P. Perez Lopez
Transkrypt
P. Perez Lopez
Pablo Pérez López Universidad de Valladolid, Spain Sprawiedliwość a osądzanie historii: wokół problemu oskarżania przeszłości Wydarzeniem, które we współczesnej historii Hiszpanii zostało na płaszczyźnie międzynarodowej najbardziej nagłośnione, jest wojna domowa z lat 1936-39. Jej wpływ na opinię światową spowodował w wielu krajach polaryzację stanowisk – wspierano jedną lub drugą stronę. Oczywiście, znajomość prawdziwego stanu rzeczy była poza Hiszpanią ograniczona. W konsekwencji obraz konfliktu, jaki tworzyła opinia publiczna, był w większej mierze wynikiem wpływu debaty na poziomie światowym niż kontekstu czysto hiszpańskiego. Agresywne zachowanie Hitlera było czymś nowym w międzynarodowej polityce europejskiej, a właśnie wojna w Hiszpanii sprzyjała zbliżeniu Hitlera i Mussoliniego (przedtem ze sobą nie współpracowali), aby utworzyć oś Rzym-Berlin, blok faszystowski. Tych, którzy wspierali w wojnie hiszpańskiej stronę frankistowską, określano mianem nacjonalistów. Przeciwko nim zmobilizowali się komuniści i wzniecili kampanię medialną, podgrzewając do walki, zgodnie ze strategią Stalina z roku 1934, kiedy zaczął on oskarżać demokracje i starał się utożsamiać komunizm z antyfaszyzmem. Oczywiście Związek Sowiecki wspierał inne jeszcze ugrupowanie hiszpańskie, republikanów lub dokładniej mówiąc – Front Ludowy. Wsparcie Sowietów było tak wielkie, że pozwoliło na przekształcenie w 1937 r. tego, co pozostało po republice w państwo komunistyczne, 46 Pablo Pérez López satelitę Związku Sowieckiego, wyprzedzając to, co stało się później z państwami Europy centralnej i wschodniej. W tym czasie państwa demokratyczne starały się unikać rozszerzenia konfliktu, deklarując neutralność i obiecując, że nie będą interweniować; wyrazem hipokryzji było to, że należały do tych państw Włochy, Niemcy i Związek Sowiecki. Taka polaryzacja postaw doprowadziła do ukształtowania sposobu interpretowania wojny hiszpańskiej w oczach opinii światowej. Dla jednych wojna była tylko walką o wolność Republiki zagrożonej ze strony agresywnych faszystów, którymi byli powstańcy działający pod przywództwem generała Franco. Dla drugich wojna była walką o wolność narodu zagrożonego ze strony rewolucji komunistycznej, która to rewolucja zakończyła się powstaniem Republiki Hiszpańskiej. Najbardziej wymownym symbolem była tu „wolność religijna”, która tam, gdzie sięgały wpływy Frontu Ludowego, została wręcz zmiażdżona. Rozpoczęły się również bardzo intensywne prześladowania religijne. Ale gdy popatrzymy od wewnątrz, to żadne z tych dwóch ujęć nie wystarczy, by dokładnie przedstawić złożoną sytuację, w jakiej znalazła się Hiszpania. Już od wielu lat kraj był rozdarty podziałami politycznymi. Choć z jednej strony wierni rządowi republikańskiemu skłaniali się ku rządowi republikańskiemu, to wielu z nich się wycofało, głosząc, że to, co do tej pory się działo, niewiele ma wspólnego z obroną wolności. Co więcej, anarchiści zachowywali się w sposób prowokacyjny w swych planach politycznych i tylko wtedy ustępowali, gdy komuniści praktycznie ich niszczyli, przynajmniej ich kadry kierownicze. W innej grupie katolicyzm stał się siłą spajającą powstanie ludowe, które otrzymało wsparcie militarne. Ale ten ruch ludowy został ukierunkowany przez nowych liderów politycznych w taki sposób, że nie u wszystkich katolików znalazł poparcie. Najbardziej wymownym przykładem skomplikowanej sytuacji był przypadek niektórych terytoriów baskijskich, bardzo katolickich, które opowiedziały się za republikanami w zamian za obietnicę niepodległości. Z tego też powodu inne części kraju Basków opowiedziały się za rebeliantami. Nacjonaliści byli podzieleni, a zjednoczenie polityczne, które zadekretował Franco, dawało się utrzymać siłą, nawet pod groźbą kary śmierci, mimo protestów znaczących liderów prawicy faszystowskiej. Ostatecznie dopiero okrucieństwa wojny doprowadziły do wyraźnej polaryzacji stron, które wewnątrz zawierały w sobie istotne i liczne róż- Sprawiedliwość a osądzanie historii: wokół problemu oskarżania przeszłości 47 nice. Ale tego nie można było rozpoznać ani na poziomie propagandy którejkolwiek ze stron, ani w czasie wojny, ani tym bardziej w większości informacji o wojnie. Obraz konfliktu hiszpańskiego zakończonego w końcu kwietnia 1939 r. uległ zmianie z uwagi na dramatyczne wydarzenia międzynarodowe, które wkrótce miały miejsce. W sierpniu doszło do podpisania paktu między Niemcami Hitlera i Związkiem Sowieckim Stalina, a we wrześniu napaścią na Polskę rozpoczęła się druga wojna światowa. Sowieci szli ramię w ramię z nazistami aż do roku 1941, gdy Hitler rozpoczął operację Barbarossa. I dopiero wtedy ogłosił, że prowadzi wojnę przeciwko komunizmowi, co już potwierdziły ze strony hiszpańskiej grupy nacjonalistyczne. Hiszpania wysłała ochotników, by walczyli przeciwko Sowietom, ale sama nie przyłączyła się do wojny. A gdy wojna skończyła się klęską nazistów, Hiszpanię spotkały zarzuty, że jej rząd powstał dzięki poparciu pokonanego faszyzmu. Presja międzynarodowa przeciwko rządowi Franco zaczęła się nasilać. Z inicjatywy komunistycznych rządów: polskiego i meksykańskiego Hiszpania nie została przyjęta do Organizacji Narodów Zjednoczonych i w roku 1946 prawie wszystkie kraje zerwały z Hiszpanią stosunki dyplomatyczne. Wreszcie nowy konflikt zwany zimną wojną zakończył się możliwością współistnienia rządu Franco z demokracjami: od roku 1950 blok międzynarodowy zaczął słabnąć, w tej dekadzie kraj znormalizował swoje relacje międzynarodowe. W każdym razie frankizm usprawiedliwiał się swym antykomunizmem, a to pozwoliło na zbliżenie z wieloma sojusznikami zachodnimi mniej lub bardziej demokratycznymi niż sama Hiszpania. Z drugiej strony, rozwój turystyki i emigracja pracowników hiszpańskich zbliżył Europejczyków do Hiszpanii i vice versa, tyle że Wspólnota Europejska zawsze odpowiadała negatywnie na próby włączenia do niej tego kraju. W roku 1975 upadł Franco, a jego miejsce zajął król Juan Carlos I, który zainicjował plan demokratyzacji kraju, co zakończyło się sukcesem. To drugie wydarzenie ze współczesnej historii Hiszpanii, zaliczane do najbardziej znanych na płaszczyźnie międzynarodowej, przebiegało na szczęście w sposób pokojowy. Przejście to, jak się określa ten okres w Hiszpanii, charakteryzowało się tym, że dominowały w nim działania, w których szukano rozwiązań ponad podziałami politycznymi, aby dojść do porozumienia. Klasa polityczna frankistowska zaakceptowała 48 Pablo Pérez López reformy, które pozbawiały ją władzy, by otworzyć drogę do wolnych wyborów. Poszukiwano sposobu na pokojowe współistnienie, które wzniosłoby się ponad niechlubną historię konfrontacji trwającej ponad półtora wieku. I na szczęście to się udawało. W roku 1977 obchodzono uroczyście pierwsze wybory demokratyczne, które wygrała koalicja centrowa – współtworzyło ją wielu byłych frankistów, zwolenników reformy, wraz z tymi, którzy byli przeciwnikami frankizmu. W roku 1978 zatwierdzono nową konstytucję, a cztery lata później wybory wygrali socjaliści. W okresie przejściowym przypominano o wojnie domowej przede wszystkim po to, aby więcej się już nie powtórzyła. Poza tym parlament zatwierdził prawa dające różne uprawnienia kombatantom z ugrupowań, które przegrały wojnę, oraz rehabilitowały osoby represjonowane politycznie przez rządy Franco. Symbole i pomniki z okresu frankistowskiego znikły z prawie wszystkich miejsc przy nielicznych tylko protestach. Ogólnie mówiąc, wszystko, co oznaczało pojednanie, było zaaprobowane. W roku 1996 wybory wygrała prawica, która wcieliła dużą część ugrupowań centrowych. Wkrótce potem zaczęły mnożyć się ugrupowania polityczne pod sztandarem, który nawoływał do „odzyskania pamięci historycznej”; dla specjalistów była to terminologia niewłaściwa, bo historia i pamięć to nie jest to samo. Były to ugrupowania lewicowe, zazwyczaj komunistyczne, które zaczęły uprawiać wojujący i rewindykacyjny antyfrankizm, co było znakiem ich tożsamości. Znak tożsamości, który miał być wyróżnikiem bycia demokratą, był taki: ci, którzy nie potępiają zbrodni frankistowskich, są faszystami i z tego nie można się oczyścić. Prawica stała się celem dla krytyków, obarczono nadużyciami nacjonalistów z czasów wojny domowej lub późniejszymi represjami frankistowskimi, były to ulubione zarzuty propagandowe. Powrócono w ten sposób do języka propagandy lewicowej z czasów wojny domowej. W tym samym okresie lewica zaczęła się organizować w skali międzynarodowej. Pretekstem było aresztowanie w Londynie na żądanie sądu hiszpańskiego byłego dyktatora chilijskiego Augusta Pinocheta. Zbieżność tych wydarzeń ukazuje coś, co zaczęło się dziać po upadku rządów socjalistycznych w Europie: lewica o korzeniach marksistowskich, szukając nowej tożsamości, zaczęła gromadzić się pod sztandarem Sprawiedliwość a osądzanie historii: wokół problemu oskarżania przeszłości 49 oskarżania dyktatur prawicowych, co miało być wyrazem domagania się sprawiedliwości na arenie międzynarodowej. W Hiszpanii ugrupowania odwołujące się do pamięci historycznej zaczęły się rozrastać, a oskarżanie o frankizm znowu stało się modne. Co więcej, niektórzy oskarżali o „zmowę milczenia” w okresie przejściowym, co uniemożliwiło postawienie zarzutów frankistom posądzanym o nadużycia i zbrodnie w czasie dyktatury. Teza, kontrowersyjna i nieakceptowana przez wszystkich autorów, zdominowała opinię publiczną i dość liczne grupy intelektualistów. I znowu historia wojny domowej była traktowana w sposób zaogniony, przez oskarżanie faszyzmu, a wychwalanie ugrupowania republikańskiego, którego zbrodni nie wspominano. Co więcej, w owych latach dobiegały końca procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne setek katolików hiszpańskich, którzy z powodu swej wiary zostali zamordowani w strefie działania Frontu Ludowego. Kościół został wobec tego oskarżony przez niektórych o partyjną instrumentalizację pamięci i o podtrzymywanie sympatii frankistowskich. Nie patrzono przychylnie na ofiary prześladowań religijnych. W roku 2004 socjaliści po raz kolejny wygrali wybory. Nowy premier uczynił coś, czego nikt nie zrobił od okresu przejściowego: przywołał wojnę domową w celu rewindykacji ugrupowania pokonanego i wartości, jakie ucieleśniało, a z którymi on się identyfikował. Wojna domowa przerodziła się w dysputę polityczną, która miała zepchnąć do narożnika prawicę, ta zaś zawsze reagowała na te zarzuty w poczuciu dyskomfortu. Bardziej radykalne skrzydła socjalistów, od których zależał rząd, zażądały uchwalenia Prawa Pamięci Historycznej, która szła w kierunku, jaki już przedstawiliśmy. Choć pierwszy projekt upadł, to jednak prawo to zostało w końcu zatwierdzone w roku 2007, z preambułą, która potępiając frankizm, a puszczając w niepamięć potworne zbrodnie lewicy, tworzy podstawy demokracji hiszpańskiej. Z punktu widzenia prawa nic nie zostało dodane do przywilejów tych, którzy walczyli z pokonanymi ugrupowaniami lub którzy zostali pokrzywdzeni środkami politycznymi za panowania Franco, ale służyło to propagandzie ideologicznej rządu i jego sojuszników. W tym czasie oficjalne subwencje szły na ekshumację zabitych oraz na badania naukowe poświęcone represjom frankistowskim. Ale paradoksalnie, w lutym 2008, przypadkowo, w kwaterze niedaleko Madry- 50 Pablo Pérez López tu odkryto wspólną mogiłę ofiar wojny domowej. Tym razem były to szczątki ofiar, które ewidentnie poniosły śmierć z ręki republikanów, a zatem była to lewica wyeliminowana przez lewicę, oczywiście byli to „trockiści” zabici z rozkazu sowieckiego, bo to sowieci kontrolowali strefę wpływów republikańskich. Rząd był skonsternowany z powodu tego odkrycia, nie wydano żadnych oficjalnych oświadczeń i tylko prasa konserwatywna tym się zainteresowała. Znalezione ofiary nie zostały zaliczone do zrehabilitowanych wedle Prawa Pamięci Historycznej. Przedstawione fakty prowadzą do wniosku, że najbardziej charakterystyczny dla lewicy hiszpańskiej ostatnich lat jest duch oskarżycielski, który sprowadza się do oskarżania prawicy o historyczne zbrodnie. Wpływ na taką postawę ma sytuacja międzynarodowa – szczególnie zaś upadek rządów socjalistycznych – oraz sytuacja w samej Hiszpanii, jak chociażby powrót prawicy do władzy. Ale najgorsza w tym wszystkim jest chyba próba przekształcenia parlamentu i w ogóle instytucji politycznych w organy decyzyjne, które dzięki większości głosów mogą ustalać oficjalną wersję historii, bo to może doprowadzić do groźnego konfliktu. Przypomina to ducha sprawiedliwości rewolucyjnej epoki Konstytuanty we Francji i wyraża pewną koncepcję sprawiedliwości pojmowanej bardziej jako narzędzie karania przeciwnika niż szukania drogi do społecznego pokoju. Uważam, że słusznym działaniem jest naprawianie szkód historycznych niesprawiedliwości, ale robienie z historii narzędzia oskarżania przeciwników wydaje mi się niebezpieczne. Historia ma służyć sprawiedliwości poprzez rozjaśnianie prawdy i ma to robić w sposób jak najbardziej uczciwy, daleki od ekstremizmu lub tendencji partyjnych. Współczesna historia Hiszpanii niestety zaprzecza temu postulatowi. Z drugiej strony porównanie z podobnymi wypadkami o znaczeniu przeciwnym dorzuca jeszcze jeden czynnik, który skłania do nieufności: gdy mówiło się o wyegzekwowaniu odpowiedzialności od dawnych szefów krajów socjalistycznych, argumentowano, że chce się uprawiać „polowanie na czarownice”. Apele o bojkot lub protest w sprawie represji rządów takich jak na przykład kubański nie spotykają się z odzewem, choć mają miejsce dziś i są oczywiste. Duch oskarżycielski wydaje się więc znacznie różnić od ducha sprawiedliwości. Myślę, że zastanawiając się nad relacją między sprawiedliwością i pracą historyka, można wyciągnąć przynajmniej dwa wnioski. Pierwszy to ten, że historii nie uprawia się dobrze, jeśli czyni się z niej na- 51 Sprawiedliwość a osądzanie historii: wokół problemu oskarżania przeszłości rzędzie oskarżycielskie. Może to spotkać ludzi odpowiedzialnych za złe czyny, ale nie jest słuszne, gdy zadaniem historii staje się szukanie winnych. Ton walki, oskarżania, choć w niektórych przypadkach może być usprawiedliwiony, nie pomaga w szukaniu prawdy, tak jak ją pojmuje historia. Po drugie, nie możemy aspirować do tego, aby zamienić nasze badania historyczne w rodzaj sądu ostatecznego, jak tego niektórzy pragną. Uważam, że upadek utopii socjalistycznej został przez niektórych zastąpiony przekonaniem, że jeszcze gorsi są przeciwnicy socjalizmu. Stąd upadek zbawczego rządu, który dążył do zbudowania raju na ziemi ma być teraz zastąpiony rządem, który będzie doskonałym oskarżycielem popełnionego zła. Celem miałby być sąd doskonały, co przecież też jest utopijne. Czy to się nam podoba czy nie, całkowity osąd historii leży poza zasięgiem naszych możliwości. Wymaga umysłu zdolnego do ogarnięcia wszystkiego i doskonałej sprawiedliwości. Taki sąd wymagałby ponadto, aby być doskonałym i żywić przekonanie, że historia już się skończyła. Miejmy jednak nadzieję, że Sądem Ostatecznym zajmie się Pan Bóg, a my będziemy umiarkowani i roztropni w naszych ocenach przeszłości, wyłączając – na ile to możliwe – oskarżycielskie intencje z motywacji naszych badań. I wówczas ta służba sprawiedliwości nie będzie czymś drugorzędnym. tłum. Piotr Jaroszyński Justice and Judging History: about the Problem of Accusing the Past Summary Thinking over a relation between justice and historian’s work, there can be drawn two conclusions. First, the history is not done well if it is made an accusatory instrument. Certainly, as such it can be met by people responsible for the wrong, but it is not right when seeking for the guilty becomes a purpose of the history. Sounds of fight and accusation, though sometimes justified, do not generally help in looking for the truth, as it is understood by the history. Secondly, the historian can not aspire to change his historical investigations into a kind of the Last Judgment as others may want. The author claims that the collapse of socialist utopia was substituted by some with a belief that 52 Pablo Pérez López the opponents of socialism were even worst. Therefore a collapse of saving government that strived to building a paradise on the Earth is to be now substituted with another government that will be a perfect accuser of the committed wrong. As the purpose there be a perfect government, what is also a kind of utopia yet.