Mroczne czasy zniewolenia

Transkrypt

Mroczne czasy zniewolenia
www.wlodawa.info.pl
Mroczne czasy zniewolenia
03.11.2008.
Rozmowa z Waldemarem Strzałkowskim (rocznik 1932), włodawianinem, emerytowanym historykiem,
doradcą marszałka sejmu RP
Nowy Tydzień: Jak pan zapamiętał Włodawę pierwszych lat po wyzwoleniu?
Waldemar Strzałkowski: - Atmosfera okresu 1944-46, a w zasadzie do sfałszowanych wyborów w
styczniu 1947 r., była we Włodawie naprawdę bardzo dobra, niemal nie czuło się komunistycznego
terroru, atmosfera była taka trochę wolnościowa. Było prawdziwe harcerstwo, nieskrępowana religijność,
pełne autentycznego patriotyzmu zajęcia w gimnazjum, do którego chodziłem. W końcu 1946 roku
komuniści zaczęli wywierać coraz silniejszy wpływ na społeczność Włodawy. Zwiększono obsadę
miejscowego urzędu bezpieczeństwa. Przybywało tam zwłaszcza nowych funkcjonariuszy z okolicznych
skomunizowanych wsi, takich jak np. Hołowno. Warto też pamiętać, że w samym mieście było bez
przerwy dużo wojska, stacjonował tu bodajże 49 pułk piechoty.
- Był pan świadkiem ataku oddziału „Jastrzębia" na komendę włodawską we Włodawie w
październiku 1946 roku...
- Miałem wtedy 14 lat. Bawiliśmy się naprzeciwko posterunku UB, tam gdzie teraz jest stadion. Było po
godzinie 19, jeśli dobrze pamiętam, a na pewno było już ciemno. Podjechały chyba dwa samochody. Na
początku mało się tym interesowaliśmy, bo wszystko było po cichu i nic nas nie zaciekawiło. Dopiero po
jakimś czasie rozpoczęła się piekło - strzelanina, krzyki i wybuchy. Miałem akurat rower od stryja, więc
wsiadłem co prędzej na niego i pojechałem, ile sił w nogach, do domu, do Orchówka. Słyszałem potem,
że wojsko, które przybyło ubekom na pomoc, nie bardzo kwapiło się z łapaniem „bandytów
Jastrzębia" i często strzelało nie do nich, tylko w górę.
- Jak w świadomości ówczesnych mieszkańców miasta jawiła się postać „Jastrzębia", a potem
jego brata „Żelaznego"? Czy byli widziani jako bandyci czy bohaterowie?
- Odpowiem ciekawostką. Jako chłopcy często bawiliśmy się, grając to w palanta, to w piłkę lub w coś
innego. Każdy z nas przybierał sobie pseudonim - imię jakiegoś bohatera, l zawsze każdy z nas chciał być
„Jastrzębiem". Ale nie tylko dla kilkunastoletnich chłopców był to autentyczny bohater. Także dla
mieszkańców miasta bracia Taraszkiewiczowie - Leon, a potem Edward - byli nie żadnymi bandytami czy
przestępcami, tylko tymi, którzy mają odwagę przeciwstawić się komunistycznym rządom. To byli
naprawdę bardzo szanowani ludzie we Włodawie. Nie wiem, jak to było w okolicznych wsiach, ale tu ich
rzeczywiście poważano, darzono sympatią i sprzyjano im, choć oczywiście po cichu, bo strach z czasem
panował coraz większy. Wiedzieliśmy też, że często pod nich podszywali się pospolici bandyci, którzy kradnąc konie i żywność - mówili, że są od „Jastrzębia" czy „Żelaznego". Często bracia
Taraszkiewiczowie z takimi „przebierańcami" się rozprawiali szybko i skutecznie. Wymierzali im
np. publiczne baty na środku wsi.
- Jak się żyło w ówczesnej Włodawie, zwłaszcza pod terrorem komunistów po sfałszowanych wyborach
1947 roku?
Po 1946 r. masowo zaczęli napływać do miasta mieszkańcy wsi, często tych skomunizowanych
miejscowości, jak owa słynna, stricte ukraińska wieś Hołowno. Także UB wtedy znacznie się rozrastało, l
co ciekawe, włodawian ta"m w zasadzie nie było, może jeden czy dwóch, za to wszystko napływowi.
Trzeba też pamiętać, że o ile do milicji wstępowali często byli AK-owcy, to już jednak UB to był synonim
krwawego terroru. Często kierowali nim nie tyle sami komendanci, co ich doradcy - rezydenci NKWD.
Nawet „Jastrząb" czy „Żelazny" dokonywali takiego podziału i często milicjantów po
rozbrojeniu puszczali wolno, ubeków zaś rozstrzeliwali. Podobnie też było z aparatczykami i osobami
sprawującymi jakieś funkcje. Do szkoły chodziłem z synem starosty włodawskiego - niejakim Rycerskim, l
tego starostę złapał kiedyś „Jastrząb". Złapał go m.in. z sekretarzem partyjnym - niejakim
Kiełbiem. Tego ostatniego zlikwidował, zaś starostę puścił wolno. Zaraz potem starosta musiał wyjechać,
podobno na ziemie zachodnie, bo był „skażony" kontaktem z „bandytami". Atmosfera
terroru z każdym dniem się jednak nasilała. W gimnazjum pewnego dnia wykłuto oczy na portrecie
Bieruta. Całą szkołę przetrząśnięto i skutych chłopaków powieziono, ku uciesze zatwardziałych
komunistów, do więzienia na Zamku Lubelskim. To były naprawdę czasy okrutnego terroru. Chyba
najlepszym przykładem tego panoszenia się ubeków było zdarzenie, którego byłem bezpośrednim
świadkiem. Pewnego dnia we Włodawie, tuż przy rynku, obok kiosku, szedł sobie chłopak, 16- może 18letni. Trzymał ręce w kieszeni, l szedł w jego stronę ubek włodawski. Nagle wyciągnął broń i chłopaka
http://www.wlodawa.info.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 09:26
www.wlodawa.info.pl
zastrzelił. Zrobiło się wielkie zbiegowisko, zaczęli tego ubeka gonić, aż gdzieś na ul. Piłsudskiego schował
się do bramy i tam dopiero ocalili go inni ubecy i milicja. To były naprawdę mroczne czasy zniewolenia.
(not. pk)
Nowy Tydzień str.2
http://www.wlodawa.info.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 09:26