SEKRETY OSTROWICKIEJ ŚWIĄTYNI… Pomimo tego

Transkrypt

SEKRETY OSTROWICKIEJ ŚWIĄTYNI… Pomimo tego
SEKRETY OSTROWICKIEJ ŚWIĄTYNI…
Napisał: Jarosław Leszczałowski
Ostrowice widok z cmentarnego wzgórza
Pomimo tego, że nie ma wątpliwości, że ludzkie osadnictwo w Ostrowicach ma bardzo długą
historię, to pierwszy dokument który wymienia tę wieś pochodzi z 1499 r. Był to listu lenny
złocienieckich Borków, według którego prawie wszystkie udziały we wsi należały do tego
rodu. Pół wieku później doszło do konfliktu między władcą Nowej Marchii Johannem z
Kostrzyna a złocienieckimi Borkami, w wyniku którego ci ostatni utracili na pewien czas
Złocieniec i wiele okolicznych miejscowości. Niektóre z nich nie powróciły już do tego rodu i
tak było właśnie w przypadku Ostrowic, gdyż w drugiej połowie XVI wieku margrabia oddał
tę wieś Jakubowi von Hornowi w zamian za należącą do tego ostatniego część Wierzchowa.
Margrabia dążył wówczas do tzw. „zaokrąglania” domen państwowych i zależało mu na
przejęciu całości Wierzchowa. Rodzina von Horn od wieków związana była z ziemią
złocieniecką, gdyż ten rycerski ród należał do lenników Wedlów, a później Borków. Już w
księdze ziemskiej z 1337 r. odnotowano dwóch przedstawicieli tej rodziny: Henningusa de
Horn w Wierzchowie i Gotekinusa de Horn w Osieku. Obaj byli lennikami Wedlów ze
Złocieńca.
Sto lat później rodzina von Horn zostawiła we wsi wspaniałą pamiątkę, gdyż wnuk
wspomnianego Jakuba. Klaus Ernest von Horn z małżonką Eleonorą Elżbietą z domu von
Kleist ufundowali w 1697 r. kamienny kościół, który możemy podziwiać do dziś.
Kościół w Ostrowicach - stan obecny. Fot J. Leszczełowski
Niniejszy artykuł poświęciłem ostrowickiej świątyni, która jest niewątpliwie najważniejszym
zabytkiem we wsi. Dziś jest to kościół katolicki pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia, ale
przez niemal całe swoje kilkusetletnie dzieje służył jako miejsce kultu dla miejscowej
ludności
ewangelickiej.
Kościół zbudowano z kamieni polnych, przy czym boczne ściany zostały później
otynkowane. Sposób konstrukcji murów wyraźnie różni się od solidnych
dziewiętnastowiecznych kamiennych kościołów w Bornem, Stawnie, czy też Kosobudach.
Dach zwieńczono ryglową wieżą-sygnaturką (Dachreiter), która powstała w późniejszym
okresie i została przykryta hełmem o kształcie, który fachowcy określają jako piramidalnoostrosłupowy.
W ostrowickiej świątyni można znaleźć wiele historycznych pamiątek. Jedną z
najciekawszych jest wyryta na belce gzymsowej informacja w języku niemieckim dotyczącą
fundatorów kościoła. Ten gotycki napis można wypatrzyć po południowej stronie kościoła na
belce, do której przytwierdzono rynnę: „Na chwałę Bożą i dla wiecznej pamięci z własnych
środków ten kościół nakazali zbudować Klaus Ernst von Horn i Eleonora Elisabeth von
Kleisten.
Dziedzic
na
Ostrowicach
9
czerwca
roku
1697”
Fragment napisu na belce gzymsowej ostrowickiego kościoła
Według międzywojennego rejestru zabytków z tego samego okresu co kościół, czyli z końca
XVII wieku (według innych źródeł z 1700 r.), pochodzi barokowy ołtarz lub mówiąc
dokładniej nasada na murowany stół ołtarzowy. Dzisiejszy wygląd tego zabytku różni się
znacznie od pierwotnego. Do 1945 r. bogato rzeźbiony drewniany ołtarz był pomalowany
białą farbą olejną. W jego centralnym polu znajdował się krucyfiks i dwie postacie
alegoryczne, które po wojnie zostały zastąpione obrazem Matki Boskiej stojącej na kuli
ziemskiej i depczącej stopą łeb piekielnego węża. Zachowały się natomiast oryginalne boczne
części ołtarza, które są bardzo misternie wykonane w postaci rzeźbionych ornamentów
roślinnych między innymi stylizowanych liści akantu. Podobnie wygląda górna część ołtarza,
obramowana dwoma figurami aniołów trzymających gałązki wawrzynu. Czy rzeźby z
centralnej części ołtarza zniknęły? Na szczęście niezupełnie. W kościele znajduje się
krucyfiks, będący niegdyś centralnym elementem nasady ołtarzowej, zaś w drodze na
dzwonnicę, ku mojemu zaskoczeniu, dokonałem ciekawego odkrycia. Na strychu leżały dwie
alegoryczne postacie kobiety i starca. U nóg kobiety wyrzeźbiono kotwicę – symbol nadziei.
Niewiasta dzierży w prawej ręce biblię, jest więc alegorycznym wyobrażeniem wiary i
nadziei. Trudniej wyjaśnić symbolikę ubranego jedynie w przepaskę biodrową brodatego
starca. Obie figury pomalowane zostały farbą olejną. Obecny proboszcz stwierdził, że rzeźby
te stały po bokach ołtarza, lecz zupełnie do niego nie pasowały. Nic dziwnego, gdyż te dwie
postacie wraz krucyfiksem tworzyły pierwotnie kompozycję centralnego pola nasadki
ołtarzowej. Pomalowane inną farbą niż ołtarz i przesunięte na jego boki rzeczywiście
przestały
pasować
i
powędrowały
na
strych.
Ołtarz w ostrowickim kościele i rzeźby będące niegdyś jego elementami.
Do 1917 roku na ostrowickiej dzwonnicy wisiały dwa osiemnastowieczne dzwony odlane
przez ludwisarza Heinricha Schella z Kołobrzegu. Młodszy został odlany w 1737 r., ale w
czasie I wojny światowej został przetopiony na surowiec. Zastąpił go żeliwny dzwon
ufundowany w 1924 r. Na szczęście najstarszy dzwon, pochodzący z 1732 r., przetrwał do
naszych czasów, a napisy na nim mówią nam wiele o okolicznościach jego ufundowania
(pisownia oryginalna):
„Vor grossem Alter musst ich springen
Weil ich dann nicht mehr konte klingen
Da bracht man mich nach Dramburg hin
Allwo ich umgegossen bin
Solches taht die Herschaft aus goettlichen Trieb
Als man 1732 schrieb“
Autor wiersza przyjął zabawną formułę, według której dzwon jakoby sam opowiada o swych
losach, mówiąc, że ze starości nie mógł już bić, dlatego przewieziono go do drawska i tam
został przetopiony i odlany ponownie. Dalej dowiadujemy się, że stało się to z inicjatywy
właścicieli majątku ziemskiego w 1732 r.
Ostrowickie dzwony
Na znacznie skromniejszym dwudziestowiecznym dzwonie żeliwnym odnajdziemy również
napis:
„GOTT GIB FRIEDEN DEINEM LAND 1924“ (Boże daj pokój swojemu krajowi).
Nad dzwonnicą, w czworobocznej wieży-sygnaturce znajduje się mechanizm zegarowy, który
został zainstalowany prawdopodobnie w 1892 r. Zachował się w doskonałym stanie, dlatego
zegar
na
kościelnej
wieży
do
dziś
pokazuje
prawidłową
godzinę.
Dzięki uprzejmości księdza proboszcza zwiedziłem dość dokładnie ostrowicką świątynię.
Kiedy razem oglądaliśmy opisane powyżej pamiątki, dręczyła mnie jednak niepewność.
Zastanawiałem się, czy moja ostatnia prośba spotka się z przychylnością. Bardzo nie chciałem
nadużyć
uprzejmości
mojego
gospodarza.
Mechanizm zegarowy znajdujący się nad dzwonnicą kościoła w Ostrowicach.
Dwa tygodnie wcześniej dostrzegłem we wschodniej ścianie kościoła zakratowane okienko
piwniczne. Kiedy zajrzałem do środka zobaczyłem ciemne pomieszczenie i zarys bardzo
starej drewnianej trumny. Krypta! Poczułem jak ogarnia mnie ogromna ciekawość i
nieodparta chęć poznania jakichś szczegółów o pochowanych pod posadzką prezbiterium
dawnych patronów kościoła. Zamknięta na wielką starą kłódkę solidna krata, dość skutecznie
utrudniała robienie zdjęć. W końcu jednak udało mi się przełożyć moją lustrzankę przez kratę
i w dość niewygodnej pozycji kilka zdjęć. Okienko wpuszczało do krypty niewiele światła,
więc trudno było uchwycić ostrość aparatem. „Trzeba tu przyjść z dobrą latarką.” pomyślałem. Po dokładnym przejrzeniu zdjęć, okazało się, że na trumnie spoczywał kawałek
zardzewiałej blachy o regularnych kształtach. Zastanawiałem się, czy jest to tablica epitafijna,
z której będzie można odczytać nazwiska pochowanych? Musiałem jednak poczekać na
wyjaśnienie tej sprawy. Po kilku dniach skontaktowałem się telefonicznie z panią sekretarz
gminy Ostrowice, a później z miejscowym księdzem proboszczem. Umówiłem się na
zwiedzanie kościoła, ale prośby o zgodę na wejście do krypty nie sformułowałem jeszcze
wtedy wyraźnie. Przyszedł na to czas, kiedy razem schodziliśmy z dzwonnicy.
Zdjęcie krypty znajdującej się pod ołtarzem ostrowickiego kościoła. Widać wyraźnie zamurowane wejście. Niektóre z trumien zostały
kompletnie zniszczone.
Jak można było oczekiwać, ksiądz nie był zachwycony perspektywą odwiedzin w krypcie,
jednak nie odmówił. Powiedział tylko, że nawet nie jest pewny, czy na plebanii jest klucz do
grobowca. Wróciliśmy razem do plebanii, gdzie po kilku minutach ksiądz znalazł patentowy
klucz z opisem, który dawał pewna nadzieję, że klucz otworzy nam stary grobowiec. Czekała
mnie też niespodzianka. Ksiądz nie skierował się do wnętrza kościoła, gdzie jak można było
oczekiwać, powinno być wejście do krypty, lecz udał się do znanego mi już zewnętrznego
okienka piwnicznego. Okazało się, że to jedyne wejście do grobowca. Ksiądz wsunął klucz do
starej kłódki. Znowu na krótką chwilę wstrząsnął mną niepokój, bo kłódka była mocno
zardzewiała i zapieczona. Byłem niemal pewien, że kłódka nie ustąpi. Jednak ustąpiła. Wciąż
nie chciałem nadużywać uprzejmości, więc zaproponowałem, że zanurkuję tylko w okienko
ze stopami na zewnątrz i w ten sposób zrobię zdjęcia. Tak też uczyniłem, a latarką
oświetliłem wnętrze krypty. Pstryknąłem kilka zdjęć. Nie byłem jednak zadowolony z
efektów, poza tym w ten sposób nie mogłem przecież zbadać tego kawałka blachy, który
mnie tak bardzo intrygował. „Czy ksiądz nie miałby nic przeciwko temu, że wejdę do
krypty?” – zapytałem i usłyszałem w odpowiedzi – „Jeśli się pan nie boi?”. Zadowolony
wsunąłem się w wąskie okienko i stopami dotknąłem dna małej krypty. Stałem teraz w
grobowcu.
Ta niewielka krypta miała kształt przeciętego na pół walca. Od zachodniej strony znajdowało
się dawne wejście, które zostało kiedyś zamurowane. To dlatego musiałem wchodzić przez
okienko. Na podłodze w środkowej części stała duża drewniana trumna. Leżąca na niej
blaszana płyta nie była tablicą epitafijną lecz przerdzewiałym elementem zdobiącym trumnę.
Niemal wszystkie pozostałe trumny były zniszczone. Przed wieloma laty byli tu
prawdopodobnie szabrownicy. Po lewej i po prawej stronie stały się dwie niewielkie
trumienki dziecięce. Kryptę zbudowano prawdopodobnie na przełomie XVII i XVIII wieków.
Umieralność wśród dzieci była wtedy duża, nawet wśród tych szlachetnie urodzonych. Brak
jakichkolwiek napisów pozostawia otwartym pytanie: kim byli zmarli, których pochowanych
w tak honorowym miejscu. Nie ma wątpliwości, że byli to dawni patroni kościoła i
jednocześnie właściciele wsi, ale majątek ziemski w Ostrowicach bardzo często przechodził z
rąk do rąk.
Herb fundatorów kościoła Ernsta Klausa von Horn i Eleonory Elżbiety von Kleist
Pochówek w kościelnej krypcie był przywilejem patronów świątyni. Funkcję tę w przypadku
ostrowickiego kościoła odgrywali właściciele majątku ziemskiego, którzy w siedemnastym i
osiemnastym stuleciu byli też właścicielami całej wsi. Według ówczesnego prawa chłopi
odsługiwali pańszczyznę zamiast wcześniejszych obowiązków czynszowych. Stracili też
prawo do posiadania własnej ziemi we wsi. Odtąd byli jedynie jej użytkownikami z łaski
pańskiej. Szlachcic mógł w każdej chwili odebrać chłopu gospodarstwo.
Możliwe, że w krypcie znajdują się szczątki członków rodziny von Horn. Być może
spoczywają tam Klaus i Eleonora von Horn – fundatorzy kościoła. Ci ostatni nie mieli
potomków, gdyż ostrowicka gałąź von Hornów wygasła kilkanaście lat po wzniesieniu
świątyni. Może w ten sposób należy tłumaczyć obecność dziecięcych trumienek w grobowcu.
Możemy jedynie snuć przypuszczenia, gdyż źródła milczą na ten temat.
Kiedy w 1718 roku władze Brandenburgii dokonywały tak zwanej klasyfikacji majętności w
Nowej Marchii nie było już w Ostrowicach rodziny von Horn. Od tej pory właściciele
Ostrowic będą się zmieniać dość często. W 1715 roku właścicielem zarówno Ostrowic, jak
też sąsiedniego gronowa była wdowa po zmarłym pułkowniku von Reisewitz, która musiała
odsprzedać Ostrowice, gdyż w 1718 roku właścicielami majątków ziemskich w Ostrowicach
byli wdowa po podpułkowniku von Billerbeck i podpułkownik von Unger[i] . Ten drugi był
zresztą właścicielem folwarku Szczytniki (dawniej Gross Schoenenberg, czyli Wielka
Pięknogóra), a jego pięknie rzeźbione drewniane epitafium znajdowało się do 1945 r. w
ostrowickiej świątyni. Zmarły w 1738 roku podpułkownik Wolf Ernest von Unger został
prawdopodobnie
pochowany
w
krypcie.
W drugiej połowie XVIII wieku doszło do kolejnych zmian właścicieli wsi. W latach 1760-63
właścicielem Ostrowic był landrat Rohwedel. Niedługo później w posiadanie wsi wartej 12
000 talarów weszli Borkowie, ale nie ci ze złocienieckiego zamku, lecz ich kuzyni. W 1776
roku jako właścicieli wsi podano Ernsta Franza von Borcke i jego małżonkę z domu von
Papstein. Ich syn Heinrich Fryderyk von Borcke przejął majętność w 1775 r., a w 1787
sprzedał ją za 20 000 talarów kapitanowi Moritzowi von Wolde. Kapitan nacieszył się
majątkiem kilkanaście lat, gdyż zmarł w 1800 roku. Posiadłość odziedziczyła wdowa
Antoinette von Wolde (z domu von Borcke) i jej syn Henryk von Wolde. Pomimo nie
najlepszej sytuacji posiadłości Antoinette ufundowała kilka darów dla ostrowickiego kościoła.
Jeszcze w latach trzydziestych XX wieku wśród wyposażenia kościoła wymieniany był
srebrny pozłacany kielich z 1800 r. oraz puszka na opłatki. Antoinette von der Wolde zmarła
1828 r. Tymczasem Henryk von Wolde zupełnie nie radził sobie w Ostrowicach. Nie on
pierwszy zresztą. W końcu musiał sprzedać tę posiadłość [ii]. Lista następnych właścicieli
majątku w Ostrowicach jest dość długa, ale wątpliwe jest, żeby byli oni chowani w kościelnej
krypcie.
i P. Schwartz, Die Neumark. Jahrbuch des Vereins für Geschichte der Neumark. Neue Folgen der Schriften. Herausgegeben vom wissenschaftlichen
Ausschuß. Heft 4. Die Klassifikation von 1718/19. Ein Beitrag zur Familien- und Wirtschaftsgeschichte der neumärkischen Landgemeinden,
Landsberg, 1927 r. s. 122.
ii H. Waetjen, Geschichte des Geschlechtes von Knebel Doeberitz, Braunschweig 1966r., s. 50, s. 56, s. 60 i s. 110.