Na Acheronie nastał nowy dzień. W domu Reydevanów, poza

Transkrypt

Na Acheronie nastał nowy dzień. W domu Reydevanów, poza
Na Acheronie nastał nowy dzień. W domu Reydevanów, poza przygotowującą się do dnia codziennego
służbą, wszyscy jeszcze spali. Prawie wszyscy. Draco od jakiejś godziny chodził po ogrodzie w samych
spodniach uprawiając tai-chi. Tuż po transmutacji uczył się tej sztuki, by panować nad sobą i nie pozwalać
innym osobowościom wyłazić na wierzch. Mimo wszystko pewne czynności sprawiały, że czuł ich
obecność bardziej niż zwykle. Ćwiczenie tai-chi, zwłaszcza z mieczem, wywoływało u niego poczucie
obecności Centuriona, zupełnie jakby stał tuż obok i ćwiczył razem z nim. Tym razem jednak z transu
medytacyjnego wyrwał go dźwięk zbliżającego się śmigłowca. Po chwili ujrzał w oddali zbliżającą się
maszynę:
Źródło: Google
Hałas był mniejszy niż powinien dla helikoptera tej wielkości, jednak wciąż był donośny. Śmigłowiec leciał
stosunkowo nisko, a ryk zarzynanych silników oznaczał, że pilot jest idiotą, maszyna chce uniknąć wykrycia
przez radary lub podchodzi do lądowania. Ze wszystkich tych opcji Draco od razu wybrał tę ostatnią,
bowiem wiedział, kto jest pasażerem tej konkretnej jednostki.
- Mama wróciła – pomyślał, po czym udał się w stronę lądowiska.
Tymczasem na oddalonym od posiadłości heli padzie maszyna właśnie osiadła na powierzchni i powoli
stoczyła się na bok. Po chwili wysiadła z niej dostojna draconka w czerwonej sukni. Już na pierwszy rzut
oka widać było, że jest dojrzałą kobietą, jednak wciąż emanowała urodą i seksapilem. Na widok
zbliżającego się chłopaka uśmiechnęła się lekko.
- Cześć, mamo. – powiedział Draco podchodząc do Wielkiej Matki
- Draco. – odpowiedziała przytulając syna – Dobrze cię wreszcie zobaczyć. Mogłeś się odezwać przez te
pięć lat.
- Wiesz jak jest. – zmieszał się lekko jaszczur – Unikam bezpośrednich kontaktów z innymi.
Jasmine i Draco ruszyli spacerowym krokiem w stronę domu. Porozmawiali po drodze o różnych,
rodzinnych rzeczach, o tym co dzieje się na Ziemi i sprawie, która ściągnęła młodego dracona w rodzinne
strony. Gdy weszli do środka, Wielka Matka udała się do swojego pokoju, żeby się odświeżyć, a Draco
poszedł po Nathana.
[…]
Nathan nie mógł spać w nocy. Kręcił się z boku na bok, usypiał na chwilę i znowu się budził. Dopiero mniej
więcej nad ranem porządnie zasnął. Widać zmiana planety nie służy mu aż tak. Nowe miejsce, nowa
planeta, nowy układ planetarny, NOWE MIEJSCE W GALAKTYCE. To wszystko ma mniejszy lub
większy wpływ na psychikę osoby. Trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić. Długo nie pospał.
Maksimum 4h. Obudzony został przez helikopter. Przysiągłby, że jego dźwięk słychać nawet w lesie. Wstał,
przeciągnął się leniwie i poszedł pod prysznic. Dzisiaj w końcu rozpocznie się akcja. Trzeba być w dobrej
formie.
[…]
Gdy Nathan się wreszcie ogarnął, razem z Draco udali się do gabinetu, gdzie czekała na nich Jasmine.
- Dobrze, że jesteście. Przejdę od razu do rzeczy, bo cel często się przemieszcza. Wywiad zlokalizował
figurantkę na jednej z equestriańskich kolonii, gdzie Soláiré umieścili ją jako specjalistkę ds. minerałów
radioaktywnych, by pomagała kolonistom unikać skażenia.
- Equestria wciąż ma pewne zaległości na tym polu – szepnął koledze Draco
- Nie wiemy jeszcze na której z planet Mika została ukryta. Celestia udostępni nam informacje o
prywatnych dracońskich pracownikach kolonii, ale będziecie musieli odebrać je osobiście. Zanim jednak
ruszycie, spotkajcie się z generałem w mauzoleum 3. Regimentu.
Draco, pomimo że stał przed własną matką, zasalutował, po czym obaj wyszli z budynku i skierowali się na
heli pad, na którym czekał już Beriev VVA-14, którym odlecieli na spotkanie z generałem.
Źródło: Google
[…]
W pewnym sensie na odprawie Nathan nie wiedział, o co chodzi. Equestria, Celestia, Inna planeta,
radioaktywne minerały... jest zbyt świeży w tych sprawach. Jedyne, co zrozumiał to to, że mają polecieć na
jeszcze inną planetę, na której znajduje się ich cel, ale nie wiedzą gdzie dokładnie.
- Ja pierdole - po myślał podczas odprawy.
Co do Wielkiej Matki miał mieszane odczucia. Jest przywódczynią wszystkich draconów, czyli czymś w
stylu reprezentanta całej rasy. Powinna zakładać formalne i dostojne stroje, a nie czerwone suknie z
dekoltem. Takie rzeczy można znaleźć w burdelu, nie u reprezentanta rasy... No, ale jak to się mówi „co kraj
to obyczaj, jaka rasa taka klasa”. Podczas odprawy nie odzywał się wcale. Stał tylko i słuchał. Jasmine jakoś
nie wydawała się być zbytnio zainteresowana czy zaciekawiona człowiekiem stojącym przed nią. Ciekawe
ile ras musiała widzieć. Spotkanie z generałem miało odbyć się w mauzoleum, a odrzutowiec właśnie
dolatywał do celu.
[…]
Beriev zbliżył się do dużego placu przed mauzoleum, ale nie wylądował nad nim. Nathan i Draco
wyskoczyli szybko z samolotu, który natychmiast odleciał. Okrągły plac, na którym się znaleźli wyłożony
był kremowym marmurem, zaś na środku stał wielki monolit przypominający Pomnik Waszyngtona.
Człowiek i dracon udali się do mauzoleum zbudowanego na wzór piramidy. Nad wejściem widniała
inskrypcja: „Gdzie żaden żołnierz nie śpi, gdzie czeka śmierć, weszliśmy do piekła i wróciliśmy”.
Mauzoleum nie było typowe dla ziemskich. Nie było sarkofagów ani zakonserwowanych zwłok. W
grobowcu znajdowały się szkielety. Masa szkieletów trzymających broń w różnych pozycjach. Ale nie tylko
dracońskie. W zajmującym całą powierzchnię budynku pomieszczeniu znajdowało się także kilka
pozbawionych osłon mechów oraz szkielety T-Rexów z ciężką bronią na grzbietach, głównie działami. U
stóp każdej postaci widniała tabliczka z nazwiskiem, rangą, czasem służby i powodem zgonu. Na ławce
przed mocno zniszczonym szkieletem podpierającym się na dużym mieczu siedziała jedyna osoba w
mauzoleum – generał Toro. Wpatrywał się w milczeniu w tabliczkę u podnóża postaci: „Jack Reydevan,
Alfa Triumwiratu Acherońskiego, służył w armii przez 745 lat, zginął w wybuchu rakiety ppanc.”
- Czołem, generale. – powiedział Lander
- Witaj, Draco. Cieszę się, że w końcu dotarliście – odpowiedział stary dracon wstając z ławki. – Wiecie, co
trzeba?
- Większość. Mama kazał nam z tobą pogadać. Nie wiem tylko, po co?
- Żebym wysłał do Canterlotu oficjalną zapowiedź o was.
- Po co?
- Unikasz kontaktów z każdym, w tym z własną rodziną. Nawet nazwisko masz inne. Nie dziw się, że kazała
cię zapowiedzieć. Nie dajesz jej wiele okazji do traktowania cię jak syna.
- Dobra już, dobra. To jedyna sprawa, którą mieliśmy omówić?
- Nie. Mam wam jeszcze dać to. – powiedział generał, przekazując chłopakom coś na wzór
nieśmiertelników – Identyfikatory wysokiego dostępu. Dadzą wam dostęp do wszystkich potrzebnych
danych wojskowych bez potrzeby babrania się w biurokracji.
- Dzięki, generale. Dobra, Angel, spadamy. Beriev wrócił, a nie może tu zbyt długo stać.
[…]
Mauzoleum zrobiło na Nathanie ogromne wrażenie. Panujący tam klimat oraz Ci wszyscy polegli żołnierze
sprawił, że miał ochotę oddać im hołd. Niestety nie było na to czasu. Generał przekazał im wszystkie
wiadomości oraz identyfikatory. Robiło się coraz bardziej poważnie. Robota nie będzie łatwa, szczególnie
na innej planecie na której nie ma Draconów.
Wychodząc z Mauzoleum Nathan zadał pytanie
- Ile lat ma ten generał?
- 920
- Nieźle się trzyma.
Obaj wsiedli do Berieva, który zabrał ich do Kosmodromu.
[…]
Kosmodrom był wielkim portem lotniczym pełnym samolotów i statków (które zwykle różniły się tylko
tym, że latały w kosmos i nie potrzebowały pasa startowego). Beriev osiadł miękko przy jednym z hangarów
i wyłączył silniki. Pilot jednak nie otworzył drzwi. Zamiast tego uchyliły się drzwi hangaru na tyle szeroko,
by wyjechały z niego dwie ciężarówki techniczne. Pojazdy podjechały pod samolot z dwóch stron, po czym
ekipa techniczna zaczęła grzebać przy silnikach. Po kilku minutach ciężarówki odjechały z powrotem do
hangaru, a pilot uruchomił silniki Berieva, po czym wzniósł maszynę, poza atmosferę i skierował się do
jednej ze stacji na tzw. dalekiej orbicie1. Po chwili maszyna zadokowała przy śluzie. Draco i Nathan wyszli
z samolotu i zostali przywitani przez drona wyraźnie zbudowanego tak, by przypominał kobietę. I w takiej
też formie mówiła o sobie.
- Monsieur Draco, pański okręt jest już gotowy. Czeka na pana w doku numer 3. Załoga została już
skompletowana i czeka na rozkazy.
- Dzięki, Shiala.
Android zasalutował i poszedł w swoją stronę, a Nathan i Draco udali się w kierunku doku. Gdy znaleźli się
w sterówce, jedna z pokładowych SI stacji włączyła światła suchego doku. Oczom wysłanników Korony
ukazała się wielka fregata o dziwnie znajomym wyglądzie.2
- Zdecydowanie potrzebuje nazwy. – powiedział Draco do Nathana, gdy skierowali się na pokład. Po dwóch
minutach śluza pomieszczenia otworzyła się. Pilot odpalił silniki nowego okrętu i wyprowadził go z doku,
po czym wykonał szybki skok do wyrzutni Fenix, która skierowała ich w kierunku Equestrii.
[…]
- Może „Normandy” ?
Powiedział wchodząc na pokład statku. Czemu akurat taka nazwa? Pewnie dlatego, że to statek z trylogii
Mass Effect.
Nathan spodziewał się, że statek będzie przepełniony mechami, a Nathan i Draco będą jedynymi żywymi
organizmami na pokładzie. Mylił się. Gdy tylko weszli do środka zobaczyli tętniące życiem wnętrze.
Dracońscy specjaliści, załoganci, pilot... Kilka dziwnych postaci w maskach - jakaś inna rasa, Dwie
niebieskoskóre kobiety z mackami zamiast włosów - kolejna nieznana mu rasa. Co jeszcze bardziej go
zdziwiło to to, że przywitała ich ta sama osoba, która była służką w posiadłości Reydevanów.
- Witam Panów. Dobrze, że już przybyliście, niedługo startujemy.
- Marija? Co Ty tu robisz? - Powiedział Nathan ze zdziwienia. - Nie powinnaś być teraz na Acheronie w
posiadłości Reydevanów?
1
2
Czyli blisko planety, ale będącej już na orbicie wokół słońca
https://www.youtube.com/watch?v=Jzv5k6p0Swo&feature=player_detailpage#t=44
- Właściwie to nie. Zostałam przydzielona do tego statku, jako jego opiekunka, kiedy zarządca posiadłości
dowiedział się że mam ogromne doświadczenie w lotach kosmicznych.
- A co dokładnie robi opiekunka? - zapytał podejrzliwie Draco. - Ja jestem kapitanem, a Nathana mianuję
moim zastępcą. We dwóch poradzimy sobie bez problemu.
- Proszę nie zrozumieć mnie źle. Opiekun statku zajmuje się rzeczami, którymi kadra kapitańska nie musi
zawracać sobie głowy. W pewnym sensie odciążam panów z niektórych obowiązków. Zajmuję się stanem
załogi, działam jako psycholog, kontroluję zapasy żywności oraz wody pitnej, jestem też Panów sekretarką.
- Czyli jesteś oficerem wykonawczym – strzelił facepalma Draco
- Gotujesz? Jestem strasznie głodny. - zapytał Nathan
- Nie. To, że zajmuję się prowiantem nie znaczy, że gotuję. Mamy pokładowego kucharza... Ale jeśli Pan
chce, może u mnie składać specjalne zamówienia na cokolwiek. Wykwintne dania lub zaopatrzenie...
Postaram się wszystko załatwić – Uśmiechnęła się delikatnie do Nathana. - A teraz, jeśli Panowie pozwolą,
chciałabym was oprowadzić po statku.
Marija ruszyła w stronę mostku gdzie w skórzanym fotelu siedział dracoński pilot, a obok nie go przy swojej
konsoli siedział damski mech.
- Znajdujemy się teraz na mostku. - powiedziała Marija.
- Jak cie zwą? - spytał Draco pilota
- Joker. A to jest EDI – wskazał na mecha przy konsoli
[...]
Marija oprowadziła Draco i Nathana po okręcie przedstawiając załogę. Zasadniczo Draco nie musiał im
towarzyszyć, w końcu sam zamówił plany na wzór konkretnego okrętu, nadzorował wczesny montaż oraz
dobrał większość załogi. Chodziło mu raczej o kontrolowanie Nathana, żeby nie zaczął dobierać się do
Marii.
- Jebliwy skurwiel – pomyślał jaszczur
Po trwającym jakieś 40 minut zwiedzaniu, grupa wróciła do CIC. Joker akurat zaraportował, że osiągnęli
właśnie orbitę Equestrii.
- Leć do Canterlotu i znajdź dok jak najbliżej pałacu.
- Tak jest!
Normandy weszła w atmosferę Equestrii i zbliżyła się do Canterlotu dokując niestety poza miastem. Aby
dostać się szybko do pałacu Draco wydał polecenia wyładowania poduszkowca.
Źródło: KayKove
- M-44 Hammerhead. Wyciąga 140 na godzinę. Na zamku będziemy w 10 minut – rzucił do Nathana
siadając za sterami.
[…]
Oprowadzanie po statku było bardzo miłym przeżyciem. Załoga statku wydaje się bardzo zgrana, każdy zna
każdego wszyscy się szanują. Marija oprowadziła ich najpierw po całym centrum dowodzenia, następnie
zjechali windą do maszynowni gdzie Quarianie (bo tak nazywała się rasa istot w maskach) pracowali przy
konserwacji sprzętu, reaktora i silników. Następnie piętro niżej do ładowni, aż w końcu ostatnim
przystankiem był pokład załogi gdzie mieściły się kwatery, kuchnia, jadalnia, zbrojownia, łazienki, skrzydło
szpitalne oraz kilka prywatnych kabin. W tym miejscu Draco rozstał się z nimi. Pojechał windą na samą
górę do swojej własnej kabiny, a Marija zaprowadziła Nathana do jego własnej.
- Proszę bardzo, oto Pańska kabina. - powiedziała do Nathana otwierając drzwi.
Jego oczom ukazał się sporych rozmiarów pokój z łóżkiem, stolikiem, kanapą, akwarium, biurem oraz
własną łazienką. Co najbardziej go zadziwiło to gigantyczne okno rozciągające się na całej długości jednej
ze ścian. Dawało przepiękny widok na kosmos.
- Takie okna są standardowym wyposażeniem prywatnych kabin? To poważna wada statku, słaby punkt. Odpowiedział na widok tego wszystkiego
- Wszystko jest przemyślane. W momencie bitwy SI automatycznie opuszcza klapy pancerza na okno.
- Hmmm... Dalej nie odpowiedziałaś mi czy to jest standard.
- Oryginalnie to miejsce było czymś w rodzaju salonu gdzie załoga mogła przesiadywać i się relaksować. Z
mojego polecenia zostało to przerobione na Pańską kwaterę.
Mimo tego, że Nathan miał założoną maskę, wyczuć dało się w nim zaskoczenie
- Statek oryginalnie nie posiadał kwatery zastępcy?
- Posiadał. Ale nie miała ona tak dużego okna z pięknym widokiem. Teraz służy jako drugi salon.
- Skąd wiesz, że lubię ładne widoki?
- Widziałam jak lata pan nad posiadłością Reydevanów.
- Skąd ta pewność? Równie dobrze mogło to oznaczać, że lubię prędkość lub że po prostu lubię latać.
- Latanie i prędkość są zbyt powszechne.
- Sprytna jesteś.
- Uznam to za komplement.
Po tych słowach wyszła, a Nathan przez kilka chwil wpatrywał się w kosmos podziwiając widoki. Po
pewnym czasie dostał wiadomość od Draco, że są już na orbicie Equestrii. Wyszedł ze swojej kwatery i
pojechał windą do CIC. Następnie wraz z draconem udali się do ładowni by wsiąść do Hammerheada.
- Cacko - powiedział siadając na miejscu działowego, tuż obok miejsca pilota - Będę miał do czego
postrzelać po drodze czy nie bardzo?
- Nie bardzo.
- Ehh... to przynajmniej wyciągnij z tej maszyny ile wlezie, niech szybko doleci do Canterlot.
[…]
Hammerhead mknął pomiędzy budynkami 10 metrów nad ziemią. Zwykle unosił się na wysokości dwóch
metrów, jednak tym razem przemieszczał się po zaludnionych ulicach, a ponieważ acherońskim delegatom
zależało na czasie, Draco wszedł nieco wyżej.
Canterlot był miastem dużym, ale jednocześnie niezwykle klasycznym. Budynki i ulice były pozbawione
większości oznak nowoczesności, poza ulicznym oświetleniem i szyldami sklepów. Nie było tu
samochodów, ani samolotów. Jedynymi środkami transportu były parowozy, sterowce i riksze. Promy i
lekkie statki kosmiczne stacjonowały w kosmodromach. Equestriańczycy lubili prowadzić stosunkowo
proste życie, jednak nie porzucili technologii zupełnie. Maszyny pozwoliły im na wydajniejsze uprawy,
dzięki czemu niektóre rejony planety przestały być męczone problemami z żywnością, a equestriańskie
okręty, mimo mniejszej siły ognia od większości ras, były w galaktyce najszybsze i najbardziej mobilne.
Dodatkowo około 1/3 populacji equestrii była psionikami, co oni nazywali magią, a druga z części miała
skrzydła, co dawało im naturalną umiejętność latania. Psioników łatwo było rozpoznać, albowiem wszyscy
mieli rogi, zaś „lotnicy” – skrzydła na plecach (ponieważ psionicy występowali tylko wśród mieszkańców
wywodzących się z gromady equine, byli nazywani jednorożcami, a „lotnicy” nie będący gryfami nazywali
siebie pegazami). Skrzydła i róg jednocześnie posiadały tylko jednostki zwane „alikornami” i wszystkie
pełnią funkcje księżniczek Equestrii. A przynajmniej jej equińskiej części. Obecnie znane są 3 alikorny,
choć plotki mówią o trzymanej w jednym z lochów niejakiej Chrysalis, królowej czegoś zwanego
„podmieńcami”, jednak wywiad nie znalazł na to żadnych dowodów.
M-44 dotarł na wewnętrzny plac pałacu i zatrzymał się w cieniu pod jedną ze ścian. Draco i Nathan po
wyjściu poduszkowca zostali przywitani przez ubranego w garnitur jegomościa noszącego gustowny wąs
koloru niebieskiego - takiego samego jak jego włosy i ogon.
- Panowie, jestem kanclerz Fancypants. Kazano mi zaprowadzić panów przed oblicze jej wysokości
księżniczki Luny. – przywitał się jegomość
- A nie Celestii przypadkiem? –spytał Draco
- Księżniczka Celestia jest tymczasowo nieobecna na zamku. Jej siostra przejęła wszystkie obowiązki i
oczekuje panów.
- Prowadź więc.
[…]
Fancypants zaprowadził Nathana i Dracona do sali tronowej. Po drodze mijali bogate korytarze zdobione
różnymi malowidłami, rzeźbami, ogólnie przepych i bogactwo. W końcu to przecież pałac. Po drodze
Nathan zastanawiał się ile jeszcze ras spotka. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak ogromna jest Droga
Mleczna, a tym bardziej jak ogromny jest wszechświat... Ale nie sądził, że w tak krótkim czasie spotka aż
tyle nowych ras. Doprawdy niesamowite. Sala tronowa od korytarzy różniła się tylko tym, że była wielka i
posiadała gigantyczne okna. Tak samo biła przepychem i pięknem. Przed tronem stała już księżna Luna.
Źródło: MantaTheMisukitty
[…]
- Wasza wysokość. – ukłonił się Draco – Zakładam, że Triumwirat poinformował Cię, po co przybywamy?
- Tak, wiemy, czego szukacie. – odpowiedziała Luna podniesionym głosem. Można by pomyśleć, że nie jest
zachwycona wizytą i jej celem, ale ten ton i mówienie o sobie w liczbie mnogiej były standardem jej
wypowiedzi – Dane przygotowano już z naszego rozkazu. Przekażcie im informacje!
Na rozkaz księżniczki do Draco zbliżył się jeden ze strażników stojących obok tronu i przesłał dane ze
swojego omniklucza, a Draco przesłał je do Edi, której hologram pojawił się obok.
- Długo zajmie ci analiza, Edi? – zapytał Draco
- Lista nazwisk zawiera p 11833 pozycje. Przeczesanie i wskazanie miejsca pobytu pojedynczych osób
zajmie kilka sekund, ale włamanie się do sieci rodziny Soláiré, znalezienie i deszyfracja danych o
fałszywych tożsamościach agentów zajmie o wiele dłużej. Nie potrafię przewidzieć jeszcze ile czasu będzie
potrzebne. – odpowiedziała SI
- Masz jakiś plan?
- Tytan 1.4 przydzielił pod moją komendę 3 wojskowe SI. Zaatakujemy sieć rodziny Soláiré i upozorujemy
to na zwykły atak hackerski. Potrwa to szybciej niż robiłabym to sama, jednak wciąż nie krócej niż
standardową dobę.
- To znaczy, że mamy 24 godziny luzu.. Nie wiem jak ty – zwrócił się do Nathana – ale ja zostaję na lądzie.
Pokręcę się tu i tam.
- Rozkażemy przygotować dla was pokoje. Nasz zamek jest do waszej dyspozycji.
Draco i Nathan ukłonili się księżniczce, po czym wyszli z sali tronowej.
- Poszwędam się trochę po pałacowej bibliotece, jakby co.
[…]
Doba luzu. Dobrze. Zawsze można znaleźć coś ciekawego w takim zamku. Przez całą audycję Nathan
zauważył, że księżna spogląda na niego kątem oka w dziwny sposób. Kiedy audycja się skończyła, Draco
poszedł do biblioteki, a Nathan postanowił, że najpierw obejrzy swój pokój. Został tam zaprowadzony przez
jednego ze służących. Pokój sam w sobie nie robił zbyt wielkiego wrażenia, ot nieduży, średnio przystrojony
z łóżkiem, stolikiem, dwoma oknami i łazienką. Czyli nic ciekawego do roboty. Nathan już miał z niego
wychodzić kiedy zanim zdążył pociągnąć za klamkę, ktoś energicznie zapukał. Otworzył drzwi, a przed nim
stanął osobisty strażnik księżniczki Luny.
- Księżniczka Luna chciałaby zaprosić Pana na prywatną audycję dzisiaj w nocy. Mniej więcej po północy.
Po tych słowach Strażnik odwrócił się na pięcie i marszowym krokiem ruszył wzdłuż korytarza. Nathan
nawet nie zdążył o nic spytać. Samo zaproszenie zdziwiło go bardzo, nie wiedział co to może znaczyć. I
dlaczego tak późno. Chociaż... może domyślał się, o co chodzi? W każdym razie poszedł zwiedzać zamek,
między innymi przejdzie też przez bibliotekę.
[…]
3
Nawiązanie do Legiona z Mass Effect ;)
Draco wszedł do biblioteki. Było to duże pomieszczenie, wysokie na dwa lub trzy piętra z wielkimi
witrażami w oknach. Pod ścianami oraz na środku poustawiane były regały z książkami, przy których stały
drabiny pomagające dostać się do wyższych półek. Draco przesuwał się stojąc na drabinie mniej więcej po
środku wysokości i przeglądał kolejne tytuły.
- „Historia czarodziejstwa” – to nie. „Atlas Equestrii – wydanie z roku 1890” – nudy. „Wielka Encyklopedia
Equestrii” – raaaany. Może wyżej będzie coś ciekawszego – sapnął do siebie Draco – Taka wielka
biblioteka i nic cieka… Aaa… Equestriańska Kamasutra! „Pozycje międzygatunkowe”. Niegrzeczne
księżniczki. – szepnął do siebie jaszczur przeglądając losowe strony – Skoro tu jest coś takiego, co będzie
dalej?
Draco wspiął się na sam szczyt drabiny i zaczął przeglądać tytuły na najwyższych półkach. Wbrew
oczekiwaniom nie było tam nic ciekawego, jednak na jednym z regałów znajdowała się pojedyncza książka
ukryta za ornamentem. Draco chciał ją podnieść by zobaczyć, co zawiera, jednak książka okazała się
zakamuflowaną dźwignią. Po jej pociągnięciu w ścianę wsunął się najniższy regał odsłaniając ukryty tunel.
- Uuu….. Sekrety canterlodzkiego zamku….. – powiedział do siebie dracon schodząc z drabiny i kierując
się do tunelu, którego drzwi po chwili się zamknęły.
[…]
Tymczasem Nathan zabijał czas spacerując po ogrodach zamku. Zachodziło właśnie słońce, a ze środka
całego ogrodu był idealny widok na horyzont. Gdzieś dalej stała fontanna z jednorożcem, z którego rogu
wytryskiwała woda. Dosyć dziwna sztuka w jego gdybaniu, no ale cóż... Co kraj to obyczaj. Kiedy słońce
już kompletnie zaszło, Nathan postanowił, że wróci do swojego pokoju by przygotować się na audiencję z
księżną Luną. Przede wszystkim poszedł się wykąpać, ponieważ po tak długiej podróży każdy może się
spocić. Szczególnie, jeśli ma na sobie ubrania, na tym pancerz i jeszcze na tym płaszcz.