Irlandia i ja. - Etnosystem.pl

Transkrypt

Irlandia i ja. - Etnosystem.pl
Irlandia i ja.
Nie mogę powiedzieć, iż kultura irlandzka interesowała mnie “od zawsze”, nie mogę
też wskazać na jakieś niezwykle ambitne wydarzenie, które właśnie na tę kulturę mnie
nakierowało. Jako dziecko gimnazjalne na którejś z kolonii letnich zetknęłam się z namiastką
“tańca celtyckiego” (dziś wymawiam tę nazwę z sarkastycznym uśmieszkiem), który swoją
żywiołowością przykuł moją uwagę. W ciągu kilku lat moja droga taneczna rozwinęła się, na
kursach poznałam fanatyków muzyki rodem z Zielonej Wyspy, którzy z wypiekami na twarzy
namawiali mnie na wzięcie udziału w jednym czy drugim koncercie, podrzucali pirackie
kopie płyt, przerzucali się nazwiskami wykonawców i nazwami zespołów. W tym czasie
zauroczona byłam polskim zespołem Beltaine, kanadyjską wokalistką o irlandzko-szkockich
korzeniach - Loreeną McKennitt, hiszpańskim dudziarzem José Ángel Hevia Velasco
(znanym po prostu, jako Hevia) i muzyką do filmu Braveheart. Wszystko razem nazywałam
“muzyką celtycką” i postrzegałam ją, jako muzykę z wysp, gdzie rozbrzmiewa dźwięk dud,
gdzie pieśni mają charakter magiczny i delikatny, gdzie rytm porywa do tańca.
Wydaje mi się, iż naturalną koleją rzeczy było poszerzanie horyzontów w zakresie
znajomości nie tylko samej muzyki ale i jej wykonawców. Kiedy przypadkowo natrafiłam na
kolejną wersję irlandzkiej pieśni Foggy Dew przestałam przechodzić obojętnie nad samymi
muzykami. Zauważyłam, że w większości wypadków to od nich - ich temperamentów,
pomysłów, podejścia do utworu, zaangażowania i umiejętności - zależy brzmienie danego
utworu. Z kolei to brzmienie zależne jest od miejsca, w którym muzyka rozbrzmiewa, tempa
wykonania, nastroju artysty.
Od kilku lat popularnością cieszą się koncerty folkowe organizowane w Tawernie.
Żeglarskiej “Stary Port”, przy ul. Straszewskiego w Krakowie, dzięki którym poznałam bliżej
członków zespołu Forann, Sushee, Beltaie, Shannon, Duan, a nawet tancerzy z zespołu
Comhlan, którzy nie stronili od radosnych tańców tuż przy scenie, lub nawet na stołach.
Biorąc udział w nie tak znowu częstych imprezach promujących muzykę irlandzką zaczęłam
zadawać sobie pytania, a w konsekwencji szukać informacji na temat: czym jest muzyka
irlandzka? Czy właściwym jest określenie “muzyka celtycka”? Czy zespoły mianujące się
grupą “muzyki irlandzkiej” lub “muzyki celtyckiej” używają tych nazw prawidłowo? Jak
duży jest związek pomiędzy wykonywaną przez nich muzyką folkową a tradycyjnym
folklorem Irlandii? Szybko okazało się, iż zadanie tych pytań samym zainteresowanym
nastręcza im sporych trudności z odpowiedzią, a najczęstszymi argumentami są: “tak to
czuję”, “wykonujemy muzykę jedynie nawiązującą do muzyki tradycyjnej”, “aranżujemy
melodie tak, żeby nam się podobało”. Jak ważna jest zatem kwestia estetyczna, kwestia
osobistych upodobań i czy jest ona dominująca w stosunku do kwestii historycznych?
Biorąc do ręki kolejną płytę, na której okładce urzekają tajemnicze zielone krajobrazy,
a podpisaną The Best of Celtic Music, Celtic Spirit, The Most Beautiful Celtic Ballads lub w
inny podobny sposób, naprawdę ciężko jest dokładnie stwierdzić, co na takim nagraniu
znajdziemy. Tego typu składanki muzyczne zdają się mnożyć i wciąż odradzać, tu nieważny
staje się wykonawca, a określenie “celtic” ma nas nakierować na pewien konkretny gatunek
muzyki folkowej. Czy te same kryteria kierują nami, gdy zagłębiamy się w dyskografie
polskich zespołów muzyki irlandzkiej (celtyckiej)? Zbierając materiały do tej pracy
natrafiłam na różne opinie, zarówno samych muzyków, jak i tancerzy czy zwykłych
słuchaczy. Wszyscy jednak twierdzą, że o dobrej jakości muzyki granej przez zespół decyduje
“to coś”. Czym jest “to coś” i jak ma się ono do tradycyjnej muzyki Zielonej Wyspy? Kto w
Polsce wykonuje tego typu muzykę i dlaczego? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w
tej pracy.