Numer Jesień 2013 - Liceum Ogólnokształcące nr VIII
Transkrypt
Numer Jesień 2013 - Liceum Ogólnokształcące nr VIII
Gazetka szkolna Liceum Ogólnokształącego nr VIII Egzemplarz bezpłatny W NUMERZE RELACJA Z GAMESCOMU WYWIAD Z MAIĄ LASOTĄ O D W I E D Z I N Y P R E Z Y D E N TA TRÓJKĄT BERMUDZKI Kilka słów od redakcji... Witamy serdecznie wszystkich naszych czytelników w nowym roku! Po jak zwykle ciężkich miesiącach pracy wychodzi pierwszy w tym roku szkolnym numer szkolnej gazetki! Nasi redaktorzy, bardzo się starali, żebyście byli zadowoleni z tego numeru i mamy nadzieje ze nam się to udało. Tak jak w zeszłym roku jako redakcja planujemy wydać jeszcze trzy numery: zimowy, wiosenny i letni – zostaje wiec z niecierpliwością czekać na kolejny numery. Z tego numeru dowiedziecie sie czegoś o uczennicy naszej szkoły, która bierze udział w programie The Voice of Poland , będą również sprawozdania z wyjazdów naszych uczniów, spotkania z panem prezydentem czy przebiegu otrzęsin klas pierwszych. W gazetce znajdziecie również recenzję książki, opinie na temat albumu muzycznego , ale również dowiecie się czegoś o tym co dzieje się wokół nas, w szkole i poza nią, co już za nami a na co jeszcze czekamy oraz będziecie mieli okazję pogłębić swoją wiedzę o ciekawostki, które dla was przygotowaliśmy. Dla bardziej ambitnych i żadnych wiedzy czytelników mamy cos o trójkącie bermudzkim czy historii. Tym razem również gorąco zachęcamy do czytania naszej szkolnej mini prasy jak i do współpracy z nami. Im więcej nas będzie tym weselej! Wszystkim, którzy postanowili przejrzeć te oto wyniki naszej pracy serdecznie dziękujemy. Jak wiecie sprawiacie nam tym ogromną przyjemność, bo to wszystko przecież dla Was. Mamy nadzieję, że nas nie opuścicie. Do zobaczenie w następnym numerze, w którym będziecie mogli zapoznać się z wywiadem z nowa przewodniczącą ! :) W numerze: Nic nas nie powstrzymało!.............................................2 Odwiedza nie tylko Dalajlamę........................................3 Gamescom, czyli mój spacer po Kolonii.........................4 Otrzęsiny klas pierwszych..............................................6 Maia Lasota w „The Voice of Poland”.............................7 Kulturalnie......................................................................8 Jesienna dieta..............................................................12 Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn.................11 Jesień na torze.............................................................11 Tajemniczy trójkąt bermudzki......................................12 Jesienna dieta..............................................................13 Nic nas nie powstrzymało! 14 czerwca 2013 roku około godziny 8.00 spod LO Nr VIII wyruszyły dwa autokary z zasłużonymi uczniami naszej szkoły i zawiozły ich do Sobótki. W tej wycieczce wzięli udział uczniowie klasy 2b, którzy wygrali Ligę Klas (zdobywając 1107 pkt. ) w roku szkolnym 2012/2013 oraz uczniowie, którzy zasłużyli w minionym roku szkolnym na nagrodę – sportowcy, zwycięzcy konkursów, uczniowie działający w samorządzie, gazetce szkolnej czy wolontariacie. Nasza dość spora grupa podzieliła się na dwie części i każda z nich zdobywała górę od innej strony. Wejście na sam szczyt nie dla każdego było łatwe, ale ostatecznie wszyscy dali radę! Na szczycie mieliśmy chwilę przerwy, kiedy to był czas na przekąszenie czegoś pysznego czy krótki spacer i obserwowanie widoków, które, co prawda nie były najpiękniejsze w połączeniu z wiatrem i nieco chłodną pogodą, ale to nas nie zniechęciło. Zebraliśmy się do zejścia jeszcze inną trasą niż przy wchodzeniu, lecz tym razem uczestnicy wycieczki oraz prowadzące wszystkich uczennice klas 2 wybrały trasę przez największe z możliwych błot. Po wielu upadkach i z brudnymi pupami dotarliśmy na dół i dojechaliśmy do Zajazdu pod Potokiem w Będkowicach, gdzie pogoda zmieniła się na lepszą. Mieliśmy tam wielką ucztę składającą się z grillowanych przysmaków oraz sałatek. Po wizycie w zajeździe wróciliśmy do Wrocławia. Cała wycieczka bardzo się udała i miejmy nadzieję, że tegoroczna będzie jeszcze lepsza. Zaproszenie do współpracy Tkwi w tobie dusz artysty? Piszesz wiersze, opowiadania? Chcesz pokazać się z innej strony? Spróbować swoich sił w pisaniu artykułów? Bardzo dobrze trafiłeś! To właśnie miejsce dla ciebie, to okazja, która może się już nie powtórzyć! Redakcja szkolnej gazetki serdecznie zaprasza do stałej współpracy jak i do jednorazowego zaprezentowania swojej twórczości. Wszystkich chętnych zapraszamy do Pani profesor J. Fuławki. :) 2 Z.F. Redaktor naczelna Paulina Findlik Zespół redakcyjny Monika Lato Patrycja Kolano Karolina Kachaniak Robert Pieniuta Rafał Workiewicz Jakub Jaskóła Kamila Radomska Aleksandra Trybuła Julek Kasperski Paulina Wachnik Basia Ilnicka Korekta P. Iwona Moździerska DTP Jakub Łukasiewicz Opiekun gazetki P. Joanna Fuławka Odwiedza nie tylko Dalajlamę Dnia 16 września 2013 roku naszą szkołę odwiedził Prezydent Wrocławia Pan Rafał Dutkiewicz. Spotkanie z prezydentem odbyło się w pokoju nauczycielskim, a uczestniczyli w nim wybrani przedstawiciele z grona pedagogicznego oraz uczniowie – przedstawiciele wszystkich klas. Pan Rafał Dutkiewicz podczas godziny, którą nam poświęcił, odpowiedział na wszystkie nurtujące nas pytania oraz poruszył sprawę budowy sali gimnastycznej oraz, co najważniejsze, na samym początku przeprosił za swoją nieobecność na inauguracji nowego roku szkolnego, wyjaśniając powód tej nieobecności. Prezydent mówił, jak bardzo podobało mu się w Dharamshala (Indie), gdzie mieści się siedziba Tybetańskiego Rządu na Uchodźstwie. Podczas tego wyjazdu nasz prezydent namawiał Dalajlamę na kolejne odwiedziny we Wrocławiu w 2016 roku. Niestety, Pan Dudkiewicz w drodze powrotnej rozchorował się i stracił głos, wiedział, że po południu czeka go ważne spotkanie i dlatego nie przyjechał do nas na rozpoczęcie roku. stanie dokładne poinformowana w tej sprawie. Męska cześć uczniów dopytywała się o wszystko, co związane z losami WKSu. Prezydent zaspokoił ich ciekawość udzielając wyczerpujących informacji. Najczęstszym tematem pytań była jednak komunikacja miejska, która, jak uznali uczniowie, jest nieco brudna (po wypowiedzeniu tych słów nieco oburzony Prezydent Dudkiewicz zaproponował zorganizowanie dla pytającego wycieczki, w czasie której zobaczy, jak czyszczone i myte są tramwaje czy autobusy i spyta u źródła, dlaczego zaistniała owa sytuacja). Pytania dotyczyły tez konkretnych linii oraz możliwości zorganizowania linii miejskich do pobliskich miejscowości oraz zwiększenie liczby tramwajów na niektórych trasach. Poruszony został również temat ustawy „śmieciowej”, której realizacja nie spełnia oczekiwań mieszkańców. W trakcie spotkania podniesiono także temat zagospodarowania „dziury” znajdującej się przed stadionem na Maślicach. Opisane spotkanie wywarło na większości uczestników pozytywne wrażenia, ich ciekawość została zaspokojona i mieli oni również okazję osobistego dialogu z prezydentem, z czego byli zadowoleni. Miejmy nadzieję, że to nie ostatnie z takich spotkań. Z.F. Podczas spotkania zostały również poruszone sprawy takie, jak ocieplenie budynku naszej szkoły oraz, wspomniana już, budowa sali gimnastycznej, która - jak mówi prezydent - zależy od tego, czy Wrocław przysłowiowo zostanie zmuszony do przeznaczenia pieniędzy na szkoły podstawowe. Za dwa miesiące wszystko się rozstrzygnie i, zgodnie z obietnicą, Pani Dyrektor zo- 3 Gamescom, czyli mój spacer po Kolonii Nieprzebrany tłum ludzi w siedmiu ogromnych halach wystawowych, ciągnące się przez setki metrów kolejki do wejścia, a nawet ciągle zajęte toalety nie zniechęciły tysięcy fanów gier wideo do uczestnictwa w dorocznych targach GEMESCOM, które odbyły się 21-25 sierpnia br. GAMESCOM to impreza cykliczna, odbywająca się od 2009 roku, zawsze pod koniec wakacji (II połowa sierpnia) w Kolonii (Niemcy) w Koelnmesse (ogromnym, wystawowym kompleksie hal). Targi poświęcone są szeroko pojętej „rozrywce elektronicznej” i wraz z upowszechnianiem dostępności tego sprzętu, ich każda nowa odsłona przyciąga coraz więcej spragnionych nowinek fanów. Dane liczbowe nie kłamią. Rokrocznie coraz więcej osób z najdalszych państw nie tylko Europy, ale i świata (w tym roku z 88 państw!) z niecierpliwością wyczekuje możliwości zatracenia się w świecie podzespołów, komponentów i gier wideo. W tym roku – według oficjalnych statystyk – w targach uczestniczyło ponad 340.000 osób (ilość zer jest prawidłowa). Będąc (jak wielu moich rówieśników) miłośnikiem wszystkiego, co związane jest z dobrą rozrywką wykorzystującą komputery i konsole, postanowiłem wziąć udział w pielgrzymce do europejskiej Mekki czcicieli dobrego monitora i sprawnego pada w dłoni. Krok pierwszy, czyli logistyka… Przed organizatorami wyzwań było wiele. Wybierając się po raz pierwszy na taką imprezę, a nie mając zbliżonych doświadczeń, zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie mnóstwo niewiadomych i jeszcze więcej niespodzianek. Pytania kłębiły się w głowie: czy nasi zachodni sąsiedzi podołają organizacji imprezy?, czy rzeczywiście będzie więcej ludzi niż w latach poprzednich?, czy wśród tłumu amatorów gier będzie można zobaczyć cokolwiek, dowiedzieć się czegokolwiek, a nawet może spróbować zagrać w cokolwiek? i przede wszystkim – jak ja się w tym wszystkim odnajdę…? Te i inne wątpliwości dręczyły mnie już na wiele miesięcy przed samym wyjazdem, jak i podczas właściwej drogi do zachodniej części Niemiec. Realnie rzecz ujmując, do Kolonii można udać się na dwa sposoby: drogą lądową lub powietrzną. Lot samolotem ma swoją niewątpliwą zaletę, jaką jest stosunkowo krótki czas podróży. Jednak wybierając ten i inne środki transportu publicznego skazujemy się na miejscu na kolejne uzależnienie od lokalnej komunikacji. Wybierając opcję dojazdu własnym samochodem (z Wrocławia czas podróży to około 8 godzin) możemy, będąc już na miejscu, przemieszczać się 4 w sposób dowolny. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że zarówno komunikacja miejska, jak i infrastruktura parkingowa w rejonie targów przygotowane były wyśmienicie. Pamiętać również należy, że rezerwacja biletów samolotowych tuż przed terminem targów może okazać się niezbyt tanim rozwiązaniem. Podobnie jest z noclegami. Dla mniej wymagających amatorów computer entertainment miasto przygotowało sieć hosteli i schronisk młodzieżowych w przystępnych cenach, ale ulokowanych w odległych od targów miejscach. Wybór miejsc noclegowych z lokalnej bazy hotelowej zmniejszał się z każdym zbliżającym się do terminu targów tygodniem, razem ze wzrostem ceny za wolne jeszcze pokoje. Dość powiedzieć, że czekając niemal do końca z rezerwacją miejsca, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu stu kilkudziesięciu euro za pokój bez specjalnych udogodnień.Jednakczypielgrzym,któryrazwrokumożewziąćudział w kultowym wydarzeniu, będzie liczył się z każdym miedziakiem? Krok drugi, czyli dobrowolnie na niemiecką ziemię... Kolonia zachwyciła mnie połączeniem zabudowy pełnej współczesnych, futurystycznych czasami budynków i klasycznych, majestatycznych zabytków sakralnych takich, jak XIII-wieczna Katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny – najstarsza i druga pod względem wysokości świątynia katolicka w Europie. W Kolonii znajduje się także największe skupisko browarów na świecie (w liczbie 24), oferujących piwa pyszne i całkiem przeciętne, których można próbować do woli w każdym miejscu miasta, w licznych barach i restauracjach. Gdy ma się lat siedemnaście trzeba zadowolić się piwem bezalkoholowym… (tej wersji będę się trzymał, choć nie wiem, jaki ma smak). Jednak w prawdziwy wir wrażeń zacząłem wpadać, zbliżając się do miejsca targów – Koelnmesse. Widoczne z daleka potężne hale wystawowe z każdym krokiem rosły w oczach, by w końcu przedstawić się, stojącemu u bram, w całej okazałości i wzbudzić dreszczyk emocji wywołany wyobrażeniem skali rozrywki ukrytej w ich wnętrzach. Ekscytacja wywołana poczuciem zbliżającej się duchowej uczty dla miłośnika dobrej rozrywki z monitorem, przemieszana była z narastającym wraz ze zbliżeniem do miejsca targów niepokojem. Widząc setki, a później tysiące, osób ciągnących w to samo miejsce, narastało we mnie uczucie niepewności i obawy, czy wszyscy ci ludzie aby na pewno zmieszczą się w tych halach?Czy dla mnie też wystarczy miejsca? Nie uspokoił mnie wcale widok niezwykle długich kolejek ciągnących się dziesiątkami, a nawet setkami metrów i przesuwających się w żółwim tempie ludzi… Okazało się później, że widok kolejek na trwałe wpisał się w scenerię imprezy, zdarzało się, że czas oczekiwania do jednego stoiska wynosił nawet półtorej godziny, ale każdy – przy „odrobinie” cierpliwości mógł dostaćsiętam,gdzieplanował.Mniecoprawdawpuszczanozazwyczaj bez konieczności czekania, ale nie wszyscy mieli tyle „szczęścia”. Krok trzeci, czyli co robić, aby nie zginąć w tłumie Jeżeli już o stoiskach mowa, to trzeba zacząć od tego, jak wielkim kompleksem jest Koelnmesse, co pomogą uzmysłowić liczby. Tylko w tym roku na targi przyjechało 635 wystawców z 40 krajów, a wszystko to mieściło się w siedmiu ogromnych, wypełnionych po brzegi halach. Przejście jednej bez zatrzymywania się i – broń Boże! – stania w jakiejś kolejce zajmowało średnio 20-35 min, w zależności od tłumu, przez jaki należało się przebić. System długich i szerokich korytarzy łączących poszczególne hale umożliwiał komunikację pomiędzy poszczególnymi salami wystawowymi, dając możliwość chwili oddechu od tłoku i ścisku panującego wokół stanowisk wystawców. W kompleksie znajdowały się także restauracje z ogródkami na zewnątrz, gdzie można było coś zjeść i nabrać sił przed wejściem do kolejnej hali. Osobiście dzień przed rozpoczęciem zwiedzania przygotowałem listę stoisk, przy których chciałem się zatrzymać następnego dnia, co uważam za jedno z bardziej racjonalnych rozwiązań. Cały urok targów to nie tylko atmosfera związana z licznymi stoiskami i niekończącym się przemierzaniem ich. To szereg czynników stanowiących o magii tego miejsca. Zebrana tu została jedna wielka społeczność, która, mimo swego ogromu, posiada wspólną pasję i to czuje się na każdym kroku. Wzajemna ewentualna pomoc, życzliwość, atmosfera zabawy i święta, a także miłe gesty ze strony nieznajomych sobie ludzi stworzyły niezapomniany klimat, który na długo zapadnie w pamięci każdego z uczestników tych targów. Ja na przykład długo będę pamiętał scenę, kiedy mijając jedno ze stoisk (na którym nie chciałem wcale się zatrzymać) zobaczyłem wychodzącego zeń developera z CD Projekt Red, który podszedł specjalnie do mnie, aby wręczyć mi pamiątkę związaną z tworzoną przez nich grą. Niebagatelną rolę odgrywali również wszędobylscy cosplayerzy. Byli to mniej lub bardziej cudacznie przebrani miłośnicy konkretnych uniwersów, zazwyczaj z przyjemnością pozujący do zdjęć. I tak, przemierzając hale, dało się spotkać Harley Quinn, Jokera, czy z dużą pieczołowitością ucharakteryzowanych żołnierzy. Krok czwarty, czyli walka z czasem… Pierwszego dnia imprezy (po odnalezieniu stosownego wejścia) wpadłem już całkowicie w rytm, który towarzyszył mi przez trzy kolejne dni. Tym rytmem było szaleńcze tempo, które pozwoliło mi zobaczyć wiele przedpremierowych pokazów i zagrać w tytuły, ze względnie odległą datą premiery. W ten sposób u Sony zobaczyłem, m.in.: niezwykłe Beyond: Two Souls, przy którego produkcji udział wzięli Willem Dafoe i Ellen Page; przepięknie wyglądające na nowej konsoli Sony Killzone: Shadow Fall; odbywającą się w całości po niemiecku prezentację Watch Dogs (było warto, bo wykreowany przez developerów świat robił wrażenie). Ubisoft z kolei udostępnił mi do przetestowania dwa ważne tytuły: niespodziewanie dobrze wyglądające Assassin’s Creed 4: Black Flag w wersji na PlayStation 4 (ok. 30 min. fragment z rozgrywki) i Rayman: Legends, który dzięki wprawie i zapałowi damskiej części ekipy zachęcił mnie do późniejszego zakupu (gry, nie dziewczyn). Nie sposób jednak wymienić wszystkiego – przez trzy dni targów godne uwagi były jeszcze, m.in.: zaskakujące po względem sterowania na padzie Diablo III; dające sporo zabawy z bycia prezydentem-supermanem Saint’s Row 4; bodaj najbardziej ze wszystkich tytułów wyczekiwany przeze mnie InFamous: Second Son; intrygujące Destiny od Bungie oraz dwie niezwykle ważne gry zmierzające na XBoxa One (i niestety będące na jego wyłączność): Ryse: Son of Rome traktujące o całkiem widowiskowych walkach gladiatorów i przyciągające uwagę bez pamięci Dead Rising 3 5 (wydaje mi się, że eksterminacja zombie jeszcze nigdy nie była przedstawiona na taką skalę i w taki sposób). Warto dodać, że nie wszystkie gry można było sprawdzić empirycznie – część mogłem jedynie obejrzeć w formie prezentacji prowadzonej przez kogoś z ekipy studia. Jak się nie ma, co się lubi… A trzeba się było naprawdę spieszyć. Prawda jest bowiem taka, że na tego rodzaju targach jedynym ograniczającym czynnikiem jest czas… A właściwie jego brak. Nie sposóbzobaczyćwszystkiego,udaćsięwkażdemiejsce,porozmawiać z większością ciekawych ludzi. Po prostu nie da się.Trzeba więc przez te kilka dni przestawić się na dość intensywny tryb życia, choć plan dnia nie może pozbawiony być również chwili odpoczynku, relaksu… Każdy spacer kiedyś się kończy… Trzeba przyznać, że wraz z upływem dni zauważalnie rosła liczba zwiedzających (zbliżał się weekend). Przełożyło się to negatywnie na komfort wynikający z poruszania się po Koelnmesse, a kolejki i tłumy zwykłych, przemieszczających się ludzi potrafiły zablokować każde, nieco węższe przejście. Należało więc z żalem myśleć o opuszczeniu Kolonii, tym bardziej, że i targi dobiegały końca. Każdemu graczowi bardzo ciężko jest się rozstać z takim miejscem jak targi Gamescom i mnie także nie przyszło to z łatwością… Po tym dzikimpędziezwiązanymzchęciązobaczeniajaknajwięcej,pozostaną jednak zdjęcia, wspomnienia oraz liczne pamiątki… Cały ten czas nie poszedł na marne. Gamescom bowiem to istne święto graczy i wydarzenie, w którym chciałoby się uczestniczyć co roku, a fakt, że w tym roku na targach było 65.000 więcej uczestników niż w roku ubiegłym powoduje, że można się spodziewać, iż kolejne lata, oprócz nowych gier i technologii, przyniosą kolejne rekordy frekwencji… Robert Pieniuta Otrzęsiny klas pierwszych Minął już ponad miesiąc od wakacji, a ciepłe i pogodne dni możemy tylko wspominać. Ten początek nowego roku szkolnego był przede wszystkim czasem powrotu do nauki i żegnaniem wakacji, jednak miał on dużo większe znaczenie dla tegorocznych pierwszoklasistów. Była to bowiem okazja do integracji i przyzwyczajenia się do nowej szkoły. Najważniejszym wydarzeniem dla „pierwszaków” były jednak otrzęsiny, które odbyły się w pierwszy piątek października w Parku Południowym, nie zaś, jak do tej pory, w sali gimnastycznej . Uczniowie klas pierwszych razem z wychowawcami, dyrekcją i organizatorami, czyli klasą 2D spotkali się o godzinie 9.00 w parku, by brać udział w konkurencjach, które miały wyłonić zwycięską klasę. Poszczególne zadania odpowiadały różnym przedmiotom szkolnym, choć nie wymagały szczególnej wiedzy książkowej. Grupy musiały: • odnaleźć na w parku miejsce podane na otrzymanej mapce (geografia), • wziąć udział w grze w bule (wychowanie fizyczne), • przynieść liście pewnych gatunków drzew (biologia), • policzyć, m.in. wejścia do parku, kaczki czy stoliki w restauracji „Agawa” (matematyka), • stworzyć wyklejane dzieło o dowolnej tematyce, z rzeczy znalezionych na łonie natury. Ostatecznie, po podsumowaniu punktów, które jury przyznawało za poszczególne konkurencje, zwyciężyła klasa 10, zaś ostatnie miejsce zajęła klasa 1B. Jednak bez względu na wynik, mamy nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili i integrowali, korzystając też z piątku wolnego od szkoły. CIEKAWOSTKI • Meduza na słońcu wyparuje, ponieważ składa się w 98% z wody. • Śmianie się podczas łaskotek to forma paniki. • W Japonii możesz kupić kwadratowe arbuzy. • Masz większe szanse, że wpadniesz pod auto w drodze po kupon niż na wygranie. • Kobiety w ciągu dnia wypowiadają ok. 20.000 słów. Mężczyzna w tym czasie wypowie jedynie 7.000. • W listopadzie rodzi się najwięcej seryjnych morderców. • 80% ludzi twierdzi, że jest w drodze, kiedy w rzeczywistości nawet nie wyszli z domu. • Słoikami Nutelli wyprodukowanymi w ciągu jednego roku można okrążyć kulę ziemską 14 razy. 6 Miejsca w naszym mieście, które warto odwiedzić: French Connection CH Renoma, ul. Świdnicka 40 Karta pełna francuskich naleśników i nie tylko. Frankie’s ul. Wita Stwosza 57; CH Magnolia Park, ul. Legnicka 58 Świeże, robione na miejscu soki i koktajle. Central Cafe ul. Św. Antoniego 10 Pyszna kawa i duży wybór świeżych bajgli. Sztrass Burger ul. Psie Budy 7/9 Burgery slow food, zdrowe i smaczne. Tralalala Cafe ul. Więzienna 21 Zdecydowanie najlepsze lody w mieście. Muffiniarnia ul. Szewska 27-27a Oprócz muffin i cupcake’ów można wypić shake’a o smaku Oreo. Maia Lasota w “The Voice of Poland” Maia Lasota jest uczennicą ostatniej klasy w naszym LO 8. Mimo licznych obowiązków szkolnych ma jednak bardzo dużo zainteresowań. Jednym z nich jest śpiew, który odgrywa niezwykle ważną rolę w jej życiu. W tym roku zdecydowała się na udział w trzeciej edycji programu telewizyjnego ,, The Voice of Poland”. Od samego początku zdobyła poparcie zarówno ze strony widzów, jak i trenerów. Podczas przesłuchań w ciemno, jako pierwszy do swojej drużyny zechciał ją Marek Piekarczyk, następnie jego śladem poszła Edyta Górniak, a jako ostatni odwrócili się Tomson i Baron. Maia wybrała Edytę Górniak, którą występ zachwycił do tego stopnia, że zażartowała, iż chciałaby adoptować tę utalentowaną dziewczynę. Oto, co odkryła przed nami Maia. Dlaczego zdecydowałaś się odejść ze szkoły muzycznej? M: Szkoła muzyczna ograniczała w pewien sposób moje podejście do muzyki. Zawsze powtarzam, że nie lubię, kiedy sztukę - jaką niewątpliwie jest muzyka- zamyka się w jakieś ramy. Ponadto klasyka nigdy nie była tym, co grało mi w duszy. To definitywnie muzyka rozrywkowa. Dlaczego wzięłaś udział w The Voice of Poland? M: Uważam, że jeśli jest jakaś droga do spełniania marzeń, to warto próbować. Zawsze i bezwarunkowo. The Voice of Poland zdecydowanie jest jedną z takich dróg, dlatego postanowiłam podjąć tę próbę. Dlaczego wybrałaś Edytę Górniak? Czy planowałaś to od początku? M: Wiedziałam, że wybiorę panią Edytę od pierwszego momentu, gdy dowiedziałam się, że będzie jedną z trenerek. Wbrew powszechnie panującej opinii kolorowych pism i portali plotkarskich, pani Edyta jest wspaniałą osobą. Ale przede wszystkim najlepszą wokalistką w Polsce, z ogromnym doświadczeniem scenicznym oraz niespotykaną wrażliwością. Przy okazji, na mojej decyzji zaważył również fakt, że ona, tak jak ja, debiutowała w wieku 17 lat, tak więc myślę, że najlepiej wie, jak to jest wchodzić w świat muzyki, będąc jeszcze nastolatką i uczennicą. Czy stresujesz się przed występami? Masz jakieś sposoby na pozbycie się tremy? Jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewem? Maia: Ciężko powiedzieć, ponieważ śpiewam zasadniczo od zawsze. Mama twierdzi, że śpiewałam zanim nauczyłam się mówić. Natomiast ogromną rolę w moim rozwoju i dalszych krokach oraz kontaktach ze sceną odegrał mój obecny, niezastąpiony trener wokalny, który otworzył mnie na świat muzyczny, pokonał moje bariery i obawy. Pracuję nad głosem i uczę się wokalu od roku. Czy masz jakiś idoli? Kim oni są? M: Jeśli chodzi o muzykę, to od zawsze towarzyszyli mojemu sercu Freddie Mercury, Ray Charles oraz Alicia Keys i są mi chyba najbliżsi. Czy ktoś w Twojej rodzinie również zajmuje się muzyką? M: Owszem, mama oraz ojczym. Można powiedzieć, że to taka nasza wspólna pasja. Myślałaś o pisaniu własnych tekstów piosenek? M: Stres jest nieodłączną częścią moich występów, ale działa na mnie raczej motywująco, choć często też bardzo przeszkadza. Wysiłek fizyczny i jakieś drobne ćwiczenia rozluźniające ciało zazwyczaj okazują się pomocne. Czy obawiasz się komentarzy innych? M: Nie, ponieważ dawno oduczyłam się nimi przejmować. Bardzo cenię sobie krytykę, ale jedynie konstruktywną i bardzo lubię taką otrzymywać oraz wyciągać z niej wnioski. To niezwykle budujące. Zamierzasz zostać profesjonalną wokalistką? M: O tak, jest to moje największe marzenie i zamierzam je spełnić. Czym interesujesz się poza śpiewem? M: Jazdą konną oraz łyżwiarstwem figurowym, w zasadzie mnóstwo jest rzeczy, którymi się interesuję, tylko żeby czasu na nie było więcej… M: Owszem i na myśleniu się nie skończyło. Piszę teksty po polsku i po angielsku, do których muzykę komponuje mój ojczym i w ten sposób od lat powstają nasze wspólne utwory . Czym pragniesz się zająć po ukończeniu szkoły? Grasz na jakimś instrumencie lub masz zamiar posiąść taką umiejętność? Dziękuję za rozmowę. M: Muzyką, muzyką i tylko muzyką! M: Uczyłam się grać na fortepianie w szkole muzycznej, ale po odejściu z niej straciłam kontakt z tym instrumentem i bardziej skupiam się na wokalu. 7 ALCEST – SOUVENIRS D’UN AUTRE MONDE Długo się zastanawiałem, jak ubrać w słowa piękno muzyki zawartej na tej płycie. Mimo że projekt ten znam od dawna, dopiero teraz, po dokładnej eksploracji, szczególnie tego debiutanckiego wydawnictwa, zagłębieniu się w każdy kolejny utwór, w pełni doceniam kunszt artystyczny, jaki reprezentuje swoją osobą Stéphane Paut, znany również jako Neige (fr. śnieg). Założył on Alcest w 2000 roku jako swój solowy projekt. Muzyka, którą sprezentował słuchaczom tym albumem, jest w całości jego dokonaniem. Połączenie zimnego, szorstkiego black metalu z nastrojowym, post-rockiem wyszło wręcz perfekcyjnie. Ciężkie, surowe riffy heavy metalowe oraz rytmizująca perkusja współgrają wraz z subtelnymi partiami gitary akustycznej oraz budującymi napięcie klawiszami. W licznych wyciszeniach ta właśnie gitara akustyczna odpowiada za wygrywanie nowych tematów muzycznych, nadając całości utworu wspaniałego kolorytu. Niezwykły klimat tej płyty objawia się nie tylko w partiach instrumentalnych, delikatnym, francuskim wokalu, lecz także w dźwiękach z „zewnątrz”, tj. w śmiechu bawiących się dzieci, szumie morskich fal. Te odgłosy pełnią bardzo istotną rolę w połączeniu z melancholijną muzyką. Są one dla mnie odzwierciedleniem tytułu tego albumu. „Wspomnienia z innego świata” to wyraz tęsknoty za beztroskim, lepszym życiem, wolnym od wszelkiego zła i cierpienia. Absolutnym fenomenem pozostaje dla mnie utwór zamykający całość, zatytułowany „Tir Nan Og”. Ilekroć usłyszę tę przecudowną balladę o baśniowym charakterze, od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Zatrważająco piękny motyw grany przez uzupełniające się gitary akustyczne, wybijające rytm bębny, szumiące grzechotki sprawiają, że można choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości i utonąć w morzu wspaniałych dźwięków. Szczerze polecam wszystkim melomanom. Posłuchajcie, bo naprawdę warto. T. I. 63 dni chwały 13 września 2013r na ekrany kin wszedł nowy film reżyserii Ireneusza Dobrowolskiego zatytułowany „63 dni chwały”. Film trwa 95 minut, które mijają jak jedna sekunda gdyż film ten porywa całkowicie oglądającego przy okazji odrywając go od rzeczywistości. Opowiada o losach powstańców ostatnimi siły broniących jeszcze Warszawy zza okopów, jest tam bardzo rzeczywiście ukazane ich Zycie podczas bombardowania stolicy, film ukazuje również z jaką zawziętością oraz bojowym duchem walki ci niewiele starsi od nas ludzie bronili Państwa przede wszystkim jaką ogromną niezłomnością się wykazywali. Z drugiej strony widzimy jednak jak ogromne tragedie spotkały tamtych ludzi, a szczególnie tych którzy przez tyle dni byli schronieni w piwnicach mając świadomoc, że ta chwila może być już ich ostatnią. Widzimy również autentyczne sceny z powstania co dodaje ogromnego charakteru filmowi i dodatkowo porusza. Rzeczą najwspanialsza tam jest muzyka idealnie dobrana do czasów bowiem SA to prawdziwe piosenki wymyślone przez powstańców w 1944. które śpiewali aby w jaki kolwiek sposób się pocieszyć, siebie i swoich bliskich. Co najdziwniejsze w filmie tym nie ma fabuły są jakby 2 światy, które ukazują powstanie warszawskie, oraz świat współczesny, problemy współczesnych ludzi ich stosunek do historii. Odniosłam wrażenie ,że film ten porównuje patriotyzm współczesne oraz dawniej i pokazuje nam jak diametralnie się on rózni się. Pokazuje również jak duże w przeciągu tych 74 lat nastapiły zmiany w społeczeństwe. Film bardzo porusza widza gdyż zawiera on momenty w których trudno powstrzymac się od łez albo chociaż wzruszenia. Zachęcam wszystkich do pójścia do kina, nie jest to kolejny seans o robotach czy super mocach. Jest to pełen wartości film, który jako jedyny potrafi zainteresować każdego widza bez względu na poziom jego zainteresowania czasami wojennymi. Aleksandra Trybuła 8 Opowiadania Epilog - Rozpad Królestwa Na kontynencie Północnym istniały wielkie i silne królestwa. Jednym z nich był Melinor - królestwo ładu i spokoju, potęga militarna i gospodarcza. Melinor był szanowany do tego stopnia, że inne królestwa walczyły o przychylność jego władcy. Ówczesny król, Król Sterwis Wspaniały, był najbardziej sprawiedliwym królem w historii Melinoru. Jednocześnie odznaczał się on mądrością polityczną oraz doskonałymi umiejętnościami dowódczymi. Król Sterwis miał trzech synów i córkę. Cane, najstarszy z rodzeństwa, był łagodnym, lecz stanowczym człowiekiem. Dobrze zbudowany, wysoki i silny. Nie nosił się jak inni dworzanie. Był bardzo skromny i stale się uczył. Cane studiował ekonomię, historię i taktykę wojenną. Przez swoje studia odciął się od reszty rodzeństwa, lecz nadal, od czasu do czasu, rozmawiał ze swoim młodszym bratem oraz swoim najlepszym przyjacielem – Arthurem. Arthur, wysoki postawny mężczyzna, posiadał budowę atlety. Codziennie ćwiczył szermierkę i wytrzymałość, by w odpowiednim momencie być zawsze gotowym. Był bardzo impulsywny, co czyniło go niezwykle podatnym na zaczepki innych chłopców i mężczyzn w jego wieku. Przez jego zachowanie mogła ucierpieć reputacja rodziny królewskiej, do czego nie chciał dopuścić, więc często przedkładał swoje własne żądze nad dobro królestwa. Był bardzo bystry, jak na standardy młodych chłopców w królestwie. Wiedział, co może osiągnąć, a co nie. Mógł zrobić praktycznie wszystko, co mogłoby spowodować to, że ojciec byłby z niego dumny. Ale nie potrafił jednej rzeczy - nie umiał się opanować, jeśli widział, że dzieje się krzywda komuś z niższej klasy społecznej, a szczególnie był bardzo wybuchowy, gdy chodziło o kobiety. Nie mógł puścić płazem krzywd wyrządzonych kobietom, nie ważne z jakiego stanu. Zabijałby wszystkich nieprawych ludzi, gdyby nie jego siostra bliźniaczka, Yvon. Yvon była nie tylko siostrą Arthura, była także jego ideałem, osobą, którą Arthur chciał się stać. Dla niego była najważniejszą osobą. Yvon - skromna, nieduża kobieta, to jedna z najpiękniejszych dam dworu Melinoru. Była osobą, która nie tolerowała przemocy. Trzymając się z bratem, nauczyła się mieć cierpliwość do ludzi, gdyż Arthur często się denerwował. Yvon zawsze stała obok niego, uspokajając go, ale też sama rozumiała, że nie zawsze jest w stanie odwieść brata od chęci zaspokojenia żądzy zemsty na ludziach plamiących honor Arthura. Lecz gdy plamiony był honor Yvon lub innej kobiety, ta nawet nie próbowała powstrzymywać brata od bijatyki. Wiedziała, że on ma takie, a nie inne zasady. Yvon miała ogromny talent dyplomatyczny. Była spokojna, dobroduszna i bardzo mądra. Robiła wszystko, by ludziom żyjącym w królestwie było dobrze. Wszyscy poddani, pamiętający zmarłą królową, widzieli w Yvon jej matkę. Ostatnim najmłodszym synem Króla Sterwisa był Lonan, młodzieniec niski i bardzo silny. Odznaczał się ogromnym okrucieństwem. Gdy był małym chłopcem, jego ulubionym zajęciem było oglądanie tortur oraz męczenie służby. Był on uosobieniem diabła w ludzkiej skórze. Już, gdy miał piętnaście lat, dokonywał swoich pierwszych egzekucji. Bez najmniejszych skrupułów mordował, rabował i gwałcił, gdy dochodziło do wojen prowadzonych przez Melinor i państwa ościenne. Jego zachowanie martwiło nie tylko rodzeństwo, ale także jego rodziców i społeczeństwo. Jedynym celem i osobistą ambicją Lonana było zajęcie, jak mu się wydawało, należnego mu tronu władcy Melinoru. Całe społeczeństwo było dumne z rodziny królewskiej i bez wahania poszłoby za królem i jego dziećmi, zostawiając wszystko, jeśli taka byłaby wola ich władców. Jednak dni pokoju i dostatku miały się niedługo zakończyć, gdyż król zaczął chorować, a jedno z książąt zaczęło planowanie obalenia króla. Pewnego dnia schorowany król posłał po swoje dzieci. - Dzieci… Jestem już stary i słaby… – powiedział król. – I choć mój koniec już bliski, nie chcę, byście po moim odejściu, nawzajem się pozabijali w walkach o tron. – Troje z rodzeństwa zrozumiało króla, ale Lonan już zaczął podejrzewać plany ojca. - Czyżby on chciał…? – nie dokończył swej myśli Lonan, gdyż król kontynuował wypowiedź. - Dlatego też, zdecydowałem, że Królestwo Melinoru zostanie pomiędzy was podzielone. - Czyś ty oszalał ojcze?! – wydarł się Lonan Wszyscy byli w szoku. - Lonan, zamknij się! – odezwał się pierwszy Cane – Taka jest ostatnia wola naszego ojca i musimy to uszanować. - Ależ to jakiś absurd!!! – dalej spierał się Lonan. – Nasz ojciec ogłupiał na starość i chce zniszczyć potęgę, którą budował przez całe swoje nędzne życie!!! - Jeszcze jedno słowo, a gorzko tego pożałujesz bracie… syknął przez zęby już czerwony z wściekłości Arthur. - Dzieci proszę… jeszcze nie umarłem, a wy już walczycie… - Przepraszamy ojcze… - odpowiedzieli chórem Arthur i Cane. - Ech… Arthur i Cane, wy zawsze trzymaliście się razem, nieprawdaż? - zapytał król swoich dwóch synów. Cane popatrzył z delikatnym uśmiechem na twarzy na swojego umierającego ojca, zaś Arthur przytaknął i uśmiechnął się do brata i ojca , ale nie zdołał ukryć bólu, jaki przeszywał jego serce. - Ojcze nie odchodź!!! Jeszcze z nami zostań… – rozpłakała się Yvon. – Nie damy sobie bez ciebie rady!!! - Och… słodka Yvon. Nawet nie wiesz, jak bardzo przypominasz mi waszą matkę. Szkoda, że jej tu nie ma. Będziesz wspaniałą królową. Wszyscy będziecie wspaniałymi władcami. Wierzę w to. Wierzę w Was… - po tych słowach Sterwis wyzionął ducha. Długo potem Arthur i Yvon klęczeli przy łożu ojca. Arthur próbował jakoś pocieszyć siostrę, Cane zaszył się w swoich księgach, próbując, choć na chwilę zapomnieć o wielkiej stracie. Lonan zaś nie przejął się śmiercią ojca i już rozpoczął plany podboju reszty królestwa, by mieć całe państwo na własność. Następnego dnia odbyła się ceremonia pochówku Króla Sterwisa. Przyjechali monarchowie wielu sąsiednich krain. Nawte sam Cesarz Ardonii – Cesarz Kilion Zdobywca . 9 Wszyscy ubolewali nad śmiercią tak wspaniałego władcy. Monarchowie obiecali, że wesprą rodzeństwo w ich pierwszych latach panowania. Arthur i Yvon nadal nie mogli się pogodzić ze stratą ojca, Cane nie miał już czasu na żałobę. Jako najstarszy z rodzeństwa dostał w spadku region północny królestwa wraz ze starą stolicą – Miastem Melinor i musiał zająć się sprawami swoich terytoriów, zaś Lonan potajemnie już opracowywał spisek przeciwko swojemu rodzeństwu. Parę dni później rodzeństwo pożegnało się i rozjechało się do wyznaczonych sobie dzielnic. Cane został w stolicy – w mieście Melinor, Arthur ruszył na równiny do miasta Randuin, by objąć władzę w północnej części dawnego królestwa, Yvon pojechała w góry Eidis i do miasta o tej samej nazwie, by zapanować na południu, a Lonan udał się na zachodnią wyżynę do miasta Mescova. Nie wiedział jednak, że jego błędy i głupstwa z dawnych lat, staną się przyczyną największych przeszkód w osiągnięciu celu. Rafał Workiewicz Mała sala z białymi ścianami, pełna stołków i gablot. Przy oknie w klatce siedzi kanarek. Patrzy z tęsknotą na drzewa i lekko macha skrzydłami, jakby podrywał się do lotu. Unosi zaaferowany łebek, przez chwilę wyglądając jakby mógł rozgiąć pręty, przeniknąć szybę. Wtedy ktoś zaciąga zasłony, a on znów chowa dziób w pióra. Znowu jest tylko ptakiem, któremu podcięto skrzydła. Niedaleko coś cicho ćwierka. W zakrytych lateksem dłoniach rusza się mała, złota główka. Zaraz przestaje. Łzy nie spływają z oczu kanarka. Tylko przycupnął i śledzi wzrokiem jak nie kształtowane w pełni ciałko znika w pojemniku na odpady. Kolejny złocisty odpad, który spłodził. Kiedy naukowiec zawraca i jego twarz pojawia się za prętami, ptak ćwierka pytająco. Chyba chciałby zrozumieć. - No stary, tym razem musisz się postarać - dźwięki wychodzą spod białej maseczki – bo diabli wezmą nasze dofinansowanie. Po tych słowach wpuszcza do klatki kanareczkę. Po wszystkim kanarek raz jeszcze zostaje sam. Zerka ku oknu, ale widzi tylko światło prześwitujące przez zasłony. Kiedy nie pozostaje mu nic innego, zaczyna śpiewać. Melodia pali rozpaczą. Tuż przed porą karmienia przysyłają następnych. Dziewczynka podjeżdża na wózku do klatki. Gdy wsuwa palec przez pręty, ptak posłusznie opiera o niego łebek. „Zabierz mnie stąd” – zdaje się prosić. Ale dziewczynka cofa rękę, wstaje o własnych siłach i odchodzi. Kanarek słyszy jeszcze płacz jej rodziców dochodzący z korytarza. Zwiesza wówczas głowę, patrząc bezmyślnie na pojemnik na odpady. Cud, powiesz. Zbawienie dla świata, powiesz. Zło konieczne, powiesz. Mała sala z białymi ścianami, pełna stołków i gablot. Przy oknie w celi siedzi człowiek. Patrzy z tęsknotą na drzewa i lekko porusza stopami, jakby zrywał się do biegu. Unosi zaaferowany głowę, jakby mógł rozgiąć pręty, przeniknąć szybę. Wtedy ktoś zaciąga zasłony, a on znów się garbi. Znowu jest tylko człowiekiem, któremu założono kajdany. 10 Niedaleko coś cicho gaworzy. W zakrytych lateksem dłoniach rusza się mała, łysa główka. Zaraz przestaje. Łzy spływają z oczu mężczyzny. Na zmianę szlocha i modli się w kącie, skąd śledzi wzrokiem jak nieukształtowane w pełni ciałko znika w pojemniku na odpady. Kolejny gaworzący odpad, który spłodził. Kiedy naukowiec zawraca i staje przed drzwiami celi, mężczyzna krzyczy. „Dlaczego?” Rozumie, ale i tak będzie pytał. – No stary, tym razem musisz się postarać –mówi naukowiec spod białej maseczki – bo diabli wezmą nasze dofinansowanie. Po tych słowach wpuszcza do celi kobietę. Po wszystkim mężczyzna raz jeszcze zostaje sam. Zerka ku oknu, ale widzi tylko światło prześwitujące przez zasłony. Kiedy nie pozostaje mu nic innego, zaczyna śpiewać. Głos pali rozpaczą. Tuż przed porą posiłku, przysyłają następnych. Dziewczynka podjeżdża na wózku do celi. Gdy wsuwa dłoń przez pręty człowiek posłusznie opiera o nią twarz. – Zabierz mnie stąd –prosi. Ale dziewczynka cofa rękę, wstaje o własnych siłach i odchodzi. Mężczyzna słyszy jeszcze płacz jej rodziców dochodzący z korytarza. Zwiesza wówczas głowę, patrząc bezmyślnie na pojemnik na odpady. Ludobójstwo, powiesz. Łamanie praw człowieka, powiesz. Czyste zło, powiesz. Ty próżna maszyno bez serca. Kalina Ciostek Co za nami: • wakacje, • ot rzęsiny klas pier wszych, • Dzień Chłopaka, • Dzień Nauczyciela, • uroczystość z okazji 65-lecia LO 8 . Co przed nami: • Halloween, • Narodowe Święto Niepodl egło ś ci. Listopadowe święta: • Dzień S t udenta (17.11), • Święto Wina (21.11), • Światow y Dzień Pluszowego Misia (25.11), • A ndrzejk i (30.11). Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn Polska - Dania 2013 W dniach 21.09 – 29.09.2013 mieliśmy przyjemność oglądania zmagań siatkarzy na Mistrzostwach Europy, które odbywały się na terenie naszego kraju oraz Danii. Polacy wylosowali grupę z Turcją, Francją oraz Słowacją. Z tymi pierwszymi nie mieli za dużo kłopotów, a mecz skończył się w czterech setach, z pozytywnym wynikiem dla naszej drużyny. Z Francją było natomiast odwrotnie, ponieważ nasi siatkarze nie wytrzymali presji i przegrali po zaciętym spotkaniu 3:1. Ostatnim przeciwnikiem w grupie Polaków, byli Słowacy. Po meczu z Francją nasi siatkarze dostali zimny prysznic i wygrali ze Słowacją 3:1, co dało nam drugie miejsce w grupie i nie zapewniło pewnego udziału w ćwierćfinale, ale w barażach przeciwko reprezentacji Bułgarii. Polska drużyna przystąpiła do tego meczu ze szczególną ostrożnością, ponieważ każdy mecz przeciwko Bułgarom były bardzo wyrównany i emocjonujący. Spotkanie zaczęło się bardzo dobrze dla Polaków, ponieważ prowadzili w setach już 2:0 i wystarczyło wygrać następnego i cieszyć się z ćwierćfinałów, ale niestety tak nie było. Po przerwie oba zespoły przystąpiły do gry i nagle coś się stało, bo nasi siatkarze stali na boisku i tylko patrzyli, jak ataki Sokołova wpadają w nasz dziewiąty metr. Przez trzy następne sety byliśmy bezradni, co prawda mieliśmy kilka piłek meczowych, ale Bułgarzy wszystkie obronili i tak doprowadzili do tie-breaka, który był bardzo emocjonujący. Myślę, że każdemu, kto oglądał ostatni set, nieraz stanęło serce. Zarówno Polska jak i Bułgaria miały kilka piłek meczowych, jednak to Bułgarzy okazali się o te 2 punkty lepsi i wygrali całe spotkanie 3:2. Niestety, po tym meczu Polacy musieli się rozstać z turniejem. Bułgaria natomiast łatwo wygrała z Niemcami w ćwierćfinale, ale później uległa Serbii. I tak dochodzimy do meczy o medale... Pierwszy półfinał zaczął się meczem Serbii przeciwko Rosji, z którego zwycięsko wyszli Rosjanie i zapewnili sobie udział w finale, a Serbia - mecz o brązowy medal. Drugi półfinał zaczął się 3 godziny później, kiedy to Bułgaria podejmowała Włochy, z czego ci drudzy wyszli z korzyścią. I tak właśnie utworzyły nam się pary, które walczyły o medale. W meczu o trzecie miejsce zmierzyły się Bułgaria oraz Serbia. Po pełnym emocji meczu ostatecznie Serbia wygrała 3:0, (dwa ostanie sety były grane na przewagi), w ten sposób Serbia została brązowym medalistą Mistrzostw Europy w siatkówce mężczyzn. Finał rozegrał się w czterech setach, z czego Rosja wygrała wystarczające trzy i tak zapewniła sobie Mistrzostwo Europy. Włosi w tym meczu byli bezradni, to Rosja rozdawała karty i dyktowała grę, pokazując swoją przewagę nad innymi krajami ze starego kontynentu. Jesień na torze B. Ilnicka W ostatnich tygodniach na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych na Partynicach odbyło się kilka bardzo ciekawych gonitw. 26 sierpnia startowały kłusaki francuskie o nagrodę Cheval Francais. Po pięknej walce wygrała Nitisa Josselyn z Dominiką Ostrycharz. Dominika występuje od niedawna i zwycięstwo w tak ważnym wyścigu było dla niej wielkim sukcesem. 11 7 września odbyła się Wielka Partynicka – międzynarodowa gonitwa z płotami. Startowały 4-letnie i starsze konie. Pierwsza przybiegła piękna klacz Morfina. Dzień później doszło do wspaniałej walki Wynony z Habaną podczas najważniejszej gonitwy sezonu – Wielkiej Wrocławskiej. Konie pokonywały trudne przeszkody na dystansie 5000 metrów. Nie obyło się bez dramatycznych momentów: na starcie zabrakło Ursana, Santonina i Demon Magic zgubiły jeźdźców, a Age of Luck został zatrzymany przez sędziów. Sensacyjnie zwyciężyła reprezentantka Partynic – gniada klacz Habana. 20 października po raz pierwszy, oprócz koni z Polski i Czech, wystartowały konie z Niemiec w gonitwie o Nagrodę Konstelacji. Pewnie wygrała niemiecka klacz Thunderstruck. Nagrodę za zwycięstwo wręczał obecny na torze Bogusław Linda. Jesienne wyścigi koni na Partynicach odwiedziło bardzo wielu Wrocławian. Można było robić zakłady, czasem coś wygrać, częściej przegrać. Można było zjeść ciepłe naleśniki lub gofry, a po powrocie do domu obejrzeć w Internecie jeszcze raz wszystkie gonitwy ( www.torpartynice.pl ). 27 października na Partynicach konie pobiegną po raz ostatni w tym sezonie. Na kolejne emocje trzeba będzie czekać aż do wiosny. gościnnie – Karol Fuławka (7 lat) SP 34 we Wrocławiu Tajemniczy Trójkąt Bermudzki Trójkąt Bermudzki mieści się między wierzchołkami Puerto Rico – jednej z wysp bermudzkich, a południowym krańcem Florydy. W tym miejscu doszło do wielu katastrof statków i samolotów. Według niektórych teorii, przyczyny są zupełnie naturalne i związane z wybuchami metanu, który powoduje zakłócenia w pracy samolotów i statków. Istnieje również inna hipoteza, dużo bardziej zadziwiająca… Pod wodą w okolicach Trójkąta Bermudzkiego mają znajdować się dwie kryształowe piramidy o nadnaturalnych właściwościach. Krzysztof Kolumb w swoich dziennikach opisuje bliskie spotkanie z niewyjaśnionymi zjawiskami Trójkąta. W XV wieku, zmierzając do wybrzeża Ameryki, w swoim dzienniku pokładowym odnotował tajemnicze zjawisko, tj. ogromnych rozmiarów kule ognia przelatujące po niebie, które znikały pod powierzchnią wody. Jednakże legenda Trójkąta na dobre utkwiła w powszechnej świadomości wraz z katastrofą „lotu nr 19”. W 1945 roku eskadra bombowców wyruszyła na lot ćwiczeniowy po Atlantyku. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała się wydarzyć... Załoga zagubiła się na obszarze Trójkąta, prawdopodobnie rozbiła się o wody Atlantyku z powodu braku paliwa. A to jeszcze nie koniec tragedii… Jeden z samolotów ratowniczych eksplodował, trafiony piorunem. Zaginionych żołnierzy szukano przez najbliższe tygodnie. Bezskutecznie. Wraków nigdy nie odnaleziono. Charles Berlitz w swojej książce pt. Trójkąt Bermudzki (Nowy Jork 1975) wspomina, jakoby jeden z radioamatorów usłyszał meldunek (czy też rozkaz) następującej treści: (czas nie znany) DOWÓDCA ESKADRY CHARLES TAYLOR: ...nie podążaj za mną... wyglądają, jak gdyby przybyli z przestrzeni kosmicznej... W 1972r. podczas lotu samolotu pasażerskiego nad obszarem Trójkąta maszyna zniknęła z radarów, jednak niespodziewanie samolot wylądował na lotnisku w Miami. Niektórzy pasażerowie wspominali o ognistych kulach latających w powietrzu oraz o samolocie, który „rozbłysł” podobnym światłem. Od 1945 do 1975 roku, na liście zaginionych znalazło się 37 samolotów, jeden balon i 38 statków różnych typów i wielkości oraz atomowa łódź podwodna. Historia Trójkąta Bermudzkiego odnotowała i takie przypadki, w których wielu lotnikom i marynarzom udało się wrócić z tego miejsca. Większość mówi o białych albo jasnozielonych oparach mgły, słupach świecących chmur, w obrębie których przestawała działać cała pokładowa elektronika, a czasami także silniki. Ludzie tracili zmysł orientacji i skarżyli się na zawroty głowy, a niektórzy czuli przez chwilę stan nieważkości. Jakub Jaskóła 12 Jesienna dieta Jesień, pomimo wielu swoich uroków, to, niestety, czas przeziębień. Dlatego warto w okresie jej trwania zadbać o właściwą dietę, która wzmocni naszą odporność. Powinny się w niej znaleźć produkty bogate w białka, witaminy, składniki mineralne (cynk, żelazo, magnez, selen) oraz błonnik. Białko znajdziemy w mięsie drobiowym, rybach, serach oraz jajach. Warzywa i owoce, natomiast, to źródło witamin i składników mineralnych. Na zwiększenie naszej odporności duży wpływ ma witamina C, która łagodzi przebieg infekcji, jak również wzmacnia ściany naczyń krwionośnych. Znajduje się ona w owocach (głównie w cytrusach), a także warzywach, tj. papryce, szpinaku, pomidorach, brokułach czy kalafiorze. Oprócz wcześniej wymienionych funkcji, witamina C zwiększa także przyswajanie żelaza, którego niedobór może prowadzić do anemii. Główne źródło tego składnika to niektóre produkty zwierzęce, np. mięso (głównie czerwone) oraz produkty pochodzenia roślinnego, tj. brokuły czy buraki ćwikłowe. Bardzo ważnym składnikiem naszej diety jest również magnez występujący najczęściej w orzechach oraz wyrobach czekoladowych. Łagodzi on stres i korzystnie wpływa na naszą koncentrację. Nasz układ odpornościowy wzmacniają także przeciwutleniacze, które usuwają toksyny z organizmu. Jest to między innymi beta-karoten, który korzystnie wpływa na skórę i poprawia wzrok. Jeśli nasz organizm jest już osłabiony, wzrasta wówczas zapotrzebowanie na cynk, który znajduje się w produktach takich, jak: chude mięso, ryby czy nasiona roślin strączkowych. Wszystkie wyżej wymienione produkty to tylko niewielka część z tych, które powinniśmy spożywać, aby nasz organizm był w pełni zdrowy. Najważniejsze jednak są warzywa i owoce, które powinny być obecne w naszej diecie przez cały rok. Pamiętajmy o nich, jak i o pozostałych pełnowartościowych produktach, a nasze problemy zdrowotne znikną, dzięki czemu zawsze będziemy w dobrej formie i nigdy nie zabraknie nam energii. Patrycja Kolano Przystaję by spojrzeć światu w oczy Przesiąknięte okrucieństwem. Świat w którym nawet truskawki są sztuczne. Nienawiść sączy się przez palce, Jak krew z rany ciętej Zabarwia czerwienią bruki. Ziemia przesiąknięta chemią. Kłamstwo połknęło prawdę w całości Poklepując się po krągłym brzuchu. Ogień nie parzy, A lód nie koi ran. Stąpające twardo dogmaty Miażdżą wiarę. Kwiaty Żyją wiecznie Bez cienia zapachu. Chciwość z zazdrością mordują Szczerą prawdziwość miłości. Drzewa giną Zawiść pokonała przyjaźń W nierównej walce. Powiew orzeźwienia Zastąpiony kwaśnym deszczem spalin. Anorektyczne serca w tłustych portfelach. Rodzi się technologia. I tylko jedna łza spływa po policzku, Bo trzeba biec dalej w kierunku obranym z góry, życie albo śmierć. Ludzie z kolekcją masek w kieszeni, Oszukują sami siebie w toksycznym świecie. Bezsilny strach wysysa z nich ostatnie ślady życia. Czekolada ma woń plastiku. Zuzanna Fried 13 Bije zegar godziny my wtedy mawiamy: „jak ten czas szybko mija” – a to my mijamy. Stanisław Jachowicz Czas się nie spieszy – to my nie nadążamy. Lew Tołstoj Mieć czas – znaczy być ze śmiercią na „ty”. Frank Thiess Jest się kochanym z powodu, kocha się pomimo. Francoise Giroud Nie zastanawiaj się nad problemem, myśl o rozwiązaniu. Terry Goodkind Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic. ks. Jan Twardowski Dlaczego nie możemy być szczęśliwi teraz, przecież jutro możemy już nie żyć. Tennessee Williams 14