Olech Pompon na wakacjach

Transkrypt

Olech Pompon na wakacjach
Joanna Olech
POMPON
NA WAKACJACH
Kraków 2013
2
Kraków jest prawdziwą potęgą wydawniczą. Działa tu ponad 100 wydawców
publikujących dosłownie wszystko: od literatury sensacyjnej po wiersze noblistó w, od
romansu po podręczniki akademickie, od biografii po fantastykę. Publikacje krakowskich
oficyn odnoszą sukcesy na krajowym rynku wydawniczym, otrzymują najważniejsze
nagrody literackie, ale przede wszystkim stanowią znakomitą ofertę dla czytelnika, który
w bogactwie tytułów i gatunków zawsze znajdzie coś dla siebie.
Dlatego wspólnie z krakowskimi wydawcami proponujemy Ci blisko 70 tekstów, jakie
warto przeczytać tego lata. Wśród nich z pewnością znajdziesz opowieść idealną dla
siebie. A jeśli po przeczytaniu darmowego fragmentu książki nie będziesz w stanie się już
od niej oderwać, z łatwością możesz nabyć e-booka klikając w link na końcu
zeskanowanego fragmentu. Możesz też udać się do jednej z poniższych krakowskich
księgarń, gdzie pokazując pobrany fragment e-booka skorzystasz z 10-procentowego
rabatu na zakup tradycyjnej wersji książki:
• Księgarnia Bona przy ulicy Kanoniczej 11
• Księgarnia Matras przy Rynku Głównym 23 i w Galerii Kazimierz
• Księgarnia Młoda w Kamienicy Szołayskich przy Placu Szczepańskim 9
• Księgarnia Muza przy ul. Królewskiej 47
• Księgarnia Pod Globusem przy ul. Długiej 1
Wirtualna Biblioteka Wydawców to część programu Kraków Miasto Literatury.
Akcję organizuje Krakowskie Biuro Festiwalowe. Partnerami akcji są: Instytut Książki
oraz wydawnictwa i oganizacje: a5, Austeria, Bona, Dodo Editor, Fundacja Przestrzeń
Kobiet, Insignis Media, Karakter, Koobe, Sine Qua Non, Skrzat, Stowarzyszenie Pisarzy
Polskich, WAM, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak
Literanova, Znak Emotikon.
3
Projekt dofinansowany jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
z programu Promocja Czytelnictwa.
Więcej informacji na stronie: www.miastoliteratury.pl
4
Festyn
Punktualnie o dwunastej, kiedy zegar na kościelnej wieży wybił południe, Gniewek
wyszedł na scenę. Miał na sobie imponujący strój rycerski – lśniącą kolczugę z kapsli,
sięgający ziemi płaszcz z lnianego obrusa i czerwone babcine rajstopy. W plastikowym
wiadrze, które odgrywało rolę hełmu, Dziadek Fiś wyciął otwór, przez który Gniewek fi
lował teraz na widownię. Wszyscy mieszkańcy miasteczka przybyli na festyn
i, usadowieni na ławkach i kocykach, oblegali scenę. W pierwszym rzędzie siedzieli
dziadkowie. Na widok wnuka wyciągnęli transparent z napisem:
Wiwat Fisie!
... i potrząsnęli nim energicznie.
W porzo mam rodzinę – pomyślał Gniewek. Po czym zapowiedział wszystkie atrakcje
i ryknął do mikrofonu:
– Panie i panowie! ZACZYNAMY! Widzowie dodali mu odwagi oklaskami. A potem...
nastąpiła seria efektownych katastrof.
Jola Szyderko biegała po scenie, goniąc białego królika, który zwiał jej, zanim zdołała
magicznie wyjąć go z cylindra. A przy tym – uuuups! – Jola klęła jak szewc.
Adrian Porażka co prawda wyciskał sztangę bez zarzutu, ale podczas żonglerki
nabiałem raz po raz upuszczał jaja. Trzy wylądowały na butach Adriana.
Trio Tymków Turkocińskich w polce galopce z impetem wpadło w kolumnę
głośnikową. Następiło sprzężenie, gwizdy i trzaski, po czym głośnik umilkł. Reszta tańca
odbyła się w kompletnej ciszy, jeśli nie liczyć pisku najmłodszego Tymka, który w
połowie popisu zawołał:
– Siku!
Benio, wychodząc po schodkach na scenę, nadepnął swój puszysty koci ogon i urwał
go. Kiedy – w kostiumie, ale bez ogona – stanął przed mikrofonem, usłyszał głosy
widowni:
– Patrz, pingwin!
– Za gruby na pingwina.
– Weź przeeestań, to koala.
– Jaki koala, głupku? To panda jest!
– Panda? W życiuuu. Pies, no nie?
Te szepty i komentarze speszyły Benia tak bardzo, że biedak spocił się jak mysz. Wbił
wzrok w stopy i milczał.
– Zawiesił się – szepnął ktoś na widowni. – Trzeba gościa zresetować.
Tego już za wiele było dla Benia. Purpurowy na twarzy ukłonił się i zszedł ze sceny,
nie wykrztusiwszy ani słowa. Jedynie Paulina Ptyś, nieśmiała i cicha, ku zaskoczeniu
wszystkich, nie zawiodła. Stanęła na scenie z psem Tropkiem – łaciatym kundelkiem. Bez
5
trudu namówiła go do aportowania, chodzenia na dwóch łapkach i skoków przez obręcz.
Potem Tropek, leżąc na plecach, turlał łapkami kolorową piłkę plażową. Paulina
nagrodziła psa kiełbaską i odesłała za kulisy. Po chwili... Paulina wniosła na scenę
wiklinowy koszyk. Otwarła drzwiczki i wyszedł... IMBIREK! Rudy kot przeciągnął się
i wyprężył puszysty ogon. Minę miał bezczelną i zuchwałą, jakby nic innego nie robił
całe życie, tylko występował na festynach. Pompon, ukryty za kulisami, na widok wroga
intensywnie zzieleniał na pyszczku. Łuski stanęły mu dęba.
– Oooo... jak pragnę ząbkować! – wykrzyknął smok. – Gwiazdor, kurza jego uroda! –
prychnął wściekle. Imbirek, za namową Pauliny, podał jej łapę lewą... prawą... jak
pies. Poturlał piłeczkę pingpongową do miniaturowej bramki, a nawet zrobił „noski
noski” ze swoją treserką. Na zakończenie skakał przez kijek narciarski w rękach Pauliny.
Najpierw nisko... potem wyżej... na koniec na wysokości metra nad ziemią.
– Brawo! Brawo! – Publiczność klaskała i wiwatowała. Paulina z Imbirkiem zniknęli
za kulisami. Spektakl uratowany. Malwina i Gniewek odetchnęli z ulgą. A Pompon o
mało nie trzasnął z zazdrości, zaciskając zielone pięści.
I wreszcie... nastąpił najbardziej oczekiwany punkt programu – pojedynek rycerza ze
smokiem. Za sceną słychać było szuranie i szelesty. Bracia Turkocińscy rozsunęli kurtynę
z kwiecistej zasłonki i oczom widzów ukazała się jaskinia zrobiona z kartonowych pudeł
i papieru pakowego. Zza kulis rozległ się groźny dźwięk werbla (to Malwina załomotała
widelcami w rondelek), a z jaskini wypełzł obłok czarnego dymu. Ucichły wszystkie
szepty na widowni. Publiczność czekała. Na scenę wbiegł rycerz (czyli Gniewek).
Czerwone rajstopy rolowały mu się trochę na kolanach, ale pióropusz z kogucich piór
wyglądał ekstra. Rycerz przybrał groźną pozę i wywijał mieczem.
– Ha! Podobno tu mieszka straszny smok zionący ogniem, okrutnik i pogromca
okolicznych wsi! – zawołał.
– Owszem – dało się słyszeć z wnętrza jaskini.
– Wychodź, smoku i stawaj do nierównej walki!
– A figę!
– Wyłaź, poczwaro, poćwiartuję cię na dzwonka jak karpia.
– Tere-fere!
– Po raz trzeci wyzywam cię na pojedynek... jakem
Gniewosz, zwany Pogromcą Smoków! – Rycerz zdjął żółtą gumową rękawicę do
zmywania naczyń i rzucił ją na próg jaskini.
– No dobra, skoro nalegasz... – Sterta pudeł zachwiała się niepokojąco i z otworu
wynurzył się Pompon.
– Hellou! – Smok beknął ukradkiem. Mały obłoczek dymu uleciał mu z nosa. Szmer
przebiegł przez widownię, bo Pompon wyglądał niezwykle. Opasany był szelkami, na
których wspierały się dwie dodatkowe smocze głowy, uformowane z masy papierowej
i starannie pomalowane. Głowy miały rozwarte pyski i po dwa szeregi zębów,
6
a z każdego pyska zwisał czerwony jęzor (zrobiony ze skarpetki). Gniewek wytrzeszczył
oczy. A więc to TAK wygląda niespodzianka, ukrywana w szopie przez cały ubiegły
tydzień! Trzy głowy, zamiast jednej! Trójgłowy Pompon sięgał Gniewkowi ledwie do
pasa, ale kręcił młynka ogonem i przetaczał się po scenie, zachwycony aplauzem
widowni. Tupał, ział ogniem i przewracał oczami, pupą zwrócony do rycerza.
– Stawaj do walki, bestio! – krzyknął Gniewek, bo poczuł, że smok odebrał mu cały
show.
– Pal wrotki, rycerzu! – odpowiedział mu Pompon bezczelnie.
Dzieci piszczały, dorośli klaskali, a smok zadawał szyku, zamiast podjąć walkę i dać
się pokonać, jak to zawczasu ustalili. Więc kiedy Pompon po raz kolejny schylił się
w ukłonie, ignorując przeciwnika, Gniewek nie wytrzymał i – dziub! – dźgnął
drewnianym mieczem zielony, opancerzony tyłek Pompona.
– Ała! – podskoczył smok. – Cooo jest? – Dziubnięcie nie było bolesne, ale Pompon
był zły, że Gniewek przerwał mu popisy.
– Nie bądź taka Doda – szepnął Gniewek. – Walcz, ośla łąko.
W odpowiedzi smok – pufff! – wypuścił obłok smrodliwego dymu. Rycerz cofnął się
z odrazą, zatykając nos. Przez otwór w hełmie dostrzegł na widowni Jolę Szyderko.
Wyglądała tak ładnie... ech! Gniewek wyprostował się i ustawił w pozycji szermierza.
– Kwiat rycerstwa oddał życie na progu tej jaskini... – wyrecytował – ... ale ja
pomszczę moich towarzyszy. Nadszedł twój koniec, krwiożerco!
– To się jeszcze okaże! – Pompon zrobił unik, kiedy miecz spadł na pierwszą
papierową głowę. Cios chybił, a Gniewek z rozpędu stracił równowagę i zgubił hełm.
Oklejone sreberkiem wiadro – tur tur tur – poturlało się z łoskotem po scenie.
– Oj, bo się spocisz! – uśmiał się smok, ale rycerzowi nie było do śmiechu. Pompon nie
wypowiadał kwestii, które przećwiczyli na próbach, i wyraźnie nie zamierzał poddać
się, jak to było w scenariuszu. Na dodatek raz po raz odwracał się do publiczności
i pozował do zdjęć, które dzieciaki robiły komórkami.
– Trzy głowy, a wszystkie puste – wycedził Gniewek przez zęby i chwycił papierowy
łeb smoka za odstające ucho. Trzask! Tekturowe ucho pofrunęło nad głowami
publiczności i spadło w krzaki.
– Och, ty chrobotku patagoński... – Teraz już smok wściekł się nie na żarty. – Czekaj,
już ja ci policzę wszystkie plomby w mleczakach! I właśnie miał przyłożyć rycerzowi
ogonem, kiedy – trzask! – drugie sztuczne ucho pofrunęło nad sceną, po czym cała
papierowa głowa odpadła i – łup! – pękła jak dojrzały arbuz.
– Wiesz, pustaku, ile godzin spędziłem nad tą robotą? – wrzasnął Pompon, a dym szedł
mu z nosa, jak z pozostawionego na gazie czajnika.
– Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Nie po to przez tydzień uczyłem się roli, żeby
teraz oglądać twój gwiazdorski tyłek, kiedy rozdajesz autografy – odparował Gniewek
i wziął zamach drewnianym mieczem. Łup! – Druga papierowa głowa stoczyła się ze
7
sceny i miękko wylądowała na kolanach Babci Fiś. Ta zniewaga rozgrzała smoka do
białości. Pompon warczał teraz wściekle i miarowo jak wiertarka udarowa. Małe,
zielone pięści wywijały młynka w powietrzu. Spłoszony rycerz zobaczył, że żarty się
skończyły. Próbował wiać, ale Pompon rzucił się na niego i przywarł do jego pleców
wszystkimi czterema kończynami. Gniewek wyglądał teraz jak harcerz ze zbyt dużym
plecakiem. Na dodatek „plecak” ciskał obelgi i pluł czarnym dymem, który przesłonił
walczących przed wzrokiem publiczności.
– Och, ty makutro zapleśniała! Ty parodontozo w dziób szarpana! Będziesz mi tu
bruździł przy ludziach? – wrzeszczał smok, a zielony ogon śmigał w powietrzu. Gniewek
błyskawicznie rozważył w głowie opcję ucieczka ze sceny, ale widok Joli sprawił, że
pozostał. Zamiast tego padł na plecy z łoskotem, wprost na uczepionego jak rzep
Pompona.
– Auć! Auć! – upadek był bolesny i smok rozluźnił uścisk, dzięki czemu Gniewek
zerwał się na równe nogi. Korzystając z tego, że Pompon zahaczył szelkami o drzazgę
w podłodze i bezskutecznie próbował wstać, Gniewek przystawił miecz do smoczej
piersi i powrócił do swojej wyuczonej kwestii rycerza:
– Mam cię, bestio, na widelcu. Od dziś nie będziesz porywał dziewcząt i pustoszył wsi.
Jam jest pogromcą smoka! Ja, nieustraszony Gniewosz z Fisiów. I nagle, kiedy
widowisko niemal dobiegło końca i przybrało zamierzony obrót, kiedy zrezygnowany
Pompon gotów był wywalić jęzor i „skonać”, na widowni powstał hałas i zamieszanie.
Plask! – Pierwsze rajskie jabłuszko, rzucone celnie z widowni, spadło na plecy
Gniewosza. Zaraz potem grad małych jabłek – plask! plask! – załomotał po deskach
sceny i trafi ał rycerza, gdzie popadnie.
– Eeej! Odczep się od smoka! – dały się słyszeć cienkie, dziecięce głosy. – Zostaw go,
pajacu! Sioo! To kolonia letnia z Opola wzięła Pompona w obronę. Koloniści
w pomarańczowych chustach ogołocili rajską jabłonkę i bombardowali Gniewosza
twardymi owocami. Zanim wychowawcy zdołali im przeszkodzić, urażony rycerz zszedł
ze sceny w pośpiechu. Na odchodne zawołał w stronę fanklubu Pompona:
– Tak się znacie na teatrze, jak kangur na wodotryskach! Tymczasem smok, który
właśnie uwolnił się od szelek i uniósł z podłogi, kłaniał się i wdzięczył do publiczności.
Kolonia wiwatowała, publiczność klaskała. Tylko dziadkowie w pierwszym rzędzie
patrzyli z pobłażaniem na te popisy.
– Nieuleczalny egzemplarz – westchnęła Babcia Fiś.
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3708,Pompon-na-wakacjach »
8
Spis treści
Olech_Pompon_na_wakacjach_tytulowa
Wirtualna_Biblioteka
Olech_Pompon_na_wakacjach
9
2
3
5