Rozdział drugi 87
Transkrypt
Rozdział drugi 87
Rozdział drugi – Według ciebie nie jestem seksowny? Nie dość atrakcyjny? – jego ton zdradzał, że już nie rozumie świata. Oceniłam go jak chłop sztukę bydła na targu. Sam był sobie winien. Tego właśnie chciał. – Uważam cię za całkiem apetycznego, pomijając… zapach z twoich ust. – Och! – podskoczył i pobiegł do sąsiedniej łazienki. Słyszałam szorowanie zębów i gulgotanie. Mimo woli się roześmiałam. Raszid znów nabrał nadziei. – Chodź, siadaj na łóżku, tu jest wygodniej. Ku jego zaskoczeniu dokładnie to zrobiłam i tak nasz związek stracił swój platoniczny charakter. Przy takim stanie rzeczy dawałam nam jeszcze tydzień, może dwa, zanim będzie miał mnie dość. Dotychczas z każdą z moich poprzedniczek tak było. Podbijana, zdobyta, wzgardzona, porzucona. W tym sensie codziennie oczekiwałam końca, a zamiast tego przeżywałam harmonijne, leniwe trwanie w związku na jednostajnym poziomie i bez burz. Znajdowałam się niemalże w sytuacji tych bohaterów filmów sensacyjnych, którzy galopują ponad otchłanią i spadają dopiero wtedy, kiedy sobie to nagle uświadomią. * Connie dbała o stosunki wszelakiego rodzaju, między innymi ze skrytą chudą Marokanką, Salmą Zidane. Salma była z natury leniwa i przebiegła, ale miała rzucający na kolana urok, który potrafiła świadomie wykorzystywać. Salma pracowała dla Saudii już od czterech lat, ale dużo więcej zarabiała na swoim pobocznym zajęciu jako rajfurka niż w zasadniczej pracy jako stewardesa. 87 Zew pustyni.indd 87 7/26/11 4:01 PM Zew pustyni Wychodziła tylko wtedy, gdy w grę wchodziły pieniądze, nic innego jej nie interesowało. Teraz czterech jej klientów z Rijadu planowało imprezę w luksusowym hotelu w Dżuddzie, a Salma miała dostarczyć dziewczyny. Pomyślała, oczywiście, najpierw o swoich przyjaciółkach i zapytała Connie, czy nie miałaby ochoty zarobić dobrych pieniędzy. Connie na takie propozycje z reguły odpowiadała „nie”, ale nie tym razem. Salma poprosiła ją, by zaprosiła również Jeannie i mnie. Jeannie gładko dała jej odprawę. – Zastanów się – prosiła Connie. – To pierwszorzędni klienci Salmy, dobrze płacą! Wyobraź sobie, że możesz jednym jedynym wieczorem sfinansować cały swój następny urlop. – Robi mi się gorzej już na samą myśl – wymamrotała Jeannie, zaczerwieniła się po nasadę włosów i zniknęła w sypialni. – O co jej chodzi? – zapytałam zdziwiona. – Cóż, Tereso, muszę z tobą porozmawiać. Mam dla ciebie zaproszenie na pewną imprezę, ale to musi pozostać między nami, rozumiesz? – Dobrze. Słucham. – Na pewno słyszałaś o tych imprezach za pieniądze. Kursują tu historie, których nie da się zignorować. Cóż, mija niemal dokładnie dziewięć miesięcy od czasu, gdy ja i Jeannie byłyśmy na takiej imprezie… To było straszne! Robiłyśmy to z brzydkimi, zapitymi menedżerami! Od nadmiaru alkoholu, zdenerwowania i wstrętu Jeannie zrobiło się tak niedobrze, że jeszcze na imprezie zwymiotowała. Gdy później wracałyśmy samochodem do kampusu stewardes, szofer wetknął nam kopertę. Było w niej siedem tysięcy riali. Podzieliłyśmy te pieniądze, Jeannie przy tym znów zrobiło się niedobrze. Poprosiła mnie, by wyrzucić jej część, ale wpłaciłam pieniądze na jej konto oszczędnościowe. Ja również nie czułam się dobrze po tym pierwszym pieprzeniu za pieniądze. To było ohydne, ja byłam ohydna… 88 Zew pustyni.indd 88 7/26/11 4:01 PM Rozdział drugi – Wiesz, Tereso, lubię wydawać pieniądze garściami, mimo to postanowiłam trzymać się z daleka od takiego sposobu zarabiania pieniędzy. Ale miałam sporo czasu na przemyślenia. W tym roku skończę dwadzieścia sześć lat, wtedy człowiek już zaczyna myśleć o przyszłości. Moim celem jest zamożność, władza i piękne życie. Uczciwie skończę z lataniem i nie mam zamiaru wracać jako porządna kobieta na zieloną trawkę. Dlatego postanowiłam zostawić odrazę odrazie i znów się sprzedawać. Celowo i świadomie. Kurwa? Tak, ale nie głupia, tania cipa, tylko elegancka kobieta interesu, która pracuje, żeby zrealizować swój cel. O tym, co robisz w Arabii Saudyjskiej, nikt nie musi wiedzieć. Jesteś z dala od domu i możesz tu zarobić bardzo dużo pieniędzy – przerwała swoje wyzywające przemówienie i zapaliła papierosa. Jej nieco wodniste, niebieskoszare wyłupiaste oczy lustrowały mnie z oczekiwaniem. – Cóż, wybierzesz się również? Myślałam już, oczywiście, o prostytucji, nie dało się tu inaczej, otaczało to człowieka dookoła. Jakoś podniecała mnie perspektywa przekroczenia granic, złamania tabu i zarobienia mnóstwa pieniędzy. Ale gdzie zysk jest duży, można też wiele stracić – na przykład swoją godność, szacunek do siebie. Z drugiej strony, dlaczego nie wziąć tego, co proponują? Żyłam w kraju, w którym młode, zdrowe ciało stanowiło największy kapitał. Kobiety były potrzebne, podbijało się je, pogardzało nimi i gorąco ich pożądało. Na tym cierpiałyśmy i z tego korzystałyśmy wszystkie co do jednej; pozwalałyśmy się zapraszać, wyprowadzać, obdarowywać i nakłaniać do prostytucji. Wszystko jest bardzo proste, informowała Selma, sutenerka w każdym calu. Trzeba się tylko położyć i pozwolić im zrobić to w pozycji misjonarskiej. Najpóźniej po dziesięciu minutach miało 89 Zew pustyni.indd 89 7/26/11 4:01 PM Zew pustyni być po sprawie, a jeśli którejś by się to nie podobało, mogła przy tym myśleć o pieniądzach. Zanim się to stało tego wieczoru, zrobiłam staranną toaletę. Wybrałam nową, zwiewną, białą sukienkę, która podkreślała moją opaloną skórę, zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż zwykle i pomalowałam paznokcie na czerwono. Jeszcze tylko pociągnęłam wargi pomadką, zburzyłam loki i moje luksusowe ciało było gotowe do wyjścia. Oprócz Connie i mnie była jeszcze grecka szefowa kabiny z Aten i żółtawowłosa Angielka. W naszych cnotliwych sukienkach wyjściowych wyglądałyśmy jak grupa sekretarek w drodze na zakładową uroczystość. Zostałyśmy zabrane przestronną limuzyną i odwiezione do luksusowego hotelu w mieście. Na górze, w apartamencie prezydenckim, powitało nas czterech mężczyzn, naszych klientów. Zdjęłyśmy abaje i zawiesiłyśmy na wieszaku przy wejściu. Na pomocnikach stały srebrne kubełki z lodem, błyszczące szklanki i spory wybór alkoholi, aby wprowadzić nas w odpowiedni nastrój. Panowie nas komplementowali, prowadzili do tapicerowanych mebli w środku pomieszczenia i zanim się spostrzegłam, już siedziałam głęboko na poduchach sofy, przede mną stał drink, a w ręku trzymałam papierosa. Z lewej usłyszałam pytanie o moje pochodzenie, z prawej pojawił się ogień do mojego papierosa. Najpierw głęboko zaciągnęłam się mentolowym papierosem, żeby schłodzić tchawicę, powiedziałam „dziękuję” na prawo i „Szwajcaria” na lewo, zakręciłam szklanką, by kostki lodu zawirowały i cicho zabrzęczały i wzięłam spory łyk dla kurażu. – Jeszcze lodu? – zapytał biznesmen w średnim wieku, z początkami brzuszka. 90 Zew pustyni.indd 90 7/26/11 4:01 PM Rozdział drugi – Nie, dziękuję. Jak dla mnie tak jest idealnie. – Czy mi się wydawało, czy Amerykanie zazwyczaj dodają dużo więcej lodu do drinków niż Europejczycy? – A więc widzisz, Hassan… – Husajn. – Więc Husajn, to prawdopodobnie dlatego, że w Ameryce w każdym średniej klasy gospodarstwie domowym są zamrażarki i maszyny do lodu – odwróciłam głowę w stronę Connie, która akurat próbowała swoim urokiem lwicy salonowej zrobić wrażenie na najstarszym z mężczyzn, a piła wciąż czystą whisky. – Ona jest Amerykanką. To nietypowe zachowanie wzbudziło zainteresowanie Husajna. W pustym fotelu naprzeciwko mnie usiadł teraz najpiękniejszy i najmłodszy mężczyzna z obecnych. Miał wyższą rangę społeczną niż pozostali, był przez nich traktowany z mieszaniną respektu i czci. Przeszedł przez apartament, najpierw porozmawiał z Greczynką, potem krótko z Salmą, Angielką i Connie, teraz ja byłam w kolejce. Jego wypielęgnowana, smukła sylwetka w olśniewająco białej diszdaszy, szczupłe, zadbane dłonie, iskrzące czarne oczy z czarnymi, podkręconymi rzęsami – w normalnych okolicznościach podobałyby mi się, ale w normalnych okolicznościach ten mężczyzna by się mną nie interesował. Jego dopracowany angielski był efektem drogiego wychowania za granicą. Był wychuchanym członkiem jakiejś wpływowej rodziny, której aura władzy i bogactwa przywarła do niego jak przyrodzona. – Podaj mi jeszcze raz swoje imię, nie usłyszałem przedtem dokładnie. I tak zaczęła się rozmowa, która przyjęła ożywiony przebieg. Rozmawialiśmy o pensjonatach, szkołach, Ameryce (gdzie studiował 91 Zew pustyni.indd 91 7/26/11 4:01 PM Zew pustyni ekonomię i politykę) i o Szwajcarii, do której co roku jeździł na narty i którą bardzo szanował. Czy to maszyny do lodu, najlepsze wyposażenie narciarskie, czy arabska drużyna piłkarska – wszystko mnie interesowało. Byłam cierpliwa i dostępna i tylko od czasu do czasu rzucałam ukradkowe spojrzenie na zegarek; była prawie dwudziesta trzecia, a jeszcze żadna para nie zabierała się do wyjścia na bok. Teoretyk od kostek lodu rozmawiał z Connie i Salmą, najstarszy pogrążył się w intensywnej rozmowie z Greczynką, a w tle Angielka tańczyła z pewnym fanem sportów. Wtedy brązowa, wypielęgnowana dłoń księcia objęła mój nadgarstek. – Idziemy? Uśmiechnęłam się przyzwalająco i oblał mnie zimny pot. Wstałam nie bez wysiłku i poszłam za nim, nie patrząc na prawo ani na lewo. Otworzył pomalowane na biało drzwi i przepuścił mnie. Mojemu odurzonemu wzrokowi objawiła się przestronna sypialnia, cała w bieli. Na podwyższeniu stało podwójne łóżko. Moje spojrzenie mierzyło książęce łoże jak biegacz przez płotki ostatnią przeszkodę. Miałam uczucie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Widziałam siebie stojącą z księciem w tym pomieszczeniu, jedno obok drugiego. Całował mnie coraz natarczywiej i majstrował przy pasku mojej sukienki. Zdjęłam ją z siebie przez głowę i rzuciłam na podłogę, nie poświęcając jej więcej uwagi. On podziwiał moje ciało, ja chwaliłam jego. To, że jego ciało było młode i piękne, nie miało znaczenia. Nie chodziło tu o ciało kochanka, którego wybrałam, tylko o ciało mężczyzny, który traktował mnie jak towar, płacił jak za towar, używał jak towaru. W ten sam sposób obejmowałabym odstręczające, zużyte ciało. 92 Zew pustyni.indd 92 7/26/11 4:01 PM Rozdział drugi Później pomógł mi założyć sukienkę. Na prysznic zabrakło czasu. Na zewnątrz w korytarzu czekały już pozostałe. Klienci zaspokojeni, kobiety z bezwstydnie rozgrzanymi twarzami. – Czas na Kopciuszka! – żartowali mężczyźni. Selma trzymała w dłoni wypchane koperty i dyskretnie puszczała do nas oko. Jeszcze w windzie wetknęła każdej po kopercie. – No, jak było? – pytała chełpliwym tonem. – To naprawdę moi dobrzy przyjaciele! Każda pożądliwie otwierała swoją kopertę i wpatrywała się w gruby plik banknotów sturialowych. – Schowajcie to gdzieś! – szepnęła Selma. – Musimy przejść przez hol niezauważone. Włożyłam kopertę pod pachę i narzuciłam na wierzch abaję. Z bijącymi sercami i spuszczonym wzrokiem przeszłyśmy przez hotelowy hol i dotarłyśmy do wyjścia. Kierowca i limuzyna byli gotowi do odjazdu. W samochodzie już mogłyśmy popuścić cugle i liczyłyśmy banknoty. W kopercie był ekwiwalent dwóch miesięcznych pensji, zarobiony w mniej niż trzy godziny. Cóż, ponieważ wszystko się skończyło, czułam się dość euforycznie i poza granicami mojego zwykłego ja. Przekroczyłam granicę między tym, co było w porządku, i tym, co było nie w porządku. I tak samo musiałam ocenić ten wieczór – jako jeden z tych, które rozegrały się poza granicami, które zazwyczaj sobie wyznaczałam. 93 Zew pustyni.indd 93 7/26/11 4:01 PM