1 Numer 2 (36) Kraków Czerwiec 2005 (R.VIII)

Transkrypt

1 Numer 2 (36) Kraków Czerwiec 2005 (R.VIII)
1
Numer 2 (36)
Kraków
OD REDAKCJI
Szanowni nasi cierpliwi czytelnicy.
Różne eksperymenty potwierdziły, że różnorodność służy
kreatywności i dobrobytowi. Zróżnicowane grupy dochodzą do ciekawszych pomysłów, idei, wyciągają trafniejsze
wnioski. Grupy złożone z samych ekspertów są zbyt jednorodne, by „wznosić się nad poziomy”.
Pozwolimy sobie zacytować „Politykę”: Mądrość czerpana z różnorodnych doświadczeń przetwarzanych na
rozmaite sposoby według odmiennych systemów mentalnych sumuje się podobnie jak siła obliczeniowa sprzężonych komputerów.
Czerwiec 2005 (R.VIII)
stanowić będzie rozwinięcie istniejącego już muzeum
biograficznego pisarki. Schronisko ma zostać otwarte
najpóźniej w sierpniu bieżącego roku. Może by tak następny sylwester kursowy zorganizować w Górkach?
źródło: Kronika Beskidzka
(wb)
Ma chronić przed powodzią, a traci głowę w czasie wichury...
Chyba najsłynniejszy z podhalańskich Nepomucenów św. Jan z Chochołowa "obrócony zadkiem do Dunajca"
stracił głowę... w czasie wichury, jesienią ubiegłego roku.
Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Krakowie oraz
jego delegatura w Nowym Targu nie podjęły żadnych
działań w celu zabezpieczenia czy renowacji figury.
Głowa Świętego pozostaje u właścicieli posesji, na której
stoi figura.
źródło: Tygodnik Podhalański
(wb)
KRÓTKO SZYBKO
Inkowie na ekranie
Od początku wakacji w Pawilonie InformacyjnoWystawowym na koronie Zapory Głównej w Niedzicy
wyświetlany będzie film dokumentalny pt. „Inkowie w
Polsce”. Przybliża on historię Inków oraz ich skarbu,
który XVIII wieku miał znaleźć się w Niedzicy. Film
opowiada o poszukiwaniach skarbu w Niedzicy, na zamku Tropsztyn i w Brzezowej. W czasie wakacji wycieczki
będą mogły obejrzeć film w oczekiwaniu na wejście do
zamku w czwartki, piątki i soboty, w godz. 10.30, 13.30,
16.30. W innych terminach - po wcześniejszym zgłoszeniu grupy.
źródło: Tygodnik Podhalański
(wb)
Schronisko w Górkach Wielkich
Z inicjatywy potomków Zofii Kossak, w Górkach Wielkich, w budynku dawnej dworskiej gorzelni powstaje
nowoczesne schronisko młodzieżowe. Ma ono posiadać
ok. 60 miejsc noclegowych, zaplecze kuchenne i sanitarne. Wszystko w wysokim standardzie i za niewygórowaną cenę. Inwestycja stanowi część większego przedsięwzięcia planowanego przez fundację im. Zofii Kossak.
Ma tu powstać centrum kulturalno-edukacyjne, które
Łemkowska inicjatywa
Z podgorlickiego Łosia do słowackiego Bardejowa poprowadzi turystyczny szlak, po którym Łemkowie chcą
wozić turystów w oryginalnych wozach maziarskich.
Maziarskie Centrum Przewozów organizuje Zjednoczenie
Łemków. W ten sposób jego działacze chcą uatrakcyjnić
turystycznie dawną Łemkowszczyznę.
Uczestnicy zwiedzą m.in. Nowinę. Kolejne przystanki to
Gładyszów, ze stadniną koni huculskich, i Zdynia. Pomy-
A więc wykorzystajcie wakacyjny czas dobrze. Jedźcie w
diabły, w cholerę i gdzie tam jeszcze można jechać. Zdobywajcie rozmaite doświadczenia. I tak wyposażeni wracajcie, by złożyć się na Kołową Mądrość Ludu. A będzie
jej potrzeba coraz więcej im bliżej 50-lecie. Szykujcie się!
Szerokiej drogi!
2
słodawcy przygotowali na razie dwa wozy. Zapowiadają
też pokazy "produkcji" mazi i dziegciu.
Przejazdy do słowackiego Bardejowa (oddalonego o
ponad 20 km od Łosia) będą się odbywać w sezonie letnim.
źródło: Gazeta Wyborcza (CeH)
Was całe to przedsięwzięcie nie byłoby możliwe i tak
duża ekipa nie byłaby w stanie zdobyć uprawnień. Wielkie Wam dzięki za wszystko! A byłe (już) kierownictwo
kursu pozostaje bezrobotne, cierpi na nadmiar czasu i
popada w depresje... :)
Nataszka
Zameczek z prawdziwego zdarzenia
W marcu tego roku zakończył się remont wiślańskiego
zameczku.
Wygląda on niemal identycznie, jak za czasów swojego
pierwszego gospodarza, prezydenta Ignacego Mościckiego. Te same meble, lampy, telefon, wanna, a nawet kolory ścian, odzyskane dzięki... tysiącom kurzych jaj.
W 2002 roku zameczek przejęła Kancelaria Prezydenta, a
kilka miesięcy później rozpoczął się wielki remont. Budowlańcy zmodernizowali budynek, by odpowiadał
współczesnym standardom, a konserwatorzy przywrócili
mu dawną świetność.
Na parterze jest wspaniała weranda, która kiedyś służyła
także jako sala kinowa. Obok niej jadalnia, a dalej dwa
bliźniacze pokoje kominkowe. Prawie wszędzie stoją
odrestaurowane, modernistyczne meble z drewna połączonego z lśniącym metalem.
Na drugim piętrze jest historyczny gabinet prezydenta
Mościckiego. Naprzeciwko - łazienka z oryginalnym
wyposażeniem, m.in. umywalką, bidetem i wanną z wielką jak hydrant baterią.
Pierwsze piętro jest zamknięte dla zwiedzających, bo
znajdują się tu pomieszczenia obecnego prezydenta.
Zameczek i znajdująca się obok zabytkowa kaplica są
udostępnione dla zwiedzających..
źródło: Gazeta Wyborcza (CeH)
ROŚLINY DRAPIEŻNE
Z NASZEGO GRAJDOŁKA
Kolejny rocznik egzamin zdał...
i nie do końca wiadomo czy martwić się, czy cieszyć...;-)
W ostatni weekend maja odbył się egzamin państwowy
na przewodnika beskidzkiego, w efekcie którego mamy
22 nowych przewodników w Kole!!! Chwała im za to, bo
było z czym i z kim walczyć. Trzech groźnych panów
intensywnie dobierało się do górskiej wiedzy naszych
kursantów (w zasadzie już nie kursantów...ech...). Gorąco było - dosłownie i w przenośni. Najpierw zupełnie
teoretycznie, przez 11 godzin, niestrudzona Trójka maglowała zestresowaną, ale wytrwałą ekipę. Potem, w
autokarze przypominającym puszkę z rozgrzanym olejem, przeczołgała nieszczęśników przez Pogórze, Średni,
Żywiecki, Orawę, Podhale i Spisz, co by w 90
Gorcach zaznać trochę spokoju... na chwilę, bo dzień
„pieszy” - w niemiłosiernym skwarze - też był równie
interesujący co wykańczający. Ten państwowy magiel
przeżyły 22 duszyczki, które teraz pozostaje tylko oblachować. Wszystko to jest jednoznaczne z zakończeniem,
trwającego ponad półtora roku, kursu 2003-2005, dlatego
chcieliśmy podziękować wszystkim, którzy przez cały
ten czas pomagali nam w organizacji szkolenia: wykładowcom, egzaminatorom i wielu innym osobom, a
szczególnie tym, którzy znaleźli chwile czasu, żeby wybrać się z nami na wyjazdy szkoleniowe. Żałujemy tylko,
że tak niewielu należy do tej ostatniej grupy. Jednak bez
W poprzednim artykule zastanawialiśmy się co ma
wspólnego tasiemiec z niektórymi gatunkami roślin. A
czy istnieją rośliny o innych cechach, zwyczajowo kojarzonych ze światem zwierzęcym? Otóż tak! Wyobraźcie
sobie, że niektóre z nich potrafią polować i to nie na inne
rośliny, ale na zwierzęta! Jak to możliwe jeśli jedną z
podstawowych cech roślin jest przytwierdzenie do podłoża. A czy ktoś widział polującego lamparta albo wilka,
siedzącego sobie spokojnie na czterech literach, któremu
do pyska ofiara wskakuje sama? Czy w takim razie grozi
nam w naszych górach scenariusz rodem z horroru, w
którym jakiś paskudny krzorek z wyszczerzonymi zębami
będzie uganiał się za nami po lesie, by nas pożreć?! Możecie odetchnąć z ulgą. Na szczęście dla tych potworów
jesteśmy nieco za duzi. Kim więc są roślinni drapieżcy,
kim są ich ofiary i w jaki sposób przebiega polowanie?
W naszych górach można spotkać dwa rodzaje
takich roślin: tłustosze i rosiczki.
W Polsce występują 3 gatunki tłustosza: alpejski, pospolity typowy i pospolity dwubarwny. Wszystkie są roślinami owadożernymi. Najczęściej „spożywają” owady,
które je zapylają. Liście tłustoszów wyposażone są w
gruczoły wydzielająca lepki płyn zawierający enzymy
proteolityczne. Owad, który usiądzie na liściu, przykleja
się do niego, a ruszając się pobudza komórki do rozpoczęcia procesu trawienia. Tak więc owad zostaje w mało
humanitarny sposób strawiony i zjedzony żywcem. Ponowną, pełną sprawność łapania i trawienia owadów liść
odzyskuje mniej więcej po tygodniu od złapania ofiary. Roślina jest zdolna do fotosyntezy, a „jedząc” owady
uzupełnia jedynie braki azotu.
W Szkocji tłustosz pospolity cieszy się dużym poważaniem i wiąże się z nim wiele wierzeń. Panny, które przed
pocałunkiem umieszczą w ustach nieco tłustosza, mają
sobie zapewnić dozgonne oddanie swojego kochanka.
Natomiast bydło pasące się na tłustoszu miało być
3
zdrowsze i odporne na czary wiedźm kradnących mleko.
Jak w każdym wierzeniu również w tych jest nieco
prawdy: słodkawy sok tłustosza działa jak naturalny odświeżacz do ust, co przy dawniejszym poziomie higieny
nie było bez znaczenia, a zawarte w nim witaminy i minerały rzeczywiście mogły poprawiać kondycję bydła.
Sok z liści tłustosza działa ponadto jak podpuszczka,
ścinając białka zawarte w mleku. Nazwa rodzaju nawiązuje do jakby tłustego połysku liści.
Tłustosze można spotkać na niskich torfowiskach, źródliskach i wilgotnych łąkach. Tłustosz alpejski rośnie w
Polsce jedynie w Tatrach, natomiast pospolity na niżu, a
w górach w południowo-wschodniej części kraju.
Natomiast na torfowiskach wysokich i przejściowych
można spotkać rosiczkę okrągłolistną, w Tatrach nawet
do wysokości 1350m. Podobnie jak tłustosze rośnie na
siedliskach bardzo ubogich w substancje odżywcze, a
szczególnie w azot. I podobnie jak tłustosz, niedobory
pierwiastka uzupełnia „zjadając” owady.
Insekt - drobna mucha, komar czy mrówka - jest wabiony
przez przebiegłą roślinę błyszczącymi kroplami „miodowo” pachnącej i zawierającej cukry cieczy. Krople te są
wydzielane na szczytach gruczołów przypominających
wyglądem "różki" ślimaka, porastających licznie powierzchnie liści. To właśnie tym kropelkom rosiczka
zawdzięcza swoją nazwę - zarówno polską (od "rosa")
jak i łacińską (gr. droseros - zwilżony rosą). Dzięki zawartości barwników antocyjanowych mają one czerwonawy kolor, co dodatkowo zwiększa ich atrakcyjność dla
owadów.
Polega on na szybkim wzroście elongacyjnym (wydłużaniu się) włoska po stronie przeciwnej do działającego
bodźca, a tym samym - naginanie się w kierunku owada.
Czułki mają zdolność do dość szybkiego poruszania się i
przy silnych bodźcach mechanicznych i chemicznych w
ciągu jednej minuty mogą wygiąć się o 180o. Zazwyczaj
jednak zamknięcie się liścia nad ofiarą trwa około 3 godzin, a ponowne otwarcie - 24 h. Każdy włosek może
przeprowadzić taką akcję jednak tylko 3 razy, po czym
traci zdolność ruchu.
Włoski gruczołowe reagują także na bodźce chemiczne,
których źródłem jest ofiara. Wydzielany początkowo
przez główkę włoska kwas mrówkowy zaczyna rozpuszczać ciało owada. Uwolnione dzięki temu cząsteczki
białka drażnią gruczoły i roślina zaczyna wydzielać enzymy proteolityczne. Aby je uaktywnić wystarczy już 0,8
mg substancji zawierającej białko. Powoli miękkie części
ciała ofiary zostają strawione, powstała z nich bogata w
substancje odżywcze ciecz ulega wchłonięciu przez roślinę, a suche owadzie truchełko jest zwiewane z liścia
przez wiatr.
Rosiczki były niegdyś popularnie stosowane w medycynie. Zawierają w zielu i owocach garbniki, żywice, ślady
olejków lotnych i witaminę C. Zbierane w okresie kwitnienia, dostarczały wyciągów uznawanych w lecznictwie
ludowym za środek wykrztuśny, stosowany także na katar, astmę i bóle głowy. Były znane już w Średniowieczu
pod nazwą "ros solis" czyli rosa słońca. Alchemicy w
wydzielinie z włosków gruczołowatych doszukiwali się
substancji pomocnej w wytwarzania złota i eliksiru młodości. W Niemczech za czasów pogańskich zwano tę
roślinę łzami Fryggi, żony Odyna, w czasach chrześcijańskich łzami Najświętszej Panny. Wierzono, że włożona
do szklanki z zatrutym winem, natychmiast ją rozsadzała.
We współczesnej homeopatii używa się świeżego ziela,
które jest przydatne zwłaszcza w leczeniu astmy.
Wszystkie występujące w Polsce gatunki rosiczek i tłustoszy objęte są ochroną gatunkową. Ochrona rosiczek
ustanowiona została już w pierwszym w Polsce rozporządzeniu wprowadzającym ochronę gatunkową z 1946 roku.
Urszula Dyner
Skoro już o drapieżnikach mowa, to taki fragment proponujemy, jako lekturę zajmującą acz pouczającą.
Historya Naturalna Kraiu Polskiego
Zachęcona ofiara wchodzi na liść i zaczyna grzęznąć w
lepkiej substancji, a szamocząc się oblewa się dodatkową
porcją wydzieliny z sąsiednich włosków. Podrażnione
przez nierozważne stworzonko włoski zaczynają się zginać i przyciskają owada do blaszki liściowej. Równocześnie liść staje się nieco wklęsły i pułapka powoli się zamyka. Taki ruch włoska, kierującego się w stronę drażniącego bodźca, nazywa się ruchem haptonastycznym.
NIEDZWIEDZ iest zwierz szkodliwy; nie tak przecie pospolity, iak wilk; kształ iego iest niekształtny; stopy ma
podobne do ludzkich. U nas Niedzwiedzie są troiakiego
rodzaju; iedne wielkie czarne, lub czerwonawe, drugie
mnieysze Bartnikami zwane, trzecie małe u których końce
włosów połyskuią się iak srebrne. Samiec z samicą łączą
się w Lutym, samica do rodzenia szuka sobie mieysca
ukrytego, zabudowawszy go sobie gałęziami, i mchem
usławszy. Młodych rodzi dwoie lub troie, i są bardzo
maleńkie i ślepe. Dawni rozumieli, że się rodzą iak kawał
mięsa, i że matka lizaniem dopiero ie kształci, co iest
bayką. Matka dzieciom dla nauki, żywy połow przypro-
4
wadza, po roku młode starych opuszczaią. Niedzwiedzie
u nas znayduią się w znacznych puszczach, z tą róźnicą,
że Litewskie są bardziej czarne niż Polskie. Wielkie są
sroższe, łowią nie
tylko dzikiw zwierzęta, lecz i konie, woły
&c. duszą, i do ludzi
się porywaią. Bartniki
żyią miodem po Barciach wydzierając. W
powszechności lubią
mięso, żyią jednak
trawą, iagodami, i
mrówkami; żyią po lat
20 i na starość ślepną. Postrzelony prosto bieży na człowieka, i bije przedniemi łapami, psom i wilkom broni się
rzucaiąc kamienie, albo dopadłszy drąga, uwiia się iak
chłop z pałką. Powiadaią, że przez zimę tłustość swoią
przez łapy ssie, i tym tylko żyie. W Litwie Cygani uczą
Niedzwiedzi różnych figlów i z niemi chodzą nie tylko po
kraiu, lecz i za granicę. Futro niedzwiedzi czarnych popłaca, łap za specjał do stołów używają. W Litwie bywają
niedzwiedzie niezwyczayney wielkości, świadczy Starowolski i Paprocki że Zygmunt stary polując raz w Puszczy Niepołomskiey, puścił do kniei nadzwyczay wielkiego
niedzwiedzia, którego z sobą był z Litwy przyprowadził,
ten będąc od psow i ludzi rozdrażniony, na sto brytanów
porozdzierał, ludzie wielu poranił, i Trefnisia Krolewskiego Stańczyka z koniem powalił i zabił.
S.P. Ładowski Historya naturalna kraiu polskiego Kraków, 1804, ss. 57-59, (pierwsze wydanie Kraków, 1783)
[pisownia zachowana zgodnie z oryginałem]
chatara, który jest przewodnikiem z SKPG. Oficjalnie
„Hawiarska” podlega pod Oddział Akademicki PTTK w
Krakowie.
SKPG zdobywa góry świata
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych, gdy zaczęła
podupadać idea masowych obozów i rajdów, zaczęto
organizować wyprawy w inne, czasem bardzo dalekie,
góry świata. Wrażeń szukano w Bułgarii (Piryn i Riła) i
byłej Jugosławii. W 1971 roku dzięki wymianie zorganizowanej przez Almatur odbyła się wyprawa w Alpy
Francuskie i Pireneje. Rok 1974 to pierwsza studencka
wyprawa w Hindukusz Centralny (kolejna w 1977). Odbyły się też obozy krajoznawcze do Afganistanu, Pakistanu i Indii. Jeżdżono w Alpy Julijskie, Dolomity, do
Grecji, Turcji, Iranu, odwiedzono także Irak, Syrie i Liban. W 1980 ekipa z SKPG wybrała się w Alpy Zachodnie i zdobyła Mont Blanc, podobny wyjazd odbył się
również rok później.
W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych obok corocznej „akcji lato” organizowano również obozy w Piryn, w
góry Słowacji oraz na rumuńską Bukowinę. Eksploracje
gór rumuńskich rozpoczęto w roku 1981, co zaowocowało późniejszymi rokrocznymi wyjazdami w tą część Karpat. Wyjątkowy, jeśli chodzi o wyprawy „egzotyczne”,
był rok 1984 kiedy to członkowie Koła wybrali się w
Atlas, Himalaje (wejście na przełęcz Copa Col i grań
Dampush Peak 5400 m n.p.m.) oraz do Turcji.
Od końca lat osiemdziesiątych przestano organizować
wielkie wyprawy zagraniczne pod egidą SKPG, co wcale
nie oznacza, że przestano jeździć w dalekie zakątki Europy czy świata. Wyjazdy w dalekie góry stały się o wiele
łatwiejsze i członkowie Koła zaczęli organizować, można
powiedzieć, wyprawy prywatne.
50 ROK KOŁO SIĘ TOCZY… c.d.
Bazy, chatki...
Wraz ze zwiększającą się popularnością obozów organizowanych w ramach „akcji lato” problemem stała się
kwestia bazy noclegowej. Początkowo cały ekwipunek
dźwigano na plecach, ale już pod koniec lat pięćdziesiątych zorganizowano pierwsze studenckie bazy namiotowe w Tatrach (Hala Ornak, Hala Gąsienicowa, Morskie
Oko, potem w Roztoce, na Toporowej Cyrhli i polanie
Hucisko w dolinie Chochołowskiej). Po Beskidach chodzono w dalszym ciągu nosząc sprzęt biwakowy ze sobą.
Dopiero w 1965 powstała baza w Jaworkach, w 1967 na
Lubaniu, a 1968 na Gorcu, potem w Rożnowie i Rytrze.
Bazy na Gorcu i Lubaniu w dalszym ciągu są prowadzone przez ludzi związanych z SKPG. Działają one prawie
nieprzerwanie (były nieczynne w latach stanu wojennego
1982-84) do dnia dzisiejszego. SKPG miało także swoja
chatkę studencką na Trześniowym Groniu pod Niemcową w Paśmie Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. W
1974 roku wydzierżawiono chatkę i rozpoczęto przystosowywanie jej dla potrzeb turystycznych. W 1978 roku
Almatur odkupił ją od poprzednich właścicieli i oficjalnie oddał pod opiekę Koła. W tym momencie Niemcowa
dalej funkcjonuje na zasadach chatki studenckiej pod
egidą SKPG, choć jest już własnością prywatną. Od jakiegoś czasu Koło ma też pewien wkład w schronisko
„Hawiarska Koliba” w Jamnem w Gorcach w postaci
Szkolenie...
trwało od samego początku istnienia Koła, najpierw na
przodownika GOT, a od 1963 roku na przewodnika beskidzkiego i od 1966 tatrzańskiego PTTK.
26 maja i 10 czerwca 1963 roku odbył się pierwszy egzamin państwowy na przewodnika beskidzkiego III klasy, zdało 12 osób. W 1966 roku pierwsze 14 osób uzyskało państwowe uprawnienia tatrzańskie i 3 osoby –
podhalańskie. Od 1964 roku obowiązywała trzyetapowa
koncepcja kursu obejmująca szkolenie organizatorów
turystyki, teoretyczne i praktyczne szkolenie podczas
letniej akcji obozowej oraz kurs przygotowujący do egzaminu państwowego. Ze względu na rozciągnięcie w
5
czasie po roku zrezygnowano z tej formy na korzyść
bezpośredniego szkolenia przewodnickiego. Warunkiem
dopuszczenia do egzaminu państwowego było posiadanie
uprawnień przodownika GOT. Prócz szkolenia przewodnickiego KPS prowadziło również szkolenie GOPR oraz
Strażnika Ochrony Przyrody. Kadrę szkoleniową stanowili specjaliści z różnych dziedzin, między innymi jednym z pierwszych wykładowców był Władysław Krygowski, autor jednych z najlepszych w historii przewodników po Beskidach. Popularne stało się także podwyższanie klas
W latach osiemdziesiątych prócz szkolenia przewodnickiego Koło organizowało również szkolenia narciarskie i
wspinaczkowe. Sposób i tryb szkolenia przechodził wiele
przemian. W latach dziewięćdziesiątych w związku ze
zmianami przepisów półtoraroczny kurs kończył się tylko jednym egzaminem, zlikwidowano podział na egzamin wewnętrzny i państwowy. Wynikało to z braku istnienia państwowej komisji egzaminacyjnej. Przewodnicy
otrzymywali uprawnienia państwowe po zdaniu egzaminu przed komisją złożoną z członków Koła posiadających wyższe klasy przewodnickie.
Rewolucją w systemie szkolenia było wejście w życie w
1997 roku nowej ustawy o usługach turystycznych wraz
z rozporządzeniami wykonawczymi. Teren uprawnień
został podzielony na trzy części: Beskidy Wschodnie,
część wschodnią Beskidów Zachodnich i część zachodnią Beskidów Zachodnich, powstały trzy wojewódzkie
komisje egzaminacyjne przy urzędach wojewódzkich:
śląskim, małopolskim i podkarpackim. W związku z tym
powrócono do podwójnych egzaminów wewnętrznych i
państwowych. Skomplikowanie procedur egzaminacyjnych doprowadziło do spadku zainteresowania podwyższaniem klas. W tym momencie aby zdobyć pierwszą
klasę na całe polskie Beskidy należy zdać dziewięć egzaminów państwowych a nie trzy, jak to było do tej pory.
Na dodatek żadne koło studenckie nie posiada uprawnień
do przeprowadzania szkolenia na wyższe klasy. Przyczyna: znikoma liczba chętnych.
W tym momencie szkolenie przewodnickie w SKPG
trwa półtora roku. Składa się na nie część teoretyczna w
postaci cyklu wykładów oraz praktyczna, jaką stanowią
weekendowe szkoleniówki oraz dłuższe obozy zimowe i
wakacyjne. Kursanci muszą przebrnąć przez egzamin
„połówkowy” po roku szkolenia, końcowy egzamin wewnętrzny teoretyczny i praktyczny oraz egzamin pań-
stwowy przed wojewódzką komisją egzaminacyjna. Nowy kurs startuje w listopadzie każdego roku. Szkolenie w
SKPG stoi na bardzo wysokim poziomie i uchodzi za
jedno z lepszych w Polsce.
Wyczyny artystyczno-kulturalne i inna działalność nieoficjalna...
SKPG to także mnóstwo przeróżnych imprez artystyczno-kulturalnych oraz oczywiście bardzo istotny aspekt
towarzyski. Pierwszym znacznym objawem artystycznej działalności Koła było zorganizowanie widowiska
„Światło i dźwięk” w Niedzicy podczas rajdu 1000lecia.
Do najważniejszych wydarzeń w życiu SKPG, a także
AKPT należy coroczne „Lecie”, które odbywa się od
1965 roku, kiedy to w 10 rocznice powstania Koła miał
miejsce zjazd pod Leskowcem. Od tej pory każde urodziny Koła świętowane są hucznie. Bardzo szybko nieodzownym elementem „Lecia” stał się kabaret początkowo wystawiany przez zespół „Kmiecie”, potem przez
kabaret „Skafander”, którego lata świetności przypadają
na lata osiemdziesiąte. Od 1987 roku lecie jest obchodzone wspólnie przez SKPG i AKPT, organizacją oba koła
zajmują się na przemian. Od tego czasu podczas „Lecia”
odbywa się również mecz piłki nożnej Tatry-Beskidy
(ostatnimi czasy zwyciężają Tatry… niestety).
Od 1967 roku do lat osiemdziesiątych wczesną wiosną na
rozpoczęcie sezonu przewodnickiego odbywały się Misteria Przewodnickie wystawiane w przeróżnych zamkach Małopolski (np. Korzkiew, Ogrodzieniec, Tenczynek, Niepołomice, itp.).
Odkąd SKPG zaopiekowało się chatką na Niemcowej
przez wiele lat organizowane tam były zimowiska, których jednym z ważnych elementów była przewodnicka
szopka noworoczna z niezapomnianą kreacją Heroda
(ostatnio zwyczaj ten przeniósł się na Sylwestrowe obozy
kursowe). Z Niemcową wiąże się też cykl specyficznych
imprez mający miejsce na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, jakimi były huczne wesela
przewodników SKPG. Z tymi wydarzeniami wiąże się
również pewna statystyka, która była wówczas prowadzona. Spisywano wszystkie przewodnickie małżeństwa
6
oraz dzieci z zaznaczeniem pochodzenia (beskidzkie,
tatrzańskie, beskidzko-tatrzański). Niestety słuch o tym
dziele zaginął, ale pozostała opinia, że aspekt matrymonialny w działalności Koła zajmuje bardzo ważne miejsce.
W karnawale jest organizowana jedyna impreza kołowa,
na którą nie wolno ubrać butów turystycznych. Mimo to
cieszy się ona sporym zainteresowaniem. Jest to bal
przewodnicki. Należy również wspomnieć o wigilii
kołowej, na której zawsze kilka dni przed Bożym Narodzeniem spotykają się członkowie i przyjaciele SKPG i
AKPT, aby złożyć sobie życzenia i pośpiewać kolędy.
Oczywiście przez cały czas funkcjonowania Koła odbywają się środowe spotkania zarządu i nie tylko oraz różnego rodzaju slajdowiska, wykłady, śpiewanki, etc.
Ostatnimi czasy...
W związku z przemianami początku lat dziewięćdziesiątych zupełnie upadła „Akcja Lato”, diametralnie zmienił
się sposób uprawiania turystyki, powstało wiele nowych
biur turystycznych, pojawiło się mnóstwo możliwości
pracy przewodnickiej. Przewodnicy studenccy przestali
obsługiwać jedynie wędrowne obozy almaturowskie. Tak
ogromne zmiany w świecie turystyki przyczyniły się do
znacznych zmian w SKPG. Koło utraciło swoje główne
pole działalności, jakim były letnie obozy i rajdy. Teraz
podstawowym celem SKPG stało się szkolenie nowej
kadry przewodnickiej. Prowadzenie kursów przewodnickich stanowi trzon działalności SKPG. Prócz tego Koło
prowadzi niewielką działalność wydawniczą: w dalszym
ciągu wychodzi „Watra” – ostatni 10 numer ujrzał światło dzienne w 2000 roku, a następny jest w nieustannej
drodze, natomiast w 1999 roku ukazał się Śpiewnik
SKPG zawierający piosenki związane długą historią
Koła. Ostatnie wydawnictwo kołowe to książka „Prazdniki. Ikony świąteczne” autorstwa Ani Warzechy i Piotra
Malca. Przez kilka ostatnich lat zupełnie nieregularnie
ukazuje się Beskidnik, aperiodyk SKPG, na łamach,
którego twórczo wyżywają się zarówno przewodnicy jak
i kursanci.
Z ważniejszych wydarzeń w ostatnich latach działalności
SKPG należy wymienić 30-lecie bazy na Gorcu (1998
rok) i 25-lecie chatki na Niemcowej (1999 rok). Obie te
imprezy zgromadziły ogromne ilości ludzi związanych
kiedyś i teraz z SKPG, którzy tworzyli te miejsca i mieli
ogromny wkład w ich funkcjonowanie.
W 1999 roku zrodziła się idea, aby oficjalnie nadać państwowe uprawnienia przewodnika beskidzkiego Wawrzyńcowi Szkolnikowi, uznawanemu za pioniera przewodnictwa beskidzkiego. W Muzeum Turystyki Górskiej
na Markowych Szczawinach odbyło się „blachowanie
Szkolnika”, a symbolicznie przyznana blacha zawisła na
ścianie muzeum.
W związku ze zbliżającym się 50-leciem SKPG zaczęto
myśleć o organizacji wielkiego jubileuszu.
Od dwóch ostatnich lat Koło zaczęło się toczyć ciut
szybciej. Została reaktywowana Akcja „Lato” w postaci
letnich obozów wędrownych po naszych pięknych Beskidach, jak i po innych częściach Karpat, a co najmniej
raz w miesiącu odbywają się otwarte wyjazdy z cyklu
„Weekend w górach” przyciągające, co raz większe tłumy.
***
I tak wygląda zarys 50-letnich dziejów Studenckiego
Koła Przewodników Górskich w Krakowie, które jest nie
tylko fabryką produkującą przewodników, ale przede
wszystkim miejscem skupiającym ludzi, których sposobem na życie są Góry.
Literatura...
• Z historii Studenckiego Koła Przewodników Górskich w Krakowie, Warszawa-Kraków 1980;
• Z historii Studenckiego Koła Przewodników Górskich w Krakowie (1981-1985), Kraków 1985;
• Jednodniówka AKPT wydana z okazji uroczystości
przyjęcia imienia Zofii i Witolda H. Paryskich, Kraków 2002;
HUMOR Z PRZEWODNIKÓW
Michał Jurecki Bukowina kraina łagodności, Bezdroża,
Kraków 2001, s. 314
Opis Drzewa Jessego: „Narracja przedstawienia zaczyna
się na dole, gdzie widzimy śpiącego na skale Jessego, z
którego piersi wystrzeliwuje ku górze stylizowany
szczep. Szczep rozgałęzia się i obejmuje genealogiczny
przegląd potomków Jessego lub nawet całe sceny figuralne. Wszystko kończy się u góry przedstawienia sceną, na
której Chrystus siedzący na tronie błogosławi.”
s. 210
„Najpiękniejszą jednak sceną przedsionka, jak i całej
cerkwi jest Kawalkada Konstantyna Wielkiego (Krzyża
Świętego). Przedstawia ona pochód świętych wojowników na rumakach. Jest to wspaniała, dynamiczna scena,
w której można podziwiać zarówno metrum aureolami
otoczonych głów jeźdźców, jak i staccato końskich nóg.”
Zebrał: Łukasz Kania
Laurenty Józef Kupiec Kościół św. Idziego w Krakowie
Kraków, 2005
Dotyczy to wydarzenia, które miało miejsce w Krakowie
Na Skałce, 11 kwietnia r. 1079. Doszło tam bowiem do
poważnego konfliktu między królem, a zamordowanym
biskupem Stanisławem, po czym król oddalił się z dworem i porzucił Kraków."
Sebastian Wypych
7
WOKÓŁ KURSU
By nie wprowadzać zamieszania, które i tak na pewno
wyniknie, wyjaśniamy, że poniższe charakterystyki nie
dotyczą całkiem nowych 22 przewodników (o których w
tekście wyżej), ale trochę starszych przewodników z
poprzedniego kursu. Lepiej późno niż wcale – i zgodnie
z tą zasadą zamieszczamy ich własne dzieło tfurcze.
jeden mógłby mu pozazdrościć kondycji i orientacji w
terenie.
Piotr Firlej – jego skromna postawa na kursie ukryła
tygrysa – swoje prawdziwe oblicze pokazał jako świeżo upieczony szef kursu. Mieszkaniec Tuchowa –
prawdziwy lokalny patriota. Słuchając jego opowieści,
można odnieść wrażenie, że Pasmo Brzanki jest atrakcyjniejsze niż Tatry Wysokie.
Magdalena Górna – kursowa rówieśniczka Jondrasza. Jest w stanie polemizować na tematy geologiczne
z samym Bossem a nawet z Bossem Bossa. Jej donośny śmiech może spowodować zejście lawiny nawet z
Leskowca.
JUŻ NIE NAJMŁODSI, TYLKO KAPECZKĘ
STARSI, ALE JESZCZE NIE CI STARZY
Anna Baran – jej „Niewidzialna plastelina” niejednemu pozwoliła na spędzenie uroczych chwil przy
gitarze, a w szczególnych wypadkach uwierzyć w istnienie nieistniejącego już piętra Dobczyckiego zamku.
Zza gitary prawie nie było jej widać, ale donośny sopran słychać było nawet w sąsiedniej dolinie. Jeszcze
większy od jej gitary jest jednak jej plecak, niejeden
siłacz miałby problem, żeby go podnieść.
Stanisław Biskup - świętym to on (nie) jest. Chociaż
miał okazje opisywać kilka obiektów pod swoim wezwaniem. Przy nim rumieniły się wszystkie dziewczyny ;). Pierwszy reprezentant starszego pokolenia. Nie
zawsze wiedział co powiedzieć, ale zawsze wiedział
gdzie jest i którędy iść tak, żeby dojść.
„Każdy się może pomylić, powiedział kogut schodząc
z kaczki”
Jakub Kańdulski – chodząca encyklopedia kolejnictwa uwięziona w ciele geodety. („Ja nic na ten temat
nie wiem”). Gdyby mógł zostałby maszynistą, zwolennik wprowadzenia „kolejówek” zamiast autokarówek.
Stały bywalec wszystkich imprez kursowych. Hasło:
Jak jebła? Odzew: Jak sto pedałów
„O Kubie, który jeździł koleją”
Anna „Kliczu” Kliczewska – „Pani z czapką w
poziomice” – bardzo ambitna kursantka – wielu zazdrościło jej umiejętności czytania przewodników pod
pierzyną na górnym łóżku sali nr 2 schroniska PTTK
na Markowych Szczawinach o 4-tej nad ranem. Przed
egzaminami – „oaza spokoju”. Ustawa o usługach turystycznych to dla niej poezja.
Marcin Marszałek – towarzysz Piotrka w jego wędrówkach po Pogórzach, barwnie potrafiłby przedstawić nawet panoramę z Łeby na północ. Bogusław Wołoszański i milczący Indianin naszego kursu. Chodząca
encyklopedia geograficzna – tom „Karpaty”.
Paweł „Król Lew” Ćwiąkała – słowo zaczynające
się na literkę „K”, kończące się na literkę „A”, a mające w środku literki „U”, „R”’ „W” nie jest mu obce :D.
Nikt tak jak on nie objaśni Ci zawiłości architektonicznych kościółka w Dziekanowicach. Szokował fryzurąniezależnie czy w wersji długiej, czy krótkiej.
Joanna Mikowska – swój pierwszy raz na naszym
kursie przeżyła podczas pamiętnej ekspedycji „Jasień
2003”. Mogłaby stworzyć żurnal mody turystycznej
„Bądź widoczny w górach”. Potrafi określić wiek rokokowego ołtarza z dokładnością do 10 dni na podstawie średniego promienia krzywizny ornamentu małżowinowo chrząstkowego w dolnej części uszaka.
Marcin Dzik – barwny opis szarego papieru toaletowego w jego wykonaniu może przerodzić się w opis
jakiego nie powstydziłby się nawet Sienkiewicz. Dał
się poznać jako rewelacyjny zaopatrzeniowiec – fundował nam śródziemnomorskie specjały i wypasione
wędliny. Jego autokarowy debiut zostanie zapamiętany
głównie dzięki wspaniałej prezentacji kontrapostu.
Paulina „Krówka – Apolonia” Pietrzak – była
strażnikiem czystości naszych... zębów, specjalistka od
uśmiechu. Sądecka Las(z)ka z pochodzenia. Studia
skończyła zanim została przewodnikiem – absolutorium otrzymała w pierwszy dzień egzaminu państwowego. Poprzez prywatne koligacje jest naszą wtyczką
w SKPS we Wrocławiu.
Edward Fietko – dźwięk jego telefonu komórkowego
przez długi czas okupował pierwsze miejsce w kursowej liście przebojów. Jego sprzęt HI-FI zarejestrował
najważniejsze (czytaj wszystkie) chwile spędzone na
kursie. Drugi reprezentant starszego pokolenia ale nie-
Paweł Piwowarski – miłośnik historii turystyki i
starych pocztówek, ale także dobrego „Tyskiego” piwa.
A po kilku.. chwilach jest w stanie urządzić Ci prawdziwy maraton uśmiechu. Szczegółowość jego panoramy z Grandeusa na Pieniny w czasie egzaminu pań-
8
stwowego zadowoliła nawet Apacza, Cygana i Wikinga (skład sędziowski).
Agata „Żaba” Plata – strzegła z kolei czystości...
języka (patrz „Król Lew”). Przy kotle z pulpą lepsza od
niej byłaby tylko Bunia. Potężny... głos ma oparcie w
potężnym... pudle rezonansowym (według Stanisława
B.) Ksywka nie wzięła się bynajmniej z miłości do
płazów.
Magdalena Słoboda – wielbicielka gorących kąpieli
– dla kursu poświęciła wiele, nawet własną skórę. Poświęcenie się opłaciło – stała się ozdobą szefostwa
nowego kursu. Z pochodzenia gorliczanka z Ustrzyk
Dolnych. Gitarowe objawienie pierwszego wyjazdu
zimowego – później już ciągle kojarzona z gitarą,
śpiewem i nieodłącznym uśmiechem.
Paweł „Nadkursant” Stelmach – rodowity rabczanin. Jest w stanie czytać przewodniki i mapy podczas
marszu w każdych warunkach atmosferycznych i terenowych. Kolejny Boss w historii koła. Posiadacz
wszelkich rekordów jakie można było pobić na kursie
– najwięcej dniówek, najwyższa średnia z sesji egzaminacyjnej i najdłuższy czas robienia panoramki.
Gwiaździstych w Karkowie. Karków to popularne dziś
określenie dawnej dzielnicy Nowej Chuci, która na
przestrzeni ostatniego milenium rozrosła się i wchłonęła królewskie niegdyś miasto.
Kapliczka składa się z dwóch części: papeterium (po
Państwa lewej stronie) i zjawy głównej (po prawej). Na
granicy papeterium i zjawy głównej widzimy na dachu
małą duszyczkę na tekturkę. W duszyczce znajduje się
latarnia z małą dzwonkówką – tekturką właśnie, którą
dzwonkowano dawniej (być może także i dzisiaj) w
momencie blachowania. Pod latarnią znajduje się selerowaty kask, element w kształcie „orzeszka” symbolizujący... Nie wiadomo w zasadzie co symbolizujący...
Papeterium zamknięte jest absurdą. Absurda jest spotykana głównie właśnie w Paśmie Absurdu zdecydowanie rzadziej w Paśmie Paranoi. Nazwa pochodzi
oczywiście od absurdu, który stanowi ważny element
życia kursantów Studziennego Kołowrotka Pilotów
Gwiaździstych. Pozwala im on na przetrwanie ciężkich
chwil zmagań z myślami typu: „I co ja robię tu? Co ja
tutaj robię?”.
Ściany wykonane są z bordowego włókna. Zdobione są
w białe i czarne pasy. W ścianach widzimy nieregularne okna w kształcie obłych trójkątów, które trudno
zaklasyfikować do jednego ze znanych stylów w architekturze. Jest to raczej budowla sakralna jakiejś nie
znanej bliżej sekty ziemian.
Wejdźmy teraz do środka kapliczki.
Opis kapliczki p.w. uśw. Bojciecha Wieńka w
Łękołodach Średnich (Beskid Fantasmagoryczny, Pasmo Absurdu)
[Stajemy po półmocnej stronie kapliczki, tak aby dobrze widoczna była bryła budowli]
Dzień dobry Państwu! Nazywam się Bartosz Bynowski.
Znajdujemy się w kraterze gościńca wiodącego z Pasma Absurdu w Beskidzie Fantasmagorycznym do
Pasma Paranoi w Beskidzie Urojonym. Przed państwem jedna z najdziwniejszych kapliczek świata.
Wzniesiono ją w roku 3005 na miejscu poprzedniej
kapliczki poświęconej Fatalii Nigiel. Projektantem był
utalentowany alchemik pochodzenia rosyjskiego
Wczakub Jelik. Budowa kapliczki była swego rodzaju
hołdem złożonym w tysięczną rocznicę ukończenia
kursu przez jednych z najbardziej utalentowanych kursantów w historii Studziennego Kołowrotka Pilotów
[Wchodzimy do środka]
Znajdujemy się w zjawie głównej. Wszystko co widzimy w tej części jest tylko złudzeniem, natomiast za
moimi plecami znajduje się papeterium i tylko to co
tam się znajduje jest prawdziwe i jedynie słuszne. Widzą Państwo coś co tak pięknie pobłyskuje odbijając
promienie naszego bordowego słońca? To najświętsza
część kapliczki Studziennego Kołowrotka: Wielka i
Jedyna Blacha. Członków sekty SKPG obowiązuje
wyznanie jednej jedynej prawdy: „Kurs (...) Pilotów
Gwiaździstych (...)” - czyż to nie brzmi dumnie i elitarnie? Pozostali to jacyś tam turyści ze Szczecina…
Jedyne, co możesz dla nich zrobić, to roztoczyć przed
nimi pełnię swej wiedzy, np. wyczerpująco opisując
jakąś panoramkę. Od razu będą wiedzieli, kto tu rządzi.
Skoro nie ma dalszych pytań, to nigdzie dalej nie pójdziemy dopóki się jakieś nie pojawią...
1
Frankowski M., Wczelik J., Sekta SKPG?, bmrw, mps.
– Biuletyn Informacyjny Krakowskiego Studenckiego Koła Przewodników Górskich. Nie wiemy, czy
może być jeszcze bardziej aperiodycznym pisemkiem, niż obecnie, ale... rzeczywistość potrafi nas bardzo zaskakiwać –
na tym polega ponoć jej urok. Poglądy i opinie prezentowane na jego łamach nadal nie zawsze i nie do końca są zgodne
z oficjalnym stanowiskiem SKPG. Zespół Beskidnika: CeHanka Dobranowska, Paweł „Misiek” Miśkowiec i wszyscy
ludzie dobrej woli, którzy im pomogli, wliczając autorów oraz dobrego (bo mobilizującego) Ducha Bazylego, który
nadal unosi się nad Beskidnikiem, choć coraz dalej i dalej… Projekt winiety: Karolina Jabłońska. Ilustracje: Nataszka
Figiel, Lili , Redakcja nadal zastrzega sobie prawo skracania tekstów oraz zmiany ich tytułów (i to robi!). Wszelkie
uwagi, propozycje oraz teksty (zwłaszcza teksty) proszę kierować na adres: [email protected], [email protected].