą. Tuż przed porą karmienia przysyłają następnych.
Dziewczynka podjeżdża na wózku do klatki. Gdy wsuwa palec przez pręty, ptak posłusznie opiera o niego łebek. „Zabierz mnie stąd” – zdaje się prosić. Ale dziewczynka cofa
rękę, wstaje o własnych siłach i odchodzi. Kanarek słyszy
jeszcze płacz jej rodziców dochodzący z korytarza. Zwiesza
wówczas głowę, patrząc bezmyślnie na pojemnik na odpady.
Cud, powiesz. Zbawienie dla świata, powiesz. Zło konieczne, powiesz.
Mała sala z białymi ścianami, pełna stołków i gablot. Przy
oknie w celi siedzi człowiek. Patrzy z tęsknotą na drzewa
i lekko porusza stopami, jakby zrywał się do biegu. Unosi
zaaferowany głowę, jakby mógł rozgiąć pręty, przeniknąć
szybę. Wtedy ktoś zaciąga zasłony, a on znów się garbi.
Znowu jest tylko człowiekiem, któremu założono kajdany.
10
Niedaleko coś cicho gaworzy. W zakrytych lateksem
dłoniach rusza się mała, łysa główka. Zaraz przestaje. Łzy
spływają z oczu mężczyzny. Na zmianę szlocha i modli się
w kącie, skąd śledzi wzrokiem jak nieukształtowane w pełni ciałko znika w pojemniku na odpady. Kolejny gaworzący
odpad, który spłodził.
Kiedy naukowiec zawraca i staje przed drzwiami celi,
mężczyzna krzyczy.
„Dlaczego?” Rozumie, ale i tak będzie pytał.
– No stary, tym razem musisz się postarać –mówi naukowiec spod białej maseczki – bo diabli wezmą nasze dofinansowanie.
Po tych słowach wpuszcza do celi kobietę.
Po wszystkim mężczyzna raz jeszcze zostaje sam. Zerka
ku oknu, ale widzi tylko światło prześwitujące przez zasłony. Kiedy nie pozostaje mu nic innego, zaczyna śpiewać.
Głos pali rozpaczą. Tuż przed porą posiłku, przysyłają następnych.
Dziewczynka podjeżdża na wózku do celi. Gdy wsuwa
dłoń przez pręty człowiek posłusznie opiera o nią twarz.
– Zabierz mnie stąd –prosi. Ale dziewczynka cofa rękę,
wstaje o własnych siłach i odchodzi. Mężczyzna słyszy jeszcze płacz jej rodziców dochodzący z korytarza. Zwiesza
wówczas głowę, patrząc bezmyślnie na pojemnik na odpady.
Ludobójstwo, powiesz. Łamanie praw człowieka, powiesz. Czyste zło, powiesz.
Ty próżna maszyno bez serca.
Kalina Ciostek
Co za nami:
• wakacje,
• ot rzęsiny klas pier wszych,
• Dzień Chłopaka,
• Dzień Nauczyciela,
• uroczystość z okazji 65-lecia LO 8 .
Co przed nami:
• Halloween,
• Narodowe Święto Niepodl egło ś ci.
Listopadowe święta:
• Dzień S t udenta (17.11),
• Święto Wina (21.11),
• Światow y Dzień
Pluszowego Misia (25.11),
• A ndrzejk i (30.11).
Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn
Polska - Dania 2013
W dniach 21.09 – 29.09.2013 mieliśmy przyjemność oglądania zmagań siatkarzy na Mistrzostwach Europy, które odbywały
się na terenie naszego kraju oraz Danii. Polacy wylosowali grupę z Turcją, Francją oraz Słowacją. Z tymi pierwszymi nie mieli
za dużo kłopotów, a mecz skończył się w czterech setach, z pozytywnym wynikiem dla naszej drużyny. Z Francją było natomiast odwrotnie, ponieważ nasi siatkarze nie wytrzymali presji i przegrali po zaciętym spotkaniu 3:1. Ostatnim przeciwnikiem
w grupie Polaków, byli Słowacy. Po meczu z Francją nasi siatkarze dostali zimny prysznic i wygrali ze Słowacją 3:1, co dało nam
drugie miejsce w grupie i nie zapewniło pewnego udziału w ćwierćfinale, ale w barażach przeciwko reprezentacji Bułgarii.
Polska drużyna przystąpiła do tego meczu ze szczególną ostrożnością, ponieważ każdy mecz przeciwko Bułgarom były bardzo
wyrównany i emocjonujący. Spotkanie zaczęło się bardzo dobrze dla Polaków, ponieważ prowadzili w setach już 2:0 i wystarczyło wygrać następnego i cieszyć się z ćwierćfinałów, ale niestety tak nie było. Po przerwie oba zespoły przystąpiły do gry i
nagle coś się stało, bo nasi siatkarze stali na boisku i tylko patrzyli, jak ataki Sokołova wpadają w nasz dziewiąty metr. Przez trzy
następne sety byliśmy bezradni, co prawda mieliśmy kilka piłek meczowych, ale Bułgarzy wszystkie obronili i tak doprowadzili
do tie-breaka, który był bardzo emocjonujący. Myślę, że każdemu, kto oglądał ostatni set, nieraz stanęło serce. Zarówno Polska jak i Bułgaria miały kilka piłek meczowych, jednak to Bułgarzy okazali się o te 2 punkty lepsi i wygrali całe spotkanie 3:2.
Niestety, po tym meczu Polacy musieli się rozstać z turniejem. Bułgaria natomiast łatwo wygrała z Niemcami w ćwierćfinale, ale później uległa Serbii. I tak dochodzimy do meczy o medale...
Pierwszy półfinał zaczął się meczem Serbii przeciwko Rosji, z którego zwycięsko wyszli Rosjanie i zapewnili sobie udział w finale, a Serbia - mecz o brązowy medal. Drugi półfinał zaczął się 3 godziny później, kiedy to Bułgaria podejmowała Włochy, z czego
ci drudzy wyszli z korzyścią. I tak właśnie utworzyły nam się pary, które walczyły o medale. W meczu o trzecie miejsce zmierzyły
się Bułgaria oraz Serbia. Po pełnym emocji meczu ostatecznie Serbia wygrała 3:0, (dwa ostanie sety były grane na przewagi), w
ten sposób Serbia została brązowym medalistą Mistrzostw Europy w siatkówce mężczyzn. Finał rozegrał się w czterech setach,
z czego Rosja wygrała wystarczające trzy i tak zapewniła sobie Mistrzostwo Europy. Włosi w tym meczu byli bezradni, to Rosja
rozdawała karty i dyktowała grę, pokazując swoją przewagę nad innymi krajami ze starego kontynentu.
Jesień na torze
B. Ilnicka
W ostatnich tygodniach na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych na Partynicach odbyło się kilka bardzo ciekawych gonitw.
26 sierpnia startowały kłusaki francuskie o nagrodę Cheval Francais. Po pięknej walce wygrała Nitisa Josselyn z Dominiką Ostrycharz. Dominika występuje od niedawna i zwycięstwo w tak ważnym wyścigu było dla niej wielkim sukcesem.
11
7 września odbyła się Wielka Partynicka – międzynarodowa gonitwa z płotami. Startowały 4-letnie i starsze konie. Pierwsza
przybiegła piękna klacz Morfina. Dzień później doszło do wspaniałej walki Wynony z Habaną podczas najważniejszej gonitwy
sezonu – Wielkiej Wrocławskiej. Konie pokonywały trudne przeszkody na dystansie 5000 metrów. Nie obyło się bez dramatycznych momentów: na starcie zabrakło Ursana, Santonina i Demon Magic zgubiły jeźdźców, a Age of Luck został zatrzymany przez
sędziów. Sensacyjnie zwyciężyła reprezentantka Partynic – gniada klacz Habana.
20 października po raz pierwszy, oprócz koni z Polski i Czech, wystartowały konie z Niemiec w gonitwie o Nagrodę Konstelacji.
Pewnie wygrała niemiecka klacz Thunderstruck. Nagrodę za zwycięstwo wręczał obecny na torze Bogusław Linda.
Jesienne wyścigi koni na Partynicach odwiedziło bardzo wielu Wrocławian. Można było robić zakłady, czasem coś wygrać, częściej przegrać. Można było zjeść ciepłe naleśniki lub gofry, a po powrocie do domu obejrzeć w Internecie jeszcze raz wszystkie
gonitwy ( www.torpartynice.pl ).
27 października na Partynicach konie pobiegną po raz ostatni w tym sezonie. Na kolejne emocje trzeba będzie czekać aż do
wiosny.
gościnnie – Karol Fuławka (7 lat) SP 34 we Wrocławiu
Tajemniczy Trójkąt Bermudzki
Trójkąt Bermudzki mieści się między wierzchołkami Puerto
Rico – jednej z wysp bermudzkich, a południowym krańcem
Florydy. W tym miejscu doszło do wielu katastrof statków
i samolotów.
Według niektórych teorii, przyczyny są zupełnie naturalne
i związane z wybuchami metanu, który powoduje
zakłócenia w pracy samolotów i statków. Istnieje również
inna hipoteza, dużo bardziej zadziwiająca… Pod wodą w
okolicach Trójkąta Bermudzkiego mają znajdować się dwie
kryształowe piramidy o nadnaturalnych właściwościach.
Krzysztof Kolumb w swoich dziennikach opisuje bliskie
spotkanie
z
niewyjaśnionymi
zjawiskami
Trójkąta.
W XV wieku, zmierzając do wybrzeża Ameryki, w swoim
dzienniku pokładowym odnotował tajemnicze zjawisko,
tj. ogromnych rozmiarów kule ognia przelatujące po niebie,
które znikały pod powierzchnią wody.
Jednakże legenda Trójkąta na dobre utkwiła w powszechnej świadomości wraz z katastrofą „lotu nr 19”. W 1945 roku eskadra
bombowców wyruszyła na lot ćwiczeniowy po Atlantyku. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała się wydarzyć... Załoga
zagubiła się na obszarze Trójkąta, prawdopodobnie rozbiła się o wody Atlantyku z powodu braku paliwa.
A to jeszcze nie koniec tragedii… Jeden z samolotów ratowniczych eksplodował, trafiony piorunem. Zaginionych żołnierzy
szukano przez najbliższe tygodnie. Bezskutecznie. Wraków nigdy nie odnaleziono.
Charles Berlitz w swojej książce pt. Trójkąt Bermudzki (Nowy Jork 1975) wspomina, jakoby jeden z radioamatorów usłyszał
meldunek (czy też rozkaz) następującej treści: (czas nie znany) DOWÓDCA ESKADRY CHARLES TAYLOR: ...nie podążaj za mną...
wyglądają, jak gdyby przybyli z przestrzeni kosmicznej...
W 1972r. podczas lotu samolotu pasażerskiego nad obszarem Trójkąta maszyna zniknęła z radarów,
jednak niespodziewanie samolot wylądował na lotnisku w Miami. Niektórzy pasażerowie wspominali
o ognistych kulach latających w powietrzu oraz o samolocie, który „rozbłysł” podobnym światłem.
Od 1945 do 1975 roku, na liście zaginionych znalazło się 37 samolotów, jeden balon i 38 statków różnych typów i wielkości oraz
atomowa łódź podwodna.
Historia Trójkąta Bermudzkiego odnotowała i takie przypadki, w których wielu lotnikom i marynarzom udało się wrócić
z tego miejsca. Większość mówi o białych albo jasnozielonych oparach mgły, słupach świecących chmur, w obrębie których
przestawała działać cała pokładowa elektronika, a czasami także silniki. Ludzie tracili zmysł orientacji i skarżyli się na zawroty
głowy, a niektórzy czuli przez chwilę stan nieważkości.
Jakub Jaskóła
12
Jesienna dieta
Jesień, pomimo wielu swoich uroków, to, niestety, czas przeziębień. Dlatego warto w okresie jej trwania zadbać o właściwą
dietę, która wzmocni naszą odporność. Powinny się w niej znaleźć produkty bogate w białka, witaminy, składniki mineralne
(cynk, żelazo, magnez, selen) oraz błonnik.
Białko znajdziemy w mięsie drobiowym, rybach, serach oraz jajach. Warzywa i owoce, natomiast, to źródło witamin i
składników mineralnych.
Na zwiększenie naszej odporności duży wpływ ma witamina C, która łagodzi przebieg infekcji, jak również wzmacnia
ściany naczyń krwionośnych. Znajduje się ona w owocach (głównie w cytrusach), a także warzywach, tj. papryce, szpinaku,
pomidorach, brokułach czy kalafiorze. Oprócz wcześniej wymienionych funkcji, witamina C zwiększa także przyswajanie żelaza,
którego niedobór może prowadzić do anemii. Główne źródło tego składnika to niektóre produkty zwierzęce, np. mięso (głównie
czerwone) oraz produkty pochodzenia roślinnego, tj. brokuły czy buraki ćwikłowe.
Bardzo ważnym składnikiem naszej diety jest również magnez występujący najczęściej w orzechach oraz wyrobach
czekoladowych. Łagodzi on stres i korzystnie wpływa na naszą koncentrację.
Nasz układ odpornościowy wzmacniają także przeciwutleniacze, które usuwają toksyny z organizmu. Jest to między innymi
beta-karoten, który korzystnie wpływa na skórę i poprawia wzrok.
Jeśli nasz organizm jest już osłabiony, wzrasta wówczas zapotrzebowanie na cynk, który znajduje się w produktach takich, jak:
chude mięso, ryby czy nasiona roślin strączkowych.
Wszystkie wyżej wymienione produkty to tylko niewielka część z tych, które powinniśmy spożywać, aby nasz organizm był w
pełni zdrowy. Najważniejsze jednak są warzywa i owoce, które powinny być obecne w naszej diecie przez cały rok. Pamiętajmy
o nich, jak i o pozostałych pełnowartościowych produktach, a nasze problemy zdrowotne znikną, dzięki czemu zawsze będziemy
w dobrej formie i nigdy nie zabraknie nam energii.
Patrycja Kolano
Przystaję by spojrzeć światu w oczy
Przesiąknięte okrucieństwem.
Świat w którym nawet truskawki są sztuczne.
Nienawiść sączy się przez palce,
Jak krew z rany ciętej
Zabarwia czerwienią bruki.
Ziemia przesiąknięta chemią.
Kłamstwo połknęło prawdę w całości
Poklepując się po krągłym brzuchu.
Ogień nie parzy,
A lód nie koi ran.
Stąpające twardo dogmaty
Miażdżą wiarę.
Kwiaty
Żyją wiecznie
Bez cienia zapachu.
Chciwość z zazdrością mordują
Szczerą prawdziwość miłości.
Drzewa giną
Zawiść pokonała przyjaźń
W nierównej walce.
Powiew orzeźwienia
Zastąpiony kwaśnym deszczem spalin.
Anorektyczne serca w tłustych portfelach.
Rodzi się technologia.
I tylko jedna łza spływa po policzku,
Bo trzeba biec dalej
w kierunku obranym z góry,
życie albo śmierć.
Ludzie z kolekcją masek w kieszeni,
Oszukują sami siebie w toksycznym świecie.
Bezsilny strach wysysa z nich ostatnie ślady życia.
Czekolada ma woń plastiku.
Zuzanna Fried
13
Bije zegar godziny my wtedy mawiamy:
„jak ten czas szybko mija” – a to my mijamy.
Stanisław Jachowicz
Czas się nie spieszy – to my nie nadążamy.
Lew Tołstoj
Mieć czas – znaczy być ze śmiercią na „ty”.
Frank Thiess
Jest się kochanym z powodu, kocha się pomimo.
Francoise Giroud
Nie zastanawiaj się nad problemem, myśl o rozwiązaniu.
Terry Goodkind
Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic.
ks. Jan Twardowski
Dlaczego nie możemy być szczęśliwi teraz,
przecież jutro możemy już nie żyć.
Tennessee Williams
14