Prof

Transkrypt

Prof
Europejska rodzina profesora
nr 12(22) | prowadzący Grażyna Zwolińska, Uniwersytet Zielonogórski, 68 328 25 93, e-mail: [email protected]
P
rof. Kluge jest profesorem w Zakładzie
Controllingu i Informatyki Ekonomicznej na Wydziale Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Zielonogórskiego.Jego związki z Polską mają już prawie 30letnią historię.
- Technische Hochschule
w Ilmenau, z którą współpracowałem, od 1985 r. była partnerem Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Zielonej Górze. Polscy
pracownicy naukowi pisali u nas
rozprawy doktorskie i habilitacyjne. Byłem recenzentem niektórych z nich. Spotykaliśmy się
na konferencjach naukowych.
Na uczelni w Ilmenau była centrala dla polskich studentów
w dawnym NRD - opowiada prof.
Kluge.
Do 1991 r. głównym miejscem pracy prof. Paula Dietera
Kluge była Wyższa Szkoła Ekonomiczna (Hochschule für
Ökonomie) w Berlinie. W tym
mieście mieszka od czasu studiów, na które wyjechał z nadgranicznego Forstu.
Pracował na różnych niemieckich uniwersytetach jako
Visiting Professor.
- W 1992 r. otrzymałem też
zaproszenie od WSI w Zielonej
Górze.Zostałem profesorem nadzwyczajnym na polskich warunkach finansowych. Pracę
traktowałem więc trochę jak
hobby. Po dziesięciu latach
współpraca stała się intensywniejsza. W 2001 r. otrzymałem
pięcioletnie stypendium DAAD.
Od 2006 r. pracuję już na Uniwersytecie Zielonogórskim
na pełnym etacie. Jestem więc
stuprocentowym polskim profesorem – uśmiecha się prof.
Kluge.
No cóż, dobrze by było, żeby
polski profesor znał polski.
- Jakieś 13 lat temu prof. Janina Stankiewicz,dziekan naszego wydziału, powiedziała mi: Chcesz pracować i żyć w Polsce,
musisz mówić po polsku. Miała
w stu procentach rację.
Przy każdej okazji jestem jej
wdzięczny za tę radę – podkreśla profesor.–Jednak nauczenie
się obcego języka, to nie taka
prosta sprawa.Na szczęście stosunkowo dobrze znałem język
rosyjski, bo większą część habilitacji pisałem w Leningradzie.
Gramatyka polska i rosyjska są
słowiańskie. Łatwiej mi więc było zrozumieć logikę waszego języka. Poza tym mój przyjaciel
prof. Zbigniew Banaszak dał mi
bardzo dobrą radę: - Wystarczy
znać około trzech tysięcy słów,
żeby aktywnie mówić – dodaje
profesor.
Dziś prof. Paul Dieter Kluge
polskich słów zna na pewno więcej. Podkreśla, że dzięki temu
może być bliżej polskiej kultury
i swobodnie rozmawiać z polskimi przyjaciółmi. Także tymi
mieszkającymi w Żaganiu.
A przecież Żagań jest dla niego
najważniejszym
miastem
na świecie. Ważniejszym nawet
niż Berlin, w którym mieszka
od lat, ważniejszym nawet niż
Zielona Góra, w której teraz pracuje i też mieszka.
W latach 80. profesor, jadąc
z Ilmenau do Zielonej Góry lub
z powrotem, nieraz przejeżdżał
przez Żagań. Był zresztą w tym
mieście już w latach 70., kiedy
pojawiła się możliwość ruchu
przygranicznego.
- Kiedyś, wracając z konferencji, szukałem wraz ze znajomymi miejsca, żeby zjeść
obiad. Jedźmy na rynek, w rynku zwykle jest restauracja, zaproponowałem. Rzeczywiście
była. Zresztą piękna. Zjedliśmy
obiad. Nic jeszcze wtedy znajomym nie powiedziałem. Kiedy już byłem pewny, że otrzymam stypendium DAAD, a jednocześnie
obchodziłem
w 2001 r. swoje 60-lecie urodzin, zaprosiłem polskich i niemieckich kolegów właśnie
do Żagania. Kiedy już siedzieliśmy w restauracji, powiedziałem im, że znajduje się ona
w kamienicy, w której... urodziłem się w maju 1941 r. Dodałem, że była to kamienica mojego dziadka. Wszyscy byli zaskoczeni - opowiada profesor.
- Ja wcześniej do tej kamienicy
nie miałem szczególnego sentymentu, bo kiedy moja rodzina opuszczała ją w lutym 1945
r., byłem za mały, żeby coś pamiętać. Ale dla rodziny wyprowadzka była wielką tragedią.
Dziadek przecież w grudniu
1944 roku zapłacił bankowi
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Prof. Paul Dieter Kluge polskiego zaczął się uczyć 13 lat temu, jako sześćdziesięciolatek. Podkreśla, że jest Niemcem,
który nie tylko mówi po polsku, ale i myśli trochę po polsku. Żagań jest dla niego najważniejszym miastem.
- Moje związki z Polską mają prawie 30-letnią historię. Jestem Niemcem, który nie tylko mówi
po polsku, ale i myśli trochę po polsku. Żagań, gdzie się urodziłem, jest dla mnie najważniejszym miastem – podkreśla prof. Paul Dieter Kluge.
ostatnią ratę za ten dom. Miał
w nim sklep. Cóż, wojna...
Prof. Kluge, jak już tylko mógł
porozumiewać się bez tłumacza,
od razu włączył się w życie Żagania.Zresztą już wcześniej miał
liczne kontakty. Wspomina
zwłaszcza ciepło nieżyjącego już
dyrektora Żagańskiego Pałacu
Kultury Adama Stawczyka.
W Żaganiu czuje się jak u siebie.
Przywiózł tu swoją rodzinę,żeby
zobaczyła, jak niegdysiejszy
dom jego dziadka jest zadbany.
Żałuje, że nie może obejrzeć go
jego ojciec – zginął w czasie wojny pod Moskwą. Nie zdążył zobaczyć syna.
Rodzina Kluge zaprzyjaźniła
się z właścicielami mieszczącej
się w kamienicy restauracji
„Kepler”. Prof. Kluge obiecał, że
będzie jej najlepszym klientem.
Stara się dotrzymywać słowa.
Jak ze swoimi studentami robi
imprezę z okazji zakończenia
studiów, to oczywiście jadą autokarem do „Keplera”.
Profesor stara się wspierać
wiele żagańskich inicjatyw. Organizacyjnie,ale i finansowo.Mówi,że jemu samemu dużo już nie
potrzeba, więc cieszy go, gdy
może pomóc swojemu ukochanemu miastu.
Miasto odwdzięcza mu się
jak może. Przyznało mu w 2003
r. medal „Zasłużony dla Miasta
Żagania”. Nadało mu tytuł
„Żaganianina Roku 2004”,
a w 2011 roku, na jego 70-lecie,
tytuł „Ambasadora Honorowego Miasta Żagania”.
- Teraz przygotowuję wszystkie moje dokumenty do przekazania do Państwowego Archiwum Niemieckiego w Berlinie.
Będzie tam cała część dotycząca Żagania.Chcę,żeby w przyszłości można było zobaczyć, co
to jest europejska rodzina Polaków i Niemców. To daje mi
po prostu szczęście – podsumowuje profesor.
Cóż, mało miejsca zostało,
żeby opisać dokonania naukowe prof. dr. hab. Paula Dietera
Kluge. W największym skrócie:
w kręgu jego zainteresowań
mieszczą się controlling w małych i średnich przedsiębiorstwach, systemy informatyczne
zarządzania klasy ERP, efektywność zastosowań komputerowo
wspomaganego controllingu,jakość danych w małych i średnich
przedsiębiorstwach.
- Controlling pojawił się
w USA około 80 lat temu. Miał
pomóc menedżerom w zarządzaniu dużymi firmami.W latach
90. pojawił się controlling dla
małych i średnich firm. Jest narzędziem wspierającym zarządzanie nimi, np. poprzez proponowanie rozwiązań dla prognozy i likwidacji tzw. wąskich gardeł – wyjaśnia profesor, podkreślając, że o ile jeszcze 15 lat temu w Polsce, w odróżnieniu
od Niemiec,metody controllingu
były mało znane, to dzisiaj nie
widzi istotniejszej różnicy.
Grażyna Zwolińska
2
WTOREK, 16 GRUDNIA 2014 GAZETA LUBUSKA
Strefa nauki
Dwie uczelnie, dwa dyplomy
- 13 listopada został Pan uhonorowany medalem Hugo
von Ritgena, czyli najważniejszym wyróżnieniem
Technische Hochschule
Mittelhessen w Giessen.
Przyznawany jest on osobom
szczególnie zasłużonym dla
tej niemieckiej uczelni. Gratuluję.
- Dziękuję. Ta nagroda przyznawana jest od 2005 r. Jestem jej
piątym laureatem. Doceniono
to, że jestem wieloletnim koordynatorem współpracy między
Technische Hochschule
Mittelhessen a Uniwersytetem
Zielonogórskim.
- Jak to się zaczęło? I dlaczego akurat z tą niemiecką
uczelnią?
- Zaczęło się od inicjatywy prof.
Mariusa Klytty, który na początku lat osiemdziesiątych
wyjechał z Polski do Niemiec.
Po latach, jako pracownik TH
Mittelhessen, szukał kontaktów z polskimi uczelniami. Trafił do Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Zielonej Górze, gdzie
rektorem był prof. Marian Miłek. Znali się z Politechniki Śląskiej. Ponieważ byłem wtedy
jednym z nielicznych znających
dobrze język niemiecki, zaproponowano mi włącznie się do
projektu. W grudniu 1997 r. ówczesny rektor, już Politechniki
Zielonogórskiej, prof. Michał
Kisielewicz odwiedził uczelnię
w Giessen i podpisał umowę o
współpracy
- Czego ona dotyczyła?
- Dwóch wątków: wymiany studentów i współpracy naukowej.
Moja nagroda wiąże się głównie z pierwszym wątkiem. Warto przypomnieć, że Polska nie
była jeszcze wtedy w Unii Europejskiej i nie mogła w pełni korzystać z programu Erasmus.
Możliwość wyjazdu do Niemiec
w ramach projektu Zintegro-
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE PROF. RYSZARDA RYBSKIEGO
Rozmowa z prof. Ryszardem Rybskim, dyrektorem Instytutu Metrologii Elektrycznej na Wydziale Elektrotechniki,
Informatyki i Telekomunikacji Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Po uroczystości wręczenia prof. Ryszardowi Rybskiemu na Technische Hochschule
Mittelhessen w Giessen medalu Hugo von Ritgena. W środku – laureat. Po lewej - wiceprezydent uczelni prof. Axel Schumann, po prawej – jej prezydent prof. Günther Grabatin.
wane Studia Zagraniczne była
więc dla naszych studentów
bardzo atrakcyjna. Uczelnia
niemiecka miała już doświadczenie w takim projekcie, bo
wcześniej współpracowała z
jedną z uczelni francuskich.
- Na czym polegają takie studia?
- Studenci jednej uczelni odbywają część studiów na drugiej
uczelni, a uczelnie wzajemnie
zaliczają im swoje przedmioty.
Student, bez wydłużania czasu
nauki, otrzymuje dwa dyplomy,
obu tych uczelni. To było bardzo atrakcyjne.
- Każdy mógł tak studiować?
- Najpierw studenci przechodzili odpowiednią rekrutację,
musieli znać dość dobrze niemiecki, mieć dobre oceny. Wyjeżdżali na rok. Mieli tam też
praktyki. Potem wracali na naszą uczelnię. Na ostatnim roku
studiów wykonywali pracę dyplomową. Mieli promotora z
naszej uczelni i z niemieckiej.
Po obronie pracy dyplomowej
otrzymywali dyplomy obu
uczelni. To było w Polsce w tym
czasie coś wyjątkowego, atrakcyjnego w pierwszych latach
także ze względów ekonomicz-
nych. Stypendia dla studentów
fundowała m.in. firma
Siemens. Ten typ studiów objął
studentów elektrotechniki i informatyki, potem też automatyki i robotyki. Wzięło w nim
udział do dziś ponad 50 naszych studentów.
- Trudniej chyba było, choćby
ze względów językowych,
znaleźć chętnych z niemieckiej strony.
- To prawda, choć od początku
taka możliwość istniała. Ponieważ uczelnia w Giessen nie
prowadziła wtedy studiów magisterskich z informatyki, utwo-
rzyliśmy je u nas, specjalnie dla
studentów TH Mittelhessen.
Prowadzone były w języku angielskim.
- Czy polscy absolwenci posiadający podwójne dyplomy
szukają pracy głównie w
Niemczech?
- Od początku ja i prof. Klytta
zakładaliśmy, że nie powinno
tak być. Chcieliśmy kształcić,
jak to nazywaliśmy, euro-inżynierów, którzy znają język niemiecki, kulturę niemiecką, więc
łatwiej im funkcjonować na pograniczu. Zakładaliśmy, że
znajdą zatrudnienie w firmach
niemieckich działających na
polskim rynku. I tak się to potoczyło. Dobrym przykładem jest
działająca w naszym regionie
firma Uesa Polska w Lubsku.
Jej prezes wciąż pyta o kolejnych absolwentów. Generalnie
życie zawodowe absolwentów
z podwójnym dyplomem potoczyło się bardzo dobrze. Większość znalazła świetną pracę w
Polsce. Niektórzy zostali dyrektorami firm lub pracują u nas
na wydziale. Nie żałują, że
odważyli się na studia na
dwóch uczelniach, choć niektórych z nich trzeba było na początku namawiać.
- Słyszałam, że Zintegrowane
Studia Zagraniczne zataczają
szersze kręgi.
- Ideą kolegów z Niemiec było
rozszerzanie współpracy na
kolejnych partnerów z Europy
Wschodniej. Najpierw pojawił
się Uniwersytet Techniczny w
Tallinie, potem Politechnika
Lwowska. Doszedł do tego Uniwersytet Techniczny w Wilnie i
jeszcze Politechnika Śląska.
Przyjechał już do nas w tym roku pierwszy student z Wilna.
Ma szanse na dyplomy obu
uczelni. Wiem, że są już inni zainteresowani. Pojawił się też
kolejny wątek międzyuczelnia-
nej współpracy - wymiana kulturalna. Przybrała bardzo interesujący wymiar. Odbyło się kilka koncertów w Giessen, Tallinie i w Zielonej Górze. W czerwcu były piękne koncerty naszych uczelnianych zespołów
na Litwie.
- Czy pana działalność naukowa związana jest też z
uczelnią w Giessen?
- Od początku prowadziliśmy
kilka wspólnych projektów badawczych. Ten, którym ja się
zajmowałem, dotyczył tzw. inteligentnych czujników. Od
dwóch lat w ramach tego projektu prowadzona jest praca
doktorska, którą się opiekuję.
Jest realizowana w dużym
stopniu dzięki partnerom niemieckim, którzy wypożyczyli
naszemu instytutowi unikalne
stanowisko badawcze. Oczywiście współpracujemy naukowo nie tylko z tą niemiecką
uczelnią. Ja i mój zespół zostaliśmy zaproszeni do udziału w
prestiżowym projekcie europejskim, w którym bierze
udział kilkanaście krajów. Dotyczy on metrologii elektrycznej.
Niedawno byłem z dr. Januszem Kaczmarkiem, jednym z
członków zespołu badawczego, w Turynie na konferencji
związanej z tym projektem i
nasze dotychczasowe wyniki
zostały bardzo wysoko ocenione. Celem naszego projektu było opracowanie unikalnego
urządzenia, które wykorzystywane będzie w pomiarach
impedancji. Wykonaliśmy je.
Ma parametry, jakich podobne
urządzenia na świecie nie mają. Doceniono to i właśnie nasz
uniwersytet dostał zamówienie
na wykonanie kolejnego takiego urządzenia. To duży sukces.
Prestiżowa sprawa.
- Dziękuję.
Grażyna Zwolińska
Tylu nowych doktorów dowodem, że uczelnia się rozwija
Podczas uroczystości w auli uniwersyteckiej w rektoracie,złożyli oni ślubowanie.Wszystkim wyróżnionym doktorom w imieniu
rektora gratulowała prof.Magdalena Graczyk,prorektor ds.jakości kształcenia. Minutą ciszy uczczono zmarłego nagle 19 października byłego prorektora ds.
nauki i współpracy z zagranicą
prof.Janusza Gila,który miał pro-
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Dwóch doktorów habilitowanych
i 36 doktorów odebrało 10 bm. dyplomy stopni naukowych przyznanych w minionym roku akademickim na Uniwersytecie Zielonogórskim.
Wspólne zdjęcie nowych doktorów i doktorów habilitowanych wraz z uniwersytecką kadrą
naukową będzie piękną pamiątką.
wadzić tę uroczystość. Po raz
pierwszy trzy stopnie naukowe
doktora nauk biologicznych zostały przyznane w dyscyplinie
biologia, ponieważ kierunek ten
uzyskał prawo doktoryzowania.
Pierwsze dyplomy doktorskie
na Wydziale Nauk Biologicznych
odebrali: dr Beata KoimPuchowska, dr Piotr Puchowski
i dr Przemysław Szwajkowski.
Pięć rozpraw doktorskich zostało w tym roku wyróżnionych
przez Rady Wydziałów.
Od 1 września 2001 r., czyli
odmomentu utworzenia Uniwersytetu
Zielonogórskiego,
na uczelni wypromowano 342
doktorów i 45 doktorów habilitowanych. UniwersytetZielonogórski posiada obecnie piętnaście
uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora w dyscyplinach: astronomia, automatyka i robotyka, biologia, budowa
i eksploatacja maszyn,budownictwo,elektrotechnika,filozofia,fizyka,historia,informatyka,inżynieria środowiska, literaturoznawstwo, matematyka, ochrona środowiska,pedagogika i pięć
uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego w dyscyplinach: budownictwo,elektrotechnika,historia,
matematyka i astronomia.
3
GAZETA LUBUSKA WTOREK, 16 GRUDNIA 2014
Strefa nauki
System kryptograficzny
jakiego dotąd nie było
Wydarzenia na UZ
w skrócie
nia danych, podpisu cyfrowego,
autoryzacji i kontroli dostępu.
Już dziś do uczelni zgłosiło się
kilka firm,zainteresowanych tym
nowatorskim rozwiązaniem.
Dr inż.JanuszJabłoński podkreśla, że zastosowanie jego pomysłu pozwoli skutecznie zabezpieczyć chociażby nasze karty
kredytowe z chipem i uwolni nas
od obowiązku zapamiętywania
loginów i haseł. Skopiowana
przez
złodzieja
karta
bankomatowa byłaby dla niego
całkowicie bezużyteczna. Oczywiście to tylko jedno wielu praktycznych z zastosowań nowego
systemu kryptograficznego
z kluczem jednorazowym.
Kryptologia jest dziś powszechnie stosowana w zapewnianiu bezpieczeństwa usług
wszelkiego rodzaju e-systemów
dla ich uczestników. Zaufanie
do e systemów rośnie wraz ze
wzrostem poziomu ich bezpieczeństwa.
Wybrane projekty,nagrodzone i wyróżnione w Konkursie Polski Produkt Przyszłości,zgłaszane są co roku przez PARP m.in.
do Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP i do Konkursu „Teraz
Polska”.
Miasto nagrodziło
nowych profesorów
Młodzi epigraficy
i płyty nagrobne
Tradycją stały się już nagrody
wręczane przez prezydenta Zielonej Góry profesorom, którzy
w minionym roku akademickim
uzyskali belwederski tytuł naukowy. Tym razem otrzymały je
trzy osoby.
Studenckie Koło Epigraficzne
przy Instytucie Historii Uniwersytetu Zielonogórskiego brało
w listopadzie udział w badaniach epigraficznych zorganizowanych w Żelowicach w woj.
dolnośląskim.
Prezydent Janusz Kubicki wręczył specjalne nagrody już po raz
piąty. Odbyło się to podczas posiedzenia Senatu Uniwersytetu
Zielonogórskiego 26 listopada
br.
Nagrodę odebrał prof. dr
hab. Michaił Kotin z Zakładu
Gramatyki i Historii Języka Niemieckiego Instytutu Germanistyki Wydziału Humanistycznego, który tytuł profesora nauk
humanistycznych otrzymał 7
stycznia br. Kolejną nagrodzoną
osobą była prof. dr hab. inż. Zofia Sadecka z Zakładu Technologii Wody, Ścieków i Odpadów
Instytutu Inżynierii Środowiska
Wydziału Inżynierii Lądowej
i Środowiska, która tytuł profesora nauk technicznych otrzymała 26 czerwca br. Nagrodę
odebrała też z rąk prezydenta
Kubickiego prof. dr hab. Anna
Szóstak z Zakładu Literatury XX
i XXI wieku Instytutu Filologii
Polskiej Wydziału Humanistycznego. Tytuł profesora nauk humanistycznych otrzymała 28
lipca br.
Na Uniwersytecie Zielonogórskim pracuje 281 pracowników tzw. samodzielnych, z tytułem naukowym profesora i stopniem naukowym doktora habilitowanego, w tym 86 profesorów
tytularnych (tzw.belwederskich)
i 175 doktorów habilitowanych
zatrudnionych na stanowisku
profesora Uniwersytetu Zielonogórskiego. Najwięcej, bo piętnastu profesorów tytularnych pracuje na Wydziale Humanistycznym.
Ta nieduża miejscowość niedaleko Niemczy posiada unikatowy zbiór portretowych płyt nagrobnych, z zachowanymi jeszcze polichromiami. W kościele
p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego znajduje się ponad 30 płyt
pochodzących z przełomu XVI
i XVII wieku oraz kilkaXIX-wiecznych imitacji nagrobków średniowiecznych. Najbardziej interesujące płyty znajdujące się
wewnątrz kościoła posiadają bogate zdobienia oraz obfitują
w mnogość detali w postaci elementów zbroi, broni czy ubrań.
Członkowie Studenckiego
Koła Epigraficznego zinwentary-
Kolejna Noc Biologów
INDEX w telewizji
Wydział Nauk Biologicznych UZ
zaprasza na kolejną już Noc Biologów. Odbędzie się ona 9 stycznia 2015 r. w godz. od 15.30
do19.30.Tojużczwartaedycjatej
imprezyorganizowanejwnajwiększych ośrodkach akademickich
wPolsce.Warsztaty,pokazy,zajęcia laboratoryjne i wykłady adresowane są do dzieci i młodzieży.
Stowarzyszenie „Z INDEXEM
wpodróży”podpisało3bm.umowę zTVPo emisji programu z podróży dookoła świata, w którą
studenci UZ udadzą się w maju
2015 r.(planowany powrót - listopad 2016 r.). Umowę podpisali
prezes Stowarzyszenia Mariusz
Malinowskiidyrektorgorzowskiego Oddziału TP S.A.Artur Gurec.
zowali również portretowe płyty
nagrobne w dwóch kościoła
w sąsiednich wsiach - w Zarzycy
i Dobrzenicach. W obu kościołach również znajdowało się ponad 30 płyt epitafijnych. Postępująca korozja piaskowca, niesprzyjające warunki atmosferyczne oraz często niepoprawne przechowywanie tych płyt doprowadziły do sporych zniszczeń w inskrypcjach, przez co
praca epigrafików była bardzo
utrudniona.
Studenckie Koło Epigraficzne Uniwersytetu Zielonogórskiego zajmuje się inwentaryzacją inskrypcji z cmentarzy ewangelickich – poniemieckich, znajdujących się na terenie województwa lubuskiego. Powstało
w 2004 roku z inicjatywy studentów historii, którzy uczestniczyli wcześniej w projektach organizowanych przez dr. Adama
Górskiego.
Pod koniec listopada odbyło się
coroczne spotkanie młodych
germanistów z Polski, Francji
i Niemiec.Jego uczestnikami byli pracownicy dydaktyczni oraz
studenci UZ. Tegoroczne kolokwium odbyło się w Niemczech
i było poświęcone tematyce
I Wojny Światowej w literaturze
i sztuce. Gospodarzem kolejnego za rok będzie UZ.
Magisterki na pięć
Wczoraj w Sali Ślubów zielonogórskiego Ratusza uhonorowano nagrodami autorki najlepszych prac magisterskich z zakresu profilaktyki, resocjalizacji i poprawy bezpieczeństwa
w Zielonej Górze.
Konkurs zorganizowała Fundacja Bezpieczne Miasto oraz
Wydział Pedagogiki, Socjologii
i Nauk o Zdrowiu UZ.
Jury przyznało aż dwie pierwsze nagrody. Jedną otrzymała
Kamila Kaźmierzów, ale za dwie
prace: „Życie po stracie w indy-
widualnych biografiach studentek Uniwersytetu Zielonogórskiego”, napisaną pod kierunkiem prof. Grażyny Miłkowskiej
i dr Jolanty Lipińskiej-Lokś oraz
za pracę „Poczucie bezpieczeństwa w doświadczeniach studentów zamieszkujących w zielonogórskich domach studenta”,
napisaną pod kierunkiem prof.
Zdzisława Wołka.
Pierwszą nagrodę za pracę
„Stosunek studentów Uniwersytetu Zielonogórskiego do przemocy domowej wobec dzieci”
otrzymałateżMariolaPinkowska.
Zawodowy jubileusz
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Na zdjęciu od lewej: dziekan Wydziału Matematyki Informatyki i Ekonometrii prof. Longin
Rybiński, dr inż. Janusz Jabłoński, twórca nagrodzonego systemu kryptograficznego i prorektor ds. rozwoju UZ prof. Andrzej Pieczyński
PARP, reprezentują Polskę
na targach i wystawach
innowacyjności w kraju i za granicą.Dla zwycięskich uczelni wygrana jest więc szansą na wymierne korzyści wizerunkowe
i zastrzyk gotówki.
Proponowane przez naukowca z Uniwersytetu Zielonogórskiego rozwiązanie pozwala
na realizację bezwarunkowo
bezpiecznego systemu kryptograficznego do zastosowań w teleinformatyce,e-usługach systemach elektronicznego obiegu
dokumentów, podnosząc poziom bezpieczeństwa: szyfrowa-
U młodych germanistów
Do końca grudnia w Galerii Biblioteki Uniwersyteckiej oglądać
można wystawę „Idee i obrazy
czyli Ut pictura poesis”. Prezentowane na niej są prace wykładowców Zakładu Malarstwa
na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego: Basi Bańdy,Magdaleny Gryski,Jarka Jeschke, Jarosława Łukasika
i Ryszarda Woźniaka.
Stworzony przez dr. Janusza Jabłońskiego z UZ system kryptograficzny zdobył
wyróżnienie inagrodę specjalną w konkursie Polski Produkt Przyszłości.
Kolejna, 17. edycja konkursu
została rozstrzygnięta 1 grudnia.
Jedno z trzech wyróżnień w kategorii Produkt przyszłości jednostki naukowej i nagrodę specjalną w kategorii Projekt z branży ICT zdobył właśnie system
kryptograficzny dr. inż. Janusza
Jabłońskiego.
Na ręce prorektora ds.rozwoju Uniwersytetu Zielonogórskiego prof.Andrzeja Pieczyńskiego,
dziekana Wydziału Matematyki
Informatyki i Ekonometrii prof.
Longina Rybińskiego oraz autora projektu, podczas uroczystej
gali w Pałacu Łazienkowskim
w Warszawie statuetkę wręczył
wicepremier
Janusz
Piechociński. Podkreślono, że
projekt jest nowatorskim połączeniem głębokiej znajomości
narzędzi informatycznych z potęgą metod matematycznych,
co staje się wyróżnikiem prac
badawczych tego wydziału
i kształcenia na innowacyjnym
kierunku studiów inżynieria danych.
Konkurs Polski Produkt
Przyszłości od kilkunastu lat organizuje Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, a finansuje minister gospodarki. Mogą
w nim brać udział tylko te projekty, które unowocześniają polską gospodarkę. Zwycięzcy biorą udział w kampaniach promocyjnych organizowanych przez
Idee i obrazy
Prof. Wiesław Hładkiewicz, kierownik Zakładu Teorii i Metodologii Badań Politologicznych w Instytucie Politologii UZ, podczas uroczystości z okazji jubileuszu 40-lecia swojej pracy
naukowej, przyjął wiele gratulacji. Na zdjęciu - z dziekanem
Wydziału Humanistycznego prof. Sławomirem Kuflem.
4
WTOREK, 16 GRUDNIA 2014 GAZETA LUBUSKA
Strefa nauki
Niemcy mówią, że nas lubią
-Euroregion Sprewa-NysaBóbr został utworzony
w 1993 r. Czy jego działalność przyczyniła się do integracji społeczeństw po obu
stronach granicy?
- Zacznę od tego, że nasze badania pokazały, jak zasadniczo
zmieniła się funkcja
Euroregionu, jako instytucji,
a także jak bardzo zmienił się
zakres i częstotliwość współpracy polsko-niemieckiej.
Na początku lat 90. te kontakty
dla zwykłego obywatela miały
przede wszystkim handlowy
charakter. Na poziomie instytucji wszystko się dopiero „rozkręcało”. Relacje polsko-niemieckie między organizacjami
pozarządowymi i instytucjami
należały do wyjątków. Wtedy
rola Euroregionu, jako instytucji zachęcającej, pomagającej,
czasami wręcz stymulującej
próby wchodzenia w różnego
rodzaju formy współpracy, była
bardzo istotna.
- Dziś nie jest?
- Dziś nadal w tym zakresie
Euroregion jest bardzo aktywny, wspierający, ale istotnym
elementem jego funkcjonowania jest także dystrybucja środków finansowych przeznaczanych na realizację projektów
polsko-niemieckich. Pewne
elementy współpracy zostały
oddemonizowane, bo obie
strony już tak bardzo się siebie
nie boją. Poziom wzajemnego
zaufania jest wyższy niż był
wcześniej. W związku z tym
Euroregion może się spokojnie
zająć stwarzaniem ram dla tej
współpracy. Bo jakby nie patrzeć, środki jakie dystrybuuje
Euroregion, służą temu, żeby
tej współpracy było więcej.
- Czy kiedyś taka instytucja,
jak Euroregion, przestanie
być potrzebna?
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Rozmowa z dr Dorotą Bazuń z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego, współautorką raportu „Zaufanie
ponad granicami. Euroregion Sprewa-Nysa-Bóbr a procesy integracyjne na pograniczu polsko-niemieckim”.
- Pewne elementy współpracy polsko-niemieckiej zostały oddemonizowane, bo obie strony już
tak bardzo się siebie nie boją. Poziom wzajemnego zaufania jest wyższy niż był wcześniej –
mówi dr Dorota Bazuń.
-W perspektywie najbliższych
lat na pewno tak się nie stanie.
Kto wie, czy nie będzie nawet
potrzebny bardziej niż wcześniej ze względu na tendencje,
które się pojawiają w obu krajach. Myślę o radykalizowaniu
się poglądów. Jeśli stałoby się
tak, że nacjonalistyczne tendencje się wzmocnią, to tym
bardziej Euroregion będzie potrzebny, jako jedna z instytucji
sprzyjających wzajemnym
przyjaznym kontaktom.
- W raporcie znalazłam dane
dotyczące wzajemnego nastawienia do siebie Polaków
i Niemców na terenach przygranicznych. Zaskoczyło
mnie, że o ile aż 83,5 proc.
Niemców deklaruje sympatię
do Polaków, to tylko 38,7
proc. Polaków deklaruje sympatię do Niemców. Aż 52,7
proc. mówi o stosunku obojętnym.
- Gdybyśmy obserwowali
zmiany w poziomach sympatii
wzajemnej, patrząc np. na dane CBOS-u, to w latach 90.
Niemcy, delikatnie mówiąc, nie
byli przez nas lubiani, ale poziom sympatii stopniowo
wzrasta. W naszych badaniach
wyszło, że niezależnie od tego,
że w polsko-niemieckich kontaktach jeszcze wiele jest
do zrobienia, to mieszkańcy
pogranicza deklarują wyższy
poziom wzajemnej akceptacji.
To dotyczy i Polaków, i Niemców. Czyli hipoteza, że te wzajemne kontakty, nawet tylko te
handlowe, sprzyjają większemu otwarciu na sąsiada, potwierdza się.
- Mniej się siebie boimy?
- To się nam potwierdziło. Choć
poziom akceptacji jest zróżnicowany ze względu na wiek.
- Właśnie o to chciałam spytać, bo zauważyłam w rapor-
„Zaufanie ponad granicami.
Euroregion Sprewa-NysaBóbr a procesy integracyjne
na pograniczu polsko-niemieckim”to temat raportu
badawczego przygotowanego przez polsko-niemiecką
grupę naukowców.
Z polskiej strony uczestnikami projektu byli pracownicy
Instytutu Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego: Mariusz Kwiatkowski (kierownik
projektu), Dorota Bazuń, Joanna Frątczak-Müller,Magdalena Pokrzyńska i Anna
Mielczarek-Żejmo. Ze strony
niemieckiej - Kay Mengel
i Ulrich Paetzold z Brandenburskiego Uniwersytetu
Technicznego
CottbusSenftenberg.
- Nie ryzykowałabym takiego
twierdzenia, bo to zjawisko dotyczy właściwie całego kraju.
Czy tutaj jest silniejsze, trudno
ocenić. Rozpoczynając badanie, przyjęliśmy założenie, że
Polacy na pograniczu im młodsi, tym będą bardziej otwarci
na sąsiadów. Stąd nasze późniejsze zaskoczenie.
- Łatwiej byłoby się młodym
poznać i porozumieć, gdyby
nie bariera językowa...
- Nie tylko młodym. Trochę zaskakujące, że przy tak bliskim
sąsiedztwie, tak niewiele osób
chce się uczyć niemieckiego.
Niemcy uczący się polskiego to
tym bardziej wyjątki. Choć są
pozytywne przykłady, np. Uniwersytet Trzeciego Wieku
z Kargowej, współpracujący
z odpowiednikiem po stronie
niemieckiej. Kontakty są tak
ożywione, także na płaszczyźnie prywatnej, że Niemcy za-
cie, że najmniej lubią Niemców ludzie starsi, co byłoby
jakoś zrozumiale, ale i najmłodsi. Trochę tego nie rozumiem.
- Dla nas to też było zaskoczenie. Ten element wymaga dalszych badań. Ale może to jest
też wynik tego, że w ogóle młode pokolenie nam się radykalizuje. To widać chociażby
w związku z wynikami wyborów, z sympatiami, jakie się
tam pojawiają do pewnych opcji politycznych. Być może
części młodego pokolenia jest
potrzeba czarno – białego prezentowania świata? Nasze badanie ankietowe nie miało aż
tak dogłębnego charakteru, by
to rozstrzygnąć.
- A może skoro po niemieckiej stronie pojawiają się ruchy faszystowskie, to nasi
młodzi na pograniczu też się
radykalizują?
częli się uczyć polskiego, żeby
choć troszkę móc się komunikować bez tłumacza.
- Czy dzięki sąsiedztwu
i wszelkiego typu nadgranicznych kontaktom następuje
wzrost zainteresowania sąsiadami? Czasem można odnieść wrażenie, że wielu
z nas, Polaków, już zaspokoiło swoją ciekawość.
- To prawda, bo byliśmy tam,
obejrzeliśmy. Na wielką egzotykę nie możemy liczyć. Jeśli nie
zdecydujemy się wejść na bardziej zaawansowany poziom
zainteresowania, uczestnicząc
np. w wydarzeniach kulturalnych czy prowadząc tam biznes, to pozostaje poziom zakupów. Choć widać też nowy
nurt – wzrasta zainteresowanie, obopólne, ofertą turystyczną. Polacy bardzo chętnie korzystają z niemieckiej infrastruktury, choćby ze ścieżek
rowerowych. Wynika to z naszych wcześniejszych badań
realizowanych przez Lubuski
Ośrodek Badań Społecznych.
- A wracając bezpośrednio
do Euroregionu... Jego polska
część jest chyba większa niż
niemiecka. To jakiś problem?
- Dysproporcja terytorialna, jeśli chodzi o Euroregion Sprewa
Nysa Bóbr, jest rzeczywiście
duża. To dokuczliwe dla Polaków, którzy chcąc realizować
wspólny projekt, muszą znaleźć partnera na terenie
Euroregionu. A skąd ta dysproporcja? Może stąd, że Polacy
byli na pierwszym etapie mocniej zainteresowani udziałem
w tym projekcie niż Niemcy?
Myśmy aspirowali w stronę Zachodu. Oni patrzyli na nas jak
na mniej atrakcyjnego sąsiada.
To się zmienia, ale przecież nie
tak szybko.
- Dziękuję.
Najpierw sami zrobili elektryczny
skuter, potem elektryczny wózek
pionizujący terenowo-pokojowy.
Ostatnio znów nas zaskoczyli
elektrycznym motocyklem.
MowaostudentachAkademickiegoZwiązkuMotorowegodziałającegonaWydzialeMechanicznym
Uniwersytetu Zielonogórskiego,
pracujących pod fachowym
okiemspecjalistynaukowo-technicznego Zdzisława Wałęgi. Ci
młodzi ludzie to Krzysztof Kwiatkowski, Krzysztof Deichsel, Piotr
Dąbrowski i Adam Szofer.
Przyprojekcieelektrycznegomotocyklachooperapomagalitakże
pracownicyWydziałuMechanicznego: dr inż. Mirosław Żygadło,
mgr inż. Robert Janowski i Piotr
Zieliński.
Pojazd ten waży tylko 2,6 kg
(!), a osiąga prędkość 110
km/godz.
W pewnym sensie poprzednikiem elektrycznego motocykla był elektryczny skuter, zbudowany w całości przez studentów Wydziału Mechaniki. Został
zaprezentowany najpierw 30
maja 2012 r., a następnie 3
czerwca na Festiwalu Nauki Zielona Góra 2012.
Trudno też nie powiedzieć
o zaprojektowanym i wykona-
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Zdolni studenci z Akademickiego Związku Motorowego
Student Krzysztof Kwiatkowski z Akademickiego Związku
Motorowego z dumą prezentuje motocykl elektryczny.
nym przez specjalistę naukowotechnicznego z Instytutu Budowy i Eksploatacji Maszyn UZ
Zdzisława Wałęgę elektrycznego wózka pionizującego terenowo-pokojowego.Przy powstaniu
prototypu pomagali: dr inż. Mirosław Żygadło (odpowiedzialny za część elektryczną), mgr
inż. Robert Janowski, Piotr Zieliński oraz studenci - członkowie
AZM - Mateusz Kozak i Krzysztof Deichsel.Wózek został zaprezentowany 29 kwietnia br.
Prototyp wózka elektrycznego pionizującego terenowo - pokojowego jest nowoczesnym
urządzeniem o wysokich para-
metrach technicznych.Jest bardzo zwrotny,pozwala na komfortowe pokonywanie nierówności.
Wózek wyposażony jest w system niezależnych wahaczy
i czterech amortyzatorów tłumiących drgania powstające
podczas jazdy. Ergonomiczne
siedzisko posiada regulację kąta pochylenia, aby zapewnić
użytkownikowi optymalną pozycję. Wózek posiada też funkcję
pionizującą, pozwalającą jechać
niepełnosprawnemu w pozycji
stojącej oraz pokonywania nierówności o wysokości 150 mm
(np.wysokich krawężników).Posiada dwie mocne baterie 50Ah.