Gdańsk, dn - Muzeum II Wojny Światowej

Transkrypt

Gdańsk, dn - Muzeum II Wojny Światowej
Materiał pomocniczy F
Obrona Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku
Tomasz Żuroch-Piechowski
Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku to jedno z wydarzeń, które ukształtowały pamięć
Polaków o początku II wojny światowej. Dzięki staraniom zachodnioniemieckiego publicysty
Dietera Schenka, wydarzenie to stały się szerzej znane także w Niemczech i ma szansę wejść na
trwałe do europejskiej spuścizny historycznej.
W odpowiedzi na coraz częstsze napady bojówek hitlerowskich na członków Polonii
gdańskiej oraz agresywną propagandę i żądania terytorialne wysuwane przez Hitlera wobec
Polski jej władze nakazały przygotowania do obrony swego stanu posiadania na terenie Wolnego
Miasta Gdańska. W ich ramach w kwietniu 1939 r. skierowany został tam porucznik rezerwy
Wojska Polskiego inż. Konrad Gunerski z zadaniem zorganizowania obrony znajdującej się w tym
mieście Poczty Polskiej.
W chwili wybuchu wojny rankiem 1 września 1939 r. w gmachu Poczty Polskiej
znajdowało się 58 osób, w tym jedna kobieta (żona dozorcy) oraz jej pasierbica. Ze strony
niemieckiej atakiem na budynek dowodził komendant gdańskiej policji porządkowej Willy Bethke,
mając do dyspozycji ok. 180 policjantów (siły te były następnie wzmacniane).
Już ok. godz. 4.00 rano pocztowcom odcięto łączność ze światem i wyłączono
elektryczność. O 4.45 do ataku ruszyły trzy grupy szturmowe. Dwie z nich atakowały budynek od
strony podwórza, na które wdarły się po wysadzeniu ładunkiem wybuchowym ogrodzenia.
Próbowały one opanować dwa główne wejścia do budynku. Trzecia grupa szturmowa usiłowała
zdobyć wejście boczne od strony ulicy Sukienniczej (Rähmgasse). Pocztowcy bronili się tak
zaciekle, że po zakończeniu wojny jeden z esesmanów biorących udział w ataku przyrównał
budynek do „góry zionącej ogniem”. Przy pomocy zaledwie trzech ręcznych karabinów
maszynowych, kilku pistoletów i granatów ręcznych udało im się odeprzeć napastników
dysponujących dużo potężniejszym arsenałem. Niemcy stracili dwóch zabitych, prócz tego
siedmiu atakujących zostało rannych. Żaden z obrońców nie odniósł w tej fazie natarcia
poważniejszych obrażeń.
Około godz. 9.00 atakujący ściągnęli w pobliże budynku samochód pancerny SSHeimwehr Danzig, który rozpoczął ostrzał poczty z karabinu maszynowego. Po pewnym czasie
komendant Bethke zarządził przerwanie ognia i ewakuację mieszkańców z przyległych budynków.
Jednocześnie Polacy otrzymali ultimatum – jeśli nie poddadzą się w ciągu dwóch godzin, budynek
zostanie wysadzony w powietrze. Dwugodzinną przerwę w działaniach bojowych przywódca sił
policyjnych wykorzystał na ściągnięcie posiłków. Teren dookoła poczty został już odcięty od reszty
miasta ścisłym kordonem. Niemcy nie omieszkali jednak pozostawić na nim reporterów prasy
krajowej i zagranicznej, radia (z Gdańska i Berlina) oraz ekipy kroniki filmowej wytwórni UFA. Na
placu pojawił się również z wizytą gauleiter Forster, który przybył na miejsce jednym z dwóch
ciężkich samochodów pancernych, które brały później udział w natarciu.
80-831 Gdańsk, ul. Długa 81/83
tel./fax: +48 58 323-75-20, 58 323-75-30,
[email protected]
www.muzeum1939.pl
1
W drugiej fazie ataku siły policji gdańskiej zostały wzmocnione artylerią. Kiedy Polacy nie
odpowiedzieli na ponowne wezwanie do poddania się, Niemcy rozpoczęli ostrzał budynku z
haubicy polowej i dwóch dział piechoty. Na najwyższym piętrze poległ wówczas dowodzący
obroną Poczty inżynier Gunerski, a jego miejsce zajął raniony w udo Alfons Flisykowski. Wśród
obrońców, którzy przenieśli się do piwnic nastroje zdecydowanie się pogorszyły, gdyż nie
nadchodziła oczekiwana przez nich pomoc ze strony Wojska Polskiego.
Mimo otrzymania dalszych posiłków w postaci dwóch jednostek SS, Bethke obawiając
się dużych strat w ludziach nie zdecydował się na generalny szturm budynku, lecz rozkazał
przebić w pobliże murów Poczty chodnik z piwnic sąsiedniego komisariatu policji i zdetonować w
nim ładunek wybuchowy. Podstęp ten nie powiódł się jednak, gdyż Polacy przygotowali się na
taką ewentualność ustawiając wewnątrz gmachu barykadę. W tej sytuacji Niemcy postanowili, jak
określił to w powojennym zeznaniu Bethke, „wykurzyć” obrońców z budynku. Na jego rozkaz ze
sprowadzonej cysterny wpompowano do piwnic Poczty Polskiej mieszankę benzyny i benzolu,
którą podpalono rzutem granatu ręcznego. Pięciu pocztowców spłonęło w efekcie żywcem, a
sześciu następnych zostało śmiertelnie rannych. Nazistowska propaganda skrzętnie ukryła przy
tym przed opinią publiczną sposób, w jaki zmuszono obrońców do kapitulacji.
Nie widząc dalszych szans oporu obrońcy poczty zdecydowali się kapitulować. Jako
parlamentariusz z białym ręcznikiem w ręku wyszedł przed budynek dyrektor poczty dr Jan
Michoń. Przywitały go okrzyki „To są te polskie psy! Niech sczezną! Nie bierzemy jeńców!” Został
zabity strzałem w brzuch. Zastrzelono również naczelnika Józefa Wąsika, który wyszedł jako
kolejny parlamentariusz. (Niektóre relacje wspominają, że wcześniej został podpalony za pomocą
miotacza ognia).
Pozostali obrońcy natychmiast po opuszczeniu budynku z podniesionymi rękami, zostali
ustawieni pod ceglanym murem. Szesnastu ciężko rannych (w tym dziewczynka) zostało
odwiezionych do gdańskich szpitali, pozostałych – 28 mężczyzn i poparzoną żonę dozorcy,
wywieziono ciężarówką do tymczasowego obozu-więzienia w Viktoria-Schule przy ul. Kładki
(Holzgasse), którego szefem był SS-sturmbanführer Max Pauly, późniejszy komendant obozu
koncentracyjnego Stutthof. W trakcie zamieszania, które powstało po kapitulacji, siedmiu
mężczyznom udało się niepostrzeżenie opuścić budynek poczty, jednak jeden z nich został
wkrótce schwytany. Dzień później, na skutek denuncjacji któregoś z mieszkańców pobliskich
domów aresztowany został również ranny Alfons Flisykowski. Przed 7 września w niejasnych
okolicznościach, aresztowano kolejnego spośród uciekinierów. Pozostała czwórka szczęśliwie
przeżyła wojnę.
Więzienie w Viktoria-Schule zapisało się w historii Pomorza złowieszczą sławą. Oprócz
pocztowców przetrzymywano w nim podczas wojny przedstawicieli polskich elit: księży,
urzędników, kolejarzy, dziennikarzy i przeciwników reżimu nazistowskiego. Ponadto więziono tam
gdańskich Żydów, którzy pomimo brutalnych nacisków nazistów nie zdecydowali się na emigrację.
Obrońcy Poczty zostali potraktowani bardzo okrutnie – bito ich, często do utraty przytomności,
torturowano każąc godzinami stać pod murem z uniesionymi rękami, lżono, wyzywając od
„polskich świń”. Przed 8 września 1939 r. grupę 28 obrońców poczty przeniesiono do obozu dla
jeńców wojennych na Biskupiej Górce (Bischofsberg).
80-831 Gdańsk, ul. Długa 81/83
tel./fax: +48 58 323-75-20, 58 323-75-30,
[email protected]
www.muzeum1939.pl
2
Spośród 16 rannych, których umieszczono w więziennym szpitalu gestapo, przeżyło
tylko dziesięciu. 20 października zmarła niespełna 10-letnia Erwina Barzychowska. W czasie
pobytu w szpitalu ranni byli dwukrotnie przesłuchiwani. Procedura miała charakter pobieżny,
ograniczała się do potwierdzenia udziału w walce i służyć miała jedynie zachowaniu pozorów
uczciwego procesu.
Proces pierwszej grupy obrońców Poczty Polskiej rozpoczął się 8 września 1939 r. przed
polowym sądem wojennym. Przewodniczącym składu sędziowskiego został renomowany gdański
prawnik dr Kurt Bode, oskarżycielem dr Giesecke, który jako oficer łącznikowy dostarczył na plac
boju przed Pocztą Polską haubicę polową. Sąd przychylił się do wniosku oskarżyciela i skazał 28
pocztowców na karę śmierci. Druga rozprawa przeciwko 10 ciężko rannym uczestnikom walk
obronnych, którzy zostali na nią dowiezieni wprost ze szpitala, miała miejsce 29 września 1939 r.
Sędziowie orzekali w tym samym składzie co za pierwszym razem i podobnie jak wówczas,
skazali wszystkich na śmierć za uprawianie partyzantki przeciwko armii niemieckiej.
W dniu 5 października 1939 r. na terenie strzelnicy na gdańskiej Zaspie (Saspe),
graniczącym z lotniskiem we Wrzeszczu (Langfuhr), w asyście dr. Giesecke, miała miejsce
egzekucja 38 obrońców Poczty Polskiej. Przed śmiercią skazańcom odczytano wyrok a kapelan
wojskowy udzielił im komunii świętej. Przy egzekucji był obecny oskarżyciel dr Giesecke i
komendant KL Stutthof Max Pauly. Ciała zostały pochowane w zbiorowym grobie, zaś mogiłę
zniwelowano, aby uniemożliwić jej odnalezienie na rozległym terenie. Zabieg ten okazał się na
tyle skuteczny, że pomimo sporej wiedzy na temat miejsca egzekucji i jego poszukiwań w okresie
powojennym, pozostawało ono nieznane przez ponad pół wieku. Dopiero w 1991 podczas prac
budowlanych na gdańskim osiedlu mieszkaniowym Zaspa odnaleziono grób masowy i ustalono,
że spoczywają w nim polegli pocztowcy. Ich doczesne szczątki zostały uroczyście pochowane na
gdańskim Cmentarzu Ofiar Faszyzmu.
W powojennej Polsce nie tylko los obrońców Poczty Polskiej budził wiele pytań. W
zasadzie nieznane były też dalsze dzieje sędziów, którzy skazali ich na śmierć. Pomoc w tej
sprawie przyszła dopiero ze strony Dietera Schenka, długoletniego dyrektora w Federalnym
Urzędzie Kryminalnym w Wiesbaden, działacza „Amnesty International” i uznanego niemieckiego
publicysty, który podjął własne „śledztwo” w sprawie obrońców Poczty Polskiej. Na podstawie
gruntownie badań archiwalnych wykazał on, że wyrok na gdańskich pocztowców zapadł nie tylko
z naruszeniem norm prawa międzynarodowego, ale i ustawodawstwa hitlerowskiego. Rezultaty
swoich badań zawarł w książce „Poczta Polska w Gdańsku. Dzieje pewnego niemieckiego
zabójstwa sądowego”, która ukazała się w Niemczech w 1995 r. powodując duże zainteresowanie
ale i pewnego rodzaju konsternację. Autor wykazał bowiem, że sprawcy „mordu sądowego”
awansowali bardzo wysoko w zachodnioniemieckim systemie sprawiedliwości, zaś wszelkie próby
pociągnięcia ich do odpowiedzialności były po kolei umarzane przez kolegów, którzy także mieli
za sobą nazistowską przeszłość. Sędziowie Bode i Giesecke doczekali się wysokich emerytur i
zmarli jako powszechnie szanowani obywatele. Książka Schenka przyczyniła się ostatecznie do
rewizji nadzwyczajnej procesu z 1939 r. przez niemiecki Sąd Krajowy w Lubece w r. 1998 i do
uniewinnienia obrońców Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. Rok później jej autor został
80-831 Gdańsk, ul. Długa 81/83
tel./fax: +48 58 323-75-20, 58 323-75-30,
[email protected]
www.muzeum1939.pl
3
uhonorowany przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP,
a w 2002 r. Rada Miasta Gdańska przyznała mu Honorowe Obywatelstwo.
Na zakończenie warto zacytować fragment epilogu z książki Dietera Schenka:
Wydarzenia, które 1 września 1939 roku rozegrały się przy Placu Heweliusza w Gdańsku, są
zaledwie krótką chwilą na początku drugiej wojny światowej, w której straciło życie 50 milionów
ludzi. Sam tylko niemiecki wojskowy wymiar sprawiedliwości odpowiedzialny jest za śmierć około
50 tysięcy osób. Los trzydziestu ośmiu jego ofiar (...) opisany został (...) między innymi po to, by
liczby i fakty nie pozostały abstrakcją. Rozmiar narodowosocjalistycznych zbrodni czyni bowiem
indywidualną śmierć prawie niewyobrażalną.
80-831 Gdańsk, ul. Długa 81/83
tel./fax: +48 58 323-75-20, 58 323-75-30,
[email protected]
www.muzeum1939.pl
4