Dzika Jura Krakowska cz.2

Transkrypt

Dzika Jura Krakowska cz.2
Dzika Jura Krakowska cz.2
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
trawa1965
Źródła i wywierzyska.
1.
Lepiężnik różowy zręcznie manewruje łodzią ze swych liści po bagnach wypełniających
bukowieńską nieckę. Jest on nie lada żeglarzem, skoro potrafi przemykać między na wpół
zanurzonymi w wodzie roślinami nie dotykając nawet ich łodyg. Gdyby jednak tego nie
potrafił , naraziłby się na nieprzyjemne pokłucie igłami sosnowych siewek osiadłych na
mikroskopijnych kawałkach suchego gruntu powstałego dzięki potężnym naturalnym
plantacjom trzcinnika lancetowatego oraz sadźca konopiastego.
Ale lepiężnikowi różowemu nie grozi nawet ugrzęźnięcie na mieliźnie pobliskich turzycowisk.
W nawigacji pomocne mu są przecież słońce i gwiazdy!
To nic, że czasem gwiazdy te to w rzeczywistości odbicie w lustrze wody niebieskich
kwiatów konitrutu błotnego, skoro wyglądają jak prawdziwe…..
Dzięki słońcu oraz naturalnym i sztucznym gwiazdom lepiężnik różowy może być
kronikarzem dziejącego się na pobliskim brzegu arcyciekawego wydarzenia z jedynym w
świecie jurajskich grzybów pnączem – gęstoporkiem cynobrązowym – w roli głównej. Oplata
się on wokół skrzypu gałęzistego, zataczając w powietrzu rozłożony w czasie krąg, co może
dostrzec tylko ten, co przez wiele dni i nocy tkwi uwięziony w płytkiej naturalnej sadzawce.
2.
Tylko przyroda nieożywiona potrafi udzielić wyczerpującej odpowiedzi na pytanie, czym jest
życie, ona bowiem życie to kreuje, niszczy lub modeluje. Turystki z ożywionego świata,
takie jak olszówki, pragną procesy te obserwować na bieżąco, przynajmniej w sezonie letnio
– jesiennym. Ale aby stało się to możliwe, muszą przebyć długą i niebezpieczną drogę z
południa Jury aż do zabłąkanego w piaskach ogrodzienieckich lasów wywierzyska zwanego
Bełkotkiem. Ich zarodniki wsiadają więc do samolotu zwanego wiatrem i wyruszają w
nieznane. Najważniejszej selekcji
-6wśród nich wiatr dokonuje w lasach olkuskich, gdzie zresztą sam jest jednym ze strażników
na granicy między rędzinowo – próchniczą a piaszczystą częścią Jury.
Tu większość zarodników albo wyrusza w drogę powrotną, albo ginie w piaskowym oceanie.
Tylko niewielka grupa dociera do okolic Ogrodzieńca, gdzie weźmie udział w Bełkotkowym
misterium.
3.
Bełkotek zasługuje na miano kameleona wodnej przyrody nieożywionej, bowiem jest
równocześnie ponikiem ( podziemnym strumieniem ), wywierzyskiem, strumieniem
Strona: 1/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
pseudokanionowym ( czy kryptokanionowym ) i jeziorem o zmiennym poziomie wody.
Płynąc pod ziemią znajduje miejsce, gdzie kończy się wypłaszczenie terenu i tu efektownie
wypływa na powierzchnię. Już jego podziemny szlak oznaczony jest dwoma gatunkami
storczyków z rodzaju kruszczyk, a w momencie przemiany w wywierzysko Bełkotek
przywdziewa wytworny płaszcz z torfowców nastroszonych, przetykanych widłakowymi
nićmi i przyozdobiony trędownikiem bulwiastym, która to ozdoba często jednak blednie pod
wpływem nadmiaru wilgoci.
Rośliny witające Bełkotka na trasie jego przepływu wyczuwają też ciążące na nim
polodowcowe odium, dlatego na wszelki wypadek ubierają się w futro lub odpowiednio
późno zakwitają ( kruszczyki, szelężnik spóźniony ). Ale dla ogromnej rzeszy roślin brzegi
Bełkotka są ostatnią nadzieją na ucieczkę przed cywilizacją. Są to te rośliny, które odkryły,
że z powodu swoich cech gatunkowych mogą, zamiast cieszyć oczy owadzich zapylaczy,
wylądować w zielnikach kolekcjonerów – amatorów ( rutewka orlikolistna, oset kędzierzawy,
szelężnik spóźniony ). Niektóre z tych unikalnych gatunków mają nawet korzenie zanurzone
w wodzie (szalej jadowity) lub liście kształtem przypominające łódki ( jeżyna świerząbkowa
).
Nie mając możliwości przebijania się przez wapienne skały Bełkotek musi szukać
nietypowych form ekspresji. Na szczęście już w momencie wyłaniania się z piaszczystego
Hadesu majaczą przed nim w niezbyt dużej odległości wyniosłe świerki uginające się pod
ciężarem swych szyszek. To właśnie te świerki natura obdarzyła szczególnym zaufaniem,
powierzając im obowiązek dbania o właściwą liczebność gatunku. Dlatego licząc na to, że
Bełkotek stanie się czymś w rodzaju banku genów, świerki ustawiają się rzędem wzdłuż
jego brzegów, by w odpowiednim momencie zrzucić swe nasiona do lodowatej wody. Tylko
czy Bełkotek, zaabsorbowany kreowaniem własnego wizerunku, okaże się rzetelnym
powiernikiem świerkowych tajemnic ? Przecież gdy tylko przebije się on przez nierówności
terenu i wypłynie na lekko pofalowaną równinę, poświęci się bez reszty rzeźbieniu leśnych
drzew!
Dzięki współpracy z kapryśną atmosferą Bełkotek zamienia się w gigantyczne dłuto
ciosające drzewną materię słonecznymi promieniami. Gdy słońce skrywa się za chmurami
lub grzeje zbyt słabo, Bełkotek triumfalnie wdziera się na brzegi. Gdy słońce jest w zenicie,
Bełkotek szybko wycofuje się ze zdobytych pozycji. Drzewo nie jest odporne na regularnie i
szybko następujące po sobie zmiany, toteż dziś z lustra wody sterczą fragmenty zbielałych
korzeni oraz kawałki pni porośnięte mchami z rodzaju obrost, a na obu brzegach leżą
połamane gałęzie. Słońce nie ukrywa, że to faktycznie jego dzieło, dlatego podpisuje się
pod nim żółtymi kwiatami jastrzębca baldaszkowego.
4.
Najwyraźniej rzeźbiarskie zdolności Bełkotka nie zostały docenione przez większość
turystów, dla których jurajskie skały pozostały największą atrakcją. Właśnie dlatego w
-7oczach wszystkich jurajskich organizmów żywych wartość tego miejsca systematycznie
wzrasta. Do brzegów Bełkotka ciągną więc prawdziwe pielgrzymki roślinnych i zwierzęcych
turystów. Są one tak liczne, że długa kolejka oczekujących zaczyna się już kilkaset metrów
dalej. Stoją w niej goście najznakomitsi: storczyk kruszczyk błotny, trawa manna mielec,
czerwony mech zwany płonnikiem włosistym, a nawet cietrzewie! To radosne wydarzenie
ma też zbawienny wpływ na wegetację
pospolitych roślin użytkowych rosnących nad brzegami, które będąc pod wrażeniem piękna
przybyszów nawet w roku tak nieurodzajnym jak miniony zdobywają się na dodatkowy
wysiłek, plonując kilkakrotnie.
5.
Na terenach pustynnych Jury Krakowsko – Częstochowskiej ruchome piaski nie pozwalają
Strona: 2/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
źródłom i wywierzyskom na przekształcenie się w strumyki. Te jednak wcale nie zamierzają
kapitulować. Najskuteczniejszym sposobem walki jest unikanie piasków przez zejście do
podziemi. Tak właśnie można pozbawić wydmy stabilnego podłoża. Teraz muszą one
rozpuścić się w wodzie, gdyż nie jest możliwe, by zmieniły się w latające dywany.
Wiatr jest jednak niezawodnym sojusznikiem piasku w walce z wodą, dlatego obszary, nad
którymi piasek traci kontrolę, są zawsze niewspółmiernie małe w stosunku do potencjalnych
możliwości przeobrażania przez wodę krajobrazu. Ograniczają się one w praktyce tylko do
skał wapiennych i wywierzysk.
6.
Na Pustyni Siedleckiej jedynemu źródełku, na którego zaledwie symboliczne istnienie
zgodziły się piasek i wiatr, udało się stworzyć prawdziwy pustynny wersal. Z powodu
dramatycznego braku przestrzeni do działania bezimienne wywierzysko zaczyna budowę
nowego mikroświata od zrobienia sobie glonowego tatuażu. Dopiero takie poświęcenie
połączone z zejściem do podziemia otwiera drogę do powstania czarodziejskiego ogrodu
składajacego się z cienkopiennych brzóz, wierzbowo - olchowego łęgu oraz sosnowego
młodnika. To dom mieszkalny trzech gatunków ptaków: sikory sosnówki, rzadkiej dzierzby
rudogłowej oraz prawdziwego unikatu – orzechówki, która zupełnie nie boi się człowieka.
Ptaki te połączyły rozbieżne interesy , wykluczające konkurencję pokarmową. Orzechówka
posiada tu dostatek sosnowych szyszek, sikora sosnówka – dostatek ich szkodników, zaś
dzierzba poluje na największe polskie owady – mrówkolwy, magazynując nadmiar ich
niedojedzonych szczątków na kolcach pobliskiej róży gęstokolczastej.
Dorosłe mrówkolwy wypracowały rozmaite metody ukrywania się przed czujnym wzrokiem
dzierzb. Niektóre latają bardzo nisko nad ziemią tuż obok wywierzyska w uzasadnionej
nadziei, że szarość tego miejsca zniweluje ruch ich przezroczystych skrzydeł. Inne wzbijają
się wysoko w niebo tuż przed zachodem słońca, starając się trzymać razem. Są też i takie,
które chronią się pod dziwnymi kopułami, lśniącymi w zachodzącym słońcu jak stalowe
ostrza. To mrowiska podziemnic, gatunku, na który obecni uciekinierzy tak zaciekle polowali
w stadium larwalnym.
autor: Jarosław Roman
Strona: 3/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl