Dr. biol. Krzysztof Vorbrodt Życiorys Urodziłem się 27 grudnia 1929 r

Transkrypt

Dr. biol. Krzysztof Vorbrodt Życiorys Urodziłem się 27 grudnia 1929 r
Dr. biol. Krzysztof Vorbrodt
Życiorys
Urodziłem się 27 grudnia 1929 r. w Wilnie. Mój ojciec był aktorem i reżyserem,
zajmował się też scenografią, a amatorsko uprawiał malarstwo i fotografię. Matka pozowała
kiedyś Marianowi Dederce do portretu „Mona Liza”. W domu były fotogramy Dederków i
Bułhaka.
W lipcu 1939 r. ojciec, będący w tym czasie dyrektorem teatru w Sosnowcu, na
wakacje w Beskidach kupił mi Kodaka 4x6½ i nauczył wywoływania przy czerwonym świetle
ortochromatycznych filmów i robienia odbitek stykowych. Gdy nadeszła wojna ojciec (oficer
rezerwy WP) poszedł do wojska i zaginął bez wieści, ostatni raz widziano go na terenach
zajętych wkrótce przez Armię Czerwoną.
Wojnę spędziłem w Sosnowcu. Kodaka trzeba było oddać. Zmajstrowałem sobie
wtedy z tektury jednosoczewkową kamerę, którą można było robić martwe natury na
papierach bromowych użytych jako negatyw, a następnie kopiować je stykowo. Wymarzyłem
sobie zaś aparat, którego jeszcze wtedy nie wynaleziono: małoobrazkową lustrzankę z
układem luster przypominającym pryzmat pentagonalny.
W latach 1945-50 uczyłem się w szkole średniej ogólnokształcącej w Sosnowcu.
Dostałem na imieniny skrzynkowy aparat 6x9 i zacząłem fotografować rodzinę i kolegów, ale
również kwitnące drzewa, psy i koty. Pożyczoną Retiną fotografowałem profesorów w czasie
lekcji i zrobiłem z tego album.
W latach 1950-56 studiowałem biologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
Roczny urlop zdrowotny skracałem sobie fotografowaniem i malowaniem akwarelą
krajobrazów widocznych z okien sanatorium przeciwgruźliczego na Gubałówce. Pod koniec
studiów miałem dostęp do aparatu swoich marzeń – służbowej Praktiki i zająłem się
makrofotografią owadów i zdjęciami mikroskopowymi, które wykorzystywałem w pracy
dyplomowej na magistra biologii, ogłoszonej drukiem.
Od 1956 do 1973 r. pracowałem w Instytucie Onkologii w Gliwicach, najpierw w
pracowni histochemicznej, gdzie często posługiwałem się fotograficznymi metodami
badawczymi, a później prowadziłem pracownię fotografii mikroskopowej. Ogłosiłem drukiem
kilkanaście prac naukowych z dziedziny histochemii i zrobiłem doktorat.
Za pierwsze zaoszczędzone pieniądze kupiłem sobie Praktinę z pierścieniami, a
później teleobiektywy. Na urlopach fotografowałem też krajobrazy, ale częściej uprawiałem
polowanie z kamerą. W 1963 r. dostałem wyróżnienie na konkursie „Małe formaty” za zdjęcie
sarenki na skraju lasu. Na serio zainteresowałem się fotografią odkąd pojawiły się materiały
barwne. Zacząłem wykorzystywać obrazy mikroskopowe do celów artystycznych. Zwłaszcza
barwne obrazy, jakie daje mikroskop interferencyjny pobudzały moją wyobraźnię,
przypominając jakieś dziwne stwory z wierszy Bolesława Leśmiana czy pseudokrajobrazy z
innych planet. Stwarzałem również kolory według swojego uznania metodą solaryzacji
barwnej.
W 1964 r. zapisałem się do Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego i od razu
wziąłem czynny udział w prelekcjach, konkursach miesięcznych i wystawach
organizowanych przez Towarzystwo. Wkrótce zostałem jego prezesem na jedną kadencję.
Od tego czasu brałem udział w wielu wystawach fotograficznych krajowych i tych
zagranicznych, na które nie trzeba było opłacać wpisowego w niedostępnych dewizach.
Wystawiałem zdjęcia przyrodnicze, portrety zwierząt, krajobrazy, portrety i akty oraz
wspomniane barwne zdjęcia mikroskopowe, stanowiące mój ulubiony temat. Robiłem też
kolaże fotograficzne z mikroskopowych „krajobrazów”, ożywionych postaciami ludzkimi,
przeważnie aktami. Komponowałem również diaporamy – udźwiękowione zestawy
przeźroczy barwnych, przedstawiające analogie między światem mikroskopowym i
makroskopowym, montaże przeźroczy i filmu wąskotaśmowego, np. wzrastające pod
mikroskopem kryształy na tle łańcuchów górskich.
W latach 1974-75 pracowałem naukowo w Instytucie Metali Nieżelaznych w Gliwicach
nad mikrobiologicznym ługowaniem metali z rud. Wyraziłem publicznie niezadowolenie z
Gierkowskiej poprawki do konstytucji PRL i w kilka dni później dostałem wymówienie pracy.
Przez półtora roku utrzymywałem się z dorywczych prac fotograficznych i zrobiłem dyplom
mistrza fotografa.
Od 1977 r. pracuję na etacie specjalisty d.s. fotografii na Politechnice Śląskiej. W
krótkim czasie zdobyłem też uznanie naukowo-dydaktycznych „klientów” pracowni
fotograficznej (…). Byłem członkiem Sekcji Fotografii Naukowej ZPAF i starałem się o
przyjęcie do Związku Polskich Artystów Fotografików. (…)
Pod koniec lat siedemdziesiątych rozpocząłem cykl foto-kolaży opartych początkowo
na barwnych mikrofotografiach kryształów, a później na zdjęciach ośnieżonych gałęzi, liści
jesiennych, a nawet motywów zoologicznych, tworząc wielkoformatowe ornamentalne
kompozycje lustrzane, które nazwałem „Foto-dywanami”, a później – za Stanisławem
Lemem – „Symetriadami”, ponieważ były one dla mnie wycinkami jakiegoś innego świata,
atrakcyjniejszego od rzeczywistości. Robiłem też tego typu kompozycje czarnobiałe,
kolorowane akwarelą. Owe „Symetriady” wykorzystałem na konkursie „Złocisty Jantar” w
Gdańsku, na wystawie i w albumie FASF „Polska fotografia amatorska w latach 1944-1984” i
w kilku wystawach indywidualnych w Gliwicach, Wałbrzychu, Miechowie i Bielsku-Białej.
(…)
Krzysztof Vorbrodt
Gliwice, 15 II 1990