sędziowie myśli – z dziejów inkwizycji

Transkrypt

sędziowie myśli – z dziejów inkwizycji
SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
CIEMNE WIEKI
Walka o władzę pod koniec istnienia cesarstwa rzymskiego była tak ostra, że zupełnie
je sparaliżowała, a monstrualnie rozrośnięta administracja tak bezlitośnie łupiła mieszkańców
podatkami, że wielu z nich widziało w Gotach, Frankach, czy Wandalach wyzwolicieli.
Jednak jego upadek oznaczał dla Europy wielki chaos i cywilizacyjny oraz kulturalny regres.
Zanikała umiejętność czytania, pisania i liczenia, znajomość medycyny, prawa,
administracji i uprawy ziemi. Coraz mniej było ludzi umiejących dobrze planować i
organizować działania innych. Przestało obowiązywać prawo pisane. Zastępowało je prawo
zwyczajowe barbarzyńskich plemion lub wola ich wodzów. Państwowa administracja
rzymska zanikła, natomiast katolicyzm zachował spoistość organizacyjną i w wielu miejscach
był jedyną siłą mogącą opanować zamęt i zachować zdobycze cywilizacji. Szczególnie
odznaczyli się w tej dziedzinie biskupi Rzymu utrzymujący własną administrację, siły
zbrojne, zaopatrujący miasto w żywność czy dbający o naprawę akweduktów1.
Do samego końca istnienia Imperium Zachodniego jego umysłowa elita była w
zdecydowanej większości pogańska. Po jego upadku jedynie katoliccy duchowni potrafili
zachować szczątki dawnej wiedzy i kultury. Germańscy wodzowie, usiłujący tworzyć swoje
królestwa, szybko zorientowali się, że te umiejętności są bardzo cenne, dlatego posiadający je
katoliccy kapłani zdobywali ich coraz większy szacunek. Germanowie pod koniec V wieku
wyznawali w większości arianizm i na ogół tolerancyjnie odnosili się w swoich państwach do
katolików i Żydów2. Korzystając z wiedzy duchowieństwa katolickiego, zaczęli z czasem
przyjmować jego religię.
Pod koniec VI wieku katolicyzm był już religią panującą na całym obszarze dawnego
Cesarstwa Zachodnio-rzymskiego. Arianizm, który wcześniej cesarze bezskutecznie starali
się wykorzenić, został pokonany i nigdy później nie odzyskał swojej pozycji politycznej.
Czynnikiem rozstrzygającym tę rywalizację nie była przemoc, choć ją stosowano, tylko
wyższość intelektualna i organizacyjna katolicyzmu. Dzięki nim osiągnął też znacznie więcej
– do końca XI wieku władał ludźmi żyjącymi w zachodniej i środkowej Europie w takim
stopniu, jak nigdy wcześniej i nigdy później. Panował nad ich duszami, bo innowierców
praktycznie nie było, oraz nad ich myślami, bo dysponował cała dostępną wiedzą.
Kolejne europejskie ludy przyjmowały katolicyzm. Powodzenie misji wśród pogan
wynikało z jednej strony z działań władców wspierających je „ogniem i mieczem”, a z drugiej
z umiejętności dostosowania nauki do lokalnych wierzeń – doktryna odchodziła coraz dalej
od Biblii, ale wyznawców przybywało. Narzucanie wiary przebiegało często w sposób bardzo
okrutny. Dobrym przykładem jest „nawracanie” Sasów przez Franków, a następnie
„działalność misyjna” Sasów wśród Słowian. W tych czasach nie istniała żadna kościelna
instytucja zwalczająca przeciwników wiary. Dyscyplina i organizacja nie były jeszcze zbyt
silne, dlatego jeszcze w IX wieku biskup Turynu Klaudiusz mógł potępiać kult świętych i
krzyża, a także kwestionować władzę papieża twierdząc, że prymat Piotra miał charakter
osobisty i wygasł wraz z jego śmiercią3. Przemoc w imię Jezusa Chrystusa była stosowana
wyłącznie przez władzę świecką, choć zwykle z błogosławieństwem duchownej. Jej celem
było niemal zawsze złamanie oporu ludności trwającej przy pogaństwie. Relacji o dławieniu
siłą odstępstw i rozłamów w samym katolicyzmie jest mało i chyba rzeczywiście były to
rzadkie przypadki. Cały porządek społeczny opierał się na religii, czy raczej wytworzonych
przez nią nawykach i zwyczajach. Dzięki nim, było wiadomo, kto kogo ma słuchać i kto
komu płacić. Niewielu chciało ten porządek podważyć. Niewielu było w stanie wyobrazić
sobie inny. Poza tym, niewielu zdawało sobie sprawę, w co właściwie wierzą.
1
Nie jest więc niczym dziwnym, że pierwszymi znanymi heretykami w średniowieczu
byli księża. W roku1022 król Francji Robert Pobożny skazał na śmierć grupę kapłanów i
zakonnic wierzących podobno, że: „Chrystus nie narodził się z Maryi Dziewicy. Nie cierpiał
od ludzi. W rzeczywistości nie został złożony do grobu i nie zmartwychwstał”. Jednym z nich
był spowiednik królowej. Zamknięto ich w chacie pod murami Orleanu i spalono4. Podobnie
postąpiono w roku 1028 z grupą heretyków z miejscowości Monteforte pod Turynem
wierzących, że Jezus to „jedynie duch człowieka ukochany przez Boga”. Także w tym
wypadku wyroki śmierci wydała władza świecka. Podobno zostali spaleni wbrew woli
miejscowego biskupa5. Inny przypadek herezji ujawniono w 1051 roku w Lotaryngii. Nic
pewnego o doktrynie tej grupy nie wiadomo. Prawdopodobnie wierzyli, że dusze ludzi mogą
zamieszkiwać ciała zwierząt. Ich proces odbył się przed cesarzem Henrykiem III. Polecił im
zabić kurczę, a kiedy odmówili, kazał wszystkich powiesić6. Znów zwalczaniem herezji zajęła
się władza świecka. Kapłani nie musieli angażować się w to bezpośrednio.
Powód takiego podziału ról był oczywisty. Władze świecka i duchowna były ze sobą
wzajemnie powiązane. Koronacja cesarza czy króla następowała za zgodą papieża. Było to
źródłem autorytetu władcy, który z kolei chronił swoją duchową podporę przed wszelkimi
zagrożeniami.
KONIEC HARMONII
W końcu XI wieku papież Grzegorz VII podjął próbę podporządkowania sobie
cesarza. Papieże już od kilku wieków głosili, że taki stan rzeczy jest wolą Boga, jednak w
praktyce to władza świecka odgrywała rolę dominującą. Konflikt osłabił autorytet i siłę
obydwu stron. Wywołując go, katolicyzm na własne życzenie pozbawił się dotychczasowej
ochrony. Od tej pory musiał zatroszczyć się o nią sam, a stawało się to coraz trudniejsze.
Liczba ludzi wykształconych i znających Biblię rosła. Widząc, jak cesarz i papież walczą ze
sobą zaczynali się oni zastanawiać, czy któryś z nich ma prawo władać całym
„chrześcijańskim światem” i czy ten „świat” urządzony jest tak, jak powinien.
Duchowieństwo stawało się też coraz większym ciężarem ekonomicznym. Stanowiło ono w
tych czasach około 4 promili całej ludności Europy7 (dziś w Polsce jest to mniej niż 1 promil).
We wczesnym średniowieczu księża i zakonnicy byli bardzo pożytecznym elementem
społeczeństwa z racji swych rzadkich umiejętności: pisania, czytania liczenia, znajomości
uprawy ziemi itd. Z czasem kler tracił ten monopol, a jego wymagania wciąż rosły. Korzystał
też z immunitetu sądowego – kapłani odpowiadali tylko przed swoimi własnymi znacznie
łagodniejszymi sądami8. Opinia, że „lud prosty wszystko wytwarza i wszystkiego dostarcza, a
mimo tego nie może żyć, umęczony i zrujnowany przez kler(…). Prałaci to wściekłe wilki”9
jest z pewnością przesadzona, ale wiele mówi o panujących w tym czasie nastrojach. Ludzie
nauczający przeciwko religii katolickiej mogli liczyć w tych warunkach na zainteresowanie.
Wielu żadnych władzy, pieniędzy lub pragnących naprawiać świat według własnego pomysłu
umiało to wykorzystać,
WĘDROWNI KAZNODZIEJE
Jednym z pierwszych takich nauczycieli, który zyskał wielki posłuch był działający w
Antwerpii Tanchelm. Jego dokonania znamy głownie z relacji kapituły katedralnej z Utrechtu.
Z pewnością nie jest ona w pełni wiarygodna i obiektywna. Zapoczątkowany przez niego ruch
ogarnął znaczną część dzisiejszej Holandii. Tanchelm twierdził, że Kościół stał się domem
publicznym i całkowicie odrzucał jego sakramenty. Wzywał do niepłacenia dziesięciny. Sam
miał się podobno ubierać w złote szaty, ogłosić się Bogiem i współżyć seksualnie ze swoimi
wyznawczyniami. Został zabity przez katolickiego księdza w roku 1115, po trzech latach
działalności10.
Inny charyzmatyczny kaznodzieja – Piotr z Bruis – rozpoczął działalność na południu
Francji w roku 1119. Organizował wiele sugestywnych antykatolickich demonstracji. Jego
stronnicy wyciągali zakonników z klasztorów i zmuszali ich do małżeństwa, rozpalali ogniska
2
z krucyfiksów i publicznie jedli mięso w Wielki Piątek. W roku 1140 Piotr z Bruis
podjudzający ludność miasta Saint Giles do podpalenia stosu z krucyfiksów został na nim
spalony.
Największym prawdopodobnie problemem dla katolicyzmu w XII wieku był Arnold z
Brescii. Poświęcony mu dokument soboru laterańskiego stwierdza: „Prawił, że święte prawa
nie zezwalają własności duchownym, że ani zakonnicy, ani duchowni nie posiadają żadnych
praw do ziemi, że nie przysługuje im władza w sprawach doczesnych, która należy jedynie do
władców ziemskich, i że ta może być przekazana reprezentantom wybranym przez lud”11. O
tym, jak wielki kłopot sprawiała jego nauka współczesnym świadczy kuriozalne uzasadnienie
wyroku wygnania wydanego na niego przez króla francuskiego Ludwika VII. Król stwierdził,
że Arnold „głosił naukę zgodną z prawami Chrystusa, ale jednocześnie odległą od
rzeczywistego życia”12.
W roku 1143 mieszkańcy Rzymu wygnali z miasta papieża i przez dziesięć lat jego
wojska nie mogły stłumić buntu. W mieście powstała Republika Rzymska, a Arnold był
jednym z jej przywódców. Dopiero w 1153 roku papież Eugeniusz znalazł rozwiązanie
problemu. Rzucił na miasto interdykt, czyli zakaz odprawiania nabożeństw i uroczystości. Do
Rzymu przestali przybywać pielgrzymi, a miasto żyło z nich podobnie jak teraz.
Rzymianie szybko doszli do wniosku, że nie chcą republiki i pogodzili się z papieżem.
Arnold z Brescii został schwytany i powieszony. Jego ciało spalono, a prochy wrzucono do
Tybru13.
Takich wędrownych kaznodziejów było znacznie więcej. Tworzone przez nich ruchy
zanikały po ich śmierci, dlatego stosunkowo łatwo udało się je pokonać. Pod koniec XII
wieku powstały jednak ruchy stanowiące dla katolicyzmu znacznie poważniejsze: katarowie i
waldensi. Podobnie jak on były „bezosobowe”, miały ustaloną doktrynę i hierarchiczną
strukturę organizacyjną. Katolicyzm walkę o „rząd dusz” w Europie miał z nimi stoczyć w
wieku XIII.
KRUCJATY I STOSY
Właśnie wtedy katolicyzm osiągnął szczyt swojej potęgi politycznej. Jego wpływ
na bieg wydarzeń w Europie był większy niż kiedykolwiek wcześniej i kiedykolwiek
później. Papież Innocenty III stwierdził: „Nic z tego, co dzieje się na świece nie powinno
ujść uwagi i kontroli papieża, którego Bóg ustanowił nad ludami i królestwami”14 i wcielił
te słowa w życie. Nigdy też katolicyzm nie budził tak wielkiej wrogości, jak wtedy. Ludzi
skłonnych do poważnego poszukiwania prawdy o Bogu jest zawsze niewielu, ale niemal
wszyscy zauważali, że duchowieństwo zapewniwszy sobie uprzywilejowaną pozycję staje
się coraz bardziej zepsute15 i chciwe. Wielu odczuwało to na własnej skórze bardzo
boleśnie16. Dlatego w poddanych papieskiej uwadze i kontroli ludach i królestwach nauki
przeciwne katolicyzmowi były słuchane z dużym zainteresowaniem i zdobywały
wyznawców.
Już w wieku XII Piotr Abelard, którego poglądy też nie miały wiele wspólnego ani
z katolicyzmem, ani z biblijnym chrześcijaństwem stwierdził, iż „współczesność rodzi
tysiące herezji”17. Z czasem stawały się one coraz silniejsze.
W wieku XIII także pojawiali się samotni wędrowni kaznodzieje porywający
tłumy. Jeden z nich – wzywający do walki z duchowieństwem Jakub zwany Mistrzem z
Węgier utworzył we Francji armię złożoną z biedoty liczącą podobno sześćdziesiąt tysięcy
ludzi i zdobył z nią Paryż. Dopiero klęska w bitwie z wojskami królewskimi pod Bourges i
śmierć Jakuba położyła kres temu buntowi, który przeszedł do historii jako ruch pasterzy
(Pastoureaux)18.
Dla katolicyzmu największym problemem nie było jednak to, że przybywało
odstępców, ale że zaczynali oni tworzyć własne związki wyznaniowe o ustalonej hierarchii
i doktrynie. Śmierć charyzmatycznego przywódcy nie oznaczała już końca herezji, a nawet
3
nie hamowała jej wzrostu. Na jego miejscu pojawiał się nowy i głosił tę samą, lub
przynajmniej podobną naukę. Jej wyznawcy najczęściej nie zachowywali się zbyt
agresywnie, nie bezcześcili katolickich symboli jak zwolennicy Piotra z Bruis, nie
zwalczali przemocą władzy duchowieństwa jak Arnold z Brescii, czy zwolennicy Mistrza z
Węgier, ale stanowili dla katolicyzmu znacznie poważniejsze zagrożenie. Z czasem, gdyby
któraś z nich zdobyła wystarczająco wielu wyznawców, a świeccy feudałowie mogliby
uzyskać od niej usankcjonowanie swej pozycji, mogła zająć jego miejsce. Stać się religią
panującą.
Największymi z nich w wieku XIII były ruchy katarów i waldensów. Szczególnie
liczne były na południu Francji, ale zdobyły też wielu wyznawców w północnej Francji,
północnych Włoszech i w Niemczech. W walce z tymi naukami wykorzystano wszystkie
dostępne środki: starano się izolować społecznie wyznających je ludzi19, konfiskowano ich
majątki20. W końcu papieże sięgnęli po ostateczne. Innocenty III ogłosił świętą wojnę, aby
pozbawić je wpływów politycznych, a Grzegorz IX powołał inkwizycję, aby wykorzenić je
z ludzkich serc i umysłów. Głównym, choć nie jedynym terenem zmagań była
Langwedocja, czyli dzisiejsza południowa Francja. Dlatego chcę się teraz skupić na
zdarzeniach, które tam właśnie miały miejsce. Zanim wkroczyli tam krzyżowcy był to
prawdopodobnie najbogatszy i najlepiej rozwinięty obszar ówczesnej Europy. Jej stolica –
Tuluza – dziś miasto średniej wielkości, była wtedy trzecim miastem Europy. Trwające
dwadzieścia lat wojna była prowadzona z wielkim okrucieństwem. Przyznają to nawet
historycy katoliccy21. Liczba ofiar nie jest znana, z pewnością musiały zginąć dziesiątki
tysięcy ludzi.
Zwycięstwo w wojnie nie oznaczało końca herezji. Wciąż miały one wielu
wyznawców. Dlatego po krzyżowcach skierowano do Langwedocji inkwizytorów22. Stosy
płonęły tam przez prawie sto lat23. Liczby wyroków śmierci również nie znamy, ale skoro
w jednym tylko zamku Montsegur spalono w 1244 roku 211 osób, to mogło ich zapaść
kilka tysięcy. Na śmierć skazywano tylko tych, którzy nie chcieli wyrzec się swojej wiary,
a tacy ludzie stanowili z reguły około 1 procenta wszystkich objętych inkwizycyjnym
śledztwem. Zatem różne formy represji mogły objąć setki tysięcy ludzi. We wszystkich
późniejszych walkach z herezją katolicyzm używał metod, które wypracował i
wypróbował w Langwedocji, wprowadzając tylko drobne ulepszenia. Później nie
stosowano ich, jednak na taką skalę i z takim okrucieństwem. Być może wyjątkiem są tu
represje stosowane przez królów węgierskich wobec ruchu bogomiłów na terenie Bośni i
Hercegowiny24. Zanim opiszę te metody chcę pokrótce scharakteryzować ruchy, przeciwko
którym je użyto zwłaszcza, że często są mylone lub utożsamiane ze sobą, a różnice między
nimi były bardzo duże. Spróbuję też wyjaśnić, dlaczego właśnie w Langwedocji znalazły
tak dobre warunki do rozwoju.
(artykuł pierwotnie ukazał w miesięczniku "Idź pod Prąd")
cdn.
Piotr Setkowicz
[email protected]
4
1
Paul Johnson, „Historia Chrześcijaństwa”, Wydawnictwo ATEXT, Gdańsk 1993, str. 171.
Przykładem może być panujący w Italii władca Ostrogotów Teodoryk Wielki (489 – 526), który uważał, że nie można
nikomu narzucać religii, bo jest nie do pomyślenia, by ktoś wierzył przymuszony – ks. Marian Banaszak, „Historia
Kościoła Katolickiego – Starożytność”, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986, str. 233.
3
Malcolm Lambert, „Herezje Średniowieczne”, Wyd. Marabut, Gdańsk – Warszawa 2002, str. 50 – 51.
4
Malcolm Lambert –op. cit., str.29 – 30.
5
Malcolm Lambert –op. cit., str.39 – 40.
6
Malcolm Lambert –op. cit., str.52.
7
Jan Wierusz Kowalski, Chrześcijaństwo średniowieczne XI – XIV wiek, KAW Warszawa 1985, str. 14.
8
W latach 1157-1163 duchowni w Anglii dopuścili się około stu morderstw. Często karano ich wygnaniem lub
odebraniem święceń - Paul Johnson – op. cit., str. 268 – 269.
9
Grzegorz Leopold Seidler, „Przedmarksowska myśl polityczna”, Wydawnictwo Literackie Kraków 1985, str. 310.
10
Malcolm Lambert – op. cit., str.83 – 84.
11
Grzegorz Leopold Seidler – op. cit., str.305.
12
Ibidem
13
Grzegorz Leopold Seidler – op. cit., str. 306.
14
Ks. Mieczysław Żywczyński, „Papiestwo i papieże w średniowieczu” – UNIVERSITAS Kraków 1995, str. 50.
15
Sam papież Innocenty III przyznawał, że księża „całe noce spędzają na hulankach, przesypiają poranne
nabożeństwa” – Jan Wierusz Kowalski „Chrześcijaństwo średniowieczne XI – XIV wiek”, KAW Warszawa 1985, str.
104.
16
Dobrym przykładem chciwości jest pobierany przez duchowieństwo „podatek od śmierci” zwyczajowo przejmowało
ono jedną trzecią majątku zmarłego - Paul Johnson „Historia Chrześcijaństwa” Wydawnictwo ATEXT, Gdańsk 1993,
str. 286.
17
Grzegorz Leopold Seidler, „Przedmarksowska myśl polityczna „ – Wydawnictwo Literackie Kraków 1985, str. 309.
18
Grzegorz Leopold Seidler – op. cit., str.313.
19
Skierowany przeciwko katarom kanon 27 soboru laterańskiego III (1179) głosił „podlegają klątwie oni, ich obrońcy i
ci, którzy ich przyjmują; pod karą anatemy zakazujemy, aby ktokolwiek ośmielił się udzielić im gościny czy pomocy w
swoim domu, czy na swej ziemi, czy prowadzić z nimi handel – Roman Konik, „W obronie Świętej Inkwizycji” , Te
Deum, Warszawa 2002, str. 42 – 43.
20
w swoim liście Vegentis In senium z roku 1199 papież Innocenty III uznał wyznawanie herezji za przewidziane przez
prawo rzymskie przestępstwo obrazy majestatu, za które groziła kara konfiskaty dóbr …” – Malcolm Lambert,
”Średniowieczne herezje”, str. 143.
21
„Prowadzona z ogromnym okrucieństwem walka o wiarę zamieniła się z czasem w walkę o wpływy, o zamki, o
ziemię” – ks. Mieczysław Żywczyński, op. cit, str. 53.
22
„Pierwsze pełnomocnictwa wykonawcze, nadane dominikanom roku 1233 przez papieża Grzegorza IX, uruchomiły
jeden z najstraszniejszych instrumentów represji…” – Malcolm Lambert – op. cit., str. 193.
23
Ostatni katar został spalony w Langwedocji około roku 1330 - Malcolm Lambert, ” – op. cit., str. 194
24
„ Od połowy XII wieku utrwalały się w Bośni wpływy Węgier, które pod pozorem zwalczania uznanego przez kościół
za herezję ruchu bogomiłów narzuciły Bośni swoje zwierzchnictwo.” – Wielka Encyklopedia Powszechna PWN t. 2,
str. 87, Warszawa 1963.
2