Wszystkim obecnym przekazano Biuletyn

Transkrypt

Wszystkim obecnym przekazano Biuletyn
ŚWIATOWY ZWIĄZEK ŻOŁNIERZY ARMII KRAJOWEJ
Środowisko Żołnierzy Armii Krajowej Obszaru Lwowskiego
im. „Orląt Lwowskich” w Krakowie
WEWNĘTRZNY
BIULETYN
INFORMACYJNY
Kraków, marzec 2013 r. nr 12
Pieczęć Rządu Narodowego 1863-1864
„Każdy papier podbity tą pieczęcią miał siłę zniewalającą”
Józef Piłsudski
Grób Karola Baczyńskiego żołnierza Legionów Polskich na Węgrzech 1848/9 i uczestnika Powstania
Styczniowego 1863 na cmentarzu we Lwowie
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 1
Dr Jarosław Szarek IPN Kraków
Romuald Traugutt – ostatni dyktator Powstania Styczniowego, który –
jak napisał jeden z historyków – „ocalił moralną wielkość Powstania
Styczniowego”. Prymas Stefan Wyszyński modlił się o uczynienie z niego
patrona Polski, gdyż „nauczył nas wiązać miłość Ojczyzny z miłością Boga
i służyć Ojczyźnie po Bożemu”.
Przodkowie Traugutta przybyli z Niemiec, on sam – poddany cara – służył w
rosyjskiej armii, walcząc przeciwko Węgrom marzącym o wolności.
Wojskowa służba towarzyszyła Trauguttom od pokoleń. Pierwszy z osiadłych na
polskiej ziemi był oficerem gwardii króla Augusta II Mocnego. Dziadek Romualda
walczył jako oficer w Powstaniu Kościuszkowskim. Ojciec był jednak skromnym
dzierżawcą wsi Szostaków. Tam też przyszedł na świat Romuald. Mamy nie pamiętał,
zmarła, gdy miał dwa lata. Wychowaniem zajęła się babcia – Justyna Błocka. Ona
wpoiła wnukowi nie tylko przywiązanie do porządku, sumienności, ale przede
wszystkim żarliwą wiarę i umiłowanie Ojczyzny.
Zdolny, inteligentny, z bardzo dobrymi wynikami w nauce marzył o studiowaniu w
petersburskim Instytucie Inżynierów Dróg Komunikacyjnych, później Głównej Szkole
Inżynierów. Nie został jednak przyjęty, zabrakło koneksji i pieniędzy. Złożył więc
egzaminy „na junkra saperów” do wojskowej szkoły technicznej. Służbę w stopniu
chorążego rozpoczął w batalionie saperów w Żelechowie, a wkrótce jego jednostkę
wcielono do korpusu ekspedycyjnego Iwana Paskiewicza tłumiącego węgierskie
powstanie narodowe. Z wojny wrócił w stopniu porucznika i z obrazami heroicznej
walki Węgrów, poznając ich „szlachetny charakter” oraz „prawdziwą i gorącą miłość
ku swej nieszczęśliwej i pognębionej piekielną przewrotnością ojczyźnie”.
Tylko Bóg lekarzem w niebie
Po powrocie poznał córkę warszawskiego jubilera Annę Pikielównę i „został
szczęśliwym mężem Anioła”. Szczęście przerwał niewyobrażalny dramat. Najpierw w
listopadzie 1859 r. zmarła ukochana babcia Romualda, Justyna Błocka, w grudniu
najmłodsza córeczka, w styczniu 1860 r. żona Anna, a za cztery miesiące maleńki
synek… Pozostał sam z dwójką małych dzieci. Siłę odnajdywał w lekturze „Męki
bolesnej Pana naszego Jezusa Chrystusa” Katarzyny Emmerich, ale jak wyznawał:
„Dmuchnąć tylko, a już by mnie nie było. (…) Doktorów się żadnych nie radzę, bo na
moje cierpienia wszelakie tylko Bóg lekarzem w niebie”. Po tych przeżyciach chciał
wstąpić do zakonu. Za namową jednak rodziny i radą spowiednika – chcąc dzieciom
zapewnić opiekę – ponownie się ożenił. Jego wybranką została wnuczka brata
Tadeusza Kościuszki, Antonina. „Bóg nieskończenie miłosierny, po odjęciu takiej
matki, jaką zastąpić niepodobieństwem prawie zdawałoby się – dał mym sierotom
najczulszą opiekunkę, prawdziwą matkę, a mnie żonę”.
Uzyskał zwolnienie ze służby wojskowej, osiadł z rodziną i zajął się gospodarstwem.
Wtedy wybuchło Powstanie Styczniowe. Zdając sobie sprawę z małych szans na
zwycięstwo, nie był jego zwolennikiem, ale nie zamierzał uchylać się od walki, gdyż
służbę Ojczyźnie uważał za swoją powinność. Żona doskonale to rozumiała. Kiedy
więc powstańcy z Polesia zwrócili się do Traugutta z propozycją objęcia przez niego
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 2
dowództwa nad formowanymi w powiatach kobryńskim, prużańskim i brzeskim
oddziałami, a naczelnik Jan Mitraszewski prosił go i przekonywał, przyszły dyktator
„zakrył sobie oczy rękami, chwilę się namyślał i rzekł: ’Przekonałeś mnie, Janie,
przyjmuję dowództwo’”.
Oddział liczący około 200 ludzi Traugutt przeprowadził w maju 1863 r. spod Kobrynia
do lasów horeckich, w okolicach Kanału Królewskiego, łączącego Muchawiec, dopływ
Bugu, z Piną. W założonym w tych bagiennych i trudno dostępnych lasach świetnie
zamaskowanym i strzeżonym obozie w krótkim czasie przemienił swoich ochotników
w przeszkolonych żołnierzy, narzucając surową dyscyplinę i prowadząc intensywne
ćwiczenia wojskowe. Pierwszą bitwę kobryńscy powstańcy Traugutta stoczyli w
pobliżu obozu, rozpraszając kolumnę Rosjan. Potem przyszły kolejne. Wojska
rosyjskie osaczały coraz bardziej Traugutta. W końcu zdecydował się na rozwiązanie
zgrupowania.
Organizacyjna sprawność, wojskowe umiejętności, gdy udawało się mu skutecznie
walczyć z Rosjanami i unikać rozbicia przez przeważające siły wroga, przyniosły
rozgłos Trauguttowi. Dlatego po przybyciu do Warszawy i spotkaniu z Rządem
Narodowym zaproponowano mu stanowisko jego komisarza i stopień generała.
Otrzymał również pierwszą misję. Był nią wyjazd za granicę, aby spotkać się z
polskimi i zagranicznymi przedstawicielstwami oraz dyplomatami i przedstawić im
sytuację w kraju oraz oczekiwania powstańców. Podróżował przez Lwów, Kraków,
Wiedeń, Paryż. Spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Francji. Wracał już bez
złudzeń, że Europa zrobi coś w sprawie wsparcia Polski. W Krakowie spotkał się
jeszcze z dowódcami wojskowymi: płk. Dionizym Czachowskim, gen. Józefem HaukeBosakiem, gen. Michałem Heydenreichem „Krukiem”, gen. Aleksandrem
Waligórskim. Byli pod wrażeniem jego planów reorganizacji wojska i skupienia całej
walki w widłach Wisły i Bugu. Na spotkaniu z Rządem Narodowym ogłosił się
dyktatorem powstania.
Sam ster rządu obejmuję
„17 października, w sobotę, parę minut przed 10 rano, przybyłem do lokalu… gdyśmy
zajęli miejsca, zabrał głos Generał… Zakończył krótko, także po wojskowemu,
oświadczając, iż od tej chwili mogą zupełnie swobodnie rozporządzać swoimi
osobami, gdyż przestają być Rządem Narodowym, a on sam ster Rządu obejmuje. W
milczeniu podaniem ręki pożegnali się i wyszli bez słowa protestu, a może nawet z
wewnętrznym w głębi duszy zadowoleniem, że przyszedł ktoś, co dobrowolnie brał na
siebie ciężar i to ciężar wielki i bardzo niebezpieczny” – wspominał sekretarz Rządu
Narodowego Józef Janowski.
Dyktator od razu przystąpił do „uporządkowania, o ile było można, wszystkiego”. Z
dużą konsekwencją podjął się przebudowy administracji, wojskowości, propagandy,
dyplomacji. Po doświadczeniach swej podróży na Zachód, „widząc zawsze rzeczywistą
siłę naszą w samym kraju i narodzie, a nie za granicą, zwróciłem całą uwagę na skarb i
wojsko…”. W 1300 dworach zorganizował stacje pocztowe, co usprawniło
komunikację – w każdym przez całą dobę czekały, gotowe w ciągu 15 minut – konie z
zaprzęgiem. Wobec policyjnych represji w stosunku do kobiet chodzących w czerni, co
było manifestacją uczuć patriotycznych, nie chcąc narażać ich na szykany, zakończył
narodową żałobę. „Nie potrzebujemy protestować kolorem sukni, kiedy krwią
protestujemy przeciw najazdowi” – pisał w odezwie.
Gdy Papież Pius IX wezwał do modłów za „nieszczęśliwą Polskę, którą boleścią widzi
wydaną w tej chwili na łup tylu mordów i krwi przelewu. Naród polski, który był
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 3
zawsze katolickim i tworzył niejako przedmurze naprzeciw napadom błędu, zasługuje
ze wszech miar, by się zań modlono, ażeby z trapiących klęsk został wyzwolony”,
Traugutt napisał list do Ojca Świętego. Jego agent dyplomatyczny informował co
tydzień papieską dyplomację o sytuacji na ziemiach polskich.
Powstańcom udało się przetrwać zimę, ale działania Traugutta przyszły jednak zbyt
późno. Państwa zaborcze przystąpiły do ściślejszego współdziałania przeciwko
Polakom w duchu „świętego przymierza”.
Tymczasem on – pod nazwiskiem Michał Czarnecki – ukrywał się w Warszawie w
budynku przy ul. Smolnej 3. Marian Dubiecki, sekretarz Rusi, członek Rządu
Narodowego, jeden z najbliższych jego współpracowników, opisując codzienne zajęcia
Traugutta, zapamiętał: „Modlitwa dłuższa lub krótsza, a zawsze korna, odbywana
klęcząc, dzień zaczynała. Leżąca przy łóżku książka do nabożeństwa widocznie w
częstym bywała użyciu, gdyż stopniowo kartki jej wyszarzaną przybierały postać”.
Z tego źródła ja czerpię moc
Gdy o godz. 1.00 w nocy 11 kwietnia 1864 r. zobaczył policjantów, którzy przyszli po
niego, ze spokojem powiedział: „To już…”. Osadzono go na Pawiaku, a następnie w X
pawilonie Cytadeli. W śledztwie nie zdradził swoich współpracowników i wziął na
siebie całą odpowiedzialność za powstanie w okresie, gdy mu przewodził. Nie szukał
usprawiedliwienia, ale był przekonany, że miał prawo walczyć, bo „skoro Bóg podzielił
ludzkość na narody, dając każdemu z nich pewne, odrębne cechy, każdy więc naród
równe ma prawo do swego istnienia”. Tłumaczył przed sądem, iż „celem zaś jedynym i
rzeczywistym powstania naszego jest odzyskanie niepodległości i ustalenie w kraju
naszym porządku opartego na miłości chrześcijańskiej, na poszanowaniu prawa i
wszelkiej sprawiedliwości, udzielając obywatelom należytą swobodę, bez naruszenia
powagi i prawdziwej siły, jaka się władzy najwyższej, strzegącej porządku i
bezpieczeństwa wszystkich należy”.
Kilka tygodni później do żony Antoniny – „do Ciebie, mój Aniołku” – wysłał jeszcze
list. „W Bogu tylko cała nadzieja moja, że Ci raczył dać siłę i da wytrwanie do
zniesienia wszystkiego. (…) Poddanie się wszakże zupełne i ochocze Jego woli świętej
jest koniecznym warunkiem, aby nam wszystko na prawdziwy pożytek się obracało.
(…) Taką to jedynie pociechę przesyłam Ci, Najdroższa moja, gdyż ta tylko
człowiekowi w największym nieszczęściu i strapieniu prawdziwą być może. Z tego
samego źródła i ja czerpię moc i ochotę”.
Został skazany na śmierć, a 5 sierpnia 1864 r., wraz z czterema towarzyszami,
członkami powstańczego Rządu Narodowego: Janem Jeziorańskim, Rafałem
Krajewskim, Józefem Toczyskim, Romanem Żulińskim, powieszono go na stokach
Cytadeli. W czasie egzekucji 30 tys. warszawiaków padło na kolana ze śpiewem
„Święty Boże…”. „Traugutt tracony był pierwszy. W ostatniej chwili złożył ręce i
podniósł oczy do nieba. Tak z podniesioną głową pozostał na stryczku jeszcze
wówczas, gdy po skonstatowanej śmierci trójkątna przepaska została mu z oczu
zdjęta”. Jego spowiednik nazwał go „mężem prawdziwie świętym”, a inny świadek
egzekucji zapamiętał: „Wszyscy skonali z modlitwą na ustach, z modlitwą – nie o
zbawienie duszy własnej, która tego zbawienia już dostąpiła, lecz o zbawienie tej, za
którą umierali”.
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 4
Lwów uczcił powstańców styczniowych (www.isakowicz.pl)
Korespondencje z Kresów Wschodnich.
Uroczystą Mszą św. w katedrze oraz modlitwą na grobach powstańców na Cmentarzu
Łyczakowskim uczczono we Lwowie 150. rocznicę Powstania Styczniowego.
Eucharystii przewodniczył i kazanie wygłosił wikariusz generalny archidiecezji
lwowskiej ks. infułat Józef Pawliczek. We lwowskich uroczystościach wzięli też udział
pielgrzymi z Przemyśla. Ks. inf. Pawliczek zachęcił do obrony ducha Narodu, jego
wiary, kultury, obyczajów a także pielęgnowania dobrych tradycji oraz chronienia
rodzin, będących przekazicielami dziedzictwa ojców. Nawiązując do Psalmu 137 i
pieśni niewolników hebrajskich w operze Giuseppe Verdiego „Nabucco” kaznodzieja
przypomniał, że „płacz było słychać w rodzinach Polaków, którzy będąc wcielani do
armii państw zaborczych, walczyli przeciwko sobie. Polak zabijał Polaka. Ale Rodacy
nie pogrążyli się w płaczu, który jest wyrazem beznadziejności, który zniechęca. Ten
płacz ich mobilizował. Powstania: Kościuszkowskie, Listopadowe, Styczniowe,
Wielkopolskie, trzy Powstania Śląskie, Powstanie Warszawskie – to chwalebne
zmagania Polaków o odrodzenie niepodległej Ojczyzny” – zaznaczył. Ks. Pawliczek
zauważył, że w powstaniu wzięli też udział przedstawiciele innych narodowości, jak
Ukrainiec Andrij (Andrzej) Potiebnia, który poległ w bitwie pod Skałą, włoski
pułkownik Francesco Nullo, który dowodził oddziałem ochotników włoskich, a zginął
w bitwie pod Krzykawką. O powstańcach styczniowych pamiętano także na
Cmentarzu Łyczakowskim. Pomodlono się i zapalono znicze na powstańczej kwaterze.
Złożono też kwiaty na grobie Artura Grottgera (1837-1867), wybitnego polskiego
malarza, autora cyklu „kartonów” o powstaniu styczniowym. „To pozytywne ziarno,
które powstańcy styczniowi zasiali w sercach Polaków trwało i umożliwiło po
kilkudziesięciu latach odzyskanie Niepodległości, a jedną z osób, która się do tego
przyczyniła, był Artur Grottger” – zaznaczył konsul RP we Lwowie Jacek Żur.
kcz (KAI ) / Lwów
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 5
Pomoc mieszkańców Lwowa udzielona powstańcom
styczniowym
Lwów, który w XIX w. znajdował się pod zaborem austriackim, udzielił schronienia
wielu Polakom, którzy walczyli w Powstaniu Styczniowym i musieli z powodu represji
opuścić swoje rodzinne strony. Część powstańców pochodziła z Galicji. Ku ich czci w
1906 r. wzniesiono pomnik. Przedstawia on figurę Szymona Wizunasa Szydłowskiego,
powstańca z ziemi litewskiej, który przywiózł do Lwowa sztandar powstańczego
oddziału. Tzw. „Górka powstańców z 1863-1864”, nazywana też „cmentarzykiem
powstańców styczniowych” jest najsłynniejszą kwaterą starej części Cmentarza
Łyczakowskiego. W 18 rzędach spoczywa tam 230 powstańców. Memoriał został
odnowiony w 1985 r. staraniem konsulatu polskiego w Kijowie. W zeszłym roku
rozpoczęto renowację głównego pomnika.
Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych
Po południu 1 marca 2013 r., w ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci
Żołnierzy Wyklętych, odbyły się w Bazylice Mariackiej i Parku im. dr. Henryka
Jordana uroczystości współorganizowane przez Muzeum Armii Krajowej.O godz.
16.00 rozpoczęła się msza święta w Bazylice Mariackiej odprawiona w intencji
Żołnierzy Wyklętych. Po niej z Rynku Głównego ulicą Szewską, Podwale,
Piłsudskiego, 3-go Maja do Parku im. Henryka Jordana przeszedł pochód, na którego
czele podążały Szwadron Ułanów im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, Kompania
Honorową Wojska Polskiego i Orkiestra Wojskowa. Uczestnicy marszu nieśli
transparenty z wizerunkami Żołnierzy Wyklętych oraz biało-czerwone flagi.
Następnie w Parku im. dr. Henryka Jordana odbył się Apel Pamięci. Po nim pod
pomnikami Danuty Siedzikówny "Inki", gen. Emila Fieldorfa "Nila", rtm. Witolda
Pileckiego, gen. Leopolda Okulickiego zostały złożone kwiaty i zapalone
znicze.Obchody zakończył koncert rapera Tadka Polkowskiego oraz Adama "PIH"
Piechockiego w Muzeum Armii Krajowej.
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 6
Tablica ku czci Barbary Wiktor, żołnierza AK i WiN
W dniu 4 marca 2013 r w ramach obchodów Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w
Zespole Szkół Ekonomicznych Nr 3 w Krakowie, przy ul. Miechowity 6 została
poświęcona tablica ku czci Pani Barbary Wiktor ps. "Żar" żołnierza AK WiN.
Uroczystość została zorganizowana z inicjatywy absolwentów Technikum
Handlowego - rocznik 1969 - pod patronatem Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość"
.Uroczystość rozpoczęła się Mszą św. w Kościele NPM w Krakowie, ul. Dzielskiego 1,
koncelebrowaną przez o. Jerzego Pająka - Kapelana Żołnierzy AK i Sybiraków, który
w jak zwykle pięknych słowach przybliżył sylwetkę Pani Wiktor. Po Mszy św. nastąpił
przemarsz pocztów sztandarowych - Środowiska Żołnierzy Obszaru Lwowskiego im.
"Orląt Lwowskich", Zrzeszenia "WiN", ZSE Nr 3 i innych organizacji oraz młodzieży i
mieszkańców do budynku szkoły, gdzie nastąpiło poświęcenie tablicy przez o. J.
Pająka i Proboszcza Parafii NPM - o. Wojciecha Kałafuta SP. Przecięcia wstęgi
dokonali - Pan ppłk Czesław Naleziński i poseł prof. Ryszard Terlecki. Przedstawiciel
Prezydenta Miasta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego odczytał list od Prezydenta.
Odczytano przesłania do młodzieży; od Prezesa PiS - Pana Jarosława Kaczyńskiego,
od syna gen. Tadeusza Bora - Komorowskiego, Pana Adama Komorowskiego i
Pełnomocnika Fundacji Londyńskiej na Polskę, Pana dr. Roberta Zaparta. Ciepłe
słowa na tę piękną i patriotyczną uroczystość przesłała również Pani Zofia Pilecka.
Przybyli na uroczystość goście zwiedzali okolicznościową wystawę poświęconą Pani B.
Wiktor, przygotowaną przez Dyrekcję i grono pedagogiczne. Młodzież ZSE Nr 3
przygotowała piękny montaż słowno-muzyczny w całości poświęcony Żołnierzom
Wyklętym. Szkoła kultywuje tradycje patriotyczne. Na terenie szkoły zasadzono w
2011 r dwa "Dęby Pamięci" poświęcone por. Janowi Fryźlewiczowi i ppłk
Stanisławowi Rauszowi, zamordowanych strzałem w tył głowy przez NKWD w
Bykowni w 1940 r.
Wiktor Barbara, "Żar" (1924-1994)
Barbara Wiktor ps. "Żar" - urodziła się 24.10.1924 r. we Lwowie. Ojciec- Tadeusz
Wiktor brał udział ochotniczo w III Powstaniu Śląskim. W 1938 r. wstąpiła do
Związku Harcerstwa Polskiego - 22 Drużyna Lwowska. W początkowej fazie wojny 22
Drużyna Lwowska aktywnie włączyła się w zaopatrywanie żołnierzy jadących na front
w żywność. Dostarczała ją na dworcu na Podzamczu. Ze Lwowa wraz z rodziną
wyjechała w listopadzie 1939 r. do wsi Kobylany koło Krosna nad Wisłokiem. Tam
kontynuowała naukę uzupełniając jedną klasę gimnazjum humanistycznego i dwie
klasy licealne. Maturę zdała jako ekstern w tajnym nauczaniu w Sanoku w dniu 16
mają 1943 r. W sierpniu 1943 r. zgłosiła się do Armii Krajowej i została zaprzysiężona
przez dowódcę ps. "Buta", który był pracownikiem Sądu w Krośnie. Została łączniczką
KEDYWU. Wykonywała polecenia Zbigniewa Cerkowniaka ps. "Boruta", Zenona
Soboty ps. "Świda". Przewoziła dzienniki inwigilacyjne z Krakowa do Rzeszowa, w
listopadzie 1943 r. przewoziła dynamit, gazetki, puste kennkarty a z Rzeszowa do
Krosna pieniądze i tajną korespondencję. Równocześnie nawiązała współpracę z
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 7
"Terenówką"w Kobylanach. Do założonego tam szpitala powstańczego przewoziła z
apteki w Łańcucie lekarstwa, przepisywała na maszynie materiały potrzebne do
szkolenia żołnierzy. W grudniu 1943 r. na prośbę Kresaka ps. "Zimorodek"
zorganizowała i prowadziła Wojskową Służbę Kobiet na terenie gminy Chorkówka.
Organizowała kursy sanitarne i wartownicze. Najlepsze koła WSK prowadzone przez
Panią Barbarę Wiktor działały we wsi Bóbrka i Żeglce. Ogromną pomocą i
doświadczeniem służył w tym przygotowaniu kobiet Marian Szpil ps. "Jarowicz".
Praca okazała się bardzo owocna, bo kobiety szkolone przez Panią Wiktor w lipcu i
sierpniu 1944 r. służyły pomocą oddziałom partyzanckim, zwłaszcza "Bekasowi"
organizując dla nich zaopatrzenie w żywność i pielęgnowały rannych /w Żeglcach/. W
lutym 1944 r. pielęgnowała rannych Jerzego Vaulina ps. "Mar" i powstańca o
pseudonimie "Koral" w Szpitaliku Powstańczym na Plebanii w Kobylanach, gdzie
Proboszczem był ksiądz Mocha. Asystowała przy operacji wyciągania kul z ran przez
dr Józefa Aleksiewicza ps. "Wilczur". W czasie pacyfikacji, podczas której robiono
rewizje w całej wsi ranni przebywali w domu babci Pani Wiktor - Oktawii
Sulimirskiej, ukryci na strychu. Babcia Oktawia uznała, że bezpieczniej jest im
mieszkać w czasie pacyfikacji w domu, w którym równocześnie mają kwatery Niemcy
przeprowadzający pacyfikację. W czasie Akcji "Burza" w lipcu 1944 r. wstąpiła do
Oddziału Władysława Larana ps."Bekas" pełniąc rolę łączniczki. Stamtąd została
przeniesiona służbowo do Krosna nad Wisłokiem gdzie została łączniczką
Inspektoratu AK. Bezpośrednim dowódcą był Jan Czesław Walczyński ps. "Buk".
Wykonywała rozkazy, przewoziła broń, radiostacje nadawcze /była to już linia
frontu/. W dniu ruszenia frontu 7 września 1944 r. po spełnieniu rozkazu przeniesieniu meldunków do wsi Dubno wracając do Kobylan, gdzie kwaterował
"Buk"dostała się pod ogień uciekających przed Armią Czerwoną Niemców. Na
szczęście żadna kula jej nie dosięgła. Do stycznia 1945 r. mieszkała w Krośnie a z
początkiem lutego udała się na studia do Krakowa. W Krakowie, w okresie pierwszych
miesięcy 1946 r nawiązała kontakty z organizacją "Zrzeszenie" mającej na celu walkę z
kolejnym okupantem- sowietami, pełniąc funkcję łączniczki. Aresztowana przez UB w
pierwszych dniach marca 1946 r wraz ze swoim dowódcą Stanisławem Kostką ps.
"Aleksander", "Dąbrowa", "Dzierżyński" oraz pozostałymi członkami Zrzeszenia
"Wolność i Niezawisłość"- Franciszkiem Wójcikiem ps. "Wiarus" i Franciszkiem Mizia
ps. "Franek", "Ryś"została skazana wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w
Krakowie z dnia 11 lipca 1946 r. na karę półtora roku więzienia. Więziona w ubeckiej
katowni przy "nomem omen" Placu Wolności, dzisiejsza nazwa Plac Inwalidów 1 i w
więzieniu Św. Michała w Krakowie, ul. Senacka 3. Oskarżeni, na rozprawie odwołali
swoje zeznania złożone podczas dochodzenia, uzasadniając wymuszenia terrorem
fizycznym i psychicznym zeznania i brutalne metody stosowane podczas śledztwa. Na
najwyższy wyrok w procesie dot. nielegalnej organizacji mającej na celu obalenie
"obecnego demokratycznego ustroju Państwa Polskiego" został skazany Stanisław
Kostka - siedem lat więzienia. Barbara Wiktor postanowieniem Prokurator
Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Krakowie została w dniu 5 marca 1947 r., po
odsiedzeniu 9 miesięcy została warunkowo zwolniona. W swoim życiorysie nie
ujawniła swojej chlubnej okupacyjnej i powojennej trudnej przeszłości. Ukończyła w
stopniu magistra Wydział Konsularny Akademii Handlowej i Wydział Prawa
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1952 r. została nauczycielką w Technikum
Handlowym, przemianowanym następnie na Liceum Ekonomiczne Nr 3 - obecnie
Zespół Szkół Ekonomicznych Nr 3 w Krakowie, ul. Miechowity 6. Z pasją, oddaniem i
poświęceniem przekazywała młodzieży wiedzę. Była osobą niezwykle skromną i
bezpośrednią. W 1972 r. otworzyła przewód doktorski na Wydziale Prawa UJ. W dniu
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 8
7 mają 1992 r. po reaktywowaniu działalności Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość",
podpisała deklarację członkowską jako jedna z pierwszych - nr 54. Zmarła 29 kwietnia
1994 r. w Krakowie. Pochowana na Cmentarzu Rakowickim w grobowcu rodziny
Jaroszyńskich - pas 31 zachód. Za swoją działalność została odznaczona Krzyżem
Kawalerskim O.O.P., Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Partyzanckim. Absolwenci
Technikum Handlowego w Krakowie - rok ukończenia 1969 - podjęli inicjatywę
uczczenia pamięci Pani Barbary Wiktor przez ufundowanie i wmurowanie tablicy
pamiątkowej w Zespole Szkół Ekonomicznych Nr 3 w Krakowie, która została
odsłonięta 4 marca 2013 r., w okresie obchodów Narodowego Dnia Pamięci
"Żołnierzy Wyklętych".
Opracowała Małgorzata Janiec - Prezes Obszaru Południowego Zrzeszenia "Wolność i
Niezawisłość" w Krakowie na podstawie:
- życiorysu napisanego przez Panią Barbarę Wiktor,
- książki Zdzisława Zblewskiego pt. "Okręg Krakowski Zrzeszenia
"Wolność i Niezawisłość" 1945-1948 Geneza, struktury, działalność",
- materiałów z archiwum Stanisława Dąbrowy Kostki
Panteon Narodowy Żołnierzy Armii Krajowej Polskich Kresów
Wschodnich
Tablica Pamięci inwokacyjno-pamiątkowa wykonana jako odlew w brązie z napisem:
Bezsilni wobec przemocy lecz wierni złożonej przysiędze i ideałom naszych przodków
przekazujemy Jasnogórskiej Pani utracone ziemie wschodnie i ich stolicę zawsze
wierny Polsce Lwów pod Jej przemożną opiekę. Żołnierze Armii Krajowej ziem
południowo-wschodnich
Autorem i projektantem Tablicy Pamięci jest sierżant podchorąży AK , kawaler
Krzyża Virtuti Militari, Joanna Domaszewska . Fundatorem Tablicy jest plutonowy
AK Mieczysław Rychlicki ps. „Pantera”. Tablicę odsłoniła w dniu 18.IX.1994 r. Joanna
Domaszewska, a poświęcił ks. prałat Jan Dziasek. Tablica jest czwartą z kolei o tej
samej treści –trzy poprzednie wmurowano w latach poprzednich: Pierwszą w roku
1989 w Kaplicy Pamięci Narodowej na Jasnej Górze, drugą w roku 1989 w Bazylice
Katedralnej w Szczecinie, trzecia została zarekwirowana przez UB w roku 1984 w
czasie przewożenia jej z Krakowa do Częstochowy, a następnie odzyskana w wyniku
nadzwyczajnej rewizji Ministerstwa Sprawiedliwości w roku 1990 i wmurowana w
Prokatedrze w Lubaczowie.
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 9
Źrodło : nr 1 /5/ Studenckie Zeszyty Rosjonoznawstwa, Kraków
2007
Życiorys
Teresa Osora – Stoszowska urodziła się 14.X. 1930 r we Lwowie. Jej matka była
nauczycielką , a ojciec dyrektorem Banku Kredytowo-Ziemskiego przy ul. Kopernika.
Edukację rozpoczęła w szkole Sacre Coeur , jednak wybuch wojny przerwał jej naukę.
Maiła trzech braci , którzy brali czynny udział w obronie Lwowa.
Gdy Armia Czerwona wkroczyła do Lwowa 17.IX. 1939 r. w mieście panowała
dezorientacja, ponieważ ludność miasta wiedziała , że z zachodu zbliżały się wojska
niemieckie , a na wschodnich rogatkach były już wojska radzieckie. Armię Czerwoną
na ulicach witali głównie Żydzi, którzy na furmankach umieszczali transparenty z
napisami „Witamy Armię Czerwoną”, co zostało nawet uwiecznione na obrazie przez
malarza Batowskiego.Władze bolszewickie fałszywie zrozumiały ich entuzjazm, biorąc
to za entuzjazm wszystkich mieszkańców Lwowa.
Gdy Rosjanie zajęli Lwów , zaczęli interesować się jego mieszkańcami i ich
majątkiem. Dzięki informatorom wśród miejscowej ludności. Rosjanie w krótkim
czasie zorientowali się gdzie mieszkają zamożni ludzie, oraz kogo należy w pierwszej
kolejności „zlikwidować”. Przyszli także obejrzeć bank ojca. On naiwnie oprowadził
ich po swoim banku, myśląc, że nie jest zagrożony z ich strony, ponieważ nic nikomu
nie zrobił . Jednak w październikową noc weszli do sypialni rodziców funkcjonariusze
powstałej Milicji z czerwonymi opaskami na ramieniu i spytali : Wyście doktor
Stanisław Hardt? „Ubierajcie się i pożegnajcie z dzieckiem „Wtedy po raz ostatni raz
widziałam ojca. , ponieważ tej nocy został aresztowany i osadzony w więzieniu
Zamarstynowskim, a w następnym roku był przewieziony do więzienia przy ul.
Łąckiego, gdzie go zamordowano. Mama próbowała ratować ojca na wszelkie
sposoby. Udała się do żydowskiego adwokata /ponieważ w tym czasie tylko Żydzi
mogli obejmować Stanowska adwokatów/ ,oddała mu wszystkie swoje kosztowności.
W zamian adwokat miał bronić ojca na rozprawie i dać mamie możliwość ujrzenia go
po raz ostatni /kobiety płaciły adwokatom za to, żeby wychodząc z rozprawy otworzyli
na oścież drzwi, by mogły ujrzeć choćby przez chwilę swoich synów , braci, mężów /.
Jednak nie było żadnej rozprawy, ojciec nie był w ogóle sądzony. Będąc w więzieniu
otrzymywał od żony paczki , jednak należy powiedzieć , że dostarczanie paczek było
koszmarem . Kobiety ustawiały się już o drugiej w nocy na ulicy , trzymając się za ręce
szły w stronę więzienia, często były rozpędzane przez rosyjskich żołnierzy na koniach i
bite nahajami. Gdy nastąpiła wielka wywózka rodzin aresztowanych , nie można już
było bezpiecznie przekazywać paczek. W tej sytuacji straciłyśmy kontakt z tatą
całkowicie, ponieważ same musiałyśmy się z mamą ukrywać i opuścić Lwów.
Uciekłam wraz z mamą na sfałszowanych dokumentach przez „zieloną
granicę”w Przemyślu na Sanie. Przedostałyśmy się na stronę niemiecką do rodziny w
Krakowie. W Przemyślu pracowała komisja rosyjsko-niemiecka. Komisja zawarła
umowę : ludność , która pochodziła z terytoriów zajętych przez okupantów
hitlerowskich, a przez przypadek znalazła się na ziemiach wschodnich, miała prawo
wrócić do swoich miejsc zamieszkania. Mamie udało się zdobyć tzw. „lewe papiery” ,
dzięki którym zostałyśmy zakwalifikowane do ludności , która miała prawo dotrzeć do
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 10
Polski. Poza tym nasze nazwisko rodowe Hardt było niemieckiego pochodzenia , co
dawało wiarygodność. Po stronie niemieckiej zostałyśmy poddane komisji lekarskiej ,
dezynfekcji i zakwaterowane w barakach, gdzie wydawano gorące posiłki.
Brat Zbigniew był w VI Kompanii Korpusu Kadetów imienia Józefa
Piłsudskiego we Lwowie. W pierwszych dniach wojny otrzymał motocykl w celu
zwiadowczym. Rosjanie aresztowali go na początku listopada w nocy. Podczas
procesu w hotelu Georga otrzymał wyrok pięciu lat prac na Syberii za to , że nie
zdradził organizacji , o której istnieniu nie miał pojęcia. Matka widziała syna po raz
ostatni , gdy wychodził z kibitki , skuty kajdanami. Wtedy na palcach pokazał ilość
zasądzonych mu lat.
Wywózki na Sybir były dla ludzi piekłem na ziemi . We Lwowie największe
akcje odbyły się w lutym, marcu i kwietniu, zwłaszcza 13.IV. 1940r. Pod dom
zajeżdżały wozy przystosowane do przewozu ludzi /nazywane przez nas „Lory”/.
Rosjanie zabierali całe rodziny, także matki z niemowlętami . Trzymali ich w
nieludzkich warunkach. 13 kwietnia lora podjechała także pod naszą kamienicę.
Żołnierze wywlekli mnie z mamą na dwór , jednak miałyśmy szczęście , ponieważ
poszli jeszcze po drugą rodzinę zostawiając nas bez nadzoru , co wykorzystałyśmy i
uciekłyśmy do cioci , która mieszkała nieopodal. Dzięki temu nie zostałyśmy
wywiezione do Kazachstanu.
Mój brat wraz z więźniami został wywieziony najpierw do Kijowa, później do
Władywostoku, na Kamczatkę i w końcu w Góry Czerskiego do kopalni miedzi w
miejscowości Buchta Nachatka. Ponieważ w Korpusie Kadetów otrzymał solidne
wykształcenie , nie pracował fizycznie w kopalni miedzi , tylko zajmował się
wytyczaniem dróg w tych okolicach , leczył ludzi głównie z czyraków, które
dezynfekował nadmanganianem potasu. Ludność przybywała do niego nawet z
daleka, tylko dlatego, że miał jakiekolwiek doświadczenie sanitarne. Natomiast moja
kuzynka została wywieziona wraz z matką na Sybir, gdzie pracowały w kołchozie.
Wokół nich było mnóstwo zboża , które zbierały , jednak wśród ludności panowała
bieda i głód , ponieważ zboże było wywożone w inne rejony ZSRR. Czym wobec tego
żywili się mieszkańcy kołchozu? Kobiety podczas pracy wcierały sobie zboże we włosy
pod chustkami , ponieważ tylko tam strażnicy ich nie rewidowali. W najcięższych
chwilach zbierali także grzyby spod mułu rzeki, jedli szczury oraz wszy z chlebem.
Po amnestii Andersa dla Polaków powiedziano przymusowym robotnikom , że
są wolni , mogą „iść przed siebie” , tyle że znajdowali się na dalekiej północy . Trzeba
było starać się o możliwość wyjazdu /szczególnie koleją/ rożnymi środkami , poprzez
prace u miejscowej ludności, zdobywając pieniądze na bilet. Bratu udało się dostać do
Iranu, gdzie mieszkał przez 20 dni u hrabiego Potockiego, który był społecznikiem i
pomagał uchodźcom. Brat zaciągnął się do armii gen. Andersa , walczył na północy
Afryki. Następnie zgłosił się do lotnictwa. W drodze do Anglii okręt został
storpedowany przez Niemców i przez kilka dni pływał po wodach Oceanu
Atlantyckiego w okolicy równika. Po trzech dniach został wyłowiony przez samolot
angielski i przewieziony do Anglii, gdzie przeszedł szkolenie na pilota i dalej już służył
w Royal Air Forces, później szkolił angielskich pilotów. Spokojne życie mógł zacząć
dopiero po ukończeniu studiów chemii tekstylnej w Nlottingham, a następnie po
wyjeździe do USA. Złe wspomnienia prześladowały go jeszcze długo.
Gdy Niemcy hitlerowskie zaatakowały ZSRR w czerwcu 1941 r., Rosjanie
wymordowali wszystkich uwięzionych w trzech lwowskich więzieniach /przy ulicy
Łąckiego w Brygitkach i w więzieniu Zamarstynowskim/. W Brygitkach żywcem
podpalili wszystkich więźniów , a w Zamarstynowie i na Łąckiego zabrali się
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 11
dosłownie do rzezi. Wywieźli ciała pod mury Cmentarza Janowskiego , gdzie
aktualnie znajduje się grób zbiorowy i wysoki krzyż z napisem „Memoriał 1941”
Więzienie przy ulicy Zamarstynowskiej jest aktualnie starannie utrzymane. Znajdują
się tam tablice z nazwiskami i datą urodzenia wymordowanych więźniów oraz wielka
tragiczna rzeźba więźnia okręconego drutem kolczastym. Na tablicy widnieje
informacja, że od września 1939 r do czerwca 1941 r w więzieniach Zachodniej
Ukrainy zabito 49 867 osób, wywieziono na Sybir 1 738 256 osób , a w więzieniach
lwowskiego obwodu w ciągu 6 dni 1941 r. rozstrzelano 7 348 więźniów.
relacja: Jacek Janiec
Spotkanie Środowiska AK Obszaru Lwowskiego W dniu 19 grudnia 2012 r. w
Muzeum Armii Krajowej im. A. E. Fieldorfa "Nila" w Krakowie, odbyło się spotkanie
świąteczno - opłatkowe Środowiska Żołnierzy Armii Krajowej Obszaru Lwowskiego
im. "Orląt Lwowskich" w Krakowie. W spotkaniu uczestniczyli: z posługą
duszpasterską ksiądz kapelan Jarosław Chlebda z parafii św. Jadwigi Króla Polski w
Krakowie, dyrektor Muzeum A K p. Adam Rąpalski oraz jego zastępca p. Tadeusz
Żaba, Prezes Zarządu Głównego Polskiego Związku Więźniów Komunizmu ppłk.
Tadeusz Bieńkowicz, córka śp. prof. mjr. Jerzego Węgierskiego Ewa Gliwicka z
mężem Piotrem oraz członkowie Środowiska. Spotkanie prowadził prezes Środowiska
Jacek Janiec, który po przywitaniu obecnych rozpoczął wstępem do modlitwy za
zmarłych:
Poeta i konspirator Teofil Lenartowicz napisał:
"Sława mężnym!" - Daj pokój! cóż w świecie nie mija?
Co to sława? lepsza dla nich jest "Zdrowaś Maryja"
I "wieczne odpoczywanie" w niebie niech posiędą
Ci, co się za kraj bili i jeszcze bić będą.
Odmówiono poprowadzoną przez księdza kapelana modlitwę za ostatnio zmarłą śp.
ppor. Marię Zarazik ps. "Kusy", oraz zmarłych członków Środowiska w 2012 r.:
Jerzego Fałdzińskiego Witolda Tadeusza Kogusa ps."Orzeł" Jana Surę ps. "Szczepan"
Stefana Nowotyńskiego ps. "Biały" Zdzisława Mrozka ps."Kadet" oraz wielce
zasłużonych dla historii Lwowa i Kresów: Jerzego Węgierskiego ps."Antek"
Eugeniusza Cydzika. Polecono też w opiekę Boga, tych którzy Polski nie porzucili lecz
Polska o nich zapomniała. Prowadzący spotkanie poinformował zebranych o odbytej
w dniu 18 listopada 2012r uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej pamięci prof.
Jerzego Węgierskiego ps. "Antek" w Panteonie Narodowym Żołnierzy Armii Krajowej
Polskich Kresów Wschodnich przy kościele św. Jadwigi Królowej Polski w Krakowie.
Nastąpiło to po uroczystej Mszy świętej w intencji "Obrońców Lwowa w 1918 r.".
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 12
Odsłonięcia dokonała żona profesora pani Józefa Węgierska w asyście żołnierza AK
Lwów kpt. Adama Baczyńskiego. Tablicę poświęcił biskup Damian Maskus w asyście
prałata Jana Dziaska i ks. kapelana Jarosława Chlebdy.
Poinformowano zebranych, że powstała inicjatywa wykonania tablicy pamięci
poświęconej wieloletniemu prezesowi Ogólnopolskiego Okręgu Związku Żołnierzy
Armii Krajowej Obszaru Lwowskiego ppłk. Janowi Surze ps. "Szczepan". Następnie
po poświęceniu opłatków przez księdza kapelana wzajemnie składano sobie życzenia
świąteczne i noworoczne. Pan Stanisław Czerny odczytał okolicznościowy artykuł o
zwyczajach przygotowań świątecznych na Boże Narodzenie panujących w
przedwojennym Lwowie i podczas okupacji. Odczytano otrzymane życzenia
świąteczno - noworoczne. Wszystkim obecnym przekazano Wewnętrzny Biuletyn
Informacyjny ŚŻAK w Krakowie. Poinformowano zebranych, że następne spotkanie
Środowiska odbędzie się w dniu 20 marca 2013 r. o godz. 11 00.
Opracował: Jacek Janiec
Biogram
cichociemnego Aleksandra Kułakowskiego
Cichociemni AK Lwów – Biogramy. Porucznik artylerii Aleksander Kułakowski
p.s,,Rywal” , ,,Zawała” vel Piotr Stefaniak vel Aleksander Szostakiewicz odznaczony
Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Urodzony 8 III 1916 r. w Połykowiczach koło
Mochylewa, w Rosji. Od 25 IX 35 uczył się w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii
we Włodzimierzu Wołyńskim,od 14 IX 36 w Szkole Podchorązych Artylerii w Toruniu.
W 1939r. w Ośrodku Zapasowym 15 Pułku Artylerii Lekkiej w Skierniewicach. Po
wkroczeniu 17 IX 39r. z Dubienki nad Bugiem przeszedł z grupą wojska do
Hrubieszowa i potem do Zamościa.22 IX 39. brał udział w ciężkich walkach z
Niemcami wraz z 1baterią kpt. Otwinowskiego 41 Rezerwowej Dywizji Piechoty koło
Rachania. 24 IX 39r. dostał się do niewoli bolszewickiej w okolicy Czesnik z której
zbiegł (dwukrotnie) i przedostał się do Krasnegostawu.30 I 40 r przekroczył granicę
polsko - węgierską i przedostał się do Francji,przydzielony do Ośrodka Wyszkolenia
Oficerów w Camp de Carpiagne . Po kapitulacji Francji przedostał się do Wielkiej
Brytanii skierowany do V Brygady Kadrowej Strzelców,a następnie do I Samodzielnej
Brygady Spadochronowej gdzie przeszedł szkolenie konspiracyjne ze specjalnością
dywersji. Zaprzysiężony przez Naczelnego Wodza 28 XI 40r. i awansowany na
porucznika. W nocy 30/31 III 42r odbył skok z ekipą nr.6 Okoliczności skoku: 138
Dywizjon RAF – Halifax L-9618 ,,W” Operacja Belt - lot na placówkę ,,Błoto”, zrzut na
rejon koło Tłuszcza.
Załoga :
F/S Pieniążek Julian – pilot
F/S Kłosowski Stanisław – pilot
F/O Wodzicki Mariusz – nawigator
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 13
P/O Bator Ignacy – radio
Sgt. Mol Rudolf – strzelec
F/S Madejski Tadeusz – ekspedycyjny
Sgt. Kozłowski Czesław – mechanik
F/S Nowiński Zdzisław – strzelec
Ekipa skoczków
GOTUR por. Gilowski Stanisław
GRUDZIEŃ płk. Spychalski Józef
ZAGRODA por.Ipohorski-Lenkiewicz Wiesław
RYWAL por. Kułakowski Aleksander
CHINEK por. Zalewski Janusz
GRZEGORZ st.uł. Zaborowski Stanisław/kurier/ zakłócony był z powodu braku
wyłożenia świateł przez placówkę odbioru. Samolot krążył 40 minut. W efekcie skok
wykonał pomyłkowo koło Postolisk na jadący pociąg i zabudowania. Po długim
marszu dotarł do Stanisławowa koło Wołomina. W kwietniu przydzielony na II
Odcinek ,,Wachlarza”,w sierpniu przybył do Lwowa,skąd został skierowany do
Winnicy gdzie utworzył oddział dywersyjny. Po likwidacji ,,Wachlarza” przydzielony
do Kedywu Obszaru AK Lwów (Oddział Dyspozycyjny,kryptonim ,,Jesiotr”. Następnie
od grudnia 1943 przekazany do Kedywu Okręg AK Tarnopol. Awansowany na
kapitana. W kwietniu 1944 po zajęciu Tarnopola przez Sowietów,wstąpił do LWP.
Przeszedł szlak Sumy-Klewań- Puławy-Warka -Praga jako dowódca 11 plutonu
artylerii w stopniu podporucznika.
Ostrzeżony o mających nastąpić aresztowaniach opuścił pułk i przyjechał do Lublina.
Tam ukrywał się do 28 X 44 w domu inż. Zawistowskiego przy ul. Bychawskiej
25,kiedy to został aresztowany jako Aleksander Szostakiewicz. Poddany okrutnemu
śledztwu,które prowadził między innymi kpt. NKWD. Nie wyjawił że był
cichociemnym , a jedynie w ZWZ-AK i Kedywie warszawskim. W wyniku rozprawy
przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Lublinie w dniu 29 listopada 1944 został
skazany na karę śmierci. W zastępstwie Naczelnego Dowódcy LWP zatwierdził wyrok
6 grudnia 1944. gen dyw .Karol Świerczewski. Stracony 13 grudnia 1944r na Zamku
Lubelskim.
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 14
Polska apokalipsa w Podkamieniu
Ewa Siemaszko
W bestialskiej napaści na klasztor dominikański w Podkamieniu przez kureń UPA i
oddział 4. Galicyjskiego Pułku Ochotniczego SS Dywizji SS-Galizien zginęło od 400
do 600 Polaków. Ustalono nazwiska 122 ofiar. Pod opieką Podkamieńskiej Pani
Podkamień, kresowa miejscowość słynąca z sanktuarium maryjnego, leży na
pograniczu Podola i Wołynia. W 1939 r. miasteczko to znajdowało się w powiecie
Brody w województwie tarnopolskim. Kościołem parafialnym dla Podkamienia i
okolicznych wsi był kościół Ojców Dominikanów pw. Wniebowzięcia NMP. Według
podań, dominikanie osiedlili się w tym miejscu w XIII w., nazywając wybrane na
siedlisko wzniesienie Górą Różańcową, ale niedługo potem w 1245 r. okolicę
nawiedzili Tatarzy, mordując wszystkich zakonników. Ponownie zjawili się na Górze
Różańcowej w połowie XV wieku. Klasztor i okolicę spotykały co jakiś czas
nieszczęścia: w XVII w. najazdy tatarskie, tureckie i kozackie, w XVIII w. łupieżcze
zagony wojsk saskich, szwedzkich i rosyjskich. Stałe wojenne zagrożenie skłoniło do
postawienia w I połowie XVII w. murowanego klasztoru i kościoła oraz murów
obronnych, wzmacnianych stopniowo do końca XVIII wieku. Tak powstała warownia,
w której w niebezpieczeństwie chroniła się ludność z okolicy. Powtarzające się
niszczycielskie okoliczności i różne groźne wydarzenia oszczędziły jednak znajdujący
się w klasztornym kościele od początku XVII w. cudowny obraz Matki Bożej
Różańcowej, będący kopią rzymskiego obrazu Matki Bożej Śnieżnej. Wizerunek
zasłynął łaskami, w tym uzdrowieniami, ściągał rzesze pielgrzymów. Wstawiennictwo
Matki Bożej za pośrednictwem tego obrazu zostało potwierdzone przez biskupa
łuckiego ks. Andrzeja Gembickiego na podstawie badań specjalnie powołanej w 1645
r. komisji. W 1727 r. wizerunek Pani Podkamieńskiej został koronowany papieskimi
koronami podczas dziewięciodniowych uroczystości z udziałem licznego
duchowieństwa i ponad 100 tys. wiernych. Przed Matką Bożą Różańcową modlili się
dwaj polscy królowie: Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski. Najważniejszy
odpust odbywał się 15 sierpnia. Szczególne duchowe wsparcie czerpali wierni przed
obrazem podczas II wojny światowej, w okresie nieustannej grozy i ogromu cierpień
sprawianych przez okupantów. W latach 1939-1941 Sowieci starali się doprowadzić do
zamknięcia sanktuarium, nakładając na parafię coraz to wyższe podatki, które mimo
niedostatku wierni cierpliwie płacili. Agresja niemiecka na Związek Sowiecki w 1941 r.
odsunęła na jakiś czas zagrożenie dla świątyni, choć w 1943 r. niewiele brakowało, by
Niemcy zabrali dzwony w celu przetopienia ich na sprzęt zbrojny.
Miejsce schronienia uchodźców i AK W tym czasie pojawiło się dla polskiej ludności
dodatkowe niebezpieczeństwo – ze strony Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i
Ukraińskiej Powstańczej Armii, zwanych potocznie banderowcami. Przez cały 1943 r.
na sąsiednim Wołyniu te nacjonalistyczne formacje dokonywały zbrodni ludobójstwa
na ludności polskiej, zwane wówczas rzeziami wołyńskimi, powodując ucieczki
Polaków, m.in. na teren Małopolski Wschodniej. Jesienią w klasztorze w
Podkamieniu schroniła się duża grupa Polaków z ks. Stanisławem Fijałkowskim z
Poczajowa z powiatu Krzemieniec. Większe napady na Polaków w okolicy,
poprzedzone morderstwami pojedynczych osób i rodzin, zaczęły się w grudniu 1943 r.
(wieś Dubie). W styczniu 1944 r. na terenie pow. Brody w 6 miejscowościach zginęło z
rąk członków OUN-UPA od pięciu do pięćdziesięciu Polaków (wsie Bołdury, Gaje
Smoleńskie, Ruda Brodzka, Suchowola, Żarków, przysiółek Zalesie). W lutym 1944 r.
kilkadziesiąt osób zamordowano w Hucisku Brodzkim, a w Hucie Pieniackiej oddziały
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 15
UPA i Ukraińców-kolaborantów z pułków policyjnych SS wspólnie zamordowali i
spalili ok. 800 osób. W tej sytuacji klasztor podkamieński zapełniał się uchodźcami z
najbliższej okolicy, którzy liczyli, że w ufortyfikowanym kompleksie będzie
bezpiecznie. Nocami w klasztorze przebywało ok. 2 tys. osób, ponieważ dodatkowo
przychodzili Polacy z Podkamienia.
Podziemna placówka akowska, podległa Obwodowi AK Brody, istniała w
Podkamieniu od kwietnia 1943 r., a tworzyli ją pracownicy – Polacy – Nadleśnictwa
Podkamień. Jesienią ze względu na zagrożenie napadami banderowskimi
nadleśnictwo przeniosło się z miasteczka do klasztoru, a Werkschutz, czyli ochrona
nadleśnictwa, która oficjalnie posiadała strzelby i amunicję, została zorganizowana w
Oddział Samoobrony pod dowództwem adiunkta nadleśnictwa inż. Kazimierza
Sołtysika. Do niej dołączali młodzi ludzie z bronią zorganizowaną na własną rękę.
Samoobrona całodobowo pełniła straż, na noce barykadowano bramę. Niemcy byli
poinformowani, że na terenie klasztoru są uzbrojeni ludzie ze straży, ale
banderowskie donosy o partyzantce w klasztorze nie zostały zlekceważone. Początek
dramatu – nieudany podstęp. W pierwszych dniach marca 1944 r. w Podkamieniu
kwaterował oddział ochotniczej ukraińskiej Dywizji SS-Galizien pod niemieckim
dowództwem, sygnalizując od razu wrogie nastawienie do klasztoru. Mimo wyjaśnień
przeora o. Marka Krasa, że tylko straż w klasztorze posiada legalnie broń, dokonano
dwu rewizji, domagając się oddania broni ukrytej. Aby uspokoić podejrzenia, zdano
dwa zdezelowane karabiny wyciągnięte z gnoju. Jednak dowódca ukraińskiego
oddziału SS nakazał opuścić klasztor posiadającym w pobliżu domy, zezwalając na
pozostanie tylko pogorzelcom z okolicy i uchodźcom wołyńskim. Do domów powrócili
mieszkańcy Podkamienia i koloniści niemieccy z Malenisk. 11 marca 1944 r. oddział
ukraińskiego SS opuścił Podkamień, ale tuż przed wyjściem oddziału z miasta
przybyła delegacja banderowców z pobliskiej wsi Czernicy i prowadziła rozmowy z
żołnierzami ukraińskimi lub z miejscowymi Ukraińcami. Zaraz potem, obawiając się
napadu, wielu Polaków z Podkamienia powróciło do klasztoru. Tego dnia po południu
obserwatorzy z wieży klasztornej zauważyli nadciągające grupy uzbrojonych chłopów
ukraińskich z Czernicy i Pańkowiec, którzy zebrawszy się razem, ruszyli na klasztor.
Naprzeciw nim wyszli o. Józef Burda i dowódca samoobrony Sołtysik, by rozeznać ich
zamiary. Okazało się, że dość nieudolnie udawali SS ukraińskie, które ma w klasztorze
zająć stanowiska obronne przed nadciągającymi bolszewikami. Nie zostali
wpuszczeni, wobec czego zażądali jedzenia (zrzucono im z okien) oraz dostępu do
organistówki (poza murami klasztoru), na co przystano, otwierając ją. Zaplanowany
podstęp nie udał się banderowcom, więc część z nich zajęła organistówkę, część
otoczyła klasztor. Kres podkamieńskiej warowni 12 marca 1944 r. (niedziela) od rana
banderowcy przystąpili do szturmu, ostrzeliwując okna i bramę klasztoru z różnego
rodzaju broni i rzucając granatami, próbowali następnie sforsować bramę łomami i
siekierami. Samoobrona klasztoru rozpaczliwie usiłowała powstrzymać napastników,
strzelając i rzucając granaty, jednak ostrzał z broni maszynowej się wzmagał. Okazało
się, że banderowców wsparł przemierzający Podkamień ukraińsko-niemiecki oddział
z Dywizji SS-Galizien. W obawie o swe rodziny znajdujące się w klasztorze trzech
mężczyzn będących w miasteczku zwróciło się do komendanta niemieckiego o
wycofanie podległego mu oddziału, na co odpowiedział on postawieniem ultimatum
na piśmie, w którym żądano zdania broni niemieckiemu dowództwu i opuszczenia
klasztoru przez wszystkich ludzi, prócz zakonników, obiecując bezpieczeństwo
wychodzącym, a opornym rozstrzelanie i bombardowanie klasztoru. Pismo
komendanta grożące bombardowaniem i widok nadjeżdżających działek spowodował
wśród zgromadzonych panikę niemożliwą do opanowania przez samoobronę. Ludzie
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 16
na oślep ruszyli do bramy, która była zabarykadowana workami ze zbożem i różnymi
przedmiotami, i do innych zabezpieczonych wyjść, bezładnie rozwalali umocnienia,
skakali z okien, kłębili się w przejściach i bramie, rozbiegali się wokół klasztoru,
wystawiając się na cel zaczajonych dookoła napastników i morderczy pościg.
Dowódca samoobrony, nie dając rady powstrzymać spanikowanego tłumu i nie
widząc w tej sytuacji szans na dalszą obronę, zrezygnowany pozwolił podkomendnym
ratować się ucieczką. Zanim wszyscy zdołali wydostać się na zewnątrz, na teren
klasztoru wtargnęli banderowcy. Nielicznym udało się ukryć w zakamarkach.
Nastąpiła rzeź. Wraz z ludnością zginął ksiądz z Poczajowa i trzech starych
zakonników: br. Jan Frączyk, br. Kryspin Rogowski i br. Garciarz Juźwa. Oto widok
zapamiętany przez byłego mieszkańca Podkamienia Stanisława Baczewicza w kilka
dni później (z relacji zamieszczonej w drugim tomie publikacji Jana Z. Iłowskiego
„Podkamień. Apokaliptyczne wzgórze”): „W jednym z pomieszczeń przedstawił mi się
okropny widok, którego nie zapomnę do końca życia. Na podłodze leżało dwadzieścia,
a może więcej ciał w różnych pozycjach. Cała podłoga była zaścielona trupami. Osoby
zamordowane przez ukraińskich zbirów były mi znane z widzenia, lecz z nazwisk ich
nie pamiętam. Najwięcej ludzi pochodziło z Wołynia. Cała podłoga we krwi. Niektórzy
w zastygłych dłoniach trzymali różaniec. Mężczyźni rozebrani bez butów, bez koszul,
bez spodni, jedynie w kalesonach. Głowy rozrąbane na pół siekierą lub jakimś innym
ostrym narzędziem”. Oprócz Polaków zamordowanych w klasztorze, jeszcze więcej
zginęło w miasteczku i wokół niego, ponieważ do 16 marca 1944 r. krążyły bojówki
banderowskie wyszukujące osoby ukrywające się w domach, obejściach, ogrodach,
zagajnikach. Zginęło od 400 do 600 osób, a ustalona imienna lista zawiera 122 ofiary.
Mordom towarzyszył totalny rabunek kościoła i klasztoru, w którym uchodźcy
trzymali swe rzeczy i zapasy żywności. Po krwawej niedzieli banderowcy dwa dni
wywozili furami, a ukraińscy esesmani samochodami, mienie Polaków. Zniszczone
zostały wnętrza zespołu klasztornego, ale ocalał obraz Matki Bożej Różańcowej,
świadek zbrodniczego ukraińsko-niemieckiego przymierza. Zaopiekował się nim
ocalony o. Józef Burda, przywożąc święty wizerunek w 1946 r. do Polski. Obecnie
Pani z Podkamienia znajduje się w kościele Ojców Dominikanów we Wrocławiu, po
ponad 300 latach naznaczonych wojnami i najazdami wygnana z Góry Różańcowej
dopiero przez banderowców. Znajduje się w miejscu, w którym osiadło wielu
tragicznie doświadczonych, wypędzonych Kresowian – jest z nimi.
Autorka jest badaczem zbrodni nacjonalistów ukraińskich dokonanych na ludności
polskiej Wołynia w czasie II wojny światowej.
Tokarczuk - ostatni biskup kresowy
(www.isakowicz.pl)
Pierwszy raz o śp. arcybiskupie Ignacym Tokarczuku usłyszałem od w domu
rodzinnym. Mój ojciec pochodził bowiem z tych samych stron, czyli z województwa
tarnopolskiego, Wysłał mu nawet swoją książkę o nazwach miejscowych tych ziem.
Słyszałem więc o nim jako Kresowianinie, który w czasie wojny przeszedł bardzo
trudne sytuacje. W 1939 r. weszli Rosjanie, potem były mordy UPA, z których przyszły
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 17
biskup jako wikary w parafii Złotniki cudem ocalał. Po tym był rok 1945 i wypędzenia
ludności polskiej z Kresów Wschodnich. Tokarczuka poznałem osobiście jako kleryk.
W latach 70. najwięcej kleryków brano do wojska z archidiecezji krakowskiej i diecezji
przemyskiej. Też byłem w wojsku. Wtedy się mówiło, że tak dużo kleryków jest
zabieranych, bo jest to forma represji wobec biskupów, czyli kardynała Wojtyły i
biskupa Tokarczuka, którzy obydwaj zdecydowanie byli przeciwko systemowi
komunistycznemu. Zostałem później przez niego zaproszony już jako ksiądz i autor
książek o Kresach . Ogromnie się tymi sprawami interesował. Urodził się koło
sienkiewiczowskiego Zbaraża, czytał dużo na ten temat i pisał. Miał świetną pamięć,
wszystko bardzo dobrze pamiętał jeszcze od czasów wojny. Dużo o tym opowiadał. Był
gawędziarzem. Mimo swojego wieku świetnie operował faktami, to było dla mnie
zaskakujące. 3 maja 2006 r. uczestniczyłem w Pałacu Prezydenckim w Warszawie w
dekoracji arcybiskupa przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła
Białego. Wiedziałem, że budował nielegalnie kościoły, wspierał „Solidarność”, ale ja
go poznałem jako miłośnika Kresów. Gdy napisałem w 2008 r. książkę „Przemilczane
ludobójstwo na Kresach”, to wtedy zaprosił mnie ponownie . Byłem zdziwiony, że to
czytał. Miał swoje zdanie i ciekawość świata. Swoją inteligencją ogarniał wiele rzeczy.
Ostatni raz spotkaliśmy się 24 lipca 2011 r. Przywiozłem mu wtedy nowo wydaną
książkę "Nie zapomnij o Kresach". Po swojej okazałej rezydencji poruszał się przy
pomocy chodzika, był zniedołężniały, ale bardzo sprawny intelektualnie. Interesował
się ogromną ilością spraw. Nie tylko tymi, które dotyczyły jego archidiecezji. Dla mnie
to był ostatni biskup kresowy, urodzony w archidiecezji lwowskiej. Był
kresowianinem z krwi i kości. Również przez to, że pełnił posługę w Przemyślu,
wielokulturowym mieście na obrzeżach obecnej Polski , gdzie swoją siedzibę mają
archidiecezje dwóch różnych obrządków katolickich. Takim go zapamiętam.
Tokarczuk zawsze był wierny Kościołowi
Jeśli pokazywać go dziś młodemu pokoleniu, to przede wszystkim jako kapłana, który
nie uległ jednemu czy drugiemu systemowi, zawsze był wierny Kościołowi –
powiedział KAI ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o zmarłym dziś abp. Ignacym
Tokarczuku. Poniżej publikujemy wspomnienie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego o
śp. abp. Ignacym Tokarczuku: „Po raz pierwszy zetknąłem się z nim w latach 80., gdy
był bardzo zaangażowany we wspieranie ‘Solidarności’. Później dwukrotnie zaprosił
mnie do Przemyśla, aby porozmawiać o Kresach Wschodnich, sytuacji żyjących tam
Polaków. Bardzo tym żył. Często żartował, że jest w Polsce ostatnim biskupem
kresowym, bo właśnie tam urodzonym. Podkreślał, że pozostałością po Kresach jest
Przemyśl, gdzie istnieją arcybiskupstwa dwóch obrządków: rzymskokatolickiego i
greckokatolickiego. W jego zachowaniu ujęło mnie to, że jako biskup był bardzo
dynamiczny, energiczny i wymagający, ale też bardzo życzliwy w relacjach osobistych.
Bardzo dużo czytał, byłem zaskoczony, że zna moje dwie książki o ludobójstwie na
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 18
Kresach Wschodnich.
W 2006 r. spotkałem abp. Tokarczuka w Warszawie na uroczystości wręczenia
Orderu Orła Białego. Myślę, że komu jako komu, ale właśnie jemu ten Order się
należał za to wszystko, co zrobił w czasach komunizmu. Podobnie jak mój ojciec,
poznał komunizm od ‘praktycznej’ strony dwukrotnie, w 1939 i 1944 r. Mówił, że
bolszewicy już nas wtedy dwa razy ‘wyzwolili’. Nie miał więc żadnych złudzeń, czym
komunizm jest i komunistom nie wierzył. W latach 70. jako kleryk odbywałem służbę
wojskową. Najwięcej zmuszano do niej kleryków z archidiecezji krakowskiej – to była
forma represji wobec kard. Wojtyły – i właśnie z diecezji przemyskiej. To w wojsku
poznałem wielu księży z tej diecezji. Ani kard. Wojtyła, ani bp Tokarczuk nie kryli, że
ci klerycy idą do wojska za nich. Bp Tokarczuk zasłużył się też tworzeniem struktur
diecezji przemyskiej, będącej trochę na uboczu, ale potem przekształconej przez
papieża w archidiecezję, przez co wyższą rangę nadano również samemu biskupowi
Tokarczukowi, który został arcybiskupem. Uważam, że to mu się wszystko słusznie
należało. Ostatni raz widziałem go rok temu, w jego mieszkaniu. Fizycznie był już
mniej sprawny, ale umysłowo był nadal bardzo sprawny. Wciąż wracał we
wspomnieniach do lat wojennych i powojennych, do sytuacji na Kresach, swojej
aktywności biskupiej i jako wykładowcy. Mówiąc o Kościele w czasach komunizmu,
bardzo często podkreśla się zasługi Prymasa Tysiąclecia. Nikt ich oczywiście nie
neguje, ale trzeba pamiętać, że kard. Wyszyński miał w Episkopacie wiele bardzo
silnych osobowości, które realizowały tę samą linię: oprócz kard. Wojtyły był to na
pewno kard. Macharski w Krakowie, kard. Gulbinowicz we Wrocławiu, bp Bednorz w
Katowicach i chyba najbardziej okazujący tę niezłomność wobec komunistów bp
Tokarczuk w Przemyślu. To m.in. dzięki nim komunizm został w Polsce pokonany.
Jeśli pokazywać dziś abp. Tokarczuka młodemu pokoleniu, to przede wszystkim jako
księdza i biskupa, który zarówno w czasach wojny, jak i w okresie komunizmu nie
uległ jednemu czy drugiemu systemowi, ale był znakiem sprzeciwu wobec systemu
komunistycznego i zawsze był wierny Kościołowi”.
Wołyńscy archeolodzy kontynuują badania miejsc masowych
mordów obywateli II Rzeczypospolitej we Włodzimierzu
Wołyńskim.
Agnieszka Ratna
„Kurier Galicyjski”,
Pochówki w centrum Włodzimierza Wołyńskiego znaleziono przed kilku laty w czasie
badań archeologicznych na zamku z czasów Kazimierza Wielkiego. O zamku mówi
dyrektor przedsiębiorstwa „Wołyńskie starożytności” Oleg Złatogorski: „Podbiwszy
zachodnie tereny Wołynia w 1366 roku Kazimierz III rozpoczął we Włodzimierzu
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 19
budowę murowanego zamku opodal istniejącej już drewnianej fortyfikacji –
opowiada on. – W 1370 roku po śmierci króla, książęta litewscy przywrócili
Włodzimierz Lubartowi. Pozostawili drewniany zamek, a murowany prawie
całkowicie zrujnowano. Taki stosunek do nowoczesnej i doskonałej na owe czasy
murowanej fortyfikacji był niepojęty i wymaga dodatkowych wyjaśnień”.
To właśnie przy prowadzeniu prac archeologicznych w 2011 roku natknięto się na
dwie wspólne mogiły z 367 szczątkami ludzkimi. W obecnym sezonie na archeologów
czekały dalsze makabryczne znaleziska. „W czasie kontynuacji badań pochówków w
jednym z wykopów ekshumowano 160 ludzkich szczątków – mówi Ołeksij
Złatogorski. – Obok natknęliśmy się na dalsze wspólne pochówki, gdzie znaleziono
kolejnych 150 ludzkich szkieletów. Są pomiędzy nimi i wojskowi i cywile – kobiety,
mężczyźni i dzieci. W wykopie odkryto monety z różnych okresów i nominałów,
rzeczy osobiste i dużą ilość wojskowych guzików z orzełkiem (w tym i marynarskich),
odznakę oficerską z orzełkiem. Znaleziono wiele fragmentów odzieży – od
poszczególnych fragmentów (naramienników żołnierskich) po kompletne rzeczy
(kurtkę, szalik)”. Według słów dyrektora „Wołyńskich starożytności” łuski znalezione
w wykopie pochodzą zarówno z broni sowieckiej, jak i niemieckiej. Tą ostatnią –
twierdzi on – wykorzystywało NKWD przy egzekucjach w Katyniu pod Smoleńskiem.
Tak twierdzą źródła historyczne. Ołeksij Złatogorski twierdzi, że są wszelkie podstawy
uważać znalezisko za szczątki obywateli II Rzeczypospolitej z kół inteligencji, ludzi
wrogo nastawionych do sowietów. Dlatego właśnie – stwierdza – egzekucje we
Włodzimierzu Wołyńskim w 1941 roku są dziełem NKWD. Jednak ostatnie słowo
mają antropolodzy, którzy jeszcze nie zbadali ostatecznie wydobytych szczątków. Pan
Złatogorski zaznaczył, że w kolejne prace zaangażowane są dwie organizacje – polska
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, reprezentowana przez dr Dominikę
Siemińską oraz firma „Specjalizowany Urząd „Pochówki wojskowe”, dyrektorem
której jest Oleg Zacharow. W taki sposób udało się zjednoczyć zarówno potencjał
naukowców i badaczy, jak i potencjały finansowe osób i instytucji zainteresowanych
tymi badaniami.
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 20
Z Żałobnej karty
Kapitan Stanisław Trusz p.s. ,,Miecz", ,,Szczerba" Stanisław Trusz urodził się 5
maja 1918 r w Przemyślu. Po ukończenie szkoły powszechnej i szkoły zawodowej we
Lwowie w okresie 1937-38 służył ochotniczo w 26 pułku piechoty Wojska Polskiego.
W 1939r brał udział w obronie Lwowa na Wzgórzach Janowskich jako dowódca
drużyny strzeleckiej do czasu złożenia broni. W 1940 r aresztowany przez NKWD w
Zarębach Nosadnych, następnie przewieziony do więzienia w Białymstoku i Łomży.
W dniu 23 06 41 w czasie wojny niemiecko-bolszewickiej po rozbiciu więzienia w
Łomży wydostaje się na wolność. We Lwowie wstępuje do ZWZ -NOW Dzielnica
,,Zachód", gdzie już w AK w latach 1943 -44 pełnił funkcję Komendanta Obwodu
,,Koło". 8 kwietnia 1944 aresztowany przez gestapo w czasie eskorty ucieka skuty
kajdankami. Od 15 kwietnia 1944 do 15 lipca 1944 w oddziale Armii Krajowej pod
dowództwem por.,,Popiela" w rejonie Kościejewie woj. lwowskie. Od lipca 1944
wcielony do Armii Czerwonej do października 1944r. Następnie w LWP brał udział w
walkach z Niemcami jako dowódca moździerzy. W 1948 r aresztowany i posądzony o
współpracę z Niemcami, ale po 6 tygodniach zwolniony z braku dowodu winy.
Pracował w budownictwie oraz szkolnictwie zawodowym. W 1980r. wstąpił do
,,Solidarności". Od 1991r. członek reaktywowanych organizacji Armii Krajowej a w
ostatnich latach Środowiska Żołnierzy Armii Krajowej Obszaru Lwowskiego im.
,,Orląt Lwowskich" w Krakowie. Odznaczony :
Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
Krzyżem Armii Krajowej /Londyn 1983r/
Krzyżem Partyzanckim
Krzyżem II Obrony Lwowa rozpoczętej w 1939r.
Medalem za Udział w Wojnie Obronnej !939.
Medalem Wojska Polskiego /Londyn 1983r./
Zmarł 24.II.2013 r, pochowany został 1.III. 2013 na Cmentarzu Grębałowskim w
Krakowie
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 21
Sprawy bieżące Środowiska
Na fundusz wydawniczy wpłacili: Państwo Irena i Jerzy Wesołowscy z Krakowa 50,00 zł.
Serdecznie dziękujemy za wsparcie naszej działalności.
UWAGA !
Najbliższe spotkanie Środowiska, będzie miało miejsce 19 czerwca, 2013
r. O godz. 11:00 w budynku Muzeum Armii Krajowej.
Przypominamy że zbieramy fundusze na Tablicę Pamięci ś.p.
ppłka Jana Sury oraz zbieramy składki członkowskie. Wszelkie
wpłaty prosimy wpłacać na konto
Tadeusz Sura 89 1240 4650 1111 0010 3336 3522
Informujemy również że straciliśmy naszą siedzibę przy ul.
Senatorskiej. Wszelką korespondencję proszę kierować na adres:
Tadeusz Sura
Ul. Floriańska 32/10 B
31-021 Kraków
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 22
Sprawy finansowe i regulowania składek prowadzi pan Tadeusz
Sura - 668-160-680, adres e-mail: [email protected]
Jacek Janiec – 12-413-21-00, adres e-mail:
[email protected]
Redakcja
Jacek Janiec, Tadeusz Sura,
Biuletyn złożył Łukasz Gądzik. Wszelkie uwagi co do treści i formy biuletynu prosimy
kierować na adres Tadeusza Sury.
.
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 23
Franciszek Madera
Z rodzinnej ziemi.
Z rodzinnej ziemi szum lasu słyszę,
Który za mną dość często kroczy.
Przerywa sen i nocną ciszę,
I dawne wspomnienia nasuwa przed oczy.
Czas szybko mija,lata mijają,
Pamięć nie mija, sny nie odchodzą.
Obrazy stron rodzinnych też pozostają,
Które mnie często w nocy uwodzą.
Czy to na jawie,czy w sennych marzeniach,
Gdy tylko w zadumie zamykam oczy.
Widzę słupki wykute z kamienia,
Ustawione na sąsiedniej granicy.
Chodzę ścieżką, co w gąszczu się wije,
Do źródła,co tryska na wzgórzu.
Było one dla wszystkich,a nawet niczyje,
Umiejscowione na leśnym podłożu
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 24
Nie zapomnę lasów kwieciem usłanych,
Które zrywałem na tym podole.
I z wszystkich z dzieciństwa miejsc znanych,
I tej krainy o nazwie Podole.
Zarząd Środowiska Żołnierzy Armii Krajowej Obszaru Lwowskiego
w Krakowie wszystkim członkom Środowiska ,czytelnikom biuletynu,
przyjaciołom i współpracownikom
życzy:
Wewnętrzny Biuletyn Informacyjny. Nr 12 – Ś.Z.Ż.AK Obszaru Lwowskiego im. Orląt Lwowskich 25