Mistrz świata Rui Costa: nie tylko Tour de France

Transkrypt

Mistrz świata Rui Costa: nie tylko Tour de France
Mistrz świata Rui Costa: nie tylko Tour de France
– Najważniejszym wyścigiem będzie dla mnie w tym roku Tour de France, ale to nie w
moim stylu, by unikać rywalizacji i skupiać się tylko na lipcu – mówi mistrz świata Rui Costa
z Lampre-Merida. – Chcę ciężko trenować i dać z siebie wszystko w lutym, marcu,
kwietniu… – dodaje w wywiadzie, w którym dzieli się nie tylko swoimi planami i
wrażeniami z nowej grupy, ale także opowiada o początkach swojej kariery i udziela rad
młodym kolarzom.
Pełna wersja Twojego imienia i nazwiska to Rui Alberto Faria da Costa, ale wszyscy mówią
po prostu: Rui Costa. Nowi koledzy z drużyny wymyślili Ci już jakieś przezwisko?
– Chciałbym wytłumaczyć sprawę z moim nazwiskiem, bo poza Portugalią nie jest ona
całkiem jasna. Imiona mojego dziadka to Rui i Alberto. Człony mojego nazwiska to Faria
(nazwisko mojej mamy) i da Costa (nazwisko mojego ojca). Byłem już nazywany na wiele
sposobów – Faria da Costa, Alberto Faria czy Rui da Costa. Przyzwyczaiłem się do tych
różnych kombinacji, ale wolę, kiedy nazywa się mnie po prostu Rui Costą. Przezwiska?
Mówiąc szczerze, w ogóle ich nie lubię. Zamiast tego wolę, kiedy zwraca się do mnie po
prostu: Rui.
Opowiedz o tym, jak dołączyłeś do Lampre-Merida.
– Po podpisaniu kontraktu z Lampre-Merida miałem okazję poznać osobiście członków
rodziny Galbusera. Zaimponowali mi swoją kolarską pasją, ale jeszcze bardziej niezwykła jest
ich wiedza na temat kolarstwa. Od pierwszego dnia w Lampre-Merida czułem się częścią tej
grupy. Miło było odkryć, że Emanuele Galbusera świetnie mówi po portugalsku.
Dowiedziałem się też, że Lampre ma swoją ważną część w Portugalii, co bardzo mi
odpowiada.
Jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie związane z rowerem?
– Pamiętam, gdy miałem jakieś 2 lata i uczyłem się jeździć na rowerze. Co ciekawe, prawie
nigdy nie upadałem i zawsze z dużą łatwością utrzymywałem równowagę na rowerze.
Jak zapamiętałeś swój pierwszy sukces?
– Przyszedł trochę później. Pierwsze zwycięstwo na rowerze odniosłem w wieku 13 lat.
Wygrałem klasyfikację generalną „Taca Regional do Porto”. Zwycięstwo w takim wieku dało
mi wielki bodziec do dalszej jazdy i ciągłej poprawy.
Masz nadal swój pierwszy rower?
– Niestety nie. Chciałbym go nadal mieć jako pamiątkę. Wciąż mam niektóre ze swoich
starych rowerów, ale pierwszego nie.
Jak byś opisał swój obecny rower?
– Jest naprawdę niesamowity. Merida jest nie tylko dostawcą rowerów grupy czy jej
sponsorem tytularnym. Merida jest kluczową częścią ekipy i jest to jasne pod każdym
względem. Firma Merida jest bardzo zaangażowana we współpracę ze mną i od samego
początku idealnie odpowiada na każde moje życzenie. Mówiąc szczerze, łatwo jest pracować
z Meridą ze względu na jej wielkie kompetencje i doskonałą jakość rowerów, które trudno
byłoby ulepszyć. Mam na myśli moją podstawową szosówkę i model do jazdy na czas.
Dopasowałem się do moich nowych rowerów zaledwie w jeden dzień. Wszystko idealnie mi
odpowiadało.
Podoba Ci się Twoja nowa tęczowa koszulka?
– Normy UCI dotyczące wyglądu koszulki mistrza świata są restrykcyjne i nie pozwalają na
wiele zmian. Chciałbym podkreślić, że mimo to firma Champion System wykonała dobrą
pracę, żeby stworzyć bardzo ładną koszulkę. Jestem zadowolony z końcowego efektu.
Jesteś zawodowcem od 2007 roku. Co dla młodego człowieka oznacza wejście w świat
zawodowego kolarstwa? Może masz jakieś przydatne wskazówki w tym temacie?
– Zostać zawodowcem to marzenie wszystkich, którzy zaczynają się ścigać. To pierwszy cel i
jeśli go nie osiągniesz, nie możesz marzyć o tym, by zostać mistrzem świata czy wygrać Tour
de France. Jazda w zawodowej grupie wciąż przypomina mi o spełnieniu mojego pierwszego
marzenia. Wskazówki? Bardzo proste: praca, praca, praca. To wszystko, co składa się na
kolarstwo. Wszystko, co zrobisz dzisiaj, przyniesie dobre rezultaty jutro i za rok. Kolarstwo,
jak każdy sport wytrzymałościowy, to wysiłek, który się kumuluje, w którym codzienny
trening jest ważny zarówno w bliskiej, jak i dalszej perspektywie.
Twoim udziałem były ważne sukcesy w wyścigach Pucharu Narodów U23. Jak ważna dla
młodzieżowca, który chce zostać zawodowcem, jest międzynarodowa rywalizacja?
– Gdy ścigałem się w kategorii U23, mogłem polegać na ważnym finansowym wsparciu
portugalskiego związku, które mnie i moim kolegom pozwoliło zrealizować kapitalny
program startów. To był istotny czynnik rozwoju. Mieliśmy szansę dorosnąć jako kolarze i
poznać wiele różnych wyścigów. Portugalski związek bardzo nam pomógł i większość moich
wyników ma swój początek w tych wysiłkach. Właśnie dlatego staram się jak najlepiej go
wspierać w jego różnych inicjatywach. Jestem mu bardzo wdzięczny.
Który wyścig jest dla Ciebie najpiękniejszy?
– Wyścig dookoła Szwajcarii. Jest bardzo dobrze zorganizowany, a tamtejsze górskie
krajobrazy są zachwycające.
Który wyścig uważasz za najbardziej ekscytujący?
– Tour de France, nie tylko ze względu na wymagania stawiane przed kolarzami, ale przede
wszystkim na całą pasję, którą skupia. Mnóstwo ludzi przy trasie wyzwala w nim dodatkowe
emocje.
A najtrudniejszy wyścig?
– Mistrzostwa świata w 2013 roku. Lało od startu, a trasa wyścigu była bardzo wymagająca.
Włosi wykonali świetną pracę, kiedy przeprowadzali selekcję na pierwszych rundach. Poziom
wyścigu był niewyobrażalny.
Kolegów z nowej drużyny po raz pierwszy spotkałeś w grudniu we Włoszech. Jakie masz
wrażenia z tego spotkania?
– Bardzo chciałem znaleźć grupę, w której czułbym się dobrze. Bardzo łatwo było mi
zaadaptować się we włoskim zespole, bo nasze języki są podobne. Ponadto, wszyscy w ekipie
pomagają mi od samego początku. Lampre-Merida jest niemal jak rodzina i jestem tu bardzo
szczęśliwy.
Których wyścigów wciąż brakuje w kolekcji zwycięstw mistrza świata?
– Zbyt wielu! Jest tak dużo kolarzy, którzy mogą się pochwalić bardziej kompletnym
zestawem zwycięstw niż mój. Gdybym powiedział, że wygrałem już wszystkie wyścigi, które
chciałem, nie miałbym o co walczyć w nadchodzących sezonach.
Jaki jest Twój cel na ten sezon?
– Chciałbym podążać naprzód w podobny sposób jak w poprzednich latach i walczyć we
wszystkich najistotniejszych wyścigach z mojego kalendarza. Najważniejszym z nich będzie
dla mnie Tour de France, ale to nie w moim stylu, by unikać rywalizacji w ciągu roku i skupiać
się tylko na lipcu. Chcę trenować ciężko i postaram się dać z siebie wszystko w lutym, marcu,
kwietniu…
Masz swój wzór, który Cię inspiruje?
– Jako kolarz chcę być Rui Costą. Nie chcę porównywać się z innymi zawodnikami, bo
uważam, że każdy z nas ma osobną charakterystykę.
Opowiedz nam o metrach, które dzieliły Cię od Rodrigueza na mistrzostwach świata we
Florencji.
– To chwile, w których wysiłek fizyczny jest tak ogromny, że ledwo można wtedy myśleć.
Zaatakowałem, poszedłem na całość, bo wiedziałem, że nie mogę dłużej czekać. Gdybym
tego nie zrobił, trudno byłoby mi dogonić Joaquina Rodrigueza. Zrobiłem to we właściwym
momencie, bo mogłem jeszcze złapać oddech i przygotować się do sprintu. To było coś
fantastycznego!
Oprócz tego, że jesteś mistrzem świata, jesteś też mistrzem Portugalii w jeździe
indywidualnej na czas. Jak określiłbyś „czasówkę” w trzech słowach?
– Koncentracja, koncentracja, koncentracja. „Czasówka” wymaga wielkiego samozaparcia,
żeby dać z siebie wszystko. Jeśli stracisz koncentrację, jest już po wszystkim.
Marzysz o kolejnym podium w jeździe na czas?
– Dobrze jeżdżę na czas, ale nie jestem w tej dziedzinie specjalistą i nigdy nie będę. Myślę, że
wygrana w „czasówce” mistrzostw świata na płaskiej trasie to dla mnie raczej coś
niemożliwego.
Lubisz uprawiać jakiś inny sport niż kolarstwo?
– Kiedy jesteś zawodowym kolarzem, nie masz możliwości, by uprawiać wiele sportów. Jako
dziecko uprawiałem lekkoatletykę, ale większą satysfakcję zawsze dawało mi kolarstwo.
Czego Rui Costa życzy Rui Coście na obecny sezon?
– Czegoś, co łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać: ciągłej poprawy.
Rozmawiali: Andrea Appiani i Giulia Zomegnan (biuro prasowe Lampre-Merida).