Sylwester na Jamnej
Transkrypt
Sylwester na Jamnej
Sylwester na Jamnej T akich wydarzeń, jak sylwester na Jamnej na przełomie tysiącleci, nie puszcza się w niepamięć. Nie wystarczy pokazywać zdjęć i z zachwytem opowiadać. To było zwycięstwo nadziei we wsi pozbawionej nadziei i cierpiącej na jej brak przez wiele lat po wojnie. Było to również zwycięstwo nadziei w ludziach, w ludziach młodych, że warto, że trzeba... Było nas ponad 350, nikt nie wie dokładnie ile, bo od tej liczby przestaliśmy już liczyć i panować nad rzeszą ludzką. Najpierw były przygotowania. Porządki, ozdabianie dolnej sali kościoła, do której zamierzaliśmy wejść uroczyście i odprawić pierwszą mszę świętą na powitanie Nowego Roku 2000. Pragnęliśmy wejść do górnego kościoła, ale w listopadzie chorowała, a w grudniu zmarła żona cieśli, więc nie mogłem nalegać na niego, aby stawił się do roboty, skoro w domu zostały małe dzieci. Kamila przygotowała ołtarz, Maciej Manowiecki z Myślenic szopkę i anioły, chłopcy zagrodę dla osiołka, który miał być obecny, Jędrzej oświetlenie, Wojtek rzutnik ze slajdami. O 17.00 były nieszpory, stare, w tłumaczeniu Karpińskiego. W kościele było zimno i wilgotno, ale niezwykle nastrojowo. Potem profesor Władysław Stróżewski z UJ miał wykład o czasie i wieczności. O czasie, w który wszedł Bóg rezydujący poza czasem. To była rozkosz słuchać tak pięknej prelekcji w scenerii niczym nie przypominającej sali wykładowej. Tak bardzo baliśmy się przeciętności i tandety, że uprosiliśmy profesora o wystąpienie i okazało się, że było to bardzo na miejscu. Kolację przygotował Zoran z Monte Carlo — legenda tamtejszych restauracji. Ależ to mistrz! Nakarmić czymś 71 niebanalnym tyle osób. Makaron polany: aglio, olio e peperoncino. Wszyscy pragnęli dokładki. Szczególną chwilą był śpiew Akatystu o Matce Bożej. To nas porwało i poniosło. Darłem się ze wszystkich sił. Kocham te strofy napisane ku chwale Matki Bożej. Procesja z Dzieciątkiem Jezus z drzewa oliwnego, ze światłem i muzyką, rozrzewniła mnie ogromnie. To dzieciątko podarował mi swego czasu sam Ojciec Święty, a pochodzi ono z Betlejem i jest wielkości naturalnego dziecka. Później, w czasie mszy świętej dziewczęta na zmianę trzymały Dzieciątko na swych rękach, aby powierzyć mu w głębi serc najskrytsze dziewczęce marzenia o przyszłości. Patrzyłem na ich skupione twarze, pełne troski, zadumy i poezji. Pamiętam ich oczy wpatrzone w Dzieciątko. Nie musiałem wiele zgadywać. Na ich twarzach wypisane było wszystko. One były całe dla Dzieciątka, dla Chrystusa przez tę chwilę, na którą czekały, a potem podchodziły i poprawiały pod Dzieciątkiem baranią skórę. Na ich twarzach wymalowane było Boże Narodzenie. Rodowód Pana Jezusa zaśpiewał January, a potem odśpiewaliśmy Litanię do Imienia Jezus, bo z Jego imieniem na ustach pragnęliśmy przekraczać granicę czasu. Mszę odprawiłem z ojcem Andrzejem. Pięknie przemawiał, ja chaotycznie ze wzruszenia. Wyznawszy wiarę w Boga i Chrystusa, ochrzciłem Zuzannę, córkę Marzeny i Wojtka. Co z niej wyrośnie? Któryż z nas, Polaków, nie był kiedyś ochrzczony? Ale dobrze jej życzymy, wcześnie zaczęła przyjeżdżać na Jamną. Po mszy życzenia i zabawa do rana. Osiołek za nic nie chciał wyjść z kościoła. Odpalane na zewnątrz ognie sztuczne i fajerwerki napędziły mu strachu i wolał siedzieć w środku. Pokpiwałem, że życzę wszystkim zdrowia, bo to najważniejsze, a Jędrzej dodawał: „Na ten Nowy Rok”. A tak naprawdę życzyłem Chrystusa i Jego obecności w życiu i po śmierci, bo On jeden jest Zbawicielem świata i człowieka. Przekazałem też wszystkim życzenia od Ojca Świętego przepięknie wypisane na zdjęciu. 777 Tak oto wyglądały ramy naszego poszukiwania głębszego sensu we wspólnocie jamneńskiej. Objawiła się nam Wielka 72 Treść, Miłość wychodząca naprzeciw. Nadzieja przedzierająca się poprzez popioły beznadziei i zwątpienia. Tak, na Jamnej powstaje wioska nadziei. Pokonując niewygodę spędzenia nocy na stojąco i niemożliwości umycia się, zaniechaliśmy celebracji samych siebie i własnych smuteczków, a udawaliśmy się na poszukiwanie głębszego sensu zapisanego w ludzkich sercach. Jeszcze raz dotarło do nas przekonanie, że z domu wynosi się poczucie sensu i chęć służby. Tam, w domu na Jamnej, nakarmiliśmy się Bogiem jak chlebem. Sylwester na Jamnej stał się punktem odniesienia dla naszych działań i przeżyć. Był szczytem naszych możliwości na pewnym etapie naszego wzrostu ku Bogu.