czytaj - Stowarzyszenie LGD Sierpeckie Partnerstwo
Transkrypt
czytaj - Stowarzyszenie LGD Sierpeckie Partnerstwo
IDENTYFIKACJA SPOŻYWCZYCH PRODUKTÓW LOKALNYCH (POWIAT SIERPECKI) Sierpc 2013 Opracował: Robert Piotrowski 1 1. Wstęp i metoda. 2. Kilka informacji o regionie/obszarze objętym badaniami. 3. Pożywienie na Mazowszu odtworzone na podstawie materiałów źródłowych. 4. Opracowanie badań. 5. Propozycje potraw – identyfikacja produktów. 6. Propozycje kierunku dalszej działalności związanej z promocja kulinariów z obszaru powiatu sierpeckiego. 7. Propozycje dalszych badań nad pożywieniem tradycyjnym. 8. Aneks. 2 Wstęp Truizmem jest stwierdzenie, iż pożywienie jest jednym z bardzo istotnych elementów kultury. Bardzo często pożywienie, a dokładniej konkretne potrawy, smaki, przyprawy są ważnym elementem związanym z budowaniem poczucia odrębności i tożsamości. Jak zauważyła Justyna Straczuk: „(…) jedzenie jest używane do tworzenia społecznych więzi i podziałów i jest też ich materialnym wskaźnikiem. Jako istotny element życia wspólnotowego wyznacza też granice powiązań rodzinnych i układów sąsiedzkich”1. Tym samym jadło może być doskonałym identyfikatorem konkretnych grup etnicznych, regionów, czy wręcz urastać do rangi symbolu. Dlatego tak istotną wydaje się być próba identyfikacji produktów związanych z konkretnym obszarem – społecznością lokalną. Zauważmy, iż w wielu wypadkach spotykamy się nadal z pewnego rodzaju unifikacją i mimetyzmem kulturowym, objawiającym się chociażby w ekspresjach kulinarnych. Najlepszym tego przykładem są wszelkiego rodzaju bary szybkiej obsługi, tzw. puby, restauracje powstające nagminnie w małych i dużych miejscowościach w całej Polsce, a nie wyrastające w żaden sposób z lokalnych tradycji. Wystarczy przyjrzeć się „mapie kulinarnej” samego Sierpca. Większość (w zasadzie wszystkie) sierpeckie lokale serwują dania kompletnie niezwiązane z lokalną tradycją. Możemy zjeść kebab, który nomen omen z kebabem nie ma nic wspólnego, możemy kupić hamburgera, który hamburgerem nie jest. Dostaniemy ryż z sosem słodko-kwaśnym, pizzę i tym podobne kulinarne szaleństwa będące wykwitem źle pojętej wielokulturowości, a przede wszystkim mniej lub bardziej świadomego i często nieudolnego naśladownictwa. Nie znajdziemy jednak potraw wyrastających z kilkudziesięcioletnich tradycji kulinarnych danego miejsca, szerzej rzecz ujmując regionu. Oczywiście w menu odnajdziemy żurek z jajkiem, flaki, schabowego z ziemniakami, ale… Właśnie, czy jest to odpowiedni kierunek, czy nie można wykorzystać potencjału tkwiącego w potrawach „zrośniętych” z danym miejscem? Oczywiście, że można. Dlatego wszelkiego rodzaju działania podejmowane w tym kierunku, a mające na celu w pierwszej kolejności identyfikację charakterystycznych 1 Justyna Straczuk, Cmentarz i stół. Pogranicze prawosławno-katolickie w Polsce i na Białorusi, Wrocław 2006, s. 226. 3 kulinariów dla konkretnego obszaru, a później wyłonienie najciekawszych, czy też najbardziej charakterystycznych, są jak najbardziej uzasadnione. Tym samym docenić trzeba tego rodzaju próby podejmowane chociażby przez Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Sierpeckie Partnerstwo”. Należy podkreślić, iż istnieją regiony o mocnej identyfikacji kulturowej, ale obok nich znajdziemy miejsca, w których poczucie odrębności i oryginalności znajduje się w stanie szczątkowym, niekiedy można by użyć określenia „w uśpieniu”. Warto więc podjąć kroki, dzięki którym zachowa się przynajmniej część dawnych tradycji, w tym również kulinarnych. Trzeba zauważyć, iż jest to z pewnością odpowiedni moment na tego typu próby, biorąc pod uwagę ogólnoeuropejską tendencję do podtrzymywania odrębności regionów – odrębności w znaczeniu kulturowym. Kulinaria w tym przedsięwzięciu pełnią niebagatelną rolę. Wystarczy wspomnieć chociażby działania mające na celu odtwarzanie oryginalnych piw lokalnych, które zapomniane – raptem na przestrzeni ostatnich 2 dekad! – od pewnego czasu święcą tryumfy. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że są dobre i smakowo przebijają produkty wielkich koncernów, po drugie ponieważ są lokalne. W tym tkwi cała magia. Przecież więcej radości sprawi nam wypicie „Bocka” z browaru Grybów w Grybowie, a piwa z Czarnkowa w Nakle i okolicznych miejscowościach, niż kolejnego „Lecha”, lub „Żywca”. Co ciekawe, poczyniłem pewne obserwacje, z których wynika, iż niejednokrotnie produkty lokalne nie cieszą się popularnością wśród mieszkańców danego regionu, są nawet w jakiś sposób odrzucane jako gorsze (co jest niezgodne z prawdą). Z czego to wynika? Z braku poczucia tożsamości? Z braku poczucia dumy z bycia tym, kim się jest? Nie wiadomo, ale być może warto byłoby się pokusić o takie badania na terenie Powiatu sierpeckiego, dotyczące stosunku młodych osób do produktów, które możemy nazwać lokalnymi. Zwróćmy jeszcze uwagę na jeden istotny problem – nasze wyobrażenia dotyczące dawnej kultury ludowej, w tym potraw tradycyjnych. Idealizacja ta spowodowana była między innymi wydarzeniami historycznymi, ale również, a może przede wszystkim nowymi prądami filozoficznymi/intelektualnymi, których źródeł należy szukać wśród osiemnastowiecznych myślicieli europejskich. Z pewnością jednym z bardziej wpływowych ówczesnych „filozofów” był Jan Jakub Rousseau. Jego teoria dotycząca życia moralnego, do którego zdolny jest jedynie osoba nieskażona kulturą współczesną, a wreszcie pojęcie „dobrego/szlachetnego dzikusa” (nie jest to jednak jego autorskie hasło) wpłynęły również na polskich myślicieli i badaczy. Otóż na 4 przełomie XVIII i XIX wieku nastąpił zwrot warstwy wykształconej ku warstwie chłopskiej. Jakkolwiek to dziwnie, a może i źle zabrzmi, to właśnie chłopi byli polskim odpowiednikiem sławetnego „dobrego dzikusa”. Co za tym idzie wszelkie badania preetnograficzne w Polsce skupione były na warstwie chłopskiej. Większość z badaczy w całej swej naiwności narzucała pewne pojęcia na tę grupę społeczną, które tak naprawdę nie miały w niej żadnego odzwierciedlenia. Krótko mówiąc warstwa ta została wyidealizowana. Zwrot ku ludowi stał się pewnego rodzaju filozofią polskiej inteligencji połowy XIX wieku, jak i w późniejszych czasach. Najlepszym przykładem tego typu idealizmu jest postać Adama Czarnockiego – etnografa, archeologa, historyka, badacza słowiańszczyzny, jak to dawniej mawiano. Otóż Adam Czarnocki, aby dać wyraz swemu idealizmowi i demokratyzmowi przyjął pseudonim Zorian Dołęga-Chodakowski. Zorian od zorzy, Dołęga od herbu szlacheckiego, a Chodakowski od butów, przede wszystkim chłopskich chodaków. Jednym słowem miał być zorzą wywodzącą się ze szlachty, a przemierzającą świat prostego ludu, gdzie zachowały się nieskażone pamiątki prostego, etycznego i prawego życia oraz przedchrześcijańskich wierzeń i obyczajów. Zacytujmy jego słowa: „Trzeba pójść i zniżyć się pod strzechę wieśniaka w różnych odległych stronach, trzeba śpieszyć na jego uczty, zabawy i różne przygody. Tam, w dymie wznoszącym się nad głowami, snują się jeszcze stare obrzędy, nucą się dawne śpiewy i wśród pląsów prostoty odzywają się imiona Bogów zapomnianych”2. Jednym z niewielu ówczesnych badaczy, którzy przeciwstawili się tego rodzaju podejściu do sprawy był Ryszard Berwiński. Ale nie czas i nie miejsce na opowieść o tym badaczu. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Dlatego, że tego rodzaju wyidealizowane podejście, do tzw. kultury ludowej nadal funkcjonuje w naszym społeczeństwie. Zwróćmy uwagę, że pojęcie o dawnej kulturze ludowej niejednokrotnie kształtowane jest przez pryzmat występów zespołów takich jak „Mazowsze”, „Śląsk” lub uczestnictwo w różnego rodzaju jarmarkach, z tzw. wyrobami ludowymi. Idąc tym tropem dochodzimy wreszcie do wyidealizowanej wizji dotyczącej dawnego, chłopskiego menu. Niejednokrotnie w swej pracy muzealnika spotykam się osobami, 2 Zorian Dołęga Chodakowski, O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem oraz inne pisma i listy, (oprac.) J. Maślanka, Warszawa 1967, s. 24-25. 5 które nie chcą uwierzyć, iż na dawnej mazowieckiej wsi nie spożywano codziennie wieprzowych kiełbas, szynek i nie zapijano tego miodami półtorakami, a i owoców na stole człowiek nie uświadczył, choćby tak pospolitych (z naszego punktu widzenia) jak gruszki ulęgałki. Nie bez wpływu na kształtowanie potocznych wyobrażeń na temat dawnych wiejskich kulinariów pozostały tzw. „chłopskie stoły”, albo „stoły z chłopskim jadłem” spopularyzowane na przełomie XX i XXI wieku. Na stołach tych królują przede wszystkim wędliny. Nawet jeśli są one przyrządzane w sposób tradycyjny z zachowaniem wszystkich składników, to jednak ich ilość przytłacza i wywołuje błędne wrażenie o przeszłości. Krótko mówiąc kształtuje naszą wyobraźnię. Wyidealizowany obraz rzutuje na ocenę produktów, a także na wyobrażenia dotyczące tego co jeszcze niedawno – mam tu na myśli lata 40. – 50. XX wieku pojawiało się na stołach, chociażby w mazowieckich domach. Dlatego tak istotne jest weryfikowanie naszych wyobrażeń o przeszłości, z tym jak przeszłość tę pamiętają jej uczestnicy. Przejdźmy teraz do metody zastosowanej podczas badań terenowych dotyczących identyfikacji kulinarnego produktu lokalnego. Według moich założeń wywiady przeprowadzane z rozmówcami miały być badaniami jakościowymi, a nie ilościowym – stosowanymi chociażby w socjologii. Dlatego nie opierałem się na żadnych kwestionariusz wprowadzających ścisłe ramy prowadzonych rozmów, a zastosowałem technikę wywiadu swobodnego. Dzięki temu rozmówca w żaden sposób nie czuł się skrępowany i mógł bez specjalnych moich podpowiedzi snuć wspomnienia, w tym również opowieści o dawnych potrawach charakterystycznych dla jego rodziny. W związku z tematyką badań istotny był wiek rozmówców. Dlatego starałem się spotykać z osobami urodzonymi jeszcze przed wojną, ale niestety, z różnych przyczyn nie zawsze było to możliwe. Dlatego również powstały wywiady z osobami młodszymi, które jednak mogły opowiedzieć o tradycjach powojennych nawiązujących do lat wcześniejszych. Tradycje kulinarne, jak wiele innych elementów życia codziennego nie ulegały w I połowie XX wieku tak szybkim przemianom, jak chociażby w obecnych czasach, dlatego są one cennym źródłem informacji i wiedzy na temat okresu wcześniejszego. Tak jak wspomniałem, umożliwienie rozmówcy swobodnej wypowiedzi pozwoliło na zgromadzenie informacji niesugerowanych, aczkolwiek podczas rozmów z mojej strony oczywiście padały pytania o nazwy potraw, czy pytania o znajomość danej potrawy. Wynikało to jednak z toku rozmowy, a nie z narzuconych kwestionariuszem pytań. Podczas rozmów zastosowałem również zasadę rozmów nie o konkretnych potrawach, ale o posiłkach podawanych w danej rodzinie – 6 śniadaniu, obiedzie, kolacji. Dopiero w dalszej kolejności przechodziliśmy do rozmowy o poszczególnych potrawach. Oczywiście sytuacja uzależniona była od nastawienia osoby, z którą rozmawiałem. Podczas rozmowy zapisywane były notatki, bezpośrednio dotyczące pożywienia. Następnie z notatek tych na kartę wywiadu przenosiłem już konkretne informacje. Niekiedy bardziej rozbudowane, niekiedy skrótowe – zdawkowe wypowiedzi o potrawach z dawnych lat. Niejednokrotnie, aby uzyskać jakiekolwiek informacje na temat nas interesujący trzeba było wysłuchać opowieści i historii zupełnie nie związanych z tematem. Kilka przeprowadzonych rozmów mimo usilnych starań z mojej strony zakończyło się fiaskiem – nie uzyskałem żadnych informacji o potrawach, aczkolwiek wysłuchałem opowieści o innych interesujących dziedzinach życia. Przy formułowaniu wniosków, oprócz zgromadzonych przeze mnie materiałów skorzystałem również z kilkudziesięciu wywiadów etnograficznych dotyczących pożywienia na Mazowszu Płockim zgromadzonych przez Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu w ostatnich kilku latach. Oczywiście w rozdziale dotyczącym pożywienia na Mazowszu w XIX i na początku XX wieku korzystałem z wybranej literatury zarówno przedmiotowej, jak i podmiotowej. Materiały bezpośrednio związane z Mazowszem przedstawiłem w szerszym kontekście, ze względu na analogiczność i powtarzalność (przy zastosowaniu różnych nazw) pewnych potraw, jak również z powodu niewielkiej liczby źródeł i publikacji dotyczących tego tematu, a odnoszących się bezpośrednio do Mazowsza Płockiego. Z pewnością ważną pozycją jest książka Tomasza Czerwińskiego, Pożywienie ludności wiejskiej na północnym Mazowszu u schyłku XIX i w XX wieku. Należy jednak pamiętać, tematyka jej, jak wskazuje tytuł, dotyczy szerszego obszaru, dlatego też pojawiają się w niej informacje zarówno z Puszczy Zielonej, Puszczy Białej, jak i pojedyncze zapisy z Mazowsza Płockiego. 7 Kilka informacji o regionie/obszarze objętym badaniami Badaniami objęty został powiat sierpecki. Obszar ten znajduje się na terenie Mazowsza północno-zachodniego, a pod względem historycznym przynależy do Mazowsza Płockiego. Mazowsze Płockie zwane jest również Mazowszem Starym. Obejmowało ono „(…) prawobrzeżną część północnych ziem mazowieckich (…)” 3. Od zachodu graniczy z Ziemią Dobrzyńską i kończy się na rzece Skwrze, od Zawkrza i Ziemi Ciechanowskiej oddzielone jest rzeką Wkrą, natomiast od południa granicę tworzy Wisła 4. Jak zauważył Aleksander Maciesza: „Mazowsze Płockie było dzielnicą kresową, zaludniona przez drobną szlachtę zaś Warszawskie dzielnicą nieokresową z przewagą większej własności” 5. U schyłku średniowiecza obszar ten należał do najgęściej zaludnionych terenów Korony. Najprawdopodobniej związane to było z dawną migracją ludności, przemieszczającej się na obszary pograniczne. Zjawisku temu sprzyjały decyzje polityczne, których celem była kolonizacja Wschodniego i Północnego Mazowsza. Tego typu politykę prowadzili między innymi: Janusz Stary (1381-1429), Bolesław IV (1429-1454), Janusz II (1454-1459) i Władysław (14261455). „Kolonizatorzy” wędrujący na rubieże wywodzili się przede wszystkim z drobnego rycerstwa i wolnych kmieci. Nie pozostało to bez wpływu na dalsze losy Mazowsza, w tym Mazowsza Płockiego. Otóż po spowolnieniu, a wreszcie zatrzymaniu się procesów migracyjnych, na co z pewnością wpłynął miedzy innymi rozwój gospodarki folwarcznej, rozpoczął się okres powolnego rozdrabniania posiadanych majątków. Oczywiście nie pozostało to bez wpływu na dalsze losy mieszkańców Mazowsza Płockiego. Rozdrabnianie i tak niewielkich majątków szlachty mazowieckiej powodowało jej powolną deklasację. Już w 1633 i 1677 zapisy konstytucyjne mówią o utracie szlachectwa przez osoby zajmujące się rzemiosłem, handlem, lub innymi zajęciami miejskimi co przy dużym rozdrobnieniu majątków wielokrotnie było nieuniknione. Być może była to z jedna z przyczyn, dla których (dumni ze swego pochodzenia, herbu, tradycji, etc.) szlachta kurczowo trzymała się swych niewielkich majątków, a nie rozwinęły się wielkie skupiska miejskie: 3 Tadeusz Baraniuk, Rys etnograficzno-kulturowy Mazowsza, [w:] Mazowsze, Płock 1999, s. 22. Por. Tomasz Czerwiński, Osadnictwo i budownictwo ludowe na Mazowszu północno-zachodnim w XIX i na początku XX wieku, Sanok 1995, s. 4. 5 Aleksander Maciesza, Mazowsze Płockie jako odrębny region geograficzny, „Przegląd Geograficzny” (1927), t. VII, s. 76. 4 8 „Miast większych oprócz Warszawy Mazowsze nie posiadało; było to wcale ludne, ale ubogie, za to obfitowało, jak żadna inna dzielnica w szlachtę drobną, zaściankową, bitną i butną, ale niekulturalną, żyjącą mało co inaczej jak chłopi (…)” 6. Możemy się jedynie domyślać, ale jest to jak najbardziej uprawomocnione, że sytuacja ta nie pozostała bez wpływu na szeroko pojętą kulturę w tym kulturę kulinarną regionu. Proces deklasacji przebiegał stopniowo. Jak łatwo się domyślić najpierw ulegali jej najubożsi przedstawiciele tej klasy społecznej. W pewnym momencie, mam tu na myśli przede wszystkim wiek XIX doszło do pewnego rodzaju rozmycia granic oddzielających chłopów od biednej szlachty mazowieckiej. Doszło do unifikacji zarówno na poziomie sfery duchowej, jak i materialnej. Reakcją zamożniejszej grupy szlachty mazowieckiej było silniejsze podkreślanie swojej odrębności i odmienności społecznej. Manifestowano to na poziomie zarówno stroju, zachowania, języka, tradycji. Warstwa chłopska, a dokładnie rzecz ujmując jej struktury prezentowały się podobnie jak w innych częściach kraju. Do najbardziej uprzywilejowanych należeli włościanie z wsi królewskich i kościelnych. Te wsie najwcześniej zostały uregulowane i oczynszowane. Oczywiście wpłynęło to na poziom życia, kultury i poczucia tożsamości mieszkańców tego typu wsi Dobrze prowadzone gospodarstwa, duża swoboda osobista, wiele przywilejów sprawiały, iż mieszkańcy takich wsi byli doskonałymi gospodarzami niejednokrotnie bardzo bogatymi. Wystarczy wspomnieć chociażby takie wsie jak Rębowo, czy Dzierzążnia. Warto przytoczyć w tym miejscu fragment z Oskara Kolberga: „(…) cóż to za różnica między włościanami czynszowanymi n. p. w dobrach rządowych, a chłopami pańszczyźnianymi! W majątkach czynszowych chłopi mają się lepiej, doznają więcej opieki i sami starają się o szkółki dla swoich dzieci” 7. Mieszkańcy tego rodzaju wsi najczęściej, ale nie była to reguła wywodzili się z dawnych wolnych kmieci. 6 7 Aleksander Brückner, Encyklopedia staropolska, t. 1, Warszawa 1990, s. 880. Oskar Kolberg, Mazowsze obraz etnograficzny, T. 4, Mazowsze Stare, Kraków 1888, s. 42. 9 Najliczniejszą jednak grupą na Mazowszu Płockim byli chłopi pańszczyźniani. Osadzeni na małych skrawkach ziemi ledwo wiązali koniec z końcem. Właścicielami pól stali się dopiero po uwłaszczeniu, przez władze carskie w 1864 roku. Istotna dla naszych badań jest również specyfika Mazowsza Płockiego na mapie regionów Polski. Otóż jest to obszar, który w kontekście historycznym, jak również etnograficznym posiadał oczywiście cechy charakterystyczne – chociażby duża liczba osadników drobnoszlacheckich, ale z drugiej strony wiele elementów – strój, obyczajowość, czy wreszcie kulinaria uległy pewnego rodzaju unifikacji. Zauważmy, iż najłatwiej i najdłużej elementy różnicujące i definiujące, na przykład konkretne grupy etniczne, czy wreszcie regiony/subregiony – zachowują się w sytuacji zagrożenia tożsamości – pewnego rodzaju izolacjonizmu (najlepszym tego przykładem mogą być Kurpie). Drugim przypadkiem pozytywnie wpływającym na podtrzymanie odrębności kulturowej jest pewnego rodzaju poczucie wyjątkowości – w tym wypadku z taką sytuacją mamy do czynienia na terenie dawnego „Księstwa Łowickiego”. 10 Pożywienie na Mazowszu Płockim odtworzone na podstawie materiałów źródłowych, w szerszym kontekście kulturowym Trudno odnaleźć opisy pożywienia dotyczące bezpośrednio Mazowsza Płockiego, które w pewien sposób jest synonimiczne względem obszaru Powiatu Sierpeckiego. W pierwszej kolejności możemy zajrzeć do klasycznego wielotomowego dzieła Oskara Kolberga. Odnieśmy się do fragmentu z I tomu dotyczącego Mazowsza. Część ta dotyczyła tzw. Mazowsza Polnego (Czersk, Grójec), ale jak zauważył sam autor w IV tomie dotyczącym Mazowsza Starego, jeśli chodzi o pożywienie nie różni się ono niczym od tego opisanego w I tomie. Oczywiście jest to daleko idące uproszczenie, które należy wybaczyć znamienitemu Autorowi. Pozwolę sobie zacytować ten fragment: „Bliższych wszakże szczegółów co do przyrządzania tych potraw powziąść nam się nie udało. Do najpowszechniejszych należą: żur, barszcz, kluski, zacierki, kartofle (gajdaki), kapusta, kasza i bączka czyli bącka (kasza jaglana z serwatką lub maślanką). Nabiału (prócz sera i serwatki niezbyt wiele używają, wolą takowe spieniężyć (…). Mięso i rosół jadają zwykle tylko w niedzielę, a miejscami i po dwa razy na tydzień (…). Wielce też pożądaną (jak i w całej Polsce) jest tu kapusta, którą udeptaną chowają w beczkach najczęściej w sieni. Za napój służy dzisiaj włościanom powszechnie woda i gorzałka”8. Jednak na 83 stronie IV tomu dotyczącego Mazowsza, autorstwa Oskara Kolberga odnajdujemy krótką notatkę o kulinariach włościan spod Płocka. Otóż „chłop nieco zamożniejszy niż w Czerskiem, obficiej także używa ciepłej strawy i mięsa. Pijaństwu też mniej tu hołdują niż w innych Mazowsza okolicach”9. Ta szczątkowa informacje jest jedynie uzupełnieniem wcześniejszego cytatu. Co istotnego dla nas odnajdujemy w zacytowanym powyżej fragmencie dotyczącym pożywienia? Kolberg podaje nam listę produktów najpopularniejszych, najczęściej goszczących na mazowieckim stole, a raczej ławie dziewiętnastowiecznego włościanina, ale też i drobnego szlachcica. Wypunktujmy potrawy spożywane, według informacji zawartych w cytowanym dziele, w XIX wieku na Mazowszu: 8 9 Oskar Kolberg, Mazowsze. Obraz etnograficzny, t. I, Mazowsze Polne, Kraków 1885, s. 55-56 O. Kolberg, Mazowsze, Kraków 1888, t. 27, cz. IV, s. 83-84. 11 1. Żur. 2. Kluski. 3. Zacierki. 4. Kartofle. 5. Kapusta. 6. Kasza. 7. Kasza jaglana z serwatką lub z maślanką. Do potraw niedzielnych, aczkolwiek wspomina też o czwartku, jako dniu w którym je podawano zalicza: 1. Mięso (najprawdopodobniej drobiowe). 2. Rosół. Przedstawione nam informacje tak naprawdę zawierają jedynie nazwy nie wspominając nic o porze podawania poszczególnych potraw. Możemy się jedynie domyślać (odnosząc się tylko i wyłącznie do tego fragmentu), iż część z nich to potrawy podawane na śniadania (zacierki, być może kasza), reszta to dania obiadowe. Wszelkiego rodzaju polewki, takie jak żur, czy barszcz, wreszcie kartofle, kluski (najprawdopodobniej kartoflane), być może kasza i wreszcie kapusta podawana chociażby jako dodatek do ziemniaczanych klusek. Wymienione tu potrawy w pewien sposób odzwierciedlają ubogość wiejskiego jadłospisu, w którym ogromną rolę odgrywały: kasze, zawiesiste, sycące zupy, różnego rodzaju kluski10. Wreszcie obiady niedzielne składające się z rosołu gotowanego na kurze i mięso – bliżej nieokreślonej proweniencji, aczkolwiek stawiałbym tutaj również na mięso drobiowe. Tomasz Czerwiński, we wspomnianej już książce zaznacza, ze: „Do typowo niedzielnych potraw obiadowych w zamożnych rodzinach należał rosół drobiowy, najczęściej gotowany z kury (…)”11. Bardzo istotna wzmianka: „w rodzinach zamożnych” sugeruje, iż potrawa ta nie mogła być aż tak popularna XIX wieku, jak sugerował Kolberg, a przynajmniej nie tak, jak moglibyśmy wywnioskować z jego zapisu. W każdym razie, w II połowie XIX wieku na rosół, lub tak popularną na Mazowszu Starym czerninę mogli pozwolić sobie jedynie niektórzy gospodarze posiadający stadko kur, czy kaczek. Maria Żywirska wspomina, że w świąteczne dni 10 Por. B. Baranowski, Kultura ludowa XVII i XVIII w. na ziemiach Polski Środkowej, Łódź 1971, s. 141146. 11 Tomasz Czerwiński, Pożywienie ludności wiejskiej na północnym Mazowszu u schyłku XIX i w XX wieku, Ciechanów 2008, s. 224. 12 (chociażby niedziele) „(…) w ubogich domach jadano tak samo jak w dni powszednie, jedynie więcej kraszono, natomiast w domach zamożniejszych w południe oprócz barszczu lub kapuśniaku jadano mięso z kartoflami”12. Tak na dobrą sprawę z podobna sytuacją mieliśmy do czynienia jeszcze do niedawna w wielu polskich rodzinach – rosół, lub bardziej wystawny obiad pojawiał się na stole w niedzielne popołudnie. Obecnie (w ciągu ostatnich dwóch dekad) uległo to drastycznej zmianie. Natomiast w XIX wieku do połowy XX wieku mięso było dodatkiem, który stanowił pewnego rodzaju rarytas związany tylko i wyłącznie z dniami szczególnymi. W wielu wypadkach – mam tutaj na myśli ludność ubogą – mięso pojawiało się na stole tylko w wielkie święta, np. na Wielkanoc, czy Boże Narodzenia. Na tego rodzaju sytuację odnajdziemy potwierdzeniu w wielu monografiach – opracowaniach etnograficznych. Wspomnijmy w tym miejscu chociażby poszczególne tomy Dzieł Oskara Kolberga; Ziemia Biecka, pod redakcją jakże wybitnego badacza kultury ludowej Seweryna Udzieli. Reasumując według materiałów źródłowych podstawowymi składnikami wiejskiego menu (obok zup zawiesistych i sytych) były przede wszystkim kasze, kluski mączne i kartoflane, kapusta, a wreszcie same kartofle. Od początku XIX wieku coraz większą popularność wśród ludności wiejskiej zdobywały właśnie ziemniaki i przygotowywane z nich potrawy. Nie cieszące się początkowo wielką popularnością stały się wreszcie jednym z podstawowych produktów spożywczych 13, zastępując popularny wcześniej topinambur – roślinę bulwiastą znaną niekiedy pod nazwą „kartofle biedoty”. To właśnie dzięki ziemniakom ludność wiejska przetrwała klęskę głodu spowodowaną przemarszami wojsk napoleońskich podczas wyprawy na Rosję w 1812 roku14. Wśród warzyw główną rolę pełniły wszelkiego rodzaju warzywa strączkowe, kapusta oraz rzepa. Jak już wspomnieliśmy mięso, mimo wszystko uchodziło za rarytas. Najczęściej przygotowywano z niego produkty o stosunkowo długim terminie przydatności do spożycia – wszelkiego rodzaju wędzonki, słoniny15. Natomiast z mniej wartościowych składników, takich jak wątroba, serce, głowizna, wreszcie krew przygotowywano salcesony i kaszanki. Jest to zgodne z wnioskami Bohdana Baranowskiego – wyśmienitego badacz kultury ludowej w środkowej Polsce. 12 Maria Żywirska, Puszcza Biała jej dzieje i kultura, Warszawa 1973, s. 356. „Długo Polacy brzydzili się kartoflami, mieli je za szkodliwe zdrowiu, a nawet niektórzy księża wmawiali w lud prosty takową opinią (…)”, [w:] J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1999, s. 295. 14 Zob. A. Brückner, Encyklopedia staropolska, t. I, Warszawa 1990, s. 554. 15 Por. T. Sobczak, Pożywienie, [w:] Historia kultury materialnej Polski w zarysie, t. VI, Wrocław 1979, s. 416-417. 13 13 Możemy u niego przeczytać, iż: „Mięsa jadano bardzo mało. Stosunkowo więcej spożywano go w XVI i I poł. XVIII w., później jego konsumpcja gwałtownie zmniejszyła się”16. W zasadzie z podobną sytuacją – deficytem mięsa – spotkałem się podczas prowadzonych rozmów na terenie Powiatu sierpeckiego, o czym napiszę w kolejnej części opracowania. Bardzo istotny jest stosunek gospodyń, bo to one przecież najczęściej zajmowały się przygotowaniem jadła dla całej rodziny, aczkolwiek w wyjątkowych sytuacjach do pomocy w kuchni odsyłano najmłodszego syna (w wypadku braku córki), do przygotowywanego pożywienia. Otóż do połowy XX wieku, ze względu na ogrom dodatkowych (a raczej podstawowych) zajęć zależało na przygotowaniu potraw w sposób jak najszybszy. Nikt nie zastanawiał się nad estetyką serwowanych dań, ani też nad ich smakiem. Chodziło raczej o to, by jadło zaspokoiło głód i w miarę możliwości zasyciło organizm na dłuższy czas. Dowiadujemy się o tym między innymi w doskonałej pracy z lat trzydziestych XX wieku – Wieś Płocka. Warunki bytowania, autorstwa Marcina Kasprzaka. Zacytujmy: „O estetyce przy spożywaniu pokarmów trudno jeszcze mówić. W jedzeniu chodzi głównie o nasycenie się, o ilość – nie o jakość, tym bardziej i wszelkie przygotowanie pokarmów nastawione jest na minimum pracy, co – sądzę – ma swoje uzasadnienie w tym, że kobieta, dawniej wiele pracująca w polu i w podwórzu, mało czasu mogła poświęcić przygotowaniu pokarmów. I dziś, kiedy się warunki zmieniają na korzyść, pokarmy prymitywnie przygotowane nakłada się na miski czy talerze, mało dbając o ich wygląd, nie dość tez o smak i urozmaicenie. Dopiero intensywna praca w ostatnich latach różnych organizacyj społecznych przyczynia się do szybszych zmian w tej dziedzinie. Jedzenie odbywa się albo razem przy długim stołku czy ławie, albo w rozproszeniu – częściowo przy stole, częściowo oddzielnie na stołku, krzesełku lub gdziekolwiek. O tym, żeby cała rodzina usiadła wspólnie do stołu nie ma mowy (…)” 17. Potwierdzenie obserwacji poczynionych przez Marcina Kacprzaka na płockiej wsi w latach 30. XX wieku znajdują potwierdzenie w informacjach o latach 30. zawartych w opracowaniu cytowanej już Marii Żywirskiej o Puszczy Białej: 16 17 Baranowski Bohdan, Kultura ludowa XVII i XVII w. na ziemiach Polski Środkowej, 1971, s. 144 Marcin Kacprzak, Wieś Płocka. Warunki bytowania, Warszawa 1937, s. 102-103. 14 „Codzienne przygotowanie jadła, z uwagi na niezwykle pracowity dzień kobiety (…) odbywało się bardzo pośpiesznie, bez specjalnych starań. Zazwyczaj gotowano je jednocześnie z kartoflami dla trzody chlewnej lub piciem dla bydła”18. Jak można zauważyć jedzenie traktowano w sposób marginalny (mam tu na myśli sposób przygotowania, czy estetykę podawanych potraw. Dlatego przy działaniach podejmowanych przy typowaniu lokalnych produktów kulinarnych, czy wreszcie podczas ich promocji musimy zdawać sobie sprawę z kreowania pewnego rodzaju sytuacji wyidealizowanej, nawiązującej i eksponującej jedynie te elementy, które są najistotniejsze z naszego punktu widzenia. Jak wyglądał „harmonogram” spożywania posiłków? Tomasz Czerwiński dzienny rytm podawania posiłków podzielił w następujący sposób na podstawie przeprowadzonych badań, jak również literatury przedmiotowej posiłki „serwowane” na dawnym Mazowszu Północnym następująco 19: 1. Podśniadanek i śniadanie. 2. Podobiadek i obiad. 3. Podwieczorek i kolacja. Oczywiście ilość posiłków, a także ich jakość – a raczej wielkość uzależniona była od zamożności gospodarzy. Z przeprowadzonych przeze mnie rozmów uderza jedno – monotonia codziennych posiłków. Wręcz wzorcowy układ składający się z powtarzanych codziennie dań. Urozmaicenie najczęściej uzależnione było zamożnością konkretnej rodziny. Dlatego tak istotną rolę pełniły posiłki niedzielne, lub posiłki świąteczne. To właśnie one rozbijały rutynę codzienności. Nakreśliliśmy pewien ogólny obraz kultury kulinarnej Mazowsza z wybiórczym uwzględnieniem innych regionów Polski. Dzięki temu stworzyliśmy podstawę – punkt wyjścia umożliwiający odniesienie wyników naszych badań do szerszego kontekstu historyczno-etnograficznego. Jest to istotne, ponieważ dzięki temu nie umieszczamy ich w próżni, ale wpisujemy w pewien ciąg tradycji kulinarnych umożliwiający nam zrozumienie, czy wreszcie odniesienie do przeprowadzonych badań, mających na celu identyfikację produktu lokalnego. Pewnego rodzaju ubogość, mała różnorodność codziennego jadła była wynikiem ogólnego stanu majątkowego, jak również , o czym 18 19 Ibidem, s. 353. Por. Tomasz Czerwiński, ibidem, s. 221-225. 15 wspomniał chociażby Marcin Kacprzak – podejścia do kulinariów. Jedzenie traktowano, krótko mówiąc – w mało wysublimowany sposób. Jednak z tego, co być może przez lata było jedynie pamiątką po przeszłości, niekiedy wstydliwie spychaną na margines tradycją, możemy stworzyć obecnie wizytówkę interesującego nas obszaru. 16 Opracowanie badań/wyniki 17 Podczas badań przeprowadzonych zostało ponad 50 rozmów z mieszkańcami Powiatu sierpeckiego. Opracowanych zostało 48 rozmów i umieszczonych na karcie wywiadu etnograficznego. Wywiady te te zostały zamieszczone w Aneksie niniejszego opracowania. Dodatkowo za zgodą Dyrektora Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu skorzystałem z 30 wywiadów dotyczących pożywienia, przeprowadzonych w ramach działalności badawczej Muzeum. Liczba 80 wywiadów/rozmów daje nam miarodajne źródło pozwalające na określenie – zdefiniowanie charakterystycznych, najpopularniejszych potraw z rejonu Powiatu sierpeckiego z okresu I połowy XX wieku. Rozmowy/wywiady przeprowadzone zostały z mieszkańcami następujących miejscowości: Agnieszkowo. Babiec Więczanki. Blizno. Borkowo Wielkie. Czachorowo. Goleszyn. Gozdowo. Jaźwiny. Ligówko. Maluszyn. Mościska. Piaski. Rempin. Rościszewo. Rzeszotary Chwały. Rzeszotary Zawady. Skoczkowo. Stara Wola. Studzieniec. Sudragi. Sułocin. Szczechowo. Szczutowo. Szumanie Bakalary. Śniechy. Śniedzanowo. Wernerowo. Zalesie. 18 Zamość. Zawidz Kościelny. Żochowo. Wielu z rozmówców to osoby urodzone w okresie od lat 30. do II połowy lat 40. XX wieku. Dzięki temu dużo z przytaczanych przez nich potraw – tradycji kulinarnych sięga swoją proweniencją początku XX wieku. Oczywiście należy mieć świadomość, iż charakter wymienianych potraw, przetworów był uwarunkowany również tradycjami rodzinnymi, a nie tylko lokalnymi. Kolejna sprawa to zamożność poszczególnych rozmówców, a raczej stan społeczny ich rodzin sprzed kilkudziesięciu lat, który bardzo mocno rzutował na codzienny jadłospis w poszczególnych rodzinach, jak również znajomość niektórych potraw. Kolejna istotna sprawa to pamięć, która jak wiadomo często bywa zawodna, płata różnego rodzaju figle, przez co niekiedy trudno ustalić dokładnie nazwę, albo skład wymienianych przez daną osobę potraw. Wreszcie jakże ważny, wspomniany już wcześniej wstyd. Świadomość przypisania danej potrawy (chociażby pospółki) do grupy potraw charakterystycznych dla biedoty (w niektórych regionach zupa ta nazywana była „dziadowską” 20) może wpłynąć na niepodawanie jej jako znanej sobie potrawy. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z przeprowadzonych badań? Dzięki odbytym rozmowom, analizie wywiadów zgromadzonych w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, a także odniesieniu do wspomnianej już wcześniej literatury powstaje pewnego rodzaju „kulinarna mapa” codziennych posiłków, jak też ich specyfiki. Przede wszystkim możemy mówić o pewnego rodzaju monotonii menu. Każdy dzień praktycznie u wszystkich z rozmówców zaczynał się od ciepłej strawy – kaszy na mleku, zacierek na mleku, zacierek na wodzie podanych z ziemniakami, niekiedy pospółki, a nawet żuru (pojedyncze przykłady). Potrawy obiadowe Obiady codzienne to przede wszystkim potrawy bazujące na ziemniaku. Bardzo popularne były wszelkiego rodzaju kartoflane kluski podawane z gotowaną kapustą kiszoną, ze skwarkami i twarogiem, z samym twarogiem, lub samymi skwarkami. Zwróćmy uwagę, iż jest to potrawa pożywna i sycąca. Dzięki czemu w łatwy sposób można było zaspokoić głód. Wyniki naszych badań doskonale wpisują się w ustalenia 20 Dziad – wędrowny żebrak, bezdomny. 19 poczynione między innymi przez Bohdana Baranowskiego, dotyczące znaczenia kartofli w codziennej diecie chłopskiej w okresie wcześniejszym – połowie XIX wieku21. Według niektórych rozmówców na obiad podawano też placki ziemniaczane z twarogiem. Czyli jest to kolejny produkt kulinarny powstały na bazie ziemniaków. W okresie letnim, kiedy dostępne były młode ziemniaki, których walory smakowe były wysoko cenione podawano je ze zsiadłym mlekiem, jajkiem sadzonym, z dodatkiem na przykład kopru. Zwróćmy uwagę na to, że skwarki dodawane do klusek kartoflanych, jak również tłuszcz, którym te kluski polewano były bardzo często jedynymi źródłami tłuszczu zwierzęcego dla członków rodziny. W większości wypadków braki mięsa w codziennym jadłospisie rekompensowano sobie właśnie w ten sposób – dodając skwarki, słoninę do różnego rodzaju potraw. Oczywiście istotnym elementem codziennych obiadów były zupy. Moi rozmówcy wymienili miedzy innymi zupy takie jak: grochowa, fasolowa, krupnik, pospółka/zagraj, biały barszcz, zupę białą na wywarze z kości, kleszczona – większość z wymienionych grup jest nadal popularna. Kolejna kategorie tworzą zupy przygotowywane w konkretnym sezonie (lato, jesień, itp.. Do tych należy zaliczyć: zupę z bani (dyni), zupę szczawiową, paziochę (parzybrodę z młodej kapusty), czarnina (zupa ze świńskiej krwi), zupa grzybowa i wreszcie zupy owocowe, aczkolwiek te ostatnie można było też wykonywać poza sezonem z owoców suszonych. Do trzeciej kategorii zaliczyć możemy zupy typowo niedzielne (według rozmówców), czyli rosół i czernina. Tak jak wspomniałem obok zup popularnych i dzisiaj, takich jak grochówka, krupnik, czy zupa fasolowa, rozmówcy wymienili zupy mniej znane – do tych możemy zaliczyć chociażby pospółkę. Zupy przygotowywane na co dzień niejednokrotnie były tylko wzbogacane dodatkiem tłuszczu, lub słoniną. Jednym słowem nie gotowano ich na mięsie, aczkolwiek zdarzały się wyjątki. Z pierwszej kategorii zup codziennych powinny zainteresować nas przede wszystkim pospółka/zagraj, zupa biała na wywarze z kości, kleszczona, zupa z suszonych grzybów, barszcz z buraczków czerwonych. Tak jak wspomniałem pierwsza z nich przypisana była raczej rodzinom niezamożnym, albo (jak to określiła jedna z rozmówczyń – wielodzietnym). Opis produktów wchodzących w skład pospółki 21 Op. cit. 20 uzależniony był od tradycji rodzinnych. Generalnie jednak można stworzyć pewien, nazwijmy to „kanon” według którego przyrządzano tę potrawę. Ziemniaki krojone w kostkę, gotowano na wodzie, w niektórych wypadkach pojawia się jeszcze włoszczyzna. Do tego dodawano zacierki. Całość doprawiano kiszoną kapustą. Kilku rozmówców wspomniało też o zaciąganiu pospółki zsiadłym mlekiem (zamiast kiszonej kapusty), lub kwasem z czerwonych buraczków. Niekiedy pospółkę kraszono słoniną – to było uzależnione już od możliwości konkretnej rodziny. Zupa biała na wywarze z kości to bardzo ciekawa propozycja kulinarna. Otóż przygotowywano wywar na kościach (niestety rozmówczyni nie podała jakich) dodawano warzyw jak do rosołu, całość zaciągano śmietaną, dodawano do tego kluski domowej roboty. O podobnym przepisie, w luźnych rozmowach, wspomniały jeszcze dwie osoby. W tych dwóch wypadkach jednak śmietaną zabielano rosół – pozostały po niedzielnym obiedzie. Rosół zaciągano mąką zmieszaną z wodą i śmietaną, dodawano soku z kiszonej kapusty i kluchy z mąki. W ten sposób powstawała „biała zupa” na bazie rosołu. Kleszczona – niestety o zupie tej wspomniała jedynie jedna osoba (miejscowość Maluszyn). Otóż do zawiesiny powstałej po ugotowaniu kartoflanych klusek dodawano liść laurowy, cebulę i ocet do smaku, a całość zaprawiano śmietaną. Zupę taką podawano do gotowanych ziemniaków. Z suszonych grzybów przygotowywano zupę grzybową, którą gotowano na kwasie z kapusty kiszonej. Gotowano też niekiedy barszcz z czerwonych buraczków. Zaciągnięty śmietaną podawano do picia lub z dodatkiem klusek kartoflanych albo mącznych jako zupę (wypowiedź mieszkanki Rempina). Z zup sezonowych bardzo popularna okazała się zupa z bani (dyni). Aby ją przygotować należało pokroić banię w kostkę, zagotować, odlać wodę, utłuc – rozgnieść ugotowaną dynię zalać ją mlekiem i dodać kluski. Kluski mączne, lub nagie kluchy (kartoflane). Jedna z rozmówczyń wspomniała o zupie z marchwi, którą wykonywano w sposób analogiczny do zupy z bani. Do tej zupy dodawano nagie kluchy. W sezonie również przygotowywano zupę szczawiową, którą zaciągano śmietaną i podawano z gotowanym jajkiem. Kolejną zupą „sezonową” jest tzw. paziocha (odpowiednik parzybrody). Jest to zupa z młodej – słodkiej kapusty, z dodatkiem ziemniaków. Osoba opowiadająca o tej potrawie zaznaczyła, że w jej 21 rodzinie zalewano ją mlekiem. Zupa czarnina rzadziej gościła na stołach, gdyż przygotowywano ją ze świńskiej krwi, którą pozyskiwano podczas uboju, a ten, jak wiemy odbywał się maksymalnie dwa razy do roku (u zamożniejszych gospodarzy). Przygotowywano ją podobnie jak czerninę. Gotowano na mięsie wieprzowym. Dodawano ocet, warzywa do smaku i zagęszczano całość mąką. Do polewki podawano kluchy kartoflane. Jedna z rozmówczyń wspomniała o tym, że czarninę gotowano na kwasie z kapusty kiszonej. Wreszcie zupy owocowe, która można było wykonać ze świeżych, jak i suszonych owoców. Owoce gotowano na wodzie (jak kompot), zaciągano całość śmietaną i podawano z kluskami zrobionymi np. z mąki pszennej. Jeżeli zupy nie zaciągnięto dodatkiem do niej były gotowane kartofle. Najczęściej zupy takie przygotowywano z ulęgałek, wiśni, ale też robiono je ze śliwek , czy też jabłek. Niedzielne popołudnia to obiady składające się między innymi z rosołu lub czerniny. Gospodarze posiadający drób, a mimo wszystko o ten było najłatwiej – tani w utrzymaniu i hodowli, urozmaicali tygodniowe menu właśnie o potrawy przyrządzane z kur lub kaczek. Najpopularniejsze z nich to oczywiście wspomniane: rosół i czernina. Rosół najczęściej gotowano na kurze. Podawano go z kluskami (makaronem) własnej roboty. Natomiast mięso było dodatkiem do drugiego dania, którym najczęściej były ziemniaki. Wielokrotnie obok rosołu wymieniana była czernina. Tak naprawdę przygotowanie tej zupy – jej smak, niuanse zapachowe, itp. uzależnione były od predyspozycji konkretnej gospodyni. Generalnie do smaku dodawano kwaśne jabłka, śliwki suszone, w jednym wypadku również gruszki. Dodawano ocet, albo ocet ze śliwek (wypowiedź kobiety z Czachorowo). Czerninę podawano z kluskami kartoflanymi, albo w ostateczności z gotowanymi ziemniakami. Potrawy, które mogły pojawić się na stole podczas obiadu, ale też na przykład na kolacji to wspomniane już placki ziemniaczane. Musimy jednak podzielić je na dwie grupy. Pierwsza to placki smażone na blasze, czyli w zasadzie bez tłuszczu, drugie to placki smażone na oleju na patelni. Generalnie placki bez tłuszczu smażono albo na krążku (specjalnie przygotowanej patelni bez okalającej ścianki), albo bezpośrednio na blacie pieca kuchennego. Wyczyszczony i posmarowany słoniną blat pełnił funkcję patelni. Ta jakże popularna potrawa i dziś w dobie diet beztłuszczowych mogłaby wzbudzić zainteresowanie. Placki kartoflane – oba rodzaje – najczęściej podawano z twarogiem. 22 Jeden z rozmówców wspominał placki kartoflane z dodatkiem mąki żytniej, które po usmażeniu podawano z olejem własnej roboty i surową cebulą. Dość popularną potrawą (znaną doskonale do dziś) był nagus. Najczęściej wypiekano raz w tygodniu po pieczeniu chleba. Podstawowym składnikiem tego przysmaku były oczywiście kartofle. Ścierano je, odciskano i wkładano do blaszek. Blaszki były wysmarowane olejem, którym niekiedy też smarowano wierzch nagusa. Co do dodatków tego placka spotkałem się z różnymi wersjami. Od najuboższej, w której dodawano tylko pokrojoną cebulę i niekiedy skwarki, po wersję z boczkiem (plastrami), cebulą, kiełbasą (chyba już nowsza wersja). Wspomniano też o dodawaniu jajka do ciasta, albo mąki. Ale są to już indywidualne wariacje poszczególnych gospodyń, gdyż nagus – jak sama nazwa wskazuje – powinien być „nagim” ciastem kartoflanym, tak jak nagie kluchy (bez dodatku mąki, jajek). Z przypraw dodawano jedynie pieprz i sól. Niektórzy z rozmówców nagusa nazywali bugajem. Bugajem też nazywano inny rodzaj ciasta – pewnego rodzaju placek z mąki. Do mąki dodawano jaja, kwaśne mleko i wodę. Po wyrobieniu ciasta smażono je na patelni i podawano z mlekiem. Jedna z osób (miejscowość Stara Wola) wspomniała o ciekawej potrawie, nazwanej roboczo „pierogami z kartofli”. Otóż starte kartofle wyciskano „na twardo”. Do ciasta kartoflanego dodawano twaróg – do środka formowanej kuli. Do twarogu dodane były jajko i szczypior. Tak przygotowane kluchy w formie kuli wrzucano na gotującą się wodę i podawano bez żadnych dodatków. Natomiast matka jednej z rozmówczyń (Goleszyn) przygotowywała placki z gotowanych ziemniaków. Ugotowane ziemniaki się rozgniatało. Dodawano do nich jaja i sól i zagniatano ciasto. Następnie ciasto to cięto na równe kawałki i znów ugniatano tworząc płaski, ale dość wysoki placek. Następnie smażono ten placek na blachach. Podobny placek przygotowywano z buraków cukrowych. W tym drugim wypadku były to placki na słodko. Wiele z osób, z którymi przeprowadziłem rozmowy znało tzw. szaraki, czyli placki z siary. Mleka dojonego po ocieleniu się krowy. Najlepsze było z drugiego udoju. Do siary dodawano jedynie mąkę i sól i smażono na patelni jak naleśniki. Potrawy z faćką 23 Istotnym elementem kuchni z rejonu Powiatu sierpeckiego, w szerszym ujęciu Mazowsza Płockiego była faćka, czyli komosa. Charakterystyczny składnik potraw na obszarze praktycznie całej Polski, w okresie wiosennym, czy też na tak zwanym przednówku. Zacytujmy w tym miejscu fragment z pracy Łukasza Łuczaja: „Problemem, z którym zmagała się polska wieś w XIX w. było jednak permanentne niedożywienie (Cybulski 1894; Maurizio 1926). Jedzono znikome ilości mięsa, odżywiając się głównie produktami ze zboża, ziemniaków i nabiału, a dzikie rośliny stanowiły ważne uzupełnienie pożywienia, szczególnie w biedniejszych gospodarstwach na tak zwanym „przednówku” (lub jak pisali niektórzy jeszcze przed II w. św. „przednowku”). Dogłębnej charakterystyki pożywienia ludności wiejskiej w Galicji dokonał Cybulski (1894), który odnotował też duże znaczenie liści dziko rosnących roślin, jedzonych na przednówku, choć z nazwy wymienia jedynie te pospoliciej jedzone: komosę, szczaw, pokrzywę czy jasnotę”22. Tym samym faćka, podobnie jak szczaw i inne dziko rosnące rośliny wpisuje się w kontekst tradycji wynikających z trudnego położenia ekonomiczno-żywnościowego mieszkańców wsi. Z pewnością u wielu, aczkolwiek nie u wszystkich z moich rozmówców potrawy z dodatkiem faćki były raczej elementem tradycji, a nie wynikiem bardzo złej sytuacji żywnościowej. Nie zmienia to faktu, iż jest ona stałym punktem i bardzo ważnym elementem tradycji kulinarnych Mazowsza Płockiego. Faćka podawana była przede wszystkim z kaszą lub jako dodatek do jajecznicy. Faćkę najpierw się gotowało, następnie szatkowało i dodawało do kaszy. Niekiedy wzbogacano tę potrawę skwarkami i tłuszczem. Druga wersja, to jak już wspomniałem faćka dodawana do jajecznicy. Chleb/pieczywo/ciasta Jakże istotnym składnikiem kuchni codziennej był chleb. Chleb, jak wynika z rozmów, najczęściej wypiekano raz na tydzień. Ilość bochenków chleba uzależniona była od wielkości i zamożności rodziny. Bardzo istotnymi, z naszego punktu widzenia informacjami, są te dotyczące dodatków. Otóż na przykład do ciasta chlebowego dość często dodawano tłuczone, ugotowane wcześniej ziemniaki. Dzięki temu chleb miał 22 Łukasz Łuczaj, Dziko rosnące rośliny jadalne użytkowane w Polsce od połowy XIX w. do czasów współczesnych, „ETNOBIOLOGIA POLSKA” (2011), Vol. 1, s. 59-60. 24 dłużej utrzymywać świeżość. Jest to praktyka znana nie tylko na Mazowszu. Spotkałem się natomiast z bardzo ciekawym dodatkiem. Otóż jedna z rozmówczyń wspomniała, iż do ciasta chlebowego w jej domu rodzinnym dodawano tłuczoną dynię. Rozmówczyni nie była w stanie powiedzieć dlaczego. Z pewnością dynia zmieniała smak pieczywa i prawdopodobnie nadawała mu charakterystyczny kolor. Chleby wypiekano na liściu chrzanowym, lub na liściu kapusty. Oczywiście w wypadku większej produkcji – na skalę przemysłową jest to raczej niemożliwe. Gdyby nie to, to warto, moim zdaniem zastanowić się nad takim rozwiązaniem „piekarniczym”. Tym bardziej, że liść chrzanu miał zmieniać zapach i smak pieczonego chleba. Chleby wypiekano zarówno z mąki żytniej, jak i pszennej. W wielu wypadkach ten pierwszy był typowy w wypiekach cotygodniowych, natomiast chleb pszenny przygotowywany był na święta. Z większości wypowiedzi jasno wynika, iż wszelkiego rodzaju ciasta były rarytasem. Bardzo rzadko je pieczono – najczęściej na święta – Boże Narodzenie, Wielkanoc i oczywiście wesela. Należy jednak pamiętać, iż było to też zależne od zamożności poszczególnych gospodarzy. Do najbardziej popularnych ciast należało ciasto pszenne – drożdżowe. Przygotowywano je w dwóch podstawowych wersjach – z kruszonką i bez kruszonki. To drugie przypominało chleb i miało błyszczącą brązową skórkę. Bardzo często podawano je z masłem, powidłami i mlekiem. W jednym przypadku dodawano do ciasta drożdżowego rodzynki. Kolejne co do popularności były kruche ciastka na amoniaku. Wyrabiano je z mąki pszennej, jaj, smalcu i masła. Amoniak dodawano po to by ciast szybciej rosło. Inna z rozmówczyń podała następujące składniki: mąka, gęsta kwaśna śmietana, jaja, amoniak i cukier waniliowy. Kształty ciasteczek wycinano kubkiem. Dlatego te najdawniejsze formy/kształty ciastek to przede wszystkim koła i półksiężyce. Amoniaczki specyficznie pachniały – intensywny zapach amoniaku ulatniał się jednak po krótkim czasie. W późniejszych latach amoniak zastąpiony został sodą, która też przyspiesza wyrastanie ciasta. W dwóch wypadkach wspomniano sernik (oczywiście również związany z wypiekami świątecznymi). Serniki te przygotowywano na cieście pszennym przełożonym twarogiem własnej roboty. Pani Marianna Kopycińska opowiadała też o kruchym cieście przełożonym marmoladą. O jabłeczniku wspomniało kilka rozmówczyń. 25 Jedna z rozmówczyń wspomniała o rwakach. Rwaki z ciasta drożdżowego przygotowywano podobnie jak pączki. Kiedy ciasto urosło wrzucano „rwane” kawałki do wrzącego oleju. Miały one nieregularny kształt. Nie były niczym nadziewane i przygotowywano je jedynie na Boże Narodzenie. Przetwory mięsne Przejdźmy teraz do kwestii potraw mięsnych. Otóż z większości rozmów jasno wynika, iż mięso na stole pojawiało się bardzo rzadko – nawet jeszcze w latach 50. i 60. mogło uchodzić za rarytas. Świniobicie urządzano dwa razy do roku przed Bożym Narodzeniem i przed Wielkanocą. Jedna z osób wspominała też o okresie żniw, kiedy trzeba było przygotować pożywienie dla większej ilości pracowników. Jeśli chodzi o przetwory mięsne to przede wszystkim przeznaczano mięso do zasolenia. Wkładano mięso do bek drewnianych, kanek, lub gliniaków. Zasypywano całość dużą ilością soli. Na wierzch kładziono na przykład pokrzywy, które miały chronić mięso przed insektami. Otwór naczynia zasłaniano białym płótnem, przykrywano deską obciążoną kamieniem. Niekiedy przygotowywano marynatę z wody soli i dodatkiem przypraw i w ten sposób marynowano chociażby szynki. Mięso po 2-3 tygodniach wyjmowano z naczyń, obmywano, aby nie było zbyt słone i suszono – przede wszystkim nad kuchniami pod okapem. Bardzo rzadko i to dopiero w późniejszym okresie – wędzono. Większość z pytanych osób stwierdziła, iż dawniej robienie kiełbas uznane byłoby za marnotrawstwo. Słoninę również obsuszano. Kilka osób wspomniało, że słoninę układano w skrzynkach. Każdą warstwę zasypywano solą. Jak wspomniała jedna z rozmówczyń, taka „słonina była biała jak mleko”. Sadło suszono we flakach, albo w płóciennych woreczkach. Jedynie z mniej wartościowych części świniaka, takich jak podgardle, serce, głowizna, a wreszcie krew wyrabiano: salcesony i kaszanki. Jedna z rozmówczyń wspomniała, że smak i zapach kaszanki kojarzy jej się z Wielkanocą, kiedy oczekiwała na powrót do domu, aby jej skosztować. Nie było innych kiełbas, a kaszanka była wręcz rarytasem. Salceson przygotowywano we flaku, tzw. „maćku”. Przetwory z warzyw i owoców 26 Jednym z bardzo istotnych składników codziennej kuchni tradycyjnej była kiszona kapusta. Była dodatkiem, albo podstawowym składnikiem zup, przygotowywano z niej kapustę gotowaną do kartoflanych klusek, a wreszcie źródłem soku, który pełnił bardzo ważną funkcję smakową. Zwróćmy uwagę, iż dodawano go do czarniny, pospółki, białej zupy. Przy braku większej ilości przypraw kwaśny sok z kapusty najprawdopodobniej stawał się doskonałym dodatkiem łamiącym jałowość potraw. Kapusty kiszono tyle, by wystarczyło jej do przyszłego roku. Z reguły kiszono ją w beczce drewnianej, która stała w sieni. Do kapusty dodawano niekiedy buraki cukrowe (wkładano je na dno beczki), dzięki czemu zmieniano trochę jej smak. Kiszono też całe główki wkładano między pociętą kapustę. Po ukiszeniu, liście z takich główek zjadano w całości. Może być to również pozostałość dawnych tradycji. Otóż według słów Krystyny Reinfuss-Janusz z Muzeum Etnograficznego w Krakowie: „Dawniej całe główki kapusty bez >głębia< kiszono w ziemnych dołach, później w wielkich drewnianych kadziach lub beczkach” 23. Być może w podobny sposób, jak w Małopolsce, postępowano na Mazowszu. W domach kiszono również ogórki. Do zalewy dodawano przede wszystkim chrzan, koper, liście czarnej porzeczki i wiśni. Tradycyjnie kiszono ogórki w beczkach. Najlepiej z dębowego drewna. Liście kładziono tylko na dno i na wierzch kiszonych ogórków. Warto w tym miejscu wspomnieć o kiszonym szczawiu (do dziś cieszącym się dużą popularnością w Sierpcu i okolicy). Otóż oprócz bieżącego wykorzystania szczawiu, jako składnika zup, również go kiszono. Najpierw w kamieniakach, a następnie w słoikach. Szczaw krojono i solono, później ubijano ciasno w kamiennym garnku i kiszono. Jak zaznaczył jeden z rozmówców szczaw „kisił się sam z siebie”. Niekiedy zalewano taki szczaw smalcem (jest to bardzo ciekawe) i dzięki temu uzyskiwano smalec ze szczawiem. Owoce, zazwyczaj ulęgałki, ale też śliwki węgierki, jak również jabłka suszono na zimę. Suszono zazwyczaj w piecu chlebowym, po upieczeniu chleba. Dzięki temu owoce się nie zwęgliły, ale wysuszyły. Suszono również grzyby. Kilku rozmówców wspomniało o powidłach ze śliwek węgierek. Rodziny, które posiadały sady mogły sobie pozwolić na przygotowanie powideł. Śliwki węgierki, niekiedy z dodatkiem niewielkiej ilości cukru „smażono” w żeliwnych kotłach. Jedna 23 www.zsgnr2-krakow.pl/pliki/tradycja konspekt zal1.doc 27 z rozmówczyń stwierdziła, iż proces przygotowania węgierek do zapiekania trwać mógł nawet tydzień. Przez tydzień po kilka godzin mieszano powidła. Następnie przekładano je do glinianych garnków, które wkładano do pieca chlebowego i tam zapiekano. Na wierzchu tworzyła się skorupka. Niektórzy posypywali ją cukrem. Tak przygotowane powidła mogły stać do następnego roku. Wykorzystywano je w codziennym jadłospisie. Przetwory mleczne Do podstawowych przetworów mlecznych należy zaliczyć masło i twaróg (ser biały) przygotowywane najczęściej we własnym zakresie. Masło ubijano ze śmietany, W jednym przypadku spotkałem się z informacją o dodawaniu do masła soku z marchwi. Prawdopodobnie postępowano tak w celu uzyskania bardziej różowego koloru. Z pewnością nie pozostawało to bez wpływu na walory smakowe masła. Natomiast twaróg przygotowywano z zsiadłego mleka. Po ściągnięciu śmietany mleko odstawiano do czasu, aż się zsiądzie. Następnie gotowano je na bardzo małym – wolnym ogniu. Kiedy wytrąciły się już gródki i zsiadłe mleko stężało odsączano serwatkę za pomocą płótna, do którego wkładano twaróg. Następnie wkładano twaróg do prasy i ściskano, aby pozbyć się resztek serwatki. Sery wyrabiane w domach miały z reguły kształt sercowaty. Do tego kształtu nawiązują niektórzy z producentów nabiału. Serwatkę oczywiście wypijano. 28 Propozycje potraw – identyfikacja produktu. Przejdźmy do interesującej nas kwestii identyfikacji kulinarnego produktu lokalnego. Z przeprowadzonych badań jasno wynika, iż jednym z podstawowych składników potraw kulinarnych na terenie Powiatu sierpeckiego, a szerzej Mazowsza Płockiego jest ziemniak. To właśnie produkty związane z tą rośliną będą jednymi z elementów zaproponowanej przeze mnie listy potraw. Z pewnością w obrębie zainteresowań Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania „Partnerstwo Sierpeckie” powinny znaleźć się takie potrawy jak: 1. Nagus – wersja najprostsza z dodatkiem cebuli i skwarek, z odciśniętym sokiem ziemniaczanym i bez dodatku jajek i mąki. 2. Placki kartoflane na blasze z twarogiem. Czyli te zapiekane na „sucho” bez dodatku oleju, czy innych tłuszczy, a jedynie na posmarowanej słoniną blasze. 3. Kluski kartoflane z twarogiem i skwarkami. 4. Zupa owocowa z ulęgałek, zaciągnięta śmietaną i z dodatkiem klusek. 5. Zupa biała gotowana na kości z dodatkiem kwasu z kapusty. 6. Pospółka z kiszoną kapustą i skwarkami (wersja bardziej rozbudowana). 7. Zupa z bani z kluskami. 8. Czernina z kluskami kartoflanymi, z dodatkiem octu śliwkowego. 9. Powidła ze śliwek węgierek – przyrządzone w sposób tradycyjny. 10. Chleb żytni z ziemniakami na liściu chrzanu, oraz do rozpatrzenia chleb z dodatkiem dyni. 11. Ciasto drożdżowe/pszenne bez dodatków. 12. Rwaki. 13. Ciastka amoniakowe. 14. Do rozpatrzenia sernik na cieście drożdżowym ze swojskiego twarogu. 15. Kiszony szczaw. Problemem mogą być produkty związane z przetwórstwem mlecznym i mięsnym. Zastanówmy się, czy jest sens produkcji twarogu tradycyjnym sposobem? Musiałoby się zająć tym jakieś konkretne gospodarstwo i produkować ser w niewielkiej ilości. Należy zadać sobie pytanie, co miałoby być wyjątkowego w tego rodzaju 29 produkcie? Natomiast zastanowiło mnie masło z dodatkiem świeżego soku z marchwi. Zostało ono wymienione tylko przez jedną osobę. Można jednak przeprowadzić dodatkowe badania w wybranych miejscowościach dotyczących właśnie tego typu masła. Jeśli chodzi o przetwory mięsne to z pewnością za charakterystyczne należy uznać wszelkiego rodzaju mięsa suszone, po wcześniejszym zasoleniu – marynowaniu. Można pokusić się o produkcję wolno-dojrzewających szynek, ale czy jest to wykonalne obecnie, kiedy liczy się ilość i szybkość produkcji? Można się też zastanowić nad słoniną soloną, przechowywaną dawniej w skrzynkach, ale czy znajdą się odbiorcy takiego produktu? Być może należy wziąć pod uwagę kaszanki (wybrać jedną z możliwych wersji, po wcześniejszej konsultacji z wytypowanymi rozmówcami) lub salceson przygotowywany w tradycyjny sposób we flaku. Oczywiście w tym wypadku też nie można liczyć na produkcję wielkoskalową. Wyodrębnione produkty lokalne w następujących kategoriach: Wyroby piekarnicze i cukiernicze: 1. Ciastka amoniakowe. 2. Ciasto drożdżowe/pszenne bez dodatków. 3. Chleb żytni z ziemniakami na liściu chrzanu, oraz do rozpatrzenia chleb z dodatkiem dyni. 4. Można wziąć pod uwagę sernik na cieście drożdżowym ze swojskiego twarogu. 5. Rwaki. Wyroby bądź potrawy mięsne: 1. Czernina z kluskami kartoflanymi, z dodatkiem octu ze śliwek węgierek. 2. Zupa biała gotowana na kości. Wyroby mleczarskie: 1. Masło z dodatkiem soku marchwiowego. 2. Twaróg domowej roboty. Przetwory owocowe lub warzywne: 1. Nagus. 2. Placki kartoflane na blasze z dodatkiem twarogu. 3. Kluski kartoflane z twarogiem i skwarkami. 4. Zupa owocowa z ulęgałek. 5. Zupa z bani. 6. Kiszony szczaw. 7. Powidła ze śliwek węgierek. 30 Należy zwrócić uwagę, że do ostatniej z wymienionych kategorii pozwoliłem sobie włączyć również potrawy przygotowywane na bazie składników warzywnych (np. kluski kartoflane) lub owocowych (np. zupa owocowa z ulęgałek). Natomiast nie zidentyfikowałem żadnego produktu w kategorii miody. 31 Propozycje kierunku dalszej działalności związanej z promocja kulinariów z obszaru Powiatu sierpeckiego Kolejnym bardzo istotnym krokiem jest promocja i upowszechnienie wiedzy na temat wybranych produktów lokalnych. Doskonałym rozwiązaniem będzie eksponowanie tychże produktów przy okazji różnego rodzaju imprez organizowanych chociażby w muzeach na otwartym powietrzu, popularnie zwanych skansenami, jak również w muzeach etnograficznych. Stoiska promocyjne pozwolą rozreklamować powiat, ale też charakterystyczne dla niego kulinaria. Co istotne tego typu wyjazdy umożliwią prezentację produktów, które bardzo ciężko byłoby zaprezentować szerszej publiczności w inny sposób. Mam tu na myśli przede wszystkim zupy. Należy również zastanowić się nad stworzeniem miejsca do stałej prezentacji wybranych potraw. Myślę o restauracji lub zajeździe, w którym będą dominowały smaki lokalne, a właściciel zgodzi się na wejście w kooperację z Lokalną Grupą Działania. Tego typu przedsięwzięcie mogłoby zostać w sposób szczególny nagłośnione i można mu nadać rangę lokalnego działania mającego na celu promocję miejscowych „smaków” i tradycji kulinarnych. Miejsca, w których można podjąć działania promocyjne – wystawiennicze w pierwszej kolejności: 1. Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu – impreza „Gotowanie na polanie” – udział w konkursie, jak również przygotowanie własnego stoiska. 2. Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej – Skansen w Kłóbce. 3. Muzeum im. Marii Znamierowskiej Prüfferowej w Toruniu. 32 Propozycje dalszych badań nad pożywieniem tradycyjnym w Powiecie Sierpeckim Przeprowadzone badania na terenie Powiatu sierpeckiego pozwoliły na identyfikację lokalnych produktów kulinarnych. Należy teraz wytypować miejscowości, a także osoby, które opiszą dokładnie wybrane produkty, opowiedzą o sposobie ich przygotowania z uwzględnieniem wszystkich charakterystycznych i specyficznych dla danej potrawy składników, dodatków, proporcji, sposobu wykonania, etc. Bardzo istotne będzie również potwierdzenie tradycji/ciągłości wykonywania danej potrawy – mam tutaj na myśli okres znajomości danego przepisu, kto i kiedy, lub od jakiego czasu dana potrawa wykonywana jest w rodzinie. Podczas badań należy wykonać fotografie potraw. Można również pokusić się o przygotowanie materiału filmowego dokumentującego proces wykonania konkretnego przysmaku. Jak wspomniałem już wcześniej badania tego typu pozwolą na sformułowanie listy produktów, które staną się pewnego rodzaju przeciwwagą dla wszelkiego rodzaju kulinarnych zapożyczeń serwowanych obecnie na obszarze Powiatu sierpeckiego i zupełnie niezakorzenionych w tradycji kulinarnej wąsko pojętego regionu. Być może działania podjęte w tym kierunku, jak również zwieńczenie ich sukcesem będzie pewnego rodzaju „rekonstrukcją” dawnych tradycji „żywieniowych” okolic Sierpca, a tym samym odbudową tożsamości kulinarnej, tego jakże istotnego składnika kultury lokalnej. Pisałem we Wstępie o problemie postrzegania pewnych produktów wśród lokalnej społeczności. Jest to kolejna płaszczyzna badań, które pozwolą nam odpowiedzieć na pytanie, czy mieszkańcy (w tym wypadku Powiatu sierpeckiego, ale też Sierpca) identyfikują się z potrawami tradycyjnymi i związanymi z pobliską okolicą? Czy potrawy te nie wzbudzają jedynie uśmiechu politowania i zażenowania, a jeśli tak, to co należy zrobić, aby to zmienić? Będzie to z pewnością wiedza, która pozwoli podjąć kolejne kroki, a także przygotować strategię promocji interesujących nas produktów kulinarnych w środowisku lokalnym. 33