Prudnik, 02.08.215 r. Klasztor oo. Franciszkanów Odpust Matki

Transkrypt

Prudnik, 02.08.215 r. Klasztor oo. Franciszkanów Odpust Matki
Prudnik, 02.08.215 r.
Klasztor oo. Franciszkanów
Odpust Matki Bożej Anielskiej (Porcjunkuli)
Prudnicki Rok Prymasowski Sługi Bożego Stefana Kard. Wyszyńskiego
60. rocznica uwolnienia z więzienia w Prudniku
(Syr 24,1-2.16-21; Ga 4,3-7; Łk 1,26-33)
Pod szczególną opieką Matki Bożej, św. Józefa i św. Ojca Franciszka, który patronuje
tutejszej wspólnocie swoich duchowych synów, świętujemy dziś podwójną uroczystość: odpust
Porcjunkuli i 60. rocznicę więzienia w tym czcigodnym miejscu Sługi Bożego Stefana Kardynała
Wyszyńskiego.
1. Święto Matki Bożej Anielskiej.
Święto Matki Bożej Anielskiej, zwane też Świętem Porcjunkuli, ma w tym miejscu
szczególną wymowę. Przywołuje bowiem nie tylko urocze miejsce i kolebkę zakonu
franciszkańskiego na ziemi włoskiej w pobliżu Asyżu, ale jest – jeżeli tak można powiedzieć –
Porcjunkulą na naszej polskiej ziemi, pozostającą pod szczególną opieką Maryi i św. Józefa,
strzeżoną i prowadzoną przez Ojców Franciszkanów Konwentualnych.
Przyznaję, że za dawnych lat, w czasie moich studiów w Rzymie, odwiedziłem okazałą
Bazylikę Matki Bożej Anielskiej w pięknie położonej rozłożystej dolinie Umbrii. Jednak nie sama
bazylika, a mały, skromny kościółek w środku, pamiętający czasy św. Franciszka, zrobił na mnie
największe wrażenie. Modląc się tam w półmroku, w zupełnej ciszy i skupieniu zrozumiałem, że
znajduję się właśnie u samej kolebki i w samym sercu duchowości franciszkańskiej.
To miejsce i ten kościółek wiąże się bowiem najpierw z osobą i życiem św. Franciszka.
Tutaj znalazł on małą, zrujnowaną kaplicę Matki Bożej Anielskiej, w której czcił Matkę Wszelkiej
Dobroci. Właśnie tutaj przeżył cudowne nawrócenie, urzeczony wspaniałością Ewangelii, stał się
jakby ucieleśnieniem ducha ewangelicznego i napełniony Duchem Bożym, wraz z małą gromadką
Braci Mniejszych odnowił cały popadający w ruiny Kościół Boży.
To właśnie miejsce – pisze Tomasz z Celano – najstarszy biograf życia św. Franciszka –
wybrał Mąż Boży Franciszek, wzrostem mały, duchem pokorny, zajęciem niski, kiedy żył na świecie,
dla siebie i swoich synów jaka małą cząstkę (Porcjunkula); inaczej bowiem, gdyby miał cokolwiek,
co należy do świata, nie mógłby służyć Chrystusowi („Z życiorysu św. Franciszka”, rozdz. XII, 18).
Z tym miejscem wiąże się także instytucja odpustów, która rozszerzyła się następnie na cały
świat. Odpust według definicji katechizmowej to: całościowe lub częściowe darowanie, za
pośrednictwem Kościoła, kary doczesnej za winy (nie: odpuszczenie grzechów i winy) (KKK
1471).
Warunki uzyskania odpustu określali papieże. Pierwotne surowe warunki np. odbycie
pielgrzymki do sanktuarium św. Jakuba do Composteli, Rzymu czy nawet Ziemi Świętej, zostały z
czasem złagodzone lub zastąpione np. nawiedzeniem cmentarza. Dysponując tzw. „skarbcem
Kościoła”, papieże rozszerzyli możliwość uzyskania odpustu również na dusze cierpiące w
czyśćcu. Określili też warunki konieczne do zdobycia odpustu. Należą do nich: uprzednie
odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty, stan łaski uświęcającej i określona modlitwa za
zmarłych i w intencjach Papieża.
1
Kardynał J. Ratzinger tak wyjaśnia właściwy sens odpustu Porcjunkuli: Otrzymać odpust
znaczy wejść we wspólnotę dóbr duchowych Kościoła i oddać się do jej dyspozycji. (…)
Porcjunkula jest dla nas wyzwaniem, abyśmy zbawienie drugich stawiali ponad własne i tak
właśnie odnajdywali siebie. (…) Odpust wskazuje na wspólnotę świętych, na tajemnicę zastępstwa,
na modlitwę jako drogę do bycia jednym z Chrystusem i Jego postawą. („Porcjunkula. Co znaczy
odpust?”, w: „Obrazy nadziei. Wędrówki przez rok kościelny”, Poznań 1998, s. 77).
Pełnia czasu i zbawienia związana z narodzeniem Syna Bożego – przypomniał nam dziś św.
Paweł – dopełniła się za pośrednictwem niewiasty, której na imię Maryja. Za Jej pośrednictwem,
mocą tego samego Ducha, otrzymaliśmy przybrane synostwo. Dzięki temu, jako dzieci Boże,
możemy wołać do Boga: Abba, Ojcze.
Ta wielka Tajemnica Bożego Wcielenia dokonała się w Nazarecie, dzięki posłuszeństwu
Maryi, która na wielkie orędzie Anioła: oto poczniesz i porodzisz Syna Bożego, odpowiedziała
wielkodusznie: Niech mi się stanie według Słowa Twego.
To właśnie na wzór Maryi mamy się uczyć posłuszeństwa wobec Słowa Bożego, gotowości
służby Bogu i ludziom, ludziom i Bogu, posłuszeństwa i pełnienia woli Bożej zawsze i wszędzie, w
chwilach radosnych, w szczęściu i radości, ale także w doświadczeniach boleści, cierpienia, a nawet
w obliczu śmierci.
Papież Franciszek w nawiązaniu do „tak” Maryi wypowiedzianego w chwili Zwiastowania
mówił: Nie było to jedyne ”tak”, a wręcz było to pierwsze z wielu „tak” wypowiadanych w Jej
sercu, tak w chwilach radosnych, jak i bolesnych, wielu ”tak”, których punktem kulminacyjnym
było „tak” wypowiedziane pod krzyżem. (…) Jako Niewiasta wierna stoi pod krzyżem wewnętrznie
zdruzgotana, ale wierna i mocna. Tutaj pod krzyżem stała się naszą Matką. Mocna mocą wiary
swojego Syna. Sam Bóg jest Jej siłą. Pierwszym gestem, jaki czyni jest akt miłości wobec Jej
krewnej Elżbiety, a pierwsze słowa, jakie wypowiada, brzmią: Wielbi dusza moja Pana. (por.
Homilia na placu św. Piotra, 13.10.2013, ORP 12/2013, s. 8)
Wielkim nie tylko czcicielem, ale także naśladowcą Maryi był św. Franciszek. Nazywał Ją
Oblubienicą Ducha Świętego. Wzywał Maryję jako: Dom, Pałac, Przybytek i Szatę Jezusa
Chrystusa. Niepowtarzalne zjednoczenie Maryi z Duchem Świętym uczyniło Ją dla Serafickiego
Patriarchy wewnętrznym, intymnym punktem najpełniejszego zjednoczenia Boga i człowieka.
Maryja była dla św. Franciszka najpierw Jego własną, ukochaną Matką, następnie Matką
założonego przez niego Zakonu Serafickiego, wreszcie Matką każdego ucznia Chrystusa i
chrześcijanina, każdego dziecka Bożego i Matką Kościoła i to zanim został jeszcze uroczyście
ogłoszony dogmat o macierzyństwie Kościoła Maryi. Jeżeli bezinteresownie pomagamy lub
służymy ludziom, urzeczywistnia się zawsze także wspólnota z uwielbionym Chrystusem i Jego i
naszą Matką...
2
2. Maryjny testament Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
Obok świętego Ojca Serafickiego stoją dziś przed nami dwaj współcześni czciciele Matki
Bożej w osobach: św. Jana Pawła II i Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Wszystko w
życiu Jana Pawła II, zgodnie z Jego życiowym zawołaniem: TOTUS TUUS, było nacechowane
bezgranicznym oddaniem i służbą Bogu i człowiekowi. Maryja była dla niego inspiracją
ewangelicznej służby, Matką, Wspomożycielką i znakiem niezłomnej, zwycięskiej nadziei, i to
nawet w chwilach najbardziej trudnych i dramatycznych.
60. rocznica uwolnienia z więzienia w klasztorze w Prudniku Stefana Kardynała
Wyszyńskiego (przebywał tutaj od 6 października 1954 do 28 października 1955) i przeniesienia go
do Komańczy, zobowiązuje nas do tego, byśmy resztę naszego rozważania poświęcili właśnie
przesłaniu, jakby „testamentowi” pozostawionemu nam w formie swoich „Zapisków…” w części
spisanych właśnie tutaj, w Prudniku Śląskim.
W porównaniu z rygorami, którym był poddawany w swoim wcześniejszym miejscu
więzienia w Rywałdzie (od 26.09.1953 do 11.10.1953) i Stoczku Warmińskim (od 2.10.1953 do
6.10.1954) oznaczało to pewne złagodzenie rygorów więziennych, nie oznaczało jednak końca
więzienia. Czekał go jeszcze areszt w Komańczy, który trwał od 29 października 1955 roku do
całkowitego uwolnienia Ks. Prymasa dnia 26 października 1956 roku.
Bogu dzięki, Ks. Prymas zostawił nam wspaniałą spuściznę duchową w postaci „Zapisków
więziennych”, które pozwalają nam poznać nie tylko to, co przeżywał, ale także jego duchowe
odczucia i cierpienia. Nawet po przeszło pół wieku czytamy je z przejęciem i nie bez wzruszenia.
Zanim Prymasa osadzono w Prudniku, klasztor odnowiono, ale
i należycie przygotowano, jak przystało na „miejsce odosobnienia”. Sam Prymas Wyszyński
zostawił nam następujący opis:
„Wszystkie parkany są zabezpieczone siecią drutów kolczastych … wydzielony teren cały jest
otoczony wysokimi drzewami, spoza których nie widać zupełnie świata. Oglądamy jedynie skrawek
nieba i to wszystko”…. Teren otoczono trzema rzędami zasieków kolczastych i oświetlono jeszcze
dodatkowo lampami.
Z podziwem chylimy czoła przed jego głęboką i ufną wiarą, żywą miłością do Chrystusa,
Kościoła i Matki Bożej, duchową wolnością i pogodą ducha, jaką zachował i promieniował,
pomimo niezmiernie ciężkich warunków, ustawicznej inwigilacji i szykan, którym był ustawicznie
poddawany. Było to dla Księdza Kardynała niezmiernie ciężkie doświadczenie. Cierpiał razem z
całym Kościołem przede wszystkim dlatego, że nie mógł pełnić swoich posług pasterskich: w
Niedzielę Palmową 1955 roku (1.04) pisał: Panie, Pozwoliłeś zamknąć mnie wśród tych drutów,
pozwoliłeś, by moja Katedra (w Gnieźnie i w Warszawie) pozostała bez służby – fiat voluntas Tua
(…), serce pozostanie wierne Bogu … gdyż ono nie jest odrutowane („Zapiski więzienne”,
Warszawa 1995, str. 151).
Uwięziony Kardynał miał poczucie wielkiej krzywdy jaką jemu wyrządzono, napisał
między innymi: Mam poczucie wielkiej krzywdy mi wyrządzonej: i mnie, i mojej rodzinie, i moim
wiernym, którzy mają prawo do swego pasterza. Zadaliście mi śmierć cywilną, przerwaliście mi
pracę, niszczycie moje życie osobiste. To, że jestem spokojny, niczego nie dowodzi. Chodzę z
poczuciem wyrządzonej mi ciężkiej krzywdy. W dodatku odmawiacie mi prawa bronienia się,
zbywając milczeniem wszystkie moje petycje (tamże, s. 143).
Pomimo trudnych, więziennych lub nawet obozowych warunków Ks. Prymas zachował
3
przedziwny spokój, równowagę ducha, nadzieję i optymizm, pomimo iż po ludzku nie było żadnych
oznak nadziei na uwolnienie: Cóż mi pozostaje? Tracić nadzieję w sens mojej ofiary? Raczej
przeciwnie: bardziej świadomie oddawać swoje cierpienia Kościołowi, by przez ofiarę wyjednać u
Boga miłosierdzie i odrobinę odpocznienia dla utrudzonych ludzi. Sic volo – pisał 4 lutego 1955
roku (tamże, s. 136).
Źródłem siły była dla Kardynała codzienna Msza św., którą odprawiał rano. Wzmocnienia
szukał w modlitwie, rozważaniu słowa Bożego i w cierpieniach znoszonych w miłości i
ofiarowanych w intencji prześladowanego Kościoła.
Miał do swojej dyspozycji jedynie kaplicę, ołtarz Pański, brewiarz, Pismo św. i głowę – jak
zanotował 26 października 1954 roku. Ale to mu wystarczało, aby być zawsze blisko u źródeł
duchowej siły i zbawienia.
Cały czas wykorzystywał jednak na bardzo intensywną pracę. Bezpośrednio po
przewiezieniu do Prudnika – napisał – w nowych warunkach (…) przystąpiłem z zapałem do pracy
zaczętej już w Stoczku, do rozmyślań na temat Roku Liturgicznego. Każdego dnia prowadziłem „dla
swoich wiernych” (ks. Stanisława Skorodeckiego i siostry zakonnej przydzielonej do posługi)
rozmyślanie ranne w kaplicy. (…) Przemawiać (w tych warunkach) jest bardzo trudno. Ale pisanina
jest środkiem profilaktycznym przeciwko niebezpieczeństwu, które może grozić głowie, nie
pobudzonej do stałego wysiłku. (tamże, s. 108).
Owocem tego wysiłku powstałym w czasie uwięzienia w Prudniku była między innymi
„Wielka Nowenna” realizowana przed tysiącleciem Chrztu Polski w 1966 roku. W myśli Ks.
Kardynała miała przynieść duchową odnowę całego Narodu. Starsze pokolenie pamięta dobrze
peregrynację obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, który nawiedzał wówczas wszystkie parafie
naszej Ojczyzny.
Wszyscy wiemy, że Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński był gorącym czcicielem Matki
Bożej. Z okazji Roku Jubileuszowego 300 lat obrony Jasnej Góry napisał: Warto myśleć o obronie
Jasnej Góry roku 1955. - Jest to obrona duszy, rodziny, Narodu, Kościoła - przed zalewem nowych
„czarów”. Moja „Jasna Góra” ściśniona zewsząd wałem udręki; walą pociskami „zabobonu" i
„wstecznictwa” - w „Kurnik". Przed 300 laty „Kurnik" ocalał i trwa do dziś dnia.
„Obrona Jasnej Góry” dziś - to obrona chrześcijańskiego ducha Narodu, to obrona kultury
rodzimej, obrona jedności serc ludzkich -w Bożym Sercu, to obrona swobodnego oddechu
człowieka, który chce wierzyć bardziej Bogu niż ludziom, a ludziom - po Bożemu. (tamże, s. 120)
Na tym zawierzeniu wobec Maryi czczonej w Jasnogórskim obrazie w Częstochowie Sługa
Boży oparł całą ideę dziewięcioletniej tzw. Wielkiej Nowenny (lata 1956 do 1966 ) zmierzającej do
odnowy Narodu w obliczu zagrożenia ideologią i praktykami bezbożnego komunizmu.
Przeżywałem cały ten okres jako kapłan i jestem głęboko przekonany, że żywa wiara i pobożność
maryjna, którą odznacza się nasz naród, jest w dużym stopniu owocem tych duchowych wysiłków,
ale i ofiar i cierpień Sługi Bożego.
Sam zawierzył się Maryi całkowicie i gotów był w obronie Kościoła oddać wszystko, nawet
życie. Potwierdzają to jego słowa skreślone 18 kwietnia 1955 roku: Jeśli Ci, Ojcze, jest potrzeba
coś więcej, niż dotychczas się dzieje ze mną, to czyń. Jeśli Ci jest potrzebne moje więzienie, piwnica
dla mnie, udręki śledcze, procesy, widowisko z Twego sługi, oszczerstwa i pośmiewisko, wzgarda
pospólstwa i wszystko, czego tylko zapragniesz... Owom ja! - Napisałem i... spadł mi ciężar z serca
(tamże, s. 157). Słowa te świadczą wymownie jak bardzo Kardynał mocował się wewnętrznie aby
skreślić to wyznanie.
4
Pomimo ciężkich więziennych doświadczeń, jak już wspomniałem, był zawsze pełen
optymizmu i nadziei. W niedzielę wielkanocną (10.04) 1955 roku zanotował: Te święta spędziliśmy
wspólnie: w kaplicy, przy stole i w czasie popołudniowych „posiedzeń”. Było wiele śpiewu i
radości… Na drugim piętrze (gdzie przebywali aparatczycy systemu), ludzie, których pozbawiono
radości religijnych, siedzą jak ptaki z podwiązanymi skrzydłami: żal nam tych ludzi (tamże, s. 155).
Jakże zobowiązujący jest ten „testament” i to dziedzictwo, które nam – potomnym –
pozostawił Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński. Wyraża się ono w: głębokiej i żywej wierze,
karmionej codziennie chlebem życia i słowem Bożym w Eucharystii, w niezłomnej nadziei,
pomimo bolesnych doświadczeń losu, we wspaniałym świadectwie duchowej wolności i to w
więziennych czy nawet obozowych warunkach. Wszystko to ma miejsce pośród rozlicznych
zniewoleń, zakłamania i zdrady własnych przekonań, Chrystusa, Kościoła i Ojczyzny przez tak
wielu współwyznawców. W tym środowisku pomimo rozlicznych szykan, upokorzeń, poniżania,
próśb, gróźb i obietnic odzyskania upragnionej wolności, Sługa Boży trwa niezłomnie przy
Chrystusie, Kościele jako wierny syn ukochanej Ojczyzny.
Zachowuje nadal, nawet we więzieniu, wewnętrzną dyscyplinę i sumiennie wykonuje swoje
codzienne obowiązki i praktyki religijne. Promieniuje nadal żywą i głęboką pobożnością maryjna,
która budzi podziw otoczenia, wspierany ustawicznie opieką Matki Jezusa i naszej Matki. Okazuje
niezłomną wierność: Chrystusowi, Krzyżowi, Ewangelii, którą uczynił programem dla całego
narodu. Wszystko to wypływało z wnętrza ludzkiego serca, ożywionego miłością Boga, drugiego
człowieka i Maryi - wiernej Służebnicy Boga i ludzi.
Wbrew zamierzeniom tych, którzy więzili Prymasa, czas pobytu w lesie w Prudniku okazał
się bardzo pożyteczny, by nie powiedzieć – błogosławiony. Tutaj zrodziła się idea napisania ślubów
Jasnogórskich, które dała początek tzw. „Wielkiej Nowennie”, wraz z peregrynacją kopii obrazu
Matki Bożej Częstochowskiej w całej Polsce. Był to początek programu wielkiej odnowy moralnej
całego narodu, która niosła umocnienie i nadzieję wiernym w czasie, gdy byli nękani licznymi
szykanami i represjami komunistycznej władzy.
Duchowa odnowa, zapoczątkowana przez Wielkiego Prymasa, została dopełniona kolejnymi
pielgrzymkami Jana Pawła II. Prymasowskie Gniezno było miejscem, gdzie Jan Paweł II 3 czerwca
1979 roku, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, udzielił całemu narodowi bierzmowania.
Powiedział: „Pójdziemy ku przyszłości! Weźmijcie Ducha Świętego.” Wieczernik to nie tylko
Ostatnia Wieczerza, ale także otwarte drzwi Zielonych Świąt. Stąd skierował też swoje wielkie
wezwanie do „zapomnianych narodów Europy”. 18 lat później przyjechał znowu do
prymasowskiego Gniezna, by podziękować Duchowi Świętemu za wielki cud odnowy, który
rzeczywiście objął całą Polskę. Także dziś żyjemy w nowej rzeczywistości suwerennego i wolnego
państwa.
Swoje „Zapiski…” z pobytu tutaj, w klasztorze Ojców Franciszkanów w Prudniku Śląskim,
Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński kończy następującą uwagą: Modlitwa tutaj w Prudniku,
była raczej modlitwą dziękczynną niż błagalną. Stwierdzamy, że modlitwa uwielbienia przynosi
więcej radości i mocy niż modlitwa błagalna (tamże, s. 190).
Idąc za wskazaniem Sługi Bożego wołamy zatem:
Tobie niech będzie chwała i cześć, i moc na wieki wieków. Amen.
Ks. Prymas senior abp Henryk Muszyński
5